Strona 9 z 29

: 23 lip 2019, 1:14
autor: Kojąca Głębia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jej ton głosu raczej nie wynikał z niepewności wyboru, a z zwykłego braku wiary w siebie. Bądź co bądź, jej matka była naprawdę dobrą czarodziejką, a ona... Jakie dziecko chciałoby zawieść tak bardzo swojego rodzica, w którego ślady chciało iść? Czarodziejstwo nie wydawało jej się takie łatwe, wręcz przeciwnie, uważała to za rangę niezwykle odpowiedzialną. Czy ktoś tak uległy jak ona byłby w stanie bronić stado, całymi swoimi pokładami magii, swoim ciałem, słowami i krwią? Cóż, to miało się dopiero okazać w przyszłości. Innym przyjdzie oceniać jej umiejętności, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas... Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie teraz...
Starała się zignorować wiatr, który próbował ją rozproszyć. Podmuch nieco łaskotał ją po pyszczku i po wąsikach, jakby był przeciwko niej. Ciągle jednak wysyłała maddarę do swojego tworu, uparcie się nie poddając, napędzając go twórczą energią pochodzącą z jej wnętrza. Obserwowała uważnie poczynania Daru, jak uważnie sprawdza oraz ocenia jej dzieło. Otworzyła nieco ślepia, gdy ojciec przywołał kopułę, która otoczyła kwiat oraz siedzącego na nim owada. Obserwowała uważnie, jak jej twór pokrywa się szronem oraz zamiera w bezruchu, gdy wiatr przestał nim kołysać. Przeniosła swój wzrok na samca, słuchając jego słów i zapamiętując jak najwięcej. Wiedziała, o co mu chodzi. Starannie analizowała w łebku jak mogłaby to wykorzystać podczas walki oraz w jakich sytuacjach musiałaby uważać na swoje twory, gdyby ktoś również znał tą zasadę (a zakładała, że to są podstawy podstaw i znają ją wszyscy). Gdy Dar na chwilę urwał, Khriza się odezwała.
– Rozumiem... Nie mogę zmienić tworu z cudzej maddary, za pomocą swojej własnej, ale mogę wywołać ... czynniki... które pośrednio mogłoby w jakiś sposób na niego wpłynąć...
To była chyba najdłuższa wypowiedź, jaką Dar usłyszał z jej pyszczka, od kiedy się spotkali. Kryza powoli jakoś się przełamywała, aby nie być tak cichą w jego obecności, chociaż nadal obecność Ziemistego działała na nią w pewnym stopniu onieśmielająco.
Nie zwróciła uwagi na to, że jej twór się rozpadł. Była zbyt zajęta podziwianiem tego, co stało się chwilę później. Rozejrzała się uważnie dookoła, podziwiając dzieło wężowego. Zmienił całe ich otoczenie, dokładnie odwzorowując... Manipulując rzeczywistością i naginając ją tak, jak chciał. Wyciągnęła nieco język, smakując słone powietrze. Słyszała szum morza, czuła piach pod łapami. Po chwili jednak to zniknęło. Pewnie tak zaawansowane twory wymagały wielkiej ilości maddary. Miała nadzieję, że kiedyś będzie chociaż w połowie tak dobra, jak on...
Teraz jednak przyszła pora na pytania, samiczka jednak nie miała ich. Dar wszystko bardzo dobrze jej wytłumaczył, toteż nie musiała się dopytywać.
Przeszli do kolejnego etapu lekcji, czyli do zastosowania magii w ataku oraz obronie. Najpierw wysłuchała ojca, odnośnie teorii. Opowiadał jej o barierze chroniącej smoki przed wszelkiego rodzaju magiczną ingerencją magiczną, o tym, jak powstają rany poprzez maddarowe twory. Dar miał rację, trzeba w swoim wyobrażeniu zawrzeć jak najwięcej szczegółów, jednak wszelkie skomplikowane trucizny, działające po czasie, mające poczynić szkody od wewnątrz... Nie podziałają. Nie była uzdrowicielką, nie znała budowy smoczego ciała, nie wiedziała też co dokładnie mogłaby zrobić taka trucizna, jakie dokładnie szkody mogłaby poczynić w ciele smoka. Stąd też od razu zakodowała sobie w łebku, żeby nawet nie próbować czegoś takiego podczas walki... Natomiast z kwasu dość chętnie by kiedyś skorzystała.
Skinęła nieco łebkiem, gdy Dar wspomniał o jej mamie. Miał rację, Kaskada była naprawdę potężną czarodziejką, to wiedzieli wszyscy. Khriza miała jednak nadzieję, że kiedyś będzie mogła zobaczyć ją w akcji, w jaki sposób manipuluje swoją maddarą.
Chwilę później ojciec zaczął opowiadać również o obronie magicznej, na co trzeba zwracać uwagę, co trzeba uwzględnić podczas jego tworzenia, jakie rodzaje obrony mogłyby się sprawdzić. Wodnista była naprawdę wdzięczna za wszystkie porady oraz nauki, jakimi obdarzył ją Ziemisty. Zgaiła się jednak w myśli, gdy usłyszała upomnienie z jego strony. Musiała przestać okazywać swoją słabość... Jednak to było silniejsze od niej. Po prostu... Była dość uległą smoczycą. Musiała jednak się opanować, gdy przychodziło do tworzenia tworów magicznych.
Przyszła pora na zaatakowanie. Szybko, ale skutecznie wyciszyła swój umysł, przygotowując się na powołanie swojego tworu do życia. Wyobraziła sobie, jak nad Darem pojawia się niewielka kulka, która mogłaby się zmieścić w smoczej łapie. Kulka ta miała regularny kształt, była gładka, ale przede wszystkim była niezwykle gorąca, bowiem twór ten to była kula stworzona z czystych płomieni. Nie posiadała smaku, ani zapachu, a maddara była jedynym, co trzymało ją w całości. Zaczerpnęła nieco swojej energii, przywołując ją do życia cztery szpony nad łopatkami Daru. Gdy tylko kula się zmaterializowała, miała ruszyć gwałtownie w dół z siłą grawitacji, dodatkowo wspomagana również siłami maddary i uderzyć między łopatki samca. W momencie zetknięcia się ze skórą, twór mógł rozlać się po jego ciele falą gorąca oraz płomieni, wypalając włosy jego grzywy, przepalając się przez skórę oraz mięśnie. Oczywiście, o ile by to się jej udało...
W jej umyśle panował chłodny spokój. Była skupiona na swoim czarze, a gdy powołała go do życia, nie było już odwrotu...

