Strona 8 z 29

: 11 cze 2019, 8:30
autor: Błękit Nieba

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samiec pozwolił się przywitać w ten sposób. Kiedyś może myślałby że coś to znaczy. Dzisiaj właściwie już nie obchodziło go to tak mocno. Serce ma już kogoś. Nie jest dla niego. Potem zaś Matu zaczęła się tłumaczyć.
-Nie zna za dobrze naszego języka, pochodzi z innej krainy. Jednak powitała mnie ostrożnie ale pokojowo. Bardzo była zadowolona na mysl że mogłaby dołączyć do stada i powiedziała mi a raczej pokazała że chce być wojownikiem.
Tyle mógł oficjalnie Sercu przekazać.
-Matumaini. Nie musisz składać całych zdań. Wystarczą pojedyńcze słowa oznaczające czynności a czego nie potrafisz to pokaż. Możesz nawet mnie wykorzystać jako manekina.
Bo na przykład łatwiej jest pokazać że się kogoś broni, jak jest ten ktoś prawda? Tak na sucho to cięzko. A wojownicy zazwyczaj chcą walczyć w ochronie stada. Czy i ona tego chce?

: 11 cze 2019, 11:44
autor: Matumaini
Matu spojrzała w stronę Świetlika, który to powiedział liderce Ognia, o jej pochodzeniu, jeśli dobrze sobie to przetłumaczyła. Zaraz potem kiwnęła niepewnie głową, gdyż nie zrozumiała ostatniego zdania. Serce wyglądała na cierpliwą. Uważnie się jej przyglądało, co spowodowało w niej lekkie spięcie. Nie wiedziała, czy już popełniła jakiś błąd, czy może jeszcze nie. Musiała więc spokojnie czekać na werdykt.
Na słowa uzdrowiciela, obróciła ku niemu swoją głowę. Nie wiedziała zbytnio, co oznaczało ostatnie zdanie, ale już samo "możesz pokazać" wystarczyło. Kiwnęła głową, nim nie obróciła głowy ponownie w stronę czarnej samicy.
Ja... Szukać... Dom. Chcieć... Szczęście. Mieć... Rodzina. Móc... Em... – wtedy też postanowiła ponownie przejść w taktykę pokazywania. Podniosła łapę i machnęła nią tak, jakby chciała kogoś uderzyć. Zaraz potem również podeszła do beżowego, aby lekko uderzyć go głową. Następnie ponownie powróciła na swoje miejsce, przyglądając się cierpliwie Sercu Płomieni.

: 11 cze 2019, 12:20
autor: Błękit Nieba
Smok obserwował samice zadowolony widząc, że ta radzi sobie jakoś z przekazywaniem informacji. A potem? a potem nagle do niego podeszła. Trochę się zestresował. To obca smoczyca, do tego piękna. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić kiedy ta pacnęła go łbem. Zrobiło mu się na przemian ciepło i chłodno. Tak poczuł. Przez chwile. Jego pióropusz wcisnął się między uszy jakby ze strachu, ale futro się napuszyło jakby właśnie ktoś go suszył po wyjściu z jeziora. Wyglądał komicznie. Serce waliło mu strasznie. Tylko nie zemdlej bo obciach bedzie! Chyba zrobiło mu się słabo.

: 11 cze 2019, 12:39
autor: Różany Kolec
Serce czekała spokojnie, wpatrzona w czarnofutrą sylwetkę obcej, ale gdy ta zaczęła mówić w nieznanym języku, zerknęła na uzdrowiciela nieco zbita z tropu. Czyżby on ja rozumiał? Ale po chwili okazało się, że również nie miał pojęcia co mówiła. Cóż, to mógł być pewien kłopot, jednak Serce była dobrej myśli. Zresztą Światłość zaraz wyjaśnił położenie nieznajomej więc przywódczyni uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na samicę. Nie poganiała jej, mieli dużo czasu. I gdy Matumaini zaczęła dukać znajome słowa, pysk Serca rozjaśnił się odrobinę. Na początek to wystarczyło. Chęć pokojowego dołączenia do stada szczególnie przy obecnej postawie smoczycy, trafiły do przywódczyni.
Rozumiem i mam nadzieję, że znajdziesz u nas to, czego szukasz. Jednak nim w pełni ogłoszę cię członkiem naszego stada, chciałabym żebyś spróbowała nauczyć się naszego języka i poznała trochę tereny oraz smoki Ognia. To ważne, by stado cię zaakceptowało. – Mówiąc to, miała nadzieję, że smoczyca rozumie ich język na tyle, by Serce nie strzępiła sobie języka na późno. Potem zwróciła pysk w stronę speszonego uzdrowiciela. Widząc jego reakcję, uśmiechnęła się ciepło.
Światłości, czy mogłabym prosić cię o przysługę? Mógłbyś się nią zająć? Opowiedzieć o Ogniu o panujących tu zasadach i sprawić, by poczuła, że odnalazła dom? – Przy ostatnich słowa przywódczyni usmiechnęła się odosobnię lisio i mrugnęła do samca porozumiewawczo. – Jednak jako że nie znamy jej jeszcze zbyt dobrze, miej też na nią oko w innym sensie. Możesz to dla mnie zrobić? – Szare oczy północnej wpatrywały się wyczekująco w pysk uzdrowiciela.

: 11 cze 2019, 12:52
autor: Błękit Nieba
Przestało mu wirować w głowie i wtedy Serce do niego przemówiła. Spojrzał się na nią wielkimi slepiami. spojrzał na Matu, potem z powrotem na Serca. Matu. Serce. Matu. Serce. Teraz by brakowało jakiegoś przełamania trzeciej ściany. Mniejsza!
-Oczywiście! Zajmę się nią! – Niepotrzebnie krzyczał ale to chyba z emocji. Wyprężył się i nastroszył swój pióropusz. Uszy postawione do przodu i stanął dumnie. chciał pokazać się w jak najlepszej kondycji mimo nieruchomego skrzydła. Napuszony. Pewny siebie. Odwazny i dzielny.
-Opowiem jej wszystko. Pokażę jej co trzeba. Nie zawiodę. Matumaini. Możesz na mnie liczyć. – Powiedział jej i schylił ku niej w szacunku łeb. Im obydwu. Czuł się...wazny. Niepewność i obawy uciekły przed poczuciem, że jest właśnie komuś potrzebny i niesie na swoich barkach coś ważnego. Podniósł głowę i wtedy na jego pysk opadło nieco siwe już pióro...kogo on oszukuje.

