Strona 9 z 20

: 13 mar 2017, 21:39
autor: Niewinna Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cofnęłam łeb, pod naporem nadciągającej ognistej. Może była młodsza, ale chyba nie zdążyłam nawet tego wyczuć. Dla mnie liczyło się, że rozmiarowo była co najmniej porównywalna. Moja krucha anatomia nie dawała mi zbyt dużej przewagi nad pisklętami i młodymi. Może to i lepiej, zwykle ich nie straszyłam, gdy chcieli się czegoś nauczyć. Teraz jednak, nie pożałowałabym sobie kilku dodatkowych szponów wysokości. Cofnęłam się o krok przed nadchodzącą burzą.
– J-ja... Co? Przecież krzyczałaś, jakby ktoś kroił cię żywcem – stwierdziłam zdziwiona, że w ogóle można zadać tak dziwne pytanie, po tym jak roznosiło się jakąś dziurę w ziemi od środka. – Tylko... Martwiłam się.
Przekrzywiłam łeb. Moje rozszerzone ślepia powoli zaczęły wracać do normalności. Nie wyglądała aż tak źle, jak można było przypuszczać po głosie. Nadal stałam z łapą wysuniętą do tyłu.

: 14 mar 2017, 21:38
autor: Brutalna Łuska
Prychnęła, przewracając oczami. Zawsze ktoś się znalazł. Po prostu nie było chwili wytchnienia. Zeszła z tonu. W końcu miała pomagać Ziemnym, a nie ich odtrącać i nękać. Trzeba trzymać się wprowadzonych już w życie planów, inaczej nic z tego nie wyjdzie. Z powrotem skierowała wzrok na smoczycę. Kolejna pokryta futrem. Naprawdę musieli mieć tam mało łuskowatych smoków, skoro większość to były zwyczajne, włochate kłębki, a nie prawdziwe, twarde, groźne gadziska.
Miło z twojej strony – odparła ze znużeniem, gdyż musiała jakoś ukrócić rządy złości w sobie. – Ale tylko ćwiczyłam swoje wojenne okrzyki. Wiesz, żebym mogła sparaliżować zwierzynę, czyyy coś – dodała z nutką sarkazmu, pozwalając nawet na podniesienie kącika pyska w uśmiechu, który mimo wszystko nie sprawiał przyjaznego wrażenia. Oczywiście, że to był czysty fałsz. Pokryty płaszczem z kłamstwa i wianek z obojętności. Ale liczyły się chęci, prawda? Gdyby powiedziała prawdę, zabrzmiałoby to niezbyt dobrze. A tak przynajmniej miała szansę uniknąć niewygodnych pytań. W tej chwili Brutalną można było uznać za drobną hipokrytkę.
Czegoś tu szukasz? Jesteś z Ziemi, czyż nie? – zapytała na wstępie, chcąc zmienić temat.

: 17 mar 2017, 12:23
autor: Niewinna Łuska
Oh, na moim ciele wcale nie brakowało łusek. Były tylko przykryte kępkami futra rozmieszczonymi w strategicznych miejscach. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że to futro uratowało mi życie, zanim jeszcze trafiłam pod barierę. Gdyby nie odrobina ciepła, jaką potrafiłam zgromadzić w ciele dzięki dodatkowej warstwie ochronnej, prawdopodobnie nie przetrwałabym zimy. Tak więc geny północne uwidocznione w moim fenotypie nie tylko nadawały mi nieco delikatniejszego wyglądu, odróżniającego mnie wyraźnie od samców, ale też były bardzo funkcjonalne. Na przykład takie łuski smoczycy stojącej właśnie przede mną. Nie odróżniały jej niczym szczególnym. Z daleka z łatwością można by ją pomylić z samcem. Po prawdzie, zorientowałam się tylko po zapachu. Dawno nie widziałam nawet żadnego osobnika płci męskiej, który zachowywałby się tak... impulsywnie.

Na szczęście nie mogłam wiedzieć, co kłębi się we łbie nieznajomej. Pozostawałam więc w przeświadczeniu, że jest nieco... niezbyt lotna w umysłowej materii. Szczególnie po tym, jak oświadczyła, że chce używać swoich "okrzyków" na polowaniu. Świetny pomysł, jeśli chce się przejść na dietę. Uśmiechnęłam się do niej najmilej jak potrafiłam przekonana, że powinnam postępować z nią jak z groźnym zwierzęciem. Jeśli pokażę, że jestem spokojna i nie mam zamiaru wkraczać na jej terytorium, ona odwdzięczy się tym samym. Zmusiłam się, żeby zmienić pozycję swojego ciała, która jak na razie prezentowała gotowość do wycofania się, zamiast tego ustawiając łapy obok siebie, próbując chociaż wyglądać na zrelaksowaną.
– Tak, jestem z Ziemi – przyznałam szybko, widząc niepowtarzalną okazje do nawiązania jakiegoś konstruktywnego dialogu. – Mam na imię Niewinna Łuska. Neiverlein może być krócej. Ja szukam tutaj... Zaraz, chyba nie muszę się usprawiedliwiać, żeby wejść na tereny wspólne?
Zachowywała się, jakby to była jej osobista jaskinia. A ja prawie uległam temu wrażeniu. W porę przypomniałam sobie, że każdy ma prawo wstępu na ten teren i wcale nie musi za to odpowiadać przed żadnym ze stad. Popatrzyłam na bok, szukając jakiegoś zaczepienia dla swoich myśli. Czułam, że rozmowa może okazać się raczej trudna. Czemu zawsze muszę ulegać przymusowi sprawdzenia, czy nikomu nie dzieje się krzywda...
– Wiesz, jeśli chodzi o twoje okrzyki na polowaniu... – zaczęłam ostrożnie, bardzo starając się nie wyjawić na światło dzienne żadnej z moich prawdziwych, niezbyt korzystnych myśli. – Myślę, że bardziej skuteczna w paraliżowaniu zwierzyny byłaby magia. Dodatkowo nie ostrzega całej okolicy o twojej obecności...

