Strona 10 z 35

: 02 sie 2015, 14:24
autor: Pomyślny Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Taką mam nadzieję. – Odparł na jej pierwsze słowa i odparł całkiem szczerze. Na dalsze wzruszył barkami.
No widzisz. A ja nawet pochodząc spoza bariery nie mam pojęcia jak tam było. Jedyne co wiem, to to, że tutaj jest bezpieczniej. Przynajmniej pozornie. I z tego muszę przyznać, bardzo się cieszę.
O tak. To co przeżył poza granicami bariery skutecznie zniechęcało go do powrotu za nią. I podobnie jak Oddech nie znał się zbyt dobrze na magii tej zasłony. W ogóle nie znał się na magii. Był do niej zniechęcony po ostatnich próbach.
Właściwie masz rację. Jeśli ktoś chciałby postąpić źle, to nic by go nie powstrzymało. Żadne przysięgi czy zasady. A jednak wydaje mi się lekkomyślne przyjmowanie smoków ot tak. – Dodał jeszcze odnośnie przyjmowania smoków do stad.
– Co do bariery, to nie wiem dokładnie jak ona działa. Słyszałem jedynie pogłoski. Poza tym, nie sądzisz, że tutejsze smoki mają niebywałe szczęście, będąc pod ochroną tak potężnych bytów? To zadziwiające. Ale mimo wszystko chodzący między śmiertelnymi bogowie, wydają mi się nadal nierealni. – Wprawdzie widział Aterala i nawet miał okazję go posłuchać, ale nadal jego materialność wydawała mu się dziwnie nieodpowiednia. Nie tak wyobrażał sobie bogów. Ale jakiś czas temu w ogóle nie sądził, że będzie żył w taki sposób i to w otoczeniu takich a nie innych istot. Po chwili zaśmiał się szczerze. Najwyraźniej sam nie wątpił w swoją lojalność. Albo też dobrze wszystko ukrywał, choć czy dał komukolwiek, jakiekolwiek podstawy swojej nielojalności?
Widzisz, Pustynio, ja sądzę, że wszystko zależy od smoka i od zaufania. I to w ogóle jest bardzo rozległy temat. Bo kiedy kończy się i zaczyna lojalność? I czy najważniejsza lojalność ma być właśnie wobec stada? A co z rodziną, partnerką? Sądzę, ze dla dobra swojej rodziny, jeśli los rozrzuciłby nas po innych stadach, i tak robiłbym wszystko, by ich nie skrzywdzić. Nawet za cenę niezadowolenia reszty smoków, całego stada, przywódcy... Ale widzisz, jeszcze zależy czy uważasz stado za swoją rodzinę, czy jest jedynie... ustrojem politycznym. – Uśmiechnął się na koniec. Przez chwilę miał poczucie, ze być może powiedział za dużo, za bardzo się otworzył i przekazał smoczycy z innego stada wiele swoich całkiem prywatnych przemyśleń. Mogła przecież wykorzystać to przeciwko niemu, jednak czy naprawdę był aż tak przewrażliwiony? Czy miał podstawy tak sądzić? Odepchnął od siebie ukłucie niepewności. Nie było potrzebne, a jedynie mogło spowodować, że popadnie w paranoję. I gdy już układał sobie w głowie, że Pustynia jest całkiem szczerym smokiem, którego mógłby obdarzyć mianem "w porządku", to ta podniosła się i cofnęła. Jednak nim zdążył odebrać to negatywnie z jej pyska padły kolejne słowa. Pomyślny po raz kolejny w tej rozmowie wzruszył barkami niefrasobliwie.
Nawet jeśli nie wygrałaś żadnej potyczki, to nadal jesteś wyszkolona. Sądzę, że lepiej niż ja, mimo wszystko. – Mrugnął zaczepnie, a potem mlasnął jęzorem, na chwilę spoglądając w niebo. – Moja strategia? Och bogowie... Ciężko mi się myśli z taką pustką w głowie. – Roześmiał się, jakby luki w pamięci nie były dla niego utrapieniem, co oczywiście prawdą nie było. Starał się przypomnieć sobie choć urywki poprzedniego życia, ale jedynym co przychodziło mu do głowy było masakrą, tą tuż przed utratą pamięci. Nie chciał tych wspomnień, więc szybko je od siebie odsunął. Musiał improwizować. Znał przecież swoje możliwości fizyczne.
Nie jestem szczególnie silny. Stawiam na szybkość i szybkie wyłączenie przeciwnika z walki. Więc uszkadzanie kończyn, ogona, oczu... albo jedno czyste cięcie szponami po tętnicy też mogłoby być bardzo efektywne. Jeszcze zależy z czym mam do czynienia. – Wyjaśnił.

