Strona 8 z 27
: 11 lis 2015, 22:08
autor: Zbierający Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nadciągająca Wichura pisze:Wichura natomiast każdą stratę, ale też i radość przeżywała dużo mocniej, niż jakikolwiek inny smok. Taka już była. Poza tym patrząc w przeszłość i tak teraz dużo lepiej potrafiła utrzymywać emocje na wodzy, niż kiedyś. –Dziękuje.–patrząc już nieco mniej skrępowana w stronę tego młodego, dziwnego samca. –I ja również Ci współczuję.– dodała po chwili, choć wcale nie czułą żeby było to młodemu samcu potrzebne. Nie wyglądał na smutnego, ale zrobiła to z czystej uprzejmości. –Znam Shiro... To mój siostrzeniec.– pomyślała zdziwiona, że tak szybko odgadł tok jej myśli. –Zawsze mnie interesowały smoki z równin. Mój przyjaciel też nim był. – westchnęła cicho. –Nie wyglądasz na typowego równinnego. Myślę, że nie są oni jedyni za barierą. Pewnie jest wiele odległych dolin, gdzie żyją smoki... Tak, jestem wojowniczką. Pewnie zgadłeś po bliznach.– zaśmiała się.
Adept lekko się uśmiechnął, dowiadując się że kolejna smoczyca zna Shiro. Co więcej jest z nim spokrewniona. Siostrzeniec? Nie słyszał nigdy takiego słowa więc musiał spytać
– Siostrzeniec? Czyli co..– Usiadł sobie wygodnie przed wojowniczką, spoglądając na jej blizny tu i ówdzie. Raczej poznał to....
– Nie... Zauważyłem najpierw twoje wyćwiczone, mocne mięśnie a potem zauważyłem blizny. Co do tych Równinnych....mam mieszane zdanie. Czasem chciałbym być jak oni a jednak lubię siebie i to, jak emocje ze mnie nie wychodzą a uwalbiają się w środku. A ty? Co sądzisz o historii równin i wolnych stad?
: 13 lis 2015, 9:27
autor: Dwoisty Kolec
Patrzyłem na Oddech w zirytowaniu. Właściwie to jej słowa zdawały się przelatywać przez moją głowę i znikać... no właśnie, gdzie? Ciężko stwierdzić. Ziewnąłem, otwierając szeroko paszczę przyozdobioną ostrymi kłami.
– Tak, możliwe – stwierdziłem. Czułem, że Głód słucha Pustyni, mimo moich oporów. On już dawno temu próbował mnie zmusić do nauki latania. Nic z tego.
Zresztą, było coś dobrego w tej... inności. To była jedna z niewielu rzeczy, które sprawiały, że dalej byłem smokiem Klanu, a nie Wolnych Stad. Chciałem zaznaczać ten fakt na każdym kroku. Jestem inny od was i nigdy nie będę taki, jak wy. Jestem tu tylko dla siebie.
Wykładu o zianiu ogniem słuchałem już z większym zaangażowaniem. Trochę się motałem w tej obrazowej instrukcji dotyczącej czegoś, co powinno być... naturalne.
– Dobra – odparłem krótko na propozycję, żebym spróbował. Niech będzie.
Zgodnie z instrukcją, położyłem język płasko. Czułem gdzieś gruczoł, ale to uczucie przypominało elfie poruszanie uszami. Niby jak się skupisz, coś tam jest.
Zdecydowałem się na improwizację. Delikatnie napiąłem mięsień. Mój pysk sam się otworzył, jakby odruchowo, a płomienie poszły. Czy Oddechu się spodoba? Zaraz sama się wypowie, ja brałem się już za następną próbę. Język się sam zwężył, a ja tym razem użyłem gruczołu pewniej. Dziwne uczucie, ale da się przyzwyczaić.
: 13 lis 2015, 16:24
autor: Tejfe
Pokręciła wesoło łbem. Smoki Ognia również nie znały takich nazw rodzinnych jak siostrzeniec, czy wuj. Przyniosła je do stada odchodząc z Życia, gdyż tam te nazwy były raczej powszechne. –Matką Shiro jest Ulotne Wspomnienie, a ona z kolei jest moją bliską przyjaciółką, niemalże siostrę. Dlatego Shiro jest dla mnie siostrzeńcem, takim jakby synem.– nie umiała do końca tego wytłumaczyć. Nie łączyły jej pokrewieństwo z Ukojeniem, ale jednocześnie uważała się za jego rodzinę. To było bardziej skomplikowane, niż mogło wyglądać. –Shiro Cię przygarnął pod swoje skrzydło?– spytała, choć znała odpowiedź. Fakt, że Shiro był już na tyle dorosły, by móc zajmować się dzieckiem, któe teraz już nim nie było był dla niej wielce szokujący. Zdała sobie sprawę z upływu czasu. W jej głowie wciąż trzymała się scenką, młodego samczyka, który obrzucał się z nią błotem. Wypuściła chłodne powietrze z nozdrzy. Zbierający znowu się odezwał, a ona słuchała jego słów. Uśmiechnęła się na komplement o jej wyćwiczonych mięśniach. –Historia Równin i Wolnych Stad od zawsze mnie pasjonowała. Ani elfy, ani legendy o Bogach nie mogły przyćmić mojego zainteresowania naszą, smoczą przeszłością. Wydaje mi się jednak, że te podania o dawnych czasach są zbyt uproszczone, za łatwe. Gdybym miała czas na własną łapę zajęłabym się badaniem ich.– umilkła na moment. –No, ale go nie mam. Ciekawe jak te same historie brzmią w Twoich stronach?
: 17 lis 2015, 17:19
autor: Zbierający Kolec
Anubis uważnie wysłuchał Wichury, nie wtrącając się w jej wypowiedź, przechylając co jakiś czas łeb na prawo. Z tej perspektywy znacznie lepiej oglądało mu się świat, więc dość często to robił. Przez chwilę milczał, nie odpowiedział na pytanie związane z Shiro. Nie lubił go, szczerze mówiąc. Nie czuł aby miał się zwracać do niego "tato" bo jego tata miał... jakoś tam na imię. Uważał, że Shiro jest zbyt emocjonalny. Za dużo pokazuje, nie myśli, nie pyta się i wszystko robi z pośpiechem. Totalne przeciwieństwo Anubisa. Wzruszył barkami i powiedział – Szczerze mówiąc nie wiem, za barierą nie miałem pojęcia że istniejecie...że istnieje coś takiego. Miałem cały świat dla siebie a teraz tylko te tereny. I to jeszcze z granicami stad a broń boże nie przechodź za nie bo cię zabiją. Spotkałem już Równinnych... Nie byli tacy źli jak mówił mi Cichy. Trochę się zmienili albo te historie są mocno przesadzone
: 18 lis 2015, 14:43
autor: Tejfe
Być może, gdyby Anubis poznał Wichurę tak jak poznał Shiro, gdyby stykał się z nią na co dzień, również by jej nie lubił. Tehanu znała Ukojenie i wiedziała, że był bardzo emocjonalny. Ale ona była bardziej. Co prawda nauczyła się trochę ukrywać swoje uczucia, gdyż za nim tego nie umiała, wiele razy wprowadziło ją to w kłopoty, nieprzyjemne sytuacje. Ale mimo to wciąż była gwałtowna, rzadko myślała zanim coś zrobiła, bardzo nietaktowna. W mniejszym stopniu, niż kiedyś, ale zawsze. Dobrze, że jej rozmówca nie wspomniał o tym, że nie lubi takich cech charakteru, gdyż wojowniczka doskonale była świadoma tego, że takowe u niej występują. –Smoki z Wolnych lubią wszystko ubarwiać. Myślę, że ten horror, który był opisywany mógł być prawdziwy, ale chyba nie w takim ogromnym stopniu jak to było naprawdę. Myślę, że dużo gorsza była wojna z Tarramem. Poza tym też Równinni chyba trochę się zmienili. Moja siostra mieszka z nimi i z tego co wiem żyję.– przymrużyła oczy na wspomnienie Lili, ale też i swoich córek, które także były za barierą. –To skoro tam było Ci dobrze, byłeś wolny to czemu tu przybyłeś? Co Cię tu ciągnęło?– Odpowiedź samca bardzo ją ciekawiła i miała nadzieję, że odpowie jej szczerze.
