Strona 8 z 32
: 18 sie 2015, 0:22
autor: Chór Światła
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Uspokoił się widząc jak jego brat powoli zasypia. Trochę ironiczne było to że to młodszy brat pocieszał starszego, ale nie było to przecież ważne. Był wdzięczny Kravsaxowie że ten próbował dodać otuchy jego bratu. Podziękowanie jego brata ucieszyło go jeszcze bardziej. Nie odpowiedział na nie, nie chcą go przypadkiem wybudzić. Jedynie zaczął nucić cichutko, swoją autorską kołysankę. Jego cichu głos współgrał z kroplami deszczu, nie był przez niego zagłuszany ani on go nie zagłuszał. Śpiewał tak długo, do póki i jego nie zmorzył sen. Gdy tak się stało ułożył pysk na łapach, powoli ściszając swój głos.
Obudził się po dobrych paru godzinach, kiedy nastał zachód słońca. Czas był wracać do rodzinnej groty. Przeciągną się leniwe, po czym uniósł swój łeb do góry, mrugając. Ciekawiło go co z Naxisem. Na chwilę zapomniał o wszystkich zdarzeniach jakie miały miejsce od wielu księżyców, miał zamiar razem z Tygrysem udać się do Azylu na terenach Życia. Było to jednak niemożliwe, co przypominał sobie kiedy już miał zamiar obudzić brata. Widok jego maski przypomniał Nixlunowi wszystko. Ten westchną tylko, po czym znowu usiadł na dawnym miejscu, przykrywając swoich towarzyszy skrzydłami niczym kołdrą. Patrzył na nich, kiedy ci sobie spokojnie drzemali. Uśmiechną się na ten widok. Dwa, malutkie pisklaki.
: 19 sie 2015, 10:01
autor: Słodki Kolec
Spałem, ja śniłem o Azylu. O pięknych czasach. Beztroskich czasach a teraz jest gorzej. Rodzinka sie rozpadła... Nie ważne. Warto żyć chwilą.
Obudziłem się i zobaczyłem jak brat siedzi o okrywa nas swymi skrzydłami. Wstałem i polizałem go delikatnie po policzku, a następnie przytuliłem.
~Kocham cię mój braciszku. Nawet nie wiesz jak mocno. ~ powiedziałem to wprost do jego pięknej głosy. Czułem do niego coś więcej niż zwykłą miłość braterską. Coś więcej, coś bardziej... Może to było chore ale ja go kochałem miłością... Kuf*a. Jak to ująć...
: 21 sie 2015, 1:18
autor: Chór Światła
Uśmiechną się krzywo kiedy jęzor jego brata zwilżył mu policzek. Było to chyba normalne u smoków, ale Nixlun jakoś nie przepadał za wilgocią jaka mu towarzyszyła. Szybko wytarł się zgięciem skrzydła, po czym odpowiedział bratu, teatralnie zarzucając swoją zjawiskowa grzywą.
– Co się dziwić, w końcu jestem wspaniałym bratem. – Zażartował, nieświadomy tego co naprawdę miał na myśli jego brat, wypowiadając te słowa. I to dobrze, ponieważ Nixlun na prawdę nie wiedział by jak zareagować.
– ...Czas zbierać się do siebie. – Mówiąc to wstał, oraz szturchną delikatnie Kravsaxem by ten się obudził. Chciał go odprowadzić, bo w końcu jeżeli oboje idą w tą samą stronę to czemu by nie pójść razem? W końcu odrobina towarzystwa nigdy nie zaszkodzi. Poza tym, Nix czuł się trochę odpowiedzialny za tego dzieciaka. W końcu tylko dzięki niemu mieli zapewnione tak niezwykłe posłania. No i lubił chyba tego dzieciaka, pierwszy raz naprawdę bawił się z kimś w taki naturalny sposób. Był mu wdzięczny. Kontem oka popatrzył na brata, uśmiechając się. Martwił się o niego, ale miał nadzieje że dzisiejsze spotkanie chociaż w malutkim stopniu pomogło mu.
