Strona 9 z 27

: 12 sty 2016, 20:05
autor: Miażdżąca Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zamieć przyszła tutaj w zamierzonym celu. Skoro umiała już biegać, skakać i latać, mogła też nauczyć się ataku oraz obrony. Czuła się dosyć swobodnie, gdyż wiedziała, że mentorem tym razem jest jej ojciec, trzeba przyznać, że trochę czasu się nie widzieli. Poświęcenie czasu na nauki całkowicie pochłonęło Zamieć, niczym bagno. Trzcinowe miejsce było całkiem nowe dla Zamieci, zazwyczaj bywała na pięknych polanach i nie musiała przedzierać się przez różne chwasty. Gorsze było błoto, po którym stąpała Zamieć. Idąc przez owe trzciny wywoływała nie lada szelest! Nie dało się ukryć, że coś podąża. Usłyszała też głos obcego smoka, którego wcześniej nie znała. W reszcie wyszła i zobaczyła Poszukiwacza i tego drugiego smoka. Zastanawiała się kto to taki! Nie ma na co czekać, trzeba się przywitać.
– Cześć wam! – Zamieć zwróciła się do obojga smoków.
Od razu zauważyła, że nowy obiekt, który stoi przed nią jest młodszy!
– Jestem Zamieć, córka Poszukiwacza. A ciebie jak zwą? – zapytała z szerokim uśmiechem pisklaka.
Wyglądało na to, że Zamieć nie będzie uczyć się sama, całkiem miła odmiana. Oby tylko potrafiła się skupić na tym co istotne a nie na wygłupach.

: 13 sty 2016, 13:54
autor: Poszukiwacz Kości
Wojownik przekrzywił łeb w bok i podzielił z nim uśmiech gdy adept miał problem z powstrzymaniem śmiechu. W tym czasie też, zastanawiał się czy Zamieć dalej kręci się niedaleko czy przyjdzie do swojego ojca który miał przyjemność spotkać wyjątkową osobowość.
W wewnątrz jednak zachowywał czujność na wszelkie ewentualności. Smok był młody i błąkał się samotnie po terenach wspólnych, a przynajmniej póki co tak to wyglądało. Nie widział nigdzie jego rodziców.
Na jego słowa.. wojownik zmrużył oczy nie wiedząc dokładnie jak to odebrać. Postanowił póki co rozegrać to, jak gdyby nic się nie stało i spróbować nawiązać z nim normalną rozmowę, zwłaszcza że nawiązał ciekawy temat.
Nie widzę przyjemności w znęcaniu się nad tobą. – Powiedział. Gdy Zamieć wbiegła w sitowie i postanowiła dorzucić swoje, Poszukiwacz wpadł na pomysł. Jego córka oczywiście postanowiła wziąć sprawy w swoje łapy, dlatego gdy tylko się przedstawiła i zapytała o jego imię, Poszukiwacz wtrącił się zanim adept Życia cokolwiek mógł dodać.
Maddara może i jest wszechstronna, ale równie zawodna. Jeśli nic nie stoi na przeszkodzie, mogę pomóc obudzić w was tą bardziej prymitywną siłę i nauczyć was walczyć. – Zaproponował. Było to dla niego wygodne rozwiązanie, ponieważ najwyższa pora by jego córka mogła nauczyć się walczyć, jak i również nowo poznanemu młodzikowi pokazać co jest się w stanie zrobić korzystając tylko z siły swoich mięśni.

: 13 sty 2016, 21:36
autor: Zawierzony Kolec
Nagłe pojawienie się smoczycy która również wyglądała już na w pełni dorosłą, zaskoczyło Piewcę. Co ona tu robi? Poczuł pewien niepokój w towarzystwie dwóch smoków z niesojuszniczego mu Stada, ale już po chwili się opanował – przecież Ogniem kierowała nikt inny, tylko Płomień Pustyni, którą znał już całkiem dobrze. Wiedział, że ona nie zrobiłaby niebieskołuskiemu nic złego, nawet gdyby te smoki jednak coś spiskowały. No i należało pamiętać, że Piewca był naiwnym smokiem, więc sam fakt, że zarówno samiec i samiczka byli dlań mili póki co, sprawił, iż samczyk zaufał obcym smokom. Zamieć i Poszukiwacz, tak? Ciekawe, jak brzmiały ich pełne imiona, skoro wyglądali na dorosłych... Ale zaraz, zaraz... Poszukiwacz chciał nauczyć jego i Zamieć walki? Czyli ta samica nie miała jeszcze pełnej rangi, bo wiedział że to niemożliwe, jeśli nie nauczy się obu sztuk bitewnym – a to ci niespodzianka! Uśmiechnął się do nich wesoło, zamierzając zaakceptować tę korzystną dla niego propozycję.
Opiewającym nazwany
Przy ceremonii zostałem,
Gdy życie swoje i plany
Ledwo tutaj zaczynałem.

Bardzo chętnie się pouczę
Walki, co bez magii działa.
Poświęcę się owej sztuce,
Jak używać w bitwie ciała.

Mówił dziwnie, ale dało sie raczej go zrozumieć – zresztą w tej nauce mało chyba będzie teorii, a dużo praktyki, więc nie powinno być tak źle. Nie był jednak pewien, jak na jego Mowę zareaguje Zamieć, bo w końcu co smok, to reakcja.

: 15 sty 2016, 13:26
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć zauważyła, że niebieskołuski nie jest zbyt rozmowny, może to przez jej obecność. Ciemnołuską zaintrygowała wierszowana mowa Piewcy. Miał z pewnością duszę poety! Zamieć nie należała do takich smoków, które mówią wierszem. Może była mniej kreatywna.
– Ależ z ciebie zdolne smoczysko rośnie! – rzekła Zamieć, z malującym się uśmieszkiem na pysku.
Zastanawiała się kiedy jej ojciec rozpocznie jakieś pierwsze polecenia. Nauka lotu z Przedwieczną Siłą szybko przybrała tempa, oby było tak również w przypadku tej nauki.
– No tatusiu! Od czego mamy zacząć? – powiedziała żywiołowym tonem, po czym w jej oczach zapaliły się łobuzerskie płomienie.
Nie mogła wytrzymać. Usiadła obok Poszukiwacza i zaczęła zaczepiać go ogonem. Dawno nie przebywali ze sobą, więc to była jedyna okazja, aby go trochę pozaczepiać.

