Strona 2 z 10
: 06 gru 2020, 11:53
autor: Strażnik
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//milion edycji time
Nie przekonywała go chęć edukacji Dziedzictwa, ale w przeciwieństwie do pisania lubił mówić, więc mógł zaryzykować bezwartościowe zdzieranie sobie gardła jeszcze jeden raz. Mimo to, raczej z góry zakładał, że samiec rozmyśla jedynie jak wbić mu się pod łuskę, żeby lepiej z niego zakpić. Proszę bardzo, mógł wyłożyć się przed nim jak świeża zwierzyna, w końcu i tak były to informacje które zamierzał kiedyś spisać. Poprzedził to jednak czymś błahym, co akurat chodziło mu po głowie – Relacje są skomplikowane. Niektórzy wolą mieć wrogów żeby się w nich nie zagubić, a przy tym nie musieć przyglądać samemu sobie, bo dostrzeganie własnych niedoskonałości bywa frustrujące – To nie tak, że w zupełności wyrósł z tej postawy, bo rozumiał zasadność pewnych uprzedzeń, jeżeli miały zachować ich posiadacza od krzywdy. Potrafił też wyróżnić niechęć z zasady, zupełnie nieracjonalną. Nie sklasyfikowałby tak podejścia Barbarzyńskiego, przynajmniej wedle tego co zdecydował się przyznać wprost, bo potrafił zaakceptować wrogość potęgowaną przez różnice kulturowe albo charakterowe. Problem Kheldara był jednak mało oczywisty, jeśli spojrzeć na to czym były przywódca Plagi zdecydował się podzielić. Strażnik miał wrażenie, że chodziło w jego przypadku wyłącznie o urażoną dumę, ni mniej, ni więcej, bo każde zachowanie niezgodne z jego wyłożonym z góry scenariuszem umieściłoby drzewnego na liście wrogów.
Lepiej jednak powiedzieć, że to on był małostkowy, za to że zabierał głos. Z pewnością.
– Jako przywódca miałem na imię Opiekun Ziemi. Nie byłem nim długo, większość życia spędziłem w roli zastępcy, pierw Dzikiej Ziemi, potem Szabli Kniei – Brakowało mu tej funkcji. Nie miał pewności czy dziś poczułby się w niej równie "dobrze", ale mimo nieśmiertelnego stresu który trawił go na stanowisku, przynajmniej miał smoki na których mógł się oprzeć. W prawdzie nie korzystał z tego, ale miał opcję.
– Dawno temu, gdy Tejfe przejął władzę w Cieniu, naprzeciw jego decyzji o przemianie charakteru stada wystąpił Szyderca. Obaj stoczyli pojedynek o władzę, w którym ten pierwszy poniósł śmierć. Wieść o tym wydostała się poza Cień, wiele smoków wzburzonych widokiem spopielonego smoka odeszło do Ognia, – którego przywódca im to ułatwił – zostawiając jedynie garstkę Cienistych. Okazja do przejęcia terenów stała się oczywista, ale dopiero lecąc na szczyt miałem poznać wszystkie informacje. Chwilę przed dotarciem, ówczesny wojownik Ziemi, Żer Zwierząt zdołał zasugerować układ z Cieniem, na który przystałem podobnie ja, jak i Szyderca. Jestem pewien, że gdy już stawiłem się na miejscu, przywódcy Cienia nie spodobała się moja wprost okazana niechęć, nie tylko względem jego pokazu siły, którym zdecydował się udowodnić swoją rację, lecz także tego jak nieumiejętnie odczytał nastrój własnego stada, pozwalając mu się rozpaść. Wiedziałem, że sojusze są płynne i nie przeszkadzała mi umowa z Cieniem, dopóki nie zobaczyłem z bliska, jakie wartości wyznają ci, którzy się ostali. Wierność przysięgałem wyłącznie Ziemi, a i bezsensowna walka w sprawie Cienia nie była mi w smak, przeto z tego narodziła się potrzeba dłuższej dyskusji, zwłaszcza że zainteresowani rozbiorem przedstawiciele Wody i Ognia również mieli mi dużo do powiedzenia. Koniec końców wstawiłem się za Cieniem, a w dyskusji z pozostałymi przywódcami ustalony został podział terenów. Skrawek zabrany przez Ziemię, miał zostać im zwrócony gdy zdołają odbudować siły aby ponownie funkcjonować jako stado. Umowa doszła do skutku niewiele księżyców później, zaś Cieniści już za Trzęsienia Ziemi, a wcześniejszego Żeru Zwierząt, otrzymali pożyczone tereny, wraz z dodatkowym odcinkiem przecinającym góry Utah.
Skoro granice zostały podzielone polubownie, a Cieniści mieli już zabezpieczoną przyszłość, uniknęliśmy rozlewu krwi. Szydercy wcale ten układ nie zadowolił, lecz zdecydował się wyrazić to wprost dopiero księżyce później, gdy stanąłem na szczycie, żeby oświadczyć smokom boski plan. Oświadczyć, tak jak niemal każdy prorok przedtem, a nie zapytać łaskawie o pozwolenie – Bo doprawdy tłumaczenie tego po raz piąty w ogóle mu się nie uśmiechało – Nie jestem materialistą, ale w imię zasady zapłacenie połową skarbca wydawało mi się rozsądne, lecz zarówno to jak mój brak obficie okazanego entuzjazmu było pierwszym i ostatnim krokiem, którego potrzebowałem aby pogrzebać relację z twoim stadem – Nie mówił tego z żalem, ani wyrzutem. Wyjątkowo ton miał teraz pozbawiony czegokolwiek, zupełnie obojętny. Strażnik nie był dumny z ze swojej postawy w przeszłości, być może nie był tedy dość stabilny albo sprawił wrażenie osoby, której nie warto było zaufać. Część mógł jednak zaakceptować, jeżeli oczekiwano od niego ślepej wiary w obcych, zwłaszcza gdy jeden z nich był trucicielem byłego przywódcy, a sam przewodnik miał więcej pary w łapach niż procesów przetwórczych w czaszce. Przeszłość była jednak przeszłością i tak jak wspomniał Dziedzictwo, teraz wypadało ją po prostu spisać, żeby nie musieć tego opowiadać za każdym razem.
– Obecnie zmieniły się moje priorytety i zakres obowiązków, więc w oczywistej konsekwencji na decyzje przywódców spoglądam z większą dozą tolerancji – Ostatnie słowo wypowiedział nieco bardziej szorstko, jakby chciał podkreślić jego absurd. Ale nie kłamał
– Stałem się prorokiem przez kaprys Dziedzictwie, swój, Kaltarela, być może i Sennah, która do tej pory nie zdecydowała się wypalić mi czaszki – Odchrząknął. Naturalnie nie była to wnikliwa odpowiedź, ale sarkazm u osoby która wszystko mówiła wyjątkowo poważnym tonem był trudny do odnotowania. Któż wie czy sam go w ogóle widział, bo i nie byłaby to przesada – Niechęć większości smoczego rodzaju to wyolbrzymienie, choć nie upierałbym się, że dalekie od prawdy.
Preferuję idee bardziej od smoków, zatem smoki nie lubią mnie. Powiedziałbym, że to równa wymiana, nawet jeśli niekomfortowa – Jego problem był taki, że nawet chcąc wyjść z tego żałosnego układu zdawał się być w nim uwięziony. Jakby nic nigdy na niego nie czekało.
: 07 gru 2020, 18:17
autor: Dziedzictwo Wojny
I bardzo dobrze, że Strażnika nie przekonywała jego chęć edukacji. Ciekawość była temu bliższa, jednak Ragan kierował się nie tylko nią. Chodziło raczej o zdobycie wiedzy. Zdobycie informacji. Informacje były niezwykle cenne, gdy używało się ich odpowiednio. w jego uznaniu cenniejsze od kamieni szlachetnych. Oczywiście i one miały swoją wartość, zwłaszcza gdy błyszczały pięknie na tle jego kolekcji kości, jednak nie umniejszało to wcale wagi informacji – najlepiej takich, którymi nikt nie chciałby się dzielić. Może warto pokazać, dlaczego jego przydomek Objawiający nie był jedynie pustym słowem? Nie, zostawmy to na później. Musiał niechętnie zgodzić się ze Strażnikiem. Relacje były trudne.
– Niektórzy uważają, że życie bez wrogów jest nudne i pozbawione smaku – Skwitował jego słowa. Tak, trudne... Szczególnie dla niego. Może również dla Strażnika, jednak z pewnością w innym sensie. Wrogowie brzmieli jednak interesująco, chociaz nie spotkał jeszcze nikogo godnego tego, by mógł uznawać go za wroga.
Tymczasem słuchał słów Proroka, który postanowił podzielić się z nim swoją historią... A przynajmniej jej częścią. Jego nozdrza zadrgały lekko, zupełnie jakby był rozbawiony. No tak, Cień. Mógł się domyślić, że wszystko sprowadzało się do Cienia. Starzy Plagijczycy mieli dziwną obsesje na punkcie tego stada. Oh, oczywiście rozumiał chęć krzewienia własnych tradycji i dumę z nich, jednak tkwienie w przeszłości doprowadzało do powtarzani tych samych błędów. Znając jednak Kodeks Plagi rozumiał również, dlaczego Plaga odmówiła uznania Strażnika jako Proroka. Nie żeby uznali kogokolwiek innego, jednak nie mieliby chociaż powodów, by rzucać mu to prosto w pysk... Nie, pewnie i tak coś by się znalazło.
– Cóż, to oczywiście twoja wina. Plaga ma swoje Prawa, które tamci złamali, a Kheldar wyegzekwował. To, czy komuś się to spodobało czy nie nie ma wielkiego znaczenia. Podobnie z sojuszem. W zasadzie wymaga się, żeby sojusznicze stado pomogło w walce, w obronie terenów tego drugiego. Ty tym wzgardziłeś, jednocześnie pokazując, jak mało znaczą sojusze. To jednoznaczne zerwanie warunków sojuszu... Który uważali, że mieli z Ziemią – powiedział z zamyśleniem, powoli kiwając głową. Jego głos nie mówił, co on sam o tym myśli, było to raczej podsumowanie. Dobrze, ta część była dla niego zrozumiała.Nie było to w zasadzie takie trudne, znając charakter stada i jego prawa. oczywiście obcym trudno byłoby to pojąc, dlatego rozumiał również Strażnika. Wolał wersje Plagi, była opowiedziana zdecydowanie bardziej barwnie, jednak i ta opowiedziana przez Proroka niosła ze sobą coś nowego. Podrapał się pazurem po nosie, nie spuszczając wzroku ze Strażnika.
