Strona 7 z 31
: 26 sty 2015, 14:07
autor: Lwia Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przez chwilę nic nie czuła. Mroźne powietrze kuło w nozdrza, biel śniegu raziła w oczy. Jednak, kiedy Lwia przyjrzała się podłożu dokładniej, ujrzała maleńkie łapki odciśnięte w białym puchu. Podążyła wzrokiem za śladem i dostrzegła duże, gołe drzewo. Ucho młodej drgnęło, rejestrując tajemnicze skrobanie, dochodzące zza wybujałego drzewa. Co też się tam schowało?
Lwia zaczęła podążać śladami stópek. Starała poruszać się bardzo cicho, jak najlżej stąpać po skrzypiącym śniegu, aby nie przestraszyć swego celu. Wolno zmierzała ku drzewu, skupiając swoje zmysły na dźwięku, kierując się w jego stronę.
: 26 sty 2015, 15:11
autor: Tejfe
Kiedy tylko młoda adeptka wychyliła łeb za drzewo, jej ślepiom ukazał się widok małej, rudej wiewióreczki skrobiącej orzechy. Był to dość dziwny widok jak na tą porę roku, ale to wszystko była iluzja. Do samiczki podeszła Tehanu, a w tym czasie gołe drzewo, wiewiórka i orzechy rozpłynęły się. Hipnotyzująca musiała się jeszcze dużo poćwiczyć w kontrolowaniu maddary. Ale mniejsza oto. –Gratuluję. Udało Ci się.– zaśmiała się. –Teraz już sobie poradzisz ze śledzeniem, skoro udało Ci się wytropić mnie i magiczną wiewiórkę.– powiedziała, a w ten sposób oznajmiła, że na koniec ze śledzeniem. –Coś jeszcze?
///Raport – śledzenie 1///
: 26 sty 2015, 16:31
autor: Lwia Łuska
Młoda uśmiechnęła się, widząc rudą wiewiórkę, gryzącą orzecha. To ona była sprawcą tego hałasu. Ku zdumieniu Lwiej, zwierzątko rozmyło się po chwili.
Samiczka podeszła szybko do niebieskołuskiej i stanęła naprzeciwko smoczycy, patrząc w oczy nieokreślonego koloru. Te ślepia były fascynujące.
– Dziękuję, Hipno. Teraz chciałabym, abyś nauczyła mnie skradania.
: 29 sty 2015, 17:34
autor: Tejfe
Hipnotyzująca skinęła łbem i uśmiechnęła się lekko. –Oczywiście, skarbie.– powiedziała ciepłym, czułym głosem. Następnie ziewnęła cicho. –Powiedz mi co wiesz o skradaniu. Co to właściwie jest skradanie? Jak się trzeba zachowywać i, o czym pamiętać?– poleciła szarej adeptce. Przypomniała sobie jak całkiem niedawno, sama poznawała tajniki tej umiejętności. Było to naprawdę przyjemne wspomnienie.
: 29 sty 2015, 18:31
autor: Lwia Łuska
– Skradanie to umiejętność podchodzenia do zwierzyny w taki sposób, aby nas nie wykryła. Aby skradanie było skuteczne, należy przemieszczać się bardzo cicho i wyczulić swoje zmysły. Uważnie obserwować swój cel, nasłuchiwać i węszyć. W miarę podkradania się do obiektu należy znaleźć jakąś kryjówkę w postaci, na przykład, krzaka. Ważny w skradaniu jest element zaskoczenia, powinno się zdemaskować jak najpóźniej, wtedy istnieje większa szansa na sukces zabicia ofiary – wyrzuciła z siebie Lwia, po krótkim zastanowieniu.
Wydawało jej się, że zawarła w swej wypowiedzi wszystko, co dotyczyło skradania, ale mogła się mylić.
