Strona 7 z 39
: 22 paź 2014, 10:22
autor: Pani Wojny
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Runa Ognia przysiadła nad tym wyjątkowo przejrzystym strumieniem i zapatrzyła się w jego wody. Końcówkę ogona, jak zwykle ubłoconą, zanurzyła w nim, aby spłukać piasek i po jakimś czasie w wodzie falowało kolorowe futro tworzące jej kitę. Czekała spokojnie na swego rozmówcę, Złudzenie Życia. Miała bardzo pogodny nastrój. Może nie do końca, bo po jej głowie latało mnóstwo myśli, mnóstwo wątpliwości, ale na ę jedną chwilę życie wydawało się tym, czym było nim stała się przywódczynią swojego stada.
Wydawało się to tak dawno temu. A przecież minęła ledwie frakcja życia. Złudzenie Życia, dużo od niej starszy, pewnie nawet nie zorientował się ile czasu upłynęło, a jej wydawało się to wiecznością!
: 24 paź 2014, 11:37
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Tak, ktoś, kto przez ponad połowę swego życia przewodzi Stadu nie liczy poszczególnych księżyców. Mimo to Złudzenie rozumiał, że nowo mianowany Przywódca ma ciężko. Pamiętał te czasy, gdy on i Zapalająca byli wybierani przez Stado. Wydawać by się mogło, że nie minął nawet księżyc, tak doskonale pamiętał to, co się wtedy działo. Najdziwniejsze jest jednak to, że on jedyny spośród smoków Życia to pamięta. Cała reszta, z Kobaltowym i Poświatą, odeszła, zostawiając go samego. A przecież Szpon obiecał, że będzie mu pomagać. No i jak to się skończyło? Jak zwykle. Uznał jednak, że warto porozmawiać z Runą, czy też raczej Panią Wojny. Nauczył się, po dość bolesnych chwilach, że i Przywódca potrzebuje chwili dla siebie. W związku z tym zjawił się nad strumień, a odszukawszy samicę wzrokiem, podszedł do niej. Kąciki jego pyska uniosły się delikatnie, a on sam skinął jej lekko łbem na powitanie. Przysiadł obok, owijając łapy długim, futrzastym ogonem.
– Jak się miewasz? – zapytał. Jego głos był jakby luźny, niezmącony żadnymi problemami, jakby byli zwykłymi Adeptami, którzy rozmawiają o pogodzie.
: 24 paź 2014, 15:51
autor: Pani Wojny
– Dzień dobry.
Runa skłoniła się Złudzeniu Życia z szacunkiem należnym starszemu przywódcy, ale bez służalczości, która byłaby niegodna Ognistej. A kiedy się wyprostowała, na jej pysku widniał pogodny uśmiech.
– Dziękuję za pytanie, Złudzenie Życia – odpowiedziała mu uprzejmie – Powoli odkrywam wszystkie haczyki i pułapki związane z życiem przywódczyni i poznaję trudy, które każdy o tym stanowisku musi znosić – wzruszyła ramionami – Bardzo ciężko jest być ciągłym wsparciem i autorytetem dla grupy tak zróżnicowanych osobników. A jak wiedzie się tobie?
Złudzenie na pewno wiedział o czym mówiła. W końcu przywódca był rodzicem wszystkich, miał za zadanie wspierać, pomagać i krytykować, kiedy zachodziła taka konieczność. Nie powinien pokazywać przed pozostałymi wątpliwości, zagubienia, sfrustrowania... Bo to niszczyło delikatne zaufanie, jakim darzyło go stado.
: 26 paź 2014, 22:45
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Skinął powoli łbem, słuchając jej uważnie, a w trakcie tego, jak mówiła, na jego pysku pojawiał się coraz to szerszy uśmiech. Tak, znał to doskonale. Po chwili przechylił lekko łeb na lewo, wciąż się uśmiechając.
– Ja ten etap mam już za sobą, na szczęście. – wyszczerzył się, nieco drapieżnie. Zupełnie niepodobnie do jego posągowej postawy, którą często obdarzał inne smoki, gdy musiał się zdystansować.
