Strona 7 z 34

: 05 gru 2014, 1:04
autor: Uśmiech Szydercy.

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Szyderca wiedział, że udana obrona nie kupuje mi ani chwili czasu, bo atak nastąpi natychmiast. Ekscytujące!
Czas na zręcznościową obronę. Ciężko było zapanować nad odruchami, gdy jego łapa sama unosi się, by odepchnąć wrogą cząstkę przeciwnika. Kiedy Jad wysunął ku niemu łeb z szybkością atakującej kobry, Kheldar nieprzyzwyczajony do zręcznościowych uników zrobił to, co pierwsze przyszło mu do głowy. Wykonał gwałtowny skok w tył, w linii prostej, cofając przy tym skrzydła w miarę możliwości. Wyglądało to jak krok w tył, ale o wiele dłuższy i szybszy. Nie obracał się przy tym do ognistego tyłem, nadal pozostawał przodem do niego, nie spuszczając zeń uważnego spojrzenia. Szkarłatne ślepia lśniły z ekscytacji, ciekawe kolejnego ruchu Jadu. Sam zaatakowałby ogniem w takim położeniu, podświadomie więc oczekiwał teraz takiego ataku. Będzie musiał obronić się siłowo, zaplanował więc już, w jaki sposób to zrobi, jednak zdawał sobie sprawę, że Jad może go zaskoczyć.

: 12 gru 2014, 17:29
autor: Jad Duszy
Jad lubił zaskakiwać. A przynajmniej zaskakiwać bez używania zmyłek, które uważał najzwyczajniej w świecie za stratę czasu. Jednakże nie miał zamiaru ziać Ogień. W zasadzie nie zaatakował wcale, przynajmniej na razie.
Bron się dowolnie, ale... Z zamkniętymi oczami – powiedział do Szydercy,a na jego pysku zagościł szelmowski uśmiech. Czekał cierpliwie, aż Uśmiech przygotuje się do takiej obrony. W końcu czasem zdarzy się walka w ciemności lub po tym, gdy zostanie się oślepionym w walce...

: 14 gru 2014, 13:37
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca uśmiechnął się drapieżnie. Spodziewał się tego, raz już pobierał w ten sposób naukę z obrony. Zacisnął powieki, choć nie ufał wcale swojej silnej woli. Doskonale wiedział, że instynkty w pewnym momencie mogą mu nakazać otworzyć ślepia, ot. Instynkt samozachowawczy. Dlatego będzie to też sprawdzian jego silnej woli. Skupił się na słuchu oraz węchu. Szum wiatru przemykającego pomiędzy nagimi gałęźmi, chrzęst śniegu pod łapami. Wysunął lekko rozwidlony jęzor spomiędzy zębisk, on też może mu pomóc, rejestrując jakieś bodźce. Cały czas miał przyjętą obronną pozę. Skinął powoli łbem na znak gotowości.

: 14 gru 2014, 13:50
autor: Jad Duszy
Nie była to walka, a trening – nie nauka, w końcu Szyderca był doświadczonym Wojownikiem i tak naprawdę wszystkie nauki walki były dla niego jedynie treningami, szlifowaniem obecnie posiadanych umiejętności. Jad to wiedział, dlatego nie spodziewał się, by walka z zamkniętymi oczami była dla Przywódcy Cienia czymś trudnym, a już na pewno nie niemożliwym. On był tu w zasadzie jako kamień, którym Uśmiech chciał podszlifować swoje zdolności. Cóż, mógł pełnić taka rolę.
Czasem warunki atmosferyczne mogą przeszkadzać twoim zmysłom. musisz o tym pamiętać, w szczególności w zimie. Skrzypienie śniegu niekoniecznie oznaczać będzie zbliżanie się przeciwnika – cóż, Szyderca z pewnością sam to wiedział, ale nie zaszkodzi o tym przypomnieć.
Teraz Dusza nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów. Zamierzał doskoczyć do prawego boku smoka i pazurami prawej przedniej łapy przejechać po jego barku. Cieciem pionowym, od góry do dołu, szybki i precyzyjnym, by nie tracić ani czasu, ani energii.

