Strona 8 z 9

: 24 wrz 2021, 23:01
autor: Kamienny Kolec..

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kamyczek odprowadził nową znajomą wzrokiem, po czym ruszył do swojego stada Nocy.
Udało mi się rozpocząć rozmowy. Jest wielka okazja. Stado, najdalej oddalone, składa propozycję. – powiedział i zastanowił się chwilę jak ubrać to w słowa.
Możemy wraz z nimi zaatakować stado Energii i podzielimy się Lasem. – oznajmił, udało mu się chyba coś osiągnąć, jakiś sojuszników zdobyć? Może to, a może ich wykorzystują, kamyczek nad tym wiele nie myślał.

Strażnikowi, w takim razie powiemy o tradycjach związanych z księżycem i kamykach, coś jeszcze do tradycji? – Spytał, aby wszystko mieć poukładane w swojej główce.

I oczywiście czy zgadzamy się ze stadem Łupieżców. – dodaje kolejne pytanie.

: 25 wrz 2021, 14:52
autor: Neci
Jestem całkiem zaangażowany w tą grę dla dorosłych. W sumie, zdążyłem już zapomnieć że to tylko gra. Jestem tymi wszystkimi wydarzeniami całkiem przejęty, biorąc to wszystko na poważnie.

Uradowany spojrzałem na Kamyczka gdy wrócił z negocjacji, jako że wbrew mym obawom jest cały i zdrowy.

A więc, szykuje się wojna? Szybko dzieją się te dorosłe sprawy. Jeszcze nie wiemy czy Stado Energii chce nas zabić, a już wypowiadamy im wojnę wraz ze Stadem piratów, tfu, Łupieżców... Dziwne te dorosłe negocjacje. Silna Łuska i Popiół Umarłych nie zdążyli się nawet wypowiedzieć, ale to przecież Kamyczek jest przywódcą, więc to do niego należy ostateczna decyzja. Powiem więc to:

– Ja się zgodzę, jak Ty się zgodzisz. To do Ciebie należy decyzja Kamyczku.

Spojrzałem na Isir'a, wiedząc że nie mamy sporo czasu dodałem do niego szeptem:

Musimy chyba iść sami po te zioła Isir, zaraz chyba będziemy mieli wojnę, więc wojownicy będą potrzebni na wojnie...

: 25 wrz 2021, 16:24
autor: Grad Skał
Zdecydowanie chciał udać się na granice i ograbić kogoś skoro ustalili, że tak mają robić. Musiał jednak siedzieć na zadzie co go bardzo denerwowało. Tak ciężko było zrozumieć, że chciał dla stada dobrze? Chciał różnorodności, odmienności i tym podobnych?!
Z braku czegoś lepszego do roboty zajął się szkoleniem młodych, niewyszkolonych. Pokazywał im jak się bronić, atakować, jak być dobrym wojownikiem. Przy okazji powtarzał jak mantrę, że muszą być posłuszni inaczej zginą. Z łapy jego bądź z braku jedzenia.
Mając już stadko posłusznych niewyszkolonych pozwoliłby im na zabawę.
– Szkolenia idą dobrze.

rzucił ku Jadeitowemu i Calanthe.
– Będziemy mieli dobrze zorganizowane stado wojowników. Haezryl szkoli chyba zwiadowców. Pszczela zamierza do nas wracać czy nie.
warknął lekko zirytowany.
Jak na zawołanie tupot wielu stópek oznajmił, że Abelka skończyła zabawę w dyplomację. Patrzył na nią z góry i czuł narastający gniew. Nie powiedziała nic przydatnego poza tłumaczeniem. Dym opuścił jego nos, ogon znów szurał po ziemi. Uniósł łapę i rozmasował miejsce między ślepiami.
– Do rzeczy Pszczela. Z Jadeitowym postanowiliśmy, że nasze stado skupi się na umiejętnościach bojowych. Niech ci tam będzie ta przyjaźń, ale stawiamy na dyscyplinę. Polubisz to. Jest logiczna, nie wywołuje wielu pytań. Niewyszkoleni będą silni i posłuszni, a w czasie wolnym mogą robić co chcą byle nie wyśmiewali twojej władzy i tak dalej. Szkoliłem ich choć chciałem polecieć grabić tereny poza naszym stadem. Jadeitowy chciał zbadać padłe zwierzaki poza naszym obozem. Haezryl szkoli kilku zwiadowców.
Aoha odwrócił się do niewyszkolonych.
– Siad na zadach, Pszczela wróciła! Jak pokazywałem!
krzyknął na gawiedź i oczekiwał, że usiądą w dwóch rzędach, równo i cicho czekając na to aż Pszczela skinie im głową czy powie cokolwiek.
Nagroda za takie zachowanie to oczywiście zabawa.

: 26 wrz 2021, 16:53
autor: Aberracja Światła
Przekrzywiła łeb na wypowiedź arachrana.
– Jak to nie? My przybyć tu poznać się, integracja z inni. Próbować rozumieć, ale nie potrafić. Nie wiem czy to bariera język, ale głupio w coś " grać " kiedy nie rozumieć tego. – Następnie spojrzała na Naedzię -Kane vegeir ne kecame vem ne horde nu, boran ekade sukk!

– Vem de SOUPE? – Wyszczerzyła ząbki. – Vegeir? Caren te Arachran ne sukarado zabura? – Czasami uważała że niektóre smoki zbyt poważnie do wszystkiego podchodzą. W wieku Arachrana była radosna, chętna do wszystkiego, ba! nadal taka jest! A on czasem zachowywał się jakby myślał, że jest dorosły! – Nah mistako, um tusuren satl, fal vem farel'a horto zabura... – usiadła znów z resztą "stada" i machnęła do naedzi skrzydłem żeby i ta wróciła do nudziarzy.

– Nasze ziemia, tak? – Narysowała na ziemi prostokąt o grubej górnej ściance i dolnej. – To granica z inni. – Podrapała się po głowie. – każdy pamięta swoja ranga. zdobywca i wartownik silny. – Eh, już zaczynało być skomplikowane.
– Bestia. – Zrobiła kropkę gdzieś na prostokącie. – Zdobywca sami nie dać rady bestia, wysłać część wartownik, skoro silny?
Inne stado olewać teraz, jeśli nic złego się nie dziać, trzeba najpierw załatwić bestia.
– Zmarszczyła mordkę. – Prorok mi magiczny-powiedzieć, że starszy potrzebować zioła. Ten uzdrowiciel nasz przeciążony leczeniem pozbierać zioła w czasie kiedy reszta atakować bestia.
Spojrzała się po wszystkich.
– Czyli tak.
Naedzia iść po zioła bo mało zioła.
Przywódca-Arachran zostać w stado pilnować i negocjować jak ktoś inne stado chcieć.
Kvai... nie wiedzieć? Kvai?
Wartownik-brat walczyć z bestia bo silny.
Ty(Ścigająca Burzę) wartownik ale zostać w stado, bo ktoś trzeba.
Ty(Aerdie) pomóc uzdrowiciel szukać zioła.
Nie rozumieć o co chodzi z dwadzieścia smoków, prorok nie powiedzieć jakie ranga ma reszta w dwadzieścia smoki? Powiedzieć że pół wartownik zostać, a pół pomóc zdobywca atakować bestia? To musi powiedzieć?

Prorok mówi, że dziewięć nie ma wyszkolenie, a potem, że trzy smoki można wybrać ranga? Czyli nie można szkolić niewyszkolenie dziewięć? Czy te trzy to część dziewięć? czy ja i kvai można uczyć się na ranga? Czy w ogóle to potrzebne w tej zabawa? Głupie to. Ktoś wiedzieć?
– Słychać było w głosie, że była poirytowana tym wszystkim. Zabawy powinny być fajne, a to bardziej brzmiało jakby mieli planować wojnę. Nie wszystko było wyjaśnione, albo przynajmniej nie na tyle, żeby ona zrozumiała role niewyszkolonego i fikcyjnego czy jak im tam było.
Rzadko można widzieć "zdenerwowaną i nie-w-humorze Kizoku™", więc był to naprawdę wyjątkowy widok tylko dla Energii.

