Strona 9 z 27

: 08 sty 2016, 22:45
autor: Ostatni Rozbłysk

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zdawał sobie sprawę z tego, że wiele innych smoków zostałoby potraktowanych pazurami przy tak przyjaznym geście, mimo to nie czuł ryzyka. Zrobił po prostu to co czuł, że mógł i powinien zrobić.
Nie zdawał sobie sprawy jak wielkie znaczenie miało to zachowanie dla niej.
Kto wie, może kiedyś i ona obdarzy go kiedyś cieplejszym gestem, niż tylko chłodnym wyrazem uznania i aprobaty...? Mimo to nie liczył na to. Sombre z wychowania w Cieniu wyniosła przede wszystkim dyscyplinę i ten właśnie aspekt mógł uniemożliwić jej chęć okazywania uczuć, które wielu wiązało ze słabością.
Nie miał jej tego za złe. Taką ją poznał i taką polubił.

Pojedynczy płatek śniegu zdmuchnięty z drzewa przez ledwo obecny wiatr wylądował mu na czubku nosa. Zainteresowawszy się tym zjawiskiem, Rozbłysk przez moment patrzył jak białe cudo z wolna topi się w kontakcie z jego ciepłą łuską.
Gdy Sombre napomknęła o demokratycznych wyborach w Ogniu, przez moment się zastanowił. Przecież Płomień została wybrana przez Runę, nie stado! To to nie było tak, że każdego przywódcę wybiera jego poprzednik? Nie licząc przypadku śmierci? Ciekawe jak do tego miało się prawo pazura...
I kto mógłby być odpowiednim kandydatem na Przywódcę Ognia?
Poszukiwacz Kości zdawał się być charyzmatyczny, jednak nadzwyczaj pechowy. Biorąc pod uwagę, że jego obowiązki musiała przejąć Sombre, a teraz on... Nie, czarny smok nie zdobyłby jego głosu w obecnej sytuacji.
Pożeracz Księżyca był zbyt często nieobecny. Zdawałoby się, że nie dbałby on o stado w stopniu wystarczającym... Tym bardziej w wypadku nagłego zdarzenia, gdzie reakcja wymagana jest natychmiast. Nie, to by nie przeszło.
Wichura dba o stado, jest troskliwa, czujna i potrafi skierować swój gniew na przeciwnika, jest jednak trochę naturalnie, kobieco naiwna. Jej miękkie serce byłoby zbyt łatwym celem dla innych...
Wizja Zniszczenia jako kandydat była wręcz żartem. Miała gdzieś stado i nie licząc jej partnera widziała tylko czubek własnego nosa.
... Więc może któryś z adeptów?
Popielaty – do tej pory dziki, teraz jednak dojrzały już do życia w społeczeństwie, obiecujący i silny wojownik. Jednak biorąc pod uwagę długość jego szkolenia i jego problemy z ogarnięciem Maddary... Czy wystarczyłoby mu sprytu, rozgłosu i charyzmy by kiedykolwiek poprowadzić Stado? Łowca szczerze w to wątpił.
Pozostawał jeszcze były Kruk, teraz Śmiały... dezerter z Cienia. Rozbłysk musiał go lepiej poznać. Nie mógł oceniać go na tym etapie.
Rozważywszy każdą chociaż trochę sensowną kandydaturę samiec doszedł do wniosku, że aktualnie nie ma w Ogniu lepszego kandydata niż Oddech, Pani Wojny bowiem już nie obejmie tego stanowiska ponownie.
Pozostaje nadzieja w przyszłym pokoleniu. Nie wziął pod uwagę swojej kandydatury. Wiedział, że byłby zbyt stronniczy w ocenie i bał się obudzić w sobie chorej ambicji zostania przywódcą. Ta zaś sprowadziłaby na niego tylko zawiść i niezdrowe podejście do polityki. Rozbłysk nie był taki. Wszystko analizował na chłodno i zawsze myślał zanim zaczął działać.
Nawet w czasie składania własnej przysięgi, fioletowołuski wiedział co mówi – pozostawił jasną wiadomość, że nie będzie ślepo podążał za Stadem, a sam zdecyduje co jest dla Stada najlepsze. Tego się trzymał. Słuszna Sprawa niejednokrotnie będzie się zapewne kłócić z myślą tłumu. Był na to przygotowany. Być może kilkukrotnie i on pokieruje stadem w stronę dla niego najlepszą?
Słuchając o rozterkach cienistej nie miał zamiaru jej przerywać. Wypowie się gdy skończy. Ta zaś wyjątkowo płynie przeszła od swych marzeń i poświęcenia dla stada do... Potrzeby bliskości.
No proszę... Kto by pomyślał. Więc jednak zapracowana łowczyni nie spełniała się służąc Cieniowi, tak jak on to sobie wyobrażał. Sombre miała inne ambicje, niemalże podstawowe w porównaniu do tego co już osiągnęła. Mówiła o czymś, czego jemu, jak mu się wydawało, nie brakowało dzięki podejściu Wichury i dzięki, właśnie, tej cienistej która teraz leżała u jego boku. Nie mógł jej przecież pozwolić czuć się tak samotnej!
Może i jestem tylko jednym smokiem, ale nie uważasz, że jeśli przyjaciół dobiera się z uwagą to i jeden może wystarczyć na całe życie? – spojrzał pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
Ja się nigdzie nie wybieram. Dopóki coś mnie nie zabije jestem do Twojej dyspozycji. Wiesz, że możesz mnie zawsze wezwać, nie?

Zaczął się zastanawiać nad inną oprócz pojedynku propozycją, ten bowiem nie odbędzie się jeszcze przez dłuższy czas. Ciekawe czy łowczyni by się na to zgodziła. W końcu to nie byłby najgorszy sposób na spędzenie razem czasu i... Właściwie nikt nie powinien się o to złościć. I niekoniecznie wszyscy muszą wiedzieć...

