Strona 6 z 15

: 25 cze 2021, 18:04
autor: Strażnik

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Niechęć, by się przed nim uzewnętrzniać, odebrał jako racjonalną, nie tylko ze względu na naukę, którą przede wszystkim powinni się zająć, także stopień ich relacji. Ponadto biorąc pod uwagę teraźniejsze zamieszkanie Szarego, przypuszczał że mógł w jakiś sposób nadepnąć mu na odcisk, wtykaniem nosa w nie swoje sprawy. Ciekawe, czy gdyby był mniej ostrożną i utemperowaną osobą, mógłby zażyczyć sobie, by bogini wlazła w umysł szarego i zdradziła mu jego sekrety. Naturalnie teraz skomentowałby taką praktykę jako obrzydliwą, ale czy hipotetyczne byłaby możliwa? Gdy miał dobry humor, lubił uspokajać się myślą, że Kaltarel pojmował jego charakter na tyle, by wiedzieć iż pewne zachowania byłyby niezgodne z jego wewnętrznym kodeksem.
Wracając jednak na ziemię. Otrzymawszy od Uzdrowiciela gałązki macierzanki, Strażnik odtworzył sobie w głowie ich właściwości, a potem spojrzał w stronę daniela i cuchnącego krwią rozdarcia na jego tułowiu. O ile szpony miał zbudowane do ćwiartowania mięsa, a palce dostatecznie silne, by zniosły impakt uderzenia, nie czuł się dostatecznie wykwalifikowany anatomicznie, by poradzić sobie z ziołami. Z drugiej strony, może po prostu zżerał go stres, bo mimo iż miał na karku już powyżej stu-pięćdziesięciu księżyców, nadal nie wypracował metody, pozwalającej mu neutralnie reagować na czyjś oceniający wzrok. Jedyną w miarę skuteczną reakcją był oczywiście gniew, lecz Jaah nie uczynił nic, co usprawiedliwiłoby skierowanie wyzwisk w jego stronę. Nie chcąc mieszać brudu własnych łap z lekarstwem, na chwilę odłożył macierzankę i podobnie jak nauczyciel wcześniej, postanowił pozbyć się przyległej do łusek ziemi, czy innych organicznych cząsteczek, w które mógłby nieświadomie wdepnąć. Zamiast wyobrażać sobie miskę z wodą, zawiesił w przestrzeni zwartą bańkę wody, wystarczająco dużą, by zmieścić wewnątrz jego obie dłonie.


Sarna postawiła uszy, zafascynowana nowym obiektem. Nie podeszła, bo czuła że obrońca miałby jej to za złe, zwłaszcza kiedy sam z niego korzystał. Mimo to, jej ślepia aż zabłysnęły w pewnej refleksji.

Na pomysł z wodą zamkniętą w kuli prawdopodobnie nie wpadłby, gdyby nie znajomy kształt, który już ogniście wyrył mu się w podświadomości po tylu rozdanych kryształach. Przebiwszy przezroczystą barierę, kilkakrotnie potarł dłonie o siebie, a także rozpostarł palce wewnątrz bańki, żeby ciecz dostała się w zakamarki pomiędzy nimi. Gdy higienę miał już za sobą, pozwolił by woda wysączyła się z bańki na trawę, a dopiero potem zniknęła, zwracając wszystko do natury. Nie chcąc ponownie odstawiać ich na grunt, usiadł sobie wygodniej, podbierając się ogonem oraz prawym skrzydłem, na którym oparł część ciężaru swojego tułowia.
Wziąwszy macierzankę z powrotem do suchej łapy, przystąpił do poleconej pracy. Czy nie powinien korzystać ze sposobu, w którym nie ryzykował, że cokolwiek upuści? W magicznej misce na przykład?
Nie zamierzał jednak podważać polecenia danego mu przez Szarego. Nie na samym początku, kiedy go testował. Być może logiczne uzasadnienie łączyło się z nie nadużywaniem energii tam, gdzie nie istniała taka niezbędność.
Czy istnieje możliwość na zrobienie zapasu mazi, który się nie zepsuje? – zastanowił się na głos, przypominając sobie o tym jak musiał kombinować, żeby zachować mięso we względnie znośnym stanie.
Przechowywać ją na przykład w kamiennym naczyniu – mówił dalej, męcząc się z rośliną. Nie była aż tak ciężka do rozdrobnienia w ogromnych smoczych łapach, ale cokolwiek robił, zawsze miał wrażenie że przykładał się niedostatecznie. Rozcierał ją raz opuszkami palców, by wywrzeć punktowo większy nacisk, a raz bardziej na zgięciach, żeby rozetrzeć i wycisnąć wszystko bardziej wydajnie. Posiadanie łap umoczonych w macierzance, było zdecydowanie przyjemniejsze od nurzania ich w czyjejś posoce, choć bardziej go stresowało, gdyż wiedział jaką miały wartość.
A co z samą raną? Miał już zajęte kończyny, więc co mógł poradzić na obszary zeschniętej krwi, czy brudów naniesionych przez powietrze wprost na odsłoniętą ranę? Czy właśnie po to Jaah wyjął tę szmatkę? Cholera, trzeba było poinformować go wcześniej, nawet jeśli sądził, że to takie oczywiste!
Westchnął pod nosem.
Zgarnąwszy wszystko w jedną kupkę na lewej łapie, wycisnął sok wzdłuż szarpanej rany, by zielone, gęste krople wchłonęły się w odsłonięte mięso. Pozostałą papkę rozdzielił pazurem na powierzchni własnej łuski, a potem jedną po drugiej grudce ostrożnie rozmieścił w kilku punktach na ciele. Następnie delikatnie je rozsmarował, tak aby objęły możliwie całą ranę. Najgorzej wyglądające miejsce spróbował docisnąć podarowanym mu materiałem, biorąc go w ostateczności za opatrunek, o którym Jaah mówił wcześniej. Większa, bardziej gładka powierzchnia materiału pozwalała na dokładniejsze wtarcie mazi, przy jednoczesnym nie uszkodzeniu, już i tak rozerwanego mięsa.

Niskie tętno, pobladła skóra – powiedział do samego siebie, gdy Plagijczyk tłumaczył mu zjawiska mogące zasugerować złamanie. W sumie dlaczego organizm tak reagował?
Chociaż pobledła skóra to raczej trudny do zauważenia symptom – zauważył, zastanawiając się w jakich okolicznościach, miałby z tej wiedzy skorzystać. Nawet jeśli łuski zmieniałyby barwę, każdy przecież wyglądał inaczej i nie sposób byłoby ocenić czy to naturalne, czy nie.
Co z babką lancetowatą? Można ją używać w razie, gdy brakuje macierzanki, czy powinienem dołożyć ją na ranę, po tym jak usunę poprzednie zioło? – Pytanie mogło być oczywiście dosyć głupie, ale pomyślał że może zioła się jakoś komplementowały, gdy użyte po sobie. Mogło być jednak tak, że po prostu smoki posiadały po kilka zamienników na jedno uszkodzenie, w razie gdyby zabrakło im czegoś w składziku.
Nim nie otrzymał odpowiedzi, nie zamierzał jeszcze niczego miażdżyć i po prostu wysłuchał dalszych komentarzy nauczyciela. W związku z jemiołą raczej nie miał żadnych pytań, więc jedynie czujnie obserwował, jak samiec prezentuje sposób na nakarmienie nieprzytomnego pacjenta.
Dlaczego rzadko używa się korzeni kaliny na nerwicę? Rozumiem, że istnieje na to skuteczniejsze lekarstwo? – Raczej nie mogła być to nawłoć, bo nawet jeśli nerwica mogła wiązać się z bólem łba, nie bez powodu nazywała się inaczej. Niezależnie od tego, czy była w użytku często, czy tylko czasami, przynajmniej będzie o niej pamiętał w krytycznej sytuacji.
Ponadto jak szybko mniej więcej ustaje krwawienie, po podaniu naparu z jemioły? Wiem, że to zależy od sytuacji, ale pytam bardziej by zorientować się, czy klasyfikowałbyś to do szybkiej reakcji – Jak to możliwe, że tyle roślin dało się tak skutecznie wykorzystać? Czy to bogowie tacy jak Erycal i Kaltarel nauczyli smoków podstaw, które teraz przekazywano z pokolenia na pokolenie?

Hm – zareagował pod nosem, gdy Jaah zostawił przed nim jeden gatunek zioła. Daniel być może nie tryskał krwią, ale czy nie powinien zacząć właśnie od naparu, skoro i tak musiał go sporządzić?
W podobny sposób co wcześniej przemył łapy i zabrał się do roboty, pozwalając macierzance poleżeć na nieprzytomnym roślinożercy. Jedna miska była pusta, więc to zapewne w niej miał przyrządzić jemiołę. Przypuszczając, że Uzdrowiciel podał mu odpowiednio zasuszony składnik, zaczął rozdrabniać go poprzez pocieranie go o ścianki miski, tak że liście łamały się i zaczęły przypominać bardziej formę proszku. Daniel oddychał bardzo wolno, więc mógł robić za stół, podczas gdy Strażnik przelewał z jednej miski do drugiej, odpowiednią ilość wody. Na oko zdawało się to łatwe, bo objętościowo cieczy powinno być dwukrotnie więcej niż jemioły. Gdy wszystko znalazło się już na miejscu, drzewny stworzył cieniutką rubinową pałeczkę, mającą pomóc mu w mieszaniu. Nad samą miską powołał do istnienia półprzezroczystą mgiełkę, mniej więcej dopasowaną rozmiarem do zawartości naczynia. Powoli opuścił ją do wody, z którą zmieszała się, jednocześnie nie zwiększając jej objętości, a następnie zaczął podgrzewać, stale miesząc wszystko pałeczką. Jako że drewno nagrzewało się bardzo powoli, mógł zostawić miskę na cielsku daniela, na czas realizacji mikstury. Zdaje się, że gęstość powinna mieć odpowiednią, chyba że w trakcie coś pomieszał.
Nim rubinowy twór zniknął, Strażnik rozdzielił nim powstałą papkę na cztery części i spojrzał pytająco na Jaaha.