: 14 gru 2014, 14:10
autor: Uśmiech Szydercy.
Pokiwał łbem. Ognisty mówił rację, dlatego cienisty starał się nie tracić czujności, by rozróżnić, które skrzypienie, to wróg. Czynnikiem będącym po stronie Szydercy było to, że żyją w ciemnych jaskiniach, gdzie nie ma czasami ani wiązki światła, lubują się w nocnych polowaniach i ogólnie ciemności, dlatego ich zmysły są do braku możliwości widzenia przyzwyczajone. Teraz wystarczyło skorzystać z tego atutu.
Stał w miejscu, wyciszając nawet oddech, skupiając się jedynie na słuchu i węchu, choć bardziej na tym pierwszym. Gwałtowny, porywisty wiatr zmieniający się często nie był godzien zaufania.
Chrzęst śniegu, kiedy Jad odbił się od ziemi, podpowiedział mu, że przystąpił do ataku, a świst powietrza pomiędzy jego rogami, łuskami, szponami pozwolił wydedukować mniej więcej położenie. Nie chciał bronić się siłowo, aż tak nie ufał swym umiejętnością, aby próbować zasłonić się na ślepo. Dlatego momentalnie odbił się od podłoża, by przeturlać przez lewy bok i oddalić od Jadu, starając się wykonać to jak najszybciej i najzgrabniej.

: 14 gru 2014, 14:14
autor: Jad Duszy
Ognisty nie czekał, aż Uśmiech Cienia wstanie. nie miał zamiaru dać mu tej szansy, ponadto podczas turlania się, Uśmiech sam zgniatał śnieg w stopniu większym niż ten przy skoku – a w związku z tym wytwarzany przez ciało Szydercy chrzest zagłuszał chrzest śniegu wytwarzany przez Jad.
Podczas turlania sam zagłuszasz to, co dzieje się dookoła ciebie. lepiej unikać podobnych sytuacji – skwitował krótko. Niemniej atak na wstającego przeciwnika byłby łatwy do przewidzenia, toteż Jad nie doskakiwał tym razem do boku samca. Zamiast tego otworzył pysk i zionął w kierunku cienistego szerokim strumieniem ognia, blisko ziemi, by płomienie objęły jak największą części ciała turlającego się smoka.

: 14 gru 2014, 15:12
autor: Uśmiech Szydercy.
Jad postawił Szydercę przed bardzo trudnym zadaniem, bo jak wiadomo to nie szybkość, a siła jest jego mocną stroną. Oczywiście domyślił się, że Jad zaatakuje, zanim jeszcze cienisty zdąży stanąć na łapach. Jednak turlanie się nie było dobrym pomysłem, hałas jaki wytworzyło jego cielsko tylko mu utrudnił, więc zrezygnował na przyszłość z tego typu uników. Powieki zadrgały, ale nie otworzył ich. Gdy stanął na łapach, Jad już ział ogniem. Jedynie trzask ognia i zapach siarki podpowiedział mu o ataku. Momentalnie odskoczył w tył, wspomagając się jeszcze silnym uderzeniem skrzydeł, gdy znalazł się w powietrzu tak, aby siłą uderzenia i falami powietrza odepchnąć od siebie kłęby ognia. Mięśnie pracowały silnie, prężąc się pod czarną łuską, przez co strumień płomieni miał utrudnione zadanie, a sam Szyderca wycofywał się jak najdalej od parzących kłębów.

: 14 gru 2014, 16:32
autor: Jad Duszy
Przekrzywił lekko głowę, obserwując ruchy Szydercy. Cóż, z jego perspektywy było to bardzo zabawne.
Nie lepiej byłoby odskoczyć w bok? Znalazłbyś się poza zasięgiem płomieni bez konieczności machania skrzydłami jak szaleniec – zauważył cynicznie. ale po chwili nie było go już nawet w miejscu, z którego przed chwila dobiegał jego głos. Skoczył bowiem ku prawemu skrzydłu Uśmiechu Szydercy, które rozłożone było teraz idealnym miejscem do zaatakowania. Zamierzał rozciąć błonę owego skrzydła szybkim cieciem pazurów prawej przedniej łapy, od góry do dołu, przez cała szerokość skrzydła Szydercy.

