Strona 10 z 27

: 21 mar 2016, 10:51
autor: Przedwieczna Siła

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kiedy właśnie te tortury miały być takie przyjemne! Siła nie tyle mogłaby czerpać z tego przyjemność, co wręcz napawać się tym widokiem! Prawda była taka, że Rozbłysk dobrze ją znał – i faktycznie, chyba nigdy nie zdarzyła jej się taka sytuacja. Kiedy przychodziło co do czego, chciała po prostu wykończyć przeciwnika jak najszybciej, zamiast użerać się z nim. A jednak coś pociągało ją w tym bólu, widoku nędzy i rozpaczy, a może nawet błagania o łaskę, o śmierć?
W przeciwieństwie do większości zapewne smoków, a już na pewno samic, Przedwieczna była brutalna i agresywna. Nie była zadnym milusińskim pluszakiem, do którego każdy miałby ochotę się przytulić. Brzydziła się wręcz takimi, jak Dynamika czy Chór... A jednak mimo to, potrafiła zdobyć czyjeś zaufanie, niemalże bezgraniczne, mogła kogoś pociągać – w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. To tym bardziej sprawiało, że nie miała zamiaru się zmieniać.
Na pierwsze pytanie, Sombre tylko wzruszyła ramionami. Szczerze mówiąc, chciała zaspokoić swoją ciekawość i dowiedzieć się, jakie podejście do tego "problemu" ma sam Ognisty – czy wsłuchuje się, czy próbuje zrozumieć te... głosy? Czy raczej ma taką bierną postawę, jaką jej przedstawił... Wciąż nie miała pewności, choć nie sądziła, by w tej chwili próbował ją oszukać.
Kiedy usłyszała drugie pytanie, uśmiechnęła się łobuzersko, a końcówka jej ogona zadrżała. Nie miała zamiaru odpowiadać – tylko to spojrzenie z ukosa mogło być częściową odpowiedzią, której sam mógł się domyślić. Czy by ją to kręciło? Jasne, gdyby zrobił to odpowiedni samiec!
Przejrzałeś mnie. – zamruczała, odwracając wzrok, jakby właśnie samiec odkrył jakąś jej wielką tajemnicę. Zaczęła intensywnie wpatrywać się gdzieś dalej, w miejsce, gdzie być może mogły właśnie siedzieć nieprawdziwe postacie we łbie Błysku. Czy to, że je widział... było jakimś znakiem? Miało jakieś znaczenie?.. Wygląda na to, że jedynie czas mógł dać im odpowiedź.
Tylko raz zdarzyło mi się trochę poznęcać nad tym, z którym walczyłam. – w jej łbie pojawił się obraz leżącego w kałuży krwi Kravsaxa. Trzeba mu było urwać coś innego, niż łapę.
Poza tym, jestem całkiem porządną przeciwniczką. Raczej szybko zadaję ostateczny cios. – zaśmiała się cicho, jakby nienaturalnie i trochę drapieżnie. Odwróciła się w jego stronę ze zmrużonymi ślepiami, błyskając na niego ich gadzią żółcią. – Ale nie mów, że nigdy nie znienawidziłeś kogoś na tyle, by nie zamarzyć o takiej krwawej zemście. Nie przemknęło Ci to nawet przez myśl? – zapytała, jakby trochę z nadzieją w głosie. Sombre potrafiła poświęcić się całkowicie. Miała we łbie zakodowaną obronę Cienia, i choćby myśląc o tym, że ktoś mógłby skrzywdzić bliskiego jej Cienistego lub... Błysk, zabiła by bez wahania. Wcześniej zadając jak najwięcej bólu. I upokorzenia.

: 16 kwie 2016, 17:55
autor: Tejfe
Magia. To dla niego pojęcie tak obce jakby chociażby... Po prostu obce. Ale jednak jakimś sposobem je zna. Może dlatego, że będąc na Wolnych obiło mu się to o uszy nie raz, ale nawet kilkanaście razy? To pewnie dlatego. Wciąż jednak pozostawał w tym temacie zielony. Nie rozumiał skąd, po co i jak? I chciał się tego dowiedzieć. Nie wiedział tylko w jaki sposób. Uważał, że pytając się oto kogoś pierwszego napotkanego, wydałby mu się wariatem. "Hej. Zwą mnie Rycerski. Co to ta magia i maddara?" wydałby mu się wariatem. Dlatego tego nie robił i trwał w swej niewiedzy, choć obiecał Cichemu, że będzie się uczył. Czy nauka magii też wchodziła w rolę. Idąc tak przez świat z tymi wszystkimi myślami, nawet nie zauważył ile już przeszedł drogi. Miał tak często. Kiedy o czymś uporczywie myślał, zapominał o świecie. To była usterka, której musiał się pozbyć. Przyszły Łowca powinien mieć pełną koncentrację. Zatrzymał się w Skalnym Zakątku.

: 16 kwie 2016, 20:40
autor: Kruczopióry
– Witaj...? – Rycerski mógł usłyszeć za sobą głos, któremu towarzyszyły kroki – nie on jeden bowiem miał zwyczaj hasać od czasu do czasu po Dzikiej Puszczy. Nieznajomy czarnołuski podążał za adeptem już od dłuższego czasu, w oddaleniu, zwyczajnie zaciekawiony postacią, której nie znał – bo choć ten był całkiem spory i pachniał Wodą, jakoś dotąd te dwa smoki się nie spotkały. Może to dlatego, iż rycerski na terenach Wolnych Stad przebywał od niedawna...?

