Strona 2 z 30
: 02 mar 2014, 11:24
autor: Zuchwały Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Samiec uśmiechnął się lekko i skinął łbem na znak, że zrozumiał polecenie. Następnie wyobraził sobie jak o dwie łuski przed nim powstaje wodna tarcza, osłaniająca go od łba po łapy. Była ona z wody, jednak o dziwo utrzymywała się ona w tym samym miejscu co się pojawiła. Miała ona za zadanie zneutralizować ognistą kulę, aby nie wyrządziła mu żadnej krzywdy. Samczyk zadbał o wszystkie szczegóły, aby jego obrona wypaliła. Następnie dodał do tego maddary i czekał na dalszy rozwój wydarzeń, gdyż był pewien, że idzie mu to wszystko całkiem dobrze.
Zuchwały wierzył w swoją magię i znał swoje umiejętności. Był więc gotowy na wszystko, a także wiedział co na czym mniej więcej polega.
Musiał się postarać, by mógł zostać czarodziejem. Było to bowiem jego największe marzenie...
: 02 mar 2014, 21:29
autor: Niegasnąca Iskra
Syk! To dalo sie slyszec. Para wodna! To mozna bylo zauwazyc. Jej kula bardzo szybko zostalo zneutralizowana przez bariere cienistego. Iskra skinela glowa. Z aprobata. – To teraz zaatakuj mnie ... pnaczami. ale stworzonymi przez siebie – poprosila, bedac caly czas w pelnej gotowosci.
: 02 mar 2014, 22:07
autor: Błędny Ognik
// aj! Mój błąd D: jak ja czytam sorki... Nie ważne show must go on.
Smok śmiał się w duchu do rozpuku. Jego pysk jednak był zupełnie poważny, zero delikatnych ruchów mimicznych... nic. Kamienna twarz.
– Przecież widziałem. Mnie nie okłamiesz kruszynko. – znowu pokręcił głowa z dezaprobatą. Starał się jak zwykle obrócić kota ogonem. Dla zabawy oczywiście.
– A więc Chochliku, wieczny pisklaku. Czemuż to się lenisz zamiast trenować i zostać w reszcie adeptem? – spytał niby obojętnym tonem głosu patrząc gdzieś w niebo. Zupełnie jakby mało go to obchodziło. A może jednak... może jednak zainteresowała go ta mała istotka.
: 04 mar 2014, 10:58
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały widząc, jak kolejny atak i obrona została zastosowana, samiec uśmiechnął się delikatnie. Jako, że pragnął zostać czarodziejem, musiał dać z siebie wszystko... musiał się starać, aby móc z tego jakoś wyjść. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale teraz wiedział, że najważniejsze jest to aby się postarał. Jeżeli włoży w tę naukę swoje serce, z pewnością odniesie pewny sukces. Wierzył w swoją magiczną potęgę, wierzył niemal we wszystko, tak więc gad skupił się i odetchnął kilka razy, zamykając to otwierając ślepia. Teraz przystępować należało do ćwiczeń, pnącza... Dokładnie do tego było całe spotkanie z Iskrą, gdyż zapewne w innej błahej sprawie Iskra nie poświęcałaby swego cennego czasu dla Cienistego. Zmrużył oczy koncentrując się, a następnie je zamknął. Wyobraził sobie pnącza. Wyobraził je sobie jako grube zielone konary. Wyobraził sobie ich fakturę, która wcale taka miła nie była, a raczej szorstka, wyobraził sobie, że w pewnych częściach ich wystają kolce. Wyobraził też sobie, że raczej nie da się ich od tak rozerwać i że zaczynają one wyrastać z ziemi, jak i następnie rosnąć w górę stając się długie, a zaraz do owego wyobrażenia dodał widok swojej nauczycielki i to, że owe pnącza zaczynają oplatać się wokół łap i ogona Iskry, wokół tułowia, że pętają go, a następnie unoszą spętaną smoczycę w górę, która to mimo usiłowania się wyrwać nie daję rady, bo są one trwałe i mocne... I zaraz gdy już wszystko w jego wyobrażeniu było usystematyzowane, tchnął w to wyobrażenie energie, otwierając oczy i patrząc, co się dzieje. Czy odniesie sukces? A może popełnił jakiś zasadniczy błąd? Pnącza były koloru zielonego...może brązowego, był grube, elastyczne....wszystko to zostało idealnie dopracowane w umyśle Cienistego, tak, aby atak się udał. Dodał do tego maddary, otwierając oczy. W końcu miał dość trudne zadanie, więc samiec czekał tylko na rozwój wydarzeń. Czy Iskra będzie z niego zadowolona? Zobaczymy...
