Strona 9 z 32
: 09 lis 2015, 21:21
autor: Złuszczona Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kiwnęła łbem na jego uwagi – rzeczywiście, to co mówił, miało wiele więcej sensu. Nigdy węża nie widziała, ale przyrzekła sobie, że po skończonej nauce zaraz pójdzie nad rzekę i poobserwuje te dziwne stworzenia.
Ucieszyła się na wieść, ze zaczynają test. Ciekawie zerkała na oddalającego się Błyska, aż nie zatrzymał się wiele ogonów przed nią. Nie spiesząc się przypomniała sobie pozycję gotowości; ugięła łapy i obniżyła łeb. Zanim jednak postąpiła krok przypomniała sobie o ogonie i uniosła go szpon nad ziemię. Ruszyła, delikatnie rozluźniając napięte skrzydła.
Odeszła w odwrotnym kierunku, delikatnie stawiając łapy, aż zupełnie nie zniknął jej z oczu, a potem skręciła, by wiatr nie niósł zapachu w jego stronę. Obserwowała teren, zapamiętywała każdy gęściejszy krzak. Być może wszystko robiła na wyrost, ale niezwykle zależało jej by poradzić sobie z tym, bądź co bądź, łatwym zadaniem.
Cały czas pamiętała miejsce, w którym ostatnio widziała swojego nauczyciela. W miejscu w którym teraz stała wiatr niósł jej zapach samca. Podążyła tym śladem, poruszając się bardzo powoli by nie zaalarmować ptaków odpoczywających gdzieś wysoko w koronach drzew. Napuchnięte, śliskie liście i wilgotny mech tłumiły jej kroki. Jej oddech był regularny i spokojny.
Jeszcze chwila i spomiędzy drzew prześwieciła jej fioletowa plama. Wydawało jej się, ze młody stoi do niej bokiem, dlatego nieco zmieniła kurs by znaleźć się za nim. Nie zajęło jej to dużo czasu, ale musiała znów nadłożyć drogi by ominąć wielki, omszały korzeń.
Była już tak blisko, że mogła niemal policzyć łuski na jego plecach. Starała się zasłaniać krzewami, mimo iż nie mógł jej widzieć. Bała się, ze spojrzy w jej stronę, dlatego co jakiś czas przystawała za gęściejszym krzakiem i analizowała jego ruchy. Czyżby jej się udało?
: 02 gru 2015, 18:49
autor: Ostatni Rozbłysk
Błysk nawet nie zauważył kiedy powinien minąć czas w którym adeptka powinna być już w stanie się do niego podkraść. Zanotował za to w myślach, że spod nozdrzy ulotnił mu się zapach Ognistej samicy – za co już dał jej bonusowe punkty. Oczywiście o ile było to kwestią świadomego wyboru, a nie przypadku bądź ucieczki.
Czas zaczął się wtedy dłużyć. Nie był już pewien czy z jego uczennicą jest wszystko w porządku. Mimo to wytężył tylko słuch, nie rozglądając się i nie chcąc psuć Złuszczonej ewentualnej pierwszej próby podkradnięcia się do czegoś żywego.
Dobrze zrobił, bowiem już wkrótce...
Pod łapą samicy strzeliła tępo mokra gałązka niemal dokładnie wtedy gdy zbliżyła się do swego nauczyciela na odległość nieco przekraczającą półtora ogona.
Zaalarmowany odwrócił się odruchowo.
Po pierwotnym zaskoczeniu wyraz pyska Błysku przybrał barwy podziwu i gratulacji.
– Nieźle, udało Ci się podejść naprawdę blisko... Miałbym raczej małe szanse na ucieczkę przy takiej dzielącej nas odległości. Tylko jedna wskazówka... Uważaj jednak na gałązki. Potrafią zepsuć naprawdę przyjemne polowanie – pouczył.
– Jeśli chodzi o skradanie, podstawy znasz i umiesz je już zastosować. Potrzeba Ci czegoś jeszcze?
