Strona 2 z 31
: 05 lut 2014, 18:47
autor: Uśmiech Szydercy.
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jak dobrze, że to jego rodziciele nie pozostawili samego sobie, gdy jeszcze siedział w jaju, co jednak z pewnością by zrobili, gdyby wiedzieli, jaka bestia się z niego wykluje. I nie byłoby to niczym dziwnym, smoki rządziły się swoimi prawami, lecz stado Cienia miało własne, jeszcze bardziej barbarzyńskie i okrutne. Nie próbowali zwalczyć w sobie zwierzęcych instynktów.
Białe jajo przykuło uwagę Kheldara. Smolisty samiec zbliżył się doń i przyjrzał uważnie. Zbliżył doń łeb i obwąchał, a potem przystawił doń ucho. Ze środka nie dochodziły żadne odgłosy, a zapachu nie znał. Jednak nie sądził, by było smocze – takie są zawsze kolorowe, nieprawdaż? W sumie nie był pewien, znał się na rodzicielstwie jak Instynkt na polowaniu – czyli w ogóle. Jajo było małe, białe... zapewne gryfie. Może miało już jakiegoś rozwiniętego zarodka w środku? Tak czy siak, będzie z niego dobra przekąska. Mały kawałek mięska tudzież jajecznica. Nie pogardzi niczym.
Chwycił jajo w łapę i podrzucił nim kilka razy, zaciskając nań czarne szpony, po czym wzbił się w powietrze, lecąc do swej groty.
zt
: 09 mar 2014, 22:14
autor: Esencja Przeszłości
Wyruszyłam bladym świtem ze swej jaskini, zostawiając w niej Sokoła, a także Lumosa. Nie mogłam wszędzie prowadzać swego najmłodszego syna, musiał nauczyć się żyć w ciężkich warunkach, jakie panowały w Cieniu. W Wodzie zapewne ciągle byłabym przy nim, ale nie w Cieniu. Musiał zacząć naukę usamodzielniania się.
Wędrowałam przez tereny wspólne, zmierzając do Dziekiej Puszczy, do starego drzewa, niezbyt często uczęszczanego miejsca. Moje łapy zanurzały się w śniegu, na który zaczęłam patrzeć z nostalgią. Tak długo już leżał, brakowało mi widoku zieleni traw i koron drzew, pstrych barw kwietnych łebków, ciepłego wiatru i przyjemnego ciepła Złotej Twarzy. Pora jednak nadal nie chciała się przekształcić w to, co powinna. W czas roztopów i odrodzenia pierwszych kwiatów. Czułam głód, a nie chcąc zabierać mięsa z zapasów przeznaczonych dla kompanów i naprawdę potrzebujących jednostek, zgłosiłam się do jedynego smoka, który przyszedł mi do łba – do syna. Czy zechce mi pomóc? Czy już zdążył zmienić rangę i stać się Łowcą? Sądziłam, że właśnie tak było.
Przystanęłam pod osłoną korony drzewa i wysłałam krótką mentalną wiadomość do Wyblakłego Kolca. Jakie miano przyjął? Kim się stał? Czy nadal był tym cichym samczykiem?
: 13 mar 2014, 15:48
autor: Gra
Wyśniony przybył do Dzikiej Puszczy, gdy tylko usłyszał magiczną wiadomość wysłaną przez Esencję. Nie spodziewał się, że mama będzie go o coś prosiła, ale w końcu był łowcą, dużo smoków zwracało się do niego z prośbą o mięso. Zjawił się w wyznaczonym miejscu, po czym podszedł do uzdrowicielki i skinął jej głową.
– Cześć mamo – powiedział cicho.
Usiadł na śniegu, a obok pojawiła się porcja mięsa dla głodnej smoczycy. Przywódca wpatrywał się w nią smutnym wzrokiem i nie odzywał się ani słowem. Wciąż bolało go to, że jego matka zdradziła ich stado, uciekła do Cienia, ale nie był za to na nią zły, nawet pomimo tego, że walczyła przeciw nim podczas wojny. Jeśli chciała zmienić stado i tam być szczęśliwa to nie mógł jej tego zabronić.