: 04 mar 2014, 18:58
autor: Zabójczy Umysł
//Ja tam czytam długie posty, więc się nie przejmuj ... przelecę wzrokiem, a potem ... a potem, potem są jaja ... bo potem wychodzi, że czegoś nie doczytałam xDDD
Jako, że siedziałam na zadzie, uniosłam prawą łapę i położyłam ją na piersi. Lekko po skosie. Wiadomo, co to był za gest. Wróć, można było się domyślić. Ja? Kłamię? Cóż za nonsens. Skandal i Hańba, normalnie! Choć, oczywiście, ów gest należało odebrać nieco inaczej, ale nie za bardzo, bo ... mówiłam przecież prawdę. A może i nie? Hm. – Heh ... jak ja mogę kłamać, skoro powiedziałam prawdę, a skoro mówię prawdę, to musi być to prawdziwa prawda. Bo gdym skłamała, a tego raczej nie zrobiłam, nie powiedziałam bym prawdy, a to by oznaczało, że nie jestem wiarygodna. A ja jestem wiarygodna – aż się dziwiłam, i zresztą słusznie, że sama, jako tako, się łapałam w swojej wypowiedzi. Bo chyba się łapałam, czyż nie? – Pfff ... Ja się nie lenię, tylko ... Ziemia. Marzenie Ziemi mi opóźnia ceremonię. Potrafię dobrze biegać, potrafię dobrze skakać, potrafię także dobrze walczyć, potrafię się skradać, znam także magię precyzyjną ... Uczę się magii obronnej i ataku, więc ... to pełnej, dorosłej rangi mi nie wiele brakuje – ha! też coś! Ja się lenię, ja się lenię? ... ja się nie lenię?! Potrafię bardzo dużo, o!
: 04 mar 2014, 19:34
autor: Niegasnąca Iskra
Nie da się ich rozerwać, ale da się ich spalić, czyż nie? I z tego właśnie skorzystała ognista. Z ognia. Wyczarowała wokół siebie ognistą powłokę – rzec jasna nie raniące także samej NI – mającą zneutralizować – spalić konkretnie – czar Zuchwałego. Jak najszybciej, stąd też w swój czar władowała jak największą/najsilniejszą moc żywiołu ognia. Kiedy pnącza zostały spalone, sama zaatakowała. – Broń się – zakomunikowała, posławszy Kolcowi porozumiewawcze spojrzenie. Posłała w kierunku lodowaty podmuch wiatr. Na wprost, centralnie w pysk, pierś smoka.
: 05 mar 2014, 12:30
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały wiedział, że od tejże właśnie nauki zależało całego jego dziedzictwo. Skoro smoczyca była tak doskonale wytrenowana, nie zamierzał dłużej czekać. Widząc, jak w jego kierunku posłała lodowy podmuch, nie czekał za długo, wyobraził sobie, że powstaje wokół niego powłoka. Miała być szczelna, ale przepuszczać powietrze, by samiec mógł oddychać. Ponadto, jakby tego było mało, powłoka miała ogrzewać powietrze wewnątrz siebie do "normalnej" temperatury – tej sprzed ataku ognistej smoczycy. Gdy skończył to sobie wyobrażać, tchnął w twór maddare.