: 06 sie 2015, 13:59
autor: Oddech Pustyni
Mieszkał tam, a dostrzega zaledwie niewielką różnicę? Cóż, nie mogło być tak, że Wolni zawłaszczyli sobie najbardziej wyjątkowe terytoria, więc możliwe, że poza panującymi tu zasadami, nie było wielu różnic. Dla Oddechu zmiana domu była ogromnym urozmaiceniem, ponieważ miejsce w którym mieszkała różne było od tutejszych, bogatych w roślinność, zwierzynę no i oczywiście smoki, terenów. Z pewnością jednak dało się znaleźć poza barierą jeszcze wiele ciekawego, przecież świat był ogromny, a oni tkwili w jednym tylko punkcie –Jakieś konflikty zapewne mogą się pojawić, ale fakt, przeważnie nie musimy się mah-martwić, że coś zaatakuje nas we śnieprzeważnie nie, biorąc pod uwagę incydent z elfami. –Może i lekkomyślne, ale póki nie znają innych sposobów, muszą zaryzykować. Ale kto wie, może dowódca cie obs-obserwuje i interpretuje twoje zachowania?– wzruszyła barkami. Jako, że sama przybyła do Ognia jako pisklę, trudno było po niej oczekiwać podstępu, a ponieważ nie miała nigdy do czynienia z przyjęciem dorosłego, nie wiedziała jak to jest. Skoro przewodnik Wody tak szybko akceptował obcych, ciekawe jak to wyglądało w innych stadach.
Na wzmiankę o bogach, samica poruszyła się niespokojnie. No tak, oprócz praw, jeszcze oni odróżniali ich od pozostałych smoków. Gadów z poza bariery, które mogły nawet nie zdawać sobie sprawy o ich istnieniu. Istnieniu twórców –Chodzą pomiędzy nami?– no tak, Kalteral i Ateral, ale pozostali skryci byli w nieosiągalnych, niematerialnych legowiskach. Trudno było sobie to wyobrazić, tym bardziej, że większość z opowieści na ich temat wydawały się potwornie nierealistyczne-Niewiele z nich ingeruje w to co się u nas dzieje. Myślę, że gdyby doszło do jakiejś wewnęt-wewnętrznej wojny, nie koniecznie jakkolwiek by się tym przejęli– to nie to, że nie lubiła bogów, albo raczej patronów, jak wolała ich nazywać. Ich rządy były odległe, byli smokami potężnymi, ale zajętymi własnymi sprawami. Możliwe, że nie mieli chęci ani czasu, żeby ingerować w tutejszy, prosty świat. A może się myliła? Ale jeśli tak, to dlaczego byli tam, skoro w każdej chwili mogli zamieszkać między nimi? –Jeżeli już pomogą, to w ostateczności, wcześniej smoki muszą had-radzić sobie same. Ah... no i masz rację, wydają się nierealni, ale skoro trudno nam w nich uf-uwierzyć, pewnie jeszcze wiele w życiu może nas zaskoczyć
Następne słowa Pomyślnego sprawiły, że zamyśliła się na kolejną, dłuższą chwilę. Obrona rodziny na przekór stada byłaby ryzykowna, ale smok musiałby mieć naprawdę spore szczęście, żeby przytrafiła mu się taka okoliczność –Zależy co by się stało. Trudno, żebyś postępował źle jeżeli stajesz w czyjejś obh-obronie. W końcu nie ma nigdzie zasady która mówi, że trzeba zabijać smoki z przeciwnych stad... Ale czy jeżeli już zżyłbyś się z Wodą i jego ph-prawem, a widziałbyś, że twój bliski mu się sprzeciwia, podążyłbyś za nim?– możliwe, że brzmiało to jak pytanie testujące lojalność zielonego, ale był to w zupełności niezamierzony efekt. Piaskową ciekawiło jaki stosunek do rodziny ma jej towarzysz. Nawet jeżeli nie mógł odnieść się do nikogo jako do przykładu, możliwe, że potrafił przypomnieć sobie więź jaka łączyła go z jego bliskimi –Trudno, żeby miejsce w którym może przyjść mieszkać wiele księżyców, th-traktować jako grupę nieznajomy smoków– nawet ona potrafiła to stwierdzić, chociaż nadal nie nazwałaby Ognia swoją rodziną. Ale czy to nazewnictwo miało jakieś znaczenie? Była gotowa oddać życie za smoki z tego stada, a to liczyło się najbardziej.
No tak. Ja stawiam bardziej na bezpośredni, siłowy kontakt, ale każda sth-strategia jest wymagająca– przyznała. Ciekawe czy smoki polegające na zręczności były tak samo wytrzymałe, co szybkie.

: 09 sie 2015, 11:08
autor: Pomyślny Kolec
Może i dostrzegłby różnice, gdyby pamiętał. Spojrzał za siebie, jakby spodziewał się ujrzeć Wody za jednym z krzewów, uważnie przysłuchującego się rozmowie i na jej podstawie oceniającego.
Możliwe... – zamruczał, jakby faktycznie nie stroił sobie teraz żartów. Oczywiście długo poważny nie pozostał. Zaraz spojrzał na Oddech i zachichotał.
Nie umknęła mu zmiana w rozmówczyni, gdy wspomniał o bogach. Wysłuchał jej słów, ale zdecydował się nie ciągnąc tematu. Sam jeszcze nie miał wyrobionego stanowiska w tej kwestii, ale jeśli było tak jak mówiła Pustynia, to raczej nie będzie przejmował się bogami dopóki nie poczuje ich ingerencji na własnej skórze.
Pytanie smoczycy sprawiło, że zadumał się na dłuższą chwilę. I jak miał w zwyczaju błądził spojrzeniem gdzieś po bezchmurnym niebie.
Wszystko zależy od okoliczności. Myślę, że nadal byłbym skłonny podążyć za rodziną. No chyba, że pojawiłyby się jakieś inne okoliczności. – Wzruszył barkami. Tego akurat był pewny, ale nie mógł powiedzieć jak na sto procent by się zachował. Okoliczności mogą zmienić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, nawet pomimo szczerych chęci postąpienia inaczej.
Nie, nie. – Zaprzeczył żywo. – Nie twierdzę, że traktowałbym ich jak obcych. Twierdzę po prostu, ze więzy krwi są dla mnie najważniejsze. Właściwie nie jestem pewien dlaczego tak sądzę. Nie mam z tym żadnych wspomnień, ale... tak czuję. – Na koniec uśmiechnął się łagodnie, może trochę z zakłopotaniem, jakby mówienie o uczuciach odbierało mu część samczej pewności siebie i niezłomności.
Westchnął i przechylił głowę darując Pustyni krzywy uśmiech. Choć miło mu się gawędziło, to ta rozmowa stawała się coraz bardziej osobista. Nie chciał zawracać smoczycy głowy przemyśleniami na temat siebie i swojego położenia, nawet jeśli wydawała się tym zainteresowana.
Może starczy tych dysput? – Mrugnął do niej porozumiewawczo. – Tak gadamy o sposobach walki... może chcesz się sprawdzić? Chętnie poznam kilka sztuczek od kogoś, kto bazuje na sile swych mięśni. – Wyszczerzył w uśmiechu kły. – Masz jakieś wskazówki dla takiego chuchra jak ja?

