Strona 7 z 41

: 03 lis 2014, 17:31
autor: Tejfe

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przebudziła się. Obudziło ją ta smoczyca. Głupia smoczyca przeszkadzająca innym w drzemce. Przyjrzała jej się uważnie. Nie wiedziała czy jest Ognista czy Cienista. Według niej te smoki nie pachną niczym. Według niej tylko Życie ma swój charakterystyczny zapach, więc ona nie jest z jej stada. Gdyby nie to, że obecnie trwa wojna z Ogniem pomyślałaby, że jest z Cienia, ale teraz nie jest już tego taka pewna. Poza tym co to ma zaznaczenie? Każdy smok jest inny. Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka... Może i Hipnotyzująca nie wyczuła z jakiego stada jest ta bezczelna, przerywająca marzenia senne smoczyca, ale wyczuła, że nie jest ona przyjaźnie nastawiona. Ja także nie będę.– pomyślała. –Kim jesteś?– warknęła –Czemu przerywasz mi w drzemce?! I jakim prawem tak bezczelnie się do mnie odzywasz?! Te tereny są wspólne i mam prawo tu być, równie dobrze jak Ty!– dodała wciąż sycząc. –Bezczelna...– mruknęła jeszcze pod nosem, jednak tak by ta smoczyca ją słyszała.

: 03 lis 2014, 17:38
autor: Dwuznaczna Aluzja
Głupia? Hipnotyzująca powinna się cieszyć, że nie powiedziała tego na głos, bo już leżała by we własnej krwi z poharataną tętnicą, zwłaszcza że nie znała nawet podstaw walki. I cienista zrobiłaby to, mimo iż nie ma prawa.
– Kim jestem? Twoim koszmarem – mruknęła poszerzając swój drapieżny uśmiech. Na razie nie zwracała uwagi na Spojrzenie. Słysząc kolejne słowa młodej adeptki parsknęła nieprzyjemnym, gardłowym śmiechem. Podeszła spokojnie do życiowej na odległość mniejszą niż ogon i stanęła nad nią, patrząc w jej ślepia z pochylonym łbem. Widocznie nad nią górowała.
– Nie denerwuj się tak po popuścisz, złotko – powiedziała z bezczelnym uśmieszkiem – Masz prawo, ale to nie znaczy, że nie mogę z Tobą porozmawiać – powiedziała z wyraźną kpiną i sarkazmem w głosie, a w złotych ślepiach malowało się szaleństwo. Gdyby chciała, cienista mogłaby jednym ruchem zabić tą młodą. Ale na razie wolała trochę ją podenerwować, nie zwracając uwagi na obecność wychudzonego Spojrzenia.

: 03 lis 2014, 18:20
autor: Tejfe
Jaka wstrętna, okropna bestia!– pomyślała. Jej szklane oczy poszerzyły się, a z nozdrzy buchała para. Para, gdyż Tehanu się gotowała. Gotowała się od środka. Gdyby nie to, że zna swoje możliwości bitewne z tą bestią już dawno by wszczęła walkę. –Rozmawiasz? Czy ty to uważasz za rozmowę?! Nic Ci nie zrobiłam, a mnie budzisz i do tego mnie atakujesz! Słownie oczywiście, ale myślę, że gdybyś się nie bała to zaatakowałabyś fizycznie! Kto Cię wychowywał? Ogry, a może Skaveni, że tak masz ochotę na smoczą krew? Może i jesteś starsza, ale raczej głupsza. Jajko mądrzejsze od smoczycy... I nie zadzieraj ze mną Bestio!– W jej głosie czuć było furię. Mocno uderzyła ogonem o ziemię. Prowokowała smoczyce, zapominając, że ta faktycznie jest dla niej zagrożeniem.

