Strona 6 z 7

: 25 sie 2019, 22:24
autor: Kres Pragnień

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Lorelei dalej próbował ocucić swoją matkę, mając głęboką nadzieję że ich stąd zabierze. Jego oczy zaczęły łzawić, widząc jak pomimo swych prób, mama w ogóle nie odpowiadała. Stała jak posąg, wryta przed siebie.
Mamo.. – Zawołał ostatni raz, parokrotnie szarpiąc ją za łapę. I nawet tym nic nie wskórał. Dalej on i jego rodzeństwo tu byli, w tej mało przyjemnej sytuacji.
Jego brat wydawał się być na dobrym tropie, czyżby okazać się miało, że to on i inni przyjaźnie nastawione smoki będą musiały jakoś rozwiązać tą sytuacje? Przekrzyczeć agresywniejsze osobniki? Dzięki nim driady wydawały się tylko jeszcze bardziej zdenerwowane.
Lorelei przetarł oczy, choć gdy to zrobił, znów pociekły mu łzy z oczu. Odwrócił się od matki i stanął blisko rodzeństwo, ocierając się o nich. Nie zamierzał się rozdzielać.
Nie miał jednak pomysłu jak tą sytuację załagodzić, wsłuchiwał się w to co driady mówiły, to co inni mówili. Driady nie raz potrafiły być tak głośne, że aż głowa bolała. Zdecydowanie nie chciał z nimi zadzierać.
Trochę gubił się w tym czego oczekują driady. Nasionko, pisklęta. A po co im pisklęta? Wychować? Zastąpić mamę?
Samczyk nie wyobrażał sobie by nagle ktoś zastępował jego mamę, do głowy zaś mimowolnie przyszło mu, że skoro chcą wychować trójkę piskląt, to akurat on i jego rodzeństwo liczy właśnie trójkę.
Niemniej, nie był pewny czy chciał wychylać się z tą propozycją. Za dużo myśli na raz. Czuł największe przywiązanie do własnej matki, a jeżeli miałoby być to na bardzo długo, bądź na zawsze, to najpewniej takiej decyzji bardzo by żałował.
W ciszy słuchał kolejnych osób. Chyba jednak coraz więcej smoków była za tym by jakoś pogodzić się z trzema driadami. Lorelei miał nadzieje że sytuacja rozwiąże się pokojowo. Nie potrafił nic powiedzieć, chociaż pytań miał w głowie niesamowicie dużo. Zatkało go kompletnie. Istra również po sugestii Sio wydawała się analizować sytuację.
Samczyk więc w niepokoju czekał na rozwój sytuacji, trzymając się mocno swojego rodzeństwa.

: 25 sie 2019, 22:27
autor: Horyzont Świata
Padały groźby. Padały argumenty. Padały słowa takie, które normalnie każdego by przekonały. Złość dalej buzowała w Tweedzie, złość na głupotę driad. Naprawdę są to tak tępe stworzenia, że będą się zapierać pazurami i kopytami, że to nie one prowokują smoki do wywołania wojny z błahego powodu, tylko smoki?! Przydałby się tutaj jakaś dwójka potężnych smoków, jak na przykład przywódcy, żeby je porządnie nastraszyć. Tweed dodał swoje trzy grosze
– To WY wywołacie wojne swoim durnym zachowaniem
Prychnął gniewnie a z pyska posypały się ogniste iskry.

