Strona 2 z 40

: 16 lut 2014, 16:34
autor: Uśmiech Szydercy.

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Obserwował uważnie, jak wraca, nie spuszczając z niej ślepi. Rozbawiła go, była zabawna, próbując go zmylić i uśpić jego czujność.
Gdy skoczyła na niego, on natychmiast... skoczył na nią. Był dwa razy większy i trzy razy cięższy. Jego ciężar przyszpilił ją do ziemi, przygniótł ją brzuchem, tylnymi łapami ograniczając jej tylne, a przednią kładąc na na boku jej pyska, by nie zionęła nań ogniem i nie próbowała ugryźć.
– Co zrobisz w takiej sytuacji?

: 18 lut 2014, 16:35
autor: Bławatek
Ech, zaskoczył ją. Ale nie zamierzała na tym zakończyć tę walkę. Na jego pytanie bez słowa odpowiedziała...no właśnie ogonem! Zaraz po jego słowach zamachnęła się nim z całej siły od dołu do góry chcąc uderzyć go nim centralnie w grzbiet. Z całej siły. Jeżeli za pierwszym razem nie da rady to powtórzy tą czynność ponownie. Jakby to nie zadziałało to ma jeszcze kilka planów na przyszłość. O ile ciężar ciała Uśmiechu Szydercy wcześniej jej nie zmiażdży.

: 22 lut 2014, 20:03
autor: Uśmiech Szydercy.
Poczuł uderzenie na grzbiecie – grzbiecie kolczastym i niezwykle dobrze chronionym. Młoda samiczka pewnie niepotrzebnie sama sprawiła sobie tylko ból. Kheldar nie robił nic jednak poza unieruchamianiem młodej. Chciał, by zaczęła myśleć, choć podczas walki nie miałaby tyle czasu.
– Ogon to dobry pomysł, zadziałałby na mniejszego i słabszego przeciwnika. Myśl dalej – wymruczał cicho, uśmiechając się drapieżnie. Jego nozdrza poruszyły się, gdy z tak bliskiej odległości dotarł do niego zapach młodej. Kuszący.

: 27 lut 2014, 20:02
autor: Bławatek
Oczywiście myślała dalej nad tym jak się wydostać z tego potrzasku. Nie było łatwo oddychać pod takim olbrzymim cielskiem. Skoro ogon nie podziałał musi kombinować. I wykombinowała. Rozłożyła nieograniczone przez Szydercę skrzydła i poczęła nimi w niego uderzać. A dokładniej w jego boki. Nie liczyła wcale na to że wzleci w powietrze! Liczyła na to ze trochę go zaboli. Jakaś szansa była!

: 02 mar 2014, 23:40
autor: Uśmiech Szydercy.
Uśmiech... uśmiechnął się szerzej, czując uderzenia skrzydłami. Lecz co z tego, skoro uderzała go błonami bądź stawami. Była słabsza, to nie bolało jakoś szczególnie. Pochylił się i przysunął pysk do jej ucha.
– Prawie dobrze... uderzaj ostrymi wyrostkami pomiędzy żebra. Nie wahaj się wbić ich pomiędzy nie – rzekł mrukliwie i... ugryzł ją lekko w szyjkę, po czym odskoczył na bok, uwalniając ją ze swego ciężaru i chichocząc cicho.
Zastosował kolejny atak nim zdążyła podnieść się z ziemi. Szponiasta łapa wystrzeliła ku skrzydle, by poharatać łuskę przy samym stawie.

: 03 mar 2014, 16:34
autor: Bławatek
O nie! Tego już było za wiele. Niech sobie nie pozwala za dużo! Nie spodziewała się że w końcu ją puści. Ale nie protestowała ku temu. W końcu mogła zaczerpnąć tchu. Niestety nie na długo. Gdy ujrzała lecącą w jej kierunku łapę, nawet nie zdążyła się podnieść do końca. W takim razie musi wykorzystać to ze jest na ziemi. Szybko i niedbale złożyła błonę skrzydeł by nie została przerwana przez szpony Uśmiechu Szydercy. Potem przeturlała się na gdzieś trzy czwarte ogona. Gdy już była poza zasięgiem łapy Cienistego szybko wstała na cztery łapy. Ogarnęła ją złość, ale wiedziała że furia nic nie da. Musi się bardziej skupić i kontrolować swe ruchy. Podbiegła bliżej przeciwnika i zionęła ogniem na wysokość jego łba. Jednocześnie byłą przygotowana na jego atak. By w każdej chwili móc się obronić.