– Szczerze mówiąc jestem przyzwyczajony do tego, co ty dopiero odkrywasz. Więc mnie męczą jedynie problemy natury osobistej, jak z resztą każdego smoka. – dodał. Pozwolił na to, by w jego ślepiach pojawił się błysk żalu, który Runa z pewnością dostrzeże. To prawda, czasami krył swoje emocje w szczelnym kokonie, który po zamknięciu nie powiększał się ani o łuskę. Ale to nie ten moment.
– A jeśli zechcesz posłuchać rady trochę bardziej doświadczonego Przywódcy, nie bierz na swe barki całej odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Musisz pamiętać o sobie i swoich potrzebach, jeśli chcesz być dobrym przewodnikiem. – powiedział. Szkoda, że Ateral tak późno pojawił się pośród wolnych stad.
: 27 paź 2014, 18:56
autor: Pani Wojny
Miała wrażenie, że Złudzenie Życia zaczynał swoje przywództwo nieco inaczej niż ona. Ona już miała gotową wizję tego czym chciała być i ta wizja raczej nie odpowiadała temu, co mówił starszy od niej przywódca. Ale nie było to złą wieścią. Nie istniała jedna jedyna wersja dobrego przywódcy.
Zdaje się, że była kompletnym przeciwieństwem Złudzenia, jeśli wierzyć słowom Pryzmatycznej Łuski z jego stada.
– Mam nadzieję, że wszystkie twoje smoki są w dobrym zdrowiu – stwierdziła po chwili milczenia – Zważywszy na pułapki, które od czasu do czasu spotyka się na polowaniach. Chociaż ostatnio pojawiają się one rzadziej, nie wiem czy ty to zauważyłeś.
: 28 paź 2014, 19:45
autor: Uskrzydlony Marzeniami
W pewnym sensie nieco dziwiło go to, jak odzywała się Runa. Oczywiście przez te księżyce nauczył się nie pokazywać po sobie tego, co czuje naprawdę. Dlatego też po chwili jedynie skinął powoli łbem.
– Stawiałbym raczej na to, że smoki stały się nieco bardziej uważne, gdy przebywają poza obozem. – stwierdził, wzruszając delikatnie barkami. Po chwili uniósł łeb, spoglądając na niebo. Pora ciepła mija, w związku z czym zazwyczaj nikomu nie chce się wyściubiać nosa z jaskini. Nie chcąc jednak okazać Runie braku szacunku po niedługiej chwili przeniósł na nią spojrzenie swych żółtych ślepi.
– Liczę na to, że antidotum zostanie znalezione. Im szybciej, tym lepiej. – dodał, mrużąc delikatnie ślepia. Westchnął cicho i zakrył pysk prawą łapą, ziewając. Gdy jego paszcza się zamknęła, uniósł lekko kąciki pyska.
– A jak Ogień? Mam nadzieję, że żadne wyverny was nie atakują.
: 30 paź 2014, 11:09
autor: Pani Wojny
Runa Ognia uśmiechnęła się sucho.
– Sama raz o mało w jedną nie wpadłam i od tego czasu pilnie wpatruję się w ziemię przed sobą gdziekolwiek idąc – zaśmiała się cicho – W Ogniu jest dobrze. Ale chciałam się spotkać, by po prostu zawczasu dać ci znać, abyś mógł pewną ważną sprawę przedyskutować ze swoimi i ustalić wspólne stanowisko. I według mnie wymaga tego ode mnie sojusz, który z tobą ustalałam. Moje stado uznało, że w końcu dorównaliśmy siłą twoim smokom i są spragnieni walki. Więc najpewniej wyzwiemy was na walkę o tereny w najbliższym czasie – spojrzała na Złudzenie i spróbowała się uśmiechnąć przyjaźnie – Wydaje nam się to bardziej honorowe niż zaczepianie Cienia, który ostatnio popadł w dziwny letarg.
Złudzenie na pewno zauważył to, że cienistych bywało wszędzie mniej ostatnimi czasy... I może zrozumie to, co kierowało Runą. A może i nie. To, co robiła, robiła dla Ognistych i tylko dla nich.