: 25 cze 2021, 19:44
autor: Szara Rzeczywistość
Według Jaaha ich relacja nie miała najmniejszego znaczenia w tej chwili, a tym bardziej stado. W tej chwili liczyło się tylko to, aby Strażnik oswajał się z nabytą wiedzą. Poznawał podstawy, te które musiał znać. Niedługo przyjdzie czas na sprawdzanie wiedzy, a Szary nie był zbyt łagodny w ocenie. Może to nawet dobrze? Dzięki temu prorok bardziej krytycznie będzie podchodził do swoich umiejętności.
'Uczeń' zaczął wreszcie coś robić, Jaah nie odrywał od tego ślepi i od razu zaczął odpowiadać...
Raczej nikt nie podejmuje się sprawdzania takich teorii, szczególnie, iż może to finalnie zniszczyć na prawdę cenne zioła. Nieuwaga, przerwanie połączenia maddary z tym stanem świeżości chociażby przez sen, albo omdlenie... Jest też kwestia transportowania. Liście i zioła w przegrodach torby nie przytrzymają na sobie drobinek ziemi i piachu, a do mazi takowe mogą się dostać i tak zostaną. Ciało obce w ranie, którego nie wyczyścisz to problem, który może się ciągnąć księżycami w postaci ropy. Możesz też zakrywać taką maź gotową, ale ile tych opakowań będziesz nosił ze sobą całymi dniami? Poza tym wraz z praktyką przygotowanie naparu staje się takim samym wyczynem co machnięcie łapą na arenie. Pamięć mięśni wykonuje ruchy samoczynnie. Wraz z praktyką będziesz wyciskał soki z ziół w podobnym czasie co teraz zajęłoby Ci otworzenie zabezpieczonej mazi przed zabrudzeniem.
Mówił i wycierał łapy, a potem właśnie podał tą szmatkę, którą w końcu prorok przyjął. Po co mu ona? Ano właśnie Szary chciał się przekonać co sam wymyśli samiec. Czasami sytuacja wymagała, aby się przystosowywać do sytuacji, czasami rany są tak rozległe, że nawet obie łapy nie wystarczą, aby pokryć rany.
Nie skomentował, ani tez nie przeszkodził w robocie Straznika... To chyba dobrze, prawda?
Fakt. Są jednak zwierzęta, które mają odkrytą skórę... W innych przypadkach dowiesz się przy oględzinach, albo samym wezwaniu przez poszkodowanego, prawda?
Pytanie retoryczne, w końcu ciężko być w każdym miejscu i zauważać każde bolączki smoków, przeważnie ktoś wszywał, a jak już wezwał to zwykle uzdrowiciel dowiadywał się od poszkodowanego co boli...
Jeśli chodzi o nieprzytomnych to i tak podejdziesz do niego. Możesz oglądnąć dokładniej ciało, możesz też zrobić to za pomocą maddary, aby przepłynąć żyłami, albo nerwami smoka i zobaczyć gdzie są uszkodzenia.
Jaah przeważnie miał do czynienia z oczywistymi zranieniami, więc już z daleka widział w czym problem... Rany wewnętrzne same z siebie rzadko się zdarzały... Najczęściej złamania i krwotoki wewnętrzne miały uszkodzenia na ciele w postaci nieco skrzywionego ciała... Prędzej czy później załapie sam, a on wcale nie zamierzał go zalewać potopem już tak wielkich szczegółów.
Poza tym każdy mógł wyglądać inaczej, ale przeważnie skóra była jednolitego koloru, a dziwne przebarwienia w jednym miejscu były zawsze podejrzane.
Używasz dwóch różnych ziół na dwie różne przypadłości. Macierzanka jest na obecne już zakażenie, babka jest na krwotok i uniemożliwia rozwijaniu się infekcji, ale jej nie usuwa... Ich wspólną cechą jest tylko to, że miażdżymy ich liście... liście macierzanki są małe i drobne, więc niewiele z nich zostaje... Ze zmiażdżenia babki lepiej zostawić chociaż kształtem liść, gdyż po prostu łatwiej on kryje zranienie, a sok i tak przedziera się do ciała i tamuje krwotoki, przynajmniej te mniej obfite...– Nie wydawał się być zirytowany tym potarzaniem... w ogóle mówienie o uzdrowicielstwie nie było dla niego niczym trudnym, w końcu tu temat na którym praktycznie zjadł kły.
Jeśli zamierzasz zapytać 'czym jest obfity krwotok' to się dowiesz samodzielnie... Wtedy krew będzie odrywać liście babki od ciała, a sam wyciek krwi będzie wypychał soki babki... Tedy mówimy, że opatrunek nie do końca się udał... No ale to dygresja. Wracając do pytania... używasz ziół jedno po drugim, one sobie niezbyt przeszkadzają i nie ma toksycznych połączeń. To od której przypadłości i zielska zaczynasz to Twoja sprawa, ale pamiętaj o tym, że obfity krwotok może wypłukać Ci soki z ziół nakładane na rany, a zatamowanie krwotoku może utrudnić oczyszczenie rany za pomocą na przykład macierzanki.– To zagwozdka dla Strażnika i zarazem kolejna zagadka na przyszłe leczenia. Szary nie mógł mu sprzedać każdego sposobu i pokazać dosłownie każdego ruchu. Każdy uzdrowiciel się uczy indywidualnego sposobu leczenia! To tak samo jak pochowanie w przegrody konkretnych ziół, potem się nawet nie trzeba spoglądać do torby, aby wiedzieć która przegroda co kryje.
Następne pytanie było dość proste... W sumie samiec jeszcze nigdy nie musiał go użyć, chociaż wiedział jak rozpoznać nerwicę.
Gdyż nerwica to dość rzadka przypadłość, nic poza tym.
Kolejne pytanie wymagało nieco więcej od Jaaha, zresztą jak większość celnych pytań proroka.
Jak najszybciej... Jeśli dobrze nałożysz jemiołę, to sama maź zatamuje ją natychmiastowo, kiedy nieco zgęstnieje. Jeśli rana jest zbyt obszerna to po prostu obserwujesz ją, przecieraj ranę i sprawdzaj upływ krwi... Niemniej jednak zielsko ma za zadanie zatrzymać upływ krwi, a nie zasklepić ranę, dlatego nie warto zbyt długo zwlekać. Zadaniem zielska jest tymczasowe zatrzymanie upływu, aż uporamy się z pozostałymi opatrunkami, które winniśmy wykonać.
I taka była prawda! Tak babka jak i jemioła miały po prostu zatrzymać upływ, sama maddara dopiero zamknie żyły i zregeneruje je, aby przepływ powrócił na 'normalne tory'.
Obserwował Strażnika, aż w końcu nie spotkały się ich spojrzenia.
Masz jeszcze schłodzić ją, zanim zaczniesz nakładać i poić zwierzę... Kontynuuj...
Polecił i wyczekał, aż prorok zakończy sprawę z jemiołą... Zanim opowie o pozostałych ziołach to musieli się uporać z tą kwestią do końca.

