Strona 9 z 30

: 10 sty 2016, 19:45
autor: Pieśń Słowika

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

// Raport Skoki I

Słowik pokręcił energicznie głową.
Nie nie mam jeśli chodzi o skoki, Zamcio – uśmiechnął się do niej wesoło. Powstał i podszedł do niej. Dotknął nosem jej szyi, a następnie spojrzał jej w oczy. Potem nagle stanął na tylnych łapach. Ogonem podparł się z tyły o ziemię. Opadając oparł przednie łapy o jej bok i pchnął ją spychając na stronę. Potem opuścił przód i głowę do ziemi i uśmiechając się figlarnie zamachał uniesionym ogonem.
Złap mnie! – zaburczał szczerząc kły. Niech no spróbuje. Mały trening zapasów nikomu jeszcze nie zaszkodził.

: 10 sty 2016, 23:10
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć była bardzo usatysfakcjonowana z ukończenia ciężkiej i zarazem przyjemnej nauki. Myślała, że będzie to moment rozstania Zamieci i Słowika. Nie spodziewała się tego, że Słowik będzie rzucać się na nią i kazać się łapać! A to nicpoń!
– Jaaak mam cię złapać! – krzyknęła zaskoczona Zamieć.
Szybkim ruchem chciała złapać Słowika. Niestety jego ciężar w locie był nieco większy niż rzeczywisty, Zamieć runęła na ziemię wraz z Słowikiem. Niestety zgniótł ją ale była cała i zdrowa.
– Ja ci zaraz dam! – krzyknęła zadziornie Zamieć, mając szaleństwo w oczach.
Wypełzła spod Słowika i rzuciła się na niego, starając się go łaskotać to łbem to pazurami. Ciekawe jak odpowie na to pan żartowniś. Zamieć na pewno nie odpuści, co więcej miała zamiar wykończyć swoją "ofiarę".

: 11 sty 2016, 20:16
autor: Pieśń Słowika
Dwa smoki zwarły się z bojowniczymi okrzykami śmiechu i powarkiwań. Błękitek miał już ją przy ziemi. Przygniatał ją jednak tylko jedną łapą i skupił się na kłapaniem szczękami, które z charczeniem i powarkiwaniem imitowało coś na wzór groźnego odgłosu. Coś jednak niezbyt skutecznie, bo przeciwniczka wyswobodziła się i jeszcze przypuściła atak.
Błękitek ugiął przednie łapy i znowu wyskoczył do przodu. I znowu utworzyli czarno-błękiną plątaninę skrzydeł, łap i ogonów. Jak oni się w tym połapywali? Może będąc w centrum tego wiru walki było jakoś łatwiej, bo patrząc z boku można było odnieść wrażenie, że się już nie rozplączą.
On zamierzał ją przygwoździć ciałem i tak mu się udało. Częściowo. Oboje znaleźli się naprzeciw siebie, brzuszkami do siebie, leżąc na boku. Zamieć przygniotła mu prawe skrzydło, a Słowik jej lewą łapę. Lewe skrzydło odsunął do tyłu i położył rozłożone na trawie. Oboje nie mogli się od siebie odturlać, ani wstać. Pozostało im walczyć do utraty tchu – ze śmiechu oczywiście.
Taka, pewna.... hihi. Będziesz błagać o litość! – parsknął głośnym śmiechem.
Walczył z wszechobecną łapą Zamieci, która chyba chciała dotrzeć go jego brzucha, by potem torturować łaskotkami. Jako, że jego lewa łapa była zajęta odtrącaniem łapy samicy, wykorzystał swoją "tajną broń", czyli ogon, i włożył go pod skrzydło Zamieci, będące na górze, i jego końcówką począł ją bezlitośnie łaskotać po brzuchu.

