Strona 10 z 10
Zarośnięta Pieczara
: 18 gru 2024, 14:41
autor: Łaknący Przyjemności
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Gdy tylko spytała o pamięć, lekkim, ale krzywym uśmiech zagościł na mordce.
–
Mam to samo co ojciec Yulo. Pamiętam wszystko. Każdy dzień i noc. Każdą ulotną chwilę, te słodziutkie, choć krótkie
Innym razem te bezpowrotne i ulotne. Niczego nie przegapię... Wszystkie je łapię... – głos był pusty, ukrywał szereg emocji schowanych za tymi słowami pełnymi bólu dla samca...
Zapamiętywałem jej rady wszystkie, bo pewnie się przydarzą przy ćwiczeniu tego spektaklu. Ciężko było w pełni zrobić piękny pokaż, ale to myśl na później. Teraz są ważniejsze myśli... Z nich wyrwało mnie wyznanie towarzyszki. Spojrzałem na nią z lekkim zaskoczeniem.
–
Perełko... – przyjacielski uśmiech kwit mi na mordce i spojrzałem jej w oczy –
Tutaj nie liczy się odwaga, tereny jak tereny. Tylko już nie To Niebo i Nie te Gwiazdy. Jeśli chcesz pójść i przeżyć wspaniałą przygodę, to tylko powiedz. Z największą przyjemnością będę Ci towarzyszył. We dwoje przecież raźniej – zaśmiałem się cicho i delikatnie ja dźgnąłem w łapę. Bardziej uśmiech pasował do niej niż zmartwienia. Może to ją uraduje?
//
Perła Oceanu
Zarośnięta Pieczara
: 19 gru 2024, 10:23
autor: Perła Oceanu
Spojrzała zaciekawiona na smoka, przechylając lekko łeb na prawo. Uśmiech nie znikał z jej pyska, choć zmienił się na bardziej zatroskany. Nie wiedziała, czy powinna rozgrzebywać rany, które ewidentnie jeszcze się nie zabliźniły, postanowiła więc łagodnie zmienić temat. To nie był moment na trudne rozmowy.
– Opowiesz mi coś więcej o swojej rodzinie? – zapytała. Nie raz slyszała o ojcach i o rodzeństwie, ale łapała strzępki informacji i nie wiedziała właściwie niczego konkretnego. Chciała poznać Łasego bardziej, a poznanie jego rodziny na pewno pomoże jej też bardziej zrozumieć jego samego. To, co powiedział o pamięci, było ciekawe i dziwne – Perła sama raczej miała dość dobrą pamięć, ale była świadoma, że wyrzucała z pamięci mniej istotne wspomnienia i informacje. Ale te bolesne... pamięta się długo, albo i zawsze. Ciekawe, co Culliemu chodziło po głowie...
Podniosła nagle łeb. Perełko? Zaśmiała się cicho, bo nikt tak jeszcze do niej nie mówił.
– Czyli umówieni? Ja też mam dobrą pamięć, trzymam Cię za słowo. – wyszczerzyła się w rozbawionym uśmiechu, choć w złotych ślepiach Culli mógł dostrzec iskierkę – wyzwanie przyjęte.
Łaknący Przyjemności
Zarośnięta Pieczara
: 26 gru 2024, 1:51
autor: Łaknący Przyjemności
"Opowiedzieć coś o swojej rodzinie.." Spojrzałem na nią z lekko zmęczonym uśmiechu. Mimo, że ich kochałem, nie zawsze lubiłem w pełni o nich mówić. Sterty lub niestety. Pełna gama niepowtarzalnych indywidualności.