: 07 lip 2021, 22:09
autor: Strażnik
Nie ukrywał, że wykonywanie zapasu ziół wydawało się niepotrzebne, gdy należało uważać na tyle drobnych szczegółów. Pojmował też, że świeżo wykonany lek brzmiał zdecydowanie lepiej, niż zleżała ciapa, na którą jedynie czaiły się owady. Smoki miały zresztą to szczęście, że praktycznie nie używali lekarstw, które wymagałyby długiego czasu przyrządzenia. Nie była to już sprawa do Jaaha, ale zastanawiał się, jak wyglądało to w przypadku dwunogów i ich podejrzanie smakujących napojów. Nie rozpraszał się tym jednak zbytnio, żeby nie zmuszać nauczyciela do powtarzania poprawnie przedstawionych informacji. Na otrzymywane wyjaśnienia, znów przede wszystkim kiwał łbem, usatysfakcjonowany zaangażowaniem swojego nauczyciela. To prawda, że nawet jeśli na ogół sprawdzenie wyglądu skóry było problematyczne, ciekawostki dotyczącej tego jak reagowała, nie należało klasyfikować jako bezużyteczna. Najbardziej z tego tłumaczenia zainteresowało go "płynięcie" czyimiś żyłami, ale zakładał, że tę sztukę Plagijczyk zamierzał mu przybliżyć prędzej czy później.
W związku z macierzanką i babką wszystkie różnice dotyczące właściwości wydawały się jasne, więc na podsumowanie tłumaczenia, wyrzucił z siebie krótkie "hm", na znak iż to przyjął. Miał jednak parę innych pytań.
Dlaczego zasugerowałeś, żeby nałożyć macierzankę przed jemiołą? – skrzywił się lekko, nie potrafiąc dojść w głowie do porozumienia z samym sobą. To prawda, że kolejność zależała od niego, ale skoro nauczyciel zaczął od zostawiania mu konkretnego zioła, na pewno coś tym sugerował – Skoro daniel nie krwawi na tyle, żeby w ranę nie wchłonął się sok z macierzanki, czy babka nie byłaby lepsza od jemioły? Sensownym wydawałoby się, żeby przy silnym krwotoku zacząć od jemioły, a dopiero potem nałożyć macierzankę i podsumować to babką. Jeśli jednak krew nie wymywa innych ziół, a babka również ma właściwości do tamowania to...? – urwał, jeszcze raz w głowie odtwarzając własne pytanie. W międzyczasie schłodził stworzoną miksturę, nadając magicznej mgiełce niską temperaturę. Miała sprowadzić gęsty napój do letniości, więc na wszelki wypadek nadzorował pracę, co jakiś czas szponem dotykając powierzchni mazi. Nawet jeśli był idiotą nie potrafiącym odnaleźć się we właściwościach wymienionych mu przez nauczyciela, nie chciał ociągać się z wydawanymi mu poleceniami. O ile Szary mu nie przerywał, zbliżył się z miską do pyska nieprzytomnego zwierzęcia, by wlać mu trzy czwarte roztworu do gardzieli. To znaczy – taki miał zamiar, bo sama czynność nie była dla niego taka banalna.
Prawą łapą delikatnie uniósł zwierzęcy łeb, by pysk miało skierowany bardziej ku niebu, zaś lewą położył na jego przełyku, żeby we właściwym momencie go rozmasować. I co teraz? Jeśli przechyliłby miskę wprost do pyska daniela, wylałoby się tam wszystko, a nie jedynie trzy czwarte. No dobrze.
Łagodnie odłożył łeb i zajął się rozsmarowaniem jemioły po ranie. Nie pozbywał się nałożonej wcześniej macierzanki, bo chwila, którą poświęcił na wysłuchanie instrukcji Jaaha powinna wystarczyć na jej wchłonięcie się. Wracając jednak do napajania. Samo podtrzymywanie zwierzęcia zajmowało mu obie łapy, a w skrzydłach miał tylko po jednym odstającym palcu, więc i tak nie mógłby z nich skorzystać. Uderzenie serca zastanawiał się nad rozwiązaniem.
Czy istnieje szansa na zadławienie rannego, karmiąc go w ten sposób? – Zapytał przy okazji, by jakoś odwrócić uwagę Jaaha od tego, że znowu odłożył głowę roślinożercy. Tym razem naprawdę ostatni raz. Pozostałe trzy czwarte jemioły wylał do rubinowej, magicznej miseczki, którą mógł bez większej trudności kontrolować, w przeciwieństwie do zwyczajnego przedmiotu. Zająwszy pozycję przy danielu, zrzucił wszystko do jego pyska, a następnie zadbał, by maź przewędrowała przez jego gardło. Patrząc na objętość obiektu oraz jego gęstość, raczej nie należało to do najłatwiejszych, ale prędzej czy później, wszystko powinno się udać. Ciekawe czy mógłby jakoś ominąć etap męczenia się z przełykiem. Mając to za sobą, pozwolił pacjentowi ułożyć się w naturalnej pozycji i spojrzał pytająco na nauczyciela.

: 15 lip 2021, 18:55
autor: Szara Rzeczywistość
Strażnik wykazywał się bardzo aktywny podczas nauki... To zarazem dobrze i źle! Dobrze, bo będzie dzięki temu umiał sprostać większości dolegliwości jakie spotka na swojej drodze, a źle bo dzięki jego pytaniom to z pewnością zastanie ich noc zanim skończą.... Szary pomijał zarazem to, że prorok może nie zapamiętać wszystkich jego nauk. Istniała jednak maddara, która potrafiła wspierała wspomnienia, także nauki... To jeszcze jakoś ratowało sytuację.
Kolejne pytanie, a Jaah nie zamierzał oczywiście zbywać ich.
Ponieważ maść z jemioły nakładana na ranę jest gęsta i ma za zadanie zasklepić upływ krwi czasowo, zarazem też tamuje wpływanie nowych środków do rany. Jeśli polejesz maź sokiem z macierzanki, a nawet wsadzisz resztki liści w maź jemioły to zdecydowanie zmniejszysz jej możliwość dotarcia do rany. Dotrze tam, możesz nawet wspomóc się maddarą, aby tak się stało, ale po co ingerować w coś co można uzyskać w naturalny sposób, zmieniając kolejność. Wtedy macierzanka czyści ranę, a jemioła zatrzymuje zarazem sok w środku.
Cóż, Strażnik dobrze myślał, że właśnie coś sugerował, chociaż to przede wszystkim jego obserwacje, a nie ogólnie przyjęta norma... Prorok sam sobie określi czy miała sens.
... To używasz tego czego masz więcej w zapasie.
Potem obserwował pracę nad jemiołą. Szary zatrzymał Strażnika i to z tego powodu jaki podejrzewał, że może sprawić mu problem.
Oddziel sobie tą czwartą część i zacznij od nałożenia jej na ranę, dzięki temu wiesz, że cała reszta trafia do pyska. Możesz też odrobinę dodać wody zimnej, aby reszta była bardziej płynna i łatwiej się ją wleje do pyska daniela.
Oczywiście poczekał, aż prorok zrobi swoje i przejdzie dalej.
Szansa zawsze istnieje, szczególnie jak jest tak gęste. Czasami jest to jednak niezbędne... Chyba, że chcesz , aby obolały smok w szoku zaczął ci się podnosić i otwierać rany. Jeśli wpadnie do płuc płyn to usuniesz go szybko maddarą, ale tego nauczę Cię później.
Potem tylko wyczekał odłożenia daniela do wcześniejszej pozycji.
Skoro minęli załatwione zioła na krwawienie i oczyszczające, to warto wspomnieć teraz o innym rodzaju oczyszczenia. Tym razem... uznał, że faktycznie pokaże iluzję rośliny. Wpadł na to teraz, może już wcześniej, ale nie używał? Kto wie... Może oczekiwał, aż
Wracając do ziół i tym razem do oczyszczających... Mamy dwa zioła na rany odmaddarowe. Ślaz dziki występujący na równinach i w lasach... jego liście używa się przy jakichkolwiek ranach spowodowanych magicznie, ślaz wypłukuje maddarę z rany, na krótki okres czasu niweluje jej działanie w swoim otoczeniu oraz rozpoczyna proces gojenia. Ucierasz je dokładnie na gęsty krem i nakładasz bezpośrednio na widoczne ślady po maddarze... Oraz rzęśl występująca w podmokłych obszarach. Ona również pomaga na rany od-maddarowe, ale również stosuje się go przeciw zakażeniom, wspomaga prawidłowe ciśnienie i krążenie w ciele smoka, koncentrację. Doskonały jest przy szoku, bólu głowy i problemach z równowagą... Starsze łodygi, ale nie wysuszone podajesz pacjentowi do żucia. Jeśli jest nieprzytomny to lepiej po prostu podać ślaz na rany od maddary.
I tym razem pokazał oba zioła, ale tym razem żadne nie trafiło na daniela, gdyż nie było takiej konieczności... Zwierzę nie cierpiało z powodu rany zadanej maddarą. Uzdrowiciel więc przeszedł do kolejnej grupy ziół.
Dobrze, teraz zioła na ból. Oczywiście są to zioła, które nie leczą, a po prostu tłumią ból, więc używanie ich przynosi ulgę, ale nie jest usuwaniem przyczyn, a skutków...
Zagaił i tym razem... się nie bawił. Wyciągał kolejno zioła na boku daniela i pokazywał kolejno, a także uzupełniał wiedzą elementarną i wyglądem w postaci iluzji.
Kwiaty dziurawca pospolitego, występujące na równinach i w lasach... Robisz z kwiatu napar, po prostu dodajesz go do gorącej wody, a on puszcza sok. Stosujemy na ból w łapach. Musisz uważać, żeby nie przedawkować go, bo pacjent będzie miał tak czarne łapy jak ja.
Niby żarcik, ale jednak prawdziwy. Kwiat został na danielu, a Jaah przeszedł dalej... Strażnik mógł się spodziewać do czego to dąży. Będzie musiał wybrać odpowiednie zielsko przeciwbólowe dla zwierzęcia, które leczył.
Nasiona lulku czarnego z terenów blisko rzek i bagien... Wysuszone, sproszkowane. Dodajesz wody i podajesz do picia. Oprócz tępienia bólu, również skuteczny na czarcią grypę i nerwicę... Liście nawłoci, o której chwilę temu mówiłem... Oprócz dezynfekcji rany, pomagają również na bóle łba. Podaj choremu napar do wypicia... Tak jak też wspominałem, możesz, ale nie musisz słodzić niczym.
Iluzje znikały jedna po drugiej, jeśli było za szybko to Strażnik mógł go spowolnić, ale jeśli nie zamierzał tego robić to jego sprawa. W końcu to nie Jaah się uczył.
Korzeń tasznika pospolitego. Występuje na równinach. Korzeń dobrze jest obmyć z ziemi, a kiedy jest potrzebny to skroić w pasy, sparzyć we wrzącej wodzie przez chwilę i położyć na rany. Oczywiście stosuj to na ranach zewnętrznych jeśli ma zadziałać... A teraz... Wybierz jedno z nich i zrób z nim co trzeba, aby pomóc danielowi. Wiem, że jest nieprzytomny, jednak jego ciało nadal reaguje na ból. Jeśli je zagłuszymy, ciało nieco się uspokoi, wyrówna się oddech i ciśnienie się unormuje.
No i poczekał na wybór, a także obserwował co robił jeszcze niedoszły uzdrowiciel.

