Strona 7 z 25

: 13 maja 2015, 0:04
autor: Absurd Istnienia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

O... to miło, że Kaszmirek, postanowił jednak nie zjeść Rudego! Jeszcze by się zatruł, albo coś podobnego! Jaskrawe kolory u samców, najwyraźniej były rodzinne, mimo, że płomiennopióry nie miał pojęcia, że właśnie spotkał swojego wujka, równie jaskrawego co dziadek (który to jest świetnym łowcom, więc jest nadzieja!). Łuski i futro? Te smoki muszą założyć jakiś klub dziwadeł! Tak... to musi być rodzinne.
Rudy uważnie słuchał Kaszmirowego, obserwując swoimi dużymi szafirowymi oczkami, każdy ruch smoka, czy aby na pewno nie ma złych zamiarów. Co ciekawe, był kolejnym smokiem, który był dla niego uprzejmy jak dla dorosłego. Gdy Kaszmirowy zapytał się czemu jest sam, pisklę wydawało się jakoś posmutnieć. Z kim miał przyjść? Niby został adoptowany przez Tehanu, ale jednak nie czuł się tak jak z mamą i tatą. Tak właściwie, to zamiast siedzieć i się gapić na czerwonołuskiego, powinien w końcu coś powiedzieć.
– Zwiedzam... Bo... nie mam z kim. – krótko i szczerze odpowiedział na pytania, po czym swoje spojrzenie skierował na wydrążony pieniek, będący około ogona, z prawej strony Rudego.

: 16 maja 2015, 16:34
autor: Niewinna Łuska
– Ohh... – skomentował bezmyślnie wyznanie Rudzielca. Adept poczuł się trochę niezręcznie, zadręczając pisklę takimi pytaniami. Jednak musiał dowiedzieć się czegoś więcej. Może trafił na jakąś sierotę? Mógłby mu pomóc. – A w Ogniu nie ma innych piskląt? Albo twoi rodzice? Nikt nie chciał się Tobą zająć?
Patrzył na małego ze smutkiem przyczajonym na dnie wielkich, szafirowych ślepi. Dokładnie takich, jakie można było zaobserwować u tego pisklaka. Ha! Podejrzane! Może to przypadek... Ale takie ślepia zdarzały się dość rzadko. To może są spokrewnieni?
– Zawsze ja mogę się z Tobą pobawić – zadeklarował szybko, patrząc na Rudego z nowym zainteresowaniem. – Lubisz... wodę?
Właśnie zdał sobie sprawę, że za bardzo nie wie co można robić z tak młodym smokiem. Palnął wiec pierwsze co przyszło mu do głowy. Mógł chybić. On sam lubił wodę jako pisklę. Ale czy wszystkie małe potworki tak miały?

: 17 maja 2015, 18:16
autor: Absurd Istnienia
Rudy spojrzał na Kaszmirowego. Jego pytania były... cóż, trudne. Jedyne pisklaki które tu poznał to Rahvik i Lewitacja, no i Shiro, ale on jest z Życia.
– Teraz moim opiekunem jest Nadciągająca Wichur, ale... Uh... – zaczął mówić. Nie do końca wiedział jak miał opisać to, że się czuł nie potrzebny i nadużywający gościnności Wichury, chociaż ona tak nie uważała. Nie... wciąż nie wiedział co powiedzieć, więc nie dokończył. Gdy smok usłyszał o propozycji zabawy, spojrzał na czerwonołuskiego z zaciekawieniem i zaskoczeniem równocześnie. Delikatnie poruszył skrzydłami i machnął ogonem.
– Lubie wodę... niestety nie umiem pływać. – powiedział z lekkim żalem. Czyżby Kaszmirowy miał jakiś ciekawy pomysł?

