Strona 10 z 45
: 23 lis 2014, 23:27
autor: Pryzmatyczna Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Cóż Lunarny mógł poczuć na swoim grzbiecie znajomy ciężar. Pryzma coś ostatnio lubiła tak robić. No tylko z Chłodem, nie wiedziała jakby zareagował na takie zachowanie inny smok. A teraz smoczyca wyciągneła szyję do przodu by zobaczyć pysk przyjaciela, skrzydła bezwładnie opadły na jego, a ona zaświergotała radośnie.
– Cieszę się że jesteś taki duży że mogę ci wejść na plecy, tylko te twoje wystające łuski, wybijają mi się w brzuch. – stwierdziła radośnie. Tak, Lunarny był sporo większy, w sumie już chyba miał rozmiar doroslego smoka, no i był też mieszanka tych większych ras. Nagle Lilia spadła prosto w biały puch na ziemi. Leżała do góry brzuchem z podwiniętymi łapkami.
– Magia, tak? -zapytała. No najwidoczniej nie miała zamiaru wstawać ze śniegu.
: 24 lis 2014, 0:42
autor: Posępny Czerep
Już z daleka słyszał trzepot skrzydeł.. Było jednak w nim coś, że nawet nie musiał się oglądać, by wiedzieć, kto nadlatuje. Uśmiechnął się szeroko, gdy rozłożyła się na jego grzbiecie i przez chwile mruczał głęboko, co samiczka mogła zarówno usłyszeć, jak i odczuć. Na jej uwagę zaśmiał się lekko.
– Wybacz śliczna, ale nic nie poradzę na to, że są. – wymruczał, po czym widząc, że ląduje na ziemi, spojrzał na nią ciepło – Tak. Swoją drogą cieszę się, że to właśnie Ty przybyłaś. Lubie Ćmienie i Runę, ale nie dogaduje się z nimi aż tak. Po za tym to miejsce.. Sama wiesz – mrugnął porozumiewawczo, po czym przyłożył jej pyszczek do brzucha i dmuchnął zwyczajnym powietrzem. Z reguły powodowało to łaskotanie, był wiec ciekaw jej reakcji. Zastrzygł podwójna parą uszu
: 24 lis 2014, 17:03
autor: Pryzmatyczna Łuska
Zaśmiała się radośnie, ale nie przez łaskotki lecz przez zachowanie smoka. No ale miała go czegoś uczyć, a Lilia nie lubiła robić czegoś nie związanego z nauką gdy ta czeka. Na wszelki wypadek przypomniała sobie schemat nauki. Teoria, wyciszenie, wyobrażenie, źródło, przelanie maddary. Gdy już wszystko sobie przymomniała, przekręciła się na brzuch, po czym przetrurlała kawałek i usiadła na przeciwko Chłodka. Zamrugała swoimi szafirowymi oczami i przekrzywiła głowę.
– Powtórzę pytanie, Magia, tak? – powiedziała z uśmiechem.
: 25 lis 2014, 18:19
autor: Posępny Czerep
Uśmiechnął się do niej radośnie, wstając i siadając na ziemi. Tak, jak w dzieciństwie rozłożył miękko skrzydła i owinął przednią łapę ogonem. Słysząc jej pytanie parsknął i przekrzywił łeb na bok.
– Jak mówiłem – tak, magia. – mruknął z cichą kpiną w głosie. Oczywiście nie gardził nią w żaden sposób. Pewne reakcje miał jednak w genach i ciężko mu było coś na to poradzić.. Tak samo jak negatywne nastawienie do maddary. Był ciekaw, do jakiego stopnia cierpliwą mentorką będzie młodsza od niego Lilijka.
: 27 lis 2014, 0:19
autor: Pryzmatyczna Łuska
Wzięła głęboki wdech, przy okazji mrużąc powieki. Czy i tym razem nauka jej nie wyjdzie? Warto się przekonać.
– Najpierw teoria, powiedz mi wszystko co wiesz o magii. Jej działanie, ograniczenia, właściwości i tym podobne. Następnie ja ci powiem wszystko co ja wiem. – Powiedziała spokojnie. Z czasem mówienia jej wzrok stawał się coraz bardziej zimny, musi się przygotować do używania maddary.
: 29 lis 2014, 16:14
autor: Posępny Czerep
Spokojnie obserwował zmianę zachowania swej kompanki, starając się ukryć rozbawione iskry błyskające mu w ślepiach. Uznał jednak, że rozpraszanie i utrudnianie jej lekcji to niezbyt dobry pomysł, szczególnie, jeśli chce ją mieć za sobą jak najszybciej. Wysłuchał uważnie jej pytania, po czym spojrzał gdzieś za jej plecy i rzekł lekko sennym głosem.
