Strona 7 z 9
: 26 mar 2019, 12:55
autor: Sztorm
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Inurta obejrzała się na małego smoka. Wyglądał w jakiś sposób podobnie do duszka, którego spotkali w Gnieździe – miniaturka smoka raczej niż pisklę. Skrzywiła się lekko, bo jakoś od pierwszego wejrzenia nie przepadała za tym akurat. Dużo bardziej wierzyła zielonemu gołębiowi i temu tam, Katamanu.
Usiadła więc wyprostowana na szczycie głowy Czarodzieja i podniosła delikatne w szponach kulkę. Zamruczała do niego uspokajająco i pogładziła stare czoło łapką. Przeniosła wzrok na dwójkę duszków, które teraz stojąc obok siebie również spoglądały na nią.
–
Co z barierą? – skierowała do nich to pytanie, ale jeśli ktokowiek ze smoków mógł odpowiedzieć, to też dobrze. Trzeba więcej danych, do podjęcia decyzji. Nie mówiąc już, że sama decyzja nie powinna być w ich łapach. To Przywódcy powinni decydować o takich sprawach. Małe smoczątka powinny spędzać dnie na zabawach, a to mocno przerastało rozum Inki. Sprawiała więc wrażenie nieustraszonej, ale Rudzik jako jedyny mógł wyczuć jak drżała na całym ciele.
: 27 mar 2019, 18:55
autor: Rudzik Płowy
// wybaczcie za taki niemrawy post :')
Naiwność Rudzika przekraczała właśnie wszelkie granice. Bo kto uwierzyłby szalonemu duszkowi, który niegdyś chciał zabić pisklęta, a teraz mówi o czymś w akompaniamencie własnego, psychicznego śmiechu? Ano właśnie Rudzik. Bo przecież Riromi musiał w pewnym stopniu mówić z sensem.
A w grę wchodzi Bariera. To rozwalone jak elfi ser sito, które miało – choć niewielką – funkcję obronną. Broniło przed Równinnymi. Którzy zrobili istną rzeź na Aen Aard. Nikt nie pozostał żywy, tylko on.
Jeżeli Rudzik miał jakiś cel w swoim życiu, to właśnie była obrona wszystkich przed zagrożeniem. Choćby miał poświęcić swoje życie, chce zapobiec kolejnej katastrofie, której Wolni mogliby doświadczyć, a której mogliby nie przeżyć. A czując malutką Inurtę na swojej głowie, która, choć niewiarygodnie silna, trzęsła się ze strachu, z nadmiaru emocji.
Starzec westchnął i zamknął ślepia, z pomocą maddary otulając ją niewidzialnym ciepłem, uczuciem bezpieczeństwa, wsparcia. Podziękowania.
– Najukochańsza Inurto... Tak wiele Ci zawdzięczam. Sto tysięcy podziękowań dla Ciebie, nieustraszone Dziecię Wody. – rzekł cicho, jakby chciał, by tylko ona go usłyszała.
Otworzył ślepia, pochylił swój łeb i przednimi łapami chwycił ją, gdy siedziała na jego głowie. Polizał ją w nos (mając intencje pocałować ją w czoło, lecz nie trafił) i postawił na ziemi.
Niedowidzące, piwne oczy wpatrywały się w zbiór nie mających sensu plam kolorów, wpatrywały się gdzieś w ziemię. Bez wyraźnego punktu zaczepienia wzroku.
– Inurto... Midarze. Pragnę się Wam odwdzięczyć. Pragnę... byście pomogli mi naprawić Barierę. Ah... nie wiem, czy posiadacie wiedzę o niej, lecz nie bez powodu ona zaistniała. Oraz nie bez powodu dzieje się tyle złych rzeczy, bowiem ta magiczna tarcza rozpada się. Dziurawi się, niczym skóra, w którą wbite zostały szpony. Wystawia to wszystkich Wolnych na zagrożenie, a ja... stojąc przed moim Przywódcą, poprzysiągłem chronić wszystkich, którzy tutaj mieszkają. – zrobił krótką pauzę, by zebrać myśli.
– Pragnę Was bronić jak jest mi dane... Byście mogli bezpiecznie dorastać, bez obaw o swoje życie. Bowiem nie ma ceny, która zdołałaby zmienić moje zdanie. Pragnę oddać Barierze swoją magiję.
: 27 mar 2019, 19:36
autor: Miraż Snów
Spoglądała ze skupieniem na Naqimię, nadal rozmyślając nad całą sytuacją. Duszka... nie była w Legowisku? W takim razie, czy to oznaczało, że to rzeczywiście nie była ona? A to wskazywało... na to, że zostali oszukani.
Ale... nie wiedzieli przez kogo i dlaczego. Ktoś wezwał ich na spotkanie i podał się za Naqimie... ale w jakim celu? Czy wszystkie kalectwa u dorosłych smoków to jego sprawka?
Westchnęła cicho, po czym zwróciła się do Duszki.
– Ktoś... zwołał nas tutaj, podając się za ciebie – wytłumaczyła jej – A później wyruszył ze mną i kilkoma innymi smokami do Nauczyciela, żeby odnaleźć sposób na wyleczenie tych, których "dotknęło zło".
