Strona 2 z 4
Uprowadzony okręt
: 28 sie 2023, 8:30
autor: Haniebny Czyn
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
............Eif Daeriot Te, Eredin.Obserwuje Cię, Eredin.
Zaświszczała głośno, lokalizując długie smocze ciało, które dryfowało po jeziorze niczym pozbawiona twardego rdzenia kłoda. Przezorni żyli dłużej.
Zręcznie pociągnął za pasmo, które spięte było obsydianowym koralikiem. Niewielkie zawiniątko ponownie się domknęło, a on przesunął je pod lewe skrzydło, które trzymał na boku. Nie kierował wzroku na jezioro, nosem wodząc po łuskach złożonego na trawie przedramienia. Uchem strzygnął dopiero w chwili, w której wyczekiwany gość pojawił się.
Zadarł głowę. Faktycznie bezłapy. Sądził przez chwilę, iż Birke mogła się pomylić, ale... nie takie rzeczy w życiu widział. I bynajmniej nie była to jego pierwsza styczność z taką odmianą ich gatunku.
–
Winogrono, miód oraz stare olchowe drewno. Może gdzieś tam trochę krwi. – sprostował.
–
Nie należę do nikogo, samcze z... hmm. Mgieł? Ah, mój nos nie jest aż tak dobry, jak Twój.
Przesunął pazurem po mostku, zbiegając od czoła ku nozdrzom.
–
Skąd wziął się tu tak wielki okręt? Z tego co wiem, nie płyną pod prąd, przez rzeki... a i koryta wyglądają na zbyt wąskie, by się prześlizgnął.
Kiwnął aż łbem w kierunku pobliskiej rzeki, która blisko Jeziora była może i szeroka, lecz im dalej w ląd szła, tym bardziej się skręcała i zwężała, stanowiąc raczej mało praktyczną drogę. O ile o Wolnych Stadach wiedział niemalże wszystko, włączając w to całą sytuację na południu, tak niektóre wieści zwyczajnie go omijały.
Nawet
jego wróble nie dolatywały wszędzie.
Poławiacz Szczurów.
Uprowadzony okręt
: 05 wrz 2023, 23:27
autor: Szczurzy Pan
Winogrono, miód... Zbyt rzadko miał przy pysku te dwie rzeczy, by móc dobrze zapamiętać ich zapach. Wiedza o nich ograniczała się do dość banalnych określeń pokroju "słodki owoc" oraz "mdliście słodkie kwiaty". Gdyby zawiązać mu ślepia i podłożyć te rzeczy pod nos, nie rozpoznałby ich.
O olchowym drewnie już nie mówiąc. Cóż za specyficzny szczegół.
– Jesteś uzdrowicielem? – spytał nagle, chcąc się przekonać, czy jego domysły są prawdziwe.
Wężowy zbliżył się do leżącego smoka, a następnie zaczął go powoli okrążać po dość sporym łuku. Język strzelał między zębiskami, pomarańczowe ślepia wpatrywały się wnikliwie w nowego, jakby czegoś szukał lub upewniał się w czymś.
– Zgadłeś... jestem z Mgieł. Choć myślałem, że woń morza dobrze przykrywa ten zapach. Jakie miano nosisz? – zapytał. Ciekaw był też skąd wie, że ten zapach należy do tego stada. Ale nie wszystko naraz.
Pytanie rozbrzmiało, kiedy morski zatoczył ćwierć okręgu wokół nowopoznanego.
Lecz przystanął nagle, gdy usłyszał kolejne pytanie.
Z pewną niechęcią odwrócił się w stronę statku, raz jeszcze lustrując go wzrokiem. Samo wspomnienie tamtej sytuacji sprawiło, że Mglisty pokręcił nieświadomie łbem z wyraźną pogardą na pysku.
– Jakiemuś... duszkowi wyjątkowo się nudziło i przeniósł statek ludzkich ścierw z morza tutaj. Teraz wisi sobie tutaj jak plugawy symbol ich inwazji i nikt go jeszcze stąd nie sprzątnął.
Już niedługo...
Eredin
Uprowadzony okręt
: 25 paź 2024, 13:42
autor: Skaza Granatu
O statku dowiedział się od babci już jakiś czas temu, ale jak do tej pory nie miał chyba większej okazji, by zobaczyć z bliska jedną z największych pamiątek po inwazji ludzi. Miał też w tym swój inny cel, poszukiwania czegokolwiek co mogłoby mu się tam przydać.