: 14 gru 2014, 23:50
autor: Uśmiech Szydercy.
Usłyszał głos Jadu, ale nie mógł skupić się na odpowiedzi, bo już chwilę potem do jego uszu dobiegł odgłos szybkiego ruchu na śniegu, co zdradziło mu, że Ognisty nie czekał na odpowiedź, tylko wyprowadził kolejny atak. Odgłos odbicia od śniegu dobiegł z prawej strony, a doświadczenie Wojownika podpowiedziało mu, iż najpewniej Jad chce zaatakować skrzydło – wrażliwe miejsce, które w chwili obecnej było odsłonięte. Dlatego Szyderca, nadal zaciskając powieki, momentalnie przechylił ciało na lewo i machnął silnie skrzydłami, przez co całe jego ciało umknęło w lewą stronę z dala od pazurów Jadu. Taką przynajmniej miał nadzieję, że zdąży. W końcu nie był tak szybki.
Dopiero wtedy postanowił odpowiedzieć.
– Być może byłoby lepiej, ale ten sposób uratował mnie wiele razy na arenie i to już odruch – mruknął z rozbawieniem. Wiele razy tak silnie wachlował czyiś płomień, że przeciwnik sparzył sam siebie.

: 18 gru 2014, 16:22
autor: Jad Duszy
Po obronie Cienistego przekrzywił lekko głowę, patrząc na uśmiech.
Odruchy... Cóż, pamiętaj, aby nie stało się to rutyną – stwierdził. Ciężko było określić, czy żartował, czy nie.
Możesz otworzyć oczy. uważam, że wiele więcej nie potrafię cie nauczyć, ale oczywiście możesz mieć inne zdanie.... może spróbuj samemu jeszcze trochę potrenować? – Zasugerował, nie spuszczając wzroku z przywódcy Cienia.



///raport

: 18 gru 2014, 22:15
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca stanowczo za często polega na odruchach, to być może było jego wadą, choć czasami ratowało jego leniwe rzyćsko.
Rozchylił ślepia, momentalnie ogniskując spojrzenia na Jadzie i uśmiechnął się z zadowoleniem. Skinął ognistemu łbem w ramach podziękowania.
– Nigdy nie jest tak, że nie możemy się już czegoś nauczyć – mruknął. Nie ma czegoś takiego jak poziom idealny. Trzeba ćwiczyć ciągle i ciągle. – Moglibyśmy powtarzać takie treningi, mniemam, że wyjdzie to nam korzystnie – zaproponował. Treningi z równym przeciwnikiem są ciekawsze, niż z adeptami bądź tworami maddary.

: 19 gru 2014, 16:45
autor: Jad Duszy
Uśmiechnął się drapieżnie, spogladając na Szydercę.
Uczymy się całe życie, ale szczerze mówiąc wolałbym treningi na arenie – stwierdził, wyraźnie sugerując, że nie miałby nic przeciwko takim treningom, jeśli w rzeczywistości wcale nie przypominałyby nauk. oczywiście na razie był wykluczony z walk – miał niewyleczone rany i wciąż krążący w jego żyłach jad wywern. Ten jad naprawdę zaczynał mu przeszkadzać, doprowadzając właśnie do otrzymania ran, przez które nie mógł walczyć.

: 25 gru 2014, 17:06
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca zmrużył ślepia i uśmiechnął się z zadowoleniem.
– Oczywiście. Będę wyczekiwał wezwania od ciebie – wymruczał cicho. Nie sadzał zadu na ziemi. Śnieg nie był niczym przyjemnym, poza tym krew nadal w nim wrzała po treningu. Pomimo pogody, samiec płonął. Ciekawe, co było tego zasługą... postanowił jednak skorzystać z tego stanu i potrenować trochę w samotności.
– Zgłoś się do Niepamięci. Ma coś, co ci się przyda – rzekł i mrugnął do Jadu z drapieżnym uśmieszkiem. Zdobyli antidotum na jad wyvern.
Szyderca skinął ognistemu łbem, po czym wzbił się w powietrze i skierował ku terenom Cienia.