: 15 sie 2021, 0:11
autor: Strażnik
Zatrzymany wpół działania, pozwolił nakierować się na właściwszą ścieżkę i zgodnie z instrukcją, dolał do miski trochę wody, żeby daniel mógł nieco łatwiej przełknąć jemiołę.
Czyli ona szła druga, żeby utrzymać macierzankę przy ranie. Miało to sens, ale nie to chciał wiedzieć
Pytałem prędzej – po co używać jemioły w ogóle, jeśli krwawienie nie jest obfite. Skoro jej funkcja to wyłącznie tamowanie, mógłbym użyć macierzanki najpierw, a babki później. Zastępczo i tak nie mogę ich użyć, skoro babka zapobiega zakażeniu, a jemioła tylko tamuje – Odrobinę denerwował go fakt, że tak długo drążył ten sam temat. Miał wrażenie, że to on czegoś nie rozumie albo zwyczajnie nie potrafi dostatecznie czysto sformułować myśli. Nastrój i tak średni, pogorszył się jeszcze odrobinę, jakby ktoś boleśnie pstryknął go w nos.
Nie okazał tego jednak, pozwalając sobie na wysłuchanie dalszych instrukcji.

Do ślazu uwag nie miał, ale gdy Szary wyjaśnił właściwości drugiego zioła, Strażnik odchrząknął krótko, żeby się wtrącić –
Wspomniałeś, że z rzęślu można zrezygnować jeśli pacjent jest nieprzytomny, ale zioło ma przydatne właściwości na ogólną kondycję smoka, więc czy da się go podać w inny sposób? Co jeśli zmieliłbym łodygi z odpowiednią ilością wody, tak żeby rozcieńczony podać do wypicia? – Może lek musiał poprzebywać chwilę w jamie ustnej? Ale to bez sensu, bo to nie tam zioło zaczynało uwalniać pełnię swoich właściwości. Chyba. Ale skoro smok żuł, to i przełykał, więc przypuszczał że właśnie o zmielony i rozwodniony roztwór miał mu pomóc.

Dalsze tłumaczenia też nie pozostawiły go bez wątpliwości, stąd momentami Strażnik zastanawiał się, czy Szary robił to celowo. Jak na przykład można wspominać o ziołach do przedawkowania, bez tłumaczenia kiedy nastawał taki moment?
W wyniku przedawkowania dziurawca może nastąpić martwica? – Zdziwiło go, że coś tak drobnego może wywołać tak poważne konsekwencje. Gdyby to komuś wrzucić do napoju byłoby nieciekawie.
Czy przedawkowanie liczy się jako więcej niż jedna miska? Czy masa ciała ma tutaj jakiś wpływ, jakbym na przykład leczył młode albo małe zwierzę? – O bogowie, wyglądało na to, że wszystko co dawkowane, powinno być wtedy dostosowane do wielkości! Tylko jak miałby to określić. Tak na oko?

Gdy przyszło do wybrania zioła do sporządzenia naparu, po namyśle do siebie przysunął właśnie kwiat dziurawca oraz korzeń tasznika. To pierwsze z ciekawości, bo jeszcze chciał się roślinie przyjrzeć, a to drugie, żeby rzeczywiście z niego skorzystać. Miskę w której przed chwilą przyrządził jemiołę wyczyścił ciepłą wodą, którą pod niewielkim ciśnieniem cisnął w przedmiot, zawieszony w łapie obok siebie, tak żeby niechcący nie opryskać nauczyciela.
Co jeśli zrobię napar na magicznej wodzie – zastanowił się do samego siebie – Wtedy z całej mikstury zostałby tylko rozmielony proszek, który nie wchłonąłby się w ciało? – Dosyć prawdopodobne. Z drugiej strony w jakiś sposób kusiło go, żeby tak po prostu sprawdzić jak to wyglądało. Nie rozdrabniał się nad tym jednak i nalał przygotowanej przez nauczyciela cieczy, do wyczyszczonej miski.
Na wszelki wypadek w podobny sposób obmył korzenie tasznika, a następnie, o ile miały już gotową do przyrządzenia formę, wsunął je do uprzednio, mgiełką aż do wrzenia zagotowanej wody. Kiedy zioła już sobie namokły, ostrożnie wyciągnął je szponami i przyjrzał się danielowi. Do tej pory macierzanka powinna już dobrze się wchłonąć, podobnie jak jemioła, która obecnie tamowała mu dostęp do rany.
Gdyby najpierw podać macierzankę, potem korzenie tasznika, a na koniec jemiołę... – westchnął, chyba po raz pierwszy wprost przy wydechu okazując swoje zirytowanie.
Terzba było podać mu coś do picia. Przecież miał wybór. Co za idiota.
Powinienem zmyć jemiołę? Jeśli tasznik nie puszcza soku, a ona jest dość gęsta, to chyba nic nie zrobi? Przypuśćmy w ramach nauki, że mam tylko tasznik... – Jak ta nauka się skończy, pójdzie i będzie niemo krzyczał w przestrzeń.

: 26 wrz 2021, 20:26
autor: Szara Rzeczywistość
Pytania Strażnika miały sens... czy tego Jaah chciał czy nie. Rzadko jednak odpowiadał sobie samodzielnie na takie pytania, w większości były to przypadki "bo tak i tyle", ale wiedział, iż taka odpowiedź co najwyżej zadowoliłaby ledwo adepta, a nie smoka, który miał na karku kilkukrotnie więcej księżyców od niego.
Każda utrata krwi jest niebezpieczna. Nie zawsze użyjesz zioła oczyszczającego ranę, ale zatamować krwawienie zawsze warto. Ciało potrzebuje sporo czasu na odbudowę krwi w obiegu, a jej niedobór może sprowadzić śmierć na pacjenta, albo wydłużyć czas regeneracji po leczeniu. Babkę zastąpisz jemiołą, ale na pewno nie macierzanką...
Jaah daleki był chociażby do tego, aby znużyć się ciągle drążonym tematem. Mógł powiedzieć Strażnikowi, że sam się nauczy z czasem, ale i tak nie będzie miał on zbyt dużo okazji do popisywania się uzdrowicielskimi umiejętnościami... zapewne. Trening był ważniejszy od suchych definicji, a wiele wiedzy przychodziło z czasem.
Kolejne pytanie i kolejna odpowiedź przed nim.
Owszem, jeśli mimo wszystko jego użyć to możesz tak uczynić. Pocelam jednak nie rozcieńczać go wodą, po prostu zmiażdż go maksymalnie, a powstały sok wlej do pyska i doprowadź do połknięcia, ewentualnie... użyj maddary, aby sok trafił bezpośrednio do żołądka. Kwestia porcjowania, najlepiej, żeby smok powoli połykał niewielkie ilości soku, wtedy wydłuża to działanie rzęślu.

Nauczyciel Jaah... tak na prawdę Strażnik był jego pierwszym 'uczniem', więc nie był też mistrzem przy przekazywaniu wiedzy, czasami nawet mógł zapomnieć o pewnej wiedzy... Nie wszystko musiało być winą ucznia i jego niezrozumienia sytuacji.
Nie. – stabilna odpowiedź, może nieco nawet ponura.
Dziurawiec paraliżuje nerwy czasowo, przedawkowanie powoduje tylko i wyłącznie pociemnienie łap. Większe i częste ilości po prostu otępić mogą smoka jakby był ogłuszony, nic ponadto. Nasze organizmy poza tym tez potrafią się przystosować i za duża dawka zostanie po prostu natychmiast zwrócona przez smoka, dlatego tez stosowanie większości nie jest niebezpieczne dla smoka.
Przerwał na chwilę i zastanowił się nad kolejnym pytaniem. Wielkość powinna zależeć od ilości... jednak to nie to było najważniejsze.
Najważniejsze jest użycie odpowiedniej ilości do skali obrażeń. Dla mniejszych istot możesz nałożyć zioła nawet dwukrotnie, albo pomóc się wchłonąć pierwszej dawce. W przeciwnym razie najwyżej dorobisz jeszcze odrobinę maści, ale w większości przypadków wszystko zależy od obszerności rany, a nie wielkości ciała pacjenta.
To chyba nieco rozświetli sytuację, a przynajmniej miał taką nadzieje.

Kolejne pytania były już z typu tych mniej intuicyjnych...
Jeden błąd w wyobrażeniu, jedno niedopatrzenie z Twojej strony i możesz zniwelować maddarą właściwości tego całego proszku. Po co ryzykować skoro wystarczy użyć czystej wody, a jedynie transportować ją maddarą jeśli jest konieczne... Zawsze wybieraj to co bardziej naturalne dla smoka, a na mniej błędów samego siebie narazisz.
Na szczęście dobrnęli już do brzegu...
Nie bez przyczyny taka kolejność, Strażniku. Jak już wspominałem... Kolejność ma znaczenie, ale nie oznacza, iż maść nałożona na maść nie zadziała. Jeśli w maź jemioły włożysz sparzony korzeń to ich soki zmieszają się. Może to potrwa nieco dłużej, ale nie jest zarazem błędem.
Na jego domysły pokiwał łbem lekko na boki.
Jeśli nałożyłeś coś co może pomóc to nie ścieraj tego dopóki nie skończysz leczenia... i tasznik wbrew pozorom puści nieco lepkiego soku kiedy zamoczysz go we wrzątku. Do dzieła...
Pominął oczywiście kwestię w której miałoby nie być inny ziół tylko tasznik... Nie mogli się cofać w nauce, ale tylko i wyłączni brnąć do przodu, szczególnie kiedy kończyli pierwszy etap leczenia.