Wyjątkowo można było spotkać w ten sposób Hissetha w środku dnia. Słońce od jakiegoś czasu przestało sprawiać mu takie problemy swoim ciepłem, utrzymując przyjemny chłód, bardzo podobny do tego, który panował w jego własnej grocie. Śnieg również był ciekawostką, to znaczy kiedy padał. Skowyt zastanawiał się jak to wszystko będzie wyglądać, gdy biały puch przykryje wszystko.
Masywna sylwetka wojownika zakołowała nad zimnym jeziorem by z głośnym hukiem, mało zgrabnie wylądować przy statku. Jak zwykle lądował niczym spadający kamień o ziemię.
Statek był o wiele większy, niż by się tego spodziewał. Nigdy nie miał do czynienia z ludźmi, nie był pewien ich rozmiaru lub tego jak dokładnie wyglądali.
Lustrował go z nieskrępowaną ciekawością, próbując wyobrazić sobie, jak to mogło działać, całkowicie nie zwracając uwagi na otoczenie.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 25 paź 2024, 13:57
autor: Łaknący Przyjemności
Statek widziałem dawno, ale zawsze mówiono mi, że jest tam niebezpiecznie i lepiej bym się do niego nie zbliżał. Lecz to już minęło. Umiałem o siebie nawet zadbać, czy skutecznie to się okarze... Przyleciałem nad statek i wylądowałem na jego pokładzie. Delikatnie i spokojnie. Mimo wagi umiałem zgrabnie się poruszać. Niestety ostatnie treningi łowieckie mocno dały mi po grubej dupie... Poprawiłem torbę na pasie i rozejrzałem się po okolicy. Tylko statek, drewno, więcej drewna, smok i drewno. Czekaj... Smok?! Zaskoczony, choć nie powinienem być zdziwiony tym, że ktoś tutaj jest. Przecież to tereny wspólne...
Podszedłem cicho do samca, który podobnie pachniał jak Perłowa. Pewnie byli z tego samego stada. Dopiero teraz dotarło do mnie, kto to był. TO ten smok z wyspy tamtego duszka. Szkoda, że nie pamiętam jego imienia... Stojąc dokładnie za nim zaćwierkałem cicho i położyłem łapę na jego ogonie
– Cześć! – usiadłem na zadzie – Co tutaj robisz? – spojrzałem w miejsce, na które się patrzył. Może tam było coś słodkiego?
Uprowadzony okręt
: 25 paź 2024, 19:13
autor: Skaza Granatu
Czy statkowi wyrastały dodatkowe kończyny żeby mógł machać nimi i pływać po wodzie, czy jak to działało?
Hisseth nie zauważył podejścia innego smoka, co już być może sprawiało że ta sytuacja była raczej niepokojąca. Ćwierkanie i dotyk na jego ogonie, wyrwały go z przemyśleń i szybko machnął łbem wbijając zaskoczone spojrzenie czerwonych ślepi w przybysza. Jego kolce też się podniosły na to uczucie, wszystkie kolce, upodabniając go do przerośniętego jeża.
Krótkie uderzenie serca było potrzebne by Skowyt się z tego otrząsnął i posłał drugiemu smokowi krzywy uśmiech. Raczej nie był agresywny, chociaż Hisseth musiał przyznać że sam raczej nie podszedłby od tak blisko do obcego smoka.
– Cześć!
Obrócił się tak by nie zasłaniać drugiemu smokowi tego na co patrzył. Kojarzył tego smoka Ziemi, nie do końca był pewien skąd dokładnie, ale kojarzył to rozmieszczenie barw, bardzo ładne rozmieszczenie barw swoją drogą.
– Jak na razie przyglądam się, zastanawiam się czy coś ciekawego zostało w środku.
To co robił nie było wielką tajemnicą. Chociaż z jego dość grubą sylwetką nie wiedział czy da radę wleźć do środka.
– Skowyt Wierchów jestem.
Dorzucił tak przy okazji, przedstawienie się było miłym początkiem nowej znajomości prawda?
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 25 paź 2024, 19:45
autor: Łaknący Przyjemności
Rozbawiła mnie reakcja dorosłego samca. Cicho zachichotałem pod nosem. Był całkiem uroczy w tym najeżonym stanie. Miałem przyjazny uśmiech na pyszczku, ale i tak patrzyłem na niego.
– Wybacz, za takie fizyczne powitanie, ale nie mogłem się powstrzymać. Dodam, że masz miły w dotyku ogon! – zaśmiałem sie minimalnie zawstydzony. Znowu palnąłem głupstwo, nie myśląc o możliwych konsekwencjach. – Jestem Łasy Kolec, ale jak powiesz Culli to też będzie dobrze. – usiadłem na zadku i rozejrzałem sie po tej drewnianej bestii – Podobno można wejść pod ten pokład. Tylko trzeba znaleźć zejście. Podobno jest przy którymś z końców tego monstra. – czuję, że będzie przygoda życia.
