Strona 2 z 68

: 25 sty 2014, 12:25
autor: Spojrzenie Mroku

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ant postanowił zakończyć tą naukę jak najszybciej. On i woda za sobą nie przepadali. Płynął prosto przed siebie, a słysząc słowa Rozgwieżdżonego zaczął wykonywać Jego polecenia. Najpierw skręcił ciało w łuk w kierunku identycznym, co ten w którym zamierzał dalej płynąć. Jednocześnie ogon wygiął w przeciwną stronę by, tak jak powiedział jego nauczyciel, nie stracić równowagi. Br... Było mu mokro, a ta część która nie była zanurzona w wodzie marzła. Ciekawe jak niby teraz wyjdzie na ląd, tak by nie zamarznąć w kilkunastostopniowym mrozie

: 27 sty 2014, 20:09
autor: Mrucząca Łuska
//Dokończymy bez Czerni, bo nie wiem co się z nią dzieje :I//

Patrzył uważnie na każdy ruch swoich uczniów, lekko zaniepokojony brakiem odzewu ze strony Czerni. Uznał jednak, że nie będzie małej zmuszał, jedynie mrugnął do niej wesoło i popłynął za pozostałą dwójką, śledząc ich ruchy. Gdy się zatrzymali, zbliżył się do nich, by stamtąd móc obserwować ostatnie ćwiczenie.
– Teraz się popiszcie. Waszym zadaniem będzie zrobienie na wodzie ósemki, wykorzystując to, czego was nauczyłem. Atrasmerze, ósemka wygląda tak – tu narysował szponem w powietrzu ów znak. Podejrzewał, że starszy Adept wie, co to jest, a jeśli nie, to przecież Rozgwieżdżony nie będzie mu tego tłumaczył. Obrócił lekko pysk, śledząc uważnie poczynania smoków.

//Rozpiszcie się c;//

: 28 sty 2014, 15:06
autor: Spojrzenie Mroku
No to do dzieła! Pamiętając wcześniejsze rady dotyczące skręcania i widząc jak Rozgwieżdżony pokazuje mu jaki kształt ma zakreślić podczas następnego ćwiczenia, mały pisklak zebrał się w sobie by wykonać powierzone mu ćwiczenie. Najpierw rozpędził się, gdyż wcześniej zatrzymał się w miejscu by wysłuchać polecenia swojego nauczyciela. Potem zaczął wykonywać wąski skręt w lewo. Robił to skręcając tułów w kierunku skrętu, a ogon dla równowagi i dla dodatkowego zmniejszenia promienia skrętu skręcił w stronę przeciwną, czyli w prawo. Gdy już wykonał zakręt o niemal trzysta sześćdziesiąt stopni na nowo wyprostował tułów i ogon płynąc prosto. Potem gdy już przepłynął kawałek powtórzył proces skręcania, tym razem skręcając w prawo. Postępował tak samo jak wcześniej: tułów skręcony w stronę skrętu, a ogon w przeciwną. I ponownie po wykonaniu niepełnego koła młody smok zaczął z powrotem płynąć prosto

: 30 sty 2014, 11:00
autor: Gra
Czyli teraz ósemka? Wyblakłemu nie wydawało się, żeby takie coś miało mu sprawić problemy. Ponownie odbił się od dna i zaczął poruszać łapami, tak samo jakby biegał. Zagarniał wodę do tyłu, dzięki czemu płynął przed siebie. Cały czas pilnował skrzydeł i ogona, je trzymał blisko ciała, a ogon na wodzie, żeby pomógł mu utrzymać równowagę. Przepłynął kawałek do przodu po czym zdecydował się na zakręt. Wciąż trzymając skrzydła blisko siebie, wygiął ciało w łuk, żeby popłynąć na lewo, a ogon odrzucił na prawo. Nie przestawał poruszać łapami. Skręcił, po czym znów przepłynął kawałek i tym razem musiał zakręcić w prawo. Także wygiął ciało w łuk, a ogon odrzucił podobnie jak wcześniej, lecz na odwrót. Później został mu jeszcze kawałek do przepłynięcia i jeszcze dwa skręty, które nie stanowiły dla niego zbyt dużego problemu, dzięki czemu szybko ukończył zadanie i spojrzał na Rozgwieżdżonego.