// raport
: 25 gru 2015, 9:36
autor: Złuszczona Łuska
Podskoczyła lekko na ten alarmujący dźwięk, niemal tak samo zaskoczona jak jej nauczyciel. Wpatrywała się martwo kilka sekund w jego oczy, zanim oddała uśmiech. Poszerzył się on z dumy, gdy usłyszała pochwałę. Podeszła bliżej i usiadła obok, nieco już zmęczona. Zaraz jednak jakby otrząsnęła z siebie zmęczenie a w jej spojrzeniu zakwitła zwyczajowa wesołość. – Jeśli masz jeszcze chęci, Błysku, to teraz do kompletu przydałoby mi się śledzenie, ale zrozumiem, jeśli nie będziesz miał ochoty – zaśmiała się lekko. Spędzili tu na prawdę sporo czasu. Jej brzuch skręcił się w lekkim bólu, była głodna.
: 31 gru 2015, 17:26
autor: Lenara
Niespodziewany podmuch wiatru potrząsnął szkieletami drzew wysoko ponad łebkiem Lenary. Obnażone z liści gałęzie wiązów i brzóz, uderzały o siebie z upiornym trzaskiem. Miotając się w pustce, którą podczas lata zwykły wypełniać bukiety soczyście zielonych liści. Smoczyca starała się zachować całkowitą ciszę... Głodna i zmęczona, przemierzała leśną ścieżkę w nadziei, że tym razem na jej końcu spostrzeże coś nadającego się do jedzenia.
: 31 gru 2015, 17:39
autor: Wirtuoz Iluzji
Ostatnio brakowało mu towarzystwa jakiegokolwiek smoka. Przechadzał się więc po wspólnych terenach, bo dłuższy czas go nie było w Stadach. Patrzył więc za jakimś smokiem, chociażby pisklęciem które mogłoby zapełnić nudę której nabawił się, po nieobecności.
Nie spodziewał się jednak że spotka tak małe pisklę i to wędrujące samotnie. A i wyglądać też nie wyglądało dobrze. Przekręcił łeb i zaczął węszyć. Nie wyczuł jednak żadnego znajomego zapachu, oprócz nikłej woni Życia. Oto żywy przykład jak to smoki z tego stada, opiekują się pisklętami. Zamierzał zapamiętać ten obraz, bo to zawsze jakiś argument.
Podbiegł szybko do pisklęcia i przyjrzał mu się. Słaniało się ze zmęczenia. Ujął je powoli i zatrzymał. Położył je na ziemi, i sprawdził czy nie jest pokaleczone.
– Jak się nazywasz maluchu? Gdzie twoi rodzice? – Stworzył z maddary miękkie skóry, i wziósł wysokie ścianki z daszkiem z drewna, by osłonić ich od wiatru i chłodu. Ciepłe skóry wyścielały całą podłogę, a w jednym miejscu pojawił się duży kwadrat z płonącym w środku ogniem. Kravsax sprowadził prawdziwe drewno i wrzucił je do paleniska. Spojrzał na pisklę leżące na skórach.
– Jesteś głodny? Boli cię coś? – W jego głos wkradł się zatroskany ton.
Cóż dobrze że nie widzi tego żaden cienias. Cienisty siedzący w "domku" z maddary z pisklakiem z Życia.
: 31 gru 2015, 17:48
autor: Lenara
Samiczka dosłownie skamieniała. W momencie gdy długie szpony samca owinęły się dookoła jej wciąż miękkich, jasnozielonych łuseczek, poczuła jak drobne serduszko pragnie wyskoczyć przez ściśnięta strachem krtań! Bezskutecznie... Nie miała odwagi nawet pisnąć!
Ale chwila... Po kilku sekundach. Wciąż żyła! Nagle zrobiło się ciepło, i ten wielki, czarny smok w cale nie zamierzał jej pożreć! A przynajmniej nie teraz.
Wzdrygnęła się. Niezdarnie zatrzepotała drobnymi skrzydełkami, obnażyła przypominające szpilki kiełki.
