Strona 2 z 33

: 10 lut 2014, 22:36
autor: Esencja Przeszłości

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Obserwowałam tego samca, który z jednej strony był dla mnie jedną wielką niewiadomą, zagadką, a z drugiej otwartą księgą. Jak jedna istota może mieć tyle oblicz? Może, dobrze to wiedziałam Chłonęłam jego widok, szczytując historię jego ciała. Chociaż wiek temu przeczył, musiała być długa, bolesna... Uniosłam lekko pysk, czując, jak jego skrzydła nakrywają nas, zapewniając dziwną mieszankę chłodu i wilgoci napływającą od spodu i pulsującego ciepła, napierającego od boków i góry...
Widziałam żądzę w jego migotliwych, jasnych ślepiach. Nie przywykłam do takich spojrzeń, dawno już o nich zapomniałam.
Kiedy samiec rozejrzał się i ponownie na mnie spojrzał, wymawiając swym chrapliwym głosem słowa, uśmiechnęłam się samymi kącikami gadzich warg, przesuwając lekko ogon, muskając jego zadnią prawą łapę.
Nie trudno domyślić się ów prawdy, każdy twój ruch, gest i spojrzenie utwierdza mnie w tym fakcie – mruknęłam cichym głosem, unosząc łapę, muskając lekko zgrubiałe łuski na jego boku. Blizny, masa znaczeń i pamiątek jego życia. Miałam podobne na prawym boku, grube bruzdy, nakładające się na siebie. Z zamyśleniem zamruczałam pod nosem czując, jak bawi się mym futrem. Dotyk... ten też był mi obcy, rzadki, niczym promienie Złotej Twarzy, gdy wisiała nad nami ciemność.
Przesunęłam skrzydło, kiedy samiec zerwał się gwałtownie, unosząc się, by paść u mego boku. Poczułam, jak jego skrzydło nakrywa mnie. Moje uszy poruszyły się, gdy przemówił. Patrzyłam w jego ślepia, wiedząc, że ma rację. Powinniśmy się rozstać. Gra z nim nazbyt mnie wciągała i wiedziałam, że jeżeli pokazałby mi, jakim samcem jest faktycznie...
Wyciągnęłam swobodnie jedną łapę i przesunęłam z zamyśleniem jakimś szponiastymi palcami po jego żuchwie, oddychając spokojnie. Mój ogon żył własnym życiem, od czasu do czasu dotykając jego własnego w swym dziwnym tańcu.
A cóż to za głód cię dręczy? Może zaspokoi nas oboje... – spytałam swym szepczącym głosem, unosząc spojrzenie czarnych ślepi, mierząc się z jego własnymi bez skrępowania. Był zupełnie innym smokiem, innym samcem, niż ci, których miałam wątpliwą przyjemność poznać na tych ziemiach.

: 11 lut 2014, 10:36
autor: Instynkt Zabójcy
Dwójka wciąż leżąca na śniegu, zdawała się nie przejmować czasem jaki upływał. Sekundy z czasem zmieniały się w minuty, by chwile potem móc zwać się godzinami. Czasem godzina wydawała się być tylko sekundą, bądź odwrotnie; to sekunda z zadziwiającym skutkiem upodabniała się do godziny. Chyba oboje nie wiedzieli ile czasu już minęło, w każdym razie.. Jeszcze nie zaczęło świtać.
Ślepia ów opancerzonego atramentową łuską samca rozświetlały mrok jaskrawością koloru swej tęczówki, w której centrum spoczywała mała, jakby trójkątna nieporuszona źrenica. Utkwiona w jednym punkcie, którym był fragment pyska leżącej tuż obok samicy. Już nie ślepia, nie wargi. Jego spojrzenie spoczęło gdzieś między kosmyki futra, kości policzkowe, nozdrza. Źrenica Instynktu trwała tak przez ten czas by znów powrócić i wpatrywać się w Jej ślepia, z tą trudną do odgadnięcia iskrą.
Zaśmiał się cicho, pod nosem na słowa o swojej profesji, co brzmiało bardziej jak prychnięcie, a głos jego chichotu rozpostarł się echem po usłanej śniegiem polanie. Czyżby nadszedł czas na coraz to bardziej tonącą w perwersji grę? Jego ciało zareagowało przyjemnym dreszczem gdy ich łuski stykały się w dziwnym tańcu. Końcówka ogona Cienistego delikatnym acz gwałtownym gestem owinęła puchatą końcówkę leżącej tuż obok towarzyszki.
Przypatrywał się Jej, a szaleństwo ukryte gdzieś w kącikach spojrzenia, warg i gestu zaczęło wyciekać i pożerać Jego spojrzenie. Spojrzenie szaleńca, które było tak samo przyciągające, pełne namiętności, a zarazem odstraszające. Czyżby to było ich własne Edenowe drzewo poznania dobra i zła?
Wyszczerzył kły na dźwięk przepełnionego szeptem głosu, który docierał do bystrych uszu. Zaciągał się zapachem futrzastej, nie zdejmując krzywego, wykrzywiającego jedynie połowę pyska uśmiechu.
-Głód poznania..
Głos Zabójcy również przybrał coś z szeptu, jednak był nieco donośniejszy niż ten, któremu wtórował. Mówił cicho, znów chaotycznie ale dostojnie. Głód poznania, poznania czego? Słowa skrywały tajemnice, tak odległą i tak bliską poznania.