Obejrzała się na krótką chwilę w stronę czarnołuskiego, który pojawił się na miejscu razem z nimi, najwyraźniej także zaciekawiony rozwojem całej sytuacji. Cóż... możliwe, że niedługo dowiedzą się o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
: 27 mar 2019, 20:24
autor: Ścigający Barwy
Nauczyciel, Naqimia, a teraz jeszcze dwa inne dziwadła... Więcej! Więcej! Chcemy więcej dziwnych duszków, które ingerują w sprawy smocze! Myśli Galnira z trudem kumulowały się na tych trzech postaciach. Szukał sensu w całym tym przedsięwzięciu. Najważniejszym jednak pytaniem było: Skoro nie Naqimia była razem z Kalejdoskopowym i spółką w Legowisku Nauczyciela, to kto? Może jeden z pozostałych duszków... Może to była sztuszka Nauczyciela na zwabienie ich tam? Czyżby byli tylko pionkami w grze duszków i upadłego boga?
Galnir chciał porozmawiać z Rudzikiem. Pójść do niego i wspomóć w tej ciężkiej chwili. Jednak zażylość stadna Ziemi dawała o sobie mocno znać. Jako członek tej rodziny, chciał pomagać, wspierać i dbać o nią. Niestety musiał przedlożyć ogół nad jednostkę, więc z westchnięciem zaczął analizować każdy jeden cień, blask, ryk i szept zgromadzonych smoków i duszków. Nie było ponoć sytuacji bez wyjścia.
Ze wszystkich zgromadzonych niesmoczych postaci Riromi wyglądał na największego figlarza. Reszta była spokojna, przynajmniej powierzchownie. Nauczyciel zdał się zdziwiony zachowaniem "Naqimii" w swoim legowisku, więc ruszył tutaj... Czyżby Duszek śmiejący się maniakalnym śmiechem stał za tym wszystkim? Kto to wie... W każdym razie lepiej coś zrobić niż stać i milczeć... I dawać Riromiemu się śmiać do rozpuku. Kalejdoskopowy Kolec ruszył w jego stronę, wpijając w niego błękitno-złote ślepia. Kwas sie aż gotował w gruczołach. -Czy to ty podszyłeś się pod Naqimię i zaprowadziłeś nas do Nauczyciela? Podejrzewam, że tak. W każdym razie, bez względu na to, czy to byłeś Ty, to na jakiej podstawie powinniśmy wierzyć w twoje słowa? Aż tak zależy ci na chaosie, który tutaj rodzisz?– Nie dało się tego inaczej nazwać. Utrata zmysłów, trzy duszki i Nauczyciel wraz z masą smoków na Skałach Pokoju. Dziwne wymysły i propozycje oraz sam fakt iustnienia tych kul. Ktoś musiał pociągać za sznurki. Galnir czuł jak w trakcie mówienia drżały mu mięśnie, a źrenice się zwężały. Stres zatańczył walca ze złością. Czemu to wszystko musi być tak zawiłe?
: 27 mar 2019, 21:19
autor: Kaltarel
Nauczyciel dostał od zielonej oskarżycielskie spojrzenie. Co złego by się nie działo, pierwszym podejrzanym był jak zwykle on. Cóż, przynajmniej ta Naqimia zachowywała się bardziej znajomo. Wstyd przyznać, że od razu nie przejrzał podstępu w legowisku. Istota, która podszywała się pod duszkę, musiała być wyjątkowo zdolna. I najpewniej to ona stała za kradzieżą zmysłów – ale po co zachęciła smoki do pomocy poszkodowanym? Co chciała przez to osiągnąć?
– Ostatni raz widzieliśmy ją w locie ku Skałom Pokoju, ale trop się urwał – dorzucił obojętnym tonem do wyjaśnień Urojonej. Jego uwagę przykuła kula na czole Rudzika Płowego – spoglądał na nią niemal z głodem w ślepiach. Energia, która pomaga odzyskać to, co utracone... Tak jak mówiła Naqimia, obiekt mógł przydać się do wielu rzeczy.
– Opanuj się, adepcie. To tylko duszek psot – mruknął do Kalejdoskopowego. – Gdyby to on wpakował mi się do legowiska, poznałbym go od razu. – Na swoje nieszczęście z Riromim miał znacznie więcej kontaktu niż z Naqimią. Wolał nie wracać myślami do tego, ile trwało czyszczenie Górskiej Jaskini z czterdziestu porcji żubrzych odchodów.
Nauczyciel podszedł wreszcie do Rudzika.
– Nie jestem "wspaniałym smokiem", czarodzieju. Jestem bogiem. Ja również straciłem coś ważnego: moje moce i wolność. Naqimia uważa, że te bańki mają szanse kogoś naprawić. Na przykład mnie. Zastanówcie się dobrze, co jest wam bardziej potrzebne: potężny sojusznik czy świecąca otoczka wokół terenów Wolnych Stad. – Wykrzywił pysk z pogardą dla pomysłu Riromiego i Rudzika. Czarodziej miał wielkie szczęście tego nie widzieć.
: 27 mar 2019, 22:17
autor: Administrator
Riromi spojrzał z urazą na Nauczyciela, kiedy ten wyraził się o nim tak obcesowo. Tylko duszek psot. Już on mu pokaże jakie tylko miał na myśli. Wybuchy i pułapki będą mogły się schować. Ale tak za plecami. Nie w pysk. W końcu to był Kaltarel. Kulawy, ale jednak Kaltarel.
Tymczasem Naqimia, korzystająca z chwili wahania Sosnowego Kolca, spojrzała w kierunku Czarnego Stawu, niemo się z kimś komunikując przez dłuższą chwilę. Smoki nie musiały czekać długo, nim pojawił się odbiorca jej wiadomości. Czarna wężowa postać nadpłynęła powietrzem z północy (z Wyspy na Jeziorze, chociaż zebrane tu smoki tego nie będą wiedziały). Postać przybrała wielkość typową dla duszków, więc mniejszą od dorosłego smoka, o wężowych splotach, czarnych łuskach i błękitnych ślepiach. Była pozbawiona skrzydeł, a jednak dysponując swoimi mistycznymi siłami frunęła sprawniej niż dowolny smok powietrzny.