: 13 sie 2015, 12:36
autor: Oddech Pustyni
Smoczyca przyjrzała się towarzyszowi dokładniej, jak gdyby zauważyła go dopiero przed chwilą. Może rzeczywiście zbyt długo rozprawiali na temat stad, czy o samych sobie, a przecież było jeszcze tyle rzeczy, które mogliby zrobić. Może nawet lepiej, że Pomyślny, sam to zasugerował, bowiem nie wiadomo kiedy Pustynia przypomniałaby sobie, że zaczerpnąć trochę oddechu. Nadeszła w końcu pora, żeby rozruszać ich mięśnie.
Sprawdzić? Masz na mys-myśli pojedynek?– zapytała, niepewna tego co chce osiągnąć jej towarzysz –Oprócz tego co mi powiedziałeś nie wiem jak się ruszasz i jaką masz wyth-wytrzymałość, a siła ciała i opanowanie, są praktycznie najważniejsze podczas potyczki– wytłumaczyła, nawet jeżeli taki dorosły samiec jak on, zdawał sobie z tego sprawę, warto było to przypomnieć. Pustynia ugięła łapy i stanęła w pozycji gotowości, jak gdyby pewna była, że po tych słowach, zielony ją zaatakuje.
Zobaczmy jaką masz zręczność– rzuciła, a potem podkurczyła przednie łapy. Teraz nie wyglądało to jak wojenna poza, a bardziej jak zachęta do zabawy, stosowana przez nieznane dla niej psy. Pomimo, że Ognista nie wiedziała nic o mimice pyska, zawsze pozostawała mowa ciała. Teraz tylko czekać, aż Pomyślny łyknie "przynętę" i skoczy ku niej.

//możemy zacząć lot, skok, albo bieg; zależy jak się to rozwinie xD

: 14 sie 2015, 14:32
autor: Pomyślny Kolec
Raczej przyjacielski sparing. Nie mam zamiaru bić się na poważnie. – Mrugnął do niej wesoło. – Obawiam się, ze moja wytrzymałość pozostawia wiele do życzenia, ale jestem całkiem szybki.
Zdziwił się, kiedy przypadła do ziemi niczym pisklę, chcące się bawić. I pomimo jej beznamiętnego pyska, a może właśnie dlatego, wydała mu się urocza. Nie mógł się powstrzymać i na ten widok aż się roześmiał. Ale nie prześmiewczo, a ciepło i radośnie.
Zaraz się przekonasz!
Przypadł do ziemi podobnie jak Pustynia i zwinnie skoczył ku jej lewemu boku, ale to był krótki skok, będący jedynie zmyłką. Pazury samca przeorały ziemię w miejscu w którym ponownie odbił się od ziemi i skoczył w drugą stronę, do prawego boku. I tu już, w pół ruchu podniósł przednią, prawą łapę z lekko zagiętymi palcami i wymierzył szybki cios w bok szyi samicy, nieco poniżej żuchwy. Nie wystawiał pazurów, wszak nie miał zamiaru jej uszkodzić, choć wątpił, żeby się dała. Wolał jednak dmuchać na zimne. Jego postawa z chwilą wyprowadzenia ataku oczywiście zmieniła się. Wyprostował tułów, skrzydła przysunął do boków, a głowę lekko opuścił, jednak nie na tyle by odsłaniać kark. Na łapach stał miękko, jakby w każdej chwili gotów odskoczyć.

: 14 sie 2015, 16:31
autor: Oddech Pustyni
Zapewne dałaby się nabrać na jego zmyłkę, uniosłaby lewą łapę, żeby obronić się przed ciosem, a w rezultacie, zwinny gad trafiłby w swój cel, z przeciwnej strony. Może by tak było, gdyby samica nie decydowała się na swoją ulubioną, bezpośrednią taktykę. Ani drgnęła kiedy smok spróbował ją oszukać, a jedynie czujnie wodziła wzrokiem za jego łapami. Żaden mięsień nie drgnął również, kiedy Pomyślny wylądował po raz kolejny, tym razem w miejscu z którego rzeczywiście miał zamkar uderzyć. W chwili kiedy jego łapa uniosła się, a potem poleciała wprost na szyję Ognistej, smoczyca wyrzuciła w górę swoją, bliższą Adeptowi kończynę. Kiedy już zdawać się mogło, że smok sięgnie swojego celu, jego łapa podskoczyła gwałtownie, mijając szyję smoczycy. Pustynia uderzyła przedramieniem tuż przy jego nadgarstku, sprawiając, że dłoń rozwarła się i przez chwilę po ciosie, pozostała odrętwiała. Po tym jak uderzyła, Pustynia wyprostowała się i stanęła w pozycji gotowości.
Pamiętaj jeszcze o ogonie. Nie możesz pozwolić, żeby skręcał w dow-dowolną stronę. Musisz go usztywnić, a przy skokach, kierować nim tak aby zapewnił balans tf-twojemu ciału– pouczyła, kiedy zauważyła, że Pomyślny nie za bardzo zwraca na niego uwagę. Kiedy skończyła mówić od razu przystąpiła do działania. Skoro już zaczęli się "pojedynkować" nie było czasu do stracenia. Byli blisko, a smoczyca dbała o równowagę, nie tylko utrzymując sztywny ogon, ale i mocno zapierając kończyny o podłoże. Póki co nie zamierzała gryźć Pomyślnego, czy też atakować go, w podobny co on sposób. Błyskawicznie pochyliła swój łeb w kierunku zielonego, a jednocześnie zagarnęła go do szyi, żeby móc wystawić rogi ku przeciwnikowi. Tuż nad czołem, w miejscu z którego wyrastały brązowe kolce, łuska była najtwardsza. Tym właśnie miejscem, wystarczająco szerokim, żeby trafić przeciwnika, samica zamierzała zadać cios. Prosto w jego nos. Wrażliwa i na tyle unerwiona część, żeby zadać ból, a także na chwilę zdezorientować. Atakowanie w ten sposób było ryzykowne, ale nie koniecznie skazujące atakującego na obrażenia, ponieważ wrogi gad nie był w stanie rozewrzeć szczęk na tyle, żeby objąć łeb przeciwnika od frontu. Może gdyby go przechylił miałby większe szanse, ale ryzykowałby, że nie zdąży.
Ruch Pustyni był krótki, więc tym szybszy, ale prędkości dodawały mu jeszcze, zadnie łapy które samicz wyprostowała, żeby natychmiast znaleźć się przy Adepcie. Trudno stwierdzić czy rzeczywiście zamierzała go uderzyć, czy tylko markowała. Pewne było jednak, że smok musiał zareagować.