– Jednocześnie jako Przywódca stada miałeś obowiązek dbać przede wszystkim o Ziemię. Zrywając sojusz, który nie miał dla ciebie żadnego znaczenia i nie przynosił ci korzyści postąpiłeś słusznie ze strategicznego punktu widzenia. Smoki to jednak nie kamienie bez uczuć, a Cień poczuł się zdradzony. W rezultacie twojej odmowy pomocy w utrzymaniu terenów Cienia, niezależnie od ilości smoków, które w nim zostały, Cień został zniszczony, a późniejsze odrodzenie nie zmieniło nastrojów smoków, które pamiętały twoją zdradę. Miałeś swoje powody i potrafisz je uzasadnić, z punktu widzenia dobrostanu Ziemi racja jest po twojej stronie, jednak swoim brakiem zdecydowanego działania pomogłeś zniszczyć Cień, jednocześnie usprawiedliwiając się pomocą niedobitkom. Oh, ale z ciebie kawał drania – zagwizdał wręcz z podziwem, uśmiechając się do Proroka czarnymi jak u Viliara kłami. Piękne, naprawdę. Nie robiąc nic, zrobił tak wiele. Chociaż rozumiał teraz skąd wzięła się niechęć Plagi do Proroka, nie potrafił jej podzielić. Nie dlatego, że go lubił – nic z tych rzeczy. Po prostu działo się to na długo zanim on sam się narodził, a rozpamiętywanie przeszłości nie ma szans jej zmienić.
– A już myślałem, że chodzi o... – tu pokazał łapą, jakby wskazywał po prostu całokształt Strażnika. – Nienawidzą cię bo uważali Ziemię za sojusznika i wierzą, że gdyby wtedy Ziemia stanęła u ich boku do walki, Cień mógłby przetrwać. Być może sama deklaracja woli walki u boku sojusznika skłoniłaby Ogień i Wodę do wycofania się z ich terenów. Ty odmówiłeś, więc obarczają cię winą, jakkolwiek prawdziwe czy nieprawdziwe były ich mrzonki o równej walce o własne stado. Widzisz? Prawda jest zdecydowanie ciekawsza. Nie sądzę, żeby to było wyolbrzymienie. Ze smoków, które do tej pory poznałem żaden nie żywił do ciebie sympatii. Dziwne, sam uczyniłbym cię swoim mistrzem, tak interesujące są twoje idee – trudno było ocenić, czy Ragan żartuje, czy mówi poważnie. W jego głosie podziw mieszał się z rozbawieniem i odpowiednią dawką ironii. Nic nie wskazywało na to, by próbował obrażać proroka specjalnie, nawet jeśli brązowołuski mógł się poczuć urażony jego podsumowaniem. Ach, jednak informacje potrafiły być równie zabawne co patroszenie zwierzyny. Nie tak jak rzeźbienie w kościach lub... Nieważne. Wciąż z uśmiechem na pysku wskazał na obrożę Strażnika Gwiazd, a złote oczy lśniły lekko w półmroku Wnętrza Olbrzyma.
– A to cudeńko? – zapytał, z nieukrywaną zazdrością. Złoto byłe miłe oczom chyba każdego smoka.
: 22 gru 2020, 23:52
autor: Strażnik
Nie burzył się specjalnie na komentarze Dziedzictwa, bo i nie było w nich błędu, a jedynie znamiona krytyki usprawiedliwione jego pochodzeniem. Zdawał się jednak podchodzić do sytuacji najbardziej obiektywnie, mimo iż nie było w jego spostrzeżeniach niczego nowego dla samego Strażnika. Reakcja Szydercy była uzasadniona, lecz jego słowa, wciąż dalekie od rozsądnych. Prędzej bowiem zrozumiałby osłanianie się nieufnością, niż opóźnionym w czasie jękiem za wymianę przedmiotów, które i tak w praktyce przydawały się jedynie w świątyni. Naturalnie rozumiał samą symbolikę skarbca, która mogła mieć większe znaczenie w tych okolicznościach, ale i tutaj nie mogliby się zgodzić
– Perspektywa Szydercy mnie nie zaskakuje. Błędem ze strony moich poprzedników było zawrzeć współpracę, a nie określić jasno jej warunków. Sojusz między dwoma, mocno różniącymi się kulturami, jest z góry skazany na rozpad, ponieważ w surowych okolicznościach smoki powinny postąpić przede wszystkim w zgodzie z własnym honorem, a dopiero potem uwzględniając współpracę. Być może z twojej perspektywy jest to błędne, być może brzmi jak wymówka, gdyż teoretycznie zawsze sumienie może powstrzymać cię przed pomocą, lecz to już wątek wymagający indywidualnego rozpatrzenia. Honor i prawda nie są bowiem zmienne, ale ich definiowanie już tak – W tym zakresie nie sądził, że się dogadają, więc choć zazwyczaj mówiąc o honorze, przybierał surowszy, bardziej stanowczy ton, teraz niczego nie podkreślił. Patrzył wciąż w ślepia Ragana, nie poruszony jego uśmiechem, ale też nie zirytowany, bo jeśli miałby skupić się na samych jego słowach, nie czuł w nich pogardy – W każdym razie sojusz został zerwany dopiero na mym proroczym mianowaniu, przez Trzęsienie Ziemi, gdy Szyderca zdecydował się publicznie wykpić układ, który z nami zawarł, a wraz z tym wszystkie księżyce praktycznej współpracy łączącej oba stada.
Wierność bez granic jest bezwartościowa, ponieważ smok, zamiast myśleć, wysługuje się gotowym zestawem reakcji, a w bardziej skomplikowanych okolicznościach nie jest w stanie podjąć racjonalnej decyzji – Jak on, te siedemdziesiąt księżyców wcześniej, gdy jedyną wartością było dlań bezmyślne dostosowanie się do stadnej normy. Jakże brzydził się sobą.
– Poza tym to prawda, że zbudowałem raczej niewiele – Niewiele sugerowało jakieś. Jakie trwałe i wartościowe relacje zbudowałeś hm?
Hm... cóż. Zamierzał kłamać? We wnętrzu Giganta, w obliczu kronik?
Nie, nie zamierzał – Nie zbudowałem żadnych wartościowych relacji, ale i tak unikałbym generalizacji, jeśli zależałoby mi na rzetelności – Mówił z grobową powagą, ale i bez wyrzutu. To nie tak, że nie istniały smoki, które przynajmniej zewnętrznie potrafiły obdarzyć go szacunkiem, ale to zbyt mało na kryterium relacji, a co dopiero wartościowej. Nawet z samym sobą nie miał zresztą dobrego kontaktu.
Ale to dobrze, bardzo dobrze, jeśli wszyscy, których znał i tak umrą.
Gdy Plagijczyk wskazał na złotą obręcz, Strażnik milczał przez moment, a potem nie odwracając wzroku odpowiedział – Podarunek od Sennah – Cóż mógł tutaj więcej dodać? Po rozmowie z Mahvran naprawdę nie chciało mu się do tego nawiązywać. Obroża dobrze komponowała się ze złotymi łuskami, które znaczyły jego lewą pierś, jako pamiątka po wskrzeszeniu – Mam z nią stały kontakt – Choć nie zawsze odpowiadała – Zaś ona ma, zgodnie z tym co zauważyłeś, dostęp do moich myśli. Po dłuższej refleksji sądzę, że żeby podążać właściwą ścieżką, trzeba mieć ją także w głowie, czemu sprzyja jej, poniekąd krytyczna obecność – Choć prawdę mówiąc więcej krytyki zbierała sama bogini, niż on. Sądził, że konstruktywnej, o czym musiała wiedzieć, czytając jego uczucia i być może tylko dlatego do tej pory go nie zabiła.
– A że bogowie nie raz mieli styczność z obrzydliwą naturą smoczej cielesności oraz ich ułomnościami mentalnymi, nie jest dla niej zaskoczeniem to, co może tam znaleźć – Ah, oby. Wiedział, że to głupie, ale czasami czuł się, jakby był jedynym takim smokiem na świecie i nie było to absolutnie pochlebcze spostrzeżenie. Nic więcej nie dodał, bo choć pewne pytanie cisnęło mu się na pysk, pomyślał, że nie powinien ewentualnie wchodzić Raganowi w słowo.
: 26 gru 2020, 10:05
autor: Dziedzictwo Wojny
Jego uszy drgnęły lekko na dźwięk slow Strażnika, ale z oczu nie zniknęło to dziwne "światełko", wskazujące na rozbawienie. takie prawdziwe rozbawienie, które Ragan odczuwał, ku własnemu zdziwieniu. Nie spodziewał się, ze Strażnik okaże się tak interesującym rozmówcą. Oczywiście inni szukaliby w głosie proroka wyniosłości, oschłości i tak dalej, jednak Raganowi umykały takie niuanse, jeśli mowa ciała nie wskazywała na to, co czuje jego rozmówca.
– To jedynie pokazuje, jak cudacznym tworem stały się obecne sojusze. Zupełnie przestały spełniać swoja rolę, sprowadzając się raczej do "mam sojusznika, więc mnie nie napadną, nie wywołując wojny wszystkich stron". W twoich słowach jest trochę prawdy, ale umyka ci jedna rzecz. Nieważne, kto zawarł sojusz i na jakich warunkach. W momencie rozbioru Cienia wciąż trwał, a twoja pomoc powinna wynikać z obowiązującego wtedy sojuszu, niezależnie od twojej opinii na temat Cienia. Ty jednak zdecydowałeś na podstawie swoich antypatii, że nie uszanujesz sojuszu i chociaż w końcu pomogłeś, zrobiłeś to za opłatą. Czy sojusz istnieje tylko w czasach pokoju, gdy nie ma zagrożenia? Gdyby wszyscy postępowali jak ty, nie udzielając pomocy sojusznikowi wtedy, gdy najbardziej tego potrzebował, jaki sens ma sojusz? Istnieje szczególnie po to, by pomagać w takich sytuacjach – stwierdził, wzruszając skrzydłami, bo przeszłość lepiej pozostawić w przeszłości. Oczywiście nie ulegało wątpliwości, że rzutuje na teraźniejszość, zwłaszcza relacje Plagi i Proroka, jednak wciąż jest tylko przeszłością. Jego zdaniem Plaga powinna się nauczyć na własnych błędach i nie zawierać sojuszy bez potrzeby. Sojusz z Ogniem? Teraz działa, ale kto powiedział, że potrwa długo?
– Sojusze powinny być zawierane w szczególnych przypadkach, przypieczętowane jakąś umową, a nie tylko "zawrzyjmy sojusz, bo bez niego możemy zostać przez kogoś napadnięci". W takich warunkach każdy może postąpić jak ty i stwierdzić, że jego stado jednak nie lubi drugiego i nie obchodzi go, co się z nimi stanie. Sojusz, jak mówiłeś, powinien nieść korzyść obu stronom, ale jaką korzyść niesie ze sobą strata i rany własnych smoków dla obcych? Och, można mówić o honorze, o tych "dobrych i złych", ale to tylko czcze gadanie – jego język przesunął się po czarnych zębach z pewną doza lekceważenia dla sojuszy. były nienaturalne w obecnej formie. Nie uważał za rozsądne zawieranie ich "na wszelki wypadek", bo wprowadzały do smoczego życia sztuczne napięcie. Były zdecydowanie mniej przydatne niż te śmieszne przysięgi i dużo łatwiej było je łamać bez konsekwencji, jak pokazał swojego czasu sam Strażnik. Jeszcze na tym zarobił i został uznany za dobrego i miłosiernego, bo pomógł biednym niedobitkom Cienia. Czyż nie czyniło go to mistrzem i prawdziwym sk...em? Sennah miała jednak trochę gusty, uznając takiego drania swoim prorokiem. Nie wiedział, czy spotkał już kiedyś tak podłego w swoim zimnym wyrachowaniu. Kogoś, kto nawet tego nie dostrzegał lub udawał, że jest odwrotnie. Prawdziwy mistrz. Znów poczuł ochotę zaklaskania.
