Strona 8 z 13
: 22 gru 2019, 15:53
autor: Mały Jeleń
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Szła razem z pozostałymi pisklakami, oglądając się za spóźnialskimi. Nie zamierzała pozwolić im się zagubić po drodze! Była w dobrym humorze, rozbawiona obserwacją młodych i Nimfy, która z jednej strony była przecież potężną istotą, a z drugiej taką miała słabość do dzieci!
Zbliżała się do grupki już obecnych, wypatrując wzrokiem Ziemi i Wędrujących Fal. Jak sobie poradzili? Mimo pewnego rodzaju sieci mentalnej do częstych wiadomości istniejącej między smoczycami, ona niewprawna była w magii, dlatego nie była w stanie wyciągnąć z niej wiele informacji.
–
Jak wam się podobała przygoda? – Zagadnęła towarzyszące jej młode smoki, uśmiechając się cały czas.
: 22 gru 2019, 16:26
autor: Niespokojna Toń
Szła wraz z Wodnymi, zerkając czujnie na niesioną przez nich nagrodę. Zbyt wiele ich kosztowało, by ją teraz utracić, dlatego smoczyca nawet pomimo naruszonego niedawną chorobą stanu zachowywała pełnię koncentracji. Uważała nie tylko na świat zewnętrzny, inne stada, lecz także... na smoczyce, które grupą zostały przyjęte, a spośród których jedna już raz posunęła się o krok za daleko.
Mimo to ich obecność była im bardzo potrzebna... A same Fale miały taki styl bycia, że w większości ciężko było ich nie lubić. Nanshe skrywała w sobie głęboko tę nieufność, sprzeczną z pozostałymi odczuciami, przekierowując ją tam, gdzie wydawała się być bardziej potrzebna.
Na miejscu zamierzała przysiąść przy Fenie, w milczeniu obserwując i analizując wszystko, co się wydarzy. Emocje po kłótni z Plagą i walce z potworem Nimfy opadły, pozostawiając po sobie jedynie poważny spokój. Jedynie co jakiś czas oglądała się na ogon Mułka, jakby upewniając się, że będzie dobrze. Czuła się trochę odpowiedzialna za to, co mu się stało.
: 22 gru 2019, 19:33
autor: Pamięć Barw
Wracała wraz z grupą pisklaków, szła tuż przy ogonie najstarszej smoczycy z nich. Przy czym ciągle oglądała się za wilczym smokiem, patrząc na zdobyty przez nich kryształ. Cieszyła się ogromnie, że im się udało zrobić to o co prosił Bóg Zumy. A tym bardziej, że udało jej się zobaczyć Nimfę. Mimo wszystko jej zdaniem to była bardzo fajna osóbka.
Gdy znaleźli się spowrotem na skałach pośpieszyła doganiając Yamikarasu i stając obok niego w wyczekiwaniu na Boga. Na pytanie Maraevilliki poruszyła ogonem wesoło na boki przy czym spojrzała na nią kolorowymi oczkami.
– Było super! Jak myślisz, powtórzymy to kiedyś? – Zapytała z nadzieją. Po czym przypomniała sobie o rodzicach. – Ciekawe czy innym też się udało. – Rozejrzała się dookoła, przy tym także wypatrując rodziców.
: 22 gru 2019, 20:05
autor: Sosnowy Pocisk
Po zniszczeniu śnieżnej bestii Nimfa wręczyła im cenną nagrodę. Brązowa czuła jednocześnie ulgę i... rozczarowanie? Tak, to chyba było to. Nie spodziewała się, że wspólna walka ze Śnieżnym Stworem będzie taka ekscytująca. Podświadomie chyba żałowała, że już się skończyła. Oczywiście, zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, przecież Mułek prawie został pozbawiony ogona. Nie zmienia to jednak faktu, że na pewno będzie wspominać to wydarzenie w przyszłości jako ciekawą przygodę.
Podróżowała razem z resztą Fal, czasami oddalając się od nich i zachęcając Zachmurzoną do śnieżnej zabawy. Gdy dotarli na miejsce ciekawie rozglądała się po pozostałych stadach, próbując dojrzeć czy też im się udało.