: 11 cze 2019, 13:17
autor: Matumaini
Zdziwiła się, kiedy to spostrzegła reakcje uzdrowiciela. Może nie powinna była go tak pacnąć łbem? Albo mogła go wcześniej jakoś uprzedzić. No nic, teraz już jedynie pozostało jej jedynie odsunąć się nieco, aby dać mu trochę swobody. Następnie wysłuchał się w słowa Serca, aby zrozumieć oco chodzi. Niektóre słowa były nieco trudne, no ale jakoś to z sobie w głowie złożyła.
Zaraz potem spojrzała na Światło, który to dostał od swojej przywódczyni... Od ich przywódczyni prośbę. Bo chyba mogła już powiedzieć, że była smokiem Ognia prawda? Uśmiech zagościł na jej mordce, słysząc, iż samiec się zgodził. Matumaini schyliła głowę, zarówno do Serca jak i Świetlika.
Asante {Dziękuję} – dodała po chwili, patrząc to na liderke to na uzdrowiciela.

: 11 cze 2019, 14:21
autor: Błękit Nieba
Smok zadowolony podszedł powoli do Matumaini. Zaraz sobie z tym poradzą. Zaczął wpierw za pomocą maddary tworzyć cztery twory. Jednym z nich był płomień, drugim, kula zbudowana z wody, trzecim była garśc ziemi a czwartm coś co przypominało strukturą Cień – drapieżnika którego już nie jeden spotkał.
– Na naszych terenach znajdują się 4 stada. Stado Ognia, Wody, Ziemi i Cienia. – Przy tłumaczeniu wskazał łapą na poszczególne elementy po czym je rozwiał by nie męczyć maddary.
-Każde z nich ma przywódców, wojowników, uzdrowicieli. Każdy ma swoją funkcję. W Ogniu wszystkich poznasz, ale powinnaś znać przywódców innych stad. Nie wiem dokładnie jak wygląda sprawa Cienia. Ostatnio jak pamiętam to przywódczynią była piaskowa smoczyca, którą znałem jako Lisia Kita. W Wodzie rządzi Kaskada Wody, w Ziemi też ostatnio były zmiany, ale nie wiem na kogo. Pamiętam na tym stanowisku Szablę Kniei. Nadązasz?
Zapytał na koniec. To takie podstawowe informacje o stadach. Miał tez nadzieję, że maddara jej nie przerazi, ale był to swego rodzaju test.

: 11 cze 2019, 14:48
autor: Różany Kolec
Właśnie na taki entuzjazm liczyła Serce. Uśmiechnęła się więc do Światłości, a potem kiwnęła uprzejmie głową w stronę samiczki. Nie wiedziała co znaczyło słowo, którego użyła, ale chyba mogła wnioskować, ze było to coś na wzór podziękowań.
Ciesze się. Dziękuję, Światłości – odezwała się do uzdrowiciela, a potem do samej smoczycy – Zostawiam cię w dobrych łapach.
I po tych słowach faktycznie, uzdrowiciel od razu przeszedł do konkretów. Serce nie ruszyła się jeszcze z miejsca, przysłuchując się słowom samca. Nie spodziewała się, ze tak szybko zasypie nową wiadomościami, ale... oddała ją pod jego opiekę, wiec nie zamierzała ingerować.
Obecnie w Ziemi panuje Opiekun Ziemi, dawny Strażnik Ostępów, zaś w Cieniu Rozświetlający Cienie, syn dawnej przywódczyni – uzupełniła tylko, a potem zerknęła w tył. Miała jeszcze parę spraw do ogarnięcia, więc postanowiła ruszyć do Obozu.
Wyczekujcie ryku zwołującego na ceremonię – powiedziała na odchodnym, uśmiechając się już bardziej do siebie niż rozmówców, a potem wzięła krótki rozbieg i rozkładając skrzydła, wzbiła się w powietrze.

z/t

: 11 cze 2019, 15:17
autor: Matumaini
Nie spodziewała się, że tak szybko zostanie zasypana nowymi informacjami. Mimo to cieszyło ją zaangażowanie Świetlika. Kiedy jednak przed nią, uformowały się... Cztery rzeczy, zamrugała zdezorientowana, może wręcz nawet przerażona. To pewnie z tej przyczyny, wydała z siebie cichy pisk zaskoczenia, a nawet cofnęła się o krok. Wpatrywała się chwilę w te twory, kierując nieco pytające spojrzenie na swojego nauczyciela. Co to mogło być? Jak to zrobił?
No cóż, niewiele również zrozumiała z wypowiedzi samca. Tak, cztery Stada, to akruat wiedziała. Gorzej było jednak z natłokiem słów, jaki wyleciał z beżowego pyszczka. To było słodkie, ale nieco dla niej niezręczne. Jedyne co zrozumiała tak naprawdę w tym momencie, to fakt, iż są przywódcy innych Stad. Lisia Kita w Cieniu, Szabla Kniei w Ziemi, Kaskada Kości w Wodzie. Zaraz potem jednak odezwała się czarnofutra, wyjaśniając, że w Roz... Roz... Nie zapamiętała. No ale coś z Cieniem było w Cieniu a... Opiekun? Chyha tak go nazwała. Opiekun Ziemi w Ziemi. Spojrzała następnie za odlatujacą. Ryk. Ale co ryk? Nie wiedziała, co powiedziała wtedy. Że coś z rykiem ale co? Ponownie spojrzała na uzdrowiciela.
Um... Ryk? – zapytała zaraz potem, wcześniej kiwając niepewnie głową na jego pytanie.

: 13 cze 2019, 19:56
autor: Błękit Nieba
Smok obserwował jej reakcję z zainteresowaniem. Ożywienie i niepewność na widok Maddarowych tworów przekonała go, że smoczyca nie wiedziała o tej mocy. Może jej się spodoba?
-Każdy ze smoków ma w sobie maddarę. Jest to moc którą kiedyś okiełznała pewna smoczyca. Pomaga nam tworzyć z naszej wyobraźni rzeczy w miarę namacalne.
Spojrzał na nią. – Chyba trudne to było co? Pomyślę. Tworzę. Trzeba ćwiczyć. – O. Próbował przekazać jej informacje nieco łatwiejszym językiem, a potem zapytała o ryk.
-Ah. Przywódcy zwołują zebrania, tak zwane ceremonie. Kiedy smok rośnie i robi dobrze dla stada, dostaje nowe imię pokazujące jaki jest duży. Trudno to wyjaśnić. Pisklę ma krótkie imię. Adept – ktoś kto się uczy – ma imię zakończone słowem Łuska lub Kolec w zależności od płci. Dorosły smok, ma dwa różne człony. Dla przykładu. Ja. Świetlik. – Pokazał łapą wielkość pisklaka. – Światły Kolec- Wielkość mniejwięcej adepta a potem wskazał na siebie. – Uzdrowiciel Światłość Erycala