: 04 mar 2014, 0:10
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca miał dziwną słabość do tak wrażliwych, młodziutkich istotek o gładkiej, delikatnej łusce. A może chciał jedynie sprowokować smoczycę, wiedząc, że smok atakujący w gniewie traci na precyzji i nie myśli racjonalnie?
Oblizał pysk rubasznie.
– Twoja łuska smakuje wyśmienicie... Skosztowałbym więcej – wymruczał i wyszczerzył wyzywająco kły. W sumie, dlaczego by nie?
Gdy zionęła ogniem, on momentalnie odbił się przednimi łapami od podłoża, stając na zadnich, po czym machnął silnie skrzydłami, a następnie kolejny raz i następny. A miał jednak siłę mięśni dość dużą. Ogień nawet doń nie doleciał. Gdy więc uzdrowicielka skończyła atak, Kheldar opadł z powrotem na cztery łapy i skoczył ku niej, a jego zaciśnięta w pięść prawa przednia łapa wystrzeliła w kierunku jej piersi.

: 04 mar 2014, 17:13
autor: Bławatek
W odpowiedzi wysyczała jedynie przez zaciśnięte zęby ''po moim trupie'' ale nadal starała się nad sobą panować. W gniewie i szaleństwie nic nie wskóra. W odpowiedzi na jego atak ona skoczyła kawałek w bok by znowu jej nie przygniótł swoim ciężarem ciała i strzeliła ogonem jak biczem w kierunku jego wyciągniętej łapy by mocno zacisnąć na niej końcówkę ogona. Potem pociągnęła ją w swoją stronę chcąc by tamten stracił równowagę. Wiedziała ze był od niej silniejszy, dlatego gdyby się to nie powiodło cofnie ogon. Włożyła w to całą swa siłę. Zauważmy że ta nauka powoli przeradzała się w coś innego. Coś co Wodnej w ogóle się nie podobało. Nie da sobą tak pomiatać.

: 04 mar 2014, 17:42
autor: Uśmiech Szydercy.
Kheldar był nieobliczalnym smokiem. Poza tym, że był po prostu podły i nieprzyjemny, można było spodziewać się po nim wszystkiego. Cóż robił teraz? Chciał sprowokować Uzdrowicielkę, by przez emocje jej ataki stały się mniej przemyślane, czy może bawił się jej kosztem?
Eliksirowi udało się uskoczyć przed jego atakiem. On sam nie zdążył cofnąć łapy, gdy ogon wodnej wystrzelił ku niej. Jednak dalej nie poszło już po myśli smoczycy, bowiem poczuła, jak szpony zaciskając się na jej ogonie i nie pozwalają jej go cofnąć. Następnie Szyderca pociągnął go silnie tak, że to ona straciła równowagę i runęła na ziemię.
– Nigdy nie atakuj przeciwnika sposobem, w którym jest od ciebie znacznie lepszy. Jesteś szybsza, wykorzystaj szybkość – rzekł. Nie była w stanie przewrócić go. Zaraz po tych słowach naszpikowany kolcami ogon pomknął w stronę leżącej smoczycy celując w jej bok... nadal jednak trzymał ją za jej własny.

: 04 mar 2014, 17:57
autor: Bławatek
A to pech! Mogła się tego spodziewać. Widząc naszpikowany kolcami ogon Uśmiechu Szydercy pędzący w jej kierunku ona cofnęła się kawałek w tył. Ogon miał uderzyć ją w bok, a jej w tej chwili chodziło by leciał jej w pysk. Może się to wydawać dziwne ale to była przemyślane posunięcie Wodnej. Pysk przekręciła w stronę skąd leciał w jej kierunku ogon. Rozwarła pysk, nabrała powietrza, nacisnęła na odpowiedni gruczoł i zionęła ogniem prosto w jego ogon. Następnie wstała na cztery łapy. Może i Cienisty trzymał ją za ogon ale na razie jeszcze mogła wstawać.