Końcówka puszystego ogona zakołysała się lekko na wzmiankę o relacjach. Cóż, to ich łączyło, jednak Ragan żył jeszcze stosunkowo krótko.
– Mówiąc szczerze, akurat tobie niepotrzebne jest budowanie relacji ze zwykłymi śmiertelnikami. Co prawda kiedyś byłeś normalnym smokiem, ale jak widać nawet wtedy twoje podejście odrzucało innych. Teraz pewnie niektórych przyciąga do ciebie twoja więź z bogami. Uważają, że dzięki tobie będą mieli górki. Jak myślisz, na ile smoki, które przychodzą do ciebie i udają szacunek robią to ze względu na ciebie, a na ile widza w tobie jedynie funkcje i drabinkę do nieba? – Zapytał, przekrzywiając lekko głowę. Odczuwał jedynie lekkie zainteresowanie dla tego tematu, chociaż kwestia różnych relacji pomiędzy smokami czy innymi istotami zawsze była warta zbadania. Takie kwestie mu pomogą, kiedyś0.
Hm... Ciekawe, czy Sennah jemu tez sprezentowałaby taka ozdóbkę. Złoto zawsze miało taki przyjemny połysk. Mógłby je przetopić i użyć do ozdabiania swoich kościanych rzeźb. Oczywiście mógłby po prostu odciąć łeb Prorokowi i zabrać sobie jego obroże, ale miałby wtedy dyszącą żądzą zemsty g...iarę(zdaniem niektórych) na swoim karku. Więcej zachodu niż pożytku.
– Ciekawe, na ile twoje ścieżki wybierasz ty, a na ile Sennah robi to za ciebie tak, że nawet nie zdasz sobie z tego sprawy – To całe proroctwo nie brzmiało szczególnie kusząco. Och, wieczne życie musiało być ciekawe, jednak bycie sługą? Marionetką, mieląca ozorem wtedy, gdy się tego od niej wymagało? Odczułby względem proroka litość, gdyby był do tego dolny.
A co do pytania, Ragan nawet nie wiedział, że Strażnik mógłby jakieś do niego mieć... Chociaż może i by odpowiedział.
: 26 gru 2020, 14:14
autor: Strażnik
Cóż znowu było tą antypatią, o której mówił Ragan? Ot przecież na tym budowało się wszystko, bo szacunek, wartość, godność były jedynie opinią. Miały zobrazować prawdę obiektywną, to fakt, ale z perspektywy wielu smoków ocena wynikała z powierzchowności, a nie odniesienia się do czegoś większego. To było płytkie podejście.
– Cień otrzymał pomoc ze względu na sojusz, nie dlatego, że zapłacił – To była bolesna oczywistość – Kierując się własnym rozsądkiem i honorem pozwoliłbym im się rozpaść, zwłaszcza że gdy przybyłem na szczyt, nie ostało się nic poza przywódcą, jednym ślepym wiernym, który okazał się spiskować przeciwko poprzedniemu liderowi oraz pisklęciem. Sojusz tak jak mówisz ma istnieć w praktyce, a jeśli praktyczność traci, powinien mieć za sobą ideę. Teraz mi obojętne czy przywódca zabija swoje smoki albo sprawia że prawie całe stado postanawia odejść, bo to nie świadczy o ich słabości, tylko jego. Wtedy nie było. Smoki mylnie twierdzą, że wynikło to z mojego uprzedzenia, zbudowanego najwyraźniej na pierwszym wrażeniu jakie wywarł na mnie Szyderca. Ale nie obchodziła mnie jego postawa, przeszłość, ani ton. Wyłącznie czyny – wzruszył barkami – Ale to prawda, Opiekun Ziemi natruł Szydercy nerwów, toteż historia trwa dalej, nawet na wargach smoków które nie mają pojęcia o zdarzeniach – zdystansował się od siebie "półżartem", bo wiedział że smoki nie zamierzały kategoryzować jego przeszłości jako odrębną. Na chwilę jego głos stał się bardziej szrostki, ale gdy kontynuował w innym temacie, znów mówił łagodniej
– W kwestii spotkań. Smoki są praktyczne. Ja jestem praktyczny. Jeśli wzdrygają się w myślach na mój widok, ale mają pytania albo coś wartościowego do powiedzenia, będzie to jedyne co mnie zainteresuje. Bogowie znają myśli smoków. Czy przejmują się tym, że często są traktowani jak zło konieczne? Przywykli już do tego, bo i dynamika między nimi, a śmiertelnymi jest specyficzna. Tak samo moja, skoro nie należę do żadnego ze stad, a poruszam sie między wami – Trudno powiedzieć czy się wywyższał czy uniżał, bo w myślach robił oba, ale zapewne brzmiał inaczej
– Funkcja proroka polega na byciu prowadzonym przez bogów, ale też własnej inicjatywie. Rozmowie ze smokami. Jeśli Sennah kierowałaby mną teraz, robiłaby to wbrew naszej więzi, lecz o tym już żadne z was nie mogłoby się dowiedzieć.
'Gdyby' jednak tak bylo, rozmawiałbyś z samym bogiem, a to dla żadnego z nas nie powinien być problem – Sam był jedynie bezwartościowym ciałem, powłoką bez bliskich, ani rodziny do której potrafiłby albo nawet powinien się zwrócić. Zdawał sobie z tego sprawę, a jego komentarze były na tyle wulgarne i surowe, że żadne ze spostrzeżeń Dziedzictwa nie było w stanie zaboleć go bardziej. W końcu jednak zdradził się ze swoimi intencjami, więc nie musiał już głowić się skąd u niego ten uśmiech i miło albo neutralnie brzmiący ton. Być może było tak, że wszystko było dla niego po prostu "zabawne", tak jak dla Żeru. Perspektywy takich osób nie dało się zmienić, nie dało się przekierować, chyba że na łeb spadłby im boski grom.
Ale nie zdradził się z tym, słowa pozostawiając surowymi, ale wyrażającymi zmęczenie, które ostatnimi czasu czuł zawsze, gdy tylko patrzył na smoki.
– Co ty sądzisz o relacji bogów ze smokami? – zapytał w końcu, nie na odczepne, bo zawsze gdy już zwracał się do smoka, czekał na coś więcej niż tylko krótką opinię.
: 26 gru 2020, 15:17
autor: Dziedzictwo Wojny
Być może mówił o czymś, czego nie znał? Godność, szacunek i tym podobne? Zupełnie nieprzydatne w życiu. Coś, czego można się wyuczyć, nie można udowodnić ani zmierzyć. nie nakarmi, nie ocali życia – czasem wręcz przeciwnie. Coś zupełnie zbędnego. Podobnie jak wybielanie samego siebie przez Strażnika Gwiazd. Prorok, patrząc w złote ślepia Ragana mógł zauważyć, jak z rozbawienia szybko zmieniają wyraz na coś, co zapowiadało rychłe znudzenie tematem. Ile można to wałkować, słuchając tłumaczenia, w które wierzył chyba tylko sam Strażnik? Może gdy tak wmawiał innym, ze jest honorowym smokiem i wszystkie jego czyni, nieważne jak szkodliwe dla innych były jedynym słusznym wyborem, sam zaczynał w to wierzyć? Z drugiej jednak strony to niezwykle naturalne. Po co spoglądać na dobre innych, kiedy swoje własne powinno być najważniejsze. Prorok pokazywał jedynie to, czego już zdążył nauczyć Ragana – nieważne są powody ani czyny, ale to, jak się je uzasadni. W ten sposób żadne zło nie jest złem.
– Zgadzamy się chyba w jednym względzie. Racja jest jak d..a, każdy ma własną – skwitował słowa Proroka, bo ani on nie przekona Plagi, ani plaga jego. Co do Ragana, przeszłość Cienia była mu zupełnie obojętna. Nigdy nie był cieniem – ani on, ani jego przodkowie. Być może dlatego był traktowany tak, jak teraz? Słowa to słowa, ale krew była najważniejsza. Nie był jak swoja matka, tak bardzo pragnąca akceptacji ze strony stada, że wierzyła we wszystko, co jej mówili – "że jest potrzeba", "że jest jedną z nich... "
Nie otrzymała nawet grobu, chociaż zginęła w obronie Plagi.
Może dlatego potrafił zdystansować się do tej przeszłości i nie podzielał cudzej niechęci? Nie żył emocjami innych.
Zmrużył lekko oczy.
– Masz jakiś problem z psychiką? – Zapytał po wysłuchaniu słów Proroka. Strażnik zdawał się nie odczuwać. Nie mieć emocji, nie wracać uwagi na myśli czy uczucia innych. Usprawiedliwiał własne czyny, krzywdząc innych i nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Pytanie mogło być bezpośrednie, ale wynikało zwyczajnie z tego, co zdążył mu opowiedzieć o sobie Strażnik. Brzmiało znajomo.
– Nie chodzi mi o to, co ci mówi czy każe robić. Skąd masz wiedzieć, że nie wpływa na twoje myśli i sposób postrzegana świata? Jaką masz pewność, że wszystko, co odczuwasz nie jest kierowane przez nią. Na przykład skąd masz pewność, że nie lubisz kogoś dlatego, że ty go nie lubisz a nie dlatego, że takie odczucie odczuwa ona? Kwestia innych to jedna sprawa, ale skąd wiesz, że nie oddziałuje na ciebie tak, ze sam o tym nie wiesz? – Naprawdę musiał być tak dosłowny? Skoro bogowie wiedzieli wszystko, to nie powinien musieć dosadnie formułować swoich pytań. A może to tylko Sennah jak jakiś szpieg wczepiała się w cudze umysły?
Pytania Proroka mógł się spodziewać, co nie znaczyło, że miał na nie gotową odpowiedź. Wręcz przeciwnie, nie miał. Nigdy nie zastanawiał się nad relacjami bogów i smoków. Bo czym bogowie byli dla niego? Ojcem, ciotkami i wujkami? Och, gdybyż tylko mógł tak odpowiedzieć... Nie czuł jednak tego w ten sposób. Niby dlaczego miałby tak czuć? Żaden z bogów nigdy się nim nie zainteresował, podobnie zresztą jak żaden ze smoków. Kim mieliby być? Wzruszył lekko skrzydłami.
– Bogowie są potężnymi istotami, którym lepiej nie działać na nerwy. Byłbym głupcem, gdybym nie uznawał ich wyższości i nie szanował ich siły. Nie rozumiem podejścia Plagi, która otwarcie nimi gardzi, ale skoro bogowie w to nie ingerują, nic dziwnego, że smoki pozwalają sobie na coraz więcej względem nich. Ja sam nie szukałem jeszcze kontaktu z nimi. Nie uważam, że chodzenie do Świątyni i puste modlitwy, byle tylko coś od nich dostać są wyznacznikiem wiary – to nie było w jego stylu. Mógł udawać wiele rzeczy, ale bogowie i tak by go przejrzeli. Oczywiście zamierzał wybrać się do Świątyni i porozmawiać z ojcem, ale przecież nie wejdzie tam i nie krzyknie "cześć tatku, masz ochotę na pogawędkę?"