: 18 gru 2021, 8:32
autor: Strażnik
//:'')))

Odpowiedź na temat krwawienia była jakimś rodzajem podsumowania i o ile nie pozbywało się to wszystkich jego niepewności, jeśli chciał tę naukę popchnąć gdziekolwiek dalej, musiał zaakceptować fakt, że niektórych rzeczy nauczy się w praktyce. Nie podejrzewał, iż przyjdzie mu mieć styczność z wieloma pacjentami, ale przynajmniej wiedział, iż zyskawszy odpowiednio dużo doświadczenia, nie będzie skazany na wzywanie pomocy dla swojego sarniego towarzysza, jeśli coś go zrani. Nie chodziło wyłącznie o niego, ale zawsze motywował go pragmatyzm i wyciąganie dodatkowych korzyści z już wykonywanego zajęcia.

Sarna zamrugała maślanymi oczkami w stronę obrońcy.

Zadowoliło go zarazem, że rozwiązała się sprawa z rzęślem. Jak sam zresztą wcześniej stwierdzał, wiele instrukcji podawanych przez Szarego było jedynie wygodnymi preferencjami, a nie obowiązującą, obiektywną normą. Na pewno istniało działanie najbardziej optymalne, ale nawet doświadczony uzdrowiciel nie musiał być jego definitywnym reprezentantem. Strażnik kiwnął łbem do siebie na tę realizację, choć to nie oznaczało, że zamierzał umniejszać nauczycielowi jego doświadczenia.
Na pozostałe lekcje też jedynie kiwnął łbem, tym razem bardziej przytomnie, bo bardziej do rozmówcy, niż samego siebie. Nie pojmował czemu dziurawiec działał w sposób taki, a nie inny, ale akurat specyfikacja tych funkcji nie było oczekiwaniem, które powinien kierować w stronę śmiertelnika.

Krótkie "hmm" wylazło z jego pyska przy informacjach na temat magii –
Może to warte próby, jeśli hipotetycznie miałbyś zioła, ale byłbyś z daleka od źródła wody. W końcu nie zawsze nosisz pojemniki pełne odpowiedniej ilości – bardziej była to refleksja wypowiedziana na głos, niż coś co rzeczywiście chciał teraz dalej zgłębiać. Być może sam to kiedyś przetestuje.

Na kolejne instrukcje westchnął tylko. Kolejność raz znaczenie miała kluczowe, w innych przypadkach jedynie ewentualne. Do osobistej oceny. Skąd on miałby wiedzieć jak osobiście ocenić wszystkie sytuacje?
Ponieważ tasznik już wcześniej wymoczył we wrzątku, postanowił ułożyć go na osłoniętej jemiołą ranie, aby poczekać, aż wymieszają się ich składniki. Spodziewał się, że zgodnie z sugestią uzdrowiciela, ciało daniela będzie lepiej radziło sobie z obrażeniami, jeśli rany nie będą pulsować bólem.
Spojrzał na niego pytająco, wyczekując dalszych instrukcji. Jeśli miałby pozbyć się ziół po odczekaniu odpowiedniej ilości czasu, po prostu by to zrobił, choć domyślał się, że powinien najpierw poczekać ja znak nauczyciela.

: 19 gru 2021, 23:15
autor: Ateral
//Czas: Poranek po śmierci Jaaha

Wczesnym rankiem, tuż po tym jak Strażnik otworzył ślepia, usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu.
Wieczorem, gdy już rozejdą się wszyscy podróżni, udaj się do Ciemnej Groty. Będziesz musiał się o czymś dowiedzieć. – Czy było to celowe działanie ze storny boga by trzymać proroka w napięciu? A może coś innego się pod tym kryło?
Niezbadane są wyroki boskie.

: 29 lip 2022, 17:20
autor: Mackonur
~ W innym czasie ~
Któregoś dnia Strażnik Gwiazd mógł iść do swojego drzewa w różnych celach. Przytulić je, podlać, spać na nim, a może coś innego. Nikt nie oceniał, to jego drzewo! W każdym razie, z pewnością w oczy mogło mu się rzucił, że ktoś zostawił przy nim kilka tabliczek. Jeżeli nie tego dnia, to następnego, ale w końcu musiał to zauważyć, prawda? Zwłaszcza, że zalatywało tam Mackonurem! Co na nich się znajdowało?
STRAŻNIKU, potrzebuję twojej pomocy! Znalazłem Kaczkę, ale ona nie jest zwykłą kaczką, tylko duszkiem-kaczką, ALE NIE MÓW NIKOMU! Musimy udać się na Wyspę Kła, miałem wziąć obstawę, więc pomyślałem o Tobie. Ale nie martw się, Kaczka nam chce pomóc z tym wiesz... tym wszystkim! Wezmę jeszcze... Firletkę! I może jeszcze kogoś, zobaczymy. Ważna sprawa, bardzo ważna! Kaczka będzie czekała na nas!
I tyle. W sumie tyle.

~ Czas właściwy ~

Jeszcze innego dnia, Axarus i Teigan postanowili udać się na przechadzkę do Strażnika, żeby się upewnić, że wszystko u niego w porządku! Łowca wziął ze sobą trochę trawki i innych fajnych rzeczy, żeby chłopaka odstresować trochę. Oczywiście był też zapas tabliczek! Biedny Strażnik, wszyscy na niego krzyczeli na tym spotkaniu z bogami, zaćmieniami i zdrajcami. Biedny Drzewosmok. Łowca więc namierzył jego drzewo i zapukał w nie, ale pewnie nikt nie przyszedł, więc Mackonur użył Teigan, żeby wyła! W ten sposób miała ściągnąć uwagę Proroka, bo Axarus niestety nadal nie potrafił mówić.
Nie był to jednak jedyny powód – Słoneczny chciał jeszcze podziękować Strażnikowi za jego interwencję w Świątyni, bardzo mu wtedy pomógł!

: 07 sie 2022, 0:59
autor: Strażnik
Prawdę mówiąc częstszym gościem przy drzewie była sarna niż sam prorok. Przyglądał mu się okazjonalnie, zostawiał drobne rzeczy schowane między gałęziami i pilnował by nikt nie zdzierał na nim pazurów. Poza tym jednak, pozwalał mu żyć w swoim wymiarze czasowym.
Tego dnia miał akurat nastrój na awaryjną medytację, a że po drodze miał do swojej rośliny, to i postanowił ją odwiedzić.
W pierwszej chwili obecność tabliczek przestraszyła go i zdenerwowała, jakby same w sobie miały być świadectwem uszkodzeń, ale gdy podszedł bliżej, zorientował się, że nic złego nie miało miejsca. Wziął w łapę jedną z nich by przyjrzeć się podejrzanej treści.
Aha – powiedział do siebie.
Zachowania Mackonura były tak sprzeczne i różniące się od siebie, przeskakując spontanicznie od sympatii i przesadnego zaufania, do gniewu, że nigdy nie potrafił go szczególnie skategoryzować. W zasadzie dziwiło go czasami, że nie żywił do niego większej pogardy, ale Axarus miał talent do balansowania na granicy niewinności i bezradności, po względną kompetencję. Zdawał się też bardziej ofiarą własnego umysłu, niż najgorszym sortem idioty, czyli smokiem który mógł się starać, ale nie miał na to ochoty.

Niesłychany to zbieg zdarzeń, że gdy akurat uniósł łeb, by zastanowić się nad następnym krokiem, usłyszał wycie wilka.
Zaskoczony wychylił łeb na prawo, by po drugiej stronie grubego pnia dostrzec Mackonura i jego kompankę. Jeśli w życiu mogły się czasem przytrafiać absolutnie losowe i absurdalne momenty, ten właśnie musiał do nich należeć.
Witaj Mackonurze – przemówił znajomym, oficjalnym tonem i postąpił krok na bok, by w całości mu się ujawnić, choć wciąż trzymał w łapie jedną z tabliczek.
Wybacz, ale nie jestem pewien kiedy je zostawiłeś. Czy ta sprawa została już rozwiązana? – Ewidentnie nie było to przed chwilą, bowiem zapach na nich już nieco zwietrzał, ale nic konkretniejszego ustalić nie potrafił.