– Nawet nie wiem, co mogę tutaj powiedzieć o nich. Czwórka różnych smoków. Bym się nie zdziwił, jeśli byś któreś z nich znała. Może zaczniemy od Ognistej krwi, czyli Yulo... – przed nami pojawiła się miniaturowa, lekko przeźroczysta iluzja staruszka Pieśni, która spokojnie siedziała na wyimaginowanym kamieniu – Może nie wygląda, ale to naprawdę smok, który kocha. Mam po nim zbyt trwałą pamięć i nauczył mnie sporo języków jak i śpiewać. Choć mu wychodzi to lepiej. Moim drugim takiej jest obecny przywódca ziemi, Barwy Ziemi... – znikł Yule, a pojawił się na jego miejscu kolorowy Ciiroh – ... Ten nauczył mnie wszystkiego o gotowaniu, jak i jest wprawnym wojownikiem. Oczywiście smoka o większym sercu nie znam, polubiłabyś go. Kuchnie też, jest nawet lepsza niż moja. Niestety to nie to samo co robiła babcia Róża, ale cóż... Odeszła z Panem Smoczych Dusz... – machnąłem łapa, a na miejsce tatka, wskoczyła iluzja Krewetkowego lata – Następna w kolejce jest Shenje. Moja Głupiutka... Dziecinna, nieutalentowana w magii siostra. Łowca i naprawdę jest zakręcona... Dawno jej nie widziałem. Szlaja się to tu to tam. Przydałoby się ją zatachać do domu i ostania z naszego miotu Tanka... – ostatnia ukazała się wojownicza o czarnym futerku – ... wyprowadziła się z naszej groty. Używała mnie jako poduszki, chociaż jej ogon jest smaczny. Specyficzna jak każdy z naszej rodziny. Przydałoby się z nią pogadać, choć pewnie to zrobi nasze łapy i twory zamiast słów. Rodzeństwo była ciężkie... Choć coś pewnie o tym wiesz. – posłałem jej niezręczny uśmiech. Dziwnie się prezentowało rodzinę jak mity, prezentując ich magią. Ech... Lepiej poznawać samemu smoki, niż o nich opowiadać... Zapach się nasilał, a ja czułem jak ślinka powoli zaczyna cieknąć. Chociaż to jeszcze nie jest ten czas...
Lubiłem jej śmiech, pasował do jej fioletowego lica.
– Jestem bardziej pamiętliwy niż Pan Zimy. Rozpoznam się po terenach okolicznych, poproszę pewną duszę by nam towarzyszyła. Niestety mnie nie puszczą, jeśli nie będą wiedząc, że jestem bezpieczny. Zaś znam idealną przyzwoitkę, która wisi mi przysługę. – zaśmiałem się i szturchnąłem da puchata kitą w ramie. Czułem, że trzeba wstać i zobaczyć co jest w garze. Zdjąłem ją z ognia, otwarłem a para i chmura zapachów roztoczyła się po okolicy. Tak... To jest to. Pokroiłem mięso na trzy łuskowe plastry, przeniosłem na wcześniej użyte talerze. Oczywiście je umyłem. Do tego dodałem zrobione warzywa, dodałem kilka grzybów. Te na kilka oddechów dałem na ogień, by się przyrumieniły. Wszystko oblałem delikatnym sosem i zaniosłem prawie pod pyszczek przyjaciółki.
– Ostrzegam, gorące i smaczne. – oblizałem się łakomie i czekałem na jej werdykt. Jakoś lubiłem rozpieszczać ją dobrymi smakami. Przecież, trzeba mieć w życiu jakieś drobne przyjemności!
//Perła Oceanu
Zarośnięta Pieczara
: 30 gru 2024, 15:44
autor: Perła Oceanu
Umościła się wygodnie, kiedy Culli zaczął opowiadać o swojej rodzince. Nie oczekiwała aż takiej prezentacji, no ale od razu było widać, z kim ma się do czynienia – ożywione magią figury przedstawianych smoków były świetnym uzupełnieniem tego, co mówił. Nie będzie musiała się domyślać, kiedy w końcu ich pozna, że to oni – bo dzięki takiej prezentacji, wiedziała od razu jak wyglądają. Oczyma wyobraźni widziała ich wszystkich razem, jak na zdjęciu z rodzinką. Wiadomo, nie zawsze z rodziną żyje się najlepiej, ale to właśnie dzięki nim, w dużej mierze, jesteśmy tym kim jesteśmy. Z każdej relacji i sytuacji można wyciągnąć coś pozytywnego dla siebie.