– Hssss! – Syknęła przeciągle, rzucając na boki cienkim jak przędza ogonem.
– Hssss...? – Kolejne syknięcie, tym razem zdradzające nie małe zdziwienie.
– N... Nie zamierzasz mnie zjeść? – Podniosła łebek w stronę jego masywnej, rogatej głowy i płonących czerwienią oczu.
: 31 gru 2015, 21:24
autor: Wirtuoz Iluzji
Uśmiechnął się na syczenie. Mimo tego wykonał wszystkie czynności. Rozbawiło go jej pytanie, zaśmiał się dosyć głośno, ale opanował się zaraz.
– Zjeść? Być może jesteś z Życia, a ja z Cienia, ale ja nie zjadam piskląt. Przynajmniej ja. – Dodał markotniej. Przywołał z groty kawałek mięsa i podał go jej, jednak nim go dotknęła zdążył spytać.
– Wolisz pieczone, czy surowe? – Pogłaskał ją czule po głowie, i przybliżył cieplutkie skóry. Otoczył ją tym wszystkim. Buchający ogień, dawał ciepło, ściany blokowały wiatr który szalał na zewnątrz i powodował ten charakterystyczny dźwięk przeciskających się fal powietrza. Wewnątrz było sucho, ciepło i miękko. Idealne warunki do wypoczynku. Kravsax położył się wokół niej, tak że miała przed sobą ogień, pod sobą skóry, a ze wszystkich stron ciało czarnego smoka. Krav złożył łeb w jej pobliżu, czujnie ją obserwując.
: 01 sty 2016, 15:41
autor: Lenara
Samiczka zdrobniła kroczku. Bez większego zastanowienia zaczęła miętolić w szponach miękkie, zwierzęce futerko na którym to siedziała. – Co to znaczy pieczone? – W zastanowieniu przechyliła łebek lekko na bok. Pierwszy raz słyszała to słowo... Po chwili potrząsnęła nim nieznacznie trzepocząc na boki długaśnymi uszami, w tym samym momencie zarzuciła cienkim, jadowicie zielonym ogonem. – Surowe? – Mruknęła po chwili, zerkając na na wielki pysk Koszmaru tym pisklęcym, pozornie niewinnym spojrzeniem. – I tak w ogóle... Co to cień? – Wyprostowała się, przyciągnęła przednie łapki pod brzuch a łebek zadarła ku drewnianemu sklepieniu.
: 01 sty 2016, 19:58
autor: Wirtuoz Iluzji
Och, czyżby tak mało smoków znało pieczone mięso? Rozdzielił porcję mięsa na dwie równe. Jedną umieścił nad ogniem i powoli obracał.
– Cień to jedno ze stad. Reszta niezbyt nas lubi, bo zjadamy pisklaki, jesteśmy psychopatami. Być może jestem wyjątkiem. – Zamyślił się i wypatrzył w ogień. Może źle powiedział. Trudno. Najwyżej się jeszcze dopyta. Gorzej jak dowiedzą się że jakiś Cienisty rozmawiał z pisklęciem pod zamkniętym dachem.
– Twoim rodzicą nie spodobałoby się że tu ze mną siedzisz. – Zdjął mięso z ognia, głośno skwierczące od palonego tłuszczu. Idealnie upieczone. Postawił je przed pisklęciem, a nim dosięgneły ziemi wylądowały na kamiennych miskach.
– Jedno pieczone, drugie surowe. Uważaj, bo gorące. – Ciekawe czy polubi takie mięso.