Dodano: 2014-10-30, 11:09[/i] ]
[color=#cc99ccNie doczekała się odpowiedzi, więc uśmiechnęła się ze smutkiem, wstała i ruszyła w kierunku obozu Ognia. Po drodze rozglądała się czujnie, żeby nic jej nie zaskoczyło.
Za nią ciągnął się po ziemi jej ogon, a kita zbierała całe błoto miedzy Bliźniaczymi Skałami a obozem jej stada. Tak to było z Runą, że jak nie potrzebowała ogona to zazwyczaj o nim kompletnie zapominała. [/color]
: 11 lis 2014, 21:55
autor: Naudir
Przybył nad Diamentowy Strumień pełen nadziei, czekając na swojego nauczyciela. Nawet, jeśli miał posiąść wyłącznie umiejętność biegu, był zachwycony faktem szkolenia. Usiadł pod rozłożystym drzewem, zadzierając łebek w górę. "Kiedyś będę stąpał po ziemi równie pewnie co ta sosna" – przemknęło mu przez myśl. Czuł, że rozpoczyna się nowy rozdział w jego życiu. Czuł narastającą ekscytację i nie mógł się już doczekać rozpoczęcia treningu. Pogrzebał szponem w ziemi. Zastanawiał się, jaki jest jego nauczyciel. Zamienili wspólnie tylko kilka słów. Mimo to Naudir pamiętał jak potężny i groźny wydawał mu się smok; miał nadzieję, że podoła trudom szkolenia.
: 11 lis 2014, 23:35
autor: Spojrzenie Mroku
Młode pisklę nie musiało długo czekać. W zasadzie wcale nie musiało, bo on już tam był. On, to znaczy nauczyciel pisklaka. Konkretnie na drzewie, a jeszcze konkretniej na gałęzi. Stamtąd obserwował poczynania małego, a gdy uznał że to musi być jego uczeń, odezwał się:
-Cześć mały. Mam Cię uczyć, czy tak?
: 12 lis 2014, 20:35
autor: Naudir
Zupełnie nie spodziewał się zastać nauczyciela na drzewie. Cofnął się lekko w pierwszym odruchu, wystraszony. Kiedy serce przestało walić mu młotem uśmiechnął się i popatrzył z szacunkiem na starszego smoka.
– Chciałbym.... nauczyć się biegu – powiedział cicho, bojąc się, że powie coś nie tak. – Jeśli... Mistrz? może poświęcić mi troszkę czasu... – zmieszany dłubał szponem w podłożu, nieco skulony pod uważnym spojrzeniem potężnego gada, który przez cały czas bacznie go obserwował.
: 17 lis 2014, 18:33
autor: Spojrzenie Mroku
// Stokrotnie prosze o wybaczenie, zę nie pisałem //
Atramentowy westchnął cóż za bezdennie nudna nauka się zapowiadała. Żeby to było chociaż skradanie. Ale nie bieganie.
Trudno. Nie mam wyjścia, czyż nie? Jestem w końcu ponoć dorosły... -rzekł zmęczonym głosem, po czym bezpośrednio przeszedł do nauki:
-Pozycja. Łapy w niewielkim rozkroku i lekko ugięte, ogon lekko uniesiony nad ziemię, łeb nisko. Działaj
Samiec leżał dalej spokojnie na grubym konarze, czekając na wykonanie polecenia
: 17 lis 2014, 22:47
autor: Naudir
(W porządku, ja też jestem coraz rzadziej, mam mnóstwo pracy ._.)
Przybrał dokładnie taką pozycję, jaką polecił mu Nauczyciel. Zaczął od rozstawienia łap, żeby przybrać możliwie jak najstabilniejszą pozę. Uniósł usztywniony ogon z lekkim świstem powietrza, pochylił głowę, napiął mięśnie i puścił się pędem przed siebie. Czuł, jak jego serce przyspiesza tempa. Pędził poprzez trawy zapominając o otaczającym go świecie. Wyobrażał sobie, jak wielki i potężny goni zdobycz wiele księżyców później, siejąc postrach w sercach bezbronnej wobec jego siły zwierzyny. Do tego czasu zapewne nauczy się też latać, co usprawni polowania, ale chcąc wykonać ćwiczenie jak najlepiej musiał zobaczyć to wszystko oczyma wyobraźni. Przebiegł się tam i z powrotem, zatoczył parę kółek i dopiero kiedy naprawdę się zmęczył stanął przed Nauczycielem dumny z wykonanego, miał nadzieję – poprawnie, zadania.