: 01 lut 2015, 17:57
autor: Tejfe
No, myliła się tylko nieznacznie. Trochę pomieszała, ale trudno. Dopiero się uczy. –Masz rację, ale mówiąc to skupiałaś się bardziej na śledzeniu. Co prawda śledzenie i kamuflowanie się jest dopełnieniem skradania, ale my teraz skupiamy się na tym jednym.– uśmiechnęła się ciepło do swojej siostry. –Duży plus za to, że powiedziałaś, iż skradanie się trzeba zakończyć elementem zaskoczenia. Najczęściej jest to skok. Ale mi chodziło oto, na co trzeba uważać w sensie czynników zewnętrznych. Omijanie gałęzi, i tym podobne. Jeszcze raz.– poleciła i czekała na odpowiedź Lwiątka. Czuła się niemal jak doświadczony łowca, a wystarczyło tylko to, że Bezchmurny przekazał jej postawy.
: 02 lut 2015, 12:22
autor: Lwia Łuska
– W sumie masz rację – przyznała Lwia.
Zaczęła od początku.
– Skradanie to umiejętność podejścia do celu w taki sposób, aby ofiara nas nie zauważyła. Podczas skradania należy uważać gdzie stawia się łapy. Trzeba omijać wszelkie przeszkody, które mogłyby nas zdradzić, na przykład sucha gałązka czy liście. Teraz dobrze? – spytała niepewnie.
: 07 lut 2015, 17:07
autor: Tejfe
O, nie. Tehanu tak szybko jej nie puści. Dziwiło ją to, że Lwiątko tak ogranicza swoją wypowiedź. Nie sądziła, że robiła to dlatego, iż nie umiała odpowiedzieć. No nic. Adeptka jeszcze trochę ją pomęczy. –Coś ta twoja wypowiedź taka nijaka. Mówisz dobrze, to jest oczywiście, ale powinnaś ją jakoś bardziej rozwinąć. Powiedz mi nie na co "na przykład" trzeba uważać, ale wszystko co sądzisz na co trzeba uważać. Bo nie są to tylko gałązki na ziemi, czy liście. Jest tego znacznie więcej. Powiedz też co wiesz o sposobie poruszania, kiedy nie ma nigdzie przeszkód na, które trzeba uważać.– miała nadzieję, że dobrze wytłumaczyła Lwiej, o co jej chodzi. –Jeszcze raz.– poleciła i czekała.
: 07 lut 2015, 18:53
autor: Lwia Łuska
Westchnęła w duchu, starając się, aby nie okazać zniecierpliwienia. Któż by pomyślał, że skradanie może być skomplikowane?
– Podczas skradania należy przyjąć uniwersalną pozycję: ugiąć łapy i lekko je rozstawić, pochylić głowę, unieść wyżej ogon, przytulić skrzydła do boków. Widząc przeszkodę trzeba starać się ją ominąć, przekroczyć lub przeskoczyć, w zależności od wielkości przeszkody. Powinno się zachowywać ciszę, aby nie spłoszyć ofiary. Winno się omijać: suche gałęzie, liście, powalone pnie, skalne występy, a także nieosłonięty teren, na którym łatwo jest się odkryć. Może być?
Westchnęła cicho.
: 08 lut 2015, 16:34
autor: Tejfe
Uśmiechnęła się, szczerząc białe kły. –No, niech już będzie.– stwierdziła, widząc poddenerwowanie samiczki. –Pamiętaj też, że trzeba wysoko podnosić łapy, a na ziemię stąpać niemal bezszelestnie. Ważne jest też to, że nawet nasz oddech może nas zdradzić. Dlatego nie wolno się zbytnio denerwować. Oddychaj powoli i regularnie. Trzeba też czasem rozglądać się nie tylko na ziemię, a i wokół siebie. Możemy uderzyć, na przykład głową w wystającą gałąź. Albo może na nas niespodziewanie spaść kasztan. Zaskoczeni możemy nawet krzyknąć. Dlatego trzeba być na to przygotowanym. Dodatkowo w skradaniu przydaje się kamuflaż, ale nie jest obowiązkowy.– podała Lwiątku dodatkowe informacje. –Dobrze. Skoro już wiesz wszystko, przypominam skradanie kończymy skokiem, to przejdźmy do praktyki.– powiedziała entuzjastycznie, po czym wyczarowała gdzieniegdzie kilka drzew i krzaków. No i zwierza, do którego miała się dostać niezauważona adeptka. W odległości, ok 6 ogonów stała nieduża sarna, która wygrzebywała coś spod śniegu. Tehanu przelała w owe dzieło dużo maddary, więc nieco się zmęczyła, ale było to lepsze, niż nauka skradania na skalnym terenie.