: 11 sty 2016, 20:49
autor: Miażdżąca Łuska
Słowik posuwał się stanowczo za daleko! Jak tak można maltretować biedną Zamieć. Ciemnołuska nie znosiła łaskotek, inna sprawa z torturowaniem nimi kogoś. Zamieć była niczym żmija, nigdy nie wiadomo kiedy ukąsi. Zamieć rozłożyła się bezsilnie, nie mogąc opanować śmiechu i próśb aby Słowik zaprzestał dręczenie jej. Nie dosyć, że nie mogła znieść okrutnego uczucia łaskotek, to na dodatek Słowik przyciskał jej delikatną łapkę. Na pewno nie zamierzała dać za wygraną. Przezwyciężenie łaskotek było ciężkie, ale chęć odwetu jeszcze większa. Zaczęła szarpać się i wyślizgiwać spod uścisku Słowika. To było niczym ćwiczenia siłowe!
– Taki jesteś mądry? Jeśli tak ci zależy na maltretowaniu mnie, musisz mnie złapać! – zaśmiała się Zamieć.
Z słów przeszła do czynu i zaczęła uciekać przed Słowikiem, chciała go trochę zmęczyć. Miała nadzieję, że osłabi go takim wysiłkiem i nie będzie miał siły się bronić. Schowała się za wielki kamień, dysząc przy tym lekko. Ciekawe czy Słowik wydział jej precyzyjny wślizg za ogromny głaz. Nie spodziewał się zasadzki , jaką na niego szykowała. Gdy Słowik zbliżał się do obiektu jej "schronienia", Zamieć zaczęła przesuwać się w prawą stronę, tak by jej nie widział. Miała szaleńczy uśmiech na pysku a w jej oczach rozbłyskiwały iskierki zadziorności.

: 11 sty 2016, 21:15
autor: Pieśń Słowika
Poderwał się na łapy odprowadzając wzrokiem uciekającą smoczycę.
Ha! Tak! Uciekaj. Opowiedz wszystkim jaki byłem dla ciebie okrutny – zawołał za nią roześmiany.
Gdy koniuszek jej ogona zniknął za skałą uśmiechnął się łobuzersko.
Hm... – zamyślił się przyciągając skrzydła do boków. Prawe skrzydło, ówcześnie przygniecione przez ciałko Zamieci, rozpostarł i zamachnął, żeby poprawić błonę.
Czy Zamieć sądziła, że może się schować przed łowcą? Mogła, jak najbardziej. Pod warunkiem, że tym łowcą był Pieśń Słowika.
Chowaj się, chowaj. I tak cię znajdę, a wtedy biaaaadaaa ci – przeciągał słowa by wzbudzić u niej dreszczyk emocji. Jak przystało na łowcę, ugiął mocno łapy i zaczął iść jej tropem. Wiedział, że to błąd, ale dla zabawy, mógł ją wywabić z ukrycia. Szedł powoli, uważając po czym stąpa. Jego nos pracował intensywnie wyczuwając świeży zapach Zamieci. Jej łapki zostawiły na trawie tyle śladów, że musiałby być ślepy, żeby jej nie znaleźć.
Właśnie! Ślepy.
Ja cię znajdę z zamkniętymi oczyma, pisklaku – zaśmiał się "złowieszczo".
I jak obiecał tak zrobił. Zamknął oczy. Czerń przesłoniła mu świat. Pozbawiony jednego ze zmysłów, polegał tylko na węchu i słuchu. Węsząc głośno, z pyskiem przy ziemi, zaczął się zbliżać do głazu za którym schowała się smoczyca. Szedł bardzo, bardzo powoli. Aż nagle dotknął nosem kamiennego bloku. Przesunął pyskiem po kamieniu węsząc i liżąc skałę.
Gdzieś tu jesteś... Czuję tooooo.... – mówił głosem przyprawiającym o ciarki.

