Strona 7 z 8
Spotkanie 11
: 18 maja 2025, 7:00
autor: Triada Herezji
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
__
__Brązowe ślepia przesuwały się z sylwetki na sylwetkę. Ohydna pokusa parła jej się z gardła pomiędzy wargi; chęć dodania czegoś od siebie, wrzucenia się w coraz bardziej gęstą maź, jaka rozlewała się między skrajnymi stronami konfliktu. Skały Pokoju. Nie zdołała powstrzymać cichego parsknięcia na samą myśl o tym; zwłaszcza, gdy odczuwała niesamowitą, nagłą chęć obnażenia kłów i wbicia się w czyjeś gardło. Wszelkie składane w ciszy samej sobie obietnice o nie ingerowaniu zaczęły pękać, niczym szklane fiolki.
__Nie zgadzała się z dyplomatycznym podejściem Hissetha, ale nie zamierzała też wciskać się pomiędzy jego, a rzekomą nową prorokinię. Bańka mydlana, w jakiej Triada desperacko próbowała żyć – pękła. Jakąkolwiek ostoję oferowała jej obecność bogów po trudnym dzieciństwie i poczuciu bycia odepchniętą przez niemalże każdego po kolei – przestało to już obowiązywać.
Poczuła się dziwnie pusta, ale jednocześnie ustał szum w jej czaszce. Pustka nagle okazała się błogim spokojem; pytaniem pozostawało jednak, czym teraz przyjdzie jej ją wypełnić.
Jak daleko od jabłoni mogło upaść jabłko?
__Ostry, krótki warkot wyrwał jej się z gardła, gdy przekrzywiła szyję w kierunku małej, czarnołuskiej samicy. Jeżeli była jednym z bogów, to wyglądała wprost żałośnie, więc Triada nie zamierzała przyjmować takiej opcji do wiadomości. Zachowanie czarnołuskiej kojarzyło jej się z turystą na terenie objętym wojną. Zafascynowany, zaślepiony i całkowicie niemile widziany. To, że jakaś magiczna siła zamknęła jej pysk, zanim ta zdołała powiedzieć cokolwiek więcej, było dla Triady jedynym pozytywem tej farsy.
__Instynktownie przysunęła swój ogon bliżej. Lśniąca bioluminescencyjnym błękitem końcówka ogona wygięła się lekko, zupełnie jakby była wężem cofającym się na chwilę przed wykonaniem ofensywy. Nadal nie rozumiała, dlaczego Hisseth postanowił w jakikolwiek sposób przystawać na boskie warunki i podejmować próby dyplomacji. Stracił przez to w jej ślepiach, ale wątpiła, by miało to znaczenie, więc nie zamierzała dzielić się tą opinią – przynajmniej na razie. Postawa Gorzkiego Miodu zaś jedynie przypominała jej Ojca; świadomość tego, że kolejna jego kopia miałaby pełnić identyczną funkcję przez kolejne setki księżyców wywoływała u niej irracjonalną wściekłość.
Z trudem powstrzymała więc odruch wymiotny, lekko wyginając szyję i zaciskając zęby, gdy muśnięcie własnego źródła maddary naparło na jej wnętrzności; drobinki energii podrażniały każdą tkankę, gdy tylko były wykorzystywane w jakimkolwiek celu, skupiając się teraz na formowaniu niewidzialnej, mentalnej liny między umysłem Triady, a Arel.
~ Graj swoją piękną rolę; otchłań zawsze domaga się bisu.
Charknęła cicho pod nosem, momentalnie odcinając dopływ magii do swojego umysłu, odczuwając coraz intensywniejsze wykręcanie się żołądka. Zachowanie nowej prorokini wyglądało dla niej na słodko-fałszywe – maska, którą Gorzki Miód nałożyła na siebie, była w oczach Venhedis stworzona z delikatnego papieru; a płomienie absolutnie uwielbiają papier.
- ━━━━━━━━━━
:: Bezczas Gwiazd] ::
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 0:18
autor: Warkocz Komety
Za dużo się działo i ciężko było skupić swoją uwagę na Kammanorze, choć wszystkie zmysły w ciele Nariego podpowiadały, że tak należy zrobić. Były jednak w okolicy także inne smoki, które równie mocno oddziaływały na Nariego. Pierwsze, co pojawiło się w jego głowie poza majestatycznym bóstwem, były wizje wysyłane przez Vunnuda. Fioletowy najwyraźniej miał jakiś pomysł, ale nie potrafił go inaczej zwerbalizować. Uzdrowiciel spojrzał na niego nieco zaskoczony, ale zdawał się pojmować to, co czarodziej chciał przekazać. Nie odezwał się jednak, uznając, że lepiej będzie, gdy zachowa milczenie w zaistniałej sytuacji, która rozgrywała się szybko, niemal równolegle do myśli płynących w głowie Nariego.
Prawie nie był w stanie nadążyć za wydarzeniami. Nie wszystkie z nich rozumiał, przez co rozważenie pewnych spraw zajmowało mu zbyt długo. Po fakcie pewnie będzie żałował, że nie był w stanie tych decyzji podjąć wcześniej i coś zrobić. Teraz mógł tylko patrzeć i uczyć się nie swoim kosztem.
Hisseth wystąpił wprost naprzeciw bogini, odważenie zadając jej pytania. Gdy Naranlea odpowiadała, Nari uważnie nadstawiał uszu. To, co wydobyło się z jej pyska pozostawiło w młodym smoku jakiś dziwny dysonans. Nie potrafił tego nazwać, nie wiedział, co to za uczucie. Wiedział tylko, że jest pewne sprzeczności, a motyle, które wciąż naocznie były niesamowicie piękne, w wyobraźni więdły jak chwasty. Brzydły naocznie, pozostawiając tylko złudne i ulotne wrażenie.
Co to było? Dlaczego motyle nie skrzyły się już tak pięknie jak chwilę temu, gdy Nari je podziwiał? Czy to te dziwne wizje-widziadła, które siłą wdarły się do jego głowy? Czy może jeszcze coś innego?
Spuszył się zmieszany. Pióra na jego ciele podniosły się jak zelektryzowane. Musiał je otrzepywać, by nie zdradzać swoich uczuć. Może się ich wstydził, może chciał dużej zachować wątłą fasadę.
Spojrzał teraz na Mglistego przywódcę uważniej, zaczynając mu współczuć. A to uczucie? Skąd się wzięło? Skonfundowany złapał się łapą za łeb. Przeniósł wzrok na Hyralię... Ale Hyralii nie było już obok niego. Znów się spóźnił.