: 15 sie 2015, 20:11
autor: Pomyślny Kolec
Tsss... Więc o tej sile mówiłaś. – Zaśmiał się i pomachał obitą łapą w powietrzu. Trochę przesadzał, bo przecież nie bolało mocno, a mrówki zaraz się rozeszły, ale musiał przyznać, że i tak Pustynia ma parę w łapach jak nie jeden samiec.
Gdy zwróciła mu uwagę na ogon, obejrzał się i pomachał jego końcówką do siebie, a gdy sie odwrócił rogi smoczycy już były w niego wycelowane.
Hola! – Zakrzyknął w zaskoczeniu, w ostatniej chwili mocno uginając wszystkie łapy i wybił się z nich w prawo, jak najdalej od toru po którym szarżowała smoczyca. Wylądował kawałek dalej i od razu ustawił się przodem do niej. Serce mu przyspieszyło, ale z pyska nie schodził uśmiech. Poprawił pozycję gotowości i zerknął na nią spod "brwi"
Naprawdę aż tak macham ogonem? Przecież muszę nim trochę machać, bo dzięki niemu utrzymuję równowagę. – Nawiązał do poprzedniej uwagi. Dla niego usztywnianie ogona byłoby jedynie utrudnienie, z resztą odnośnie ogona... Jeszcze nie dokończył ostatniego zdania, a już uginał łapy zapierając się o podłoże i wygiął ciało w łagodny łuk, siłą rzeczy ostawiając się też nieco bokiem, a mięśnie na długim ogonie napięły się i ogon śmignął w kierunku smoczy, nisko, z zamiarem podcięcia jej przednich łap. Albo ich obicia.

: 18 sie 2015, 12:40
autor: Oddech Pustyni
//Oj tam, że macha. Po prostu nie było wzmianki o ogonie w twoim opisie xD

Samiec uniknął jej ciosu. Zręczna bestia. Nie czekał też długo ze swoim następnym atakiem, ale Pustynia była czujna. Nie była pewna jak siłą obronić lecący ku niej ogon. Mogłaby spróbować się odwrócić, nawet połowicznie, ponieważ swój własny miała długi i dosięgnęłaby uderzenia bez większego wysiłku. Nie chciała jednak zbijać ciosu Pomyślnego. Wiedziała, że musiała spróbować czegoś innego. Z pozycji gotowości, przystosowanej do stabilności jak i nagłego zrywu, Ognista gotowa była uniknąć natarcia Wodnistego. Wybiła się mocno z podkurczonych przednich łap i jeszcze mocniej zapierając się na tylnych. Stanęła dęba, jak rozjuszony koń, a kiedy ogon samca śmignął pod nią, opadła ciężko. Jej zręczność nie była na najwyższym poziomie, więc przez chwilę zdawało jej się, że zielony zdoła w porę ją trafić.
Nie możesz w pełni go usztywnić, bo rzeczywiście nie będzie to korzystne, ale jak wsspomniałam, nie pozwól żeby był zupełnie rozluh-rozluźniony. Całe twoje ciało jest bh-bronią i całe powinno być napięte. Nie koniecznie tak jak teraz, kiedy atakowałeś, ale jednak pamiętaj o nim– Jak zwykle, mówienie było dla nich obojgu jedyną chwilą wytchnienia. Kiedy padło ostatnie słowo Pustynia zaatakowała. Zdecydowała się skorzystać z podobnej co Pomyślny strategii, ciekawa jak spróbuje jej uniknąć. Gad w prawdzie odskoczył, ale nadal nie był szczególnie daleko, więc Ognista nie zamierzała do niego doskakiwać. Zakręciła się, żeby rozpędzić wyprostowany ogon i uderzyła nim w kierunku przeciwnika. Nie celowała jednak w łapy, a wysoko, blisko nasady szyi. Dopiero teraz, kiedy ogon Pustyni błyskawicznie przecinał powietrze, Pomyślny mógł zorientować się jak długi był. Mogłaby opleść go wokół całej siebie, a i tak zostałaby jeszcze końcówka żeby coś nim chwycić. Cienki i biczowaty, ale przy nadanemu mu rozpędowi mógł stanowić groźną broń. Najgorsze było jednak to, że uniemożliwiał zielonemu uskok na bok, a także utrudniał wyskoczenie poza jego zasięg.