: 11 lut 2014, 11:17
autor: Esencja Przeszłości
Nie potrafiłam i chyba nie chciałam w tej chwili myśleć o czymkolwiek innym, niż tym niecodziennym spotkaniu. Z każdym kolejnym poznanym Cienistym czułam, że odżywam, być może dlatego, że byli tacy, jaka ja zawsze chciałam być, ale w tutejszych warunkach, a także przymusie, żyłam... jak zupełnie ktoś inny.
Odetchnęłam głęboko, chłonąc jego woń, zapoznając się z nią i z nim. Była późno noc, nawet Blada Twarz przesunęła się znacznie po atramentowym firmamencie nieba. Ale wyraźnie ani mi, ani jemu wcale to nie przeszkadzało. Ostatnimi czasy nie wracałam wcale do obozu, spędzałam wolne chwile w Dzikiej Puszczy, czy w Szklistym zagajniku, czasem zapuszczając się ku granicom.
Uniosłam odrobinkę pysk, patrząc na samca, który właśnie począł się śmiać, a może było to prychnięcie. Nie byłam do końca pewna, jednak zupełnie się tym nie przejmowałam. Kiedy poczułam splot ogona Cienistego, moje serce na jedną chwilę zamarło, a w następnej zabiło zbyt szybko, sprawiając mi ból. Wspomnienia, tyle ich było. Wygięłam długą szyję i spojrzałam na nasze splecione ogony, bo nie pozostałam mu dłużna. Sam ogon był błękitny, niczym zamarznięta woda, jednak miejsce puchatej końcówki zastąpiła...Powietrze zamigotało lekko i moim oczom ukazała się wąska groto płetwa zachwycającą soczystym szafirem i ametystem, mieniący się srebrzyście, niczym obsypany gwiezdnym pyłem. Tak długo tworzyłam iluzje na nim, że zapomniałam, jak wygląda rzeczywiście. Mlasnęłam językiem i wróciłam spojrzeniem do samca.
Nie wszystko jest tym, czym się wydaje – szepnęłam z dziwnym blaskiem w czarnych ślepiach, jednocześnie chłonąc szaleństwo spływające z jego ciała, wyrażane w każdym geście, spojrzeniu, czy uśmiechu.
Odetchnęłam raz jeszcze głęboko... Woń chłodu, wiatru i on, coś nieuchwytnego. Nie potrafiłam zweryfikować tej woni nazbyt precyzyjnie.
Poznania... Czego chcesz poznać, zasmakować? – spytałam, patrząc w jego migotliwie ślepia. Ekscytacja, ciekawość, niepewność, gorycz, żądze... Znałam te uczucia i smakowałam je ponownie.

: 11 lut 2014, 11:50
autor: Instynkt Zabójcy
Coraz większą trudność sprawiało samcowi utrzymanie przyzwoitości gestu i słowa, a zarazem powściągnięcie języka i nie tylko. W porównaniu do niej był młody, ale aż nadto doświadczony. Z jej spojrzenia też biły księżyce cierpień i innych doświadczeń, w czym tak tonął Cienisty łowca, a o tajemniczym spojrzeniu. Zasmakował już wielu rzeczy, wielu gestów, ale Nędza nie potrafiła mu zasmakować namiętności, której nawet nie znał i czy charakter tego samca pasował, był godzien poznania takiego gestu?
Odnajdywał blask namiętności, jej dotyk w każdej zwierzynie, którą zabijał. Zabicie smoka nie cieszyło jego umysłu tak bardzo jak zabicie zwierzyny. Bo ona była Dzika, Instynktowna, Prawdziwa i Niezachwiana. Ją najtrudniej było odczytać, jej gest. Mogła zniknąć jak najprędzej, a smok? Zabicie smoka nigdy nie sprawiało mu tyle samo przyjemności. Dla niego było jedynie przygotowaniem do zabicia innego drapieżnika.
A teraz spędzając kolejną chwilę u jej boku tonął w czymś, czego nie rozumiał do końca. A co było jednym z najpospolitszych, najprymitywniejszych potrzeb i gestów. Właśnie to przeciąganie spojrzenia, szept, Jego owinięty ogon na jej końcówce, która wcześniej miękka teraz zdawała się być twarda. Spojrzał zdezorientowany w to miejsce, śledząc również jej spojrzenie.
-Coś jeszcze ukrywasz, zakrywasz płaszczem maddary?
Zapytał, znów celując lazurowymi ognikami prosto w jej ślepia. Wciąż zakręcał sobie kosmyk futra na pazurze, nie móc się oderwać od tego gestu, a sam poczuł jak jego ogon ciaśniej zawija się na tym należącym do niebieskofutrej. Smakował każdy gest samą końcówką języka, a jego oddech z każdą chwilą delikatnie przyśpieszał chcąc dorównać tempem stukotowi wypełniającemu pierś samca. Oblizał kły, zlizując kolejny raz stróżkę wody spływającą mu po policzku.
-Tej chwili, tonąc bardziej. A Ty, a raczej co zaspokoi Twój głód?
Mówił spokojnie, chrapliwie, w dziwaczny sposób wyginając wargi. Zmrużył ślepia, śledząc mimikę jej pyska, czekając na Jej gest i kolejne słowo. Znów pojawiła się myśl: Czy ów Prastare Drzewo nie jest ich prywatnym Edenowym drzewem poznania Dobra i Zła? Czekał tylko na to, którą stronę wybiorą. Grzechu czy cnoty, dobra czy zła, ciemności czy światła?