W końcu jednak wylądowała przy Naqimii i Sosnowym Kolcu, i nieco niepewnie rozejrzała się po zebranych. Do zgrupowania duszkowego dołączył także karmazynowy niczym skrzepła krew Katamu, znaleziony przez Inurtę i Midara.
– Są jeszcze dwie – powiedział cichym głosem Dadu (bo to był ten duszek), wskazując na kulkę trzymaną przez Sosnowego Kolca. – Jedną znalazły smoki, które mnie uwolniły. Drugą mają jakieś smoki na Wyspie na Jeziorze, przy czymś co smakuje jak bariera – Dadu mówił cicho, ale nie na tyle cicho, by żaden z zebranych nie mógł go usłyszeć.
Nagle, niczym rażony piorunem w zadek, podskoczył, rozglądając się płochliwie po okolicy, pierwszy raz dostrzegając obecne tu smoki. Ale najdłużej wzrok zatrzymując na Nauczycielu.
– Czyli... Okaleczone smoki, bariera... Lub on? – zapytał niepewnie.
Naqimia pokiwała tylko łebkiem, uśmiechając się smutno. Katamu nie zareagował w żaden sposób, jakby te informacje go nie dziwiły.
– Wszystko lub nic? – upewnił się dodatkowo Dadu. – To mówi smak, ale jeśli... Jeśli tobie smakuje to inaczej?
Naqimia pokręciła łebkiem.
Riromi prychnął z urazą, czując się wykluczony z konwersacji i ustaleń, ale nie uczestnicząc w tym więcej.
Duszki szeptały między sobą jeszcze chwilkę, ale teraz już na tyle cicho, że nawet najbliższy im Sosnowy Kolec nie słyszał ani słowa. W końcu Naqimia uniosła łeb i popatrzyła po kolei na każde pisklę i każdego adepta.
– Zebraliście się tu na wezwanie kogoś, kto podał się za mnie. Czuję się więc za to odpowiedzialna. Niełatwe zadanie stoi przed wami. Kulki, które znaleźliście... Mogą posłużyć do kilku celów. Indywidualnie uleczą każdego smoka, któremu zostały zabrane. Ale razem? Razem mają potężną moc. Moc leczenia. Mogą uleczyć uszkodzoną barierę. Mogą także przywrócić moc Nauczycielowi, którego mało kto z was zna jako Boga Zimy. Wybierzcie.
Po prawej Naqimii na zebranych z powagą patrzył Katamu, duszek tajemnic i zagadek. Po lewej na wszystkich zerkały błękitne, szczere i pełne nadziei ślepka duszka Dadu, który ciągle żył nadzieją na to, iż smoki podążą za sercem, nie za rozumiem. Zerkał raz za razem na dorosłe smoki, nadal czekające tu cierpliwie na pomoc swoich pobratymców. Czy ich nadzieje zostaną zawiedzione?
Riromi... Riromi przewrócił ślepiami wymownie, zrezygnowany tym całym patosem.
//Witam na przedostatnim odpisie.
Tak, bowiem dotarliśmy do końca. Wybór jest jasny, odkrycia są jasne. Musicie dogadać się i zdecydować, co chcecie z tym stojącym przed wami fantem zrobić. Smoki, których ów wybór bezpośrednio dotyczy (RP, RL, PA, BF) także są zaproszone do dyskusji! Smoki, które nadal są w innym miejscu eventu, dostały "bilecik" zapraszający je do dołączenia do reszty, ale jakby co wybór mogą podjąć niezależnie, w swoich indywidualnych tematach.
Ważne jest, abyście do niedzieli mieli dla mnie tu fabularnie napisaną decyzję nt tego co robicie z kulkami. Na co się decydujecie.
Nie obowiązują was liczby postów na turę. Możecie przybywać z zakamarków SWS do tego tematu, i uczestniczyć dalej w dyskusji. Możecie napisać do niedzieli tyle postów, ile chcecie (proszę tylko nie dziergać tasiemców i esejów, speedposting FTW!). Tylko musicie coś ustalić. Wybór czeka.
Bo w niedzielę chcę formalnie event zamknąć, opisać skutki waszego wyboru, i rozdać wam wasze cieżko wypracowane nagrody! Staraliście się długo i dzielnie, więc najwyższy czas na zdobycze!
MACIE CZAS DO NIEDZIELI WŁĄCZNIE.
May the odds be ever in your favor.
: 28 mar 2019, 9:46
autor: Pacyfikacja Pamięci
Przybyła Wronka! Młode kompletnie zignorowało spięte zbiorowisko i wypatrując wcześniej znajome gęby – tak, tam o to stał Kalejdoskopowy, ale czy był on jakoś szczególnie bliski Wronce? Nie bardzo. O! Tam! Urojona! Urojona nie zlekceważyła słów Wronki, na moment dołączyła do rozmyślań, może być postrzegana w kategoriach sojuszniczki młodej ognistej! – podreptała w kierunku cienistej kleryczki, sprężystym krokiem, bez większego wyrazu na pysku, ale za to z dzikim błyskiem w oku.
– Nauczyciel jest jednak niewinny. Nie znalazłam żadnych dowodów czegokolwiek w jego leżu. – powiedziała bardzo ostro i poważnie, z wydętą piersią i uniesionym łbem, ale w stylu raczej dzielenia się informacją z współszpiegiem, a nie zdawabia raportu przełożonemu, bowiem nikt nie stał ponad Wronką!!!