– Jak będziesz chciał jeszcze porozmawiać, czy po prostu się spotkać to nie bój się wysłać wiadomość. – Mówiąc to spojrzał na zachód słońca, którego pomarańczowe światło przedzierało się przez zielone korony drzew. Sielankowo... – Miłego wieczoru. – Planował powiedzieć na pożegnanie.
: 08 wrz 2015, 16:18
autor: Wirtuoz Iluzji
Kravsax niechętnie się podniósł. Ciepłe posłane zniknęło w górze. Wzdychnął cicho. Czyli pora się zbierać. Wstał otrząsnął się trochę by przywrócić sobie jasność umysłu. Spojrzał na słońce. Zachodziło. Odwrócił się w stronę drzewa i podszedł do niego. Końcówką ogona pociągnął Nixa za ogon dając mu wiadomość: "idziemy, choć już". Zsunął się z posłania zostawiając głębokie szczeliny w korze drzewa. Zjechał z cichym szuraniem na dół i popatrzył czy Nix także poszedł w jego sprawy. Gdy zejdzie ruszy w kierunku obozu. Nie mają już tutaj na razie co szukać. Ziewnął przeciągle i się wyciągnął. Zaraz wieczór. W sumie już, a zaraz mrok i noc. Jego ulubiona pora.
Różowy smok coś nie schodził.
–Nix idziesz? – Zawołał
Dodano: 2015-09-08, 16:18[/i] ]
Kravsax zawędrował do lasku by w końcu poćwiczyć wszystkie swoje umiejętności. Musiał poćwiczyć bieg, skoki, lot i magię precyzyjną. Tę ostatnia przede wszystkim. Skoro miał zostać czarodziejem wypadałoby by coś umiał. To jedno. Drugie to nie chciał być przed pewną osobą jakimś nieukiem. To były te dwa główne bodźce.
Zaczynamy od biegu. Przyjął pozycję. Łapy zgięte, linia głowy z kręgosłupem, ogon pół sztywny, skrzydła przy sobie. Porozglądał się za miejscem do biegu. Między drzewami. Zaczynamy. Zaczął przestawiać prawą przednią i lewą tylną łapę do przodu. Następnie lewą przednią i prawą tylną. Poruszał się na zgiętych łapach nabierając prędkości. Wykręcił tułów w prawą stronę ogon także. Szyja wygięła się, a on skręcił w prawo stawiając mocniej lewe łapy. Okrążył w tej pozycji pierwsze drzewo. Wracając do swojego miejsca skrętu wyrzucił się do przodu. Łapy mknęły po podłożu. Mech wyciszał jego bieg. Wykręcił się w lewo, głowa momentalnie znalazła się po boku jednego drzewa. Łapami wybijał się mocniej z prawej. Zrobił pół skrętu i dosłownie wybił się w prawo. W tym malutkim skoku złożył trochę łapy, ale te zaraz wróciły do ziemi. Biegł do przodu, przekładając szybko łapy. Gwałtownie prawą przednią łapą uderzył w podłoże, tyłem ciała wykręcił w prawo, przez co zmienił swoją pozycję o sto osiemdziesiąt stopni. Pazury wbiły się w ziemię by nie spadł na nią. Wyrzucił się do przodu. Tym razem przednie łapy wyrzucały się do przodu, zaraz do nich dołączały tylne, i tak ciągle. Raczej teraz leciał a nie biegł. Biegł jak gepard. Skrzydła skrupulatnie trzymał przy sobie, ogonem zachowywał równowagę. Łeb równo z linią kolców na grzbiecie, oczy patrzyły uważnie. Mięśnie łap pracowały gorączkowo, napędzając Kravsaxa. Śmigał do przodu. W jednym momencie gdy wszystkie łapy były w górze, wyrzucił swoje ciało lewym bokiem do przodu. Wystawił lewe łapy lekko zgięte, wylądował na nich. Od razu zaczął biec w prawą stronę. W pobliżu znajdowały się blisko dwa drzewa. Wbiegł w między nie przednimi łapami chwytają się ich i naprężając mięśnie, wystrzelił się jak z procy. Wygiął tułów w lewą stronę, razem z głową szyją i ogonem. Zatoczył duże koło, wokół kilku drzew. Wbiegł pomiędzy nie, wykręcił się w prawo, łapami odbijał w lewo. Dobiegł do następnego drzewa, skręcił w lewo, łapy wybijały mocniej w prawo. Kolejne drzewo. Zrobił szybkie kółko wokół niego, wybijając się silnie na tylnych łapach. Kolejne drzewa były ustawione w rządku. Zaczął skręcać w prawo, wykręcając tułów, szyję, głowę i ogon w lewo. Łapami przednimi poleciał w prawo, skręcając je w lewo. Tylne łapy dostawił, zaś przednie wyleciały w lewą stronę. W locie skręcił ciałem w prawą stronę. Wylądował na miękkich łapach i od razu wystrzelił do przodu pokonując w taki sposób kolejne drzewa. Przy ostatnim, ostro skręcił podobnie jak wcześniej wyrzucając tył do przodu i robiąc taki piruet. Zwolnił, znów przekładał prawa przednia, lewa tylna potem lewa przednia i prawa tylna. Zrobił jeszcze kilka piruetów, i usiadł w jednym miejscu. To był męczący trening.