: 03 cze 2015, 21:14
autor: Niewinna Łuska
Nie umie pływać? Fineasz, Ferb – wiem co będziemy dzisiaj robić!
– Nic prostszego niż pływanie! Jeśli lubisz wodę to nawet się nie zorientujesz, kiedy zaczniesz pływać! Chodź ze mną. Tu niedaleko pamiętałem, że było jakieś jeziorko. Zaraz za tamtymi drzewami... Albo tamtymi? – stał przez chwilę w miejscu, kręcąc łbem to tu to tam. – Zdecydowanie to były tamte zarośla! Chodźmy.
Uradowany nowym pomysłem i perspektywą genialnego pretekstu do taplania się, adept ruszył przodem, we wskazanym wcześniej kierunku. Niemal podskakiwał z każdym krokiem, dreptając z piersią wypiętą do przodu, jak jakiś przygłupi, ale piękny paw. Nie musieli iść zbyt długo. Po chwili błądzenia i paru zmylonych trasach, samiec odnalazł w końcu rzeczone bajorko.
– Od razu wiedziałem, że to było w tą stronę – oznajmił bez skrępowania, podchodząc do brzegu. – Woda wygląda na czystą... Nada się.
Na próbę włożył do niej łapę i wyciągnął całą mokrą. Przyjrzał się jej z uwagą. Po czym odwrócił się w stronę pisklaka. Wcześniej, mówiąc że nie zna niczego prostszego niż pływanie, minął się trochę z prawdą. W pisklęcym wieku szło mu to raczej... opornie. Ale najwyraźniej zdążył już o tym zapomnieć, gdyż według niego porażki nie były warte zapamiętywania. I tak też nie zapamiętywał ich Kaszmirowy.
– No więc... Najpierw najlepiej by było, jakbyś oswoił się z wodą. Jest raczej zimna, wiec nie wskakuj do niej od razu. O tu jest taki bród. W sam raz dla Ciebie. Możesz powoli wchodzić głębiej i głębiej, aż będzie wystawać tylko twój łebek. A wtedy... hop! Odbijasz się od dna i już płyniesz po powierzchni. Proste, nie? To teraz spróbuj sam. Nie śpiesz się niepotrzebnie. To ma być też dobra zabawa. Będę płynął zaraz za Tobą – oznajmił wesoło, po czym sam wparował do jeziorka w wskazanym miejscu. Woda sięgała mu na razie jakoś do połowy łap. Czekał, aż Rudy do niego dołączy. W międzyczasie bawił się własnym ogonem, sprawdzając jak pod wodą wygląda ten niebieski welon ogonowych włosów, falujących pod przejrzystą taflą.

: 08 cze 2015, 18:09
autor: Trzy Odcienie
Płowy musiał nauczyć się lepiej bronić i atakować, a więc wybrał po raz kolejny puszczę i zaczął od razu.

Rozstawił szerzej łapy i ugiął je lekko, by krok pozostał sprężysty, prawe łapy ustawiając lekko za lewymi. Skrzydła ciasno do ciała tak jak przy polowaniu, ogon uniósł nad ziemię, a głowę pochylił tak, by nie odsłaniać karku i nie narazić go na atak. Płowy wybrał sobie za cel jedno z grubszych drzew po prawej. Doskoczył do niego i zaczął atak pazurami. Cięcia pazurami były w zasadzie proste. Wystarczyło wyciągnąć łapę, rozczapierzając palce i szykując do ataku ostre , zakrzywione pazury. Poruszył łapą na kilka sposobów. Poziomo, od prawej do lewej prawa łapą, potem poziomo od lewej do prawej łapa lewą i na odwrót. Teraz górnie, ustawiając pazury ku ziemi, potem obracał nadgarstek, tak, aby pazury znajdowały się ku niebu i wykonał cięcie pionowe, od dołu ku górze. Przydatny atak na porządne rany. Ciął też pod skosem, prawą i lewą łapą, od góry, do dołu, z lewej, z prawej. I tak cały czas, ćwicząc mięśnie łap. Tylnymi mocno się zaparł i uniósł tułów, przednie łapy przed siebie, lekko zgięte i uderzył z wyciągniętymi pazurami w pień drzewa. Teraz ugryzienia. Celem Adepta stały się niższe jak i wyższe gałęzie drzew oraz niektóre korzenia. Złapał szczęką mocno, jednak jego zęby nie zatopiły się głęboko bo i tak nie użył całej mocy aby nie połamać sobie zębów. Szarpał na boki, spinając mięśnie szczęk, łba i szyi. Doskakiwał do innych korzeni i tak samo, łapał za nasadę i tym razem bardziej się wysilił. Wgryzł się mocno w nasadę i zaczął ciągnąć w górę i na boki, przejeżdżając po niej. W końcu kora z trzaskiem, pod wpływem "ran" puściła i Płowy wyrzucił ją za siebie. Biegł przed siebie i uderzał ogonem o pnia i mniejsze krzaki, powodując w wyobraźni u przeciwnika pogruchotane kości. Wybił się z łap i poleciał nisko, łapiąc w powietrzu za krzaki i rwąc je. Złapał też korzeń i wbił mocno w niego pazury, lądując jednocześnie i przygniatając go swoim ciężarem. Skrzydła przy ciele, obrócił się szybko tyłem, mierząc kolczastym ogonem w drzewo. Kiedy ten po nim przejechał, pozostały długie "rany" szarpane.
Zauważył mniejszą brzozę i popędził na nią, z łbem nastawionym jak baran i uderzył rogami, usztywniając nieco kark aby uderzenie przeszło do ziemi. Staranował nieco drzewo, czy tam poturbował ale nie zwalił. Zaprał się więc tylnymi łapami i przejechał rogami z dołu do góry, napierając na drzewo a potem złapał je szczękami i zwalił.