: 17 cze 2019, 13:02
autor: Matumaini
Samiczka pokiwała głową na zgodę, starając się tłumaczyć sobie zdania w głowie. Ułatwiła jej również prosty język, jakim przekazał jej następującą wiadomość. Za to na jej mordeczce zagościł uśmiech, przyglądając się nadal tym dziwnym tworom. Ciekawa była, czy ona również, mogłaby coś takiego tworzyć. Może kiedyś Światłość by ją nauczył tych maddarowych sztuczek.
Matumaini spojrzała na uzdrowiciela, przekrzywiając głowę w bok. Ryk czyli ceremonia. Imię krótkie, Łuska bądź Kolec i długie. Zmarszczyła nos, patrząc chwilę na beżowego i niezbyt rozumiejąc o co chodzi. Dopiero po chwili, kiedy zaczął pokazywać, uśmiechnęła się ponownie. Podniosła więc łapę i wskazała podobną wielkość, jaką samiec pokazał na początku – Ja. Matumaini – odparła, po czym podniosła łapę nieco wyżej – Matumaini Kolec...umm... Matumaini Łuska – po czym wskazała na siebie – Matumaini Erycala? – zapytała zaraz potem, przekrzywiając głowę i kładąc łapę na ziemi.

: 20 cze 2019, 12:01
autor: Błękit Nieba
-Nie do końca. To imię możliwe że będziesz musiała zmienić. Hmmm.
Zastanowił się. Nauka jej będzie trwała na pewno dłużej niż się wydaje.
-Matumaini. Co znaczy u nas?
Tak. Pomoże jej może. Może to imię znaczy coś i można je bez problemu przetłumaczyć? Spoglądał się na nią spokojnie. Była w sumie całkiem urocza. Na prawdę urocza. Khm. Wyrzuć to z głowy. Odetchnął i spojrzał się na nią. Czekał. Czekał na to co ona mu odpowie.

: 08 lip 2019, 0:45
autor: Kojąca Głębia
// Kontynuacja fabuły z Darem

Nawet nie zauważyła Lothrica, była zbyt zajęta kuleniem się i milczeniem. Nie patrzyła nawet na samca, po prostu nie była w stanie... Jego surowy ton bardzo dobrze dał jej do zrozumienia, że przyniosła mu wstyd. Czyżby chciał wymierzyć jej za to jakąś karę? Khrizuaenta była świadoma, że na nią zasłużyła, jednak w jaki sposób ojciec ją ukarze? Uderzy? Zamknie w grocie, przystawiając wyjście kamieniem? Wygna poza tereny znane smokom, aby już nigdy więcej nie sprawiała kłopotów?
Gdy jednak usłyszała jego zrezygnowane westchnięcie, podniosła delikatnie wzrok. Ku jej zaskoczeniu, rodzic nie wymierzył jej kary za jej przewinienia, a próbował jakoś do niej dotrzeć... Próbował przełamać tą twardą skorupę, aby Khriza może nie tyle otworzyła się przed nim, co po prosu odezwała się do niego. W końcu... Przecież na razie cały czas milczała.
Gdy usłyszała polecenie, odwróciła się w stronę Parującego Źródełka. Przeszła powoli kilka niepewnych kroków i wyciągnęła nieco szyję, wychylając się. Spojrzenia jej i jej odbicia skrzyżowały się. Co widziała? Dorosłą smoczycę, która umiejętnościami oraz wiedzą nie przewyższa nawet zwykłego, świeżo wyklutego pisklęcia. Była... nikim wartościowym dla stada. Nikt nie zauważyłby, gdyby zniknęła, a już na pewno nie martwiłby się o nią.
Gdy usłyszała wzmiankę o powijaniu jaj, wzdrygnęła się nieco. Że niby ona... matką? Miałaby uczyć swoje potomstwo, dbać o nie, opiekować się? Nie, tego było zdecydowanie zbyt wiele. To ją przerastało, a zachrypnięty, nieco nieprzyjemny dla ucha głos Daru wcale nie pomagał. Cofnęła się nagle od źródełka, uciekając wzrokiem w bok.
– N-nie! J-ja... Nie jestem na to gotowa... Nie chcę!
Jak mogłaby roztaczać opiekę oraz dbać o bezpieczeństwo piskląt, skoro sama była nikim więcej, jak zwykłym pisklęciem? Khriza nie potrafi walczyć, nie potrafi zadbać nawet o własne bezpieczeństwo, a co dopiero o najmniejszych...
Minęła chwila i dopiero kolejne polecenie Daru przywołało ją nieco do porządku. Nieco niepewnie przysiadła naprzeciwko niego. Był dla niej kompletnie obcy... Nadal ciężko jej było oswoić się z myślą, że Ziemisty nagle zjawia się i próbuje jakoś jej pomóc... Na swój sposób oczywiście, o ile w ogóle można to nazwać pomocą. Wodnista była spięta jego obecnością, mimo to jakoś zmusiła się, aby spojrzeć na niego.
Pytanie, które jej zadał, wymagało nieco głębszego przemyślenia. Musiała się nad nim zastanowić, a fakt, że gdyby powiedziała coś źle, wylądowałaby w wodzie, wcale nie poprawiał jej samopoczucia... W szczególności, że mogłaby się utopić.
– Maddara... Em... No... To chyba ta energia, co krąży w każdym smoku...? Można z nią robić różne... No... Zmieniać ją w... Co chcemy?
Jej głos cały czas był cichy, niepewny. Nawet jeżeli wiedziała więcej o maddarze, nie dodała żadnego słowa. Dar już pewnie widział, że jest małomówna, ciężko więc oczekiwać jakichś długich i skomplikowanych wywodów od niej.