: 11 lut 2014, 12:06
autor: Esencja Przeszłości
Nie pospieszałam samca, ale także sama nie robiłam nic, aby gwałtowniej pchnąć w kierunku, który mnie interesował. Z każdym jego gestem, słowem, a także oddechem czułam, że nie znał tego, co ja poznałam dawno temu, a co... później nie było dla mnie osiągalne przez długi czas. Właśnie ta część jego niewinności sprawiała, że nie pozwalałam sobie na wzięcie tego, co nie powinno być wzięte przeze mnie.
Dostrzegłam jego zamyślenie, ale także napinające się mięśnie, gdy starał się z czymś walczyć. Przesunęłam lekko pysk, dotykając jego nosa własnym nosem, a w moich ślepiach odmalował się błękitny blask, gdy błękitne źrenice wypełniły czarną tęczówkę i białko ślepi. Zaśmiałam się bezdźwięcznie, jak zwykle... obawiając się swego własnego głosu. Nie mogłam nim wpływać na jego decyzje.
Nawet jeżeli, niech zostanie to mą słodką tajemnicą – odszepnęłam w odpowiedzi, rozbawiona.
Nie, nie skrywałam niczego więcej, ale... samiec nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Tak długo skrywałam własne ja, że nawet w tej chwili czułam się jak oszust, jakbym robiła coś nie właściwego. Ale czy podążanie zgodnie z tym, czego pragnęłam i tym, kim byłam mogło być złe? Czy nie gorsze było życie w kłamstwie, w iluzji i w potrzasku własnych żądz, pragnień, po które nigdy nie mogłam sięgnąć?
Czując, jak jego ogon owija się ciaśniej dookoła mojego, uczyniłam podobnie, wiedząc, że ta chwila przeminie, niczym sen, ale zostanie chociaż jego posmak. Dlaczego nie? Przez całe życie się ograniczałam i byłam wierna dwóm samcom, wpierw swemu partnerowi, a gdy zmarł, samcowi, który nigdy nie docenił tego, co mu ofiaruję. Teraz byłam wolna, wolna zarówno fizycznie, jak i mentalnie, pomimo cierpienia, które pulsowało na krawędzi świadomości.
Pytanie, pytanie, które pierwszy raz skierowane było wgłąb mych potrzeb. Uśmiechnęłam się delikatnie, niemal wręcz czule, patrząc w jego ślepia. Przesunęłam szponiastymi palcami po jego poliku, sunąc ku wilgotnemu bokowi szyi, do której przykleiła się jasna grzywa.
Ty – było to krótkie, ciche słowo wypowiedziane miękkim szeptem, zabarwionym... głębokim pomrukiem, który rozbrzmiał w mej piersi. Nie spuściłam jednak wzorku zawstydzona, nie byłam młódką, wiedziałam, czego chcę, wiedziałam też, że nie ma nic zdrożnego w namiętności.