: 25 sie 2019, 22:51
autor: Przesilenie Północne
Tradycyjna Łuska rozpostarła przed nim i Nanshe nagle swoje skrzydło, co skwitował zirytowanym parsknięciem. Ale nie potrzebował wiele, by zza niego wyjrzeć – podniósł się na tylne łapy ostrożnie i spojrzał ponad nie. Ale nie zastał za nim driad, tylko Axarusa, który przemknął od Mahrvan z powrotem do ich trójki.
Tak! Awantu... – Rozradował się, słysząc takie pochlebstwa o kompance Sztormu Stulecia, a potem przerwał nagle, uświadamiając sobie, że on i Axarus walczyli o odrobinę różne rzeczy.
Został odcięty od widoku na driady, a harmider dookoła zagłuszał dochodzące do niego głosy. Gdy patrzył na Milczący Szept i humanoidki, jeżeli czegoś nie zrozumiał, był w stanie wyczytać to z ich ust; teraz miał wrażenie, że wszystko mu umykało.
Bił się z myślami, zerkając z góry na Nanshe. Zostawić ją tutaj? Był jej opiekunem! Ale przecież osłaniały ją Tradycyjna Łuska i Axarus...
Zerknął na nich z powątpiewaniem, a potem znów na Nanshe. Jak to o nim świadczyło? Miałby pozwolić Ziemnej na opiekę nad nią? Axarus był również z Wody, ale zirytowanie, że wybrał kogoś nieznajomego, wciąż się w nim tliło. Ostatecznie, uznając, że być może będzie mieć mógł jakiś wpływ na potoczenie się kolejnych zdarzeń, rzucił w stronę Nanshe:
Zostań tutaj.
Liczył oczywiście, że posłucha – ale Nanshe przecież zupełnie nie musiała mieć na to ochoty. I czy wygoniłby ją, jakby znów przylgnęła do niego? Prawdopodobnie nie.
Opadł więc z powrotem na łapy i ostrożnie, jakby bojąc się, że jeżeli oddali się za bardzo od swej towarzyszki, to pęknie albo się zbije niczym szklana kula – usiadł tam, gdzie tylko mógł dojrzeć Milknący Szept. Tak naprawdę nie było to wcale daleko; jedynie odrobinę więcej, niż odległość skrzydła stojącej przed nim morskiej, a jednak był teraz na widoku, a więc i mógł stać się możliwym celem wyciągniętego palca jednej z driad.
Wszyscy już powiedzieli to, co mógłby sam powiedzieć – Axarus zerwał się nawet do kolejnej przemowy, której słuchał z podziwem. W końcu ktoś, kto był gotowy zadziałać tak, jak on sam!
Skoro macie jedno nasionko i da się je uratować, to jak można to zrobić? – ożywił się. Wiedział, że nie mogą być nieprzyjazne, w końcu tak przyciągały wzrok! Chciał ryknąć, że też idzie, też pomoże, ale powstrzymał się, jakby nieprzekonany tym, jak zareagują pozostali. Ale... może driady nie dosłyszą? A jak dosłyszą, to chyba... chyba tego nie zignorują? I Axarus i tak się zaoferował! Przecież z nim nie będzie mógł się czuć zagrożony! Ale jeśli wzięłyby tylko jego, a nie Axarusa, bo to Fen jest w końcu pisklęciem?
Zerknął w panice na Nanshe, oddaloną o całe pół ogona i zmusił się, żeby się nie zaoferować, próbując za to pomóc w inny sposób.
Skoro chciałyście pomocy, to chyba możemy pomóc, ale tak... razem? – zaoferował, chociaż czuł, że nie dostanie za wiele poparcia. Ale może warto spróbować?

: 25 sie 2019, 23:07
autor: Milknący Szept
Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio

~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec

Zasady Kolejki!
~ W środę o 22:00 kończy się czas na napisanie posta – post pojawi się najpóźniej w Czwartek!
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce

Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący
~ Jeżeli coś jest dla ciebie niezrozumiałe, lub chcesz zrobić coś śmiałego – napisz PW :D