: 10 sty 2016, 19:27
autor: Przedwieczna Siła
Znane były przypadki, kiedy charakter mógł się zmienić, ale to pojedyncze osobniki. Nie było to jednak niemożliwe... Chociaż Sombre nie chciała do siebie dopuścić tej myśli. Dobrze, że przynajmniej nikt jej nie chciał zmieniać, a jeśli by spróbował, skończyłby jak ten jeden, który chciał.
No właśnie, a kto mógłby zastąpić Cień Otchłani na jej stanowisku? Niemy, którego nigdy nie było, podobnie jak Pożeracza? A może Biały Kolec? Ha, zdradziecki, kłamliwy i obłudny. W dodatku smok z Życia, który nawet nie złożył Cieniowi przysięgi, zmieniając stado. Kto jeszcze inny był do wyboru? Młody Kerrenthar, uzdolniony o ciekawym charakterku, ale jeszcze zbyt młody. Jeździec... Sombre ją lubiła, ale nie sądziła, by tamta zechciała przejąć na siebie taki obowiązek. A Adeptci? Słodziutki Subtelny, nierozważny Koszmarny, czy może przygłupi Martwy? Praktycznie żadnych kandydatów, kiedy smoki się nad tym zastanowiły. I w Ogniu, i w Cieniu. Oby zmiany, które nadeszły i dopiero nadejdą, wyszły im na dobre.
Na szczęście Błysk zmienił tor jej myśli, po raz kolejny, na ten właściwszy i mniej irytujący. Jeden przyjaciel na całe życie... Tak, to byłoby wspaniałe. Nie wiedziała, czy może sobie pozwolić na takie zaufanie do Błysku. Nie miała o nim złego zdania, wręcz przeciwnie. A te dobre cechy, które uważała, że samiec posiada, były mocno ugruntowane, a nie wyssane z palca. Był dobrym kandydatem na takiego zaufanego, bliskiego przyjaciela, ale byli jeszcze młodzi i zapewne dopiero przed nimi te wszystkie najważniejsze wydarzenia. Być może kiedyś zdarzy się coś, co ich poróżni? Chociaż o tym Cienista nie chciała rozmyślać. Liczyło się to, co tu i teraz i co wiedziała na pewno. Że może mu ufać i on także tego chciał.
Dobrze mówisz, zgadzam się. Jeden przyjaciel, ale taki, na którego można zawsze liczyć, z wzajemnością. – odparła i mrugnęła do niego, uśmiechając się półgębkiem. Tak, to było zapewnienie o tym, że i on może ją wezwać w każdej sytuacji. Czy drapieżnik na polowaniu, czy zagrożenie ze strony innego smoka. Sombre koiła myśl, że miała kogo wezwać w niebezpiecznej sytuacji. Nigdy by się do tego nie przyznała, bo przecież była samicą z Cienia, radziła sobie sama! Jakże by to, żeby tak się kimś wspierać? A jednak uspokajająca myśl, słowa obietnicy o przyszłym wsparciu i to wzajemnym to coś, co naprawdę sprawiało, że dręczący ją niepokój odchodził.
Nie wiedziała, o czym myślał Rozbłysk, bo i nawet nic nie powiedział, ani nie wykonał żadnego gestu. Może i lepiej... Przedwieczna lubiła konkrety, zamiast domyślania się. Zabawne, bo przecież cały czas dogłębnie analizowała i próbowała snuć domysły! A jednak nie lubiła, kiedy ktoś próbował przekazać świadomie i specjalnie coś w taki sposób, by okazało się to dwuznacznie. Co innego, jeśli od razu było wiadomo o co chodzi, ale kiedy gesty lub słowa odbierało się różnorako... Bleh, ogarniała ją wtedy niechęć. Ale to nie teraz, oczywiście.
Nieustępliwa obróciła się na grzbiet i spojrzała w niebo. Odetchnęła głęboko i przymknęła ślepia. Delektowała się delikatnymi podmuchami wiatru, chociaż jej pustynne geny wskazywały, że nie powinna lubić mrozu. Ale jak tu się nie delektować odpoczynkiem, kiedy ciągle goniły obowiązki..?

: 11 sty 2016, 20:29
autor: Ostatni Rozbłysk
// Ugh... Nie, tym razem tyle nie wyciągnę xD

Rozbłysk przeciągnął się, drżąc lekko w celu delikatnego ogrzania.
Cóż, jego korzenie mimo braku zawartego w nich futra pozwalały na wytrzymywanie całkiem niskich temperatur, w końcu w powietrzu jest DOŚĆ zimno. Tym bardziej przy większych podmuchach wiatru.
Skoro o korzeniach mowa... Skąd u niego ta fioletowa łuska? Ilekroć się nad tym zastanawiał, zwyczajnie nie mógł do tego dojść.
Widać na wieczność będzie musiał uznać, iż taki rozkład kolorów bywa normalny. Nie narzekał na swój, czasem wręcz jaskrawy, fiolet, w żadnym wypadku. Teraz gdy nadszedł sezon śniegu to on miał przewagę nad pozostałymi, ciemno-łuskimi łowcami. Chociaż Sombre nie zdawała się mieć problemów, a znalezienie ciemniejszej łuski pod barierą mogłoby być sukcesywne tylko przy bliższej inspekcji Nauczyciela.
Przestając o tym rozmyślać łowca podjął decyzję. Pal licho, może coś faktycznie z tego wyjdzie?
Sombre? A co byś powiedziała na to, żeby podjąć się wspólnego polowania? Mielibyśmy spore szanse znaleźć więcej niż zwykle... Nie uważasz? – zapytał kierując na nią na moment wzrok.
Chyba że wolisz poczekać aż nie będę Ci kulą u łapy – dodał żartobliwie. W istocie mogłoby wyjść na to, że przeszkodziłby jej w jej własnym sposobie prowadzenia polowania... Ale może oboje się czegoś nauczą? Inna sprawa, że po ostatniej porażce Cienia sytuacja w stadzie nie wydawała się najciekawsza, a ich tereny zostały uszczuplone, więc skorzystanie z czyichś terenów łowieckich nawet w kwestii ekonomicznej wyszłoby jej na dobre.
Nie obrazi się przecież w wypadku odmowy. Całkowicie był na taką przygotowany, wręcz spodziewał się odpowiedzi "jeszcze nie teraz"... I miał nadzieję, że sytuacja polityczna nie zmieni się do tego "teraz" na tyle, żeby stada zabroniły im pracować razem.
Niemniej, po wypowiedzi swojej przyjaciółki był już pewien, że jest dla niego ważniejsza niż widzimisię smoków jego stada.

: 11 sty 2016, 21:37
autor: Przedwieczna Siła
// mój też nie, tamte tak jakoś naturalnie, ale nie ma co na siłę :D