: 19 lis 2015, 13:24
autor: Zbierający Kolec
Anubis wbił pazury prawej łapy w ziemię, przeciągnął po ziemi robiąc głębokie ślady w zastanowieniu. Czemu tutaj jest, skoro tęsknił dość za rodziną? Wzruszył barkami i powiedział trochę smutnym tonem – Nie wiem... Znaczy się ciągle chodziłem za moim ojcem i w końcu on doszedł do bariery a ja w nią wszedłem. Wtedy już go nie widziałem a ta głupia bariera nie chciała mnie puścić!– w tym miejscu spojrzał w dół i uderzył łapą w ziemię ze złości – Chcę wrócić a ten głupo twór z fałszywej magii mnie nie puszcza, bo ilekroć robię krok na granicy bariery, jestem w tym samym miejscu
: 20 lis 2015, 16:06
autor: Tejfe
Wichura z niedowierzaniem pokręciła łbem. –To niemożliwe.– stwierdziła rzeczowo, choć nie miała powodów by nie wierzyć temu sympatycznemu, zamaskowanemu samcowi. Ale mimo to nie potrafiła przyjąć do wiadomości tego co on jej tu mówił. –Bariera ma za zadanie chronić smoki mieszkające w niej. Jest niczym nieprzepuszczalny wrogów mur. Mogą przez nią przejść tylko smoki o dobrych intencjach, ale... Ale to nie działa w drugą stronę. Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś będąc wewnątrz nie mógł przez nią przejść. Przecież to narusza naszą wolność, nasze prawo wyboru. Coś jest nie w porządku.– powiedziała wciąż sceptycznie nastawiona do tego co przed chwilą powiedział jej Anubis. Już nie wspominała o tym, by nie nazywał Bariery głupi tworze i sztuczną iluzją. Nie była sztuczna. Stworzyła ją najpotężniejsza smoczyca o magicznych zdolnościach. Bóstwo. Naranlea. Chyba, że i te podania nie mówiły do końca prawdy. Wichura nagle szerzej otworzyła ślepia i spojrzała na adepta. –A może Twoje ciało po prostu wydaje jakieś zakłócenia związane z czarowaniem? Nie jesteś stąd, może w Tobie płynąć inna magia.
: 22 lis 2015, 0:46
autor: Oddech Pustyni
Smok skwitował jej wypowiedź krótkim stwierdzeniem, więc chociaż nie rozumiała dlaczego, coś podpowiadało jej żeby tego nie drążyła. Zresztą jaki miała w tym interes, po co w ogóle wtrącała się w to co chciał robić, a czego nie? Przycisnęła skrzydła do boków, jakby zawstydziło ją ich posiadanie. Rzecz jasna tak nie było, pozostał za to pewien dyskomfort, który dręczył ją przez kilka chwil. Tak konkretniej, zostało to przerwane przez trening samca, kiedy próbował wykrzesać z siebie krótki, potem długi płomień. W zasadzie oba wyszły mu całkiem nieźle, bo nie zapomniał o żadnym ważnym szczególe.
–W walce możeaż czasem sss-spotkać się ze smokiem który korzysta z lodu i wtedy, kiedy wasze oddechy się zetkną, powstanie para. Może być dla ciebie osłoną zza której zaatakujessh. Niestety nie mogę ci tego pokazać, ale mos-możemy pokombinować ze zwykłym ogniem– rozstawiła łapy, gotowa do działania –Spróbuj mnie w ten sposób zaatakować– musiała w końcu oswoić się z ogniem i nauczyć się przed nim bronić, a takie treningi były idealną sposobnością na takie rzeczy.
: 24 lis 2015, 18:19
autor: Dwoisty Kolec
Uniosłem brew. Dwa ścierające się płomienie? Można się poparzyć. Głód ziewnął jedynie, podsyłając mi obraz smoka obracającego się do mnie tyłem – znak, że zakończył swoją pracę na dziś. Tyle, że dajesz mi spokój.
Natychmiast przystąpiłem do działania, gdy tylko Pustynia dała sygnał. Również instynktownie rozstawiłem łapy – musiałem być przygotowany na każdą niekomfortową sytuację, a najskuteczniejsze teraz byłoby uskoczenie przed atakiem.
Ponownie wyczułem gruczoł, który stawał się z rozleniwionego i niećwiczonego mięśnia coraz naturalniejszy w użyciu. Język rozstawiłem płasko. Otworzyłem pysk, z którego wydostała się pożoga, pędząc w stronę Oddechu Pustyni. W moich oczach błysnęły płomienie. Przymknąłem ślepia, czując ból. Światło było w dalszym ciągu dla mnie obce, a taka ilość... oślepiała.
: 03 gru 2015, 5:01
autor: Oddech Pustyni
Ogień na ogień rzeczywiście nie było niczym bezpiecznym, szczególnie jeżeli stało się blisko, a podpalony płyn nie był jeszcze osłabiony przez wiatr, ani odległość. Zapewne gdyby oba smoki stały w miarę oddalone od siebie, nie byłoby z tym problemu, ponieważ gorący podmuch z jednej i drugiej strony mógłby zatrzymać ataki Kolosa i Oddechu.
Nie stali przy samych sobie, ale ze względu na wielkość miejsca treningowego, nie mogli się też zbytnio oddalić. Żeby takie kombinowanie poskutkowało, smoczyca wybiła się z przednich łap i stanęła dęba. Z pionowej pozycji zionęła długim, również w miarę szerokim ogniem, mającym zetrzeć się z oddechem towarzysza.
Płomienie pochłonęły się nawzajem i ostatecznie nic nie doleciało do Cienistego albo Ognistej –Z ogniem musisz być osth-ostrożny. Z bliska trudno wykonać coś takiego, więc lepiej żebyś pozwolił mu th-trochę samemu osłabiąć, dzięki odległości. Kiedy ziejesz musisz też patrzeć na inne rzeczy, jak na psy-przykład wiatr albo podłoże. Niby to nic takiego, ale na sypkim gh-gruncie łatwo o to żeby się zadawać, kiedy zawieje nieco mocnie. Nie muszę i też chyba mówić, že podczas galopu, lepiej z niego nie korzystsć, jeżeli masz zamiar ziać ps-przed siebiej/b]– przykre doświadczenia... –Tak czy inaczej.. jest coś jeszcze w kwestii ognia co cie khn-interh-interesuje? Jeżeli nie, możemy spróbować zorientować się jak por-poradzisz sobie z atakami z góry i latającym przeciwnikiem– zawsze może się zdarzyć jakaś spowietrzna szarża, więc Cienisty jako "lądowy" smok powinien najwięcej o tym wiedzieć.
: 07 sty 2016, 0:00
autor: Ostatni Rozbłysk
Dzika Puszcza należała, jak każdy wiedział, do terenów Wspólnych Wolnych Stad, jednak czy nie dało się tu polować? Ależ owszem! Jednak świeżo upieczony Łowca nie wykonywał aktualnie swoich obowiązków. W końcu był to środek nocy. Co więc przywiało Rozbłysk w stronę Skalnego Zakątka?
Cóż... przede wszystkim chęć odpoczęcia od wszystkiego. Od polowania, obowiązków, patroli... I wszechobecnego zapachu jego stada. Tak, chwilowo właśnie tego zapachu łowca miał dość. Jakkolwiek każdemu mogło się to wydawać dziwne, tak dla samca był to stan zupełnie naturalny, zaś dorosła ranga uprawniała go do odpoczynku poza terenami Ognia tak długo jak nie przekraczał granic innych stad. Teraz nikt się już nie będzie martwił i zastanawiał, gdzie się podział biedny fioletowy młodzieniec.