: 30 sty 2014, 14:23
autor: Mrucząca Łuska
Rozgwieżdżony zaś wyszedł już na brzeg i za pomocą maddary wysuszył swoje futro tak, by się nie przeziębić, po czym dodatkowo nastroszył je, chroniąc się przed zimnem. Siedział na samym brzegu Gorącej Zatoczki, krytycznym wzrokiem patrząc na wodne akrobacje swoich uczniów, najpierw Antrasmera, a później Wyblakłego Kolca. No proszę, całkiem nieźle sobie poradzili...
– Dobrze. To już koniec, możecie iść do domu – oznajmił, wskazując odruchowo pyskiem na brzeg, a gdy i oni wygramolili się z wody, również ich osuszył za pomocą maddary. Po chwili rozłożył potężne skrzydła, po czym wzbił się w powietrze, odlatując ku terenom swojego stada. Cóż, nie poprosili go o nic więcej, więc mógł już wrócić do swojej ciepłej, piaszczystej jaskini.

//Raport, miśki :3

: 31 sty 2014, 7:47
autor: Zabójczy Umysł
Kręciłam się wzdłuż akwenu, wykonując 5-6 kroków, potem robiłam zgrabny zwrot, i znowy wykonałam kilka, dopasowanych do poprzednich, kroków. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć ... I znowu kolejny skręt, i znowu liczymy od początku. Co? Nosiło mnie i to tak konkretnie. Bo raz, znowu mogłam się czegoś nauczyć, a dwa, siedzenie lub stanie w miejscu, w zależności od mojej wenny, nie było zbyt mądre. Bo tylko w energicznym marszu mogłam się porządnie rozgrzać. Od czasu do czas, z utęskniemiem także spoglądałam na bajorko z której to, biło przyjemne ciepło. Ah. Już sobie wyobrażałam siebie w tym miejscu. Cud, miód i orzeszki. No ale musiałam czekać.Niestety. Oby ta moja nauczycielka szybko się zjawiła. Bo za chwilę sama wskoczę do tego zbiornika. Aż mnie łuski zaczęły swędzieć. Agrh.

: 31 sty 2014, 7:53
autor: Niegasnąca Iskra
Niegasnąca, zaraz po otrzymaniu wezwania zjawiła się na miejsce. Dostawszy dokładny opis lokalizacji, odpowiedni czas, a także ogólny zarys swojej uczennicy, nie mogła się pomylić. No i nie pomyliła. Od razu dostrzegła pisklę, które miała nauczyć. Czerwień, w porówaniu do jej łusek, wyraźnie się odcinał. Widząc malutkie pisklę, nie wielkie od zająca, od razu pospieszyła w jego kierunku. – Witaj, jestem Niegasnąca Iskra, i zapewne wolałabyś jak najszybciej rozpocząć swoją naukę, czyż nie? – najpierw się przedstawiła, a potem od razu przeszła do sedna sprawy. Jak zwykle zresztą.

: 31 sty 2014, 7:54
autor: Zabójczy Umysł
Pierwsze co zrobiłam, gdy tylko dostrzegłam zmierzającą w mym kierunku smoczycę, to przewróciłam ślepiami. No nareście, ileż można czekać. Być może gdybym siedziała w jednym miejscu, i wyczuliła maksymalnie swój słuch, a także dostosowałam bym wzrok do szczegółowego wodzenia po okolicy, zapewne usłyszałam bym i zobaczyłam bym ją wiele, wiele wcześniej. Ale na tym mnie akurat nie zależalo. Chciałam się znowi czegoś nauczyć, i tylko to mnie interesowało, a nie nic innego. Poza tym, jakoś mi wcale nie zależalo na szukaniu jakiś znajomości. Przywitamy się, nauczymy się czegoś (to znaczy ja się czegoś nauczę) a potem, na koniec, się pożegnamy i zapewne nasze drogi się nie przetną. No chyba, że znowu będę czegoś potrzebować. Ah, ta ma egoistyczna bestyjka. Rodzony ze mnie drapieżnik. Nic nie daje, a korzysta. Miodo-lodzio. – Chochlik, tak. Chcę się nauczyć pływania. Jak najszybciej – na moje słowa nie można było powiedzieć nie. One były powleczone tonem nie znoszącym sprzeciwku. To dało się bardzo szybko wychwycić.