: 15 sty 2016, 13:43
autor: Poszukiwacz Kości
Poszukiwacz skinął łbem.
A więc Opiewający, Zamieci – zróbcie między sobą ogon odstępu a następnie przybierzcie pozycję gotowości. Podobna do tej z biegu, tylko że teraz musicie uszykować swoje ciało do każdej ewentualności. Czy to unik, czy natychmiastowy rozbieg. Łeb nieco uniesiony, skrzydła dociśnięte, ogon wyżej a łapy rozstawione i ugięte. – Polecił. Chyba nie musiał im podawać dokładnej odległości co do każdej kończyny, czyż nie? Poprawi jeśli coś będzie nie tak.
Stoczycie ze sobą mały pojedynek. Zachowajcie więc ostrożność ponieważ wątpię by ktoś was chciał wyjść z ranami. Spójrzcie na swojego przeciwnika. Powiedzcie jakie widzicie wady i zalety w ich sylwetce. – Zwrócił się, spoglądając na Piecę. Jest młodszy, niech więc on zacznie.
Zamieć mimo że była duża, mogła mu zrobić krzywdę tylko jeśli ją zlekceważy. Oboje nie mieli doświadczenia więc wszystko powinno przebiec bez większych kłopotów.

//Krótko, ale to nie ja muszę się tu rozpisywać >D

: 15 sty 2016, 17:46
autor: Zawierzony Kolec
Posłusznie przyjrzał się większej od siebie samicy. Bez problemów zauważył rysujące się pod jej łuskami mięśnie. Była silna... Wyglądała też na całkiem zwinną. Ogólnie jej wygląd wprawiał w niepewność samczyka – miała przewagę już na starcie, zastraszając przeciwnika wizualnie. Oboje byli początkujący, jesli chodzi o walkę, ale wyglądała na stworzoną do bycia wojownikiem.
Zamieć jest ode mnie większa,
Ma widoczne umięśnienie,
Więc zapewne jest silniejsza,
Wprawia mnie w spore zwątpienie...

Wymienił zalety przeciwniczki widziane przez niego gołym ślepiem. Ale miała też wady i teraz zamierzał o nich powiedzieć:
Widzę też, że jesteś chora.
Raczej się szybko nie wzniesiesz,
Więc gdy przyjdzie na to pora,
Oczy swe na mnie podniesiesz.

W górze mnie nie sięgniesz łapą
Ani kłami, czy ogonem
A więc swą strategią taką
Zapewnię sobie ochronę.

Wyjaśnił, spoglądając na Poszukiwacza i na Zamieć, po czym cofnął się nieco, a następnie przyjął odpowiednią postawę: ugiął i rozstawił nieco łapy, dla większej stabilności, a także by szybciej móc odskoczyć. Poza tym uniósł ogon nad ziemię, by móc nim błyskawicznie ustabilizować swoją postawę, a skrzydła przycisnął mocno do boków. Opuścił łeb, zasłaniając szyję przed ewentualnymi ciosami. Był gotów.

: 28 sty 2016, 11:42
autor: Anielski Kolec
Apollo znacznie wychudł. Być może dlatego, że dawno nic nie jadł, a mięso jakoś niespecjalnie mu smakowało, dlatego nawet go nie tykał. Zjawił się na terenach wspólny w określonym celu. Brzydka pogoda nie ułatwiała mu dojścia do do zimnego jeziora jednak dla samego pięknisia nie było rzeczy niemożliwych. Idąc, rozchlapywał kałuże tak, aby się nie pobrudzić.
Niestety uzyskał odwrotny efekt, przez co wyglądał już.. mniej imponująco.
Przysiadł na ziemi i łapą zaczął czyścić swoje łuski, używając do tego polerki z liścia lawendy, który w dodatku miał przyjemny zapach.
Ognisty wyprostował się lekko i skierował swoje spojrzenie ku górze, aby wydać z siebie dziwny.. pisko ryk. W końcu miał zbyt melodyjny głos, aby móc wrzeszczeć na wszystkie strony. Ryk jednak był skierowany do łowczyni Cienia, Przedwiecznej Siły, która z pewnością miała trochę owoców na stanie.
Oczywiście nie zamierzał ich zjadać surowych.. o nie, nie. Z drewnianych kijków, które miał przy sobie ułożył względne ognisko.
Dobrze, że udało mu się zdobyć trochę krzemienia. Po chwili prowizoryczne ognisko zapłonęło, a drzewny położył w drewnianej misce obok siebie trochę soli, pieprzu, a także trzciny cukrowej. Skąd to wszystko miał? Cóż.. uwielbiał zbierać różne zioła, a dzięki nauce z Wiecznym wiedział jakich lepiej nie zrywać i nie zmarnować. Apollo więc siedział spokojnie i ogrzewał się, czekając na smoczycę, którą już miał okazję poznać.

: 28 sty 2016, 18:26
autor: Przedwieczna Siła
Lot w takich warunkach był niemożliwy, więc Apollo trochę musiał na Przedwieczną poczekać. Niosła ze sobą owoce, a dokładniej – jabłka. Zieloniutkie i pachnące... jak dla kogo oczywiście. Sombre gardziła owocami, zdecydowanie preferowała krwiste, soczyste mięsko. A więc i ucieszyło ją, że pozbędzie się jabłek z jaskini.
W końcu dotarła na miejsce, które Apollo wybrał. Usłyszała jego dziwny ryk, nietypowy jak dla smoka w jego wieku, ale z drugiej strony... nie jakiś nieprzyjemny dla ucha, czy coś. Zatrzymała się przed nim i położyła owoce , a potem cofnęła się.
Witaj ponownie, Ognisty. Wzywałeś. – mruknęła, wbijając ślepia prosto w niego, a wcześniej zerkając na ognisko.