: 01 sty 2016, 20:28
autor: Dziki Agrest
Dzika wyczuła wraz z Nade jakiś interesujący zapach. Dlatego też obie samice wręcz natychmiastowo tu przywędrowały. Czemu? Woń wydawała się być całkiem znajoma. Musiała ją już gdzieś czuć. Podążając za nią dotarły do części Dzikiej Puszczy zwanej "Lasem". Jakże oryginalna nazwa! Tak czy siak samica powoli weszła do tej części puszczy. Natychmiastowo ujrzała ogień. Do tego jeden duży smok i drugi mniejszy. Na szczęście przyszła z odpowiedniej strony. Nie dość, że pewnie jej jeszcze nie zauważyli i nie wyczuli(bo wiatr wiał na jej korzyść) to jeszcze miała przewagę, bo wszędzie rosły drzewa. Chociaż czekaj... ten duży smok chyba też ma w sobie drzewną krew. No cóż... Jednak trzeba zauważyć, że był kolejnym "udomowionym pieszczoszkiem" czytaj smokiem, który na pewno nie poznał życia z tej strony, co dzika i cały jej były klan.
Samica natychmiastowo weszła na jedno z wyższych drzew. Powoli przemieszczała się między gałęziami. Starała się chować między większymi gałęziami i iglastymi drzewami. Nie powinni jej w ten sposób dostrzec. Kiedy znalazła się nad smokiem i młodym zaczynała wdychać ich woń. Była za wysoko, by ją wyczuli. Chyba. Nawet jeśli to obaj prawie na pewno jej nie znali. Smoczyca krążyła wokół nich. Specjalnie głośno. – Ogień czy Cień, Ogień czy Cień? – Odezwała się nagle. Jej głos był zmieniony dzięki maddarze. Był niski, samczy i nieco groźny. Mogło się wydawać, że mówił to jakiś ogromny samiec buszujący gdzieś tam na górze. Pytanie skierowane było do czarno-złotego samca. Nie znała tej woni. Musiała się dowiedzieć z jakiego stada pochodził. Cały czas poruszała się nad nimi specjalnie przy tym hałasując. No to jak, odpowie jej?
: 01 sty 2016, 20:58
autor: Wirtuoz Iluzji
//gdzie mój domek? Zjadłaś go! ;–;//
Cóż, był skupiony na pisklęciu więc nie zauważył zmierzającego do niego smoka. Dopóki się nie odezwał, wtedy podniósł się z ziemi. Ogień przygasł. Wibracje maddary były dobrze słyszane. Sam to kiedyś stosował, a ostatnio słyszał Dynamikę jak mówi maddarą. Nie dał się nabrać.
Spojrzał na nią, oczy mu się zwęziły gasnąc w mroku. Miała poświata wychnęła spomiędzy warg. Białe świecące zęby ułożyły się w uśmiech.
– Kim jesteś że mnie się pytasz, kim jestem? – Kravsax zaczął jakby przybierać na wielkości i sie rozmywać. Cóż. Krav dosłownie zapłonął. Lubił tę sztuczkę. Czarne płomienie pojawiły się na jego ciele pokrywając go od stóp do głów. Spojrzał mniej przychylnym wzrokiem na młodą samicę którą otoczyły małe kule światła.
: 01 sty 2016, 21:14
autor: Nocna Łuska
Od kiedy Dziki Agrest wspięła się na drzewo, para złotych oczu bezustannie śledziła trasę zielono-łuskiej samiczki, prowadzącej po plątaninie czarnych gałęzi. Miała czas, żeby obserwować jej gimnastykę. Sprawiało jej to przyjemność, bo pierwszy raz miała okazję podziwiać smoka tak zręcznego i lekko poruszającego się po drzewach.
Nadeithscallieth z gracją pantery śnieżnej podkradała się do schroniska ze skór. Gdy jej sprawny wzrok zauważył cień jednego wielkiego łba odbijającego się na jednej ze ścian szałasu, zatrzymała się i wyprostowała na łapach. Nie sądziła, że zasadzają się na smoki.
Skręciła długie ciało zawracając. Nie zamierzała w taki sposób brać udziału w spotkaniu. Szła na lekko ugiętych łapach. Czarna jak smoła, pracowała każdym mięśniem od szyi w dół, a jej krok w grubym śniegu był zadziwiająco płynny zważywszy na trudne warunki. Linia kręgosłupa lekko zgięta za skrzydłami i wywyższająca się na zadzie, znowu opadała, wlokąc w ślad za nią rozluźniony ogon. Jej onyksowa łuska nie odbijała blasku ogniska, ale co innego drobna, spiżowa skóra na masywnej szyi.