Westchnąwszy głośno Rozbłysk przysiadł na skale, po czym ułożył się do chwilowego odpoczynku.
Mimo jego jasnego koloru nie był doskonale widoczny... I tak jego rozmiary same w sobie powinny odstraszyć każdego pomniejszego drapieżnika.
Przyćmiony chmurami blask księżyca delikatnie olśniewał jego łuski. Tak... Jeśli jakimś cudem o tej porze będzie przechodził tędy smok, nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem ognistego.
: 07 sty 2016, 0:14
autor: Przedwieczna Siła
Oczywiście, woń Ognistych była dla Przedwiecznej doskonale wyczuwalna. Szybko rozpoznała zapach Błysku. Oh! Świetny czas na spotkanie! Sombre miała naprawdę niezły humorek!
Treningi z Nauczycielem się opłaciły – z dostrzeżeniem jasnych łusek znajomego samca na białym tle śnieżnego puchu także nie miała problemu.
Jak Sombre się tu znalazła? A tak, bo lubiła czaić się w Puszczy i polować (nie dosłownie, oczywiście!) na smoki z Ognia, które wydawały jej się co najmniej nieziemsko intrygujące. Jednego z nich znała już dobrze... tak jej się przynajmniej wydawało, chociaż spotkali się może ze trzy razy, to jednak były to długie spotkania i wymagające popisaniem się umiejętnościami. Ale przecież na smoka i jego charakter nie składały się tylko umiejętności i wygląd... a o reszcie jego życia tak naprawdę wiedziała żenująco mało i zamierzała to zmienić, właśnie dziś.
Cienista pozwoliła sobie przerwać odpoczynek przyjacielowi. Podeszła do niego, już wcześniej stąpając po śniegu tak, by zgrzytał pod naciskiem jej łap. Chrząknęła także, zanim jeszcze była wystarczająco blisko, żeby poinformować go za wczasu o swoim przybyciu. Jakże rzadko to robiła! Informowanie kogoś o tym, że się zbliża... Może drugi raz w jej życiu, ha!
Podeszła bliżej, tak, by móc mu się przyjrzeć bez trudu, i nie musieli mówić zbyt głośno, by siebie zrozumieć – zarazem, by ktoś nie posłuchał ich rozmowy.
– Witaj, przyjacielu. Dobrze Cię widzieć. – odparła dosyć pogodnie, jak na siebie, a przy tym kąciki jej pyska uniosły się w delikatnym uśmiechu. Szczerym, przede wszystkim.
– Nie będziesz miał mi za złe, jeśli Ci przeszkodzę? – zapytała z grzeczności, oczywiście, a jakże! Sombre przecież taka kulturalna, więc wie, co i jak, że nie wypada czasem, a warto zapytać, co by zgrzytu uniknąć.
Zauważyła, że Błysk znów się postarzał. No, dorósł, znaczy, od kiedy ostatnim razem się widzieli. Byli w podobnym wieku, więc teraz w sumie oboje byli już dorośli. Swoją drogą, ich zadki były już też na tyle wielkie, by nie musieli martwić się o obecność kogokolwiek innego w tym miejscu – zakątek był dosyć niewielki, chociaż oni mogli poruszać się tutaj w miarę swobodnie.
: 07 sty 2016, 0:26
autor: Ostatni Rozbłysk
Gdy tylko usłyszał skrzypienie śniegu, leniwym wzrokiem spojrzał w kierunku interesującego dźwięku. I wtedy to...
Sombre!
Oboje ślepi rozszerzyło się radośnie kiedy tylko Rozbłysk ujrzał cienistą. Wyglądało na to, że wręcz go upolowała w środku nocy. Skąd ona się tu... Nieważne!
– Witaj, Sombre – powitał przyjaciółkę, szczęśliwy że postanowiła przerwać mu odpoczynek.
– Proszę bardzo. A może się skusisz na chwilę słodkiego lenistwa ze starym Błyskiem? – zaproponował, znacząco wskazując na wolne miejsce u jego boku. Może i Siłę spotkał zaledwie kilka razy, czuł się jednak jakby znał ją na wylot. Miał tylko nadzieję, że skoro nie było tu obserwatorów, jego przyjaciółka nie będzie miała wielkich oporów żeby zrzucić, chociaż na chwilę, swoją niemal wiecznie poważną postawę. Był to chyba pierwszy raz kiedy podczas spotkania oboje nie musieli się wykazywać swymi umiejętnościami, czy to dla ratowania życia, zwycięstwa ich planszowej armii czy wykonania zadania boga. Trzeba przyznać... Było tego całkiem sporo.
Zdecydowanie zasługiwali na przerwę. Oboje.
: 07 sty 2016, 0:46
autor: Przedwieczna Siła
Jego radość na jej widok kompletnie ją rozbroiła. Nie spodziewała się tak ciepłego przywitania, nawet ze strony przyjaciela... Nie posądzała siebie o to magiczne coś, co sprawiało, że smoki tęskniłyby za jej towarzystwem. Zapewne Ogniści zwykle tak reagowali... w końcu mieli Ogniste, gorące temperamenty, czyż nie?
– Słodkie lenistwo? Z Tobą zawsze. – uśmiechnęła się szerzej, szczerząc się zębiskami jak głupia do sera. Mięsa, znaczy. Ciągle tylko polowania, nauki młodych, spotkania stadne, polowania, nauki młodych, własne treningi... Ileż tak można w kółko? A, ostatnio zaliczyła dwa patrole, w tym jeden nadprogramowy! Coś czuła, że będzie się to zdarzało częściej, niestety, ale cóż... sama wybierała swoją własną drogę. Na własne nieszczęście była cholernie pracowita i nadgorliwa, więc nadrabiała we wszystkim także za innych.
– Co u Ciebie słychać? – zapytała jak gdyby nigdy nic, a o mało powstrzymała się, by nie nazwać go bratem. Ostatnio widywała się tylko z najbliższymi... Heulyn i Kiarę nazywała siostrami, a Kerrenthara bratem. Z dwójką z nich była spokrewniona, ale to nie to się liczyło tak naprawdę, tylko ich relacja. Jej ton brzmiał teraz na znacznie swobodniejszy. Podeszła do niego bliżej i obróciła się w miejscu, zgrabnie siadając, a potem prawie kładąc się obok niego. Podpierała się tylko na łokciach z ogonem owiniętym wokół ciała. Swoją drogą, po kim ona odziedziczyła taki długaśny ogon?! Kiedyś już podnosiła jakieś pisklę za jego pomocą... ale chyba nie warto o tym wspominać.
Bez skrępowania przyjrzała mu się uważniej. No, teraz nie ma to tamto, będzie z niego dobry Łowca! Ciekawe, kiedy Płomień uzna, że w końcu będzie mógł otrzymać dorosłą rangę. A może też wymyśliła jakieś dodatkowe zadanie, jak i ona otrzymała od Aluzji? Zdobycie rogu jednorożca... też mi coś. Jeden krótki wypad i załatwione.
: 07 sty 2016, 2:34
autor: Ostatni Rozbłysk
Całkowicie swobodnie położywszy łeb na śniegu dał cienistej znać, że ma do niej ogromne zaufanie. W końcu kto pozbawiłby się jakichkolwiek form obrony w obecności samicy z innego stada... Tym bardziej w tych czasach, gdy niektórzy Wolni pałają niekrytą nienawiścią wobec Cienia.
Jej pytanie, chociaż było spodziewane, złapało Ostatniego z opuszczoną gardą. O czym mógł jej opowiedzieć? Patrole, nauki, pojęcie magii, Cienisty który przeszedł do Ognia, jego ból głowy powodujący zupełną niemożność używania magii? Czy może...
– Co u mnie... Miałem całkiem niedawno ceremonię. W końcu – przyznał się z uśmiechem. Gdyby miał się otwarcie przyznać, był wyjątkowo zmęczony swoimi nowymi obowiązkami, albo raczej ich nagłym natłokiem po mianowaniu go łowcą. Choroba tylko wszystko pogarszała. Mimo to dalej pozostał sobą, szczególnie dla tej właśnie, obecnej przy nim smoczycy. Ciężko powiedzieć jak zachowałby się w towarzystwie kogoś nieznajomego.