– Shenje! – powiedziała, a właściwie prawie krzyknęła, zanim smok zdążył ją przedstawić. Jak dawno jej nie widziała! I już była Łowczynią! Jak dobrze to było wiedzieć. Muszą się koniecznie spotkać, a teraz, kiedy okazuje się, że przyjaźni się też z jej bratem, na pewno będzie o czym gadać. Mimowolnie na pysk Vark wstąpił szeroki uśmiech, pysk sam śmiał się nie wiedzieć czemu. Nie przeszkadzała dalej Łasemu, słuchała dalej z uwagą, choć myśli krążyły wokół jego siostry. Mogła się domyślić, że są rodzeństwem, oboje byli tacy podobni.
Słowa przyjaciela były prawdziwe, oczywiście, że wolałaby poznać ich osobiście. Mimo wszystko czuła jednak jakąś barierę. Dość dobrze znała własne stado, ale Słońce i Ziemia były jakby owiane tajemnicą. Mimo, że posiadała przyjaciół w Ziemi, a jej matka pochodziła ze Słońca... podział na stada wprowadzał podziały między smokami.
– Dziękuję, że mi ich przedstawiłeś. Dziś tylko tak, ale pewnie będzie okazja poznać się osobiście. – z tego wszystkiego zastanawiał ją jeszcze fakt posiadania dwóch ojców. Gdzie podziała się smoczyca, z którą spodziliby potomstwo? Nie chciała jednak teraz dopytywać, bo już i tak wydawało jej się, że dość pociągnęła go za język. Na razie wystarczy przesłuchań.
Niuchnęła kilka szybkich razy powietrze, czując coraz intensywniejszy zapach jedzonka. Kiedy to wreszcie będzie gotowe??
– Przyzwoitkę, mówisz. – zaśmiala się cicho – Jasne, w porządku. To miłe, że tak o siebie dbacie. To będzie moja pierwsza taka wyprawa, więc właściwie chętnie przyjmę towarzystwo kogoś bardziej doświadczonego, albo po prostu towarzystwo. – kiwnęła łbem na znak zgody, a na jej pysku pojawił się ciepły, serdeczny uśmiech. W głębi duszy była podekscytowana misją, która ich czekała. A potem zajęła się już konsumpcją tego, co Culli jej podał.
– Dziękuję, to jest wybitne. – powiedziała z jedzeniem w pysku, jeszcze zanim je przełknęła.
Łaknący Przyjemności
Zarośnięta Pieczara
: 09 sty 2025, 16:38
autor: Łaknący Przyjemności
Reakcja fioletołuskiej na widok mojej siostry jakoś mnie zbytnio nie zaskoczył. Podobnie jak ja, była naprawdę szwendającym się wszędzie smokiem. Nie dziwota, że spotkała łowczynię. Jestem ciekaw jak przebiegło ich spotkanie. Czy równie w smakowitym tonie jak nasze? Jest to wielce prawdopodobne. Prawie każda duszyczka w naszej rodzinie umie mniej lub bardziej gotować. Nic tak nie zbliża smoków jak wspólne jadło przecież...
– Jeśli ją spotkasz, to kopnij ją w zad z uczuciem ode mnie, aby zaglądała czasem do rodzinnej groty. Dawno tam nie zaglądała i ojczulkowie się martwią, w tym ja... – westchnąłem głośno i pokręciłem głową. Czasem nie miałem sil do niej. Może na starość ta głupota jej przejdzie....