Nieznajomy smok zbliżył się do skrytego, ciasnego zakątka, niemniej nie wchodził do środka, a więc przez słabą widoczność dwójkę mógł kierować jedynie słuch. Cichy szelest łamanych przy każdym kroku gałązek zdradzał wprawdzie nieznajomego, ale tenże nieznajomy wcale nie miał zamiaru się kryć, bo i po co? Znał wiele smoków Wody i jak dotąd żaden nie miał ochoty go skrzywdzić, a i sam Kruczopióry nie miał złych zamiarów, coby musieć się skradać. Zatrzymał się jednak tuż obok zakątka, jako że ten był ciasny, a więc wypadało zaczekać na jakieś zaproszenie.
– Jestem Kruczopióry – przedstawił się spokojnym tonem, choć jego sylwetka była ledwo widoczna zza zarośli. I vice versa. – Z kim mam przyjemność? Przeszkadzam? – zapytał, jednocześnie manewrując łbem tak, aby chociaż częściowo ujrzeć Rycerskiego. Bardzo chętnie poznałby nowego smoka, dawno już nie zdarzyło mu się rozmawiać z kimś sobie nieznanym starszym niż pisklę... zwłaszcza że ten... wydawał mu się całkiem interesujący. Bo choć jego zapach zdradzał Wodę, w tle zdradzał też zupełnie inne, nieznane czarnołuskiemu tereny...

: 20 kwie 2016, 19:39
autor: Tejfe
//Wybacz, że tak późno ale nie miałam ostatnie dwa dni internetu. ;)

A to ciekawe! Rycerski był obserwowany? Ha! Nigdy by na to nie wpadł. Po cóż kto miałby obserwować jego? Nowego, młodego ze stada Wody, który nie zrobił tu jeszcze nic godnego zapamiętania. To oczywiście się zmieni i w przyszłości pewnie będą za nim podążać tłumy wielbicieli, a przynajmniej taką miał obecnie wizję i marzenie, ale nie teraz. Teraz był zwykłym adeptem, o trochę jak sam zauważył dziwnym nawyku składania zdań i uśmiechniętym, gotowym do pomocy marzycielem, który miał zostać w przyszłości łowcą. Usłyszał czyiś głos. Zdezorientowany odwrócił się w stronę zarośli i zauważył w nich tylko kontury postaci. Jam jestem Jantar, z odległej krainy przybyłem, by teraz z dumą i godnością służyć swojemu stadu Wodzie. W nim też przybrałem nowe miano i Rycerskim Kolcem mnie teraz zowią.– przedstawił się dosyć szczegółowo, tej nieznajomej postaci, ukrytej w krzakach. –Nie przeszkadzasz mi wcale, wielką jednak prośbę kieruję w Twoją stronę. Czy mógłbyś wychylić się w moją stronę, gdyż Twe oblicze widzieć bym rad, jeśli rozmawiać dalej mamy. – Z lekko rozdziawionym pyszczkiem patrzył się na "mówiące zarośla" i zastanawiał się, czy jego rozmówca się wychyli. Nie było tu co prawda wiele miejsca, ale oboje pomieszczą się na pewno. A porozmawiać z nim chciał bardzo. Nie wiele tu znał smoków, a tym bardziej z obcych stad.

: 22 kwie 2016, 0:43
autor: Kruczopióry
Parsknął cicho śmiechem, usłyszawszy słowa smoka, następnie zaś, czując się zaproszonym, przegramolił jakoś swój czarny zad przez zarośla, stając przed Jantarem w całej swojej okazałości. Jakkolwiek miejsca nie było wiele, dwie postacie mogły tutaj staną naprzeciw siebie; Kruczopióry zmierzył adepta badawczym wzrokiem, jakby próbował coś wyczytać z jego lica.

– Dziwnym twój język, acz mnie to nie przeszkodą. I wybacz, iżem lico swe krył przed twym za natury darami, niemniej nim miałem stanąć na wprost ślepia twego, wolałem pewność zyskać, żem proszony i mile widziany – rzekł spokojnie, wyszczerzywszy lekko kły. – Milej mi tym niezmierne, żeś przybysz z daleka, jak słyszę; niewielu z odległych krain wśród Wolnych Stad zwykło gościć. Wybacz więc mą bezpośredniość, aczkolwiek zza bariery opowieści zawsze były mi interesującymi, wzbudzając ciekawość wręcz niebywałą. Czyż popełniłbym nietakt więc, gdybym zapytał cię, Rycerski Kolcze, o szczegóły twojej historii? – kontynuował, wpatrując się w ślepia smoka. Trochę grał teraz w jego grę... aczkolwiek lubił podobne igraszki. Jak wówczas, gdy natknął się na Piewcę – ułożył wówczas chyba więcej rymów niż przez całą resztę swojego życia! Ale czy Jantar da się przekonać do czarnołuskiego? To dopiero się okaże...

