Strona 2 z 27

: 13 kwie 2014, 16:52
autor: Mrucząca Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cadha siedziała nadal pod największym z Kurhanów, śledząc wzrokiem Marzenie, gdy kopał grób, składał do niego ciało Jutrzenki i zakopywał je, później kładąc w ziemi kamień z wyrytym jej imieniem; nie poruszyła się ani o łuskę, jakby wyzuta z wszelkich sił. Nie miała pojęcia, czemu śmierć Czarodziejki tak bardzo nią wstrząsnęła – nie znała jej, widziała ją krótko za którejś z ceremonii. Potrzebowała chwili odpoczynku, musiała to sobie wszystko poukładać...
Dopiero po chwili zmusiła swoje mięśnie do pracy i podeszła do Złudzenia Życia, stając obok niego i pochylając łeb nad grobem samicy. Tak nie powinno być... Nie powinna nie żyć. Powinna żyć.
– Teraz jest... w lepszym miejscu, prawda? – odezwała się cicho, starając się ze wszystkich sił ukryć drżenie głosu, jednak przy ostatnim słowie lekko się załamał. Zamrugała kilkakrotnie, chcąc się opanować; Nie przy Przywódcy... Nie chciała, by to widział.

: 13 kwie 2014, 18:10
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Jednak od tego był on, jako Przywódca. Wbrew pozorom smoki powinny być przy nim sobą. Nie obrócił pyska, jednak uniósł przednią łapę i ostrożnie położył ją na barku Adeptki. Delikatnie ścisnął jej bark i dopiero po chwili z jego pyska wydobyły się jakiekolwiek słowa.
– Nie wiem, Mrucząca. Z pewnością bogowie się nią zaopiekują. I w końcu będzie ze swoimi bliskimi. Była samotna, bo większość smoków bliskich jej serca zmarła. Jednak nikt z nas nie wie, co się dzieje dalej. – odparł, wciąż trzymając łapę na barku samicy. Jutrzenka była dla niego jak samica, którą powinien się opiekować. Jak siostra, której nigdy nie miał. I to mu przypomniało, że powinien porozmawiać z Poświatą.

: 13 kwie 2014, 19:27
autor: Mrucząca Łuska
Nie poruszyła się również wtedy, gdy poczuła na swoim barku lekki uścisk łapy Marzenia. Nic nie powiedziała, ale to pomogło; niedużo, ale pomogło, świadomość, że ma kogoś, w kim ma oparcie; gdyby teraz Złudzenie Życia popatrzył na jej pysk, dostrzegłby lekki uśmiech przez łzy, które zaczęły zbierać się w jej oczach, chociaż zamrugała kilkakrotnie, by zniknęły. W tym momencie cieszyła się, że Życie ma takiego Przywódcę, silnego, zdecydowanego... bez niego stado pewnie by upadło.
Bogowie się nią zaopiekują... tak, taką miała nadzieję. Jej śmierć nie była potrzebna, więc powinni jej to wynagrodzić; o ile w ogóle życie po śmierci istniało. Przełknęła ślinę i zwróciła wzrok na Marzenie. Zmieńmy temat.
– Powiedz mi, czemu na kurhanie widnieją imiona zwierząt i ich właścicieli? – zagadnęła lekkim tonem, jakby nic przed chwilą się nie wydarzyło. A przynajmniej usiłowała nadać głosowi lekki ton. – Przecież to nienaturalne. To drapieżniki, czemu są czyjeś?
Odwróciła się od grobu Jutrzenki, by podejść do Kurhanu Pamięci i jeszcze raz spojrzeć na wyryte tam imiona.

: 13 kwie 2014, 20:53
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Puścił bark Mruczącej i podszedł za nią do Kurhanu, mogło by się zdawać, że głównego. Przez chwilę milczał, wpatrując się w imiona na nim wyryte.
– To nie były zwykłe drapieżniki. – stwierdził. Jego głos był cichy i spokojny, pewny jak zwykle, choć pusty, jak zazwyczaj ostatnimi czasy.
– Kojarzysz jednorożca i hipogryfa, którzy często mi towarzyszą? To moi kompani. I te stworzenia, które są tu wypisane, były kompanami. To nasi towarzysze, z którymi dzielimy myśli i uczucia. To, co ja czuję wpływa na Chrapę i Wyrwija. To, co oni czują, wpływa na mnie. Są w stanie do mnie dotrzeć niezależnie od tego, jak wielka dzieli nas odległość. – wyjaśnił, opuszczając lekko pysk by spojrzeć Łusce w ślepiach, wszak nieco nad nią górował.
– Kompani zazwyczaj biorą udział także w wojnach, jeśli od tego zależy bezpieczeństwo smoka, z którym są związane. Oczywiście smok nie może ich do tego zmusić, ale zazwyczaj decydują się na walkę.

