Strona 10 z 19

: 02 mar 2022, 6:39
autor: Mroczna Nowina

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Sokół uważnie patrolował z wysoka to co się działo na terenach wspólnych. Khart po raz drugi wyszedł na te tereny, aby je nieco lepiej znać. Jedna z Zasad mówiła, aby znał swoje otoczenie, dlatego też takie wycieczki musiały się odbywać co jakiś czas. Nigdy nie zauważył wrogości, która malowała się na pysku przywódcy Plagi, większość smoków wydawała się raczej neutralnie nastawiona z przechyłem na zaufanie wobec innych smoków.
Kompan wypatrzył jezioro i za pomocą więzi poinformował o tym fakcie łowcę, który udał się w tamtą stronę. Nie wyszedł jednak na otwarte pole, szczególnie kiedy sokół wypatrzył jakiś ruch na terenie wysepki. Khart wycofał kompana, który w ciszy zrobił leniwe okrążenie i wylądował na jednej z gałęzi drzew, gdzie miał w miarę dobry widok na wysepkę, ale był na tyle daleko, aby nie wzbudzać podejrzeń kogoś kto się znajdował na wyspie.
Sam Khart obserwował i nasłuchiwał długo, zanim wreszcie wyłonił się na brzegu i kilkoma machnieciami skrzydeł znalazł się po drugiej stronie brzegu. Oczywiście, że było słychać podmuchy jego skrzydeł, chociaż już samo ładowanie było zgrabne.
Wysepka nie była taka mała, ale istota znajdująca się na miejscu raczej mogła spodziewać się wizyty nieznajomego.
Khart znów zbadał uważnie teren i ruszył głąb wysepki.
Jego kroki były ciche i spokojne jakby sie skradał, chociaż wcale nie robił tego celowo.
W końcu nieuchronnie trafi na innego smoka, na jego widok uśmiechnie się przyjaźnie.
Dzień dobry, mam na imię Khart. Miło mi cię poznać.
Oznajmi donośnie, a uśmiech z jego pyska nie zniknie. Jego ślepia z bliska lepiej ocenią nieznajomego smoka pod względem ewentualnego niebezpieczeństwa. Mimo wszystko dla niej będzie się wydawał całkowicie szczerym i przyjaznym towarzyszem do rozmowy. Ważne było aby pierwsze wrażenie zrobić jak najlepsze.

: 02 mar 2022, 18:47
autor: Pamięć Oceanu
Niedługo po szeleście pierzastych skrzydeł Souby, kolejna para zdawała się ingerować w spokój nadjeziornego powietrza, tym razem jednakże nie należała do ptaka, tylko czegoś znacznie cięższego. W pierwszej chwili pomyślała o gryfie ojca, ale nie zobaczyła przed sobą skrzywionego w pogardzie dziobu, a kupę ciemnego futra o charakterystycznym zapachu.
Plaga.
Słyszała o nich wiele, przede wszystkim złego, choć była ostatnią, która sugerowałaby się czyimiś opiniami – tak, owszem, brała je pod uwagę i poniekąd dzięki nim gotowa była zachowywać ostrożność, lecz jednocześnie pozbawiona była nieuzasadnionych uprzedzeń.
Uniosła wyżej brwi oraz pióropusz, szczerze zainteresowana przybyszem oraz jego stosunkowo... bezpośrednim sposobem nawiązywania rozmowy.
– Sivailr – odparła krótko, mierząc jego niebieskie, w miarę przyjazne ślepia swoimi srebrzystymi. Hmpf. Souba również wyciągała z zaciekawieniem szyję, choć wcale nie musiała tego robić – ptaszysko wielkości niedźwiedzia widziało wystarczająco dobrze zza nisko osadzonego ciała córki Wspomnienia.
– Jak nastroje w Waszym stadzie po udanej obronie terenów? Huczne świętowanie odbębnione? – zagaiła ciężkim do sprecyzowania tonem. Było w jej głosie nieco uszczypliwości, garść rozbawienia oraz ciekawość tego, jak przyjęła to strona przeciwna. Nie interesowały ją, w gruncie rzeczy, żadne polityczne przepychanki przywódców, ale uważała, że Pełnia popełnił błąd.
Był zbyt łaskawy i wyrozumiały.
I za bardzo polegał na tej wywłoce, która pokazywać swoją siłę potrafi jedynie na arenie, walcząc z uzdrowicielami i piastunami. Tch.

: 02 mar 2022, 19:10
autor: Mroczna Nowina
Dobrze ją obejrzał. Była młodą samicą, chyba jeszcze nawet podrośnie... Towarzyszył jej kompan i był pewny, że nigdy wcześniej nie widział takiego ptaszyska, nie przypominał sobie również żadnych informacji o takowych ze swoich szkoleń. Pozostawił tą kwestię jednak, a zajął się prawdziwym zagrożeniem.
Tak. Nieznajoma stanowiła dla niego zagrożenie, jak zresztą każdy.
Znów skupił się na otoczeniu, a jego sokół miał obserwować czy w stronę wysepki nie leci jakiś inny smok.
Na jej pytanie Khart nieco przekrzywił łeb na bok, jak to miał w zwyczaju, gdy zastanawiał się nad czymś głęboko, nawet jego uśmiech zmalał.
Myślę, że wszyscy mamy powody do świętowania, nikt nie zginął.
Odpowiedział przyjacielskim tonem głosu nie ukazując pewnej dozy irytacji, którą ukrył w swoim wnętrzu. Nie podobało mu się, iż młoda samica pierwsze czego chciała od niego to informacji i to jeszcze na temat, który najwyraźniej był drażliwy dla niej, a przynajmniej tak go zidentyfikował.
Pozwól, że na tym zakończymy ten temat... Będę bardzo zobowiązany.
Złożył jej lekki ukłon i dał jej chwilę, aby się ustosunkowała do jego prośby. Sam zamierzał również ją zapytać, lecz nie miało to podłoża interesów stadnych.
Znasz okolicę? Szukam kogoś kto je zna.
W każdej chwili pozostawał skupiony, w końcu tego od niego wymagały Zasady, ale nie musiał się rozglądać dopóki jego kompan pilnował jego zadu.