Obrazek Plaga, czy może się skończyć? Ból czający się z tyłu czaszki Mahvran zdecydowanie nie był przyjemny. Nie pozwalał się skupić. Ale może to właśnie sprawiło, że jej słowa były nieco cichsze niżby chciała – wszystko, jak z resztą każdy, było dla niej szczególnie słyszalne. A jednak sprawiła, że oliwkowa driada pociemniała na twarzy. Nie musiała jednak mówić, że spalenie głównego żerowiska smoków... nie było najlepszym pomysłem.
Masz rację, młody smoku. Czas odebrał nam szansę zemsty. Ale nie po to jesteśmy, żeby szukać cudzej śmierci. – Odrzekła najstarsza do Iluna, podczas, gdy jasna driada głaskała koleżankę po ramieniu. Wciąż i wciąż. Najwyraźniej trudno jej było kontrolować swoje uczucia w samotności. – Dziękuję za te słowa. Ale to nasionko jest zbyt słabe. Umiera. I nie możemy nic zrobić. Możemy tylko wymienić jej życie na inne. – Powiedziała brzozowa driada, odetchnąwszy ciężko.
Maddarą? Co to maddara? – Zapytała z nadzieją najmłodsza z rozpaczliwą nadzieją w głosie, ledwo pozwalając Wspomnianej dokończyć swoje słowa. A potem rozpłakała się nagle na słowa Słonej Łuski.
Tak. Cierpiała. Czarownica rozszarpała jej ciało, a gdy upadła, zaczęła orać pazurami jej ciało jak glebę, żeby nie posadzić, a wyrwać jej bijące serce! – Wrzasnęła, pełna zawiści, poczuwszy jednak jak palce młódki wbijają się w jej ramię, sama zamilkła. Przepraszająco spojrzała na jasnoskórą i sama uścisnęła dłoń widniejącą na jej ramieniu.
Nie grzeszysz inteligencją, smoczyco, zupełnie jak twoja siostra. – Wycedziła zamiast podnoszenia głosu. Ale.. cóż. Mimo że Rakta ani w łusce nie przypominała Mahvran, zostały uznane za siostry. – Bez lasów zostaniecie zmuszeni do polowania na pustyni, równinach i wodzie. A my jesteśmy zaledwie cząstką tych lasów. Przedstawicielem. W przeciwieństwie do was, my się jednoczymy. – Warknęła. A jednak krzyk spanikowanej wcześniej różowogrzywej coś w niej przełamał. Korzeń, który rósł obok jej ogona zaczął zapadać się w stronę ziemi...
To nie dlatego tu jesteśmy, bo została zabita przez smoka. – Powiedziała młoda zielonka, pociągając nosem. – Ona nie została zabita dla mięsa, tylko dla krwawego trofeum, które zabiło jej drzewo... – Szepnęła, nie będąc w stanie zmusić się do głośnego wyrażenia tych słów. – Bardzo nieliczne rasy potrafią być tak... tak...
Ohydne. – Podsumowała jej towarzyszka gdy pierwszej załamał się głos. Na szczęście dzięki Wieczornej Łusce, nie zdążyła powiedzieć nic więcej.
Nie jesteśmy w stanie uratować tego nasionka. Jego matka umierała, gdy ostatni kwiat zakwitł. Teraz schnie, a jego energia ucieka od niego. – Powiedziała ze smutkiem starsza. Sio... Sio sprawił, że mimika brzozowej na chwilę straciła swój spokój, a przebił się smutek. Młódka upadła z płaczem na kolanach, a oliwkowoskóra klęknęła, by przytulić ją do piersi. Korzenie oplatające kończyny Griko i Scorpi zaczęły się rozluźniać, jakby więdły zamiast pokrywać się twardą korą. Jakby cofały swój rozwój.
Jej ciało już dawno zabrała ziemia, ale... – Pokrzyk również wtrąciła kilka słów. Brzozowa położyła dłoń na wiosennie wyglądającej driadzie, a ta podała nasionko do jej dłoni. W ten czas i Griko się odezwał, brzozowa driada wyprostowała się. – Nigdy nie miałyśmy w planach odebrać drapieżnikom ich natury, młody smoku. Polowania, zbieractwo, dzieci szybko zapominają swej młodości, lecz widzę, że smoki dojrzewają dużo wcześniej niż ptaki i kuny. Kanz. – Mruknęła w stronę klęczącej. Ta podniosła głowę i... przetarła oczy. Korzenie, które tworzyły siany klatek, zaczęły degradować, zapadając się łuska po łusce w stronę ziemi. Wraz z nimi, nawet ból głowy smoków zaczął ustępować, choć nie musiało być to powiązane. Echo krzyku dopiero zaś zaczęło znikać z ich podświadomości, a wyraźne słowo zaczęło być... zapominane na rzecz nieprzyjemnego dźwięku.
Kurhan? Kamień? – Powtórzyła za Tradycyjną. – A możecie napisać jej imię na kurhanie? – Zapytała, starając się przestać połykać łzy. Scorpia z kolei, gdy wykopała już porządny na szpon dół, zauważyła, że nie ma już pod co się podkopywać. Tylko malutki, zielony pęd jakby wsiąkł w ziemię tuż przed jej patrzajkami.
A potem... wszystkie draidy zamarły. Zielonołuski podszedł do oliwkowej driady, tej pomiędzy innymi, ale stojącej nieco przed, wcześniej agresywnie wskazując pisklęta, którym groziła. Zanim wpadła na to, co smok chce zrobić, zasłoniła ręką młodszą driadę i wyglądała jakby chciała smoka roznieść, ale... nie zrobiła tego. Wręcz... och. Zatracony przewrócił ją swoim ciężarem i przez chwilę przytulał ją, przyciskając do ziemi. Mógł poczuć zapach sosny i soli smutku. W ogóle nie usłyszała go, jęcząc coś w stylu "zejdź ze mnie, nie mogę oddychać", a przynajmniej pierwszych z jego słów, zanim nie zdążył się z niej zebrać. Słuchała go w osłupieniu, podczas gdy młodsza driada przestała płakać i... I gdy Zatracony skończył mówić, mała dłoń leżała na jego policzku, tarmosząc jego łuski.
Wspomnieliście o maddarze... To sposób waszych uzdrowicieli? Ty... – Wskazała na Wspomnianą Łuskę. – Ty o tym powiedziałaś. Czy ta maddara może uratować to nasionko? Czy możesz mu ją oddać? Brakuje mu siły, której nie da mu woda ani gleba, siły, która jest w jego środku jak w każdym innym życiu. Jeżeli władacie taką siłą... możecie mu ją dać? – Zapytała brzozowa driada, postępując kilka kroków na przód, wdzięcznie upadając na kolana, z oczami wpatrzonymi we Wspomnianą, z nasionkiem leżącym w jej dłoniach, wyprostowanych i otwartych, skierowanych w stronę kleryczki. Czy mogła ona zainicjować... najlepszy możliwy koniec tego dnia? A może zrobi to Fen, po raz kolejny proponując pomoc? Tylko Mahvran i Rakta poczuły w swoich głowach... coś. Przeczucie, że lepiej będzie nie zbliżać się do nasionka.
Nie bój się, kochanie. – Szepnęła Milknący Szept, lecz nie swoim głosem i nie głosem driad. – Jak tylko młodzi sobie poradzą, oddam ci mamę. Jest cała i bezpieczna. – Powiedziała, a złoty pył nad ciałem Szeptu zadrżał, jakby pełen wzruszenia.