: 30 lip 2019, 14:39
autor: Dar Tdary
Mówił, tłumaczył, opowiadał... dobrze chociaż, że samiczka zmusiła się do kiwnięcia łbem i wypowiedzenia kilku zdań. Westchnął ciężko nie słysząc żadnych pytań. On zawsze miał ich wiele bo chciał zrozumieć naturę rzeczy, widać niezbyt wiele smoków szło jego tropem. Trudno, chciała nauczyć się walczyć więc niech będzie walka. Czemu tylko on zawsze musiał wystawiać swoją skórę na płomienie i szpony zamiast jakiegoś wojownika? Czekał obserwując młodą, to jak się skupiała, dał sobie nawet chwilę by ocenić rzutem oka i sondą magiczną jej powstały twór. Zrobił to tylko dlatego iż była to nauka rzecz jasna.
Tarcz stworzona z wody przypominała raczej szeroką miskę wypełnioną cieczą tylko bez samej miski. Woda była głęboka na kilka szponów i unosiła się włos nad ciałem Daru. Płomień niemal od razu zetknął się z ochroną samca i wyparował, zgasł, zniknął. Spojrzał na samiczkę ostro.
– Prosty, bardzo prosty twór. W walce to ważne bo musisz szybko reagować na przeciwnika, ale to jest nauka nie prawdziwa walka. Broń się.
rzucił i cofnął się o dziwo o krok. Przed nim zmaterializowała się Kaskada... miała swoje błyszczące granatowe łuski, smukłą szyję, chude cielsko i wyjątkowo paskudny wyraz pyska. Twór patrzył na Khriz wyzywająco i ruszył wzbijając w górę ziemię. Iluzja matki otwarła pyska zamiarem zaciśnięcia szczęk na nasadzie skrzydeł samiczki. Chciała rozszarpać jej łuskę i machnięciem łba powalić młodą na ziemię.
Dar obserwował uważnie jak podejdzie do obrony i czy nie struchleje na widok rodzicielki.

: 31 lip 2019, 1:57
autor: Kojąca Głębia
Smoczyca nie była kimś, kto zadawał wiele pytań. Analizowała w prawdzie wszystko, co mówił jej rodzic i zapamiętywała najważniejsze kwestie, jednak nie miała dość odwagi, aby zadać w tym momencie jakiekolwiek pytanie. Nadal jeszcze nie oswoiła się z obecnością Daru, minie więc jeszcze kilka chwil, zanim przełamie się całkowicie i będzie w stanie normalnie z nim rozmawiać.
Patrzyła się swoimi szarymi ślepiami, jak jej ognista kula wpada w niewidzialną misę napełnioną wodą, znikając w niej, nie czyniąc żadnej krzywdy Ziemistemu. Z jednej strony cieszyła się, że nic mu nie jest, z drugiej strony skarciła się w myślach, że jej atak nie powiódł się. Jeżeli miała być czarodziejką, musiała się podszkolić w panowaniu nad swoją maddarą. Dar poradził jej również, aby używała prostych tworów. W myślach przyznała mu rację, domyślała się, że im bardziej skomplikowany jest twór, tym trudniej powołać go do życia i kontrolować, a co dopiero przeprowadzić udany atak.
Wiedziała, że teraz będzie musiała się bronić, jednak iluzji Kaskady się nie spodziewała... Przez ułamek sekundy otworzyła szerzej oczy, spięła mięśnie, wtem jednak smoczyca ruszyła na nią z zębiskami. Wiedziała, że to był test. Wiedziała, że musi się szybko uspokoić, inaczej go obleje. Odetchnęła głęboko wewnątrz, uspokajając swoje serce i myśli.
Jej oczy dostrzegły, że celem smoczycy jest nasada jej skrzydła. W jej łebku pojawił się więc pomysł obrony, który postanowiła wykorzystać. W miejscu, w który wycelowany był atak, a więc na nasadzie jej skrzydeł. W odległości jakiejś łuski od ciała Khriz miała pojawić się kamienna ochrona, zbudowana z gładkiej, litej skały. Nie miała smaku ani zapachu, samiczka nie zaprzątała sobie łba tak niepotrzebnymi w tym momencie parametrami jej tworu. Tarcza miała pokryć nie tylko nasady, ale również częściowo jej barki, zabezpieczając je w wypadku, gdyby kły Kaskady ześlizgnęły się po jej obronie, Podstawowym parametrem, jaki posiadała kamienna tarcza, była jej twardość oraz wytrzymałość. Kamień przecież nie mógł skruszyć się lub pęknąć pod naporem uderzenia. Dbała również o to, aby ta tarcza cały czas trzymała się w ścisłej odległości łuski od ciała Wodnistej, aby atak nie był również w stanie jej przesunąć. Przelała maddarę w swoje wyobrażenie, oczekując zadowalających efektów.