: 15 kwie 2014, 20:15
autor: Mrucząca Łuska
Kompani? Czyli tutaj możliwym było złączenie się z drapieżnikiem i odczuwanie ich myśli i emocji... Genialnie. Spojrzała na Złudzenie Życia, jakby bardziej ożywiona – chciała dowiedzieć się o tym wszystkiego, co możliwe. Otworzyła pysk, jeszcze składając słowa w zdania, po czym w końcu odezwała się.
– Czyli... każdy może sobie kogoś oswoić? Dlaczego więc nie wszyscy to robią? I... jak to się odbywało w twoim przypadku? – zapytała, unosząc łeb i patrząc Przywódcy w złote ślepia. Coś ją tknęło – dziwne uczucie, jak drgnięcie w sercu, którego wcześniej nie czuła, jakby coś się w niej obudziło. Przestraszona, czy nie zobaczył tego w jej oczach, odwróciła pysk, skupiając się ponownie na lekko zatartych napisach. Chciała o coś jeszcze zapytać, by ukryć zmieszanie, ale też chciała wiedzieć.
– I czy... czy można oswoić inne... kotowate? Poza pumą?
Udało się, głos jej nie zadrżał; Złudzenie Życia nie powinien zorientować się, co zaszło. A przynajmniej taką Cadha miała nadzieję.

: 15 kwie 2014, 21:29
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Marzenie nie ingerował w prywatne sprawy swoich smoków, dopóki to im nie zagrażało. Dostrzegł to dziwne coś w jej ślepiach, ale nie skomentował tego. Bo i po co.
– Każdy jak każdy. Nie mogą tego zrobić pisklęta. Są za młodzi. Więź z kompanem jest bardzo silna i obciąża nasz organizm. Przede wszystkim emocjonalnie. Umiejętność trzymania na wodzy własnych myśli i uczuć, a także nie dopuszczanie do siebie wszystkiego, co pochodzi od kompana jest trudne. – stwierdził, wzruszając lekko barkami. Przechylił lekko łeb na bok, wpatrując się teraz w imiona kompanów wypisane na kurhanie.
– Najłatwiejszym sposobem na zdobycie kompana jest pójście do Nauczyciela. Ale musisz mu zapłacić. Trochę to trwa, ale takich spraw nie należy poganiać. Możesz także spróbować oswoić zwierzę na polowaniu, ale to trudniejsze. Nauczyciel ci pomoże, jeśli coś pójdzie nie tak. – zmarszczył lekko nos, odwracając się pyskiem w stronę terenów jego Stada.
– Jeśli się nie mylę, to można oswoić także żbika. Co do innych, udaj się do Nauczyciela. Słyszałem, że na kamieniu w jego grocie wypisani są kompani, których można się oswoić. I, jeśli chcesz wiedzieć coś jeszcze, proponowałbym się przenieść w nieco bardziej sprzyjające miejsce.

: 18 kwie 2014, 11:10
autor: Mrucząca Łuska
Mruknęła coś cicho, gdy Złudzenie Życia skończył mówić. Cieszyła się, że postanowił tego nie komentować, nie wiedziałby przecież, jak się ma zachować; cała ta sytuacja była... dziwna, po prostu dziwna. Musiała pomyśleć, zastanowić się – ale jak już wspomniał białofutry, nie tu. Cmentarz to chyba nie najlepsza pora na pogaduszki.
– A więc pewnie niedługo wybiorę się obejrzeć ten kamień – mruknęła, zerkając krótko ku Przywódcy z nieco rozbawionym wyrazem pyska. Wyprawa, by obejrzeć kamień! Ekscytujące. Ale racja, przenieśmy się stąd.
– Ekhm... nie, dziękuję, Złudzenie Życia. Poradzę sobie. Pójdę już... i przepraszam za zawracanie łba – odezwała się szybko, po czym rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze, odlatując. Dziwne, prawda? Mrucząca przestała być Mruczącą! A Złudzenie musiał mieć na to jakiś wpływ. Ktoś, kto zechciałby zastanowić się dłużej nad tą sprawą, pewnie szybko odkryłby, z czym to ma związek... ale gdyby odważył się wnioski powiedzieć głośno, Cadha rozerwałaby mu gardło.