Uradowałem się, że smakowało jej to danie. Milo się patrzy na duszę pełną radości, która jakkolwiek smakuje to co wyszło spod moich łap. Talent się nie marnuje
– Tylko spokojnie, nie ucieknie Ci. To nie zając – zaćwierkałem cicho i czekałem, aż skończy jeść. Samemu po dwóch obiadkach byłem dość pełny, ale jakiś drobny deser by się jeszcze zmieścił. Padłem na plecy, z bebech w górze. Było na tyle przyjemnie, że można było usnąć...
– To jakie masz plany? – zagadałem z uśmiechem, rozciągając się niczym wielki kot.
//Perła Oceanu
Zarośnięta Pieczara
: 10 sty 2025, 9:38
autor: Perła Oceanu
Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela. Ciekawe, czy jej rodzeństwo też polubiłoby tak jego i jego rodzinkę.
– Obiecuję, że to zrobię, ale obawiam się, że Ty spotkasz ją prędzej. – nikła była szansa, że to Vark spotka się z nią przed Łaknącym. Poza tym, widziała się z nią tak dawno... obie były wtedy chyba jeszcze Adeptkami, i to takimi początkującymi. – Skoro została Łowcą, jak ja, to doskonale rozumiem ten brak czasu. Też bardzo skupiam się na zbieraniu doświadczenia i poznaję tereny, więc większość czasu jestem poza grotą. Mało go pozostaje na spotkania towarzyskie. – a jednak z Cullim dawała radę się spotkać, znajdywała na to czas, choć trzeba było jeszcze dotrzeć na granicę albo tereny wspólne za każdym razem. Coś kosztem czegoś...
Dokończyła posiłek, czyszcząc talerz na koniec językiem z resztek pysznego sosu i z pomocą maddary oczyściła go z brudu. Potem położyla naczynie tak, by za chwilę nie szturchnąć go i nie potłuc. Przeciągnęła się, robiąc koci grzbiecik, a potem odwrotnie, brzuchem do dołu rozciągnęła tylne łapy i ziewnęła. O tak, teraz był czas na odpoczynek po pysznej uczcie, i w przeciwieństwie do smoka, Perła nie miała już ani troszkę miejsca, by cokolwiek więcej wcisnąć.
– Plany? Hmm... – położyła się na ziemi, przyjmując leniwą pozę na boku. – Dałeś mi do myślenia i chyba spędzę trochę czasu z rodziną, szczególnie z młodszym braciszkiem. – uśmiechnęła się na myśl o Vunnudzie. Vaerena i Hisseth zajęci byli swoimi sprawami, a młodym jeszcze mogła się zaopiekować. Łowczyni przeniosła wzrok na wyjście z groty. Chyba powoli będzie trzeba się zbierać, długo zajęło z tym gotowaniem, ale teraz... kiedy była tak najedzona, trudno było się zebrać do podróży.
Łaknący Przyjemności
Zarośnięta Pieczara
: 13 sty 2025, 16:51
autor: Łaknący Przyjemności
Pokiwałem wdzięcznie głową. Dobrze było mieć tak przyjacielską duszyczkę w swojej okolicy.
– Wiem... łowcy rzadko wracają do groty, ale mogła, by chociaż dać znak życia, a nie... Znikła i milczy... Jest dość no... Wiesz... Łatwowierna? Boję się ciutkę, ze ktoś ja skrzywdzi czy po prostu zniknie... – westchnąłem i spojrzałem na sufit. Oby szybko sie spotkali...
Rodzina... To naprawdę dobry plan. Może i ja wymęczę staruszków na jakąś wspólną misję albo sparing? Bo kolacje mamy prawie cały czas... Ziewnąłem mocno i spojrzałem na Vark.
– Zostaniesz jeszcze na chwilę, czy będziesz powoli zbierać się do siebie? – odwróciłem się na bok, w jej stronę. Byłem zbyt przejedzony na większy ruch, ale i tak się cieszę, że mogłem się przejeść wspólnie z nią. – Ale wiedz, że odprowadzę Cię do granicy. – wyszczerzyłem się i lekko oblizałem nosek.