: 02 mar 2022, 20:15
autor: Pamięć Oceanu
Jej odważne pytanie najwidoczniej zadziałało tak, jak powinno, skoro wszystkie te przyjacielskie uśmiechy na kilka uderzeń serca zdążyły przygasnąć. Jeszcze kilka księżyców temu, jako głupiutka Kwiatek, nie dostrzegłaby i nie wywnioskowałaby niczego, ba! Nie wyciągnęłaby również tak ciężkiego kalibru na samym początku świeżo zawieranej znajomości, raczej skłaniając się ku komplementowaniu ładnych piór Khartowych skrzydeł, jednakże... latka lecą, czasy się zmieniają, a wszystkie traumatyczne przeżycia, które zaczęły bombardować ją z każdej strony świata, odciskały piętno na podejściu do życia, które dla uzdrowicielki stało się ulotne... i nic nie warte.
Było brzydkie i trudne, a dodając do tych przykrych przymiotów smoczą pychę oraz ignorancję, tworzyła się wyjątkowo specyficzna mieszanka wybuchowa, w związku z którą Ocean nie miała żadnego powodu do świętowania, wbrew słowom Plagijczyka. To, że nikt nie umarł, nie określało z góry pozytywnego wyniku – w jej oczach wszystko było bardziej skomplikowane. Pełnia pokładał zaufanie we własnej siostrze, która podczas starcia z Infamią nie wykorzystała nawet połowy swoich możliwości, porażką kompromitując nie tylko Księżyc, ale przede wszystkim swojego własnego przywódcę.
I to Ocean irytowało najbardziej. Irytowało ją to, że nikt nigdy się nie starał, nikogo nic nie interesowało, a jednocześnie wszyscy byli przekonani o swojej sile, o umiejętnościach, o swojej wartości, a ostatecznie potykali się i upadali, co Wspomnienie Nocy musiał cierpliwie znosić i na co, jej zdaniem, sobie najzwyczajniej w świecie nie zasłużył.
Miała nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i pewnego dnia po prostu rzuci to wszystko w kąt i wyleci w jakieś odległe, wysokie góry, pozostawiając ten padół łez na barkach kogoś innego.
No ale, nieważne.
Nawet nie zdążyła się poważnie rozkręcić, kiedy już musiała stojące przed nią biedaczysko ułaskawić świętym spokojem. Skubnęła zębami wnętrze swego policzka i uniosła kąciki pyska w sięgającym oczu uśmiechu. A sądziła, że nic jej w dniu dzisiejszym nie rozpromieni.
– Pozwolę. – Powiodła wzrokiem za kłaniającym się przed nią listkiem osiki, który w związku ze swoim zachowaniem stał się podejrzany. Unikanie niewygodnego tematu często równało się z posiadaniem wielu występków za własnymi uszami. Córka Pełni nie knuła i nie kręciła – była niczym otwarta księga, toteż nie zamierzała ukrywać przed samcem swoich opinii – aż do tego momentu. W ramach zabezpieczenia się... wniknęła w umysł siostry.
~ Ih tra Foskh, Souba. Kohe fohm e velgr u... neh Nidd ~ przekazała jej, po czym złote pióra rozkładanych skrzydeł zalśniły i orlica wzbiła się w powietrze, znikając z tego miejsca. Westchnęła, powracając uwagą do samca, którego omiotła smętnie znużonym wzrokiem.
– Nie znam tych okolic tak dobrze, jak własne pióra, ale przelatuję tędy na tyle często, aby orientować się co, gdzie i jak, zwłaszcza że ten... terenowy ogryzek jest niczym w porównaniu do smoczych rewirów, choć to wciąż za mało na przewodnika – odparła. – Szukasz czegoś konkretnego? Żadnych ochów i achów tu nie ma, jeśli zebrało Ci się na podziwianie krajobrazów – uprzedziła go natychmiast. Nie będzie żadnego romantycznego, rozłożystego drzewa na szczycie samotnego wzgórza, żadnych klekoczących strumieni pełnych świetlików, ani tym bardziej innych ekscesów, nad którymi mogliby się... rozpływać.

: 02 mar 2022, 20:52
autor: Mroczna Nowina
Całe szczęście Khart nie znał myśli samicy, ani tez nie znał dokładnie relacji łączących ją z przywódcą, jego siostrą i resztą smoków w Księżycu. Po prawdzie Khart nie znał nikogo z Księżyca oprócz jednej samicy...
Widział jednak od samego początku, że coś ją trawi. Ponadto odesłała po chwili kompana. Było to co najmniej podejrzane, zwarzywszy na to, iż w pewien sposób prowokowała go do podejrzliwości.
Może posłała po pomoc? Jej uśmiech nie znaczył nic, skoro reszta mowy jej ciała była zaprzeczeniem. Nawet ślepia wydawała się mieć puste, pozbawione wesołości i chęci na rozmowy.
Znał takie samice jak ona lepiej, niżby chciał, ale w myślach podziękował swoim Mistrzom za tę konkretną lekcję. Stanowiła straszliwą naukę, ale teraz dostrzegał, że była konieczna.
Khart pozbył się uśmiechu, jego lodowato błękitne ślepia spochmurniały, a na pysku zawitała powaga.
Zastanawia mnie twoje nastawienie, Pani Sivailr. Czy według Ciebie jesteśmy zdolni tylko do udawanej przyjemności podczas rozmowy?
Oczywiście, że jej niechęć, a także znużenie było widoczne. Zupełnie jakby uznawała samca za niewartego swojego czasu. Nie czuł wobec tego niczego oprócz... wewnętrznego rozbawienia. Tak na prawdę pozbawiła się kompana, a pomoc nie nadleciałaby w czasie, który potrzebowałby na poderżnięcie jej gardła.
Nie, nie planował tego... Nic mu nie zrobiła, z tego, co się orientował, nie łamała też żadnych praw tych ziem. Nie rozkazano mu zabić żadnego Księżycowego smoka, więc naprawdę nie miałaby powodu się go obawiać.