: 19 mar 2017, 18:49
autor: Brutalna Łuska
Neiv... chwila, co? – zapytała, unosząc łuk brwiowy. Widząc zmianę pozycji również i Brutalna zaczęła się uspokajać, choć nadal nie była w pełni udobruchana. – Niewinna Łuska brzmi krócej i łatwej w porównaniu do... tej Nei-coś-tam – oznajmiła i zrobiła krótką przerwę, aby zastanowić się nad pytaniem. – Ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – powiedziała wolniej, bardziej donośnie, kładąc nacisk na słowo moje. Coraz więcej jej zachowań ograniczała się do mój. Widocznie nikt nadal odpowiednio nie utemperował jej charakterku, pozwalając swobodnie wydzierać się na każdego i wszystko, a do tego niekiedy psuć lub wyzywać. Może to tylko chwilowe.
Magia? – prychnęła nonszalancko. Jednak podchwyciła temat, który w jakimś stopniu ją zainteresował. Niewiele wiedziała o magii, sądziła, że tylko doświadczone smoki mogły z noej korzypolegaW plemieniu nie przykładano uwagi do objaśnien, na czym czarowanie polega. – Wiesz,jak z niej korzystać?

: 21 mar 2017, 0:14
autor: Niewinna Łuska
Najwyraźniej ona bardzo chciała wiedzieć dlaczego tu przyszłam. Co ona sobie wyobrażała, że jest przywódcą tej dziury w ziemi i swojego stada nietoperzy? W dodatku pewnie wydawało jej się, że wszyscy biegają po okolicy, żeby krzyczeć i dewastować co popadnie. A nie po prostu... przejść się. Albo pooglądać okolicę.
– Ja... Spacerowałam. Jest ładna pogoda – stwierdziłam w końcu, patrząc bezradnie na samicę.
Pojawił się tutaj kolejny problem. Najwyraźniej nie czuła się ona wcale zobligowana do tego, żeby podać mi swoje imię, w równorzędnej wymianie za moje własne.
– No tak, magia. Nie wiesz jak jej używać? – kolejna samica nie miała pojęcia o mocy przodków. To straszne, czy na prawdę wszystkie tutejsze stada były tak... niewyedukowane? Przynajmniej samice powinny pielęgnować tą iskrę, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. No cóż... Czy ta bogini, która rzekomo utrzymywała magiczną barierę, byłaby zadowolona z takiego stanu rzeczy? – Nauczę cię. To znaczy, jeśli chcesz...
To był odruch. Zanim zdążyłam pomyśleć, już to powiedziałam. Za długo zajmowałam się pisklętami. A teraz żałowałam. Powiedz nie. Powiedz nie, proszę.

: 22 mar 2017, 16:04
autor: Brutalna Łuska
Jeszcze nie była przywódcą. Kto wie co będzie w przyszłości? Brutalna Łuska miała zadatki na typowego, złego i chciwego władcę z bajek dla piskląt. Co prawda była młoda i nierozwinięta, jej charakter teraz był szczególnie poddawany ciągłym zmianom, które zazwyczaj do najlepszych cech nie należały. Gdyby jednak była słodkim, lubiącym zabawy i tworzenie wianków adeptem o nieśmiałej, ale przyjacielskiej naturze... to byłoby nudne. Nierealistyczne. I tak ktoś silniejszy zmieniłby te 'pozytywne' cechy w pył, a gwałtowne pogorszenie samopoczucia doprowadziłoby do depresji, ucieczek, zdrad. Tacy wrażliwcy mogli nie wytrzymać lub diametralnie się zmienić. Pomijając, że tacy dla Khenii nadal byli... słabymi osobnikami.
Nie umiem – burknęła. Wielu nie znało tajemnicy czarowania. Czyż to nie było tak,iż tylko wybrańcy z niej korzystali?
Naprawdę? – odparła ze szczerym zaskoczeniem. Kto jak kto, ale Brutalna nie była przyzwyczajona do tego typu propozycji. – Czemu by nie, możesz spróbować mnie nauczyć – Wzruszyła barkami. Jeśli ci się uda. Miała wrażenie, że nie nauczy się zbyt łatwo. Magia wydawała się taka niedostępna. Weszła trochę głębiej do groty i usiadła, czekając na Niewinną.