: 28 sty 2016, 19:38
autor: Anielski Kolec
Apollo nie musiał długo czekać. Łowczyni zjawiła się w porę, niosąc ze sobą jabłka. Aż mu w brzuchu zaburczało. Głodny spojrzał na nią, a następnie na swoje ognisko.
– Tak, cieszę się że przybyłaś Pani. Pamiętam, że jesteś łowczynią.. niestety nie przepadam za mięsem. Mógłbym prosić o te cudowne owoce? – Zapytał melodyjnym głosem, a po otrzymaniu zgody wziął jabłka, nabijając je na patyk, który również ze sobą zabrał. Następnie zaczął nieco przypiekać owoce, które wcześniej pokroił szponem w plasterki. Nie trwało to długo, po chwili były gotowce. Samczyk uśmiechnął się i na jeden plasterek położył odrobinę trzciny cukrowej, wcześniej ją nieco ucierając.
– Wolisz owoce na słodko czy na słono? A może kwaśno? Albo ostro? – Zapytał z błyskiem w ślepiach, kosztując kawałek pysznego owocka. Drugi plasterek posypał nieco solą, która nadała dziwny smak jabłku. Z pewnością wolał te na bardziej słodko z nieco mocniej przypieczoną skórką.
– Dziwne, że owoce nie są tutaj popularne. Będę niezwykle wdzięczny, jeśli będziesz takowe w przyszłości dla mnie miała. W nagrodę będę mógł Ci gotować! – Niemal wykrzyknął te słowa, skupiając wzrok na płomieniach. Po jakimś czasie pilnowania plasterków, udało mu się zjeść ich znaczną część. Zjadając wszystko, pozostawił dwa plasterki dla smoczycy aby skosztowała. Jeden był z solą, a drugi z utartą trzciną. Co wybierze łowczyni? A może na nic się nie skusi? Apollo był niezwykle uradowany tym, że jakoś udało mu się utrzymać płomień na tym przeklętym wietrze, który wszystko psuł. Dobrze jednak, że nie musiał rozpalać ogniska ponownie.
Czy Przedwieczna mogłaby go uznać za dziwnego? Z pewnością. Smoki nie przykładały wielkiej uwagi do tego co jadły, ale Apollo do nich nie należał. Lubił próbować i tworzyć, aby nieco ukoić swoje wymagające podniebienie. Po wszystkim zgasił ognisko, a przyrządy schował do skórzanej torby z futra wilka. Ogryzki zakopał w ziemi. A może kiedyś z nasion wyrośnie piękna jabłoń? Kto go tam wie! Przyszły uzdrowiciel spojrzał na smoczycę, miał nadzieję, że tak nie ucieknie.

: 28 sty 2016, 21:49
autor: Przedwieczna Siła
Sombre obserwowała, jak Apollo po kolei nadziewał kawałki jabłek, jak... piekł je nad ogniskiem, a potem doprawiał i jadł. Kompletnie nie rozumiała całego rytuału z tym związanego, celu, dla jakiego to robił. Dla niej, jako Łowczyni, rytuałem było polowanie, sztuka wyśledzenia i podkradnięcia się do ofiary, ale na pewno nie... w jakikolwiek sposób przyrządzania jedzenia. Może dwunogi tak robią, ale smoki? Nawet nie to, że nie wypada, ale to jakiś absurd!
Ognisty nie mógł jednak spostrzec jakiejkolwiek zmiany na jej pysku. Nie lubiła owoców i zdziwiło ją, że dzielił się z nią, skoro owoce przeznaczone były dla niej – ale skorzystała i spróbowała. Tego posolonego, bo jej różnicy to nie robiło, a widziała, że jemu zdecydowanie bardziej podchodziły te drugie. Na słodko? Taak, chyba tak. Cokolwiek to oznaczało. Przełknęła plasterek jabłka bez gryzienia go nawet.
Mogę zainteresować się zbiorem owoców dla Ciebie, ale w zimie będzie o to trudno. Jeśli jednak kiedyś na nie trafię, zapamiętam, żeby dla Ciebie zostawić. I nie musisz mi... gotować. Preferuję surowe mięso. – odparła i kiwnęła głową, w coś na kształt... obietnicy? Chyba tak. Kąciki jej pyska uniosły się nieznacznie. – Mógłbyś też o to poprosić waszego Łowcę... Błysk zapowiada się na dobrego Łowcę. – dodała, chcąc, by i jej przyjaciel miał jakieś wyzwania. Byłaby pełna podziwu, gdyby teraz znalazł mnóstwo owoców.

: 18 mar 2016, 21:21
autor: Kruczopióry
Dlaczego wybrał właśnie to miejsce? Sam nie wiedział, ale jakoś tak... wolał porozmawiać raczej na osobności. Jak rzadko. Malo kto tutaj chodził i nic dziwnego, bowiem sam Kruczopióry kilka razy zaklął pod nosem, zahaczając swoimi wielkimi skrzydłami o trzciny, ale tym bardziej prawdopodobne, iż dwójce nikt nie będzie przeszkadzał. Od czasu ataku mgły nie rozmawiał ani z Chłodem, ani z żadnym innym z silnych czarodziejów i wojowników Życia, a przecież minęło go już tyle... Co z Dynamiką? Co wiedzą inne stada? Czy mają jakiś plan? Nastał czas działania – ale nie działania na oślep, jak to słusznie podkreślił Oprawca. Dlatego właśnie chciał dowiedzieć się... jak najwięcej. Najlepiej tyle, aby wreszcie uczynić coś ponad puste gdybanie...

: 20 mar 2016, 12:11
autor: Chłodny Obrońca
Nie mógł ukryć lekkiego zaskoczenia gdy poczuł delikatny impuls od Śmiałego Kolca z prośbą o spotkanie. Jako że nie potrafił odmawiać czas było ruszyć zadek. Och gdyby tylko dane mu było dłużej pospać. Jednak zbyt wiele smoków oczekiwało czegoś od niego. Nic dziwnego, że przywódcy starzeli się szybciej. Westchnął i rozłożył skrzydła by udać się na miejsce spotkania. Leciał dość długo ale nie przeszkadzało mu to. W końcu mógł ocknąć się nieco przez zimny wiatr smagający jego pysk. Szybował niemal bez końca aż zobaczył Zimne Jezioro. Dobrze, teraz trzeba było obniżyć lot i po ulotnej nitce z maddary po wiadomości wyszukać Śmiałego. Ależ się ukrył! Mimo czarnych łusek ledwo dostrzegł go wśród całego tego sitowia. Wylądował na dość śliskim podłożu i otrzepał się. Powitał Śmiałego spokojnym spojrzeniem i lekkim uśmiechem. Było widać, że Chłód jest zmęczony choć tak bardzo starał się to ukryć. Poza tym sierść nie rosła jak powinna na jego lewej łapie. Blizny po wcześniejszym złamaniu oraz ślady po mglistych mackach zostaną z nim już do końca życia. Za to pysk Śmiałego nie miał żadnych śladów po kwasowej chmurze którą na niego posłał. To dobrze.
-Witaj Śmiały.– rzucił, nie wiedząc jeszcze że jego kolega jeszcze z czasów spotkania młodych, już nie nosi takiego imienia. Ciekawe też czy Śmiały zdawał sobie sprawę z tego, że Chłodny nie był już zastępcą.

