Strona 10 z 38
: 05 sie 2015, 16:38
autor: Zutto
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
// Meh...
Rav warknęła cicho. Skąd ona u licha miała wiedzieć gdzie może być coś takiego? Miała dopiero sześć księżyców i już miała takie mądre rzeczy znać? Ale ten lot był dziwny. Komin termalny. Ter-mal-ny. Dziwne słowo. Ostatnio jak słyszała o nim podczas rozmowy z takim dużym, mądrym smokiem kilka księżyców temu to mówił coś, że jest on na dnie oceanów. Pfff... To skąd on u licha znalazł się tutaj. Przeleciała się nieco do przodu aż wreszcie dotarła do miejsca, gdzie powietrze unosiło ją ku górze. Było ciepłe, a mała nie musiała nawet ruszać skrzydłami. Znaczy się coś tam nimi robiła. W końcu jeśli przestałaby nimi całkowicie machać to spadłaby na ziemię. Same powietrze przecież by ją nie uniosło.
– To chyba być ciepłe powietrze z nagrzanej ziemi. Unosić się ku górze, a my móc w niego wlecieć i nie musieć wtedy ruszać zbytnio skrzydłami, bo on pomagać nam wzbijać się ku górze. – Wyburczała całkiem głośno. Bynajmniej dość głośno, by Tygrysi to usłyszał. Lot... beznadzieja.
: 05 sie 2015, 17:31
autor: Słodki Kolec
Wysłuchałem jej uważnie
–To poprawna definicja. Wiesz co... ja się pomyliłem to jest komin termiczny, a nie termalny. – podrapałem się po głowie z zawstydzoną miną
~Ty się zawsze mylisz głupku ~ ten zawsze musi coś palnąć i mi dowalić ~ Możesz się zamknąć i nie truć mi rzyci. Jesteś gorszy niż baba w okresie ~ uderzyłem go w pysk i wróciłem do świata realnego
–Komin termalny,a dokładniej hydrotermalny jest w wodzie. spotyka się w miejscu gdzie wulkany są aktywne. z nich leci ciepła, a raczej gorąca woda. wulkan to jest miejsce w którym wypływa magma czyli płynne skały. One są gorętsze niż smoczy ogień. Wracajmy do naszej nauki. Masz mi teraz ładnie wylądować. Robi sie to tak samo jak przy skoku tylko uważaj aby nie skręcić karbu bo będę smutny i to bardzo. – zrobiłem słodką , smutna minkę i zacząłem powoli opadać w kręgach, a gdy znalazłem się kilka stóp nad ziemią to wystawiłem łapki i delikatnie na nich osiadłem uginając przy tym. Popatrzyłem na Rav – Teraz twoja kolej słodzutka
: 05 sie 2015, 17:44
autor: Zutto
No właśnie! Czyli miała rację. Ah te niektóre starsze smoki naprawdę były bardzo niemądre... Ale Rav je kiedyś wszystkiego nauczy, zobaczycie!
Smoczyca wyleciała z komina, by powietrze nie unosiło już jej do góry po czym przestała ruszać skrzydłami. Zamiast tego usztywniła skrzydła i ustawiła je pod takim kątem, by nie spadła od razu, a przelatujące pod nimi powietrze miało sprawiać, że powoli zaczęła opadać ku lądowi. Samica zataczała w powietrzu kręgi. Takie jak przed chwilą Tygrysi. Jedno kółko, drugie kółko, trzecie, czwarte. Było ich sporo, ponieważ Rav naprawdę bardzo wolno opadała. Bała się trochę wysokości. Gdy po pewnym czasie znalazła się tuż nad ziemią, złożyła skrzydła i wyciągnęła przed siebie przednie łapy. Miękko je ugięła amortyzując upadek. Chwilę później dołączyły do nich i tylne kończyny. Samica po wylądowaniu natychmiastowo poszła w stronę wody. Jeżeli będzie jeszcze jedna nauka to musiała przed nią porządnie odpocząć.