: 11 sty 2016, 21:27
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć cichutko chichotała pod nosem. Przeszywał ją dreszczyk emocji. Przeczuwała, że Słowik ją znajdzie, śmieszniejsze było jego lizanie głazu. Przyglądała się na to i mało nie pękła ze śmiechu.
– Smaczny jest ten głaz? Widzę, że połączyła was niezwykła więź! – rzekła ciemnołuska, śmiejąc się przy tym.
Nie mogła wytrzymać bez choćby jednego docinka, który skierowała w stronę Słowika. Miała z niego niezły ubaw. Usiadła nieco dalej od obiektu uwielbienia Słowika, czyli głazu i czekała aż ją znajdzie. Poczuła również burczenie w brzuchu! Nauka wyssała z niej wszystkie substancje odżywcze. Gdy Słowik ją znajdzie, z pewnością coś przegryzie. Nagle naszedł ją pomysł, aby zajść Słowika od tyłu. Zaczęła się skradać i nacisnęła łapą na jego ogon.
– Tu cię mam! – wrzasnęła Zamieć.
Dobrze, że nie było nikogo w pobliżu. Od pewnego czasu było słychać tylko dzikie wrzaski obu "pisklaków". Zamieć czekała, aż Słowik odwróci się w jej stronę. Usiadła w wyprostowanej pozycji, aby wyglądać dumnie. Nie oszukujmy się, że jej głupkowaty uśmiech niweczył zamierzony efekt. Wyglądało na to, że gdy Zamieć jest z Słowikiem głupawka nie ma końca. To właśnie cieszyło ją w tej relacji. Przy Słowiku nie była spięta, mogła być sobą i mogła wygłupiać się razem z nim. Oby nigdy ich znajomość nie zaznała końca.

: 11 sty 2016, 22:02
autor: Pieśń Słowika
Miział skałę policzkiem dochodząc do niej. Przekrzywił głowę z pomrukiem, który miał imitować warczenie – ale niestety był tylko pomrukiem – ocierał się o nią szyją.
Omijał przeszkodzę chichocząc cicho.
Smoczyca już widziała jego węszący nos.
Nie powiem. To tajemnica. Chcesz spróbować? Wiem, że chcesz. Ale to mój głaz – wybuchnął śmiechem nie mogąc powstrzymać już dłużej tej i tak już mało poważnej powagi.
Otworzył oczy i krzyknął:
Tu cię mam! Hę? – otworzył szerzej oczy wpatrując się w puste miejsce, gdzie przed chwilą był pewny, że stała Zamieć.
Zamć... Aj! – poderwał się odskakując w bok, kiedy coś capnęło jego ogon. W "locie" wykonał niemal pełny obrót, lądując przodem do czarnej smoczycy. Błękitna kryza i długie uszy stanęły mu dęba.
Na Immanora! Szybka jesteś. Uh... Aż mnie serce do gardła podeszło! – odetchnął głośno i uśmiechnął się do niej szeroko. Zastrzygł uszami słysząc dziwne dźwięki dochodzące z jej brzucha. Spojrzał na nią.
No dobra... To chyba leć już do swoich i coś zjedz. Spotkamy się później, prawda? – zapytał mając nadzieję, że się zgodzi. Fajnie było mu z nią. Dawno się z nikim tak dobrze nie bawił.

: 11 sty 2016, 22:26
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć nie zamierzała nigdzie na razie odchodzić. Reakcja Słowika była przezabawna, Zamieć śmiała się jak opętana. Wracać do swoich? Nie miała raczej do kogo wracać. Spędzi w tym miejscu pewnie jeszcze dużo czasu. Stwierdziła nawet, że Słowik nie będzie miał jej za złe jeśli zje przy nim. Wyjęła swoje mięsko, po czym delektowała się nim powoli, aż zniknęło. Najadła się do syta, więc mogła kontynuować zabawę, oczywiście jeśli Słowik również tego chciał.
– Mam nadzieję, że nie chcesz się mnie pozbyć! Na razie nie zamierzam nigdzie iść. Jestem nieco za stara, aby siedzieć pod łapą mamusi i tatusia. – odpowiedziała zadziornie Zamieć.
Przyglądała się Słowikowi przez pewien czas, po czym wlepiła wzrok w drzewa, które były przed nią oraz w głaz na którym ćwiczyła skoki. Tak szybko ten czas jej minął. Niedawno zaczynała naukę, a teraz nie dosyć, że ją skończyła, to zdążyła pomęczyć Słowika.
– Jeśli chcesz iść, to nie będę cię zatrzymywać Słowiku. Zawsze mnie gdzieś znajdziesz! Tylko nie zapomnij o mnie. – rzekła z lekkim smutkiem w głosie.