: 22 sie 2015, 11:13
autor: Pomyślny Kolec
/I dzięki temu już była xD
Będę pamiętać. – Zapewnił uśmiechając się drapieżnie.
Nie miał dużo czasu na zastanawianie się jak uniknąć wymierzonego ciosu. Musiał zaufać instynktowi.
Słysząc świst przecinanego ogonem powietrza, przypadł do ziemi z cichym pacnięciem. Położył się niemal na płask, całą długością brzucha, szyi i pyska przylegając do podłoża. Jednak łapy opierały się o ziemię jedynie dłonią. Miał je ugięte, w podobnym ułożeniu jak podczas skradania. Nie mógł zupełnie się położyć, bo zmniejszyłby sobie szansę manewru, a tak gdy tylko poczuł świst tuż nad kłębem (który chyba tylko dzięki szczęściu uniknął zderzenia z ogonem Oddechu) wyprostował łapy, jak sprężynki, wykonując krótki, szybki doskok, ku frontowi wojowniczki. Chciał mieć smoczycę w zasięgu łap.
Opadając przed nią rozwarł szczęki ukazując długie kły. Wyciągnął szyję gotów wbić zęby w bok szyi samicy. Wysoko, niemal przy żuchwie, chcąc tym utrudnić jej blokowanie kończynami. Wykorzystywał fakt, że smoczyca była mniej zwinna niż on, co udało mu się zaobserwować podczas poprzedniego ataku.

: 24 sie 2015, 15:21
autor: Oddech Pustyni
Przyparł do ziemi. Smoczyca pochwaliła się w myślach. Był to dosyć prosty atak, ale w dużej mierze wymagał od przeciwnika jednolitej obrony. Mogło być tak, że przeciwnik zdecydowałby się uniknąć ogona wzbijając się w powietrze, podskakując, albo po prostu próbując odturlać się z jego zasięgu. Najbardziej prawdopodobne było jednak uchylenie się i tak też zrobił zielony. Nie była to zła decyzja, bo w końcu się powiodła. Ognista była po prostu zadowolona, że udało jej się zmusić go do ruchu, o którym myślała.
Po uniku Pomyślny szybko kontynuował walkę. Był zwinniejszy niż samica to fakt, ale korzystając ze swoich szczęk i zamierzając wgryźć się nimi w pustynną, nie koniecznie postawił na swoją szybkość. Nie były to w końcu cienkie, śmigające w powietrzu szpony, a łeb, nie mogący nawet zbliżyć się do wężowej prędkości. Gad miał swoją masę i chociaż był w stanie wykonać zręczny atak, nie była to prędkość niemożliwa do obronienia.
Smoczyca wyrzuciła do góry swoją lewą łapę. Po raz kolejny szykowało się uderzenie pięścią. Nie mogła wykonać ciosu po łuku, bo tak jak przewidział Adept, trudno było obronić się, stojąc bokiem. Ale Ognista nie zamierzała się odwracać. Mogła sobie poradzić, nie ruszając się z miejsca. Zbita w pięść lewa dłoń powędrowała w kierunku dolnej szczęki smoka i grzmotnęła w podbródek, zanim zęby zielonego zdołały zacisnąć się na jej szyi. Cios był wyprowadzony prosto z dołu do góry. Możliwe, że wymagał niewielkiego skręcenia barkiem, ale reszta ciała smoczycy pozostała statyczna.
Po tej obronie nie podjęła żadnego ataku. Odskoczyła od gada. Czyżby czekała na jego ruch?
Często korzystasz z ognia podczas walki?– zapytała nagle, ale chociaż zdecydowała się mówić, nie zrezygnowała z pozycji gotowości.


Pamiętaj o odpowiednim opisaniu ataku. Można zaatakować zębami polegając na zręczności, ale można też zrobić to bazując na sile. Wbicie zębów i przytrzymanie ciała może być rozpatrzone pod siłę. A i tak btw, do którego poziomu wbijamy xD?

: 25 sie 2015, 14:21
autor: Pomyślny Kolec
/Ok :) Myślę, że na pierwszy będzie spoko. Potem zrobię samodzielny.
A jednak Pomyślny był zbyt wolny, albo źle to wszystko wykalkulował. Gdy dostał w dół pyska, kłapnął szczękami od siły uderzenia o mało nie przygryzając sobie przy tym jęzora. Od razu też odskoczył do tyłu, jakby chcąc się uchronić przez kolejną dawką bólu. Bo to bolało, musiał przyznać. Ale kolejny atak nie nadszedł, a co więcej smoczyca także odskoczyła, więc teraz znacznie się od siebie oddalili. Pomyślny wykorzystując chwilę wytchnienia poruszał obolałą szczęką.
Raczej tylko do przypiekania mięsa do jedzenia. – Zaśmiał się – ale mogę ci zaprezentować. – I wziął głęboki wdech, cofając przy tym głowę. Wyglądał trochę jak wąż szykujący się do ataku. Pierś rozdęła mu się i Pomyślny poczuł, że wystarczy mu powietrza by pokazać piękny strumień ognia. Wprawdzie dawno tego nie robił, ale ziania się nie zapomina. Zaraz więc, dokładnie z ruchem głowy w przód, pobudził do pracy gruczoły odpowiedzialne za zianie i rozwarł paszczę, formując długi, wąski strumień, wycelowany tuż obok prawego barku smoczycy. Nie chciał jej przecież przypiekać i nie był pewny czy zdążyłaby uskoczyć. Wolał więc dmuchać na zimne, czy raczej na gorące w tym przypadku.
Ogień z jego paszczy strzelił z hukiem, na chwilę oświetlając równinę pomarańczowym blaskiem. No i zrobiło się gorąco. Jednak nie trwało to długo, Pomyślny szybko pozbył się powietrza z płuc na rzecz długości strumienia ognia. Gdy wydmuchał wszystko, wziął jeszcze jeden oddech i mlasnął. Miał w pysku smak spalenizny. Już zapomniał jak to jest.
Nie używam w walce bo zanim ja wciągnę to powietrze, zanim odpowiednio wyceluję, to mogę trzy razy oberwać. – Wyszczerzył kły i poprawił pozycję gotowości, wszak nie był pewien czy Oddech nie chce czasem go czymś zaskoczyć.

