Strona 8 z 32
: 18 lip 2015, 20:51
autor: Niepamięć Świtu
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Leciała. Przez jakąś chwilę. Potem poczuła na grzbiecie pazury smoczycy i jej ciężąr. Buntowniczy warkot znowu dobył się z pyska smoczycy. Czego ona od niej do licha chciała? Głupia jędza...
Świt nie miała za bardzo żadnego planu na dalszą ucieczkę. Wyszła z założenia, że wojowniczka nie dogodni ją z uwagi na przewagę czasową, i będzie mogła odlecieć sobie spokojnie w stronę terenów Ognia i zachodzącego słońca. Teraz mogła albo próbować wyrwać się, albo dać się pociągnąć Dwuznacznej Aluzji. Chociaż cienista nie wyglądała na zbyt silną smoczycę, być może nie byłaby w stanie dalej unieść jej ciężaru. Niepamięć spojrzała kątem oka w dół. Trochę wysoko, w dole las. Ale... trudno.
Złożyła skrzydła, wręcz pretensjonalnie pozwalając, by to teraz grawitacja przejęła stery. Jak już spadać, to razem.
: 18 lip 2015, 20:57
autor: Dwuznaczna Aluzja
Warknęła z satysfakcją, gdy poczuła jak udaje jej się złapać zdobycz. Nie wbijała w nią szponów, ale kurczowo trzymała. Owinęła jej kolczasty ogon swoim, uniemożliwiając sterowanie w powietrzu. Teraz zderzenie było nieuniknione, ale może przy odrobinie szczęścia to osłabi Ognistą.
Aluzja bezczelnie smagnęła rozwidlonym jęzorem łuski na grzbiecie łowczyni, a widząc, jak ta pikuje, nie puszczała jej. Ustawiła się za to tak, że to Niepamięć była skierowana ciałem w dół. Sama spadnie z hukiem na ziemię, natomiast zamortyzuje upadek Cienistej, która również złożyła skrzydła. Ot, by nadać jeszcze większego pędu. Nie mogły uniknąć zderzenia...
: 07 sie 2015, 14:11
autor: Niepamięć Świtu
Samice spadały z trzaskiem wielu gałązek i szelestu obrywanych liści. Las wokół polany nie był tak gęsty jak chociażby dzika puszcza, ale na pewno wraz ze smoczycami na ziemię spadnie spora część roślinności. Niepamięć zdążyła obrócić się nieznacznie bokiem ku ziemi, co może uchroniłoby ją przed ewentualnym przebiciem brzucha przez jakieś niefortunne gałązki. Poczuła, że ogon Dwuznacznej odnalazł drogę do jej własnego. Trudno, jakoś się wyplącze. Ale to dopiero na ziemi, ku której zbliżała się nieuchronnie. Z głuchym huknięciem w końcu upadła wraz z wojowniczką cienia na sobie. Zachłysnęła się powietrzem. Nawet jeśli była gotowa na spotkanie z ziemią, to upadek był gwałtowny i nieco bardziej zapierający dech w piersiach (w tym raczej negatywnym znaczeniu), niże Niepamięci mogłoby się to wcześniej wydawać. Zabrakło jednak chrupnięcia kości, co niewątpliwie było dobrą dla Świtu wiadomością. Przynajmniej nie będzie musiała wędrować bezpośrednio do Słodyczy...
Ale tak czy siak, bolało. Wszystkie mięśnie smoczycy w jednym momencie rozluźniły się, a ona sama odpłynęła na moment. Dopiero po kilku uderzeniach serca przypomniała sobie, a jakiej sytuacji się znajduje. Zmobilizowała się, Wszystkimi łapami napierając na Dwuznaczną Aluzję, pragnąc ją z siebie zrzucić. Była od niej nieco silniejsza, jak to ogniści, powinno jej się to więc udać. Zaczęła usilnie smagać również ogonem, chcąc go wyswobodzić z uścisku ogona cienistej.