//Skowyt Straconych
Uprowadzony okręt
: 25 paź 2024, 22:49
autor: Skaza Granatu
Czy Hisseth był taki dorosły? Jasne miał już dorosłą rangę, ale nawet jeszcze nie był w pełni wyrośnięty. Najeżony stan w istocie upodabniał go do jeża, na tyle że gdy był młodszy zapytał Dadu pod postacią jeża czy jest jego ojcem.
Kolce opadły, gdy Skowyt zdawał sobie sprawę z braku zagrożenia ze strony drugiego smoka.
Zamrugał zaskoczony i trochę zawstydzony komplementem. Cóż rzadko kiedy je dostawał.
– Nie ma sprawy i dzięki? Masz śliczne umaszczenie.
Odbił się, trochę pewniej. Ciężko było powiedzieć, gdzie na ciele adepta zaczynało się pierze, a gdzie futro, dlatego wolał w tej kwestii iść trochę neutralnie.
– Culli — Przetestował brzmienie tego imienia, dla łatwiejszego zapamiętania w przyszłości. – Możesz też mi mówić Hisseth.
Przyglądał się przez chwilę adeptowi w zaciekawieniu i konsternacji. Przy prawie każdej okazji chyba spotykał się w swoim stadzie z opinią, że dwa pozostałe stada przyjmują nowe imiona zamiast starych i tylko w tym ich są one określane jako fałszywe.
– To nie jest tak, że porzucacie pisklęce imiona na rzecz tych adepckich?
Słysząc o wejściu na pokład, Hiss uśmiechnął się krzywo, wstając na łapy, patrząc na Łasego.
– Idziemy szukać?
Przygoda życia to na pewno, oczywiście, że chciał zobaczyć statek od środka, a skoro miał towarzystwo to nawet lepiej. Pytanie tylko, czy drugi smok też chciał.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 26 paź 2024, 2:13
autor: Łaknący Przyjemności
Ten jeden zwrot, niby prosty, a tak zburzył mój mały i rodzący się światopogląd. Wyraźnie moje uszy zadrżały, a spomiędzy jaśniejszego meszku w środku nich przebijał się róż z czerwienią. Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Tak mnie zszokował tym prostym zdaniem... Nawet niezbyt zauważyłem, że sam zawstydziłem rozmówcę.
– Dziękuję... – odpowiedziałem z lekkim drżeniem w głosie. Ale Uessasie, czemu poddajesz mnie próbie? Osobnik miał naprawdę intrygujące umarszczenie...
Kiwnąłem mimowolnie pyskiem, słysząc swoje imię. Przyjemnie brzmiało w uszak, jak je tak wymawiał.
– Zapamiętam i pasuje Ci. – wyszczerzyłem się głupio. Jerzykowy smok lekko syczącym imię. Jak na takiego woja, pasuje. Choć kolejne pytanie bardziej zbiło mnie z tropu – Porzucać imię? Nie! Wiele smoków nadal się tak przedstawia, jako coś bardziej prywatnego czy przeznaczonego dla rodziny! Imię tylko przedstawia rangę czy status, choć sam wolę gdy swoje pisklęce Imię... Może też temu, że mimo bycia Łasym, który mnie opisuje, bardziej czuje się Cullim. Jeśli można to tak nazwać. Do teraz moi Ojcowie, mówią do siebie po pisklęcym imieniu. Choć może temu, że tatko Barwy Ziemi, jest w połowie mglakiem? – wzruszyłem barkami. Nigdy zbytnio nie analizowałem tej konotacji i tradycji naszych sąsiadów o barbarzyńskich zapędach.
Kwiknąłem pyskiem. Chciałem przeżyć wspaniałą przygodę i móc się czym chwalić przed siostrami. One ostatnio mają tylko przygody, a ja tylko naukę...
– Wolisz czynić honory i iść przodem? Jestem nie opanowałem do końca magii, Więc mogę być bezużyteczny... – lekko posmutniałem. Niestety mój nauczyciel w ostatnim czasie był bardziej zajęty i nie miał jak mi pomóc w poprawnym opanowaniu tematu magicznej walki... Rozejrzałem się po pokładzie statku. Wskazałem pierzastym ogonem zakończonych bordowymi piórkami na pawężę.
– Tam coś wygląda jak dziura do środka. Może tam wejdziemy do środka? – posłałem ładnemu samcowi miły uśmiech na zachętę. Niech będzie tym, co broni tutaj. Mimo, że umiem walczyć to średnio mi to idzie. Wolę magię!