Pamiętał aby błonka odparła atak Niegasnącej Iskry, nie pozwalając by zimny podmuch do niego dotarł. Wiedział oczywiście co i jak ma zrobić, w końcu szykował się by zostać czarodziejem, czego więc chcieć więcej, prawda?
Samczyk uśmiechnął się, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Czy o to właśnie chodziło doświadczonej czarodziejce? Zobaczymy...
: 05 mar 2014, 19:39
autor: Niegasnąca Iskra
//Skoro to wyższy poziom to pisz, proszę, Atak i obronę w jednym :P Jeśli jedno Ci nie wyjdzie, to drugiego nie będę brac pod uwagę ... xD
Ognista skinęła głową, bo Zuchwaly idealnie wywiązał się z zadania. Nie kombinował, a właśnie o to chodziło Iskrze. O prostotę i bezpieczeństwo. W końcu, trening to także jakaś forma walki, ale o wiele, wiele ... spokojniejsza. W życiu, niestety, już tak łatwo nie jest. Odczekała chwilę, a potem, po prostu, zneutralizowała swój atak. ~ Atak i obrona w jednym, poproszę – przesłała, oddalając się na kilka kroków do tyłu.
: 05 mar 2014, 20:01
autor: Zuchwały Kolec
// oki. :3
Zuchwały rozejrzał się uważnie dookoła i wypatrzył w Niegasnącą Iskrę z zaciętością. Ona będzie jego celem. Zamknął ślepia, zanurzając się w ciemności swego umysłu i zaczął wyobrażać sobie atak – była to kula, która miała zjawić się tuz przed nim i uderzyć w smoczycę. Z pozoru zwykła, ale jak wiadomo – pozory lubią mylić. Kulę tę tworzył skupiony w owej postaci kwas. Silnie żrący, ale łatwy do pokonania przez na przykład wodę. Kamień wody jednak nie miał, więc się nie obroni. Kula nie miała być wielka – zaledwie dziesięć szponów średnicy. Mało, ale przecież kula nie pozostanie zawsze w swoim kształcie, bo zaraz po zderzeniu z celem rozpryśnie się na boki, przez co zniszczony przez atak obszar będzie o wiele większy chociaż cios straci na sile. Tchnął Manę w to wyobrażenie i czekał z zamkniętymi ślepiami. A teraz miał się zająć jakąś obroną? Chyba o to chodziło Iskrze...więc zaczął potem od tego, że skoncentrował się po raz kolejny Manie w skórze i wyobraził sobie, że ta staje się bardzo zimna, przez co powinna pokryć całe ciało Zuchwalca lodową powłoką. To nie był jednak koniec. Po pierwsze – osłona z lodu miała przepuszczać powietrze do skóry przyszłego Czarodzieja, lecz miało ono być już schłodzone. Po drugie – nie mogła ona ulec roztopieniu, była odporna na ciepło. Po trzecie i najważniejsze – lodowa osłona miała nie ranić w żaden sposób tkanek Cienistego. Innymi słowy, Kolec nie mógłby się sam zamrozić przy pomocy tej tarczy, która miała ochładzać powietrze, które docierało do jego łusek. Dodał do tego maddary.
– Czyżby o to chodziło? – Zapytał czarodziejki z delikatnym uśmiechem na pysku.
: 06 mar 2014, 21:45
autor: Niegasnąca Iskra
Zachichotala pod nosem, kiedy kula Zuchwalego uderzyla o jej tarcze. Lekko niebieska. I wbrew domyslom Kolca zastosowala nie wode ale ... wodorotlenek sodu. a przynajmniej substancje zasadowa do niej podobna.– No nie do konca, bo Cie nie atakowalam – odpowiedziala, wciaz bedac rozbawiona. Bo to naprawde bylo zabawne – Najpierw obrona, a potem atak. Rzec jasna w twoim wykonaniu – w strone Zuchwalego zmierzal kamienny sopel. Mial on sie wbic w prawa, przednia lape smoka. Wbic, i to w doslownym tego znaczeniu. Luski, skora, tkanki, miesnie ... powinny ulec zniszczeniu
: 08 mar 2014, 11:18
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały uśmiechnął się przepraszająco w stronę czarodziejki.