: 22 gru 2019, 20:39
autor: Ruda Ciocia
Burdig oddzielił się od grupy Plagi, gdy tak wracali w umówione miejsce. Bo.. Jego Piastuński instynkt powiedział mu iż dzieciaki potrzebują pomocy. I nie mylił się, bowiem na miejscu pisklaczki.. Troszkę się zestresowały. Widząc z nimi starszą samice i entuzjazm z jakim niektóre z piskląt za nią podążyły, zgarnął na grzbiet te bardziej bojące się (I oczywiście Riavelo, bo biedak skrzydeł nie miał to se z Wujem poleci) i wyruszył znów na Skały Pokoju.
Lotnikiem był świetnym, jedyna uwaga jaka była to to aby nie zrzucić młodzików ze swojego grzbietu. Dystans nie był daleki, to też w mgnieniu ślepia znaleźli się na miejscu. Północny zniżył się aby pozwolić pisklęcej kadrze zejść. Nie wszystkie smoki dotarły, dlatego też Burdig siadł na zadzie i uśmiechnął się ciepło.
– Nie martwcie się kochani, wasi rodzice niedługo tutaj będą! Jak ich zobaczycie to zaraz lecieć do nich, dobra? – Słowa kierował głównie do latorośli Aank, która zdawała się być trochę.. Wystraszona. Przybliżył ją więc do siebie, pozwalając ułożyć się wygodnie w miękkim futrze. spojrzenie przeniosło się na Lu, Rio oraz Vultora bowiem on dał radę przylecieć sam.
– No i jak się młodzież smocza bawiła, hm? Groźźźna byłą ta Nimfa? Pokonaliście ją?
: 22 gru 2019, 20:51
autor: Pożeracz Serc
Cała misja była dosyć.. ciekawa. Z pewnością była urozmaiceniem jego nudnego dnia, a Junko nic sie nie stało, więc spełnił swój obowiązek. Wylądował gładkim ruchem obok Burdiga, o dziwo nie wycinając na ziemi orła, i czekał na pojawienie sie rodziców.
: 22 gru 2019, 21:27
autor: Berius
Szedł razem z resztą ziemi i mimo iż nadal nie widział nic na lewe oko szedł dziarsko zadowolony z wyprawy. Szedł po środku grupki co jakiś czas zerkając na Mętnego. Biedaka coś trapiło ale trudno było powiedzieć co. Trzeba będzie z nim porozmawiać, ale nie teraz. Teraz musiał znaleźć swoją córeczkę. Gdy tylko zauważył grupkę pisklaków z starszą smoczycą od razu wystrzelił do nich i podbiegł go Zirki.
Tu jest mój skarb
Powiedział do niej lekko ocierając się o nią pyszczkiem uważając by jej nie pobrudzić zakrwawionym okiem.
Następnie spojrzał na Mżawkę i uśmiechnął się do niej.
Dziękuję ci za opiekę nad pisklakami. Dobrze jest wiedzieć że nie kategoryzujesz smoków pod względem przynależności do stad. Bardzo to cenię
Wrócił wzrokiem na córeczkę. Wyglądało że oni mieli więcej szczęścia jeśli chodzi o spokojną misję ale nie mógł narzekać tez na swoją bo była ona naprawdę satysfakcjonująca.
Chodźcie do reszty zobaczymy co teraz się z tą całą mocą stanie.
Powiedział żwawo i zaczął prowadzić najmłodszą członkinie stada ziemi do jej mamy.
: 22 gru 2019, 23:21
autor: Pamięć Barw
Zauwarzyła tatę dopiero gdy do niej podszedł, ale i tak uśmiechnęła się do niego wesoło zamiatając ogonem skałę.
– Tata! – Zawołała razem z tym się witając. Potarła pyszczkiem o pysk Krwawego, po czym gdy zwrócił się do starszej smoczycy spojrzała na nią z uśmiechem.
–Tak! – Uradowała się na słowa pomarańczowego smoka i ruszyła za nim w podskokach. Jednak nim jeszcze się oddaliła od grupki piskląt które z nią podróżowały, odwróciła się do nich. – Pa! – Krzyknęła do nich i ruszyła żwawo doganiając tatę. Spojrzała na niego i zaciekawiła ją czerwona rzecz przy jego oku.
– Tatoo? A co to masz to czerwone? – Zapytała patrząc na niego i czujnie obserwując.
: 22 gru 2019, 23:34
autor: Lawina Obłoków
Ona cieszyła się, że już było po wszystkim. Walka była stresująca i sama była zaskoczona tym co się z nią działo. Tym jak bardzo bała się o swoich bliskich. Tym, że nie każda istota jest przyjaźnie nastawiona. Wolała poprzednią nieświadomość. Na razie nie chciała dłużej o tym myśleć, więc oddała się zabawie z Szyszką. Skakała w jej stronę, obsypywała śniegiem, uciekała. Znowu jak pisklę, którym się czuła.