Uprowadzony okręt
: 26 paź 2024, 15:52
autor: Skaza Granatu
Przyglądał się ciekawsko reakcji adepta, lustrując go czerwonymi ślepiami. Na jego odpowiedź posłał mu krzywy zębaty uśmiech, który w domyśle miał być tym pewnym siebie.
– Nie ma za co i dziękuje.
Wojownik słuchał uważnie o imionach. Szok kulturowy i tak go dopadł w ten czy inny sposób.
– Rozumiem, gdy byłem adeptem, nazwałem się Granatowym Kolcem od kamienia szlachetnego. Nie często nawet używałem tego imienia.
Zanotował w swojej głowie, że jeden z ojców Łasego jest w połowie mglakiem i najwyraźniej przywódcą... zaraz zaraz jeden z ojców?
– Ojców?
Powtórzył pytająco, czy to już było nieodpowiednie pytać? On sam raczej nie znał żadnego taty, chociaż wzmianka o nich nasunęła we łbie kolczastego myśl, że może powinien zapytać o to matkę. W końcu smocze pisklęta raczej nie spadają z nieba. A jakoś nigdy wcześniej nie interesował go ten temat.
Słysząc o tym, że powinien iść przodem, skwitował kiwnięciem łba.
– A więc jesteś aspirującym czarodziejem? Musimy się kiedyś zmierzyć, jak już opanujesz wszystko, co ty na to?
Żartobliwie wyprostował się, prezentując się w pełnym rozmiarze z kolcami postawionymi na sztorc i posłał adeptowi uśmiech i obietnice.
– Mogę iść przodem. Mogę być twoim dzielnym obrońcą.
Podążył spojrzeniem za wskazaniem Culliego do dziury w kadłubie. Ruszył prosto, dostosowując tempo tak, żeby drugi samiec, nie musiał za nim biec. Końcówka jego ogona machała na boki w podekscytowaniu.
Przygodo nadchodzimy.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 26 paź 2024, 19:55
autor: Łaknący Przyjemności
Granatowy Kolec... Całkiem mu pasuje i tych jego oczu.
– Ja jestem już 6, może siódmy księżyc adeptem i nadal średnio się przyzwyczaiłem. Chociaż z drugiej strony... Często i tak mówią na mnie łasuch. Brzuch sam nie urósł! – zaśmiałem się cicho, przy czym moje dwa podbródki lekko zafalowały.
Zdziwienie na temat moich rodziców lekko i mnie zaskoczyło. Może to nie jest jakiś standard rodziny, ale chyba popularny. Połączenie dwóch samców i grupa piskląt. Taki nowoczesny?
– Jestem boskim darem Uessasa, dla Barw Ziemi i Powiernika Pieśni. Więc mam dwóch wspaniałych ojców i to wojowników w rodzinie! – wyszczerzyłem się głupio. Nie wiem, czy tak mu zaimponuje, ale no... czułem, że muszę się jakoś przedstawić z tej lepszej strony.
Kiwnąłem pyszczkiem, na jego stwierdzenie z lekko drapieżnym uśmiechem. Zrobiłem krok w jego stronę, nadal wpatrując się w niego jak na potencjalną ofiarę.
– Z największą przyjemnością, ale mam jeden warunek. Przegrany robi coś do jedzenia i ogarnia uzdrowiciela. – lekko zmrużyłem oczy i "szturchnąłem" go futrzasta łapką bez wyciągania pazurów. Czułem się przy nim jakbym rozmawiał z siostrami. Podobnie bojowo nastawione, więc czemu nie miałbym się, choć troszkę z nim podrażnił?
Gdy tylko stwierdził, że będzie moim obrońcą, to chciałem coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałem co. Czułem się zażenowany i zawstydzony tymi słowami. Tym bardziej że wypowiedział je Czerwono Oki. Przełknąłem głośno ślinę i bez komentarza ruszyłem za nim. Chociaż miałem dobry widok. Widziałem jak samiec się cieszy z tej małej przygody...
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 27 paź 2024, 18:30
autor: Skaza Granatu
Słysząc słowa o imieniu, wojownik zachichotał.
Do tej pory jakoś nigdy nie zastanawiał się nad modelami rodziny. W jego przypadku zawsze to była matka i rodzeństwo. Może po prostu się na tym nie znał?
Spojrzenie kolczastego nabrało konsternacji, słysząc imię boga. Nie znał go, ale czy nie słyszał już kiedyś tego słowa? Nigdy nie był bardzo zainteresowany tutejszymi bogami. To Hilsith tak często przeznaczał własne pojedynki.
Na informacje o dwóch wojownikach w rodzinie wrócił na odpowiedniejsze tory, szczerząc pysk. Sam czuł poniekąd chęć zaimponowania drugiemu, choć w jego rodzinie było więcej magów.