– Ah...wybacz, zapędziłem się. – Mruknął z przeprosinami w głosie, po czym skupił się na nowo. Samiec zobaczył zmierzający w niego atak w postaci kamiennego kolca. Oczywiście widział z ich dokładnym kierunkiem i przypuszczalnymi celami. Tym razem myślenie zajęło mu jeszcze mniej. By się obronić wyobraził sobie tarczę wielkości na 4 długości jej ciała, szerokości na dwie. Tarcza ta miała być stabilna, mocna i gruba na 3 pazury. Miała być przepuszczalna, ale też i nadana została jej właściwość ognia, a jej sama temperatura przekraczała trzy temperatury ciała smoka, a więc była bardzo ciepła. Dodatkowo jej właściwość ognia nadawała jej specyficzne działanie obronne oparte nie tyle, co na natychmiastowym spaleniu jakiegokolwiek pocisku, lecz miała ona wręcz pochłonąć pocisk i wbudować go w siebie, jakby tworząc z tego zwiększoną ochronę. Tak, zdecydowanie było to nieco skomplikowane i może i ta wielkość była niepotrzebna, ale Zuchwały z zamysłem wyobraził sobie to tak dokładnie. Oczywiście tchnął w wyobrażenie maddarę. Jednocześnie podtrzymując obraz tarczy wyobraził sobie, że z jego strony od tarczy tak, by Niegasnąca tego nie widziała pojawia się coś kształtem przypominające gałąź, coś właściwie będące gałęzią z wyglądu, tak samo drzewną, jak normalna gałąź. Bo to wcale nie miała być gałąź, lecz wytwór o takim wyglądzie. Dodatkowo Zuchwały nadał gałęzi właściwości typowe dla kwasów, więc chociaż kształt miała ona drzewny, to w momencie zbliżenia się do czegokolwiek miała przemienić się w gałązkę kwasu. Tak zamyślony pozornie wygląd dla specjalnego ataku. Gałąź ta również w jego wyobrażeniu dopóki nie dotknie ciała żywego miała się nie połamać, ani rozwalić. Jej cząsteczki miały być twarde. Dodatkowo przyszły czarodziej wyobraził sobie, że gdy już owa gałąź powstanie, to następnie zza tarczy zacznie powoli zmierzać w kierunku Iskry, tak by nie zwrócić na siebie uwagi i by w kluczowym momencie przyśpieszyć i uderzyć w Iskrę od strony pleców czarodziejki. Kwas miał powodować pieczenie. Miał mieć niemiły odór. Wszystko było ukształtowane jego zdaniem i dlatego też wtedy również tchnął maddarę jednocześnie się broniąc i atakując. Sam zaś był ciekawy, co z tego wyjdzie.
: 08 mar 2014, 13:31
autor: Niegasnąca Iskra
Gdyby tylko Niegasnąca znała, czy też była w stanie odczytywać myśli, które są odpowiedzialne za tworzenie jakiś czarów, palnęła by Zuchwałego w łeb. Co za marnotrawstwo maddary, co za kombinowanie, i tak dalej i tak dalej ... ale na szczęście ognista nie czytała w myślach. Widziała tylko to co widziała, a konkretnie to co ukazał jej cienisty. A widziała gałąź, a raczej coś podobnego do gałęzi, i ... tyle. Nie widziała w nim elementów kwasu, nie wiedziała także o innych właściwościach, i mogła stworzyć przed siebie zwykłą tarczę, kamienną lub diamentową, ale jej córka zastosowała podobny trik, więc ognista mogła się spodziewać wszystkiego. Stąd też, otoczyła się powłoczką, która nie dopuszczała do siebie żadnych, obcych i magicznych właściwości. ~Dwie sprawy. Po pierwsze atakuje się tak, aby twój atak pojawił się jak najbliżej mnie – w przeciwnym razie atak może być słabszy, bo wtedy maddara ma o wiele dłuższą odległość do przebycia. Po drugie, zaklęcia powinny być proste i nie skomplikowane. Skoro, na przykład atakował twoją łapę, to czemu nie stworzyłeś czegoś, co by obroniło tylko właśnie ją? – przesłała mentalnie, ale bez jakiś śladów naganny. Jej głos był normalny – spokojny, przyjazny.