: 02 mar 2022, 21:31
autor: Pamięć Oceanu
Uniosła wyżej jedną brew i... stosunkowo głośno wypuściła powietrze przez nozdrza, choć jej oczy pozostawały takie same – zmęczone. Teraz nawet bardziej, niż jeszcze kilka uderzeń serca temu, a więc po przechyleniu głowy, zdawała się wręcz patrzeć na niego z politowaniem i zniecierpliwieniem.
W tej chwili marnował jej czas – i to w wyjątkowo potworny sposób.
– Uznam to za pytanie retoryczne, Khart, ponieważ stosując te same techniki od pierwszych użytych przez Ciebie słów, z pewnością potrafisz samodzielnie dojść do wniosków odnośnie mojego nastawienia... które niczym nie różni się od Twojego, a i wydajesz się nie być głupi, a więc znacznie skrócę tę rozmowę do konkretów – stwierdziła, po czym podeszła bliżej, bynajmniej nie obawiając się ataku z jego strony, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie obawiała się śmierci. Była nikim i niczym, co uzmysłowiono jej już wiele razy. Nie miała w swoim życiu żadnego celu, nie widziała w nim żadnego sensu, nie potrafiła odpowiedzieć na kluczowe pytania, które trzymały smoka u powierzchni. Nie byłoby jej tutaj, gdyby nie Pełnia. Jeśli Pełnia zniknie, to zniknie i ona, a jeśli ona zniknie przed Pełnią... wtedy przynajmniej nie będzie musiała cierpieć, widząc mękę własnego rodzica, którego Souba zdążyła już powiadomić o tym co, gdzie, kto... i jak.
– Do czego dążysz i czego oczekujesz? – zapytała wprost, dając mu w pewnym sensie szansę, i zawiesiła spojrzenie na jego oczach.
Mógł szczerze podzielić się swoim celem oraz swoimi oczekiwaniami, krótko, zwięźle i na temat, a ona odpłaciłaby się tym samym, jasno dając mu do zrozumienia czy może ciekawość i potrzeby zaspokoić, czy też będzie musiał poszukać kogoś innego.
Jeśli chciał pozwiedzać wyspę, to proszę bardzo, chętnie oprowadzi go po tej pustej połaci gleby, wskazując dwa świeże kopce kreta na północy i jeden na wschodzie. Jeśli poszukiwał wiedzy i chciał się rozwijać, faktycznie spijając zdanie innego smoka na różne tematy, wtedy mogłaby się z nim podzielić większą ilością słów, nawet jeśli nie były nic warte.
Zawsze irytowało ją podchodzenie do sedna sprawy jak do jeża, dlatego kiedy tylko maski zostały zrzucone, postanowiła podjąć nadarzającą się okazję i zaprezentować Plagijczykowi, że albo mówi wprost, bez owijania w bawełnę, albo rozchodzą się w swoje strony, choć w zaistniałej sytuacji nie byłaby skora w pełni uwierzyć jego intencjom, nawet jeśli wypowiedziałby je na głos, ale... co za różnica? Khart i tak niczego nie osiągnie. On również będzie nikim i niczym przez całe swoje życie, ponieważ na tym niewielkim kawałku terenów, w którym ciasno upchnięte są cztery stada, niezależnie od posiadanej wiedzy i intryg kariery nie zrobi.
Ludzie wystarczająco działali jej na nerwy tą swoją wieczną zagadkowością i tajemnicami, smoki, doprawdy, nie musiały dokładać kolejnej cegiełki.