Przedwieczna, wciąż leżąc na grzbiecie, uwolniła swoje wielkie skrzydła i opatuliła się nimi cała. Pióra doskonale chroniły przed zimnem i chociaż ich w sobie nie lubiła, to jednak teraz dziękowała Antrasmerowi za takie geny. Wzdrygnęła się, bardziej niż Rozbłysk. Lenistwo było dobre, o ile nie trzeba było marznąć, a ona nie była tak przystosowana do chłodnych temperatur, jak on.
Fioletowe łuski samca kompletnie jej nie dziwiły. Widziała już pisklę o dwóch łbach i dorosłą smoczyce o dwóch ogonach. Istniały konie o tułowiu i głowie człowieka, a także brzydkie hydry o pięciu głowach, co więcej głowy te odrastały. Mało dziwów było w stanie zadziwić Cienistą, a już na pewno nie barwa łusek Ognistego. No i racja... w śniegu miał teraz przewagę nad jej ciemnymi łuskami.
Mhmmmm... Wspólne polowanie? Źle jej się to kojarzyło. Raz jeden jedyny była z kimś na wspólnym polowaniu, choć było to dawno. Koszmarny był wtedy raczej jej kulą u nogi, chociaż to on znalazł trop tego jednorożka. Łypnęła na przyjaciela. On nie dość, że nie był Kravsaxem, to był kimś całkiem przeciwnym. No i był Łowcą. Westchnęła cicho, do siebie, w pióra, nagrzewając je ciepłym oddechem. Po komentarzu jej ogon mimowolnie powędrował ku jego tylnej łapie i trącił go delikatnie, choć miało to raczej wyglądać jak silny zamach i uderzenie.
Nie żartuj sobie. Ty i kula u łapy? W wielu sytuacjach radzisz sobie lepiej ode mnie. I nie śmiej zaprzeczać. – mrugnęła rozbawiona. Teraz nie wahała się już z odpowiedzią, bo stało się to jasne.
Możemy się razem wybrać, czemu nie. – odparła po tej krótkiej chwili zastanowienia. Taki wypad przyda się im obojgu. Nie tylko dla stada, dla uzupełnienia zapasów dla smoków z Cienia i Ognia, ale także... dla Sombre i Błysku. Jako przyjaciół. Samotne polowanie to niekończąca się, wieczna wędrówka i poszukiwanie. Męczące i niebezpieczne. We dwójkę będzie łatwiej i przyjemniej. Więcej par oczu, to więcej sukcesów. Mniejsza szansa na spotkanie drapieżników no i podbudowanie psychiczne dla przyjaciół. – Świetny pomysł, czemu sama na niego nie wpadłam? – przechyliła łeb w jego stronę z uśmiechem. Skarciła się w myślach, że to ona jemu tego nie zaproponowała. Chyba powinna wyjść także z jakąś inicjatywą, żeby Ognisty nie czuł tylko jej chłodnego podejścia i dystansu. No, on akurat odczuwał jej najmniej spośród wszystkich znanych jej smoków, ale tak czy inaczej, byłby to miły gest. Za to w tej chwili to on zrobił bardzo miły gest w jej stronę.
Przy czym w ogóle nie wpadła na to, by ktokolwiek z Cienia mógł jej tego zabronić. Nie spodziewała się także, by Płomień miała coś przeciwko temu... Może nie znała Przywódczyni Ognia zbyt dobrze, ale już raz się spotkały, dostała mięso Cienia, a także zapewnienie o pomocy. Liczyła na dobre traktowanie z jej strony, a takie wspólne polowanie może tylko zaowocować.
Im dłużej nad tym myślała, tym bardziej jej się to podobało. Jeszcze chwila, a nie będzie mogła się doczekać, to by dopiero było! A jednak, słodkie chwile odpoczynku były niezrównanie przyjemne, szczególnie, że nigdzie im się nie spieszyło.

: 11 sty 2016, 22:16
autor: Ostatni Rozbłysk
Jesteś niezależna. Nie prosisz o pomoc dopóki nie jest Ci niezbędna. Lubię to w Tobie – zauważył z uśmiechem, przy okazji tłumacząc "dlaczego ona na to nie wpadła". Wtedy...
Spojrzał na zachowanie cienistej i momentalnie skojarzył tę pozycję z lodowatym otoczeniem. Jemu przecież nie było aż tak zimno... Albo raczej zwyczajnie tego zimna nie czuł. Jeśli coś ma mu się stać, stanie się i nawet tego nie zauważy.
Zabawne, jeszcze jako pisklę trząsł się gdy było gorąco a mama włożyła go do zimnej wody... A teraz jest na otwartej przestrzeni pełnej śniegu i lodu i mimo uczucia chłodu – nie było mu zimno.
Zarejestrował dotknięcie go przez samicę, uznał to jednak za przypadek z jej strony i skomentował go tylko widocznym półuśmiechem.
Martwiąc się o przyjaciółkę wykonał najbardziej naturalny z możliwych w tym momencie gestów:
Odwrócił się na brzuch, po czym rozłożył jedno skrzydło nad smoczycą, pozostawiając jej odkrytą głowę dla dobrej widoczności, na wszelki wypadek nie naruszając również jej przestrzeni osobistej (czyli nie dotykając jej). Oczywiście jeśli coś jej odwali mogła jak najbardziej okryć się jego skrzydłem, było to jednak conajmniej niespodziewane po cienistej.
Umiesz ziać? – zapytał zupełnie odbiegając od poprzedniego tematu polowania. Zgodziła się – logiczne więc że się wybiorą. Nie było sensu tego roztrząsać. Nie spodziewał się, żeby którykolwiek smok miał zamiar im tego zabronić... Ba, spróbowałby.
Kryształowe ślepia spoczęły na moment w ciemności otaczającego ich lasu – zwyczajnie się zamyślił, więc nieuważnie przegapi reakcję Przedwiecznej na gest okrycia skrzydłem – jeśli taki w ogóle nastąpi.

: 11 sty 2016, 23:06
autor: Przedwieczna Siła
Czyżby specjalnie i świadomie się odwrócił, nie chcąc oglądać jej reakcji z tak bliska? Zachciało jej się nagle śmiać, ale ani parsknęła! Niczym się nie zdradziła z rozbawienia, które nagle ją ogarnęło. Czuły gest, jaki jej okazał, był miły, ale Przedwieczna chyba jednak nie była gotowa na tego typu sytuacje. Dobry humor dopisywał, więc nie poczuła się skrępowana, jak zapewne by się stało, gdyby zrobił to ktoś inny, lub nawet Błysk, ale w innej sytuacji. Co innego trącenie pyskiem, a co innego taka... opieka wręcz! Czy ktoś kiedyś przeraził się jej stanem? Nie licząc Kaliny, która leczyła ją z niejednej rany, czasem niezwykle paskudnych ran, to nikt. Dlatego nie czuła się zbyt komfortowo, mając kogoś tak blisko – nawet tak dobrego przyjaciela. Być może ich relacja po prostu jeszcze nie pozwalała jej na aż takie zbliżenie. Dla innych smoków to nic takiego, ale jeśli o nią chodziło... No, oby tylko się nie obraził.
Nie odtrąciła jego skrzydła, ale także nie dotknęła w żaden sposób. Kiedy wcześniej opatuliła się własnymi skrzydłami, wyglądała jak nietoperz. Teraz, z podwójną ochroną, zaczynała znów czuć ciepło i drżenie przeszło. Głupio jej było, szczerze mówiąc, że tu chwali ją za niezależność, a z drugiej strony pomaga jej się ogrzać.
W Cieniu brak samców, więc nie ma co się zdawać na męską pomoc. – mruknęła ciszej, bo i był teraz bliżej. Miało to raczej zabrzmieć jak żart, ale może i było w tym trochę prawdy?
Matka nigdy nie była zbyt czuła i opiekuńcza. Ojca nigdy nie było, zainteresował się moim istnieniem dopiero, kiedy zostałam mianowana Łowczynią. Nie licząc Koszmarnego Kolca, nikt nigdy nie okazał mi zainteresowania, więc chcąc nie chcąc, musiałam nauczyć się sama sobie radzić. Kiedy zmusza Cię do czegoś sytuacja, nie myślisz i nie narzekasz, tylko to robisz. – odparła, czując, że musi zacząć mówić. Nienawidziła gadania, ale zwykle musiała to robić, by kogoś czegoś nauczyć, albo by sama posiąść wiedzę. Teraz to było co innego. Kontakty towarzyskie w jej wydaniu niestety także leżały, ale zawsze miała szansę to nadrobić. I właśnie to robiła, zaczynając mówić coraz więcej, powolutku.
Nie zieję. Po drzewnych odziedziczyłam zdolność pluciem kwasem. I uważam to za ciekawe urozmaicenie i zaletę gatunku drzewnych. – zaśmiała się cicho i zwróciła ku niemu wzrok. Teraz mogła przyjrzeć się jego ślepiom uważniej i dostrzec to, o czym mówił wcześniej. Jeśli kiedykolwiek spotka jego matkę, od razu będzie musiała i to zanalizować w jej wyglądzie. Ciekawe, czy nienawiść do Aluzji nie przeniosłaby się także na Sombre...
A Ty zapewne ziejesz, hm? – zapytała, a raczej stwierdziła z delikatnym zaznaczeniem pytania na końcu zdania. Uważała to za pewnik i obstawiała szczerze mówiąc ogień, chociaż nie była pewna. Może jednak lód? Niee... Ogień!