***
Wyobraziła sobie dookoła Zuchwałego, bardzo blisko jego ciała, pojawia się gęstą, szarą, i bardzo skłębioną mgłę, którą trudno było przebić wzrokiem. Owa mgła miała nie posiadać zapachu oraz smaku, ale każda jej macka była wypełniona cząsteczkami elektryczności. Każdy kontakt mgły z ciałem adepta, powinien zakończyć się porażeniem. Na szczęście, o dość niskim napięciu – nie stwarzającym żadnego zagrożenia, niż lekki elektryczny kop, przypominający łaskotanie. Iskra, nadała jej jeszcze jednej bardzo ważną właściwości. Wiatr miały na nią nie wpływać, więc nie dałoby się jej zdmuchnąć. Przelała w swój atak maddarę.
: 08 mar 2014, 18:34
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały uważnie słuchał słów smoczycy, skinął lekko łbem i przytaknął. W sumie robił tej błąd cały czas, musi się go oduczyć.
– Dobrze, zapamiętam. – Powiedział cicho, po czym zabrał się za wykonywanie obrony. Nagle samiec nieoczekiwanie poczuł jak powietrze wokół niego zaczyna się zagęszczać. Co się działo? Co miało się stać? Nieco obawy się w jego oczach pojawiło, ale tylko przez chwilę. Wyobraził sobie, jak pomimo powolnego zmierzania dziwnej zawartości w stronę jego złotych łusek, tworzy się coś w postaci błonki, przylegającej ściśle do jego ciała, była ona napełniona powietrzem i trwała. Jego twór cały czas się rozszerzał, aż w końcu objął całą powierzchnie pomiędzy nią a elektrycznością. Dodatkowo ta jego substancja obronna była elastyczna, ale trwała, wpuszczała powietrze do środka i nie zagrażała życiu Zuchwałego. Temperaturę miała nieco cieplejszą sama w sobie, ale poza nią wszystkie stopnie celcjusza były normalne. Wszelkie cząsteczki z elektrycznością miały po prostu zostać unicestwione, mgła miała się rozejść. Powietrze w środku zapobiegało działaniom prądu elektrycznego. Samczyk tchnął w to wyobrażenie maddarę, licząc, że tym razem mu się uda. Gdy już było po wszystkim odnośnie obrony młodzik wyobraził sobie bardzo gorącą linkę dookoła ciała czarodziejki, a właściwie nie tyle co samą linkę sam w sobie, a nić ognia i to taką niezbyt widoczną, szerokości być może 1/5 pazura, która nagle miała otoczyć Iskrę z każdej strony, ale tak optymalnie, by dalej pozostać niewidoczną, a czarodziejkę móc unieruchomić, a następnie właśnie do tego zaciskać się powoli. Poprzez to, że było ciężko ją zauważyć, miała ona być trudna w kwestii obrony. Młodzieniec wyobraził sobie, że ta nić jest elastyczna, wytrzymała i bardzo dużej temperatury. Miała spalić ognistą, jeśli by ta sobie z nią nie poradziła, chociaż to było oczywiste, że poradzi. Tchnął maddarę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
: 08 mar 2014, 21:32
autor: Niegasnąca Iskra
//Strasznie poplatany post. Jak powietrze w srodku moglo nie dopuscic do siebie ladunku elektrycznego? Ta dwoja oslonka ma podwojna warstwe, czy co? Nie bardzo rozumiem :D A i samo zamkniete powietrze, bez manipulacji – czego nie polecam – nie uchroni kogos od czaru xD
Niegasnaca otoczyla sie kopula, ktora po pierwsze miala zniwelowac dzialanie czaru Zuchwalego, a po drugie miala zaczac sie rozszerzec.