: 05 sie 2015, 17:59
autor: Słodki Kolec
Popatrzyłem na zmęczoną samiczkę. Podszedłem do niej i ułożyłem ją na sienniku i polizałem po główce
–Dobra robota mała – zaczynałem czuć coraz większe zmęczenie ale jakoś dam radę wytrzymać do wieczora
–Może porozmawiamy? Jeśli chcesz być łowcą to na co chcesz polować? Jesteś smoczycą rasy morskiej i chyba będziesz chciała polować w wodzie. A tereny stada życia nie mają w sobie terenów wodnych w których można polować. Więc ma dla ciebie propozycje. Czy chcesz przejść do stada wody aby móc zostać podwodnym łowcą? Jeśli chcesz to trzeba wezwać przywódcę w tego stada i z nim porozmawiać. Decyzja należy do ciebie słodziutka – dałem jej dużą i ważną propozycję
: 05 sie 2015, 18:59
autor: Zutto
// Gdybyś ty widział mój zaciesz jak to czytałam xD
Rav chciała odpowiedzieć, że chce polować na morskie ryby jednakże samiec nie skończył, a następnymi słowami bardzo ją zasmucił. Jakie szczęście, że jest jeszcze mała. W przyszłości stado mogłoby znaczyć dla niej o wiele więcej. Jednakże teraz jest jeszcze mała. Ledwo kogo zna ze swojego stada. Dwa pisklaki, jednego smoka, przybraną mamę i przybranego tatę. Tak, było ich bardzo niewiele. Czuła, że to nie była przypadkowa propozycja, że to właśnie bogowie sprawili, by Tygrysi, nie kto inny, a właśnie on przyszedł tu i po nauce złożył jej taką propozycję. Polowanie pod wodą miała krwi. Chciała tego od zawsze jednak nie miała pojęcia, że na terenach Życia nie ma terenów dla morskich smoków. Bez zastanowienia młoda uśmiechnęła się szeroko i pokiwała potakująco łbem. W Wodzie muszą być tereny dla morskich. Tam spełnią się jej marzenia. Tam będzie zdobywała pożywienie dla innych, wygłodniałych smoków. Rav radośnie zanurzyła się dla ochłody w wodzie, a gdy wyszła otworzyła pyszczek i pewna wypowiedziała te słowa:
– Chcieć! Bardzo chcieć! – Po tych słowach usiadła na ziemi. – Ale ja nie umieć go wezwać. – Powiedziała wymachując łapkami. No jak niby miała sprawić, by Leśnie Życie tu przyszedł? Może Tygrysiemu uda się go jakoś nakłonić by tu przyszedł. Co prawda Życie był daleko i nie wiedziała jak mógłby tego dokonać, ale czarował już tyle razy, że na pewno jakoś go tu przyzwie za pomocą magii. Prawda?
: 05 sie 2015, 20:23
autor: Słodki Kolec
Leśne Życie... Dobra... Zebrałem maddarę tworząc z niej mackę myśli i wysłałem ją do nowego przywódcy stada życia z prośbą o przybycie. Nie podałem w jakim celu. Ale w zamian otrzymał informacje przez kogo jest wzywany.
–Powiadomiłem go, ale nie wiem czy przyjdzie – położyłem się na skórze obok samiczki i zacząłem ja głaskać
~Ty naprawdę potrafisz być ohydny... To jest zbyt słodkie. Zaraz sie porzygam jak pijany messerschmitt. ~ robił z siebie głupka moje alter ego. Mój mały włochaty problem
: 05 sie 2015, 23:59
autor: Szczyt Potęgi
Zgodnie z wezwaniem Leśny przybył na plażę. Zdziwił go jednak mocno charakter wiadomości mentalnej.
Po pierwsze dlatego, że pochodził od niemalże obcego smoka. Po drugie dlatego, że gdy przywódca Życia postawił pierwsze kroki na gorącym piasku, zastał tam nie tylko wodnego, ale również małe pisklę, od którego biła woń jego stada.
Samiec na początku nieufnie otoczył Tygrysiego, rozglądając się bacznie na boki czy nie było tu kogoś innego, po czym stanął pomiędzy nim, a pisklakiem, którego okrył wielkim wachlarzem skrzydła pokrytym bujnym, mchowym porostem. Gdy tak uczynił, w powietrze wystrzeliła kaskada różnych woni- od zapachów paproci, krzewów malin, przez zapach żywicy oraz dębowych liści, na aromacie kory sosnowej kończąc.
– W czym mogę wam pomóc?
Rzekł, a w jego tonie było coś, co pomimo bardzo łagodnego charakteru samca nie nosiło sprzeciwu, a wręcz domagało się natychmiastowej odpowiedzi. Nawet pomimo faktu, iż nigdy nie oceniał z góry swych rozmówców.
: 06 sie 2015, 9:48
autor: Zutto
Rav natychmiastowo skinęła łbem na przywitanie przywódcy. Może i była młoda ale to nie oznaczało, że nie umiała się zachować w takiej sytuacji. Po chwili poczuła skrzydło Leśnego Życia. Co prawdę żaden z tych zapachów, które wydzielało nawet w połowie nie dorównywał pięknej woni ryb jednakże i tak był całkiem niezły. Młoda chwilowo wtuliła się w skrzydło jednakże już po chwili. Przestała i wychyliła się zza niego patrząc swoimi wielkimi oczami na Leśnego swoimi dużymi, bursztynowymi ślepiami.
– Bo ja... ja chcieć... – Zaczęła niepewnie. On był taki duży i mądry. Nie wiedziała jak to wszystko ubrać w słowa. Czuła się trochę nieswojo w towarzystwie smoka tak wysokiego rangą. Nawet jeśli był to przywódca jej stada. W tym momencie młoda zwróciła łeb w stronę Tygrysiego. Miała nadzieję, że jakoś jej pomoże. Ona, mały pisklak, nie mogła dać sobie z tym rady. Wiedziała jaka to ważna sprawa. Nie chciała jednak wszystkiego od razu zepsuć wypowiadając jakieś głupie pisklęce teksty.