: 12 sty 2016, 1:16
autor: Ostatni Rozbłysk
Kiedy zauważył, że Sombre pozbyła się drgawek uznał, że nie powinien przesadzać z czułościami. Momentalnie złożył skostniałe z zimna skrzydło, po czym poruszył nim kilkukrotnie, chcąc pozbyć się uczucia sztywnej błony lotnej.
Brak samców... Może po prostu uganiają się za własnymi sprawami zamiast zająć się tym czym należy... I nie do końca rozumiem co masz na myśli mówiąc "zainteresowania"...? Przecież twierdziłaś, że masz przyjaciół. Musieli się Tobą interesować...
Huh... Ja w większości przypadków nie miałem nawet nauczycieli. Podstaw nauczyła mnie Wichura, jak biegi, latanie czy skok... Ale podstaw walki nauczyłem się obserwując Ciebie, magię, kamuflaż, większość elementów polowania – musiałem ogarnąć to całkiem sam. Wiem o czym mówisz, chociaż zapewne doświadczyliśmy tego w dwóch różnych odmianach
– kontynuował temat jak gdyby nigdy nic.
Przekonał się, że w lesie nic się na nich nie czai, zwrócił więc białe ślepia ponownie na cienistą. Trzeba było przyznać, że przykryta piórzastymi skrzydłami wyglądała nieco zabawnie...
Kwas... Smoki umieją pluć kwasem? – zdziwił się. No cóż, zwyczajnie nie spotkał się jeszcze z nikim komu by się to zdarzyło – Ja... Uh. Od małego kichałem kryształkami lodu. Moje zianie nie jest specjalnie spektakularne, tym bardziej, że teraz mamy pełno śniegu!

: 16 sty 2016, 16:54
autor: Przedwieczna Siła
// łojezu, myślałam że Ci odpisałam, a dopiero teraz patrzę, że ni! Trzeba mnie było mocno kopnąć. Arr.

Przedwieczna odwróciła się w miejscu, tak, by wylądować na brzuchu. Oparła łeb o przednie łapy i przymknęła ślepia. Nie walczyła już z samą sobą. Słowotok co prawda jej się nie włączył, całe szczęście, ale przynajmniej mogła swobodnie wyrazić swoje myśli.
Oni zdecydowanie żyją we własnym świecie, każdy osobno, a nie wspólnie, ze stadem. – mruknęła. To jej się w Cieniu nie podobało, każdy miał swoją prywatność i z jednej strony dobrze, ale z drugiej... Wszyscy izolowali się od siebie, a w ten sposób nie da się tworzyć zgranego zespołu.
Przyjaciół? Mam Ciebie i Kiarę. Z nią jestem blisko dopiero... nie wiem, od kilku księżyców. Wcześniej, jak byłyśmy pisklętami, to jej nie cierpiałam. Będąc Adeptkami, zaczęłyśmy się toletować, ale raczej rywalizowałyśmy. Dopiero od niedawna jest tak naprawdę tak, jak teraz. A my? Od kiedy my się znamy? – zapytała, rozchylając jedno ślepię i zerkając na niego. Od kiedy się znali to jedno, ale od kiedy mogli nazwać się przyjaciółmi? Nie narzekała, ale... no dobra, trochę tak. Ostatecznie jednak była wdzięczna, że było jak było. Dzięki temu ma teraz swój charakterek i potrafi sobie poradzić sama. A w zespole... chyba też sobie jakoś radzi...
Był jeszcze Koszmarny. Go też miałam za przyjaciela, ale okazało się, że chce ode mnie czegoś, czego nie mogę mu ofiarować. – dodała, znacznie ciszej niż wcześniej. Nie żałowała, że tak go potraktowała. Gdzieś w środku niej wciąż był gniew. Zmiana tematu dobrze jej zrobi, tej rozmowie także.
Smoki drzewne potrafią pluć kwasem, a ja mam w sobie ich krew. – mruknęła, chociaż zdecydowanie nie wyglądała jak standardowy smok drzewny, bo w istocie bardziej jednak przypominała pustynnego. Nie licząc chwytnego palca u skrzydeł i plucia kwasem właściwie nic w niej nie było z drzewnych...
Spojrzała na niego rozweselona. Kichanie kryształkami lodu? Ha! Chciałaby to zobaczyć! Pomyliła się co do niego, obstawiała ogień, ale co tam. W hazardzie nie szłoby jej dobrze. Nagle zrobiła skupioną minę i zmrużyła ślepia. Skrzydło po jego stronie uniosła i najdłuższym, szarym piórem sięgnęła w okolice nosa Rozbłysku. Nie będzie mu tego pióra wsadzać, tylko pomizia bardzo delikatnie, żeby pobudzić go do kichnięcia. Miała zamiar go połaskotać i zobaczyć to na własne ślepia!

: 23 sty 2016, 0:57
autor: Ostatni Rozbłysk
Błysk zupełnie nie zmienił pozycji. Uparcie wpatrywał się w las, być może widząc coś, czego Sombre nie była w stanie dostrzec, chociaż równie dobrze mogło to być spowodowane zamyśleniem bądź zwyczajnym przejawem obłąkania. Kto wie?
Znamy się od spotkania w grocie za wodospadem. Trochę próbowałaś napędzić mi wtedy stracha. Jak sobie teraz o tym pomyślę i porównam to z naszą obecną relacją to tamta sytuacja wydaje mi się dość zabawna. Związałaś się z pisklęciem, które z początku próbowałaś nastraszyć – uśmiechnął się. Jego głos był ciepły, jakby wspominał "stare, dobre czasy". Mimo wszystko był zadowolony z takiego, a nie innego obrotu spraw. Zupełnie nie skomentował wzmianki o Koszmarnym, co nie znaczyło że jej nie odnotował. Każda informacja była ważna i każdą należało zarejestrować. Ta zaś, jako, że dotyczyła Sombre bezpośrenio, posiadała szczególny priorytet.
Wyjątkowo interesował go za to fakt plucia kwasem. Ciekawe na ile się to przydawało w walce bądź w polowaniu...?
Zmagania cienistej skupiające się na próbie wywołania kichnięcia przeszły z początku niezauważone, czego później Rozbłysk nie mógł sobie wybaczyć. Co prawda obdarzył Siłę dużym zaufaniem, ale żeby dać się tak podejść?
Gdy poczuł smyranie pióra, z początku uniósł łapę, by wytrzeć to co wydawało mu się z początku tylko irytującym płatkiem śniegu... I wtedy zauważył co wyprawia ciemnołuska.
Było już za późno. Nie chcąc kichać w jej stronę, odwrócił od niej łeb. Całym ciałem łowcy wstrząsnął skurcz, zaś z ziemi podniosła się kupka śniegu.
I to tyle z tego co zobaczyła cienista, nie licząc faktu, że o całym zajściu gleba odsłonięta ze śniegu przykryta była teraz cienką warstwą lodu.
Czy zjawisko było warte zachodu?
Rozbłysk patrzył na Siłę z wyraźnie żartobliwie udawanym wyrzutem, jakby pytając "dlaczego"?
Wystarczyło poprosić... – skwitował.