: 09 lip 2019, 12:47
autor: Dar Tdary
Nie chcę? Co to miało znaczyć, że nie chcę.
-Większość samców nie będzie się ciebie pytać czy tego chcesz czy nie. Z resztą spójrz na siebie, pewnie by nawet nie zwrócili na ciebie uwagi. Nie reprezentujesz swoim jestestwem nic co mogłabyś przekazać pisklętom.
warknął zniesmaczony. Nienawidził smoków które o siebie nie dbały. Egzystowanie w świecie i liczenie na innych nie było w jego stylu. Rozumiał jeśli ktoś poszukiwał pomocy, ale ta tu ledwo zjawiła się na jego polecenie. Na rozgoryczenie Kaskady... pokazał kąciki kłów i kłapnął pyskiem obok jej głowy. Ciężko będzie, ale jeśli nie weźmie się za siebie teraz to równie dobrze faktycznie mógł ją utopić i wziąć jej zwłoki do groty. Chociaż nauce się przysłuży...
Kolejne warknięcie, Dar zrobił kółko chcąc rozładować pokłady irytacji kiedy samiczka znów się odezwała i to w sposób tak... szczątkowy. Podciął jej łapy tak by wpadła pyskiem do wody chyba, że była uważna. Jeśli jednak się zmoczyła po chwili uniósł jej kark za pomocą maddary. Był silny... był w stanie unieść smoka w powietrze. Uniósł ją i postawił na lądzie nieco z dala od źródełka.
-Skoro nie jesteś w stanie mówić wycisz się teraz. Zajmie to nieco czasu, ale nie będę cię pospieszał. To bardzo ważne, słyszysz? Musisz uspokoić myśli i serce.
po takich przeżyciach chyba mógł pójść się zdrzemnąć i zostawić Lothrica na straży. Powie mu kiedy samiczka faktycznie uspokoi umysł i ciało.
-Kiedy już będziesz spokojna poszukaj źródła magii mieszkającego w twoim ciele. Przybiera różne postacie i mieszka tam gdzie widzi je smok. W kościach, sercu, "duchu", oddechu... zależy od ciebie. To energia jaka popycha cię do życia, działania, czarowania. Cierpliwe przeszukaj ciało, a potem wyobraź sobie, że ta magia pojawia się przed tobą. Twoja magia... chcę zobaczyć jak wygląda. Rozumiesz?
starał się mówić powoli, patrzył jej w ślepia jeszcze dłuższą chwilę po czym ruszył ku źródełku gdzie wlazł do wody. Jedynie pysk położył na brzegu i przymknął ślepia.
-Odpręż się.
szepnął chropowatym głosem.
Lothric ziewnął i usiadł sobie nieopodal samiczki by ją obserwować. Nie wydawał się zły, nie świdrował jej spojrzeniem. Czasem wręcz udawał, że nie patrzy na polecenie Daru.

: 10 lip 2019, 1:42
autor: Kojąca Głębia
"Nie reprezentujesz nic swym jestestwem", słowa Daru były wręcz dobitnie szczere. Miał rację, Khriza nie miała w sobie nic znaczącego. Marnowała również krew, która płynęła w jej żyłach. Niejednokrotnie zadawała sobie pytanie... Dlaczego Stado Wody nadal pozwalało jej mieszkać na ich terenach? Tylko dlatego, że była córką Kaskady? Równie dobrze, mogli ją już dawno wydalić ze stada, a jednak tego nie zrobili... Czyżby jednak ktoś skrycie wierzył, że samiczka weźmie się za siebie i jeszcze będzie w stanie w czymś się przydać?
Ponownie skuliła się nieco, gdy usłyszała warknięcia z pyska samca. Z tyłu jej łebka pojawiła się nawet myśl, że za chwilę rzuci się na nią, chcąc odebrać jej życie za wszystko, co robiła, a raczej czego nie robiła przez księżyce swojego życia. Zamknęła oczy, jakby pogodzona z tym, co ją, czeka... Wtedy też straciła grunt pod łapami, wydała z siebie ciche, zaskoczone piśnięcie, a jej pyszczek wylądował w wodzie. Mimo tego, że w jej żyłach płynęła krew morskich przodków, jej płuca nie były przystosowane do oddychania pod wodą. Czym prędzej odepchnęła się łapkami i pomachała pyszczkiem na lewo i prawo, czując wodę w nozdrzach. I ten silny, pewny uchwyt Daru... Wiedziała, że już dawno stracił cierpliwość, jeżeli wyprowadzi go z równowagi jeszcze raz, naprawdę mogłaby skończyć, o wiele gorzej, niż z wodą w nosie. Wolała do tego nie doprowadzić.
Kazał jej się wyciszyć, jednak sam kilka chwil temu napędził jej niezłego stracha. Słuchała uważnie ochrypłego głosu, należącego do jej ojca. Zadanie które przed nią postawił nie wydawało się takie proste, jak je przedstawiał. Odszukać źródło magii, łatwo mówić! Ciało smoka miało wiele zakamarków, w których mogłaby się ukryć taka magia! I jak miałaby pokazać mu swoją magię? Przecież jeszcze nie potrafiła czarować... Czy samo wyobrażenie wystarczy, aby pokazać samcowi swoje źródło magii? Miała taką nadzieję, bo nic innego nie przychodziło jej do łebka.
– R-rozumiem... -odparła jedynie cicho.
Chwilę jej to zajęło, aby się odprężyć i wyciszyć, jednak starania przyniosły efekty. Zamknęła oczy, zagłębiając się w swoje ciało. Szukała czegoś, co mogło być dziwne, niecodzienne lub też niezwykłe. Szukała czegoś, co mogłoby być jej magią... Zaczęła od łebka, jednak tam nic nie znalazła, podążając szyją w dół również nic... Ale chwila, a co to jest, tam, na sercu? Analizując swoje ciało, napotkała dziwną, pewnego rodzaju narośl na swoim sercu. Świetlisty "pajączek" oplatał jej serduszko, jakby trzymał je w jednym kawałku, pilnując, aby nie rozleciało się na dziesiątki kawałeczków. Świecił się lekko, czysto białym światłem, a czuła od niego moc, która rozprzestrzeniała się po jej ciele, docierając do każdej części ciała. Nie miała najmniejszych wątpliwości, to było właśnie to.
Starała się wypalić obraz, który zobaczyła w pamięci, a następnie z pomocą tego obrazu, stworzyć wyobrażenie, które mogłoby pojawić się przed nią, aby Dar również mógł zobaczyć to, co widziała ona. Ta moc... Czy to właśnie jest maddara? Ta magia... Jest potężna, ale również niezwykle interesująca i krucha. Naprawdę się starała, aby jej źródło pojawiło się w świecie rzeczywistym. Chciała, wreszcie zrobić coś dobrze, pokazać, że jednak coś potrafi zrobić.