: 14 sie 2022, 15:38
autor: Mackonur
Tak właściwie... nie spodziewał się, że od razu zobaczy tutaj Strażnika! Myślał, że będzie musiał rozbić obóz przy jego drzewie, ale na szczęście się udało. Rozradowany Axarus aż podskoczył w miejscu, teraz będą mogli odebrać Kaczkę i uratować Wolne Stada! Łowca ruszył do zapisywania kolejnych tabliczek, wcześniej jedynie przecząco pokręcił łbem na nie, jako iż sprawa nadal była aktywna.
"Witaj Strażniku! Nie... nie pamiętam nawet, ale nie tak dawno temu! Jeszcze nie rozwiązana, chciałem wpaść pogadać, ale możemy iść do Kaczki! To bardzo ważne, ona chciała nam pomóc z tym niebem i z tym wszystkim, tylko trzeba ją odebrać. Tylko nie mów bogom, oni są źli na duszki bardzo. Wiesz co społeczeństwo duszków przeżywa za barierą? Masakra! Chodź, potem tu wrócimy!" – To była bardzo długa wiadomość, więc Strażnik musiał długo czekać, ale w końcu pojawiła się wiadomość! Jeżeli Prorok chciał iść za Axarusem i zgodził się na jego plan, to Łowca zabrał wilczka i razem polecieli do... Wyspy Kła! Chociaż Axarus trochę błądził po drodze. No, do tego jeszcze musiał zawołać Chyżą!

: 14 sie 2022, 15:56
autor: Strażnik
Nie sądził, że mając Sennah w głowie mógłby czegokolwiek nie mówić bogom, ale nie sądził też, że nie byli świadomi efektów swoich działań. Nie po drodze mu był fakt, że dowiadywał się o tym od Axarusa, lecz winą zapewne powinien obarczyć samego siebie, za to że nie pytał panteonu o samopoczucie, po zaciemnieniu nieba.
Czy mógłbyś więcej wspomnieć na temat tego co wiesz o doświadczeniach duszków? – zapytał, choć bardziej do przemyślenia na dalszą drogę, bowiem zaraz potem oboje udali się we wskazanym kierunku.

//zt

: 05 paź 2022, 0:57
autor: Narrator
Nadeszła jesień. Pierwsze liście zaczynały się przebarwiać z zielonego na inne kolory. Lato było chłodne i ciemne, czego można było się spodziewać gdy większość nieba była zakryta czarnymi chmurami. Z każdym księżycem rozjaśniało się jednak coraz bardziej, a spomiędzy gęstych obłoków coraz częściej wyglądało słońce. Od jakiegoś czasu można powiedzieć, że pogoda była w miarę normalna. Co prawda szara i pochmurna, wyjątkowo jesienna jak na czas, który powinien być końcówką lata, chociaż utrzymująca się stale.

Dzisiaj jednak było inaczej. Był to pierwszy dzień od bardzo długiego czasu gdy niebo było nieskazitelnie czyste i błękitne, a złote słońce ogrzewało smocze łuski. Strażnik Gwiazd zrobił się wyjątkowo senny pod swoim wiernym drzewem. Gdy jego świadomość odpłynęła otulona ciepłymi promieniami słońca, zaczął śnić, na wpół otumaniony a na wpół dogłębnie świadomy tego co sie działo. Obrazy były żywe wręcz namacalne, chociaż nieskładne i nielogicznie, pełne skrótów, zmieniające się z jednej rzeczy w drugą. Po przebudzeniu wspomnienia nie chciały się zmyć w sennym zapomnieniu. Wpierw wszystko było zamglone. Później jednak pojawiły się urywki wydarzeń.

Smoki Słońca jeden po drugim niszczące wielkie rośliny o dziwnych kształtach, bulwiaste, z paszą, okrążone liśćmi. Aż w końcu dotarły do największej rośliny, rosnącej tuż koło wulkanu. Cztery rozłogi pełzające po ziemi zwiędły gdy reszta roślin padła. Gdy smoki zaatakowały nastała eksplozja rozrywająca roślinę na wrzące kawałki, przed którymi zgromadzeni musieli sie skryć.

Mgła na peryferiach wizji zaczęła się przerzedzać.

Następnie ujrzał leżące pośrod pięknego ogrodu, nieprzytomne smoki Plagi. Grad, Oddany, Kuszenie, Szczerozłota. Wszyscy poza Velką wybudzili się i zaczeli niszczyć roślinność wokół, mimo że okoliczne ptactwo zaczęło ich atakować.

Wśród gór zaś Veir i Gerna walczyły z kamiennym smokiem. Maleńki rosomak wyrywał pnącza winorośli. Infamia, która pojawiła się znikąd zadała ostateczny cios, podpalając przy tym roślinność.

Z każdą spaloną, zniszczoną, wyrwaną rośliną, obraz się wyostrzał.

Obraz Ziemistych szamoczących się wśród ciemnych korytarzy. Zdawali się widzieć i walczyć z rzeczami, które nie istniały. Aż do momentu, w którym spotkali trzy pozbawione własnej woli driady, które ich zaatakowały. Jedna z nich spłonęła, dwie zostały tragicznie poparzone i wyniesione na zewnątrz.
Płomienie krzywdziły nie raz same smoki, a z nimi płonęły pędy, które również zdawały się ich atakować.
Na końcu gdy już nic nie pozostało, klarowność wróciła w ich ślepia, a Ziemiści wyszli na zewnątrz.

W tym momencie mgła zniknęła, a Strażnik mógł ujrzeć szklaną kulę emanującą mocą. Wiedział, choć nie był pewny dlaczego, że była centralna dla tych wydarzeń. Kula rozprysła się na trzy ostre kawałki. Jeden pochwyciła jakaś łapa ciemnej wywerny, a dwa inne zniknęły. Lecz zamiast trzymać szklany odłamek, trzymała ołowianą kule. W wizji pojawiła się Mahvran. Wywernia łapa położyła przedmiot przed nią. Infamia spojrzała na kulę zaintrygowana, nim nie ukryła jej gdzieś w głębi groty.

: 06 paź 2022, 15:40
autor: Strażnik
Sparaliżowany niepewnością, czekał. Nie wiedział na co, ale przez jakiś czas nie chciał o tym myśleć. Zwyczajnie chłonął doświadczenie i przetwarzał je łuska po łusce, ścięgno po ścięgnie, jak gdyby sen wypełnił go i po kolei kształtował jego zmysły. W rzeczywistości, chwilowo katatoniczny stan był rezultatem dwóch skrajnie sprzecznych emocji walczących o dominację.
Cieszył się, ponieważ był zauważony jako użyteczne narzędzie. Został mu wyznaczony cel, osoba, droga, a z tym także uzupełniające całość informacje, nawet jeśli dość niejasne. Szczególnie teraz, gdy relacje ze smokami, jak i bogami zaczął spisywać straty, nawet drobny przełom był teraz bardzo cenny.
Z innej strony natomiast, absolutnie przerażało go, co miało się z tym wiązać.
Po pierwsze musiał nawiązać kontakt z Mahvran, mimo iż nie przepracował wszystkiego emocjonalnie; po drugie, musiał przemyśleć potencjalne konsekwencje porażki. Nie była to szczególnie motywująca ścieżka, lecz bał się, że nie mając z góry przygotowanego scenariusza niepowodzeń, postąpi zupełnie irracjonalnie.
Już teraz zresztą, panika zmieszana z euforią sprawiały że łapy drżały mu, jakby wyszedł spod lodu.
Opanuj się – warknął do siebie, krzyżując przednie łapy przed sobą, żeby opanować dygotanie. Dłuższa chwila głębokich oddechów wystarczyła, bu w zupełności się go pozbyć, nawet jeśli ogólne napięcie pozostało.

Czy wizja którą otrzymał była nieskazitelną prawda? Jeśli tak, czy to znaczy że Mahvran posiadała istotny dla bogów fragment, jako formę trofeum? Jak w ogóle dostał się w jej łapy? No i kiedy przede wszystkim. Czy gdy rozmawiali na temat tajemniczych obrazów, patrzyła na niego z wyższością, świadoma że posiada coś, co może być dla niego istotne? Czy kpiła z niego w ten sposób?
Zacisnął szpony, nie mogąc zdecydować się między gniewem, a smutkiem. Od ostatnich paru księżyców w środku miał taki chaos, że w zasadzie niczego nie potrafił poukładać. Był obcy dla samego siebie, tak jak obce były dla niego smoki, a w tym także Infamia.
Samica nie była jak Sekcja. Nie musiała pluć na niego przed wszystkimi stadami, żeby go poniżyć. Wystarczyło bardzo subtelnie szarpnąć za właściwy nerw.
~
Chciałbym z tobą porozmawiać ~ zaczepił ją mentalnie. Mimo podania swojej lokalizacji w krótkim dodatkowym impulsie, nie był pewien czy zdoła przekonać ją, by porozumieli się właśnie tutaj. Pozostało liczyć na to, nie wypowiadając wprost swojej intencji.
~
Nie wiem do jakich wniosków doszłaś po naszym ostatnim spotkaniu, lecz przemyślałem swoje stanowisko i chciałbym uczynić je jasnym także dla ciebie ~ Wiadomość jak zwykle oficjalna, techniczna, choć z trudnym do przeoczenia ładunkiem napięcia.

Czy wyjawienie swojego powodu wezwania czyniło go manipulacyjnym? Niewątpliwie liczył, że zdołają porozumieć się w prywatnych sprawach, ale przecież nie była to jego jedyna intencja. A zatem znów ją wykorzystywał?
~
Nie jest to jedyne co chcę omówić ~ dodał gorzko, licząc że tyle wystarczy w ramach uczciwej klasyfikacji.

Sam natomiast, niezależnie od jej odpowiedzi, odwrócił się przodem do drzewa i zwinnie wspiął po jego pniu, żeby móc przytulić się do odległej od ziemi, grubej gałęzi.