: 28 mar 2017, 20:47
autor: Niewinna Łuska
//Przepraszam za zwłokę

Ah... zgodziła się. Byłam pewna, że powie coś w stylu: "Nie interesuje mnie magia, ja rozgniatam moich wrogów gołymi łapami. A na śniadanie jem kamienie". No nic, raz powiedzianego słowa nie można już cofnąć. Skoro nie mam dumy wojownika, to chociaż powinnam mieć chyba jakąś dumę piastuna? Jeśli w ogóle cos takiego istniało. Nigdy nie drżysz ze strachu przed nauczeniem kogoś nowej zdolności i dzielnie stawiasz czoła nawet najmniej pojętnym uczniom? Pewnie jakoś tak by szedł kodeks honorowy.
– Świetnie – oznajmiłam z uśmiechem. Odruchowo ruszyłam za nieznajomą, po niewczasie orientując się, że wchodzi coraz głębiej i głębiej do groty. – Czekaj... tam jest ciemno...
Dogoniłam ognistą, ostrożnie stawiając łapy na niepewnym gruncie, gdy moje ślepia wciąż nie mogły przeniknąć narastającego mroku. Przynajmniej widziałam mniej więcej, gdzie siedzi adeptka. Przysiadłam nieopodal, spoglądając na nią przez barierę cienia.
– Tak... dobrym pomysłem byłoby chyba wyczarowanie światła na początek, nie sądzisz? To powinno być w sam raz na start – potarłam łapą po boku szyi, zbierając myśli. – Zanim cokolwiek stworzysz z użyciem magii, musisz ją w sobie odnaleźć. Tutejsze smoki nazywają to coś "źródłem maddary". Dla mnie to po prostu siła naszych przodków, ukryta głęboka w ciele każdego smoka. Wystarczy ją znaleźć. Skup się przez chwilę i spróbuj poczuć... to co cię napędza. Siłę która jest w tobie, emocje które motywują cię do działania, osoby o które byś walczyła albo wrogów, których chciałabyś pokonać. Poczuj jak odkrywasz w sobie tą moc. To właśnie powinno być twoje "źródło".
Każdemu tłumaczyłam to inaczej, patrząc na to jak mówią, jak się poruszają, jak się zachowują. Starałam się najlepiej jak potrafię dostosować do tego, jak myślała ta samica. Przynajmniej, jak wydawało mi się, że myśli. To wczuwanie szło mi jak na razie słabo. Dalej nie byłam przekonana do tej jej... samczej osobowości.

: 28 mar 2017, 21:26
autor: Brutalna Łuska
Cóż, kamieni może jeszcze nie jadła, a o wrogach nawet nie warto wspominać. Sama Brutalna nawet się nie raczyła uśmiechnąć. Wniknęła w mrok, przyzwyczajona do jaskiń, grot, ciemnic, zmroku. Co nie zmienia faktu, że lubiła wygrzewać się na świeżym powietrzu w promieniach Złotej Twarzy. Uniosła z zaskoczenia łuk brwiowy, gdy dotarł do niej sens wypowiedzi Niewinnej.
Ciemno? Nie wydaje mi się – wyrzuciła cicho. Patrzyła na adeptkę, jak już obydwie usiadły naprzeciw siebie. Słuchała, a po głowie krążyło jej coraz więcej pytań. Chociażby to, po co jej światło? Albo źródło... jakie znowu źródło? Znała siebie na tyle, że żadnych źródeł do tej pory nie wyczuwała. Ślepia Brutalnej jakby bardziej zaświeciły na wzmiankę o sile i wrogach. Tak, to byłoby bardzo dobre źródło. Mimo myśli nie brała się do roboty. Nie wiedziała, od czego zacząć, ni czy w ogóle tacy obcy jak ona mogli korzystać z magii.
Że mam sobie wyobrazić... to źródło, czy jak? – mruknęła bardziej desperacko. Czego właściwie Ziemista od niej wymagała? Bez względu na odpowiedź, postanowiła spróbować. Zamknęła oczy i...
Ciemność. Jakże zadziwiające zjawisko, nie widziała nic, oprócz czerni. Próbowała sobie wyobrazić rodzinę, co najwyraźniej nie pomogło. Jedynie końcówka ogona nerwowo zadrżała na wspomnienie o rodzeństwie. Pomyślała o przegranej walce w plemieniu. Czy to polegało na wspominaniu? Oby nie. Zmieniła więc taktykę, zauważając, że z poprzednich szybkich prób odnalezienia nici. Wsłuchała się w cichy oddech futrzastej smoczycy, uderzenia jej własnego ogona, kapiącą wodę.
I nic.
Na przeklętego Nethara! – zaklęła, powstrzymując się od gorszych słów. Nie uważała za potrzebne klnięcie bez oporu.Tym bardziej, że zbyt wielu gorszych nie znała. – Przecież pochodzę z terenów, gdzie nikt nie używa magii! Nie nauczę się jej.