//Ból głowy ustępuje! Każdy może spróbować oddać trochę maddary nasionku, niezależnie od znajomości magii precyzyjnej i leczenia

: 25 sie 2019, 23:27
autor: Światłość Wspomnień
Urzara podniosła nieco głowę patrząc się na Driadę. Już myślała że w zasadzie że te zignorują jej słowa... To dało nieco nadziei samiczce. Nadziei na to, że nie będą musieli walczyć z tymi kreaturami z lasu. Serio, nie chciałaby ich mieć jako wrogów. Ich życie w zasadzie zależy od współpracy. Bo jak ich rozzłoszczą, to skąd będą brać zioła? Maddara nie potrafi sklepiać sama ran.
Rozejrzała się po innych smokach. Miała nadzieję, że ci którzy byli za tym by ich nie atakować, pomogą w ratowaniu tego nasionka. Podniosła się i podeszła do nich. Szczególnie do tej, co upadła na kolana.
Nie wiem czy to pomoże, czy nie. Ale Maddara to... energia. Nią potrafimy leczyć, walczyć oraz bronić się. Więc... Więc jest jakaś szansa. Czy mogę? -wskazała na dłonie Driady. Była ostrożna ale chciała pokazać że nie każdy ma tu złe intencje. Rozumiała tylko tych, którzy tylko chcieli bronić swoich. Nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka.
Dlatego też złotołuska położyła swoją łapkę na jej dłoniach. Miała nauki o magii więc mogła w sumie spróbować. Przymknęła oczy na chwilę i wyobraziła sobie że jej energia spływa do tego nasionka. Chciała się poczęstować swoją energią, mając szczerze wielką nadzieję że to coś da. Tchnęła swoją magię i obserwowała czy jej starania coś dadzą. Bała się, że to może być jednak za mało...