Kiedy ogień przygasł, a nieznajomy osobnik odezwał się ze swojego ukrycia, Nadeithscallieth zamarła w bezruchu. Co ona tutaj robiła? Zawahała się. Stałą z uniesioną prawą przednią łapą, zatrzymana w pół kroku, lekko pochylona do przodu.
: 01 sty 2016, 21:16
autor: Lenara
Samiczka zamrugała kilkakrotnie. Owinęła gibki ogon dookoła filigranowych łapek zadzierając drobną, zieloniutką mordkę w stronę swojego, nowego, i tak po prawdzie pierwszego w życiu – Rozmówcy. W jej głowie kotłował się prawdziwy ogrom pytań... Co to znaczy "psychopata"...? Co oznacza bycie wyjątkiem, kim jest ten syczący, straszny osobnik, który pojawił się tu przed nimi... ZNIKĄD?! Czemu stad jest aż tyle? I przede-wszystkim... Dlaczego ten wielki, czarny smok podpieka sobie mięso, nawet nie zionąc ogniem!? Mała poczuła że zaraz zemdleje. Serce kolejny raz zakołatało w jej drobnej piersi. Widząc kolejnego gada instynktownie schowała się za sylwetkę Koszmaru, licząc że w razie "W" ten ją obroni.
: 01 sty 2016, 21:40
autor: Dziki Agrest
No, czyli chyba jej sztuczka nie wypaliła. W końcu ten ciemnołuski nie wystraszył się a jedynie uśmiechnął. W sumie większość starszych smoka umiała wyczuć wibracje maddary i momenty, kiedy ktoś ich używa. Dzika nie chciała się jednak od razu pokazywać. Powoli i zręcznie poruszała się między koronami drzew. W sumie żyła w nich kilka dobrych księżyców, które wciąż wspomina z uśmiechem na pysku. Wracając jednak do zabawy... Łowczyni zeszła na nieco niższe gałązki. Za pomocą magii stworzyła energię. Nie było to nic określonego. Czysta maddara w ucieleśnionej postaci. Miała przyjemnie i nieco uwodzicielsko musnąć po lewej krawędzi dolnej szczęki. Dzika nie chciała oczywiście "podrywać" samca. To taka mała zaczepka, nic więcej. – Smokiem, którego nie znasz, a być może poznasz – Teraz używała już swojego prawdziwego głosu. Mówił jednak głośno i gardłowo sprawiając, że głos wciąż był bardzo niski. – Czy odpowiesz więc, proszę, na moje pytanie? – Przedłużyła to "proszę". Dobrze, że nauczyła się tutejszego języka na tyle dobrze, by poprawnie ułożć chociaż niektóre zdania. Jednakże w późniejszych rozmowach pewnie znów będzie musiała używać słów z własnych ziem. Teraz jednak się tym nie przejmowała. Trzeba przyznać, że całkiem dobrze się nawet bawiła.
: 01 sty 2016, 21:50
autor: Wirtuoz Iluzji
Ech. Już gorzej nie mógł trafić. Masz ci los.
Poczuł musnięcie maddary. Hę? Poczuł je. Po co one miało być?
– Cień. Od ciebie wyczuwam Życie. Jak masz na imię? – Płomienie na samcu zgasły momentalnie, ogień zapłonął na drwach. Kule światła powiększyły się ukazując oblicze Dzikiej i już łagodniejsze Kravsaxa. Przyglądał jej się. Drzewna.