: 03 mar 2022, 18:53
autor: Mroczna Nowina
Khart pokręcił łbem, a na pysku pojawiło się zmieszanie. Nie chcąc myśleć o całym zdarzeniu, próbował skupiać się w pełni na tym co czyniła samica, by uniknąć jakichkolwiek problemów z nieodgadnięciem jej zamiarów. Wyglądało na to, że ta samica nawet odrobinę nie chciała mu zaufać. Nie potrafił jej tak naprawdę winić, skoro nie znała go nawet godzinę, ale miał wrażenie, że nieustannie spodziewała się po nim wszystkiego, co najgorsze. To, że umiał manipulować zachowaniem tak, aby inni mu zaufali, nie znaczyło, że będzie tak ciągle czynił. Nie był okrutnym smokiem, który czerpie przyjemność z zastraszania lub krzywdzenia innych.
W zasadzie to najbardziej był rozczarowany samym sobą, ponieważ starał się szukać odpowiedzialnych za Zasadę 1, a jednak wciąż mu to nie wychodziło. Wiedział, że dysponuje odpowiednimi Umiejętnościami, by móc chronić przyjaciół, ale jednoczesne szanowanie ich wydawało się leżeć poza jego możliwościami. Nie podobało im się nic, co robił, niezależnie od tego czy należał do stada czy też nie. Westchnął w duchu. Cała sytuacja była dla niego czymś zupełnie nowym. Gdy współtowarzysze w stadzie przyzwyczają się bardziej do niego i więcej rzeczy przeżyją wspólnie, zrozumieją lepiej swoje Umiejętności i będą mogli na sobie polegać w kwestii przestrzegania Zasad. Tak było kiedyś z adwersarzami z Fortecy. Po wspólnych wieloksiężycowych szkoleniach cały zespół był niezwykle skuteczny. Khart machinalnie potarł ściśniętą znów pierś.
Jego lodowate ślepia nie zmieniły się, chociaż im bliżej była samica tym coraz większą miał chęć odepchnięcia jej, lub uderzenia, tylko dlatego że wchodziła w jego przestrzeń osobistą. Khart obniżył łeb, chroniąc swoją gardziel i spoglądał na nieco mniejszą samicę.
Wyglądał na niewzruszonego i szczerego, choć z lekką nutą znudzenia, którą tak ochoczo okazywała samica. Chciała prawdy...?
Chodzi o Zasadę 1. Poszukuję celu.– powiedział zgodnie z prawdą, ale wyzbył się jakiejkolwiek radości z głosu. Podjął próbę, której tak chciała. Cóż, wiedział, iż Plaga nie kierowała się Zasadami, wiedział że maja swój kodeks na który przysięgał... Jednak wątpił aby nikt ze smoków nie wiedział o czym mówił, a było to dopiero drugie jego spotkanie z kimś spoza stada Plagi. Na prawdę wierzył w to, że ktoś nauczył się przynajmniej kilku Zasad i i się do nich odpowiednio stosuje.
Nie miał pojęcia co motywowało samicę do takiego zachowania...
W końcu zrobił krok w tył, odstąpił. Nie był puszącym się fircykiem, który musi pokazać innym swoją wyższkość.
Wątpię, czy mógłbym powiedzieć coś, co by Cię przekonało, Pani Sivailr, jednak spróbuję. Nie mam i nigdy nie miałem żadnych planów dotyczących innych smoków, tym bardziej jeśli chodzi o stado Księżyca. Nie potrzebuję od Pani niczego nieprzyzwoitego, ani też nie miałem zamiaru szukać z Panią zwady. Przez cały czas jedynie szukam celu, co czyniłem w takim stopniu, w jakim pozwalały mi posiadane zdolności. Jeśli naprawdę martwisz się o moją szczerość, Pani, nie winię cię za to, ponieważ mnie pani nie zna. Jeśli sobie tego życzysz, zabiorę się i pójdę dokądś indziej – poinformował łowca beznamiętnie utrzymując z nią kontakt wzrokowy.

: 03 mar 2022, 20:47
autor: Pamięć Oceanu
Słuchała uważnie tego, co miał do powiedzenia, a pióra na czubku jej głowy unosiły się i opadały... i unosiły znowu, by po raz kolejny opaść, zupełnie jakby pojedyncze słowa wzbudzały w niej nieco większe zainteresowanie, niż pozostałe, choć w rzeczywistości nawet nie miała świadomości o tym, co się dzieje na jej czerepie. Często robiła coś nieświadomie i albo orientowała się po fakcie, albo w ogóle, toteż czytanie z mowy jej ciała było często bardzo słabym pomysłem. Potrafiła się śmiać i radować, nawet jeśli serce w środku łkało, tak jak i mogła wyglądać niczym tysiąc rozgniewanych nieszczęść i kataklizmów, w rzeczywistości powstrzymując się w ten sposób wyłącznie przed kichnięciem.
Ah, aż na samą myśl zakręciło ją w nosie... a może to po prostu futro Kharta. Może była alergiczką. Osunęła się bardziej na tylne łapy i podsunęła skrzydło do podbródka, co by przesunąć knykciami po swojej szczęce. Wzrok spuściła na ziemię, myślała, oceniała, analizowała – każde jedno z jego słów.
Nie lubiła tego tematu. Nie lubiła rozmawiać o celu, którego od tak dawna nie potrafiła odnaleźć. Wszystko to, co robiła, było zaledwie kamieniami milowymi, które jeden po drugim odhaczała, ale co dalej? Czy miała jakieś ważniejsze zadanie? Czy była stworzona do czegoś większego? Nie. Okłamywała samą siebie, aby nie popaść w paranoję. Wmawiała sobie, że żyje dla kogoś, dla stada, że to jest jej zadanie, ale tak naprawdę to... nigdy nim nie było.
Nikomu nie była niczego winna.
A już na pewno nie smokom, które ledwie co znała, nawet jeśli widywała ich co ceremonię. Siedzieli wszyscy obok siebie, banda tępych klonów, z oczami wpatrzonymi w skałę na której wznosił się Pełnia. Spozierali na boki, ale nie odzywali się ani słowem. Witali się jedynie kiwnięciami tych pustych głów, zapatrzonych we własne łapy i monotonię dnia. Wstać, wyjść, upolować coś, wrócić, pójść spać. I tak w kółko i w kółko i w kółko na ciasnej połaci terenów, na które nieustannie ktoś ostrzył sobie zęby.
A mogli przecież odejść, wszyscy na raz i znaleźć sobie lepsze miejsce, spokojniejsze, niegraniczące z żadnym innym stadem. Co ich powstrzymywało? Rzeczy, o których nie mogła wiedzieć i których nie należało rozważać.
– Cel. – Zasmakowała słowo. Zasmakowała zasadę numer jeden, zasadę, której nie znała, ponieważ nie dbała o żadne zasady. Nie uznawała ich i nie żyła podług nich, nic jej nie wiązało, nawet jeśli inni sądzili, że powinno. Przecież nie czyniła niczego złego... jeszcze. Może kiedyś coś zrobi, a może powróci do ciepłego piachu na swoim wybrzeżu i stanie się pożywką dla krabów.
– Pierwszy raz słyszę o takiej zasadzie, choć przyznać muszę, że słyszałam o wyjątkowo niewielu. Najwidoczniej bardzo brzydka ze mnie ignorantka, cóż, zdarza się. Wybacz. – Za to, że nie miała obiektywnego rzutu na sprawę. – Jakiego celu szukasz, Khart? Tej konkretnej podróży na wyspę, na której stoimy, czy czegoś na horyzoncie? – Nie znając zasady, nie mogła tak na dobrą sprawę wiedzieć, o co mu się rozchodziło. Jeśli szukał chwilowego celu – czyli kamienia milowego, o którym myślała – mogła mu go wskazać. Mogła wskazać mu wiele potencjalnych celów, którym mógł się przyjrzeć w niedalekiej przyszłości. Mógł zaspokoić swoją ciekawość, pozyskać nową wiedzę, może zdobyć coś cennego. Nie dbała o to, co osiągnie i przez to nie żałowała mu powodzenia. Jeśli szukał tego drugiego celu, którego szczerze nienawidziła, zapewne lada moment zgorzknieje niczym stara, marszcząca się skórka fermentującego winogrona.
– Jeśli sprawy klanowe w jakikolwiek sposób Cię martwią i to dlatego jesteś, czy raczej byłeś, aż tak ostrożny... również nie sądzę, abym Cię przekonała, ale nie dbam o nasze stada. Nie interesuje mnie ani przeszłość, ani tym bardziej przyszłość zarówno Plagi, jak i Księżyca, dlatego nawet jeśli byś coś knuł... chyba niekoniecznie mnie to ciekawi i raczej nie chciałoby mi się nic w związku z tym robić. – A jeśli faktycznie chciałby rozpruć jej gardło i zwłoki rzucić pod łapy ojca... szczere powodzenia. Może coś tym dokona, a może... może tak, jak wszyscy ci wątpliwi czempioni, zostanie zapomniany po kilku dobach i znowu stanie się nikim. Jak każdy.
– Choć... nie, nie. Właściwie to jedna rzecz mnie zastanawia na temat Plagi. – przesunęła knykcie wyżej przez szczękę, po czym dotarła do żuchwy i stuknęła się w nią lekko, ale nie zapytała o nic. – Ale wyglądasz na zbyt młodego, żeby móc mi odpowiedzieć.