: 25 sie 2019, 23:39
autor: Mgliste Wody
Ilun pokiwał głową ze zrozumieniem i smutkiem w oczach. No tak...jeśli nie pomoże im natura, to być może maddara. Tak jak kilka smoków zaproponowały, On na to nie wpadł, w sumie jeszcze nie miał styczności z nauką fachu czarodziejów, ale po prostu niezbyt go to interesowało, bo szkolił się na wojownika. Ale...przecież każdy z nich ma już w sobie tę moc. Może w jakiś sposób można ją chociaż odrobinkę oddać temu nasionku, by wykiełkowało. No i właśnie to zaproponowała ta driada, która wydawała się najrozsądniejsza i najstarsza. Ilun popatrzył zagadkowo na Eurith i Pokrzyk.
Idę do nich, nie boję się. A chcę pomóc... – mruknął, po czym polizał w geście otuchy swoją siostrę i wydostał się spomiędzy skrzydeł Pokrzyku, by następnie ruszyć do brzozowej driady.
Umiesz w maddarę? Czy mogę wyobrazić sobie, że moja energia spływa do nasionka i to pomoże? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź Wspomnianej Łuski
Mogę? – zapytał, zanim położył łapę na nasionku, by następnie skupić się i spróbować tchnąć nieco maddary, tej wewnętrznej energii do ziarenka, w myślach miał jedno "wyzdrowiej, żyj".
Nie zamierzał zachęcać innych, zrobią, jak im pasuje. Każdy będzie decydował sam za siebie, bo nie można zmuszać innych do niczego. On chciał pomóc.

: 26 sie 2019, 1:52
autor: Horyzont Świata
"Wariatkowo"
Pomyślał sobie, kiedy w napięciu oczekiwał na dalszy ciąg wydarzeń. Dla niego to nie było łatwe, chociaż w złości mówił to, co mówił, to w środku było inaczej. Zaplanował już po drodzę masę rzeczy, różne plany, co by było gdyby oraz wiele, wiele innych. Bo co gdyby po prostu rzucić im się do gardeł, kierując się prymitywnymi argumentami i popędami? Skończyłoby się to źle, to była ta najgorsza opcja. A może by im coś zanucić? Albo pomóc sadzić drzewa? Lubiał przytulać, jednak podziwiał tego zielonego smoka, że ptorafił to zrobić w takiej sytuacji. A on miał jakąś dziwną blokadę, zawsze w najmniej spodziewanym momencie potrafił wyczuć, że przytulenie kogoś nie będzie złe. Przypomniało mu się, jak to było z tatą i Tejfe, nie wiedzieć czemu.
Gdyby ktokolwiek przyjrzał się samczykowi na pewno zauważyłby, że jego łapy w pewnej chwili przez moment się trzęsły. Złość go opuszczała i zastępowała ją panika, wręcz strach ale też i niesamowite poczucie, że musiałby iść za tymi mistycznymi driadami i pytać. Pytać o tak wiele.
Patrzył po innych smokach, powoli przyjmując pasywną postawę, zauważając, że są tutaj tak zwani dominanci. Ktoś mu o nich kiedyś mówił. Smoki, które zawsze wiedzą co robić, jak się bronić samymi słowami, być intensywnymi barwami na tle nudnych "szaraków". Czuł się takim szarakiem, czuł się też winny. Dlaczego w ogóle pozwolił sobie na taką złość? Wcześniej się tak nie wściekał, chyba tak zareagował na tą wielką niesprawiedliwość i ... Za dużo tego było. Za dużo emocji i wydarzeń dla niego, na dodatek ból głowy który pojawił się wcześniej, w cale jakoś nie zniknął u niego a wręcz momentalnie się nasilił i... zgasł. Tweed podrapał się po skroni, niemal przebijając się białymi pazurami przes swoje łuski. Przez ten cały chaos jaki miał w głowie, znowu niewiele zrozumiał z tego co się działo. Pamiętał tylko, że padł pomysł o przelaniu madary w ziarno od martwej driady. Podszedł więc i on, stając zaraz za (Illun'em) ciemnołuskim smokiem. Przycisnął skrzydła do ciała, jego kołnierz na szyi oklapł a on powiedział
– Ja tresz pomroge. Niech sjię to już skorniczy
Złość wróciła, chociaż to może bardziej poirytowanie. Ale nie tak wielkie jak wcześniej.
Też chciał położył prawą łapę na nasionku i przelać w nieog tyle madary, ile tylko mógł, aż nie zacznie go mroczyć. Myślał przy przelewaniu w niego madary, żeby nasiono dało spokój ducha tym trzem dradiom.