: 02 kwie 2017, 12:00
autor: Niewinna Łuska
Przypatrywałam się smoczycy, która zamknęła oczy i zagłębiła się w ciszy i swoich myślach. Hmm... poszło łatwiej niż myślałam. Byłam pewna, że miną wieki, zanim przekonam ją, że musi się nieco uspokoić. Ona najwyraźniej pochwyciła to sama. A może moje porównania przekonały ją chociaż odrobinę, że magia wcale nie jest jakąś wydumaną, niedostępną domeną, lecz czymś co i jej może być znajome? Czekałam i czekałam, ale zupełnie nie spodziewałam się nagłego wybuchu złości, który całkowicie zbił mnie z tropu. W pierwszym odruchu, odchyliłam się od samicy, unosząc jedną łapę nad ziemię, w geście zaskoczenia. Dobrze... może przedwcześnie się cieszyłam. Ale to też zdecydowanie za mało, żeby mnie zniechęcić. Otrząsnęłam się z zaskoczenia i odpowiedziałam ognistej spokojnym głosem:
– Jesteś smokiem, a wszystkie zdrowe smoki zdolne są do używania magii, nie ważne z jakich terenów pochodzą, albo jakiego są gatunku – zmrużyłam lekko ślepia, gdy przypomniałam sobie, że mogły przecież wystąpić jakieś przeciwności, które utrudnią adeptce skupienie się. – A może chorowałaś na coś niedawno? Nie bolał cię łeb, albo coś innego?
To by też mogło wyjaśniać poniekąd, czemu samica rzuca się tak z byle powodu. Chore smoki bywają nerwowe.
– Dobrze, może zbyt skomplikowałam całą sprawę. Nie musisz sobie wyobrażać źródła. Ono jest wewnątrz twojego ciała. Magiczna energia płynie wewnątrz ciebie, podobnie jak krew. Wystarczy, że wyczujesz tą energię. Żeby to zrobić, powinnaś się uspokoić, zrelaksować i wsłuchać w samą siebie. To może zająć trochę czasu, ale to nic nie szkodzi. Chyba nigdzie ci się nie śpieszy?
Założyłabym się, że nie. Skoro miała czas żeby krzyczeć na nietoperze w ciemności. Dalej nie wiedziałam jak się nazywa. Może nie było mi to jakoś bardzo potrzebne, gdyż i tak zwykle nie zwracałam się do smoków zbyt często po imieniu... Ale posiadałam swoją wewnętrzną potrzebę nazywania rzeczy. Tym prawdopodobnie, wśród wielu innych cech, my smoki różnimy się od zwierząt. Dla innych gatunków, dana rzecz jest po prostu tym, czym jest. Natomiast my, koniecznie musimy nazwać każde, najmniejsze zjawisko. Na przykład taka magia. Gdy tylko tutejszy czarodziej zaczął ze mną o niej rozmawiać, od razu musiał wtrącić sformułowania takie jak "maddara", "przepływ", "źródło", nawet jakaś "magiczna bariera" na powierzchni skóry...
A ty, niebiesko-złocista smoczyco, tak samo porywcza jak i wojownicza, jak masz na imię?
Veress, to miano które mi do ciebie pasuje.

: 05 kwie 2017, 17:54
autor: Brutalna Łuska
Prychnęła. Chorowała? Gdzie tam, przecież była jak najbardziej zdrowa! Przez chwilę podejrzliwie przyglądała się adeptce, ważąc jej wypowiedź i zastanawiając się, czy przypadkiem nie był w niej zawarty jakiś sarkazm.
Nic mi nie jest ani nie było – odparła, ostatecznie uznając, że odpowiedź może pomóc w dalszej nauce. Nagle zerknęła na swoje prawe skrzydło, szybko jednak odwracając wzrok.
Kolejne wytłumaczenie zbyła machnięciem łapą. Nigdzie jej się nie spieszyło. Jeśli tylko gdy zamknie ślepia Ziemista nigdzie nie ucieknie, wystawiając Brutalną, to wszystko będzie w porządku. Ponownie skupiła się na sobie. Tym razem nie kładąc nacisku na wyobrażanie, a próbowała poczuć to całe źródło. Uspokojenie się było iście z pozoru niewykonalną czynnością. Miarowe uderzanie ogona o chłodną kamienną posadzkę, nerwowe poruszanie skrzydłem, podczas gdy drugie było ledwie wprawiane w ruch przez nieustające kołysanie ciała. Już chciała krzyknąć, że to wszystko do bani, że nie potrzebuje tej całej magii i doskonale poradzi sobie bez niej. Wtedy jednak coś jej podpowiedziało, żeby tak łatwo się nie poddawała. Miała być wojowniczką. Byłoby źle, gdyby tak samo uciekała od walk, uznając, że to nie dla niej. O nie, wrodzona umiejętność trzymania na swoim, a bynajmniej próbowania, nie pozwalała w tak prosty sposób nie odnaleźć źródła, bo tak. Wzięła się w garść.
W końcu, po wielu, naprawdę wielu uderzeniach serca się udało...

Widziała je. Odnalazła swoje własne źródło. Ucieszyło ją to na tyle, że była w stanie opisać Niewinnej jak jej wnętrze wygląda, choć nie widziała w tym większego sensu. Subtelnie się uśmiechnęła, otwierając ślepia. Tak, z pewnością należało do niej. Idealnie. Nie miała jako tako w planach nikomu go opisywać. Futrzasta musiałaby jako pierwsza zainteresować się tym, co ujrzała Brutalna.
Gotowe – powiedziała, czekając na reakcję. – Co teraz?

: 11 kwie 2017, 19:55
autor: Niewinna Łuska
– Hyyy! Na prawdę? – prawie zapowietrzyłam się z zaskoczenia. Miała to? Tak szybko? Wstałam ze swojego miejsca, jakby to miało mi pomóc zobaczyć przepływ maddary ognistej. Jednakże, początkowe podniecenie ustąpiło szybko miejsca sceptycyzmowi. Czy nie powiedziała tak tylko po to, żebym dała jej wreszcie spokój?
– A... co zobaczyłaś? Albo poczułaś? – postarałam się, żeby pytanie zadane było jak od niechcenia. Nie chciałam przecież, żeby pomyślała, że jej nie ufam. Wtedy na pewno nic mi nie powie. – Jeśli faktycznie czujesz przepływ mocy to... teraz musisz nauczyć się ją kontrolować. W dużym uproszczeniu, musisz wyobrazić sobie jakąś rzecz bardzo, bardzo dokładnie, uwzględniając jej różne atrybuty, zaczynając od wyglądu i zapachu, a kończąc na smaku i temperaturze. Im więcej zmysłów zaangażujesz w wyobrażenie, tym lepiej wyjdzie zaklęcie.
Przerwałam na chwilę, spoglądając na Veress w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak potwierdzenia, że mówię wystarczająco zrozumiale i nie za szybko.
– No a potem, gdy masz już zebrane te wszystkie rzeczy w swojej głowie to... musisz tak jakby połączyć swoje "źródło" z tym wyobrażeniem. Przelać magię w miejsce, gdzie powinno znajdować się twoje zaklęcie. Rozumiesz? Na początek spróbuj z czymś prostym, co dobrze znasz. Kamień albo światło, wiatr albo woda... Tylko proszę, nie zaczynaj od czegoś... niebezpiecznego.
To nie tak, że jej nie ufałam, czy miałam jakieś wątpliwości co do jej magicznego potencjału... po prostu... lepiej było się upewnić?
– Uchrońcie przed dziełami naszych łap – mruknęłam cicho, sama zbierając moc w swoim ciele, którą mogłabym w razie problemów przeciwdziałać... czemuś.