: 03 mar 2022, 21:11
autor: Mroczna Nowina
Khart nie do końca pojmował jej podejścia, ale też nie musiał. Tak naprawdę nie miało to dla niego znaczenia, w końcu tylko dzielili chwilowo jedno miejsce na wysepce. Odpowiadał jedynie dlatego, że tego wymagały otrzymane nauki. Mimo to czuł lekkie rozczarowanie i nie był pewien dlaczego. Może dlatego, że nie spełnił oczekiwań?
Nie był w stanie zidentyfikować jej odczuć w żaden sposób, więc pozostał neutralny.
Okazało się, że samica również nie znała Zasad, czy wynikało to z niezakończonego szkolenia? W końcu Khart sam poznał te dwie pierwsze na samym końcu nauki, kiedy mistrzowie praktycznie majaczyli podczas śmierci.
Istnieje dwieście pięćdziesiąt osiem 'Zasad'. Tą pierwszą poznaje się na końcu szkolenia.
Nie był pewny czy powinien jej przekazywać te informacje, ale z drugiej strony nie uważał, aby mogła mu zaszkodzić tą wiedzą. I nie, nie mógł jej powiedzieć czym była pierwsza zasada, przynajmniej nie dopóki nie odnajdzie swojego celu.
Smok postukał w zadumie pazurami, ale nie spuszczał ze wzroku samicy.
Poszukuję moich przyjaciół.
Oznajmił stanowczo, a potem poczekał, aż wypowie się na ten temat samica. Co wiedziała...?

To nie ma nic wspólnego z tymi terenami, ani też z konfliktem stad. Mówią o tym Zasady 8, 24, 84 i 96...
Odpowiedział po lekkim pokiwaniu łbem przecząco. Faktem było, że Khart nie potrafił przytoczyć wszystkich zasad, gdyż miał amnezję wybiórczą, ale o tym samica również nie musiała wiedzieć.
No i oczywiście... skoro nie chciała zadać pytania, Khart po prostu wpatrywał się w nią bez żadnej widocznej reakcji.

: 03 mar 2022, 21:42
autor: Pamięć Oceanu
Przekręciła głowę na bok w ptasim geście, ściągnąwszy przy tym wargi w cieńszą kreskę. Dobrze. W porządku. Rozumiała już. Wiedziała wszystko, co powinna – Khart był wariatem. Nie dość, że nie rozumiał, co do niego mówiła i nie potrafił odpowiadać na proste pytania, to jeszcze bredził o jakichś wyssanych z palca bzdurach, z góry zakładając, że rozumiała, co miał na myśli.
Świat tak nie działa.
Westchnąwszy bezdźwięcznie, wyciągnęła szyję nieco wyżej, w pewnej wyjątkowo dostojnie wyglądającej manierze, po czym delikatnie przysunęła czubek pyska bliżej oddalonego od niej o kilka dobrych kroków samca.
– Ih en Et al'nhoi D'har... u ohr en thah thrah'at – rzekła melodyjnie bez żadnego zająknięcia, wytykając mu to, kim był, pomimo stosunkowo dobrego wrażenia, jakie zdołał na niej wywrzeć i które właśnie zniweczył. Pokręciła głową na boki, rozczarowana.
– Nie rozumiesz – oznajmiła. – Ja również nie rozumiem Twoich zasad, Khart. Nie jesteś stąd... i ja również nie. Świat jest długi i szeroki i nie wszystkie smoki żyją podług tych samych reguł, podług których żyjesz Ty. Oczekiwanie, że każdy napotkany nieznajomy będzie wiedział, co masz na myśli, doprowadzi Cię donikąd... będziesz szukał wiecznie. W moich uszach pleciesz bzdury i żadne z Twoich słów nie ma sensu... wychodzisz na wariata. – A chciała wierzyć, że nim nie był. Nie lubiła użerać się z wariatami, na takich należało stosować chmiel w dawce pięciu szyszek, tak dla pewności. – Kogokolwiek szukasz, w stadzie księżyca ich nie ma. Niedawno zatrzymała się u nas smoczyca... bardzo podobna do Ciebie. Również miała ciemne futro, pierzaste skrzydła, jasne oczy, szczupłe ciało. – Również była mieszanką smoka powietrznego i północnego... właściwie to Ćma i Khart mogli być rodzeństwem, gdyby tak dobrze przyjrzeć się podobieństwom.
– Po kilku dobach odeszła. Wiem od ojca, że skierowała się na południowy zachód. – Wzruszyła barkami, uznając, że jeśli Plagijczyk ma ochotę, może udać się na poszukiwania Zaćmionej Łuski. Może faktycznie byli rodziną, może łączyło ich coś więcej, a może nigdy w życiu nie widzieli się na oczy.
Tak czy owak nie miała żadnego innego tropu, którym mogłaby się z Khartem podzielić... i jeśli nie chciał od niej nic więcej, gotowa była do wyruszenia na granicę ze stadem ziemi, czyli tak, jak docelowo planowała, co wyraźnie oznajmiła samcowi, dość jednoznacznie poprawiając swoje skrzydła.