: 31 lip 2019, 16:46
autor: Dar Tdary
– Dobrze, nie możesz poddać się strachowi związanemu z potyczką czy też konfrontacją z matką. Przepływ maddary pomiędzy tobą, a twoim tworem może zostać przerwany jedynie przez ciebie i być może bogów.
Kły Kaskady zachrzęściły o powierzchnię kamiennego kawałka zbroi jaką zbudowała na ramieniu samiczka. Co więcej pysk faktycznie ześlizgnął się w dół, ale dalej natrafiał na tarczę. Tak jak przewidziała młódka. Iluzoryczna matka wcale jednak nie zniknęła tak jak powinien atak smoka. Dar dla skuteczności ćwiczenia podtrzymał swój twór i teraz upiorna Kaskada odsunęła łeb i nagle zamachnęła się ogonem podcinając córce łapy. Lądowanie na ziemi na pewno nie było przyjemne, zwłaszcza piach, całkiem prawdziwy piach, w pysku.
-Musisz potrafić czarować z każdej pozycji, nawet jeśli wróg przybije cię do ziemi, musisz potrafić się skupić. No dalej na co czekasz, atakuj.
Był ciekaw czy faktycznie uda się młodej dalej tłumić emocje i walczyć. Obserwował uważnie wyraz jej pyska podczas gdy upiorna Kaskada zawyła ze śmiechu widząc jak Khrizuaenta leży na ziemi pod jej łapą.

: 01 sie 2019, 1:58
autor: Kojąca Głębia
Spojrzała się na Dar pytającym wzrokiem.
– D-dlaczego Bogowie mogliby to zrobić...?
Skrzywiła się nieco, słysząc nieprzyjemny dźwięk ocierania się zębów o kamień. Aż wzdrygnęła się nieco. Zdecydowanie nie było to przyjemne dla ucha. Całe szczęście jednak, obrona zadziałała, co więcej, Khriza dobrze przewidziała ześlizgnięcie się w dół...
Jednak chwilę później leżała na ziemi. Czuła piach w pysku i dotyk łapy iluzorycznej Kaskady. Szybko wypluła nieprzyjemne ziarenka, po czym obejrzała się na smoczycę. Patrzyła na nią smutno. Miała ją zaatakować? Nie mogła przecież... Może i to była iluzja, ale jak mogłaby zaatakować własną matkę? Iluzja miała ją złamać... I po części jej się udało.
Khriza spojrzała się najpierw na Dar, potem na pysk Kaskady. Z ciężkim sercem zabrała się za tworzenie tworu. Wahała się, ale wiedziała, że musiała to zrobić. Wolała nie myśleć, jakie konsekwencje miałoby nieposłuchanie Daru Tdary...
W łebku Wodnistej pojawił się owalny, płaski dysk, stworzony z czystego lodu. Miał on średnicę dwóch szponów i oczywiście bardzo ostre krawędzie. Jak każdy lodowy twór, posiadał również niezwykle niską temperaturę. Khriza uczyniła go niewrażliwym na wpływ świecącej teraz Złotej Twarzy oraz na tyle wytrzymałym, aby nie skruszył się. Nie posiadał smaku ani zapachu, był kompletnie głądki. Dysk ten miał się zmaterializować po lewej stronie Kaskady, jakieś trzy szpony od jej łokcia. Gdy już się pojawił natomiast, miał zacząć się kręcić bardzo szybko wokół własnej osi, a następnie ruszyć w kierunku przedramienia iluzji, przecinając wszystko na swojej drodze, łuski, skórę, mięśnie... Samiczka przelała maddarę w swoje wyobrażenie.
Wybacz, mamo...