: 07 sie 2015, 14:23
autor: Dwuznaczna Aluzja
Spadanie. Właściwie pierwszy raz w swoim plugawym życiu się tak czuła. Ale podobało jej się to. Jak serce bije Ci niczym pędzący końc wyścigowy, uderzając o żebra z bezlitosną siłą. Zamruczała, gdy przebijały się przez ostre gałązki i bujne korony drzew. W chwili upadku, chociaż częściowo zamortyzowanego przez Ognistą łowczynię, na chwilę dech ustał w jej piersi. Z pewnością nie było to przyjemne, cudem się nie połamały. Aluzja potrząsnęła rogatą głową, chcąc szybko się utrząsnąć, bowiem z pewnością została na chwilę zamroczona i ogłuszona. Gdy Niepamięć zaczęła ją od siebie zrzucać, była w pełni przytomna. Warknęła, po czym sama szybko odskoczyła od Ognistej, chwiejąc się nieco na łapach. Znowu patrzyła na łowczynię.
– Nie dostarczysz mi zabawy? – zapytała przebiegle, uśmiechając się niezbyt przyjemnie, ukazując białe kły.
– Chyba, że jesteś tchórzliwa, i na siłę starasz się zachować przyzwoitość... – mruknęła prowokująco, czekając na to, co zrobi. Wstanie, coś powie, a może zwieje jak tchórz?
: 07 sie 2015, 20:36
autor: Niepamięć Świtu
O proszę, nawet sama zeszła. Bez ciężaru samicy, łowczyni przewaliła się na bok, wstając powoli na cztery łapy. Skrzywiła pysk, bo nie była to czynność bezbolesna. A to wszystko przez cienistą wojowniczkę. Pomogła sobie zachować równowagę podpierając się dodatku skrzydłami, które następnie złożyła niedbale po bokach. Pochyliła łeb, patrząc na Dwuznaczną Aluzję bez krzty sympatii.
Zmarszczyła nos, odsłaniając machinalnie kły, gdy ta się odezwała.
– Myślę, że i tak dostarczyłam ci już wystarczająco dużo rozrywki – odezwała się warkliwym tonem. Zaśmiała się, krótko i ponuro. Pościg, trochę rozprostowania kości i upadek. To chyba było nawet zbyt dużo zabawy jak na jeden dzień. Po za tym, Niepamięć nie poczuwała się w chęci do dostarczania wojowniczce czegokolwiek, tym bardziej dalszej porcji atrakcji.
Prychnęła tylko na jej następne słowa. Tchórzliwość czy odwaga w mniemaniu ognistej mało miały w tym spotkaniu do powiedzenia. Tak samo jak jej przyzwoitość. Mając możliwość pomiędzy chłodem własnego legowiska, a wątpliwymi chwilami przyjemności z cienistą, wybór Niepamięci był raczej oczywisty. Zlustrowała jeszcze raz sylwetkę Dwuznacznej Aluzji uważnym wzrokiem i zaczęła wycofywać się w tył. Mogłaby ruszyć od razu susami w stronę Ognia, ale w obecnym stanie nie było to raczej możliwe. Jej oddech nadal był nieregularny i płytki, nie czuła się po prostu na siłach dalej biec. Podejrzewając, że Dwuznaczna powinna być w podobnym stanie, postawiła na to, że fioletowa samica nie ruszy znów za nią. To by było już zbyt irytujące.
: 08 sie 2015, 20:24
autor: Dwuznaczna Aluzja
Spojrzenie Niepamięci na zasadzie pisklaka, które mówiło "zabijiem Ciem!" rozbrajało Aluzję. Uśmiechała się jak psychopatka, ignorując ból w kościach, który powoli przechodził, ale i tak nadal był.
– No nie wiem, mogłabyś się bardziej postarać... – wymruczała tajemniczo, nadal nie rezygnując. To, że Niepamięć tak bardzo unikała tego, co mogło nadejść tylko czyniło ją jeszcze ciekawszym obiektem. A Dwuznaczna chciała mieć ten kuszący obiekt dla siebie, na wyłączność. Czuć, że łowczyni należy tylko do niej, bo była intrygująca, nie delikatna jak tutejsze, słabe smoczyce. Miała silną wolę, potrafiła się postawić, a to była esencja ideału. Czas więc zmienić taktykę na nieco bardziej dziwną, ale i interesującą. Gdy Niepamięć zaczęła się wycofywać, Cienista nie podążyła za nią. Niechętnie sięgnęła po maddarę, kryjąc jednak obrzydzenie to owej nienaturalnej siły. Chciała się dobrze zabawić, obserwować i analizować reakcje smoczycy. Stworzyła kamienne naczynie, zapewne popularne u uzdrowicieli. Coś na kształt misy z wgłębieniem. Miała średnicę dwóch szponów, była idealnie oszlifowana, szara, jak na kamień przystało. Po czym Ankaa wbiła szpony prawej łapy w swoją lewą pierś i upuściła trochę krwi, napełniając misę do połowy. Nagle misa pojawiła się tuż u łap Świtu, z kusząca, szkarłatną krwią. Na pysku Aluzji malował się wręcz psychopatyczny uśmiech popaprańca.