: 08 lut 2015, 17:17
autor: Lwia Łuska
Pokiwała głową i z radością przeszła do praktyki. Przyjęła pozycję: rozstawiła i ugięła lekko łapy, uniosła ogon, głowę pochyliła, skrzydła przytuliła do boków. Wyciszyła oddech, wyostrzyła zmysły. Mając na uwadze wszelkie przeszkody leżące na ziemi, jak i te mogące przeszkodzić jej z powietrza, ruszyła. Starała się przy tym poruszać jak najciszej i wysoko unosić łapy. Wyczekała na moment, aż sarna pochyli się, aby skubnąć nieco wygrzebanej spod śniegu trawy. Wtedy, zabiegając o to, aby nie spłoszyć swej ofiary, starała się przemknąć do najbliższego krzewu czy też drzewa.
Tak też starała się pokonać dalszą część trasy. Uważała przy tym na wszelkie możliwe przeszkody, zabiegała o to, aby stąpać i oddychać jak najciszej. Być czujną, ale jednocześnie skupioną na celu.
: 18 lut 2015, 17:34
autor: Tejfe
Skradanie przebiegało dobrze i poprawnie. Powoli zbliżałaś się do celu. Zwierzę nie było świadome niczyjej obecności, a raczej Tehanu nim dyrygowała tak, aby nie było świadome. Każdy krok zbliżał Lwią do zwierzyny. Kiedy była skrzydło od sarny, przyszedł finałowy punkt, aby zakończyć skradanie. Czy Lwia zapamiętała wskazówki Tehanu i będzie wiedziała jak zakończyć całą akcję? To się okaże.
: 18 lut 2015, 20:14
autor: Lwia Łuska
Wszystko szło jak po maśle. Sarna nie spostrzegła się, że właśnie podkrada się do niej groźny drapieżnik. Wreszcie Lwia dotarła do ostatniej kryjówki, będącej już blisko celu. Lwia ugięła mocno łapy, obniżyła się. Jej źrenice rozszerzyły się, kiedy Adeptka obserwowała ofiarę. Smoczyca poruszyła lekko i bezszelestnie ciałem, przymierzając się do skoku. Jej ogon poruszył się delikatnie. Po chwili Lwia odbiła się silnie kończynami od ziemi. Wygięła ciało w łuk, wyciągnęła przednie łapy z wyciągniętymi pazurami przed siebie i balansując ciałem, starała się wskoczyć sarnie na grzbiet. Starała się przy tym zachować równowagę i wylądować centralnie na kręgosłupie ofiary. Miała nadzieję, że się uda.
: 20 lut 2015, 13:24
autor: Tejfe
Udało się. A przynajmniej w połowie. Skok wyszedł samicy idealnie i gdyby nie to, że sarna była zwykłą iluzją, Lwia najprawdopodobniej zdobyłaby spory deser. Jednak kiedy tylko skoczyła, zwierzyna się rozpłynęła i zniknęła. A z nią również całe otoczenie. Krzaki, drzewa, liście... Była skała. Zaśnieżona skała. Tehanu podeszła do przybranej siostry i liznęła ją po łbie. Kochała ją i była dumna z tego, że jej się udało. –Gratuluję. Teraz już możesz sama trenować sztukę skradania. Dopracowywać ją.– powiedziała adeptce, po czym westchnęła z zadowolenia. –Tylko na polowaniu uważaj na gobliny. To paskudne stworzenia. Raz mi jeden połamał szczękę. Coś jeszcze?