: 16 lip 2019, 16:39
autor: Dar Tdary
Bardzo ważną częścią nauki było właśnie wyprowadzenie młodej z równowagi po to tylko by później musiała odnaleźć spokój. Spokój.. na zawołanie, na siłę by móc pokazać mu jak wyglądało jej źródło, by zrozumiała, że magii nie można przywołać od tak. Siedział wygodnie obserwując ją surowo i palił, czekał wiercąc w niej dziury swoim spojrzeniem.
W końcu delikatny powiew poruszył jego grzywą gdy samiczka próbowała przywołać do życia coś co widziała własnymi wewnętrznymi ślepiami. Próbowała ze wszystkich sił bo czuł jak energia wibrowała próbując się z niej wyrwać. Zrobiła prawie wszystko to o co ją prosił poza przelaniem energii w wyobrażenie.
-Trzeba to zrobić fizycznie. Widzisz zapewne źródło teraz musisz z niego wysupłać tą siłę która z niego bije inaczej nic nie stworzysz w naszym świecie. Skup się na mocy jaka emanuje ze źródła, teraz sięgnij po tę moc. Widzisz w głowie jak wygląda? Teraz otwórz ślepia i zdecyduj gdzie dokładnie "to" ma się pojawić. Nie możesz po prostu chcieć by źródło wyrosło przed nami. Gdzie ma wyrosnąć "dokładnie"? Przy łapie? W powietrzu nad twoją głową? A może w jeziorze?
mówił chłodno, ale nie szczędził szczegółów by młoda jak najlepiej zrozumiała to czego od niej żądał.
-Jak już się zdecydujesz na miejsce, weź energię i skieruj ją tam właśnie gdzie ma powstać twój "twór" czyli to co widzisz we łbie. No dalej dziewczyno nie mamy całego dnia.
westchnął nie spuszczając z niej oka.
Przed nimi jeszcze kilka lekcji... może jednak wepchnie ją do tego jeziora?

: 16 lip 2019, 20:48
autor: Kojąca Głębia
Czuła się trochę niekomfortowo, czując na sobie wzrok Daru. Gdyby tylko wiedziała, że to wszystko był podstęp ojca, najpewniej by się nieco zestresowała. Całe szczęście jednak, nie była świadoma tego, czego dokładnie wymagał od niej Ziemisty. Spokój na zawołanie? Trudno jest wymagać spokoju od samiczki, która przejmuje się dosłownie wszystkim, co inni o niej mówią. Jedno słowo, a Khriza mogła ponownie pogrążyć się w swoich smutnych myślach...
Otworzyła ślepia i spojrzała się na Dar, słuchając uważnie co zrobiła źle. Nie sądziła, że miejsce tworu w przestrzeni będzie aż tak ważne, przy jego tworzeniu w świecie... A jednak, ten mały szczegół był niezbędny do pojawienia się jakiegokolwiek tworu.
Wbiła wzrok w przestrzeń przed sobą, ponownie przywołując w główce obraz swojego źródła. Świetlista narośl na jej sercu, obejmująca je, jakby zaciskająca się na nim. Jej źródło wydzielał białe światło, wyraźnie odznaczając się, pokazując w ten sposób swoją moc. Wyobraziła sobie, jak jej serce pojawia się razem z źródłem na nim, na wysokości jej klatki piersiowej, mniej więcej w połowie odległości pomiędzy nią a Darem. Starała się zadbać, aby faktura serca była jak najbardziej zbliżona do tej rzeczywistej, odwzorowując każdy mięsień, jednak bardziej skupiła się na wyglądzie źródła maddary, aby "pajączek" wyglądał jak najbardziej realistycznie. Zadbała również, aby wydzielało się z niego białe światło, takie, jakie wcześniej widziała.
Teraz pozostało tylko przelać to wszystko w wyobrażenie... Oczami duszy sięgnęła ponownie wgłąb swojego ciała, po czym uszczknęła wystarczającą ilość mocy, do przywołania swojego tworu (no, może odrobinkę za dużo, w końcu nie potrafiła jeszcze zbyt dobrze gospodarować swoją energią). Wyobraziła sobie, jak ta moc opuszcza jej ciało i niewidzialnym korytarzem biegnie w miejsce, w którym miał powstać jej twór, powoli napełniając go swoją twórczą esencją, powołując go do życia. Skupiła się na tym, nie chciała ponieść porażki. Przelała magię w wyobrażenie... czy jednak jej się to udało? Czy Dar również zobaczył jej źródło?

: 18 lip 2019, 14:09
autor: Dar Tdary
Obserwował ją baczcie nie spuszczając wzroku z jej skupionego wyrazu pyska. Nie odszczeknęła nic na jego słowa, dobrze. Poczuł znów mrowienie obcej maddary i czekał czując wilgotny powiew wiatru znad parującego źródła. Na moment wszystko zaszło parą, ale kiedy ta została rozwiana przez wiatr dostrzegł błyskający obiekt. Uniósł wyżej łeb po czym wstał i podszedł do unoszącego się nad ziemią obiektu.
– Serce, mało oryginalne ale w rzeczywistości to tam właśnie najczęściej smoki czują źródło swej magii. Ładnie ukazałaś żyły chociaż to ten blask jest tu najważniejszy. Pająk?
nie skomentował tego bo tu już zacząłby się ocierać o domniemania co do samej natury samicy, a to go szczerze mówiąc średnio interesowała. Skinął łbem akceptują to ćwiczenie i machnął gwałtownie łapą przed jej pyskiem. Serce powinno rozpłynąć się w powietrzu jak w przypadku większości uczniów.
– Łatwo jest rozproszyć kogoś kto stara się podtrzymać swój twór magiczny, chyba że obcujesz już z maddarą wiele księżyców. U niektórych jest to naturalna więź i ciężko ich wybić ze spokoju, inni potrzebują ćwiczeń. Jeśli chcesz być magiem bądź uzdrowicielem, nawet piastunem... musisz pamiętać o spokoju jaki czujesz w środku podczas tworzenia. Ugryzienia wojownika, wrzask piskląt czy cierpienie rannych nie może ci przeszkadzać. Czy nadal chcesz dalej uczyć się maddary?
Wyprostował szyję i spojrzał na nią nieco z góry. Wąsy opadające bo bokach jego pyska dodawały mu chyba dostojności chociaż niektórzy woleliby zapewne się nimi pobawić.
– Przed lekcjami ataku i obrony stawiam przed tobą ostatnie zadanie i oczekuję najwyższych szczegółów, więc nie spiesz się.
dodał twardo i cofnął się od samicy robiąc jej miejsce. Ułożył się znów wygodnie i oparł łapę i łapę.
– Chcę zobaczyć różę wyrastającą z ziemi, pojedynczą nie krzew. Masz dowolność wybrania jej kolorów. Niedawno walczyłem z uzdolnioną aspirującą czarodziejką która pasjonuje się owadami. Na jednym z płatków róży ma siedzieć wybrany przez ciebie owad. Zachowaj skalę, zapach, wpływ wiatru i smak płatków.