: 23 kwie 2016, 15:25
autor: Tejfe
Westchnął z zachwytu, kiedy nieznajomy, ukryty za zaroślami smok wyłonił się z nich. Samiec był naprawdę niesamowitego wyglądu. A przynajmniej takie wrażenie sprawił na Rycerski. Ogromny, cały czarny. Samczyk pomyślał sobie, że w jego rodzinie na pewno zrobiłby furorę. U niego wszyscy pyli tacy pstrokaci, czy kolorowi jak on. Zastanawiał się też, czy pisklęta na Wolnych nie boją się go czasem. Wyglądał przecież jak sama Noc. Rozdziawiony pyszczek samczyka, który po zobaczeniu nieznajomego rozszerzył się jeszcze bardziej, zamknął się kiedy usłyszał przyjazny głos drugiego smoka. W tym, że tamten przywitał go w podobny sposób układając zdania jak on i jego bliscy zdziwiło go trochę. Nie widział w tym jednak żadnej przyśmiewki ze strony Kruczopiórego, bo i pewnie nie to tamten miał na myśli. –Tutejsze ziemie we własności są wszystkich, tak mi bowiem powiedziano. Nie wiem więc czemu to pytanie dziwne skierowałeś do mnie, ale jeśli na tym zależało Ci właśnie to ze mną rozmawiać możesz zawsze.– uśmiechnął się przyjaźnie. –Moją historia chętnie się z Tobą podzielę, ale najpierw imię Twe poznać bym pragnął. Chyba, żeś śluby jakieś złożył wyjawiać Ci go nie na korzyść, wtedy także to uszanuję i od razu przejdę do swojej historii.– Był ucieszony faktem, że ktoś chciał poznać jego historię. Nikt się o nią jeszcze nie pytał, a i on sam nie naciskał. Wszak to nie była jakaś super opowieść, ale fajnie byłoby komuś wyjawić szczegóły swojej historii. Poczekał chwilę, aż tamten wyjawi mu swoje imię, albo grzecznie temu odmówi, a po tym zaczął opowiadać: –Na świat się wyklułem, w odległej stąd krainie. Mnóstwo zieleni na niej było, a lata w gorące promienie słoneczne obfitowały. Wielkie tam było morze, które końca nie miało, a u brzegu jego bursztynów pełno się znajdowało. – Wskazał na swój ozdobny naszyjnik z bursztynów i korala. –Siostrę miałem piękną i rodziców mądrych, ale gdy dorosłość osiągnąłem, jak wielu w wieku mi podobnych, w podróż ruszyć postanowiłem. Przyrzeczenia jednak wcześniej zdążyć złożyłem, w których swoje własne wyznaczyłem zasady, a potem po pożegnaniu z rodziną hucznym, wreszcie krainę swoją opuściłem. I szedłem tak tutaj bardzo długo. Noce i dnie spajały się w jedno, a ja mnóstwo nadziei w jutrze widziałem i w sercu czułem radość, bo zew przygody się do mnie odzywał. Z potworami styczność miałem, na zwierzęta polowałem i mnóstwo dziwów widziałem, aż w końcu czegoś innego zapragnąłem. I wkrótce spotkałem mądra Staruchę, która mi o Twojej krainie opowiedziała i jeszcze z większą radością, niż kiedyś tutaj przybyłem. Do stada Wody mnie przyjęto, nowe imię nadano i na Łowcę szkolą. – Samczyk jeszcze nigdy nie doświadczył zła i bólu, które naprawdę byłyby mocne, więc wspominając swoją przeszłość mówił z wielkim samozadowoleniem i zafascynowaniem. Czuł się bowiem jakby te wszystkie radosne chwile przeżywał na nowo i sam nie mógł się nadziwić ile to szczęścia miał i ma w swoim życiu. Ciekawe czy to się kiedyś zmieni?

: 30 kwie 2016, 1:04
autor: Kruczopióry
// Wybacz, ze tak długo musiałaś czekać, ostatnio mam pewien problem z panowaniem nad ilością swoich fabu xD. A tak poza tym to Kruczopióry już się przedstawił Rycerskiemu posta wcześniej :P.

Wysłuchał uważnie; przywykły do dotychczasowych spotkań ze smokami zza bariery, Kruczopióry spodziewał się kolejnej opowieści o trudnym świecie, ucieczce przed czymś albo przed kimś i poszukiwaniu azylu w Wolnych Stadach. Ale ta historia... tak nie brzmiała. Ani trochę. Wręcz przeciwnie – Rycerski zdawał się tutaj zmierzać ku przygodzie, ani słowem nie zająknął się, jakoby pobyt na nowych ziemiach był dlań jakiegokolwiek rodzaju przymusem! Smok przytaknął mu więc delikatnie łbem, wpatrując się w ślepia złotołuskiego. Hmmm...

– Rozumiem – odpowiedział, zdając się pozostawać w nie najgorszym humorze. – Słyszeć miło, iż i za barierą smoki nie zawsze katusze cierpią, a i ku Wolnym Stadom nie zmierzają z przestrachu; kilku mi znanych, co nie radość, lecz przymus kroki ich pod barierę Naranlei kierował, rozumieć zapewne ma, iż w twym przypadku nie doszukiwać się takich pobudek winienem – zaznaczył, uśmiechnąwszy się lekko. – Czemuż wiec trudnić łowiectwem się pragniesz, Rycerski Kolcze, jeśli spytać wolno? Czyżby serce twe szybko z nowym stadem zżyć się szczelnie zdołało, abyś posiłki jego przyrządzać zaraz pragnął? – zapytał, mrugnąwszy przy tym porozumiewawczo ślepiem. Nieznajomy wydawał mu się całkiem... interesujący. Choć ciągle nie miał pojęcia, co powinien o nim sądzić.