//Perła Oceanu
Zarośnięta Pieczara
: 15 sty 2025, 12:56
autor: Perła Oceanu
Rozumiała obawy Culliego. Vark także martwiła się o swoje rodzeństwo – zwłaszcza młodsze.
– Rozumiem Cię doskonale. Ale pamiętaj, że jest dorosła i ma swój rozum. Trochę wiary w siostrę! – powiedziała weselej i uśmiechnęła się szeroko. – Skoro potrafi ubić dużą zwierzynę albo drapieżnika, poradzi sobie. A gdyby potrzebowała pomocy, to na pewno by o nią poprosiła, zwłaszcza, jeśli macie dobre relacje. – próbowała uspokoić przyjaciela, bo naprawdę nie było powodu do obaw. Każdy czasem musi skupić się na sobie albo jakimś zajęciu, by potem wrócić do rodziny i docenić wspólny czas.
Smoczyca wstała powoli i westchnęła głęboko, spoglądając w kierunku wyjścia z groty.
– Będę się zbierać, żeby nie szukać po ciemku wejścia do własnej groty... A spacer dobrze nam zrobi po tej kilkudaniowej uczcie. Chodź, rozchodzimy te lenistwo! – trąciła go lekko barkiem i odwróciła się w kierunku wyjścia. Nie odmówi eskorty, bo choć obrońcy nie potrzebowała, to towarzystwa jak najbardziej.
Łaknący Przyjemności
Zarośnięta Pieczara
: 16 sty 2025, 13:19
autor: Łaknący Przyjemności
Jej słowa nadal mnie nie przekonywały. Po prostu czułem, że wpakuje się w kłopoty po uszy a przez swój brak talentu do magi, no to cóż... Westchnąłem ciężko nadal zmartwiony. Nic moich obaw nie rozwieje jak rozmowa z moją siostrą.
Słowa o spacerze mnie lekko ożywiły. Tym bardziej to szturchniecie. Zaśmiałem się, choć to bardziej przypominało ptasi trel.
– No dobrze, tobie bym nie odmówił spaceru. Mogłoby Cię coś jeszcze napaść, porwać. Wiesz jak czasami to jest w tych lasach. – z zadziornym uśmiechem wstałem i samemu lekko trąciłem ją zaczepnie w bark – A poza tym dziękuję za przepyszne towarzystwo – szybko, trochę nieśmiałe polizałem ją po poliku. Cieszyłem się, że nie było po mnie widać jak się wstydzę. No może poza lekki drżeniem końcówek uszu. Niestety w pełnie umiałem nad tym zapanować
– To jak? Prowadzisz? – wyskoczyłem z groty i czekałem na nią, by móc odprowadzić pod granicę
//ZT
//Perła Oceanu
Zarośnięta Pieczara
: 17 sty 2025, 10:10
autor: Perła Oceanu
Czy Culli myślał, że jeśli smok nie potrafi w maddarę, to już jest skazany na niepowodzenie? Oh, ci czarodzieje.
Uśmiechnęła się ciepło do smoka. Chyba o niej miał to samo zdanie, jeśli myślał, że Vark nie potrafi się bronić, ale to bardzo miłe, że chciał ją odprowadzić i tak się nią zaopiekować. Na pewno w razie napaści da mu sie wykazać bohaterstwem.
– Jak zawsze było przemiło i przepysznie. – otarła polikiem o jego polik, pozwoliła sobie na małą czułość.
Dogoniła przyjaciela poza grotą z zadziwiającą lekkością kroku jak na to, co przed chwilą skonsumowali. Najpierw chciał bronić, a teraz to prowadź. Pokręciła głowa z rozbawieniem i ruszyli spacerkiem w kierunku granicy stada Mgieł.