: 03 lis 2014, 18:29
autor: Dwuznaczna Aluzja
Parsknęła śmiechem i zerknęła na Spojrzenie.
– Widzisz? Ci z Życia to jakieś przygłupy – powiedziała z kpiną i dezaprobatą w głosie.
– Nic nie wiesz o świecie, pisklaku – odparła, specjalnie nazywając adeptkę pisklakiem. Chciała ją sprowokować – wtedy to jej zarzucałoby się wszczęcie walki, chociaż i tak nie miała najmniejszych szans.
– Nie zaatakuję fizycznie, bo nie chcę wszczynać wojny... Chociaż taka mała wojenka nie byłaby zła... Może w końcu Wasze nędzne stado nauczyłoby się walczyć... Albo zniknęło na zawsze – powiedziała z bezczelnym uśmiechem.
– Do mnie mówisz? Nie jesteś w stanie mi nic zrobić, nędzna kreaturo – powiedziała z kpiną i dzikim rozbawieniem. Ogon cienistej strzelał niczym bicz. Co chciała osiągnąć? Nastraszyć tą młodą adeptkę, zdenerwować, sprowokować albo zmusić do odejścia. Byleby trochę się poznęcać. Widać, że wczuła się w Cień... Chociaż właściwie była taka od samego urodzenia. Teraz po prostu się odrodziła. Ostatni raz uśmiechnęła się bezczelnie do Życiowej i wróciła do Spojrzenia. Spojrzała na niego.
– Wracają wspomnienia – mruknęła cicho bardziej do siebie, ale wiedziała że samiec to usłyszał.

: 03 lis 2014, 18:53
autor: Tejfe
Co ta samica chciała uzyskać? Chciała widzieć płacz, gniew, a może miała nadzieję, że Tehanu ją zaatakuje? Jaki miała powód by jej nie lubić? Czy dla wszystkich jest taka? Czy tylko dla mnie? Młoda adeptka nie chciała jednak dać się sprowokować tej parszywej szkaradzie, wzięła głęboki oddech, a łzy, które pojawiły się w jej oczach, gdy ta nazwała ją kreaturą 'Przecież jestem piękna!' , wypuściła. A niech przygłupka patrzy!Wiesz co, tylko śmiecie atakują kogoś bez powodu. Nie wiem co Ci daję krzywdzenie innych. Satysfakcję? Nie jestem pisklakiem tylko adeptką, może młodsza niż ty, ale z wyższą inteligencją. A skoro Ty tak wiele wiesz o świecie to powinnaś może wiedzieć, że tylko Potwory pastwią się nad młodszymi. A i Ja nie oceniam nikogo po stadzie, a po charakterze i ty też powinnaś się tego nauczyć. A tak bardzo chcesz wojny, krwi, strat w stadzie? Tak? Proszę, atakuj śmiało nie boję się takich popapranych, niższych moralnie gadów. Żałuję twojemu smoczemu partnerowi, jeżeli oczywiście kiedyś takiego będziesz miała. Śmieciu. – mówiła spokojnie, lecz w jej głosie można było wyczuć nutkę jej gwałtowności. Była gotowa się rzucić na smoczycę. Może i nie umie walczyć, ale wie do czego służą kły, a Immanor stanie po jej stronie. Bo ona jest dobra, lepsza i mądrzejsza niż to wstrętne stworzenie.

: 04 lis 2014, 19:12
autor: Spojrzenie Mroku
Spojrzenie siedział nieco z boku i przypatrywał się tej scence z zainteresowaniem
-Obie jesteście takie zajmujące. Pięknie się na siebie drzecie bez powodu -stwierdził- Kontynuujcie proszę
Samiec obserwował dalej sobie samice. Ich kłótnia, wywołana zupełnie bez powodu, stanowiła jakieś ciekawe urozmaicenie codziennej rutyny. Jakaś samica z Życia przyszła na polanę, a Grzeszna zaczęła jej bez powodu grozić. Nie mógł stanąć po jej stronie, bo nie miała racji no i była z jego stada, więc nie stawał po stronie drugiej samicy. Poza tym zbyt dobrze się bawił

: 04 lis 2014, 19:33
autor: Dwuznaczna Aluzja
Przekrzywiła łeb patrząc uważnie na Spojrzenie.
– Czy ja się drę? Raczej mówię spokojnie, to ona wrzeszczy jakbym jej rozrywała ciało – powiedziała wzruszając barkami.
– Po prostu liczyłam na trochę rozrywki... Ale ta smoczyca mi jej raczej nie zapewni. Smoki Życia są słabe i histeryzują z byle powodu... Może Ciebie lepiej pomęczyć – dodała po chwili z drapieżnym uśmiechem. Ślepia błysnęły. Raczej żartowała, przecież nie będzie naskakiwać na tego wychudzonego samca.
– Wróćmy do tematu. Czemu tak wyglądasz? – zapytała, już nie zwracając uwagi na histeryzującą samiczkę. Żadnej zabawy z tego nie ma, wolała już na spokojnie rozmawiać ze Spojrzeniem. Zresztą chora ekscytacja kazała jej się spytać, czemu Mrok wygląda tak, jak wygląda. Skrajnie wychudzony, z jakąś czarną mazią wylatującą z pyska i nędznymi piórami na skrzydłach. Jakaś samica go przyłapała na zdradzie, czy walczył ze zmutowanym bazyliszkiem?