Z obroną też sobie poradzi. Ogólnie to odskoki. Samodzielny trening miał to do siebie, że ciężko było ćwiczyć sparowanie. No ale nic.

Ugiął mocniej wszystkie łapy, pilnując ogona, skrzydła do ciała. Napiął mięśnie i wybił się mocno z tylnych łap, by skoczyć w przód. Wylądował na ziemi, i od razu wybił się z przednich łap, tym razem w tył. Uważał na ogon i skrzydła. Ogonem nadawał sobie tor lotu a skrzydła aby mu nie przeszkadzały. Ale i one mogły coś zdziałać. Po wylądowaniu smok Wyskoczył w powietrze wykonując unik, machając skrzydłami i lądując po okręgu. Nie czekał bo od razu działał. Spiął mięśnie łap, ugiął je rozstawione odpowiednio i skoczył w prawo, ogon podążał za nim a upadek zamortyzował przednimi a potem tylnymi łapami. Ruszył biegiem, łapy na przemian a po chwili wybił się i wyskoczył, lądując kilka ogonów dalej. Obrócił się i na chwilę sapnął. Jednak korzystał póki miał siły, więc jeszcze inna metoda. Turlanie. Stanął prosto, ugiął mocniej wszystkie łapy, pilnując ogona, skrzydła do ciała a prawe kończyny nieco do przodu aby zaraz potem gwałtownie ugiąć łapy jeszcze bardziej i dotknąć podłożem ziemi. Odepchnął się łapami z prawej strony, by przeturlać się w lewo. Następnie manipulując sprawnie równowagą, wstał na równe łapy i ponownie zgiął je mocno, aby momentalnie paść na brzuch. Odepchnął się tym razem łapami z lewej strony aby przeturlać się w prawo. Znowu wstał i chwilę się zastanowił. Eh, zrobi jeszcze raz to samo od początku. Ugiął mocniej wszystkie łapy, pilnując ogona, skrzydła do ciała. Łapy prawe do przodu i wbił lekko pazury. Napiął mięśnie i wybijając się, wygiął ciało w łuk na prawo a łapy pod skosem również w tą stronę, ogon powędrował za nim. Wyciągnął pazury i wylądował, ale zaraz wybił się wyginając ciało w łuk na lewo, łapy pod skos, potem podciągnięte a ogon poleciał za nim. Wylądował i zaraz zaczął odskakiwać, wybijając się najpierw z przednich łap, odwracając się a potem z tylnych. Ponownie przyjął pozycję gotowości, ugięte i rozstawione łapy, nieruchomy i prosto ogon, skrzydła do ciała, prawa łapa i noga do przodu a pazury lekko wbite. Zaraz ugiął jeszcze bardziej kończyny i położył się gwałtownie na ziemi, odepchnął prawymi łapami aby potoczyć się w lewo. Potem odepchnął się lewymi aby potoczyć się w prawo a skrzydła były ciasno do ciała.
Uznał że jest dobrze więc zniknął z tego miejsca.
z.t

: 10 cze 2015, 19:16
autor: Absurd Istnienia
Rudy szedł kilka kroków za Kaszmirem, zaczął się zastanawiać czy aby na pewno ten smok zna drogę. Och, jednak zna. Smok spojrzał z zainteresowaniem na mały staw. Wszedł do chłodnej wody, ponad tafle wystawała mu tylko pierzasta głowa. Ciecz była przyjemna, a jego pióra działały jak u kaczki, były tłuste i tworzyły cieplną warstwę izolacyjną, a jak wychodził z wody spływała po nim... jak po kaczce. Odbił się od dna, było to dużo prostsze niż w powietrzu, jednak zaraz poczuł, że spada. Instynktownie zaczął ruszać łapami jakby chodził, zagarniając wodę na dół. Było to jednak dość niespokojne, gwałtowne i szybkie, zbyt męczące na dłuższe pływanie. Głowę wyciągnął nad tafle nie chcąc jej zanurzyć.
– Uch...