: 26 wrz 2021, 18:23
autor: Granica Lustra
Isir trochę się zawiódł że tylko jeden smok go słuchał. Jednak nie mógł się poddawać jeśli chciał wygrać w tej grze musiał postawić na swoim wpierw jednak odezwał się do Neci.
– Nie powinniśmy tak działać na własną łapę. Poczekaj zaraz coś wymyślę.
Powoli zaczął iść do Kamyczka i szturchnął go w łapę. Chciał zwrócić na siebie uwagę by w końcu zaczął go słuchać. Potem odetchnął głęboko i zaczął mówić.
– Nie możemy się z nikim bić. Powinniśmy najpierw zadbać o zioła. Bez nich nie mogę nic robić. Więc jak nie wykończy nas głód to choroby. Więc proszę pomóż mi wypędzić drapieżniki bym mógł cokolwiek zebrać. Znalezienie innego miejsca może zająć za długo. Mięso tych zwierząt można zjeść więc będziemy wtedy w pełni sił na atakowanie.
Pierwszy raz Isir miał tak dużo odwagi. Wyglądało na to że do otwarcia potrzebował tylko dobrej motywacji.

: 26 wrz 2021, 21:29
autor: Pocałunek Śmierci
Miqui obserwowała obco-mówiące-smoki z rosnącym skonfundowanym. Nie wiedziała, czy jej nie rozumieją czy może po prostu ignorują...? Dlatego tuż po swoich własnych słowach zamilkła i tylko z pytającym spojrzeniem patrzyła, co robią smoki Energii... A robiły różne rzeczy. Z jednej strony Kizoku proponowała inną zabawę, z drugiej ten niebieski Wartownik zdawał się ją od tego odwodzić, a Arachran... Ich Przywódca chyba do reszty się wycofał. Tennamiqui sama nie wiedziała już co o tym wszystkim myśleć. W normalnych warunkach może poszłaby za Kizoku, ale dzisiaj... To chyba nie to, czym mieli się zająć? Zresztą, do pewnego momentu dobrze im szło... A potem nagle się posypało.
Aż w końcu ktoś wziął sprawy we własne łapy. I to właśnie Kizoku! Dlaczego zdecydowała o zostaniu Niewyszkolonym? Najlepiej potrafiła komunikować się w obu językach, a teraz jeszcze zachowała się jak prawdziwy Przywódca... Chociaż jej plany nie objęły wszystkich członków stada. Jej plan po prostu nie obejmował żadnych Zdobywców, czy może wywerny znów celowo zignorowały Wodną...?
Póki Kizoku przedstawiała swój plan, młoda jedynie od czasu do czasu kiwała łebkiem, na znak, że rozumie i że Ognista ma rację. Tak, przydałoby się wysłać Zdobywców. Tak, Bestia to w tej chwili priorytet...!
W końcu jednak zabrała glos.
– Dwadzieścia smoków ma stado Energii. Cyli w stadzie jest więcej smoków, niz my i my oraz te smoki to razem dwadzieścia. – Niestety wciąż nie liczyła na tyle dobrze, by wiedzieć, ile to “my” zawierało. Ale na pewno była to najwyżej połowa dwudziestu! – Nie wiemy jakie mają rangi... Ale tak, mamy decydować, co te smoki zlobią, cyli pół idzie, pół zostaje... – Tu na chwilę się zatrzymała. – Ale Waltownicy pewnie lepiej walcą, niż Zdobywcy. Wysyłamy pół Waltowników cy pół Zdobywców? – spytała, patrząc pytająco na Kizoku. Coś jej nie pasowało w tym planie.
Zaraz jednak musiała zamilknąć. Tej części o odpowiedzialności za trzy smoki sama nie zrozumiala. Co do rang...
– Plorok, nic nie mówił o Niewyskolonych. Albo nie ma to znaczenia, albo mozecie wybrać... – stwierdziła trochę niepewnie. Zaraz jednak potrząsnęła łbem i dodała. – Gdy zdecydujemy, mamy wysłać smoka albo dwa, by powiedziały Plorokowi, co robimy. Mozemy wtedy spytać o Niewyskolonych – stwierdziła niemal pogodnie. Tak, to brzmiało jak plan!
Ale pozostawała jeszcze jedna kwestia, którą chciała rozwiać.
– Jestem Zdobywca. Co ma lobić? Patrol granic? Zebrać informacje o Bestia? – Tym razem przesunęła spojrzeniem po wszystkich członkach stada. Było... Wiele możliwości.

: 27 wrz 2021, 5:19
autor: Babie Lato
Abella spojrzała na Grada. Miała wrażenie że zachowuje się inaczej. Niby podobnie. Ale... inaczej. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego i o co chodziło. Dziwne.
Wyszkolenie i chęć grabienia, bardzo dobrze. – pokiwała łbem.
Stado Energii nie chciało się przyjaźnić, więc ich ograbimy. – stwierdziła. W końcu wcześniej mówiła, że jeśli ktoś nie będzie się przyjaźnił to ozdobią ich zwłokami granice. Chyba o tym nie zapomniał?
Stado Nocy chce się przyjaźnić. Chciałabym byśmy równoczenie zaatakowali Energię. Nie obronią się z dwóch stron. Zdobędziemy wtedy tereny z dużą ilością jedzenia. Jeśli Kamyczek. – wskazała łbem na szcześciołapego smoka – Pomacha nam trzema łapkami to znaczy, że jego stado się zgodziło. – oznajmiła.

: 28 wrz 2021, 14:04
autor: Efekt Motyla
Morax położył się wygodnie na skale, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Nie pozostawał bierny, lecz czujnie obserwował. W czasie gdy inny kręcili się dookoła on nadal trwał miejscu jako punkt zaczepienia dla swoich zabawowych współplemieńców. Nie wtrącał się we wszystkie rozmowy i interakcje, pozwalając działać Pszczelej jako przywódczyni i Gradowi jako szkolącemu niewyszkolonych, jakkolwiek miało to w ramach ich gry wyglądać. Ach, napiłby się odrobinę herbaty z owoców z dodatkiem miodu...

Gdy Grad i Pszczela wrócili, postanowił się odezwać, tworząc krótkie podsumowanie z ich wieści.
Podsumowując: jesteśmy stadem Łupieżców, które skupia się na mobilności i łupieżczych wyprawach. skupiamy się na naszej sile i jedności, doceniając smoki sprytne i ambitne. Niewyszkolone smoki trenujemy na Wartowników czym zajmuje się Grad i zwiadowców czym zajmuje się Haezyl. Ja i Kwiecista wyprawiamy się by zbadać sprawę martwej zwierzyny, która zastaliśmy na naszych terenach. Pszczela nawiązała kontakt ze stadem Nocy i aktualnie negocjujemy wspólny rajd na stado Energii. – ujął zgrabnie podnosząc prawą łapę i przywołując małego, złotego, świetlistego motylka który zaczął tańczyć pomiędzy jego placami błyskając wdzięcznie skrzydełkami.