–Ale byłaś tam niesamowita. Dobrze sobie poradziłaś w walce, z resztą jak cała reszta. Wszyscy byli taaacy niesamowiciii, ale cieszę się, że już koniec. Teraz przywrócimy lato! O! Patrz inni też wracają.
Skakała z wyszczerzonymi w uśmiechu kłami i zaczepiała przyjaciółkę.
: 23 gru 2019, 2:21
autor: Nierozważny Duch
Wulkan wybuchł i cóż to był za widok. Utrzymując się w powietrzu, Duch miał idealne miejsce na oglądnie całego zjawiska i zdecydowanie nie był zawiedziony. Do tej pory zdążył już nawet zapomnieć, po co tak właściwie starali się zadowolić nimfę i kiedy dostrzegł, szykującego się do lotu Loreleia, przypomniał sobie o starym bogu zimy i sprawie z przywróceniem lata.
Wykonali swoje zadanie, a cokolwiek mieli dostarczyć posiadał Olchowy Kolec. Pozostało im tylko powrócenie na Skały Pokoju.
Reth nie zabrał się do tego od razu i zwlekał, wpatrując się z fascynacją w gorącą lawę, wypływającą ze szczytu wulkanu. Trzymał się na bezpieczny dystans, bo nie był aż tak ciekawy, żeby sprawdzać, co się stanie po dotknięciu płynnego ognia. Zerkał przy okazji na resztę smoków, sprawdzając czy się przygotowują czy może już odlecieli.
Dopiero po jakimś czasie zawrócił w kierunku Skał Pokoju i w towarzystwie swego ucznia i pozostałych Ognistych wylądował pomiędzy smokami z innych stad, którzy także zakończyli otrzymane zadanie.
: 23 gru 2019, 3:14
autor: Rój Nocy
Luthien przyleciał razem z Burdigiem, nie omieszkując opowiedzieć mu dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami jak to wygrał wyścig i przyniósł niesamowitą chwałę swoim przodkom i stadu. Był niesamowicie z siebie dumny i było to po nim wyraźnie widać. Pozwolił nawet pisklakowi z Wody wziąć wielki diament pozostawiony przez Nimfę i przynieść go z powrotem na skały pokoju.
Gdy wylądowali, podszedł do Yamikarasu i wyciągnął łapki po klejnot na jego grzebiecie, chwytając go i stawiając pod swoją przednią łapką.
– Dzięki że go przytaszczyłeś, super robota! -pochwalił go ze szczerą aprobatą w głosie. Następnie odwrócił się do dorosłych zlatujących się z powrotem, a w szczególności do Cienistych:
– HEJ WSZYSCY MAMY KLEJNOT OD NIMFY! JA, LUTHIEN Z PLAGI WYGRAŁEM WYŚCIG I ONA NAM GO DAŁA!
Wypiął dumnie pierś i spojrzał się na wielgachny diament pod swoją prawą łapką. Cudny, piękny, wspaniały... W sumie... Czemu miałby go oddawać? Nimfa dała go jemu, a nie jakiemuś zdziadziałemu bogowi. To byłoby niesamowicie nieuczciwe wobec niej!
Pisklę obróciło łepek na bok i uważnie zaczął mu się przyglądać. Nawet niewyrośnięty smok jak on mógł wyczuć potężną moc jaka się w nim kryła. Po raz pierwszy się na niej skupiając Luthien poczuł jak gdyby mroźny wiatr owiał całe jego ciało i wnętrze wywołując w nim dreszcze. Pożałował że ogłosił wszystkim że zdobyli kamień. Gdyby tylko mógł przyjrzeć mu się wcześniej zdecydowanie by to przemyślał! Nagle zestresowany, rozejrzał się wokół jakby wypatrywał czy ktoś nie podkrada się do niego by wyrwać mu JEGO zdobycz. Pierwotna energia kamienia zdawała się rezonować z samą duszą pisklęcia. Musiał się do niej dostać!
Pisklę gwałtownie uniosło łapkę i uderzyło szponami w kamień, oczywiście nie wyrządzając najtwardszemu materiałowi występującemu w naturze żadnych szkód. Lipa. Nie poddając się złapał go obiema łapami i ścisnął mocno licząc na jakikolwiek efekt.