– Skosztujesz? – zapytała głębokim, mruczącym głosem.
: 03 paź 2015, 21:24
autor: Pieśń Słowika
Trudno było znaleźć spokojny zakątek, gdzie mógłby nauczyć się skradania. Prawdę mówiąc nie wiedział, gdzie będzie najlepiej, ale gdy był już na polance, stwierdził, że to może być tutaj. Uniósł łeb ku niebu. Tak... tutaj nikt się nie kręci.
Zaryczał krótko, dźwięcznym, donośnym głosem, aż spłoszył ukryte w trawie ptaki. Schylił łeb, bo jeden był chyba tak zaskoczony, że prawie w niego uderzył.
– Uważaj jak latasz! – burknął za ptakiem i przysiadł na tylnych łapach, oczekując na przybycie drugiego smoka.
: 04 paź 2015, 13:51
autor: Oddech Pustyni
Nauki. Można powiedzieć, że czaiły się za każdym rogiem, czy to terenów Wspólnych, Ognia, czy nawet jej własnej groty. Możliwe, że i dziś Pustynia będzie miała okazję poznać jakiegoś młodziana i jego metody na przetrwanie. Wylądowała zgrabnie, kilka ogonów od jeszcze obcego sobie gada i skinęła mu łbem na powitanie, kiedy zaczęła do niego podchodzić. Miała dziś wyjątkowy humor, więc zdecydowała się sprawdzić co oznaczało to wołanie, przy odrobinie szczęścia, może pozna kogoś naprawdę ciekawego.
Dla widzącego ją po raz pierwszy smoka mogła wydać się zagadkowa. Żywe, delikatne ruchy wskazujące na ucieszenie oraz niesamowicie przygnębiony, kamienny pysk.
–Oddech Pustyni– rzuciła szybko, bo zawsze było to pierwsze co wypowiadała przy nieznajomych –Wzywałeś kogoś?–
: 04 paź 2015, 16:51
autor: Pieśń Słowika
Poruszył długim uchem połączonym z kryzą biegnącą od czoła do nasady ogona. Coś trzepotało skrzydłami i w dodatku się do niego zbliżało. Gdy odwrócił głowę, akurat w tym samym momencie zza szarych chmur wyjrzało słońce, a że ów przybysz leciał z tamtego kierunku, błękitnołuski młody smok, porażony słońcem i zaskoczony powiększającym się tuż przed nim kształtem, wystraszył się i odbił się łapami do tyłu rozkładając jednocześnie skrzydła, aby gwałtownie nimi zamachać i wywrócić się na grzbiet. Ledwo dosłyszał głos. Dźwięczny, melodyjny, należący na pewno do samicy. W momencie, gdy przestała mówić, złośliwe słońce będące powodem całego zamieszania, przygasło, chowając się z powrotem za chmury. Dopiero wtedy, ujrzał przed sobą postawną sylwetkę, białej samicy, mierzącej go wzrokiem.
– Oj przepraszam. To przez to słońce.
Przełknął ślinę i podniósł się na łapy. Otrzepał się z brudu, który i tak nie zszedł mu w całości z łuski. Praktycznie wszędzie miał pozaczepiane pod łuską źdźbła trawy, ale najwyraźniej tego nie zauważył.
– Jestem Lśniący Kolec i wzywałem kogoś, kto ma mnie nauczyć się skradać... Ty umiesz się skradać? – zapytał z nadzieją w głosie.
: 06 paź 2015, 18:08
autor: Oddech Pustyni
Dzwięczny i melodyjny? Cóż, każdy ma swoją subiektywną opinię, ale nawet w przypadku skrajnych upodobań nie można było go nazwać ładnie brzmiącym. Pustynia miała beznamiętny, spokojny głos, niewielka chrypka odbierała mu płynności.