: 29 wrz 2021, 16:53
autor: Burzowe Chmury
Kazzakus westchnął.
Tutaj rzeczywiście działo się zbyt dużo by to wszystko na raz zrozumieć, przewagę więc mieli ci co urodzili się nieco.. sprytniejsi, oraz nie mieli jak on problemu ze zrozumieniem słów proroka. Co jakiś czas dostawał jednak od niego przekazy upraszczające oraz mógł polegać na Kizoku. Z tego też względu nie zamierzał się poddać, chociaż wraz z każdą chwilą było mu coraz trudniej.
Trudno, najważniejsze by nie okazać słabości. Może trzeba zmienić myślenie, podejść do tego spokojnie. Może wtedy reszta poczuje większą motywacje.
Słuszną uwagę zwróciła mu Naeda.
Lybmi dusparuke teür tula vem amian tai hatrer. – Wyjaśnił jej. Ta opcja byłaby jeszcze bardziej problematyczna. Szansa że Arachran zechce z nim współpracować czy chociaż tłumaczyć co mówi była nieduża, a Kizoku była chyba już za bardzo bombardowana wszelkimi bodźcami. Nigdy nie widział jej w takim stanie.
Podszedł do niej i lekko otarł się o nią bokiem, tak by wiedziała że jest i był gotów ją wesprzeć. Może wystarczyło już tych wszystkich złości.
Po chwili zaś odchrząknął by zwrócić uwagę wszystkich, a przynajmniej Kizoku i Arachrana.
Mio ne oriu zunti pajure, am kon tor itumu. – Zaczął, opuszczając nieznacznie łeb. – Kimani grabil'a skadaun sado mioso eki. Dirisal temi, lo mior üme ur. Vem nukran we ümemio mio an radamki skadaun po mäseve. Hatrer üme ai. Zircon üme ai. Koppa al mior vem ti skadaun. Teo mirk vem sewid ye – ümelo ti kizoku, ti kazzakus an ye farel'a. Konami, hatrer an zircon üme omi ai. Koppa mist ti. – Przeciągnął powietrze przez nozdrza. – Onine? – Dopytał.
Zaraz zaś stworzył płaski obraz który przypominał poprzedni twór, niestabilna, ale wyjątkowa biała chmurka spłaszczona i wyciągnięta w pion. Na tym chmurnym obrazie po kolei pokazywały się sylwetki. Jedna zielona na samym szczycie – to był Leśny Kolec. Jedna niebieska – to była Tuptająca Łuska, ona stała niedaleko Arachrana, niżej od niego, ale wyżej niż reszta smoków. Trzy ciemnozielone smoki jako pierwsze na wysokości Naedy, ale w większym dystansie od niej przypominały Tennamiqui. Potem trzy błękitne smoki i trzy czarne smoki wyglądały na Ścigającą Burzę oraz Burzowe Chmury. Kolejne dziewięć smoków stanowiło trzy białe Kizie, trzy szaro pomarańczowe Aerdie i trzy szare Kvaie.
Kazzakus dał wszystkim chwile na zapoznanie się.
Di tange skada an ai Kazzakus sewar ane moker. – Wyjaśnił, wskazując dwoma pazurami na Tennamiqui a jednym na siebie siebie.
Di kazzakus an ai narä oha ora nekk ane du resam shusie ane mäseve du. – Znów przemówił, pokazując dwoma pazurami na siebie i jednym na Ścigającą Burzę.
Di narä oha ora an ai tange skada ufern shusie ane gud. – I znowu, wewnętrznie zmęczony, ale zdeterminowany. Wskazał dwoma pazurami na Ścigającą Burzę i jednym pazurem na Tennamiqui.
Vem mibe tesun. Itamo kem hatrer leneure deva ye immok, deva mio resam zadarke. Hatrer se leneure de resam al skadaun wes pup. Um tok soan pup. Kizoku tok pepen jawu, ai Kizoku ane ti skadaun. Suan tok toge. Lyb vuksal moker, mist misug tai skadaun suan ane pup. – Wypuścił przeciągla powietrze przez nozdrza i odciął dopływ maddary do tworu.
Gustemio sparuan häse de resam nage al mior. – Dodał na koniec, teraz tylko czekając na propozycje reszty. Nie zamierzał na siłę wprowadzać swoich pomysłów, ale jakoś musiał popchnąć ten skład w konkretnym kierunku.

: 01 paź 2021, 11:54
autor: Arachran
Nie rozumiał kompletnie Kazza ale nie z tym, co mówił (no ciężko, żeby nie rozumiał) ale z jego podejściem. Przecież jeśli pamiętał to padła propozycja, żeby w razie czego to tłumaczyć ze wspólnej na akarubi gdzyby któreś z nich co nie zna tej mowy chciało być przewodnikiem. Arachran kompletnie nie miał głowy do takich rzeczy a wpakował się w takie cuchnące bagno. Wysłuchał co jego przyszywany brat mówi... no cóż, brzmiało logicznie. Kiwnął tylko głową i poprosił Kizie, żeby w razie czego go poprawiła gdzy będzie tłumaczył. Podszedł z niechęcią do Strażnika i powiedział
– Ja, inny smok, uzdrawiacz i Tennamiqui iść na bestia. Trzy wartownik rozstawiać pułapka na południe na wrogowie. Dwa wartowniki i jeden zwiadowca, północ granica pułapki. Dużo pułapki na dwa stada. Kaskada i Kizoku uczyć niewyszokolonych na wartownik i ziwadowca. Inne stada i tak być gupie bo robić za szybko, nie myśleć. Czy tak być dobrze brązowy smok z złote czymś na szyja?

: 06 paź 2021, 20:18
autor: Strażnik
O ile na samym początku dostrzegał zaangażowanie młodych i rozumiał do czego dążą, tak stopniowe rozjechanie się ich priorytetów oraz niezdolność, by odnieść się do niejasno wyłożonych zasad, sprawiły iż on sam stracił organizacyjną orientację. Czyżby przecenił ich zdolność uwagi? A może przeciwnie, przez to, że pisklęta desperacko starały się dogodzić jego wyobrażeniom, cała ta rozrywka przestała być naturalna dla ich jednocześnie otwartego, ale i prostego rozumowania?
Powinien się tego spodziewać, biorąc pod uwagę co przydarzyło się poprzedniej grupie, choć tym razem zamiast obrażeń, na szczęście groziła im zaledwie chwila zmarnowanego czasu.
Nie zamierzał czekać na kolejne pokolenie, żeby cokolwiek naprawić, ale zamiast myśleć nad lepszymi rozwiązaniami, pozwolił na chwilę pochłonąć się zdenerwowaniu, które rozproszyło go do tego stopnia, że nawet nie słuchał młodych. Trzeba im było zrobić wykład do cholery!


Nim myśli obrońcy podążyły w stronę bardziej mrocznych wniosków, sarna musnęła go łbem w grzbiet, jakby chcąc przypomnieć o swojej obecności. Rzadko go dotykała, o ile kiedykolwiek przez ostatnie dziesiątki księżyców, ale teraz sytuacja zdawała się wyjątkowa, zwłaszcza że jego stres wpływał również na nią. Nie mogła uczyć się z obserwacji piskląt, jeśli myślała tylko nad ucieczką od psychicznego bólu, który jej sprawiał.

Westchnął. Nie zareagował w widoczny sposób na kompana, choć sarna wiedziała, że odnotował jej próbę poprawienia sytuacji. Małą to miało wartość, bo przecież nie mogła mu w niczym doradzić.
Veir sugerowała pomoc, ale kontynuowanie na tych samych warunkach nie wchodziło w grę. Raz gadom śmierć, najwyżej Plagijka straci do niego resztki szacunku.

Posłuchajcie. Inaczej – odezwał się do młodych donośnie. W jego głosie była surowość, choć trudno ją było nazwać gniewem, gdyż zachował pełnię kontroli nad swoimi emocjami. Odczekał chwilę, aż rzeczywiście się na nim skupią
Na wasze łapy spadła odpowiedzialność, do której część z was wciąż nie potrafi się odnieść. Nie mogę was jednak winić, ponieważ jedynie nieliczni w całej grupie posiadają doświadczenia, z których mogliby w takiej sytuacji skorzystać.
Nie chcę jednak aby zaangażowanie, które już włożyliście w organizację pozostało bez znaczenia. Niech zatem całość będzie lekcją, która być może okarze się dla was użyteczna w przyszłości.
Odniosę się do tego co padło, podsumowując los waszych stad w Gardle, ale nie będę oczekiwał dalszego udziału w grze. Pozwólcie sobie jednak zostać na miejscu, by zrozumieć po co tak naprawdę się tutaj zebraliście.