: 02 maja 2016, 13:09
autor: Tejfe
//Ah, wybacz. Nie zwróciłam uwagi. :P A i czekać nie musiałam. I tak miałam nieobecność poprzedni tydzień. ;)

Jeśli się spodziewał, to chyba się zawiódł. Albo może przeciwnie. Wszakże to coś nowego. Historia, ani trochę nie przyprószona żadną grozą, żalem, czy strachem. Chyba, że Rycerski kłamał. Ale szczerość bijąca od niego raczej temu zaprzeczała. Samczyk wysłuchał odpowiedzi starszego smoka i delikatnie poruszył pierzastym łbem. –Żal mnie ogromny ogarnął na myśl o tych smokach cierpiących. W krainach dla mojej sąsiednich, zła większego, niż to codzienne młodzi uświadczyć nie zdołali, szczęście całe. Smoki te, o których mi powiedziałeś, być może z innych stron przybyły. A o tamtych co w dobrobycie trwają nie wiedziałeś, gdyż one zbyt szczęśliwe są, by ze swych stron odejść?– Zastanawiał się, z lekko zmarszczonym czołem. Wydawać się mogło, że szczerze martwi się losem innych smoków. Być może się martwił? –Stado Wody bez zarzutu mnie przyjęło i wielką mi radość da to, że w jakiś sposób mu się przysłużę. Dla mnie bowiem największą radością jest służba, a mniejszą przyjemnością polowanie. W mojej rodzinie polowano od zawsze i od małego upajać się tym chciałem, dlatego też taką, a nie inną drogę wybrałem. – powiedział z lekką dumą, wyczuwalną w głosie i postawie.

: 08 maja 2016, 8:31
autor: Kruczopióry
Kruczopióry uśmeichnął sie nie delikatnie przytaknął Rycerskiemu łbem, wysłuchawszy jego odpowiedzi. Im dłużej go słuchał, tym bardziej zdawało mu się, iż do czynienia ma z osobnikiem... cóż, niegroźnym? Ale za to niewątpliwie szczęśliwym. Słyszał w jego tonie głosu, iż radość z przebywania w stadzie musi być szczera, tym bardziej wiec cieszył się, iż miał z nim do czynienia. I jakkolwiek początkowo zdawał mu się dziwny ze względu na dziwną manierę w mówieniu, szybko się do tego przyzwyczaił, akceptując ją.

– Miło podobne słowa słyszeć, Rycerski Kolcze, niezmiernie raduje mnie, iżeś swoje miejsce w Wolnych Stadach znalazł – rzekł, uśmiechnąwszy się. – Jam jest czarodziejem, tym, któremu maddara posłuszeństwo jest winna, gdy na niego lub na przyjaciół jego niebezpieczeństwo czyha. Aczkolwiek nie samo to sprawiło, żem ścieżkę podobną w swoim życiu obrał. Maddara to bowiem moc marzeń spełniania, ta, która wyobrażenie przelewać w rzeczywistość zdolna. Mniemam jednak, iż moc ta jest ci dobrze znana – stwierdził i mrugnął do adepta porozumiewawczo ślepiem. – Do dziś pamięć ma przypomina, jak na pierwszej nauce nauczyciel mój spełnił swoje marzenie... wyczarowawszy motyla – dodał i uśmiechnął się tajemniczo... Jantar zaś mógł zaraz poczuć, jak magiczna energia zaczyna kumulować się gdzieś koło jego nosa. Wielki, barwny motyl o cienkim, złotym ciałku, długich czułkach i patykowatych odnóżach znienacka pojawił się przed smokiem; skrzydła miał naprawdę olbrzymie, każde złożone z dwóch połączonych ze sobą owali – w centrach tych owali tkwiły czerwone kropki, zaś barwy w kilku paskach przechodziły stopniowo od tejże czerwieni, przez żółć do jasnego, a potem ciemnego fioletu na obrzeżach. Zamachał kilka razy silnie swoimi latajkami, a następnie, stawiając lekki opór wiatrowi, przysiadł nieco niezgrabnie na nosie Jantara. Tam obrócił się i zaczął wpatrywać się smokowi bacznie w ślepia... Jak i Kruczopióry. Ciekawe, co on na to...?

// Wybacz, że znowu tyle to trwało, teraz już postaram się odpisywać szybciej xP.

: 14 maja 2016, 16:13
autor: Tejfe
//Ja też przepraszam, w tygodniu miewam niezbyt wiele czasu. :oops:

Faktycznie, Jantar mógł się wydawać osobnikiem nie groźnym i takim ciamajdowatym. Ale to mogło być, a raczej było złudne wrażenie. Samczyk miał swoje zasady, w których jedną z nich była obrona słabszych i stada. Gdyby tylko Kruczy zagroził komuś mu ważnemu, w tym każdemu z Wody, mógłby się zdziwić jaką agresywnością może się wykazać ten młodzik. Agresywnością, bo jeszcze mistrzem walki nie był. Co do jego delikatności, to po prostu był też delikatny. Albo też bardziej dla niego odpowiednio, by brzmiało: był bardzo uprzejmy. Znał zasady dobrego wychowania i się tym upajał. Ale już dosyć o uosobieniu Rycerskiego, który z widocznym wytrzeszczem w złocistoczerwonych oczach słuchał o radości jaką daję Kruczemu maddara. –Dziwne to, aż zbytnio, iż jam o magii i tworach magicznych swe myśli zajmował, nim Ciebie ja spotkałem.– powiedział z niemałym zdziwieniem na ten ciekawy zbieg okoliczności. Czy to nie dziwne, że życie układa mu się tak dobrze? Bo niewątpliwe było to co stwierdził Kruczopióry, samczyk był bardzo szczęśliwym smokiem. Czy to będzie trwało wiecznie? Moc spełniania życzeń, jak to pięknie brzmi– pomyślał, po czym westchnął z zachwytu na widok czarodziejskiego, najpiękniejszego jakiego do tej por widział motyla. Czy to? Czy to była sprawka Kruczego? .–Wooo.– wydał okrzyk zachwytu, wpatrując się w dużego motyla. –Czym sobie taki honor zawdzięczać mogę, żeś dla mnie specjalnie mocy strwonił, by tak owada delikatnego stworzyć? Energii Cię to zbyt dużo kosztować, nie kosztuje?– Choć nie chciał się przyznać, miał głęboką nadzieję, że to nie koniec czarodziejskich wrażeń na dzisiaj, które chciał, by pokazał mu Kruczopióry.