: 27 sie 2015, 13:32
autor: Oddech Pustyni
W takim razie myślę, że jak się teraz obronisz, możesz składać raport z A i O I

Ponieważ strumień ognia był długi, ale nietrwały, samica zdążyła machnąć potężnymi skrzydłami, zanim zdołał do niej dolecieć. Płomienie rozszczepiły się na boki, pod wpływem silnego wiatru, a kiedy już zupełnie nie było po nich śladu, smoczyca ponownie docisnęła lotne kończyny do boków.
Trudno go uniknąć, a już z pewnością małe są szanse na obh-obronienie go siłowo. Ty zapewne będziesz polegał na samej zręczności, ale pamiętaj, żeby w ostateczności nie zapominać jak potężną bh-bronią władasz. Jeżeli płomienie są długie, tak jak teh-teraz, możesz spróbować rozwiać je skrzydłami, ale jeżeli smok skupi się na utrzymaniu ich przez dłuższy czas, nie próbuj tego robić– wytłumaczyła na wszelki wypadek. Potem sama zdecydowała się zionąć, żeby zobaczyć jak Adept radzi sobie z unikaniem płomieni. W przeciwieństwie do ataków fizycznych, uczeń miał pewność, że atakujący był w stanie zahamować, w razie niepowodzenia w uniku. Rzecz jasna Pustynia nie chciała okaleczać Pomyślnego, więc miała swój awaryjny plan, ale zawsze starała się, żeby jej ataki wyglądały jak najgrozniej.
Ogień wypuszczony przez smoczycę nie był jednak ciągły. Pustynia wypluła z pyska zbitą kulę ognia, zapewne utrzymującą swoją formę dzięki pomocy maddary, która z dużą prędkością gnała ku klatce piersiowej Adepta. Był to na tyle spory twór, że spokojnie mógł zająć też barki i część podbrzusza atakowanego.

: 27 sie 2015, 22:13
autor: Pomyślny Kolec
Musiał przyznać, że przestraszył się kiedy tylko Pustynia rozłożyła skrzydła, śmiało konfrontując jedno z nich z płomieniami. O mało, a zakrztusiłby się własnymi płomieniami. Na szczęście nie był to jakiś dziwaczny wybryk, a przemyślana obrona, która zrobiła na Pomyślnym nie małe wrażenie. Pokiwał głową z uznaniem. Wprawdzie sam nie ufał sobie w kwestii rozpoznawania siły ataku, wolał więc nie narażać skrzydeł ani teraz, ani nigdy. No chyba, że kiedyś los ewidentnie go do tego zmusi. Zapamiętał wskazówkę, ale na potwierdzenie tego nie dostał czasu. Smoczyca plunęła na niego ogniem zmuszając do uskoku.
Mocno ugiął łapy, odruchowo wychylając się w prawo. Skrzydła przysunął jak najbliżej ciała, by się nie poparzyć w razie gdyby był zbyt wolny. Rzucił się przysłowiowym szczupakiem daleko, aż w miejscu wylądowania zostawił w ziemi bruzdy po pazurach. Ledwo uskoczył przed pędzącą kulą huczących płomieni. Na boku poczuł zdradliwe ciepło. Ciekawe co by było, gdyby mu się nie udało. Wzdrygnął się na myśl o poparzeniu, a potem odetchnął z ulgą. Nie lubił być ruchomym celem dla ognia. Strasznie ciężko było się przed czymś takim obronić.
Stanął pewniej na łapach i wyprostował się. Choć był to udawany sparing, to nauczył się kilku przydatnych rzeczy. Podszedł do Oddechu i pochylił przed nią rogaty łeb. Jak na jego gust, starczyło tych ekscesów.
To było bardzo pouczające. – Wyprostował się. Na pysku kwitł mu niezmiennie zaczepny uśmiech. – Dzięki, na pewno przyda mi się taka mała praktyka gdyby przyszło do jakiejś bitki między stadami. – mrugnął do niej wesoło. Miał jednak nadzieję, ze nigdy nie przyjdzie mu stanąć na przeciw Oddechu w walce. Była ewidentnie lepiej przygotowana no i musiał przyznać, że zyskała sobie jego sympatię. Ciężko było, tak po smoczemu, podnieść łapę na kogoś, kogo się lubiło.

: 29 sie 2015, 13:08
autor: Oddech Pustyni
Oddech nie musiała się martwić o sztuczne powstrzymywanie ataku, ponieważ tak jak założyła, Pomyślny szybko wyszedł z zasięgu jej płomieni. Niby był już dorosłym samcem, ale była z niego dumna, niczym z pisklęcia które właśnie nauczyło się chodzić. Ah, nauka zawsze przynosiła ze sobą to miłe uczucie.
Zielony podszedł do smoczycy i skinął jej łbem na co ona odpowiedziała mu podobnym gestem.
Cieszę się, że mogliśmy powalczyć– powiedziała spokojnie, kiedy znowu uniosła łeb. Nie była szczególnie zmęczona, ale ten mały sparing trwał wystarczająco długo, żeby nieco pobudzić jej mięśnie. Zawsze to miła odmiana od wylegiwania się w grocie.
Chyba wystarczająco wykh-wykorzystaliśmy czas, żebyśmy mogli teraz odpocząć– zauważyła. Mogłaby jeszcze trochę poskakać, ale nie mogła patrzeć tylko na siebie. Skoro jej towarzysz zdecydował się zakończyć, zapewne miał na myśli właśnie odpoczynek. Poprawiła skrzydła na grzbiecie i już gotowa była odejść, ale nie mogła zrobić tego, bez odpowiedniego pożegnania się z Adeptem.