: 06 sie 2015, 11:39
autor: Słodki Kolec
Przyleciał jakiś duży smok. Trochę przypominał mi pewnego smoka z opowieści ale to nieważne. Gdy łapy smoka dotknęły ziemi ja ugiąłem szyję na znak szacunku. Mała zaczęła mówić, ale jej to nie wychodziło zbyt dobrze wiec ja przejąłem pałeczkę
–Witajcie przywódco. Nazywam się Tygrysi Kolec, kleryk z stada wody i kończąc wypowiedz Rav. Chciała przejść do mego stada. – powiedziałem spokojnie i z wyrazem powagi na pyszczku. Chwilę tak patrzyłem na zielonego smoka i schyliłem łepek na wysokość łepka pisklaka. – Nie bój się, on ci nic nie zrobi. Weź głęboki oddech i zacznij mówić moja droga, tak jak rozmawiałaś ze mną. – posłałem jej miły uśmiech. Może nie był wielki ale przepełniała go dobroć i zachęta.
: 06 sie 2015, 13:48
autor: Szczyt Potęgi
Leśny wpatrywał się podejrzanie w młodego samca, lekko nie dowierzając. Ach więc to tak...
Samiec skierował szmaragdowe ślepia w dół, wprost na opatulone pisklę.
– Nie wyrażę na to zgody. Wykluczone. Ta mała jest jeszcze zbyt młoda by samodzielnie podejmować tak odpowiedzialne decyzje. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, iż jej rodzice mogą nawet nie wiedzieć, że tu jesteśmy i podejmujemy za nich taki wybór.
Odparł bardzo spokojnym, acz niemalże karcącym głosem, czemu towarzyszyło postąpienie krok w stronę Tygrysiego. Stawy zaskrzypiały przywodząc swym dźwiękiem na myśl trzask konarów.
– Jeśli pisklę miałoby przejść do stada Wody, wyrażę na to zgodę TYLKO i wyłącznie wtedy, gdy jej prawowity opiekun będzie o tym wiedział i świadomie umożliwi przenosiny. Jest to warunek, który musi zostać bezwarunkowo spełniony- ta kwestia nie podlega dyskusji. W stadzie przywódcą jestem od niedawna i jeszcze nie do końca znam sytuację wszystkich jego członków. Jeśli okaże się, że mała chodzi samopas, decyzja zostanie podjęta przeze mnie bezpośrednio lub z pomocą innego smoka. Póki co, nie pozwolę młodej z biegu do was dołączyć. Tak nakazuje przyzwoitość oraz odrobina poczucia sprawiedliwości.
Po tych słowach, porośnięty roślinnością smok zagarnął pisklę łapą i posadził je sobie na grzbiecie dokładnie w miejscu gdzie na karku znajdował się miękki mech.
~ Będę musiał z Tobą poważnie porozmawiać, dziecko. ~
Rzekł mentalnie do maleństwa, po czym zawrócił w stronę swojego obozu na pożegnanie rzucając jeszcze przez ramię:
– Poinformuję Cię o mojej decyzji. Póki co, zabieram małą na rozmowę w cztery oczy. Bywaj.
Z takimi też słowami ruszył w stronę terytoriów Życia pilnując by malec nie spadł z jego grzbietu.
: 06 sie 2015, 15:34
autor: Zutto
// O ja głupia na złym koncie wysłałam odp xD
W oczkach Rav pojawiły się małe łezki. Ona nie miała rodziców. Co prawda opiekuna, który był dla niej jak rodzina lecz nigdy by nawet nie pomyślała, że trzeba by się spytać o jego zgodę. No cóż... Miała nadzieję, że poprze ją i Tygrysiego i pozwoli jej pójść do wody. Była co prawda jeszcze mała ale rozumiała więcej niż te świeżo wyklute pisklęta. W końcu jeszcze księżyc lub trochę więcej i stanie się adeptem...
– Aż taka mała to ja nie jestem. – Naburmuszyła się wypowiadając te słowa cichutko tak jakby mówiła to do siebie samej. No ale cóż. Jako morska była naprawdę mała. Miała więc nadzieję, że Leśnemu chodziło o jej wygląd, nie wiek. Po chwili poczuła jednak jak samiec przenosi ja na grzbiet. Usiadła wygodnie i złapała się mchu. To wszystko bardzo się jej nie podobało. Jeszcze usłyszała jakieś głosy w głowie. Bardziej to ona się ich wystraszyła i nie wysłuchała żadnego słowa. Co tu się u licha dzieje? Gdy odlatywali Rav odwróciła się wpatrując się w Tygrysiego. I co teraz będzie? Jak to się skończy i kiedy? Oby jak najszybciej i najlepiej dla samiczki.
: 03 wrz 2015, 19:16
autor: Poszukiwacz Kości
Chyba najwyższa pora wziąć się za siebie. W głębszym tego zdania znaczeniu, Poszukiwaczu chodziło o pracę nad sobą, rozwinięciu się i staniu się lepszym – tym razem w pływaniu. Taką decyzję podjął głównie ze względu na pogodę. Póki jeszcze było ciepło, należało z takich dobroci korzystać.
Samiec spojrzał przed sobą na spokojną wodę. Była dziś wyjątkowo spokojna, niczym nie tknięta, odbijająca światło jak lustro. Wiatru również nie było czuć. Atmosfera tu panująca była w ten sposób mało przyjemna. Owszem, było cicho i spokojnie, ale z drugiej strony można było poczuć dreszcze, jakoby było się obserwowanym.