: 12 sty 2016, 8:31
autor: Pieśń Słowika
Cofnął się kawałek do tyłu, żeby dać jej więcej przestrzeni i mogła zjeść w spokoju. Nie każdy lubił jak się na niego patrzyło, gdy jadł, więc odwrócił pysk, żeby przy okazji się rozejrzeć. Tereny niczyje były trochę niebezpieczne, nawet dla wyszkolonego łowcy. Zamieć była jeszcze niedoświadczona, więc łączył przyjemne z pożytecznym. Jego obecność przy niej dawała jej niejawną protekcję.
Powrócił do niej wzrokiem, kiedy skończyła jeść.
Ja? Ciebie? Pozbyć? – uśmiechnął się szelmowsko. – Podejrzewam, że łatwiej by mi było zapuścić futro, niż się od ciebie odkleić.
Zaśmiał się i co zrobił? O! Wystawił jej długi, szkarłatny jęzor. Kochał się z nią przedrzeźniać. Jej oburzenie wywoływało u niego same pozytywne emocje.
A Ty nie chcesz wracać do swoich zajęć? Właściwie czym zajmujesz się w stadzie? – zapytał zmieniając ton głosu na bardziej zaciekawiony.

: 12 sty 2016, 19:43
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć ucieszyła się, że Słowik nie chciał jeszcze odchodzić. Widocznie nie nudził się z nią. Ciemnołuska bawiła się z nim tak dobrze, jak z nikim innym. Zamieć nie lubiła się narzucać innym, dlatego gdyby Słowik chciał odejść, może i byłaby bardzo smutna, ale puściłaby go wolno z nadzieją, że jeszcze kiedyś go spotka i spędzą ze sobą tak świetny czas jak teraz, a może nawet i lepszy. Czym zajmowała się w stadzie? Dobre pytanie.
– Nie zajmuję się niczym szczególnym, nie nadano mi żadnej istotnej roli. Dążę do zostania świetnym wojownikiem. – rzekła z zastanowieniem. – Na pewno czekają mnie kolejne nauki, a mianowicie nauka ataku oraz obrony! W końcu muszę nieźle skopać tyłki innym. – odparła zadziornym głosem, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Można by rzec, że Zamieć miała ważną sprawę do przemyślenia.
– Słowiku.. nie mam pojęcia jakie imię przyjąć jako adept. – rzekła z rezygnacją smutna Zamieć.
Trzeba przyznać, że nie była zbyt dobra w wymyślaniu imion lub pseudonimów.
– Dosyć o mnie, bo za dużo się jeszcze dowiesz! Chociaż uważam, że jestem mało interesującym smokiem. A jaka jest twoja rola w stadzie Słowiku? – powiedziała z uśmiechem, niecierpliwie wyczekując na odpowiedź Słowika.
Była ciekawa czy Słowik zajmuje się czymś innym, niż uczeniem w wolnym czasie takich maślaków jak ona!