– Hej. HEJ. Urojona Łusko! Pokazać ci coś fajnego? Tylko nie wiem, czy zadziała to na otwartej przestrzeni. – zapytała Urojonej i bachnęła się bezceremonialnie na ziemię, tylko skrzydło-kieszonkę uważnie tuląc do boku i wbiła zastanawiający się wzrok w ziemię. Nie, jeśli nie ma kupek kamieni, to potrzeba choć skalnej ściany!
: 28 mar 2019, 12:54
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso, zdyszany, wparował na skały po czym przysiadł na chwilę, dysząc. Oddychał przez paszczę i zęby, zaciśnięte, choć nie mocno, na kulce, którą dostarczył tu z Czarnego Stawu. Rozejrzał się. Dużo smoków, dużo obcych paszczy. I Dadu, w otoczeniu dziwnych stworzeń. Rubinowy potrząsnął łebkiem i szybko wyszukał w tłumie znajomy pysk Inurty, do której podbiegł, szczerząc zęby.
Przysiadł obok smoczycy, bezceremonialnie wypluł kulkę w swoją prawą łapę i oblizał pysk.
– Co się dzieje? – zapytał Inu, trącając ją barkiem. Smoczyca była od niego większa, więc nie trafił w jej bark, bardziej w bok. Liczył na to, że córka Kaskady jest bardziej zorientowana niż on.
– Zobacz, co mam! – Podstawił koleżance pod nos obślinioną zdobycz i wypuścił chmurę ciemnego dymu przez nozdrza. Poczuł naglę dumę z tego, że udało mu się coś osiągnąć, mimo tego, że poszedł na wyprawę ze smokami starszymi i bardziej doświadczonymi niż on.
: 28 mar 2019, 13:48
autor: Sztorm
Inurta zmarszczyła brwi, zadzierając łebek pionowo i z pomiędzy łap Rudzika spoglądając na jego pysk z powątpiewaniem. Czarodziej był stary. Ale bariera jest by chronić smoki. Nie smoki, by chronić barierę. Bóg który żąda takich wyrzeczeń nie był dobrym bogiem. I generalnie nie podobał jej się ten obrót spraw.
– Nie chcę bariery. Chcę żebyś widział. – powiedziała cicho, ale wyraźnie i tylko starzec mógł ją usłyszeć.
Kiedy wielki, stary smok huknął na nich, zasyczała odruchowo. Nauczyciel nie podobał jej się. Stary i nieprzyjemny. Wtedy dołączył do jej boku Mentiroso. Natychmiast zapiszczała i nosem zaczęła ocierać o szyję przyjaciela. Zbyt długo przebywała wśród obcych Stad, a te znajome czerwone łuski niosły kojącą woń Wody. Westchnęła i odpowiedziała mu na pytanie. Gdyby to był ktokolwiek inny, nie chciałoby jej się nawet otwierać pyska. Był to jednak Menti, Ina podjęła więc cicho :
– Nauczyciela ktoś oszukał. Ten ktoś uwięził duszki i zabrał zmysły smokom. Znaleźliśmy duszki, stoją o tam. – łapą wskazała na szereg smokopodobnych miniatur, w różnych odcieniach i barwach – A magiczne kule mają moc zwracania utraconego. Czyli uleczyć smoki. Albo naprawić barierę, bo podobno nie chce działać. Albo wzmocnić Nauczyciela.
Zmrużyła ślepia i przeniosła wzrok na pozostałe smoki. Mała Inurta podjęła w głowie decyzję i odchrząknęła, wychodząc naprzód. Była tak drobna, cała zmieściłaby się na łapie Płowego. Minę miała jednak poważną, bo nawet do malutkiego pisklęcia docierało jak istotny wybór ma zapaść.
– Mieliśmy ratować smoki. – mówiła głośno i wyraźnie, a jej niski jak na samiczkę głos niósł się po Skałach – Kule są ich, to ich skradziona magia. Oni powinni zadecydować, czy nie chcą ozdrowieć. – po wyrażeniu tej opinii przeniosła wzrok na Nauczyciela i duszki – Nie dobrze jest kaleczyć cztery smoki dla większej potęgi jednego. Tak zrobiliby Równinni. A bariera była darem. Żaden prezent co wymaga ofiar w smokach.
Odetchnęła głęboko kilka razy. Ogon za jej plecami siekł bezlitośnie Ziemistego Czarodzieja po łapach, kiedy młoda samiczka nie mogła opanować emocji. Cała drżała. To była ważna decyzja. Ale odbieranie i kaleczenie jednego stworzenia dla polepszenia bytu innego, to nie była dobra droga! Cokolwiek było za barierą, lepiej było stawić temu czoła zjednoczeni. Pewni, że w każdym wypadku stają murem, smok za smokiem, niezależnie od Stada czy wieku! Nauczyciel zaś... Był złośliwym starcem. Kto wie, czy jak mu zwrócą moc nie obróci się przeciwko nim? Pamiętała z nauk, że w historii Stad walczyli już z Tarramem, kolejny szalony bóg to ostatnie czego potrzebują. Zamruczała cicho, od tłumionego poruszenia i czekała, co powiedzą inni.
: 28 mar 2019, 14:05
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso zmierzył słonecznym spojrzeniem Nauczyciela. Nie miał z nim wcześniej przyjemności, ale olbrzym nie wydawał się być jakoś specjalnie sympatyczny. Pisklak zasyczał przez zęby.
Potem przemówiła Inurta, a Mentiroso wsłuchał się w jej słowa, gdy wyjaśniała swoją decyzję. Dużo informacji do przetworzenia, dużo. Mentiroso nie był pewien niczego, nawet po tym, jak smoczyca mu wyjaśniła, co się dzieje.