– Rozumiem korzyści, jakie płyną dla smoków z ich wiary, zwłaszcza z tych nieszczerych "och, wspomóż mnie, bo bla, bla,bla", ale nie wiem, jaką korzyść czerpią z tego bogowie. Czy wiara w konkretne bóstwa wzmacnia ich moc? To byłoby naturalne, bez wyznawców zostaliby zapomniani... Jednak czy zniknęliby na stałe? – ostatnie pytanie było skierowane raczej do siebie samego niż proroka. Zagadnienie w gruncie rzeczy całkiem interesujące. Czy to bogowie stworzyli smoki, czy może smoki swoją wiarą stworzyli bogów i teraz utrzymują ich przy "życiu"? Potrząsnął lekko głową.
– Uważam, że smoki są zbyt roszczeniowe względem bogów. Zwracają się do nich w zasadzie tylko wtedy, gdy chcą od nich uzyskać coś dla siebie lub pojawia się zagrożenie, z którym być może poradziłyby sobie same, ale po co, skoro mają od tego bogów? Niewielu tak naprawdę zastanawia się nad wiarą samą w sobie, a jeszcze mniej w ogóle obdarza ich uczuciem – jak jego matka Viliara. Ale on sam nie miał pojęcia, jak głębokim uczuciem Rakta obdarzyła Boga Wojny już od pierwszych chwili, gdy o nim usłyszała – ani o tym, że wcale nie przeszkadzało jej to szczerze kochać Akaera.
: 07 sty 2021, 2:06
autor: Strażnik
...
...
Chwileczkę. Co?
Mylił się?
Ah. Tak, coś mu się właśnie... Czy on właśnie nieświadomie... Czy Ragan...?
Sarnie też zdarzało się pewne rzeczy zapominać. Przykładowo czy obrońca pamiętał, jak kiedyś schował dla niej trochę agrestu, a ona zabrała go, spłoszyła się czymś i nie potrafiła przypomnieć sobie drogi, na której wyleciał jej z pyska?
To jest... Zrobiło mu się gorąco. Nienawidził się mylić, a zwłaszcza gdy zdarzenia dotyczyły go personalnie, na litość boską. Gdyby nie żartobliwe upomnienie od Sennah, plótłby dalej o jakiejś pomocy wynikającej z sojuszu, o którym w przeszłości wspomniał przecież, dopiero gdy już przyjął Cień. Nie przedtem, kiedy przecież wiedział, że do cholery nie istniał. Jak mógł przekręcić coś tak istotnego.
Przynajmniej wiedział, co mu zginęło, ona swojego agrestu nie znalazła.
Odchrząknął, próbując wrócić myślami do teraźniejszości. Słuchał Dziedzictwa w międzyczasie, ale prędzej by sczezł, niż nie wrócił się pierw do tematu, w którym sam namieszał. Poza tym, czy on właśnie nazwał go nienormalnym?
– Chwileczkę... to nie kwestia subiektywności racji, gdy chodzi o zdarzenia historyczne. Kwestionować można zasadność decyzji, lecz nie to, że miały miejsce. Szabla Kniei, która była przywódcą, gdy ja jeszcze pełniłem funkcję jej zastępcy, zerwała sojusz z Cieniem. Przekazała tę informację bezpośrednio Elianie, czyli ówczesnemu Dotykowi Cienia, ze względu na morderstwo popełnione we współpracy jej i Nocnego Tropiciela, na Arkanie Ni- – Nieumarłych?
Nie, nie Nieumarłych. Cholera jasna. Czasami nic tak dobrze nie wyprowadzało go z równowagi, jak on sam, ale nie zamierzał przerywać eksplozji surowego monologu, dopóki nie wyczerpie myśli – Arkanie Nekromacji – Od zawsze wiedział, że Khuran uczestniczył w morderstwie, a jednocześnie umknął przed karą, zaraz gdy niedobitków włączono do Ziemi – Nie chcę wprowadzać cię w błąd niepoprawnym doborem słów, w które dałem się sobie wplątać, ze względu na błędną chronologię zdarzeń, zwłaszcza gdy to rzutuje na ich prawdziwość. Gdy przywództwo przejąłem ja, jeszcze przed rozbiorami, nikt nie wyruszył z inicjatywą odnowienia sojuszu, a więc od księżyców był już martwy – Pokręcił łbem zażenowany – A zatem powierzchowna przyjaźń między stadami urwała się i pomoc nastąpiła nie ze względu na ówcześnie funkcjonujący sojusz, tak jak przed chwilą ująłem, a wsparcie istniejące w przeszłości. Wstawienie się za Cieniem, gdy już się rozpadał, z mojej perspektywy, byłoby tak samo słuszne, jak pozwolenie mu umrzeć, zwłaszcza że wśród ocalałych był osobnik, który pomógł ten związek zepsuć – Zdenerwowanie jakie okazywał, objawiało się wyłącznie w surowiej, ciężej wypowiadanych słowach, bowiem na jego pysku jedyną zmianą były w namyśle zmrużone ślepia. Dopiero z ostatnim zdaniem, jego oddech stał się swobodniejszy i znów wróciła bardziej apatyczna, w kontraście, bardziej łagodna aura
– Nie zmienia się moje stanowisko, bo w tej kwestii zawsze było takie samo – poza błędem informacyjnym. Sentyment do przeszłości, a także prywatne związki Ziemi z Cieniem przeważyły na chęci niewymazania go z mapy. Żal można by tutaj mieć do Szabli, za to że układ zerwała, lecz z oczywistych względów postąpiła racjonalnie, bo i błędem byłoby ufać stadu, którego nowy przywódca otruł szanowanego poprzednika – Skręcił łbem w stronę kronik i znów odchrząknął.
– Choć przy samych rozbiorach nikt, nie powoływał się na sojusz, więc wszyscy zdawali sobie sprawę z jego nieistnienia – Prześledził sytuację w myślach. Po raz kolejny, a potem jeszcze jeden raz. Migrena, która rozbijała mu łeb na Cienistym szczycie, a także zmiana priorytetów, gdy został prorokiem, nie były dostatecznym usprawiedliwieniem jego amnezji, ale po raz pierwszy od dawna zdał sobie sprawę, że zawiść Szydercy była uzasadniona wyłącznie jego zachłannością. O bogowie. Nie wiedział już, czy powinien bardziej krzywić się na swoją niekompetencję w przytaczaniu przeszłości, czy zwyczajnie uśmiechnąć na tę pieprzoną ironię. Tak bardzo był gotów przyznać, że gdzieś w przeszłości popełnił błąd, że nie potrafił spojrzeć na nią przez właściwy pryzmat.
Cóż. Uśmiechu nie było, krzywić też się nie zamierzał, rzucając jedynie krótkie "hm" pod nosem, jakby ktoś przekazał mu właśnie coś interesującego.
– Został nawiązany ponownie, gdy Ziemia przyjęła garstkę Cienistych, wraz z jego nowymi członkami, którzy dołączyli po drodze. Pierwszym krokiem do zachowania pozytywnych stosunków, była jednak pomoc w wierze, że Cień zdoła to zapamiętać. Przysięgę o nieagresji wobec Ziemi, złożyła między innymi Kuszenie Diabła i Infamia Nieumarłych, pod ślepiem Szydercy. Dopiero później zstąpiłem z roli przewodnika, Żer Zwierząt stał się Trzęsieniem Ziemi, a na zebraniu związanym z moim proroctwem, ponownie nastąpiło rozwiązanie sojuszu. Tym bardziej widać, jak na co dzień potrzebne są smokom kroniki – Postukał pazurami o grunt. Istotnie, brakowało mu często chronologii, a był przecież typem smoka, któremu Sennah musiała przypominać nawet imiona, które już znał
– Przyznaję, że nie skupiłem się dostatecznie, gdy mówiłeś o manipulacji. Zapewne ze względu na poprzedzający to komentarz. Moje decyzje są przemyślane, a to znaczy, że nie podejmuję się ich odruchowo, nawet jeśli nie zawsze są obiektywnie mądre. Jeśli Sennah kieruje moimi myślami, wyjątkowo niewiele robi, by zmienić mnie w ulubieńca wolnych – prychnął.
Czyżby obrońca właśnie postąpił... żartobliwie?
Z pewnością na takiego nie zabrzmiał. Nawet odczytując najzabawniejszą, spisaną historię zdołałby zrobić z niej najwyżej zestaw sztywno odczytanych powiastek, które wywołałyby w smokach, chęć zionięcia sobie w gardło. A jednak, jego humor był lepszy, na tyle, na ile było to możliwe w jego obecnej sytuacji – Nawiązując jeszcze do twoich spostrzeżeń. Bogowie nie pomrą bez wiary, zwłaszcza że byli tutaj zanim powstały smoki. Ich relacja z wami jest cenna, bo obserwacja i dialog mają wartość same w sobie – jako doświadczenie. Nie są jednak skazani na łaskę waszych modlitw. Przyznaję, że nieszczerość spotkań z perspektywy wyznawców mnie zaskakuje, bo moglibyście skorzystać z dostępności istot żyjących dłużej niż stada, żeby lepiej poznać siebie i świat – wzruszył barkami – Niektórych jednak mierzi jakakolwiek forma nierówności – Co poniekąd rozumiał, ale z perspektywy proroka, niepoprawne byłoby o tym mówić. Bogowie mieli wady, które widział i które go drażniły, lecz podobnie było ze smokami. Samym warczeniem w niebo i tak by nic nie osiągnęli.
: 23 sty 2021, 10:48
autor: Dziedzictwo Wojny
Ragan patrzył na Strażnika, a na jego pysku odmalowywało się nieukrywane niedowierzanie. Tak, czuł coś. To coś narastało w nim jak fala, począwszy od żołądka, przez gardło i przełyk do pyska, by właśnie tam wybuchnąć. Coś niesamowitego, naprawdę! Prorok był w stanie wymusić na Raganie reakcję, której sam plagijczyk się nie spodziewał. uczucie wybuchło nagle, podobnie jak odgłos śmiechu. Dźwięcznego, melodyjnego śmiechu, który wstrząsnął futrzastym ciałem i spowodował, że łzy napłynęły do złotych oczu. Och, na ojca! Serio? Ragan jeszcze nigdy w życiu nie czuł takiego rozbawienia! Nigdy nie śmiał się tak prawdziwie jak teraz. Oczywiście nie trwało to zbyt długo, ale było bardziej szczere niż uprzejme uśmiechy, którymi obdarzał innych. Wciąż jeszcze od czasu do czasu chichotał, zerkając na Strażnika prawie z sympatią. Prawie.
– Rzeczywiście, nie zawodzisz – Skłonił przed prorokiem łeb w geście teatralnego szacunku, nawet nie próbując udawać, że nie jest to tylko gra. – Jeszcze chwilę temu przekonywałeś mnie, że działałeś zgodnie z sojuszem i Plaga jest tą złą. Teraz twierdzisz, że sojusz został zerwany, ale kto to potwierdzi? Sam mnie przekonywałeś, że istniał wtedy sojusz, Plaga w obecnej formie mogła w ogóle nie słyszeć o jego zerwaniu. Czy ten drobny błąd wynika z twojego braku pamięci czy może tak długo wmawiałeś sobie własną wersję, wybielająca twoje czyny, że sam w to uwierzyłeś? – przekrzywił głowę w zaciekawieniu. Oczywiście w jego głosie nie zabrzmiała nawet nuta szyderstwa, poprzednie rozbawienie sprawiło bowiem, że Prorok miał u niego plusa. Jak mógłby go teraz specjalnie obrażać, skoro zapewnił mu tyle rozrywki? Oczywiście co innego czyjeś subiektywne wrażenie, a co innego jego obiektywne zamiary. W ogóle nie dopuszczał do siebie myśli, że jego słowa mogłyby zostać potraktowane jak atak na Strażnika... Ani nie przejmował się tym w żaden sposób, nawet jeśli rzeczywiście by tak było.
usiadł na tylnych łapach, a przednimi zaklaskał w podzięce za tak cudowne przedstawienie. Strażnik był klasa samą w sobie, nie było co do tego wątpliwości.