: 05 lis 2014, 17:40
autor: Tejfe
Tehanu mimo iż starała się zachować spokój, była mocno, naprawdę mocno wkurzona. Jakim prawem ten idiotyczny gad mówi, że ona jest histeryzująca. Zareagowała tak, bo to raczej nie jest normalne, by jakiś obcy smok bez powodu ją atakował. Do tego jest młodsza od niej. Poza tym co w jej zachowaniu było takie, że ta twierdziła iż ona jest płaczliwa?! Ona nie jest małym, histerycznym pisklakiem z Życia, tylko ostrą, pełną dumy, porywczą smoczycą. Tyle, że ona nie jest taką przygłupią samicą, by atakować innych bez uzasadnienia i do tego młodszych od siebie. Chcę zabawy? Proszę. Nikt nie będzie mnie tak traktował!– pomyślała i z donośnym rykiem zaczęła biec w stronę wroga. Nie potrafiła atakować, więc zaczęła trochę improwizować. Ogonem przepchnęła ją na bok, wystawiła pazury i przejechała nimi po twarzy samicy. Nie chciała jej oczywiście skrzywdzić. Znaczy mocno skrzywdzić. Ale chciała, aby ta dostała nauczkę. Należy jej się. Ktoś powinien był ją wychować. Wiedziała, że ta dzikuska jej odda, nawet bardzo, ale w tej chwili nie bardzo ją to interesowała. Liczyła się jednak tylko chwila obecna.

: 05 lis 2014, 20:59
autor: Spojrzenie Mroku
Hipnotyzująca bardzo ambitnie rozpoczęła swoją szarże. Szkoda tylko że na dwa razy wyższą samicę i trzy razy większego samca z jednego stada. Widząc co się dzieje i że Grzeszna została zaatakowana, złapał napastniczkę za kark i przygwoździł do ziemi, mając wciąż oko na towarzyszkę ze stada
– Proszę, nie staraj się robić niczego głupiego, gdy zaraz Cię puszczę -rzekł do samicy z życia i puścił ją odpychając ją jednocześnie na jakieś pół ogona. Następnie zwrócił się w kierunku atakowanej
-Brawo -rzekł do niej wymierzył jej silny, bolesny cios w potylice ogonem. Nie na tyle by ją skrzywdzić lecz dość by zabolało, następnie zwracając się do niej nieco podniesionym głosem- Jesteś z siebie dumna? Myślisz że kim jesteś? Bo ja mogę Ci powiedzieć. Nikim ważnym!

: 05 lis 2014, 21:08
autor: Dwuznaczna Aluzja
To nie było mądre posunięcie młodej adeptki. Po pierwsze nie znała podstaw walki, więc nie mogła zrobić czegoś takiego. Po drugie Grzeszna był starsza, większa i silniejsza. No i obok niej stał dorosły łowca, chociaż mizernie wyglądający.
Czując uderzenie jego ogona cicho warknęła. Cios nie był silny, ale jednak dotkliwy. Zmierzyła samca wzrokiem złotych ślepi.
– Tutaj owszem – odparła jedynie. Na tych ziemiach faktycznie była nikim. Marną adeptką.
– Nie jestem z siebie dumna. I wiem kim jestem – dodała po chwili z drapieżnym uśmiechem. Szczerze mówiąc słowa Spojrzenia wcale jej specjalnie nie ruszyły. W sumie niewiele rzeczy było w stanie naruszyć jej szaloną psychikę. Hipnotyzującą już zupełnie ignorowała.
Grzeszna natomiast spojrzała gdzieś na horyzont. Zupełnie, jakby coś tam zauważyła, ale nic tam nie było. Patrzyła tam dłuższą chwilę, co mogło wydawać się dziwne, ale nagle otrząsnęła się z transu i patrzyła na swoje łapy z pochylonym łbem, zamyślona. Na jej pysku malowało się właśnie zamyślenie... Nie bez powodu. Usiadła, po chwili wpatrzona w dal, przed siebie.