: 14 kwie 2017, 16:19
autor: Brutalna Łuska
Czuła oburzenie. Chciała pokazać, jak bardzo obruszyło ją zdziwienie Niewinnej. Prychnęła i uniosła wyżej głowę, przymykając ślepia. Może nie widziała tego źródła zbyt dokładnie, ba, nie była pewna, czy w ogóle to był fragment duszy odpowiadający za występowanie magii. Pozostawiła to bez komentarza.
Yhm, poczułam, rzecz jasna, magię! – odparła buńczucznie, patrząc na Ziemistą jak na kogoś, kto nie wie, co mówi. Mimo tego, jak bardzo chciała poprzestać na tej krótkiej, nic nie tłumaczącej odpowiedzi, postanowiła powiedzieć co ujrzała. – Pole walki. Wszędzie krótka, poruszająca się na wietrze złota trawa i jakby świecący w półmroku, oświetlony przez prawdopodobnie Złotą Twarz ciepły piasek. Wyglądał trochę nienaturalnie, nie był wyłącznie jednej barwy. Rozsypany po środku i tworzący spory kwadrat. A tam jakaś postać. Ciemna mgła otaczająca pozostałe tereny, nie wiem, co tam jeszcze można znaleźć. I brzęcząca w uszach cisza. Tylko tyle widziałam – opisała, zgrzytając kłami na myśl o dziwnej postaci jakby stworzonej z mgły. Z pewnością wróg. Czuła nienawiść, ale nim zdążyła zobaczyć, kim był, wyrwała się i powróciła do pełni świadomości. Wyglądało to jak jakieś dalekie wspomnienie. Brakowało jedynie gromady wielu smoków, a i ta mgła nie pasowała. Cisza... nie pasowała jej. Sama jednocześnie przeczuwała, że nie powinna długo tam siedzieć. Jakby była nieproszonym gościem, który wtargnął bez zaproszenia do cudzego, obcego domu.
Skinęła głową widząc pytające spojrzenie. Zrobiła jeszcze gest łapą oznaczający "Mów dalej".
Co? – zapytała, słysząc jakiś niezrozumiały i stanowczo za cicho wypowiedziany dla niej szept. Nie czekała długo na odpowiedź, szybko zabierając się za wyobrażenie. Przez pierwsze uderzenia serca siedziała z przymkniętymi powiekami, mając pustkę we łbie. Wzięła głęboki wdech, rozluźniając ciało i nie bacząc na to, czy nauczycielka się jej przygląda i czy dalej coś mówi. Miejmy to już za sobą.
Chciała stworzyć coś pożytecznego. Z pewnością nieskomplikowanego, niedopracowanego, pewnie nawet nie mogłoby się to pojawić, bo by o czymś zapomniała. Nie miała co do tego specjalnych nadziei.
Ogień. Na cześć stada, które przyjęło ją z otwartymi ramionami. Rozszalały i gorący, nie zdolny doszczętnie spalić łuski. Raczej porównywalny temperaturą do leżenia na nasłonecznionym miejscu na ciemnym kamieniu w wyjątkowo parny i upalny dzień w najcieplejszej porze. Chyba, że tutaj smoki się spalały przy kontakcie z ciepłem, w co wątpiła. Skoro u niej nie panował taki klimat, to tutaj też nie będzie aż tak źle. Nieustannie falujący i zmieniający swój kształt. Płomienie zmieniające co rusz swoją wysokość, raz wznosząc się wyżej o parę łusek, a raz niżej. Jednak nie przekraczający wysokości trzech szponów i szerokości dwóch szponów. O różnych barwach żółci, złota oraz błękitu i granatu. Z grubsza od środka najjaśniejszy, jasnożółty, a na samych krańcach splamiony ciemną cyjanową zachodzącą w granat barwą. Dla Brutalnej typowy kolor płomieni. Posiadający zapach Ognistych – woń dymu i popiołu. Pomyślała jeszcze o jakiejś ochronie, kulce otaczającej twór, ale zaniechała tego pomysłu. Nie była pewna, jakie może mieć możliwości i co może się stać. Została przy tym, co dotychczas zrobiła. Wyobraziła sobie, jak unosi się długość połowy ogona nad nią samą. I teraz przeszła do ostatniego, najtrudniejszego. "Przelanie" magii do tworu. Sięgnęła do źródła, wpierw niczego nie odnajdując. Warknęła, nie zdając sobie z tego sprawy. Po kolejnych dłużących się chwilach ponownie ujrzała to, co wcześniej. Ten sam krajobraz i tym razem wyraźniejszy zarys smoka. Podbiegła do niego. Z narastającym wahaniem i chęcią zabicia tego czegoś. Gdy była tuż przy nim, zorientowała się, kim był. Z okrzykiem słyszalnym jedynie w jej umyśle zamachnęła się na niego łapą, przyśpieszając i biorąc potężny zamach. Nie polała się żadna posoka, a mglisty cień zamigotał, zmieniając się w czarny obłok przepływający przez rozczapierzone palce. Spojrzała na to, co zostało z postaci. Piasek prędko pokrył się niemal całkowicie już płynną substancją. Trochę pozostało jej w łapie, nadal wibrując i żyjąc. Pierwszym skojarzeniem było serce. Czy to prawda? Serce?
Zacisnęła tę dziwną moc. Zamknęła między szponami. To dawało ją napędzało. Niszczenie jednych, aby stworzyć drugie, inne, lepsze rzeczy. Słabo się uśmiechnęła. Czuła, jak siła przepływa przez jej ciało, kieruje się do dzieła, na uderzenie serca wypełniając ją całą uczuciem uniesienia. Jakby była zdolna zrobić wszystko. Brak przedmiotów niemożliwych do wykonania. Otworzyły się nowe możliwości.