: 12 sty 2016, 20:29
autor: Pieśń Słowika
Mówisz, że wojownikiem, hm? – zapytał retorycznie i zmierzył ją krytycznym spojrzeniem. Oczywiście udającym krytyczne, bo już miał kilka razy okazję, żeby się jej bardzo dokładnie przyjrzeć.
Nie jestem jakimś tam specjalistą, ale jak na moje oko masz dobre predyspozycje. Przede wszystkim jesteś ciężka...
Stop!
Chciałby cofnąć czas, ale się nie dało. Zrobił błagalną minę. Oby tylko dała mu dokończyć.
... To znaczy, duża... To znaczy... W sensie, umięśniona – zaplątał się na dobre w swoich próbach wyratowania się z opresji. Tylko pogorszył sprawę.
Treść reszta jego wypowiedzi zależała od reakcji smoczycy.

: 12 sty 2016, 20:41
autor: Miażdżąca Łuska
Ach ten Słowik! Miał wielkie szczęście, że Zamieć była pozbawiona kompleksów pod tym względem.
– Ciekawe czy bym cię zgniotła swoim dużym cielskiem! – zażartowała Zamieć.
Rzuciła się na Słowika, próbując go przygnieść. Ciekawe czy udało jej się!
– Wciąż uważasz, że jestem tłusta a zarazem umięśniona!? – krzyknęła Zamieć, śmiejąc się przy tym głośno.
Zlazła ze Słowika i chichotała jeszcze przez chwilę. Zaraz! Nie odpowiedział na jej pytanie.
– Pytałam jaką ty pełnisz rolę w stadzie? Mam nadzieję, że twoją specjalizacją nie jest lizanie głazów! – zaśmiała się Zamieć.
Była w bardzo dobrym humorze, co z pewnością dało się zauważyć. Przyglądała się Słowikowi bardzo uważnie.
– Ciekawy masz ten ogonek, jest niczym płetwa! – rzekła Zamieć, wlepiając wzrok w niebieski ogonek, który kusił jej oczy.
Nie powstrzymała się, podeszła do Słowika i po raz kolejny dotknęła jego ogon, tylko że tym razem delikatnie. Można by powiedzieć, że Słowik stał się ofiarą Zamieci! Oby tylko nie miał traumy po czasie spędzonym z nią.

: 12 sty 2016, 20:53
autor: Pieśń Słowika
Uniósł śmieszne uszy do góry spoglądając na szykującą się do skoku smoczycę.
Nie, czeeeee – nie zdążył dokończyć, bowiem całe powietrze zostało z niego dosłownie wyduszone. Gruchnął na glebę przytłoczony na Zamieć. Zapaśniczka z niej doskonała. – ...aj – zaczął się śmiać, kiedy pochyliła nad nim pysk. Zaczął klepać ogonem w ziemię dając jej do zrozumienia, że się poddaje. A na wszelki wypadek, gdyby tego nie zrozumiała, wyśmiał słowa:
Nie. Nie. Skądże. Jesteś szczuplutka i lekka jak piórko – jego śmiechu nie było końca.
Dopiero, kiedy z niego zeszła wpadł na genialny pomysł.
Już wiem! – uniósł głowę leżąc na boku, tak jak go powaliła i zostawiła. – Lekka Łuska.
Popatrzył uważnie na jej reakcję.
Ponownie pominął temat jego zajęcia w stadzie. Może specjalnie unikał tego tematu, a może to przypadek?

: 12 sty 2016, 21:05
autor: Miażdżąca Łuska
Sarkazm Słowika był bardzo wyraźny. Lekka Łuska.. Zamieć zastanawiała się przez chwilę i wpadł jej do głowy całkiem inny pomysł.
– Biorąc pod uwagę sytuację, Miażdżąca Łuska pasuje lepiej! – zaśmiała się pod nosem.
Wyraźnie zrozumiała, że Słowik nie chciał rozmawiać na temat swojej roli w stadzie. Zastanawiało ją dlaczego. Może był skrępowany tym tematem, a może nie ufał Zamieci wystarczająco. Ciemnołuska nie zamierzała wywierać na nim presji i męczyć go o odpowiedź. Uznała, że odpowie gdy będzie gotowy.
– Zawsze możesz wstąpić do przecudownego stada Ognia. – uśmiechnęła się szeroko. – Powitam cię z otwartymi ramionami! – dodała, szczerząc się jeszcze bardziej.
Po zachowaniu Słowika i jego tropieniu, można by wnioskować, że szedł w kierunku zostania łowcą. Ale kto wie jakie sekrety skrywa. Zamieć chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej, był w końcu jej jedynym przyjacielem. Darzyła go wielką sympatią, którą ciężko było zdobyć u Zamieci.