: 06 paź 2022, 16:11
autor: Infamia Nieumarłych
Gdy impuls przedostał się do jej umysłu wzdrygnęła się instynktownie. Mały lisek pustynny, który akurat przebiegał po piachu tuż nad nią wyczuł to, i, nagle świadom potencjalnego zagrożenia, czmychnął gdzieś w dal, zostawiając przysypiającą pod piaskami smoczycę w samotności.
Znowu.
Do jakich wniosków doszła po ich ostatniej interakcji? W sumie to żadnych. Nie myślała o tym spotkaniu zbyt wiele, dosyć skutecznie odseparowując się od tego tematu, skupiając na innych sprawach wymagających jej uwagi. Strażnik nie był centrum jej świata, chociaż był go niebezpiecznie blisko; niewystarczająco jednak, by przeżywała ich kłótnie nieustannie, zapominając o całej reszcie.
Nie. Gdy chciała, potrafiła po prostu odsunąć wszystko na bok. Co niekoniecznie było zdrowe, ale pozwalało jej zachować trzeźwość umysłu.
Samiec przywykł już zapewne do tego, że na tego typu sugestie, pozbawione wymagających natychmiastowych odpowiedzi pytań, nie odpowiadała. Szkoda jej było magii na nawiązywanie obrzydliwego, mentalnego połączenia. Zwlokła się więc powoli ze swojego pustynnego, tymczasowego legowiska, wynurzając się spod piachu, turlającego się po jej grzbiecie i skrzydłach. Buchnęła gorącym powietrzem z nozdrzy, po czym wyskoczyła ku górze, lecąc w wyznaczone miejsce, z feniksem u boku.

Po pewnym czasie do uszu proroka dotrzeć mógł cichy szum – Chimeryczna wylądowała w niewielkim prześwicie pomiędzy koronami drzew, na okolicznej polanie, by pozostałe kilkadziesiąt kroków drogi przejść trasą leśnego runa, z lekką frustracją zmuszona do przedzierania się przez okoliczne liany, krzewy i inne niewygodne przesmyki tego pokroju. W końcu jednak znalazła się przed masywnym, starym dębem, leniwie unosząc łeb by spojrzeć na proroka, leżącego na grubej gałęzi.
Nie podchodziła bliżej, trzymając dystans ogona. Dla wygody i zdrowia swojej szyi, głównie. Z jej pyska nie wydobyło się jednak żadne słowo, nawet krótki pomruk. Przekrzywiła lekko rogatą głowę, wpatrując się w pysk Strażnika, czekając aż zacznie, w jakikolwiek sposób. Przydługi, zwieńczony rzędem ciemnych kolców ogon wił się powoli po ziemi, niczym rozleniwiony, stary wąż. Mimo iż miała za sobą przeprawę przez wały powietrza, w kilku miejscach pomiędzy jej łuskami, głównie w okolicach barków, wciąż dało się dostrzec resztki złocistego piasku Celeri.


Wylądował wkrótce po niej, bezpośrednio obok drzewa, przysiadając na gałęzi znajdującej się o kilka punktów dalej od tej, na której znajdował się prorok. Ciemne oczy ptaka skupione były tylko na wywernie, zupełnie jakby teoretycznego właściciela tego dębu w ogóle nie było.

: 06 paź 2022, 17:20
autor: Strażnik
Majac korę bezpośrednio pod sobą, czuł się nieco bezpieczniej. Chłód drzewa, połączony z jego chropowatością czynił odpoczynek na nim niewygodnym, lecz świadomość jego złożonej z wielu elementów formy, śpiących głęboko w ziemi korzeni i szum kolorowych liści, w jakiś sposób wszystko czyniło lepszym.
A jednak, nawet to najbardziej prywatne źródło komfortu szydziło z niego. Każdy powiewu wiatru wplatał między gałęzie nowe obelgi, które pływały w koronie, subtelnie wlewając się do jego uszu. W ten sposób przynajmniej wiedział kim był. Co zrobić mógł, a co było zupełnie niemożliwe.
Spoglądając na nią z góry czuł się zarówno lepszy, jak i znacznie gorszy niż ona. Proporcje tych wrażeń wahały się zazwyczaj z jednej wypowiedzi na drugą i dziś najpewniej nie miało być inaczej.
Choć początkowo żal ścisnął mi gardło, odchrząknął głośno, żeby się przez niego przebić. Nim zabrał głos, poprawił pozycję łap, ułożonych bezpiecznie na gałęzi oraz podtrzymującego go ogona, który kilkakrotnie owijał się wokół ciemnobrązowej bryły.
Powodem moich nerwów było zmartwienie dotyczące... – przerwał suchą wypowiedź, przymykając ślepia gwałtownie, jak gdyby wleciał do nich piach. Nie miał ochoty toczyć rozmowy w ten sposób. Nie miał dziś siły na udawanie.
Gdy komunikuję się ze smokami, nim zdołam przejść do swobodniejszego trybu wypowiedzi, muszę samodzielnie zwalczyć wewnętrzny opór – rzekł surowiej, ponownie na nią spoglądając. Jego głos był donośny, więc nawet odległość nie wpływała na zrozumiałość jego wypowiedzi.
Byłbym wdzięczny gdybyś wystosowała wobec mnie jakąś godną szczerego zdenerwowania obelgę, żebym ów stan przełamał – Nie mógł liczyć na czułe słowa, które zresztą dla nich obojga wydałyby się obrzydliwe, więc zasugerował rozwiązania najprostsze, mogące wyrwać go z tej patologicznej, niezdecydowanej napięciowo apatii.

: 06 paź 2022, 17:42
autor: Infamia Nieumarłych
Słuchała go, kołysząc się lekko na boki, niczym niesiony jesiennym wiatrem liść. Interesująco było być świadkiem kontrastu w jego zachowaniu teraz, a gdy stał pośród głazów Skał Pokoju, przemawiając do znacznie liczniejszej publiki niż samotna, stara czarodziejka i jej niezainteresowany nijak tokiem rozmowy kompan. Cóż, nie powinno jej to dziwić. Każdy miał przecież różne oblicza, jedno prywatne, drugie oficjalne. Mimo to, wyczuwając wahanie w jego słowach, i widząc jak musiał zupełnie zmienić aranżację swojej wypowiedzi, poczuła pewne ukłucie dumy. Wiedziała, że w tym momencie musiał czuć się w pewien sposób słabiej – a to oznaczało, że miała nad nim pewną przewagę.
Zamrugała powoli, leniwie wręcz, gdy wystosował prośbę o... Zostanie obrażonym? Oh. Nie spodziewała się tego i faktycznie, na początku była całkiem zszokowana. Ukryła to jednak, dosyć zręcznie, wypuszczając powietrze z płuc i memłając jęzorem w pysku.

– Jesteś obgryzionym szkieletem pośród żerowiska trupojadów. – Powiedziała w końcu, spokojnie, beznamiętnie wręcz. – Trującym bluszczem rosnącym na ścianie zapomnianej świątyni. Smokiem bez perspektyw i bez określonego celu, błądzisz pośród mroku, a nawet nie wyczarujesz sobie światła. Nie masz szacunku, sympatii ani bliskich, a jedyną nicią pseudobliskiego kontaktu jest ktoś, kto pozbawił cię niegdyś życia, bo zabójstwo jest prawdopodobnie najbardziej intymnym aktem, z jakim miałeś do czynienia.
I na tym zakończyła, nie przerywając kontaktu wzrokowego, wpatrując się w jego sylwetkę rozłożoną na gałęzi, szukając jakichkolwiek reakcji na jego pysku. Czy czegoś takiego oczekiwał? Czy zaspokoiła jego pragnienia? Z trudem było jej powstrzymać złośliwy uśmiech skromnej satysfakcji, który cisnął jej się na pysk, desperacko pragnąc ukazać się światu.
Powstrzymała się jednak, oferując mu tylko mechaniczny chłód. Jak gdyby nie zasługiwał na cokolwiek innego, chociaż nie było to teoretycznie prawdą.

: 06 paź 2022, 18:11
autor: Strażnik
Cholera. Dopóki nie denerwował sam siebie, słowa innych wydawały mu się tak odległe, że niemal niedosięgalne. Czy właśnie tym były wszystkie jego problemy? Dogłębnie przeanalizowanymi, zinternalizowanymi spostrzeżeniami, którymi sam siebie rozbierał? Bez jego własnego udziału jej słowa nie miały żadnej mocy, choć biorąc pod uwagę skalę jego załamania nerwowego, nie trzeba było wiele, żeby wytrącić go z równowagi. Obecnie jednak, przez chwilę poczuł ukłucie pozornego spokoju. Irracjonalne rozbawienie wręcz, ponieważ scena się tu rozgrywająca nie miała żadnego sensu.
Skala desperacji, żalu i gniewu, które miał w sobie były niemożliwe do przepracowania ot tak, ale nawiązanie do nich w sposób tak karykaturalny, przez chwilę pozwoliło mu opuścić sztuczną gardę.
Prychnął krótko. Kolejną zabawną ideą był fakt, że spodziewał się jakiejkolwiek relacji z nią. Było to zaledwie odrobinę mniej komiczne, niż jego ranga proroka.
Podoba mi się ostatni fragment – odpowiedział, wzdychając nerwowo. Z jego pyska nie mogła wyczytać żadnego przejęcia, ale jego postawa również w żaden sposób się nie rozluźniła.
Zdecydowanie zabójstwo i śmierć ze wszystkich zdarzeń pozostawały w głowie najbardziej intensywne, choć drugiego nie wspominał tak często, ponieważ nie widział tego, jako szczególnie niezasłużone. Naiwny wojownik, w naiwnej walce, naiwnym ruchem, zdechł.
Sądzę, że zawierając z tobą partnerską relację zasugerowałem dość zrozumiale, że nie zamierzam angażować się w nią romantycznie. Zastanawiałem się nad reklasyfikacją naszego układu na coś bardziej adekwatnego w nazewnictwie. Czy jesteś taką perspektywą zainteresowana? – Kontynuował jak gdyby nigdy nic, tonem w bardziej wyraźny sposób zmęczonym. Postawę zachował dostojną.