: 20 lip 2019, 0:18
autor: Kojąca Głębia
Nijak nie odpowiedziała na pierwsze słowa Daru. Rzeczywiście, serce nie było oryginalnym miejscem na źródło maddary, w końcu było powiązywane również z uczuciami wszelkich żywych stworzeń. Serce było swego rodzaju symbolem emocji i ich źródłem, nic więc dziwnego, że większość smoków właśnie w tym miejscu posiadała swoje źródło. Nie mogła również zaprzeczyć, że było na swój sposób dziwne... Bo kto widział świecącą się jasno narośl na sercu?
Gdy Dar wykonał nagły ruch łapą przed jej pyszczkiem, na moment się rozproszyła. Tak, jak spodziewał się Ziemisty, ta chwila nieuwagi wystarczyła, aby maddarowy twór Wodnej rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Spuściła nieco wzrok, akceptując swoją porażkę. Ojciec miał rację, nie potrafiła utrzymać swojego tworu. Może to przez to, że dopiero się uczyła, a może po prostu się nie nadawała do tego, nie wiadomo... Musiała poćwiczyć swoją koncentrację, aby na przyszłość nie rozpraszać się z taką łatwością.
– J-ja... Chcę zostać czarodziejką... – powiedziała cicho, jakby niepewnie.
Pierwszy raz powiedziała komuś, co chce robić i czym chce się zajmować przez resztę życia... Kim chce być. Obawiała się tego nieco... Czy zasługuje? Czy poradzi sobie? Czy kiedykolwiek będzie chociaż w połowie tak dobra jak inni czarodzieje z jej stada?
Słysząc pytanie Daru, podniosła na niego wzrok. Nie mogła się poddać, przecież nauka jeszcze się nie skończyła, musiała ją dokończyć bez względu na wszystko.
– T-tak, kontynuujmy.
Spojrzała się na niego. Wydawał jej się taki dostojny, taki dumny... Jego długie wąsy swobodnie opadały, podkreślając kształt pyska. Od razu widać, że musi być kimś bardzo ważnym w swoim stadzie. Ta poza, ta mimika... Nie, dość... Musi się skupić na lekcji. Ziemisty powiedział jeszcze, że później czeka ich również nauka ataku i obrony. Tworzenie przedmiotów do ataku oraz obrony z magii? Nie wiedziała za bardzo jakiego rodzaju twory mogłyby być dobre w ataku, a jakie w obronie, ale miała nadzieję na kilka wskazówek od swojego nauczyciela.
Musiała przez dłuższy czas pomyśleć, jak mogłaby wyglądać jej róża. Zanim zabierze się za tworzenie tego, musi sobie wszystko dokładnie zaplanować.
Gdy już miała pomysł, jak mogłaby ją stworzyć, zabrała się do dzieła. Na początku wyobraziła sobie, jak wspomniana, pojedyncza róża wyrasta z ziemi w odległości trzech szponów od prawej łapy Daru, na wprost niej, minimalnie bardziej po lewej stronie. Wyobraziła sobie, jak delikatne, cieniutkie korzonki rozchodzą się głąb gleby oraz na boki, wypełniając ziemię siateczką, utrzymując roślinę w jednej pozycji, stabilnie, mocno, aby wiatr nie był w stanie wyrwać jej, przemieścić gdzieś, gdzie nie było jej miejsce. Korzonki były oczywiście jasne, białe, chociaż przybrudzone nieco ziemią, giętkie. Uwzględniła również ich zastosowanie, a mianowicie pobieranie wody oraz składników odżywczych oraz dostarczanie ich wyżej do... łodygi. Właśnie, łodyga była oczywiście w kolorze jasnej zieleni, nie była jednak całkowicie prosta. Khriza uwzględniła naturalne wygięcie łodygi, gdzieniegdzie ledwo widoczne zgrubienia. Łodyga miała być twarda, sztywna, jednak podatna na zerwanie, jak to miała każda róża, a znajdować się miały na niej charakterystyczne dla tego kwiatu kolce. Były one w kształcie naturalnych trójkątów, o delikatnie zaokrąglonym boku, ostre, a szpic wygięty był nieco w górę, w kierunku kwiatu. Kolce były mocno przymocowane do łodygi, aby byle dotknięcie nie sprawiło, że odpadną. Mniej więcej w wysokości trzech czwartych łodygi wyrastał samotny listek, o postrzępionych bokach. Nie był on zbyt duży, miał może kilka łusek długości. Ten z kolei, o ile również był mocno przymocowany do łodygi, nie był już tak twardy i sztywny na kolce, więc praktycznie każdy podmuch wiatru mógł nim poruszyć. Co jeszcze zostało... Ach, no tak, jeszcze najważniejsze, najbardziej rzucające się w oczy... Khrizuaenta teraz zabrała się za tworzenie kwiatu. Najpierw stworzyła podstawę "kielicha", szypułkę, która miała być łącznikiem między łodygą a płatkami, a następnie zabrała się za tworzenie samych płatków. Każdy wyrastający płatek był duży, rozłożysty, wywinięty nieco na zewnątrz. Wodnista próbowała jak najdokładniej odwzorować skomplikowany układ płatków prawdziwych róż, które czasami widywała. Każdy płatek był odpowiednio umiejscowiony i zawinięty, tworząc rozłożystą, piękną dla oka całość. Płatki te były koloru białego, chociaż, naturalnie, przez światło oraz cień, miejscami wydawały się, jakby zawierały subtelny dodatek koloru złotego. Nie zapomniała również, aby płatkom tym nadać charakterystyczny, słodki zapach oraz smak. Całość miała wysokość około półtorej smoczego szpona. Tak jak nakazał jej Dar, wszystko miało odpowiednią skalę.
To jednak nie był koniec jej pracy. Ziemisty kazał jej również stworzyć owada. W łebku przypomniała sobie, jak widziała kiedyś bardzo ładnego owada, lecącego z kwiatka na kwiatek... Wyobraziła więc sobie motyla, który siedział na kwiecie, tyłem do Daru. Jego ciałko było cieniutkie, posiadające delikatne zgrubienie w miejscu, w którym smoki miałyby pierś. Stał na płatkach róży na czterech, cieniutkich, czarnych jak jego ciało nóżkach. Z delikatnej, okrągłej główki wyrastały dwa podłużne, nieco zawinięte czułki, które wydawały się nieproporcjonalnie długie w stosunku do ciała. Teraz najważniejsze... Skrzydła. Skrzydła były niezwykle duże, jak na owada o takim ciałku. Ciężko nazwać kształt, jaki tworzyło pojedyncze skrzydło, jednak Khriza starała się o jak najwierniejsze odwzorowanie. Można powiedzieć, że skrzydła te dzieliły się na nieco większą część, tą, bliżej łebka oraz na drugą, nieco mniejszą, którą rozróżniał delikatny "przesmyk" w kształcie skrzydełek. Ich brzegi były zabarwione na czarno, pokryte drobniutkimi, białymi kropeczkami, natomiast reszta skrzydeł wypełniona była żywym, błękitno-niebieskim kolorem. Owad ten miał skrzydła rozłożone poziomo, pokazując Darowi pełnię swojego piękna.
Khriza ponownie uszczknęła nieco mocy ze swojego maddarowego źródła, wysyłając twórczą energię w miejsce, w którym miało pojawić się jej dzieło. Tchnęła maddarę w wyobrażenie, nadając jej fizyczności i powołując je do życia.