: 12 sty 2016, 22:05
autor: Pieśń Słowika
Przekrzywił łepek przyglądając się jej. Widać było, że się zastanawia, bowiem zrobił dość poważną minę. Słowik miał głowę do pomysłów.
Brzmi groźnie... Ale pasuje – wyszczerzył białe kiełki. – Dziękuję za zaproszenie, Zamcio. To bardzo miłe, ale mam swoją rodzinę w stadzie Życia. Co prawda adoptowali mnie i mam teraz dwie siostry i brata, ale są dla mnie wszystkim co mam. Więc dopóki oni nie przejdą do Ognia, to ja zostaję... w miejscu. – wyciągnął pysk do góry mierząc ją wzrokiem. Nie. Nie nastąpiła wymiana zaproszeń z jego strony. Zamieć wyglądała na szczęśliwą w swoim stadzie, więc Słowik nawet nie myślał, o zaciąganiu jej do swoich. A skoro ona go zapraszała, było to chyba podyktowane chęcią kontynuowania ich bliskiej znajomości. Słowik bardzo ją polubił.
Spojrzał na nią z ukosa.
Z otwartymi miażdżącymi ramionami, tak? – uśmiechnął się łobuzersko.
Nagle samiczka podeszłą do jego ogona. Błękitek przekrzywił łeb spoglądając na jej poczynania.
Tymczasem Zamieć dotknęła jego ogona. Chyba sobie go upodobała. Słowik zaczął się śmiać.
O! Nie! Nawet nie wiesz jaka historia wiązała się z tą rozdwajającą się końcówką. Teraz rzeczywiście przypomina płetwę, ale kiedy byłem młodszy, miałem normalny ogon. Taki jak twój. Potem jego końcówka zaczęła się dzielić na pół. Normalnie, z dnia na dzień! Wyobrażasz sobie? Normalne chyba, że spanikowałem i pobiegłem do jamy uzdrowicielki, Azylu Zbłąkanych – przerwał na chwilę, chichocząc – ... z okrzykiem "umieram!", bo jak sądziłem, zaczynałem się rozpadać, albo, że cierpie na jakąś straszną chorobę.

: 12 sty 2016, 22:24
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć nie uważała, że różne stada mogłyby ich podzielić lub sprawić, że relacje uległyby osłabieniu. Ciemnołuska nigdy nie pozwoli, aby Słowik zapomniał o niej! Przyzwyczaiła się już do jego towarzystwo. Czuła się przy nim komfortowo. Wiadome było, że Zamieć była czortem, diabelskim nasieniem i nie można narzekać na nudę z nią.
– Do niczego nie zmuszam Słowiku! Po prostu spontanicznie zaproponowałam.. – zawstydziła się, po czym spuściła wzrok na ziemię. – Poza tym nie zamierzałam cię miażdżyć! Chciałam tylko przytulić.. ale nie to nie.. – Zamieć posłała intrygujący uśmiech, w jej oczach pojawił się figlarny błysk.
Zamieć postanowiła spojrzeć na swój ogon. Nic jej się nie rozdwajało, więc nie było chyba potrzeby wzywania pomocy i wykrzykiwania, że umiera. Jej ogonek był równie figlarny jak ona, sięgnęła nim pleców Słowika a następnie zaczęła go leciutko po nich łaskotać. Wpatrywała się w Słowika, oczekując reakcji.
– Straszny z ciebie panikarz, hmm? Musisz mieć więc silną partnerkę, która zapanuje nad tobą! – zerknęła kątem oka na Słowika, chichocząc pod nosem.
Czas leciał, lecz miała wrażenie jakby zatrzymał się w miejscu. Bawiła się dobrze i nie rozmyślała nad tym ile czasu jeszcze spędzi w tym miejscu. Pewnie tak dużo jak Słowik! Póki tutaj będzie nie opuści go na krok. Była niczym rzep. Cóż, Słowik podjął się znajomości z nią na własną odpowiedzialność!