– U mnie w większości posługują się magią. Mój dziadek Sięgający Nieba jest uzdrowicielem, mama, babcia są czarodziejkami i chyba nawet większość rodzeństwa planuje iść tą ścieżką.
Kiedy Łasy zrobił krok w jego stronę, kolczasty się nie cofnąć, wbrew przeciwnie, wyprostował się, górując nad jeszcze mniejszym adeptem, wypełniając większą część jego obrazu. Sam miał raczej drapieżny uśmiech na pysku.
Dobra potyczka i zapowiedź adrenaliny, którą za sobą niosła, była przecudowna. Udał przez chwilę, że zastanawia się nad warunkami.
– Stoi, będę czekał.
Gdy ruszyli, Hisseth co jakiś czas kontrolował, gdzie jest drugi samiec. Poza tym rozglądał się uważnie, gdy zbliżali się do wejścia do statku. Oczywiście, że się cieszył. Był raczej ciekawskim smokiem. Zatrzymał się na brzegu, nie był największym zwolennikiem pływania, choć pewnie nie zrobiłoby mu to krzywdy. Zawsze można się było wysuszyć później. Problem pojawiał się, że było raczej zimno. Tego mu jeszcze brakowałoby Łasy po ich małej przygodzie zachorował. Czy to jezioro było głębokie?
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 27 paź 2024, 18:50
autor: Łaknący Przyjemności
Widziałem tylko lekkie zdziwienie, a raczej konsternacje na mordce samca, gdy wspomniałem o bogach. Średnio mnie to zaskoczyło. Słyszałem, iż Oni mają swego boga i jego ołtarz w górach. Może to dziwne, ale Ja, smok bardzo religijny i wierzący, chciałbym kiedyś ujrzeć dom Ich Pana...
Och... Uzdrowiciel w rodzinie i większość magów. Czyli korekcyjne prostowanie kłów i hartowanie kupra musiało być w zestawie. Chociaż nie dziwiota, widząc jaką "bestią" jest rozmówca. Na pewno będzie na co czekać, kiedy staniemy na ubitej ziemi. Bo podobało mi się to zacięcie.
– Czuję, że nastąpi to prędzej niż później. Mam nadzieję, że będziesz się równie pięknie szczerzył co teraz. – drapieżnie, a zarazem łakomie oblizałem się po mordce. Cholibka, zgłodniałem i to naprawdę mocno myśląc o tym co może sie zdarzyć "później"...
Tak jak on rozglądałem się po łajbie z daleka. Ale sam statek trzymał się o dziwo w kupie. Nie widziałem też dziur. Może coś było po drugiej stronie?
– Lecimy tam, czy wolisz płynąć? I tak będziemy musieli wspiąć się na pokład... – patrzyłem na niego zaciekawionym spojrzeniem. Choć nim odpowie, sięgnąłem ponownie po sarninę wędzona i jedną wyciągnąłem w stronę mglaka – Chcesz? – wpatrywałem się w niego, czekając na jakikolwiek ruch.
Uprowadzony okręt
: 29 paź 2024, 21:49
autor: Skaza Granatu
Hisseth raczej również był smokiem religijnym i wierzącym, tyle tylko, że wierzył w zdecydowanie co innego niż panteon wolnych stad.
Wojownik zachichotał, na słowa drugiego smoka. Czy to miała być groźba?
– Nawet będziesz miał szanse zobaczyć te szczerzące się kły z bliska.
Dla efektu dodatkowo kłapnął w powietrzu, dla spotęgowania efektu. Lubił myśleć o sobie, że jest groźny. Słysząc pytanie, zawahał się, lecieć byłoby szybciej i nie zmoczyliby się zbytnio, ale jaka była pewność, że pokład wytrzyma nagłe opadnięcie dwóch masywnych smoków?
Na wyciągniętą sarninę, spojrzał raczej zaciekawiony. Pachniała na pewno inaczej niż zwykła surowa sarnina. Przez łeb przeszła mu myśl, że jak go otruje, to raczej szybko nie schowa trupa, chyba że w statku. Posłał krzywy uśmiech Łasemu i zgarnął porcję od niego.
Smakowało to równie inaczej jak pachniało, nie smakowało źle, wręcz przeciwnie było dobre.
– To jest pyszne, sam to jakoś przygotowałeś? i możemy polecieć.
Skupił większość swojej uwagi na powrót na adepcie. Oczekiwał odpowiedzi.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 30 paź 2024, 11:25
autor: Łaknący Przyjemności
Zaśmiałem się przyjacielsko, gdy tylko zaklapał nimi dla efektu. Zrobiło to na mnie może małe wrażenie. Na pewno tylko utwierdziło, że towarzysz jest wart mojej uwagi, czasu i dobrej walki.