: 23 cze 2015, 19:55
autor: Niewinna Łuska
Popatrzył jak pisklak wchodzi do wody. Dobrze... Nie boi się. Ale potem zobaczył, jak odbija się od dna i macha łapkami, że niemal mu się poplątały. Mniej dobrze...
– Spokojnie, spokojnie, nie tak nerwowo. Jak nie możesz się utrzymać, to rozłóż na początek skrzydła, one uniosą Cię trochę na wodzie. I rozluźnij się. Im bardziej się spinasz, tym szybciej opadasz na dół – przyjrzał się krytycznie temu, co robi Rudy. Od czego by tu zacząć? – Na początek, spróbuj inaczej poruszać łapami. Trochę wolniej, ale rób takie dłuższe ruchy. Jakbyś próbował wykopać tą wodę i wyrzucić ją za siebie. Im więcej jej zagarniesz, tym bardziej będziesz unosił się na jej powierzchni. Spróbuj.
Nie spuszczał z niego badawczego wzroku błękitnych ślepi. Hmm...

: 18 lip 2015, 11:24
autor: Lenifiell
Przyleciał tutaj dosyć szybko, bo i sprawa była niecierpiąca zwłoki. Był lekko ranny a musiał kontynuować polowanie. Wezwał telepatycznie tutaj jedyną smoczycę której ufał przy leczeniu Jesień Bzów. Usiadł i oczekiwał aż przybędzie. Udo bo bolało lekko, ale nie było aż tak straszne.

1x Rana lekka

: 18 lip 2015, 23:50
autor: Subtelny Gniew
Przybyła na wyznaczone miejsce, kiedy tylko czas jej na to pozwolił. Przywitała łowcę skinieniem łba. Chyba się już znali, więc nie było sensu się przedstawiać. Natychmiast zabrała się do roboty. Położyła łapy na udzie smoka, by impulsem sprawdzić, jak wygląda pod skórą obrażenie. Nie było bardzo duże. Wyjęła liście babki, zgniotła je i ułożyła na ranie. Następnie znów położyła przy niej łapy i wzięła się za regenerację.
Zaczęła od usunięcia ciał obcych, bakterii i innych niepożądanych komórek, powodujących infekcję i zaplątujących się tam, gdzie ich być nie powinno. Wtedy dopiero przyśpieszyła proces krzepnięcia naczyń krwionośnych. Zasklepiła dziury jakie w nich powstały, wygładziła i uelastyczniła naczynia. Przywróciła w nich miarowy przepływ krwi i wzięła się za regenerację tkanek. Usunęła martwe komórki, zastępując je szybko powstającymi nowymi, mającymi zbudować trwałą tkankę. Naprawiała także nerwy, by doprowadzić do zdrowego przepływu impulsów. Zregenerowała tak skórę, dbając o dobre funkcjonowanie bodźców i odbudowę cebulek włosków, by te mogły wyrosnąć jeszcze na udzie łowcy. Wygładziła naskórek i zamknęła pod spodem połączenia krwionośne i limfatyczne. Kiedy skończyła odsunęła łapy i spojrzała na efekt swojej pracy.

: 05 sie 2015, 18:59
autor: Dwoisty Kolec
Przybyłem nad samotną sosnę. To właśnie tutaj byłem umówiony z samicą, która chciała ze mną rozpocząć naukę podstawowych umiejętności łowieckich. Cóż, niezwykle mnie to cieszyło – to mało powiedziane. A zwłaszcza mojego irytującego towarzysza. Świeża krew, Kolosie. Przecież oboje kochamy to uczucie. Teraz przestaniesz się kisić pod tamtą skałą i zrobisz coś pożytecznego. Na przykład złożysz konającą ofiarą temu, który ciebie chroni i daje ci przeżyć. Och tak, tak! Krew! Ta krew jest moja. I ofiara będzie moja. Nic tobie nie będę zawdzięczał.
Położyłem się pod drzewem i zacząłem bawić się ogonem zakończonym maczugą, podnosząc go i uderzając o ziemię. Kamyczki dookoła lekko podskakiwały w górę.