: 23 sty 2016, 21:13
autor: Przedwieczna Siła
Przedwieczna zerknęła na przyjaciela, a potem podążyła wzrokiem za kierunkiem, w którym i on patrzył. Co takiego tam było, co przykuwało jego uwagę? To, co nieodkryte, zawsze pozostaje ciekawe.
Hmpf, lubię trochę postraszyć. – mruknęła ciszej z zadowolonym z siebie, szerokim uśmiechem. Drgnęła jednak delikatnie, kiedy użył słowa "związałaś". To mimo wszystko brzmiało dla niej dziwnie, chociaż wiedziała, że chodzi o przyjaźń, która ich łączyła. – Byłeś wtedy uroczo nieporadny. Dobrze jest się znać od tak młodego wieku i widzieć, jakie postępy się robi. Jak się dorasta. – kontynuowała, wciąż patrząc gdzieś w dal – ale nie tak, jak Rozbłysk. Powoli przeczesywała teren ślepiami, oglądając każde drzewo i przestrzeń między nimi, próbując dostrzec coś więcej. Nieopisane uczucie "dorastania", "bycia dorosłą" wydawało jej się teraz jakieś nienaturalne. Faktycznie... Kiedy przypominała sobie ich pierwsze spotkanie, była ledwie początkującą Adeptką, a on pisklęciem. Niewiele młodszym od niej, ale u młodych różnica choćby jednego księżyca jest bardzo widoczna... w przeciwieństwie do dorosłych smoków. Teraz nie dałoby się odróżnić, kto z nich jest od kogo starszy.
Znajomość od tak młodego wieku pozwoliła im też zyskać na prawdziwym zaufaniu do siebie. Widzieli się, znali, nie ma co ukrywać – spotkali się też już z różnymi sytuacjami. Szkoda czasu na kolejne wymienianie tych wszystkich zdarzeń, może i dziwnych zbiegów okoliczności, ale ostatecznie... zawsze świetnie im wychodziła współpraca.
Patrzyła na całą jego reakcję – od jej smyrania i uczucia, że coś go łaskocze, po wytarcie, coraz silniejsze łaskotki, aż w końcu... odwrócił się i kichnął! I to lodem! Cienista patrzyła z szeroko otwartymi ślepiami na lód, który pojawił się na glebie. Zapadła krótka cisza, po czym Sombre wybuchnęła śmiechem, nie jakimś dzikim i niewiarygodnie głośnym, ale jednak był to szczery śmiech. Poczuła pobudzenie związane z tym... z tym, co działo się w organizmie, kiedy było się tak rozbawionym, kiedy śmiech zawładnął chwilowo jej umysłem. W końcu uspokoiła się i spojrzała w jego ślepia i zobaczyła radość, a nie oburzenie czy obrazę.
Na prośbę nie byłoby takie zabawne. – mrugnęła rozbawiona. Wzięła delikatny wdech, rozchyliła pysk i w jednym momencie plunęła cienkim strumieniem zielonkawego, żrącego kwasu w ziemię przed sobą, gdzie były jeszcze jakieś pozostałości ususzonej, zmarzniętej trawy. Kwas powoli zaczął wyżerać roślinki i wsiąkać w glebę. Zerknęła na niego. Jak dotąd robiła to z... dwa razy może, a może tylko raz. Nie nadużywała zdolności, ale i nie miała powodów, by robić to częściej... Może i jej ciało było doskonale zręczne, zwinne, szybkie... ale na pewno nie silne. Mięśnie miała w stanie takim, jak świeżo narodzone pisklę – a już na pewno gorsze, od każdego Ognistego. Żałosne wręcz...

: 17 lut 2016, 16:49
autor: Tejfe
Głodny sokół to nie sokół. Renny był głodny i nie podobało mu się to. Musiał szybko zapełnić czymś brzuch, inaczej będzie naprawdę mocno poddenerwowany. Drapieżny ptak zaskrzeczał, zabrał trochę suszonego mięsa ze składziku Wichury i Pożeracza i poleciał z nim nad Wolnymi Stadami. Lubił jeść w odosobnieniu. Wylądował w Skalnym Zakątku. Usiadła na jednej ze skał i dziobem zaczął skubać czerwono-brązowe pożywienie, które najpewniej należało do daniela, z poprzedniego polowania jego właścicielki. Jadł łapczywie i żarliwie. Szybko zapełniał swój brzuch. Po jakimś czasie skończył, odpoczął chwilę po nasyceniu się i odleciał dalej.

: 08 mar 2016, 23:51
autor: Ostatni Rozbłysk
Uśmiechnął się, trochę skrępowany na śmiech Sombre. Zabawne, słyszeć szczery śmiech właśnie tej smoczycy. Bądź co bądź... Był szczęśliwy że ją do tego doprowadził, nawet jeśli nie do końca świadomie.
Oczy Rozbłysku zrobiły się wielkie jak dwa okrągłe kamienie, gdy Siła ostanowiła zademonstrować mu swoje własne umiejętności "ziania".
Z niemal dziecięcą ciekawością wpatrywał się w efekty działania kwasu, a gdy ten wsiąknął w ziemię, spojrzał ponownie na smoczycę. To na pewno wyszło z niej...? Nie no, nie okłamałaby go przecież.
Wtem znajomy szept przerwał mu przyjemność chwili.
Znowu...
Zamknąwszy oczy, wziął głęboki oddech i ponownie spojrzał w dal, skupiając się na jednym z drzew. Był tu, był tu z Sombre. Jeszcze przez moment układał w głowie myśli, krzywiąc pysk.
Było mu wstyd, że mimo wszelkich starań żeby do tego nie doszło jego przyjaciółka musiała być świadkiem jego... "zawiasu?".
Musiała zauważyć. Tylko co z tym teraz zrobić...? Przez chwilę jeszcze unikał jej wzroku.
Sombre... Ja chyba muszę Ci coś powiedzieć – odezwał się, starając się nie brzmieć na przejętego. No i popsuł przyjemny moment. Nie tak to miało wyglądać...