– Jeśli mogę Ci się do czegoś przyznać, to ostatnio mam dość mojego stada. Mam dość ich podejścia, mam dość głupich gadek na temat innych stad, mam dość tego, że nie robimy praktycznie nic. Jako grupa pod względem militarnym ulegliśmy stagnacji. Żadnych wyzwań, żadnych udoskonaleń... Ale teraz jak na to patrzę to działo się już za czasów Runy. Nasi najsilniejsi wojownicy znikają bez śladu, a nowi albo są zbyt leniwi żeby się szkolić albo zbyt słabi, żeby stanowić dla kogokolwiek zagrożenie. Nawet po Uzdrowicielu nie pozostał ślad istnienia.
Uhh... I wszystko ciągle śmierdzi siarką. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogę sobie pozwolić na długie Łowieckie wypady pod pretekstem zdobycia pożywienia. Jasne, że to niebezpieczne i zawsze może być tak, że pewnego dnia nie wrócę, ale... chyba muszę od nich odpocząć... – zakończył dłuższy monolog.
– Ah tak... Nie przedstawiłem Ci się ponownie – zauważył, po czym pośpiesznie powstał i gdy tylko odzyskał równowagę ukłonił się przyjaciółce, zgrabnie chociaż delikatnie rozkładając skrzydła dla lepszego efektu.
– Ostatni Rozbłysk, do Twych usług – powiedział, starając się zachować powagę. Mało nie wybuchnął śmiechem, jednak nie dał tego po sobie poznać.
W tej pozycji widać było, że jego rasa faktycznie obdarzyła go solidną, wręcz ogromną parą skrzydeł – co było dziwne porównując je do wręcz filigranowych jak na powietrzną latajek jego rodzicielki. Czyżby tutaj to geny Pożeracza dawały o sobie znać, czy... Ki Tarram?
: 07 sty 2016, 12:44
autor: Przedwieczna Siła
Sombre doceniała to, jakim zaufaniem darzył ją Rozjarzony. Mało kto pozwalał sobie na takie gesty w obecności nie tylko smoków Cienia, ale szczególnie przy niej. Było na to pewne wytłumaczenie. Nie całkiem zwyczajna przyjaźń, bo i bazowała na prawdziwym poczuciu bezpieczeństwa w swojej obecności. Cienista i Błysk przeżyli razem już kilka niecodziennych spotkań, jak właśnie to z salamandrą w grocie, zabawa Aterala i inne. Już choćby wprowadzenie jej na tereny jego stada było dla niej małym szokiem. Była pewna, że by tego nie zrobił, jednocześnie wiedząc, że zrobiłaby to samo, gdyby musieli wkroczyć na tereny Cienia.
Kiedy wspomniał o ceremonii, ślepia smoczycy rozświetliły się na chwilę, wręcz błyszcząc zainteresowaniem. W końcu to nie byle kto, więc ciekawiło ją, jakie przybrał imię, nie mówiąc o tym, że przecież chwilę temu właśnie się nad tym zastanawiała – kiedy będzie mianowany na Łowcę! Końcówka jej ogona poruszyła się i drgała, wyrażając ciekawość. Teraz absolutnie zakończyła już oględziny towarzysza, skupiając wzrok tylko na jego ślepiach i pysku. Zaraz po wyznaniu jej czegoś całkiem ciekawego, padła lawina... pretensji do własnego stada i znużenia. Sombre szczerze się tym przejęła, chociaż zapewne nie okazywała tego w typowy dla każdego sposób – próbą pocieszenia, zrozumienia, czułego głosu i poklepania po grzbiecie. Cierpliwie czekała, aż Błysk skończy mówić, pozwalając mu wylać całą swoją frustrację i pretensje. Gdyby miało mu to pomóc, mogliby nawet zawalczyć, dla zabawy. Wysiłek fizyczny jest świetną formą odreagowania, chociaż niestety... czasem nie wystarcza, również Sombre. Nawet jej.
Kiedy poderwał się nagle, w pierwszym odruchu cofnęła nieznacznie łeb, ale szybko się poprawiła. Przecież nie miała się czego obawiać z jego strony! Głupie, ciągłe podejrzenia i brak zaufania... z czego jej się to wzięło? Dlaczego ciągle wytężała zmysły, obserwowała, nasłuchiwała, węszyła, była czujna? Czemu nie mogła dać sobie po prostu trochę świętego odpoczynku?! Nawet we własnej grocie i ona i wyczuwająca jej niepokój puma ciągle zachowywały czujność... nawet we własnej grocie. Cienista dobrze sobie przecież radziła, nawet w walce, nawet jako Łowczyni. Nie potrafiła zinterpretować własnego zachowania i w tym właśnie momencie siebie za to zganiła, szybko próbując zapomnieć o całej sytuacji i uczuciu strachu, które ją gnębiło. Jej przyjaciel w tym momencie był ważniejszy, najważniejszy, bo nie dość, że potrzebował tego, by ktoś go wysłuchał, to na dodatek, oh, dlatego właśnie wstał i się ukłonił, przedstawiał się jej!
Mając nadzieję, że Błysk, a raczej... Rozbłysk niczego nie zauważył, obdarzyła go ciepłym uśmiechem, takim, na jaki tylko było ją stać. Nie wiedziała, jaki był efekt i nawet nie chciałaby tego widzieć. Brzydki pysk, który od zawsze prześladował ją w jej odbiciu, zwykle wykrzywiony w paskudnym grymasie, nie mógł stać się choćby trochę mniej brzydki nawet od najpiękniejszego uśmiechu. Takie miała zdanie, nie mówiąc już o tym, że nie potrafiła się w ten sposób uśmiechać. Może częściowo nawet było to związane z tym niepokojem, który wiecznie ją prześladował.
– To coś jak poznanie się na nowo, co? – mruknęła, a w jej ślepiach pojawił się cień rozbawienia. Pospiesznie zmieniła tor myśli na ten, który dotyczył Łowcy Ognia (jak dumnie to brzmi!).
– Cień przez chwilę też tak wyglądał. Zdradził nas jeden z dwójki Łowców, a drugi wybrał się na wycieczkę za barierę. Zniknęła uzdrowicielka i jedyny czarodziej, a jeden z wojowników zwykle w ogóle się nie pojawia... nigdzie i nigdy. Teraz Jeździec ma mnóstwo piskląt, może kiedy one podrosną, coś się ożywi... – mruknęła, równie znudzona sytuacją w stadzie. Odejście Kheldara, śmierć jej ojca, jej matka Przywódczynią, chociaż już starą, nie biorącą udziału w pojedynkach. Czas na zmianę przywództwa się zbliżał, ciekawe... kogo wybierze Aluzja. O dziwo, nie czuła się skrępowana, opowiadając mu nieco więcej o sytuacji w ich stadzie. Nie uważała go za wroga i kogoś, kto mógłby wykorzystać te informacje przeciwko niej, jednocześnie zdawała sobie sprawę, że te wydarzenia były już dawne i raczej większość smoków w Wolnych Stadach o tym wiedziała.
– Kiedy mianowano mnie Łowcą, nagle zostałam obsypana mnóstwem obowiązków. Wzięłam na siebie żywienie dwóch stad na raz, bo w Ogniu w tym czasie chyba także nie było żadnego Łowcy, a i obiecałam to Płomieniowi. Do tego własne szkolenie, nauki młodych, też nie tylko Cienistych... Powiedzieć, że nie było mi lekko, to jak nazwanie Nauczyciela najmilszym smokiem pod barierą. – odparła, a zmęczenie nagle stało się niezwykle wyraźne. Mówiła wszystko lekko, nawet nieco wesoło, sylwetka smoczycy także była doskonała i w świetnej kondycji... ale wokół niej była jakaś ciemna aura, wyczuwalna dla Błysku od razu, która świadczyła o tym, że coś było nie tak.