: 11 lut 2014, 12:30
autor: Instynkt Zabójcy
On nie miał zahamowań, brał co mu się należało jeśli miał ku temu okazję i tym razem również i przyzwolenie. Nie sprawiałoby mu najmniejszej przyjemności wykorzystanie tej smoczycy, najmniejszej. Robił to już wcześniej, chcąc dać upust rosnącej frustracji i niezadowoleniu, żądzy, nad którą jeszcze wtedy nie potrafił zapanować. Obserwował Ją spod przymrużonych powiek, kiwając jedynie z wolna łbem na odpowiedź, na pierwsze jego pytanie. Znów przebiegł go dreszcz tym razem gwałtowniejszy, gwałtowniejszy nawet od jego samego. Wypełniając ciało tym łaskoczącym trzewia uczuciem, którego zaznawał gdy zabijał. Widział zmieszanie na pysku swojej towarzyszki, na które nie zareagował. Sama powinna sobie z tym radzić i zapewne sobie radziła.
Zabójca omiótł spojrzeniem całą okolicę, wypatrując ruchu. Jako łowca zawsze gdzieś na granicy umysłu miał dziwny niepokój, poczucie zagrożenia. Zlustrował wszystko to, co ich otaczało i uświadomiwszy sobie, że nie ma tu nikogo prócz nich, że cały wzrok gwiazd jest wlepiony tylko w tę dwójkę było myślą, która pieściła jego ego. Była jak najbardziej perwersyjną myślą. Gdy poczuł dotyk jej szponów na swoim policzku cofnął się gwałtownie, chwytając gestem dalekim od delikatności jej łapę. Po chwili jednak zwolnił uścisk, a słysząc wypływające z jej warg słowo, wypełniające teraz powietrze między nimi i wykrzywiające je dziwną wibracją zmrużył ślepia i znów tym razem jeszcze mocniej zacisnął nań swój ogon.
Nie było tutaj już miejsc na słowa, a on dostał przyzwolenie. Dla niego był to gest daleki od grzechu.
Futrzasta smoczyca mogła poczuć dotkliwe ukłucie w okolicy barku, Atramentowy podciągał się na skrzydle i nie zdając sobie sprawy ugodził Ją przy tym ostrą wypustką skrzydła w bark. Nie wszedł na nią, wciąż leżąc na boku, z ogonami splątanymi w godnym grzechu geście, ze wzrokiem wlepionym w jej ślepia wędrował pazurami po jej ciele. Nachylił się wyciągając szyję by zlizać cieknącą po piersi ciecz, nie przerywając pełnej drapieżności pieszczoty. Wędrował po linii boku, przez pierś, sięgając podbrzusza i wciąż ostatkiem sił pilnując swej powściągliwości. Czekał na Jej gest, z łbem opartym przy jej szyi, co jakiś czas delikatnie pogryzając, smakując ciało, tonąc w chwili.

: 11 lut 2014, 12:50
autor: Esencja Przeszłości
Nigdy nie brałam tego czego chciałam i czego pragnęłam. Zawsze czekałam, cierpliwa i naiwna. Te czasy jednak przemijały i dobrze o tym wiedziałam, dzięki czemu czułam ów niecodzienny dreszcz, o którego istnieniu zapomniałam. Gdyby się nad tym zastanowić zapomniałam o wielu, wielu doznaniach. Zamierzałam to zmienić.
Dostrzegłam, jak samiec kiwa łbem, a zaraz przez jego ciało przepływa dreszcz, na co uśmiechnęłam się drapieżnie, samymi kącikami gadzich warg. Sam czułam to przyjemne drżenie niepewnego, pożądania i oczekiwania.
Moje uszy uniosły się, kiedy samiec począł rozglądać się czujnie dookoła. Ja nie musiałam tego robić, poczułabym, gdyby ktoś się zbliżał.
Lodowaty wiatr zmierzwił futro na moim karku, owiewają łuskowaty bok. Było to dziwne doznanie, pomieszanie zmysłów i odczuć, które potęgowało jedynie to, co już niby odczuwałam.
Spojrzałam na niego ze spokojem, gdy odsunął się gwałtownie, chwytając mą lapę niezbyt delikatnie w okowy swych szponów. Nie odezwałam się jednak więcej, nie czułam takiej potrzeby.
Spomiędzy mych warg wydobył się cichy, gardłowy pomruk, gdy kostna wypustka jego skrzydła wpiła się w mój bark. Ta chwila bólu jednak minęła równie szybko, jak się pojawiła, gdy gorący język samca zetknął się z moim ciałem. Zadrżałam od nagłego uderzenia dwóch biegunów odczuwania temperatury, ale także... mruknęłam cicho, zacisnąwszy ogon na jego ogonie,a sama wygięłam lekko długą, pasiastą szyję i swym językiem przesunęłam po jego poliku, ku szyi. Przesunęłam się odrobinę tak, aby zmienić nieco pozycję, by nie leżeć na boku, a nieco bardziej na brzuchu. Nie myślałam o niczym innym, jak o tym, co było tu i teraz.