Mógł więc tylko patrzeć na smoki kawałek dalej i przysłuchiwać się ich wymianie zdań. W mgnieniu oka zjawiło się mnóstwo Mglistych, jeżeli nie wszystkich. Tłoczno, gęsto, a on wciąż tkwił jakby przykuty do miejsca, gdzie zdecydował się na wstępie usiąść. Smoki zmieniały miejsca, w myślach pojawiało się wiele głosów, wiele słów. W pewnym momencie na pierwszy plan wybiły się słowa Sięgającego , którego ton głosu Nari poznałby chyba wszędzie. Brzmiały charyzmatycznie, jakby nie cierpiały sprzeciwu, choć były ledwie echem tego, co kierowane było do Hissetha. Potem jeszcze w jakiś dziwny, empatyczny sposób czuł stres przywódcy, i choć chciał dać mu parę słów otuchy, nie śmiał się teraz odezwać, gdy bogini, prorokini i on wymieniali słowa.
Kammanor był straszny. To, jak się zachowywał, budziło respekt, jeżeli nie strach. Ale nic więcej. Była to manifestacja siły, pod którą Nari się uginał, ale gdyby miał okazję zastanowić, nie szanowałby jej. Był stworzeniem delikatnym, na pewno nie stworzonym z gliny Kammanora. To, jak bóg potraktował Valnara skreśliło go z listy tych, których rajski mógłby kiedykolwiek poważać i wyznawać.
Po tym pokazie siły słuchał już kolejnych słów prorokini z pewną goryczą. Brzmiała przez nią dziwna pycha i pewność, a te deskryptory z kolei sprawiały, że rajski nie był w stanie jej zaufać. Prawiła też o kwestiach, których jego głowa nie do końca potrafiła objąć. Im bardziej się nad tym zastanawiał, tym bardziej puste były te słowa. Puste, jak dudniące po polu ego Kammanora, echem odbijające się po okolicznych górach.
Zmarkotniał. Głos niezgody w jego duszy tylko boleśniej uświadamiał mu, jak nieistotny i nieznaczący jest. Miał problemy nawet z tym, by się podnieść i podejść do pozostałych smoków z jego stada. Czy to by w ogóle zrobiło różnicę?
W końcu odezwała się Naranlea, zaskakująco uprzejmie zgadzając się na propozycję Hissetha. To wtłoczyło nieco nowej wiary w Nariego. Jego pióropusz, opadnięty wcześniej, znów zadrgał, unosząc się. Tak samo też uniosły się jego nogi.
Odsunął się od Vunnuda i podszedł w końcu do Przywódcy, by stanąć obok niego. Hisseth nie musiał się stresować sam. Spojrzał też na niego i zawahał się. Chciał mu coś powiedzieć, coś, do czego doszedł przy pierwszych argumentach bogini, ale zawahał się widocznie, jakby właśnie teraz, w tym momencie uznał, że nie powinien tego robić, nawet mentalnie.
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 1:36
autor: Bezczas Gwiazd
Być może łatwo było stać po stronie, która prawo wydawała. Na ziemiach bogów z boskim słowem ciężko było dyskutować, niezależnie, kto i dlaczego chciałby wyrażać sprzeciw. Każdy chciał spijać mleko dostatniej krainy, każdy chciał rozminąć się z mniej ciekawymi konsekwencjami.
Ciężar. Ciężar. Ciężar łapy Kammanora na smoczym pysku. Złożonym przed chwilą imieniem podpisywała się pod ciemiężącym gestem boga Siły, nawet jeśli miała prawo do odrębnego zdania. Może strach był zrozumiały. Może to ona była nadto ufna, ale – ale. Została wskrzeszona przez Aterala, uleczona przez Erycala; Naranlea podziękowała jej za uratowanie elfów, mimo że nigdy nie spodziewała się wdzięczności bogini. Uessas odpowiadał na jej wątpliwości, gdy przychodziła do jego posągu. Kammanor obdarzył ją boskim ogniem na prostą prośbę. Były momenty, kiedy się ich obawiała, nawet jeśli nie za mocno. Za zaćmienia Lahae, chociażby. Gdy przywołali burzę podczas ceremonii Słońca. Mimo tego doświadczyła wystarczająco dużo, by uznać, że woli im zaufać niż bać się ich łagodnych manier. Mieli moc, z której korzystali ostrożnie. Oferowali Wolnym mnóstwo, a odbierali niewiele. Jeśli cokolwiek.
Nie było w niej strachu. Ale czego uczyli w Mgłach? Jak mógł patrzeć na to Skaza, którego pierwsze doświadczenia z bogami to rozmowa z Naranleą i surowość Kammanora? Spochmurniała nieco w swoich rozważaniach.
– Ja również najwidoczniej wyszłam z pochopnych założeń – odpowiedziała pokłonem łba na ten sam gest ze strony Mglistego przywódcy. Po to była smokiem pomiędzy bogami – żeby zająć się rozumieniem innych (tak przynajmniej chciała rozumieć swoją rolę poza tym, że miała być pisklęciem na posyłki). – Jeśli się zgodzisz, chciałabym kontynuować tę rozmowę przy następnej okazji – zaoferowała na koniec zwyczajnie.
Przeniosła wzrok na Triadę Herezji; jej serce zabiło szybciej pod oskarżeniem, ale to, co miało być czułym punktem – rola, rola, rola – nie zabolało nawet odrobinę. I to ta nieobecność, pusta przestrzeń, w której miał rosnąć cały strach jej życia: to ją zdezorientowało. Wpatrywała się w wywernową nieobecnie, z trudem nadążając nad własnymi emocjami. Nie bała się, bo nie grała. Nie dało się jej zdemaskować, bo nie założyła maski. Była w specyficznej sytuacji – została prorokiem, do diaska, tylko po to, by jej egzystencja miały jaśniejszy cel od po prostu bycia. A jednak.
Mimo wszystko była sobą.
Uśmiechnęła się.
~ To chcesz widzieć? ~ zagadnęła tylko, nie spodziewając się nawet odpowiedzi. Mglista będzie widziała to, co chciała. Ale skoro już sięgnęła do źródła...
~ Wszystko w porządku? ~ posłała do Jary, nie mogąc zignorować świadomości, że fiołkowe ślepia cały czas się w nią wpatrywały. I prawdopodobnie nie wszystko było w porządku, ale nie śmiała rozwijać tych myśli teraz.