: 01 paź 2015, 14:58
autor: Złuszczona Łuska
Usiadła pod rozłożystym drzewem, z ciekawością trącając końcówką pyska liść, na którego powierzchni wykwitły żółte i czerwone plamy. Chwyciła jeden, z rozszarpanymi symetrycznie końcówkami i przebiła je szponem. Dziurawiła je w najlepsze, prawie zapominając po co tu przyszła. Rozejrzała się, ale polana była pusta i cicha jak przedtem.
Złuszczona zastanowiła się, jak będzie wyglądał jej nowy nauczyciel.
W między czasie szponem wykopała średniej wielkości dołek, i zaczęła ładować tam liście. Miała nadzieję, że w tym miejscu na wiosnę wyrośnie nowe drzewo. Coś ktoś kiedyś jej o tym mówił, ale zdążyła zapomnieć szczegóły, zapamiętała jedynie to, że część drzewa trzeba posadzić w miękkiej ziemi i podlać.
Jej łuski doskonale odpowiadały barwie ziemi, ale i tak było widać że jest nią cała umazana. Trącała pyskiem wystające korzenie i próbowała je wyrwać zębami, by móc kopać głębiej. Teraz w dole mieściła już połowę swojego pyska.
: 03 paź 2015, 10:47
autor: Ostatni Rozbłysk
Wciąż nie będąc do końca pewny swych umiejętności w skradaniu, pisklak postanowił jeszcze przed swą ceremonią udać się do Dzikiej Puszczy.
Zauważył bawiącą się w najlepsze adeptkę mimo jej świetnie maskującej karnacji.
Zwinnie i lekko podszedł do niej z boku, unikając sytuacji w której wiatr przywiódłby jego zapach do jej nozdrzy.
Sam wychwycił jej zapach. Swąd siarki i rozkopanej ziemi trochę skonfundował Błyska, jednak słusznie uznał, że ma do czynienia ze smokiem Ognia, nie Życia.
Podszedłszy w miarę blisko, niepostrzeżenie usiadł na podszycie i owinął ogon wokół łap.
Przypatrywał się poczynaniom Złuszczonej, oczekując momentu w którym ta wreszcie go zauważy.
Zrobił właściwie tą samą sztuczkę, co Oddech Pustyni, gdy to ona uczyła jego... Haha, historia kołem się toczy.
Gdy adeptka postanowi się jednak rozejrzeć (bądź kątem oka zauważy jaskrawe jeszcze-pisklę) skinie jej łbem w geście powitania.
Ciekawe jak zareaguje...