: 05 sie 2015, 19:06
autor: Tejfe
Chodzenie po wolnych terenach stały się dla Wichury ostatnio monotonne. Miała wtedy czas na rozmyślania i godzenie się z losem. Od czasu wyklucia Błysku szło jej to całkiem dobrze. Wciąż jednak była melancholijna i żałośnie zmęczona. Wolnymi krokami szła przed siebie, aż w końcu znalazła się w Dzikiej Puszczy. Doszła do wydrążonego pnia i wtedy zobaczyła jak nieduża istotka, mniej więcej w adepckim wieku bawiła się własnym ogonem. Uśmiechnęła się mimowolnie. –Hej, młody. Nie nudno Ci tak samemu?– zagadnęła bezbarwnym głosem.

: 08 sie 2015, 11:49
autor: Dwoisty Kolec
Dostrzegłem nagle przed sobą drobniutką, dojrzale wyglądającą smoczycę. Jej szaroniebieskie łuski sprawiały, że nie wyróżniała się dla mnie w tłumie, dlatego zaraz odwróciłem wzrok i położyłem głowę na ziemi, przymykając złociste ślepia. Mój ogon w dalszym ciągu uderzał o ziemię.
Wtem usłyszałem nad sobą głos. Nieco zmęczony, bezbarwny, definitywnie należący do samicy.
– Nie nudno mi? – zapytałem, nie odrywając głowy od ziemi. – Chyba nigdy jak do tej pory jeszcze nie spotkałaś smoka jaskiniowego – odsłoniłem lekko kły w nieco ironicznym uśmiechu. Cała moja rodzina uwielbiała przespać niekiedy pół doby, a ona pytała mnie, czy to nudne. Uwielbiałem leniuchować.
Ale były rzeczy ważne i ważniejsze. Cień był brutalnym stadem, pełnym bezwzględnych, okrutnych smoków. Ja dojrzałem znacznie szybciej, niż inni i zdawałem sobie z tego sprawę. Tylko dlatego byłem w stanie tam przeżyć. Jeszcze. Ale tylko i wyłącznie, jeśli czasem podnosiłem zadek i trenowałem. Tylko to gwarantowało bycie "wartościowym" nabytkiem dla braci skąpanych w Ciemności.
Obrzuciłem badawczym spojrzeniem ciało Wichury, otwierając w połowie złociste ślepia. Zamruczałem w zamyśleniu.
– Jesteś łowczynią, prawda? – rzuciłem niby-obojętnym tonem. – Nudna robota...
Ponownie przymknąłem ślepia i westchnąłem cicho. Nagle tą ciszę przerwał odgłos. Głośne burczenie w moim brzuchu.

: 25 sie 2015, 12:10
autor: Tejfe
Pytanie Wichury nie miało dla niej większego znaczenia, po prostu chciała jakoś zagadnąć młodego samca, nawiązać jakąś krótką rozmowę. Słowa same wypłynęły z jej warg tworząc takie, a nie inne zdanie. Dla tego też odpowiedź młodzika, po części dla niej niezrozumiała nie miała dla niej jakiejś większej wartości. Mruknęła tylko coś w stylu "aha" i już zamierzała iść swoim torem, porzucając młodego, który nie wydawał jej się ciekawym obiektem dla, którego mogłaby poświęcić swój cenny czas, kiedy nagle usłyszała pytanie. Zatrzymała się w pół kroku. –Łowcą? Czemu uważasz, że jestem łowczynią?– spytała zaintrygowana, kierując wzrok na złote ślepia kolczastego samczyka. –Jesteś głodny?– dodała po dłuższej chwili, gdyż nie sposób było nie usłyszeć głośnego burczenia w brzuchu jej rozmówcy.