: 09 mar 2014, 0:47
autor: Uśmiech Szydercy.
Ogień faktycznie spowolnił nieco siłę pędu ogona, niestety za mało. Dodatkowo był pokryty silnymi mięśniami oraz zrogowaciałymi kolcami, przez co Szyderca nie poczuł nawet bólu przez tę krótką chwilę.
Ogon musnął pysk Eliksiru, uderzając ją lekko w nozdrza, lecz zatrzymał się, a samiec zabrał go.
– Mówiłem już, nie atakuj siłą wobec przeciwnika silniejszego od ciebie kilka razy. Gdyby nie moja łaska, skończyłabyś z roztrzaskaną szczęką. Nigdy nie wystawiaj pyska, jeśli nie musisz. Jesteś ode mnie szybsza, odskakuj więc. – rzekł warkliwie. – Szkoda by było zniszczyć tak uroczy pyszczek – dodał i wyszczerzył rubasznie kły. Oblizał pysk prowokująco, czekając na jej atak.

: 21 mar 2014, 16:35
autor: Bławatek
Niestety to nic nie dało. Tamten nadal trzymał ja za ogon. Nie lubiła go to mało powiedziane. Jednak postanowiła zastosować się do jego rad i poleceń. Co jej szkodzi? Tylko jak go teraz zaatakować polegając bardziej na swej zręczności aniżeli sile? Miała dość długi ogon dlatego mogła się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni i być zwrócona pyskiem w stronę Uśmiechu Szydercy. Tak też postąpiła. Następnie ustawiła się w pozycji do skoku, ugięła mocniej łapy i skoczyła na niego. Co prawda miała odebrana możliwość korzystania z ogona ale jakoś da sobie radę. Odległość nie była bardzo wielka. Skoczyła ten kawałek. Prosto na Cienistego. Uniosła przy tym swa prawa łapę i zamachnęła się nią wystawiając szpony. Zamierzała przeorać mu nimi wprost po pysku. I ślepiach po drodze. A raczej przede wszystkim po nich. Miała nadzieję że samiec w celu obrony odruchowo puści jej ogon i nareszcie Wodna będzie wolna. No, przynajmniej pod tym względem. Była też przygotowana na jego możliwy kontratak by w każdej chwili móc paść na przykład na ziemię czy coś innego.

: 30 mar 2014, 21:21
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca obserwował młodą uważnie, czekając na jej atak. Gdy skoczyła ku niemu i wyciągnęła małą, słodką łapę, odsunął gwałtownie rogaty łeb w tył, a jej szpony przecięły powietrze. Puścił ją jednak i wyszczerzył kły w uśmiechu.
– Tyle wystarczy. Szło ci całkiem nieźle, jak na tak młodziutkie, wątłe i delikatne ciałko – rzekł, mrużąc ślepia, po czym nagle skoczył ku niej i powalił na ziemię. Nie dotykał jej, ale uniemożliwiał jej swym ciałem ucieczkę.
– Czas za zapłatę... – wymruczał warkliwie i pochylił w jej stronę rogaty łeb. Popukał się sugestywnie szponem w policzek.

// Raport A i O.

: 31 mar 2014, 15:28
autor: Bławatek
Jeszcze czego? On był jakiś nienormalny. – Owszem, jestem ci wdzięczna ale nie mówiłeś nic o zapłacie. A już na pewno nie takiej. Nie!– W sumie ta nauka Ataku i Obrony już się skończyła. Wiec teraz mogła używać magii! Na ile to możliwe, biorąc pod uwagę obecny stan rzeczy, wyciszyła się i skupiła. Odnalazła swe wewnętrzne zródło maddary i zaczerpnęła z niego. Stworzyła kolec. Cienki, długi i przede wszystkim ostry. Na tlen by przebił twardą łuskę. Był stworzone z lodu. Miał zaatakować Uśmiech w bok. Przelała maddarę. Liczyła głownie na to że Wojownik chcąc uniknąć ostrza zeskoczy gdzieś w bok przy okazji uwalniając ją samą.