: 21 maja 2016, 22:44
autor: Kruczopióry
– Energii tej używanie czystą przyjemnością dla mnie jest – odpowiedział Kruczopióry, pogodnie uśmiechnąwszy się do Jantara. Że przez tyle księżyców życia tak niewiele dowiedział się o maddarze? Cóż, może zwyczajnie poza Wolnymi Stadami nie korzysta się z magii tak często? – Maddarę ja kocham, dlaczegóż właśnie fach mój czarodziejskim obrałem, nie zaś innym. Pamiętam o niej w każdej chwili i wszystko czynić bym chciał za jej pomocą, jeśli to możliwe. Nie musisz wiec, rycerski Kolcze, krępować się, bowiem tylko przyjemność mi sprawiasz, gdy mam okazję swoje wyobrażenia urealniać – zaznaczył i ślepiem porozumiewawczo mrugnął. – Nie uczono o magii w stronach twoich, Jantarze? – zapytał tez zaraz, na barwnym smoku wzrok swój skupiwszy. – Czyż nie pokazano ci nigdy, jak tę moc do walki i do piękna wykorzystywać?

: 25 maja 2016, 15:46
autor: Tejfe
Ucieszyły go słowa Kruczopiórego. I to nie tylko dlatego, że tamten z czystej woli chciał sprawić mu przyjemność. Chodziło też oto, że fascynowała go jego pasja. Każdy powinien mieć coś co sprawia, że czuję się jak ryba w wodzie, najlepszy w tym co robi. On jeszcze całkowicie nie znał swojego powołania. Lubił polować, ale nie oddawał się temu z taką pasją jak Kruczy. Może i ona ma jakąś bardziej wewnętrzną pasję? Czy snucie marzeń może być tym czymś? Z tych egzystencjalnych, trapiących pytań wyrwało go pytanie Kruczego. Zastanowił się. –Babka ma stara czarować umiała i pokazy co księżyce dwa organizowała. Grozą jednak ciemniały i strach w pisklęcych sercach wyzwalać miały. Nigdy więc spytać się jej nie ośmielałem jaki jest sekret jej daru i czy nauczyć się go mogę, gdyż za bardzo mnie to lękało. Tu jednak po Czarodziejem propozycji zostania, kwestia tej magii zastanawiać mnie zaczęła bardziej, a teraz okazję zobaczyć miałem, że tutaj magia dla serca radości i uciech, za co podziękować Ci bardzo chcę.

: 12 cze 2016, 22:31
autor: Kruczopióry
// Tempo odpisywania w tej fabu tak bardzo xDxDxD.

Popatrzył na rycerskiego badawczo... i wyszczerzył lekko kły, potakując. Słyszał wiec coś o magii, sam ten dar jednak był mu obcy. Cóż – być może długo to już potrwa. Smok, jakkolwiek specyficzny, wzbudził bowiem w czarnołuskim swego rodzaju sympatię, może sympatię połączoną z lekkim politowaniem, ale niewątpliwie nie uważał go za kogoś złego. bo i dlaczego miałby?

– Jeśli arkana magii obcymi są tobie, Jantarze, gotów jam jest stan ten rzeczy zmienić – rzekł krótko, nie spuszczając wzroku z barwnego smoka. Zdawał się przy tym pozostawać w doskonałym humorze. – Dar to piękny, którym zwykłem dzielić się z innymi, choć zazwyczaj adeptami młodymi lub też pisklętami. I dla to wiec doświadczenie interesującym okazać się może – zaznaczył, mrugnąwszy kilka razy. – Czy gotów wiec jesteś opanować piękny dar Naranlei? – zapytał... cóż, oczekując odpowiedzi. Jantar zdawał mu się na pierwszy rzut oka naprawdę chętny do nauki, może jednak Kruczopióry się co do niego pomylił...?