~ Proszę, proszę, bądź moja, bądź częścią mnie!!! ~myślał gwałtownie. Nie znał żadnej magii, był na to ciut za młody, ale starał się posłać swoje myśli ku diamentowi tak jak robili to dorośli. Z frustracji syknął niczym rozgniewany wąż.
Wiedząc że zaraz ZŁODZIEJE zaraz rzucą się by odebrać mu jego SKARB zdesperowany i bez innych pomysłów Luthien wyciągnął do przodu szybko swoją długą szyję, rozdziawiając szczęki monstrualnie szeroko i zamykając diament w kaltce pyska i długich, ostrych zębisk.
– Nneeh nekt nee pochozi po ko polkne! -wymamrotał z pełną gębą rozglądając się dokoła lustrując każdego smoka który by ośmielił się podejść. Nie żartował! Połknie go!
: 23 gru 2019, 10:48
autor: Bagienna Gawęda
Wędrowała wraz z resztą stada Wody. Przez większość czasu szła w milczeniu w pobliżu Fal, ale jeśli ktoś chciał nawiązać rozmowę, to bez problemu ją podtrzymywała... A później wciąż milczała.
Bo czas wędrówki jest dobrym momentem na różne rozkminy. Na przykład teraz – Rucze ciągle miała w głowie odpowiedź Nimfy na jej próby nawiązania kontaktu. Co to właściwie miało znaczyć? Może na siłę szukała w tym sensu... Może po prostu tak bardzo ukochała to uczucie, że nie chciała go zapomnieć?
Nie doszła do odpowiedzi na żadne z tych pytań, nim doszli na Skały Pokoju. Wciąż w zamyśleniu usiadła gdzieś wśród smoków Wody. Przesunęła nieobecnym spojrzeniem po już przybyłych i czekała na to, co teraz zrobi Zima.
: 23 gru 2019, 10:49
autor: Echo Istnienia
Echo powoli, powłucząc nogami, szła za resztą smoków. Była bardzo niezadowolona i zmęczona, a jej mimika tylko to pokazywała. Gdyby ktoś do niej teraz podszedł i zaczął gadać do niej wesołym głosem (co się nigdy nie wydarzyło i czerwona miała nadzieję, że się nie wydarzy) to by mu chyba przywaliła w mordę. Chyba.
Nie chciała już w tym uczestniczyć. Chciała iść do swojej groty. Chciała mieć już spokój. Chciała odpocząć.
Cholerne nimfy i cholerni bogowie. Niech oni wszyscy się pójdą utopić...
: 23 gru 2019, 12:24
autor: Eskalacja Konfliktu
Jako pierwsza z głównej grupy Plagi leciała w drodze powrotnej na skały pokoju. W łapie coś trzymała, ciemne zawiniątko. Po wylądowaniu od razu podeszła do siedzącego Kaltarela, któremu pewnie już ten zad przymarzł do podłoża. Wymijała resztę smoków, z innych stad, zasadniczo nawet na nie nie patrząc. Możliwe jednak, że zupełnie nieprzypadkowo trąciła barkiem Godny Uczynek. Uśmiechnęła się pod nosem, choć tego nie mógł widzieć kiedy zostawiła go z tyłu.
W lewej przedniej łapie Eurith trzymała tajemnicze zawiniątko. Z zewnątrz była to spreparowana skóra pisklęcia, którą niegdyś sprezentowała bogu Zimy po jednej z wypraw poza tereny stad. Odkryła ją od góry, by pokazać mu właściwe znalezisko. Onyks wielki jak kurze jajo. Emanował mocą, dziwnie dziką i pierwotną, a na pewno potężną mocą zupełnie innej natury, niż smocza maddara czy nawet boska moc Kaltarela. Tak przynajmniej mogło się wydawać, ale wojowniczka nijak się znała na maddarze czy mocy samej w sobie. Ale nie zamierzała tego trzymać i dotykać gołą łapą. Nie żeby cienka skóra zdjęta z pisklęcia coś dała, ale nie miała innego pomysłu – ani zasobów.
Nikt ze stada, a zwłaszcza jego przewodnicy, nie wyrazili chęci zachowania kamienia dla siebie by utrzeć innym nosa. Szkoda, mogłoby być całkiem zabawnie. Dawny Nauczyciel nie musiał używać boskich mocy by wiedzieć jak bardzo nie znosiła go Eurith, to było widać jak na dłoni. Wyraźniej niż kamulec, który przytargała ze sobą.