: 12 maja 2022, 17:09
autor: Trel Cykad
Bycie morskim smokiem miało swoje zalety, aby uciec od problemów lub od zgiełku wystarczyło zanurzyć się w wodzie i oddać się ciszy, która panowała przy dnie. Kleryczka powoli uspokajała swój umysł i coraz bardziej cieszyła się z samotności, tylko czasem tęskniąc za obecnością drugiego smoka, z którym mogłaby porozmawiać. Życie dla niej w Księżycu było niczym marazm. W stadzie miała ojca, którego kochała najbardziej, ale nie umiała postawić już łapy w obozie. Po rozmowie z uprzejmym smokiem z Ziemi, wpadła na jeden pomysł, nie była pewna na ile był on dobry, ale wolała się upewnić, czy istnieje dla niej jeszcze jakieś wyjście z całej tej sytuacji.
~ Pani Przywódco, czy Pani może ze mną porozmawiać? Jestem Śpiewająca Łuska z Księżyca, czy mogłabym z Panią o czymś porozmawiać? Jestem na... Uh, to jest wyspa na Jeziorze ~ posłała mentalną wiadomość do przywódczyni Ziemi i czekała na brzegu, wtulając w siebie krabusia.

: 13 maja 2022, 7:59
autor: Ślepa Sprawiedliwość
~~ Dobrze, za chwilę przylecę ~~ odpowiedział mentalny głos we łbie Śpiewającej.

Po pewnym czasie w powietrzu pojawiła się zielona smoczyca. Obleciała wyspę dookoła, szukając miejsca, z którego dobiegła ją wiadomość, aż w końcu zauważyła morską smoczycę. Wylądowała obok niej, ryjąc pazurami o ziemię i uważając by nie wywalić się na grząskim brzegu. Na pewno nie ułatwiał jej tego brak prawej przedniej łapy, na miejscu której pozostał jedynie krótki kikut.

- Cześć, jestem Sekcja.. jestem Ziemia Przodków, przywódczyni Stada Ziemi - przywitała się z nieznajomą.

- Czy coś się stało? - dopytała, domyślając się, że mogło mieć to coś wspólnego z ostatnimi wydarzeniami w Księżycu, o których opowiadał jej współstadny.

: 25 maja 2022, 14:40
autor: Trel Cykad
Aris była poddenerwowana takim spotkaniem, choć Przywódczyni z pyska wydawała się na całkiem milą smoczycę.
Wzięła głęboki wdech aby przygotować się mentalnie.
Pani Sekcjo, mam na imię Aris i chciałam... ja... – z pod denerwowania zaczęła rozdrapywać łuski z przedniej łapy.
Ja chciałabym mieszkać w Ziemi... Czy.. Ja mogę? Będe grzeczna, obiecuję – zapytała piskliwym głosem prawie zalewając się łzami.

Dodano: 2022-05-25, 14:40[/i] ]
Nagłe uderzenie mentalnej wiadomości, z domieszką niepokoju, agresji, jakby czegoś pierwotnego uderzyło kleryczke niczym uderzenie w łeb. Otrzepała główkę i szybko podeszła do Przywódczyni i złapała ją za łapki, robiąc wielkie oczy w jej stronę.
– Pani.. ja muszę iść, ktoś z Księżyca ma kłopoty. Musze pomóc! Muszę... Jeszcze należę do tego stada więc mam obowiązki. Przepraszam panią! – uścisnęła mocno łapy zielonej samicy, wtulając je w swój policzek, a następnie poderwała się do lotu by skierować się w miejsce wezwania, lecac co sił w skrzydełkach.


: 25 maja 2022, 17:09
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Zaniepokoiło ją to co powiedziała adeptka. Brzmiało to trochę, jakby chciała przejść na stałe do stada Ziemi.

- Możesz przychodzić kiedy tylko chcesz - odpowiedziała spokojnie. - Nasze stada są sojusznikami. Ale zamieszkać? Hmm...

Nie dokończyła wypowiedzi gdy nagle młoda złapała ją za łapy. Przywódczyni popatrzyła na nią nieco zdziwiona.

- Emm.. co? Kto? - zapytała skołowana. - Poczekaj na mnie!

Nie mogła tak po prostu pozwolić odlecieć jej samej. Może uda jej się pomóc z tymi kłopotami, o których mówiła. W każdym razie Księżyc to byli sojusznicy, a sojusznikom się pomagała. Szczególnie, że wielu z nich osobiście znała i wolała, żeby nie przydarzyło im się nic złego.