– Dobrze, że oboje mamy przyjaciół poza stadem i czasem możemy się z nimi polenić, nie? – na chwilę odwróciła wzrok, mając oczywiście na myśli Rozjarzonego i odpoczynek w tej chwili. Nie miała dość własnego stada, ale brakowało jej... tego czegoś. Tego, czego nie mieli Cieniści, żaden z nich. Nawet ukochany braciszek!
: 07 sty 2016, 20:03
autor: Ostatni Rozbłysk
// Nie bój, nie czuję się zobowiązany :P
Naiwny jest ten kto myśli, że wyjątkowe oczy fioletowego samca czegoś nie dostrzegą. Niemniej gest Siły był dla niego tak nieznaczący, że w myślał machnął na niego łapą. Być może to jego wina, któż wie. Przecież się na siebie nie rzucili w efekcie, więc nie ma nad czym rozmyślać.
Poznanie się na nowo... Być może częściowo samica miała rację. Byli dorośli, a poznali się jako adeptka i pisklę. Teraz, oboje będąc Łowcami dzielą jeszcze więcej zainteresowań.. Być może nawet pasji.
Rozbłysk dobrze wiedział jak ambitna jest jego przyjaciółka. W końcu bez tej ambicji wygrana na zabawie Aterala nie przyszłaby im tak łatwo.
Widział na własne oczy, jak cienista pasjonuje się walką i okazywaniem swej wyższości przeciwnikowi, którego uważała za gorszego. Właściwie... Ciekawe czy był ktoś kogo uważałaby za godnego przeciwnika?
W trakcie, gdy smoczyca mówiła, fioletowy samiec patrzył jej z początku uważnie w oczy, chłonąc każdy ruch jaki odważyła się wykonać bądź wyszedł jej mimowolnie, odruchowo. Mniej więcej w połowie wrócił z wolna na swoje miejsce, jeszcze ciepłe. Prawie się położywszy kontynuował wysłuchiwanie Przedwiecznej. O jej rozterkach, ilości piskląt Apokalipsy, bliźniaczych mu wręcz problemach...
Wtedy dotarło do niego jak mało o sobie wiedzą przez wszystkie te zajęcia, które musiały zostać przez nich wykonane, a które nie pozwoliły im na odpoczynek czy zwyczajną swobodną rozmowę. Należało to nadrobić.
– Nie zazdroszczę Ci wyżywiania dwóch stad naraz. Nie wiem czy w ogóle bym się czegoś takiego podjął....
Dobrze, że mamy kogoś bliskiego poza stadem, zgoda. I cieszę się, że mogę przy Tobie odpocząć. Swoją drogą, co byś myślała o tym, żeby się spotkać i zawalczyć kiedyś, gdy będę już miał pewność, że nie zmieciesz mnie jednym machnięciem łapy? – zaśmiał się z własnego pomysłu, chociaż propozycja pojedynku w przyszłości była z jego strony wyjątkowo poważna. Fakt faktem Rozbłysk w przeciwieństwie do Sombre nie walczył nigdy z żywym smokiem, miał jednak zamiar doszlifować swoje umiejętności zanim stawi przyjaciółce czoła. Kto wie, może już niedługo...
– Sombre? Opowiesz mi coś o sobie?
Opowiedz mi o Cieniu. Opowiedz mi o swoich rówieśnikach, przyjaciołach, o matce, o atmosferze tam panującej.
Opowiedz mi o czymś co uważasz za swoją największą przygodę.
O tym, kogo cenisz najbardziej.
O swoich pojedynkach na arenie, bo jest o Tobie całkiem głośno – napomknął z uśmiechem. To nie była nagana, to pochwała i wyraz podziwu dla młodej Łowczyni. Błysk w istocie dopytywał się raz po raz starsze smoki o postępy postrachu Ubitej Ziemi... I szczerze mówiąc martwił się o przyjaciółkę. Bał się, że... pewnego razu po takim pojedynku nie wróci ona do domu. Że zniknie. Że już nigdy się nie zobaczą. Nie było pod barierą, a prawdopodobnie i poza barierą smoka zdolnego zastąpić mu cienistą. Nawet jeśli byłaby to inna cienista... Nie. Sombre była zbyt wyjątkowa by mówić o jakimkolwiek zastępstwie.
Zresztą przyjaciół się nie zastępuje.
: 07 sty 2016, 21:46
autor: Przedwieczna Siła
A właśnie. Wraz z jego awansem, nie tylko zyskał w jej oczach, po raz kolejny jeszcze bardziej go doceniła. On chyba jako jedyny był Adeptem, który według niej naprawdę zasługiwał na szybkie otrzymanie dorosłej rangi i właściwie... wręcz nie mogła się tego doczekać. Bo właśnie to sprawiało, że mieli kolejny powód do rozmowy, do spotkania, do... ah, nawet żalenia się czy dzielenie radością. Zwyczajnie sprawiało jej to przyjemność, a jego obecność, nawet głos i słowa działały na nią kojąco. Zmęczenie powoli ustępowało, tak jak uczucie niepokoju, które nigdy nie odstępowało jej na krok! Zapominała o niepewności, rozluźniając się i myśląc, jak mogłaby mu to wszystko opowiedzieć.
To wszystko? No właśnie... wcale nie było dużo do opowiadania. Jej życie nie było jakoś niezwykle pasjonujące, póki co. Nie licząc dwóch dobrych starć, nie mogła pochwalić się niczym szczególnym.
– Nie wiem, czy któreś z obecnych piskląt wyrośnie na Łowcę, nie mam pojęcia. Jednak jeśli Ty jesteś, to już o jednego więcej. – mrugnęła do niego porozumiewawczo. To oznaczało wynik: jedno stado – jeden Łowca, a więc dwa razy mniej roboty. Jeden Łowca to wciąż mało, optymalna byłaby dwójka, ale i tak sądziła, że będą w stanie sobie z tym poradzić.
Propozycja walki? Od niego? Sombre w pierwszym momencie uniosła nieco łuki brwiowe w zdziwieniu, potem się uśmiechnęła, ale zawahała się z odpowiedzią. Nie wątpiła w jego umiejętności, ale... Nie chciałaby zrobić mu krzywdy. Dwukrotnie już doprowadziła do kalectwa po pojedynkach. Wtedy jednak chciała tego... Chciała nawet śmierci jednego z nich.
– Walka? Mogę Cię poduczyć tego i owego, zanim się zmierzymy. – rozchyliła delikatnie pysk, po czym.. pokazała mu język! Powstrzymała się przed wybuchem śmiechu, który wręcz cisnął jej się do pyska aż od żołądka, czując spięcie mięśni brzucha. Nie miała nic przeciwko dobrej, uczciwej walce – i w końcu takiej, kiedy nie będzie musiała ratować własnego zadka przed kimś, kto naprawdę ma ochotę ją zabić. Walka dla walki, dla treningu, dla zachowania kondycji, dla przyjemności i radości, która płynie z tego krwawego, pięknego tańca dwóch ciał. Nie zawsze krwawego, ale zawsze niezwykłego i niepowtarzalnego. W jej przypadku, walki zawsze kończyły się szybko, nie licząc tej pierwszej, z matką, ona była bardziej wymagającym przeciwnikiem i ostatecznie jedynym, który ją pokonał.
Zmarszczyła delikatnie czoło. O sobie... Co mogła mu powiedzieć? Chwilę zastanawiała się nie tylko co, ale i jak ubrać to w słowa. Sombre nie była urodzoną dyplomatką, która ma gotową odpowiedź na każde pytanie, doskonale dobierając przy tym gesty, mimikę i właśnie słowa.