: 09 mar 2016, 9:27
autor: Przedwieczna Siła
Całe ich spotkanie miało raczej przyjemny przebieg, chociaż fakt, że momentami niespodziewany. Pogawędka i tak swobodne zachowanie już było niezwykłe ze strony Przedwiecznej, ale czy i Rozbłysk nie był trochę... wycofany? Może i tylko jej się tak wydawało, bo przecież był jednak dużo bardziej kontaktowy, niż Cienista, a jednak było w nim coś... tajemniczego. Mimo, że byli przyjaciółmi i chyba.. nie krępowali się mówić sobie wielu rzeczy. Może nie wszystkiego, ale wiedzieli o sobie wiele, znali się.
Jeśli smoki wytwarzały coś takiego, jak hormon szczęścia – to Sombre właśnie teraz mogła sobie zdać z niego sprawę. Z tego, że on istnieje i że ona również mogła się cieszyć. Wybuch śmiechu chwilę wcześniej był niespodziewany tak dla niej, jak i dla Błysku, a jednak on musiał wcześniej już zaznać takiej beztroski i radości...
Kwas wsiąkł w ziemię i gdyby nie widocznie wypalona ziemia i delikatny, gryzący zapach, po całym zajściu nie byłoby w ogóle śladów. Dla niej to nie pierwszy raz, ale Ognisty samiec zdawał się być zafascynowany tym zjawiskiem. Nie chciała go pytać, wręcz z niedowierzaniem, jak mogło się stać, że o tym nie wiedział. Aluzja już od pisklęcia, kiedy to uczyła Sombre wszystkiego o ich świecie, mówiła jej, że niektóre smoki potrafią pluć kwasem, a potem sama przekonała się, że i ona to potrafi.
A potem zauważyła zachowanie przyjaciela. Niby nic się nie stało, a jednak wyczuła u niego jakiegoś rodzaju niepokój. Zmrużyła delikatnie ślepia, próbując coś więcej wyczytać z jego pyska i ślepi, ale nie potrafiła przebić się przez aurę tajemnicy, która go okrywała. Mogło to wyglądać jak próba odczytania jego myśli, chociaż oczywistym było, że to jej się nie uda.
..aż w końcu się odezwał. Teraz to Cienista poczuła ukłucie niepewności i zaniepokojenie. Mimo to, dobry humor jej nie opuścił – uśmiech zelżał, a spojrzenie stało się mniej natarczywe. Żółte, gadzie ślepia wyrażały spokój i zaciekawienie, prośbę o to, by mówił dalej. Patrzyła na niego milcząco, oczekując, aż nadejdą kolejne słowa z jego pyska, odkrywając tym samym sekret. Nie sądziła, by Rozbłysk mógł ją czymś zaskoczyć – widziała już wiele różnych zachowań smoków, włącznie z jej własnymi, więc pojęcie normalności było dla niej mocno skrzywione. Siedziała, niemalże bez ruchu, poruszając tylko końcówką ogona i oczekując niespodziewanego.

: 09 mar 2016, 14:37
autor: Ostatni Rozbłysk
// wybacz brak kolorków, z telefonu nie pamiętam cyferek.

Wiedział, że Cienista swoim zachowaniem namawia go do kontynuacji. Przecież już zaczął. Nie mógł tego przecież teraz wycofać. Nie wiedział, jak zareaguje na to, co zaraz jej powie. Czy jej podejście do niego się zmieni? A jeśli tak to w jaki sposób?
Wziął głęboki oddech, zebrał myśli. Jak to ująć?
– Coś jest ze mną nie tak. W środku. W głowie – wyznał, mając szczerą nadzieję, że wyczuwalne obok tchnienie ciemnołuskiej nie jest tylko jedną z jego mar.
– To nie jest normalne... Słyszeć głosy, prawda? – zapytał. Chciał kontynuować, jednak wpierw musiał zobaczyć jej reakcję. Poczuć jej mentalne przyzwolenie. Musiał.

: 09 mar 2016, 21:39
autor: Przedwieczna Siła
O tak, na wycofywanie się było już zdecydowanie zbyt późno. Ale – jak już wcześniej wspomniałam – niewiele mogłoby zdziwić Sombre. Widziała już dwa smoki w jednym wcieleniu na dwa różne sposoby. Jeden z nich był bytem dziwacznym, chcącym przejmować kontrolę nad Kolosem, natomiast drugi – jej własny ojciec, miał w sobie duszę dawnego, kiedyś faktycznie żyjącego smoka. Tego Błysk nie wiedział...ale to nie miało kompletnie żadnego znaczenia. A raczej... miało. Pod jednym względem. Dzięki temu mógł być jeszcze bardziej pewien, że go nie odrzuci, że nie zachowa się w jakiś... niepożądany sposób. Nie wiedział tego, ale to od niej płynął spokój i pewność, że nic się nie zmieni. Wysłuchała każdego z jego słów uważnie, poświęcając całe swoje skupienie na analizie tak wypowiedzi, jak i zachowania temu towarzyszącego.
Delikatnie kiwnęła łbem. To nie była zgoda na to, że to NIE jest normalne. Każdy był inny, indywidualny, a być może... być może Ognisty jest obdarzony boskim darem? Nie wiedziała, czy jeśli czegoś nie powie, to nie palnie głupstwa, które mogłoby go speszyć albo zepsuć moment. Milczenie i skinięcie łbem, a także wciąż widoczne, jeszcze większe zainteresowanie sprawą w jej ślepiach, miało być kolejną zachętą do kontynuowania.
Co dokładnie słyszysz? Czyje są te głosy? – zapytała, starając się opanować własną ciekawość i nie zalać go teraz falą pytań. Dała mu czas na odpowiedź na jej pytania, o ile zechce, a także na powiedzenie czegoś więcej, na co miała szczerą nadzieję. Tak, jak miała nadzieję, że to, że teraz się o tym dowiedziała, nie było przypadkiem.

// nie ma dużo tekstu, więc się nie gubi :D

: 10 mar 2016, 0:04
autor: Ostatni Rozbłysk
// #odpowiadaniepopopijawie

Rozbłysk, gdy tylko Sombre kiwnęła łbem, był pewien, że może kontynuować. Nie stresował się już tak mimo świadomości, że większość smoków blefowałaby przede wszystkim po to żeby wyciągnąć z niego więcej informacji.
Czyje... Nie znam ich. Rzadko mówią z sensem. To tak jakby ktoś szeptał Ci bełkotem do ucha. Niemal bez przerwy. Gdy tylko jestem sam – prawie zawsze. Tylko czasami w towarzystwie, gdy mogę się skupić na czyimś... realnym głosie.
To nie tylko głosy. Między drzewami siedzą stworzenia, które nie mają prawa tam być. Bezsensowne źródła światła. Szum wody na Wielkim Granicznym Pustkowiu.
Czasami nie wiem już, co jest zjawą a co należy do świata rzeczywistości...
– wyznał. Nie żalił się już. To nie była rozmowa ze Śmiałym. Tym razem opowiadał. Opowiadał o świecie, który widział z własnej perspektywy. Chcieli się lepiej poznać, prawda? Nawet jeśli był niespełna rozumu, teraz wiedział, że chciał, żeby Sombre o tym wiedziała. Żeby wiedziała z kim się zadaje, czego się po nim spodziewać. I zdawała sobie sprawę z tego, że Rozbłysk jakiego zna może pewnego dnia stracić kontakt z tym co smoki nazwały prawdziwym. Że pewnego dnia możliwą mogła się stać utrata łączności... z nim.
Kontrolnie spojrzał ponownie między drzewa, gdzie wcześniej mógłby przysiąc, że widział jaśniejące w ciemnościach ślepia bacznie obserwujące ich dwójkę. Były one jedynym powodem dla którego fioletowołuski skupiał swój właśnie w tamtym kierunku.
Blask oczu nie był już obecny. Czy były one prawdziwe czy też nie, nie miało najmniejszego znaczenia. Nie pozwoliłby skrzywdzić swojej przyjaciółki. Znaczyła zbyt wiele. Zaś jeśli był to tylko wytwór jego chorej wyobraźni... Tym lepiej. Przecież zwidy nie mogą skrzywdzić Sombre...
Prawda?
PRAWDA?!
Trzy uderzenia serca Rozbłysku nastąpiły po sobie w wyjątkowo znikomych odległościach czasu. Przez umysł przeleciała mu wizja tego, że to właśnie on może być największym zagrożeniem dla smoczycy, która znaczyła dla niego najwięcej.
Czwarte uderzenie przybrało już swoje normalne tempo. Myśl jak szybko nawiedziła tak szybko odeszła. Swoje ziarno jednak zasiała. Nie mógł dopuścić do jej rozwoju. Nie mógł.