: 22 lip 2019, 19:28
autor: Dar Tdary
Ta niepewność w głosie jak i pragnienie które mu wyjawiła. Nie było dobrze i chyba nie do końca rozumiała z czym się wiązało to co powiedziała. Wiatr uderzył nieco mocniej w oba smoki wprawiając w falowanie sierść i wąsy samca oraz krótkie wąsiki samiczki wraz z jej błoną ciągnącą się wzdłuż kręgosłupa. Dar nie ruszył się jednak nawet o szpon, nie przymknął też ślepi tylko przypatrywał się w milczeniu młodej Wodnej. Jeżeli Kaskada da jej test... westchnął nagle ciężko jakby zmęczony faktem, że ciągle on musiał myśleć za kogoś.
Na razie nie mówił nic, czuł wibrację maddary by w końcu zobaczyć pojawiający się obok niego kwiat. Pochylił się i pociągnął nosem chcąc poczuć zapach, był tam. Następnie uszczknął jeden z płatków obserwując samiczkę. Musiała ciągle dostarczać do tworu maddary więc lepiej by ten płatek nagle nie zniknął. Położył go na jęzorze czując smak. Dopiero później przyjrzał się jak pochyla się na wietrze, jak motyl spokojnie siedzi na pąku. Nagle na wokół róży powstała szklana kopuła zamykając ją w środku, a motyl jak i kwiat pokryły się szronem.
– Nie możesz zmieniać natury czyjegoś tworu. To co zrobiłem jest tylko wpływaniem na twój twór poprzez obniżenie temperatury i zabranie wiatru. Musisz zrozumieć tą różnicę jeśli chcesz walczyć. Możesz swoim tworem rozbić twór przeciwny, ale nie zmienisz jego natury. Nie sprawię by kwiat stał się nagle kryształowy, ale mogę pokryć go szronem. Rozumiesz?
Szklana bańka zmieniła się w iskry i oba twory rozpadły się.
– Wystarczy, mam nadzieję, że rozumiesz już esencję korzystania z mocy. Gdzie mieszka, jakie muszą zaistnieć warunki by udało ci się coś stworzyć. Jedyne co ogranicza cię podczas używania maddary to twoje własne ciało. Nie możesz stworzyć czegoś pokroju tego...
Dar przymknął ślepia skupiając się na moment bowiem to co zamierzał jej pokazać było wyższą sztuką. Krajobraz wokół nich zafalował i nagle znaleźli się na plaży nad morzem. Dało słyszeć się szum wody, krzyki mew, czuć piach pod łapami i sól w powietrzu. Iluzja nie była bezbłędna, ale nie dało jej się pomylić z nim innym. Samiec odetchnął, a świat nagle wrócił do swojego dawnego wyglądu.
– Ale jeśli będziesz ćwiczyć możliwe, że kiedy ci się to uda... Jeśli masz pytania zadaj je teraz.
umilkł obserwując się czujnie.

/ Raport Magia Precyzji I

– Mocą możesz tworzyć twory których zadaniem będzie obronienie twojego celu bądź ciebie albo zaatakowanie go. Smoki pokrywa warstwa naszej własnej maddary by ją naruszyć musisz użyć bardzo silnej magii. Użycie magii w sposób ofensywny daje w wyniku ranę o wyglądzie przybliżonym do tego co chcesz osiągnąć. Ta warstwa ochronna ugina się na moment i pozwala ci zadać obrażenia "fizycznie". Nigdy nie będziesz w stanie samą myślą sprawić by jakiemuś smokowi coś zacisnęło się na sercu i je zgniotło, nie pozwoli właśnie na to ta "bariera". Jeśli chcesz dostać się do tego mięśnia musisz stworzyć coś mniej lub bardziej "fizycznego" co przebije i łuski i kości. Rozumiesz? Oczywiście strzała stworzona z "energii" wchodzi w grę, ale rozumiesz że musi najpierw przebić i ciało, prawda? Wszelkie trucizny to wyższa szkoła magii... ty kierujesz tworem pamiętaj o tym. Tworząc węża który mu wstrzyknąć toksynę w ciało tak by zniszczyła mózg jak to jest w naszym świecie raczej ci nie wyjdzie. Musiałabyś pokierować toksyną tak by trafiła do umysłu, a nie znasz pewnie budowy ciała, układów, prawda? O wiele łatwiej jest stworzyć węża który przez ugryzienie wstrzykuje kwas który rozpuszcza ciało w miejscu przebicia łusek. Musisz wyobrazić sobie jak działa kwas, jak rozpuszcza łuski, przeżera mięsień i sprawia że wszystko wokół krwawi.
umilkł na moment i zwęził ślepia.
– Kaskada jest silną czarodziejką.
powiedział bardzo poważnie nie wiedząc czy młoda zdaje sobie z tego sprawę.
– Broniąc się magicznie z reguły wystarczy już sama energia maddary. Przed ciosem szponów, rogów czy kłów najczęściej wyborni cię coś co stworzysz przy ciele. Musisz jednak wziąć pod uwagę impet smoka który cię atakuje. Tworzysz twór ochronny na podobnej zasadzie co atakujący. Musi mieć swoją fizyczną postać, czy to płomień który ma pochłonąć lecący lodowy kolec czy też zwykła drewniana tarcza o którą ma obić się smoczy ogon. Mimo im właśnie ktoś w ciebie celuje chcąc cię zranić musisz zachować trzeźwy umysł... nie truchleć jak przed chwilą inaczej ciągle będziesz obrywać.
warknął.
– Zaatakuj mnie teraz. Masz na razie dowolność tylko pamiętaj, że jeśli atakujesz miejsca których obrażenia mogą spowodować śmierć... sama prosisz się wtedy o podobny los. Większość smoków właśnie tak do tego podejdzie. Możesz też kontrować ciosy smoków i to też miej w umyśle podczas walki bo nie każdy będzie się przed tobą bronił... przyjmie obrażenia na pysk, ale jednocześnie będzie chciał zranić ciebie, dotkliwie.
zmarszczył krzaczaste brwi i wstał na równe łapy czekają na pierwszy cios.