– W pełni zasługujesz na zostanie moim mistrzem. Nikt tak jak ty nie pokazuje, jak niczego niewarta jest prawda, dopóki przedstawi się ją w sposób, w który uwierzą inni. Brawo, naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem – skończył klaskać, opadając z powrotem na cztery kończyny, z których tylne wciąż były ugięte w eleganckim "siadzie na zadzie".
Oczywiście doskonale słyszał historie opowiadaną przez Strażnika i notował ją pilnie w pamięci. Informacje, które zdobył od proroka były bardzo interesujące, ale nie zmieniało to tego, jak go widział – czyli mistrza manipulacji słowem. Och, zapamięta ta lekcje na długo, Strażnik mógł być tego pewny. Zapewne stary gad nie miał takiego zamiaru, ale ponownie uczył, jak niewiele znaczy prawda w obliczu dobrej wymówki. Ragan miał teraz dwie, jeśli nawet nie trzy – wraz z plagijską – wersje wydarzeń o rozpadzie Cienia. Wszystkie trzy były do siebie podobne, a jednak się różniły, w zależności od tego, kto je opowiadał. Czy to nie pokazywało w piękny sposób, jak bardzo punkt widzenia zależał od punktu siedzenia? Zabawne...
– A może właśnie Sennah robi to specjalnie? Byłoby nudno, gdyby wszyscy cię lubili. Nie trzeba wpływać na kogoś od razu, prawda? Pojedyncza kropla nie zrobi wiele kamieniowi, ale jeśli spada na niego wiele takich kropel przez długi czas, woda jest w stanie wydrążyć w nim dziurę – Gdyby wszyscy lubili Strażnika, byłoby nudno. Pewnie również dla niej. A tak ma swojego "błazna", którego jak widać uwielbia stawiać w trudnych dla niego sytuacjach. Ciekawe czy czerpała przyjemność z jego szaleńczego szarpania się pomiędzy prawdą a tym, jak jest postrzegany... On by czerpał.
– Bogowie raczej rzadko wchodzą w interakcje ze smokami, nawet gdy smoki tego pragną. Nie można skorzystać na tym, co jest wiecznie niedostępne. Nie mówię tu o wiecznym spełnieniu smoczych zachcianek, udzielaniu zbędnej pomocy, gdy smoki mogą sobie same poradzić i tym podobne, ale właśnie o zwykłej interakcji. Nie wszystkim musi się podobać fakt, że jedni dostają baty za pomoc, a drudzy uznanie za nic – jak to podobno było pomiędzy bogami a Plagą. Pomimo pomocy, Plaga zawsze była traktowana jak wrzód na zadzie, zarówno przez inne smoki, jak i bogów. A potem dziwili się, że plagijczycy mieli do bogów tak negatywny stosunek. Nie wszyscy oczywiście, ale zdecydowana większość.
: 07 lut 2021, 11:40
autor: Strażnik
Na litość boską, nienawidził smoków. Słuchać ich, rozmawiać z nimi, żyć jako jeden z nich. Śmiech Ragana ubódł go, bo to jasne, że kpienie z rozmówcy było dla niego teraz przednią rozrywką. Strażnik spojrzał na niego spod przymrużonych ślepi, czekając na moment, w którym mógłby się wtrącić.
– "I Plaga jest tą złą"? Skąd impresja, że istnienie sojuszu miałoby mnie wybielić, skoro w twoim rozumowaniu Ziemia postąpiła niegodnie, w ogóle wymagając opłaty?
Jest taka formuła, dla wielu smoków niedostępna – polega na przyznaniu się do błędu. Wymieniłem uczestników ceremonii, którzy zdawali sobie sprawę, że nie działałem, ja ani Żer w imię sojuszu, lecz chcąc zaspokoić własny, racjonalny interes. Jeśli Eliana nie przekazała Cieniowi wieści o jego zerwaniu, nikt nie poczynił wysiłku, aby go odnowić, więc wartość tej relacji, istniejącej czy nie, znaczyła niewiele. Być może ta część historii zamieszała się ze względu na brak wzajemnego porozumienia. Nie wtedy, lecz teraz, gdy pryzmatów jest więcej, a zdaje się, każdy chce mieć wersję odpowiednią dla siebie.
Prawdę możesz postrzegać nisko, niezależnie od tego co bym powiedział. Ani mi nie schlebiasz, ani nie ubliżasz, przypisując jej degenerację właśnie do mnie. Jedynie denerwujesz – A jednak jego ton nie był specjalnie wrogi. Nawet bardziej emanował apatią, jakby wszelka chęć emocjonalnego zaangażowania została wyssana przez idiotyczny komentarz rozmówcy. Mimo to kontynuował, powoli wypowiadając każde słowo –To jasne, że przekazać mógłbym cokolwiek, to jasne ze bogowie i wszystkie smoki razem wzięte mogłyby kłamać. Cóż z tym zrobisz? Otóż nic. Możesz jedynie badać spójność wersji oraz ich sens, a do historii podchodzić z przymrużeniem ślepia. Jako prorok nie mogę z łapą na piersi przekłamywać przeszłości, stąd skierowałem się na właściwą ścieżkę. Jeśli zamierzasz kpić właśnie z tego, że dokonałem korekty swojego rozumowania poprzez odświeżenie zdarzeń – proszę bardzo, kontynuuj.
A jednak, smoki potrzebują osób, którym mogłyby obiektywnie zaufać. Mogą zaufać bogom albo sobie, mogą też stanąć gdzieś pomiędzy. Jeśli zatem twierdzisz, że kłamię, nie ufasz bogom, ale nie ma w tobie też ochoty, aby informację skonfrontować na podstawie danych, które teraz ci przekazałem –
Westchnął, na moment przymykając ślepia. Powinien spodziewać się, z jakim nastawieniem przyjdzie tutaj Plagijczyk, ale nie powinien go skreślać tylko dlatego, że był uparty.
– Naturalnie nie wszystkim podoba się jaki udział w smocze życie mają bogowie. Bo nie mają być waszymi przyjaciółmi, tylko okazjonalnym rozwiązaniem. Składnikiem, który jest, gdy go sobie weźmiecie i nie ma, gdy nie chcecie nauczyć się go wykorzystywać. Nie można wymagać boskiej sympatii, bo mija się to z sensem tej relacji, a jeśli ktoś ma do bogów zawiść, za to jak został potraktowany, najwyraźniej nie potrafi dostosować się do tego, co jest dane. Nikt nie broni gniewać się na niebo, kiedy pada deszcz, ale zastanawia mnie w jakim celu, skoro wystarczy obserwować chmury i dostosować swoje plany do tego, co sugerują – Na swój sposób był to wyraz beznadziei, bo mówił o tym na co nie można było wpłynąć, lecz jednocześnie podkreślał zdolności adaptacyjne smoków – Nie robicie łaski wierząc, a ja nie robię nikomu łaski istniejąc, ani tym bardziej rozmawiając z osobami, które obdarzają mnie wyłącznie pogardą. Robię to, ponieważ taka jest moja praca Raganie, mogę być momentami sfrustrowany, lecz nie będę rwał łusek z głowy, na myśl że nie zdobędę tego wszystkiego, co mi się zamarzy. Definitywnie żadne z was również tego nie osiągnie, ale możecie skupić sie na tym, żeby próbować – Niespecjalnie interesowało jakie "uznanie za nic" Dziedzictwo mógł mieć na myśli, bo wiedział jak drażliwe i roszczeniowe były smoki, a także jak kruche było ich ego w obliczu niedostatecznie sprzyjających okoliczności. Powtarzało się to regularnie, czy to przy przysięgach, czy krytyce, czy nawet głupiej nauce.
: 07 lut 2021, 12:25
autor: Dziedzictwo Wojny
Och, jakże Strażnik był zabawny. Ragan znów poczuł ukłucie rozbawienia, chociaż tym razem nie wybuchnął śmiechem. Zdawał sobie sprawę z tego, że najwidoczniej Prorok uznał, że Plagijczyk naśmiewa się z niego. Tymczasem prawda była taka, że Ragan nie tyle śmiał się ze Strażnika, co z całego komizmu tej sytuacji. Wybraniec Sennah najpierw przekonywał go, że postąpił zgodnie z sojuszem, potem nagle przekonywał go, ze jednak sojuszu nie było. Teraz jeszcze denerwował się na niego, że wytykał mu to prosto w oczy. Hah, zabawny. Nie rozumiał dlaczego wszyscy go tak nie lubili, skoro błaznował lepiej od bezrozumnych piskląt.
Chodziło o to zgrzybienie? Być może. Nie wszystkim pasowało, dy stary głupiec zgrywał mądrzejszego od nich i nieomylnego, jednocześnie jak się okazuje, myląc się równie często co wszyscy inni.
"W każdym razie sojusz został zerwany dopiero na mym proroczym mianowaniu, przez Trzęsienie Ziemi."
Słowa proroka, nie jego.
– W takim razie po raz kolejny będziesz musiał przyznać się do błędu, Strażniku – stwierdził, ani trochę nie zdenerwowany czy urażony. Zupełnie jakby wszystkie wyrzuty Proroka odbijały się od niego jak diamenty o ścianę góry. Chociaż kto rzucałby diamentami oraz dlaczego słowa Proroka miałyby być równie cenne co diamenty? Z pewnością pomimo tego, że były niesamowicie zabawne nie stanowiły równie cennej zapłaty i nie miały tego uroku. – Ani razu nie nazwałem cię kłamcą ani nie wątpiłem w twoje słowa. Sam powiedziałeś "Cień otrzymał pomoc ze względu na sojusz, nie dlatego, że zapłacił", a za chwilę, że sojuszu nie było. Nie wyśmiewam się z tego, a pytam, skąd wynikał błąd. Śmieje się z absurdu całej sytuacji, w której wystarczy właśnie taki drobny błąd, by czasami wywołać wojnę. Oraz tego, że akurat ty, który zawsze zachowujesz się, jakbyś był lepszy od innych, popełniłeś właśnie ten błąd. Nigdy nie wątpiłem w prawdę zawarta w twoich słowach, nawet jeśli jedna różniła się od drugiej. Skąd impresja, że twierdzę, że kłamiesz? Nie wierząc w każde twoje słowo nagle ktoś nie ufa bogom? No no, mierzysz coraz wyżej – zaśmiał się cicho, pozwalając drwinie zabarwić jego głos. Po raz pierwszy w czasie rozmowy z Prorokiem. Najwidoczniej trzeba było mu wszystko wykładać. A myślał, że to tylko on miał problem z odczytywaniem cudzych intencji.