***
Tuz pod brzuchem adepta mial wystrzelic sopel. amienny, o ostrym czubku. Mial on sie wbic w cialo samca, uszkadzajac organy wewnetrzne.
: 10 mar 2014, 17:35
autor: Zuchwały Kolec
// Hm.. xD. A więc, chodziło mi o stworzenie przylegającej do ciała osłony odpornej na elektryczność, która by się powiększała i łapała te cząsteczki, niszcząc je. x3 Dobra, już będzie inaczej. x3
Zuchwały wyczuł energię tuż pod swoim ciałem, tak więc samiec odetchnął spokojnie, zbierając w sobie pokłady magii. Wyobraził sobie, że pod jego brzuchem powstaje kamienna tarcza. Odległość od jego ciała wynosiła 3 łuski, sama tarcza miała być stworzona z niezwykle trwałego kamienia, którego zadaniem było zatrzymanie kolca, co spowodowało by jego złamanie. Tarcza miała być silna, a gruba na cztery łuski. Była wyjątkowo trwała, musiała utrzymać uderzenie czegoś równie twardego jak ona sama. Po skończonej obronie, samiec zabrał się za wymyślanie ataku. Tak więc wyobraził sobie jak w jej kierunku leci wodna kula. Tak naprawdę, może i wyglądała na wodną kulę, ale w rzeczywistości nią nie była. W środku znajdował się silnie żrący kwas, który miał uszkodzić łuski na ciele Niegasnącej Iskry. Kula była wielkości smoczej, młodej łapy, a kierowana była w szyję smoczycy. Kwas był odporny na ogień, tak więc płomienie nie byłyby w stanie zatrzymać wodno-kwasowej kuli, która z dość wielką szybkością leciała w stronę czarodziejki Ognia. Zuchwały dodał do tego maddary, licząc na to, że wszystko pójdzie bardzo dobrze i po jego myśli. Samiec wiedział, że dzięki temu coś osiągnął. Pozostało mu tylko czekać na rezultaty...
: 10 mar 2014, 19:27
autor: Niegasnąca Iskra
//Ah, to trzeba było tak od razu. Co prawda, była taka drobna wzmianka na ten temat, i dlatego też Ci się obrona udała, ale jednak z ogółu cięzko było się od razu domyślić o co kaman :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Wodna kula, tyle widziała, ale czarodziejski "nos" od razu wyczuł, że oprócz wody jest jeszcze coś. Bo oprócz normalnych parametrów, koloru wody, gęstości, stanu skupienia, i tak dalej i tak dalej, czuło się obecność jeszcze jakieś substancji. To zaklęcie było jakby cięższe, skomplikowane niż normalne być powinno. Stąd też, broniąc się – oczywiście postawiła na minimalizm (broniła tylko atakowaną część oraz ewentualnie także te, które były zagrożone) nadała swojej barierze właściwość niwelowania ataku Zuchwałego. Czymkolwiek by atakował.
***
Chwilę później zrewanżowała się, posyłając w kierunku adepta lodową kulę o właściwościach ognia. Zewnętrzna warstwa była z lodu, natomiast wnętrze było już ogniste. Ogień nie topił się pod wpływem ognia, zaś lód nie mógł zgasić ognia. Była szyja u cienistego, u niej był bok. Prawy, konkretnie.