: 03 paź 2015, 16:11
autor: Złuszczona Łuska
Ostatni raz klepnęła ruszoną ziemię, lekko zmartwiona, że jej nauczyciela jeszcze nie ma. Uniosła łeb i jej spojrzenie spotkało inne, należące do fioletowego smoka z ogromnymi oczami. Kwiknęła z zaskoczenia, instynktownie rozwinęła do połowy skrzydła żeby wydać się większą i znieruchomiała, gdy dotarło do niej że ten smok nie był zagrożeniem. Obniżyła łeb, gdy wątpliwości nawiedziły jej umysł. Zbliżył się tu zupełnie niezauważony, pewnie z premedytacją nadchodząc pod wiatr. Pomyślała, że nie powinna mu ufać gdy mrugnął niewinnie oczami i kiwnął jej na przywitanie łbem. Zakołysała się i przycisnęła skrzydła do boków. – Witaj – mruknęła. – Czemu się we mnie tak wpatrujesz?
Nie o to miała pytać, ale to spojrzenie wielkich oczy strasznie ja dekoncentrowało. A może to on był smokiem, z którym się umówiła? Rozejrzała się, szukając wzrokiem ewentualnego innego kandydata, ale w pobliżu nikogo nie wyczuwała... Jednak, jak widać, nie była w tym najlepsza, więc nie musi to oznaczać nic. – Jesteś moim nauczycielem?
: 03 paź 2015, 21:18
autor: Ostatni Rozbłysk
– Chciałaś uczyć się skradania, prawda? – zapytał wprost, darząc ją pisklęcym uśmiechem.
Kryształowe oczy Błysku odziedziczone po Wichurze zdradzały pełnię zapału w młodym ciałku.
Jego pierwsza nauka! I to wyglądało na to, że uczyć będzie kogoś starszego od siebie... Niespodzianka! Do tej pory przekonany był, że jego pierwszymi uczennicami będą Heren bądź Pożar, a tu taka niespodzianka.
Wracając do tematu niepostrzeżonego podejścia, kto uwierzyłby pisklęciu podającemu się za nauczyciela, jeśli wpierw nie udowodni swych umiejętności?
Tym sposobem chciał Złuszczoną zaskoczyć, ale również dać znać, że ma do czynienia ze smo(cz)kiem doświadczonym na tyle, że jest w stanie ją uczyć.
Pytanie brzmi czy będzie ona w stanie przełknąć ten szok.
: 04 paź 2015, 18:31
autor: Złuszczona Łuska
– Dziękuję, że przyszedłeś! I tak, myślałam o skradaniu.
Zmarszczyła pysk odwzajemniając uśmiech. Zastanawiała się, na czym dokładnie będzie to polegało. – Jestem Złuszczona Łuska. A jak ty się nazywasz? –
Widziała go już, gdy wędrował gdzieś z Jadem. Dziwne, że to pamiętała, ale smocza pamięć jest dość nieprzewidywalna.
Przyjrzała się mu dokładnie, dostrzegając jego lekkie podekscytowanie. Ciekawe, czy to była jego pierwsza nauka. Złuszczonej zrobiło się miło, gdy pomyślała, że może tak być.
: 04 paź 2015, 18:47
autor: Ostatni Rozbłysk
– Błysk – przedstawił się z uśmiechem.
– Przejdźmy do rzeczy. Zacząwszy od podstaw: czym jest według Ciebie skradanie? – spytał wprost, ciągle siedząc w tej swojej słodkiej, pisklęcej postawie. Gdyby ktoś patrzył z boku nigdy nie powiedziałby, że to właśnie maluch uczy Złuszczoną. Na Immanora, to się w głowie nie mieści. Pisklę nauczycielem adepta? Dobrze, że to nie jest wbrew zasadom...
Kryształowe oczy pisklęcia powiodły po okolicy, zatrzymując się kolejno na spadających z drzew liściach. Coraz bardziej podobała mu się ta pora. Ciekawe jak będzie wyglądać świat jak spadnie śnieg! Może wtedy to jemu będzie się łatwiej zakamuflować niż innym, ciemniejszym smokom...?
: 04 paź 2015, 19:10
autor: Złuszczona Łuska
Zastanowiła się, chociaż odpowiedź wydawała się prosta. – Skradanie się oznacza przemieszczanie bez zdradzania swojej obecności.