Potem nagle śmiech ustał, a uśmiech zniknął z jego pyska. Spojrzenie złotych ślepi, które spoczęło na oczach Proroka było zdecydowanie inne od tego, jakim do tej pory obdarzał jego czy jakiegokolwiek smoka. Pozbawione ciepła i zimna, pozbawione gniewu czy radości. Pozbawione wszystkiego, ale w żadnym wypadku nie puste. Ciężko opisać wrażenie, jakby spoglądało się w głębie nicości, wypełnionej... Czymś. Pozbawiony uczuć pysk był dla niego zdecydowanie bardziej naturalny niż uprzejme, wyuczone uśmiechy.
– Skąd pomysł, żeby przyrównywać mnie do tych zaślepionych własnymi emocjami smoków? – Zapytał, leniwie cedząc słowa. Gładkie, melodyjne, rozlewające się jak plama stopionego tłuszczu na wodzie. – Historia to przeszłość. Dlaczego uważasz, że chce ustalić jej własną wersję? Chcę ją poznać, to wszystko. Nie ma jednak na mnie żadnego wpływu. Dlaczego mam uważać Plagę za lepszą od innych, skoro nie różni się niczym od pozostałych stad? Dlaczego rozpad Cienia miałby wpłynąć w jakikolwiek sposób na to, jak widzę pozostałe stada czy chociażby ciebie? Dlaczego przypisujesz mi tak prymitywne uczucia? – co daje ci prawo do osądzania, gdy w swojej krótkowzroczności nie dostrzegasz własnych błędów. Na przykład uważał, że świat kręci się dookoła niego, podczas gdy Ragan na końcu nie mówił nawet o Strażniku.
Poczułby się urażony, gdyby był do tego zdolny. A może Prorok mierzył go własna miarą? lub spoglądał na niego pod kątem stada czy też jego matki, jak cała reszta? Nie był Raktą. Nie był również swoim ojcem, bo gdyby był, nie byłoby nawet tej rozmowy.
W przeciwieństwie do rodziców nie czuł do Proroka ani pogardy, ani nawet niechęci. Czyż sam tego nie mówił? Uznać to za kpinę było ze strony Strażnika wyjątkową krótkowzrocznością.
– Zastanawia mnie jednak, dlaczego w takim razie każdą swoją rozmowę sprowadzasz do pytania o opinię o bogach. Taka praca, jasne, jednak skoro nikt nie robi łaski wierząc w bogów i wiara ta jest dla nich niepotrzebna, to dlaczego cały czas suszysz Pladze o to łby. Nie żebym podzielał ich opinię – zaznaczył, bo wiara innych zupełnie go nie interesowała.
W jego przypadku bogowie byli... Skomplikowana materią. Niby nie uczęszczał do Świątyni, ale jak miałby w nich nie wierzyć? Niby ich nie czcił, a jednak czyż nie byli częścią niego?
Zwłaszcza jeden?
: 07 lut 2021, 14:23
autor: Strażnik
Być może wcale nie był tak zdystansowany, jak uważał we własnej głowie, skoro stale znajdywał potrzebę, żeby się tłumaczyć. Z jednej strony nie miało to sensu, z drugiej jak wyglądałby, gdyby po prostu uciekł z tej słownej potyczki – Rzekłem tak, przez własny błąd, na który zwróciłem uwagę. Nie ma tutaj żadnego głębszego powodu, poza faktem, że okres pomiędzy zerwaniem i ponownym zawiązaniem sojuszu był krótki – pokręcił łbem, zniesmaczony długością tego wątku. To jasne że na stanowisku które piastował oczekiwano pelnej nieomylności, ale wolał zmęczyć się nieplanowaną dyskusją, niż pozostawieniem błędnych informacji – Nie jestem nieomylny, ani lepszy, bowiem nie to miało być powodem boskiego wyboru.
A jednak, zasugerowałeś mi kłamstwo w chwili, gdy uznałeś że manipuluję prawdą dla własnych korzyści. Nie musisz mówić rzeczy wprost, lecz to ty, doborem słów stwarzasz nastrój sprzyjający konkretnej opinii albo wrażeniu. Ze swojej strony uprzedzam fakty, bo nie znam twoich myśli, a wiem jak bardzo smoki przekręcają to co słyszą. Czasami celowo, z czystej drwiny i złośliwości, czasami w wyniku wadliwej pamięci, o czym zresztą – odchrząknął – zdołałeś się przekonać. Od tego są jednak bogowie, aby korygować mnie, jeśli popełniam błędy.
Sojusz istniał, zerwano go z przyczyn które już wymieniłem, wznowiono wraz z przyjęciem Cienia do Ziemi, a następnie znów zakończono w reakcji na stanowisko Szydercy. Nie cytuj więc tego co sam podważyłem – Ostatnie zdanie wypowiedział bardziej stanowczo, bo wyraźnie nie miał ochoty bawić się w łapankę słowną, którą zaczął uprawiać Dziedzictwo.
– Zauważ też, w kwestii drugiego wątku, że na nikim nie wymuszam wiary. Skoro wiesz że to moja praca, jakie więcej wyjaśnienie oczekujesz otrzymać? Bogowie interesują się wszystkimi smokami, a należysz doń czy tego chcesz czy nie, stąd moja generalizacja w wypowiedziach. Dają wam błogosławieństwa, a w zamian oczekują uwagi. Ja jestem boskim dłużnikiem, więc realizuję się w funkcji, którą mi przeznaczono, jednocześnie samemu poszukując jej sensu – Siła jego wypowiedzi zmalała, a pod koniec wybrzmiał wręcz niechętnie. Nie podobało mu się to.
– To jasne, że masz prawo ocenić mnie na podstawie tego co powiem oraz jaki ton przybiorę, skoro zostałem wyniesiony ponad inne smoki. Nie odbieraj mojej niechęci jako skierowaną personalnie, ani teraz, ani kiedykolwiek, gdyż jak wspomniałem, interesują mnie wasze stanowiska, a te są niezależne od tego co na mój temat sądzicie – Nie potrafił rozgryźć Ragana, ale choć miał pełne przeświadczenie, że smok nim gardzi, nie chciał być tym, który miał to podejście czynnie inicjować. Był po prostu zmęczony.
– Na jakiej podstawie twierdzisz, że nie jesteś zaślepiony własnymi emocjami, dokładnie tak jak inni? Wystarczy, że masz inne priorytety i już czujesz się bardziej wyjątkowy, niż w rzeczywistości. To nie krytyka, ani szyderstwo, ale nie jesteś pierwszym ani ostatnim smokiem, który sądzi że jest ponad te cielesne banały – Spróbował pokierować temat bardziej na Dziedzictwo, bo miał dosyć nawiązywania do swojej osoby. Poza tym interesowało go jego stanowisko i skąd potrzeba takiego dystansu.
: 07 lut 2021, 15:05
autor: Dziedzictwo Wojny
Czarne kły błysnęły w ponownym uśmiechu, tym razem jednak pozbawionym wesołości. Zwyczajne wygięcie pyska, bo Ragan tymczasowo zdecydował się zrzucić maskę "normalności". Oczywiście o ile w przypadku kogokolwiek można było mówić o normalności. Czym w końcu była "normalność"? Nieważne, może to kolejne pytanie na Spotkanie Młodych Smoków? Tym niech lepiej zajmuje się Prorok.
– Założyłeś, że manipulacja równa się kłamstwu, a przecież to nieprawda. Można przedstawiać fakty w ten sposób, że pokazują prawdziwe wydarzenia w prawdziwy sposób, nie okłamując rzeczywistości, ale jednocześnie wymuszają na rozmówcy dostrzeganie ich tak, jak chce tego opowiadający. To nie jest kłamstwo – stwierdził rzecz przecież niezwykle oczywistą. Prorok robił to przez cały czas. Czyżby nawet tego nie zauważał? Na przykład robił to w tej chwili. Do czasu, aż Sennah poinformowała go o luce w pamięci, Strażnik robił wszystko, żeby przekonać go, iż jego decyzja o pomocy Cieniowi wynikała z sojuszu. Teraz robi wszystko, żeby przekonać go, że jest inaczej i pamiętał o zerwaniu sojuszu. Czy zatem nie była to manipulacja słowem, przy czym oba jego twierdzenia były prawdziwe? Prorok musiał być tak samo pochłonięty własnym ego jak smoki, którymi gardził.
– Zastanawiam się, skąd przekonanie o mojej pogardzie. Czy nie pochwaliłem cię za niezwykłe umiejętności słowne? Do tej pory nie spotkałem żadnego smoka, którym byłbym w stanie gardzić – nie spotkał tez takiego, którego byłby w stanie polubić. Szczera pochwała z pyska Ragana była czymś równie rzadkim co smoki lubiące Strażnika. A jednak jakieś istniały, więc i jemu zdarzy się czasem pochwalić kogoś bez innych intencji. Czasem...
– Strażniku, odpowiedź jest bardzo prosta. Emocje nie mogą mnie zaślepić, bo ich nie mam. Chociaż nie, to niebyt precyzyjne określenie – zamyślił się na chwilę, najwyraźniej analizując, jak wytłumaczyć coś komuś przekonanemu, że wie wszystko, a przy okazji tak bardzo mylącego się w swojej ocenie sytuacji. – Odczuwam emocje, czasem. Trwa to jednak zbyt krótko, bym mógł pozwolić im kontrolować swoje zachowanie. Są zbyt na to zbyt przytłumione. To dlatego wywołanie we mnie rozbawienia zasługuje na pochwałę – nie licząc chwil, gdy zatapiał pazury w ofierze. Gdy obserwował, jak życie ucieka z wytrzeszczonych w przerażeniu i bólu oczu. Wtedy naprawdę czuł, mocno i zdecydowanie. Co do oceniania innych, nie robił tego. Wrzucał ich do worków "przydany" i "nieprzydatny." Po co miałby kogoś oceniać? Ich motywacje interesowały go tylko na tyle, by mógł z nich skorzystać. Taki się urodził, więc nie była to kwestia wychowania. Nie wiedział, czy była to kwestia charakteru czy zwyczajne uszkodzenie mózgu. Być może jego matka odczuwała emocje tak silnie, że dla niego po prostu zabrakło?
Czy to czyniło go złym? Nie wierzył tak naprawdę w istnienie zła czy doba.
– Czyżbyś patrzył na mnie pod własnym kątem? Może ja zapytam – skoro funkcja Proroka "wybranego" przez bogów daje ci prawo uważać się za lepszego od nich – czy przyznajesz się do tego czy też ni –, to dlaczego ja nie miałbym prawa czuć się innym od nich, zważywszy na moje pochodzenie? –Innym, specjalnie nie użył słowa "lepszym". Nie był od nich lepszy, ale nie ulegało wątpliwości, że był inny. Nie była to kwestia charakteru, a zwyczajnie poczęcia oraz możliwości, które dzięki temu odziedziczył.
Ale kto wie, czy w przyszłości się to nie zmieni? Może rzeczywiście stanie się od nich lepszy? A może zwyczajnie dołączy do matki w zaświatach, zabity przez własnego pecha?