: 06 lis 2014, 19:17
autor: Tejfe
Kiedy zmizerniały łowca zatrzymał ją, chciała już coś powiedzieć. Coś niemiłego. Jednak się powstrzymała, słysząc jego słowa. Faktycznie może mieć rację. Nie powinna atakować tej bestii, gdyż ta była silniejsza i większa. jednak nie uważała, że aż tak bardzo postąpiła głupio. Smoczyca chciała zabawy? To ta chciała ją jej ofiarować. Mogłam to zrobić w inny sposób... Gdyby nie ten samiec już byłabym w jej szponach...– pomyślała i zdała sobie sprawę, że tamten wyczyn był zbyt pochopny, nieprzemyślany. Działała pod wpływem chwili. Wstała z ziemi i otrząsnęła się z błota, wytworzonego przez topniejący śnieg. Właśnie trafiła na moment kiedy samiec wymierzał niezłego ciosa drapieżnej gadzinie. Zrobił to za mnie.– pomyślała z nieukrywaną satysfakcją. –Dzięki.– powiedziała smokowi, a samicy posłała niewdzięczne spojrzenie swych dziwnych oczu. Odwróciła się tyłem, wzbiła się w powietrze i... odleciała.

: 23 gru 2014, 22:35
autor: Bezkresna Galaktyka
Na miejsce przybyła Pierzasta Łuska, tym razem drogą lądową. Chciała poprawić swoje umiejętności, przede wszystkim bieg i skok.
Zaczęła od rozgrzewki. Przeciągnęła się dokładnie we wszystkie strony, czując jak jej ciało zyskuje dodatkową elastyczność. Gdy poczuła pierwszą falę ciepła, zaczęła powoli biec po dużym okręgu. Skrzydła miała złożone, łeb lekko pochylony, a ogon na równi z kręgosłupem. Ta postawa już jej weszła w nawyk.
Po kilku okręgach pokonanych równym tempem, obróciła się w biegu zmieniając kierunek na przeciwny. Teraz znów wykonała kilka takich samych okręgów lecz w przeciwnym kierunku. Po tym ćwiczeniu przyśpieszyła mocno. Na śliskim śniegu nie było to takie łatwe. Musiała więcej wysiłku włożyć w to, by zachować przyczepność do podłoża. Dodatkowym utrudnieniem była siła odśrodkowa, która przesunęłaby ją na zewnątrz okręgu, gdyby Ważka na to pozwoliła. Jednak ona przechylała swoje ciało w taki sposób, żeby zrównoważyć działanie siły odśrodkowej.
Teraz znów zmiana kierunku. Ważka w szybkim tempie obróciła się o 180 stopni, łapiąc równowagę, w czym pomagało jej odpowiednie ustawienie ogona. Ruszyła znów, wkrótce jeszcze bardziej przyśpieszając. Tym razem biegła po linii prostej, uważając na zaspy i nierówności terenu. Wybierała tak drogę, by mieć dla siebie jak najwięcej przestrzeni.
Znów zawróciła i stanęła. Oddychała szybciej niż zwykle, było jej wręcz gorąco. A będzie jeszcze cieplej, bo teraz Ważka postanowiła poćwiczyć różne skręty.
Zaczęła biec slalomem. Wolniej niż wcześniej, ponieważ śnieg nie pozwalał jej na większą szybkość. Wyginała łeb najpierw w prawo, za nim podążało ciało, a na końcu ogon, pomagający zachować równowagę. Zanim zdążyła się całkowicie wyprostować już skręcała głowę w lewo, a następnie ciało. Trwało to jakiś czas.
Na koniec postanowiła poćwiczyć gwałtowne zrywanie się do biegu oraz zatrzymanie. Spokojnie stanęła, a po krótkim odpoczynku rzuciła się naprzód, odbijając się od ziemi. Po krótkim biegu postanowiła spróbować zatrzymać się w miejscu. Nagle przeniosła ciężar ciała do tyłu, natomiast łapy wyciągnęła w przód, starając się stworzyć nimi odpowiedni opór dla szybkości. Pomogła sobie skrzydłami, obracając je błonami do przodu. Pozostała w takiej pozycji, aż udało jej się zatrzymać.
Teraz musiała dłużej odpocząć. Czuła jak bardzo jest jej gorąco. Usiadła na chwilę, wyrównując oddech. Później powróciła do dalszych ćwiczeń. Czuła wyjątkową motywację, chciała wspomóc stado.
Postanowiła teraz poćwiczyć nad ruszaniem z różnych pozycji, nie tylko z tej najbardziej wygodnej. Nadal siedziała, więc teraz szybko dźwignęła się na łapy, odpychając się od podłoża. W powietrzu w pozycji pośredniej starała się zachować równowagę, po to by nie opaść z powrotem na śnieg. Bez zwłoki od razu przeszła do biegu.
Teraz zahamowała jak poprzednio, ale w końcowym etapie pozwoliła sobie opaść do siadu. Oczywiście przez cały ten czas uważała na ogon, by nie potknąć się o niego ani nie usiąść na nim. Musiała także zwracać uwagę na jego pozycję, by nie zachwiał jej równowagą. Za to skrzydła cały czas były zgięte przy ciele, tak, by nie przeszkadzały.
Smoczyca uświadomiła sobie, że wiele z tych rzeczy przychodzi już jej z łatwością i nie musi świadomie o nich myśleć, jak podczas pierwszych nauk. Wystarczył zamiar ruszenia do biegu. Teraz jednak zanim do tego doszło, położyła się. By się podnieść, odbiła się wszystkimi czterema łapami mocno od podłoża. Wyglądało to trochę jak skok, ale zaraz okazało się, że samica zamierzała dalej biec. Jak można łatwo się domyśleć, podczas hamowania w końcowej fazie opadła miękko na brzuch.
Teraz, by jeszcze bardziej utrudnić zadanie, Pierzasta obróciła się na bok, rozciągając się swobodnie. W momencie, gdy postanowiła ruszyć, odbiła się starając się obrócić swoje ciało, by leżało bardziej prosto, a później tak samo jak wcześniej odbiła się czterema łapami, łapiąc równowagę i rzucając się przed siebie.
Na koniec postanowiła trochę odpocząć. Była już mocno zmęczona, więc znów biegła po dużym okręgu stałą prędkością. Teraz ćwiczyła głównie po to, by polepszyć swoją wytrzymałość. Siła odśrodkowa już nie robiła na niej takiego wrażenia, a śnieg nie wydawał się już taki śliski.
Po kilku okrążeniach w obu kierunkach zaczęła stopniowo zwalniać, aż się zatrzymała. Trening uznała za skończony. Zadowolona z siebie udała się na spokojny spacer, wyrównując oddech.