Wojowniczka przyglądała się w bezruchu, jak nieznajomy wywraca się, a potem powoli wstaje i wyjawia swoje imię. Przez chwilę milczała, badając dokładnie jego błękitne łuski. Jego wygląd był prosty, niczym nie przyciągał, ale też nie odrzucał, więc spodobał się pustynnej –Nic się nie stało– odpowiedziała, a potem mechanicznie skinęła mu łbem –Ciekawy sposób na szukanie na-nauczyciela– przyznała, przysiadając spokojnie na tylnych łapach. Nigdy nie wybierała nauczycieli tak spontanicznie, wolała wszystko mieć wcześniej przygotowane –Umiem. A ty wiesz już coś na ten temat? Nawet jeśli tyh-tylko w css-czysto teoretycznej kwestii?– nie było potrzeby, żeby to przeciągać, ale pytanie wstępne zawsze musiało się pojawić, w końcu Oddech musiała zorientować się czy niebieski cokolwiek potrafił.
: 06 paź 2015, 20:57
autor: Pieśń Słowika
Dla kogoś niezbyt wybrednego, kto dopiero uczy się obcować z innymi przedstawicielami swojego gatunku, różnice między poszczególnymi smokami, były wręcz ogromne. Ale fakt, Lśniący nie był specjalistą, ale jednego nie można mu było odebrać: świeżości. On się dopiero uczył i prawdę mówiąc wolał być w cieniu, nie wychylać się. Tak też będzie – usunie się w cień powszechności, gdy tylko osiągnie swój cel: zostanie Łowcą. A do tego czasu potrzebował pomocy smoków, których być może wolałby nie kłopotać swoimi potrzebami. Tak też było w przypadku Oddechu Pustyni. Smoczyca mogła w tym czasie robić pożyteczniejsze rzeczy, niż go nauczać. Jej wewnętrzna postawa i ton głosu, ocierający się o irytację nie przypadł do gustu młodemu, błękitnemu smokowi. Nie mniej nie zniechęcał się. Może w przyszłości będzie miał okazję poznać ją lepiej. Lecz na tą chwilę musiał skupić się na nauce.
Gdy padło pierwsze pytanie pokręcił głową.
– Chyba chodzi o to, żeby zostać niezauważonym przez kogoś.
To chyba najprostsza odpowiedź jaka przyszła mu do głowy. Nigdy nie potrzebował tej umiejętności, bo nigdy nie polował.
: 09 paź 2015, 21:05
autor: Oddech Pustyni
–Masz rację. Mówiąc ogólnie, bo w tym "zauważeniu" zawieh-zawiera się też uniknięcie wyczucia albo us-usłyszenia– rozwinęła. Nie miała nic przeciwko krótkim, treściwym wypowiedziom, w końcu to ona była nauczycielką i do niej należało dokształcenie nieznajomego. Gdyby od tak mówił o wszystkim, a potem bez problemu wykonywał polecenia, zapewne czułaby się nieswojo, bo nie jak ucząca, a jedynie obserwująca jego samodzielny trening –Jest tu przydatny kamuflaż, ale jako, że jest traktowany jako osobna dziedzina, w samym skh-skradaniu, najbardziej skupiasz się na cichym podejściu do zwierzyny. Musisz przy tym uważać nie tylko na podłoże po k-którym stąpasz, ale także całe otoczenie, żeby przess-przez przypadek nie wywołać żadnego ds-dźwięku. Zapach możesz kamuflować na różne sposoby, od pokrycia się częściami otoczenia, jak hs-chociażby błotem, ale tego nie będziemy robić– na szczęście, bo niespecjalnie to lubiła –albo po prostu poruszając się blisko innych intensywnych woni. Warto też iść pod wiatr, czyli posf-pozwolić żeby zapach zwierzyny wiał w naszą stronę, zaś nasz się od niej oddal...ał– czy nie powiedziała za dużo? Przecież mogła znudzić niebieskiego rzucając samymi oczywistościami albo jeszcze gorzej, napchać mu do łba tonę informacji w których mógł się pogubić –W zasadzie... to tyle, teoria w skradaniu nie jest szczególnie skom-skomplikowana– dorzuciła spokojnie. Chociaż mówiła dużo, z niewielkimi przerwami, nie wydawała się potrzebować szczególnej ilości powietrza, ponieważ kiedy skończyła, jej klatka piersiowa niemalże się nie uniosła. Tak czy siak błękitny wydawał się ruchliwą istotą, nawet jeżeli Pustynia niewiele go znała, więc pomyślała, że w praktyce zapewne będzie miał jej dużo do pokazania –Wiesz może jak wygląda pozycja kt-którą smoki ps-przyjmują do skradania? Przy okazji, masz jaki-jakieś pytania co do wcześniejszych kwestii?– Fakt, poza uczeniem niebieskiego mogła robić inne rzeczy, ale w ostateczności żadna nie była tak wartościowa, jak czas który spędzi tutaj. W końcu każdy smok oferował własną wiedzę, indywidualne podejście do tematu, co mogła w przyszłości wykorzystać dla siebie.