: 25 lut 2021, 19:13
autor: Strażnik
Bez wątpienia mógł się spodziewać po Raganie przemyśleń pokroju jego wyższości nad innymi, ale gdy wypalił swoją definicję kłamstwa, prorok na chwilę przymknął ślepia, w wewnętrznym niedowierzaniu. Zdecydowanie różniło się ich postrzeganie, bowiem choć Strażnik był cyniczny, nie nazwałby erudycji manipulacją, tylko dlatego, że nie każdy słuchacz potrafił ją poprawnie odebrać. Bardzo drażnił go ten pogląd, ponieważ smoki starały się w ten sposób spiłować to kim był, wgniatając w grunt za każdym razem, gdy tylko otwierał pysk. Miał prawo się mylić i miał prawo w obszerny sposób przedstawiać myśli, tak samo jak każdy. Nawet nie ufając smokom i spodziewając się po nich przemycania swoich szemranych ideologii, nawet wątpiąc w ich sympatię i bezwzględne oddanie idei, których bronili – NAWET WTEDY, był w stanie wiedzieć, iż nie wszystko do cholery było manipulacją. Ragan był okropnym typem. Osobą, która mogła kłamać bez konsekwencji, wierząc że tego nie robi. Choć nie, wątpił że w to wierzył. Po prostu mówi, że tak jest. Lub przynajmniej to Strażnik zrozumiał z jego wypowiedzi.
– Uważam, że manipulacja jest kłamstwem. Gdy świadomie wodzisz kogoś za nos, odciągając od zobaczenia pełnego obrazu, uniemożliwiasz mu zdobycie wiedzy, w oparciu o którą uformowałby prawidłową opinię. Bronienie swojego stanowiska samo w sobie nie jest manipulacją, tylko sposobem wyrażania się i uzasadniania własnego stanowiska – A jednak, zgodnie z tym co stwierdził Ragan, w tej rozmowie nie był postrzegany za kłamcę. Choć kto wie na jak długo? Strażnik nie mówił gniewnie, a jego ton nabrał wręcz szorstkiej nuty chłodu zmieszanego ze spokojem. Lubił rozmawiać, nawet gdy przy tym cierpiał, ale określenie w myślach jaką osobą był Plagijczyk pozwoliło mu w końcu odzyskać grunt pod łapami.
– Krótki napływ emocji też ma znaczenie Raganie, bo on formuje małe opinie, a te wpływają potem na większe. Krótka irytacja, smutek, radość i bez odpowiedniej świadomości stajesz się niewolnikiem własnych odczuć. Da się od tego uciec, ale nie poprzez tłumienie ich, lecz rozumienie – Zabawne. Kiedy ostatnio próbował się zrozumieć, co? Łatwo było dawać "mądre" rady innym i nie umieć samemu się do nich zastosować. Co nie zmieniało faktu, że wiedział, czego chciał. Po prostu nie miał pojęcia jak to zdobyć – Myślę, że każdy uważa się za mądrzejszego od innych, przynajmniej w jakimś stopniu. Nikt nie chce się mylić, więc racja którą posiadacie jest dla was wyznacznikiem standardu. Ci, którzy jej nie posiadają, będą w waszej perspektywie głupsi. Nie wydaje mi się, żeby było w tym coś dziwnego, czy niepoprawnego. Ale to nie oznacza, że jako jednostka jestem obiektywnie "lepszy" od innych albo że nie ma smoków, które przewyższają mnie nawet w tych aspektach, które uważam za swoje atuty. Cyniczny zaś jestem do wszystkich, włącznie ze mną samym. Czy więc twoje pochodzenie – podkreślił specjalnie – Miałoby stawiać cię ponad resztę? Nie. Nie do końca. Chyba, że uzasadnisz w jaki sposób – Rzeczywiście, nie uważał, że Dziedzictwo był nadzwyczajny. Jako potomek Villiara owszem, był okazem rzadkim, ale jaką przewagę miałoby mu to ofiarować? – Brak emocji, nawet gdybyś był zdolny taki stan osiągnąć, wydaje się prędzej czynnikiem upośledzającym, ponieważ nie potrafisz zrozumieć niuansów żyć innych, niż twoje własne – Poniekąd tak jak on, ale tego już nie powiedział. Wiele smoczych doświadczeń było dla niego zupełnie niezrozumiałych, ale przynajmniej pojmował, iż to nie zjawisko, którym mógłby się chełpić.
Czy w podsumowaniu sądził, że jest lepszą osobą od Plagijczyka? Cóż. Był przekonany, że sądzili o sobie to samo, a bajerowanie nie bardzo go przekonywało.
: 03 mar 2021, 18:18
autor: Dziedzictwo Wojny
Mała różnica zdań i już tak paskudna opinia? Kto tu był okropny, Strażniku? Ktoś, kto oceniał innych pod kątem własnym i własnych doświadczeń czy ktoś, kto po prostu nie zgadzał się z tą oceną? Ragan jednak nie znał tej opinii i mógł się jedynie nie zgodzić z twierdzeniem Strażnika. nie robił tego złośliwie, absolutnie. Po prostu uznawał rozmowę z Prorokiem za dość interesującą, by móc wymienić się swoimi opiniami. A przynajmniej on się wymieniał, nie próbując przekonać Proroka, że powinien myśleć tak samo.
– I widzisz, tu jest wilk pogrzebany – stwierdził po wysłuchaniu słów Strażnika.– Prawda jest dla każdego czymś innym. Jeśli ktoś został okłamany i wierzy w to, co mówi, przekazując to komuś innemu kłamie, ale nawet nie ma tego świadomości, bo w swoim przekonaniu jest to prawda. Dla mnie kłamstwo to po prostu kłamstwo. Świadczenie nieprawdy. Na przykład powiedzenie, że nie ukradło się czegoś, kiedy rzeczywiście się to ukradło. Manipulacja to natomiast działania, które mają sprawić, by twój rozmówca zrobił lub myślał to, co chcesz. Oczywiście można to osiągnąć przy pomocy kłamstwa, ale równie dobrze można posłużyć się prawdą – i nie będzie to kłamstwo, a manipulacja. W twoim wieku powinieneś już to rozróżniać – pokręcił głową z miną mówiącą, jak bardzo stanowisko Proroka jest rozczarowujące. Powinien być wzorem dla innych, czyż nie? Nie jedynie starym gadem z liśćmi na oczach.
– Posłużmy się na przykład ulubionym przykładem wielu smoków. Plaga i Woda. Powiedzmy, że jest smok w Wodzie, który bardzo nie lubi Plagi i chce, aby jego niechęć została podzielona przez jego potomka. opowiada mu zatem o Pladze. Przestrzega, że smoki z tego stada mogą być niebezpieczne i powinien na nie uważać. Opowiada, że porwały kiedyś pisklę z Ziemi zupełnie bez prowokacji oraz odebrały Wodzie połowę ich terenów. Czy cokolwiek z tego jest kłamstwem? To szczera prawda, która jednocześnie nastraja jego potomka w określony sposób. Czas i życie mogą to zweryfikować, ale jest to jedynie próba manipulacji bez przekłamania rzeczywistości. Nie wnikam nawet w to, czy jest to dobre czy złe – machnął lekko łapą w geście zupełnego lekceważenia kwestii moralności manipulacji lub kłamstwa. I jedno i drugie mogło być użyte w dobrym lub złym celu. Czy zatem kłamstwo lub manipulacja mogły być złe lub dobre? Ragan w ogóle nie wierzył w istnienie zła czy dobra – czy raczej nie widział pomiędzy nimi różnic. Być może Prorok oburzył się, bo sam uznawał kłamstwo za złe – a więc uznał, że Dziedzictwo w jakiś sposób go obraża. Potrafił to przyjąć do wiadomości, chociaż zupełnie nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby się tym przejąć.
Tak, Plaga przedstawiona w ten sposób mogła wydawać się bardzo nieprzyjemnym stadem. Była to również prawda... Jednak Woda, Ogień czy Ziemia rzadko wspominały, jak wiele same miały za uszami. W jego opinii wszystkie stada były do siebie podobne, co sprawiało, że wydawały się wyjątkowo...
– Nudne – rzucił, a w jego spojrzeniu zagościło niekłamane znudzenie. Nie tematem prawdy, manipulacji czy kłamstwa, ale słowami Strażnika. Chociaż nie, nie dokładnie jego słowami, co raczej powtarzaniem tych samych schematów. Znów wkładał mu do pyska coś, czego nie powiedział na podstawie własnych mylnych osądów – co naprawdę zaczynało go nudzić.
– Słuchasz, ale nie słyszysz, Strażniku. I nie rozumiesz. Ja nie tłumię emocji, one są przytłumione. Zbyt krótkie, by można było z nich uformować odczucia. Chcę czuć więcej, Proroku i robię wszystko, by odczuwać, jak najmocniej i jak najwięcej. Po prostu odczuwam emocje inaczej – nie, prorok nie chciał ani nie próbował tego zrozumieć. Założył chyba, że tak jak on, Ragan tłumił własne uczucia, oceniając innych na ich podstawie. Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że było to zbyt krótkie i słabe, by z własnych emocji Wojna był w stanie zbudować uczucia.
– Powiedziałem I.N.N.Y – nawet to przeliterował, bo Prorok naprawdę nie słuchał, co się do niego mówiło. Tak, rozmowa stawała się nudna, gdy trzeba było coś powtarzać. – Znowu coś zakładasz. Uznajesz, że każdy uważa się za mądrzejszego i nikt nie chce się mylić. Otóż nie. Nie rozmawiam z tobą po to, by przekonać cię do swojego zdania czy "wygrać" dyskusję i pokazac swoją wyższość. Dyskutuję, bo wymiana opinii z odpowiednia argumentacją jest interesująca i pozwala zabić czas. Nie czuję potrzeby przekonania cię o swojej racji i uważam twoje spostrzeżenia za ciekawe. Przestają jednak takie być, gdy przestajesz słuchać i zmuszasz mnie do powtarzania się. Gdy rozmowa stanie się całkowicie nudna po prostu odejdę, a ona nie pozostawi we mnie nic poza zdobytą wiedzą. I nie, nigdy nie powiedziałem, że moje pochodzenie czyni mnie lepszym. NIE JESTEM lepszy od innych. Nie zapytałeś dlaczego uważam się za innego i od razu uznałeś, że z racji swojego pochodzenia po prostu uznaję się za kogoś ponad zwykłymi smokami. To niezwykle krótkowzroczne, zwłaszcza dla Proroka, który usiłuje być obiektywny – zauważył, drapiąc się pazurem po grzbiecie nosa. Cóż, ostatnie zdanie wypowiedział karcącym tonem, jak smok do swojego pupila. Oczywiście delikatne iskierki rozbawienia w głosie świadczyły o tym, że nie próbuje obrazić Strażnika i w jakiś sposób próbuje po prostu z nim zażartować. Dość pogmatwany sposób. Ten sam pazur, którym podrapał się po nosie został teraz skierowany ku piersi Proroka. – Gdybyś rzeczywiście próbował zrozumieć, zapytałbyś najpierw "co sprawia, że uważasz się za innego" i dopiero na podstawie mojej odpowiedzi mógłbyś wyciągnąć wnioski, czy moje zdanie jest wynikiem tego, że jak mówisz, uważam się za lepszego, czy może rzeczywiście jest we mnie coś, co odróżnia mnie od innych smoków. Niekoniecznie lepszego, być może mającego związek z moim pochodzeniem, ale z pewnością innego. Ocenia się po fakcie, nie przed nim, a ja szczerze odpowiedziałbym na takie pytanie. Teraz jednak uniosę się oburzeniem, jak ty, gdy uznałeś, że zarzucam ci kłamstwo – mocniej ściągnięty pysk, zmrożone, pełne urazy oczy, uszy lekko pochylone do karku i odrobinę wypięta pierś. Tak, tak. obrażasz mnie, zarzucając mi swoją postawę. Zaraz potem jednak wyszczerzył czarne kły w uśmiechu mówiącym "spokojnie, kpię z ciebie tylko trochę, bez urazy".