: 29 lis 2014, 19:58
autor: Spojrzenie Mroku
Niestety biegnąc do nauczyciela malec wywalił się na pysk boleśnie się tłukąc. Naprawdę boleśnie. Powód był prosty łapy mu się poplątały jak zawracał. Teraz wszystko go bolało. Spojrzenie patrzył się na swego podopiecznego nie wiedząc czy śmiać się czy płakać.
– Brawo. Świetnie sobie poradziłeś -rzekł sarkastycznie- Postaraj tylko się nie zabić. Czy ja kazałem ci wykonać choć krok? Czy tym bardziej skręcać? Skoro sam tak wszystko umiesz to może ja jestem zbędny?
Słowa były wypowiedziane zupełnie spokojnie i poważnie. Przecież nie będzie denerwował z powodu czegoś tak mało istotnego
: 30 lis 2014, 17:19
autor: Naudir
– Ja...ja...ja... – podniósł się powoli, cały obolały, jąkając się żałośnie, spuszczając głowę. – Przepraszam, Nauczycielu. – wyszeptał ze skruchą, nie patrząc mu w oczy. – Staram się po prostu.... I wszystko, co robię, jest próbą wykonania Twoich poleceń. – ze zdenerwowania wbił szpony w ziemię. Po chwili uniósł głowę i odważył się spojrzeć Antrasmerowi prosto w oczy. – Zrobię wszystko, by naprawić mój błąd. Poniosę też każdą karę... i będę słuchał jeszcze uważniej. – zamilkł. –Co mam zrobić dalej, Mistrzu? – zapytał ostrożnie po chwili.
: 09 gru 2014, 22:39
autor: Spojrzenie Mroku
Spojrzenie przewrócił wymownie ślepiami ma słowa pisklaka
-Po pierwsze nabierz nieco godności i pewności siebie -polecił mu krótko i poprawił swoje skrzydła na grzbiecie- Następnie rusz powoli przed siebie STOPNIOWO przyśpieszając. Nie potknij się o nic i nie zabij się, bo Uśmiech nie lubi jak pisklaki znikają zbyt często
Spojrzenie wpatrywał się w młodzika, czekając aż ten wykona jego polecenie
: 24 sty 2015, 15:31
autor: Tejfe
Nad Bliźniacze Skały przyleciała Hipnotyzująca. Nie lądowała jednak. Nie chciała. Chciała całkowicie oddać się swojej pasji, oddać się wiatrowi. Nie chciała myśleć o smutku, który ją przytłaczał. Adeptka miała ostatnio trochę problemów, co ja mówię... Mnóstwo problemów! Jej ukochana siostra odeszła, porzuciła ją, tak samo jej matka. Obie zostawiły ją samą, miały ją gdzieś. Samica starała się im wybaczyć i prawie jej się to udało, przynajmniej w kwestii Iskry, ale poczucie zdrady i porzucenia czasem były tak silne, że aż rozdzierało ją od środka. Zostawiła mnie samą na środku równiny, już wszystko było okej, ale ona nagle odleciała. Porzuciła mnie. A potem zasnęła. Ona nigdy nie miała dla mnie czasu! Zawsze wszystko zrzucała na barki ojca! A teraz gdyby nigdy nic, ma to wszystko gdzieś! To niesprawiedliwe! A czyja to wina? Oczywiście Lilii, to przez nią mama dostała histerii! To jej wina!– wrzeszczała w duchu Tehanu, nieszczęśliwa, zrozpaczona, stęskniona. Tak bardzo je kocha, ale one ją porzuciły. Wybaczę Wam od razu! Tylko do mnie wróćcie!– łkała głośno, choć i tak nikt jej nie usłyszy. Była tu sama. Jednak to nie był jedyne zmartwienia samicy. Ostatnio ten potwór wrócił, ale nie do niej. Do jej rodzeństwa. Krzywdziła je, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie umiem ich ochronić!– Z jej ślepi popłynęły gorzkie łzy, spadające wprost do strumienia. Miała nie myśleć teraz o smutku, nie wyszło jej to jednak. Pozwoliła dać upust swoim lękom, emocjom i żalom. Nie pozwalała sobie na to od ostatniej rozmowie w grocie, teraz jednak było inaczej. Wiatr miał jej pomóc zapomnieć o obecnych uczuciach, jednak stało się na odwrót. A jej to wcale nie przeszkadzało. Z gracją poruszała się po niebie, tworząc najrozmaitsze akrobacje i manewry, fikołki, obroty, kręciołki, wszystko co potrafiła, a przy tym wszystkim wrzeszczała z niewyobrażalną furią i pozwalała lecieć łzom.