: 03 sty 2015, 0:57
autor: Krnąbrny Kolec
Wędrówka Krnąbrnego nie miała konkretnego celu. Włóczył się, by zapewnić zmysłom wrażenia, co pozwoliłoby zapomnieć o jakże opłakanej sytuacji samca. W dość krótkim czasie odebrano mu matkę, schronienie oraz miłość brata. Kiedy z oddali spoglądał na bliźniacze skały, przywodziły mu na myśl Ujmującego. Ileż by dał, aby zażegnać ich konflikt? Jednocześnie nie chciał go łagodzić, gdyż rozpierała go duma i owładnęła wściekłość. Jak mógł posłużyć się tak podłym argumentem w ich utarczkach słownych? Nie chodziło o obrażenie majestatu powietrznego, lecz zniewagę Spłowiałej! Jej imię nigdy nie powinno stanowić bariery między rodzeństwem.
Bezustannie spoglądał ku niebu, podziwiając jego piękno. W rzeczywistości pragnął jedynie stworzyć pozory silnej psychicznie osoby – czyż szczęściem nie emanują jedynie osoby silne? Wytrwałe? Spoglądając na granat rozpościerający się ponad jego łbem, powstrzymywał się przed toczeniem łez. Nie powinien – to świadczyłoby o jego rychłej porażce. Nie zamierzał zatracać się w bezbrzeżnym smutku, kiedy wciąż pozostawała nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro.
Przystanął na miejscu, nieco na uboczu, stroniąc od towarzystwa niechcianych gości. Oparł się o jeden z głazów i osunął na ziemię, ostatecznie wygodnie usadawiając się w pozycji półleżącej. Szponem wystukiwał wolną melodię, kiedy ten raz po raz uderzał o kamienną posadzkę. Wsłuchał się w szum wiatru. Nawet mróz nie był mu w tej sytuacji straszny.
Przymknął na moment ślepia. O ile piękniejszy byłby ten świat bez sporów. Jednak aby te nie miały miejsca, należałoby unikać mowy, gdyż jest ona źródłem nieporozumień.

: 03 sty 2015, 1:21
autor: Spojrzenie Mroku
Adept nie był u sam. W okolic znajdował się jeszcze jeden smok który, zachowywał się dość dziwnie. Spojrzenie Mroku przechadzał się po okolicy... gadając sam do siebie. Przechodził akurat niedaleko Krnąbrnego, lecz mimo swych wszystkich wyczulony księżycami polowań zmysłów, nie zauważył drugiego samca. Tak był zajęty konwersacją, której kawałek usłyszał Krnąbrny:
-Nie.
-Ale z jakich przyczyn? Wiesz że mam rację.
-Częściowo. Po pierwsze, te czasy minęły, a po drugie to nie jest w mojej mocy. To nie są nawet nasze tereny.
-Wystarczy chcieć i działać.
-Stul pysk, doskonale wiesz że nie podejmę się tego.

Cóż. Było to bardzo dziwne. Samotny smok gadający sam do siebie. I to taki z dziwacznymi, dwukolorowymi ślepiami. Jednym srebrnym, drugim złotym. oba ślepia były jednolite, bez tęczówek.

: 03 sty 2015, 21:04
autor: Krnąbrny Kolec
Smok słysząc głosy, otworzył swe lazurowe ślepia i zlustrował nimi otoczenie w poszukiwaniu źródła hałasu. Początkowo musiał je przymrużyć, gdyż nie przywyknął do jasności. W pewnej odległości ukazała mu się sylwetka smoka, choć dystans nie pozwolił mu ocenić ani płci ani wieku. Jego pochodzenie także pozostawało zagadką, gdyż wiatr bezustannie zmieniał swój kierunek, nie pozwalając woni nowo przybyłego dotrzeć do nozdrzy Krnąbrnego. Co więcej, gdy samiec skoncentrował się na prowadzonej przez nieznajomego rozmowie, wywnioskował, iż Spojrzenie miało poważne problemy. Przydałby się porządny terapeuta, który zaleciłby dużą dawkę ziół uspokajających. Gdyby adept znał choć jeden rodzaj z nazwy, wymieniłby prawdopodobnie chmiel. W końcu, prowadził on konwersację sam ze sobą! W dodatku bardzo go ona przejęła, nawet nie zwrócił uwagi na przebywającego tu smoka. Gdyby w miejsce powietrznego wstawić groźnego drapieżnika, Mrok z pewnością miałby teraz poważne problemy.
"Te czasy minęły" – zdanie to niczym grom podziałało na Krnąbrnego, przez którego umysł przewinęły się tysiące wspomnień. Nostalgia owładnęła go, powodując ukucie żalu w jego sercu. Zaraz jednak opanował swe negatywne emocje, które narastały i ponownie zaczął przysłuchiwać się dyskusji obłąkańca.
Obłąkaniec. – Rzekł z niejaką pogardą, nieco za głośno. Prawdopodobnie słowo to dotarło do uszu cienistego. Ups, zacznie się jatka!