///Raport- skradanie 1
: 20 lut 2015, 13:43
autor: Lwia Łuska
Nim zdążyła dopaść sarnę, ta rozpłynęła się w powietrzu. Lwia wylądowała na śniegu, tuż przy skale. Zamruczała w odpowiedzi na pieszczotę Hipnotyzującej. Ona też ją kochała. I była dumna z tego, że ma taką siostrę, mimo iż tylko przybraną.
Pokiwała głową.
– Nie bój się o mnie. Dam sobie radę – powiedziała spokojnie, uśmiechając się lekko, nieco zaczepnie.
– Mogę teraz prosić o naukę kamuflażu? – spytała.
Tylko tego brakowało jej, aby posiąść wszystkie umiejętności, które pozwoliłyby jej wreszcie samodzielnie zapolować.
: 21 lut 2015, 15:11
autor: Tejfe
/// Jakby co to można polować bez kamuflażu. :> Choć on chyba sprawia, że obniża się ST. :)
Hipnotyzująca uśmiechnęła się na słowa Lwiej. –Oczywiście, że dasz sobie radę. Jesteś przecież odważna i silna, a żaden drapieżnik Ci nie zaszkodzi.– powiedziała wesoło, szczerząc białe ząbki. Nie wątpiła w to, że Lwiątko sobie poradzi. Wiedziała, że jej się uda. Choć ona też tak myślała, a zakończyło się na złamanej szczęce. Nie chciała jednak o tym myśleć. Zbytnio nie lubiła porażek. Po krótkiej chwili zamysłu, wyrwały ją słowa młodszej przyjaciółki. –Oczywiście, że Cię nauczę. To ostatnia umiejętność, którą musisz posiąść, aby móc dorównywać doświadczonym Łowcom.– powiedziała. Szczerze nie uważała, żeby ona lub Lwia kiedykolwiek mogły dorównać Bezchmurnemu w łowach, ale taka motywacja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. –Ale najpierw powiedz mi co to właściwie jest kamuflaż.
: 21 lut 2015, 17:52
autor: Lwia Łuska
/Wiem o tym. ;)/
Uśmiechnęła się szeroko. Jej samoocena została właśnie podbudowana dzięki Hipnotyzującej. Przybrana siostra była jak zwykle niezawodna.
To tylko złamana szczęka, mogło skończyć się to gorzej. Każdy popełniał błędy, czasem była to jedynie kwestia pecha. A porażek nie lubił nikt, pomimo że uczyły więcej niż sukcesy.
– Dziękuję ci za miłe słowa, ale nie przesadzajmy. Nigdy nie będę tak dobra. Moim przeznaczeniem jest coś innego – powiedziała wesoło.
Odchrząknęła, odzyskując powagę.
– Kamuflaż jest to sztuka wtopienia się w tło w taki sposób, aby pozostać niezauważonym dla celu. Ta umiejętność jest dosyć istotna podczas polowania, często przesądza o sukcesie bądź porażce. Aby dobrze się zakamuflować, trzeba jakoś przybrać kolory otoczenia. Można to zrobić na przykład tarzając się w błocie. Pozwoli to nie tylko stać się mniej widocznym, ale także w znacznym stopniu ukryć swój zapach. Pomocne jest przy okazji pokrycie ciała liśćmi, oczywiście jeśli mamy obecnie Porę Kwiecistych Ziem lub Porę Gorejącego Słońca, ewentualnie Porę Liściastych Dywanów. Jeśli akurat mamy Porę Białej Ziemi, sprawa staje się bardziej skomplikowana. Ja nie będę mieć raczej problemów z ukryciem się pośród zimowej scenerii ze względu na ubarwienie, ale gorzej ze smokami różnobarwnymi. – Na pysk Lwiej wpełzł lekki uśmiech.