: 19 cze 2016, 12:22
autor: Tejfe
//I tak mnie nie było, więc się nie przejmuj. :)

Tak. Słyszał, ale niewiele. I samego daru poznać nigdy nie mógł. I teraz widać, że to naprawdę się zmieni. Ten trochę godny politowania smok, który nigdy całkowicie nie poznał prawdziwego życia, zawsze żył w poczucie szczęścia i raz mniej, raz więcej bezpieczeństwa, wyszczerzył wielce ślepia na propozycję Kruczego. Tak jakby naprawdę nie spodziewał się, że taka nastąpi. Był trochę naiwny. –Z radością niebywałą Twoją opcję przyjmę, pytanie jednak nasuwa mi się, w jaki sposób odwdzięczyć Ci mógłbym się?– spytał wpierw podniecony jak nie wiadomo kto, a potem lekko strapiony, ale wciąż podekscytowany. Jego głos brzmiał lekko piskliwie w tym momencie, co dawało komiczne wrażenie. Przypominał teraz trochę małe pisklę, które cieszy się na jakąś zabawkę. Jantar czekając na odpowiedź starszego samca, wziął kilka głębszych oddechów, by się uspokoić i już tak jak dawniej, opanowanie i pewnie odpowiedział na pytanie Kruczego. –Gotowy w pełni, Panie.

: 02 lip 2016, 9:34
autor: Kruczopióry
– Odwdzięki mi nie trza; wystarczającym, abyś dar Naranlei z godnością wykorzystywał i dbał o niego, realizując spełniania marzeń moc, a także abyś wiedzę o nim przekazywał tym, co jej potrzebują – odpowiedział Kruczopióry, uśmiechnąwszy się nieco zadziornie. – I panem mnie nie zwij, mój drogi, oddanie jest słusznym, ale nie bezwzględne posłuszeństwo. Bywa, iż smokowi w pysk trza przywalić, aby opamiętał się... nawet niekiedy mnie – dodał, wyszczerzywszy kły. Zaraz potem... przeszedł do nauki.

– Krokiem pierwszym do magii opanowania wyobraźnia jest – oto więc właśnie tej moc wykorzystać musisz w pierwszym ćwiczeniu. Wymyśl toteż jakiś niewielki, drobny i niezbyt skomplikowany obiekt, jaki – pozostawiam twojej woli. Zamknij ślepia i dokładnie, niebywale dokłądnie wyobraź go sobie, tak, jakbyś miał go właściwie przed oczami. Pamiętać musisz o kształcie, o barwie, o smaku i zapachu, o temperaturze... Czym więcej, tym lepiej, drogi Jantarze. Kiedy już będzie miał przed oczami twór, opisz na głos, jak wygląda on – zakończył, zaś uśmiech nie schodził z jego pyska, gdy uważnie obserwował zachowanie Rycerskiego. Do dopiero pcozatek... a jednocześnie najważniejsze ćwiczenie. Ach, jak łatwo jest zapomnieć, że przecież cała maddara to nic innego jak moc przelewania wyobraźni w rzeczywistość!

: 03 lip 2016, 14:30
autor: Tejfe
Nie skomentował pierwszych słów Kruczopiórego, tylko bardzo dogłębnie wziął je sobie do serca, łapiąc się na tym, że nie po raz pierwszy, ktoś zwraca mu uwagę z powodu jego uniżenia do smoków wyższych od niego rangą. Smoki, które tutaj spotyka, póki co większość z nich, mimo że świadoma swojej pozycji, wolała kiedy inni zachowywali się na mniej więcej równi do nich. Zastanawiało go, dlaczego tak jest? Może ma to coś wpływ z ich historią? Będzie musiał się kiedyś więcej o niej nauczyć. Skinął głową na słowa nauczyciela i następnie przeszedł do wymyślania swojego przedmiotu. Rycerski nie nadawał się na Czarodzieja, bo chociaż wyobraźnię miał ogromną, to nie umiał się dostatecznie skupić na tym, by myśleć o jednej i konkretnej rzeczy. Jego myśli latały po wszystkich stronach świata, raz myślał o czymś smutny, a zaraz potem przypominało mu się wydarzenie radosne, które zaraz zostawało w tyłach, bo myślał o smaku mięsa, które jadł ostatnio. Zadanie, które podał mu Kruczy, choć wpierw wydało mu się niezwykle łatwe, okazało się trudne. Minęła chwila, nim się skupił na jednej i konkretnej rzeczy i kiedy już miał wszystko w myślach gotowe na jej temat, by się nie rozproszyć, zaczął cicho i trochę jakby w transie mówić o tej rzeczy. –To co myśli me w tej chwili zajmuję jest kamieniem. Trzy łuski długości, dwie łuski szerokości i jedna grubości. Zaokrąglone krawędzie posiada. Gładkiej jest faktury. Rudy złotem się mieni, lecz na zewnątrz tylko, w środku czarny jak noc jest. Twardy jest, nie kruszy się. Trochę kwaśny, trochę słony lecz jednak zapach orzeźwiający. Jak deszcz. Ciepły, bardzo ciepły jest. Zjeść się nie da go, ale liżąc go, posmak słony czuć na języku. W ciemnościach błyszczeć zaczyna.

: 03 lip 2016, 23:08
autor: Kruczopióry
Kruczopióry potakiwał nieznacznie łbem, wsłuchując się w słowa Rycerskiego Kolca – jego opis nie był wprawdzie bardzo długi, ale konkretny, co więcej, zawierał wszelkie istotne elementy tworu. W głowę smoka, chcąc nie chcąc, wleźć nie mógł, więc pod tym kątem jego wyobraźni nie oceni... ale zaraz oceni, jak z maddarą sobie radzi!