Mięciutka Łusko
– rzekł do młodej, zwracając się do niej pyskiem. Pozwolił sobie na chwilę ciszy, by i ona mogła w spokoju skupić się na nim – Ty i twoi bliscy posługujący się innym językiem, zostaliście najsurowiej wykluczeni. Nie było w tym celowości, lecz brak warunków, aby was uwzględnić, jest jedynie obrazem tego, jak bezwzględnie konieczna jest potrzeba wspólnej, rozumiejącej się społeczności. Jesteście jeszcze młodzi i dopiero uczycie się tutejszego języka, co wszelkie próby asymilacji czyni nie tylko cennymi, ale zwiększającymi wasze szanse na przetrwanie.
Ujmując to nieco prościej, im szybciej obeznacie się w nieprzyjaznym otoczeniu, tym prędzej będziecie mogli wykreować własną osobowość, która jednocześnie nie musi mu podlegać.
Odcięcie się od rozwiązań w wyniku lęku albo braku pasji do ich poszukiwania osłabi to kim jesteście i dlaczego
– Spojrzał po pozostałych smokach – Tyczy się to rzecz jasna was wszystkich. Zasady są zawiłe, pada ich zbyt wiele, dodatkowo komplikują je liczby i rangi. Nie pytając, gdy nie wiecie i nie eksperymentując, gdy nie znacie kierunku, podcinacie sobie skrzydła – Choć tę wypowiedź kierował do wszystkich, pod koniec znów zwrócił nos ku Mięciutkiej i Leśnemu, specjalnie formułując zdania nieco wolniej. Rzecz jasna odnotował wcześniejszy raport zielonego smoka, na który skinął łbem i jeszcze zamierzał do niego nawiązać
Nie jest to jednak zarzut do was, a chęć wskazania jak takie zagubienie albo poczucie odrębności, uczyni trudniejszym także wasze życie.

Byłbym jednak nieuczciwy gdybym powiedział, że mimo trudności nie spróbowaliście się zaangażować, podzielić, a także podjąć ostatecznych decyzji. Poprzedziłem to wszystko krytyką, ponieważ wiem, że zdenerwowanie zazwyczaj przysłania osiągnięcia, więc to je najlepiej skomentować na samym wstępie – po tej wypowiedzi odchrząknął głośno, a następnie uniósł prawą łapę, by wskazać szponem na mapę, która powstała znów u jego boku, widoczna dla wszystkich zgromadzonych. Nie pojawiało się na niej nic nowego, choć gdy w danej chwili mówił o danym stadzie, dawał młodym znać, jaką lokalizację ma konkretnie na myśli. Nie było to jednak potrzebne do samego końca przemówienia, więc wraz z każdym kolejnym zdaniem, magiczna plansza rozpływała się w powietrzu.

Przewodnik Energii, Leśny Kolec wraz z częścią Wartowników, Zdobywców oraz Uzdrowicielem wyruszyli w centrum Górskiego Gardła, by tam zaatakować ranne stworzenie, które dotąd dręczyło ich żywicieli. W międzyczasie nie podjęli decyzji, by dyskutować z Łupieżcami z południa, a zamiast tego, dodatkowo zabezpieczyli swoje granice pułapkami.
Celem Niewyszkolonych było zwrócenie uwagi na te smoki w stadzie, które nie posiadają zdolności, by bronić granic, bądź polować. Potrzeba Energii, Nocy i Łupieżców, aby mimo to przemianować młode i stare smoki przyczyniła się do nałożenia na najsłabszych członków stada dodatkowej presji, choć jednocześnie zmusiła pisklęta do wcześniejszej odpowiedzialności, a także zaczęła w bardziej praktyczny sposób wykorzystywać doświadczenie starszych, zmęczonych smoków.
Decyzją przewodnika, stado pozostało bez uzdrowiciela, który wyruszył u boku smoków wyszkolonych do boju.
Stworzenie było ranne, lecz w krainie pełnej drapieżników, okazało się celem więcej niż samych smoków. Od powodzenia misji nigdy nie zależy wyłącznie ilość łap, ale odpowiednie, przezorne decyzje lidera, który zawsze krytycznie spojrzy na sytuację. Musicie pamiętać, że zarówno w Górskim Gardle, Wolnych Stadach, a także wszędzie poza nimi, rzeczy mogą nie być tak proste, na jakie się wydają. Gdyby nie spostrzeżenie
Ścigającej Burzę, smoki Energii znalazłyby się w potrzasku, otoczone przyczajonymi na rannego demona drapieżnikami. Wcześniejsze rozeznanie, pozwoliło im uniknąć bezpośredniej konfrontacji, choć okoliczności wciąż nie stawiały w ich najlepszej pozycji
– Niemniej, wciąż byli dziećmi i nie traktowali wyimaginowanej wyprawy jako rzeczywistej walki o swoje przetrwanie, zatem nic dziwnego, że pewne decyzje podejmowali dosyć luźno. Strażnik też, czym dłużej mówił, zdawał się nieco swobodniej formułować swoją narrację. Wciąż była w niej sztywność, ale wiedział, że musiał to wszystko doprowadzić do końca i myśl, że brał za to odpowiedzialność, mimo dyskomfortu, jakoś regulowała mu nerwy.
Do tej pory mapa zniknęła zupełnie, a w grę weszły ważki, które w międzyczasie mogłyby zająć najbardziej zdezorientowanych, lub znudzonych uczestników. Jedna zatańczyła w powietrzu, tuż przed nosem Tuptającej, druga zaś zaczęła krążyć nad Necim, choć nie na tyle nisko, by mógł złapać ją byle jakim wyskokiem. Trzecia przemknęła do Łupieżców, przemykając po pyskach młodych, którzy dotąd milczeli.

Podobnie jak Energia, Łupieżcy skupili się na zabezpieczeniu obu swoich granic, a także przyspieszeniu wyszkolenia swoich najmłodszych oraz najstarszych smoków. Gdy część rozważała nad tym co uczynić z martwym zwierzęciem, istotną częścią dyskusji stała się także tożsamość grupy.
Było to trudne do odegrania wyzwanie, ponieważ w rzeczywistości to, co nakłada się na tradycję, jest konsekwencją wielu księżyców, podczas których mieszają się różne opinie, mające pomóc smokom wyciągnąć prawdę najlepiej oddającą ich stado.
Grad wspomniał o przewodnictwie, które powinno spaść w łapy samic, Pszczela natomiast uznała tę propozycję za osłabiającą stado. Niektóre smoki będą zatem kierować się ideami opartymi na symbolach i skojarzeniach, inne wybiorą bardziej pragmatyczną ścieżkę.
Wbrew pozorom żadna z tych decyzji nie może funkcjonować samodzielnie, ponieważ bez wspólnych rytuałów, ciężej jest zacieśnić więzi, a także ocenić zaangażowanie poszczególnych członków w funkcjonowanie stada. Bez myślenia o praktyce, czyli bez określenia użyteczności, a także potencjalnej szkodliwości tradycji, z czasem zawsze pojawią się smoki, które będą chciały ją podważyć. Nie jedynie w ramach buntu, a ze względu na potrzebę zachowania rzeczy spójnymi.
Podsumowując —
tożsamość stada jest zbiorem większych i mniejszych idei oraz wspólnych historii, które nakładają się również na tradycję – czyli zbiór czynności, które smoki decydują się wykonywać, aby podkreślić swoją przynależność do grupy.

Jak zadecydowali
Łupieżcy, to co ich definiuje to siła, dyscyplina i mobilność, czyli gotowość do odważnego rozszerzania swoich wpływów i badania otoczenia. Podczas gdy stado Energii skupiło się na własnej organizacji, Przewodnik Łupieżców –Pszczela Łuska wyruszył na dyskusję z przedstawicielem stada Nocy – Kamyczkiem

Stado
Nocy w określaniu tożsamości było najbardziej konkretne, debatując nad sensem poszczególnych tradycji. Zbierając się co pełnię na ceremoniach, przydzielają wyszkolonym smokom ich rangi, a także pieczętują to podarunkiem w postaci kamieni szlachetnych.
Podarki nie są praktykowane wszędzie i niewątpliwie nie są konieczne przy mianowaniu, choć mogą w symboliczny sposób podkreślić iż zarówno smok wkłada swój wysiłek w stabilność stada, jak i samo stado dba o bogactwo i komfort swoich członków.
W szeregach Nocy rozważano też czy warto utrzymać się dawnych uprzedzeń względem
Energii. Głosy były tutaj podzielone, lecz większość zdecydowała iż nawet jeśli przeszłość nie jest w pełni jasna, nie mogą zupełnie przekreślić dawnych krzywd. Do przeciwnych wniosków doszła Energia, która postanowiła jednogłośnie sprioretyzować pokojowe nastawienie względem Nocy.