: 29 sie 2015, 14:15
autor: Pomyślny Kolec
Choć szczęka samca nadal lekko pulsowała, to nie odbierało to radości z tego małego treningu. Nie dość, że miał okazję spędzić czas w miłym towarzystwie, to jeszcze się czegoś nauczył. Oby zawsze było tak jak dziś.
Podszedł do Pustyni i spojrzał w jej niezmiennie spokojny pysk. Może i dziwnie wyglądała mówiąc, że się cieszy, nie poparłszy tego uśmiechem, ale Pomyślny już zdążył się do tego przyzwyczaić i nie doszukiwał się w obliczu smoczycy nieszczerości.
Ja również. I też sądzę, że zasłużyliśmy na mały odpoczynek. – przyznał jej rację, choć wcale nie był jakoś mocno zmęczony. Zauważył po prostu, że smoczyca zbiera się do odejścia. Nie do końca chodziło mu o zakończenie całkiem przecież miłego spotkania, ale nie zamierzał na siłę jej trzymać. No i on też chyba powinien już wracać.
Bardzo dziękuję za kilka wyjątkowych chwil. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Mam nadzieję, że niedługo będziemy jeszcze mieli okazję podywagować o stadach, wojnach i zawiłościach smoczego życia. A może i znów spróbuję swoich sił w małym sparingu. Także, bywaj zdrowa, Oddechu Pustyni. I do następnego! – Ukłonił się jej z gracją, a potem wciąż się śmiejąc odwrócił się i ruszył w swoją stronę. Kto by pomyślał, ze przez przypadek uda mu się spotkać tak sympatyczną, a zarazem tak... specyficzną personę.

: 05 paź 2015, 8:59
autor: Iskra Nadziei
Iskra przybyła na pisklęcą równinie nie z byle jakiego powodu, a mianowicie wezwała tutaj swoją całą rodzinkę. Miała cichą nadzieję że przybędą wszyscy wraz ze swoimi pociechami. Powód takiego spotkania znany był tylko jej. Może chciała porzegnac się, w końcu była już nie najmłodszą smoczycą. Nawet podobno najstarszą smoczycą tego stada. Chociaż wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie czuła sie bardzo dobrze i nie uważała siebie za kogoś starego. Nadal miała tą iskre młodości. Jednak równie dobrze celem spotkania było po prostu zobaczenie wszystkich swoich bliskich w jednym miejscu jeszcze raz. Tak więc usiadła czekając na przybycie rodziny, niecierpliwie oglądając się w koło. Była bardzo szczęśliwa, dlatego nie mogła się doczekać. Zamknęła ślepia i oddychała spokojnie, by wyciszyć buzujące emocje.

: 05 paź 2015, 10:30
autor: Tejfe
Wichura, aż podskoczyła z radości kiedy to usłyszała wezwanie swojej matki. Nie miała z nią kontaktu przez tyle księżycy, nie wiedziała nawet czy tamta żyje, a tu się okazuje, że ta jest w pełni sił i jest gotowa zrobić zgromadzenie całej swojej rodziny. Ucieszona wojowniczka postanowiła zabrać ze sobą swojego partnera i dzieci. I choć najchętniej poruszała się drogą powietrzną, postanowiła pójść piechotą, ze względu na swoją nieumiejącą latać córeczkę, która była już za ciężka by nieść ją na grzbiecie. Jednak mimo to doszła na zgromadzenie jako pierwsza. Oblała ją cała fala uczuć kiedy to zobaczyła swoją matkę, która to z oczekiwaniem wpatrywała się wokół. Zapamiętała ją inaczej, zapamiętała ją smutną i nieszczęśliwą, więc widok jej roześmianego pyska wytrącił z Wichury parę łez. –Mamo!– zawołała, biegnąc w stronę pierzastej smoczycy i wtulając się w jej bok. Od zawsze była wylewna jeśli chodzi o okazywanie swoich uczuć. Po jakże uroczym przywitaniu, Tehanu odsunęła się o krok do tyłu i z dumą wskazała na małą samiczkę. –To jest Pożar, moja córka. A to maleńka, jest Twoja babcia. Niedługo powinni do nas dołączyć Pożeracz i Błysk, choć nie wiem czy zjawią się na pewno.– mówiła naprzemiennie, to do Iskry, to do swojej córki, śmiejąc się przy tym radośnie.

: 05 paź 2015, 10:31
autor: Niebieski Kolec
Kto inny jak nie pierwszy syn Iskry mógł przybyć pierwszy. Wezwanie jednak mnie zdziwiło... I to bardzo, w końcu ja sam jestem już dosyć wiekowy. Jednak jak miałbym się nie zjawić. Powolnym krokiem zbliżyłem się do matki szeroko się uśmiechając. Blizna na szyi była doskonale widoczna tak jak te na pysku. Cóż wiele się dzieję ostatnio. ~ Cześć mamo...~ Powiedziałem z zaszklonymi ślepiami. Ten moment był dla mnie wzruszający. W końcu myślałem, że Iskra nie żyje.