Skaza Granatu, Triada Herezji, Jarzmo Brzasku
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 2:39
autor: Nieme Przekleństwo
Spojrzenie wężowego niemal momentalnie wbiło się w ziemie, kiedy tylko Bogini podniosła na niego wzrok. Nie czuł się godny spoglądania prosto na nią, wręcz nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jego uszy jednak momentalnie wystrzeliły do góry, gdy dotarł do niego pojedynczy duet słów. „W porządku” obiło mu się jeszcze kilka razy w myślach, jak gdyby dobijając się do drzwi jego świadomości. Czyli jednak udało się odnaleźć kompromis!
Wielkie szczęście przeszyło ciało adepta, posyłając po jego skórze przyjemne ciarki. Mimo tego Hektyczny postarał się nie pokazywać po sobie tego, jak bardzo radość nim zawładnęła. Ledwo co powstrzymał się od złożenia kwiecistego podziękowania, które najprawdopodobniej złoży kiedy indziej. Nie chciał już przeszkadzać zebraniu, zwłaszcza gdy głos brały jedynie smoki znacznie wyżej położone od niego.
Pozwolił sobie jedynie na delikatne skinienie łbem i ponowne, krótkie podniesienie wzroku na oblicze bogini. Jego spojrzenie stopniowo odwróciło się w stronę nowej prorok i dopiero na jej widok, umysł adepta połączył wszystkie kropki w jedność.
Obu… Obu? Obu?! Jego ciało niemalże drgnęło w miejscu, gdy myśl w końcu dotarła do jego łba. Czyli nie tylko Bezczas Gwiazd będzie prorokiem? Kolejna fala pytań bez odpowiedzi zalała jego umysł. Co oznaczało to dla takiego szarego smoka jak on? Czy którykolwiek z proroków w ogóle będzie miał najmniejszą ochotę na rozmowę z nim? Co, jeśli oboje nie będą za nim przepadać…? Czy to oznaczałoby, że mogliby go ekskomunikować ze świątyni? Nieprzyjemny chłód przejechał po jego plecach, wprawiając go w fizyczny niepokój.
Dlaczego myślał o tym wszystkim w tak negatywny sposób? Przecież może to być dla niego dobrą nowiną. Co dwie głowy to nie jedna, czyż nie? Może uda mu się zdobyć trochę wiedzy od ich dwojga?
Jeszcze raz rozejrzał się po bogach, zastanawiając się, który z nich prócz Naranlei mógł wybrać sobie swojego proroka.
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 21:39
autor: Naga Magia
- Jakoś jej mózg na ten moment nie był skupiony na tym że właśnie Skowyt oświadczył jej że został od ich ostatniego spotkania przywódcą. Skupiona była na Jarzmie cały czas ją obserwując. Nie poruszyło jej to, iż pokuła się od jej ogona ale gdy widziała krystaliczne łezki.. bogowie. Jak gdyby ktoś dźgnął ją w serce. Wypuściła powietrze, wdzięczna była Myszce że też skupił się na tym by pomóc ich kochanej Jarusi. Nie wymuszała odpowiedzi, czekając grzecznie na to co wyjdzie z pyska Słonecznej.
Wystarczyło jej tak lub nie. Na dobrą sprawę nawet wspaniałe, magiczne przedstawienie jak się okazało Bogini Magii nie zwróciłoby uwagi Lamby, gdyby sama Jaruś nie zwróciła na to ich uwagi. Czy Naga widziała spojrzenia, kierowane w stronę Miodu? Może. Na ten moment jednak dość trafnie udawała że.. nie.
– Widzę. – odpowiedziała łagodnie, twierdząco, skupiając się na wskazanej sylwetce. Kogoś jej przypominała, nawet był to ktoś tu obecny, jednak bardziej zależało jej na odpowiedzi Jary niż domysłach.[/list[
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 22:01
autor: Czarołykacz
Mysz zabrał łapę z barku Jary gestem równie gwałtownym, co jej odsunięcie się od dotyku samca. Na jej oszołomione spojrzenie, odpowiedział pytająco. Sam nie zawsze mógł znieść dotyk w takich sytuacjach, więc ta niewielka część ego, która poczuła się zraniona, szybko została pogrzebana w morskiej głębi. Nie zamierzał się tym przejmować, póki Jarzmo nie poczuje się lepiej.
Ale tym, co w końcu usłyszał było pytanie o... Kogo? Klerykowi nie umknął teatr, który zainicjowała bogini, ale tak był skupiony na tym, co działo się najbliżej jego serca, że obrazy Naraneli przemykały obok Myszy, nie zagnieżdżając się w pamięci.
Pstrokaty bezskrzydły morski...
– Tak. Wszyscy go widzą – zapewnił cicho w ślad za Lambą.
Dlaczego miało to znaczenie? Czy był to ktoś, kogo Jara poznała na terenach Wolnych? Ktoś, kogo chciałaby znów spotkać czy może wręcz przeciwnie? Też pewnie byłby sparaliżowany, gdyby nagle zobaczył Nantli...
– Chcesz o tym pogadać?– spytał niepewnie. Oczywiście, nie musieli robić tego teraz, ale wolał już teraz zaznaczyć, że Jara mogła podzielić się z nimi swoimi problemami.
W końcu nie był już pisklęciem, które samo wyłącznie wymagało opieki. Mógł przynajmniej... Spróbować zaopiekować się kimś. Nawet kimś, kto w jego oczach zawsze uchodził za nieskończenie odważnego i niewymagającego pomocy.
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 22:43
autor: Jarzmo Brzasku
// UWAGA! Czasoprzestrzeń: zaraz po kinie 5D Naranlei. //
Pocieszne było to, że Mysz zakładał iż Jara wątpiła swoim ślepiom. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości, zbyt zaznajomiona z dziwnymi zdolnościami bóstw. Samica jednak nie zwróciła uwagi, że to sugerował kleryk swoją odpowiedzią. Była zbyt skupiona na własnych przeżyciach. Lecz nieinwazyjna obecność Myszy i jego łagodne zrozumienie, nawet podświadomie ociepliło jej serce. Dodało otuchy. Lamba i Mysz sprawili, że Jarzmo poczuła się nieznacznie bezpieczniej. Nieznacznie lepiej i... bardziej tu i teraz we własnym ciele.
Wodziła ślepiami po migających sylwetkach, wypatrując każdej sekundy z Nim.
– Światokrążca... mój były partner... – wyszeptała drżącymi wargami – ...nigdy nie widziałam go młodego – wydusiła z siebie, nie odrywając wzroku od sylwetki ciemnego morskiego. Do końca przedstawienia, nie wydusiła z siebie nic więcej. Głos ugrzęzł jej w gardle. Nie chciała marnować cennych oddechów.