Jest to kolejny bardzo ważny aspekt tradycji, czyli pielęgnowanie i odpowiednie ustosunkowywanie się do historii.
Przekreślając przeszłość, smoki mogą ryzykować zignorowanie wniosków, do których doszli ich przodkowie, często okupując tę wiedzę własnym życiem. O ile do wszystkich raportów z przeszłości powinniście podchodzić z ostrożnością, gdyż przekazy mogą różnić się, zależnie od osoby, która je składa – musicie wziąć pod uwagę, że to właśnie zdolność przygotowania się na zagrożenie, nim jeszcze nadejdzie – jest cennym, o ile nie jednym z głównych sposobów na przetrwanie. Zwłaszcza w surowych warunkach. Ci którzy nie uczą się na błędach, cierpią.
A jednak, nie jest to jedyna strona, którą należy wziąć pod uwagę.
Rozwijając stado, powinniście wiedzieć kiedy ruszyć dalej, nie koniecznie zapominając o przeszłości, ale czyniąc ją mniej istotną.
Mimo zaakceptowanej przezorności względem Energii,
Noc zdecydowała się wyciągnąć do nich łapę, by przedyskutować ewentualną przyszłość, w oparciu o ich obecne opinie. Nie nastąpiło to, gdyż przewodnik Łupieżców jako pierwszy odezwał się, by nawiązać sojusz.
Kolejna kwestia stadnego życia to własnie
sojusze – czyli umowy, które zawierają poszczególne stada. Nie zawsze opłaca się je nawiązywać, choć wszystko zależy od sugerowanych warunków. Niektóre zaledwie umawiają się na nieagresję, inne planują wspólne napady, a inne stale wspierają się albo udostępniają sobie tereny, jednocześnie nie łącząc społeczności w jedną.

Noc okazała się silnym, zorganizowanym stadem, które ze względu na korzystną lokalizację, mniej skupiło się na zabezpieczaniu granic, a bardziej na stworzeniu doświadczonych ekip zwiadowczych
– westchnął krótko, rozmyślając nad kontynuacją – Po krótkiej dyskusji, przewodnik Łupieżców przekazał stadu ustalenia dotyczące ataku na Energię, wraz z sojuszniczą Nocą. O ile stado Łupieżców zaakceptowało rzeczony plan, pozostali członkowie Nocy nie zdążyli ustosunkować się do decyzji Kamyczka o napadzie.

W międzyczasie smoki wyłasne przez
Łupieżców zdołały zbadać tajemniczo zmarłe zwierzę. Jak się okazało, nie była to choroba, a trucizna, która zaczęła stopniowo pustoszyć tę część puszczy. Jak mieliście się dowiedzieć, sprawcami tego zamieszania byli dwunodzy, którzy nasączonymi w jadzie dzidami i ostrzami byli w stanie zabić większe zwierzęta, a tym którym nie potrafili podołać, zostawiali zatrute przynęty.
Większość z was zapewne nie słyszała o dwunogach, choć jednostki które były już za granicami, bądź słuchały opowieści zwiadowców ze swoich stad mogą mieć o nich pewne pojęcie. Objawiają się w różnych formach, nazywając elfami, krasnoludami, driadami albo ludźmi. Tak jak smoki, posiadają różne kultury i zbijają się w grupy. Niektórzy na stałe osiedlają się w jednym miejscu, samodzielnie budując schronienia, które zwią budynkami, choć elfy czy driady mogą mieszkać w pobliżu samych drzew, a krasnoludy posiadać swoje schronienia pod ziemią. To co najistotniejsze – część z nich potrafi złączyć się w niezależne grupy, które specjalnie polują na smoki. Pamiętajcie, że gdy będziecie gotowi na własne wyprawy, wiele gatunków może okazać się przyjaznych, choć będą wśród nich przedstawiciele zdolni do podstępu.
Co do samej gry.
Energia spotkała się z podobnym problemem. Ranny drapieżnik, którego szukali okazał się raniony przez ludzi, którzy zdołali niezauważenie osiedlić się w lasach zarówno w centrum, jak i na obrzeżach Gardła. Płosząc i frustrując lokalną zwierzynę wdali się w konflikty, które doprowadziły do obrażeń jednego z dominujących w centrum drapieżnika. To właśnie jego tropem podążyli mięsożercy, którzy od dawna czyhali na jego mięso. Otoczyli w ten sposób zarówno jego legowisko, jak i stworzyli nowe zagrożenie dla wojowników Energii
– A potem wszyscy zginęli. Koniec.
O dwunogach wiedział stosunkowo mało, w porównaniu z tym co prawdopodobnie posiadali inni zwiadowcy, ale temat łowców smoków irytował go na tyle, że nie potrafił wyrzucić go z głowy.
Odchrząknął znacząco, nim kontynuował. Najwyraźniej koniec tego segmentu.

Doceniam tych, którzy dotąd zabrali głos. Wiedzcie, że z wiekiem stado będzie wymagać waszego udziału nawet wtedy, gdy będzie to niewygodne, a czasem od aktywności jednej osoby może zależeć całkowita zmiana kierunku.
Rzecz jasna wycofywanie się z pierwotnych założeń, nigdy nie było szczególnie komfortowe. Było to, z jakiej strony tego nie ująć, poddanie się i nawet jeśli oceniał dalsze męczenie piskląt za nieracjonalne, to wyjaśnienie nie wystarczyło, aby załagodzić poczucie porażki.
Niemniej kontynuował po krótkiej przerwie, z uniesionym dumnie pyskiem. Ważki do tej pory powinny już zniknąć, chyba że któreś z młodych zdołałoby je złapać, bowiem tym razem ich fizyczna forma na to pozwalała. Nie byłoby w tym jednak żadnej nagrody, poza poczuciem chrupkiego tułowia magicznego owada.

Zastanawiam się... – rzekł nieco mniej stanowczo, zmrużywszy ślepia – Jakiego rodzaju trening najbardziej odpowiadałby jednostkom takim jak wy.
Porzucając dotychczasowe założenia, ponieważ nie chcę byście pogrążyli się w chaosie, chciałbym zlecić wam dwa zadania, których realizacja doprowadzi was do podsumowania tego spotkania.
Po pierwsze... chciałbym żebyście w dowolny sposób odnieśli się do tego, co miało miejsce wokół was. Na przykład czego oczekiwaliście, czego nie dostaliście, co sprawiło wam dyskomfort, jaka jest wasza opinia albo krytyka wobec zgromadzeń.
Ponieważ nie chcę, żebyście mówili przez siebie, osoba która chce zabrać głos, powinna pierw unieść łapę, czy skrzydło, a potem poczekać, aż jednostka przed nią skończy mówić. Jeśli, któreś z was się do tego nie zastosuje – za sprawą magii, nie zostanie usłyszane przez nikogo, poza samym sobą.
Jeśli nie chcecie się powtarzać, ponieważ uznacie, że ktoś przed wami wyraził już wasze zdanie, chciałbym byście skupili się na specyficznym aspekcie, który waszym zdaniem zasługuje na poruszenie, lub o którym chcielibyście dowiedzieć się więcej – nawiązując do funkcjonowania stad, tradycji, czy zagrożeń, które na was czyhają. Być może wciąż niejasna jest dla was tożsamość stada, ani jak się formuje