: 13 mar 2014, 17:31
autor: Esencja Przeszłości
Czas upływał, a ja nie widziałam syna. Może nie chciał się ze mną widzieć? Ale czy wtedy nie dałby mi jakoś o tym znać? Może nie... przecież ja odeszłam bez słowa. Westchnęłam cicho i wstałam, byłam gotowa odejść, gdy usłyszałam skrzypienie śniegu, świadczące o tym, że ktoś zbliża się w moją stronę. Dostrzegłam młodego samca, już nie pisklę, ale też nie zupełnie dorosłego, chociaż jego poważny, smutny wyraz pyska skutecznie go postarzal. Moje serce drgnęło boleśnie, ale już nic nie mogłam na to poradzić...
– Witaj, synu – przywitałam go w odpowiedzi swym cichym głosem, a następnie spojrzałam w stronę martwego zwierza, który się przede mną pojawił. Mój żołądek ścisnął się boleśnie, byłam wychudzona i osłabiona, zbyt wiele czasu minęło od mojego ostatniego posiłku. Dlatego też zębiskami schwyciłam kark zwierzęcia i przysunęłam ku sobie, opierając na nim przednie łapy, aby rozerwać twardą skórę podbrzusza. Posilałam się szybko, czując jak zastygła posoka osiada mi na pysku i łapach, ale tego nie dało się uniknąć, gdy wsadzało się pysk do brzucha zwierza. W końcu wyjadłam wszystko, co mogłam zjeść, zostały jedynie skóra i kości, które przesunęłam bardziej w głąb Puszczy, aby resztkami mogły zająć się drapieżniki, oczyściłam futro i łuski z posoki, a następnie wróciłam do syna. Utkwiłam w nim nieco zmartwione wejrzenie czarnych ślepi, kołysząc lekko długim, pasiastym ogonem.
– Czy coś się stało? – spytałam, przyglądając mu się z uwagą.
: 24 kwie 2014, 8:51
autor: Widząca Łuska
Blisko Prastarego Drzewa zjawiła się ślepia, złotołuska smoczyca. Kleryczka Cienia szła pewnym siebie krokiem, sprawdzając magiczną sondą teren tuż przed sobą – żeby się przypadkiem nie zabić, wpadając na drzewo. Wzięła się porządnie za swoje szkolenie, a że nie miała wiele opcji do wyboru... postanowiła nauczyć się podstaw magii ataku i obronnej od smoka Ognia. Nie znała Krzyku Honoru zbyt dobrze, ale nie mogła ciągle zajmować czasu zajętej Esencji Maddary. A więc przybyła. I czekała na nauczyciela.
: 24 kwie 2014, 12:53
autor: Krzyk Honoru
Jak zwykle spóźniony!
-No rusz się tato!– ponaglałem ojca, który leciał za mną i coś tam mamrotał pod nosem. -Trzeba było zostać w jaskini, skoro teraz narzekasz!– warczałem. Coś ostatnio ten mój staruszek jest nie w humorze i odbija się to na mnie. Wylądowałem przed obcą mi młodą samicą.
–Witaj, jestem Krzyk Honoru. Czy to ty jesteś Widząca Łuska?– zerknąłem badawczo na złotołuską. Jeśli to ona to na prawdę wybrała sobie ciekawe imię. Bo jeśli mnie wzrok nie myli to chyba ma coś z oczyma, albo po prostu mają tak jasny kolor....No nic, pewnie zaraz się dowiem.
-To od czego chcesz zacząć? – przeszedłem od razu do sedna po tej krótkiej prezentacji. Naburmuszony ojciec siadł gdzieś z dala od nas i nawet nie zerkał w naszą stronę....jak zwykle fochy w nosie.
: 25 kwie 2014, 6:29
autor: Widząca Łuska
//Jaki ojciec? Wtf?
Kłopot uśmiechnęła się serdecznie jedynie, choć trochę zdziwiło ją to, że dorosły Czarodziej Ognia przybył na naukę... z ojcem. Czy oni wszyscy tacy byli? Przyprowadzali swoich rodziców? Jakoś w to nie wierzyła. Wyobrażała sobie raczej ich jako wielkich, nieustraszonych wojowników. Nie uśmiechała jej się nauka z tym dziwnym towarzyszem. Ale żadnej z tych myśli po sobie nie zdradziła. Jak zwykle ze słodką, zadowoloną minką, wręcz zniewalającą.