Gdy obrazy wygasły a echa oddechów jeszcze nie przerodziły się w rozmowę, Jarzmo delikatnie pochyliła łeb. Szturchnęła pyskiem łeb Lamby i przytuliła się do niej swoją długą kufą. Natomiast Mysz pochwyciła palcem skrzydła za futro barku i przyciągnęła do siebie.
– Poznałam go... na... Naszym lądzie... Miał wtedy więcej niż 200 księżyców. Służył Bogini Piękna tutejszego Panteonu. Żył dłużej niż smok powinien... – wyjaśniła okalającej jej dwójce prawie bezdźwięcznym głosem. Czuła jak gardziel jej się ściska, a wargi ledwie uchylają. Mysz na pewno zrozumiał co miała na myśli poprzez "nasz" ląd. Ich kontynent. Ten za wielkim oceanem skąd tak wielu z Bandy się wywodziło.
Anyż zamrugał zaskoczony. Podreptał po grzbiecie górskiej i wychylił dziób tak by spojrzeć na pysk swojej kompanki.
– Jara? – zachrypiał niepewnie.
Smoczyca przecież, nigdy tak otwarcie, nie wspominała o swoim byłym... zmarłym partnerze.
Naga Magia Przejściowy Kolec
Spotkanie 11
: 19 maja 2025, 23:14
autor: Naga Magia
- Lamba nie przerywała Jarze. Co prawda wcale a wcale nie znała kogoś takiego, czy to z samych opowieści a co dopiero na żywo.. Kiwnęła łbem, jedynie zapamiętując imię i wygląd samca. Gdy Jara przytuliła się do niej, delikatnie otuliła ją swoim łbem. Słuchała.. tak, jak gdyby mieli wokół siebie bańkę.
– Jarusia.. – zaczęła miękko, również nim wrzawa między Mglistymi a bogami wybuchła. W sumie.. dochodziły do niej jakieś głosy ale miała ważniejsze rzeczy na głowie.
W sumie.. co powinna powiedzieć? Czy jest cokolwiek co mogłoby jej jakoś.. pomóc? Wiele rzeczy z ich wspólnego życia nagle miało większy sens ale...
– Dziękuje że nam to powiedziałaś. Jeżeli chcesz, dalej możemy się przejść. To musi być dla Ciebie trudne, tu siedzieć po tym.. – miała nadzieje że Arel zrozumie, tak samo jak Bogowie. Czekała na odpowiedź, dopiero później będzie myśleć jak.. wycofać się w miarę przyzwoicie.
Spotkanie 11
: 20 maja 2025, 21:37
autor: Kammanor
Nieustępliwy wzrok Kammanora obserwował zebranych, lecz tym razem nikt nieproszony nie zabrał głosu. Spojrzenie Pana Siły skupiło się na Skazie Granatu, gdy ten rozmawiał z Naranleą. Sam Kammanor nie zabierał więcej głosu, stojąc dostojnie i nieruchomo niczym obsydianowy pomnik. Granatowe łuski migotały różnobarwnymi drobinkami, odbijając światło srebrzystych motyli Naranleii.
Gdy dyskusja się zakończyła, a myśli dalej się kotłowały we łbie Skazy Granatu, Kammanor musnął umysł Mglistego.
~ Nie trwóż się Synu Mgieł, bogowie dotrzymują swego słowa. ~ rzekł w myślach Skazy łagodniejszym tonem. Następnie skinął mu łbem i odczekał aż odejdzie na swoje miejsce.
Gdy na środku zebrania, znów została jedynie dwójka bogów i prorokini – Kammanor wstał.
Wraz z łupnięciem łap, księżycowy pył spadł z jego muskularnego ciała. Wyprostował się dumnie, a jego ciemne ślepia padły na Siderusa – jego nowego posłańca.
– Siderusie Fioletowooki, starszy wojowniku Ziemi i Czempionie Viliara – zagrzmiał tubalny głos Kammanora. – Wystąp przed boskie oblicze i ślepia Wolnych Stad. Wyrzeknij się dawnych przysiąg złożonych stadu by obrać miano nowej Gwiazdy u boku Bezczasu.
Fioletowooki Skaza Granatu
Spotkanie 11
: 21 maja 2025, 12:07
autor: Osąd Gwiazd
Musnął łbem policzek Chmiel.
– Zbudź się moja Kruszyno – powiedział jej cicho na ucho. – Kammanor mnie wzywa.
Odczekał chwileczkę, żeby odzyskała przytomność i nie przewróciła się, gdy odejdzie. Przechodząc obok otarł się bokiem czule na pożegnanie (choć tylko chwilowe, bo przecież zaraz do niej wróci).
Szedł powoli, wyprostowany dumnie. Jego boki nadal były ozdobione maddarowymi wstęgami księżycowego dymu. Łapy zaś pozostawiały po sobie ślady, które błyszczały księżycowo-złotym światłem na krótko po uniesieniu kończyny.
Sprężystym skokiem wdrapał się na płaską skałę, by stanąć niczym pomnik obok Bezczasu Gwiazd, Kammanora i Naranlei. Rozejrzał się wtedy w ciszy po zebranych.
Uśmiechał się, lekko, żeby zachować odrobinę powagi. Jego ślepia zaś zdradzały szczerą radość, która go wypełniała w tym momencie. Jakże miałby się nie cieszyć z tak wspaniałej chwili!
Każdego obdarzył tą radosną aurą, emanującą z jego spojrzenia. Na tych, których znał lepiej, zatrzymało się trochę dłużej. Na tych, których jeszcze dobrze nie poznał – tylko na chwilę.
– Córki i Synowie Immanora, moi bracia i siostry! – W przywitaniu wojownika nie brakowało radości i pewności siebie. – Dziękuję wam za przybycie na to wspaniałe wydarzenie. Jestem niezwykle szczęśliwy, że będę mógł wraz z tak zasłużoną smoczycą, służyć bogom i służyć wszystkim wam. Rozwiązuję dziś bowiem moją przysięgę złożoną Stadu Ziemi i zawiązuję nową z Wolnymi Stadami. Jako Osąd Gwiazd, pod opatrznością bogów, dbać będę o dobro tej społeczności, by potrzeby każdego Stada i każdego jego członka mogły zostać usłyszane.
Po złożeniu przysięgi pozwolił sobie usiąść i pokiwać łbem w życzliwym geście.
– Spędźmy ten dzień radośnie i nie martwmy się już o jutro. Jest bowiem co świętować.