: 01 sie 2019, 14:18
autor: Dar Tdary
Wzrok jaki jej odpowiedział był chłodny i zrezygnowany w pewnym sensie. Pytania nigdy nie były głupie, ale mogły być źle lub niepoprawnie zadane. W tym przypadku Dar uznał, że pytanie to było zupełnie zbędne bowiem uczyli się walczyć, nie dywagować o bogach. Bogach za którymi nie przepadał...
– Z takimi pytaniami udaj się do swej babki Dzikiej Gwiazdy na pewno z radością wygłosi ci o nich cały monolog. Ważne jest co może, a czego nie może zrobić ci smok – przeciwnik, czyż nie?
zmarszczył granatowe brwi.
Iluzoryczna Kaskada naciskała łapą na kark Khrizuaenty, mijały długie chwile i Dar zaczynał mieć ochotę na ponowne wepchnięcie córki w objęcia źródła. Na szczęście powietrze zaczęło nieśmiało drgać od magii i córka w końcu stworzyła atak. Wyglądała przy tym jakby cierpiała największe katusze jakie widział smoczy świat. Do kroćset turzych odchodów co ona wyprawia... miejmy nadzieję, że się nie rozpłacze. Gdyby tylko uczyła ją Kaskada... na bogów ja na prawdę jestem tym lepszym rodzicem? Dar próbując powstrzymać swój tik nerwowy powieki nieco zmniejszył połączenie z iluzją. Twór Khrizuaenty uderzył w łapę upiora i ten zniknął wyjąc niczym wiatr. Dar pokręcił łbem.
– Wstawaj i przestań się mazać.
warknął niezadowolony.
– Nie wydaje mi się byś nadawała się na czarodziejkę. Oczywiście... bycie bezwzględnym nie jest słuszną odpowiedzią, ale bycie słabym... słabych zabijają.
powiedział poważnie patrząc jej w ślepia.
– Bariera upadła musisz nauczyć się odważnie stąpać po ziemi i pewnie używać swej magii. Nie jak szara mysz która wychynęła drobny pyszczek ze swej norki, modląc się do mysich bogów by nie zostać zjedzoną przez lisa.
Pomasował sobie skroń.
– Przyjmij postawę teraz masz się obronić.
dodał krótko i machnął łapą. Kiedy samiczka już stanęła na łapach wokół jej głowy pojawiła się bańka stworzona jakby z wody, ale pusta w środku. Bariera zaciskała się na jej szyi i nie dopuszczała powietrza do środka. Bańka idealnie otaczała jej głowę i wkrótce zaczęła dusić młodą. Dar stał i obserwował jaki sposób obrony wybierze Khrizuaenta.
– Pamiętaj co ci mówiłem o wpływaniu na twory innych. Zaatakowałaś mój twór Kaskadę. Myśl.
kłapnął zębami. Nie wiedział ile zrozumiała z jego głośnego teraz głosu. Ciężko chyba było się skupić kiedy coś cię dusiło.

: 05 sie 2019, 1:44
autor: Kojąca Głębia
Była po części zawiedziona faktem, że nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie, jednakże rozumiała, że Dar Tdary nie chciał się wypowiadać na ten temat. Odesłał ją natomiast do Dzikiej Gwiazdy, która, jak się właśnie dowiedziała, była jej babką, a matką Ziemistego. Kiedyś na pewno się z nią spotka i zada jej to samo pytanie, teraz jednak ważniejsza była nauka walki z pomocą magii. Khriza miała cichą nadzieję, że Bogowie nie zdecydują się właśnie teraz na przeszkodzenie jej w formowaniu swoich tworów. Mimo wszystko, starała się zrobić jak najlepsze wrażenie, na swoim i tak już nieco wyprowadzonym z równowagi ojcu... Wszyscy widzą, z jakim efektem.
W duchu odetchnęła z niejaką ulgą, gdy zjawa Kaskady Kości zniknęła. Nie chciała uczyć się walczyć w taki sposób... Za manekina mając własną matkę, atakując ją i broniąc się przed jej zabójczymi pazurami. Wszystko, tylko nie to.
Słysząc warknięcie swego nauczyciela, ponownie skarciła się w duchu za okazanie tak wielkiej słabości. Po zniknięciu obrazu matki sprzed jej oczu, na jej pysku ponownie zagościł spokój oraz chociaż częściowe opanowanie.
Spuściła nieco wzrok, gdy usłyszała, że nie nadaje się na czarodziejkę. Przez te kilka księżyców pracowała, starała się, a teraz usłyszała jedynie, że się do tego nie nadaje. Khriza zaczęła wątpić w sens oraz cel swojego istnienia. Czyżby jej przeznaczeniem było, aby pozostać wiecznym pisklęciem...? Czy naprawdę była aż tak nisko?
Po chwili melancholijnych rozmyślań, podniosła ponownie wzrok na ojca, gdy tylko wydał jej polecenie. Przyjęła luźną postawę, czekając na atak z jego strony, chociaż w tym momencie wszystko stało się dla niej już obojętne. Nawet dotychczasowa determinacja mocno przygasła... Darowi udało się złamać Khrizę, w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Otworzyła nieco szerzej swoje szare ślepia, gdy poczuła, że coś ogranicza jej powietrze. Widziała bańkę przed swoimi oczami, nie wiedziała jednak, jak miałaby obronić się przed tym atakiem. Nie mogła sprawić, aby ucisk na jej szyi stał się słabszy, nie mogła przemieścić bańki, mogła jedynie jakoś naruszyć jej strukturę... Myśl, Khriza, myśl! Bańka była zrobiona jakby z wody, może więc mogłaby udaremnić ten atak, zmieniając jej stan, z pomocą temperatury? Od razu wykluczyła niską temperaturę, lód na jej łbie wcale nie był lepszy, od wody.
Padło więc na podgrzanie. Wodnista wyobraziła sobie, jak powietrze wokół bańki nagle zwiększa swoją temperaturę, jednak Khriza nie używała do tego płomieni. Stworzyła... po prostu ciepło. Podniosła gwałtownie temperaturę w otoczeniu bańki, a dokładniej dookoła niej. Twór ten miał na celu uratować ją od podduszania, dzięki zniszczeniu tworu Daru. Ciepło miało sprawić, że woda gwałtownie wyparuje, ponownie zwracając jej głowie wolność. "Twór" miał być na tyle gorący, aby ciecz wyparowała natychmiast, po jego stworzeniu, nie chciała w końcu, aby bańka z wody zmieniła się w bańkę z wrzątku. Uszczknęła nieco twórczej energii, zmieniając swoje myśli w rzeczywistość. Miała nadzieję, że wszystko potoczy się zgodnie z jej planem.