– Moich rówieśników może nie znasz, ale zapewne o nich słyszałeś. Jeździec Apokalipsy, moja Cienista Siostra, wspaniała przyjaciółka i Wojowniczka oddana stadu. Jej brat, Subtelny Kolec o wyglądzie różowego królika albo kozy, jak kto woli. No i Koszmarny Kolec. – O Kiarze odnosiła się z przyjemnością, Nixlun wywoływał u niej.. może nie zażenowanie, ale obecnie rozbawienie. A Kravasx? O nim nie chciała mówić. Ani o tym, że ostatnio... Zawahała się. Na chwilę uśmiech kompletnie zszedł z jej pyska, nawet odwróciła łeb. Potrzebowała chwili, by ochłonąć. Kiedy odetchnęła spokojnie, powoli i głęboko i odwróciła się do niego, znów się uśmiechała, ale nie tak szeroko jak wcześniej. Dopiero w trakcie kontynuowania wywodu wyraz jej pyska wrócił do poprzedniego, wyluzowanego stanu.
– Matka zawsze była dla mnie kimś wartym naśladowania. Doskonała Wojowniczka, która potrafiła siać pogrom na arenie. Nie była czułą opiekunką, może dlatego ja też nie jestem zbyt uczuciowa. – wzruszyła delikatnie barkami. A może po prostu nikt z niej tych uczuć nie wydobył, ale też nikt nie miał ku temu powodów. Chyba, że te najgorsze... – Cenię także Apokalipsę, za to, jaka jest. Ale z nikim nie rozmawia mi się tak dobrze, jak z Tobą. – odparła i przez moment jej uśmiech i wzrok był cieplejszy, niż wcześniej. Tylko ta trójka się liczyła w jej życiu.
– O mnie? Głośno? – łobuzerski, drapieżny uśmiech i stukot czarnych szponów o skały świadczył o jej zadowoleniu. Nie oczekiwała tego. Nie walczyła dla pogłosu. Walczyła tylko wtedy, kiedy miała coś do załatwienia i zwykle to wystarczało – dać sobie po mordzie z konkretnym efektem. – Stoczyłam tylko trzy walki, dwie wartościowe. O jednej już wiesz. A druga... Ostatnio walczyłam z Kravsaxem. Wyrwałam mu łapę. Gnojek chciał mnie zabić. – mruknęła, krzywiąc się i odwracając wzrok. Wbiła ślepia gdzieś poniżej, w jedno miejsce, niechętnie znowu powracając myślami do tego tematu. Przy kim innym mogłaby być chłodno-obojętna, ale skoro już tak się przed sobą odsłaniali, byli szczerzy, to do końca i w stu procentach. Gdyby zapytał, odpowiedziałaby. Ale nie będzie mówić, jeśli tego nie zrobi, sama z siebie. W końcu przerwała ciszę.
– Raz udało mi się wytropić i zabić jednorożca. Raz hydrę, ale z pomocą Apokalipsy. Teraz mam do pomocy wierną kompankę, przepiękną, czarną pumę. Nieźle się przemęczyłam z Nauczycielem, żeby ją oswoić. Ale dość o mnie, Twoja kolej. Kim są Twoi rodzice? Czy jest ktoś, na kim się wzorujesz? Kto jest Ci najbliższy? Czy jest coś, co pragniesz osiągnąć w swoim życiu? Jakiś... cel? – zapytała, patrząc mu głęboko w ślepia. Nie wiedziała nawet, czyim był synem! Jak mógł nazywać ją przyjaciółką, skoro nie wiedzieli o sobie tak podstawowych rzeczy? Jak dobrze, że teraz nikt im nie przeszkadzał i mogli w końcu spokojnie porozmawiać. A było o czym!
: 08 sty 2016, 0:44
autor: Ostatni Rozbłysk
Wysłuchał każdego słowa, nie chcąc uronić najmniejszej nawet kropli mimiki jej pyska. Oprócz tego, że był podobno świetnym mówcą, potrafił również słuchać. Przytakiwał smoczycy przy każdym poruszonym wątku, wyrabiał sobie pierwsze wrażenie o jej podejściu do równych jej wiekiem. Równie ważne było zdanie Sombre o Cieniu Otchłani, dla Błysku będącej symbolem otwartych oczu (o ironio) już od małego. Nigdy nie zapomni bzdur jakich nałykał się podczas dzieciństwa tylko po to, by w trakcie konwersacji z dziadkiem... Spotkać właśnie Ją – Przywódczynię Cienia, chociaż na wpół niewidomą to wciąż zabójczo niebezpieczną, otoczoną kuszącą aurą respektu. Od tamtej pory fioletowołuski myślał sam i nie oceniał nikogo tylko na podstawie zdania jednej osoby. Można wręcz powiedzieć, że ujrzał w Otchłani dojrzałe, zakazane piękno, które budziło podziw samym mrokiem i chłodem wokół siebie rozpościeranym.
Na gest z wystawieniem języka na krótko wybuchnął śmiechem. Tak, było dobrze. Sombre posiadała luźną stronę, którą widział do tej pory tylko za maską przybieraną w smoczej społeczności. Wiedział, że nie jest tak sztywna jak mogłaby się wydawać...
Wszyscy się mylili. Wszyscy. Każdy kto oceniał Cień na podstawie chorych pobudek i plotek jest sam sobie winien i nie zasługiwał na bycie traktowanym na poważnie. Chociaż może i on sam nie dogrzebał się jeszcze do złotego środka prawdy...?
Wiedział już o każdej z walk, które z żywym smokiem stoczyła Sombre. Otchłań podczas testu, Dyamika... I... Kravsax, kimkolwiek on był.
Widząc jednak emocje które szarpały cienistą, zwyczajnie do niej podszedł, chociaż z początku nieśmiało.
– Nie zmuszaj się – poczęstował ją uśmiechem, po czym wyjątkowo delikatnie, zawadiacko trącił ją pyskiem.
Kontynuowała. Nie miał zamiaru dopytywać. Był Łowcą. Dowie się wszystkiego na własną rękę. Nie musiał angażować w to smoczycy, której wzrok zachodzi ciemną chmurą gdy tylko o tym wspomina. Potrzebowała od tego odpocząć, a Błysk nie miał zamiaru do niczego jej zmuszać.
Jego oczy rozwarły się w podziwie, gdy Siła wymieniała kolejno swe wyczyny. Przecież to...
– łał... – wyrwało mu się.
Wtedy też przyjaciółka obrzuciła jego serią pytań. O czym mógł jej opowiedzieć... Powinien zacząć od początku.
– Być może słyszałaś niegdyś o Pożeraczu Księżyca i Nadciągającej Wichurze. Nie będę się krył z moim pochodzeniem. Moje pokrewieństwo z mamą jest dość oczywiste – tu wskazał pazurem własne oko – jednak tylko wprawni obserwatorzy znający smoki o białych źrenicach są w stanie wyłapać ten szczegół. Jeśli widziałaś niegdyś Wichurę, wiedząc kim jest, jestem przekonany że i Ty zauważyłaś podobieństwo.
Przez pierwsze księżyce największą wartość stanowiła dla mnie rodzina. Opowiem Ci tu dłuższą historię, więc proszę, wysłuchaj do końca.
Od małego zaszczepiono we mnie strach przed Aluzją. Dobrze wiesz, że to było niedługo po... Rozmawialiśmy o tym przy naszym pierwszym spotkaniu. Nie rozumiem do tej pory co Aluzja zrobiła Wichurze, ale wydaje mi się, że moja mama zwyczajnie się Twojej boi... Albo boi się, że jej dziecko wpadnie w kłopoty u przywódczyni Cienia. Oboje wiemy, że to by się mogło źle skończyć.
Właściwie to nie rozumiem dlaczego tak wielu Ognistych trzęsło ze strachu zadkiem przed Cieniem. To były czasy sojuszu!
Niedługo potem mój dziadek został Prorokiem, a ja postanowiłem go odwiedzić. Traf chciał, że właśnie wtedy odwiedzili go wszyscy przywódcy... Tamto spotkanie otworzyło mi oczy. Terror jaki mi wpajali nie istniał tak długo jak nie znajdujesz się na czarnej liście Cienia. Nie wyobrażasz sobie jakie wrażenie potrafi wywrzeć ta chłodna wojowniczka na młodym smoku z obcego stada. I powiem Ci... Przypadło Ci to po niej w udziale – mrugnął porozumiewawczo.