: 11 lut 2014, 13:16
autor: Instynkt Zabójcy
Dał jej nieco przestrzeni decyzyjnej, nie narzucał się. Jego ruchy były pewne ale nie nachalne. Utonęli razem w tej chwili, przed którą tak bardzo smoczyca od początku się broniła. Ale czy to było to, co założyli sobie na początku i ku zrealizowaniu dążyli? Tego nie wiedział nikt, nie znali swoich imion, wciąż i to był najintymniejszy aspekt tej relacji. Nieznajomi, których każdy gest pchał ku tańcu namiętności, przysłoniętym płaszczem tej nocy.
Mawgan sam wydał z siebie cichy, przypominający warkot pomruk przyjemności poczuwszy lepki, ciepły język na swoich łuskach. Ujął łeb smoczycy i zatapiając pazury w jej futrze przyciągnął jej trójkątny pysk jeszcze bliżej, tym samym uświadamiając jej by nie przerywała pieszczoty. Zdjął drugą łapę, tą wędrującą po jej ciele, niebezpiecznie wędrującą w kierunku pachwin gdy niebieskofutra smoczyca, o pasiastej szyi zaczęła przewracać się na brzuch. Co było dla Instynktu jawnym zaproszeniem. Wygiął wargi w triumfalnym i pełnym zadowolenia uśmiechu sam póki co nie wykonując żadnego gestu. Wciąż obejmował ją jednym ze skrzydeł, przyciągał jej pysk ku swojej szyi.
Wydał z siebie dłuższy niż wcześniej pomruk, ściskając wcześniej złapane futro i odsuwając pysk Wodnej smoczycy od siebie.
-Zaspokójmy swój głód, wreszcie..
Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, wręcz wyszeptując te kilka słów niczym największa groźbę tego świata, która ich oboje wypełniała gwałtownymi dreszczami przyjemności. Trącił Ją pyskiem w okolicach żuchwy, znów smakując językiem fragmenty jej ciała. Spiął mięśnie, gotowy na to by wejść z nią w ów szaleńczy taniec namiętności. Zaparł się jedną łapą na jej barku, nie czekając tym razem na kolejne, jednoznaczne zaproszenie. Po chwili znalazł się na niej, mrucząc i powarkując jej coś do ucha, w językach, o których nikt już nie pamiętał. Ale mogła usłyszeć w tym kilka zrozumiałych słów, które tonęły w powietrzu tuż przy jej uchu, zagłuszane przez mlask jego warg i wędrujący wciąż po jej ciele język samca. Splątał jeszcze ciaśniej wokół jej ogona swój ogon, a z tych wszystkich słów wypowiedzianych we wszystkich językach świata dało się zrozumieć jedno "Nie uciekniesz.." ale przed czym? Tego mogła się tylko domyślać.
Wraz z tym jak echo tych słów ucichło, zniknęło w oddali, Atramentowy wygiął delikatnie ich ogony i począł tonąć w tym tańcu, pchając do kolejnego ruchu dwa ciała. Warczał i posapywał jej do ucha, które z lubością przygryzał. Zaparł się łapami na łopatkach samicy i czekał aż sama pozwoli mu się prowadzić i razem odnajdą wspólne tempo tej chwili. Tonął w spazmach przyjemności, które potęgował zapach Wodnej, który wypełniał mu nozdrza i sprawiał, że dźwięki wypełniające Trakt stawały się tylko donośniejsze.

: 11 lut 2014, 13:52
autor: Esencja Przeszłości
Mruknęłam gardłowo czując, jak jego szpony wpijają się w moją skórę, gdy przybliżył mój łeb do siebie. Przesunęłam językiem po jego gardle, ku żuchwie, zębami drażniąc twardą, atramentową łuskę. Mój gorący oddech mieszał się z lodowatym tchnieniem wiatru i osiadał wilgocią na jego łuskach, tak, jak i mój zapach, gdy otarłam się o niego, przesuwając swym barkiem po jego piersi. Po moim grzbiecie przepłynął gorący dreszcz, gdy jego łąpa sunęła po moim ciele, ku pachwinom. Ponownie musnęłam jego szyję, trąc o nią swym polikiem, a po chwili smakując jego ciała językiem i zębami.
Kiedy odsunął mnie od siebie, spojrzałam na niego płonącymi błękitnym spojrzeniem ślepiami, odpowiadając mu gardłowym, niskim warkotem, by w tym samym momencie, gdy jego pysk musnął moją żuchwę, uczyniłam podobnie.
Moje serce biło szybko, mocno, rozprzestrzeniając ów mrowiący każdy fragment mojego ciała ogień dalej i dalej, przez co każdy jego dotyk, każde muśnięcie zębów i języka było niezwykle wyraziste.
Poczułam ciężar jego ciała opierający się na mym barku, by zaraz przenieść się na mnie, nakrywając mnie swym gorącym ciałem.
Nie uciekniesz... Uśmiechnęłam się drapieżnie, ponieważ te słowa pasowały zarówno do mnie, jak i do niego. Oboje prowadziliśmy ten szaleńczy taniec, który pchnął nas ku tej chwili mogącej dać nam to, czego pragnęliśmy, zapomnienie i zaspokojenie, namiętność i żądzę, dzikość, ale i surową czułość.
Kiedy odsunął nasze ogony, uniosłam się odrobinę na zadnich łapach, przesuwając ramiona skrzydeł, które jedynie zawadzały. Otarłam się o jego ciało, wolno, z jakąś wręcz... zaborczością? Ciężko było to określić, było prawdą, którą można rozumieć samą przez siebie.