: 10 mar 2014, 21:08
autor: Błędny Ognik
Jako, że siedziałam na zadzie, uniosłam prawą łapę i położyłam ją na piersi. Lekko po skosie. Wiadomo, co to był za gest. Wróć, można było się domyślić. Ja? Kłamię? Cóż za nonsens. Skandal i Hańba, normalnie! Choć, oczywiście, ów gest należało odebrać nieco inaczej, ale nie za bardzo, bo ... mówiłam przecież prawdę. A może i nie? Hm. – Heh ... jak ja mogę kłamać, skoro powiedziałam prawdę, a skoro mówię prawdę, to musi być to prawdziwa prawda. Bo gdym skłamała, a tego raczej nie zrobiłam, nie powiedziałam bym prawdy, a to by oznaczało, że nie jestem wiarygodna. A ja jestem wiarygodna – aż się dziwiłam, i zresztą słusznie, że sama, jako tako, się łapałam w swojej wypowiedzi. Bo chyba się łapałam, czyż nie? – Pfff ... Ja się nie lenię, tylko ... Ziemia. Marzenie Ziemi mi opóźnia ceremonię. Potrafię dobrze biegać, potrafię dobrze skakać, potrafię także dobrze walczyć, potrafię się skradać, znam także magię precyzyjną ... Uczę się magii obronnej i ataku, więc ... to pełnej, dorosłej rangi mi nie wiele brakuje – ha! też coś! Ja się lenię, ja się lenię? ... ja się nie lenię?! Potrafię bardzo dużo, o!
// każdy tak ma chyba... ale i tak lubię długi posty.
Smoka bawiło to pisklę... Straszliwie. Nie lubiło kłamstwa. Jego zupełne przeciwieństwo. Strasznie to zabawne.
Samiec schylił nieco swój łeb, chociaż sam największy nie był... Ale wiadomo, kilka księżyców mu przybyło. Masy może troszeczkę. Także na pewno był nieco większy od małej samiczki. Chudzinki w dodatku.
Uśmiechnął się do niej mrużąc swoje czarne jak węgiel oczy.
– Wiesz kto się tłumaczy mała? Kłamca. Wszystko wskazuję na to, że jednak jesteś szalona i kłamiesz. – odpowiedział i podniósł łeb do normalnej pozycji. Aż nie mógł się doczekać jak ona zareaguję. Ciekawe jak bardzo się wścieknie.
– Tyle potrafisz? Nie wyglądasz... biegać? Skakać? Potrafi każdy królik. Czary? Phi. Gdybyś mogła mieć dorosłą ragnę już byś ją miała. Znowu kłamiesz. Przynosisz wstyd swojemu stadu! – powiedział zadzierając łeb do góry i wyginając dumnie szyję. On nie przynosi. On przecież nie kłamie. Nieudowodnione kłamstwo nie jest k,łasmtem a nagięciem prawdy.
: 11 mar 2014, 19:36
autor: Zabójczy Umysł
//To jest drugie podejscie do tej wiadomosci, wiec moze sie to odbic na jakosci. Wrrr ...
wydalam z siebie prychniecie. Ja? Znowu klamoe? Alez ten smok ma tupet. i to w dodatku drugi raz ... od jakiejs krotkiej chwili. Ha! Gdyby nie to, ze bylam iteligentna? a raczej za taka powinnam uchodzic, za inteligentna zaraz bym mu przygadala, i to tak konkretnie, ale .. no wlasnie ale! zawsze musi byc jakie ale! ekhm. , mialam sie kierowac inteligencja, wiec musialam mowic sensownie. i skladnie. – Zaden klamca nie przyzna sie do wlasnego bledu, tylko bedzie robil wszystko, aby jego rozmowca mu uwierzyl. Ale nikoniecznie musi to byc zgodne z prawda. Ten co mowi prawde nie ma potrzeby, aby klamac, wiec po co mialby to robic? Nie odniesie przez to zadnej korzysci, bo klamac, dobrze klamac, trzeba umiec – pora na wyszczerz? ta! to idealna pora,wiec ... robimy wyszczerz. Pelna para! – Czy przynosze wstyd swojemu Stadu? Tak, masz racje. Przynosze, ale w tych poczynaniach nie jestem sama,bo wszyscy, no dobra wiekszosc, przynosi wstyd naszemu obozowi. Tak. U nas w Stadzie, to nie Przywdca, ale poszczegolne smoki – konkretnie te, ktore chca awansowac wyzej – zakladaja sobie ceremonie. Nauczyciele tez probuja zmobilizowac nas;, abysmy przyspieszyli nasze nauki, ale nie! My chcemy byc najstarszymi pisklakami i adeptami – slodki usmiech, niewinne spojrzenie, i zalozenie lap na piersi – na krzyz. hola, hola! a gdzie zadarcie lba ku gorze. Powinno byc. No gdzie jest? A jest! Znalazlo sie dla niego miejsce miedzy spojrzeniem a zalozenie lap.