– W dzieciństwie poznałem jeszcze Heren... i mam młodszą siostrę, Pożar. Jednak obie przepadają bez śladu. Nie widziałem Heren od czasu mojej ceremonii na Adepta.
Właściwie wszyscy z którymi dorastałem przepadli bez śladu... Poza Tobą. Może wyda Ci się to głupie, ale jesteś mi najbliższą smoczycą Wolnych Stad. Właśnie dlatego, że tyle razem przeszliśmy.
Ciężko jest znaleźć kogoś, kto... Myśli sam w dzisiejszych czasach. Mentalność tłumu jest po prostu zbyt wpływowa. Dlatego prawie nikomu nie ufam. Stado stadem, zawsze służę swoim pomocą, ale nie mam z nimi tak silnej więzi jak Ty z Cieniem. Dopóki nie okaże się, że Płomień ma na nich ożywczy wpływ prawdopodobnie się to nie zmieni.
Pytałaś o moje... cele. Chcę... Nadać swojemu imieniu znaczenie.
Przed wypowiedzeniem ostatniego zdania Łowca przewrócił się na grzbiet i wpatrzył w niebo, gdzie przez szarość chmur uporczywie próbował się przebić bezsilny księżyc.
Następnie skierował pytający wzrok na cienistą, jakby pytał "A ty?"
: 08 sty 2016, 20:34
autor: Przedwieczna Siła
A co, myślał, że Sombre składa się tylko z chłodnej obojętności i żądzy mordu co poniektórych? A gdzie tam! Potrafiła się rozluźnić, oczywiście! Mniejsza, że tak naprawdę był to pierwszy raz i to taki, kiedy zachowywała się naprawdę swobodnie – na tyle, na ile potrafiła, oczywiście. Drobne gesty wciąż ją zdradzały, ale Błysk zdawał się nie zwracać na to uwagi. Bardzo nie chciała go tym urazić... Ale przecież to samiec, ale nie byle babsko o zmiennych humorkach! Samce nie powinni przejmować się takimi rzeczami, ot.
Słowa otuchy... a właściwie przyzwolenie, by mu o tym nie opowiadała, wywołały ulgę. Odetchnęła i rozluźniła mięśnie, które nieświadomie napięła, jakby w oczekiwaniu na jego reakcję. On jednak okazał się być doskonałym słuchaczem i nie zmuszał jej też, by robiła coś, na co nie była gotowa. Kiedy delikatnie trącił ją pyskiem, na chwilę zamarła i przez ułamek sekundy nie żyła. Tak jej się wydawało, bo coś, co dla niego nie mogło być zauważone, dla niej trwało okrutnie długo. Jednocześnie poczuła coś, co czuła zawsze, kiedy dochodziło do fizycznego kontaktu i to takiego! Delikatnego, niezagrażającego, a wręcz ciepłego i przyjemnego. Dopiero po tym przyszedł czas na szok jej umysłu i duszy, kiedy to zaczęła to akceptować i faktycznie mogła uznać... że nie było to takie złe! Chociaż przyjaciel nie zdawał sobie sprawy, właśnie przełamał ścianę, gruby mur lodu, chociaż ta droga była otwarta tylko dla niego. Ta zmiana nie oznaczało zmiany na całej linii, w całej Sombre, dla wszystkich smoków. Zmiana była w całej niej, ale tylko dla tego konkretnego Ognistego. Kto inny miałby po tym rozoraną szponami krtań.
Wolała też, by nie dowiadywał się sam... opowie mu, ale później. Jeszcze w trakcie tej rozmowy. Od innych mógł usłyszeć różne rzeczy, różne kłamstwa, plotki. Nikt inny nie uczestniczył w całym zajściu tak, jak ona i Koszmarny, nie licząc Kaliny, która później go liczyła. Widziała tylko rany i krew, ale nie uczucia i powód, dla którego to się stało.
Jej "wyczyny" nie wydawały jej się być niczym wybitnym. Teraz jeszcze przypomniało jej się o bazyliszku, ale już wiedziała, czemu o tym nie wspomniała. Walkę przeciwko drapieżnikowi stoczyła wraz z Kravsaxem, a on to już zamknięty rozdział. Chociaż zapewne nie kompletnie.
I wtedy zaczął mówić. W końcu on, o sobie, a ona mogła tak po prostu zapomnieć o swoich sprawach i przejąć się jego życiem. O rodzicach jego słyszała, ale nigdy ich nawet nie widziała. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich matki były w jakiejś... waśni, czy czymś. Nie miała zamiaru mu przerywać. Słuchała cierpliwie, nawet z zainteresowaniem i to niemałym. Jad Duszy dziadkiem... Dla jej młodszego braciszka Oprawca był kimś podobnym. Także przyczynił się do wychowania fioletowołuskiego. Zabawne, że Cienista jeszcze nigdy nie miała z nim do czynienia...
Powszechnie panujący strach, wręcz lęk przed jej matką nie był dla niej zaskoczeniem. Wiedziała o tym, ale nie uważała jej za jakiegoś... tyrana. Widziała ją jako piękną smoczycę, zwycięską Wojowniczkę, potrafiącą doskonale wykorzystać zalety swojego ciała, świetnie znającą sztukę walki. Do tego była wymagająca i surowa, ale to uważała za pozytywne cechy. Pierwsza sprawiła, że Sombre naprawdę się starała. Przykładała się do nauk, chcąc ujrzeć w ślepiach matki choćby iskierkę dumy z córki. Nigdy tego nie doświadczyła, może raz tylko ją zaskoczyła – wtedy, kiedy przyniosła jej łeb jednorożca. Druga cecha była właściwie cechą stada – i smoki i warunki w ich stadzie były surowe, ona nie miała więc nawet jako matka czasu ani chęci na czułostki. Przynajmniej nie wychowała Nieustępliwej na jakąś beksę, tylko dobrze radzącą sobie smoczycę. Chciałaby móc powiedzieć Wojowniczkę... ale ostatecznie pogodziła się już z tym wyborem i zaczynała doceniać swoją rolę w stadzie. Szczególnie ze względu na to, że mogła pomagać także Ognistym, a nie tylko Cieniowi.
– Pisklęta, a nawet Adepci często znikają. – odparła ze smutkiem. Tym razem nie zesztywniala, jak stałoby się to normalnie. W końcu mogła naprawdę wyrazić to, co ją dręczyło – utrata podopiecznego. Pisklę zbyt słabe i wycieńczone, by było w stanie przeżyć w nawet najlepszych warunkach. Starała się, a mimo jednego dobrego, czego nauczył ją ojciec – nieprzywiązywania się do młodych – i tak to zrobiła, choć i tak była dla niego chłodna i równie surowa, co Aluzja dla niej.
Sombre faktycznie kochała Cień. Teraz jednak powoli się to zmieniało. Widziała wady, znała wszystkich Cienistych, znała ich historię. Kochała Cień, kochała stado, ale nie darzyła tą miłością, przywiązaniem i lojalnością członków stada. W końcu to nie im, a Cieniowi składała przysięgę.
– Jeśli Płomień nie okaże się być dobrą Przywódczynią, zapewne obierzecie wtedy kogoś odpowiedniego. Zmiany są potrzebne. My w Cieniu nie mamy takiej szansy, by głosować. Decyzję podejmuje Przywódca. – odparła, nie czując się specjalnie urażona tym faktem. Pod pewnymi względami był to dobry system, a może i lepszy od głosowania, skoro ich stado miało się (przynajmniej chwilowo) lepiej od choćby Ognia?
Nadać imieniu znaczenie... no popatrz. Co mogło to znaczyć? Samica położyła się na boku, kładąc łeb wygodnie na skale. Przez chwilę po zadaniu pytania patrzyła jeszcze na niego, a potem przeniosła wzrok gdzieś w bok, zastanawiając się. Cel? Jej cel...