: 24 lut 2015, 13:41
autor: Tejfe
Uśmiechnęła się do przybranej siostry. Widać było, że jej ciągłe poprawki w nauce skradania na coś się zdały i tym razem Lwia zaskoczyła ją naprawdę długą wypowiedzią. Jej słodka cwaniara. –Twoim przeznaczeniem jest zostać wojownikiem.– starała się powiedzieć to dosyć sympatycznie, ale słychać było, że zrobiła się jakby bardziej ponura i smutna. Nie chciała kontynuować tego tematu. Skupmy się na nauce. –Wszystko co powiedziałaś było dobrze. Jednakże największa różnorodność liści jest w porze Liściastych Dywanów, a nie Kwiecistych Ziem. Najlepszym rozwiązaniem jest błoto. Idealnie kamufluje zapach, jak i wygląd. Oczywiście kiedy sceneria jest w brązowych tonacjach. Poza błotem zapach można też ukryć różnymi roślinkami i ziołami. – powiedziała młodej, po czym zaśmiała się kiedy usłyszała o kryciu się na zimowej scenerii. –Uwierz mi, nawet czarny smok może się kamuflować na śniegu. Wiem to z własnego doświadczenia. Kiedyś oblepiłam się cała śniegiem podczas trenigu. No dobra, ale teraz powiedz mi jak ukryjesz, przypuśćmy w lesie, wiosną, smoka niebieskiego, białego i złotego.
: 25 lut 2015, 15:20
autor: Lwia Łuska
Zwróciła uwagę na przelotny wyraz smutku na pysku Hipno. Chciała powiedzieć coś, co pocieszyłoby jej najbliższą przyjaciółkę, ale nim zdążyła się odezwać, niebieskołuska powróciła do nauczania.
Kiwnęła szybko łbem, dając znak, że rozumie i zapamięta wskazówki.
– W lesie wiosną... – powtórzyła. Nastąpiła chwila zastanowienia. – Niebieskiego smoka ukryłabym przybierając go liśćmi i leśnym poszyciem i schować za jakimś krzakiem. Gdyby jego łuski prześwitywały przez roślinę, wyglądałoby to tak, jakby było to niebo. Smoka białego natarłabym mchem, aby zabarwić jego ciało na zielonkawo i także ukryć za krzewem. Złotego smoka natarłabym błotem i schowała przy pniu drzewa, tak aby jego umaszczenie odpowiadało barwie kory, ponieważ złoty kolor jest nieco zbliżony do brązu.
Nie była pewna, czy dobrze zrobiła z tym białym smokiem. Niestety przy wiosennej pogodzie trudniej było go ukryć niż innych, kolorowych pobratymców.
: 25 lut 2015, 21:41
autor: Azyl Zabłąkanych
A więc, zacznijmy od podstaw. Na jakie rodzaje dzieli się magia ataku i obrony?
Wierna odetchnęła cicho. Długi, chwytny ogon przesuwał się powoli, a w jasną kitę na jego końcówce wczepiały się kolejne mniejsze i większe śnieżne kawałki.
Tak, jak odpowiedziałam Ulotnemu Wspomnieniu. Oprócz podziału na żywioły i zastosowanie, przede wszystkim na magię działającą na zewnątrz, w otoczeniu – czyli wszystkie podstawowe twory, kule, sople, pnącza, barier – jak i na taką działającą wewnątrz smoka.
Maddara drzemie w każdym z nas, jednak tworzy pewnego rodzaju barierę, którą przerywamy, mając fizyczny kontakt z daną osobą. Wtedy otwierają się przed nami nowe możliwości – możemy wykorzystać energię smoka na swój własny sposób, czy to raniąc go, czy uleczając, jak robią to uzdrowiciele.
Powoli przeniosła wzrok na Błękitną skałę, rozpościerającą się przed nią nieskończenie. Wierna nie należała do smoków dużej wielkości – ale teraz, z zadartym łebkiem przyglądając się szczytowi kamienia, a także obracając pysk, by dojrzeć jego krawędzie, w porównaniu do wielkości tego tworu natury wydawała się mała niczym natrętna mucha.