: 06 paź 2022, 18:24
autor: Infamia Nieumarłych
Uniosła lekko łuki brwiowe w niemalże komicznym geście, gdy wspomniał o jakże niepodważalnym czarze końcówki jej wypowiedzi. Pokiwała powoli głową, jakby zgadzając się z jego opinią – no to przecież oczywiste, że powiedziała prawdę. Piękną, obrzydliwą, wysublimowaną i odpychającą zarazem prawdę. Ale miło było usłyszeć, że to widział i rozumiał. Mahvran mogła z zadowoleniem uznać, że była dla niego jeszcze jakaś nadzieja, a więc mogła go jeszcze jakoś wykorzystać.
Przewróciła lekko ślepiami, gdy przeszedł do sedna. Reklasyfikacja w nazewnictwie... Huh? Nie powstrzymała krótkiego, niskobrzmiącego śmiechu, pozwalając mu rozbrzmieć w powietrzu przez kilka chwil, zaś gdy w końcu nastała cisza, wykonała nonszalancki ruch do przodu. Podchodząc powoli bliżej drzewa, w pewnym momencie odbiła się od ziemi i wyskoczyła ku potężnemu, staremu pniowi dębu, wczepiając się w niego szponami. Krwi drzewnej została w niej prawie niewyczuwalna i nieistotna ilość, ale, z racji bycia po części stworzoną do górskich wspinaczek, samica nie miała problemu z zakotwiczeniem się w chropowatej korze. Wspięła się kawałek wyżej, tak by zatrzymać się na wysokości gałęzi, na której leżał Strażnik, bez jakiegokolwiek dyskomfortu pozostając zaczepioną w drzewie, z łbem na wysokości jego barków. Nie była na tyle blisko, by realne było dotknięcie siebie nawzajem, ale na tyle by bez problemu widzieć potencjalny teatrzyk mikroekspresji na jego pysku.

– A co nam da stosowne bądź niestosowne nazewnictwo? – Wzruszyła minimalnie barkami, na tyle na ile mogła by jednocześnie nie osłabić zaczepienia złocistych szponów o drzewo. – Nasz układ jest prywatny. Nikt o nim nie wie, a więc konkretna nazwa nie powinna nas interesować. Jeżeli my wiemy, chociażby podświadomie, jak coś działa, czy musimy na siłę to kategoryzować?
Spojrzała na niego, wykręcając ku niemy łeb, przytulając podbródek o szorstką korę.

: 06 paź 2022, 18:58
autor: Strażnik
Mimowolnie poczuł zalewający grzbiet chłodny dyskomfort, gdy zbliżyła się do pnia. Wiedział, że kora była jedynie zewnętrzną powłoką i drzewo nie cierpiało, gdy lekko się ją odrapało, ale nie cierpiał widoku szponów na ich powierzchni. W swojej własnej wędrówce po tych roślinach najbardziej cenił sobie nie szybkość, a zdolność uszkodzenia ich w najmniejszym możliwym stopniu. Przez chwilę jego spojrzenie było utkwione w złocistych szponach, z czym nawet szczególnie się nie krył. Dopóki jednak nie łamała gałęzi, wszystko pozostało pod kontrolą.
Wrócił do niej wzrokiem. Krótka żartobliwość sytuacyjna nie ratowała go od dopraszającej się o swoją przestrzeń irytacji. Mahvran była rozwydrzonym, dziecinnym stworzeniem, takim które wręcz prosiło, żeby je wykorzystać.
Chciałbym być twoim przyjacielem – rzekł, przerywając własny ciąg myśli, zupełnie poważnym głosem. Siedział tyłem do niej, choć szyję wykręcił na tyle, że ich spojrzenia konfrontowały się bez problemu. Partner w jego pysku brzmiał jak słowo znacznie niższej rangi, niż przyjaciel. Była to zresztą prawda. Kazes był jedynym znaczącym smokiem, który ochrzchcił się ów mianem, nawet jeśli, tak jak w przypadku Szarego, nie zostało ono ciepło przyjęte.
Krok który podjął teraz, używając słowa równie naładowanego co u innych ckliwe wyznanie miłości, nie wynikał jednak z jego nieskończonej sympatii do niej.
Równość między nimi nie istniała, a znajomości nie oparte na wyniszczaniu się nawzajem nie należały do niego. Choć jego celem nie była akceptacja ich wzajemnej toksyczności, tak nie chciał funkcjonować w oparciu o wydmuszkę o niezdefiniowanym charakterze. Nie chciał także z tej relacji rezygnować, tak jak swoją paranoją, lękiem i gniewem zabił Kazesa.
Lodowaty dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie, gdy tylko dotarło do niego co powiedział. Zawsze istniały tylko dwie drogi, obie czarne i plugawe. Odizolować się, bądź poddać się swoim lękom. Teraz chciał wybrać coś pomiędzy, choć nie wiedział w co dokładnie mierzył, ani w jaki sposób.
Odchrząknął głośno.
Osobą z którą się liczysz i którą cenisz. Bliżej brata niż partnera, ale zachowując tę samą skalę... ważnosci – Ciągnął dalej, mimo guli w gardle. Miał w tyle głowy swój cel, lecz nie wiedział na ile on pchał go na przód. Nie chodziło teraz wyłącznie o odzyskanie przedmiotu, a zdefiniowanie relacji w której chciałaby go oddać samodzielnie.
Nie mam prawa, by chcieć relacji tego rodzaju, lecz chcę i wiem, że ty również – Iskra nerwowości wybrzmiała jasno w ostatnich slowach, jakby zdradzał, że jeśli chciała wbić w niego rozgrzaną szpilę, wystarczyło odmówić. Jakby całą swoją cierpliwość i resztki stabilności stawiał na tę jedną wypowiedź.

: 06 paź 2022, 19:37
autor: Infamia Nieumarłych
Chropowata kora drzewa pod jej palcami drażniła ją, ale nie na tyle, by faktycznie zmusić samicę do powrotu na ziemię. Pomijając już zwyczajną wygodę w prowadzeniu rozmowy na nieco bliższy dystans, nie znosiła gdy ktoś miał nad nią przewagę wysokości; więc naturalnym była chęć nadrobienia tej utraty, a jeszcze lepiej jeśli to Mahvran ma okazję znaleźć się wyżej. Tym razem jednak zadowoliła się tym pierwszym, nie chcąc tracić cennych chwil na próbę wspięcia się na którąś z wyższych gałęzi. Szczerze mówiąc, nie była pewna czy wyczuje ją tak dobrze, jak czystodrzewny Strażnik. Wczepienie się w masywny, stary pień było po prostu stabilniejsze, nawet jeśli nieco mniej wygodne – chociaż obecne położenie było dla niej całkiem naturalne.
Mimo to, dużo by dała za komfort miękkiego piasku, albo chłodnego, puszystego śniegu.
Spojrzała na niego nieco spode łba, gdy wspomniał o przyjaźni. Wyrobiona już za młodu paranoja, kultywowana przez te wszystkie księżyce z niezwykłą czułością sprawiła, że wiedźma od razu zaczęła doszukiwać się w propozycji drugiego dna. Bo oczywiście, cholera, że drugie dno było, nie była na tyle naiwna i głupia wręcz by sądzić, że samiec oferuje to szczerze i bezinteresownie. Wykorzystywali siebie oboje, w taki lub inny osób, oboje tego świadomi, ale z czystej chyba kurtuazji nie wspominając o tym na głos.
Czasem po prostu nie potrzeba było słów.

– Skąd wiesz, czego chcę? – Zapytała zamiast tego, siląc się na względną nonszalancję, chociaż widać było, że zaciska lekko zęby. Nie podobała jej się jego duma, sugerował bowiem, że zamierza w jakiś sposób próbować stać się kimś na równi z Khardahem – coś, czego osiągnąć nie mógł. Czy też raczej – mógł stać się kimś na równi, ale absolutnie nie, jeśli będzie podążał tą drogą.
Nie, żeby zamierzała jakkolwiek go wyprowadzać z błędu, czy pomagać. Nie, wolała patrzeć jak próbuje sam wyczuć odpowiedni grunt i ewentualnie ponosi tego konsekwencje. Pomóc to mu mogła, ale dopiero gdy będzie już tonął w ruchomych piaskach, gdy jej pomoc będzie równa z ocaleniem go przed ostatecznym upadkiem, a nie wówczas, gdy ma zapobiec pojawieniu się takiego ryzyka. Nie, ona chciała być jego ostatnią, najcenniejszą linią obrony, tą, która nie powstrzyma pierwszej fali natarcia, lecz tą, która odepchnie najeźdźców gdy wszystko wygląda na stracone.