Spojrzał w stronę Arel i obdarował ją łagodnym, serdecznym uśmiechem. Chciał ją nieco zarazić swoim entuzjazmem.
Kammanor Bezczas Gwiazd Zatracona Tożsamość
Spotkanie 11
: 21 maja 2025, 14:41
autor: Odnaleziona na Jawie
- Chmiel chwilę zajęło wybudzenie się, co Siderus widział po jej zamglonym spojrzeniu gdy już otworzyła ślepia. Ale jej wybudzenie też nie przeciągało spotkania jakoś długo – Bez słowa kiwnęła mu łbem a potem usiadła, patrząc w stronę Kammanora. Ponownie pochyliła się łbem w jego stronę, teraz w geście podziękowania. Takiego cichego, za to że postanowił wybrać jej czasem przynudzającego, pompatycznego, mówiącego zawiłymi i trochę przesadzonymi formułkami ku czci bogom partnera na swojego proroka. Wiedziała, jakie było to dla jej ukochanego ważne.
Słuchała jego przemowy w ciszy, z zadowoleniem nie wypisanym na pysku (Ale w duszy!) – Lubiła widzieć go tak szczęśliwego..
Gdy skończył, wyczarowała nad nim oraz Bezczasem iskrzący pyłek.
– Gratulacje. – powiedziała, gratulując obojgu.
Osąd Gwiazd
Bezczas Gwiazd
Kammanor
Spotkanie 11
: 21 maja 2025, 19:13
autor: Triada Herezji
__
__Prychnęła niemal bezgłośnie, nie ciągnąc dalej wymiany zdań z brązowofutrą. Była rozgoryczona i podirytowana; coraz bardziej spięta, coraz bardziej tętniąca szeroko pojętym obrzydzeniem. Jednocześnie czuła się zagubiona – jej dotychczasowy światopogląd został strzaskany, przez najmniej prawdopodobne do tego jednostki. Jej stosunek do bogów zmienił się momentalnie i drastycznie; wizja Świątyni, do której nawet lubiła wstąpywać, obecnie ją zwyczajnie odstręczała.
__Słysząc, że proroków będzie zaś dwóch, nie powstrzymała gęstej chmury czarnego dymu, który opuścił jej nozdrza, nieprzyjemnie kąsając tych, którzy siedzieli najbliżej niej. Wstręt przeszywał ją jak zardzewiałe, stępione ostrze. Nie chodziło tylko o to, że dwóch proroków było dla niej przesytem i absolutnie usuwało potencjalny respekt tej posady — chodziło o obsceniczną radość, z jaką przyjął rolę, sposób, w jaki składał słodkie przysięgi i widział wszystkich jako rodzinę, jakby boskość była nagrodą za urok, a nie ciężarem prawdy.
Poczuła, jak irytacja rozpala się w jej piersi, powoli i równomiernie, jak żar łapiący wiatr. To nie była wściekłość — to było coś cichszego, bardziej przenikliwego. Rodzaj gniewu, który nie krzyczy, ale czeka, obserwuje, wyostrza się. Do tej pory, proroctwo było dla niej święte. A teraz zostało przekazane komuś, kto uśmiechał się zbyt łatwo, który kłaniał się jakoby nie boskości, ale brawom.
__Sięgnęła po magię, wbrew jakiejś nici zdrowego rozsądku nakazującej jej zamknąć swój ciemny pysk. Ale sięgnęła po nią, mimo, że poczuła mdłości, dym znów wtargnął jej do pyska...
Nie zdołała owinąć niewidzialnej, mentalnej nici wokół swojego łba. Przekaz nagle zerwał się, straciła kontrolę nad mocą, a słowa popłynęły normalnie; spomiędzy jej warg.
– Bracia i siostry? Rodzina zbudowana z fałszywych pochlebstw i oklasków, których zdajesz się oczekiwać, nie jest rodziną, kapłanie. Nie zostałam wyrzeźbiona z tego samego, suchego drzewa. Mówisz o rodzinie osłodzonym pyskiem. Jeżeli jestem twoją siostrą, krew płynie wstecz. – a sami bogowie oślepli, warknęła w myślach, ucinając potok słów w ostatnim momencie.
Magia zawibrowała, odbiła się echem od jej żeber, jakby drwiła z niej i świętowała swój sukces nad jej próbami żałosnej kontroli.
Kurwa mać.
- ━━━━━━━━━━
:: Osąd Gwiazd ::
Spotkanie 11
: 21 maja 2025, 20:29
autor: Oblicze Parszywe
Początkowo siedział w ciszy, zupełnie jakby zaakceptował w końcu wszystko co się wydarzyło. Oblizywał wargi z resztek ociekającego kwasu, tylko po to żeby poczuć jak bulgot znowu rośnie w jego gardle. Kolejny prorok? Więc nie mieli akceptować jednego smoka, a więcej? Zacisnął zęby i rzucił oburzone spojrzenie do Jednego Słowa i Hektycznego Kolca. Czy słyszeli to samo co on? Poczuł jak jego sierść unosi się bardziej. Czuł jakby mrówki oblazły całe jego ciało i gryzły, zatapiały swoje żuwaczki i szarpały jego skórę. Czuł jakby miliony sosnowych igiełek powbijało się w jego kręgosłup słysząc jak Siderus przemawia, nazywa ich siostrami i braćmi. Jak ROZWIĄZAŁ PRZYSIĘGĘ złożoną swojemu stadu jakby była nic nie znaczącą muchą.
-Hańba.
Warknął. Skoro z taką łatwością przerzucali się przysięgami to tym bardziej nie widział powodów żeby im ufać. Czempion Viliara? Służący innemu bogu? Dla niego brzmiało to jak splunięcie w pysk. A może po prostu był zachłannym śmieciem? Może chciał mieć uznanie wszystkich bogów? Niczym pupilek.
Obrzydzenie wykrzywiło jego mordę i wręcz wstrząsnęło ciałem. Potrzeby KAŻDEGO Stada? Przecież chwilę wcześniej każdy pluł na ich potrzeby! Co prawda doszli do kompromisu, ale czy był zadowalający? Przecież i tak prędzej czy później postawią swoje brudne łapska na ICH ziemi.
Rzucił spojrzenie aprobaty swojej mistrzyni. Cieszył się, że nie tylko on był oburzony.
-Kłamstwa!
Wyrzucił z siebie, czując jak pewność siebie go wypełnia, mając świadomość, że nie jest w tym sam. Osąd Gwiazd? Nawet własnym imieniem ich osądzał?! Uniósł wargi, odsłaniając pokrzywione zęby i wbijał oburzone spojrzenie w całą tą "bożą" zbieraninę. Sam już nie wiedział, który prorok wypadł w jego oczach gorzej. Nie mogli wziąć po prostu Hektycznego Kolca? Przecież też się modlił. Pewnie całą wymaganą resztę też robił. W czym niby oni byli lepsi?