– Wiedzę że bardzo lubisz się wspinać. – Uśmiechnął się lekko. Podszedł do jednej z gałęzi, i zgrabnie wyskoczył w powietrze łapiąc się gałęzi. Płynnym ruchem wciagnął się do góry i położył na gałęzi. Bezszelestnie przeszedł kilka bliżej niej, ciagnąc za sobą światło. Wyskoczył do przodu pod kątem, łapiąc się gałęzi w locie tej nad głową Dzikiej. Płynnie wyrzucił sie w górę, ogonem zaczepiając się tej samej okazji. Zgrabnie wylądował na gałęzi. Spuścił się na ogonie, i zwisł jej przed pyskiem, z uśmiechem na twarzy.
– Tylko nie mów mi że uważałaś mnie za jakiegoś kalekę.
: 01 sty 2016, 22:29
autor: Dziki Agrest
– Może troszeczkę.– Zaśmiała się. Teraz już normalnie, bez żadnych udziwnień. Następnie wystawiła jęzor omal nie dotykając nim nosa Cienistego. Wiedziała, że stada bojowały ze sobą... Nawet uczestniczyła w wojnie. Nie oznaczało to jednak, że była od razu źle nastawiona do wszystkich smoków Cienia. Tych, którzy nie byli Otchłanią, którzy nie chcieli mordować i okaleczać bez powodu... traktowała całkiem przyjaźnie. Spojrzała mu się w ślepia. nie wyglądał na aż tak złego. Chyba. Dzika była od niego widocznie mniejsza. Miniaturka wśród smoków. Dlatego też miała więcej możliwości podczas przemieszczania się między gałęziami. Przeskoczyła gałą w taki sposób, by znaleźć się za samcem. Następnie delikatnie chwyciła za jego ogon i wskoczyła z jego pomocą na znajdującą się wyżej gałąź. Spojrzała się z góry na smoka i popchnęła go nieco do przodu ogonem.
– Dziki Agrest mnie zwać, a ciebie? – Uśmiechnęła się i skoczyła w rzadziej rosnące gałęzie, gdzie samiec raczej tak łatwo nie wejdzie. Obejrzała się jeszcze za nim po czym schowała za jakąś grubszą gałęzią około ogona od drzewnego. Miała plan. Ciekawe czy tu przyjdzie, czy postanowi już zejść na dół...
: 02 sty 2016, 12:01
autor: Lenara
– Lenara... – Szepnęła cichutko. Po chwili samiczka otworzyła szerzej pyszczek ziewając.
– No i... Ja chyba nie mam rodziców. – Dodała, wdrapując się najpierw na ogon samca, a następnie na jego rogaty łeb. Gdy już tam zasiadła, spojrzenie granatowych ślepi skupiła na Dzikim Agreście.
– Gdzie nauczyłaś się wspinać? – Wypaliła nagle, przekręcając łebek lekko na lewo. Długie, sterczące po obu stronach głowy uszy samiczki, zadrżały poruszone delikatnym podmuchem wiatru. Smoczątko owinęło ogon dookoła jednego z rogów Koszmarnego, tym samym, niezdarnie przemaszerowało po jego nosie na sam jego czubek! Gdy już się tam znalazła, wyprężyła długą szyję w przód a ślepka przymknęła węsząc.
: 02 sty 2016, 12:30
autor: Dziki Agrest
Dzika spojrzała się na pisklę. Słodziak. Do tego z jej stada. Nie lubiła piskląt i adeptów tylko kiedy prosili ją o nauki i narzekali. Takie istotki jak mała Lenara były naprawdę urocze.
Samica wyszła zza gałęzi i wróciła nieco bliżej cienistego, który jej się jeszcze nie przedstawił. Przechodząc między gałęziami ruchami przypominała nieco węża. Następnie złapała się grubszej gałęzi pod drzewnym i samiczką. Grzbietem skierowana była w stronę ziemi. Jej ciało było – niczym węża – zaplątane wokół gałęzi. Łepek wpatrywał się w małe pisklę. Nie znała jej. Skoro była z jej stada to musiała ją choć troszeczkę poznać.