: 13 sty 2016, 8:45
autor: Pieśń Słowika
Tytuł Mistrza Kłopotów do czegoś zobowiązuje, prawda? Słowik miał taką naturę, że pakował się we wszelkie możliwe kłopoty, ale jakimś cudem wychodził z nich... no może nie cało, ale na pewno w całości. Znajomość z Zamiecią może rzeczywiście coś zmieni, ale błędem byłoby traktowanie jej jak rzeczy. Błękitek może po prostu potrzebował takiej wesołej, żywiołowej przyjaciółki.
Widząc jej figlarny uśmieszek po wypowiedzi na temat przytulania położył uszy po sobie.
Czyli nie będziesz mnie tulić? – mruknął z zawodem w głosie.
Smutne, zielonkawe oczy uniosły się do góry i spoczęły na czarnej samiczce. Świetny z niego aktor. I te uszyska, i ta minka. Oczywiście nie zamierzał jej zabierać tej przyjemności. Z chęcią nawet odwzajemniłby ten gest.
Zamcia, Zamcia, Zamcia... Partnerka? Naprawdę? Sądzisz, że jakakolwiek samica wytrzymałaby ze mną dłużej niż jeden księżyc? – zapytał patrząc na nią jak na niespełna rozumu. Nagle wpadł mu do głowy ciekawy pomysł, który wywołał u niego wesoły uśmiech. – Mam ekstra pomysł! Może poudajemy parę? Pobawimy się w udawanie partnerów?
Entuzjastycznie zamachał ogonem.

: 13 sty 2016, 17:10
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć nie mogła znieść widoku smutnego Słowika. Postanowiła więc przytulić mocno swojego jedynego przyjaciela.
– Nie będę taka okrutna.. – szepnęła na ucho Słowikowi.
Rozmyślała dlaczego Słowik uważał, że żadna smoczyca by z nim nie wytrzymała. Zamieć spędza z nim dużo czasu i jakoś żyje! Jak zwykle wyolbrzymiał.
– Udawać partnerstwo? Jakieś eksperymenty chcesz na mnie robić? – zaśmiała się Zamieć, gapiąc się w oczyska Słowika.
Jego propozycja brzmiała nieco dziwnie. A może chciał po prostu sprawdzić Zamieć. Ciemnołuska nie miała pojęcia co mu chodzi po głowie. W sumie dobrze. Chociaż raz nie mogła przez pewien moment kogoś rozgryźć. Słowik wyróżniał się od innych. Potrafił bawić się z Zamiecią i żartować. To było dla niej najważniejsze.
– Cóż.. jeśli chcesz możemy POBAWIĆ się w udawanie partnerów. Niczym małe pisklaki, nie sądzisz? – oparła, uśmiechając się niemalże od ucha do ucha.
Nigdy w życiu nie słyszała o takiej zabawie. Cóż! Do odważnych świat należy. Słowik będzie musiał argumentować swój pomysł ciekawej zabawy. Było to intrygujące a zarazem bardzo oryginalne. Podobało jej się podejście Słowika, a jego charakter i wygłupy nie były uciążliwe dla Zamieci. Pozostało tylko czekać na wytłumaczenie się Słowika!