: 15 sie 2019, 17:21
autor: Dar Tdary
Obserwował ją uważnie widząc jak wyraz jej pyska ciągle się zmienia. W końcu z strachu przed matką zmieniła maskę na obojętność tudzież smutek. Zmarszczył brwi widząc jak zupełnie nie trafiał do córki. Nie rozumiał o cóż chodziło i nie chciał zrozumieć. Czuł teraz głównie rozczarowanie i rozgoryczenie... jak coś takiego mogło wyrosnąć pod skrzydłami Kaskady. Mimo iż Burza była pyskata to chociaż coś osiągała i była odważna. Nie to co to coś. Warknął z niesmakiem mając chęć skończyć już te męczarnie zwane naukami.
Wyczarowany twór dusił młodą i niemal mu się udało gdyby nie to, że chwilę później zdecydowała się na coś zaskakującego. Dar skinął łbem widząc iż w końcu zrobiła coś poprawnie i wysłuchała jego nauk. "Zaatakowała" jego twór sprawiając iż ten wyparował więc bańka nie miała już racji bytu. Powietrze znów dotarło do pyska samiczki i ta mogła złapać oddech pełną piersią.
– Nie rozleniwiaj się tylko atakuj. Najgroźniejsze rany to te których nie widać. Do dzieła.
warknął mrużąc nieznacznie ślepia i gotując się do obrony.
~
Po akcji obrony przed atakiem Khriz Dar niemal od razu przeszedł do ataku tak by wymusić na samicy szybką reakcję. Nie był może mistrzem walki wręcz, ale nieco zręczności posiadał dlatego też w jednym susie znalazł się obok niej. Zdecydował się na szybki cios swoimi twardymi, górskimi, granatowymi szponami. Uniósł prawą łapę rozcapierzając ją i wycelował w jej pysk. Atakował z góry na dół chcąc uderzyć w czoło i przejechać szponem w dół przez oko aż do żuchwy. Oby szybko coś zrobiła bo inaczej będzie musiał za chwilę wzywać zioła ze swojej groty...

: 23 sie 2019, 17:49
autor: Kojąca Głębia
A więc jednak się udało... Aż dziw, że wpadła na jeden trafny pomysł. Do tego maddara ją posłuchała! Całe szczęście. Odetchnęła głęboko, gdy tylko ponownie odzyskała dostęp do tlenu. Ulżyło jej, nie miała jednak czasu, aby odpoczywać. Nauczyciel nakazał jej od razu przypuścić atak. "Najgroźniejsze rany to te, których nie widać", powiedział. To była rada oraz polecenie, jak ma skonstruować swój następny atak. Wodnista już nawet wpadła na pewien pomysł...
Khriza wyobraziła sobie pień drzewa, masywny konar o długości smoczego ogona, o średnicy natomiast dwóch szponów. Nie posiadał smaku ani zapachu. Jego kora była chrapowata, pełna naturalnie wyżłobionych wypustek. Przede wszystkim jednak twór był twardy i ciężki, jak na fragment drzewa przystało. Pieniek miał się pojawić cztery szpony nad Darem, ustawiony prostopadle do jego ciała, a następnie spaść pionowo w dół, ciągnięty siłą grawitacji (oraz wspomagany maddarą), prosto na kręgosłup Daru, w odcinku lędźwiowym. Gdyby atak się powiódł, najpewniej Ziemisty miałby przetrącony kręgosłup, w najgorszym wypadku nie mógłby ruszać ogonem. Z zewnątrz nic nie byłoby widać... Ale wewnątrz nie byłoby wtedy za ciekawie. Przelała maddarę w swoje wyobrażenie, oczekując na efekty jej pracy.
Nie było niczym dziwnym, że ojciec z łatwością odparł jej atak. Teraz przyszła jej pora na obronę, gdy tylko zauważyła doskok wężowego samca, natychmiast zebrała myśli. Miała w głowie nietypowy pomysł, ale miała nadzieję, że zadziała.
Wyobraziła sobie niewielką, gładką obręcz o średnicy nieco mniejszej niż jeden szpon. Nie posiadała smaku, ni zapachu, Khriza nie zwracała uwagi na takie szczegóły, jeżeli chodzi o obronę. Obręcz była gładka, jednak nie śliska. Jej kolor przywodził na myśl Złotą Twarz. Jak miała jednak bronić się obręczą? Otóż, miała się ona pojawić na nadgarstku atakującej łapy Daru Tdary, ściśle przylegając do jego ciała, a następnie siłą maddary udaremnić atak jego kończyny, zanim dosięgnie swojego celu. Ta nietypowa bransoletka, popychana magiczną siłą, miała odciągnąć ostre szpony uzdrowiciela w górę, z dala od jej łba. Przelała magię w twór i użyła całej swojej siły umysłu, aby obręcz nie pękła przypadkiem, oraz aby energia wprawiająca ją w ruch była na tyle silna, aby Ziemisty nie mógł pokonać oporu, jaki stawiała. Patrzyła się uważnie na swojego nauczyciela.

: 27 sie 2019, 12:48
autor: Dar Tdary
Skinął łbem w milczeniu po przeprowadzonej walce i wyprostował się. Dość już tego rozrzucania maddary na lewo i prawo. Może czarodzieje to lubili, ale nie on. Poza tym samiczka całkiem nieźle rozumiała już na czym polegało atakowanie i bronienie się za pomocą magii, raczej da sobie radę podczas strać. Jeśli nie, na pewno jakiś uzdrowiciel przyjdzie jej z pomocą.
– To tyle jeśli chodzi o podstawy. Trening wzmocni twoje ciało bo pamiętaj, że czarodziej nie tylko maddara.
rzucił zwykłym już tonem i skierował się w kierunku źródła. Należał mu się chyba odpoczynek... Poleży chwilę w wodzie, a potem może pójdzie do leża? Chyba, że córka jeszcze czymś zawróci mu głowę.