: 31 sty 2014, 7:55
autor: Niegasnąca Iskra
Ognista skinęła krótko głowa. Ma charakter ten pisklak, nie ma co. Ale imię na nie adekwatne do swojego usposobienia. Chochliki to tchórze, a ta kruszynka bynajmniej nią nie była. No cóż, pora wziąść się do treningu. Posłała Chochlikowi ciepłe spojrzenie, po czym zaprosiła ją gestem łapy do wody. – Wejdź, prosze, do wody i przejdź się po mieliźnie. Kiedy przyzwyczaisz się do niej, przejdź na głębsze wody. Niech woda sięga Ci do szyi – poleciła z uśmiechem.

: 31 sty 2014, 10:39
autor: Zabójczy Umysł
Nooo ... nareście coś się dziej. Z wielką ochotą, werwą znaczy, wskoczyłam (nie weszłam, nie wtruchtałam, ale właśnie skoczyłam) do "piekiełka". Łiiiii! Ale fajnie – pomyślałam, uśmiechając się do siebie jak głupi do sera. Ciepło, przyjemnie, nawet ta woda za bardzo nie przeszkadza. Faluje sobie wokól mnie i faluje ... Intrygująca sprawa. Hm. Przez kilka chwil się zapomniałam, bo przyglądałam się i przyglądałam tej wodzie, całkowicie się wyłączając. Później, przyszło opamiętanie. Dość bolesne. Potrząsnęłam kilkakrotnie głową, aby się pobudzić do życia, marszcząc nieco pysk. Ekhm. Pora wrócić do rzeczywistości. Zgodnie z poleceniem zaczęłam spacerować w płytkiej wodzie z nieobecnym wyrazem pyska, wpatrując się w taflę przed swoimi łapami. Ciekawe. Woda ładnie marszczyła się wokół łap, kiedy stawiałam kolejne kroki. Dodatkowo wydawała z siebie przy tym przyjemny plusk. Było by całkiem miło, gdy nie to, że muszę wkładać więcej siły w poruszanie się. Me łapy nie przesuwały się tak łatwo jak na lądzie, zupełnie jakby powietrze wokół mnie nagle zgęstniało. Koniec kropka. No dobra, przywyczaiłam się do wody, więc mogłam przejść do kolejnego ćwiczenia. Weszłam więc na głębszą wodę, sięgającą mojej szyi. Co bylo dalej, tego nie wiedziałam, ale nie zamierzałam tego teraz sprawdzać. Może niczego tam nie było? Niczego ciekawego?

: 31 sty 2014, 10:42
autor: Niegasnąca Iskra
Niegasnąca oczekała chwilę, może dłuższą chwilę, aż młoda samiczka przyzwyczai się do wody, cały czas obdarzając ją ciepłym, wręcz matczynym spojrzeniem. Gdy tylko zauważyła, że wchodzi głębiej, podała kolejne polecenie: – Dobrze, to teraz odbij się energicznie od podłoża, a następnie zacznij nimi mocno i szybko przebierać. Jak w biegu. `Łeb możesz unieść wyżej, aby przypadkiem woda Ci go nie zalała.

: 31 sty 2014, 13:55
autor: Zabójczy Umysł
Wysłuchawszy polecenia od starszej smoczycy, nie dając po sobie znać, że jednak słucham, ani jeden mięsień mi nie drgnąl, odepchnęłam się energicznie od podłoża, od razu zaczynając przebierać łapami. najpierw nieco chaotycznie, ale nie można było tego nazwać jakąś paniką – po prostu musiałam dostosować się do nowych warunków a to na początku nauki nie bylo proste, zwłaszcza, że woda stawiała mi opór – ale potem znacznie, znacznie miarowo. Pysk oczywiście uniosłam wyżej, zgodnie z poleceniem. Przebierałam rytmicznie łapami w wodzie, lewa, prawa, tylna, przednia. Naprzemiennie. Przednimi łapami pchałam wodę pod siebie i lekko za siebie, zaś tylnymi kopałam wodę, chcąc nabrać większej prędkości.Me ruchy nie były gwałtowne , ale delikatne i wyważone. Swój ogon trzymałam wyprostowany na powierzchni, ale go nie spinałam jakoś przesadnie. Dryfował on sobie bezwładnie tam, gdzie kierowała się reszta ciała. Skrzydła miałam ciasno przyciśnięte do boków, ani na sekundę ich nie rozluźniając. Tak zaczynalam i tak zamierzałam skończyć.