Po ćwiczeniach biegowych i długim odpoczynku Pierzasta Łuska postanowiła poćwiczyć skoki. Leżące w wielu miejscach zaspy od razu podpasowały jej jako przeszkody.
Najpierw jednak chciała ogólnie przypomnieć sobie skoki. Była już po rozgrzewce, więc tą część treningu sobie odpuściła. Stanęła w pozycji, jakiej została nauczona w przeszłości. Równo na czterech łapach, skrzydła zgięte, ogon na równi z kręgosłupem. Ugięła łapy i mocno odbiła się od podłoża. W powietrzu wyprostowała je i upadła na lekko rozluźnione, uważając jednak, by nie rozjechały się we wszystkie strony na śliskiej powierzchni. W odpowiednim momencie usztywniła je, by powstrzymały resztę ciała przed upadkiem na ziemię. Zrobiła kilka takich powtórek.
Później postanowiła sprawdzić, jak daleko uda jej się skoczyć. Przyjęła poprzednią postawę i uginając łapy, odbiła się bardzo mocno. Tym razem jednak odbiła się bardziej do przodu, a nie wyłącznie do góry, jak poprzednio. W powietrzu wysunęła łapy w przód, by opaść na nie. Wtedy pomyślała, że przydałby się rozbieg. Mogłaby doskoczyć jeszcze dalej.
Po tej myśli zaczęła biec, a w ustalonym przez siebie miejscu odbiła się jak poprzednio. Pilnowała, by skrzydła były mocno zgięte. W innym przypadku mogłyby ją zahamować lub nawet wywrócić. Ogon za to podążał za resztą ciała, pomagając w utrzymaniu równowagi. Po wylądowaniu sprawdziła po śladach na śniegu, o ile jej skok był dłuższy.
Teraz postanowiła skoczyć kilka razy na boki, a nawet do tyłu. Podczas odbijania się od ziemi kierowała swoje ciało w tym kierunku, w którym zamierzała skoczyć, pilnując by nie przechylić się za bardzo. Nie chciała przecież wylądować na boku lub nawet na grzbiecie! W powietrzu tak balansowała ciałem, by za każdym razem opaść na cztery łapy. Nie było to łatwe, ponieważ z powodu grubej warstwy puchu musiała więcej siły włożyć w odbicie się na tyle wysoko, by nie zaryć w śniegu. Zwłaszcza, że była niewielkich rozmiarów. Dodatkowo musiała dużo uwagi włożyć w to, by zwyczajnie się nie poślizgnąć.
Po skończonej nauce ruszyła dalej.