: 09 paź 2015, 22:09
autor: Pieśń Słowika
Czas, który mu poświęcała na wyszkolenie go w skradaniu był najlepszą inwestycją. Nawet jeśli Lśniący o tym nie wiedział, był następnym bardzo ważnym ogniwem w łańcuchu losu swojego stada. Ale wyglądał na bystrego smoka, który chłonął wiedzę z przyjemnością i chciał tej wiedzy. Tak więc Oddech Pustyni miała szczęście. Lśniący nie miał zielonego, ani nawet bladego pojęcia o skradaniu, więc nie będzie wyprzedzał jej planu treningu.
Błękitnołuski starał się wszystko zapamiętywać. Szczególnie duże wrażenie wywarło na niego zdanie o wietrze i jego wpływie na wietrzenie zapachów. Nigdy by mu to do głowy nie przyszło, że wiatr może mu przeszkadzać i ostrzec zwierzynę niosąc jego zapach. Zresztą... czy zwierzyna odróżniała zapachy smoków? Musi to kiedyś sprawdzić! No ale to kiedy będzie na tyle odważny, żeby zapuścić się na polowanie.
Najśmieszniejsze było to, że nigdy też nie zwracał wielkiej uwagi na to po czym depcze.
Spojrzał krótko na ziemię pod sobą i jakby dla krótkiego testu nacisnął i udeptaną trawę. Podniosły się dwie, krótkie kryzy na zakończeniach głowy. Dźwięk był wyraźny.
– A więc dlatego nie mogłem podejść za blisko innych zwierząt – rzekł odkrywczo. Podniósł wzrok na białą smoczycę. – Chyba nie mam pytań. A jak coś mi przyjdzie do głowy, to zapytam – potwierdził i uśmiechnął się do Oddechu Pustyni.
Potem zastanowił się jaką pozycję by przyjął do skradania. Nie myśląc za długo ułożył swoje ciało w ten sposób, że przednie i tylne łapy miał rozsunięte lekko – dla równowagi. Stanął jakby zatrzymany w pół kroku. Ciało lekko przybliżył ku ziemi, jakby chował się w wysokiej trawie. Ugiął przy tym łapy w stawach pozostawiając je jednocześnie luźne. Łeb pochylił trochę niżej, pod linią łopatek. Ogon trochę uniósł na ziemi, delikatnie poruszał się na lewo i prawo. Kryzę opuścił na grzbiet, skrzydła zaś przyciągnął mocno do boków.
Wyglądało na to, że dużo już widział w życiu, bo byle pisklak nie zrobiłby tego ćwiczenia za pierwszym razem tak dobrze. Zerknął na nauczycielkę czując jakby właśnie popełnił gafę.
– Wybacz, ale dużo podglądałem wilki. Chociaż teraz wiem, że gdyby zawiał wiatr w ich stronę, mogłyby mnie wyczuć i nie zawracałbym ci tutaj głowy – zauważył ponuro. Szkoda, że jego głupota ocierała się czasami o szaleństwa, ale przynajmniej widział swoje błędy.
: 18 paź 2015, 3:30
autor: Oddech Pustyni
//Wybacz, że tak długo bez odpisu, ale nie mogłam się w ogóle do internetu dorwać D:
Najwyraźniej niebieski był całkiem dobrym obserwatorem, ponieważ bez najmniejszego problemu, przybrał pozycję do skradania. Nie tak znowu trudną, kiedy tak jak on, widziało się zachowania innych drapieżników. Smoki nie wynalazły w końcu niczego nowego, jeżeli chodziło o ciche podchodzenie do zwierzyny.