Następnie, jeśli wyrazi taką chęć, Wrota Dziejów przekaże wam wiedzę na temat swojego własnego stada oraz jego struktór, abyście dostrzegli jak te zjawiska różnią się w perspektywie. Może także dlaczego. – Rzecz jasna gdy skończył wypowiedź spojrzał porozumiewawczo na piastunkę. Wiedział już, że była typem, który lubi angażować się w monologi, a może pisklęta odetchną, gdy usłyszą jakiś inny dorosły głos. Mentalnie wyjaśnił jej co dokładnie miał na myśli, żeby mogła zastanowić się, czy zamierza brać w tym udział. Nie zdziwiłby się w końcu, gdyby wolała swoją kulturę zostawić w tajemnicy. Wyglądało jednak na to, że nie miała z tym dużego problemu
Gdy ja odpowiem na wasze pytania, a Plagijka skończy swój wykład, ci którzy zechcą, będą mogli zostać, ale spotkanie zostanie oficjalnie zakończone.
No i jeszcze jedna rzecz. Nic nie denerwowało go bardziej niż jedna trzecia zebrania, która zwyczajnie nie rozumiała jego słów. Powstrzymał jednak pierwsze słowa, które cisnęły mu się na pysk i szorstko, choć z szacunkiem znów skierował się do Mięciutkiej.
Doceniam twoją próbę zaangażowania grupy w alternatywny sposób, a także wkład Burzowego, nawet gdy zdaje się, żę razem z Tuptającą zna najmniej języka – Nie wspomniał o innym młodym, skoro nie udzielał się praktycznie od początku, choć też zerknął w jego stronę. Z jednej strony czuł irytację i niemoc, gdy po raz pierwszy zobaczył tylu obcych przybywających do Ognia, a z drugiej widząc jak po omacku starali się dostosować, jedni w mniej, bądź bardziej skuteczny sposób, nie chciał być tym, który postawi przed nimi niepotrzebnie, dodatkowe przeszkody. Mógłby, ale korzyść z tego byłaby żadna – Nie krępujcie się mówić, choćby w innym języku, nawet jeśli tłumaczenie miałoby zająć nieco więcej czasu. – Najzabawniejszy był w sumie fakt, że bogowie nie tylko potrafiliby zrozumieć ich język, ale także w nim odpowiadać. Złośliwość tego zdarzenia polegała prawdopodobnie na tym, że Strażnik nie rozważał tej możliwości jako realną opcję, gdy przekazem, w gruncie rzeczy zajmował się sam. Uessas prędzej ograniczał hałasy.

Do 08.10 do godziny 23 macie czas na odpowiedź. Będzie to wasza przedostatnia tura
Najistotniejsze informacje macie pod koniec – Strażnik wnosi o podzielenie się opinią/krytyką/spostrzeżeniami na temat zebrania i/lub zwróceniem uwagi/zadaniu pytań na temat krążący wokół tożsamości stada/zagrożeń stadnych (ale możecie pisać cokolwiek innego, jeśli pasuje wam to do reakcji postaci!)

: 07 paź 2021, 13:29
autor: Grad Skał
Strażnik mówił dużo… czy prorocy zawsze tyle gadali? Informacji było więcej niż podczas nauk z Raganem, a na prawdę sporo mówił o kodeksie. Wielka, gęsta, burzowa chmura zaczynała przysłaniać umysł Aohy z każdym kolejnym wypowiadanym przez brązowego słowem. Nie wiedzieć czemu, im więcej mówił tym bardziej zaczynał działać młodemu na nerwy. Przestawał go powoli słuchać i zaczynał się gubić w tym co mówił, przez co poziom zdenerwowania tylko skoczył bardziej do góry.
Księżyce formowania tradycji, potrzeba wszystkich smoków, różne pomysły. Przecież to oczywiste, że nie stworzą tradycji w jeden wieczór! Mieli mieć coś, wymyślili więc coś! Aoha zaczął dymić z nosa i powarkiwać nisko tak, że słyszeli go tylko ci co stali najbliżej.

Młodzik robił co mógł by nadal słuchać proroka ze zrozumieniem, ale jedyne co widział to rozkwaszanie jego pyska własną pięścią. Kiedy wskazał Veir i powiedział coś o tym by mówiła o Pladze Aoha znów warknął.
– Niech ciotka spróbuje tylko powiedzieć za dużo.
Syknął do swojej Plagijskiej braci stojącej obok niego.
– Pamiętajcie co mówił Ragan.
Dodał, a następnie uniósł skrzydło jak chciał Strażnik.
– Plaga ma słuszność, że nie wpuszcza cię na swoje tereny. Mówił ci ktoś, że strasznie dużo gadasz proroku? Połowy nie idzie zrozumieć. Chcesz konkretów, dajemy ci konkrety, a ty wybrzydzasz mówiąc, że takie rzeczy formuje się długo. Po co więc chciałeś byśmy to robili skoro to zajmuje tyle czasu. Nie mam pytań bo moje stado funkcjonuje jak trzeba. Lepiej mi powiedz czy mamy dalej się bawić w stada czy już nie i kto wygrał.
Powiedział z trudem panując nad głosem by nie przekląć. Niestety młodzik przechodził trudny okres i potrzebował konkretów. Najchętniej wróciłby do Obozu do Ragana czy Jaaha albo na arenę. Tak spędzony czas na pewno były cenniejszy niż to co miało miejsce tu.

: 07 paź 2021, 16:27
autor: Aberracja Światła
Kizia przetłumaczyła słowa strażnika na język wywern.

Po ostatnich słowach Strażnika stuknęła delikatnie skrzydełkiem o skrzydło Naedzi. Choć nie do niej kierowała swoją następną wypowiedź, to poniekąd też ją dotyczyła. Młoda nigdy nie zawahała się prosić o tłumaczenie ani po prostu powiedzieć coś, co i tak Kizia by przetłumaczyła. – Sarum! regürdan we kora vem warke efer, pengu teo mer hitasatu. Beras mist yummo hitasatu laiko. Kannoteo caren ferile oto yure – par, " podo". Ne tirten mer vem, ladeien vem maruk an hoppa ponu teoni nu coten. – Uśmiechnęła się do wszystkich wywern. – Caren itamo, kane dusparumika, yke sekecami datai temio nu sparsken. Teo phet nu losparen, po hire tula abu po akarubi, kane teoni vezullo. Eksel laiko tefen mer. – Dodała jeszcze po chwili, zerkając w szczególności po tych przyjaciołach, którzy mieli problemy z tutejszym językiem.
Następnie grzecznie czekała aż pan-duża-skała skończy swoją mniej miłą wypowiedź. Nie wyłapała wszystkiego co powiedział, ale już sam ton głosu był jakiś taki nieprzyjemny. Dopiero gdy skończył, podniosła skrzydłołapkę.
– Bardzo ładnie podsumował prorok-drzewo. Przynajmniej brzmienie, jakby naprawdę my wszystkie planować, jakby... nauczyć wiele. Takie motywacja-uczucie po twoje słowa podsumowanie. My uczyć się, powoli. Niektórzy rozumieją wasza mowa, inne mniej. Powoli uczyć ich tutejsza język oraz uczyć tutejsza smoki nasz język. – Trochę pogubiła się na początku. Taak, tyle księżyców nauki na własną łapę, życia z tutejszymi i dalej miała problemy z konstruowaniem zdań. Tym bardziej, że nie tylko słowa się różniły, a cała składnia zdań!
– Zabawa była... dziwne. Nie potrafiła się odnaleźć w tyle zasady naraz, tyle informacje naraz. Niby bariera-język, ale wydaje mi się, że choć wszystko zrozumiała, dalej ja miałaby problem z "zrozumieć". A co dopiero z pisklęta, młody musi proste zasady żeby dobrze rozumieć. Niektórzy tu bardzo młody i to nawet nie wyglądać jak fajny zabawa. Widzi, w większości starszy się zainteresować i rozumieć. Dużo młody po prostu pójść za decyzje podejmowane przez starszy. – Trochę tłumacząc się a trochę rzeczywiście podsumowując całe spotkanie. – Pisklak i młody to przyszłość każdej grupa. Myślała, że spotkanie będzie dla nich. Myślenie-młody-łep łatwiej nakierować, kształtować w dobry strona. Młody to przyszłość i to, co było mówione do młody zostanie na dłużej. Adept i dorosły mniej pamiętać takie spotkanie, mniej albo wcale obchodzić. Może nauczyć się na tym, jak działają młody na spotkanie, albo pomagać młody, zrozumieć że choć głośny i rozrabia to bardzo ważny i trzeba tradycja i dobry kierunek jak najwcześniej. – Zastanowiła się chwilę, nie opuszczając łapki. Chciała kontynuować, ale troszeczkę się rozkojarzyła. Musiała po prostu na szybko zebrać myśli przed następną wypowiedzią.
– Współpraca-trening z grupy zrobione z mieszane stada jest moje zdanie dobry pomysł na zabawę na jakieś spotkanie w przyszłość. Poznać punkt widzenia inne stado, pomagać nawzajem w forma prosta zabawa, w której i dorosły, i pisklak rozumieć, uczestniczyć. Najlepiej mało słowa. Gesty, emocja i działanie zbliża bardziej niż słowa z długim omawianie i tłumaczenie. Ciekawy zabawa, radość i satysfakcja z sukces-zabawa zostanie w łep na dłużej niż zwykłe rozmowa i taktyka. Tym bardziej w młody-łep.– Zaśmiała się. Cały czas mówiła bardziej z perspektywy pisklaka niż dorosłego. Nie tylko dlatego że luźne, pisklęce podejście było jej bliższe. Zawsze po prostu bardziej przejmowała się młodymi. Chciała żeby pisklęta wszystko rozumiały. Jeśli będą dobrze wspominały takie spotkania z rówieśnikami, starszymi i smokami z innych stad na pewno pozytywnie wpłynie to na decyzje podejmowane przez nie w przyszłości.