: 11 mar 2016, 18:11
autor: Przedwieczna Siła
// wyszło Ci to znacznie zgrabniej, niż mi!

Spojrzała na niego uważniej. Kim był Rozbłysk? Rozbłysk, bo Błysk, którego poznała, dawno już odszedł. Samiec z Ognia, który leżał obok niej, z którym rozmawiała i czuła się przy nim dobrze, bo się znali... zmienił się. Nie w tym tylko momencie, kiedy to wyjawił jej swój sekret. Widziała w nim zmiany z każdym ich spotkaniem, ale dopiero teraz uświadomiła sobie, że to już dorosły smok. Dorosły, posiadający odpowiednie umiejętności Łowca, z własnym rozumem, ale i problemami... i to całkiem niezwykłymi. Zmrużyła delikatnie żółte ślepia, nie odrywając od niego wzroku. Pod wpływem nagłego olśnienia nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Zdawało się, że umysł Sombre nie tyle był dziecięcy, co raczej... jej osobowość niechętna była zmianom. Nawet takim, które były nieuchronne, naturalne i pewne – a więc dorastanie.
Myśli popędziły sprintem i tak, jak szybko się pojawiły, tak szybko uciekły z jej łba. Do jej uszu dotarł głos Błysku. Nie wiedziała, jak to jest słyszeć obce głosy i widzieć nieprawdziwe istoty... nie mogła powiedzieć, że wie, jak to jest. Obecność Bogów, widok duszków, cieni, demonów czy jednorożców jej nie dziwił ani nie przerażał. Nie dziwiły jej dwie smocze osobowości w jednym smoczym ciele, a nawet dwugłowe pisklę... a jednak poczuła się nagle niepewnie. Tak przynajmniej mógł pomyśleć Błysk. Cienista rozejrzała się wokół uważnie, patrząc w miejsca, gdzie patrzył także jej przyjaciel. Tak, jakby tam coś widział, ale nie widziała tego ona. Potem, powoli, przeniosła znów wzrok na niego, na jego jasne ślepia bez źrenicy.
Jesteśmy tutaj zupełnie sami, jestem tego pewna. – odparła, a jej głos wybrzmiewał pewnością wypowiadanych słów. Ton nie był stanowczy, a łagodny i miękki. Mimo to, nie była pewna, co takiego powinna powiedzieć... Czy Uzdrowiciel jest w stanie mu pomóc? Nie, raczej nie, nawet bez sensu byłoby zaproponowanie tego... Uzdrowiciele leczą ciało, a umysł... Umysł może mogą wyleczyć Bogowie? Tylko czy wypadało jej to mówić na głos?
Czy te... głosy... te istoty... kiedykolwiek zrobiły coś więcej? Coś więcej, niż gadanie bzdur i pojawianie się w Twojej okolicy? – zapytała, bo i chyba od tego należało zacząć. Nie miała pojęcia, czy jest w stanie mu pomóc, a nawet czy w ogóle... czy w ogóle potrzeba mu pomocy? Nie prosił o nią, ale z drugiej strony, dręczył go ciągły niepokój. Tak samo, jak Sombre, chociaż jej przestrach był powodowany zupełnie czym innym. Może dzięki choćby krótkiej rozmowie nabierze pewności, że te zwidy istnieją tylko w jego głowie i nikomu nie zagrażają... O ile tak jest.

: 11 mar 2016, 21:16
autor: Ostatni Rozbłysk
Kiwnął tylko łbem gdy Sombre potwierdziła, że wyczucie cudzej obecności musiało być tylko jednym z natręctw Rozbłysku.
Wyczuł, że smoczyca delikatnie zmieniła podejście. Być może to była tylko kwestia troski... Co byłoby wyjątkowo miłym akcentem – wiedzieć, że Sombre się nim przejmuje.
O to możesz być spokojna... Dopóki nie bawię się Maddarą, w zasadzie nie mają w ogóle wpływu na to... co dzieje się na zewnątrz. To tylko moja głowa. Chociaż to trochę przeraża – przyznał z uśmiechem na pysku.
Nie chciał tego mówić, chociaż wiedział, że było to oczywiste. Raczej nie będzie z nim lepiej, a z księżyca na księżyc tylko gorzej. Chociaż właściwie co to mogło oznaczać? Równie dobrze nawet jeśli głosy staną się natarczywe a zwidy codziennością, jeśli będzie w stanie odróżnić je od rzeczywistości, nie powinno mieć to na niego wpływu.
Owszem, mogło się okazać, że będzie zupełnie inaczej. Czy jednak da się z tym coś zrobić? A jeśli nie – po co się zamartwiać?
Na wyraz spokoju przeciągnął się na śniegu, po czym spojrzał przyjaciółce w oczy.
Lubił to.
Wyraz jego wzroku wyrażał już tylko wewnętrzny spokój.

: 11 mar 2016, 21:48
autor: Przedwieczna Siła
Oh, wielkie mi halo, że przez chwilę Sombre chciała się o niego zatroszczyć! Przyłapał ją na tym, chociaż trwało to tylko chwilę, czego sama nawet nie była świadoma. Przedwieczna patrzyła jeszcze chwilę na przyjaciela, po czym zgarbiła się lekko i pochyliła łeb lekko do przodu i w dół. Żeby tylko z tego powodu nie odczuł satysfakcji!
Słowa Błysku ją uspokoiły, ale to, czego się dowiedziała, pozostało pośród potoku jej myśli. Na zewnątrz była oazą spokoju o kamiennym wyrazie pyska, ale w środku znowu działo się zbyt wiele. Myśl, a raczej niesprecyzowane uczucie, które zaszczepił w niej Ognisty, pozostanie w niej niby ukryte. Niczym mały, ostry kamyczek, będzie przypominać o sobie i drażnić, ale Przedwieczna pozostanie tego nieświadoma. Troska była w przyjaźń wpisana, nawet, jeśli Sombre nie mogła o tym powiedzieć i nie chciała tego okazać. Co do jego wizji i głosów... Nie będzie go traktować inaczej, ale teraz przynajmniej wie, dlaczego łapie takie zwiechy.
Wygląda to na nieco... niepokojące, ale póki te głosy nie każą Ci wykonywać swoich rozkazów, a zwidy potrafisz odepchnąć od siebie i odróżnić od prawdziwych obrazów, nie powinno sprawiać większych kłopotów. Nie kazały Ci kogoś zabić? Na przykład mnie? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać. Łobuzerski uśmiech wykwitł na jej pysku, a ślepia rozbłysły złociście szaleńczo.
Mógłbyś mnie tutaj zwieść... – mruknęła, wlepiając nieobecny wzrok w końcówkę ogona, która dyndała jej nad łbem, udając, że mówi do siebie i wcale nie chce na niego patrzeć. – ...w odludne miejsce, gdzie nie ma nikogo innego i gdzie nikt nie usłyszy mojego wołania o pomoc. A potem... chlassst! – wyszczerzyła się, a rząd ostrych zębów z sykiem wydłużył ostatnie słowo, pobrzmiewając i cichnąc między drzewami. Odczekała chwilę, a potem znów się odezwała, tym razem ciszej.
A może wolałbyś bardziej wyrafinowane sposoby? Powolne ucinanie kończyn? Wydłubanie ślepi? Kastracja? Wykrwawianie się, polewanie kwasem... – wymruczała, jakby mówienie o tym sprawiało jej czystą przyjemność, a jej wzrok przypominał teraz obłąkanego. Patrzyła wciąż na dyndający ponad nią czarny, smukły ogon. Czekanie na śmierć.