– Wręcz liczę na to. Obyś tylko niczego mi nie odgryzł. Niby mamy Erykala, ale cóż... Ciężko żyć bez łapy, ogona czy tam dumy. – zaśmiałem się gromko. Przez chwilę nawet przez głowę mi przeszło, jak ten postanawia pokazać je w akcji na moim tłustym kuprze. Jak to czasem bywa, że wypadki chodzą po smokach, a to też mogłaby ciekawa "szrama bitewna"
Patrzenie jak inne smoki jedzą moje smakołyki i im smakuje, tylko cieszy i łechta ego.
– Dziękuję. Tę akurat zrobiłem sam. Przygotowanie nie jest jakoś skomplikowane, raczej czekanie aż się zakonserwuje w dymie. Choć widzisz, a raczej czujesz, że jest to coś dobrego! I jak tutaj być chudym smokiem... – lekko posmutniałem, patrząc na utytany, pierzasty brzuszek. Niestety już tak miałem, że się pojawił za pisklaka i nie znikł do dziś...
Nie było wiele czasu na smutek. Przeciągnąłem się niczym kot, prezentując w swoje pierzaste wdzięki.
– To co lecimy, czy kwitniemy tutaj, patrzymy sobie w oczy i zjadamy tę dobrą sarninę? – znów zaćwierkałem cicho, ale radośnie i wzbiłem się do lotu. Lot był spokojny, szybki i niski. Nie wiele wyżej niż sama burta statku. Wylądowałem naprawdę delikatnie, aby nie zniszczyć tego miejsca. Widziałem też zejście do ładowni. Było naprawdę spore. Moja gruba dupa się tam zmieści.
Musiałem czekać lub nie na mglaka. Gdy ten był obok mnie znów się odezwałem.
– Czas na przygodę!
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 31 paź 2024, 1:43
autor: Skaza Granatu
Na uwagę o odgryzaniu wojownik zachichotał.
– Nie martw się. Postaram się niczego nie odgryźć ci na stałe.
Słowa te pozostawiały sporo do kontemplacji, biorąc pod uwagę, że była mowa o odgryzaniu, a nie wgryzaniu się, cóż być może trzeba to będzie ujednolicić przed samą walką.
Sarna naprawdę była dobra, lepsza niż cokolwiek co jadł.
– Jest zbyt dużo dobrego jedzenia, by nie jeść. Choć czasem mam wrażenie że gdybym nie zżarł za młodu więcej niż niejeden dorosły smok u magicznego jeża, to może łatwiej by było zachować figurę.
Na szczęście kolczaste łuski, dość ładnie ukrywały jego słabość do jedzenia.
Zerwał się do lotu zaraz po adepcie. Jego lot był dużo bardziej gwałtowny. Starał się naprawdę wyjątkowo dla siebie wylądować miękko i delikatnie stawiając czerwone łapy na pokładzie.
Pysk wykrzywił się mu w uśmiechu na słowa ziemistego.
– Jak myślisz, co znajdziemy?
Ruszył pierwszy, tak jak wcześniej zapowiedział. Deski skrzypiały mu pod łapami. Cień ładowni sprawiał, że małe świecące kropki na jego łuskach ożyły. Było tu ciemniej niż na powierzchni. Czasami uwielbiał swoje ślepia, że tak szybko przyzwyczajały się do ciemności.
Miejsca było tu mnóstwo, choć wojownik skrzywił się na widok kilku ciał, które zdecydowanie nawet nie nadawały się do niczego. Zwrócił się do Łasego.
– Jak myślisz, jak długo ten statek właściwie tu jest?
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 31 paź 2024, 14:08
autor: Łaknący Przyjemności
Zaćwierkałem cicho, ale radośnie, niczym drobny perlisty śmiech. Przygoda z mitycznym jeżykiem nabawiła mnie dopełnienia drugiego podbródka, ale przejadłem mojego grubego dziadka i TO się liczy.
– Wiesz, kochanego ciałka nigdy nie za wiele. Mnie ta przygoda dodała może kilka łusek w pasie. Kto by to liczył. Ważne, że nie zbliżam się wyglądem czy wagą do naszego Pana łowów... Nawet mu zazdroszczę, gdy pomyśle ze mając taki brzuszek, może wprawnie polować... – naprawdę zamyśliłem się jak z takim brzuchem może polować na szybką zwierzynę bez magii... Może to jego puszysta magia?
Co znajdziemy? Spojrzałem mu w oko z zawadyjackim uśmiechem.