// zt

: 03 cze 2022, 11:42
autor: Księżycolica
W pierwszej kolejności pomyślała, że to na tej wyspie jest świątynia, ale szybko zreflektowała się, że nie może to być prawda.Gdyby tak było – dawno zostałaby unicestwiona. Wiedziała, że ryzykuje wycieczką tutaj, skoro nie przesiąkła zapachem Księżyca ani nie oddała mu przysięgi. Każdy mógłby potraktować ją jako Samotnika bez Smoczych Praw. Niemniej jej serce wyrywało się ku temu, aby zbadać to miejsce tuż po tym jak odwiedziła świątynię. Pełna nowych wiadomości obleciała kilka razy wyspę sprawdzając, czy gigant się nie porusza, a gdy ten leżał w bezruchu, wylądowała w sporej odległości od niego. Nigdy nie widziała takiego stworzenia i zastanawiała się co robią tu jego szczątki. Jak się w ogóle znalazł w sercu Wolnych Stad? Czy był to wielki żywiołak ziemi? Obawiała się zbliżyć do niego i jak kot widzący ogórka zaczęła przechadzać się to w jedną, to w drugą stronę, zachowując odległość i badając zawalone kończyny. Dostrzegła w oddali nawet wyrwę, ale postanowiła jeszcze obadać znalezisko, zanim podejdzie bliżej.

: 03 cze 2022, 12:01
autor: Niezapomniana Pogawędka
Gdyby nie głośnie dźwięki skrzydeł, Piastunka nie zorientowałaby się, że ktoś jest w pobliżu. Leżała na trawie pod osłoną drzew, otoczona zapisanymi tabliczkami i zwojami. Spojrzała jedynie raz na szarawą smoczyce, która widocznie nie ufała skamieniałemu stworowi. Dziwne, nie pachniała żadnym stadem, była samotnikiem? Nieznajomość terenów by na to wskazywała, ale nawet jeżeli, to są na terenach wspólnych, tu może być każdy. Pod giganta przychodzą tylko dwa rodzaje smoków: ciekawscy i znudzeni albo szaleni i natchnieni. Pogawędka należała do tej drugiej grupy, patrząc jak smoki podchodzą do tematu nauki. Niemniej, ciekawie było zobaczyć tutaj kogoś nowego, bo prócz proroka nie ma tutaj dużo gości. Tak właściwie to ziemna przychodziła tutaj tylko i wyłącznie z tego powodu, cisza i wilgoć bardzo jej pasowały, zwoją już trochę mniej. Nie odezwała się ani słowem, jedynie wracając do czytania w spokoju.
Sowa siedząca na jej grzbiecie jednak nie była tak ufna jak właścicielka. Wpatrywała się w przybysza ze znudzonym wyrazem pyska. Nie da temu komuś nawet przez chwilę zniknąć mu ze ślepi, na terenach wspólnych nie ma sojuszników.

~Nie gap się, to niemiłe.~
~A odwracanie wzroku od zagrożenia jest niemądre, to nie w twoim stylu.~
~Jedyny kto się musi martwić to ten gigant, bo wygląda na to, że zaraz się na niego rzuci.~

: 03 cze 2022, 12:09
autor: Księżycolica
Smoczyca nie odnotowała, że ktoś był obok. Morska nie poruszyła się by zwrócić uwagę oczu biało-czarnej, jej nozdrza wyłapywały zapachy, ale jako, że nie było tu bezpośredniego wiatru, nie wyczuła świeżego tropu. Tak samo jej uszy nie wychwyciły żadnego dźwięku spomiędzy drzew. Dlatego smoczyca, zaabsorbowana Giagantem, wcale nie szukała innego żywego ducha.
Podeszła za to kilka kroków do Giganta, wyciągając szyję to w górę to w dół. Jej futro stało lekko, a pióropusz na krańcu ogona rozwinął się w wachlarz. Jak zaintrygowane zwierze wyciągała pysk, to go chowała, węsząc kamienie, z których ulepiony był gigant, aż w końcu do niego podeszła i dotknęła łapą. Jej futro zafalowało, strosząc się przez króciutką chwilę, a gdy nic się nie wydarzyło, oparła przednie łapy o zjawisko, a potem wskoczyła na jedną ze skał, która albo była tu przez przypadek, albo była odłupanym fragmentem stworzenia. Przesuwając się dookoła, z gibającym się ogonem zaczęła zaglądać w szpary i załomy, badając czy coś się tam nie ukryło.

: 03 cze 2022, 12:34
autor: Niezapomniana Pogawędka
Sowa przechyliła lekko łeb, jakby niepewna na co patrzy szturchnęła ponownie samicę, która powoli ponownie spojrzała na ciekawską smoczycę.
~Zachowuje się jak kot, to na pewno jest smok?~
~Wygląda trochę jak Akanth z ognia, tylko bardziej futrzana i brakuje jej jednej pary skrzydeł. ~
~Czy to wystarczy żebyś uznała ją za zagrożenie?~
~Nie, ale wystarczy, żeby oderwać mnie od lektury.~

Opowiadająca wstała i podeszła zrobiła kilka kroków w stronę przybyszki. Sowa przeskoczyła jej z grzbietu na róg, by lepiej widzieć co się dzieje przed smoczycą. Pogawędka stanęła dwa ogony od giganta i smoczycy, za nią sterta porozkładane tabliczki z kamienia, gliny i drewna. Wątło wyglądająca ziemna powiedziała w spokojnym, zapewniającym głosem.
– Nie ruszył się od tysięcy księżyców, od kiedy zniszczona została jaskinia proroków. Nie przewiduje też, że to się zmieni, więc nie ma się czego obawiać.– Jej zielone ślepia wręcz błyszczały ambicją, a spokojny i zapewniający wyraz pyska mógł być wystarczającym zapewnieniem, że ona też nie ma złych intencji.