: 04 sty 2015, 13:18
autor: Spojrzenie Mroku
Samiec szedł dalej, a dalsza część konwersacji nie dobiegła do uszu Krnąbrnego. Na jego nieszczęście, starszy smok usłyszał jego słowa. Był w końcu łowcą. czułe zmysły to podstawa. Po tym jak się zatrzymał, obrócił się i spojrzał na źródło dźwięku mrużąc swe dwukolorowe ślepia. Wciągnął powietrze do nozdrzy i i szybko rozpoznał zapach smoka z Cienia. Łowca zawrócił i szybkim, zdecydowanym krokiem podszedł do młodzika
Co ty o na... o mnie powiedziałeś? -rzekł do niego gryząc się w jęzor w ostatniej chwili- I co słyszałeś?!?
Spojrzenie się wkurzył. Nie po to leciał poza tereny swojego stada w miejsce gdzie obce smoki rzadko bywają, wieczorem, gdy wszyscy są w swoich grotach, by teraz nagle jakiś gnojek zaczął o nim rozpowiadać na lewo i prawo.

: 04 sty 2015, 13:54
autor: Krnąbrny Kolec
Właściwie Krnąbrnego niekoniecznie interesowała rozmowa nieznajomego. Może lubił on swymi przemyśleniami dzielić się ze wszystkimi dookoła, którzy nieopatrznie się napatoczą. Krnąbrny znalazł się własnie w skórze owego niepożądanego gościa, na którego smok zwrócił uwagę dopiero wtedy, gdy ten wydobył z siebie znieważające go słowo.
Skonfrontował się z nim spojrzeniem, nie czując respektu wobec gadziny o dwukolorowych ślepiach. Była to cecha zaiste wyjątkowa, lecz nie z takimi dane mu było się spotkać. Fajna byłaby mutacja. Nie miał nigdy styczności z dwugłowym smokiem albo smokiem o dziesięciu łapach.
Wypowiedź Spojrzenia nieco zbiła go z tropu. Wydawało się, że kontrolę nad nim sprawuje nie jedna osoba. Może biedaczek nabawił się rozdwojenia jaźni? Niestety, temu uzdrowiciele nie podołają. Najlepszą receptą będzie skok z kanionu i samobójstwo. Polecam, narrator.
Czekaj, powtórzę, bo widocznie słuch także Ci nie służy. – Odpowiedział z nutą kpiny w głosie, poprawiając się i usadawiając w wygodnej pozycji siedzącej. Łapy owinął ogonem, chcąc dostarczyć im czym więcej ciepła. Wziął głęboki wdech, po czym niemal wykrzyknął:
Obłąkaniec! – Po tym westchnął jedynie, jakoby nagłe podniesienie tonu bardzo go zmęczyło.
Na pytanie nieznajomego nie udzielił odpowiedzieć. Czemu miałby? To co słyszy, to co widzi, to co czuje, to co wie – wszystko należy tylko i wyłącznie do niego. Nie miał obowiązku dzielić się swymi doznaniami.

: 04 sty 2015, 14:38
autor: Spojrzenie Mroku
Łowca zmierzył adepta długim spojrzeniem. Naprawdę bardzo długim. Po czym niespodziewanie się zaśmiał. Cicho, bo cicho ale jednak. Często mu się to nie zdażało.
Obłąkaniec? Chłopcze, co ty wiesz o prawdziwym szaleństwie? -zagadnął go gdy już przestał rechotać- Mogę cię zapewnić że jestem jak najbardziej zdrowy na umyśle.
Spojrzenie zrobił krok naprzód, tak że teraz stał ekstremalnie blisko swego rozmówcy, po czym przemówił o wiele mniej miłym głosem:
-No, co słyszałeś? Bo mi się wydaje że nic. Nic się nie wydarzyło, prawda?
Na dokładkę parsknął mu z nozdrzy prosto w pysk. Choć nie był wyrośniętym smokiem, to wciąż był starszy, a więc większy. I gdy tak stał nad adeptem, jego srebrne oko błysnęło.
-Ale ty chyba jesteś rozsądny, prawda? Z tego co wiem cieniści nie są głupi. -przemówił niższym tonem. Krnąbrny mógł wyczuć zmianę w głosie, który wydawał się teraz nieco spokojniejszy.