: 06 sty 2015, 17:43
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa wybrała się na spacer korzystając z jednego z pogodniejszych dni. Pomimo grubej śnieżnej kołderki, jako w połowie północna, całkiem nie źle znosiła chłód. Oczywiście nie pokonała całej drogi od obozu do Doliny pieszo. Właściwie wylądowała tuż przed nią, chcąc zobaczyć jak wygląda podczas pory Białej Ziemi i nie zawiodła się. Było pięknie. Oszronione, długie gałązki drzew błyszczały się w promieniach przedpołudniowego słońca. Wszystko wyglądało tak spokojnie i niezwykle cicho. Śnieg dawno przykrył już ślady smoków, które tutaj były, więc Liliowa zdawała się być pierwszą... jakby odkrywała nieznany ląd. Jakby jeszcze nigdy smocza łapa tu nie stanęła... aż nie chciała psuć tej doskonałości żadnym ze swoich kroków. Wobec tego stała tam gdzie wylądowała i z zachwytem przyglądała się krajobrazowi. To dziwne, ale w tamtym momencie na myśl przyszedł jej Niebo. Tak dawno z nim nie rozmawiała, a przecież niegdyś śmiało nazywała go przyjacielem. A teraz? Najwyraźniej dorosłość obojgu zabrała pisklęcą niefrasobliwość, ale gdyby tak...
Samoczyca zamknęła ślepia i uniosła do góry smukły pysk. Wiatr zatańczył w różowej grzywie na której osiadło kilka płatków śniegu zrzuconych z drzew przez łagodny podmuch. Liliowa rozszerzyła swoją jaźń i tknęła nią jaźń łowcy. Delikatnie, subtelnie, a już po chwili samiec mógł usłyszeć w głowie rozbawiony, łagodny głos Liliowej.
– Dzielny łowco, potrzebuję twojej pomocy. Przybądź jak najszybciej do Doliny Wierzb. – Takie zawołanie można było odebrać jako coś poważnego, ale miało zupełnie inne nacechowanie. Przekaz był ciepły, radosny i w niczym nie przypominał prawdziwego wołania o pomoc.

: 06 sty 2015, 22:08
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny nie spodziewał się tego wezwania. Wydawałoby się, że wieki temu rozmawiał z Liliową, a kontakt między nimi mógłby ujść za przerwany... Ale tak nie do końca było. Łowca rozumiał ile to spraw oboje mieli na głowie. Polowania i karmienia jako Łowca, wyprawy i leczenia jako Kleryczka. Nie mówiąc o konieczności nauczania oraz opiekowania się rodziną. Razem dawało to im niewiele czasu na pogaduchy, ale Niebo i tak ucieszył się na wezwanie, jakkolwiek by ono nie brzmiało. Potrzebował nieco odsapnąć od życia i wiecznych problemów.
Wpierw zamajaczył w oddali na horyzoncie, żeby po chwili zbliżyć się i wylądować obok Liliowej. Pod jego ciężarem śnieg cichutko skrzypnął. Uśmiechnął się delikatnie do przyjaciółki, jak dalej ją nazywał, ale wyraźnie stracił na swojej wesołości. Co się dziwić, życie na każdym odciska swoje piętno.
-Witaj różowa grzywo. W czym dzielny łowca może Ci pomóc? Mięso, rozmowa? Ewentualnie mogę przytulić, jeśli w końcu zauważyłaś, że jestem lepszym samcem niż Złudzenie, ale niestety, zaklepany- zażartował, ale na chwilę smutek znowu zagościł na jego pysku. Pomyślał o swojej partnerce, lecz w czasie jednego mrugnięcia, znowu się uśmiechał, jak gdyby nigdy nic.