: 18 kwie 2014, 22:49
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Kiwnął jej lekko łbem i przez chwilę obserwował odlatującą Adeptkę. Odwrócił się jeszcze do kurhanu, przyglądając się wyrytym na nim imionom. Stał tak, nie wiedzieć ile czasu. Może kilka, a może kilkadziesiąt uderzeń serca? Sam czuł się, jakby był częścią tych, którzy tu spoczywają. No i nie mylił się aż tak bardzo. Jego dusza została rozerwana na kawałki i pochowana, a ciało działało automatycznie. Gdy się ocknął z zamyślenia, co nie zdarzało mu się często, odwrócił się i ruszył ku terenom Stada.

: 19 kwie 2014, 14:14
autor: Widząca Łuska
Rzadko który smok zjawiał się na cmentarzu... nocą. Większość gadów wolała prowadzić tryb życia dostosowany do tego, aby móc nagrzać łuski i przez resztę czasu funkcjonować przy pomocy energii, którą w ten sposób zagospodarowały. Inaczej jednak było z niektórymi członkami Cienia. A już zwłaszcza odwrotnie z młodą Kleryczką.
Złotołuska smoczyca o matowych, ślepych oczach przyszła tutaj spokojnym, lekkim krokiem. Wiele słyszała o tym niegościnnym miejscu. Tutaj leżały ciała tych, co umarli. Mieli odejść w niepamięć... Miała wyczulony węch bardziej, niż większość smoków, była więc w stanie wyczuć lekką woń zgnilizny w niektórych miejscach. Świeże trupy, wpakowane pod ziemię zbyt płytko.
Zaczęła przebierać w ziemi pazurami, szukać odpowiednich kamieni do swojej kolekcji, która coraz bardziej się powiększała. Ku swemu rozczarowaniu odkryła, że smoki musiały pozbyć się większości z nich z tego miejsca, aby ziemię łatwiej można było rozkopać. Cóż za szkoda.
Przysiadła na ziemi i przymknęła oczy. Wysłała sondy mknące w głąb ziemi. Wzdrygnęła się. Ciała smoków nie były w magicznym dotyku zbyt... zachęcające. Niektóre z nich były jednak chyba zdatne do "użytku". Kiedyś. Gdy będzie wiedziała dostatecznie wiele.

: 19 kwie 2014, 19:40
autor: Uśmiech Szydercy.
Dla cienistych ciemność i noc była naturalnym żywiołem. Mieli dzięki niej wyostrzony wzrok i czuli się w niej swobodnie.
Kheldar obniżył lot i wylądował tuż obok Chieu. Jego łapy zapadły się w cmentarny, wilgotny piach, a błoniaste skrzydła złożyły.
– Chciałaś o czymś porozmawiać. – bardziej stwierdził, niż zapytał, wbijając w młodą przeszywające spojrzenie.
Rozejrzał się. Miejsce nie budziło w nim niepokoju ani żadnych innych odczuć. Leżała tu dwójka jego braci i wielu innych członków Cienia. Skierował wzrok ku cienistemu Kurhanowi jedynie na moment, po czym przysiadł i ziewnął, starając się nie wdychać zbyt głęboko przesyconego zapachem rozkładu powietrza.

: 22 kwie 2014, 9:10
autor: Widząca Łuska
Drgnęła lekko, słysząc łopot potężnych skrzydeł przywódcy Cienia. Wiedziała już, że przybył Kheldar, jej przybrany... tatuś. Przerwała połączenie z maddarą, pozwalając sondzie zagłębionej w błoto rozpłynąć się w mroku.
– Tak – potwierdziła cicho, spokojnie. Przyciągnęła ogon do przodu, bawiąc się jego końcówką w zamyśleniu.
Na cmentarzu nikogo, oprócz nich, już nie było. Czuła tylko zestarzały już zapach należący do Ziemistych. Jeden z nich, niestety, znajomy. Należący do pewnego kota...
Uśmiechnęła się uroczo i przepraszająco.
– Czemu nasi bracia leżą wraz z resztą stad? – zapytała od tak, wymijająco. Zanim przejdzie do... ciekawszej części.