– Na najistotniejszą teraz część więc czas, drogi Jantarze -rzekł, nie spuszczając ze smoka swoich ślepa. – Zamknij swoje oczy i wsłuchaj w ciało się; poczuj każde jego drgnienie, każde serca uderzenie, każdy oddech, każdy krwi ruch, każdy życia zna. Gdy zaś czuć je będzie znajdziesz... to. Źródło. – Zrobił krótką pauzę, wydając z siebie tajemniczy pomruk. – Źródło to maddarę trzyma w sobie, czasem w sercu tkwi, czasem we łbie, czasem w skrzydłach, a i znałem jednego smoka, co w swej śledzionie je miał. Zapewniam cię, ze kiedy je znajdziesz, wiedzieć będziesz, iż właśnie ono nim jest -zaznaczył, sam lekko przymykając oczy. – Gdy to źródło znajdziesz, musisz pomyśleć, jak jego energia przenosi się. Jak magiczna moc płynie od źródła do kamienia; wymyśl bardzo dokładnie ścieżkę dla maddary, musisz znać tej ścieżki bieg i każdy zakręt, a przede wszystkim metę, czyli swój rudy kamień. Nadaj mu położenie i wyobraź, jak moc przenosi się ze źródła tam, napełniając naczynie. Pamiętaj, że musisz być przy tym precyzyjny do bólu. Maddara nie toleruje nieścisłości – podkreślił, uśmiechając się lekko. – Spróbuj więc, Jantarze. To trudne za pierwszym razem... ale za każdym następnym przychodzi już o stokroć łatwiej.

: 05 lip 2016, 19:07
autor: Tejfe
Powód dla którego jego przedmiot nie był zbyt wybujałej fantazji, mimo iż do fantazjowania Rycerski miał predyspozycje był bardzo prosty i we wcześniejszym poście już opisany. Gdyby teraz Jantar zaczął tworzyć jakiś niestworzony przedmiot, nigdy by nie doszło do tej części, która jest jak powiedział Kruczopióry najważniejsza, gdyż nigdy nie byłby w stanie wymyślić czegoś co go w stu procentach usatysfakcjonuje, nie błądząc przy tym we własnych pomysłach. Postawił więc na prosty kamień na, który skupić się mu się jakoś udało. Teraz skupić musiał się jeszcze bardziej, ale pomagał mu w tym fakt, że już samoistnie wprowadził się w lekki trans. I się zaczęło. Skupiony na tyle na ile mógł, zaczął drążyć swoje ciało, swój umysł, poszukując tego co nakazał mu Kruczy, czy źródła. Szukał w każdy zakamarku, swojego jestestwa, zaczynając od ciała, choć nie spodziewał się, że tam je znajdzie. Szukał w duszy, w umyśle. Pragnął znaleźć owo źródło, dowiedzieć się co ni jest, gdzie ono jest i zaczerpnąć z niego mocy. Był jakby poddany hipnozie, czy tak się czuję każdy, czarujący smok? To uczucie było wspaniałe! Szukał dalej. Przewijał swoje wspomnienia, aż w końcu zatrzymał się na obrazie pewnej Staruchy, którą spotkał na swojej drodze podczas Podróży, ta która wskazał u Wolne Stada. Widział jej fiołkowe oczy i białe, przerzedzone już pióra. Płynęła od niej dobroć i moc i zechciał nakarmić się jej mocą, a raczej mocą płynącą z jej obrazu. Gdyż wspomnienie o niej było jego źródłem. Czyli też jego moc tkwiła w umyśle, we wspomnieniu. I był tego pewny, bo świadomie garnął z tego wspomnienia moc, sam nie wiedząc do końca jak to się dzieję. Czuł drżenie ciała. Chyba już wiedział, dlaczego nazywa się to magią. Teraz zaczęło się Tworzenie. Wił niewidzialną ścieżkę, prowadzącą od jego źródła maddary do wyobrażenia kamienia, które wcześniej przygotował i wciąż był na nim skupiony. Przelewał moc po tej niewidzialnej nici, tworzącej się z tysiąca pętli i zawijasów, za pomocą wewnętrznej mocy i siły myśli, chcąc stworzyć coś z niczego. Z samego siebie tchnął maddarę w świat. Czy ta zabawa w twórcę mu się uda? Czy rzeczywiście pojawi się kamień?

: 11 lip 2016, 0:32
autor: Kruczopióry
// No i znowu nie udało mi się spiąć na ten odpis szybko, jakoś tak topornie mi idzie odpisywanie w tej fabu xP.

Tjaaaa, jasne, pojawi się. Chyba w snach.

Oczywiście, że się nie udało, Kruczopióry zaś, czując delikatną wibrację maddary, skrzywił się i zmarszczył pysk. jakkolwiek Jantar zdawał się magią zafascynowany, już po pierwszej próbie Rycerskiego Kolca czuł, iż czeka go nie lada wyzwanie. Coś było w tym, iż jantar nie potrafił utrzymać skupienia.

– Zbyt mało zadbałeś o dokładność ścieżki – rzekł. – Musisz pilnować, aby energie właściwie pokonała drogę; musisz opisać swoja ścieżkę dokładnie, co do najmniejszego szczegółu, najlepiej prostą, niezbyt skomplikowaną, gdyż jeśli coś ma być tutaj złożone,to twór, nie zaś droga. To tak jakby wymyślić koryto rzeki i nakazać magii nim płynąc – zaznaczył, nie spuszczając ślepi z adepta. – Płynąc tym korytem, musi osiągnąć twój kamień – ten kamień zaś powinien się zachowywać jak coś w rodzaju naczynia. Tak jakbyś napełniał je mocą... – Cicho mruknął i na moment zamyślił się.