Rozciągnął się, łowca wyciągnął łapy do przodu i wygiął całe swoje ciało w łuk, powodując przyjemny dreszcz przechodzący po całym ciele, aż do końcówki ogona. Spojrzał śmiało na brzeg jeziora, po czym wykonał pierwsze kroki w jego kierunku.
Woda była chłodna, a im głębiej się znajdował, tym była chłodniejsza. Szedł jednak dalej, aż zanurzył się niemal po grzbiet, wystawał mu już tylko łeb.
Poprawił swoje skrzydła, zaciskając je mocniej, łapy rozluźnił, choć przyszykował do wybicia z gruntu. Ogon natomiast swobodnie dryfował po powierzchni, spód oczywiście był zanurzony.
Czarny smok wybił się z łap by odbić się od gruntu, po czym zaczął naprzemiennie machać łapami by płynąć do przodu. Robił to w taki sposób, by wypychać wodę za siebie. Banalne, ale jakie przyjemne móc unosić się nad gruntem, wiedząc że gdyby tak w każdej chwili przestać, zacząłby opadać w dół, znajdując się pod wodą, pośród wodnej roślinności.
Po przepłynięciu pewnej odległości, przyszedł czas na zakręt. Kolejna dość prosta sztuka, musiał po prostu wygiąć ciało w łuk, kierując się w prawą stronę. Oczywiście na tym się nie skończyło, przecież nie jest zaskrońcem i ma łapy żeby ich używać. A one nie służyły jedynie do osiągania napędu. To nimi również sobie pomagał, wypychając wodę za siebie w taki sposób, by pomóc sobie wykonać konkretną pozycję. Równo z tym wówczas, mógł odpowiednio i dość szybko się wygiąć, zaczynając od łba, potem tułowia i następnie ogona, tworząc prosty półksiężyc.
Postanowił to powtórzyć, tylko że w drugą stronę. Tym razem łapami wypychał wodę na prawo, tak by pomóc swojemu ciało wygiąć się w łuk w lewą stronę. Żadna czynność nie poprzedzała drugiej, obie były wykonywane w tym samym tempie. Samiec wygiął się w lewą stronę i tym razem wykonał bardziej łagodny zakręt, tworząc dłuższe kółko aż powrócił do miejsca z którego zaczął skręcać.
Poszukiwacz postanowił zrobić ostatnie ćwiczenie, tym razem próbując zanurkować pod wodę. Nabrał sporo powietrza do płuc, po czym wygiął ponownie ciało w łuk, tylko że tym razem nie na boki, a w dół pod wodę – gwałtownie przy tym odpychając się łapami i wyrzucając wodę za siebie. Na tym nie poprzestawał, musiał cały czas przebierać łapami w taki sposób, by odpychać wodę w stronę powierzchni.
I tą czynność kontynuował przez jakiś czas, aż nie poczuł wodorostów, a następnie mułu który wygrzebał pazurami. Samiec po zetknięciu się z gruntem, otworzył ślepia – samemu zastanawiając się czemu nie zrobił tego wcześniej. Spodziewał się lepszych widoków, mnóstwo zielonych, drapiących liści i łodyg nie było zbyt przyjemne dla jego skóry i łusek, a w dodatku po jego zderzeniu z mułem, owy piach uniósł się wyżej, ograniczając pole widzenia, zupełnie jakby miliony innych roślin tego już nie zrobiły.
Siedzieć jednak tu w nieskończoność nie mógł, postanowił ruszyć się z miejsca, płynąc do przodu. Tym razem musiał to robić pod kątem, w przeciwnym wypadku woda zaczęłaby go wypierać. Po kilku próbach samcowi udało się płynąć w taki sposób, by nie zmieniać swojego pułapu i zaraz brnąć do przodu.
W pewnym momencie jednak sielanka musiała się skończyć. Łowca coraz mocniej czuł potrzebę złapania świeżego oddechu, więc nie tracąc czasu, odbił się w górę i zaczął płynąć ku powierzchni, rytmicznie i przy użyciu całej siły wypychać wodę za siebie i coraz szybciej móc zaczerpnąć powietrza.
Czarny gad wyłonił się z wody, biorąc olbrzymi haust powietrza, a następnie szybko go wypuszczając pyskiem i ponownie zacząć szybko oddychać. Zmęczył się, nawet nie sądził że w takim stopniu. Nie ruszał się jednak jeszcze z miejsca. Był sparaliżowany wynikiem, tyle jeszcze na pewno nie przepłynął pod wodą.
Jako ciekawostka, smok utrzymywał się w miejscu machając łapami i znajdując się w wodzie pod kątem, trochę tak jakby stał na dwóch łapach. Obiema parami łap wykonywał naprzemienne ruchy w tył i przód by balansować na powierzchni wody.
Jednak najwyższy czas by zakończyć tą przyjemność. Łowca był już zbyt zmęczony by kontynuować, a brzeg nie był tak wcale blisko. Musiał jeszcze przemęczyć się trochę zanim dopłynął do brzegu i z radością stanął na suchym lądzie.
A wówczas Poszukiwacz mógł już z ulgą wrócić do swojego stada.
: 17 wrz 2015, 14:19
autor: Ostatni Rozbłysk
Nadeszła pora doszlifować to, czego Błysk nauczył się od mamy jako pierwsze. Zdyszany wypadł na plażę, nadbiegnąwszy z terenów należących do Stada Ognia.