: 11 lut 2014, 14:13
autor: Instynkt Zabójcy
Jego ciężki, zachrypiały oddech drażnił jej słuch gdy Mawgan sapał tuż przy niej. Wyprostował jedną z łap, zawijając Ją wokół jej szyi, pazurami przytrzymując za żuchwę, przybliżając tym samym jej pysk jak najbliżej swojego. Chciał słyszeć każde przyśpieszenie jej oddechu, każdy urwany oddech nie mogący się przebić przez spazmy podniecenia.
Poczuł jak jej ciało napiera na niego, co wywołało u Atramentowego prawdziwą żądzę, przygryzł jej kark, wciąż oplatając jedną z łap wokół jej szyi, a drugą się opierając, stawiając ją na śniegu. Wszedł w niebieskofutrą, sprawiając tym samym, że byli teraz jednym organizmem, jednym ciałem, które spowite mrokiem upajało się gorącem ciał, przyjemnością i namiętnością wypływającą wraz z każdym oddechem z krtani.
Mruczał i powarkiwał Jej prosto do ucha, a z każdym kolejnym naparciem jej ciała na jego biodra poruszał się nieco szybciej, a jego oddech stawał się szybszy.
Odsunął od Niej swój łeb i wyznaczył linię językiem od złączenia łopatek aż do ostatniego kręgu przed czaszką, gdzie zatopił swe kły w gwałtownym ale niebolesnym geście i znów, manewrując szponami przybliżał do siebie jej łeb.
Cała polana jakby spowiła się parą unoszącą się znad ich rozgrzanych ciał, wypełniła się echem odgłosów przyjemności, a gwiazdy, które spoglądały na ów parę nieznajomych jakby odwróciły wzrok nie chcąc patrzeć na grzechy potomnych.

: 11 lut 2014, 14:45
autor: Esencja Przeszłości
Moje uszy przylgnęły nieco do czaszki, gdy słyszałam jego chrapliwy oddech tuż przy nich, mój własny również nie był wydźwiękiem spokoju i opanowania, które do teraz mnie cechowało. Moja pierś zawibrowała, kiedy łapa samca objęła moją szyję i wygięła kark, aby mój łeb zetknął się z jego głową. Poczułam jego zębiska na swym karku, na co zareagowałam dzikim charkotem, nie przywykłam do podobnego traktowania, a zaraz potem mój oddech zgubił drogę. Westchnęłam głęboko, rozkoszując się wszystkimi doznaniami, kontrastem i słodko gorzkim posmakiem bólu i rozkoszy...

***

Czas mijał, ale nie byłam tego świadoma. Oddałam się chwili, nie myśląc o niczym innym, jak o naszych splecionych ciałach. Wiedziałam jednak, że przychodzi pora przebudzenia, dlatego też byłam gotowa, gdy przyszło nam rozluźnić ten szaleńczy uścisk. Wypuściłam wolno powietrze przez nozdrza i kładąc się na boku, przeciągnęłam się z cichutkim pomrukiem. Byłam odrobinę obolała, zwłaszcza w okolicach karku, ale nie było to na tyle nieprzyjemne, aby zaprzątało me myśli. Uniosłam lekko łeb i przeciągnęłam językiem od jego szyi, po żuchwę, a w tym ruchu mógł wyczuć zarówno ciche wibrato uśmiechu, jak zadowolenia. Zaraz potem złożyłam łeb na przednich łapach, patrząc na niego czarnymi ślepiami, w których nadal tliło się pożądanie i zadowolenie.

: 11 lut 2014, 15:15
autor: Instynkt Zabójcy
Czując mieszaninę i zmęczenia i zadowolenia, opadł ciężko na biały puch tuż obok. A ponowne uczucie jak lepki język wędruje po łuskach poczuł ukłucie podniecenia. Leżał tuż obok, spoglądając na Nią spod przymrużonych powiek, z niejednoznacznym wyrazem pyska. Jakby uśmiechając się pod nosem. Leżał na boku, ze skrzydłami luźno spoczywającymi na barkach, a jego pazur znów powędrował ku futrze towarzyszki, po której ciele wodził w delikatnej pieszczocie.
Oddech wciąż miał przyśpieszony, a obraz przedzierający się przez źrenice zamglony, w każdym tchnieniu czuć było jeszcze ślady manifestującego przyjemność pomruku. Spoglądał na nią z zadowoleniem, a wraz z dostrzeżeniem pożądania w jej ślepiach oblizał z lubością kły. Milczeli, a zza połaci lasu poczęło wyrastać słońce, obnażając ich sylwetki wcześniej szczelnie zakryte mrokiem i tajemnicą nocy. Co teraz pozostało tej dwójce nieznajomych wciąż splecionych w uścisku kochanków?