– O magii wiem niewiele, bo zwyczajnie nigdy nie chciałem mieć z nią do czynienia. Ojciec przywoływał potężne i niesamowicie skomplikowane iluzje lasu, gdy uczył mnie polować. Po za tym Runa kontaktowała się ze mną mentalnie, co ponoć ma jakiś związek z magią.. A po za tym Ty raz rzuciłaś we mnie wodą-której-nie-było. Hmh.. Wiem, że by coś wyczarować potrzeba się skupić, coś-tam sobie wyobrazić i przelać w to energię. Jeśli dobrze rozumiem, maddara jest w każdym. Wypełnia nas z każdym oddechem i ogólnie rzecz biorą jest tym własnie – energią życiową, którą przy odpowiednim skupieniu można kontrolować. – przerwał, zastanawiając się, czy aby na pewno się nie myli. – Co do możliwości – wydają mi się ogromne, ale mam zbyt małe doświadczenie, by móc cokolwiek powiedzieć w jakichkolwiek granicach. Tego i wielu innych rzeczy chwiałbym się dowiedzieć od Ciebie, mistrzyni.. – Ostatnie słowa wymruczał, uśmiechając się nieśmiało. Nie było w tym jednak żadnej kpiny – naprawdę cenił jej wiedzę i umiejętności.
: 02 gru 2014, 1:02
autor: Pryzmatyczna Łuska
Słuchała uważnie jego słów, z lekkim zdziwieniem poruszyła prawym uchem, gdy usłyszała, że Lunarny określa ją jako mistrzyni.
– Hmf. Jak ja się uczyłam pływać, Bezchmurny stworzył mi staw, wcześniej to było, takie jak to możliwe? Jak to działa?, a teraz, sama mogę cóś takiego zrobić. – Uśmiechnęła się nostalgicznie.
– Maddara to moc tworzenia, tak każdy z nas ma ją w sobie, ma swoje źródło, z którego czerpie energię do swoich tworów. Im więcej masz tej energii, tym dłużej możesz jej używać i robić bardziej skomplikowane rzeczy. Smoki mogą wyczuwać zawirowania maddary, wie wtedy skąd przybędzie atak, ale nie wie co to będzie. Maddara ma też swoją czystą postać, jeśli np. każesz stworzyć cóś blisko twojego ciała, odległość jaką przybędzie maddara jest niewielka tak samo jak ubytek energii, jeśli twór ma pojawić się daleko, będzie słabszy niż ten s bliska. Smoki mają też naturalną ochronę, niepozwalającą na bezpośrednie odziaływanie na smocze ciało, niweluje się to gdy ma się kontakt fizyczny. Na przykład nie możesz ogrzać ciała smoka, ale możesz stworzyć ogień, który da taki sam efekt. – No porządnie się wygadała. Jak narazie koniec teorii.
– Jeśli nie masz pytań odnośnie o maddary, to zacznij od tego, że musisz się wyciszyć, pozbyć wszelkich emocji i uczuć. – Tu jej głos znów stał się zimny, nie będzie mu przeszkadzać własnymi emocjami.
: 02 gru 2014, 21:22
autor: Posępny Czerep
Z uwagą wsłuchiwał się w miły dla ucha głos Lilii, gdy ta udzielała mu lekcji. Musiał przyznać, że to wszystko brzmiało ciekawie i powoli tracił na swojej wrodzonej niechęci do magi. Zgodnie z jej instrukcją zaczął się wyciszać. Postanowił, że najpierw odetnie się od świata. Zamknął więc zmrużone wcześniej ślepia i przytulił uszy do szyi, odgradzając je od słabszych dźwięków. Rozluźnił mięśnie skrzydeł, barków, szyi i ogona, pozwalając ciału na relaks. Gdy czuł, że nie istnieje nic, po za jego duszą, zabrał się za uspokajanie jej, jakby była narwanym wierzchowcem. Nie istniała już Lilijka, mordercze treningi, problemy z rodzeństwem, ceremonie, spotkania i patrole. Istniała tylko cisza i obraz Księżyca wewnątrz niego. Łagodnie oświetlał on jego umysł, pozwalając na skupienie i niczym niezmąconą ciszę. Trwał tak chwilę, po czym delikatnie skinął głową, dając swej mentorce do zrozumienia, że jest gotowy.