– Tak, to ja – potwierdziła krótko. – Najlepiej od magii obronnej, jeśli możesz, Honorze.
: 25 kwie 2014, 8:10
autor: Krzyk Honoru
//Wytwór wyobraźni. Trzeba było poczytać moje kp :P
Westchnąłem ciężko kręcąc łbem. Obrona....tyle się z nią namęczyłem. Na chwilę oderwałem się od tego miejsca i przeniosłem do niedalekiej przeszłości, kiedy to Niegasnąca Iskra się mną zajmowała. Szkoda, że już jej nie ma. Była moją przyjaciółką w tym pełnym wrogości stadzie.
Ale wróćmy do rzeczy. Obrona. Dla Widzącej Łuski.
-Niech będzie. Więc na początek powiedz mi jak możesz się bronić za pomocą magii. Jakich osłon używać, z czego je budować. Wiesz coś na ten temat?
: 25 kwie 2014, 15:55
autor: Widząca Łuska
//Jeju, właśnie chciałam, ale spieszyłam się, 10 minut do autobusu do szkoły... Przepraszam.
Widząca uśmiechnęła się przepraszająco, choć dalej z konsternacją, słysząc westchnięcie Krzyku. Coś się stało, powiedziała coś nie tak? Może to była zła odpowiedź? Lecz samiec był jak widać dość spokojny i sympatyczny (mimo dziwnego zwyczaju chodzenia wszędzie z tatą). Na pytanie przekrzywiła łeb. O jej, znowu jej zadają pytania, na które... cóż. Ciężko odpowiadać, nie mając wcześniej styczności z tematem. W jej stadzie nie było czarodziei. Jedynie Złota Łuska coś ćwiczyła, ale trzymała się wtedy od niej z dala. Nie żywiła wielkiej sympatii do Kadmy.
– Budować za pewne trzeba je... z magii – powiedziała niepewnie. Brzmiało zbyt oczywiście. – Z maddary, znaczy się. Pewnie tworzy się osłony, które są silne i trwałe. Po prostu. Mocne.
Oczywiście, że nie uwzględniła w swojej wypowiedzi wielu faktów. Ale także wiele nie wiedziała.
: 25 kwie 2014, 19:29
autor: Krzyk Honoru
// Przecież nie masz za co przepraszać ;) Bez spiny...
Patrzyłem na samicę z lekkim uśmiechem na pysku. Ciekawa istotka, przynajmniej tak wydało mi się po pierwszym wrażeniu.
Słysząc jej odpowiedź zaśmiałem się cicho. Ale nie był to śmiech wredny, o nie, to był taki przyjacielski chichot.
-To, co powiedziałaś jest oczywiście prawdą, jednak trzeba to troszkę sprecyzować.– odparłem. Cóż, ja też nie lubię zaczynać od teorii, ale jak bez niej prowadzić dobrze trening praktyczny? Nie da się!
-No więc od początku. Mamy kilka rodzajów obrony magicznej. Tarcze, czyli zazwyczaj prostokątne, kwadratowe, czy okrągłe, jak tam wolisz, miejscowe twory. To są takie ścianki, które możesz stawiać przed sobą, za sobą, gdzie chcesz. Dalej mamy kopuły. To są takie półkule, które stawiasz nad sobą, by całkowicie cię chroniły. Jest także osłonka na łuskach, to taka druga skóra. Wyższy poziom wtajemniczenia, ale przydatny, gdy bronisz się bezpośrednio przy ciele. Możesz robić też bańki wokół np. samego łba. – mówiłem powoli, tak by ze spokojem mogła sobie wszystko układać. Wiem, że informacji jest dość sporo, ale są istotne i pominąć ich nie można.