: 27 sty 2015, 14:47
autor: Posępny Czerep
Czuł błogość. Gdy leciał wśród chmur, gdy mógł niemalże nadawać im nowe kształty.. Był wolny! I szczęśliwy. A jednak.. Nie do końca. W sercu miał pustkę, której nawet lot nie zdołał zapełnić. Nie chciał jednak myśleć o tym, pragnął zjednoczyć się z niebem, które obecne było jego jedyną miłością. Wielkie skrzydła przecinały wiatr i zmieniały jego tor, a ten niewielki – w obliczu świata – smok zdawał się być niepodzielnym panem Królestwa-Nie-Ziemi. A jednak ktoś się na to królestwo wdarł, wdarł i zdawał się rzucać wyzwanie! Chłód zatrzymał się w powietrzu, wisząc pod chmurami jak wielki, niebieski nietoperz. Złote ślepia z czujnością śledziły linię lotu obcej bestii, z uznaniem mrużąc oczy. To jednak uszy smoka były jego atutem i to one wychwyciły rozdzierający serce szloch. I to właśnie serce zareagowało gwałtownie, pchając jego ciało do przodu i ściskając się boleśnie. Teraz już rozpoznawał wzór, jaki kreśliły skrzydła obcej smoczycy. Wzór ten był wzorem rozpaczy i tęsknoty. Niepodzielnego bólu.
Starając się nie naruszyć prywatnej sfery nieznajomej, delikatnie jak zefir zatoczył szeroki krąg wokół niej, chcąc zasygnalizować swoją obecność. Ryknął, cicho, żałośnie, powitalnie. Był gotów zapikować w dół i opuścić ją, jeśli tego sobie właśnie zażyczy – nie każdy lubił bowiem towarzystwo w takich chwilach.
"Witaj, Pani Niebios, czy uchylisz mi odrobiny swego Królestwa?" wysłał krótki mentalny sygnał.
: 27 sty 2015, 16:56
autor: Tejfe
Właśnie kończyła jeden z licznych kręciołków, które dzisiaj zdążyła wykonać, kiedy nagle usłyszała w swojej głowie głos. Wiadomość mentalna. Nawet nie zwróciła uwagi na jej piękną, poetycką treść. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego sposobu komunikacji. Niemniej wyczuwała jednak czyjąś obecność. Dokończyła akrobację i jeszcze kilka razy musnęła wiatr, swoimi niewielkimi skrzydłami, aby potem spowolnić ich ruch. Otworzyła oczy. Złota twarz, świecąca zimową porą zaćmiła jej umysł, jednak adeptka nie zamykała swych ślepi. Pozwalała promieniom odbijać się w ich niezwykłym, jasnym jak sople lodu kolorze, tworząc w ten sposób niesamowity widok. Tym bardziej, że łzy zostawione na łuskowatym policzku samicy idealnie z tym współgrały. Jedynym minusem posiadania takiego hipnotyzującego spojrzenia było to, że samemu nie można było go obejrzeć. Zostawała jeszcze opcja lustrzanego źródła, choć to i tak nie to samo. Dopiero po dłuższej chwili, Łuska zauważyła samca, którego obecności już wcześniej była świadoma. Gdyby nie jej obecny stan psychiczny, samica najprawdopodobniej zaśmiałaby się. Smok, z którym miała poczynienia wydawał jej się tak do niej podobny, a jednocześnie tak różny. Nie wiedziała skąd to wrażenie. Już chciała go odesłać, powiedzieć mu, żeby ją zostawił... Ale po krótkiej chwili uświadomiła sobie, że chce towarzystwa. Nie chciała zostawać sama, potrzebowała otuchy. Nawet od nieznajomego. –Jestem Hipnotyzująca Łuska.– powiedziała swoim głębokim, melodyjnym, aczkolwiek teraz dławiącym się głosem, świadczącym o tym, że jeszcze przed chwilą z jej gardła wydobywało się głośne zawodzenie. Szkoda, że Tehanu nie usłyszała określenia jakie nadał jej samiec- "Pani Niebios". To raczej poprawiłoby jej humor.