: 28 sie 2015, 8:44
autor: Dwoisty Kolec
Otworzyłem ponownie oczy w rozleniwieniu. Łowcą.
– Budowa twojego ciała – odparłem, lustrując uważnie postawę smoczycy. – Wojownicy muszą być silni, aby chronić stado. Ty nie wyglądasz na muskularną, bardziej na szybką, gotową złapać najszybszego nietoperza prosto w zęby – kłapnąłem szczęką w zadowoleniu.
Na drugie pytanie ciężko było nie odpowiedzieć. Zawstydziłem się. W końcu burczenie w brzuchu oznaczało jedno – przyznanie się do słabości. Czas było samemu wyruszyć na pierwsze polowanie i zatroszczyć się o świeżego, ociekającego krwią nietoperza. Bądź inne stworzenie, bo w Wolnych Stadach jak widać preferowano bardziej zróżnicowane pożywienie, do którego musiałem się przyzwyczaić.
– Nie – odpowiedziałem pospiesznie. Burczenie w brzuchu jednak narosło na sile. Tym razem było tak głośne, że dźwięk mógł spokojnie roznieść się przez pół Dzikiej Puszczy. – Może trochę. Nie chcą mnie puścić na polowanie, bo nie opanowałem podstaw. Których nikt nie chce mi pokazać, bo nie mają czasu.

: 28 sie 2015, 19:29
autor: Tejfe
Samica zaśmiała się głośno z wyczuwalną kpiną. –Mogłabym być jeszcze czarodziejem, lub uzdrowicielem, ale to drugie raczej by Ci do głowy nie przyszło, gdyż Ci nie noszą na ciele tylu blizn. Jestem wojownikiem. – powiedziała z uniesionym łbem dumna ze swojej rangi. –Niekoniecznie. Nie bawi mnie zabijanie zwierząt, robię to z konieczności. Wolę przeciwników równych sobie. W swojej zwinności mogę dopaść także smoki z, którymi przychodzi mi walczyć. – rzekła, zastanawiając się czy nie powinna usiąść. Zdecydowała, że jednak nie. Wygodniej jej się stało. –Jasne...– powiedziała dyskretnie się uśmiechając. Nie chciała go ośmieszać. –Nie dziwię się. Nie puszcza się na polowanie niewyszkolonych pisklaków, choć Ty pewnie jesteś już w wieku adepckim. Jestem Nadciągająca Wichura, a ty? Właściwie z racji tego, że jestem od Ciebie starsza powinieneś mi się przedstawić jako pierwszy, ale zostawmy to.– zmrużyła delikatnie powieki. –Nie chcą Cię szkolić, bo nie mają czasu?– prychnęła z dezaprobatą, myśląc o "tych", o których mówił samczyk. –Jak chcesz to ja mogę Cię trochę podszkolić. Mam trochę czasu, który najprawdopodobniej ponownie wykorzystałabym na latanie. Mogę się poświęcić i poduczyć Cię tego i owego, jeśli chcesz. Narzucać się nie będę.– zaśmiała się powtórnie, tym razem z serdecznością. Starała się śmiać jak najczęściej, to podobno działa terapeutycznie, kojąco. Śmiech leczy rany. –A z jakiego jesteś stada? Wybacz, mam słaby węch i nie poznaję. Mam tak od zawsze, żebyś nie pomyślał, że jestem stara czy co. Mam naprawdę dziwne poczucie humoru.