-Tarcze robisz ze wszystkiego, co się da. To znaczy, możesz korzystać z ognia- wyśmienity do obrony przed lodowymi kolcami, czy innymi morskimi falami. Możesz korzystać z lodu, czy skały. Najtwardsza obrona chyba powstaje przez użycie właściwości diamentu. Przynajmniej tę najczęściej się stosuje. Jeśli chcesz i zajdzie taka potrzeba możesz korzystać z kwasów, trucizn i innych tego typu substancji. Wszystko zależy od rodzaju ataku. – oznajmiłem i znów na chwilę przerwałem. -Ufff trochę tego dużo.– zaśmiałem się. – Mam jeszcze kilka istotnych wskazówek. Przede wszystkim, to tak na przyszłość tworząc wszelkiego rodzaju kopuły, bańki wokół pyska, osłonki na całym ciele musisz pamiętać o właściwości, która powozili ci na oddychanie. Zawsze musisz dodać przepuszczalność obrony, bo inaczej sama siebie wykończysz. Dalej, jeśli atak jest podwójny, to znaczy składa się z dwóch żywiołów, czy nawet większej ilości. Swoją ochronę nakładaj warstwami. Pamiętaj,że musi cię bronić przed wszystkim. Dajmy na to, jeśli zaatakuję cię lodowym kolcem, a w środku będzie płynna magma, musisz bronić się i przed lodem i przed oparzeniami. Żeby jedna warstwa nie neutralizowała drugiej możesz dodać cienką warstwę ochronną z maddary, która temu zapobiegnie. – zamilkłem zastanawiając się co jeszcze.– Hmmm....Ah! Już wiem! Oczywiście każde tworzenie obrony wygląda tak jak przy magii precyzyjnej. Dokładne, szczegółowe wyobrażenie tego co ma powstać. W którym miejscu, jak grube, jak twarde, jak zimne, gorące, czy co tam jeszcze będziesz robić.... No i tyle z teorii. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytania.– zamilkłem dając jej czas na przetrawienie moich słów.
-To teraz ja będę cię atakował, a ty będziesz się bronić. Najpierw oczywiście proste ataki, mało skomplikowane, z jednego żywiołu. Zacznijmy od ognia...– zamilkłem i posłałem w kierunku samicy małą ognistą kulę. Czerwone i pomarańczowe płomienie tańczyły wesoło niszcząc idealny kontur kuli. Z mojego tworu biło gorąco. Kula leciała w kierunku klatki piersiowej samicy. Bardzo wolno, tak, by Łuska miała czas na przygotowanie swojej pierwszej obrony.
: 25 kwie 2014, 21:21
autor: Widząca Łuska
Słuchała w spokoju opowieści Krzyku Honoru, czując zarazem narastającą fascynację jak i zdezorientowanie. Informacji było dużo, choć na szczęście były dość logiczne i uporządkowane. A więc w skrócie... miała przy pomocy magii tworzyć osłony. Mogły mieć różne właściwości przypisane różnym żywiołom. Mogła również łączyć różne warstwy.
– Po co łączy się lód z magmą? Skąd mam wiedzieć, że ktoś ukrył magmę w takim kolcu? – dopytywała się w trakcie, nim Krzyk Honoru zdążył skończyć swoją opowieść. Skubała każdy kawałek wiedzy. Wszystko może się przydać... nie może być przecież bezbronna w przyszłości, nawet jako Uzdrowiciel.
Wysłuchała wykładu do końca i pokręciła głową na znak, że więcej pytań nie ma. Chwilę czasu zajęło jej zorientowanie się, że Krzyk najwyraźniej coś zrobił – nie była w stanie ujrzeć kuli ognia. Słyszała jedynie syk towarzyszący spaleniu, prawdopodobnie spalaniu maddary Honoru. Leciała stosunkowo powoli, a Czarodziej z pewnością nie zamierza jej zranić. Nie stresowała się więc zbytnio. Wszystko na spokojnie.
Skupiła się i sięgnęła po zapasy maddary, skryte w jej małym światku, który wizualizowała jako ogromne jezioro pełne magicznej mocy. Zadanie nie wyglądało na skomplikowane. Wyobraziła sobie kopulę, szczelnie otaczającą ją ze wszystkich stron. Miała przepuszczać powietrze, ale zarazem być (tylko od zewnętrznej strony) na tyle lodowata, aby z łatwością pokonać płomienie. Bez większego wahania tchnęła w swój twór maddarę.
: 25 kwie 2014, 23:13
autor: Krzyk Honoru
-Myślę, że to będziesz w stanie zauważyć. W końcu lód nie jest nieprzezroczysty. Choć nie wszystkie ataki są tak oczywiste. Czasem ciężko zauważyć, że zmieszane są dwie substancje. A łączymy je po to, by atak był skuteczniejszy i bardziej groźny. – odparłem spokojnie.