: 26 sie 2019, 9:29
autor: Legenda Samotnika
Siostra nie była już uwięziona, zielonołuski szaleniec pragnął popełnić samobójstwo, a driady totalnie się rozkleiły – czyli problem prawie rozwiązany. A było to takie proste – wystarczyło poużalać się trochę nad ich przyjaciółką i popytać o ziarenko! Nie bardzo śpieszyło mu się udawać smutny płacz i mówić o tym, jaki to okrutny los spotkał tę kompletnie nieznajomą i obojętną mu driadę.
Wciąż jednak widział iskry złości w oczach drzewnych dusz. Obawiał się, że jeżeli do nasionka nie podejdą wszyscy, to dwunogim istotom do głowy znów strzeli jakiś idiotyczny pomysł. Ale nawet wiedział o takim ryzyku, nie bardzo miał ochotę oddawać swoją maddarę. Zwłaszcza, że nie było już głównej zachęty, jaką była uwięziona Scorpia. Złożył skrzydła i wyprostował się, chcąc już odwrócić się i wrócić na swoje dawne miejsce, ale gdy tylko odwrócił głowę, stojąca nieco za nim Urzara ruszyła nagle ku driadom, bez cienia strachu. Podążył za nią zaskoczonym wzrokiem, wciąż stojąc w oszołomieniu, gdy zaczęły podchodzić kolejne smoki. Potrząsnął lekko głową i zamrugał, zadając sobie pytanie – Czy oni wszyscy postradali zmysły?
Chyba jednak nie miał innego wyjścia. Powoli, niepewnie zbliżył się do klęczącej istoty i przyłączył się do szalonych smoków. Wyciągnął łapę i jakby ze zrezygnowaniem opuścił ją na nasiono, zamykając oczy i skupiając się na przelaniu w nie strzępka zielonej mgły, jaka kłębiła się w jego źródle. Nie wiedział jeszcze czy robi dobrze, ale... Nie zostawi Wspomnianej z tym samej. Po dłuższej chwili zabrał łapę i zerknął na złotołuską z nieodgadnioną miną.
Ziarenko natomiast jeszcze parę krótkich momentów emanowało lekko jadowicie zielonym światłem jego maddary, po czym światło zanikło, wsiąkając ostatecznie w małe naczynko.

: 26 sie 2019, 10:49
autor: Słodycz Życia
Słysząc pytanie driady o kurhan uśmiechnęłam się smutno.
-Jeśli chcesz mogę cię zaprowadzić na kurhan. Wtedy będziesz mogła upamiętnić Tazahar- Odpowiedziałam zielonej driadzie mając nadzieję że się zgodzi. Żaden członek ognia raczej nie powinien mieć nic przeciwko żeby na naszym kurhanie pojawiło się jeszcze jedno imię, nawet jeśli nie należące do smoka.
-Ja też pomogę!– Zawołałam merdając ogonem na boki i podchodząc bliżej do driady z nasionkiem. Żeby było mi łatwiej zamknęłam oczy skupiając się na swoim źródle maddary by w końcu zacząć wysyłać ją do nasionka jednostajnym dosyć powolnym tempem. Miałam nadzieję że nasionko odzyska siły i będzie można je uratować. Nikt nie zasłużył na taki koniec jaki spotkał Tazahar.