/ raport MO, MA 1

: 29 sie 2019, 0:48
autor: Kojąca Głębia
Gdy Dar obwieścił, że to koniec ich nauki, Khrizuaenta rozluźniła się nieco. Nie musiała już być ciągle czujna, uważna, spodziewając się kolejnego ataku na swoją osobę, ona również nie musiała już atakować ojca. Odetchnęła z niejaką ulgą. Mimo wszystko, czuła zmęczenie, czuła, że powoli jej zasoby maddary kończyły się. Musi nauczyć się nią nieco lepiej gospodarować, w przeciwnym wypadku po krótkiej wymianie ciosów, nie będzie miała siły na tworzenie kolejnych tworów.
– Dziękuję. Będę dalej trenować, aby stać się lepszą czarodziejką... Taką, która nie będzie przynosić wstydu ani stadu, ani rodzicom... – powiedziała cicho.
Patrzyła się, jak Dar wchodzi do źródełka, jak zaznaje odpoczynku. Przez kilka dłuższych chwil nie odzywała się. Zastanawiała się, czy nie dość już go wymęczyła tymi ciągłymi naukami, czy na miejscu byłoby proszenie o coś jeszcze... Dar był jej jedyną deską ratunku, nie wiedziała jednak, jak mogłaby go prosić. Ale musiała...
– Czy... Mógłbyś mi nieco opowiedzieć o świecie? -zapytała niepewnie.
Przerwała mu odpoczynek, oby tylko ojciec jej za to nie ukarał.

: 18 wrz 2019, 22:44
autor: Dar Tdary
Odprężał się właśnie w źródełku kiedy pchła wcale nie chciała przestać go podgryzać. Zmarszczył brwi i z początku udał iż jej nie usłyszał. Nie wypadało jednak odmówić... smok szukający wiedzy to i tak o skok więcej niż taki który tylko ryczy iż jest mądry. Oparł łeb na brzegu nie zamierzając opuszczać ciepłego źródełka zwłaszcza iż zaczynało już zmierzchać.
– O świecie? Dość obszerny temat... świat to w końcu zioła, rośliny, kamienie szlachetne, bogowie, smocze waśnie, nasze tereny i te które się przed nami odsłoniły, bariera, prorocy, polityka, pisklęta, choroby, historia...
wymieniał tak aż uznał iż Stłuczona zrozumiała swój błąd. Nie była już maleństwem.
– Mój ojciec oraz twoja matka pochodzą z ziem leżących poza barierą, czy raczej tego co z niej aktualnie zostało. Tereny te są niezwykle dla nas niegościnne i trzeba być albo sprytnym oraz wyrachowanym, albo naiwnym i umrzeć. Jeśli spotkasz kiedy smoka któremu chciałabyś zaufać, ale przybył do nas zza bariery zastanów się dwa razy. Nie mówię, że wszystkie będą chciały cię zamordować, ale różnica istnieje. Dla nas to po prostu kolejna gęba do wykarmienia, połatania, walki czy rozmowy, dla nich... wydaje mi się, że ich podejrzliwość nigdy nie zostanie zaspokojona. Byłem przez cztery księżyce za barierą kiedy jeszcze rozciągała się wokół Wolnych Stad. Postanowiłem pobyć z ojcem i jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony jak wtedy. Oczywiście nauczyłem się podstaw uzdrowicielstwa, ale siły które władają tam zwłaszcza nocami są nie wyobrażalne. Szelest sprawia, że masz ochotę wyć do księżyca i schować w najgłębszą grotę. Ci co mówią iż jest ciężko ale znośnie zwyczajnie cię okłamują. Tereny poza barierą do dom "równinnych" – dzikie smoki które znajdą tylko siłę i brutalność. Ciężko do nich przemówić, a jeszcze ciężej zdobyć zaufanie. Mroczne elfy, łowcy smoków... co prawda za barierą są też rzeczy piękne i intrygujące, ale trzeba się mieć na baczności. Bariera, tyle razy o niej wspomniałem i tyle razy wpatrywałem się jak coraz bardziej się rozpada. Nasz stary nauczyciel, a teraz znów bóg zimy Kaltarel po rozmowie z twoją babką postanowił wchłonąć świetlistą kulę znajdującą się na wyspie proroków. Wyobraź sobie kulę stworzoną z czystej, jasnej energii. Strzeżona była przez smoczych proroków bowiem to ona napędzała barierę. Niestety na nasze ziemie dostało się wielkie zło które zapragnęło mocy bogów bo tylko na naszych ziemiach się oni pojawiali. Zło tak silne, że zabrało nam wszystkich proroków... Pragnęło czystej mocy, może i dobrze iż Kaltarel pochłonął kulę z wyspy. Czy jednak jej odtworzenie nie udaremniłoby dalszych ataków? Bariera była piękna, tak jakbyś patrzyła się na powierzchnię jeziora po którym tańczą promienie Złotej Twarzy. Niestety chmura mrocznej energii śmierdzącej śmiercią i rozkładem zaatakowała i to wielokrotnie. Nie mając już proroków na pożywkę w których mieszkały boskie iskry obrała sobie za cel smoki o silnej maddarze. Zło musi przetrwać na tyle długo by zdobyć iskry które rozsiane są po świecie... Zapamiętaj to, jeśli poczujesz kiedy zgniliznę musisz mieć się na baczności. Kamienne posągi zaś będą oznaką tego, że zło już tam było i właśnie pożarło życie smoka. Ciekaw jestem czy takie osobniki trafiają do gwiazd... W każdym razie musimy się teraz mniej lub bardziej zjednoczyć i znaleźć iskry zanim zrobi to zła moc. Koniec ery smoków... byłabyś w stanie to sobie wyobrazić?
zamilkł na chwilę żeby nieco pozbierać myśli. O czym jeszcze miałby jej powiedzieć... tyle tematów.
– Wiedziałaś, że Katamu postanowił zabawić się ze smokami? Jako przyszła czarodziejka powinnaś się tym zainteresować. Nie tylko zwyrodnialcy od Viliara czy inne smoki mogą stawić ci czoła. Prawdziwe wyzwanie zaczyna się gdy musisz spojrzeć na samą siebie. Wiesz gdzie leżą Czarne Wzgórza, wśród nich znajdziesz dolinę szeptów, a w niej misę. To artefakt który pozostawił tam Katamu, musisz weń spojrzeć, srebrzysty płyn na początku zachowywać się będzie jak woda. Podczas wpatrywania się w siebie musisz wypowiedzieć mistyczne słowa zapewne te które są na boku misy i wtedy zaczyna się magia. Srebro wylewa się na ziemię i wkrótce formuje w ciebie. Ta kopia zna twoje ruchy i jest równie silna co ty, uważam że to dość intrygujące wyzwanie. Sam jednak tam nie sprawdzałem siebie... jakoś nie wyobrażam sobie konkursu na to kto szybciej zatamuje krwawienie.
odchrząknął. Taka wiedza powinna jej się chyba przydać.
– Masz jakieś konkretniejsze pytania? Noc zapada...