Milczała, chyba nie musiała niczego mówić. Sam zaraz pewnie zrobi swoje czary-mary, i tyle z nich będzie pożytku...
: 23 gru 2019, 12:30
autor: Fatalne Zauroczenie
Urokliwy wylądował na skałach wraz z resztą Plagi. Niepewnie poruszał barkiem, świeżo wyleczonym i nieco jeszcze wilgotnym od ziołowych opatrunków. Kiedy Wrzos wylądowała nieopodal, podszedł i czule liznął ją po policzku.
– Dzięki. – mruknął cicho, po czym niepewnie i dalej w towarzystwie rodziny ruszył tam, gdzie wcześniej stali, zbici w kupkę. Wirus strzelał ogonem jak z bicza, widząc z daleka nadejście swojego towarzysza. Urokliwy podszedł do mantykory i zanurzył pysk w jej grzywie, odcinając się od reszty świata. Wielka, muskularna lwia łapa objęła go i przyciągnęła do siebie. Łeb z dwoma parami rogów spoczął na ramieniu Łowcy, kompletnie odcinając go od reszty. Zaraza, wciąż nieco straumatyzowana spotkaniem z Nimfą ukryła się w gęstej sierści drugiego kompana, a sam Wirus, widząc stan obojga, groźnie patrzył na wszystkich, otaczając swojego smoka małymi, błoniastymi skrzydłami.
: 23 gru 2019, 12:32
autor: Mgliste Wrzosowiska
To, co czerwonołuska miała schowane w skórze bardzo mnie intrygowało. Chciałam to mieć. Czułam się z tym podle, ale emanowało taka kusząca mocą, którą miałam ochotę... ukraść, po prostu.
To było o tyle dziwne, że przecież tak długo nie znosiłam Maddary, jednak lekcje, które wzięłam u mamy, otworzyły mi na nia oczy.
Wzleciałam z Urwiska dopiero wtedy, kiedy dołączył do nas Kheldar wraz z Khardahem. Usmiechnęłam się do tego ostatniego, ciesząc się, że nic mu nie jest.
Opadłam na skraju Skał, składając cztery ramiona skrzydeł i otrząsnęłam się z drobineg śniegu, które osiadły na moim ciele.
Kiedy podszedł Suit, posłałam mu ciepły, wesoły uśmiech. Zwłaszcza, gdy liznął mnie w policzek.
~ Nie ma sprawy, przyjacielu.
Wzrokiem zaczęłam szukać Luthiena, martwiąc się o tego nierozważnego szkraba. Aż dostrzegłam, jak coś memła w buzi.
Zmrużyłam ślepia, bo nie miałam pojęcia, co on tam trzyma. Chyba... chyba to nie jest to, co myślę? Zaszłam go cichutko od tyłu, aby mnie nie wykrył, a następnie położyłam dłonie na jego głowie. Magią zaś schwyciłam przedmiot w jego pysku, zabezpieczając go, aby nie zdazył go połknąć ze strachu i wyciągnęłam, otulając wnętrze łapy błoną tak, aby ten kamień leżał na poduszczce, a nie na niej.
~ Luthien, mogłeś się udławić, ty mały podjadaczu! – mruknęłam w jego myślach. A potem? Potem spojrzałam na to, co trzymałam zaciśnięte w prawej dłoni, pomiędzy pazurami. Oh, jakie piękne...
Mrugnęłam powiekami i podeszłam do Kaltarela, kładąc to koło niego, pilnując, aby nie dotkneło mojej skóry. Jakoś nie ufałam tej mocy, chociaz była pociągająca.
: 23 gru 2019, 12:59
autor: Mgliste Wody
Ilun przybył za resztą Plagi. Milczący i pochmurny. Nie podobało mu się to wszystko. Wcale mu się nie podobało. Najpierw czuł ekscytację, przygody były ciekawe. Ale obrót spraw wcale nie był ciekawy i miał wrażenie, że los sobie po prostu z nich zakpił. Po wylądowaniu na skałach pokoju z hukiem, usiadł trzaskając skrzydłami, kiedy je składał ze złością. Wzrok lodowych ślepi utkwił w bogu zimy. I co? Zadowolony jesteś z siebie. Wykorzystujecie smoki od pokoleń i co one dostają w zamian? Nic. Ot co. Myślał sobie wielkolud. Bogowie zniknęli i Ilun stracił chęci na szukanie iskier, by ich przywrócić. Jeśli tak mieli się zachowywać względem śmiertelnych, to niech lepiej znikną. Oni sobie jakoś poradzą. W końcu radzili sobie świetnie, póki nie przyszli pomóc temu całemu bogowi zimy.