: 19 cze 2014, 10:25
autor: Pani Wojny
Runa nudziła się. Tak to chyba można było najlepiej określić. Ot, pewnego dnia obudziła się po słusznej drzemce i zabrakło jej czegokolwiek do roboty. Więc poszła na spacer.
Jej ostatnio wysmuklone łapy zabrały ją pod Kurhan Pamięci. Złoto-żółte spojrzenie mierzyło okolicę czujnie, ale nie wyglądało, by znajdowały się tu zagrożenia. Za to były tajemnicze kamienie, z jakimiś napisami na dodatek, a całe miejsce... zapraszało do kontemplacji.
Runa przysiadła przed kurhanem należącym do jej stada i z niejakim smutkiem przeczytała imiona tych, którzy odeszli. W ciszy pochyliła łeb, salutując im z respektem. To dzięki tym smokom mogła teraz być tam, gdzie była. To oni umożliwili istnienie Ognia.
Na pysku małej smoczycy pojawiła się zawziętość. Nie, nie zawiedzie ich. Zresztą, w jej naturze nie leżało zawodzenie kogokolwiek.
Uniosła łeb i spojrzała w górę, w niebo. Uśmiechnęła się lekko, z cichą radością. Oby przodkowie jej błogosławili.

: 31 sie 2014, 22:43
autor: Śnieżny Kolec.
Khan obiecał ojcu, ze zajmie się ciałem Obłędu. Wrócił więc na arenę i zabrał stamtąd szczątki wojownika... Dziwnie było trzymać na grzbiecie bezwładne truchło smoka. Khan pierwszy raz spotkał się z czymś takim i nie będzie eto dobre wspomnienie. Z wiekiem młody Cienisty zaczynał zastanawiać się nad rzeczami, które nigdy dotąd nie zaprzątały mu łba. O, choćby właśnie teraz, gdy szedł uparcie przed siebie, czując ciężar ciała pobratymca na swych barkach. Zastanawiał się czy ktoś będzie za nim tęsknił... Stado straciło potężnego wojownika, to prawda, ale czy miał jakąś rodzinę? Kogoś, kto by go pochował? Dlaczego właściwie on to robił? Nie był dlań nikim bliskim... z poczucia obowiązku? Dlatego, że tak należało?
Ponure myśli kłębiły się w jego łbie, gdy zsuwał Obłęd na ziemię usianą cmentarnymi głazami. Unikał patrzenia na martwego wojownika, nie dlatego,z ę się brzydził, ale z poczucia jakiegoś dziwnego smutku. To jego ojciec pozbawił go życia, Khan wiedział, że przez przypadek i czuł, ze nie tak to powinno się odbywać. Z wiekiem stanowczo za dużo... czuł.
Nie posiłkował się magią przy wykopywaniu dołu. Jakoś odruchowo zaczął rozgarniać łapami rozmokłą ziemię. W uszach dudnił mu dźwięk uderzeń własnego serca i odgłos ciężkiego oddechu. Było tu stanowczo zbyt cicho...

: 01 wrz 2014, 13:17
autor: Uśmiech Szydercy.
Khantar nie był długo sam. Gdy wykopał już całkiem spory dół, usłyszał trzepot skrzydeł, szelest błon, a następnie huk, gdy zwaliste, kolczaste cielsko Szydercy zwaliło się obok. Samiec miał na pysku chłód i opanowanie. Na grzbiecie niósł martwe ciało Esencji Maddary.
Ściągnął je z siebie magicznie i ułożył z najwyższą czcią obok ciała Obłędu.
– Przyszła do mnie, żeby się pożegnać – rzekł gardłowo do syna, niezwykle zachrypniętym głosem. Zimna maska nie schodziła mu z pyska.
Chwilę potem dołączył do syna, pomagając mu kopać dół w ciszy.

: 01 wrz 2014, 13:40
autor: Śnieżny Kolec.
Khan podniósł łeb z nad wilgotnego dołu spoglądając na lądującego przywódcę. Spodziewał się go, ale nie w takim... "towarzystwie" Z nieukrywanym zdziwieniem spojrzał na truchło Esencji... Kolejny smok. Przez chwilę przyglądał się dwóm nieruchomym ciałom jakby się nad czymś zastanawiał. I jak zwykle nie były to pozytywne myśli. Te dwa smoki pamiętał z pisklęcych czasów. Nigdy nie były mu bliskie, gdzie więc ci, dla których te smoki były kimś więcej niż stadnym bratem lub siostrą? Khan choć rozumiał pojęcie rodziny, sam nigdy nie przywiązywał wagi do nikogo więcej prócz ojca. Nie pozwoliłby nikomu go pochować. Dziwna myśl. Wojownik potrząsnął łbem opędzając się od natrętnej melancholii.
Gdy Szyderca zabrał się za kopanie dołu, bez słowa do niego dołączył. Czekało ich wykopanie dwóch grobów. Od czasu do czasu zerkał na jego pysk, ale Cień zdawał się być równie zimny co stojące tutaj głazy. Khantar odezwał się dopiero, kiedy dwa doły były już wykopane.
– Byliście sobie bliscy? ty i... oni? – Głos Wrzasku brzmiał dziwnie obco nawet dla niego samego. I słowa jakie padły też nie były dlań typowymi. Fioletowe ślepia spoczęły na tych gorejących czerwienią.