: 20 mar 2016, 18:50
autor: Kruczopióry
– Witaj! – odpowiedział Kruczopióry, lekko uśmiechając się. Ślepia czarnego smoka utkwione były w przyjacielu i bardzo chętnie przywitałby go znacznie bardziej entuzjastycznie, gdyby nie okoliczności. Niezbyt przyjemne okoliczności; mimo wszystko starał się choć częściowo pogodą ducha nadrobić niepewność jutra, które wciąż zdawało się skryte w mglistych mackach i zależne od ich nastrojów. Niezbyt przyjaznych smokom.

– Słabą masz pamięć... Zimowy Kolcu – dodał po krótkiej przerwie, wyszczerzywszy ku czarodziejowi zadziornie kły. – Gdybyś miał lepszą, zdawałbyś sobie sprawę, iż najprzyjemniej czuję się, gdy mnie zwać Kruczopiórym. Niemniej teraz przynajmniej imię to nie musi wzbudzać w smokach dysonansu, gdyż niedawno stało się oficjalne – zaznaczył, mrugnąwszy do smoka ślepiem. – Ale przecież nie po to cię wzywałem, aby o tym mówić. Jaki jest stan Dynamiki? – zapytał i natychmiast spoważniał. Żarty żartami, sprawy ostatnio przybierały zły obrót... i co gorsza, nic nie wskazywało na zmianę sytuacji.

– Słyszałem, że przejąłeś jej obowiązki – dodał po kolejnej pauzie, obserwując uważnie smoka. – Dlatego właśnie chciałem z tobą porozmawiać... zwłaszcza że spodziewam się, iż nie mniej ode mnie jesteś zdeterminowany, aby coś zrobić z mgłą – zaznaczył i zlustrował Chłód swoim spojrzeniem od łba po łapy. – Szukam, ale błądzę; staram się wymyślić jakiś sposób, aby pozbyć się wreszcie tej białej bestii, ale jedna metoda okazuje się bardziej nieskuteczna od drugiej. Co gorsza, jakiś czas temu mgła zajęła więcej terenów Ognia niż dotychczas, tak samo z terenami wspólnymi – kontynuował i lekko spuścił łeb, wzdychając cicho. Zaraz potem jednak znów podniósł wzrok na północnego.

– Chciałem z tobą porozmawiać, bo... mam nadzieję, że coś wiesz. A przynajmniej wiesz więcej ode mnie – rzekł, przybierając marsową minę. – Próbuję działać, ale moje pomysły się kończą. Jedyne co mi przychodzi jeszcze do łba, to polecieć nad mgłę i stamtąd wypatrzeć coś, co mogłoby stanowić jej źródło. Tyle że obawiam się, iż robienie tego na oślep, bez żadnych wskazówek, skończy się strąceniem przez silny wiatr w dół w najmniej odpowiednim miejscu i tyle z misji – zaznaczył, przewróciwszy ślepiami. – Odwiedził mnie Oprawca, który mówił, żeby działać... ale też mówił, aby nie czynić tego na oślep. I... I że stada powinny radzić sobie z zagrożeniami tak, jak radziły sobie onegdaj – dopowiedział, spoglądając głębiej w oczy przywódcy Życia. – A więc jeśli dobrze rozumiem ten przekaz... razem. Wiec jeśli jest cokolwiek, w czym mógłbym wam pomóc, pozostaję w pełnej gotowości. A nawet jeśli nie... może jeżeli czegoś się dowiem od ciebie, uda nam się wreszcie razem poskładać to w jedną całość.