: 11 lut 2014, 23:17
autor: Esencja Przeszłości
Mój oddech zaczynał się normować, chociaż serce nadal biło szaleńczo, jakby chciało wyrwać się z mej piersi. Kiedy samiec legł tuż koło mnie, uśmiechnęłam się samymi kącikami gadzich warg. On również się uśmiechał, a każdy fragment jego ciała, tak jak i każda cząsteczka mojego, wykazywały zadowolenie. Nie żałowałam tego, co się stało, nie miałam powodów do narzekania. Ba, wręcz przeciwnie, było mi piekielnie przyjemnie. Może to dlatego, że nie znałam podobnych... poczynań.
Poczułam, jak jego szpon ponownie zanurza się w futrze na mojej piersi i przekrzywiłam rogaty łeb, lustrując go czarnymi ślepiami. Ten jego lubieżny uśmiech zarówno mnie bawił, jak i pobudzał. Poczułam pierwsze ciepłe promienie Złotej Twarzy przedzierające się przez nagie korony drzew, rozszczepiające się na dziesiątki snopów, opromieniających nasze łuski, które migotały od wilgoci. Poczułam trącenie w swym umyśle, impuls przyzwający nad Wodospad. Westchnęłam ciężko, nawet z irytacją, przesuwając ogonem po śniegu. Skupiłam ponownie ślepia na samcu.
Obowiązki... – mruknęłam cicho, wstając zgrabnie, pomimo zmęczenia, ze śniegu i otrząsnęłam się z niego. Uśmiechnęłam się lekko i mrugnęłam do samca, nachylając delikatnie ku niemu pysk, by przesunąć językiem po jego poliku.
Zapewne jeszcze się kiedyś spotkamy, woda różnymi ścieżkami pływa i nie rzadko styka się z cieniem – zamruczałam jeszcze na pożegnanie, a następnie ruszyłam ku granicom Wody. Zebranie. Czego mogło dotyczyć? I dlaczego w takim momencie?

: 12 lut 2014, 11:12
autor: Instynkt Zabójcy
Słońce coraz obficiej wylewało swe promienie na upstrzoną śniegiem polanę, która pod ich wpływem mieniła się wachlarzem odcieni żółci, rażąc smocze ślepia. Te należące do Atramentowego smoka, którego łuski oświetlone blaskiem wschodzącego słońca dodawały mu groteski wpatrywały się w Niebieskofutre stworzenie leżące nieopodal z dziwnym wyrazem pyska. W jego ślepiach pojawiła się iskra, która mogła świadczyć o tym, że nadal jest głodny.
Wraz z momentem usprawiedliwiania się przez swą towarzyszkę, Instynkt sam wstał, otrzepał się ze śniegu, który osiadł na łuskach i skinął Jej łbem z aprobatą.
-Tylko żeby ta woda nie wpełzła w zbyt mroczny dla niej zaułek, moja droga. W każdym razie, do następnego spotkania. Obowiązki wzywają
Wyszczerzył kły w cwaniackim uśmiechu półgębkiem, otarł się o Nią bokiem po czym wybiwszy się z tylnych łap zaczął biec w stronę obozu Cienia. Jego łapy wystukiwały jednostajny rytm, a sylwetka Łowcy nikła wraz z kolejnym promieniem nawiedzającym to miejsce aż w końcu znikła, kryjąc się w połaci lasu.

: 11 maja 2014, 17:17
autor: Znamię Chaosu
Naznaczony unikal wilgoci, choc snieg coz, sam w sobie byl przeciez zamarznieta woda. Na szczescie ani sie w nim nie tarzal, ani nie mial zamiaru tego robic. W puszczy ponadto ziemie skrywala jedynie cienka warstawa bialego puchu, a wiec byly to idealne warunki na spacer, bez szkodzenia na zdrowiu smiertelnego ciala. Nie chcial znow nabawic sie grzybicy, w koncu byloby to juz niezbyt przyjemne, aby znow ktos babral sie w jego wnetrzu. Mana byla moze i przydatna, ale w granicach rozumu. Przez ostatnie ksiezyce wiele sie wydarzylo, a ten mlody smok poznal wiele przedstawicieli Wolnych Stad. Zarowno tych irytujacych, jak i tych, ktorzy uwierzyli....Szedl, rozmyslajac o swoich kolejnych dzialaniach, pograzony w dosc krwawych myslach.