/ Łaknący Przyjemności
/ zt
Zarośnięta Pieczara
: 17 maja 2025, 10:36
autor: Zajęczy Sus
Siedział w cieniu dębu, zastanawiając się nad tym, czy chabry nie zlewają się za bardzo z krokusami. Może powinien je połączyć z jaśniejszymi niezapominajkami? Ewentualnie przełamać żółtą begonią, jaką znalazła Sadzawka. Przekręcił głowę na bok, mamrocząc coś pod nosem w przejęciu. Opadająca na oko grzywka zasłoniła wtem część kwiatów i, oh, eureka! Znalazł dzięki temu rozwiązanie!
– Mamy to! – zakrzyknął ku gałęzi, jaka zwieszała się nad nim czule swym listowiem, zaś obserwujący jego poczynania kwiczoł podskoczył w miejscu i zaświergotał, zniecierpliwiony.
Przy chabrach położył kwiecie barszczu. Biel ładnie podkreślała granat. Wtedy krokusy zmieszał z żółtymi begoniami, a długie, elastyczne łodyżki niezapominajek wsunął w swoje łaciate włosy, żeby nie wyglądać tak ponuro, jak rojst deszczowym, jesiennym dniem.
– Valkhi, Ty też wyglądałbyś ładnie – powiedział głośno, żeby niedźwiedź go usłyszał, lecz nie spojrzał na niego. Był zbyt zajęty pleceniem wianka, ale brak odpowiedzi od starszego brata trochę go zmartwił.
– Valkhi? – zapytawszy, obejrzał się przez bark. – Wszystko... okej? – upewnił się. Samiec kluczył nerwowo przy pieczarze. Mięśnie jego grzbietu spinały się, a nozdrza pracowały intensywnie.
Nie... coś było nie w porządku. Elyo spojrzał na kwiczoła, po czym zaczął zbierać wszystkie kwiaty razem. "Okej", pomyślał, "Chyba trzeba iść."
Zarośnięta Pieczara
: 17 maja 2025, 23:03
autor: Hyekeno
Kapłan, Książę i Bóstwo.
Zaczepił podłoża, podrywając zaraz to, co złapał za sobą, gdy pozbawione gracji cielsko uniosło się w górę. Przesunął skrzydłami, pozwalając odnaleźć im swoje miejsca w hierarchii.
Książę i Bóstwo.
Wybrzmiewało, nieprzerwanie. Co odbicie serca, odejmując jednego tytułu. Zmrużył szkarłatne płomyki, wzdychając bezdźwięcznie.
Czym te słowa były? Co znaczyły?
Okręcił sylwetkę, zataczając półkole, po czym z pełnym oddaniem poniósł się w dół. Skrępował skrzydła, a pysk rozerwał, zaciągając strug powietrza w płuca. Dopiero niedługo przed kolizją z gruntem, rozstawił błony, pozwalając im na nowo utrzymać go w swojej opiece.
Zwolnił tempa, lądując płynnie na trawiastej ściółce.
Książę.
Tak, tego od niego oczekiwano. Respektowania tytułów, które nijak miały się do rzeczywistości. Nie był księciem, a jeszcze bardziej bóstwem, czego najwidoczniej htsuru nie dostrzegał. Obserwował go przez pryzmat genów, które rzekomo wiodły go do szlachetnego życia. Przez pryzmat przeszłości i oddania, które ten odczuwał względem jego ojca. Mały Książę nie potrafił jednak spełnić wizji Popielaka. Były one zbyt surowe, pozbawione ciepła, o które tak dbał w cyrkowym gronie.
Zaczepił pazurem skrzydła o ściankę pieczary, przerywając jedną z wielu warstw, które ta oferowała.
— Wybacz za tę zniewagę ścianko! Źle oceniłem siłę mego czynu — ukłonił się, jak poparzony odsuwając skrzydło od ukosu.
Popielak od razu zdzieliłby go przez łeb za uniżanie się przed innymi, jeszcze co gorsza – przedmiotom, które według osądów starszego brata nie miały uczuć!
Przygryzł język, upewniając się, że nikt nie zauważył tego haniebnego czynu.
Skrzydłem pośpiesznie spróbował przetrzeć ślad, niestety bezskutecznie. Cóż, mógł oczekiwać jedynie rozgrzeszenia.