: 03 gru 2014, 17:55
autor: Pryzmatyczna Łuska
Przyglądała się spokojnie samcowi. Gdy już pokazał, że jest gotowy na dalszą naukę, należy powiedzieć dalsze instrukcje.
– Wyobraź sobie kule, każdy jej szczegół, fakturę, kolor, wagę, zapach, twardość, położenie. Im dokładniej tym lepiej. Na razie tylko tyle. – mówiła spokojnym, chłodnym głosem, aby przypadkiem nie rozproszyć smoka. Pryzma była ciekawa jaka będzie jego kula.
: 03 gru 2014, 19:06
autor: Posępny Czerep
Jego prawe górne ucho lekko drgnęło na jej słowa, jakby chciało całą swą marna istotą wyrazić, że ją słyszy wyraźnie, mimo struchlałego ciała. Chłód zamruczał cicho, pozwalając klatce piersiowej na wibracje, które bardzo go uspokajały. "A gdyby tak.." pomyślał, uśmiechając się ledwo zauważalnie.
Skupił się bardziej na obrazie, który wcześniej miał przed oczyma, nie odrzucając go, a wykorzystując jako pierwszą próbę. Skupił się na Księżycu, korzystając z wiedzy, że jest okrągły i chropowaty. Wyobraził sobie, że nad jego łbem, dokładnie między rozłożystymi rogami pojawia się srebrzysty glob rozmiaru jednego szponu. Choć z pewnością oryginał jest tak ciężki, że żaden umysł tego nie pojmuje, to jego odpowiednik miał być lekki jak wróbel. Lunarny wyobraził sobie, jak jasna, pokryta płytkimi kraterami kula rozsiewa wokół siebie łagodne światło. Parę łusek od jej powierzchni światło rozszczepiało się pryzmatycznie, tworząc halo. Miniaturowy Księżyc miał być twardy. Oczywiście nie miał żadnego zapachu.
Uderzył ogonem pionowo w ziemię, by zasygnalizować, że prosi o dalsze instrukcje.
: 05 gru 2014, 23:48
autor: Pryzmatyczna Łuska
Kulka wyobrażona, to czas na bardzo nieprecyzyjne zadanie.
– Teraz musisz odnaleźć źródło maddary, czyli cóś z czego pobierzesz energię. U każdego smoka wygląda inaczej, obraz, dźwięk, wspomnienie, cokolwiek. W pamięci miej swoją kule, a gdy już znajdziesz to cóś, przelej maddare w swój twór.– Powiedziała spokojnym zimnym głosem, ale na jej pysku pojawił się delikatny, bliżej i nie sprecyzowany przyjazny uśmiech.
: 06 gru 2014, 14:38
autor: Posępny Czerep
Jego uszy całkiem instynktownie nakierowywały się na źródło dźwięku, przez co mogły wyglądać jak cztery niebieskie radary, zabawnie wystające nad duże poroże. Starając się nie tracić koncentracji, zaczął szukać swojego własnego, prywatnego źródła. "Księżyc..? Lód..? Lot..? To rzeczy dla mnie najważniejsze i najbardziej ze mną związane.. Ale wydają się jakieś banalne." mruknął sennie w myślach, nie tracąc obrazu Srebrnej-Smoczycy sprzed oczu. Wtedy coś sobie przypomniał – obraz, wspomnienie. Zdziwiło go lekko, bo wcześniej nie uznałby tego za istotne.. Ale poczuł z tego prostego obrazka moc. Naturalną i nadnaturalną jednocześnie. W głowie zobaczył fragment swojego ramienia, które pochylał do ziemi, by pozwolić siedzącemu nań, brzydkiemu, brązowemu żuczkowi zejść na ziemię. W tle widać było karmazynowy pysk Jadu. Ojciec uśmiechał się łagodnie i z rozbawieniem. Co wyjątkowe – bez kpiny i cynizmu. Czy to dlatego ten obrazek był dla niego ważny? A może chodziło o to, że pokazywał jego prawdziwą naturę? Kto wie.
Starając się nie myśleć zbyt wiele, pozwolił, by dziwna siła, która wpływała w niego za sprawą zwykłego wspomnienia, wypełniła go. Nie był pewien, czy robi dobrze, ale gdy miał jej już wiele, ponownie przywołał wszelkie szczegóły kuli. Wyobraził to sobie jako strumień srebrzystej energii, która płynęła w jego żyłach i pulsowała za sprawą obrazu. Potem wyobraził sobie, że energia wędruje nad kryzę u nasady łba i koncentruję się miedzy rozłożystymi rogami. Siła ta kształtowała się, najpierw przypominając nieregularną orbitę – potem zaś wypełniając się i przyjmując wszelkie szczegóły. Wyobrażał sobie łagodne światło, jakie miała emitować, które oświetlałoby i wpadało do środka jego co bardziej przejrzystych łusek, dając niesamowity efekt.