: 28 kwie 2017, 22:04
autor: Niewinna Łuska
Słuchałam opisu ognistej, przez chwilę oniemiała przez imersję i wyrazistość jej wizji. Zupełnie... zupełnie inaczej niż moje doświadczenia z magią. Dla niej magia objawiała się jako namacalny, wyrazisty obraz, jakby głęboko wyryty w jej łbie. Tymczasem dla mnie było to jedynie nagromadzenie przeróżnych uczuć i przeczuć, rezydujących bardziej w podświadomości, niż w zasięgu mojej percepcji.
– Łał... – tak tylko potrafiłam skomentować całą sprawę. Zapatrzyłam się w dal, spoglądając na wskroś przez częściowo skąpaną w mroku samicę, odtwarzając w swojej wyobraźni jej wizję. Dopiero po chwili, wróciłam swoim spojrzeniem do rzeczywistości. I do adeptki, która nagle wyglądała na niezwykle skoncentrowaną. Oh, zaczyna się! Było blisko, żebym zupełnie przeoczyła moment powstania jej pierwszego zaklęcia... Jeśli w ogóle powstanie. Lecz sądząc po wizji jaką opisała... coś musiało być na rzeczy. Albo była po prostu zdrowo pokręcona. Stawiałam jednak na to pierwsze. Ruch energii jaki poczułam wokół niej potwierdzał moją intuicję. I prawdę mówiąc... ruch ten był całkiem wyraźny. Zupełnie inaczej, niż przypadku ledwie piskląt, uczących się swoich pierwszych czarów. Czuć było magię dorosłego smoka, konkretną i uporządkowaną. Która w dodatku rezonowała coraz mocniej z każdą chwilą, gdy z niepokojem przyglądałam się pogrążonej w myślach ognistej. Czy ona w ogóle była tu jeszcze ze mną? We wszystko co robiła musiała wkładać całą siebie, gdyż tworząc zaklęcie dosłownie zniknęła z tego świata. Tak silne drgania magii w obliczu pierwszego zaklęcia napełniły mnie obawami. Postanowiłam jednak nic nie mówić, nie przerywać. Zbyt ciekawa byłam rezultatu. Mocniej tylko schwyciłam własną nić łączącą mnie z mocą minionych wieków i czekałam w gotowości. Wreszcie wyzwoliła energie, uporządkowane poruszenie opuściło jej ciało. Drgnęłam zaskoczona, po dość długim czasie oczekiwania, ale wbrew obawom, absolutnie nic złego się nie stało. Zaklęcie ognistej uformowało piękny, wyraźny płomień, unoszący się nad nią jak aureola, lub wschodząca złota twarz, wyrazistymi, mocnymi kolorami oświetlając całą grotę. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam krok bliżej, wlepiając ślepia w twór. Przechyliłam się, aby obejrzeć go też z boku.
– To... jest świetne... Taki dokładny płomień – nie przestawiałam pochylać się, by obejrzeć zaklęcia z każdej możliwej perspektywy. – Na prawdę nie czarowałaś nigdy? To... chyba rzadko się zdarza, żeby stworzyć coś tak dobrego w pierwszym podejściu. Nawet się tak naturalnie porusza...
Wzięłam drobną iskierkę ze skumulowanej przeze mnie mocy i zamiast zaklęcia ochronnego, na które pierwotnie miałam zamiar ją przeznaczyć, wytworzyłam łagodną bryzę skierowaną w stronę płomienia, aby przekonać się jak zareaguje na subtelny powiew. Nie spodziewałam się po niej... czegoś takiego. Musiała mieć naturalny talent. Albo szczęście? Sama już nie wiedziałam.
– Wyczaruj coś jeszcze. Proszę... Zrób dokładnie tak jak tym razem,
bo wyszło ci genialnie. Dokładne wyobrażenie i skupienie...

Ale co ja jej tam mówiłam, widać było, że słuchała co do niej mówiłam. Chciałam zobaczyć więcej jej twórczości.