: 29 sty 2015, 20:46
autor: Posępny Czerep
Ponownie zawisnął w przestworzach, pozwalając jej na pochwycenie się spojrzeniem.. A było ono, oj – wyjątkowo piękne! Mrugnął parokrotnie, starając się oczyścić umysł. To jednak jej łzy oszołomiły go najbardziej. Miał wrażenie, że nigdy żaden smok przed nią nie przyznawał się mu, że ma jakieś głębsze uczucia. Cały świat wokół zdawał się być oschły, gdy odeszła Lilia.. No właśnie.. "Lilia..!" Wystarczyła ta krótka, ulotna myśl, by utonął. Ale wtedy ona przemówiła i Chłód potrząsnął łbem, jakby chciał czemuś zaprzeczyć. Jej oczy ponownie do niego przemówiły, wystarczało wejrzenie w nie, by zrozumieć, że oboje cierpią przez tą sama osobę. Źrenice samca rozszerzyły się gwałtownie i musiał mocniej uderzyć skrzydłami, by nie zasłabnąć i nie spaść. Odpowiedź z jego strony nie padła od razu.
– A mnie zwą Lunarnym Kolcem. – Głos Chłodu, zwykle silny i warkliwy, teraz zabrzmiał słabo, jak wiatr. Był jak zawsze niski i wypełniony pomrukiem, lecz przejmująco smutny. Paroma sennymi uderzeniami skrzydeł zbliżył się do niej, tak, by móc poznać i zapamiętać ją całą. Jako pierwsze poczuł, że należy do Życia, jako drugie – że ciągnie za sobą zapach Pryzmatycznej. Zawył cichutko, żałośnie, podnosząc na nią wzrok pełen zagubienia. Nie wiedział, co począć, jak się porozumieć z tą dziwną, poruszającą nieznajomą, która od pierwszej chwili wydała mu się bliska. Oboje czuli się źle, oboje szukali ukojenia w locie. Nie wiedział, co uczynić, by podnieść ją na duchu, bardzo jednak tego pragnął. Jednym ruchem wprawiając się w pęd, zakołował wokół niej, podziwiając światło odbijające się w łuskach Hipnotyzującej i ponownie zatrzymując się przed nią w tym samym miejscu. Wszystko to z gracją, spokojem, harmonią.. Jak.. Tancerz.
Uśmiechnął się łagodnie i wyciągnął ramie, rozwierając przed nią palce dłoni, którą przekręcił ku wewnętrznej stronie. Po chwili wymruczał tylko:
– Zatańczysz, Pani?