: 23 mar 2016, 10:57
autor: Chłodny Obrońca
Widział zmartwiony wyraz pyska Kruczopiórego i więcej nie trzeba było dodawać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że i jemu zależało na przegonieniu mgły. Co jak co ale ten smok dał mu się poznać od bardzo pozytywnej strony. Pomimo nienawiści wyżerającej jego serce, chciał być ponad podziałami stad. Taka sytuacja dla Kruczopiórego powinna być spełnieniem marzeń, o ile można było marzyć o tragedii która spadnie na wszystkie smoki Wolnych Stad. Westchnął ciężko słysząc słowa młodego czarodzieja. Dynamika. To było jak uderzenie łapą która zapiera dech w piersi. Ciągle o niej myślał, a jakżeby inaczej. Leżała w śpiączce już tak niesamowicie długo. Poił ją i dawał mieszanki ziół przygotowane przez Azyl, na wzmocnienie, by z głodu nie padła. Opuścił wzrok na ziemię i zacisnął błękitne kły, jego długie wąsy aż drgnęły gdy zaskrzypiały ocierające się o siebie trzonowce.
-Nadal… śpi.– rzucił zaskakująco krótko. Zazwyczaj bardziej rozwlekał się w swoich wypowiedziach, ale ten temat był dla niego niezwykle bolesny. Jego siostra, opiekunka, jego druga łapa. Pauza trwała straszliwie długo, dobrze że Kruczopióry podjął następny temat. Wieści szybko się rozchodzą. Przestał przejmować się nawet swoim samopoczuciem gdy drugi samiec wspomniał, że mgła zajęła też część terenów Ognia. Uniósł od razu łeb i zmarszczył krzaczaste brwi wpatrując się w czarodzieja.
-Tak szybko? To… fatalnie.– rzucił i pokręcił głową. Nie dobrze… Pustynia dopiero co też wróciła z zebrania u elfów. Ta piekielna mgła pogrywała sobie z nimi jak chciała.
-Elfy niestety same nic nie wiedzą.– rzucił nagle. Sprawa dotyczyła ich wszystkich więc nie uważał by musiał to zatajać przed Kruczopiórym.
-Straciliśmy z resztą przywódców tyle czasu na puste słowa w sprawie mgły.– znów pokręcił głową i zaczął powoli chodzić. Nie mógł teraz usiedzieć w miejscu.
-Zapewne wy, ci którymi mieliśmy się opiekować wiedzą już więcej.– westchnął cicho. Czuł się jakby zawiódł nie tylko siebie ale i wszystkie stada. Musiał się jeszcze sporo nauczyć. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął okazywać w sprawie mgły jakąkolwiek słabość. Wystarczyło już, że przygnębiło go pytanie o Dynamikę. Beznadzieja.
Milczał później słuchając dalszych słów przyjaciela. Uśmiechnął się rozbawiony wizytą Oprawcy u kolejnego smoka. Cóż za bezczelny stary smok. Myślał, że skoro żył nad wyraz długo mógł… Ech szkoda słów. Wystarczyło Chłodnemu, że prorok odstawił szopkę z jego ceremonią, nie chciał mieć z tym smokiem nic wspólnego.
-Oprawca wielki mentor Wolnych Stad.– pokręcił łbem.
-Wybacz Kruczopióry ale nie powiedział ci nic ponad to na co sami wpadliśmy z resztą przywódców. Gdyby tak zdradził szczegół, czemu uważa iż mgła jest spowodowana obecnością mrocznych elfów. To by pomogło o wiele bardziej. Zwłaszcza, że nasze elfy nic o tym nie wiedzą, są wręcz zdziwione czemu podejrzewamy ich złych braci. Na bogów… kogóż oni wybrali sobie na proroka.– jęknął i przejechał łapą po pysku. Nauczyciel zrobił o wiele więcej niż Oprawca. Usiadł w końcu na śniegu i spojrzał zmęczonym wzrokiem na drugiego samca.
-Powiedz mi przyjacielu, dowiedzieliście się czegoś? Jak słyszałeś elfy nic nie wiedzą… lecz Ciche Wody planuje kolejne spotkanie dotyczące mgły. Mam nadzieję, że zaprosi Pustynię albo przekaże jej informacje by potem ona przekazała je wam. W ogóle nie wiem czemu spotkanie organizuje na Mistycznym Kamieniu, zamiast na granicy.– pokręcił łbem. Może był bardzo młodym przywódcą ale niektóre rzeczy widział inaczej niż o wiele bardziej wiekowy wuj.

: 23 mar 2016, 22:42
autor: Kruczopióry
– Oprawca może i jest zgryźliwy, ale trudno odmówić mu racji – zaczął swoją odpowiedź Kruczopióry, mrużąc lekko ślepia w spojrzeniu na Chłodnego. – Też zwlekałem zbyt długo; zbyt długo wierzyłem, że to się tak czy inaczej rozwiąże "samo", że może moja pomoc nie okaże się nawet potrzebna... ale po tym, co mi powiedziałeś, wnioskuję, że jest wręcz gorzej, niż się obawiałem. Bo skoro nawet elfy nic nie wiedzą... w gruncie rzeczy nie wiemy nic. – Zamknął na moment ślepia i wziął kilka głębokich oddechów. Dynamika nieprzytomna, nikt nic nie wymyślił, a elfy, które wydawały się wiarygodnym źródłem informacji... wcale nim nie były. Cóż więc, u licha, zrobić z tą mgłą?!

– Jedyny wniosek, do którego udało mi się dojść, wspólnie zresztą z Popielatym, któremu zawdzięczam te pomysły, jest taki, iż mgła boi się smoczego ziania i smoczej maddary. Błądząc w niej na oślep, raczej trudno oczekiwać sukcesu, ale gdyby znać konkretny cel... można by tymczasowo się od niej odgrodzić, wykonać zadanie i odfrunąć. – Nieustannie obserwował Chłodnego uważnie. – Poza tym jednak zupełnie nic; czarna dziura, pustka, brak chociażby zalążka pomysłu. Skoro koncept zapytania elfów padł... nawet nie wiem, kogo pytać – zaznaczył, z marsową miną wzruszywszy barkami. – To jest... irytujące, i to do granic możliwości. Chciałbym działać, ale nie mam pojęcia jak! Nawet bym się natychmiast rzucił w tę waloną mgłę, gdyby nie był to skrajnie idiotyczny i pozbawiony sensu ruch, który zapewne uczyniłby ze mnie kolejną ofiarę! – krzyknął i warknął głośno ze złości, po czym wziął kilka głębszych oddechów. Znów zrobił krótką przerwę; potrzebował odrobiny uspokojenia. Ale jak szukać uspokojenia w podobnych okolicznościach...?

– Czy Ciche Wody organizuje spotkanie dlatego, że czegoś się dowiedział? – zapytał po pauzie, nieznacznie spokojniejąc. – Czy po prostu chce usystematyzować jakoś działania? – dodał. – Tak czy tak... nie narzucając się, gdybym mógł przybyć i chociażby posłuchać, a może nawet wtrącić kilka własnych słów, byłbym rad – zaznaczył, obserwując reakcję Chłodu. I nagle... wzdrygnął się.

– A gdyby... – zaczął, na moment namyślając się. – A gdyby tak spróbować podzielić smoki na kilka grup... aby każda ruszyła z innego miejsca... i każda zbadała fragment mgły nad terenami Życia, nie zapuszczając się zbyt daleko, żeby nie było to niebezpieczne... Nad mgłą można lecieć, jak wtedy, kiedy ratowaliśmy obóz. – Popatrzył głęboko w ślepia smoka. – Jak myślisz, czy ten plan miałby szanse powodzenia?