: 05 maja 2017, 21:05
autor: Brutalna Łuska
Łut szczęścia i tyle. Czarowanie przychodziło jej z pewnym trudem, bo potrzebowała dużo czasu, tak samo dotarcie do źródła nie było prostą czynnością. Musiała walczyć i zabijać, by coś wyczarować. To... jej samej wydawało się całkiem interesujące, chociaż aż tak Brutalnej to dotychczas nie ciekawiło. Nie spodziewała się tak udanego płomienia, pierwszej rzeczy stworzonej dzięki magii. Sama z niedowierzeniem spojrzała na twór. Niemożliwe, jak duże było jej szczęście.
Ja... nie mog... – przerwała w pół zdania swoją wypowiedź, którą za wszelką cenę chciała przekazać smoczycy z Ziemi, lecz nie zdążyła. Tym razem zabrakło jej często spotykanego u niej szczęścia, w które nawet nie wierzyła.
Nie czuła się dobrze. Jakby coś ją skręcało w trzewiach, patrząc na płomyczek swobodnie unoszący się nad jej głową. Kiwała na boki głową, a światło bijące od tworu odbijał się w jej złotych ślepiach, czyniąc je jeszcze bardziej błyszczącymi, a wręcz groźnymi. Gdyby nie jej doskonale widoczne zaskoczenie.
Jęknęła, gwałtownie zginając się wpół i upadając na ziemię. Poleciała w bok, a maleńkie ognisko nagle przestało istnieć, gdy odcięła dopływ Maddary spowitej cudzą krwią. Jej źrenice nienaturalnie zmalały. Wpatrywała się w jedno miejsce przed sobą, rozwierając pysk oraz pod wpływem niewidzialnego impulsu zaczęła prędzej oddychać. Zadrżała, jakby ogarnął ją chwilowy... to był... to takie niespotykane.
Strach.
Myślała, że za chwilę zemdleje z przeciążenia mózgu. To nie mieściło się w jej głowie. Zwyczajnie postanowiła nauczyć się czarować, a już przy pierwszym jakże dziwnie udanym tworze dostawała wewnętrznego, niezidentyfikowanego ataku. Jakby zobaczyła ducha? Wrodzona choroba? O cóż chodziło? To było najwyraźniej coś jeszcze gorszego, jakby widziała sytuację, której nie miała prawa ujrzeć. Oddech stał się płytki i można było mieć podejrzenia, że lada moment padnie, co jednak się nie stało, z czego mogła się radować.
Otrząsnęła się równie szybko, jak wpadła w ten niespotykany stan.

: 30 maja 2017, 19:45
autor: Niewinna Łuska
Gdy tylko samica zaczęła mówić, od razu było widać, że coś jest nie tak. Jednak byłam zajęta oglądaniem ognika i nie od razu byłam w stanie zareagować. Przestraszona nabrałam gwałtownie powietrza i doskoczyłam do chwiejącej się smoczycy.
– Na krew wieków, zgaś to! Zgaś to szybko! – zaczęłam krzyczeć, próbując podtrzymać jakoś ognistą, jednak wyślizgnęła mi się zupełnie, przewracając się na bok. Zaczęłam powtarzać pod nosem jedno słowo, próbując przywołać dar przodków. – Pomocy, pomocy, pomocy...
Udało mi się to zdecydowanie za późno, gdyż płomień już samoistnie gasł przez tracący kontakt z rzeczywistością mózg niebieskołuskiej samicy. Dla pewności, odcięłam dopływ paliwa do zaklęcia, żeby ognista na pewno nie zmarnowała ani odrobiny więcej magicznej energii. Wyglądała strasznie... Przez chwilę zastanawiałam się czy nie umiera przez wyczerpane źródło. Jednak bardzo szybko doszła do siebie. No cóż... najpewniej gorsze rzeczy już przeżywała. Ogon drgał za mną nerwowo, a ja upewniałam się zmartwionym spojrzeniem, że wszystko w porządku.
– Uważaj bardziej na wszystkich bogów... Nic ci nie jest? Na pewno? – próbowałam przywrócić do stabilnej postaci pobudzony nagłym impulsem umysł. – Wszystko było dobrze ale... Wkładaj w swoje zaklęcia dużo mniej magii... Dobrze? I nie czaruj na razie. Najlepiej w ogóle dzisiaj... Przepraszam, przez chwilę nie uważałam co robisz...

//Raport MP I jak czujesz się pewnie to spróbuj II

: 24 lip 2017, 13:17
autor: Czarująca Łuska
Czarująca jak to Czarująca, choć posiadała paru znajomych, to wciąż była dzika i nikomu poza Słodkim nie potrafiła tak do końca zaufać. Cały czas się bała, że jakiś inny smok może zrobić jej krzywdę i z tego względu chowała się bezustannie gdzieś po kątach nie będąc nawet w stanie polepszać swoich umiejętności. Słodki Kolec ostatnimi czasy coraz więcej razy zostawiał ją samą, co wywoływało istne ataki paniki młodej smoczycy, a nawet pewien żal. Oddała mu się w pełni, a on sprawiał wrażenie jakby nie był nią już tak zainteresowany jak wcześniej, ale mimo wszystko ufała mu. Na tę chwilę zaszyła się gdzieś w głębi Ciemnej Groty czując dotkliwy głód, ale nie wychodziła na zewnątrz.

: 24 lip 2017, 13:48
autor: Mistycznooka
Tak się jakoś się złożyło że smoczyca chciała zawszyć się gdzieś, gdzie mogła zostać samej z myślami. Potrzebowała tego bo ostatnio znów cały czas przesiadywała ze smokami i jakoś tak wyszło że.. no. Nie udawało jej się pobyć samej.
Weszła do Ciemnej groty, nawet nie wiedziała że jest ciemna.. po prostu jakaś tam grota.. I wtedy burk. Znajome burknięcie brzucha poinformowało ją że jest tutaj ktoś głodny. Nie był to jakiś przesadnie głośny dźwięk ale uszy Mistycznej akurat na ten rodzaj były wyczulone. Nosem wybadała sytuacje. Ognisty głodomór, dokładniej ognisty głodomór którego dobrze znała.
– Witaj Czarująca.. – odpowiedziała dosyć donośnie, próbując zlokalizować gdzie dokładnie znajduje się smoczyca. Bez słowa przywołała ze swoich zapasów sarniny i położyła, cofając się trochę w tył.
– Głodnego smoka wyczuje nawet za bariera – zaśmiała się. Chyba zmysły łowcy jej nie kłamały..