Patrzyłem jak młoda zabiera się za tworzenie osłonki. Wybrała kopułę. Cóż, niezbyt trafny wybór, ale o tym później. Ognista kula dotarła do samicy i zderzyła się z jej tarczą. Usłyszeli syk, kiedy lód zaczął topnieć pod wpływem gorących płomieni. Kula wypaliła w tarczy samicy dziurę, a jednocześnie sama malała. Dlatego też, gdy w końcu przebiła się przez osłonę Łuski była już na tyle zmniejszona, że nie mogła skrzywdzić samicy.
-Na przyszłość. Jeśli jesteś pewna gdzie uderzę nie używaj takiej bariery, szkoda energii, wystarczy zwykła, miejscowa tarcza. A poza tym, jeśli bronisz się w ten sposób, pamiętaj, że twoja tarcza musi być wystarczająco gruba. Bo tak, jak się stało teraz, może nie wytrzymać. – powiedziałem łagodnie.
-To teraz może lodowy kolec.– uprzedziłem ją o swoich zamiarach, po czym wyobraziłem sobie dług na około trzy szpony kolec, tempo zakończony, by nie zrobił jej krzywdy. Lód skrzył się w promieniach słońca, gdy pomału zbliżał się do prawego skrzydła samicy.
: 26 kwie 2014, 7:39
autor: Widząca Łuska
//Kłopot jest niewidoma, przypominam też xD
Skinęła niepewnie na odpowiedź na swoje pytanie. Choć czuła się dalej niepewna o to, w jaki sposób miałaby dowiedzieć się, że w środku lodu ukryta jest magma.
– Nawet jeśli jest przezroczysty, to za bardzo nie mam możliwości – powiedziała w przepraszającym tonie, łagodnie się uśmiechając. Po wykonaniu ataku skinęła łbem ponownie, ukazując, że rozumie o co chodzi.
Skupiła się ponownie, słysząc informację o zbliżającym się kolejnym ataku. Jak widać musiała sama jakoś dojść do tego, gdzie nadejdzie atak. Jeśli ciężko go usłyszeć... pozostaje użycie czegoś innego. Nagle odkryła, że jest w stanie, jak gdyby dodatkowym zmysłem, wyczuć kolec. Było to uczucie czegoś w rodzaju obcej maddary. Zmarszczyła czoło w zaskoczeniu. Zbliżał się do prawego skrzydła, o ile się nie myliła. Dobrze. Krzyk raczej jej nie skrzywdzi, a może właśnie udało jej się samej do czegoś dojść. Skupiła się, sięgnęła po własną moc twórczą i wyobraziła sobie, jak wokół jej skrzydła pojawia się bańka. Była na tyle gruba, aby żaden lodowy kolec nie mógł jej przebić. Zarazem od zewnętrznej strony bardzo ciepła. Mogła stopić lód, zarazem nie czyniąc krzywdy samej sobie oraz Widzącej. Tchnęła w dzieło magię, czekając na efekty.
: 26 kwie 2014, 10:49
autor: Krzyk Honoru
//Zauważyłam, dlatego mówić ci jak zamierzam atakować inaczej bym tego nie pisała :D Ale z tym lodem i magmom to faktycznie gafa....sorka:D
-No tak, przepraszam.– gdybym umiał, to zapewne spaliłbym teraz buraka ze wstydu. Ale wtopa! – Jak się przemieszczasz to używasz sondy, która ostrzega cię przed przeszkodami prawda? Tutaj możesz zrobić to samo, tylko twoja sonda powinna reagować na temperaturę. Nie wiem, czy będziesz w stanie zrobić to już teraz, ale w przyszłości może ci się uda. Bo nawet jeśli magma jest w lodzie, to utrzymuje swoją wysoką temperaturę, dzięki temu możesz to odróżnić. – podpowiedziałem, choć sam nie byłem pewien swoich słów.
Patrzyłem jak samica się broni.– Lepiej.– pochwaliłem widząc, jak mój kolec topnieje nie niszcząc tarczy Łuski.– No to teraz pnącze. – oznajmiłem ostrzegając ją przed moimi planami.