: 01 wrz 2014, 14:56
autor: Uśmiech Szydercy.
Rozcapierzone, czarne szpony Kheldara wygarniały żwawo wilgotną, miękką ziemię. Samiec nie zdradzał po sobie żadnych emocji czy uczuć, jak pozbawiony emocji posąg.
Słysząc pytanie syna, skinął powoli łbem potwierdzająco. Milczał dłuższą chwilę, nim ponownie się odezwał.
– Obłęd był mi przyjacielem, jako jedyny przeszedł do nas z Wody, czym zyskał sobie mój szacunek i zaufanie, byliśmy wtedy obcym, nieznanym. Większość wybrała znaną sobie, bezpieczną Ziemię, bojąc się ryzyka. Był moim ulubionym przeciwnikiem na arenie, walczyliśmy wiele razy – mówił gardłowo, a jego głos, wyjątkowo zachrypnięty i gardłowy, brzmiał niezwykle zimno. – Był też idiotą. Choć poważnie ranny, skontrował. Dlaczego to zrobił? Chciał mnie wrobić we własne samobójstwo? – spytał, a ostatnie pytanie ociekało sarkazmem. Nie, ten smok był zbyt dumny, by mieć takie pomysły.
– Esencja również przeszła do nas z Wody. Miała odwagę porzucić rodzinę, zostawić ukochanego, który ją ignorował. Miała odwagę stawać mi na drodze, gdy chciałem popełnić głupotę. Była mi przyjaciółką i głosem rozsądku – rzekł cicho. Jej dobre, matczyne rady... Będzie mu ich brakowało. Do tego obdarzyła go córką.

: 02 wrz 2014, 0:42
autor: Śnieżny Kolec.
I tak oto Wrzask otrzymał odpowiedź na swoje pytanie... Te dwa truchła miały kogoś, kto był im bliski, choć nigdy Khan nie pomyślałby, ze może to być jego ojciec. Może dlatego, ze nigdy nie patrzył na Kheldara pod takim kątem... kątem współistnienia z innymi. To prawda, ze Khan wiele rzeczy się od niego nauczył, także pewnego chłodu, nieprzyjemnego dystansu, ale Szyderca nie nauczył syna współczucia i okazywania uczuć. Może dlatego wydawało mu się to tak nietypowe. Ojciec był tu nie tylko z powodu obowiązku... I gdy te myśli przebrzmiały, we łbie młodego wojownika pojawiło się pytanie, którego Khantar do tej pory ani razu nie zadał.
– Kim była moja matka? Kochałeś ją?
Pojęcie miłości było w umyśle Wrzasku niezwykle wypaczone, choć zrozumiałe. Pytanie o matkę pojawiło się tylko dlatego, że pierwszy raz ojciec wypowiedział się o jakiejś smoczycy w taki sposób. Wrzask nigdy nie czuł potrzeby by poznać swoją rodzicielkę, ale teraz zdradziła go ciekawość. Wojownik spojrzał Kheldarowi w pysk i tym razem to właśnie po młodym nie było widać żadnego uczucia. Właściwie niewiele ich było. Pytanie było suche, jak i wyraz jego pyska.

: 02 wrz 2014, 2:26
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca nie nauczył tego syna, bo sam nie był w tym dobry i właściwie sam przed sobą niechętnie przyznaje się do posiadania jakichś tam szczątkowych uczuć. Choć nie były one silne. Doświadczył już za dużo strat i widział zbyt wiele śmierci, by kolejne go poruszyły. Taka odporność była przydatna i znacznie ułatwiała życie, dlatego też nie miał zamiaru uczyć tego syna, bo według Kheldara była to niepotrzebna słabość.
Słysząc pytanie młodszego, uśmiechnął się cierpko.
– Nie – odparł bez wahania. Doskonale to pamiętał.
Nie przestawał kopać dołu, wygarniając szponami ziemię.
– Gdy polowaliśmy, równinni napadli na nasze samice. Wymordowali niemal wszystkie, w tym matkę Aidena i Atii. Przeżyła tylko Atia i Talaith. Zemściliśmy się. Zabiliśmy ich samców, a ich samice posłużyły nam jako zbiorniki. Dały nam jaja. Zasiliły nasze szeregi. A potem je zabiliśmy. Twoja matka była zabójczynią matki Aidena i Atii. Nie żyje, zabiłem ją – opowiedział wypranym z emocji głosem.