: 09 sty 2015, 23:08
autor: Gałązka Jaśminu
Nawet się nie odwróciła. Łopot skrzydeł jaki słyszała z oddali podpowiedział jej, że łowca jednak zdecydował się przybyć na to dziwaczne wezwanie. Liliowa tymczasem stała wśród śniegu niewzruszona, podziwiając wszechobecną biel. Na jej tle róż grzywy i szarość futra odznaczała się wyraźnie. Dopiero kiedy Niebo wylądował obok niej, odwróciła się. Jej pysk ozdabiał tajemniczy, nieco melancholijny uśmiech. Słysząc znajomy głos przymknęła oczy powstrzymując cisnący się na pysk szerszy uśmiech.
– Witaj mój dzielny łowco... – Wyszeptała miękko, a potem bez ceregieli otarła się bokiem o jego bok zaś pysk zuchwale wtuliła pod jego brodę. Może gdyby ktoś spojrzał na to z boku, mogłoby wyglądać to nieco dwuznacznie, ale Liliowej nie w głowie były tak odważne myśli, choć zawsze miała pewną słabość do łowcy. – Nie jesteś lepszy. – Odparła łagodnie i odsunęła się, lecz wciąż była bardzo blisko. Może nawet bliżej niż wypadało. – Po prostu zupełnie inny. – Dokończyła dziwnie bezbarwnym głosem, ale już po chwili poweselała wyraźnie – A przytulenie to przecież żadna zbrodnia. I cieszę się, że przybyłeś. – Spojrzała mu w pysk uśmiechając się z wdzięcznością. – To prawda, że jestem trochę głodna, ale prócz tego chciałam się po prostu z tobą zobaczyć. Mam wrażenie, ze od wieków nie rozmawialiśmy.

: 09 sty 2015, 23:28
autor: Pasterz Kóz
Uśmiechnął się szeroko. To ta Liliowa, którą znał i lubił. Ochoczo odwzajemnił otarcie się bokami i pozwolił na wtulenie. Rzeczywiście, gdyby ktoś patrzył na to z boku, można byłoby mylnie uznać ich za parę. Ciekawe, jaka byłaby reakcja ich partnerów na to.
-W mojej opinii jestem najlepszy, nawet jeśli inny- prychnął, jak gdyby Łuska uraziła jego dumę. Oczywiście, mówił niepoważnie. -Wybacz, lecz po paru księżycach od naszej ostatniej rozmowy, przestałem liczyć czas. Jednakże, nie widzę powodu, byśmy oboje głodowali, skoro mamy pogadać, bo i sam chętnie bym coś przekąsił. Nie ma nic lepszego niż plotkowanie z pełnymi brzuchami. Och, słodkie lenistwo!– zaśmiał się, a potem machnął łapą. Z jego groty przybyły dwa truchła żubrów. Jednego postawił przed Liliową, drugiego zostawił sobie. Owoce, które miał, były już dla kogoś zaklepane, więc niestety musiał znieść delikatne oblicze Liliowej splamione krwią. Całkowicie to do siebie nie pasowało, ale przecież taka była smocza natura!
Pochylił głowę przed Kleryczką, jak gdyby w geście szacunku, co miało oznaczać "częstuj się Pani", po czym sam zabrał się do jedzenia. Mięso żubra trochę mu już zbrzydło, bo ile można, ale nie narzekał, póki miał. Szybko pochłonął swoją porcję, jak gdyby miał dwa żołądki. Dokładnie oblizał się i wyczyścił pazury, po czym resztki zakopał pod ziemią. Był głód, nie ma głodu!
Bezchmurnemu nie widziało się siadać na zimnym i mokrym śniegu, więc tym razem wezwał ze swej groty żubrze skóry, konkretnie to dwie. Ułożył je tak, by razem z Liliową mogli sobie usiąść, bez martwienia się o przeziębienia albo, w przypadku Łuski, mokre futro. Zasiadł na jednym i ponownie uśmiechnął się szeroko. Czas na pogaduchy!

: 09 sty 2015, 23:59
autor: Gałązka Jaśminu
Zachichotała. Znajomy ton i znajomy głos. Na tę chwilę poczuła się jakby znów miała dwadzieścia księżyców. Bezchmurny zawsze wprawiał ją w nieco filuterny nastrój.
– To tak jak ja. Kompletnie nie wiem kiedy te księżyce zleciały! – Odparła zanim jeszcze pojawiły się żubrze truchła. Oblizała się na ich widok. Była głodna jak przysłowiowy wilk. – Wspólny obiad, jak miło. – Trąciła samca bokiem, a potem z ukontentowaniem wbiła zęby w mięso, które wyrywała odpowiednimi porcjami, jak przystało na drapieżce. Po tym posiłku oczywiście nieco ubrudziła futro, ale postarała się oblizać dokładnie pysk i pazury by nie straszyć swego kompana. To, że wyrywanie mięsa jej nie pasuje bardzo zapadło jej w pamięć. Gdy już najedzeni legli na skórach, westchnęła głęboko. Zerknęła na samca z ukosa.
– Nie liczysz księżyców z tego samego powodu co ja? Znaczy... nie masz czasu? – Zagadnęła jak na razie całkiem lekkim tonem. – Od wielu księżyców cię nie widziałam, szlajasz się po lasach pewnie. A co tam u Iskry? Bo tak jak wasze dzieci widzę właściwie co chwilę bo okupują naszą jaskinię, tak jej nie widziałam już dawno. – Wyszczerzyła kły. Może powinna spotkać się także z Iskrą? W sumie pogodzenie wojen i macierzyństwa na pewno było dla niej trudne, więc może powinna poczekać aż wszystko ucichnie? Tym czasem postanowiła skupić się na obecnym rozmówcy.