: 24 lip 2017, 14:11
autor: Czarująca Łuska
Błyskawicznie poderwała się na równe łapy, przypłaszczając uszy do głowy, ale uspokoiła się nieco wyczuwając zapach znajomej smoczycy.
– Cz...cześć Mistycznooka. – przywitała ją nieśmiałym tonem, po czym z zapałem zabrała się do pochłaniania przyniesionego jej pożywienia. Zjadła wszystko, resztki odesłała poza grotę i wyczyściła się starannie po zaspokojeniu swego głodu, wówczas podeszła bliżej Wodnej. Trąciła ją leciutko nosem w policzek i uśmiechnęła się delikatnie, poruszając przy tym swoim ogonem raz w jedną, a raz w drugą stronę.
– Dziękuję. – powiedziała, siadając na ziemi przed nią i spoglądając na nią ciepłym wzrokiem, była wdzięczna łowczyni, że już kolejny raz jej pomogła.

: 11 paź 2017, 22:12
autor: Popiół Przeszłości
/// jeżeli jeszcze fabuła trwa to się przenisiemy

Adept nigdy jeszcze nie byl w tych stronach, zwabiły go plotki o dziwnym nauczycielu który pomagał wszystkim zdobyć upragniony cel w życiu. Dziś był upalny dzień, a jaskinia była akurat jak znalazł na dziwną pogodę. Dla niego to mogłoby cały czas padać, byłby przynajmniej czysty, do zimna zdążył przywyknąć we własnej grocie którą zamieszkiwał od paru księżyców. Nikt go raczej nie odwiedzał, a ostatnio nikt z rodziny nie miał czasu by nauczyć go czegoś nowego. Nic się nie zmieniło samczyk był pełen energi do poznawania nowych umiejętności. Marzył by zostać piastunem, ale jakoś mało osób go odwiedzało, w oczach czarno łuskiego chyba tylko pare osób na wskrzyż na prawdę go lubiło. Nauczycielka powinna zjawić się lada moment, więc nawet nie siadał, jego czarne łuski znakomicie wtopiły smoka w tło. Jeżeli kogoś zobaczy to rozświetli trochę dziwną ciemność, jeżeli nikt nie przyjdzie też nie nedzie to stracony dzień. W końcu poznał nowe miejsce które swoją ciemnością i chłodem bardzo przypadła do gustu adepta.

: 11 paź 2017, 22:34
autor: Zmora Opętanych
___Och, zdecydowanie nie pomagała wszystkim zdobywać upragnionego celu w życiu. I nie było to z dobroci serca. Zmora była przesiąknięta złośliwością i podłością odziedziczoną po psychopatycznej matce. Musiała jednak wspomagać stado Ziemi. Na tym polegał sojusz – wzajemnym wsparciu, a nie tylko tym, by nie skakać sobie do gardeł.
___Zgodziła się więc wesprzeć niejakiego Nocnego Kolca. Przybyła do Ciemnej Groty wkrótce po nim, bezszelestnie i miękko lądując przed wejściem. Wywerna wkroczyła cicho do środka, jej bystre ślepia bez problemu wychwyciły zarys smoczej sylwetki wśród mroku. Była Cienistą, wiecznie żyjącą w ciemnościach.
___~ Valar Morghulis. ~ Powitała go mentalnie, ale bez przyjaznych nut w głosie, nie siadając. Nigdy tego nie robiła, zawsze stała, czujna i ostrożna. Na zewnątrz znajdowali się pegaz i demonica, pełniący rolę strażników.
___~ Co wiesz o maddarze? ~ Zapytała go lodowatym tonem głosu, nie wyrażającym raczej żadnego rodzaju zainteresowania.

: 12 paź 2017, 6:20
autor: Popiół Przeszłości
"Nie wiele, jestem tu aby się uczyć, wiedza na ten temat jest znikoma, ale myśle że moje spostrzeżenia pomogą mi dojść do końca twoich nauk." Nie musiał się długo zastanawiać, nikt inny oprucz nauczycielki nie mógł go przecież odwiedzić. Tym bardziej po jej słowach już był pewien że doświadczenie z tego dnia da mu wiedzę na następne wyzwanie. Po chwili pociągnął dalej. "Myślę, że maddara to moc naszego serca. Odzwierciedlenie uczuć i naszego charakteru. Mniemam że jest ciężka do opanowania i wiele czasu zajmie mi jej zrozumienie. Maddara jest z nami od dawna, już jak byłem małym pisklaczkiem wyczuwałem ją w powietrzu, jakby żyła w każdym z nas. Sam miałem sporo razy do czynienia, nie wątpie że mam coś w sobie, nawet bez nauk pamiętnego wieczora w jaskini przywołałem wiatr, ze strachu, chcąc bronić własnego życia. Chciałbym jej używać tylko dla dobra innych smoków nigdy by robić nią krzywdę. Prawdziwa maddara jest tylko wtedy kiedy używamy jej w geście dobrych zamiarów, przynajmniej ja tak uważa. I mówić mógłbym dużo, ale to nie moja rola." Zmierzył cienistą wzrokiem czekając na jej definicje maddary.