– Liczę na coś ciekawego, może mityczny alkohol? Podobno jest dobry do picia, ale co ta wiem. Tatkowie zawsze unikają rozmowy o nim, twierdząc, że jest niedobry co równie szkodliwy. Ale co tam mogą się znać. Mój brzuch podpowiada, że to może być to COŚ! – prawie uderzyłem ogonem o drewniany pokład. W miarę się opanował, choć delikatnie pacnięcie było. Deski są całe, ale głuchy dźwięk przeszedł po statku.
Jak długo tu jest? Chwilę się zamyśliłem i zacząłem liczyć na palcach.
– Chyba z siedemdziesiąt księżyców? Opowiadano mi, jak w zeszłej porze gorącego lata się nagle pojawił... – stanąłem obok niego wpatrzony w dół ładowni. – Schodzisz? Czy ja mam wskoczyć pierwszy, będąc najwyżej przynętą? – zawsze mogłem się poświęcić, choć czy warto tracić piękne i dobre życie?
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 07 lis 2024, 0:25
autor: Skaza Granatu
Wojownik zachichotał, słysząc słowa adepta, trochę też, by ukryć zmieszanie. Nie był zapoznany z religią Wolnych, a tu proszę kolejna wzmianka o bogu, tym razem o patronie łowów. Jak wielki on był?
Jego ciekawość była zaraźliwa. Uśmiech wojownika stał się krzywy.
– Alkohol? Nigdy nie próbowałem.
Cokolwiek to było z opisu, brzmiało na coś zakazanego. Cokolwiek to było Hisseth właśnie nabrał na to ochoty.
Gdy obaj wylądowali, wojownik przez chwilę uważnie nasłuchiwał. Być może pewne było, że nikogo tu nie napotkają, warto jednak było się upewnić.
– 70 księżyców? Szmat czasu już tu leży. Być może ktoś już z niego wszystko zabrał.
Podążył za spojrzeniem adepta w dół ładowni.
– Myślę, że przynęta byłaby z ciebie słaba. Nie wiem, czy jakiś drapieżnik dałby radę na ciebie zapolować. Zejdę pierwszy.
Jak powiedział, tak zrobił, stawiał łapy ostrożnie na niepewnym i o dziwo dość śliski podłożu. Jego kolce były nastroszone, gdy w końcu jego łapy uderzyły o dno. Spodziewał się, szczerze mówiąc, czegoś więcej niż tak płytkiej przestrzeni, była też mniejsza, niż sobie wyobrażał. Spodziewał się zapachu śmierci, ale chyba po tylu księżycach nawet on się ulotnił. Śmierdziało wilgocią i pleśnią.
– Raczej nic nas tu nie zaatakuje. Chyba że trupy wstaną.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 07 lis 2024, 13:28
autor: Łaknący Przyjemności
Nie znał alkoholu? To mnie zaskoczyło. Ja też nie znam jego smaku, to fakt... Dobra wcale go nie znam. Tylko słyszałem, choć nadal chcę spróbować tego zakazanego trunku.
– A czy coś jest dla nas zabronione? Tylko jak go rozpoznamy... – szczerzyłem się nadal, ale ostatnie zwątpienie lekko zmniejszyło jego intensywność. – Może Dadu będzie łaskawy dla naszej sprawy i coś inni przeoczyli?
Ja i zła przynęta. Fuknąłem sztucznie obrażony.
– Jest trochę tych drapieżników! Widzisz mój zad? – ostentacyjnie wskazałem na grube i pierzaste miejsce nad ogonem – Jest się, w co wgryźć... czasem nawet za bardzo... – koniec już raczej wypowiedziałem pod nosem, choć wprawny słuchać usłyszy lekki żal w mych słowach.
Spokojnie patrzyłem jak samiec ląduję na śliskiej powierzchni desek. Widząc, że nic na niego nei skacze, sam wskoczyłem w dół. Starają się niczego nie zniszczyć czy poślizgnąć się na tych dekach. Lecz mój umysł i obawy się pokazały. Śnieg na otwartej części ładowni, był zbyt śliski i sam poleciałem w przód. Wprost na mego nowo poznanego przyjaciela. Starałem złapać cokolwiek by nie nadziać się na Niego, ale to chyba tylko przyniosło gorszy efekt. Poleciałem na swoje plecy, nic nie złapałem, a tylko zająłem sporo miejsca ty miejscu śmierdzącym starymi deskami, pleśnią i wilgocią... Mam tylko nadzieję, ze to, na co wpadłem nie był towarzysz a jakieś krzynki... Choć z drugiej strony miałby miękkie lądowanie...
//Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 13 lis 2024, 20:42
autor: Skaza Granatu
Być może Skowyt nie znał alkoholu jako samej nazwy, po prostu nic mu to nie mówiło. Wojownik zamyślił się, zastanawiając się nad pytaniem.