: 03 kwie 2014, 1:53
autor: Uśmiech Szydercy.
Gdy Kheldar kątem ślepia zauważył, jak tuż obok Eliksir tworzy atak, natychmiast uchwycił jej ciało w swe szpony i machnięciem skrzydeł wzniósł się wraz z nią w powietrze. Znaleźli się wysoko nad ziemią i nad jej ostrym kolcem, a ona tkwiła w jego objęciach.
– To nie jest zapłata, to podziękowanie, moja słodka. Chyba wypada podziękować, nie uczyli cię tego? A niewinny całus w policzek to przecież nic złego... – wymruczał gardłowo Szyderca z szerokim, drapieżnym uśmiechem.

: 03 maja 2014, 12:58
autor: Księżycowa Łuna
Słoneczko opuściła grotę tatusia, gdy tylko zrobiło się na tyle jasno i na tyle "ciepło", że wyściubienie nosa z bezpiecznego leża i objęć Chrapy nie wydało jej się przerażające. Przemierzała skocznym nieco krokiem okolicę, kierując się ku Leśnej Polanie, była tam już, a miejsca które znała wzbudzały w niej zaufanie, chociaż nadal liczyła się z tym, że zawsze gdzieś pomiędzy drzewami może czaić się drapieżnik. Dlatego trzymała się ośnieżonych równin polanki, kierując się nieco na jej skraj, gdzie mruczał cichutko strumień. Ta woda ją nie przerażała, jak Bystra Rzeka, która ciągle warczała, jakby chciała ją pożreć.
Uszka miała uniesione, strzygły co chwila, jakby nasłuchując, z której strony może nadejść zagrożenie. Samiczka była dosyć bojaźliwym smoczątkiem, a wrodzona nieśmiałość nie ułatwiała jej nawiązywania kontaktów z pobratymcami, dlatego zaczynała się przyzwyczajać, że pomimo tłumów, które ją otaczały czy to w legowisku, czy też na każdym innym kroku, czuła się nieco osamotniona. Ale nie użalała się nad sobą, nie należała do tego typu smoków, tylko parła naprzód... Wczoraj poddała się samodoskonaleniu umiejętności, których nauczyły je z dobroci serca smoki, czy też powinności, a skoro już stwierdziła, że na dzień dzisiejszy nie ma czego się uczyć, postanowiła pozwiedzać okolice polany, aby lepiej ją poznać.
Mruczenie przymarzniętego źródełka wabiło samiczkę nieubłaganie, aż znalazła się sama jedna, odsłonięta na spojrzenia "innych". Nie rosło tu żadne drzewko, tylko gdzie nie gdzie znajdował się smutny, uśpiony krzaczek, było też sporo zaokrąglonych kamyków i śniegu... Jaskrawa sylwetka Słoneczka wyraźnie odcinała się od wszech obecnej bieli i brązów, czy też szarości. Ale tym razem się tym nie przejęła, ponieważ po rozejrzeniu się nie dostrzegła nikogo, ani niczego podejrzanego.