: 29 mar 2016, 11:07
autor: Chłodny Obrońca
Chłód obserwował uważnie przyjaciela. Komentarz pod adresem Oprawcy zbył jedynie przewróceniem oczu. Nie przepadał za tym smokiem i już… po tym jak go potraktował, oraz jak potraktował świętą ceremonię jaką jest wybór nowego przywódcy, nie zasłużył na szacunek jeszcze dość młodego czarodzieja. Czy był to błąd? Chłód jeszcze tego nie wiedział, ale czasem zdarzało mu się podchodzić do rzeczy zbyt emocjonalnie choć pracował na tym. Na dzień dzisiejszy nie miał Oprawcy nic do powiedzenia. W sumie to nawet lepiej jeśli nie musieliby się widywać wcale. Westchnął ciężko widząc dalsze poruszenie Kruczego. Rozumiał go w pełni i gdyby mógł, przygryzł by sobie policzek od wewnątrz, ale wolał nie próbować. Skinął głową i podszedł bliżej drugiego samca. Oparł skrzydło o jego bark i powiedział poważnie.
-Kruczopióry wiem doskonale jak się czujesz. Pamiętasz gdy opowiadałeś mi o nienawiści trawiącej twoje ciało? Gdy mgła pojawiła się na ziemiach Życia. Gdy sprawiła, że kilku moich braci zdechło, a Dynamika nadal jest nieprzytomna… poczułem nienawiść. Mimo iż powinienem przemyśleć wszystko… pomedytować, nabrać dystansu. Nie potrafiłem. Poczułem to co kiedyś mi opisywałeś i chciałem na oślep rzucić się we mgłę. Pogryźć ją, podrapać, spopielić, unicestwić. Gdy doszły mnie słuchy, że mogą być to mroczne elfy, dumałem w jaki sposób mógłbym zadać im największy ból.– zabrał skrzydło, a w jego oczach pojawiło się coś podobnego do bólu i być może wstydu? Chciał być dorosły, poważany i mądry jak o wiele starsze od niego smoki. Jak Cichy czy jak sam Nauczyciel, a on… pozwolił by nienawiść zaczęła jątrzyć ranę w jego sercu.
-Informacja na temat smoczego oddechu jest doprawdy wspaniała Kruczopióry. Dziękuje.– powiedział już cieplej. Tyle smoków narażało się gdy on poszedł na pogaduszki z elfami… I choć niewiele, to udało im się osiągnąć o wiele więcej niż przywódcom.
-Wydaje mi się, że stanie się to o czym mówiłeś. Cichy będzie chciał wezwać wszystkie smoki by każdy pomógł w zwalczeniu mgły. Jest już dość wiekowym czarodziejem więc pewnie nie będzie chciał tracić czasu. Co do twojego pomysłu… Najgorszy będzie problem z wiatrem. Nie chcę nawet myśleć co będzie jeśli podmuch strąci kogoś z nieba prosto we mgłę. Wiem, wiem… jestem strasznie ostrożny, a taką ostrożnością wiele nie zyskam. Po prostu, tyle smoków już zginęło. Nie chciałbym następnych ofiar.– westchnął ciężko i znów spochmurniał. Dopiero rozpoznawał prawdziwy sens swojego imienia. I choć nie chciał bać się śmierci to… chyba będzie musiało minąć jeszcze trochę czasu by naprawdę przestał się nią martwić. Czy w stosunku do jego osoby czy do innych smoków.
-Jeśli jednak nie będzie innego wyjścia, mam nadzieję że będę mógł lecieć razem z wami.– dodał poważniej, a lekki uśmiech pojawił się w końcu na jego pysku.

//tak długo nie odpisywałam że już jest misja z mgłą.. uch..

: 02 kwie 2016, 16:55
autor: Kruczopióry
// Heh, tez nie mam zabójczego tempa w tej fabu jakoś xD.

Mruknął cicho i przymknął ślepia, wsłuchując się w słowa Chłodu. Nienawiść... Kruczopióry doskonale znał to uczucie. Aż za dobrze. Życie zesłało mu już dotąd wiele postaci, które dały czarnołuskiemu świetne powody do nienawiści, im częściej się to zdarzało, tym bardziej utwierdzało się weń przekonanie, iż z tym uczuciem... może nie należy walczyć. Bo przecież czy jego rodzice, czy Aluzja, Słowo i Kiara, czy mroczne elfy, tudzież ktokolwiek inny odpowiadał za mgłę... nie zasługiwali na nienawiść? Kruczopióry nigdy nie uczyniłby czegoś podobnego jak oni. Nigdy.

– Nienawiść czasami przysłania zdrowy rozsądek, ale jednocześnie popycha do działania – rzekł, kiedy Chłód zakończył swoją wypowiedź. – Tylko silne uczucia sprawiają, że jesteśmy gotowi oddać sprawie całego siebie; wszystkie swoje siły, całe zaangażowanie, uczynić absolutnie każdą rzecz, jeśli tylko w jakiś sposób przybliży nas do celu. Ktokolwiek odpowiada za tę mgłę, nienawidzę go. I zabiję, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja – zaznaczył, nagle otwierając ślepia. – Bo kto odpowiada za śmierć innych, sam zasługuje na śmierć.

Zawiesił głos; wziął kilka głębszych oddechów, wpatrując się w dal, w krzewy. Chłodny... też chciał pomóc, co ani trochę nie dziwiło czarnołusiego. Żeby tylko był sposób...
– Kiedy będzie potrzebna pomoc, na pewno dam ci znać – stwierdził, odwróciwszy łeb ku przywódcy Życia. – Mam nadzieję, że wreszcie smoki wspólnie coś uradzą. To trwa stanowczo zbyt długo.

Ponownie odwrócił wzrok w dal; czarne myśli nieustannie zaprzątały mu głowę, ale jak mogło być inaczej w obecnych okolicznościach? A co... jeśli jednak nic nie wymyślą? Jeżeli mgła zacznie posuwać się dalej? Na razie zamarła, ale... wiele jeszcze mogło się wydarzyć. Oby nie.
– Pamiętasz jeszcze grę Aterala? – zapytał nagle, zupełnie zmieniając temat. Jakby... Jakby jego myśli z zupełnie nieuzasadnionego powodu powędrowały akurat w tym kierunku. – Kiedy sobie pomyślę, jak to było niedawno... – stwierdził nieco mrukliwie, wzniósłszy łeb ku niebu. Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział, sam nie wiedział, czemu bez jakiejkolwiek przyczyny... wrócił do zwykłej zabawy na dawnym spotkaniu młodych. Może... Może już świrował od ciągłego napięcia? A może... chciał chociaż na chwilę o tym wszystkim zapomnieć...?