Zmarszczył czoło, ściskając w łapie kulkę. Potem podrzucił ją kilka razy, bawiąc się w zamyśleniu.
Zebrali się tu w jasnym celu. Uleczyć starsze smoki, które spotkała krzywda. To miał być rezultat ich starań, Remedium i inni mieli być naprawienie. A teraz mieli wybierać? Żyli do tej pory bez funkcjonującej bariery i Mentiroso nie słyszał, by ktokolwiek narzekał. Do Nauczyciela chodziło się nie po przysługi, tylko po usługi, trzeba było zapłacić. Stary smok niczym nie chciał się dzielić za darmo, czemu więc mieliby mu teraz iść na łapę? A Remedium? Remedium poświęcił życie, by pomagać innym smokom.
– Chciałbym, żeby Remedium znowu mógł węszyć i był zdrowy – zapiszczał dość głośno, by wszyscy go usłyszeli. – Potrzebujemy uzdrowiciela, który będzie nam pomagał. A on nie prosi o zapłatę – tu Mentiroso posłał Nauczycielowi brzydkie spojrzenie i wystawił język.
– Mało wiem o barierze, ale nie wygląda, by był to jakiś priorytet – dodał trochę ciszej, po czym zamilkł, czekając, co powiedzą inni.
: 28 mar 2019, 23:08
autor: Melodia Ciał
Zamyślił się, to była na prawdę trudna decyzja i czuł że smoki okaleczone powinny mieć tutaj prawo wypowiedzi, przecież chodziło tu o ich utracone zmysły, ale też o dobro ogółu.
-Bielo misją było odnalezienie twojego utraconego głosu i zwrócenie ci go jeśli się uda, ale chcę znać twoją opinię, wiem że chcesz odzyskać głos więc o to nie pytam, ale co sądzisz o uleczeniu bariery lub Nauczyciela ? Widziałem barierę, to znaczy jak obecnie wygląda z bliska i...ona się rozpada, a kiedy się rozpadnie...wiem też co czyha na nas za barierą. – powiedział, na prawdę chciał wyleczyć te smoki ale co się stanie jeśli bariera upadnie ? Czy smoki dadzą sobie radę z przybyszami zza bariery ? Świat na zewnątrz był bardziej brutalny niż ten tutaj, wiedział to bo tam się wykluł ,ale nie mógł podjąć decyzji za biel, poza tym byli też inni.
: 29 mar 2019, 0:01
autor: Płynący Kolec
Moira przybył na miejsce. Trochę mu to zajęło, w końcu nie był przystosowany do przemieszczania się na lądzie, ani też nie wypluwał płuc w niezgrabnej próbie biegu. Dlatego też dotarł akurat w porę, by usłyszeć słowa Ognistego adepta, nic wcześniej jednak.
Bariera, Nauczyciel, Biel. Ognista drużyna najwyraźniej odniosła jakieś sukcesy, osiągając szansę wyleczenia swojego uzdrowiciela.
Powiódł spojrzeniem po smokach, wyszukując spojrzeniem czerwoną sylwetkę Naziemca, który zabrał kulkę. Ruszył w jego stronę, przekrzywiając lekko łeb, spoglądając nań pytająco.
– Naziemiec odda kulka dla Gadzik? – zapytał.
Jakkolwiek by nie było, czułby się nieco pewniej, gdyby czerwony Naziemiec nie trzymał czegoś tak ważnego, tak niebezpiecznego. Był nieobliczalny, powierzanie mu kulki to bardzo, bardzo zły pomysł.
: 29 mar 2019, 0:20
autor: Sztorm
Jakby dodając do zmartwień Moiry, drugą kulkę trzymała Inurta, znana jako druga część diabelskiego duetu. Kiwała łbem w rytm słów rubinowołuskiego towarzysza, ale słysząc słowa adepta Ognia prychnęła i wyciągnęła przed siebie łapkę ze szponami delikatnie obejmującymi skarb.
– Nie chcę się chronić za barierą naprawioną czyjąś ślepotą czy głuchotą. – syknęła. Może gdyby była starsza? Dziecię jednak serduszko miało czyste i pełne ideałów, cała aż gotowała się na myśl, że ktoś mógłby skrzywdzić miłego staruszka albo ich sympatycznego uzdrowiciela. Dlatego choć stroniła od słów, teraz dodała jeszcze głosem pełnym wyrzutu – To złe i niesprawiedliwe!
Młoda była, nie rozumiała że życie nie zawsze jest sprawiedliwe. A może właśnie rozumiała, to co dorośli zapominają? Że tak naprawdę wybór tego, co właściwe jest prosty? Dylematy moralne nie sięgają smoków tak małych jak Ina. Dla niej smoki straciły coś i należało im to oddać. Cała implikacja, poświęcanie innych na rzecz dobra ogółu, to było coś z dziedziny polityki. A ciepła kulka w jej łapie była sprawą serca. To zaś mówiło, żeby pomóc tym, na którym nam zależy.
Może właśnie dlatego to pisklęta i młodzi adepci wykonywali tą misję – bo pamiętali jeszcze co jest ważne, kto był ważny, zanim wraz z dorastaniem przyjdzie zgorzkniałość i bezduszna kalkulacja.
A może nie...?
: 29 mar 2019, 15:25
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso zmierzył Ognistego, z którym kłóciła się teraz Inurta brzydkim spojrzeniem, jednak nie skomentował jego słów. Zamiast tego zwrócił swój wzrok ku Moirze i przez chwilę przyciskał kulkę do swej klatki piersiowej, a z jego pyska można było wyczytać: "spadaj, to moje!".