: 03 maja 2014, 13:10
autor: Znamię Chaosu
Tereny Wspolne, o tym miejscu przyszlo mu sie dowiedziec bardzo pozno biorac pod uwage fakt, ze juz nieco tu zabawil na tych terenach. Zdazyl sie tez dowiedziec o trzech stadach, a takze o ich konkurentach, bogach Wolnych Stad. Jeszcze nie mial okazji wygarnac Zmrokowi, jakie stare informacje miala. Jednakze przepowiednia byla przepowiednia i wedlug starych tradycji krainy, o ktorej te smoki nawet nie slyszaly, nalezalo ja wypelnic. Nc wiec dziwnego, ze Naznaczony po prostu chodzil, manifestowal swoja obecnosc i obserwowal, zbierajac informacje. Gdy pragnienie zagnalo go nad bardziej wilgotne miejsce uslyszal szum, odpowiedzialny tylko i wylacznie ruchom cieczy. Ruszyl wiec w tamtym kierunku, by zaspokoic swoje pragnienie, ziemskie cialo przeciez potrzebowalo takich przyziemnych spraw. Bog wojny szedl spokojnym krokiem, nie bal sie o swoje istnienie, badz co badz nawet jesli jego cialo umrze, on moze sie odrodzic w nowym. Gdy w koncu jego snieznobialym slepiom ukazal sie nie zamarzniety zbiornik wodny zuwazyl rowniez kolorowego smoka. Nie byl pewien, czy to samiec, czy samica. Wiedzial tylko, ze to mlody smok. Wciagnal powietrze w pluca, tak...pochodzila z tego samego stada co Cicha, ktora wywarla na nim tak przyjemne wrazenie, iz w planach nie mial szkodzenia temuz stadu. Czy i teraz ta osobka upewni go w przekonaniu, czy wrecz przeciwnie? Zburzy jego poglad i sprawi, ze jego zlosc sie odwroci? Poki co podchodzil neutralnie do sprawy, nie niepokojac mlodej. Wykonywal wiec na tyle glosne kroki, by zakomunikowac, iz nie jest juz sama. A gdy podszedl do zbiornika, nie przerazil sie temperatura cieczy, tylko po prostu wybil nieco wody, by zaspokoic swoje pragnienie.

: 03 maja 2014, 13:30
autor: Księżycowa Łuna
A może jednak jej pewność, iż nikogo w okolicy nie było – była na wyrost?
Samiczka ugięła przednie łapki i pochyliła pyszczek nad częściowo przymarzniętym źródełkiem. Jakkolwiek woda ją przerażała, tak tym razem nie czuła niepokoju. Może dlatego, iż było to zaledwie pisklę Warczącej Bestii, która zabiera Oddech?
Wysunęła rozwidlony, różowy język i musnęła lodowatą taflę marszczącej się wody, zgarniając tej życiodajnej wilgoci, która gasiła pragnienie po tak karkołomnym wysiłku. Jednak dla niej to nie był koniec ćwiczeń, a jedynie chwila odpoczynku. Zmęczone mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa, dlatego też uległa jej woli, pozwalając im odpocząć.
Wtedy też do jej uszu doszedł dosyć głośny chrobot przymarzniętego śniegu, ugniatanego czyimiś dużymi łapami. Serce w piersi samiczki zadrżało, przyspieszając biegu, kiedy poderwała jaskrawy łebek, przeczesując okolicę zlęknionymi, zielonymi ślepkami.
Wtedy go dostrzegła. Był to smok, musiał nim być, jasnej barwy, o gęstym futrze z ciemniejszymi znaczeniami. Skuliła ramiona, przysuwając długi ogon bliżej ciałka i przezornie usunęła się z jego drogi, chociaż on sam zachowywał znaczny dystans. Nie miała śmiałości spojrzeć na niego raz jeszcze, miała tylko nadzieję, że tym razem nikt nie będzie próbował jej pożreć. Może jednak opuszczenie bezpiecznego Legowiska nie było dobrym pomysłem?
Zadrżała, kładąc uszka po sobie.

: 03 maja 2014, 15:38
autor: Znamię Chaosu
Gdy juz zaspokoil swoje pragnienie uniosl leb i spojrzal na kolorowe stworzenie nieopodal wptarujace sie w niego z przestrachem. Prawidlowa reakcja. Pochwalil w myslach instynkt zachowawczy tej malej, jednakze nie widzial, by szykowala sie do ucieczki, a tu juz byl blad. Naznaczony bowiem odwrocil sie frontalnie ku przestraszonej samiczce, bo juz widzial, z kim ma do czynienia. Jego postawa jak i pysk nie wyrazaly niczego, byly zupelnie obojetne na jej strach, czy tez ciekawosc. Mierzyl ja wzrokiem snieznobialych slepi zastanawiajac sie, czy w ogole ma ochote rozmawiac z kolejna przedstawicielka Zycia. W koncu przysiadl na zadzie, ciezko, jakby dzwigal na barkach dosc spory ciezar.
-Nie musisz sie mnie obawiac, gdybym chcial Cie skrzywdzic, juz bys broczyla we wlasnej krwi.
Oznajmil cieplym, acz pozbawionym jakichkolwiek emocji glosem. Przyjemnie bylo sluchac tego neutralnego tonu.