Jak na kogoś tak uroczo młodego, Błysk podszedł do rzeczy bardzo profesjonalnie. Młoda przechyliła głowę, czując wielkie zadowolenie, że to właśnie on jej pomaga.
Czuła jednak, ze jej odpowiedź jest zbyt krótka. Cofnęła więc brodę, i otworzyła ponownie pysk:
– Czyli, gdy ofiara, cel nie może smoka usłyszeć, wyczuć albo dojrzeć. Więc nie można skupić się tylko na cichym poruszaniu się, trzeba zwracać uwagę na wiatr, nie pozostawiać za sobą zapachu, i umiejętnie maskować się. Wydaje mi się, że przez to, że mam, w porównaniu do ciebie, tak ciemną maść, będę musiała się przenieść na gałęzie drzew gdy spadnie śnieg. – westchnęła. – Na tym miękkim, białym puchu będę dobrze widoczna, ale twoja maść, zwłaszcza że tak lśni, ładnie się wtopi.
I tak mam więcej szczęścia, że ten kolor jest taki naturalny , pomyślała. Wyobraziła sobie Runę Ognia na śniegu. Zwracałaby na siebie uwagę nawet w ciemnościach.
– Można sobie pomagać czarami? – zapytała.
: 18 paź 2015, 14:42
autor: Ostatni Rozbłysk
// Fabularnie masz dalej do czynienia z Błyskiem, nie Rozjarzonym. Jakby co.
– Zgoda, masz właściwie we wszystkim rację... – zastanowił się chwilę.
Spojrzał na Złuszczoną i zlustrował ją. Miała naprawdę przydatny w polowaniu kolor łuski...
– Można się wspomagać czarami, ale to podchodzi wtedy pod kamuflaż, nie zaś samo skradanie. My skupimy się teraz na podejściu niezauważonym, nie zaś na byciu w polu widzenia niewidzianym.
Może powiesz mi jak ja mógłbym podejść, powiedzmy do sarny? W ten sposób przejedziemy wszystkie podstawowe zasady naraz – powiedział. Z zainteresowaniem patrzył na adeptkę swoimi kryształowymi oczami. Ciekawe co wymyśli i jakie błędy przy okazji popełni. Każdy kiedyś popełnia jakiś błąd. Nawet mistrzowie.
: 18 paź 2015, 16:09
autor: Złuszczona Łuska
– Musiałbyś zacząć skradać się w jej stronę tak, by nie dosięgał jej twój zapach. Każdy gwałtowniejszy ruch na pewno zwróciłby jej uwagę, wydaje mi się że sarny są strasznie płochliwe... – Rozejrzała się dookoła. Las był gęsty, pełen pagórków, które idealnie nadawałyby się do tego, by ukryć się przed jej wzrokiem. – Można by wykorzystać ukształtowanie terenu, ale o tej porze roku – poruszyła się, a liście pod jej łapami zaszeleściły cicho – to nie wystarczy. Myślę, że ona bardziej zawierza słuchowi, więc ważną kwestią będzie ominięcie szeleszczących, suchych liści. W miejscu gdzie jeszcze nie wyschły, są wilgotne i napuchnięte i pewnie dobrze tłumią kroki.
Każdy kopnięty kamień zwróci jej uwagę, zrywający się do lotu ptak albo inne zwierze które zaniepokoimy swoją obecnością. Wydaje mi się, że jeśli już jakieś zwierze nas przyuważy i stanie się nerwowe, najlepszym wyjściem będzie zastygnięcie nieruchomo. Pewnie oddali się, ale nie panicznie. – Ucichła i znów rozejrzała się dookoła, szukając inspiracji. Nie miała wielkiego doświadczenia w tym temacie, więc nic nie przychodziło jej do głowy. Zastanawiała się, czy wszystko poprawnie zrozumiała.
: 18 paź 2015, 16:18
autor: Ostatni Rozbłysk
– Dobrze, czyli podsumowując – należy się chować a także uważać na podłoże z uwagi na wszystko co może wydać dźwięk. Jak wspomniałaś wcześniej, należałoby również uważać na wiatr, bo zapach też jest zdradziecki – podrapał się po głowie, tak zupełnie po pisklęcemu. Nie do wiary, że ten osobnik potrafi być poważny, a jak się później okaże, ma zadatki na mówcę.