W stronę Widzącej zmierzał wątły, gumowaty twór o brązowo-zielonym zabarwieniu. Nie mógł raczej zrobić krzywdy, choć był na tyle giętki, by opleść się wokół przedniej łapy samicy i lekko ją ścisnąć, ale nie za bardzo. Widząca mogła poczuć lekkie łaskotanie ocierającego się o jej łapę pnącza, które pomału zawijało się jak wąż boa. Dzięki temu wiedziała co atakuję i mogła wyczuć czym jest mój atak.
: 27 kwie 2014, 10:53
autor: Widząca Łuska
Nie była pewna co do tej sondy... ale cóż może zrobić z tym, że ma ograniczone możliwości. Chyba tylko tworzyć jak najdoskonalsze tarcze mimo swojej ślepoty.
Nagle wyczuła lekkie łaskotanie wokół przedniej łapy. Pnącza? Och, świetnie, ktoś tu ją próbuje udusić. Najchętniej by je po prostu spaliła... było to o wiele prostsze, niż je odepchnąć. Przy tym straciłaby mniej maddary, niż Krzyk. Uśmiechnęła się pod nosem. Wyobraziła sobie swój nowy twór. Bańka wokół kończyny. Miała być bardzo gruba i mocna, nie do przebicia nawet przez o wiele silniejsze pnącza. W dodatku rozciągliwa i twarda, wytrzymała. Z zewnętrznej strony płonąca – w sposób nieszkodliwy dla stwórczyni, rzecz jasna. Ogień miał pochłonąć pnącza i kompletnie je zniszczyć. Banka, rozciągając się coraz bardziej i zmuszając pnącza do tego by pękły, w dodatku mogła je najzwyczajniej w świecie... spalić. Doprawdy, genialny plan. Nawet o wiele silniejsze pnącza nie miałyby szans. Tchnęła w dzieło maddarę.
: 27 kwie 2014, 12:17
autor: Krzyk Honoru
-Nieźle. – pochwaliłem, gdy mój twór zniknął w odmętach czerwieni i pomarańczu, by został z niego tylko proch.
-Teraz kamień. Dokładniej kamienny kolec- poinformowałem dla ułatwienia zadania. No i zabrałem się za tworzenie tego, co zapowiedziałem. Kolec miał średnicę trzech szponów, a więc nie był niesamowicie wielki. Jego czubek nie był zaostrzony, a zaokrąglony. Szara lita skałą z nierównymi kształtami powoli, choć może troszkę szybciej niż do tej pory przemieszczała się w kierunku Łuski. Celowałem w jej prawą przednią łapę.
: 01 maja 2014, 11:25
autor: Widząca Łuska
//wybacz, że tak późno, miałam lenia.
Postanowiła wypróbować sztuczkę z sondą, przy okazji bronienia się przed kamiennym kolcem. Skupiła się i sięgnęła po swoją maddarę, w sposób który miała już opanowany w małym pazurze. Wykreowała sondę, która miała być aktywna na obcą magię Krzyku Honoru. A więc kolec był wycelowany w przednią, prawą łapę. Najchętniej odruchowo by się odsunęła, ale jednak nauka magii to nauka magii.
Skupiła się ponownie. Wyobraziła sobie wokół prawej łapy niesamowicie twardą, twardszą od kamienia osłonę, bankę. Nie czyniła krzywdy, zatrzymując krążenie, choć była szczelna. Mocna. Jeśli dobrze pójdzie, to kolec przy dużej szybkości mógłby się o nią po prostu rozbić. Teraz wystarczyło tylko tchnąć w dzieło maddarę... przemieściła się w umyśle aż do miejsca, gdzie ją składowała. Następnie wykorzystała ją w swoim tworze.
: 01 maja 2014, 23:00
autor: Krzyk Honoru
-Świetnie. Ale teraz nie możesz używać już takiej obrony. Coś innego niż takie bańki, buciki, kołnierze. Jest tyle rodzajów obron, a ty się uczepiłaś tej jednej...– spróbowałem być surowy, ale mój głos był dalej łagodny i przyjazny. Oj, nawet tego nie potrafię!