Potem jednak zastanowił się. Moira nie wiedział, co się dzieję.
– Kulka może uleczyć Remedium. Wszystkie kulki mogą uleczyć barierę albo dać moc Nauczycielowi – powiedział do morskiego samczyka, a minę miał poważną. – Dam ci kulkę, ale musisz mi powiedzieć, co chcesz z nią zrobić. Ja chcę, by Remedium odzyskał węch, Inurta też. A Ty? –
Mentiroso nie miał złego nastawienia do Moiry. Widział, jak tamten wchodzi w straszny staw, by pomóc czemuś, czego nie znali. Był może nieco sztywny, jak na standardy rubinowego, ale był z Wody i był przyjacielski. Ufał Moirze. Poza tym, Mentiroso nie mógł go winić za to, że chce, by kulka była bezpieczna, póki nie zdecydują, co z nią zrobić. Menti nie był na pewno tym, który w ich drużynie miał najwięcej rozsądku i mógł dźwigać odpowiedzialność za artefakt.
: 29 mar 2019, 15:39
autor: Miraż Snów
Wysłuchała do końca słów Duszków, analizując w myślach całą sytuację. Mieli trzy opcje, a musieli zdecydować się na jedną z nich... Nie wyglądało to dobrze. Byli zaledwie młodymi smokami, pisklętami i adeptami, a już mieli podjąć decyzję mającą wpływ na losy całych Wolnych Stad. To była wielka odpowiedzialność.
Jednak coś tu jej nie pasowało – czy podejmowanie wyboru w ten sposób było sprawiedliwe?
– Zebraliśmy się na Skałach Pokoju w celu pokonania zła i uratowaniu okaleczonych przez nie smoków. Udało nam się odnaleźć straconą przez nich moc i moglibyśmy przywrócić ich zmysły... ale czy taka jest ich wola? – odezwała się – Moc należy do nich i to oni powinni zadecydować w jakim celu jej użyją, niezależnie od tego, czy będą chcieli ją zatrzymać, czy poświęcić na rzecz Nauczyciela lub bariery.
Wyraziła swoje zdanie, a jej spojrzenie spoczęło na sylwetkach dorosłych smoków, żeby po chwili skupić się na Ognistym pisklęciu. Wronka dopiero zjawiła się na Skałach i najwyraźniej... coś odkryła? Z gardła wężowej wydobyło się ciche "hm?", a sama przechyliła łeb, spoglądając na młodą z zainteresowaniem.
: 29 mar 2019, 16:02
autor: Miedziany Kolec
Jak się okazało kula na razie nie pomagała, a jedyne co się stało to pojawiało się coraz więcej smoków oraz duszki, jeszcze więcej. Po chwili narady duszków, Naqimia zabrała głos i wyjaśniła nam, że kule mają moc, która może zostać zwrócona smokom z naszych stad, naprawić barierę lub uleczyć tego smoka co zwał się nauczycielem. Kim on w ogóle był? Pierwszy raz go widziałem na oczy, nawet nie widziałem, żeby zebrał się na początku kiedy przybyli wszyscy. Popatrzyłem po wszystkich czekając na jakieś propozycje, wybór był niewielki, a miał dość duże znaczenie. Bariera jak się dowiedziałem chroniła nas przed jakimiś równinnymi, nie wiem czemu ale nie podobało mi się to co ukrywało się pod tą nazwą, brzmiało tak jakby miało powtórzyć się to co stało się z obozem mojej rodziny za barierą. Czy jeśli nie naprawimy bariery to wszystko może się powtórzyć?
Spojrzałem na Inurtę, która rozmawiała z jakimś innym czerwonym smokiem, może miała jakiś pomysł albo Rudzik znalazł jakieś rozwiązanie? Był przecież czarodziejem używał tej maddary, a żeby tworzyć te różne rzeczy to trzeba przecież być dość mądrym? Tak mi się przynajmniej zdawało. Z zamyślenia wyrwał mnie pisk Inurty, która przemówiła do wszystkich, najwidoczniej chciała uleczyć te smoki za cenę nauczyciela i bariery. Podobał mi się ten plan, też bardzo chciałem aby członek mojego stada odzyskał wzrok jak i reszta, żeby wyzdrowiała. Podszedłem bliżej wodnej i uśmiechnąłem się do niej.
– Ładnie to ujęłaś, lecz podejrzewam, że ci co zostali pokrzywdzeni będą chcieli naprawić barierę, ale zawsze warto spróbować – rzekłem szeptem i spojrzałem po reszcie co mieli do powiedzenia. Kilku chciało też pomóc tamtym smokom, znalazł się ktoś kto pomyślał o naprawieniu bariery, zdania na razie były podzielone, ciężko będzie się dogadać bez odpowiedzi starszych, co oni by zrobili na naszym miejscu, bądź czego by chcieli. To chodziło o nich nie o nas, więc mieli bardziej ważne zdanie na ten temat niż my.
– Jak dla mnie cała sprawa wygląda dość jasno. Do naprawienia bariery i nauczyciela potrzebne są wszystkie kule, a niektóre są w posiadaniu dwóch wodnych smoków, które chcą uleczyć pokrzywdzonych dorosłych i ja też jestem tego samego zdania, że to co zostało ukradzione powinno zostać zwrócone. Czarodziejowi z ziemi jak i reszcie należy się to co stracili. Patrząc na barierę, która może upaść, to spójrzmy na to z innej strony. Kiedyś tutaj też żyły smoki, które podejrzewam nie raz spotykały się z równinnymi, więc jeśli oni przeżyli i sobie z nimi poradzili to czemu my nie mamy? Będziemy na to gotowi, zawsze trzeba się spodziewać najgorszego – równie dobrze jeśli nadejdą może ucierpieć więcej smoków niż teraz, pytanie czy jest to wszystko tego warte?