Okręcił łeb na nienaturalnie długiej szyi, gdy w niedalekiej odległości rozbrzmiał obcy głos. Pochylił się na skrzydłach, łeb utrzymując blisko ziemi. Ślepia wyszczerzył, starannie badając teren, który miał pokonać. Szuranie ostrych pazurów odbijało się po całej długości terenów, gdy przesuwał nimi po podłożu, trafiając od czasu do czasu na twardsze struktury.
Wyglądał – a nawet nie tyle, co wyglądał, a był – niczym zaintrygowany wąż, pnący swe cielsko ku niczemu nieświadomej ofierze. Nie chciał go pożreć, choć niezaprzeczalnie, starszy brat byłby dumny widząc, jak ten na własną łapę ubija sobie obiad.
Wreszcie się mu ukazał. Tajemniczy głosik. Zatrzymał kroki, prostując zakłopotane łbisko. Czy…? Intrygujące. Jakby smok spłodził latorośl z kozą, albo sarną, albo… czymś innym co ma futro.
— Czym jesteś zadziwiającej urody istoto?— Na pewno nie smokiem. Bez uprzedzenia wcisnął w oględziny nozdrza, zaciągając się nienaturalnie blisko jego zapachem. — Och, a to twoja mama? — Zerknął na niedźwiedzia. Faktycznie, może nie z sarną albo kozłem, a niedźwiedziem. Tak jak przymknął obydwa ślepia wydawał się widzieć podobieństwo.
— Wybacz, tata… — poprawił się, zauważając swój błąd. — Nazywam się Anisim Bishkofa, Bish… Bikrova. — No, jakoś tak. I tak wątpił, że ktokolwiek kiedykolwiek postanowi to zapamiętać. Nie chciał zadawać więcej pytań. Raczej i tak żadna z odpowiedzi na to, co zadał go nie interesowało. Nawet nie wiedział czemu palnął tyle głupot. Najwidoczniej nowe środowisko działało na niego niezbyt korzystnie.
Zarośnięta Pieczara
: 24 maja 2025, 6:57
autor: Zajęczy Sus
Niedźwiedź, słysząc zgrzyt skał, nadstawił uszu. Nozdrza jego wielkiego, czarnego nosa, pracowały intensywnie, a z gardzieli raz po raz umykały nerwowe pomruki, jakoby pospieszające Młodą Ziemię. Tyle tylko, że Elyo nie lubił być poganiany. Nie lubił uczucia, że zmusza kogoś do czekania. Stresowało go to, a przez stres zaczęło mu wszystko wypadać z łap i zdenerwował się jeszcze bardziej. "Boże, Boże, Boże!" trzeszczało mu w głowie. Robiło się niebezpiecznie, a policzki zaczęły go szczypać od uderzenia gorąca.
Kwiczoł zesztywniał też – jakby czuł, co się święci. Rzeź. Zsunął się z gałęzi i przefrunął na inne drzewo, wznoszące się kawałek dalej. Zmartwiony tym wszystkim Młodzik podążył za nim spojrzeniem. Valkhi natomiast nagle ucichł. Zauważył już pisklę mgieł i rozluźnił się. Nie był przecież bezpośrednim zagrożeniem... dla ciała. Dla głowy to już co innego. Elyo dygnął, słysząc głos. Żołądek poczuł w gardle, a jelita skręciły się w ciężki supeł i opadły w dół.
Jęknął przeciągle i niewyraźnie, zaatakowany przez nos. Brzmiał, jakby lada moment miał doznać jakiegoś napadu padaczkowego. Wszystko działo się tak szybko i nagle, że czas w jego głowie drastycznie zwolnił. Wzniósł drżącą dłoń, jakiej palce zaciśnięte były na krokusach i wyciągnął ją do... małego... samca? Oh. "Jesteś smokiem." Mimo to, wcisnął kwiecie w bok Jego pyska, żeby łagodnie i nienachalnie przesunąć go w bok.