– Bez pośpiechu; maddara go nie lubi – zaznaczył. – Bardzo dobrze przemyśl ruch swojej energii, rozkaż jej płynąć swoimi ścieżkami... a zadziała – dodał... i uśmiechnął się. – I nie ma co się zrażać; nigdy w życiu nie spotkałem smoka, któremu udało się za pierwszym razem.

: 19 lip 2016, 19:00
autor: Tejfe
//Teraz tym razem to ja swpoloniłam. xD

Oczywiście, że się nie zraził. Miał nadzieję na to, że mu się uda, bo jego serce przepełnia nadzieja na wszystko, nawet na powodzenie w zwyczajnej nauce, ale mimo to wiedział, że może mu się nie udać. Tak jak na ćwiczeniach walki ze Zwiastunem. Długo musiał się namęczy, by osiągnąć dobry wynik. Ucieszyły go pokrzepiające słowa Ognistego i odchrząknął na nie. –Rozumiem.– uśmiechnął się, choć wciąż starał się nie wychodzić ze wcześniejszego skupienia, e które wprawiło go rozmyślania nad kamieniem i szukaniem swojego 'źródła'. Także jego słowa pobrzmiewały nieco przytłumione. Wziął sobie do serca rady starszego smoka i zaczął od nowa. Miał przed sobą obraz kamienia, którego wcześniej stworzył. Lśniący, gładki, nieduży. Te wszystkie właściwości, które mu wcześniej nadał w myślach były teraz obrazem będącym w jego głowie. Znał każde jego szczegóły, ale mimo to mógł wypłynąć myślami gdzieś dalej. Tak jakby rzeczywiście miał go przed sobą, widział, odczuwał go, a przy tym wszystkim myślał o czymś innym. Wspaniałe uczucie. Jakby rzeczywiście był naczyniem, na razie niewidzialnym, widocznym tylko dla niego, ale które z tchnieniem magii napełni się i ożyje. Stanie się czymś namacalnym. Ale wpierw musiał dojść do źródła. Teraz kiedy już wiedział czym ono jest, a na pewno było to tamte wspomnieni, czuł to całym sobą, łatwiej mu było do niego dojść. Nie musiał już tak szukać. Teraz za każdym razem, ono będzie przy nim i wystarczy po nie sięgnąć. Ale teraz musiał jeszcze stworzyć drogę od źródła, znajdującego się w jego umyśle, do tego co pragnął przedstawić. I rzeczywiście starała się wić drogę, taką jak nakazał mu Kruczy. Niemalże widoczną. Był to prosty odcinek, ale z delikatnymi falowaniami, z lekkim wgłębieniem w środku, żeby magia mogła przez nie przepłynąć. Faktycznie koryto rzeki było czymś wartym uwagi, najprościej było to sobie wyobrazić i niemalże odczuć. Niegłęboki to było, nie szerokie. Jeśli kolor miałby temu nadać to widział to w brązie. Brązowa, wklęsła dróżka na tle czarnej przestrzeni. Droga zaczynająca się delikatnym spadkiem, niczym wodospad, od jego źródła do "naczynia". Wpuścił w nią maddarę. Widział ją jako coś niewidzialnego, ale odczuwalnego, dającego kaskadę emocji. Wydawało mu się, a raczej pragnął czuć jej przypływ w swojej niewielkiej drodze, wprost do naczynia, które wypełnione miało stać się owym kamieniem. Był bardzo skupiony i naprawdę wczuwał się w to co tworzył, a raczej pragnął tworzyć. Czy zadzieją się czary?

: 22 lip 2016, 1:10
autor: Kruczopióry
Coś drgnęło. Konkretnie powieka Kruczopiórego.

Wzdrygnął się, czując, jak maddara zaczyna pływ przez ciało smoka Wody, poczuł, jak maddara usiłuje się formować, jak się wije krętymi ścieżkami, porusza, szukając ujścia. Z każdą chwilę Rycerski był coraz bliżej, i bliżej, trwało to niebywale długo, on jednak nie poddawał się. Aż wreszcie...

– O... O! – wydał z siebie tylko czarodziej, zaś kamień pojawił się... i za dwie sekundy zniknął! Jantar opanował więc sztukę maddary na tyle, aby potrafił magię zmaterializować, niemniej do perfekcji brakowało mu wiele. bardzo wiele. Ale przecież nie on tutaj trudnił się czarodziejstwem, prawda?

– Mniej więcej o to chodziło – rzekł czarnołuski, który lekko wyszczerzył kły. Mówienie stylem Jantara nieco go już znudziło, zwłaszcza ze mimo wszystko chciał w pełni skupić się na tłumaczeniu. – Kamień powstał, choć na krótko; to jakiś sukces, niemniej, jak mniemam, chciałbyś go zachować w realnym świecie dłużej – zaznaczył, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. – Dlatego wykonamy jeszcze jedno ćwiczenie – tym razem skupiając się na ruchu. Chciałbym, aby twój twór... powstał jeszcze raz, ale tym razem istniał na tyle długo, aby wykonać obrót wokół twojej głowy! – niemal zakrzyknął, uśmiechnąwszy się. – Myśląc o ruchu, musisz myśleć nie tylko o swoi wymyśle, ale i jego zachowaniu. Musisz określić jego tor, prędkość, wysokość, musisz dokładnie opisać swojej mocy, jak powinien postępować kamień. Reszta sie nei zmienia -zakończył, zachowując pogode ducha. – Czas na kolejną próbę, Jantarze!