: 11 maja 2014, 17:20
autor: Cicha Łuska.
Cicha szła powoli. Nie śpieszyła się, nie miała w końcu dokąd. Wyszła zza krzaków, i wtedy ku jej zdziwieniu zobaczyła Naznaczonego. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie – Witaj ponownie – cieszyła się, że znowu się z nim spotkała. Wyglądała już lepiej – na skutek treningów jej mięśnie był znacznie lepiej widoczne, jednak mimo wszystko nie odbierały jej uroku, którego miała w nadmiarze. Miała zresztą co opowiadać bogowi wojny.

: 11 maja 2014, 21:22
autor: Znamię Chaosu
Na trakcie zauwazyl znajoma sylwetke smoczycy. Byl bardzo czujnym smokiem, wiec nie wazne czy w pelni swiadom, czy zamyslony, zawsze zauwazal, gdy ktos sie pojawia w poblizu. Moze mial po prostu wbudowany radar samotnosci? Tak, to by wyjasnialo wszystko. Skinal lbem znajomej smoczycy po czym poslal jej cien usmiechu.
-Witaj, Cicha Lusko.
Od ich ostatniego spotkania minal chyba miesiac, a Naznaczony mial wrazenie, ze minimum kilka miesiecy. Zmienila sie, wydoroslala? A moze mu sie po prostu zdawalo.

: 12 maja 2014, 6:35
autor: Cicha Łuska.
U ciebie wszystko w porządku? Widziałam się z Twoim bratem, Olśniewającym Kolcem – no cóż, to chyba nie jest tajemnica, więc adeptka uznała, że może to spokojnie powiedzieć. Przecież nie zrobiła czegoś złego. Raczej nigdy tego nie zrobiła, raczej miała takie wrażenie, ale to dwie różne rzeczy.
W międzyczasie oprócz lepiej zarysowanych mięśni smoczyca też dorosła. Była większa, przez co jej wzrost był bliższy do Naznaczonego. Przynajmniej nie będzie musiała patrzeć na niego z góry jak małe pisklę.

//Od dzisiaj do czwartku będzie po 1 odpisie dziennie, ponieważ będę dopiero wieczorami w domu//

: 12 maja 2014, 19:37
autor: Znamię Chaosu
Jesli Cicha byla spostrzegawcza, a raczej jej nos byl, zdecydowanie mogla wylapac czysty, niczym nie skazony zapach Naznaczonego. Nie pachnial ani siarka, ani ziemia, ani tez czyms blizej niezidentyfikowanym, mrocznym, co bylo domena Cienia. Byl bowiem teraz samotnikiem, smokiem pozbawionym stada. Przechylil lekko leb na bok, zastanawiajac sie nad pytaniem mlodej, po czym poslal jej drapiezny, szalenczy nieco usmiech.
-Powiedzmy, ze te tereny dostarczaja mi coraz wiekszej zabawy.
Oznajmil tym swoim beznamietnym tonem glosu, a chlod w jego slepiach niczym sie nie roznil, mimo braku stada, Naznaczony wciaz byl tym samym, wyrachowanym smokiem co zawsze.
-Ach, bogiem piekna i jak tam Ci sie nasz pieknis spodobal?
Zapytal nieco rozbawiony tym, ze ta mloda miala juz szanse zapoznac sie drugim w panteonie.

: 15 maja 2014, 22:22
autor: Cicha Łuska.
Nic specjalnego, chociaż zdecydowanie należ do tych... Atrakcyjniejszych – zachichotała głośno. Nie mówiła, jak było naprawdę. W rzeczywistości zauroczyła się nim całkowicie. No cóż, taka była. Usiadła i patrzyła na samca z zaciekawieniem. Cały czas ciekawiły ją bóstwa z północy. Byli dla niej intrygujący. Poznała także Astralnego, ale to chyba nieistotne. Przynajmniej tak myślała adeptka.

: 16 maja 2014, 13:32
autor: Znamię Chaosu
Pokiwal powoli lbem, jednakze jakos nie za bardzo mial dzis nastroj na zartowanie ze swojego pobratymca z Polnocy, ktory pierwsze co robi, to czysci sie z pylku, ktory nie daj osiadzie na jego luskach, badz ocenia kazda napotkana smoczyce, badz smoka, taksujac jego wyglad. Bylo to naprawde irytujace, ale na szczescie oni juz mu to wybili z lba, by jakikolwiek komentarz dotyczyl ich samych. Wszak w zasadzie kazdy z bogow mial dosc...niecodzienny, nietypowy wyglad, co Naznaczony prezentowal chyba najlepiej, jako trojbarwnego, dziwnego Polnocnego. No ale. Jakos nie za bardzo wiedzial o czym ma teraz rozmawiac z ta smoczyca, przekazala mu chyba wszystkie informacje, jakie mogl z niej wydobyc, a moze nie? Sam nie byl pewien.