– Mi mieszkać dużo księżyców w lesie. Do czasu aż dołączyć do Stada Życia. Przez ten czas jednak mi żyć wśród korony drzew. – Starała się wytłumaczyć jej tak, by zrozumiała. Oczy dzikiej z pomocą maddary zabłysły tak, jakby zostały oświetlone przez słońce. – Gdzie twoja opiekun? – Teraz to Dzika zapytała młodej, a sama puściła się gałęzi zwisając głową w dół i szukając na ziemi Nade. Gdzie ona u licha była...
: 02 sty 2016, 12:48
autor: Wirtuoz Iluzji
Obserwował wygibasy Dzikiej na gałęziach. Kiedyś gdy był mniejszy też mógł tak robić. Trochę urósł i nie zawsze mieścił się na gałęziach. Słuchał jak te dwa smoki sobie rozmawiają.
– Koszmarny Kolec, Dzika Łusko... – Przyjrzał się pisklu. Ono już chyba mu mówiło jego imię albo nie słuchał. Cóż. Może teraz zapamięta. Zauważył że Dzika dziwnie mówi.
– Nie jesteś stąd, prawda? – Spytał. Zapewne nie, skoro tak dziwnie mówi. Obejrzał się na ogon wiszący mu przed oczyma. Ściągnął pisklę i postawił je na gałęzi. Sam wskoczył wyżej i wyżej, kryjąc się między malutkimi gałęziami.
: 02 sty 2016, 13:07
autor: Lenara
– Mówisz tak dziwnie, ale nie przeszkadza mi to, wiesz? – Odpowiedziała grzecznie. Gdyby tylko mogła... Gdyby tylko budowa szczęk przyzwoliła jej, choćby na chwilę uśmiechnąć się do tej niesamowicie zwinnej i jakże zabawnej smoczycy. No nic, trudno... Maleństwo bujnęło ogonem zupełnie na oślep. I jak się później okazało, bardzo słusznie że tak uczyniło! Bo nim zdążyła pojąć, co też dzieje się dookoła niej. Znalazła się na jednej z gałęzi! Instynktownie zasyczała, wbiła drobne szpony w twardą, zmrożoną korę, zastygając w kompletnym bez ruchu!
– Uch... – Zwiesiła łebek zerkając w dół.
– Wysoko. – Parsknęła, niejako kpiąc sama z siebie.
– A mój opiekun, hm... On znikł, nie ma go. – Odpowiedziała już spokojniej, wysokość powolutku przestawała ją aż tak przerażać.
: 02 sty 2016, 13:24
autor: Dziki Agrest
Dzika Łuska...? Nieee...!
– Dziki Agrest, Agrest... adepcie. – Uśmiechnęła się z nieco kpiącym wyrazem pyska. Nie chciała być nie miła. Ale żeby dwa razy starszy od niej smok wciąż był adeptem? Mrwah! To było co najmniej... Dziwne. Dzika uniosła się nieco wyżej, a jej łeb sunął tuż obok Lenary. Jeśli ta chciała – mogła wejść na jej puszysty łepek, którego było się o wiele łatwiej trzymać. Następnie – z nią czy też bez niej – niezbyt szybko ruszyła w stronę Koszmarnego. – Mieszkając daleko, daleko na wschód od bariera. Tam mieszkając i walcząc z równinni. Podczas przenosin stado zostać zaatakowane, a ja uciec. – Mówiła podczas przeskakiwania z gałęzi na gałąź – Nauczyć się tam polować, latać, biegać, walczyć, czarować, mówić w tamtejszy język i robić inne rzeczy. – Tak... tamten język był całkiem prosty. Ten, którego tu używali sprawiał jej o wiele więcej problemów. Szczególnie niektóre litery i głoski. Prawdziwe tortury. O wiele łatwiej było już powiedzieć jej "makerünë" w Akaharübi niż "wziąć" w tutejszym języku...
Agrest chciała znaleźć się jak najbliżej adepta, a następnie delikatnie "capnąć" końcówkę jego ogona. Berek? Możliwe...