Ognista skinęła łbem, dając Adeptowi znak, że dobrze się spisał, a potem zaczęła się rozglądać. Polanka była bardzo mała, nie dało się na niej ukryć, ani za bardzo przetestować umiejętności.
–Dosyć niefortunne miejsce na trening– odezwała się, kiedy zwróciła łeb ponownie w kierunku swojego ucznia –Nadal możemy jednak zobaczyć jak sss-się ruszasz, żeby zoh-zorientować się jakbyś to zrobił w terenie– po tych słowach, cofnęła się, żeby dać młodszemu więcej przestrzeni. Nie minęła chwila, a na całej polance pojawiły się opadłe liście, gałęzie i drobne kamienie, czyli typowa, leśna ściółka. Do to tego, obok smoka pojawiło się jeszcze kilka krzewów i wyższych roślin, mających wydać dodatkowy dźwięk, jeżeliby je złamał albo o nie zahaczył –Pokaż mi jak idziesz, spróbuj podejść do mnie czyn-czyniąc jak najh-najmniej hałasu. Jeżeli będziesz tego potrzebował, możemy przetestować umiejętności z jakimś zwieh-zwierzęciem, lub jego iluzją, ale nie tutaj, ponieważ mamy zbyt mało miejsca– wszystko zależało od niebieskiego, bo jeżeli chodziło o teorię, polanka była wystarczająca. Teraz musiał jedynie sprawdzić jak radzi sobie z równowagą i delikatnym chodem.
: 18 paź 2015, 13:54
autor: Pieśń Słowika
// Nic nie szkodzi x) Dziękuję za pamięć ^^
Wziął głęboki wdech, gdy otoczenie wokół niego zaczęło się zmieniać. Zacisnął kły, ale nic nie powiedział. Mógł wybrać lepsze miejsce na naukę, ale skąd miał wiedzieć jak będzie ona wyglądała?
Pomyślał, że może warto to przeboleć i wykonywać polecenia smoczycy. Wtedy nauka pójdzie szybko i sprawnie i będzie mógł opuścić to miejsce.
– Nie trzeba zwierząt – odparł Pustyni. Popatrzył na nią. Spory kawałek ich dzielił, a na ziemi leżało mnóstwo przeszkód. Nie myślał nawet, że uda mu się zdać pierwszy test od razu, za pierwszym razem.
Podniósł lekko ogon i uniósł skrzydła. Ruszył wolno w kierunku drugiego smoka. Pomału i ostrożnie stawiał łapy na ziemi. Starał się na początku dotykać palcami podłoża testując, czy pod rosnącym naciskiem nie będzie szeleścić, albo trzaskać. W końcu często pod mchem, albo ściółką leśną, leżały ukryte gałązki. Powoli, na lekko ugiętych łapach zbliżał się do celu. Ominął leżące na ziemi gałęzie uważając, żeby nie nadepnąć na rozrzucone liście. Sądził, że kamienie nie będą stanowić wielkiego zagrożenia, więc mógł po nich deptać, ale uważał, żeby nie potrącić żadnego którąś z czterech łap. Mając ciągle w pamięci lekcje oddychania podczas nauki biegu z Zimnym Kolcem, starał się kontrolować oddech, żeby był niedosłyszalny. Miał nadzieję, że dobrze wykonuje polecenie, bowiem nawet szybko doszedł do starszej smoczycy. Wyprostował się i opuścił ogon na ziemię.
– Czy tak dobrze? – zapytał delikatnie się uśmiechając.
: 20 paź 2015, 14:15
autor: Oddech Pustyni
Jakiś szelest zawsze był, w końcu przy smoczych rozmiarach nie było możliwości żeby poruszać się zupełnie bezdźwięcznie. Trawa uginała się powoli, pod delikatnie stawianymi łapami samca, nic jednak nie trzaskało ani nie szurało, wiec było dobrze. Kiedy smok podszedł do pustynnej, smoczyca cofnęła się odrobinę i skinęła mu łbem.