: 23 gru 2019, 13:16
autor: Kuszenie Diabła
Kolejna przybyła Frar, która nie spieszyła się znowu nie wiadomo jak bardzo z powrotem na Skały Pokoju. Zużyła trochę magii na wszystkie iluzje, a potem jeszcze oberwała błyskawicą, prawdopodobnie przez jedną z tych iluzji. Pomimo całego nieszczęśliwego łańcucha zdarzeń, dzięki temu nimfa wydostała się i... byli tutaj. Eurith coś niosła, zapewne coś, co było potrzebne do przywrócenia Boga Lata, o którym Frar nigdy wcześniej nie słyszała. Nie widziała go także wśród pomników w świątyni, ale już przecież doszła do wniosku, że boskie sprawy nie są na jej głowę. Na pewno nie teraz.
Podeszła bliżej czerwonołuskiej i skupiła wzrok na bogu, skłaniając lekko łeb.
: 23 gru 2019, 13:18
autor: Szara Rzeczywistość
Wolał nie ufać w zapewniania uzdrowicielki dopóki nie upewni się naocznie, że jest już wszystko dobrze. Stąd też całą drogę jej nie odstąpił.
Reszta smoków się zbierała powoli. Więc wszyscy sobie poradzili z zadaniem, co? To dziwne, ale chyba tylko u piskląt żaden nie wyglądał na rannego. Godny obserwował resztę, kiedy nagle poczuł pchnięcie. W jego zestawie zachowań nie było jednak niemiłego warkotu, a prędzej ocena sytuacji kto to zrobił i dlaczego.
Przy pysku przeleciała czerwona fala łusek i tak znajomy zapach. Przez chwilę zapomniał o Honi.
Był zręczny, ale nie na tyle, żeby jej oddać przecież.
Jedyne co zdążył zrobić to trącić wierzchem łapy jej końcówkę ogona. Pacnął go i tyle.
Zaczepna bestia... Na pysku pojawił się szczery uśmiech i rozbawienie. Obserwował dobrze odchodzący czerwony zad jakby oglądał soczysty kawałek mięsa, a on czułby niepohamowany głód. 'Opanuj się. To nie czas i miejsce na to' Złajał siebie w myślach i dla rozluźnienia się westchnął. Rozglądnął się po smokach. Widział siostrę jak i ... kuzyna z Plagi, który jak zwykle był krzykliwy.
–Najchętniej poszedłbym już do obozu
Powiedział krótko najbardziej te słowa kierując do uzdrowicielki, która jednak stała najbliżej niego.
: 23 gru 2019, 13:21
autor: Łaknienie Pożogi
Udało im się, o jak dobrze, dlatego też żmija, upewniając się wzrokiem, że skończyli i mają to, czego potrzebują, ruszyła razem z resztą Stada Ognia ku Skałom Pokoju.
Wylądowała płynnie, składając skrzydła i przyciskając je do ciała. Przy wulkanie jeszcze było jako tako cieplej, tu zaś cały czas zimno, dlatego adeptka skuliła się dodatkowo, chcąc zachować jak najwięcej ciepła. Rozejrzała się po smokach, upewniając się, że zdecydowana większość już wróciła, szkoda, tylko że Ognistym jakoś się do lądowania nie spieszyło.
Przeklinała w głowie fakt, że ziała tym cholernym lodem, tak to sobie by przynajmniej przytargała choinkę i zrobiła ognisko, a tak to sobie co najwyżej może zamrozić... odwłok.
: 23 gru 2019, 13:41
autor: Trująca Jagoda
Wulkan wybuchł, a samica wraz z siostrą mogły wracać na miejsce spotkania z bogiem. Scorpia upewniła się, że wzieli kryształ od Nimfy i że ten się nie zgubi... Jednak co jeśli czarny smok zechce im go zabrać? To też była opcja. Nigdy nie wiadomo, co takie osobniki mają w swoich głowach.
Jednak gdy znaleźli się ponownie na miejscu zebrania, swe skrzydła spokojnie rozłożyła, a przednią część ciała wyciągnęła do przodu, by przeciągnąć się w kociej manierze. Ziewnęła i usiadła się gdzieś obok Złudnej Łuski.