Nikogo nie było w zasięgu wzroku, co bardzo ucieszyło pisklaka. Nie chciał ćwiczyć, będąc obserwowanym. Nie lubił tego.
Wracając do rzeczy, zauważył, że całkiem inaczej jest chodzić po piasku. Postanowił to wykorzystać i metodą prób i błędów przełożyć wskazówki dane mu przez Wichurę do rzeczywistości i nauczyć się biegać po czymś innym niż tylko równinna trawa.
Z początku rozpoczął szybki marsz. Piasek może nie uniemożliwiał, ale zdecydowanie spowalniał i unieprzyjemniał tę czynność.Z tym jednak właśnie pisklak chciał nauczyć się radzić. Sypka substancja wywoływała wątpliwie przyjemne uczucie, gdy wsuwała się między pazury i pozostawała na łapach.
Błysk przypomniał sobie, jak Ig wspominał o właściwościach piasku. Może przyda się to również przy biegu, nie tylko skradaniu?
Przeszedł w lekki trucht i stopniowo przyspieszał, lekko stawiając łapy. Zauważył, że piasek potrafi być dość zdradziecki, bowiem jeden mały błąd w biegu, a łapy wykrzywiały się na nim w sposoby, w jakie nie powinny... Postanowił uważać na ułożenie podłoża i zwiększać czujność wraz z prędkością. Stawiając prawe i lewe kończyny naprzemiennie, zaczął próbować skręcać. Tak jak się tego spodziewał, manewr ten nie był na danym podłożu najłatwiejszy – łapy wchodziły w piasek, a skręd był albo pokraczny albo za lekki. Nie zwiększając prędkości, zmniejszył kąt pod jaki ustawiał się do podłoża. Zauważył, że co prawda wbijał się łapami jeszcze głębiej, był jednak w stanie odbić swó kierunek znacznie precyzyjniej niż wcześniej.
Chcąc przed sprintem wypróbować coś jeszcze, wbił się w podłoże, chcąc wykonać zwrot. Zdradzieckie podłoże jednak nie przyjęło jego impetu i pisklę gruchnęło o piach bokiem. Gdy się pozbierało i przeanalizowało swoje niepowodzenie, przebiegło kolejny mały fragment, by tym razem wykonać zwrot wbijając się w piach pod jeszcze większym kątem, w kluczowym momencie rozwierając skrzydła wspomagając się oporem powietrza, po czym wybił się, również z pomocą skrzydeł (po czym natychmiast je złożył), w przeciwną stonę. Zdawał sobie sprawę, że delikatnie zahaczył skrzydłem o piach (Na Immanora, dlaczego powietrzni mają takie wielke skrzydła), jednak nie przeszkodziło mu to w cichym świętowaniu triumfu.
Teraz pora na sprint. Fioletowołuski zmienił rytm biegu i kolejność kończyn dotykających podłoża – juz nie prawe-lewe, lecz przednie-tylne. I tutaj... Było już zaskakująco podobnie do biegu na trawie, Błysk nie czuł już bowiem praktycznie charakterystycznego, piaskowego grzęźnięcia łap. Ciesząc się z tego faktu, zaczął lawirować susami pomiędzy wyimaginowanymi przeszkodami. Zadowolony z siebie, zwolnił odrobinę i tym tempem pognał ponownie do swego obozu.
Czy utrzymał tę prędkość do samego celu? Cóż, o tym nie miała pojęcia już żadna z żywych, obecnych nad Zimnym Jeziorem istot.
: 28 wrz 2015, 11:01
autor: Przyczajona Modliszka
//fabuła sprzed dołączenia do stada, z Trzmielim Kolcem, który odpisze jak dostanie akcept ;p
Minęło sporo czasu odkąd pożegnała się z matkami i Nimloth. Odkąd wyruszyła razem z bratem w długą podróż powrotną, która dla nich wcale powrotna nie była. Pierwszy raz szli poznać miejsce, z którego wywodziła się ich rodzina. Modliszka czuła jakiś rodzaj ekscytacji i wielką ciekawość, lecz miała także pewne wątpliwości. Dlaczego właściwie matki odeszły od ojca? Galaktyka nie lubiła mówić na ten temat. Młoda smoczyca czuła, że problem jest głębszy i nie chodzi tylko o nienawiść do Stada Cienia. Właściwie Modliszka domyślała się, o co może chodzić. Matka wydawała się słaba w porównaniu z innymi smokami i tak często smutna, że te emocje udzielały się jej córce. Co bardzo nie podobało się Modliszkowej, która od młodości jak prawie każdy pisklak była ciekawa świata.
Teraz wszystko miało się zmienić. Samotniczka dotarła na Wypaloną plażę i rozejrzała się czujnie. Czujność ta nie opuszczała jej od samego początku. Nauczyła się, jak unikać Równinnych i inne podejrzane typy. Także teraz była skupiona na tym, co się działo wokół niej. Na szczęście nie była sama.
Usiadła, spoglądając na Trzmiela wyczekująco. Owinęła się ogonami, podobnie jak to robiła Galaktyka. – I co o tym myślisz? – Mruknęła, przyglądając mu się uważnie. Jej wzrok mimowolnie przesunął się w kierunku, w którym podejrzewała, że znajduje się rodzinne stado ich rodziców, Woda.