: 05 kwie 2016, 12:37
autor: Chłodny Obrońca
Zamyślił się słuchając Kruka… mimo iż poczuł w końcu nienawiść nadal nie przepadał za tym uczuciem. Po prostu nie było czymś integralnie należącym do osobowości Chłodu. Westchnął i machnął ogonem by rozgarnąć nieco sitowia. Serio nie było innego miejsca na spotkanie? Usiadł sobie powoli ale kiedy tylko poczuł wilgoć przesiąkającą przez roślinność i jego futro, od razu podniósł zad. Świetnie… mruknął pod nosem opuszczając z rezygnacją powieki.
-Zanim go zabijesz chciałbym zamienić z nim bądź nimi kilka słów. Zapytać czemu akurat my. Co do terenów to pewnie, nieszczęśliwym trafem walnęło w Życie. Tylko czemu mgła tak bardzo zasmakowała w naszej krwi.– pokręcił kosmatym łbem. Wiele by dał by poznać choć jedną tajemnicę. Niestety życie nie lubiło jakoś dawać rozwiązań na talerzyku. Czymkolwiek był owy talerzyk.
-Zgadzam się z tobą. Moje smoki zaczynają się coraz bardziej niepokoić. Podkreślają, że nie jest im źle na terenach Wody, ale czują że to nie ich miejsce, że są tam jedynie gośćmi.– westchnął tym razem o wiele ciężej i machnął od niechcenia łapą upstrzoną bliznami. Ściął kilka pałek wodnych. Podsunął łapę z powrotem pod pysk i obejrzał granatowe szpony, mówiąc przy okazji.
-A ja jako przywódca co mogę im powiedzieć. Bądźcie cierpliwi? Może porą Gorejącego Słońca powrócimy do domu? – pokręcił głową, aż wąsy mu się zatrząsały i opuścił łapę.
-Czuję bezradność… ta zagadka chyba mnie przerosła i pozostali to chyba wyczuwają. Obawiam się co będzie jeśli mgła zniknie Kruczopióry. Nie podejrzewam Cichych Wód o jakieś roszczenia, chociaż… kto wie. Ale Szaleństwo Cieni. Ratujemy Wolne Stada, ale wszyscy widzą, że najwięcej ma do stracenia moje stado. Za pomoc niektórzy mogą chcieć dostać jakieś wynagrodzenie.– powiedział bardzo poważnie. Nie był pisklęciem i zbyt często rozmawiał z Nauczycielem. Niektórych rzeczy, smoki nie robią bezinteresownie. Jak będzie w przypadku pozbycia się mgły. Okaże się po jej usunięciu. Rozejrzał się po otaczających ich terenie, naturalna mgła zaczęła leniwie podnosić się znad pobliskich wód. Słysząc kolejne słowa Kruczopiórego uśmiechnął się lekko pod nosem. Jakaś miła zmiana tematu. Sam Chłód sięgnął pamięcią wstecz i przymknął ślepia.
-Pamiętam jak staraliśmy się współpracować mimo pochodzenia z różnych stad. Wtedy byłeś jeszcze Cienistym, choć ciebie nigdy nie interesowało pochodzenie.– mówił już łagodniej, jakby bardziej zrelaksowanym tonem. Może obydwaj potrzebowali lżejszego tematu do rozmów? Starszy czarodziej westchnął cicho. Miał wtedy tyle planów, a los zrzucił mu na barki władanie stadem. Nie prosił nawet o to. Miało minąć więcej czasu pod panowaniem Dynamiki, a nie… ech.

: 07 kwie 2016, 23:32
autor: Kruczopióry
– Wynagrodzenie za pomoc w kryzysowej sytuacji...? – powtórzył za Chłodnym Kruczopióry, mrużąc ślepia. – Oczywiście, że miłym gestem jest wdzięczność, także materialna, ale domagać się jej...? Ech, bezczelność niezła, ciekawe, co taki smok powiedziałby w odwrotnej sytuacji, gdyby to jego stado było zagrożone. – Mruknął cicho i przewrócił oczami. – Tak czy tak, nie zamartwiaj się tym, dopóki nikt rzeczywiście nie zacznie się o coś w zamian upominać. A potem... cóż, będzie trzeba myśleć dalej – zaznaczył i westchnął. Nie znał dobrze przywódców, ale samo stwierdzenie Chłodu wydawało mu się dziwne – bo kto miałby się domagać wdzięczności? Ciche Wody? Przecież są w sojuszu! Pustynia? Niechże by spróbowała, a Kruczopióry pierwszy by jej wytłumaczył, iż tak się nie robi! Szaleństwa jedynie nie znał, w sumie pasowałoby to nawet do Cie... Tfu, nie sądzić stadami! Tak czy tak, czarnołuski nie mógł wyzbyć się wrażenia, iż przywódca Życia... trochę przesadza.

W następnej kolejności Kruczopióry westchnął i nieprzyjemnie zawadzając o zarośla – też się teraz zastanawiał, dlaczego wybrał akurat to miejsce – odwrócił się nieco w bok, wznosząc łeb ku górze. Gra Aterala...
– Najbardziej mi się podobało wtedy zakończenie – stwierdził, nieznacznie uśmiechnąwszy się na wspomnienie zabawy. – Nie spodziewałem się, iż w decydującej walce zdołamy zremisować... a jednak. Choć sytuacja wydawała się beznadziejna, wybrnęliśmy z tego. Ale nadal zastanawiam się, jak Ateral zareagowałby, gdybyśmy zamiast walczyć, stali w miejscu jak pniaki przez cała grę – stwierdził, parsknąwszy śmiechem. – Szkoda, że prawdziwa wojna to już nie zabawa... i że nie można sobie pozwolić na takie ruchy, ryzykując życie smoków, gdyż to nie wróci – dodał i przymknął ślepia. A następnie odwrócił łeb ku Chłodowi. – To zadziwiający zbieg okoliczności, iż w jednej grupie znalazłem się z dwójką przyszłych przywódców. Może Ateral nieprzypadkowo dobierał ze sobą smoki...? – zapytał retorycznie, znów wznosząc łeb. – Kiedy jesteś pisklęciem, świat jest taki prosty... Dorosłość... niesie tylko nowe problemy. Ech.