: 23 lip 2019, 1:14
autor: Kojąca Głębia
Jej ton głosu raczej nie wynikał z niepewności wyboru, a z zwykłego braku wiary w siebie. Bądź co bądź, jej matka była naprawdę dobrą czarodziejką, a ona... Jakie dziecko chciałoby zawieść tak bardzo swojego rodzica, w którego ślady chciało iść? Czarodziejstwo nie wydawało jej się takie łatwe, wręcz przeciwnie, uważała to za rangę niezwykle odpowiedzialną. Czy ktoś tak uległy jak ona byłby w stanie bronić stado, całymi swoimi pokładami magii, swoim ciałem, słowami i krwią? Cóż, to miało się dopiero okazać w przyszłości. Innym przyjdzie oceniać jej umiejętności, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas... Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie teraz...
Starała się zignorować wiatr, który próbował ją rozproszyć. Podmuch nieco łaskotał ją po pyszczku i po wąsikach, jakby był przeciwko niej. Ciągle jednak wysyłała maddarę do swojego tworu, uparcie się nie poddając, napędzając go twórczą energią pochodzącą z jej wnętrza. Obserwowała uważnie poczynania Daru, jak uważnie sprawdza oraz ocenia jej dzieło. Otworzyła nieco ślepia, gdy ojciec przywołał kopułę, która otoczyła kwiat oraz siedzącego na nim owada. Obserwowała uważnie, jak jej twór pokrywa się szronem oraz zamiera w bezruchu, gdy wiatr przestał nim kołysać. Przeniosła swój wzrok na samca, słuchając jego słów i zapamiętując jak najwięcej. Wiedziała, o co mu chodzi. Starannie analizowała w łebku jak mogłaby to wykorzystać podczas walki oraz w jakich sytuacjach musiałaby uważać na swoje twory, gdyby ktoś również znał tą zasadę (a zakładała, że to są podstawy podstaw i znają ją wszyscy). Gdy Dar na chwilę urwał, Khriza się odezwała.
– Rozumiem... Nie mogę zmienić tworu z cudzej maddary, za pomocą swojej własnej, ale mogę wywołać ... czynniki... które pośrednio mogłoby w jakiś sposób na niego wpłynąć...
To była chyba najdłuższa wypowiedź, jaką Dar usłyszał z jej pyszczka, od kiedy się spotkali. Kryza powoli jakoś się przełamywała, aby nie być tak cichą w jego obecności, chociaż nadal obecność Ziemistego działała na nią w pewnym stopniu onieśmielająco.
Nie zwróciła uwagi na to, że jej twór się rozpadł. Była zbyt zajęta podziwianiem tego, co stało się chwilę później. Rozejrzała się uważnie dookoła, podziwiając dzieło wężowego. Zmienił całe ich otoczenie, dokładnie odwzorowując... Manipulując rzeczywistością i naginając ją tak, jak chciał. Wyciągnęła nieco język, smakując słone powietrze. Słyszała szum morza, czuła piach pod łapami. Po chwili jednak to zniknęło. Pewnie tak zaawansowane twory wymagały wielkiej ilości maddary. Miała nadzieję, że kiedyś będzie chociaż w połowie tak dobra, jak on...
Teraz jednak przyszła pora na pytania, samiczka jednak nie miała ich. Dar wszystko bardzo dobrze jej wytłumaczył, toteż nie musiała się dopytywać.
Przeszli do kolejnego etapu lekcji, czyli do zastosowania magii w ataku oraz obronie. Najpierw wysłuchała ojca, odnośnie teorii. Opowiadał jej o barierze chroniącej smoki przed wszelkiego rodzaju magiczną ingerencją magiczną, o tym, jak powstają rany poprzez maddarowe twory. Dar miał rację, trzeba w swoim wyobrażeniu zawrzeć jak najwięcej szczegółów, jednak wszelkie skomplikowane trucizny, działające po czasie, mające poczynić szkody od wewnątrz... Nie podziałają. Nie była uzdrowicielką, nie znała budowy smoczego ciała, nie wiedziała też co dokładnie mogłaby zrobić taka trucizna, jakie dokładnie szkody mogłaby poczynić w ciele smoka. Stąd też od razu zakodowała sobie w łebku, żeby nawet nie próbować czegoś takiego podczas walki... Natomiast z kwasu dość chętnie by kiedyś skorzystała.
Skinęła nieco łebkiem, gdy Dar wspomniał o jej mamie. Miał rację, Kaskada była naprawdę potężną czarodziejką, to wiedzieli wszyscy. Khriza miała jednak nadzieję, że kiedyś będzie mogła zobaczyć ją w akcji, w jaki sposób manipuluje swoją maddarą.
Chwilę później ojciec zaczął opowiadać również o obronie magicznej, na co trzeba zwracać uwagę, co trzeba uwzględnić podczas jego tworzenia, jakie rodzaje obrony mogłyby się sprawdzić. Wodnista była naprawdę wdzięczna za wszystkie porady oraz nauki, jakimi obdarzył ją Ziemisty. Zgaiła się jednak w myśli, gdy usłyszała upomnienie z jego strony. Musiała przestać okazywać swoją słabość... Jednak to było silniejsze od niej. Po prostu... Była dość uległą smoczycą. Musiała jednak się opanować, gdy przychodziło do tworzenia tworów magicznych.
Przyszła pora na zaatakowanie. Szybko, ale skutecznie wyciszyła swój umysł, przygotowując się na powołanie swojego tworu do życia. Wyobraziła sobie, jak nad Darem pojawia się niewielka kulka, która mogłaby się zmieścić w smoczej łapie. Kulka ta miała regularny kształt, była gładka, ale przede wszystkim była niezwykle gorąca, bowiem twór ten to była kula stworzona z czystych płomieni. Nie posiadała smaku, ani zapachu, a maddara była jedynym, co trzymało ją w całości. Zaczerpnęła nieco swojej energii, przywołując ją do życia cztery szpony nad łopatkami Daru. Gdy tylko kula się zmaterializowała, miała ruszyć gwałtownie w dół z siłą grawitacji, dodatkowo wspomagana również siłami maddary i uderzyć między łopatki samca. W momencie zetknięcia się ze skórą, twór mógł rozlać się po jego ciele falą gorąca oraz płomieni, wypalając włosy jego grzywy, przepalając się przez skórę oraz mięśnie. Oczywiście, o ile by to się jej udało...
W jej umyśle panował chłodny spokój. Była skupiona na swoim czarze, a gdy powołała go do życia, nie było już odwrotu...