: 12 mar 2016, 18:36
autor: Ostatni Rozbłysk
Zamrugał dwukrotnie zdziwiony, gdy smoczyca poddała absurdalny pomysł zabicia jej.
Jakby tego było mało, nie poprzestała na tym.
Jednakże sposoby, które wymieniła nie wywołały jego większego zainteresowania. Co prawda zamiast wzdrygnąć się jak uczyniłby zapewne przeciętny smok, Rozbłysk pozostał zupełnie bez ruchu, rozważając zachowanie cienistej.
Miał zgoła odmienne zdanie o tych tematach, Sombre zaś zdawała się czerpać przyjemność z samego faktu znęcania się. Przecież patrzenie na cierpienie nie należało do przyjemnych.
Jeśli cokolwiek w samym akcie odebrania życia było przyjemne to uczucie władzy nad czyimś losem, możliwość odebrania wszystkiego co ktoś mógł posiadać i kim mógł się stać.
... I walka. Uderzająca do mózgu adrenalina, gdy walczysz o WŁASNE życie.

Skąd pomysł, że miałoby przyjść mi do głowy SŁUCHANIE ICH? – rzucił w przestrzeń, nie patrząc przez moment na obłąkane, złote ślepia.
Miał do czynienia z Cieniem. Nie spodziewał się wprawdzie tak nagłego przejawu sadyzmu ze strony Sombre, w tym momencie jednak jak gdyby coś przeleciało mu przez myśl.
Kręciłoby Cię to? Brutalne potraktowanie Ciebie samej? – zapytał niższym, chociaż zaprawionym odrobiną humoru, tonem niż zwykle, kryjąc lekki uśmieszek.
Bądźmy szczerzy, Sombre. Jeśli próbowałbym Cię skrzywdzić, byłbym martwy szybciej niż zdążyłbym wypowiedzieć własne imię.
Z kolei co do sposobów które wymieniłaś... Skąd czerpiesz przyjemność w torturze przed śmiercią? Tylko bez wykrętów. Widziałem raptem raz jak zabijasz i była to śmierć jak najszybsza i precyzyjna. Coś się zmieniło?

Białe ślepia wodziły po okolicy, jakby szukając czegoś w śniegu. Był bezbronny i zdawał sobie sprawę z tego, że mógł być martwy już długi czas temu. Mimo tego ciągle żył. Nie było się czym martwić czy przejmować.

: 21 mar 2016, 10:51
autor: Przedwieczna Siła
Kiedy właśnie te tortury miały być takie przyjemne! Siła nie tyle mogłaby czerpać z tego przyjemność, co wręcz napawać się tym widokiem! Prawda była taka, że Rozbłysk dobrze ją znał – i faktycznie, chyba nigdy nie zdarzyła jej się taka sytuacja. Kiedy przychodziło co do czego, chciała po prostu wykończyć przeciwnika jak najszybciej, zamiast użerać się z nim. A jednak coś pociągało ją w tym bólu, widoku nędzy i rozpaczy, a może nawet błagania o łaskę, o śmierć?
W przeciwieństwie do większości zapewne smoków, a już na pewno samic, Przedwieczna była brutalna i agresywna. Nie była zadnym milusińskim pluszakiem, do którego każdy miałby ochotę się przytulić. Brzydziła się wręcz takimi, jak Dynamika czy Chór... A jednak mimo to, potrafiła zdobyć czyjeś zaufanie, niemalże bezgraniczne, mogła kogoś pociągać – w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. To tym bardziej sprawiało, że nie miała zamiaru się zmieniać.
Na pierwsze pytanie, Sombre tylko wzruszyła ramionami. Szczerze mówiąc, chciała zaspokoić swoją ciekawość i dowiedzieć się, jakie podejście do tego "problemu" ma sam Ognisty – czy wsłuchuje się, czy próbuje zrozumieć te... głosy? Czy raczej ma taką bierną postawę, jaką jej przedstawił... Wciąż nie miała pewności, choć nie sądziła, by w tej chwili próbował ją oszukać.
Kiedy usłyszała drugie pytanie, uśmiechnęła się łobuzersko, a końcówka jej ogona zadrżała. Nie miała zamiaru odpowiadać – tylko to spojrzenie z ukosa mogło być częściową odpowiedzią, której sam mógł się domyślić. Czy by ją to kręciło? Jasne, gdyby zrobił to odpowiedni samiec!
Przejrzałeś mnie. – zamruczała, odwracając wzrok, jakby właśnie samiec odkrył jakąś jej wielką tajemnicę. Zaczęła intensywnie wpatrywać się gdzieś dalej, w miejsce, gdzie być może mogły właśnie siedzieć nieprawdziwe postacie we łbie Błysku. Czy to, że je widział... było jakimś znakiem? Miało jakieś znaczenie?.. Wygląda na to, że jedynie czas mógł dać im odpowiedź.
Tylko raz zdarzyło mi się trochę poznęcać nad tym, z którym walczyłam. – w jej łbie pojawił się obraz leżącego w kałuży krwi Kravsaxa. Trzeba mu było urwać coś innego, niż łapę.
Poza tym, jestem całkiem porządną przeciwniczką. Raczej szybko zadaję ostateczny cios. – zaśmiała się cicho, jakby nienaturalnie i trochę drapieżnie. Odwróciła się w jego stronę ze zmrużonymi ślepiami, błyskając na niego ich gadzią żółcią. – Ale nie mów, że nigdy nie znienawidziłeś kogoś na tyle, by nie zamarzyć o takiej krwawej zemście. Nie przemknęło Ci to nawet przez myśl? – zapytała, jakby trochę z nadzieją w głosie. Sombre potrafiła poświęcić się całkowicie. Miała we łbie zakodowaną obronę Cienia, i choćby myśląc o tym, że ktoś mógłby skrzywdzić bliskiego jej Cienistego lub... Błysk, zabiła by bez wahania. Wcześniej zadając jak najwięcej bólu. I upokorzenia.