– To... to mój brat – sprostował... i nie wyszło z tego nic bystrego. – Nazywa się Valkhi, a ja Elyo. – Cofnął dłoń. Spojrzał na krokusy, które były przez to wszystko lekko wymiętolone. Posmutniałe. Mimo to, uwagą powrócił do obcego. – Wszystko w porządku? – zapytał nagle, natychmiast kontynuując – Rodzice mówią, że nie powinno się chodzić samemu. Ktoś może Cię porwać, albo zjeść, bo smoki mają różne dziwne pomysły. Zgubiłeś się tu? – Nie, żeby Elyo wiedział, gdzie się obecnie znajduje. O świcie wyszedł... i tak szedł i szedł, aż nie doszedł do miejsca, które mu pasowało. Byłby – właściwie to jest – zgubiony, gdyby nie Valkhi, który zaprowadzi go z powrotem... o ironio.
Zarośnięta Pieczara
: 19 cze 2025, 12:44
autor: Hyekeno
Przekrzywił łeb na nienaturalnie długiej szyi. Łapczywie pożerał go spojrzeniem. Nie gustował w futrze, wolał łuskowany posiłek, pozbawiony tej przeprawy przez kępy wątpliwej przyjemności. Dlatego właśnie, jego pierwotne instynkty nie zadziałały tak, jak miał to w zwyczaju.
Dlatego właśnie, Ponurak przetrzepałby mu łeb widząc, jak ten bez jakichkolwiek głębszych przemyśleń spoufala się z możliwą przystawką.
Nieprzyjemne mrowienie przeszło w miejscu zetknięcia łapy Niedźwiedziej z jego książęcymi łuskami. Przejechał długim, szczupłym jak osa, jęzorem, zahaczając końcówką o to miejsce, by po chwili schować go z powrotem w odmętach ciemnej paszczy.
— Brat? — Pokręcił łbem, jakby ktoś wystrzelił największe, możliwe do wypowiedzenia oszczerstwo. — Jesteś w połowie niedźwiedziem? Abomeninda, vere abomeninda. — Intensywność kręcenia zwiększyła się, a krótkie, wymowne westchnięcie przecisnął przez zębiska. — Dobrze mówisz w smoczym języku w takim razie. Może nawet mógłbyś być smokiem, mój ojciec mógłby wydać ci beno — mówił tak poważnie, jakby nie wiedział, że tutejsze smoki miały swój własny panteon. W pewnym sensie, nie był tego w pełni świadomy. W innym sensie, wiedział, że ich bogowie istnieją, ale nie uznawał ich jako siły sprawczej. W żadnym z przypadków nie miał zamiaru jednak urazić niczyich poglądów. Zwyczajnie... nie był świadom.
Nie w pełni.
— Niezwykle miło mi Was poznać, Valkhi oraz Elyo. — Posłał krótkie skinienie łbem, oddając im pewne uznanie. — Naprawdę doceniam twą dbałość o me bezpieczeństwo, ale sam potrafię znakomicie się obronić. Z resztą, z natury to raczej ja konsumuję smoki, nie one mnie — wyjaśnił bez większych przemyśleń. Skąd miałby wiedzieć, że tutejsi nie patrzą przychylnie na kanibalizm? Z resztą, wedle zasad, które wyznawał, nie był nawet kanibalem. Nie był smokiem, był czymś więcej, a więc to się nie liczy, racja? — Dlatego może lepiej, że nie jesteś smokiem. — Uśmiechnął się tak szczerze, jakby miał to być pewnego rodzaju komplement w stronę północnego. Hmmm, zapewne nawet i był to komplement, przynajmniej wedle młodego Anisima.
— Bo nie jesteś? — Zastanowił się na moment. Czy hybryda smoka i zwierzęcia dalej była smokiem? Sam Książę był hybrydą boga i smoka, ale bardziej był tym pierwszym, niż drugim. Przynajmniej tak mówił mu Popielak.