: 04 paź 2015, 7:55
autor: Pożądający Siostry
Wolne stada, smoki trzymane pod barierą jak ptaki w pozłacanej klatce, które myślą że to w celu by ich chronić. Bariera jedynie coraz bardziej ich osłabiała, sprawiając że zamknięci pod nią i zajęci tylko swoimi problemami, cały czas słabli. A on miał stać się tego częścią. Taka wizja średnio mu się podobała, wolał zostać w ich dolinie i tam sobie siedzieć szkoląc się pod okiem tamtejszych wojowników, jednak ah, w sumie, nie mógł jej oskarżać, w sumie tez był nieco ciekaw więc był w stanie zrozumieć ciekawość Modliszki i to czemu tak go namawiała by tutaj przyjść.
– Nie wiem, to dziwne że doszliśmy aż tutaj nie spotykając żadnego smoka, zwłaszcza że czujesz? Śmierdzi tutaj smokami i to nie byle jak – Sam również powęszył próbując dokładniej wyłapać jakieś zapachy, jednak mieszanina wszystkich woni sprawiła że szybko zmarszczył nos w irytacji że owy smród wygląda jakby tutaj krzyżowały się drogi wielu smoków w ostatnim czasie.
– Jesteś pewna że chcesz dojść do stada wody? Matki z niego pochodziły ale nie wydaje ale patrząc na ich opowieści nie wydaje mi się jakoś silne a już ta decyzja narobi nam wrogów wśród innych stad. – Dla niego to było obojętne które stado wybiorą. Aspirował na wojownika więc będzie umiał o siebie zadbać, jednak co z Modliszką?
: 04 paź 2015, 13:09
autor: Przyczajona Modliszka
Usiadła, obrzucając brata zdziwionym spojrzeniem. – Myślałam, że już pozbyłeś się wszelkich wątpliwości. Dlaczego wątpisz w siłę naszego rodzinnego stada? Nie pamiętasz, że zostało założone później niż pozostałe i miało pewne.. problemy? Zresztą na pewno dwójka takich smoków jak my dobrze im zrobi. Poza tym chcę poznać naszego ojca, a na przyjaźniach z innych stad ani trochę mi nie zależy. No może poza Życiem, ale z tego co mamy mówiły, akurat z nimi mamy sojusz. – Mruknęła. – A co, boisz się Stada Cienia? – Trąciła brata ze złośliwym uśmiechem i błyskiem w oku. Doskonale wiedziała, jakim wielkim wojownikiem zamierza zostać i wręcz nie mogła odmówić sobie przyjemności podokuczania mu.
Trzepnęła ogonami o ziemię w wyraźnym znaku zniecierpliwienia. Najchętniej biegłaby do przodu zamiast marnować czas na kolejnej rozmowie czy to na pewno dobry pomysł. Trzmiel wydawał się nie najlepiej nastawiony od samego początku, co dodatkowo motywowało Modliszkę by udowodnić mu, że jej pomysł był bardzo dobry i na pewno nie będą żałować odejścia z ukrytej między górami doliny.
: 06 paź 2015, 18:05
autor: Pożądający Siostry
Prychnął cicho lekko rozbawiony jej słowami. Nie był głupi. Oj nie. W końcu był potomkiem maga i adeptki aspirującej na czarodziejkę, nic więc dziwnego że łatwo przyszło mu się domyślenie podstępu Modliszki. A to złośliwa bestyjka.
– Nie martwię się siłą stada Wody. Martwię się ideą stad. Wydają się słabe. A Cień to jedynie głupie aroganckie i bezmózgie bestie które atakują o wiele słabsze smoki i zachwycają się jacy to są potężni, mimo że poza barierą pewnie nie przeżyliby zbyt długo. Ale to nie najgorsze, ostatnio zauważyłem że powoli obrastasz w tłuszczyk siostro, a ledwie co opuściliśmy naszą dolinę. Boje się że tak się roztyjesz że będę musiał Cię wytaczać z groty. Tak, tak może się stać – Spojrzał lekko w niebo jakby w zamyśleniu obliczając ile czasu zajmie jej obrośnięcie w tłuszczyk. W rzeczywistości faktycznie się martwił. Nie o siebie a o to że sam nie da rady obronić siostry przed niebezpieczeństwami jakie mogą stwarzać stada, a faktycznie nie wiedział czy prócz ich ojca, w Wodzie będzie ktoś godzien zaufania.
O tym jednak się przekonamy później, teraz nie mógł wytrzymać gdy widział jak bardzo Modliszka chce już ruszyć, a co tam, zaczęła wojnę, to jeszcze się z nią podrażni.
Leniwie rozłożył się na ziemi, przekręcając się na grzbiet i szeroko rozkładając skrzydła.
– Taka ładna pogoda, może troszkę odpoczniemy? Wyglądasz na taaaaką zmęczoną – Starał się przeciągnąc swoje taaaak, najbardziej jak się da, udając że ziewa, jednak chyba niezbyt przekonującą mu to wyszło, mimo to zerknął na siostre słodkimi i niewinnymi oczkami.