: 07 paź 2021, 17:32
autor: Egzotyczny Kwiat
Kwiatek chyba przymknęła oko na uderzenie serca bądź dziesięć. Słowa Strażnika były bardzo kąjące i baaardzo senne.
Tak na prawdę po prostu przynudzał.
Lekcje z Frar były dużo ciekawsze, chyba nawet mogłaby bardziej przeżyć paplanine Szarego, niż tej udawanej politycznej zagrywki. Calanthe wstała na cztery łapy i przeciągnęła grzbiet niczym kot i trzepnęła w prawy poślad Grad.
Przybliżyła się do Aohy i szepnęła mu do ucha.
Zawsze możemy sobie stąd iść. Co nam będzie mówił stary pierdziel co mamy robić – puściła samczykowi oczko, aby nieco zluzował.

: 10 paź 2021, 14:53
autor: Arachran
Ale nudziarz z tego smoka, naprawdę kompletnie nie nadawał się do spotkań dla m ł o d y c h smoków. Ciekawe, czy mógby gdzieś pójść ze skargą i prośbą na wymienienie tego smoka na innego, który się zna na uczeniu młodych? Arachran też całkowicie odleciał, czując tylko nieprzyjemny ucisk gdzieś w głowie. Nawet ignorował to co mówiła Kizia, miał to szczerze mówiąc głęboko w zadzie. Bardziej zainteresowała go teraz ważka, która wyglądała całkiem smacznie. Tylko ta ważka była przy Naedzie, więc najpierw nieco się do niej zbliżył aby po chwili spróbować pacnąć ważkę chwytnym pazurem na skrzydle. Znając życie Naeda bardziej będzie zazinteresowana robakiem niż wykłądem Strażnika. Tak więc jedyne co teraz Arachran robił, to podejmowanie prób złapania ważki w zęby i zjedzenie jej.

: 10 paź 2021, 23:19
autor: Burzowe Chmury
Brązowy smok zaczął przemawiać.. Jego słowa nawet z samego wydźwięku były intrygujące, ale niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu. Miał nieodparte wrażenie że ten samiec był niezadowolony z tego jak potoczyło się to spotkaniu, zupełnie jakby nie poszło według dokładnie takich zasad jakie sobie wyobraził – a patrząc na to co się działo i jak wszyscy byli zagubieni, to z pewnością w tej kwestii się nie pomylił.
Ale Typie, czy ty to widzisz i nie reagujesz? Przecież ten potok słów jaki wypadał z tego monologu był wręcz zabójczy. Toż to przecież nie miało końca.
Nada, nada.. – Opuścił łeb zmęczony i zażenowany. – Ro de wark. Miobe mäseve soren deva ne soren? – Odwrócił się do swoich, spoglądając na każdego z nich. Z tego wszystkiego liczył na jakieś konkrety, bo to było ważne.
Wsłuchał się w słowa Kizoku która zaczęła później wszystko tłumaczyć. Z jednej strony już nie wiedział co było gorsze, słowa proroka czy sposób siostry na przetłumaczenie tego według jej sensu. Nigdy nie mógł mieć pewności czy na pewno wspomniała o wszystkim, ale Kizoku wydawała się być bardzo przekonana co do rzeczywistości i prawidłowości swojego tłumaczenia względem słów Strażnika. Komu więc ufać? Do wyboru miał to że strażnik coś marudził, oraz słowa Kizoku które również wydawały się.. co najmniej rozczarowujące.
Był tu zapewne jednym z niewielu którzy chcieli potraktować to spotkanie na poważnie, ale jak to uczynić jeżeli prorok na pierwszym miejscu zachowywał się niepoważnie?
Kizoku, sparua ker we üme bërak, cader, khare sul an datai nu velam po kunë feenke kafdo. Kora de vem lonis kakuse kans yumma mio caren ne oriu de nu yahen? ke itamo peresu ro yure vem tok kasten. Nah venden vem de aboen. – I jakby tego było mało, od teraz miał wątpliwości czy na pewno był to ktoś kto jest łącznikiem między smokami a bogami. Wciąż dawał mu szansę, ale tylko dlatego że był tu obcy, nie znał historii tych ziem ani nawet nie znał tego języka by móc wydać rzetelny werdykt w tej sprawie. Fakt jednak był taki, że nie sprawiał dobrego wrażenia.

: 11 paź 2021, 1:23
autor: Ścigająca Burzę
Działo się... dużo, a nawet bardzo dużo. Prawdę powiedziawszy Burza już dawno się w tym wszystkim pogubiła. Na pierwszą propozycję Mięciutkiej, dotyczącą zabawy, uśmiechnęła się jedynie uprzejmie, acz przepraszająco. Była zbyt duża na takie rzeczy i średnio jej się chciało w tym uczestniczyć, aczkolwiek nie skrytykowała jej na głos, bowiem to byłoby niemiłe, a młodsi z ich grona mogli pragnąć się do nich dołączyć. Co by nie powiedzieć, Ścigająca była tu jednym ze starszych smoków. Może nie najstarszym, aczkolwiek wyrosła z takich rzeczy, nawet jeśli coś ją kusiło do przytaknięcia i przyłączenia się. Obecność tylu smoków peszyła ją jednak.
W późniejszych etapach nie odzywała się za wiele, raczej kiwała głównie łbem, zgadzając się na propozycje. Musiała przyznać, iż komunikowanie się z gadami, które nie znały zbyt dobrze wspólnej mowy, sprawiało jej problemy. Irytowało ją, że niektórzy mówili w swoim języku, a łącznikiem była głównie ta biała nazywana Mięciutką Łuską. To ją ograniczało.
Niewielu postanowiło się odezwać po podsumowaniu przez Strażnika całego spotkania. Burza jako jedna z nielicznych uniosła skrzydło na znak, że pragnie przemówić, a gdy dostała taką szansę...
Myślę, że moja towarzyszka ma rację. Mamy tu wielu młodych. Niektórzy są zbyt młodzi, by dokładnie zrozumieć zawiłości postawionego nam zadania i wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski. Zmuszenie nas do interakcji, udzielania się, planowania i taktycznego myślenia było dobre, a połączenie nas w grupy ciekawe, aczkolwiek na Twoim miejscu, Strażniku, sama porozdzielałabym młodych w celu uniknięcia dobieraniu się młodych po znajomości. Każdy z nas powinien znaleźć się w grupie, gdzie zna jak najmniej smoków, co powinno być ciekawym doświadczeniem, a jednocześnie pozwoliłoby nam poznać sposób myślenia sąsiednich stad – zaczęła Kaskada melodyjnym, przyjemnym dla ucha głosem. Słyszała od Arii, że na poprzednim spotkaniu zadnia wyglądały inaczej – ktoś został ranny, ktoś inny zemdlał, młode były w niebezpieczeństwie... najwyraźniej Strażnik wyciągnął z tamtych sytuacji wnioski i wcielił je w życie, bowiem to spotkanie nijak się miało do tamtych sytuacji.
Podsumowując zamysł był dobry, ale sama zabawa zbyt skomplikowana. Wszyscy tu jesteśmy młodzi, lecz zadania, które nam wyznaczyłeś, były raczej skierowane do tych starszych i bardziej doświadczonych. Mięciutka mówi dobrze – najmłodsi zostali pokierowani przez starszych i nie mieli wiele okazji do samodzielnego myślenia i wykazania się przez liczne zawiłości i narzucenia nam wymogu znajomości świata, zapamiętania znaczenia licznych rang i pozycji, a także licznych szczegółów, takich jak ewentualne konflikty i sojusze między trzema grupami – wyraziła swoje zdanie, po czym umilkła. Tak naprawdę trochę przysypiała i błądziła myślami gdzieś daleko podczas większej części wydarzeń, lecz niektóre wnioski wysuwały jej się same.