: 31 sty 2014, 13:57
autor: Niegasnąca Iskra
Nie widziała żadnych błędów, więc przeszla do kolejnego ćwiczenia. Tym razem ostatniego.– To teraz skręcanie – zaczęła, podnosząc lekko głos, aby pisklę lepiej ją usłýszało. – Aby skręcić, musisz wygiąć ciało w łusk, pomagając sobie głową i szyją, kierując je w stronę skrętu, a ogon przerzucając – dla przeciwagi – ogon na drugą stronę. Nie zapominaj, proszę, o machaniu łapami.

: 31 sty 2014, 20:25
autor: Zabójczy Umysł
Skręcanie? Żaden problem! Już to potrafiłam robić. A co! Choć, dlaczego mam przerzucać ogon na drugą stronę? To bez sensu! Jakoś podczas nauki biegu tego nie robiłam i jakoś zawracalam. A zresztą! Jeśli ma to mi pomóc w skręcaniu to czemu mam z tego nie skorzystać? Cały czas miarowo poruszając łapami, szybko wygięłam swoje ciało w łuk, pamiętając o pozostałych wskazówkach. Czyli o przerzuceniu ogona na drugą stronę. Zaczęłam też mocniej pracować łapkami z prawej strony, nie zapominając także o machaniu łapkami z lewej strony. Ah. Skręt pierwsza klasa. Zaczęłam więc płynąć w kierunku ognistej, raz skręcając w lewo, raz w prawo, cały czas doszkalając swoje nabyte możliwości. Rytm mych ruchów wciąż pozostawał ten sam, mimo iż sam nurt sprawiał mi lekki opór, ale nie zamierzałam ustąpić. Powoli acz metodycznie zbliżałam się ku brzegowi. W końcu, poczułam pod łapami dno. Nareście! Ziemia! Na mym pysk wpełzł uśmiech czystej, nieukrywanej radości. Zmęczyło mnie to pływanie, i to nawet bardzo. Wydałam z siebie sapnięcie, wyrażające mój stan ducha.

: 02 lut 2014, 12:57
autor: Niegasnąca Iskra
Obserwowała zawracanie Chochlika. Znowu nie mogła się do niczego przyczepić. Ekhm. – No dobrze, możesz już wyjść na brzeg – skwitowała, choć nie musiała. I tak i siak Chochlik osiągnęła już poziom dna, więc za pewne sama, bez jej zgody, mogła także wyjść z wody. Kiedy to już zrobiła, zapytała. – Pomóc Ci w czymś jeszcze? – niektóre nauki u niej leżały, niestety, ale co nieco coś tak potrafiła jeszcze przekazać.

: 03 lut 2014, 9:07
autor: Zabójczy Umysł
Wyjść na brzeg? A pewnie, że wyjdę. A co! Wygramoliłam się więc jak najszybciej z wody, choć to najszybciej wcale nie oznaczało zgrabnie i zwinnie, po czym zaczęłam się otrzepywać. Jak pies. Zaczęłam od głowy, potem przeszłam do grzbietu, a całe to otrząsanie z wody skończyłam oczywiście na ogonie. I jakoś wcale się nie przejmowałam faktem, że gdzie tylko mogę pozostawiam krople wody. Kropel, które spadały niczym kaskada. – Ok. To co powinnam jeszcze umieć? Jaka umiejętność pozwoli mi przejść ceremonię? – zapytałam, co jakiś czas pozbywając się także wody z łap. Poduszek, przestrzeni między palcowej ...