: 04 sty 2015, 15:08
autor: Krnąbrny Kolec
Śmiech rozmówcy potwierdzał teorię Krnąbrnego. Miał poprzewracane we łbie! Gdyby nie odwaga samca, prawdopodobnie już by się za nim kurzyło! Wolał nie mieć do czynienia z osobami o problemach psychicznych, gdyż wyniknąć mogło z tego wiele nieciekawych nieporozumień. Ostatnimi czasy zapewniano mu stale dawkę adrenaliny, nie potrzebował jej zwiększenia. Aczkolwiek nie pogardziłby środkiem uspokajającym, najlepiej nasennym. Gdyby znał jakikolwiek rodzaj ziół z nazwy, prawdopodobnie wybrałby chmiel. Napar z jego szyszek z pewnością złagodziłby zszargane nerwy.
Jego doskonały przykład mam przed oczyma. – Odpowiedział kąśliwie, taksując smoka spojrzeniem. Nie wyglądał ani na tym tępego zabijaki, ani intelektualisty. – Mogę Cię zapewnić, że to co widzę jest prawdziwe. – Dodał po chwili, korzystając z pauzy rozmówcy. Kłapał paszczą na prawo i lewo, choć przeczył oczywistym faktom.
Smok niebezpiecznie się zbliżył, naruszając przestrzeń osobistą Krnąbrnego. Bardzo mu się to nie podobało, lubił zachowywać komfort. W jego pysk uderzył oddech samca. Adept w duchu cieszył się, że zawartość nozdrzy Antrasmera nie wylądowała na jego licu. Chyba zwróciłby swój ostatni posiłek, a odbył się on bardzo dawno.
Czego się przybliżasz?! Buzi chcesz? – Sapnął, odrzucając pysk na bok. Ani myślał o tak bliskim kontakcie ze smokiem. Zdecydowanie mniejsze opory by miał, gdyby jego rozmówcą okazała się być samica. Uniósł łapę i odepchnął nią (a przynajmniej starał się to osiągnąć) napastliwego osobnika.
Odsuńże się, cuchnie Ci z paszczy. – Choć była to odzywka mało dojrzała, Krnąbrny się tym nie przejmował. Miał teraz poważniejsze problemy na łbie. Musiał czym prędzej odnaleźć schronienie.
Wtem do jego uszu dotarł znacznie przyjemniejszy, spokojniejszy głos. Z powrotem zwrócił swój wzrok w kierunku cienistego, którego srebrne ślepię zabłysło.
Halo, czy Krnąbrny był w ukrytej kamerze?! Bo zaczyna przypominać to komediowy spektakl!
Nie odpowiedział na pytanie, bynajmniej nie komunikował się werbalnie. Natomiast zmianie uległa mimika jego pyska. Zmarszczył się, przyjmując maskę obrzydzenia.

: 04 sty 2015, 20:18
autor: Spojrzenie Mroku
Spojrzenie potrząsnął łbem, nie mogąc uwierzyć że był w takim błędzie. Stojący przed nim osobnik nie wykazywał żadnych oznak inteligencji, której mógł się spodziewać po towarzyszu ze stada.
-Cóż. Nie chcesz się dogadać to nie -rzekł już swoim normalnym głosem, zrobił krok w tył i usiadł na ziemi nagle uspokojony- Coś mi mówi że tobie i tak w nic takiego nikt nie uwierzy
Słysząc jego odzywkę, już chciał mu odpowiedzieć coś w tym samym stylu, na przykład "twoje stara" ale się powstrzymał. Przestał już traktować Krnąbrnego poważnie.
-Kim ty w ogóle jesteś, co? -zagadnął młodzika, spokojnym głosem. Chciał chociaż wiedzieć z kim ma do czynienia.