Miał wrażenie, że spod przymkniętych powiek dostrzega lekkie rozjaśnienie otoczenia. "Czyżby się udało?"
: 17 gru 2014, 12:33
autor: Pryzmatyczna Łuska
Spojżała zadowolona na Lunarnego.
-Udało się, spójrz w górę. – powiedziała z uśmiechem na pysku. Księżyc, w sumie mogła się tego spodziewać po Lunarnym Kolcu.
– Nauka Magii Precyzyjnej skończona. – Powiedziała przekręcając głowe i ruszając uszami.
: 17 gru 2014, 21:15
autor: Posępny Czerep
// A mogę złożyć raport?
Słysząc jej głos, ostrożnie uchylił powieki i rzucił spojrzenie w górę. Widział tylko fragment kuli, ale za to światło zalało całe jego pole widzenia. Zamruczał z zadowoleniem, przyglądając się przyjaciółce. Potem jednak przypomniał coś sobie i złe myśli zmąciły mu umysł. Skrzywił się, a Księżyc nad jego głową zgasł, po czym rozmazał się w powietrzu jak starty niedbałym ruchem łapy i zniknął bez śladu. Przestąpił z jednej łapy na drugą.
– Dziękuję Ci, Lilijko – wymruczał. – Chyba jednak będę musiał już uciekać. Podstawy, których mnie nauczyłaś, sprawiły, że bardziej przychylnie patrzę na maddarę, więc to nie mało.. Ale z tego co wiem, ojciec nakazał mi, bym udał się na dalszą część do niego. Nie będziesz miała mi za złe?
: 19 gru 2014, 23:42
autor: Pryzmatyczna Łuska
//Tak możesz.
Uśmiechneła się radośnie i podeszła bliżej. Otarła się policzkiem o jego ploliczek. Potem się cofneła i spojrzała na niego tak jakby chciała zapamiętać każdy jego szczegół.
– Jasne, rozumiem. – Wyszczeżyła kiełki. Rozłożyła swe niebieskie skrzydła i wzniosła się do lotu.
– Żegnaj! – Krzykneła jeszcze. Zachowywała się jakby miała go po raz ostatni zobaczyć. A... Może? Pryzmatyczna Łuska była wysoko na niebie, ale zamiast skierować się standardowo do obozu Życia, ona poleciała gdzieś indziej, w stronę bariery...
: 17 sty 2015, 17:44
autor: Bezkresna Galaktyka
Na brzegu niewielkiego jeziora usiadła upierzona kremowa smoczyca. Po zapachu rozpoznała, że od dawna nikogo tu nie było. Czuła jedynie nikły zapach swojej siostry. Której nie było jej dane nawet poznać. Ciekawiło ją, ile na tym świecie już ma lub miała rodzeństwa, o którym nawet nie wie. Teraz już nawet matki nie widuje, co lekko pogarszało jej nastrój.
Ostatnio poczuła potrzebę, żeby odpocząć trochę od nauk. Tyle się zdarzyło ostatnio w jej nadal krótkim życiu. Wpatrywała się w zamyśleniu w zamarzniętą powierzchnię jeziorka. Niektórych bliskich sobie smoków od dawna nie widziała, co przypominało jej czasy wczesnego dzieciństwa. Ta wycieczka właśnie z tym jej się kojarzyła. Była tu sama, tylko ona i przyroda.
Podniosła się i postawiła ostrożnie łapę na powierzchni, sprawdzając grubość lodu. Śliska powierzchnia nie przypadła jej do gustu, a poza tym nie miała ochoty znaleźć się w lodowatej wodzie. Zamiast wkraczania dalej, usiadła przy samym brzegu. Zaczęła bawić się magią, wyobrażając sobie błękitne podmuchy wiatru tańczące w powietrzu nad powierzchnią lodu. Wydawała się bardzo zamyślona.
Po długim czasie smoczyca zauważyła, że czuje się już lepiej. Mimo, że sprawy rodzinne nie wyjaśniły się, lżej jej było sobie z tym poradzić. Podniosła się, chwilę zastanawiając się, co porobić. Miała jeszcze trochę czasu, więc postanowiła poćwiczyć skoki. Często ich używała, mimo że kochała latanie, więc dobrze by było je dopracować.