: 30 sty 2015, 16:39
autor: Tejfe
Lunarny Kolec. Księżycowy Kolec. Samica wpatrywała się w samca z dozą zachwytu i zrozumienia. Wydawało jej się, że wszystkie smutki jakie w sobie trzymała, mogłaby przelać w niego. Przez moment uważała, że wszystkie jej lęki, obawy, wszystko co sprawiało, że była wściekła mogłaby powierzyć temu samcowi. A on, by to przyjął, zrozumiałby ją i razem z nią dzielił jej ból, który po pewnym czasie stałby się węzłem, który by ich połączył. W dziwny, niezrozumiany, ale prawdziwy sposób. Jednak to było tylko marzenie, głupie naiwne pragnienie. Choć może... –Z przyjemnością.– odpowiedziała samcowi, który momentami wydawał się jej lustrzanym, wewnętrznym odbiciem. Z jej ślepia popłynęła łza wzruszenia. Nikt nigdy nie proponował jej tańca. Powietrznego tańca. Nikt nigdy nie nazwał ją także, Panią. To była miła odmiana. Hipnotyzująca również wyciągnęła swoje ramię, aby móc pochwycić dłoń adepta. Zacisnęła ją mocno, aby móc lepiej poczuć swojego tanecznego partnera. Aby, móc poznać go przez dotyk. Jej skrzydła cały czas ruszały się w ustalonym rytmie. Góra – dół. Samica zgięła łapę w łokciu, aby móc bliżej przysunąć się do samca. Kiedy ich ciała prawie się zetknęły, rozprostowała ramię, aby z powrotem oddalić się od swojego tanecznego partnera. Wtedy, gdy ich odległość się zwiększyła całkowicie puściła jego dłoń, aby zatoczyć powietrzny korkociąg. Wyprostowała się najbardziej jak umiała, jej skrzydła cały czas omiatały powietrze swoimi delikatnymi ruchami, a ona poszła w ruch. Kręciła się wokół własnej osi, niczym najlepszego rodzaju balerina. Szybkimi ruchami tworzyła magiczny układ, aby po trzech zakrętach, z powrotem wrócić do swojej normalnej pozycji. Aby móc z powrotem patrzeć na samca i czekać na jego ruch.
: 05 lut 2015, 19:23
autor: Posępny Czerep
Chłód nie słyszał jej myśli, a jednak miał wrażenie, że dobrze rozumie wyraz jej oczu. Gdyby tylko istniała taka magia, która pozwala na przyjęcie czyjegoś bólu.. A może i..? Może tą magią jest przyjaźń? Miłość? A może wystarczy zatrzymać się wcześniej? W końcu.. Czy samo zrozumienie i zaufanie nie było własnie tym lekiem? Westchnął, widząc jej łzę, słysząc głos i wreszcie czując też dotyk. Tyle nowych bodźców.. Zaczynał rozumieć w pełni jej imię. Czuł się jak kukiełka pod jej wzrokiem, choć nie było to coś złego. Nie, wręcz przeciwnie! Był jak uwięziony w pięknym śnie.. Nie chciał, by ten kończył się..
Sen jednak tylko się pogłębił, gdy Hipnotyzująca się doń przysunęła. Samica w jego oczach zdawała się płynąć w przestworzach. Sennie obserwował jej ruchy, pozwalając pochłonąć się oczarowaniu. W jego ślepiach błyszczał podziw. Była jak płatek śniegu, jak piórko spadające z wysokości chmur! Lecz partnerka wkrótce przerwała lot i spojrzała na Lunarnego wyczekująco. Ten nie zwlekał, z bijącym sercem odbił się od miejsca, w którym wisiał, pozwalając, by pochłonął go instynkt. Zwinął skrzydła częściowo, płynnie nurkując pod smoczycą i okrążając ją. W jego ruchach nie było tyle gracji i delikatności, a raczej siła i sprawność. W najwyższym punkcie leciał grzbietem do dołu, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Po okrążeniu zatrzymał się ponownie przed nią i tym razem wysunął tylne łapy, uginając je w stawach i wysuwając szpony. Chciał, by złapała się go mocno i razem z nim zapikowała w dół, kręcąc się wokół własnej osi i przekazując sobie najwyższy dowód zaufania. Nie miał zamiaru jej puścić, ani pozwolić, by stała jej się krzywda. Jeśli Tehanu miała kiedyś okazję widzieć taniec w wykonaniu orłów, mogła się domyślić wszelkich ruchów. Nie wątpił jednak ani odrobinę w jej umiejętności lotnicze. "Czemu aż tak jej ufam?" zadumał się mroźnołuski, przekrzywiając lekko łeb.