-Dwie ogniste kule.– oznajmiłem.– Po obu twoich stronach- dodałem i wytworzyłem dwie małe, ale gorące czerwone kule. Płomienie syczały cicho przeszywając powietrze i mknąc z lewej i prawej strony samicy. Miały uderzyć w boki Łuski. Kule przemieszczały się już szybciej, ale jeszcze dałem jej jeszcze tyle czasu, by ze spokojem się obroniła.
: 11 maja 2014, 10:54
autor: Widząca Łuska
Na pysk wpłynął nieco pełen poczucia, można powiedzieć przepraszający, uśmiech. Racja. Uczepiła się robienia tych baniek. Z drugiej strony, jej leniwa strona podpowiadała cicho, że to wcale nic tak bardzo złego. W końcu jeśli okazywały się skuteczne, czemu nie?
Słyszała zbliżające się szybko syczące kule ognia. Nieprzyjemne było to wrażenie, że zaraz coś ci przysmoli łuski. Skupiła się i sięgnęła po swoją maddarę. Czas na wykorzystanie faktu, z którym żywiołem właściwie teraz ma do czynienia. Najlepszy w tym wypadku jest lód. Nie dość że twardy, to jeszcze jest w stanie zgasić płomienie. Nie pozostało nic więcej, jak wziąć się do pracy. Zanurzyła się w swojej wyobraźni, aby stworzyć w niej po obu swoich stronach okrągłe tarcze stworzone z lodu. W razie gdyby nie zdołał on w pełni powstrzymać ognia, zawsze zostawała warstwa solidnego kamienia po wewnętrznej stronie. Tchnęła w dzieło magię.
: 11 maja 2014, 12:51
autor: Krzyk Honoru
//Ostatni post, tylko proszę niech będzie długi i dokładny.
Patrzyłem na kule wbijające się w lodową tarczę. Dosłyszałem syk, gdy ogień zaczął wtapiać się lód. Mimo że zgasł wypalił dziury na wylot.
-Musisz uważać, gdyby atak był mocniejszy ten lód by nie wystarczył.– ostrzegłem.– Albo rób grubszą warstwę albo utwardzaj, ewentualnie dodaj coś z wewnętrznej strony. – zaproponowałem.
-Ostatni atak. Najtrudniejszy. Dwa żywioły. Zewnątrz lód wewnątrz trucizna. – ostrzegłem. Stworzyłem lodowy kolec. zaostrzony co prawda tępo, ale jednak mógłby przebić się przez łuski samicy. Jego celem było dotrzeć do prawego skrzydła Łuski, a gdy go dotknie otworzyć się i wylać truciznę. Była niegroźna, miała powodować jedynie chwilowy paraliż ciała.
-Prawe skrzydło. -dorzuciłem przypomniawszy sobie o tym szczególe.
: 22 maja 2014, 17:35
autor: Widząca Łuska
//dodałam z wewnętrznej strony kamień ;3 Tak jakby co. Chyba nie zauważyłeś.
Prawe skrzydło. Skinęła głową, przyswajając informację i uśmiechnęła się przy tym trochę mdło, świadoma że bez problemu by zlokalizowała pocisk i nie była jej potrzebna. Z przyzwyczajenia wypuściła swoją ulubioną sondę, aby skanowała ruch pocisku i go śledziła, wysyłając informację o położeniu względem jej ciała. Następnie skupiła się na celu, czyli właściwej obronie. Skupiła się najlepiej jak potrafiła, aby dotrzeć do źródła maddary. Teraz wystarczyło tylko dobrze ją zastosować. Mruknęła pod nosem z irytacją. Lód i trucizna. Dziwniejszej mieszanki nie dało się zastosować? W gruncie rzeczy, na każdą z nich dało się po prostu obronić skałą. Ale za pewne nie tego oczekiwał od niej Krzyk Honoru. Westchnęła pod nosem. No, do dzieła. Dla nauki. Więc niech lód zostanie roztopiony przez płomienie, a jeśli trucizna da radę jakimś cudem przemknąć przez pożogę, rozprawi się z nim substancja neutralizująca. Potrafiła sobie mniej więcej ją wyobrazić, zwłaszcza że o sztuce Uzdrowicielstwa już trochę wiedziała. Te dwa elementy umieściła w postaci banki na swoim prawym skrzydle. Tchnęła w dzieło maddarę.