Odeszła dalej od brzegu jeziorka, nie chcąc przez przypadek wpaść do lodowatej wody. Najpierw rozciągnęła się kilka razy, obmyślając plan treningu. Postanowiła skorzystać potem z leżących tu zasp, ale najpierw zamierzała poskakać bez przeszkód.
Ustawiła się w wygodnej pozycji: rozstawione lekko łapy, skrzydła zgięte tak, by się nie rozłożyły, a ogon na równi z kręgosłupem. Ugięła mocniej łapy i wybiła się w powietrze, pionowo w górę. Jej łapy automatycznie ustawiły się w taki sposób, by podczas powrotu na ziemię zamortyzowały uderzenie. Powtórzyła to 3 razy. Później podczas skoku dodatkowo pochyliła się do przodu, dzięki czemu właśnie tam skoczyła. Łapy zamiast tylko w dół wyciągnęła też do przodu podczas skoku. Inaczej mogłaby się przewrócić. Po opadnięciu, pazury wbiła w śnieg. To samo zrobiła, tyle że z odchyleniem ciała i odbiciem się łapami do tyłu. Uszy były zwrócone w tamtą stronę i wyłapywały, czy coś się nie dzieje z tyłu. Łapy znów przesunęły się w kierunku spadania, by utrzymać ciało w równowadze. Pilnowała szczególnie mocno, żeby ogon nie zaplątał się w jej ciało i nie spowodował wywrócenia się.
Potem postanowiła poćwiczyć skoki na wszystkie strony. Za każdym razem lekko przechylała ciało w wybraną przez siebie stronę, ale nie za mocno. Potem opadała na odpowiednio ustawione łapy i wbijała pazury w śnieg. Skrzydła były cały czas przyciśnięte do ciała.
Nadeszła pora na przygotowanie przeszkód. Na początek Pierzasta wybrała dość małą przeszkodę, ale i tak wymagającą zwiększonej uwagi. Ustawiła się przodem do niej i zaczęła biec w jej kierunku. Przed nią wybiła się mocno łapami, a w powietrzu przelatując nad nią przycisnęła łapy do ciała, by nie zahaczyć o nią. Łep automatycznie obniżył się, a przednie łapy wyciągnęły do przodu, w celu zamortyzowania lądowania. Wkrótce dołączyły do nich także łapy tylne, a ogon podążający za resztą ciała także ominął przeszkodzę, na co zwracała uwagę Adeptka.
Następna zaspa była sporo większa. Teraz samiczka musiała się mocno wysilić. Zaczęła biec w jej stronę, po takim torze, by znaleźć się przodem do przeszkody. Wybiła się jeszcze mocniej niż zwykle, starając się unieść na taką wysokość, by jej ćwiczenie się udało. Przycisnęła łapy do brzucha, a po przeleceniu nad zaspą znów wyciągnęła je w stronę ziemi. Gdy opadła, poczuła że jej łapy musiały udźwignąć większy ciężar niż poprzednio. Wbiła pazury w śnieg, a ogon bezpiecznie opadł na ziemię.
Na koniec jeszcze ułożyła ze śniegu mały murek, pomagając sobie Maddarą. Był niewysoki. Ustawiła się tyłem do niego, ugięła łapy i odbiła się do tyłu, starając się łapami nie zahaczyć o niego. Nie mówiąc już o ogonie. Gdy opadła na ziemię, uznała, że to tyle.
Musiała jeszcze coś ważnego załatwić, dlatego wkrótce wzbiła się w powietrze kierując się w stronę terenów Życia.
: 02 lut 2015, 18:29
autor: Lwia Łuska
Lwia szybko poruszała skrzydłami, pędząc na ramionach wiatru. Mróz szczypał ją w nozdrza, wiatr smagał ciało, ale pomimo nieprzyjaznych warunków, młoda smoczyca uśmiechała się. Lot zawsze sprawiał jej dużo radości.
Wreszcie nadszedł czas, aby wylądować. Lwia pochyliła się do przodu i zaczęła pikować. Podmuch powietrza wyciskał jej łzy z oczu, a sylwetka smoczycy rozmyła się lekko. Tuż przy ziemi młoda wyrównała lot, niemal w ostatniej chwili. Wylądowała delikatnie, na wszystkich czterech kończynach. Rozejrzała się wokół. Okolica była urocza i spokojna. Lwia wolno podeszła do jeziorka i zaczerpnęła parę łyków wody. Lodowata woda przyjemnie schłodziła przełyk po szaleńczym locie. Lwia usiadła przy wodzie, owinęła łapy ogonem i wpatrzyła się w swoje odbicie.