– Jako młode pisklę pragnęłam być tak świetną Wojowniczką, jak matka. Później ogarnęła mnie żądza zemsty i pragnęłam cierpienia każdego w Wodzie i Życiu. Potem... zorientowałam się, że najważniejsze jest, by dobrze służyć swemu stadu. Dlatego zostałam Łowczynią. Ale to nie jest to, czego pragnęłam. Samo bycie Łowcą, poświęcenie siebie dla stada, nie daje mi wystarczającej satysfakcji. – odparła cicho, nieco mrukliwie. Nie była z siebie zadowolona. Poświęciła swoje marzenia dla Cienia. Spełniała się w roli Łowczyni, a także na arenie, od czasu do czasu dając niezły pokaz w pojedynkach. Od tego czasu nawet nie pomyślała o sobie, o tym, czego naprawdę w głębi pragnęła. To wszystko z czasem się zmieniało... Teraz pragnęła towarzystwa. Bliskiego towarzystwa przyjaciela. Miała kompankę, ale to także nie było to, czego szukała.
– Od zawsze byłam samotna. Nie miałam przyjaciela, dla którego mogłabym się starać i przy którym mogłabym być... tą drugą sobą. Tą, którą teraz znasz. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś obdarzył mnie zaufaniem szczerym i prawdziwym, by ktoś pomyślał o tym, że warto zatęsknić za moją osobą. Nie, żeby było to wymuszone. Brakuje mi towarzystwa przyjaciela na całe życie. Umierając, chciałabym wiedzieć, że przyczyniłam się do czyjegoś szczęścia, a nie tylko siania cierpienia i nienawiści. – może to nie było tak głębokie i może skomplikowane, nie takie, jak marzenie Ognistego samca, ani także chwytająca za serce historia. Od kiedy Sombre przyszła na ten świat, w Cieniu nie doświadczyła wiele innego. Lojalność, owszem. Przyjaźń, także. Ale tylko z Kiarą, w dodatku... czuła, że ona nie mówiła jej o wszystkim. I to właśnie sprawiało, że prócz Błysku, chwilowo (a może i na dużo dłuższą chwilę) nikt nie byłby w stanie wypełnić tej pustki.
: 08 sty 2016, 22:45
autor: Ostatni Rozbłysk
Zdawał sobie sprawę z tego, że wiele innych smoków zostałoby potraktowanych pazurami przy tak przyjaznym geście, mimo to nie czuł ryzyka. Zrobił po prostu to co czuł, że mógł i powinien zrobić.
Nie zdawał sobie sprawy jak wielkie znaczenie miało to zachowanie dla niej.
Kto wie, może kiedyś i ona obdarzy go kiedyś cieplejszym gestem, niż tylko chłodnym wyrazem uznania i aprobaty...? Mimo to nie liczył na to. Sombre z wychowania w Cieniu wyniosła przede wszystkim dyscyplinę i ten właśnie aspekt mógł uniemożliwić jej chęć okazywania uczuć, które wielu wiązało ze słabością.
Nie miał jej tego za złe. Taką ją poznał i taką polubił.
Pojedynczy płatek śniegu zdmuchnięty z drzewa przez ledwo obecny wiatr wylądował mu na czubku nosa. Zainteresowawszy się tym zjawiskiem, Rozbłysk przez moment patrzył jak białe cudo z wolna topi się w kontakcie z jego ciepłą łuską.
Gdy Sombre napomknęła o demokratycznych wyborach w Ogniu, przez moment się zastanowił. Przecież Płomień została wybrana przez Runę, nie stado! To to nie było tak, że każdego przywódcę wybiera jego poprzednik? Nie licząc przypadku śmierci? Ciekawe jak do tego miało się prawo pazura...
I kto mógłby być odpowiednim kandydatem na Przywódcę Ognia?
Poszukiwacz Kości zdawał się być charyzmatyczny, jednak nadzwyczaj pechowy. Biorąc pod uwagę, że jego obowiązki musiała przejąć Sombre, a teraz on... Nie, czarny smok nie zdobyłby jego głosu w obecnej sytuacji.
Pożeracz Księżyca był zbyt często nieobecny. Zdawałoby się, że nie dbałby on o stado w stopniu wystarczającym... Tym bardziej w wypadku nagłego zdarzenia, gdzie reakcja wymagana jest natychmiast. Nie, to by nie przeszło.
Wichura dba o stado, jest troskliwa, czujna i potrafi skierować swój gniew na przeciwnika, jest jednak trochę naturalnie, kobieco naiwna. Jej miękkie serce byłoby zbyt łatwym celem dla innych...
Wizja Zniszczenia jako kandydat była wręcz żartem. Miała gdzieś stado i nie licząc jej partnera widziała tylko czubek własnego nosa.
... Więc może któryś z adeptów?
Popielaty – do tej pory dziki, teraz jednak dojrzały już do życia w społeczeństwie, obiecujący i silny wojownik. Jednak biorąc pod uwagę długość jego szkolenia i jego problemy z ogarnięciem Maddary... Czy wystarczyłoby mu sprytu, rozgłosu i charyzmy by kiedykolwiek poprowadzić Stado? Łowca szczerze w to wątpił.
Pozostawał jeszcze były Kruk, teraz Śmiały... dezerter z Cienia. Rozbłysk musiał go lepiej poznać. Nie mógł oceniać go na tym etapie.
Rozważywszy każdą chociaż trochę sensowną kandydaturę samiec doszedł do wniosku, że aktualnie nie ma w Ogniu lepszego kandydata niż Oddech, Pani Wojny bowiem już nie obejmie tego stanowiska ponownie.
Pozostaje nadzieja w przyszłym pokoleniu. Nie wziął pod uwagę swojej kandydatury. Wiedział, że byłby zbyt stronniczy w ocenie i bał się obudzić w sobie chorej ambicji zostania przywódcą. Ta zaś sprowadziłaby na niego tylko zawiść i niezdrowe podejście do polityki. Rozbłysk nie był taki. Wszystko analizował na chłodno i zawsze myślał zanim zaczął działać.
Nawet w czasie składania własnej przysięgi, fioletowołuski wiedział co mówi – pozostawił jasną wiadomość, że nie będzie ślepo podążał za Stadem, a sam zdecyduje co jest dla Stada najlepsze. Tego się trzymał. Słuszna Sprawa niejednokrotnie będzie się zapewne kłócić z myślą tłumu. Był na to przygotowany. Być może kilkukrotnie i on pokieruje stadem w stronę dla niego najlepszą?
Słuchając o rozterkach cienistej nie miał zamiaru jej przerywać. Wypowie się gdy skończy. Ta zaś wyjątkowo płynie przeszła od swych marzeń i poświęcenia dla stada do... Potrzeby bliskości.
No proszę... Kto by pomyślał. Więc jednak zapracowana łowczyni nie spełniała się służąc Cieniowi, tak jak on to sobie wyobrażał. Sombre miała inne ambicje, niemalże podstawowe w porównaniu do tego co już osiągnęła. Mówiła o czymś, czego jemu, jak mu się wydawało, nie brakowało dzięki podejściu Wichury i dzięki, właśnie, tej cienistej która teraz leżała u jego boku. Nie mógł jej przecież pozwolić czuć się tak samotnej!
– Może i jestem tylko jednym smokiem, ale nie uważasz, że jeśli przyjaciół dobiera się z uwagą to i jeden może wystarczyć na całe życie? – spojrzał pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
– Ja się nigdzie nie wybieram. Dopóki coś mnie nie zabije jestem do Twojej dyspozycji. Wiesz, że możesz mnie zawsze wezwać, nie?
Zaczął się zastanawiać nad inną oprócz pojedynku propozycją, ten bowiem nie odbędzie się jeszcze przez dłuższy czas. Ciekawe czy łowczyni by się na to zgodziła. W końcu to nie byłby najgorszy sposób na spędzenie razem czasu i... Właściwie nikt nie powinien się o to złościć. I niekoniecznie wszyscy muszą wiedzieć...