: 03 lis 2015, 1:54
autor: Ostatni Rozbłysk
Idealne, wręcz idealne miejsce do poćwiczenia... kamuflażu!
Rozjarzony Kolec rozejrzał się pilnie po okolicy. Kamuflaż... No to ten. Podstawy umiał. Schować się na przykład w kupie liści, część na tobie zostanie i masz kamuflaż. Ale co zrobić na przykład, żeby liście zostały na ciele?
Adept, któremu wyraźnie śpieszno było do zostania łowcą zagrzebał się w kupie jesiennych liści, po czym wyszedł z niej i zawiedziony stwierdził, że żaden liść jak na złość nie zechciał się uczepić jego łusek.
No to może by tak wykorzystać z otoczenia coś jeszcze...?
Błędny wzrok kryształowych oczu powiódł po okolicy. Ha! Przecież to takie proste! Fioletowołuski zaczął grzebać w ziemi pazurami, dokopując się do przyjemnie mokrego błotka. Z zapałem jął nakładać na siebie zbawienny prowizoryczny klej. Zabawne... Ziemia była chłodna, powodując przyjemne uczucie na skórze... Musi tak robić częściej! Zaraz... No tak, miał przecież zostać łowcą. Jeśli ten sposób wypali będzie musiał robić to sporo częściej.
Pokrywszy się błotem Błysk zastanowił się chwilę. Tak właściwie to już samo to było niezłym kamuflażem, ale chyba lepiej działałby on w nocy.
Rozejrzał się podejrzliwie – nikogo. Ze śmiechem na pysku wytarzał się w jesiennych liściach. Dobrze było czasem wrócić do bycia pisklęciem!
Gdy wstał, liście posłusznie trzymały się jego siała, tworząc swoisty maskujący pancerz. To był dopiero kamuflaż! Idealny do lasu, po prostu idealny! Należało go jeszcze wypróbować.
W tym celu Rozjarzony przyczaił się i udał, że podkrada się do zwierzyny. Pierwsze co zauważył to fakt, że maskowanie trzyma się póki błoto do cna nie wyschnie.
Każdy ruch w miejscach, gdzie klej wysechł powodował ukruszenie się błotka i odsłonięcie, brudnego co prawda, jednak jego naturalnego koloru. No cóż, jakby to... Jaskrawy fiolet nie jest najbardziej przydatnym w lesie kolorem przy polowaniu, prawda?
Jednak gdy spadnie śnieg... Tak, mama opowiadała mu o śniegu. Może wtedy kamuflaż nie będzie mu potrzebny? Albo nie! Pokryje się śniegiem sam i tak będzie biały! Niewidoczny! Skryty niczym... Smok na polowaniu? Nie! Łowca na polowaniu!
Zadowolony z siebie adept zaczął układać różne warianty swoich kamuflaży. Trawa z błotem na równinie, liście z błotem w lesie, błoto w nocy... Ciekawe czy da się zakamuflować w wodzie..?
Przecież można użyć Maddary! Błysk pozwolił magicznemu strumieniowi oczyścić go z resztek kamuflażu po czym skupił się najmocniej jak potrafił.
W jego wyobraźni jego łuski zmieniły kolor. Były całe bielutkie, zupełnie jak na kamuflaż na śnieg! Albo nie. Były przezroczyste, osobliwie odbijając światło. Znaczy zdawały się przezroczyste... Maddara będzie wiedzieć o co chodzi. Tchnął ujarzmioną częściowo moc w swe wyobrażenie i otworzył oczy.
Rzeczywiście, jego łuski osobliwie odbijały światło – były bowiem tęczowe. Adept szybko skorygował ten błąd i już po chwili smok stał się niewidoczny dla otoczenia.
Haha, strzeżcie się, Wy, do których smoki próbują się podkraść!
Zmęczony kolejnymi eksperymentami Błysk ruszył w kolejną strefę, zastanawiając się, które z nabytych umiejętności doszlifować następne.

: 16 lis 2015, 14:19
autor: Ateral
Szara postać pojawiła się przy Wydrążonym Pniu. Ateral. Aczkolwiek jedynym dowodem jego mocy na chwilę obecną było to, że każde jego dotknięcie rozsiewało po ziemi wokół szron.
Spokojnym krokiem podszedł do pnia, czarne ślepia prześlizgiwały się po okolicy beznamiętnie. Ateral zatoczył koło wokół pnia, powoli i statecznie, po czym odszedł tam, skąd przyszedł.
Po krótkiej chwili szron zniknął bez śladu.

: 23 gru 2015, 23:27
autor: Oddech Pustyni
// aż boję się tu pisać, tajemniczo xD

Jaki ten pień dziwny... Oddech obeszła go z każdej strony, dokładnie obserwując i co chwila zaglądała do środka, jakby spodziewała się tam coś znaleźć. Czyżby maddarą dało się tak kształtować powierzchnię? A może zrobił to ktoś inny, za pomocą łap, albo jakichś rzeczy, specjalnie do tego skonstruowanych?
Szerokie było to pienisko i stało sobie tak samotnie na tej polance. Ciekawe ile lat miało drzewo, kiedy umarło i jak wysokie było...
Smoczyca siedziała przy znalezisku dosyć długo i przyglądała mu się, a dopiero kiedy zaburczało jej w brzuchu, przypomniało się jej po co tu przybyła. Po ostatnim, niezbyt udanym leczeniu, musiała się kurować, żeby na nowo nie otworzyć ran. W prawdzie jej stan był już praaawie dobry, ale wiedziała, że nie powinna przerywać kuracji, skoro już tyle wytrzymała.
No nic, przynajmniej łowcy nie będą się nudzić. Wysłała impuls mentalny do Przedwiecznej Siły. Niewiele o niej wiedziała, słyszała tylko, że to Cienista i może mieć na stanie trochę mięsa. No cóż, niezbyt piękne to spotkanie, kiedy trzeba było żebrać, ale zawsze to jakaś okazja, żeby poznać nowego smoka.