: 11 wrz 2014, 1:12
autor: Śnieżny Kolec.
Może taka informacja powinna nim wstrząsnąć. Żalem, gniewem albo smutkiem zareagowałoby prawdopodobnie większość smoków, ale... nie Khan. Beznamiętność nie ustąpiła, ale pojawiły się kolejne myśli. Już dawno młody wojownik patrzył na samice jedynie pod kątem przydatności, a teraz słowa Kheldara tylko go w tym utwierdziły. Być może było to krzywdzące dla samic, ale bądźmy szczerzy, czy Khantar kiedykolwiek przejmował się czyimiś uczuciami? Z jego pyska padło więc tylko jedno suche zdanie.
– Przynajmniej okazała się przydatna.
I odwrócił się do truchła Obłędu, które przysunął bliżej by za chwile złożyć je w jednym z dołów. Tym razem posiłkował się magią. Nie chciał wrzucać zwłok jak zwykłego mięsa, choć czy właśnie tym nie były? Zwyczaj jednak nakazywał im grzebać zmarłych, a Khan nigdy nie zastawiał się nad jego prawidłowością. Gdy ciało wojownika spoczęło w dole, Wrzask zaczął zagarniać nań wilgotną ziemię. Pochowanie Esencji zostawił swemu ojcu.

: 07 paź 2014, 20:21
autor: Administrator
Gdyby smoki Ognia przybywały, aby złożyć cześć swoim zmarłym, szybko zauważyłyby, że cokół będący ich kurhanem został sprofanowany. Ktoś (lub kilka ktosi) podjął próbę zmazania wyrytych na nim imion, a także odłamał górną krawędź głazu, który teraz leżał wbity w ziemię z przodu pomnika. Wokół było sporo śladów, które koniec końców prowadziły nieco na północ, na ziemie Ognistych. Nie były to smocze ślady, ale aby je zidentyfikować, trzeba by się było im przyjrzeć. I powąchać. Któż to wiedział czym one pachniały, a zapach mógł zdradzić całą masę tajemnic.

: 07 paź 2014, 20:55
autor: Echo Odwetu
Zmiana czysto teoretycznie nie przybyła tu, by oddać cześć zmarłym, raczej była ciekawa czy znajdzie tu imiona członków własnej rodziny. Chciała też zobaczyć, czy znajdzie tu imiona Weny, Popiołu i reszty rodzeństwa. Szła powoli, szukając wzrokiem czegoś znajomego. Całe miejsce sprawiało wrażenie... ponurego. Wtedy zobaczył coś, co wbiło ją w ziemie. Może i Ogniści nie należeli do najdelikatniejszych i nie sentymentalnych, ale ten kurhan nie miał prawa być w takim stanie. Podeszła bliżej, by móc się przyjrzeć zniszczeniom. Dlaczego ktoś chciał zmazać te imiona, dawny wróg Ognia? Ktoś, kto miał do niego uraz? Może dawni członkowie Wody, Wiatru lub Ziemi? I dlaczego odłamał kawałek głazu, musiał wpaść w gniew... albo dokładnie zaplanował to, co zrobi. Druga opcja była mniej prawdopodobna, ale młoda czarodziejka jej nie wykluczała. Najbardziej niepokojące były ślady. Czyżby to był któryś z Ognistych? Nie... to wykluczone. Pisklę nie byłoby w stanie zrobić czegoś takiego, Słodycz była Uzdrowicielką, nie posunęłaby się do zniszczenia kurhanu. Jad był wierny stadu, Runa pełniła rolę przywódczyni, Ćmienie była ranna, a nikt z adeptów zwyczajnie nie miał powodów... chociaż nie znała Umykającej, ani Czerwonego. Może któreś z nich miało rodzinę w Wodzie czy Wietrze? Ale wtedy ich ślady inaczej by wyglądy. Wywerny? Smoczyca obniżyła łeb, chcąc wychwycić woń i przyjrzeć się tropom tego, kto tak zniszczył kurhan Ognia.