: 03 cze 2022, 12:47
autor: Księżycolica
Gdy usłyszała za sobą w końcu kroki, czy może krok, a może już dopiero dźwięk głosu Ziemnej, futro Księżycowej stanęło na wszystkie strony, robiąc z niej niemal skrajną z Olbrzymem niż czystej krwi Północną. Do tego podskoczyła zaskoczona do granic, oderwana takim gwałtem od badania tej tajemniczej struktury. Odwróciła łeb pośpiesznie, by spojrzeć na samicę. Dopiero po chwili doszedł do niej sens słów wypowiedzianych przez jasnołuską. A kolejną chwilę musiała spędzić na doprowadzeniu się do porządku. Futro opadło, ale jakimś nerwowym tikiem sięgnęła do karku i przylizała niesforną kępkę futra. Troszkę liniała, na lato. Srebrne nitki zalśniły w słońcu i spadły gdzieś na trawę. Skrzydła poprawiła, najdłuższe lotki skrzyżowały się za jej zadem jak u jaskółki. Wciąż lekko niespokojne oczy zahaczyły o sowę. Czyżby wszystkie tutejsze smoki miały kompanów?
Pogawędka musiała odczekać jeszcze kilka uderzeń serca, gdy jasnooka wzrokiem oceniała Piastunkę. Nie była spięta i nie wydawała się szykować do ataku czy obrony, chociaż nie cechowała się brakiem czujności – jak oceniła księżycowa. Niemniej wydawała się być pewna. Cóż, była u siebie, w domu. Niemniej wydawało się, że nie stanowi zagrożenia. Mimo wszystko młódka postanowiła zapewnić sobie choć niewielki immunitet.
Anarea, przychodzę z terenów księżycowych. – Przedstawiła się. Jej głos nie zdradził już żadnego podenerwowania. Wachlarz na ogonie również przekształcił się w beztroską smugę lotek, podrygiwał jednak lekko. W każdym razie księżycowa miała nadzieję, że mówiąc skąd przychodzi, nie zostanie napadnięta w przyszłości. Nawet jeśli nie powiedziała nic o lojalności i nie miała Adepckiego Imienia skrywającego za sobą przysięgę i powinowactwo ze Stadem, to potencjalny przeciwnik zapewne wolałby skonsultować się najpierw z Przywódcą Księżycowym.
Co to właściwie jest? Tam skąd pochodzę nie ma takich... żywiołaków? To żywiołak ziemi? Nimfa Ziemi? – Zapytała, przechylając lekko łeb w niekontrolowanym geście zaciekawienia.

: 03 cze 2022, 13:19
autor: Niezapomniana Pogawędka
Reakcja egzotycznej smoczycy była przewidywalna, ale nie tego chciała Pogawędaka. Specjalnie podeszła spokojnie i beztrosko, by dać o sobie wcześniej znać. Wciąż, ktoś kto się nie zna na tutejszych terenach mógłby się przestraszyć, zwłaszcza jeżeli jest samotnikiem. Gdy samica się przedstawiła, piastunka od razu wywnioskowała wiele rzeczy. Nie podała ani ranki ani nawet adeptckiego imienia. Jak na smoka w jej wieku jest to raczej niespotykane. Jest zatem albo bardzo opóźniona w naukach, albo nie stąd.
– Niezapomniana Pogawędka, piastunka ziemi, baśniarka i naukowiec.– Nie zapytała o dziwne przedstawienie się księżycowej, zapewne sama się za niedługo o tym przekona.
Pochodzenie kreatury nie było jej dobrze znane, wiedziała tylko tyle ile zapisane było w kronikach. Odpowiedzi mają jedynie bogowie, albo prorok, który miał nawet udział w pokonaniu potwora. Przy okazji morska dostała odpowiedzi na kilka niezadanych pytań, głównym z nich było pochodzenie samicy. Wypyta się o to dokładnie później, może nawet zgodzi się sporządzić mapę. Dowiedziała się też do jakiej grupy należy Anerea, do ciekawskich czy szalonych. Może nie znalazła sobie bratniej duszy, ale przynajmniej będzie mogła dowiedzieć się od niej kilku ciekawych rzeczy.

– To Skalny Gigant, może ostatni jaki istnieje. Pojawił się jak znikąd i zniszczył część ziemi stad. Smoki ze wszystkich stad zebrały się by go pokonać i z wielkim trudem pokonały przeciwnika. Od tamtego momentu masa kamieni, z której się składa została tutaj zostawiona na przestrogę innych, którzy mogliby pomyśleć, że smoki są łatwym celem. Jest też centrum wiedzy zgromadzonej przez smoki wolnych stad, dlatego ja tutaj jestem.

: 03 cze 2022, 13:26
autor: Księżycolica
Z każdym uderzeniem serca uspokajała się bardziej. Baśniarka i naukowiec. Coś, czego Anarea pożądała i potrzebowała. Niemniej... czy chętnie podzieli się z nią wieściami, skoro pochodzi skądinąd? Chętnie się przekona. Piastunka wyłożyła jej wiedzę o gigancie i szczególnie zainteresowały ją dwie rzeczy. To nie Nimfa, więc nie zdeptała niemal boskich zwłok. Drugą ciekawostką było też centrum wiedzy. An chciała się rozejrzeć, poszukać schowka czy nory, w której mogły znaleźć się te skarby, ale wolała nie opuszczaść wzroku z nieznajomej. Musiała wykazać ostrożność i cierpliwość.
I... co jest w środku? Czy są jakieś ryciny o bogach, nimfach i duszkach? – Zapytała, z niemałym trudem i nie w pełni, ukrywając zaintrygowanie. Jak łatwo szaleństwo można pomylić z ciekawością...