: 12 paź 2021, 14:27
autor: Granica Lustra
Gdy isir tak stał oczekując odpowiedzi kamyka zaczął powoli tracić zapał. Nie rozumiał co robił źle że nie chciał nikt wysłuchać albo wypowiedzieć się na temat jego pomysłu. Dodatkowo w międzyczasie Strażnik zaczął mówić więc młody plagijczyk wycofał się nieco rozumiejąc że nic nie wskóra. Ucieszył się gdy prorok pochwalił ich stado. Ale jednocześnie nie wiedział dlaczego uznał że młodzi sobie nie poradzą. Dodatkowo starsze smoki uznały że młodzi nie są na tyle mądrzy by zrozumieć zadanie. A to była nie prawda. On nie jest głupim smokiem prawda? Zapytał sam siebie i cofnął się bardziej. Tak bardzo chciał pomóc a wyszło że nawet nie został wysłuchany. Siadł więc obok Neciego i się skulił. Chociaż on próbował go wysłuchać i pomóc mu w zdobyciu ziół. Dziwne że tylko on rozumiał jak one są potrzebne i zaoferował swoją pomoc. Wygląda na to że był to dla Isira znak że mimo iż był uczony że smoki inne niż z plagi są złe to czasem zdarzają się nawet fajni towarzysze.

: 14 paź 2021, 11:42
autor: Kamienny Kolec..
Kamyczek był przytłoczony ogromem informacji, trochę sam kręcąc się w niepewności.
Podszedł w końcu do Iris, której słowa były bardzo mądre.
Masz rację, musimy zdobyć zioła. Podczas podróży będziemy mogli to chyba zrobić, dostaniesz odpowiednią ochronę i pójdziesz ich szukać, dobrze? – zaproponował, troszkę gubiąc się we własnych myślach.
Dobrze, więc musimy zdobyć zioła oraz trzeba zadecydować czy zgadzamy się podjąć sojusz z Łupieżcami. Moim zdaniem powinniśmy wraz z nimi Zaatakować Energię, choć może zaoferować też Energii że wciągniemy jej członków do naszego stada? – zaproponował dość odważniej, nie chciał też do końca walczyć, jednak chyba musiał wybrać, bo co jeśli Łupieżcy potem zaatakują ich?
Pójdę się spotkać z przedstawicielem Energii, ale musimy się razem, zdecydować co będziemy robić. – dodaje dalej zagubiony, sam musi podejmować decyzje, to po co stado?

: 15 paź 2021, 11:05
autor: Babie Lato
Wydarzenia powoli się rozmywały, a smoki przestawały zwracać uwagę na to co się działo. W końcu odezwał się Strażnik z podsumowaniem tego wszystkiego, i Plagijce się to nie podobało.
Oczekiwałam gry. Nie dostałam gry. – stwierdziła Abella, lekko mrużąc oczy. Wszystko skończyło się zdecydowanie zbyt wcześnie i nawet nie zdołała zaatakować Energii!
Miały być tury i to co się stanie, a przez większość czasu ich nie było.

: 16 paź 2021, 19:48
autor: Efekt Motyla
Morax siedział tam, gdzie siedział wcześniej, nie ruszając się za nadto. Jedynym co zrobił było wyciągnięcie ze swojej torby niewielkiego kubka z czarnego kamienia, wypełnienie go gorącą wodą zebraną z powietrza i wrzucenie do niego kilku liści mięty, by przygotować sobie coś ciepłego do picia. W międzyczasie słuchał dalszego przebiegu gry opisywanego przez Proroka.

Był odrobinę zawiedziony, że cały wysiłek jaki włożyli w utworzenie stada, zorganizowanie jego działań oraz nawiązanie kontaktu z innymi poszło w sumie na marne. Nie dowiedział się także niczego nowego – ze wcześniejszych nauk jakie odebrał od adepti i Pana Skał w Liyue doskonale rozumiał znaczenie grupowej tożsamości, zawiązywanych kontraktów czy też rozsądnego zarządzania dostępnymi zasobami terenu. Sama opowieść także... urywała się w połowie? O ile rozumiał chęć przekazania informacji, o tyle jeśli Prorok chciał zrobić to za pomocą fabularyzowanej opowieści, powinna być ona angażująca i satysfakcjonująca dla słuchaczy. Zaś historia utkana przez drzewnego samca była tak pragmatycznie realistyczna jak tylko się dało.

Zaintrygowany Morax spojrzał uważnie na postać Proroka, gdy ten zwrócił się do nich per "jednostki". Och, czyżby istotnie był on posłańcem bogów, kimś odmiennej rasy, kto jedynie przybrał smoczą postać? W rozumieniu uzdrowiciela każdy inny zwróciłby się do swoich słuchaczy wy, smoki, pisklęta, młodzież, pragnąc skrócić dystans pomiędzy sobą, a odbiorcami. Prorok jednak swoją sztywną i oficjalną mową oraz drobnymi zwrotami zdawał się wręcz ten dystans budować. Morax zastanawiał się czy robił to celowo, czy też jako istota odizolowana od śmiertelnej reszty nie zdawał sobie sprawy z przyjętych norm i zasad komunikacji społecznej? Uznał, że jeśli będzie miał w przyszłości okazję na pewno chętnie porozmawia z Prorokiem by więcej się o nim dowiedzieć.

Na razie jednak to Prorok chciał dowiedzieć się czegoś od nich, więc gdy Pszczela Łuska jeszcze mówiła on podniósł jedno ze swoich skrzydeł w górę, by zasygnalizować chęć wypowiedzenia się. Opuścił je gdy plagijka skończyła mówić.
Proroku, wyznaczyłeś stadne role odpowiedzialne za komunikację w stadzie i między stadami, nie wyznaczyłeś jednak nikogo, kto jasno i wyraźnie komunikowałaby ci decyzje stada pomagając w prowadzeniu gry. Trudno jest podejmować decyzje odnośnie dalszego jej przebiegu, gdy dwa smoki kłócą się o to kto gdzie ma iść, trzeci rozdaje role, a czwarty próbuje negocjować z innymi i gdy sam musisz wyciągnąć z tego sens. Przeprowadzenie tego w grupie kilku smoków jest trudne, a co dopiero gdy jest nas grzmot. – powiedział, dźwięcząc swoim głosem wyraźnie. – Historia w którą zaś ubrałaś ową grę była... – nie chciał uradzić Proroka słowem "nudna" – ...prozaiczna i przyziemna, niezbyt ekscytująca dla słuchaczy łaknących akcji i intryg, szybkich podsumowań i efektów swoich działań, a których uwaga odwracana była przez zadania, które musieli wykonywać. Być może prostszy ciąg zadań do wykonania z określonym czasem i z wiadomościami, które przekazałeś byłby bardziej przystępny dla młodszych uczestników spotkania i bardziej ekscytujący dla pozostałych. – zakończył, grzejąc swoje łapy o kubek z naparem. Jego warkocz leżał estetycznie na plecach, połyskując czerwoną wstążką na końcu.