– Pomyśl teraz jaka pozycja by do tego była najlepsza – polecił. Krótko, zwięźle i na temat. Złuszczona radziła sobie naprawdę nieźle jak na kogoś kto nigdy wcześniej się nie skradał. Ina sprawa, że właściwie podstawy tej sztuki trudne nie są i dla adepta w tym wieku powinny być dość łatwe do wymyślenia samemu. Kto wie, może i z pozycją da radę sama?
Był jednak gotów poprawić ją, jeśli ta tylko popełni jakiś karygodny błąd. Właściwie po co jej był nauczyciel, skoro Błysk do tej pory tylko jej przytakiwał?
: 23 paź 2015, 22:30
autor: Złuszczona Łuska
Błysk nie miał racji, jeśli czuł się lekko bezużyteczny. Młoda na pewno zaprotestowałaby, gdyby mogła słyszeć jego wątpliwości. Zmuszał Złuszczona do myślenia w sposób zupełnie jej obcy, bez niego młody umysł adeptki pewnie nie poradziłby sobie tak szybko z tak niewinnymi z pozoru zadaniami.
Teraz postawił przed nią kolejne pytanie – samica zapatrzyła się w niego i powoli, metodycznie myślała na głos:
– Wydaje mi się, że smok musi być nisko, na ziemi... albo tuż przy. Tak, nie powinien jej dotykać. Łapy ugięte, szeroko rozstawione dla stabilności. – Młoda w międzyczasie wizualizowała to co mówiła, przybierając taka postawę. Poruszyła szyją, szukając najodpowiedniejszej pozycji. Uniosła głowę wysoko, jednak czuła już jak jej kark drętwieje więc opuściła ją i zastygła z nosem tuż przy żółtych liściach. Przeszła tak kilka cichych kroków, których jednak i tak by nie usłyszała – szurający w najlepsze w liściach ogon skutecznie by je zagłuszył. Posłała mu zirytowane spojrzenie i ostrym szarpnięciem uniosła go lekko nad ziemię. Zwyczajowo przycisnęła mocno skrzydła do boków, ale zaraz je rozluźniła. Nie lubiła łazić taka spięta.
Spojrzenie jej zielonych oczu co rusz wracało do pisklaka, obserwowała jego reakcję, chcąc być pewna, że dobrze myśli.
Znów ruszyła powoli przed siebie; wygięła nieco szyję i kręgosłup, dalej testując swoje działania.
: 31 paź 2015, 14:52
autor: Ostatni Rozbłysk
Obserwował poczynania adeptki, starając się znaleźć jakiekolwiek błędy w jej postawie. Był zadowolony, że sama zauważyła jak ustawiać ogon – w końcu sam niedawno popełniał taki błąd.
– Słuchaj... Reguluj położenie szyi w zależności od tego jak wysoka jest na przykład trawa przez którą się skradasz. Musi być Ci przede wszystkim wygodnie, nie możesz być zbyt spięta jak polujesz. Co do ogona – mi wpajano, żeby go usztywnić, ale to wszystko zależy. Z własnego doświadczenia Ci powiem, że doskonale nadaje się do zachowania balansu, tak samo jak bardzo delikatnie rozłożone skrzydła. No dobra... A co mi powiesz na ten przykład o skradaniu się w innych miejscach niż na podłożu? Bądź kreatywna – zachęcił. Sam w końcu jeszcze nie tak dawno przekonał się, że otwarty umysł to podstawa przy skradaniu. W końcu jak podkraść się do czegoś co, dajmy na to, lata...?
: 06 lis 2015, 20:58
autor: Złuszczona Łuska
Usztywniła ogon tak jak radził, słuchając z uwagą jego dalszych słów. Chwile później usiadła, zaplatając go wokół łap.