Przystanęła przy jednej z kamieni, która zajmował wystarczająco dużą powierzchnię – był wielkości smoka – by stać się dla Wiernej celem, idealnym miejscem, w którym można potrenować magię ataku.
Przysiadła w odległości jednego ogona od skały i wyciszyła się, oczyściła umysł. Gdy pozostała tam jedynie świadomość nauki, zajęła się odszukaniem Źródła, a wkrótce poczuła na ciele charakterystyczne, przyjemne, rozlewające się w środku ciepło – po każdym kolejnym mięśniu, aż wypełniło ją w całości.
Odetchnęła cicho i zaczęła od czegoś prostego.
Wyobraziła sobie prosty kolec o długości strzech szponów. O stożkowatym kształcie, o ostrym zakończeniu, idealnie gładki, z szerszej strony mierzący nie więcej, niż kilka łusek. Materiałem, z którego został stworzony, był lód – doskonały, lśniący w delikatnych promieniach zimowego, mroźnego słońca, błyszczący. Gdyby tylko Ognista zapragnęła przejrzeć się w nim, ujrzałaby swoje odbicie – a także zniekształcone kształty terenu dookoła niej, prześwitujące przez grubą warstwę zamarzniętej wody. Oprócz tego, gdyby tylko zbliżyła pyszczek, poczułaby owiewające go zimno, a także dostrzegła białą, nietrwałą parę, powolutku uciekającą ku górze.
Nie zapomniała o dodaniu mu odpowiednich właściwości. Był twardy, odporny na skruszenie się, wytrzymały – miał pomknąć na skałę wpierw wolno, by potem rozpędzić się do nieprawdopodobnych wartości. Gdyby zamiast burego kamienia stał tam smok – zapewne nabawiłby się rozległych złamań i głębokiej, zamarzającej w krawędziach rany.
Przelała w wyobrażenie maddarę. Uderzenie serca później poczuła charakterystyczne wibracje maddary i powietrza ogon za nią, i uśmiechając się mimowolnie, zajęła się „obroną”.
Wyobraziła sobie półprzezroczystą, grubą na około dwie łuski białawą błonkę. Lśniła, odbijając od siebie promienie słoneczne, pokrywając obszar w kształcie koła na skale z centrum w tym miejscu, gdzie miał uderzyć szpikulec. Jej średnica wynosiła nie więcej, niż pół ogona – a to i tak wymiary podawane nieco na wyrost. Wystarczyły jednak, by pokryć w całości kamień, do którego celowała.
Na zewnątrz pokryta była cieniutką, żarzącą się warstwą lawy, która boleśnie raniła w oczy, błyskając, paląc się i strasząc, unosząc w górę cienkie, większe i mniejsze płomienie z rozpalonej, spływającej powoli w dół skały. Powód był prosty – przeciwny żywioł jest najlepszym neutralizatorem ataku.
Przelała w wyobrażenie maddarę i otworzyła ślepia.
Przyglądała się, jak sopel rozpędza się, przyciągając wzrok – idealnie gładki, błyszczący, pokryty cieniutką, hipnotyzującą warstewką wody która na powietrzu nieco straciła swój stan skupienia. Wkrótce pomknął ku skale, która, okryta płomienną tarczą, wyglądała zapewne nieco zabawnie, gdyby ktokolwiek zapragnął obserwować Wierną.
Gdy tylko zetknął się z barierą, wpierw rozprysnął się na wiele malutkich, drobniutkich kawałków, które odbijając ostro światło, podrażniły ślepia młodej Adeptki. Zaraz potem jej bystre oczy dostrzegły, jak wszystkie te drobinki znikają, rozpuszczając się – a chmura pary, która buchnęła już przy pierwszym zetknięciu lodu z lawą, poszerza się i powiększa, skwiercząc.
Zaraz potem uleciała do góry, a po jej ataku nie pozostało już nic – jedynie rozżarzone skały, zgaszone w centrum tarczy były realnymi świadkami tego, co się stało.