– Co o tym wszystkim sądzisz? Nie chcę, żebyś oddawał swoją magię barierze. Przez ten krótki czas zdążyłem cię polubić – spojrzałem na Rudzika wyczekując jego odpowiedzi. Uciekając od tego wszystkiego myślami nurtowało mnie jedno pytanie. Kto oszukał nauczyciela, zrobił to wszystko i podszywał się pod Naqimię?
: 29 mar 2019, 18:39
autor: Tejfe
Kiedy przyleciał tu wraz z Valerinem i Rethem, spodziewał się zobaczyć tu taką ilość smoków. Jeden z duszków uprzedził ich, że wszyscy już się tutaj zebrali. Łatwo wiec odszukał wzrokiem też Skowronka, która przybyła tu przed nimi. Był tutaj też czarny, obcy smok, którego nie znał... ale który wydał mu się kimś ważnym i Naquima, Riromi i Dadu.
Wszyscy się naradzali. Podejmowali jakiś wybór... Czy taki sam jak on i Reth, na Skałach wcześniej?
Podszedł do Skowronka.
–Przepraszam, że Cię nie posłuchaliśmy... Nie wiedzieliśmy co to jest i...– odszukał wzrokiem Aerthas i spojrzał na nią z miłością, smutkiem, ale i determinacją.
–Chcemy pomóc Aerthas. Nie wiem czy dzięki tej kulce nam się to uda, ale... nawet jeśli przez to może upaść Bariera, chcemy jej pomóc. – Spojrzał na Retha, który był teraz posiadaczem magicznej kulki, jakby z pytaniem, czy i ten wciąż trzymał się swojej decyzji.
Tejfe był przejęty.
Nie wiedział jak ta sytuacja wpłynie na Wolne Stada. Na Barierze tak naprawdę mu nie zależało. Trochę tak jakby nie zdawał sobie sprawy z tego jak wiele ona robiła dla Wolnych, mimo wszystkich historii, których o niej usłyszał.
Ale dla niego, dużo bardziej niż ta kraina, liczyły się smoki, które kochał.
–Nie wiem czy teraz nie zaprzepaszczamy szansy na naprawienie Bariery, ani czy przez naszą decyzję nie stanie się z nią coś bardzo poważnego... Ale wspólnotę tworzą przede wszystkim nie ziemie, na których żyjemy, a ci, którzy na niej są. Aerthas... Myślę, że ona mogłaby żyć pozbawiona słuchu, ale dlaczego? Dlaczego ma tak żyć, kiedy możemy jej pomóc. – popatrzył na inne, pozbawione zmysłów smoki.
–Można żyć okaleczonym, ale dużo lepiej dla nas i dla innych jest być zdrowym. Kierowany ciekawością i podjudzającym głosem Riromiego, który pewnie nie chciał źle – myśląc o naprawie bariery, przez moment zapomniałem co jest najważniejsze. Przykro mi. – mówił trochę do Skowronka, trochę do siebie, trochę do Retha, trochę do tych co naradzali się w swoich grupkach.
Nagle poczuł jak silne jest jego pragnienie pomocy dla samiczki, dla siostry, która tak wiele dla niego znaczyła. To uczucie wzmógł jeszcze fakt, że odezwały się w nim teraz dość mocne bóle w mięśniach i kościach, które sprawiły, że musiał przysiąść i ukrywać drżenie ciała. Chociaż jego kalectwo było inne, czuł że może trochę solidaryzować teraz z Aerthas i innymi pokrzywdzonymi.
: 29 mar 2019, 19:33
autor: Wieczna Perła
Wszystko prezentowało się nieciekawie. Poszkodowani, atmosfera, fakt że Sosnowy wrócił samotnie, jak i sam wybór. Ah, czymże są wybory! Sama w swoim życiu miała ich wprawdzie niewiele, więc nie znała ich mocy, aż do teraz. Ta moc rozpierała wszystko wokół, straszna świadomość wyboru między paroma rzeczami, z możliwością zachowania tylko jednej i bezpowrotnego stracenia reszty. Albo za chwilę zostaną ocaleni wszyscy, albo nikt, albo jedna osoba. Na pozór banalny wybór – wybrać większą grupę. Czy na pewno? Wszak wtedy zostaną kalecy, którzy już nigdy z tego nie wyjdą. Ale jak się ocali ich, narazi się smoki podbarierowe, wszystkie, na trwałe ataki. Zawsze można jednak wybrać upadłego Boga, zawiązując z nim chwiejny i niepewny sojusz. Żadna decyzja nie byłaby słuszna, żadna nie byłaby dobra, każda miałaby dobre, jak i druzgoczące konsekwencje. Tak, to jest ta moc.
I nagle ona dostała wybór, została włączona do tej gry. No, co się dziwić? sama jest jakoby powodem tego całego zamieszania. Jednak co ona zamierza? Obejrzała się na resztę rannych domyślając się, że są bardziej pokrzywdzeni od niej. Było to widać. I to ona miała zadecydować, co czeka ich wszystkich. Oczywiście nie dosłownie, była tylko częścią głosu. Mimo to miała obecnie moc. Wyolbrzymioną przez jej wyobraźnię, ale równie potężną.