Gdy zadał jej pytanie, zasępiła się lekko, szukając w pamięci wspomnień. Przywołała jedno z czasów, gdy była jeszcze pisklakiem. Po śniegu, jeszcze nie dawno królującym w najlepsze na tych ziemiach, pozostała tylko mokra, śmierdząca, brudna breja. Wody wtedy też wzbierają, a gdy opadną to pozostawiają po sobie mokry śmietnik.
Wtedy nie mogłaby się chować w trawie, bo jej zwyczajnie nie było. Krzaki i drzewa powoli się budziły, ale ich gałęzie dalej były szczupłe i nagie. Nie zawsze ukryją jej przed wzrokiem zwierzęcia.
– Czy mogłabym jakoś ukryć swój zapach? Na wiosnę wszędzie jest pełno mokrej ziemi. Gdybym porządnie się w niej wytarzała, dałoby to coś? – Podobał jej się ten pomysł. Dawał jej większe pole do działania. Nie ograniczał ją kierunek wiatru.
– Zastanawiam się, czy możliwym jest podlecenie do kogoś. Czy nie wywołuje to zbyt dużo hałasu? Ale, jeśli zwierzyna już zda sobie sprawę z naszej obecności, skrzydła dałyby mi dodatkową prędkość. Mogłabym się wznieść, śledzić wzrokiem ofiarę a potem złożyć skrzydła i dopiero nad ziemią rozłożyć je by wytracić szybkość. Tylnymi łapami mogłabym ją zranić.
Nie mam jednak pomysłu na skradanie w trakcie lotu – zawahała się. – Na pewnej wysokości nie słychać by mnie było, ale łatwo mogłaby mi umknąć. – Westchnęła lekko. Prawdziwa nauka nadejdzie wtedy, gdy młoda wyruszy na swoje pierwsze poważne polowanie. Błysk uczy ją teraz myśleć.
: 06 lis 2015, 23:31
autor: Ostatni Rozbłysk
Uśmiechnął się na rozmyślenia adeptki
– Tak, pomogłoby, ale to już jest kamuflaż. Oczywiście o wiele łatwiej jest się skradać z kamuflażem, ale jak na razie musimy się nauczyć jak ograniczyć naszą widoczność bez używania, że tak powiem, dodatkowych środków. Jeśli chodzi o lot – możesz wykorzystać co najmniej dwa elementy. Możesz nadlecieć od strony słońca albo z góry. Prawie nikt i nic nie patrzy w górę lecąc. Dodatkowo możesz przecież poszybować. Wiesz, że łopot skrzydeł jest dość głośny – wyeliminuj go.
A myślałaś o tym jak podkraść się na przykład w wodzie? – jego mina sugerowała, że jest wyjątkowo zainteresowany tematem. Na praktykę jeszcze przyjdzie czas... Na razie niech jeszcze nauczy się najważniejszego – kreatywności i twórczego myślenia.
: 07 lis 2015, 20:14
autor: Złuszczona Łuska
Samiczka jeszcze nigdy, w całym swoim smoczym życiu, nie zamoczyła w wodzie więcej, niż czubek pyska. Nie to, ze bała się wody... no dobrze, w dużej mierze chodziło właśnie o to.
Przypomniała sobie wodę na klifach – grzmiący pokaz bezwzględnej siły.
– Nie powinnam poruszać się z prądem? Z pyskiem ledwie wynurzonym znad wody. Wydaje mi się, że żadnego wodnego stworzenia tym nie zaniepokoję. One wyczują każde moje poruszenie, prawda? Nie umiem nic więcej wymyślić, wodne stworzenia są na prawdę różnorodne i dla każdego trzeba będzie inną taktykę przyjąć. – zamilkła na chwilę.
Woda powinna zamaskować mój zapach, dodatkowo, przed wejściem do niej mogłabym wytarzać się w tych intensywnie pachnących ziołach nad rzeką. – Rozejrzała się w poszukiwaniu inspiracji.