– Nie mam pojęcia.
Mógł nie wiedzieć, ale był raczej dobrej myśli.
Na fuknięcie, Hiss zarechotał wesoło. Chyba pierwszy raz słyszał, jak ktoś oburza się o nazwanie go złą przynętą.
– Widzę, drapieżniki musiałyby, najpierw napchać piór w pyski nim się wgryzą.
Pokład owszem był śliski, lecz Skowyt miał praktykę jeśli chodziło o śliskie powierzchnie. Jego grota w końcu znajdowała się na ośnieżonym szczycie, gdzie kroki trzeba było stawiać wyjątkowo rozważnie. Nie myśląc o tym wiele, uznał, że Łasy sobie poradzi. Zajął się dokładnym rozglądaniem się za tym co było przed nim.
O tym, że Łasy się poślizgnął, dowiedział się, gdy ten uderzył z pędem w jego łapy, podcinając mu je i sprawiając, że Skowyt wywrócił się i poleciał razem z nim na ścianę ładowni. Przynajmniej miał w miarę miękkie lądowanie, lądując częściowo na pierzastym adepcie.
Słyszał tylko trzask zrzucanych starych rzeczy ze ściany. Natychmiastowo podniósł jedno ze skrzydeł, zasłaniając ich przed spadającymi rzeczami.
Rechot wojownika rozległ się po całej ładowni.
– Przynajmniej wygodne masz te pióra. Nic ci nie jest?
Skowyt wiedział, że jest ciężki, dlatego też zaraz podniósł się na łapy i pomógł wstać adeptowi.
Łasy Kolec
Uprowadzony okręt
: 19 lis 2024, 1:24
autor: Łaknący Przyjemności
Otwarcie oczu, leżąc pod wielkim samcem było... Dość intrygującym przeżyciem? Na pewno twardym, ale i zarazem ciepłym. Może miał te swoje kole tu i ówdzie, ale cóż. Wbiły się w pierz i tłuszcz. Nic nie poczułem, ba nawet byłem wdzięczny za to. Spojrzałem w dół, na niego, rozlanego na moim brzuchu. Zaśmiałem się na jego słowa.
– Jeśli nabije siniaka czy dwa, nie będzie widać. Tak swoją drogą, myślałem, że jesteś cięższy. – byłem przyzwyczajony, że ktoś na mnie śpi. Nadal mieszkam z Tatkami i siostrami. Śpimy w jednej kupce, na kanapkę. Więc czasem ląduje pod kimś...
Na spokojnie poczekałem, aż wstanie i poda mi łapę. Te przyjąłem z wdzięcznością. Starając na własnych uważałem jak stawiam łapę. Nie chciałbym kolejnej wywrotki. Mógłbym przypadkowo zmiażdżyć towarzysza swoja grubą dupą i z kim będę gadał?
– To, co robimy? Przeszukujemy te zgniłą łajbę? – jak na komendę nad naszymi łbami, pod sufitem rozpaliłem kilka kul zimnego ognia. Miały tylko oświetlić nam drogę. Nie chciałbym przypadkowo wdepnąć w szkielet. Przeczuwałem ze mglak ma większe szczęście ode mnie i może coś wypatrzy.
// Skowyt Wierchów
Uprowadzony okręt
: 27 lis 2024, 1:41
autor: Skaza Granatu
Wojownik zarechotał na słowa o jego ciężarze.
– Trzymam się też na łapach, nie masz na sobie całej mojej wagi, mógłbyś nie wstać.
Łasy nie musiał długo czekać, aż Hisseth się podniesie. Stawiał łapy dużo uważniej niż wcześniej. Lepiej, żeby nie wywalić się ponownie. Mógłby tym razem faktycznie nadziać towarzysza na kolce i co wtedy?
Zwinął skrzydło, które wcześniej rozłożył. Kiwnął łbem na pytanie, choć zatrzymał się w miejscu, podziwiając, gdy pojawiły się magiczne kule. Jakby przypominając sobie, na kogo szkoli się kolega.
– No tak czarodziej.
Coś w sumie zaczęło go zastanawiać, gdy tak się rozglądał.
– Na pewno jesteś bardziej doświadczony w magii niż ja. Ciekawość mnie jednak zżera, co jest twoim źródłem?
Ot zwykłe pytanie, dla utrzymania rozmowy skoro już rozglądali się po tej łajbie. Podszedł do dzbanków, które na nich spadły, przyglądając się ich rozbitym kawałkom. Nie mógł stwierdzić, co było w środku, ale cokolwiek to było, już dawno było zepsute.
Łasy Kolec