: 13 sty 2016, 20:58
autor: Pieśń Słowika
Takie wymuszone się nie liczy – wystawił jej język komentując przytulenie Zamieci.
Gdy zaczęła wypytywać go o zabawę w partnera uśmiech nie schodził z jego pyska. Słowikowi nie w głowie były jeszcze prawdziwe partnerstwa. Cenił sobie przyjaźnie i dobrą zabawę. Przy Zamieci czuł się swobodnie, bo smoczyca nie traktowała go z dystansem. Nie czułby się komfortowo, gdyby była zamknięta w sobie.
A tu takie miłe zaskoczenie.
Przecież nie będziemy udawać prawdziwych partnerów, prawda?
Dla niego było to oczywiste.
A... Co robią prawdziwi partnerzy? – zapytał sam siebie i ją na głos. Pewnie zaraz nastąpi prawdziwa burza mózgów.
Nie widziałem jeszcze nigdy takich prawdziwych par. Zresztą jak je rozpoznać? Może Ty wiesz? – zapytał zaciekawiony.

: 13 sty 2016, 21:20
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć miała okazję zobaczyć co oznacza silne uczucie, które łączy dwie istoty. Zaobserwowała to u swoich rodziców. Miło było jej patrzeć na nich, gdy byli razem.. zawsze są tacy szczęśliwi. Wątpiła, że jej się kiedykolwiek coś takiego przytrafi. Nie chciała zbytnio rozmawiać na temat związków. Nie potrafiła uwierzyć, aby ktokolwiek potraktował ją uważnie.
– Oczywiście, że nie będziemy. – odrzekła Zamieć, uśmiechając się delikatnie do Słowika.
Była zdziwiona tym, że Słowik nigdy nie widział pary z prawdziwego zdarzenia.
– Widzisz Słowiku.. osobniki, które są ze sobą i darzą się wyjątkowym uczuciem łatwo rozpoznać. Patrzą na siebie innym wzrokiem niż przyjaciel na przyjaciółkę. Wygłupiają się jak przyjaciele, lecz można dostrzec w tym nutkę inności. Delikatne muśnięcia, czy przesunięcie językiem po pysku ukochanej.. są też oczywiste czynności w związkach, o których na pewno masz pojęcie. – odrzekła Zamieć.
Była zamyślona. Chyba zbyt wiele powiedziała, za bardzo się rozpędziła. Cóż. Przecież nie jest z kamienia. Chciałaby kogoś darzyć tym wyjątkowym uczuciem, ale raczej nigdy nie spotka ją taka szansa.

: 13 sty 2016, 22:28
autor: Pieśń Słowika
Młody, emerytowany łowca, nie znał swoich rodziców. Jak nie jeden smok w tych krainach przybył zza bariery jako pisklak – tylko już trochę podrośnięty. z tą różnicą, ze przez swoją głupotę stracił pamięć.
Zajmował się tylko polowaniami, a nie życiem w społeczności. Dlatego to co opowiadała mu Zamieć było dla niego czymś zupełnie nowym. Na myśl o lizaniu pysków w innym celu niż tylko dla pielęgnacji, lekko się wzdrygnął. Jak miałby lizać Zamieć tak... inaczej?
Jego uszy uniosły się wraz z kryzą, gdy błekitnołuski zainteresowany "oczywistymi czynnościami w związkach" wbił wyczekujące spojrzenie w czarnołuskiej zupełnie nie podejrzewając co ma na myśli samiczka.
Oczywiste czynności chyba mogą być lepsze niż takie lizanie się bez powodu po pyszczkach i patrzenie na siebie w ten sposób...
Zademonstrował jej swój inny wzrok. Wyglądało to tak, że położył uszy, kryzę, przymrużył oczy i otworzył pysk. Wlepił w nią swoje zielonkawe oczy zupełnie nienachalne, ale na pewno nie zauroczone. Raczej przypominał smoka cierpiącego na przegrzanie w środku Pory Gorejącego Słońca.
Zreflektował się, że mu nie wyszło, więc potrzepał łbem i wrócił do normalnej pozy.
Widzisz? Nie potrafię – zauważył z lekką pretensją.