: 13 paź 2015, 11:38
autor: Przyczajona Modliszka
Początkowo smoczyca lekko, niemal automatycznie, kiwała łbem, zgadzając się ze słowami brata. W pewnym momencie jednak oczy otworzyły się szerzej, źrenice zwęziły, a po chwili zlodowaciały wzrok utknął na Trzmielu, nie zamierzając ruszać się stąd zbyt szybko. Postanowiła jednak nie dać się zbyt łatwo sprowokować. W słowach tych nie było ani odrobiny prawdy. Odziedziczyła po matce smukłą sylwetkę i wiedziała, że nic się pod tym względem nie zmieniło!
–Poskrom trochę swoją wybujałą wyobraźnię i lepiej spójrz w taflę jeziora, bo coś mi się widzi, że to nie ja przytyłam lecz ty pogubiłeś nieco swoich mięśni i przez to kontrast między nami wydaje się mniejszy niż zazwyczaj. – Jej głos nieco przypominał syk, a na pysku pojawił się drwiący uśmiech. Oczywiście jej słowa także mijały się z prawdą, ale nie mogła się powstrzymać od zemsty.
–Dlatego uważam, że powinniśmy ruszyć w dalszą drogę, by popracować nad twoją kondycją braciszku. – Skomentowała, ruszając do drogi. Gdy obróciła się w celu ponaglenia Trzmiela, dostrzegła jego kolejny niesamowicie mądry pomysł.
–Zaraz na prawdę zacznę wierzyć w moje wcześniejsze słowa. Rzeczywiście nieźle się rozleniwiłeś! – Rzuciła do niego z rozbawieniem, ignorując wzmiankę o jej własnym zmęczeniu. Widziała jak nienaturalnie i teatralnie odegrał to brat i nie czuła potrzeby komentowania jego słów o własnym "zmęczeniu".
Mimowolnie stanęła bardziej wyprostowana, choć był to tak dyskretny ruch, że nawet najbliższym ciężko byłoby stwierdzić, czy rzeczywiście przed chwilą drgnęła, czy tylko im się zdawało?
: 28 paź 2015, 21:37
autor: Złoty Bażant
Chyba przyszedł znów czas by poćwiczyć coś w miarę przydatnego, a umiejętność którą chciał dopracować młody gad była dlań tym bardziej przydatna że był smokiem morskim, było to bowiem pływanie. Gad znalazł sobie dogodne, a do tego w miarę puste miejsce nad Zimnym Jeziorem, po czym wszedł do wody. Na szczęście chłodna ciecz ( by nie rzec lodowata) zmyła całkowicie nieprzyjemny popiół z jego łap, który czepiał się tutaj wszystkiego. No dobrze to skoro adept był już dość głęboko, przyszła pora na pływanie, na początku tylko na powierzchni. Apokaliptyczny postanowił skorzystać z magii i stworzył sobie tor przeszkód, który choć niewielki to pozwalał ulepszyć swoją umiejętność pływania. Tor składał się z dziesięciu tyczek, które stały w wodzie jakby je ktoś przykuł do dna, tutaj smok miał wykonać slalom, konaru spróchniałego drzewa pod którym miał przepłynąć a na końcu z płaskiego, wąskiego kamienia nad którym gad musiał przeskoczyć, zaraz po tym jak przepłynie pod konarem. No dobrze to ćwiczenia czas zacząć !
Kolec zaczął energicznie ale w odpowiedniej synchronizacji machać pod wodą łapami, zagarniając wodę pod siebie i wypychając za siebie, skrzydła przywarły do boków bo na powierzchni ni jak nie mogły się mu przydać, a ogon służył za ster. Kiedy smok dopłynął do tyczek, wygiął ciało w lewą stronę, nadal zagarniając wodę błoniastymi łapami, ogon pomagał mu w utrzymaniu równowagi i nie wychyleniu się zbytnio ani w jedną ani też w drugą stronę. Ciało gada przez moment stworzyło delikatny łuk, a tuż przed drugą tyczką zostało natychmiast wygięte w prawo, pozwalając wyminąć również tę przeszkodę. To samo czynił z pozostałymi kijkami, które wymijał raz z lewej a raz z prawej strony, tak jak to się robi w slalomie, oczywiście cały czas zagarniał łapami wodę, nadając sobie odpowiednią prędkość i sterował ogonem. Po slalomie energiczniej i szybciej zaczął machać łapami, aby tuż przed dryfującym pniem zanurzyć pod wodą najpierw łeb, następnie szyję a za nimi całą resztę swojego opływowego cielska. Komfortowe było dla morskiego to, że nie musiał obawiać się wody, mógł w niej oddychać zatem nie było z jej strony zagrożenia i mógł swobodnie pod nią trenować. Zanurzenie nie trwało jednak długo bo gdy tylko smok znalazł się za pniem, a przed skałą, gwałtownie wygiął się w górę i przyspieszył, mocniej machając płetwiastymi kończynami, aby nadać sobie odpowiedniej prędkości do wyskoku nad wodę. Z chwilą gdy płynąc z normalną prędkością wynurzyłby się na powierzchnię, on w zasadzie wystrzelił spod wody, rozpryskując ją na wszystkie strony ( wyglądać to mogło jak wyskok delfina), a w najwyższym punkcie skoku przyjął taką pozycję, przenosząc środek ciężkości bardziej w przód. Po co wykonał tę ostatnią czynność ? Ano po to by nie uderzyć w skałę tylko przeskoczyć ją. To co stało się po przeskoku nad skałą było w sumie oczywiste, smok znów zanurzył się pod wodę. Tym razem nie wynurzał się jednak. Jego magiczny tor przeszkód zniknął a on sam wziął się za wykonanie kilku salt pod wodą. W zasadzie były one trochę podobne do skoku, smok płynął w górę prosto niczym strzała a potem odginał się mocno w tył co skutkowało wykonaniem całkiem sporego salta, oczywiście cały czas musiał dbać o to by nie stracić pod wodą prędkości. Takie salta w tył wykonał trzy razy, a po nich natychmiast trzy salta w przód, podobnie jak poprzednie, tyle tylko że tu zamiast w tył, zginał się mocno w przód. Po tym zaczał płynąć z dużą prędkością ku powierzchni, wyskoczył nad wodę i po lądowaniu w niej postanowił wyjść już na brzeg. Kilka ćwiczeń starczyło na jeden dzień.