Spotkanie 11
: 21 maja 2025, 20:52
autor: Nieme Przekleństwo
Ciarki przeszły po plecach Hektycznego, gdy kolejny prorok został wezwany na „scenę”. Spodziewał się tego, w końcu dotarł do tego wniosku jeszcze chwilę temu. Kolejny, nieznany mu zupełnie smok miał stać się dla niego kimś ważnym, kimś, kto miał być dla takich smoków jak on wzorem do naśladowania.
Reakcja Triady i Lethariona wprawiła go w dziwną, ukrytą w głębi serca złość. Rozumiał ich emocje, był w stanie pojąć, dlaczego czuli się zdradzeni i zapędzeni w kozi róg. Nie była to jednak odpowiednia chwila, aby dać emocją przewodzić. Dopiero co udało im się ledwo co uzyskać pozwolenie bogini na chwilowe przyjmowanie proroków na granicy, a teraz chcieli wyrzucić to wszystko w błoto? Cóż za głupota…
Umysł Hektycznego już planował, jak jego stado powinno to rozegrać. Już chciał coś powiedzieć do wszystkich innych, ale brak od wagi stłumił jakikolwiek głos, który mógłby ostać się w jego gardle. W końcu to nie żmija głośno sycząca i informująca o swojej obecności jest najbardziej niebezpieczna, a ta, która przyczajona ukrywa się i oczekuje na dobrą okazję do ataku. Mogliby zwyczajnie przemilczeć ten temat tutaj, przed obliczem bogów. Stłumić swoją złość, swoją niepotrzebną dumę, która chwilowo przysłaniała ich oczy. Mogli wszystko to na spokojnie obmówić już w swoim własnym gronie i tam obmyślić plan jak najlepszy, aby ugrać to, co pragnęli.
Chociaż czy sprzeciwianie się wyborowi bogów w ogóle miało jakiś sens? Kammanor przecież ot tak nie zmieni zdania, bo kilka smoków wydarło się na jego proroka. Zamiast tego może jedynie odebrać wcześniej dany im przywilej.
Madarra dookoła Hektycznego delikatnie zadrgała, formując się w cienką nić, która miała opleść umysł zarówno jego, jak i Lethariona.
— Zapanuj nad swymi emocjami, przyjacielu. W tej chwili niczego nie ugramy, możemy jedynie stracić wcześniejsza możliwość przyjmowania proroków na granicy, zamiast w sercu stada. — głos Hektycznego rozbrzmiał w głowie Koszmarnego, niczym niechciany intruz, który wtargnął się w jego myśli.
Koszmarny Kolec
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 6:13
autor: Kammanor
Kammanor stał jak obsydianowy pomnik, a światło połyskiwało na jego oszlifowanych łuskach. Ciemne głębokie ślepia spoglądały na Siderusa z pewną dozą ciepła, gdy ten zaczął przemawiać. Olbrzym powoli uniósł jedną masywną łapę i otwartą dłonią wskazał na górskiego samca.
– O to jest mój nowy prorok. – Kammanor wymruczał do tłumu niskim, tubalnym głosem. Łapa Kammanora opadła na ziemię. Bóg nieznacznie pochylił łeb by spojrzeć prosto w oczy swemu prorokowi.
– Osądzie Gwiazd, oby twoje światło lśniło jak najdłużej, a ogień wiary prowadził na nowej drodze. – Wargi boga wygięły się w dostojny uśmiech.
W momencie, w którym Pan Siły wypowiedział te słowa, reszta zgromadzonych ujrzała jak łuski Siderusa zalśniły ciepłym światłem płomieni ogniska. Sam Fioletowooki poczuł jak ciepło wlewa się w jego ciało. Rozgrzewa mięśnie, stawy, pobudza płuca. Było to znajome uczucie, w końcu samiec już wcześniej doświadczał błogosławieństwa z łap Kammanora. Lecz tym razem było trochę inaczej – ciepło już nie uciekało ze smoka. Zdawało się kłębić i skupiać w jego klatce piersiowej, aż w końcu umościło w wygodnym dla siebie miejscu.
W tym czasie...
"Bracia i siostry?" obruszyła się wściekle Triada Herezji. Lecz zamiast następnych słów, Mglista wypluła z siebie jedynie suchy dym. Kammanor nawet na nią nie spojrzał. Choć było to również w interesie Triady by nie rozgniewać boga dalszym zakłócaniem ceremonii jego Proroka.
Na skromne poszczekiwania Koszmarnego Kolca, Pan Siły nie zareagował. Przerażone pisklę wydało z siebie ledwie dwa słowa, a już Hektyczny obok wykazał się opanowaniem.
Natomiast Zatracona Tożsamość otrzymała od Boga krótkie, łagodne spojrzenie.
Kontynuując..
Maleńkie tańczące płomyki, które skakały po łuskach Siderusa w końcu zgasły po kilku oddechach, chociaż poczucie ciepła pozostało w piersi samca. Kammanor usiadł, kontrastując swoją gargantuiczną sylwetką z Naranleą jak i dwójką ich wybranych śmiertelnych.
– Mianowanie proroków zostało oficjalnie zakończone – ogłosił Pan Siły. Jego władcze spojrzenie omiotło zgromadzonych – Lecz zważajcie na słowa przed obliczem bogów – słowa bóstwa zawibrowały w powietrzu. Nie było w nich gniewu, lecz pewien rodzaj ojcowskiej surowości. Następnie wzrok Kammanora znów spoczął na dwójce proroków. Jeśli chcieli coś jeszcze powiedzieć, lub ktoś chciałby się zwrócić do pary Gwiazd – teraz miał ku temu okazje.
// Słowa Triada Herezji zostały wyciszone. (W następnym poście może mówić normalnie.) //
Osąd Gwiazd w ramach prezentu od Kammanora (niestety nie dostanie cool gadającego kotka jak Arel) otrzymuje: modyfikacje atutu grupy 2 z "Adrenalina" na "Oddech Wiary".
» Oddech Wiary: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana lekka *
*atut działa jak zwykła adrenalina przy walce o czempionat Viliara.