: 20 paź 2019, 16:08
autor: Światokrążca
Żer z leniwie przymnkiętymi ślepiami wygrzewał się w Parującym Źródełku. Był rozluźniony i całkiem zadowolony, życie ostatnio ostatnio układało mu się wyjątkowo dobrze. Jest to ostatnie czego by się spodziewał po tym co przeżył.
~ Minęło już wystarczyło księżyców by sytuacja naszych stad się ustabilizowała. Może pogawędka? ~ rozległo się całkiem lekko w łbie Uśmiechu Szydercy, a w raz z słowami obraz Źródełka.

: 20 paź 2019, 16:53
autor: Uśmiech Szydercy
Kheldar był akurat zajęty rozmową z ich stadnym Piastunem. Dlatego, gdy poinformował go, że jest wezwany przez Przywódcę Ziemi, ten oświadczył, że też ma do niego sprawę i chce lecieć z nim.
Wojownik Plagi wylądował ciężko jakiś czas później, żłobiąc pazurami szramy w ziemi i wzniecając kłęby pyłu i kurzu. Złożył skrzydła z warknięciem i skinął krótko Żerowi.
– To nasz Piastun, Burdig i jednocześnie towarzysz mych nocy – mruknął i oblizał pysk jęzorem z pomrukiem. Od Burdiga zaś można było wyczuć zawłaszczającą woń Szydercy.
– Twierdzi, że ma do ciebie sprawę – dodał czarnołuski i przysiadł na zadzie, wlepiając drapieżne spojrzenie w Burka.

: 20 paź 2019, 17:37
autor: Ruda Ciocia
"Rozmową" o tak. Iście.. Kwiecista rozmowa odbywała się między nimi. I Burdigowi średnio było na łapę ją przerywać.. Jednak postanowił wykorzystać sytuacje. Podczas gdy Szyderca opadł ciężko, "Motylek" zawirował w powietrzu, tworząc ósemkę. I z tej ósemki delikatnie się odchylił aby z gracją wylądować na gruncie zaraz obok Przywódcy.
I.. Mile się zaskoczył, bowiem już kiedyś widział tego smoka! Na swoim patrolu! I to był przywódca Ziemi.. Minął taką osobistość i nawet o tym nie wiedział! Skinął więc i tym razem delikatnie łbem, uśmiechając się zawadiacko.. Zaś na swój "Tytuł" delikatnie parsknął śmiechem. Cóż, nie dało się tego ukryć – Ani zapachem ani wyglądem.. Ani mową ciała Burka, bowiem stał on dosyć blisko Szydercy.
– Witaj.. Domyślam się że macie tutaj do obgadania jakieś poważne sprawy.. Wybierałem się do Ciebie już od dłuższej chwili by Cię poznać.. Jednak jakoś tak wszystko stawało mi na drodze. – zachichotał, wbijając ślepia w Trzęsienie jednak pysk miał rozbrajająco łagodny.
– Krótkie pytanie. Czy mógłbym prosić Cię.. O łuskę?

: 20 paź 2019, 23:59
autor: Światokrążca
Stwierdzenie "towarzysz nocy" sprawiło, że na pysku samca pojawił się rozbawiony uśmiech. Zlustrował spojrzeniem jadowitych ślepi najpierw sylwetkę Burka a zaraz potem Szyderce.
Macie dobry gust– wymruczał z drapieżnym uśmiechem.
Słysząc powitanie Burdiga machnął jedynie łapą, rozpryskując przy tym kilka kropel gorącej wody.
Nikt nas nie goni – odpowiedział. Chwilę później usłyszał jakąż to sprawę ma do niego piastun. Zaskoczony podniósł łuk brwiowy. A to ci ciekawa prośba.
Dla Eurith? A może Skrwawionej? – spytał. To była jedyne osoby z Plagi, które mogłyby chcieć jego łusek w jakimkolwiek celu. Chyba, że Burdig miał jakiś fetysz związany z łuskami przywódców. Kto go tam wie.