: 02 lut 2015, 18:52
autor: Niezłomny Kolec
Ymir powoli przedzierał się przez grubą warstwę śniegu wysoko podnosząc łapy. Podziwiał tutejsze krajobrazy. Rozglądał się na wszystkie strony. Tereny Wolnych Stad i miejsce, z którego pochodził łączył wyłącznie śnieg. Dużo śniegu. Chociaż tutaj nie jest jeszcze tak źle.
Zauważył smoka. Dokładniej smoczycę. Leżała na brzegu jeziora, rzec by można jeziorka, do którego wpadał niewielki strumyk. Była dość podobna do niego. Prawie cała pokryta białym futrem. Oczywiście na nim, jako na smoku północnym było go prawie dwa razy więcej. Albinos zbliżył się do nieznajomej i przywitał się.
– Jestem Niezłomny Kolec, ale możesz na mnie mówić Ymir. Będzie krócej. Mogę się dosiąść? – zapytał i lekko się doń uśmiechnął.
: 02 lut 2015, 19:06
autor: Lwia Łuska
Wtem usłyszała czyjeś kroki. Skrzypienie śniegu, oddech, wreszcie zapach. Zapach Cienia. Odwróciła łeb, wolno, jakby z obawą. Ujrzała niewielkiego smoka, w całości pokrytego białym futrem. Na pysku smoczycy wykwitł grymas zdziwienia. Bo widok nie zgadzał się z zapachem. Jej wyobrażenie Cienistych opierało się na potężnych, czarnołuskich smokach, okrutnych i bezwzględnych.
Obserwowała nieznajomego, który ku jej zdziwieniu podszedł prosto do niej, przedstawił się, grzecznie zapytał o pozwolenie. Smoczycę zatkało na chwilę. Dopiero po minucie otrząsnęła się i uśmiechnęła się delikatnie.
– Witaj, Ymir. Miło mi cię poznać. Ja jestem Lwia Łuska. Mów mi po prostu Lwia – jej uśmiech stał się szerszy. – Nie mam nic przeciwko. Proszę, siadaj.
Spojrzała ponownie na taflę jeziora, ale kątem oka obserwowała Cienistego. Czuła palącą trzewia ciekawość.
: 04 lut 2015, 20:25
autor: Niezłomny Kolec
Wydawało mu się czy przez jej pysk przemknął grymas zdumienia? Co ją tak zdziwiło? Być może nie spodziewała się spotkać tu inne smoki.
Usiadł nieopodal Lwiej Łuski, zachowując jednak pewien dystans. Owinął łapy ogonem, poprawił skrzydła przyciskając je mocniej do boków. Nie był świadom, że adeptka obserwuje go kątem oka.
– Może opowiesz mi coś o stadach, które żyją na tych ziemiach. Na razie znam tylko Cień. – tutaj nieco za głośno wciągnął powietrze do płuc. – Nie pachniesz jak członkowie mojego stada.
Podobał mu się ten zapach. Był taki... inny. Inny niż wszystko co znał.
: 04 lut 2015, 21:23
autor: Lwia Łuska
Poruszyła się, wygodniej ułożyła skrzydła. Zwróciła spojrzenie złotych ślepi na Ymira. Mógł dostrzec w nich tajemnicze błyski.
– Dobrze – zgodziła się, od razu przystępując do objaśniania. – Na tych terenach rządzą trzy stada. Cień, do którego należysz, przewodzony przez Uśmiech Cienia. Ogień, któremu przewodzi Runa Ognia. I Życie, dowodzone przez Złudzenie Życia, mego ojca.
Zamilkła na chwilę, ale nie spuszczała wzroku z Cienistego.
– Teraz ja mam do ciebie pytanie. Nie pochodzisz stąd – to nie było pytanie, raczej stwierdzony fakt. – Gdzie mieszkałeś wcześniej?
Młodą niezwykle ciekawił świat za barierą. Wiedziała już co nieco o Równinnych i ich okrucieństwie, ale nie znała nikogo, kto potrafiłby powiedzieć o tym innym życiu więcej. Czy na zewnątrz żyją jedynie Równinni? Tego nikt spod bariery nie wiedział. A przynajmniej tak jej się wydawało.