: 11 mar 2014, 22:07
autor: Zuchwały Kolec
// dobra, będę już pisać jaśniej i na temat. :)
Zuchwały może i nie był tak doświadczony jak Niegasnąca Iskra, jednakże wierzył w swoje umiejętności i na chwilę obecną nie zamierzał się poddawać. Gdy zobaczy lodowy kolec, już miał się brać za tworzenie ognistej tarczy, lecz w pewnym momencie zrezygnował z tego. Szybko zrozumiał, że coś było nie tak. Pomimo tego lodu, coś musiało być w środku. Samiec wyczuł magią coś ciepłego, bardzo gorącego...to chyba był ogień, prawda? Na wszelki wypadek stworzył więc kamienną obrożę na szyi, ab atak ognistej czarodziejki się nie powiódł. Obroża posiadała 4 łuski szerokości i osłaniała całą szyję przyszłego czarodzieja. Kamień był mocny, ale jego najważniejszymi właściwościami było to, że był odporny na ogień i lód. Oba żywioły po prostu miały się roztrzaskać, nie czyniąc obronie żadnej krzywdy. Po wszystkim dodał do tego maddary i czekał... Kiedy jednak już był pewien, że wszystko się udało wyobraził sobie jak w kierunku smoczycy leci woda kula, była niewielka a woda utrzymywała się w jednym skupisku. Niestety, a może stety... woda była pod silnym napięciem elektrycznym. Leciała w stronę lewego skrzydła czarodziejki, tuż przy nasadzie. Dzięki elektryczności, miała ona sparaliżować skrzydła smoczycy. Było to dość nieprzyjemne, ale Zuchwały wiedział, że ona świetnie sobie poradzi. Tak więc dodał maddary i czekał na dalszy rozwój wydarzeń....
: 13 mar 2014, 18:45
autor: Niegasnąca Iskra
Kiedy tylko zobaczyla, ze zmierza w jej kierunku kula, natychmiast zadziala. Otoczyla swoje skrzydlo ochronna warstewka maddary, majaca zniwelowac atak przeciwnika. Od razu. Bez jakis udziwnien.
***
W strone pyska cienistego poslala strumien wody pod wysokim cisnieniem. Cisnieniem, a to znaczy, ze takze i goracy. Celowala w nim w czolo smoka.
: 10 cze 2014, 21:26
autor: Słodycz Zbawienia
Po wyjściu z groty Oceanu zrobiło mi się naprawdę smutno i przykro. Ale cóż miałam poradzić? Co ja mam ze sobą począć? Przybyłam tutaj, żeby zrealizować moje marzenia, moje postanowienia. Robić to, co kocham. A oni mi mówią, że nie mogą. Bo co? Bo jakieś pisklę tak sobie zażyczyło. Cóż, pewnie gdyby nie była córką Przywódcy skończyłoby się to inaczej. Nigdy nie byłam zawistna, ale to, jak mnie potraktowano sprawiło, że wszystko w moim wnętrzu się gotowało. Moje łapy same zaniosły mnie, gdzieś. I tak wszystko jest pokryte śniegiem. Szłam przed siebie, topiąc smutki w białym puchu i przygnębiających myślach. W końcu, zmęczona, zatrzymałam się. Oparłam się o jakiś głaz grzbietem i usiadłam na śniegu, wpatrzona w chmury leniwie płynące po niebie.