–Dobrze. Tutaj nie było zbyt wiele możliwości do chowania się, ale przy skh-skradaniu musisz też dbać o jak najmniejszą widoczność. Łapy uginasz mocniej, przez co tf-twój brzuch jest bardzo blisko ziemi, a ty nie rzucasz się w ślepia. Tak czy inaczej ćwiczenia były pop-poprawne, więc możemy uznać, że podstawy już przys-przyswoiłeś– resztę najwyżej podszkoli samodzielnie, najlepiej w bogatszym niż ten, terenie. Kiedy Oddech skończyła mówić nie poruszyła się, bowiem zawsze dawała swoim uczniom trochę czasu, żeby zastanowili się czy czegoś jeszcze nie potrzebują. Może niebieski chciał się czegoś dowiedzieć, a może tylko pożegnać, cokolwiek to było, decyzja należała do niego.
Raport skradanie I
: 20 paź 2015, 19:49
autor: Pieśń Słowika
Lśniący Kolec był bardzo zaradnym smokiem, mimo swojego młodego wieku potrafił już bardzo wiele. Niedługo chyba przyjdzie czas na jego ceremonię i mianowanie na Łowcę. Wtedy dopiero będzie robił duże postępy.
Był bardzo zadowolony z nauki, jaką przedstawiła mu biała smoczyca, ale czas go gonił. Musiał jeszcze zwiedzić parę miejsc i znaleźć smoka, który go nauczy czegoś czego nienawidzi najmocniej na świecie...
Skinął głową Oddechowi Pustyni i uśmiechnął się lekko.
– Dziękuję za naukę. Nie przychodzą mi teraz do głowy żadne pytania. Obiecuję dużo ćwiczyć.
Po tych słowach odwrócił się i poszedł w stronę terytoriów stada Życia.
//Dzięki ^^
: 22 lis 2015, 16:31
autor: Wirtuoz Iluzji
Przyleciał szybko w to szczególne miejsce, i wysłał impuls maddary do Runy Ognia. Musiał wreszcie się z kimś podszkolić w walce! I obronie też. Bo coś zawsze jest na rzeczy a przygotowanym trzeba być. Usiadł na ziemi i niecierpliwie bił ogonem po ziemi czekając na jej przybycie. Wreszcie, nareszcie będzie mógł umieć coś więcej, w końcu będzie mógł zostać prawdziwym czarodziejem. Nie bedzie już słaby. I wyrówna rachunki z niektórymi smokami. O tak. W końcu.
: 22 lis 2015, 18:22
autor: Pani Wojny
Po jakimś czasie przed młodym adeptem Cienia wylądowała drobna smoczyca. Fioletowołuska Przywódczyni Ognia złożyła gładko skrzydła i podniosła łeb, strącając płomienną grzywę poza pole swojego widzenia. Podeszła do samca i powitała go krótkim skinieniem łba.
– Zapewne znasz moje imię, ale pozwól, że się przedstawię. Runa Ognia. Mam Cię wprowadzić w nieco bardziej zaawansowaną magię ataku i obrony, tak?
Uśmiechnęła się nieznacznie do Koszmarnego Kolca.
: 22 lis 2015, 18:39
autor: Wirtuoz Iluzji
Wreszcie przyleciała. Kravsax opanował się by się nie wiercić w miejscu, i kiwnął jej łbem na powitanie.
– Witaj Runo. Jestem Koszmarny Kolec. I tak jak mówisz, prosiłbym o wprowadzenie mnie w zaawansowaną sztukę magii. – Oczy mu się iskrzyły, że zaraz rozpocznie swoją naukę. Wreszcie. Wstał na cztery łapy, luźno, ogon mu zwisał po ziemi, skrzydła przy sobie, patrzył na Runę gotowy na cokolwiek. Nie wiedział czy zaatakuje go od razu, czy coś. Postanowił być po prostu gotowy. Ciało mu lekko drgało z podekscytowania tą chwilą.
W sumie zauważył, że Runa nie wydawała się jakoś zbyt zwinna, silna.. Ale wiadomo że siła tkwi wewnątrz. A o tym miał się niedługo przekonać. Skupił się i oczyścił umysł.
: 22 lis 2015, 20:25
autor: Pani Wojny
A po co Czarodziejowi siła fizyczna? To była cała esencja magii – smok niepozorny, chudy, mały, którego połamałoby byle uderzenie za pomocą magii potrafił sobie to wynagrodzić, a nawet więcej.
– Przygotuj się do użycia magii tak jak zostałeś nauczony i zaatakuj mnie. Zobaczymy, co już potrafisz. – Poleciła mrugając zaczepnie do smoka.
Jednocześnie zrobiła kilka kroków w tył, zwiększając odległość pomiędzy nimi. I czekała.