Tym razem na pysku Ragana ukazał się rzadki wyraz pobłażliwości. Och Strażniku, Strażniku... Prawie zrobiło mu się żal Proroka, gdyby rzeczywiście był w stanie to odczuć.
– Upośledzenie, mówisz? Być może, ale niekoniecznie. Przez to, że mam problem z odczuwaniem własnych emocji zwracam więcej uwagi na emocje innych. Potrafię je rozpoznać, gdy z kimś rozmawiam zachować się do nich odpowiednio i nie krzywdzić ich. Czy ty możesz śmiało powiedzieć, że twoja możliwość odczuwania pozwala ci zrozumieć "niuanse żyć innych, niż twoje własne"? Że wiedząc, iż twoje słowa czy działania mogą kogoś skrzywdzić powstrzymałeś się od powiedzenia czy zrobienia tego? Czy zawsze bierzesz pod uwagę uczucia innych i powstrzymujesz się przed działaniami, które mogą ich zranić? – Kto tu był naprawdę okropny? Ragan, który chciał czuć, choć tego nie potrafił i który nikogo nie zranił, dopasowując własne zachowanie do innych? Czy może Strażnik, który mając pełna świadomość uczuć innych krzywdził ich słowami i czynami uważając, że postępuje słusznie i nie dbając o to, z jakimi demonami będą się potem zmagać jego "ofiary"?
Kto tu był "zły", a kto "dobry"?
: 12 sie 2021, 13:38
autor: Łaska Aterala
Przyleciała na wyspę, ściskając w łapach drogocenny pakunek... Torbę zrobioną z koziej skóry, w środku której krył się Odłamek. Zakołowała nad Gigantem, niepewna czy powinna robić to co robi, ale widząc że nikogo nie było w okolicy, zapikowała i wylądowała u jego stóp. Zadarła łeb na wejście, wahając się. Może przyda się wsparcie, tak w razie czego.
~ Mirrim, kochana, wisisz mi parę bransolet. ~ zagadała koleżankę mentalnie, rozbawionym tonem kryjąc zdenerwowanie ~ Jestem akurat na wyspie proroków i planuję ciekawy eksperyment... Chcesz dołączyć? ~
Poprawiła torbę na szyi i czekając na odpowiedź obeszła giganta dookoła upewniając się, że nikogo tu nie było. Zajrzała na moment do środka, ale cisza oraz rzędy kamiennych tabliczek potwierdzały jej przypuszczenia.
Idealnie.
: 12 sie 2021, 21:43
autor: Ślepa Sprawiedliwość
~Mir-ri. Już je biorę i zaraz przylecę~ poprawiła i odpowiedziała Oleandrze, a po dwudziestu momentach przybyła też na wyspę. Może była Proroczą z nazwy, ale nie wydawało jej się, żeby Strażnik przebywał tu często. Chyba trzeba będzie kiedyś zmienić tą nazwę..
– Cześć Oleandra! – powiedziała, wchodząc do wnętrza Giganta, z brzękiem metalu w torbie. Rozejrzała się po znajomych i wielu przeczytanych kamiennych tabliczkach. Ostatnimi czasy coraz bardziej lubiła wgłębiać się w mity i stare historie spisane na ich powierzchni.
– Proszę, to dla ciebie. Dostałam je od mojej najlepszej przyjaciółki, Ostoi. Jako symbol pogodzenia się! – Czy było to trochę dziwne tak dawać komuś coś otrzymane w prezencie? Absolutnie! W końcu teraz bransolety były jej i mogła z nimi robić co chciała. Po za tym Sahida pewnie ucieszy się, że ktoś będzie je nosił, bo Sekcja nie przepadała koniecznie za metalowymi ozdobami. Za bardzo jej mieszały z maddarą.
– A teraz o co chodzi z tym eksperymentem? Co ciekawego planujesz? – Uśmiechnęła się. Jej wewnętrzne pisklę aż wyrywało się z piersi, żeby wypytać o każdy szczegół, ale ograniczyła się tylko do spoglądania ciekawsko na samicę.
: 13 sie 2021, 12:37
autor: Łaska Aterala
Łaska mało nie ugryzła się w język, za takie przeinaczanie czyjegoś imienia. Nie ładnie... No trudno, nadrobi urokiem osobistym. Pokręciła się po wnętrzu, czekając na Ziemistą i przypatrując się kamiennym tablicom. Kiedy Mirri weszła do wnętrza Giganta, obróciła się i powitała ją szerokim uśmiechem.
– Cześć! Och... – zawahała się podchodząc i spojrzała na bransolety – Jesteś pewna, że chcesz się z nimi rozstawać? – nadała głosowi ton pełen troski, ale w głowie już czuła przyjemnie próżny chłód metalu na własnej sierści. Będę je nosić na ramionach, złoto na zieleni, ślicznie! – Są bardzo ładne i mogę obiecać, że dobrze się nimi zajmę?
Łapa odruchowo powędrowała na szyję, gdzie wisiały ozdobne korale, darowane przez ojca kawał czasu temu. Oleandra prawie nigdy się z nimi nie rozstawała, czerwień pięknie kontrastowała z jasnymi tonami futra na jej piersi. Na nadgarstku miała owiniętą też różową wstążkę, kolejny prezent od papy. Rozpieszczał swoją księżniczkę i obudził w niej nie lichy apetyt na drogie prezenty.
Na drugie pytanie chytrze wyszczerzyła kiełki i odchyliła poły torby, jaką nosiła przez szyję, z boku piersi. W środku zalśniła kula, a raczej prawie-kula, magiczny odłamek jaki znaleźli w czwórkę poza terenami Wolnych Stad.
– Pomyślałam, że skoro to coś pokazuje przeszłość... Chcesz wyjść na zewnątrz i na własne ślepia zobaczyć historię Skalnego Giganta?
Była nie licho dumna ze swojego pomysłu. Zerkała łobuzersko na koleżankę i w szafirowych ślepiach błyskały się iskierki nawołujące do przygody. No i pierwszy raz spotykała Mirri tylko we dwoje, więc miała nadzieję, że takie przeżycie zamieni to spotkanie w coś niezapomnianego.
: 14 sie 2021, 13:28
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Ja i tak ich nie mogę nosić. A tobie będzie w nich ładnie! – Popatrzyła się na jej resztę ozdóbek. – Będą się komponować z koralami! – Sama nigdy nie miała żadnych biżuterii, ani ubrań. No.. może nie licząc uzdrowicielskiej torby. Ostatnio, zrobiła sobie jeszcze naszyjnik ze wszystkich kryształów, które dostała od Strażnika, ale oprócz tego to była kompletnie naga.
– Uuu.. emm.. ale że tak.. zobaczyć? – Nigdy nie myślała nad zastosowaniami tego dziwnego kamienia z misji za Barierą, ale.. zobaczyć historię na żywo.. chyba nie było nic lepszego!
– Tak! Tak tak tak! – krzyknęła z radości i wybiegła na zewnątrz. Usiadła podekscytowana na małym wzniesieniu, z którego byłby dobry widok na wszystko i podekscytowana machała ogonem na boki jak pisklę.
: 25 sie 2021, 14:50
autor: Łaska Aterala
Łaska uroczyście skinęła łbem i wzięła od Sekcji złote bransolety. Schowała je do torby, po czym ruszyła za koleżanką do wyjścia.
Obie usadowiły się na wzniesieniu z widokiem na żywą historię. Aterala przesunęła torbę między łapy i ostrożnie wyciągnęła odłamek kuli, zawinięty w królicze futerko.
– No dobrze. Pamiętaj, cokolwiek się nie pojawi, to nie jest prawdziwe. – zerknęła w górę na skalnego giganta, na zawsze zastygłego w bezruchu. Poczuła, że sierść jeży się na grzbiecie w myśl, jak mógł wyglądać dawniej. Mówiła jakby do Sekcji, ale w głębi ducha próbowała przekonać własne, struchlałe serduszko – To tylko historia. Nie może nikomu zrobić krzywdy...
Przełknęła ślinę i wyciągnęła odłamek. Uniosła go w powietrze, przed siebie, jakby prezentując mu krajobraz przed smoczycami. Zmrużyła ślepia, niepewna co teraz powinno się zdarzyć?
: 26 sie 2021, 14:02
autor: Mistrz Gry
Ah! To byłoby wspaniałe, prawda? Ujrzeć dzieje Skalnego Giganta na żywo. Zobaczyć kotłujące się wokół niego smoki i bratobójcze dramaty wśród nich! Powolne kroki olbrzyma i jego śmiercionośne ciosy niszczące całe stropienie jaskini proroków. Zobaczyć jak po wielu mizernych wysiłkach nareszcie się udaje go powstrzymać. Jak pękają mu plecy a z nich wypadają kamienie szlachetne, na które rzuciły się łase smoki tylko po to by się boleśnie poparzyć.
Niestety... Niestety smoczyce nie zobaczyły nic takiego.
Absolutnie nic spektakularnego.
Szklany fragment rozbłysł, jakby właśnie promienie słoneczne zakrzywiły się w jego centrum niczym w pryzmacie, a zamiast tęczy wydobyły się obrazy przeszłości.
Zobaczyły jedynie sylwetkę Łaski, która przyleciała na wyspę i weszła do środka Giganta. Siedziała tam pewien czas aż nie wyszła... w towarzystwie Sekcji, której przylotu nie zobaczyłyście. "Widma" następnie podeszły w waszym kierunku by stanąć dokładnie tam gdzie wy stoicie, może z ułożeniem łap takich jakie miałyście kilka minut temu, aż w końcu... rozpłynęły się, by po dłuższej chwili przerwy zacząć cykl od nowa.
Rozczarowujące.
Gdy nagle... usłyszałyście rozdzierający powietrze krzyk smoczycy wydobywający się z okolic gruzowiska, które w tej chwili zasłaniały wam nogi Giganta.
: 26 sie 2021, 18:05
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Mhm, ostatnio też nie mogliśmy ich dotknąć – dodała siadając obok i spoglądając w górę na tytaniczną sylwetkę. Czy naprawdę zobaczy jak się kiedyś ruszała? Albo może jak wyglądało to rumowisko dawno temu! Ach.. tyle możliwości..
Sam rezultat działania odłamka jednak nie był aż tak spektakularny. Już coś podobnego widziała na wyprawie, jak mogli patrzeć co zrobili wcześniej. Brr.. dziwnie tak było patrzeć na siebie, jakby ją ktoś oderwał jej duszę od własnego ciała. Przestąpiła z łapy na łapę, żeby upewnić się że jednak żyje.
Potem cykl się zaczął ponownie, identyczny, tylko pewnie z nimi siedzącymi na tym zboczu. – Ech.. chyba jednak nie zob- – W połowie zdania przerwał jej krzyk. No to nieźle..
Chyba ktoś się boi duchów.
– Myślisz, że to dalsza część iluzji, czy kogoś przestraszyły duszki? – zapytała, wstając z ziemi i oglądając się za Łaską. Poczekała chwilkę, po czym podeszła do nogi giganta i obeszła ją, żeby zobaczyć, kto tak przed chwilą się wydarł.