: 11 kwie 2016, 11:40
autor: Chłodny Obrońca
Uśmiechnął się pod nosem. Fakt, było to bezczelne ale Chłód wcale by się nie zdziwił. W końcu kiedyś powstały różnorodne stada i chyba nie bez przyczyny. Choć Ciche Wody i Chłód myśleli podobnie, na pewno na pewnych płaszczyznach się różnili. Oczywiście czarodziej nie myślał nawet by jego wuj żądał od niego zapłaty za pomoc. Rozmyślał o tym raczej w kontekście ogólnym. Każdy z nich musiał myśleć przede wszystkim o smokach ze swojego stada. Takie podejście miał Chłód i nie zamierzał go zmieniać. Co więcej… zrozumiał by roszczenia innych przywódców. Nie przyjąłby ich łagodnie, ale zrozumiałby. Zaśmiał się pod nosem i pokręcił łbem.
-Nie zamartwiaj się. Łatwo ci mówić Kruczopióry. Naprawdę życzę ci, że jeśli tobie kiedyś przyjdzie zostać przywódcą, twój poprzednik opowie ci chociaż w skrócie na czym to polega. Ja nie miałem tyle szczęścia. Mniejsza.– westchnął poważnie i uciął temat. Nie miał ochoty spierać się z przyjacielem. Poza tym… chyba nie powinien okazywać przy nim aż tyle słabości. Pewnie gdyby to usłyszał poczułby się urażony, ale tak wyglądała brutalna rzeczywistość. I tak Chłód dał się ponieść emocjom. Z uśmiechem przywitał więc powrót do przyjemniejszego tematu.

-Szczerze mówiąc też nie spodziewałem się remisu ale myślę, że dobrze zrobiliśmy nie siedząc na tyłkach. Wiem, wiem… pamiętam jak bardzo nalegałem by zostawić sporą część smoków w obozie dla jego ochrony. Pragnąłem myśleć iż ta gra jest… jakby prawdziwa, a nie że te pionki to tylko pionki.– uśmiechnął się pod nosem i pokręcił łbem rozbawiony swoim podejściem.
-Ateralowi chodziło chyba o działanie i rozwiązywanie problemów w grupie, nie siedzenie na zadku. Byłbym w stanie sobie wyobrazić, że nawet jeśli bylibyśmy jedynymi ocalałymi, ale nie ruszylibyśmy żadną jednostką z obozu, bóg śmierci nie byłby z nas zadowolony. – pogładził swoją całkiem już długą kozią brodę i westchnął słysząc kolejne słowa Kruczego.
-W końcu jest bogiem… może umie korzystać z jakichś przebłysków przyszłości.– rzucił zastanawiając się teraz nad tym. Ciekawe czy taka umiejętność byłaby dostępna zwykłym smokom.
-Ach czasy gdy było się młodym. Tu powinieneś rzucić mi jakąś potwarzą Kruczy.– zaśmiał się na wspomnienie ich drugiego spotkania.
-Nie pamiętasz już jak się wściekałeś, że ja jako pisklę żyłem jak niedźwiedź przy składzie miodu? Żadnych zmartwień, nie to co ty. Chcesz mi powiedzieć, że jednak tamte zmartwienia okazały się być błahe w porównaniu do tych jakie się ma jako dorosły smok?– na jego pysku pojawił się szeroki uśmiech odsłaniający kły. Kto jak kto, ale Chłód wiódł prawdziwie beztroskie dzieciństwo i faktycznie czasem za nim tęsknił. Kochająca rodzina… pachnące latem łąki terenów Życia…

: 16 kwie 2016, 17:17
autor: Kruczopióry
– Wściekałem...? – powtórzył za Chłodem Kruczopióry i zmrużył ślepia... a następnie parsknął śmiechem! – Zazdrościłem wam dzieciństwa, prawda, ale nigdy nie byłem na was za to wściekły. Co najwyżej na tych, którzy mi zgotowali moje. Z biegiem czasu zacząłem wręcz stwierdzać, że to trudne dzieciństwo... choć nie było przyjemne, dało mi wiele – dodał, kierując łeb gdzieś w dal. – Nauczyłem się, jak radzić sobie samemu, jak dawać sobie radę nawet wtedy, kiedy nie można oczekiwać pomocy innych smoków. Wbrew wszelkim przeciwnościom. To cenne doświadczenie... choć mam pewne wątpliwości, czy powinno spotkać każdego – znów się zaśmiał, ponownie odwracając łeb ku Chłodowi.

– To prawda, że problemy dorosłych tkwią na zupełnie innym poziomie – kontynuował wątek. – Im lepiej znasz świat, tym lepiej widzisz, jak pełen jest on absurdów, dziwnych sytuacji i zwykłego kombinowania zamiast mówienia wszystkiego wprost. To przykre; chciałbym, aby stało się inaczej, staram się o to walczyć, kiedy mogę, ale trudno zmienić wszystkie smoki – stwierdził, wzruszywszy barkami. – Kiedy zdarza mi się spotkać pisklę, staram się pokazać mu obydwie strony: z jednej strony tę piękną, ale z drugiej: uświadomić, że kiedy dorośnie, świat może... okazać się inny, niż się zdaje na pierwszy rzut oka – zaznaczył. – Będąc przywódcą, możesz mieć na swojej drodze wiele problemów, których większość smoków nigdy nie spotka na swojej drodze – ale nawet jeśli, pamietaj o jednym – rzekł, spoglądając Chłodowi głęboko w oczy. – Że nawet pełniąc tę funkcję, nie licząc stanowiska, będziesz takim samym smokiem jak każdy iny, z takim samym prawem do złości i rozpaczy, ale tez do radości i szczęścia. I że co by się nie działo, zawsze najważniejsza będzie prawda; jeśli będziesz do niej dążył, ostatecznie zawsze wszystko się ułoży – zakończył wątek, wyszczerzywszy lekko kły w uśmiechu.

I nagle odwrócił łeb na bok, patrząc gdzieś w dal.
– Nie wierzę, że mimo różnych przeciwności nie spotkało cię ostatnio w życiu nic przyjemnego – zagaił ni stąd ni zowąd, wpatrując się w sitowie. – Więc...? – drążył, wyszczerzywszy szeroko kły, choć wciąż nie patrząc na smoka. Taka mała terapia... być może trochę mu pomoże.