: 08 lis 2015, 14:25
autor: Ostatni Rozbłysk
– Oj nie. Jeśli chcesz się skradać w rzece musisz pachnieć jak rzeka. Te intensywne zioła są dobrym pomysłem, ale zdecydowanie odradzałbym je w przypadku polowania w rzecze. To jest dobre na przykład w lesie albo na bagnie. Poleciłbym raczej muł rzeczny, ale wtedy musiałabyś chwilę poczekać żeby opadł i przestał straszyć zanim zabierzesz się do roboty.
Bardzo dobrze myślisz co do zwierzyny – do każdej będzie trzeba podejść inaczej. Jeśli chodzi o płynięcie z prądem to jest jedna sprawa, ale żeby uniknąć wstrząsów wody musisz zaprzestać wszelkiego machania łapami. Widziałaś kiedyś jak poruszają się bądź pływają węże? Właśnie tak należy skradać się w wodzie, smocze ciało jest do tego doskonale przystosowane – uśmiechnął się. Pora na mały test praktyczny.
– Dobra, skoro znasz już podstawy pora żebyś spróbowała sama. Rozbiegnijmy się w dwóch różnych kierunkach, tak, żebym nie wiedział gdzie jesteś. Ja pierwszy, Ty potem. Twoim zadaniem jest podkradnięcie się do mnie niezauważoną tak blisko jak tylko Ci się uda. Mam niezły wzrok, także zauważę każdy Twój niewłaściwy ruch. Wykorzystuj drzewa, krzaki, wszystko co możliwe. I pamiętaj, że podłoże wydaje dźwięki – z tymi słowami Błysk odbiegł razem z kierunkiem wiatru. Musiał przekonać się, czy adeptka będzie w ogóle pamiętać o tym jak bardzo jest ważny ten jeden czynnik... Zatrzymał się na tyle daleko, że Złuszczona mogła zobaczyć prześwitującą między drzewami fioletową kropkę. Zaczynamy sprawdzian.
: 09 lis 2015, 21:21
autor: Złuszczona Łuska
Kiwnęła łbem na jego uwagi – rzeczywiście, to co mówił, miało wiele więcej sensu. Nigdy węża nie widziała, ale przyrzekła sobie, że po skończonej nauce zaraz pójdzie nad rzekę i poobserwuje te dziwne stworzenia.
Ucieszyła się na wieść, ze zaczynają test. Ciekawie zerkała na oddalającego się Błyska, aż nie zatrzymał się wiele ogonów przed nią. Nie spiesząc się przypomniała sobie pozycję gotowości; ugięła łapy i obniżyła łeb. Zanim jednak postąpiła krok przypomniała sobie o ogonie i uniosła go szpon nad ziemię. Ruszyła, delikatnie rozluźniając napięte skrzydła.
Odeszła w odwrotnym kierunku, delikatnie stawiając łapy, aż zupełnie nie zniknął jej z oczu, a potem skręciła, by wiatr nie niósł zapachu w jego stronę. Obserwowała teren, zapamiętywała każdy gęściejszy krzak. Być może wszystko robiła na wyrost, ale niezwykle zależało jej by poradzić sobie z tym, bądź co bądź, łatwym zadaniem.
Cały czas pamiętała miejsce, w którym ostatnio widziała swojego nauczyciela. W miejscu w którym teraz stała wiatr niósł jej zapach samca. Podążyła tym śladem, poruszając się bardzo powoli by nie zaalarmować ptaków odpoczywających gdzieś wysoko w koronach drzew. Napuchnięte, śliskie liście i wilgotny mech tłumiły jej kroki. Jej oddech był regularny i spokojny.
Jeszcze chwila i spomiędzy drzew prześwieciła jej fioletowa plama. Wydawało jej się, ze młody stoi do niej bokiem, dlatego nieco zmieniła kurs by znaleźć się za nim. Nie zajęło jej to dużo czasu, ale musiała znów nadłożyć drogi by ominąć wielki, omszały korzeń.
Była już tak blisko, że mogła niemal policzyć łuski na jego plecach. Starała się zasłaniać krzewami, mimo iż nie mógł jej widzieć. Bała się, ze spojrzy w jej stronę, dlatego co jakiś czas przystawała za gęściejszym krzakiem i analizowała jego ruchy. Czyżby jej się udało?