: 21 paź 2019, 0:11
autor: Ruda Ciocia
Delikatnie odgarnął grzywę za ucho, zamykając jedno ślepię kiedy Ziemisty "obrzucił" go kropelkami.
Zachichotał na jego słowa – Czyżby komplement do Szydercy? A może do nich obu? Szczerze, to Burdig nie obraziłby się, gdyby ta sprawa skończyła się tutaj jakimiś pikantnymi zabawami we trójkę.. Ale to nie o to tutaj chodziło.
– O nie, nie. Eurisia nie potrzebuje. Rakta też nie potrzebuje.. To wyjątkowo dla mnie – wymruczał jak rasowa kokietka, opierając łeb delikatnie na barku Szydercy a oczka świeciły mu się jak gwiazdki na niebie, świdrując nimi Trzęsienie.
– Jestem biednym Piastunem, który przegrał zakład. I takie dostałem zadanie.. – wzruszył barkami z teatralnym przedramatyzowaniem jednak uśmieszek gdzieś dalej czaił się na mordzie. Bo przecież prawdziwego celu przy Tatuśku mówić nie będzie, bo się wyda że pomaga jego Synkowi w niedoli. A dopiąć obietnicy chciał.

: 21 paź 2019, 0:22
autor: Światokrążca
Czeluść zachichotał strzygąc uszami, humor tego smoka zdecydownaie do niego trafiał. Żerek przechylił łeb i uśmiechnął się kpiąco, lekko zadziornie.
Łuski najłatwiej jest ze mnie zedrzeć w walce biednusi piastunie ale masz szanse mnie przekonać ciekawą opowieścią. – mówił miękkim lekko rozbawionym głosem. Rozciągnął się w wodzie po czym jak gdyby nigdy nic położył łeb na brzegu i podrapał się łapą za uchem. – No dawaj, cóż to był za zakład i z kim. – powiedział mrużąc z rozbawieniem ślepia.

: 21 paź 2019, 0:24
autor: Uśmiech Szydercy
Szyderca parsknął gardłowo i zamruczał potakująco, słysząc komplement. Owszem, on miał gust. Co do Burdiga ciężko stwierdzić. Stary, pobliźniony, warczący i kopcący dymem Wojownik zapewne nie był marzeniem każdego. Ale najwyraźniej wpisywał się w gusta takich masochistów jak rudy.
Milczał, słysząc prośbę Piastuna, ale nie skomentował. Wiedział, że są dziwaki, którzy zbierają cudze łuski. Uniósł uprzejmie łuki brwiowe i spojrzał sceptycznie na rudzielca, przesuwając nań jedynie źrenice ślepii, słysząc, że łuska ma być dla niego. Wiedział, że Burdig nie jest takim dziwakiem, dlatego wyczaił jego kłamstwo, ale nie miał ani dowodu, ani nie chciał go wsypać przed Żerem, dlatego postanowił zapytać później. W końcu to nie jego sprawa.

: 21 paź 2019, 0:47
autor: Ruda Ciocia
Piastun nadął zabawnie policzki wykrzywiając je w lekkim grymasie, jakby był małym, obrażonym pisklaczkiem który nie dostał czego chciał. Ale też.. Wiedział że nie będzie łatwo.
– Obawiam się, że walka połamałbyś mi każdą kosteczkę w ciele, gdybym porwał się na tę najłatwiejszą drogę. – stwierdził z uśmiechem, bowiem przyznawanie się do swojej beznadziejności w walce było dla niego faktem. Nie robił z siebie zawadiaki i mocarza pokroju Morien-– Ooooo właśnie. To była dobra przykrywka, kochana Rybeńka!
To teraz zacznie się tyrada.
– Grabieżca Fal naśmiewała się z mojego pływania. Mówi "Burdig, założę się że z tym futrem nie jesteś w stanie przepłynąć wpław przez sam środek zamarzniętego jeziora". Ja.. Wiesz, nie ulegam ale miałem jakiś gorszy dzień, wjechała mi na ambicje.. Wskoczyłem, zacząłem płynąć. I trochę mi nie wyszło, bo to przeklęte stare babidło to Morski, o czym przypomniałem sobie pod koniec. – rozłożył łapy, fukając w niezadowoleniu.. I kątem oka patrzył na Tatuśka Szyderce. Bo jakoś coś mu mówiło że wyniuchał jego małe kłamstweko.

: 21 paź 2019, 0:56
autor: Światokrążca
Żer uśmiechnął się jeszcze szerzej.
A gdzieś ty mi tu znalazł zamarznięte jezioro o tej porze, młody?– rozbawiony odpowiedział Piastunowi, ewidentnie akcentując słowo "młody". Och czyżby, ostatnia pora Białej Ziemi pod Barierą była księżyce przed narodzeniem Burka? Możliwe.
Kto by pomyślał, że ktoś będzie próbował mącić największemu mąciwodzie Wolnych Stad. Ale wyjątkowo łatwo dało się wyczytać z pyska Trzęsienia, że świetnie się bawi w czasie tej rozmowy.