: 05 paź 2015, 14:25
autor: Niewinna Łuska
Chwilę czasu mu to zajęło. Najpierw musiał znaleźć Dynamiczną i Zimowego. A to nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że to pisklęta z temperamentem. Udało mu się wypatrzeć Zimowego, który pobierał jakieś nauki. Przekazał mu wiadomość, a sam poleciał dalej. Wypatrywał z góry swojej córki. Hmm... no jak kamień w wodę! Wykrzesał z siebie trochę maddary, by posłać w jej kierunku wiadomość mentalną, czego strasznie nie lubił robić. Ona najwyraźniej była na polowaniu, albo wyemigrowała na jakieś dalsze wyprawy na tereny wspólne. A przecież nie przeszuka całych łowieckich terytoriów Życia, żeby jej dopaść. Swoje polowanie już miał całkiem niedawno i przez kilka księżyców nie miał zamiaru go powtarzać. Nawet, jeśli miałby złapać różową adeptkę. Poprzestając na magicznym sms'ie, zawrócił w stronę, gdzie mięli się spotkać. Po niedługim czasie, dostrzegł w dolę błękitną sylwetkę smoczycy, która była nie do pomylenia z nikim innym. I jeszcze dwie kolejne! O nie, tyle czasu zajęło mu szukanie tych dzieci, że nie zdążył jako pierwszy! Obniżył natychmiast lot, pikując w dół, kawałek od już zebranych. Tuż przed ziemią wyrzucił na boki wielkie skrzydła, potężnym machnięciem zagarniając pod siebie masę powietrza, która ledwo-ledwo starczyła, by zamortyzować jego lądowanie. Opadł ciężko na ugięte łapy, z głuchym stuknięciem. Poczuł pieczenie w więzadłach. Oj, jego stawy na starość nie będą wyglądać najlepiej. Ale taki już był, zbyt niecierpliwy na łagodne lądowanie. Z resztą, czy takie nie było ciekawsze? Złożył skrzydła odziedziczone po powietrznym przodku, po czym podszedł w stronę Iskry, oblepionej Wichurą z jednej strony, a z drugiej Podszeptem. No, z bratem nigdy nie miał zbyt dobrego kontaktu. Może uda się to teraz naprawić? Podział stad raczej w tym nie pomagał.
– Witajcie wszyscy – uśmiechnął się po kolei do obecnych. – Mamo, wypełzłaś wreszcie z groty?
On nie żył w przeświadczeniu, że jego matka nie żyje, może z powodu, że mieszkała kilka grot obok. Jej pojawienie się tutaj było dla Kaszmira czymś o wiele bardziej naturalnym. Wykorzystał lukę między Podszeptem, a Iskrą, by wcisnąć się tam i otrzeć mocno o jej bok. Przedłużał chwilę tą pieszczotę, po czym odsunął się o krok, żeby nie przywłaszczać sobie samolubnie matki.

: 05 paź 2015, 17:17
autor: Chłodny Obrońca
Da swojemu ojcu za to, oj da popalić. Jak można było wytrąca przyszłego czarodzieja ze skupienia podczas lekcji obrony?! Zbierał właśnie energię, formował tarczę, atak Cichego miał się odbić od niej bez problemów. Jednak w momencie ataku, Zimowy poczuł wiadomość od ojca. Strasznie podekscytowaną, coś o babci. To na tyle wytrąciło samczyka z równowagi, że woda kula walnęła go prosto w pysk. Zimny wiatr głucho owiał jego mokry pysk, a Cichy zaczął mu robić wykład na temat skupienia.
Powarkując pod nosem truchtem zbliżał się do miejsca spotkania. W sumie, mimo iż babka mieszkała blisko, nigdy jej nie spotkał. Widać nawet w najbliższym sąsiedztwie smoki potrafiły się wymijać. Będąc już na miejscu zauważył też inne smoki. Zapachu Płomyków nie znał, więc uniósł tylko brew. Jednak zapach stada Wody był już mu dobrze znany. Wyczuł też powód swojej porażki. Skinął kulturalnie swojej domniemanej babci, obcym smok i skupił wzrok na Kaszmirze
-Cześć tato.– rzucił z naciskiem jakby miał powalić go na ziemię. Oczywiście skąd Kaszmir miał wiedzieć, że jego syn właśnie się uczył. Niesmak jednak pozostał.. Zimowy nie lubił być besztany przez nauczycieli, zwłaszcza mistrzów.
-Następnym razem wyślij sowę albo kruka.– dodał i usiadł nieopodal. Wszyscy wydawali się być strasznie szczęśliwi. Czyżby za chwilę mieli podać poczęstunki?

: 05 paź 2015, 17:59
autor: Dynamika Ostrza
Czymkolwiek zajmowała się Dynamiczna kiedy dostała od ojca wiadomość mentalną, nie było to na tyle ważne, by nie mogła tego natychmiastowo przerwać i pognać na miejsce spotkania, niemalże galopem. Nie zjawiła się tu jako pierwsza, nie było w tym nic dziwnego. Dostrzegła już z daleka sylwetki smoków, wszystkich jej znajomych. Poza babcią, ojcem i braciszkiem jeszcze ciocię Wichurę i tego smoka który miał blizny na pysku i uczył ją śledzenia. On też był rodziną? Yay!
W każdym razie, wpadła pomiędzy bliskich z impetem godnym Kaszmirowego potomstwa, wyhamowując tempo zyskane podczas biegu metodą poślizgu po mokrej trawie, tylne łapy uginając do tego stopnia, że zakończyła "ślizg" w pozycji prawie siedzące.
Hej tato! Hej bracie... o! – Przerwała na chwilę powitania, dostrzegając swoją babcię, której już tyle czasu nie widziała. W podskokach podbiegła do niej i otarła się szyją o futerko na szyi babci.
Cześć babciu! Tak daaawno cię nie widziałam! – Przywitała się radośnie z promiennym uśmiechem na pyszczku.