: 23 lis 2015, 20:49
autor: Pieśń Słowika
Czarna, wypalona plaża jest chyba jednym z najrzadziej odwiedzanych miejsc na wspólnych terenach. Trudno się zresztą dziwić. W końcu to nieprzyjazny obszar, gdzie odwiedzający często spotykają różne, dziwne stwory. Nieodkryte bagna były poważnym zagrożeniem dla każdego stąpającego po ziemi stworzenia. Dlatego dojście nad staw zajęło im tyle czasu.
Po drodze Pieśń Słowika rozglądał się za śladami, szukając najświeższych. Nie był pewny, czy coś tutaj znajdą. Wilgotna gleba wokół stawu powinna dać im jakiś znak jeśli ktoś tutaj był. Węszył też w powietrzu i blisko przy ziemi szukając podejrzanej, wyróżniającej się czymś woni. Wzrokiem przeszukiwał okolicę szukając białych śladów, może okruszków marmuru.
– W sali zauważyłem, że ten piedestał, który pozostał po posągu, był okropnie zniszczony, ale nie była to sprawka pazurów. To były uszkodzenia powstałe po użyciu jakiś narzędzi – powiedział idąc obok smoczycy. Grzebień położył, a głowę trzymał jakby niżej. Cały był spięty. To miejsce nie podobało mu się. Zawsze go unikał.
– Nie dziwi cię to, że ktoś nie rozwalając świątyni wynosi kamienny posąg ważący więcej niż kilkanaście smoków razem wziętych? – zapytał. Starał się z nią rozmawiać, żeby nie nastała cisza. To miejsce przyprawiało go o dreszcze, a rozmowa jakoś dodawała mu więcej odwagi.
: 23 lis 2015, 21:37
autor: Azyl Zabłąkanych
Szła razem z nim, a obok niej posuwała się niewielka, utkana z maddary bańka, w której lewitował znaleziony przez nich szpon. Zachowany w stanie idealnym, nie dotykany przez żadne z nich, wystawiony jednynie na wzrok – tak, by nie pozwolić, by przesiąknął jakimkolwiek zapachem.
Powoli zbliżali się do Zimnego Jeziora, przybywając do niego od strony pewnej wypalonej plaży. Mrużyła nieco ślepia i poruszała niespokojnie łbem, słuchając słów młodszego od niej łowcy.
– Jedynie ludzie i im podobni używają jakichkolwiek narzędzi – zauważyła niepewnie, powracając do zwyczajnej komunikacji. Teraz byli sami, a nikt inny im nie przeszkadzał. – Jedyni, którzy są do nich podobni, to elfy... Być może będzie trzeba się do nich udać.
Do jej łba wpadła myśl, iż mogli pokazać im utkaną z maddary wizję, dzięki której elfy mogłyby rozpoznać narzędzie i – ewentualnie – pomóc im w jego znalezieniu, czy też znalezieniu kogoś, kto się nim posługiwał.
Nie był to jednak czas na takie plany, albowiem jej łapy już zaczeły zatapiać się w ciemnym popiele, oblepiając futro.
Odeszła o kilka kroków od Słowika, krążąc powoli po okolicy, szczególnie w miejscach bliskich tafli jeziora. Liczyła na to, że znajdzie jakiś trop, a jej ślepia skupiały się głównie na śladach łap i znaleziskch takich, jak kawałki marmuru czy inne drobiazki, które ktoś mógł tutaj przypadkiem zostawić. Opróćz tego pracował również jej nos, który starał się wychwycić obce wonie.
– Dziwi mnie to, Pieśni. Dlatego sądzę, iż ktoś musiał mieć wiele powodów, by zrobić coś takiego. Być może w jakiś sposób został skłócony z Patronem Wytrzymałości... – Myślała na głos. – Szpon znaleźliśmy pod posągiem Kammanora. On kiedyś również miał złe stosunki z Immanorem – szepnęła, jakby do siebie.
– W Świątyni zauważyłam też, że tablica, na której zostało wyryte imię, również nie była w stanie idealnym. Tak, jakby ktoś nieumyślnie – bądź i umyślnie – ją zniszczył.