: 23 gru 2015, 23:36
autor: Przedwieczna Siła
// Płomyczku, daleko mi do nudy, tyle odpisów do zrobienia XD

Co do Cienistej, to Sombre miała właśnie przekazać mięso po raz kolejny Przywódczyni Ognia! Poprzednią też miała okazję uraczyć swoimi zapasami, niezwykłe... Przedwieczna poznała Runę w trakcie tego bardzo krótkiego spotkania, ale nie wiedziała jeszcze, że w ich stadzie zaszły jakieś zmiany w przywództwie. Pospiesznie wyruszyła w drogę, od razu biorąc ze sobą mięso. Nie chciała używać do tego maddary, już i tak wystarczyło, że po upolowaniu zwierzyny posługiwała się nią do odesłania mięska do swojego legowiska.
Wylądowała zgrabnie, trochę dziwiąc się, że smoczyca, z którą miałą się spotkać, wybrała sobie akurat Tereny Wspólne na miejsce spotkania. Nie szybciej byłoby na granicy ich stad? Ah, zresztą, co za różnica...
Podeszła do Ognistej i przyjrzała jej się uważnie, ale bez wlepiania ślepi w jej postać. Skinęła łbem z szacunkiem, czując... bardzo silny zapach ich stada.
Witaj, wzywałaś mnie. Jestem Przedwieczna Siła, Łowczyni Cienia. Oto mięso dla Ciebie. – a co tam, szybko i konkretnie. Podeszła do niej i położyła przed nią spory kawał mięsa , który z pewnością wystarczy, by zapełnić jej żołądek, a potem cofnęła się, by dać jej w spokoju zjeść i usiadła.

: 24 gru 2015, 16:47
autor: Oddech Pustyni
//Trochę słabo to rozegrałam bo poznajemy się dwa razy xD

Smoczyca nie czekała długo. Kiedy na niebie zamajaczyła ciemna sylwetka, Pustynia nabrała kilka spokojnych oddechów i rozluźniła się. Spotkania z zupełnie nowymi smokami były tak samo ekscytujące jak i stresujące, a już szczególnie dla niej. Cienista wylądowała i od razu przeszła do konkretów.
Płomień Pustyni– odpowiedziała krótko i skinęła jej łbem, a potem przysunęła mięso łapą, tak że leżało sobie wygodnie pod jej brzuchem –Dobrze, że chociaż Cień ma łowców– powoli się podniosła –Często karmisz ssss-smoki z innych stad?– Nie chciała za bardzo marnować czasu łowczyni, ale raz nie zaszkodziło zapytać, nie wiedziała w końcu kiedy znowu ją spotka. Przy okazji, za pomocą maddary przeniosła mięso do swojej groty. Nie była w stanie jeść przy obcej smoczycy, nie z powodu nieufności, ale tak po prostu. Niektórych nawyków nie dało się wytłumaczyć.

: 25 gru 2015, 1:05
autor: Przedwieczna Siła
// no... trochę dziko. W evencie mogłyśmy już się sobie nie przedstawiać, ale trudno już. Po prostu będą dobrze poznane XD

Przedwieczna przyjrzała się uważnie Płomieniowi. Taak... Dobrze, że Cień miał choćby jednego Łowcę, czyżby w Ogniu ich brakowało? W sumie ostatnio jeden z ich piskląt chciał, by uczyła go umiejętności łowieckich...
Łowcę. – położyła nacisk na to słowo – Tylko ja obecnie poluję, niestety. Głodnych jest wielu, w sumie ledwo wyrabiam z polowaniami. – mruknęła, od razu zwierzając się właściwie obcej smoczycy z jej spraw. Jej, ale jednak nie tylko jej. Przedwieczna dawała jej za darmo mięso, nie oczekując niczego więcej w zamian.
Karmię smoki tylko z Cienia i Ognia. – odparła, nie wstydząc się tego specjalnie. Tylko i aż... Nienawiść całego jej stada do Życia i Wody była otwarta, więc i Płomień nie powinna być tym faktem zaskoczona. Ale w sumie... Musiała być świeżą Przywódczynią. Ah, postanowiła jednak spytać.
Jeśli mogę... co się stało z Runą Ognia? Poznałam ją niedawno... na spotkaniu w dokładnie tym samym celu, co teraz z Tobą. – powiedziała, a jej pysk rozszerzył się w paskudnym uśmiechu.