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 15:01
autor: Sięgający do Nieba
Hermes obserwował rozgrywający się przed nim cyrk z jawnie zniesmaczoną miną. Podszedł do Valnara, gdy ten został powalony i pomógł mu się podnieść, mrucząc do niego cicho:
– Podnieś się, synu, stań z uniesioną głową. Słowa prawdy nie są tu mile widziane. – Później słuchał i obserwował. Nie podobało mu się, jak Hisseth gnie się w pokłonach, a jego kark aż trzeszczy od pochylania się. Powinien stać dumnie wyprostowany. Byli Mgłami, nie zginającymi karki robakami.
Widział jak kolejne smoki były uciszane, widział jak ich słowa ginęły w połowie, ucinane lub zdławiane. Veir miała rację, to nie byli bogowie. To były rozkapryszone istoty pełne niepojętej mocy, którą wykorzystywały do własnych egoistycznych i irracjonalnych celów. Nie widział w nich chłodnej racjonalnosci, tylko rozkapryszone pisklęta. Naranlea wydawała się przynajmniej otwarta na argumenty, o czym nie można było powiedzieć o gigancie.
~ Jak sądzisz, co próbuje sobie zrekompensować tymi rozmiarami? ~ spytał Pomiot, zapominając na moment, że miał z nią nie rozmawiać do końca świata.
Nie zwracał już uwagi na mianowanie kolejnego proroka i zakończenie zebrania. Pokręcił łbem.
~ Przemawiam mentalnie, ponieważ jak widać słowa nie są tu mile widziane. Pozostałe stada dostały swojego proroka, my zostaliśmy zlekceważeni. Jeśli kogoś cieszy występowanie w roli niemej, pozbawionej znaczenia i gnącej się w pokłonach pacynki pozbawionej praw do krytyki i swobodnego wypowiadania się, to należy to uszanować. Ja nie zamierzam brać w tym udziału, a po tym co dzisiaj widzieliśmy odradzam nam jako stadu brania udziału w kolejnych zebraniach na Skałach. Proponuję także, by dać szansę Powrotom Słońca, a nie udzielać jej Fioletowookiemu. Ona i jej bogini pokazały, że są zdolne do dialogu, natomiast Fioletowooki i jego bóg jedynie do kłamliwych fraz oraz lekceważenia. Decyzja należy do Ciebie, Hisseth, ale zastanów się dwa razy kogo chcesz wpuszczać na nasze ziemie. Jestem przekonany, że w przypadku problemów zostaniemy uciszeni i ukarani, nie otrzymamy żadnej pomocy, za to ucierpimy pierwsi. Jestem gotów zrezygnować z wszelkich kryształów – bezpieczeństwo stada i kodeks są w moich oczach ważniejsze. ~ Mgły mogły usłyszeć stalowe, chłodne słowa Hermesa w swoich łbach. Nie bał się mówić na głos, acz spodziewał się, że w ułamku chwili udławiłby się dymem jak Venhedis, gdyby wybrał głośne słowa zamiast magii. Zawiesił na moment twarde spojrzenie na wnuku, kiwnął mu głową i odwrócił się, by odejść z tego miejsca i wrócić na swoje tereny. Nie czuł potrzeby, żeby dalej w tym uczestniczyć.
zt
Skaza Granatu Czarci Pomiot Koszmarny Kolec Gwiezdny Tropiciel Triada Herezji Onyksowa Pieśń Hektyczny Kolec Warkocz Komety Budowniczy Ruin Jedno Słowo Opowiastka Kuglarza
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 15:35
autor: Czarci Pomiot
Nie robiły na niej wrażenia boskie pokazy, w ich lica spoglądała jedynie z rosnącym niesmakiem, wkradającym się coraz bardziej w jej już i tak szkaradny pysk. Scena marnej komedii trwała w najlepsze, a ona, jak i inni Mgliści, mogli być tylko widzami z przypadku, choć sądząc po kłębach pyłu unoszących się z pyska stojącej nieopodal córki Infamii, byli bardziej zakładnikami niż widzami.
Słysząc w końcu Hermesa, uśmiechnęła się krzywo, spoglądając na niego kątem oka.
– Mam zacząć wymieniać? – wymruczała cicho, zanosząc się cierpkim, ledwie słyszalnym śmiechem. Już pomijając rozmiary rodowych klejnotów, umysł z całą pewnością miał równie ciemny, co własne, obsydianowe łuski – ba, najwyraźniej wszelkie objawy światłej myśli też się od niego odbijały. Ale nie zamierzała dać mu większej satysfakcji z kolejnego spojrzenia leżącego na jego obliczu – teraz wpiło się ono w siedzącego kawałek dalej Hissetha.
Zdaje się, że młody wiek dawał mu się we znaki, więc może twardą łapą winno się mu wyłożyć pewne rzeczy bezpośrednio, choćby i po to, by zdał sobie z nich sprawę.
– Za kartę przetargową masz tradycje tak odległe, że twoi przodkowie byli zaledwie cieniem pomysłu w lędźwiach ich dziadów. Jeśli setki księżyców odrzucasz przy pierwszym uderzeniu niesprzyjającego wichru we własny pysk, to nie sposób się nie zastanawiać: co jeszcze zaczniesz wyjmować z naszych prawd, jeśli znów zostaniesz przyparty do ściany? – ozwała się gromko w gronie swoich, choć na tyle cicho, by nie słychać jej było dalej. W końcu sprawy Mgieł powinny pozostać sprawami Mgieł i nie chciała wzbudzać specjalnego zainteresowania od strony obcych. – Masz za sobą rzesze swoich, którzy wesprą Cię w razie potrzeby, ale mają swoją dumę i swoje zasady – nie zawiedź ich, bo to nie bogowie będą Cię oceniać, tylko właśni bracia i siostry. Wziąłeś teraz na swoje barki odpowiedzialność za cudzych… – Kompanów…? – ...wysłanników. W momencie ich pobytu na terytoriach Mgieł za wszelkie ich przewinienia będziesz osądzony jak za swoje własne. – Wzniosła się w końcu na równe łapy, przesuwając spojrzeniem po znajomych pyskach, by w końcu zwrócić ślepia jeszcze raz, ku przywódcy. – A teraz, skoro już doszliśmy do jakiegoś konsensusu, pozwól, że odpuszczę sobie dalsze uczestnictwo w tej farsie.
Niezatrzymana dalej, z tymi słowami zwróciłaby się w stronę terenów Mgieł, odczekując jeszcze chwil kilka, żeby Hermes zrzedł jej z oczu – to tyle, jeśli chodziło o ich chwilowy sojusz – i sama ruszyła ku zamglonym wierchom.