: 10 sty 2015, 12:40
autor: Mistrz Gry.
Wiatr melodyjnie świszczał, nadając miejscu pobytu dwojga nuty tajemniczości. Powietrze było chłodne, rześkie. Niebo było rozpogodzone, przemykały po nim jedynie pojedyncze obłoki szaroburych chmur. Nagły powiew przywiódł ze sobą pewną woń, która dotarła do nozdrzy łowcy i za moment umknęła. Bezsprzecznie należała do dwunogów, lecz dlaczego zapuścili się w te rejony? Niebawem zaś dostrzegł on ślady. Dość wyraźne, podobne do elfich stóp. Prawdopodobnie był to spisek istot rozumnych. Czy smoki zdecydują się zbadać zagadkowe znalezisko?

: 10 sty 2015, 18:16
autor: Pasterz Kóz
Dla żartu zakrył sobie łapą oczy, gdy Liliowa pochłaniała mięso. Trudno było wyobrazić sobie Liliową, zabijającą zwierzęta z zakrwawionym pyskiem, a co dopiero zobaczyć! Już miał odpowiedzieć na je pytanie co do Iskry oraz okazać swoje zdumienie okupowaniem groty Kleryczki przez jego pisklaki, gdy nagle poczuł woń. Spotkał już kiedyś ludzi, więc rozejrzał się czujnie. Ślady były podobne do elfich stóp.
-Spójrz- powiedział do przyjaciółki, wskazując trop. Nie powinni tutaj być. -Chodźmy to sprawdzić- rzekł, po czym wstał i zacząć kierować się wzdłuż śladów. Może powinni wezwać Złudzenie albo kogoś, ale może uda im się znaleźć właścicieli odcisków.

: 11 sty 2015, 20:29
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa też wyczuła zupełnie niepasującą do tych okolic woń, ale nim zdążyła sie zastanowić, to on zwrócił jej uwagę na tropy. Powiodła za spojrzeniem łowcy i... rzeczywiście. Ledwie usiadła, a już znów działo sie coś nieprzewidywalnego. Ani chwili spokoju. Cóż, powinni to sprawdzić nie tylko ze względu na zwykłą, smoczą ciekawość. Może kroiło sie coś niedobrego? Miała nadzieję, że nie. Ostatnio działo sie zbyt wiele niedobrych rzeczy. Wstała i nim ruszyła za Bezchmurnym, najpierw rozejrzała się dookoła szukając wzrokiem czegoś, co mogło zostawić takie ślady. Jeśli niczego nie znalazła zaraz zrównała się z Niebem. Też starała sie iść po śladach, ale w tropieniu to łowca był najlepszy, tak więc smoczyca jedynie mu towarzyszyła.

: 12 sty 2015, 15:31
autor: Mistrz Gry.
Cisza była nieprzerwana, wydawało się, że w okolicy nie było żywej duszy. Jednak ślady wskazywały na zupełnie inny bieg wydarzeń, jakoby niedawno swym towarzystwem zaszczycił Dolinę Płaczących Wierzb pewien dwunóg. Jego stopy były zdecydowanie mniejszych rozmiarów niż te należące do elfów z Dzikiej Puszczy, lecz pierwszorzędnie przywodziły je na myśl. Posiadały też inny zapach, albowiem kojarzący się ze smrodem zawilgotniałej jaskini.
Odór zgnilizny nasilał się z biegiem czasu, aby ostatecznie swe źródło odnaleźć w jednej porzuconej kończynie. Lewa noga, niechybnie należąca do wysokiej istoty rozumnej, znajdowała się w wykopanym wcześniej dole, którego dno usłane było kolcami.