Przerwała dopływ maddary do bariery i ze spokojem obserwowała, jak rozpływa się w powietrzu i znika.
A potem wytworzyła kolejny atak.
Tym razem postawiła na żywioł natury – na pnącza. Miały być grube na szpon, liczne, wytrzymałe, złożone z mnóstwa pojedynczych, dokładnie splecionych linek, z których gdzie nie gdzie wystawały malutkie, zielonkawe, ostro zakończone listki. Gdyby tylko Wierna zapragnęła pnączy dotknąć, poczułaby pod palcami materiał nieco sztywny, lecz jednocześnie przyjemny w dotyku, w ciało podrapały by ją krótkie, wyraziste włoski. Gdyby chciała rozerwać – nawet nie zdołałaby tego zrobić, a mięśnie poprosiłyby o przerwę. Gdyby przegryźć – jej kiełki zapewne kilkanaście księżyców później nadal by to pamiętały.
Zielone liany miały wytrysnąć z ziemi, rozsypując ją i śnieg na boki, a potem opleść się dookoła skały, zacisnąć, zgnieść. Miały być na tyle silne, by spróbować ją dosłownie rozłupać na mniejsze kawałeczki.
Przelała w wyobrażenie maddarę i przeszła do obrony.
Po raz pierwszy w swoim krótkich dotychczas życiu i jedynie księżycowi, od którego zna maddarę, postanowiła użyć diamentu. Wyobraziła sobie tarczę złożoną z tego właśnie materiału otaczającą kamień niczym dodatkowa powłoka, zachowująca odstęp kilku łusek od jej powierzchni. Złożona z wiele połączonych ze sobą segmentów, błyskała hipnotyzująco nierówną, ostro ściętą z wielu stron powłoką. Diament przybrał nieco inną barwę, niż normalnie – lśnił błękitem, odbijającym się słońcem od wszystkich nierówności i ciesząc, i podrażniając jednocześnie niebieskie ślepia Wiernej Łuski.
Nie zapominała o nadaniu barierze odpowiednich właściwości. Miała być twarda – tak twarda, że nawet najsilniejsze pnącza, takie, jak te, które wytworzyła przed chwilą, nie były w stanie jej pokonać i opierały się jej potędze. Oprócz tego wytrzymała – nie mogła w końcu pokruszyć się pod ich dotykiem, prawda?
Ogólnie ujmując – miała wszystko, co było potrzebne, by ochronić biedną skałkę, które stała się miejscem eksperymentów Ognistej z magią.
Upewniając się, że nie zapomniała o niczym, przelała w wyobrażenie maddarę, a potem podziwiała bezowocne starania wytworzonych przez siebie pnączy.
Tego popołudnia Wierna wypróbowała jeszcze wiele połączeń. Lodowe kolce i złożona z płomieni o niebotycznej temperaturze bariera, jad w powietrzu i ogień, który miał go podpalić. Kamienne igiełki, skalna ściana, ogniste pnącza, wodna tarcza.
Potem ćwiczyła rzeczy, w których wykorzystuje elementy natury – wyszukiwała pnączy w ziemi, uderzała za pomocą kamieni znalezionych na miejscu, próbowała wytworzyć barierę z wielkiej kałuży stworzonej z roztopionego śniegu niedaleko Skały. I wiele innych, aż do chwili, w której wyczerpała tyle energii, że kolejne kroki stawiała z coraz większym trudem.
W końcu, osłabiona, padła na śnieg, chcąc odpocząć.
Odeszła z Błękitnej Skały dopiero późnym wieczorem.
: 01 mar 2015, 16:19
autor: Tejfe
Samica kiwnęła łbem z aprobatą. –Mhm.– powiedziała, patrząc w białe łuski młodej Łuski. –Smoka można jeszcze ukryć na tle nieba, ale wtedy musi atakować z góry.– powiedziała samiczce. Po chwili wyczarowała na kamiennej półce letni las. Pełno było zielonych liści, drze w i krzewów. –Ukryj się.– poleciła, czekając na to wykona samiczka.