~Utraciłam tylko głos. I tak żyłam bez niego przez parę księżyców.~przekazała Sośnie. Oj tak, pamięta po dziś, że przez jakieś... osiem księżyców może? nie powiedziała zupełnie nic, poza piskami.~Teraz też nie jest najgorzej. Przecież mogę mówić telepatycznie. Ale...~popatrzyła się z troską na innych. Współczucie wypracowane rangą.~Inni mają teraz gorzej ode mnie. Sama przeżyję z tym kalectwem. Jeśli reszta się zgodzi, niech ta kula pójdzie na barierę. Jak nie, to wybieram głos. Sama i tak niewiele więcej by zdziałała. Przekaż to reszcie, proszę. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do grupowych rozmów mentalnych.~
: 29 mar 2019, 20:20
autor: Skryta Łuska
Z każdą kolejną chwilą zwłoki coraz bardziej się niepokoiła. Gdzie ona ich zgubiła? Mieli być tuż za nią! Pędząc za duszkiem wydawało jej się, że tak właśnie jest. Wiedziała, że dolecą trochę później z kulą i pisklakiem, jednak... mijało coraz więcej czasu, a ich nie było! Zaniepokojona wstała gwałtownie i zaczęła przemieszczać się między smokami, próbując zorientować się, czy może jej grupa wylądowała gdzieś indziej.
Ale nie... W międzyczasie okazało się, że mają poważny wybór między trzema opcjami. A Cienistych wciąż nie było! Czy zawaliła sprawę, zostawiając ich w tyle? Co jeśli żadna z opcji nie dojdzie do skutku, gdyż będzie brakowało jednej kuli? Już miała zawracać i prosić innych o pomoc, gdy w oddali dostrzegła znajome sylwetki! Z pyska wyrwało jej się westchnienie ulgi. Przyśpieszyła, przybliżając się do nich i rzucając im bardzo zmartwione i pytające spojrzenie.
Po plecach przeszły jej zimne dreszcze, a w sercu mimowolnie poczuła bolesne ukłucie. No tak. Całe życie nikt się z nią nie liczył. Dlaczego teraz miałoby być inaczej, tylko z powodu wieku? Czy nie za bardzo przyzwyczaiła się do naśladowania normalnych smoków?
Słuchała dalej, nie pozwalając swoim emocjom się ujawnić. One nie były ważne. Najważniejsze, że ostatecznie wszystko poszło w dobrym kierunku, a młodzi zreflektowali się.
Skinęła łbem ze zrozumieniem, podnosząc wzrok na innych. Też powinna coś chyba powiedzieć? Uparcie unikała wzroku Nauczyciela, gdyż trochę się go bała. Wciąż był bardzo potężny, a skoro poczuł nadzieję na odzyskanie tego, na czym tak mu zależało... Na odmowę może zareagować w nieprzewidywalny sposób. Przykład Delirium jednak przekonał ją, że stado miało przewagę nad jedną, nawet bardzo silną jednostką. Dlatego starała się opanować lekkie drżenie łap, gdy zabrała głos:
–Wiele księżyców przeżyłam poza barierą i nie jest to przyjemne miejsce... Lecz skoro ja poradziłam sobie sama, to tym bardziej taka duża grupa smoków, jak my. To stado dało mi ochronę, nie bariera... Nikomu innemu nie zawdzięczam życia, dlatego jestem za tym, by pomóc okaleczonym... Rany pojedynczych smoków osłabiają całe stado, a jaką mamy pewność, że bariera ochroni nas przed wszystkimi zagrożeniami? Albo ktoś inny, nawet potężny... – Mówiła coraz ciszej, jakby bała się wpaść w konflikt z Nauczycielem. Jej słowa trochę kłóciły się z obrazem, jaki sobą prezentowała.
: 30 mar 2019, 12:16
autor: Melodia Ciał
Skinął lekko łbem, sam miał bardzo mieszane uczucia odnośnie tego co powinno się stać z kulkami mocy, wiedział że inne smoki miały jeszcze gorzej niż Biel, więc szanował ich chęć odzyskania zmysłów i sam też uważał tak, że skoro jeden smok uprze się by odzyskać zmysły i kula trafi do niego to reszta niczego nie zdziała więc wtedy wszyscy powinni odzyskać swoje zmysły.
-Biel Feniksa wyraża zgodę na uleczenie bariery za pomocą jej kuli, jeśli jednak reszta zdecyduje inaczej, ona też pragnie odzyskać swój głos. W końcu tylko wszystkie cząstki mocy mogą naprawić barierę.
: 30 mar 2019, 14:37
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Niebieskołuska wreszcie doleciała na miejsce, jednak nie wylądowała od razu. Zawisła cicho w powietrzu, słuchając i obserwując. Zdążyła usłyszeć przemowę córki Kaskady, więc postanowiła przyłączyć się do podjęcia decyzji. Zanim jednak otworzyła pysk, aby coś powiedzieć, rozejrzała się po obecnych, z trwogą zauważając, że nigdzie nie ma Hexaris. Przynajmniej Menti był cały i zdrowy, siostry mogła poszukać później. Szlachetna wylądowała miękko, złożyła skrzydła i podeszła do kuzyna.
– Remedium? Myślę, że powinniśmy cię uzdrowić. Nauczyciel faktycznie nie wydaje mi się zbytnio godny zaufania, chociaż nie znam go zbyt dobrze, a od obrony jesteśmy my, Wojownicy i Czarodzieje. Poradzimy sobie bez bariery. O wiele ważniejsze jest twoje zdrowie. – Toffinka otarła się głową o szyję granatowołuskiego w geście czułości, a następnie zwróciła się do zebranych. – Zgadzam się z Inurtą. Uważam, że najlepszym wyjściem będzie uleczenie chorych, jednak oni też powinni wyrazić swoje zdanie.