: 06 maja 2014, 16:56
autor: Księżycowa Łuna
Czy dziwnym był fakt, że nie uciekła? Nie, ani trochę, zważywszy na to, iż młoda samiczka najzwyczajniej w świecie struchlała ze strachu. Cóż, lękała się smoków własnego Stada, rodziny, a co dopiero obcych. Po spotkaniu z tym dziwnym Łowcą Cienia nie miała zaufania ani na łuskę do obcych. Wiedziała, że gdyby chcieli, mogliby zrobić jej krzywdę, była zaledwie Adeptką, wyrośniętym pisklęciem. Cechowało ją obrzydzenie do przemocy, sama nauka walki sprawiała jej przykrość, a co dopiero, gdyby miała zastosować te umiejętności w samoobronie. Na Równinach zapewne nie przeżyłaby ani dnia ze swą płochliwą osobowością, rozszarpaliby ją na strzępy, dobrze, że samiczka nie posiadała podobnej wiedzy...
Kiedy poczuła, że jasne ślepia samca wlepiają się w jej postać, zadrżała, a uszy przylgnęły do jej czaszki, gdy usłyszała słowa, które do niej kierował.
Niby ciepły głos, jednak pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu, w połączeniu z przekazem, jaki niósł przeraził ją jeszcze bardziej, niż starcze się jąkanie Cienistego.
Uniosła pyszczek zaledwie o kilka łusek, zerkając na samca jaskrawymi, zielonymi ślepiami. Serce biło w jej piersi niespokojnie, krew szumiała w uszach...
Czy każdego smoka cechuje chęć mordu? Albo mówienia tak strasznych rzeczy? – szepnęła cichym głosem, już nie pisklęco piszczącym, ale o dziwnym miękkim rozedrganym brzmieniu. Nie było w nim słychać buty, ale jedynie lęk przemieszany z jakąś goryczą.

: 06 maja 2014, 22:31
autor: Znamię Chaosu
Naznaczony nie ruszyl sie nawet o cal. Obserwowal, bo w tym byl najlepszy. Przemozny strach najwyrazniej odbieral nie tylko zdolnosc ruchu, ale takze zdolnosc mowy. Widzial prawie, jak umysl tej malej istotki pracuje, planujac, co zrobic, czy uciec, czy zostac. Widzial walke, ktora trawala wewnatrz niej, zeby pokonac strach. A gdy w koncu sie odezwala wrecz z luboscia zauwazyl, ze faktycznie stara sie najlepiej, jak moze, by zachowac trzezwy umysl i nie zaczac wiac, gdzie pieprz rosnie. Dobre samozachowanie. Jednak pytanie jakie padlo rozbawilo tego smoka jeszcze bardziej. Czyz to nie oczywiste, czemu kazdy smok powinien palac checia mordu? Naznaczony poslal poblazliwy usmiech w jej kierunku, choc tak jak i uprzednio kazdy ruch, kazdy gest tego smoka, wszelaka mimika pozbawiona byla jakichkolwiek prawdziwych emocji. Jego pysk byl niczym maska, nie do skruszenia.
-To oczywiste, jestesmy drapieznikami. Mamy to w naturze. Jednak tu...
Zatoczyl lapa okrag, jakby wskazywal na niewidzialne pole silowe.
-Zostaliscie skrzywdzeni. Brak zagrozenia sprawil, ze niektorzy z Was stali sie mieccy, roslinozerni...
Oznajmil tym pieknym, spokojnym tonem glosu, a jego zimne, snieznobiale slepia wciaz z uwaga lustrowaly postac samiczki.