// zt., jeśli nikt nie zatrzyma
Sięgający do Nieba, Skaza Granatu
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 16:34
autor: Warkocz Komety
Zanim zdążył dobrze przypatrzeć się smokowi wybranemu przez Kammanora na proroka, w jego głowie rozdzwonił się chłodny głos Sięgającego. Odruchowo spojrzał w jego stronę, jakby to pomagało mu się skupić na treści przekazywanych słów. Zmieszał się, bo nie wiedział, co sądzić o jego opinii. Wszystko wydawało się strasznie zagmatwane. Nie miał jednocześnie powodów, by wątpić Hermesowi.
Gdy jednak Pomiot przemówiła w stronę Hissetha, Nari zrobił wielkie oczy. Czy on dobrze słyszał, że wojowniczka mu groziła? Nie mógł powstrzymać grymasu skrzywienia. Wcześniej krzywił się na bogów, teraz krzywił się na swoich.
~ Nie słuchaj jej! ~ wyrwało mu się mentalnie w stronę przywódcy zanim zdążył pomyśleć, czy ten w ogóle chce go teraz słyszeć. Wyrzucił to z siebie zbulwersowany.
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 17:36
autor: Oblicze Parszywe
Niechciany głos wypełnił jego umysł, sprawiając, że młodzik podłubał w uchu, jakby starając się go pozbyć.
-Tchórz.
Wysyczał jedynie w stronę Hektycznego. Jeśli przyjaciel chciał milczeć, niech sobie milczy, on nie zamierzał siedzieć cicho kiedy byli opluwani z każdej strony. Kammanor piejący nad swoim prorokiem, wychwalający go nad niebiosa, doprowadzała młodego samca do mdłości. Jak bogowie mogli być sprawiedliwi kiedy lubowali się w jednym smoku? Po co zapraszali tutaj wszystkie stada skoro mogli tylko patrzeć? Słowa jego mistrzyni zostały wyciszone, mieli się nigdy nie dowiedzieć co ta chciała powiedzieć. Jednak już w jej pierwszych słowach dało się słyszeć obruszenie. Z resztą nic dziwnego.
Wcale nie był przerażony, młodzik nie znał strachu, nie miał instynktu samozachowawczego. Był impulsywny, a jego emocje wybuchały niczym płomień puszczony w las podczas suszy. Z małej iskierki szybko powstawał pożar, a pożar w ciele Koszmarnego właśnie zaczynał szaleć w najlepsze.
"Zważajcie na słowa?"
Pomyślał. Czym innym było to jak nie groźbą? Jednak zanim zdążył się odezwać, kolejne słowa rozbrzmiały w jego łbie. Tym razem należały do dziadka i były niczym wiadro zimnej wody na rozgrzany umysł Lethariona. Uciszył, ukoił, zalał go niczym wielka fala zmieniająca się w spokojną taflę jeziora. Spokój.... Żal? To co czuł nie było samym gniewem, jednak daleko temu było do pozytywnego uczucia. Rozczarowanie? Ciekawe co teraz Hektyczny powie o swoich bogach...
-Lisie łajno.
Posłał spojrzenie Panu Siły i z głośnym charknięciem splunął na ziemię, po czym odwrócił się zadem i ruszył za dziadkiem i Pomiot w stronę ich terenów.
Skały Pokoju... Dobre sobie.
//zt
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 18:31
autor: Osąd Gwiazd
– Pan mój i bóg mój – odpowiedział wiernie Kammanorowi i wykonał przed nim głęboki ukłon pełen wdzięczności. Przyjął od pana Siły przyjemne ciepło, które miało mu towarzyszyć przez następne dziesiątki, a może nawet setki księżyców, przypominając mu zawsze o jego powołaniu. Zapamiętał też piękny blask łusek, przypominające płomienie tańczące na suchych gałęziach i liściach. Zamierzał wkomponować je w przyszłości w swój magiczny wizaż, gdy przyjdzie ku temu dobra okazja.
Skinął też łbem współ-prorokini, a także obdarzył ukłonem Boginię Magii. Potem odwrócił się w stronę zebranych i znów podarował im swój błogi uśmiech i radosne spojrzenie.
Część widowni nie miała jednak powodów do radości. Nie był ślepy, żeby tego nie zauważyć.
Korzystając z tego, że część Mglistych już opuściła Hissetha lub zbierała się do odlotu, Siderus ze skoczył ze skał i podszedł sprężystym krokiem do przywódcy Mgieł. Zatrzymał się pół ogona od niego i spojrzał mu w ślepia.
Przekazał mu swoje współczucie. Nie zazdrościł mu tak ciężkiego początku przywództwa. Wielu z jego stada było zaskoczonych bądź sprzeciwiało się decyzji bogów, a on sam musiał stąpać teraz po cienkiej linii.
~ Skazo Granatu, bądź silny. ~ Pokrzepiające słowa zagościły w umyśle Mglistego. ~ Przeczuwam, że to nie koniec wyzwań, jakie będą cię czekać jako przywódcę. Wiedz, że w czasie próby możesz liczyć na moje wsparcie.
Siderus nie mógł się doczekać pierwszej ceremonii w Stadzie Mgieł. Widzieć tyle smoków szlachetnej górskiej krwi w jednym miejscu... niemal poczuje się jak w domu! O ile oczywiście najpierw przyzwyczają się do jego obecności, a to z pewnością nie będzie łatwe.
Skaza Granatu
Spotkanie 11
: 15 cze 2025, 19:03
autor: Triada Herezji
__
__Trzasnęła ogonem, czując jak zamiast słów, z jej pyska wydobywa się tylko dym. Ah. Więc to była ta boska siła, w której sens wierzyła jeszcze kilka godzin wcześniej. Obecnie czuła tylko obrzydzenie. Nie była pewna, czy tylko bogami, czy także wobec samej siebie; za tą obrzydliwie prymitywną naiwność.
__Nie zamierzała dalej wymuszać na sobie głosu. Wstała, nie mając szczątek szacunku do zebrania. Po co w ogóle zostali wezwani? Po co, jeżeli nikt, kto nie zamierzał siedzieć cicho, lub wypluwać żałosnych komplementów wobec nieuzasadnionego wyboru boskiego nie miał prawa głosu?
__Siarczyście i ohydnie splunęła czarną, gęstą śliną prosto pod łapy Siderusa podchodzącego do Hissetha, tracąc całkiem siłę woli nakazującą jej trzymać się wcześniejszych ustaleń. Ale miała je już w poważaniu; potencjalną wściekłość stada po przewidywanej utracie prześmiesznego przywileju lśniących kryształków mogła znieść.
Po prostu wyszła.
[zt.]