: 26 sie 2019, 11:29
autor: Kres Pragnień
Młody samczyk bał się, ale wraz z kolejnymi wypowiedziami smoków i driad czuł nadzieję na dobre zakończenie tego spotkania. Przeraziła go opowieść o tym jak smoczyca z stada Cienia tak paskudnie potraktowała istotę lasu. Nie rozumiał jak można być tak nienawistnym do innego stworzenia. Rozumiał że czasem jest to nieuniknione, w końcu byli smokami, mieli kły by rozszarpywać skórę i mięśnie, by spożyć mięso którym się żywili, ale nie potrafił pojąć dlaczego pójść o kilka kroków dalej i dokonać tak okrutnego czynu. Już sama śmierć była przykra, nawet jeżeli konieczna.
Coraz więcej smoków wyrażało swoją chęć by pomóc driadą. W końcu nawet i one stały się mniej agresywne. Ból głowy zaczął zanikać, korzenie oplatające oboje piskląt zaczęły z powrotem zwijać się w ziemię.
Był dobrej myśli. Być może jeżeli to wszystko się zakończy, puszczą również ich mamę.
Lorelei przetarł oczy, tym razem ocierając łzy i spoglądając z nadzieją. Wtedy też usłyszał za sobą głos. Natychmiast się odwrócił, by spojrzeć na swoją matkę. To wciąż nie była ona, ale osoba która ją.. pożyczyła. Czyżby ta złocista smoczyca?
Lorelei lekko się uśmiechnął, teraz był pewien że może się to dobrze potoczyć. Zacisnął mocniej kiełki by się przełamać. Sio miał dobre chęci by pomóc, może więc nie tylko jego brat, ale także on i Istra mogliby coś zdziałać.
M.. może też.. poziom.. pomoż.. pomożemy..? – Zaproponował, walcząc z prawidłową wymową zdań. Lekko pchnął Istrę i Sio by nieco ich zmotywować. Mieli iść razem by zbliżyć się grupy smoków chcących pomóc driadom. Byli chyba najdalej od wszystkich smoków, więc to wymagało trochę odwagi by tak przejść z jednego końca zebrania do drugiego.
Ale mając przy sobie rodzeństwo czuł się dużo odważniejszy. Chciał pomóc, wiedział że Sio też pomoże. I nawet Istra była zdolna do pomocy.
Gdy więc zbliżyli się wreszcie do driad i mieli okazję spojrzeć z bliska na nasionko, Lorelei odezwał się w imieniu swojej grupy.
My nie umiemy jeszcze cza-ro-wa-nia, a-ale chcemy pomóc! – Zadeklarował. Widział w driadach istoty które na co dzień winno się okazać szacunek, ale to dziś one potrzebowały pomocy.
Samczyk lekko opuścił łebek i przymrużył ślepia. Chciał spróbować zaczarować nasionko, ale nie był pewien jak tego dokonać. Z pewnością jakoś trzeba było intensywnie myśleć. Miał nadzieje że jak wystarczająco mocno wytęży wszystkie mięśnie głowy, to jakiś czar zadziała.
Ale przecież to musiał być dobry czar, nie byle jaki. Z energią którą wydawało mu się że przesyła, życzył nasionku przede wszystkim nadziei i determinacjii. Chciał by nasionko miało siłę by żyć i by urosło z niego zdrowe życie.

: 26 sie 2019, 18:11
autor: Niespokojna Toń
Maddara. Jedno słowo wyostrzyło zmysły i umiejętności słuchania młodej bardziej, niż wszystkie wrzaski. Wychyliła się jeszcze bardziej, w przejęciu czekając na powstanie tworów. Nawet serce przyśpieszyło, tak była głodna tej dziwnej siły, którą najpierw znienawidziła, nie wiedząc nawet czym ona jest, a teraz... Zaczynała się nią niezdrowo fascynować.
Axarus okazał się najodważniejszy z nich wszystkich! Kto inny odważyłby się... przytulić wściekłą driadę? Nanshe wychyliła się lekko, a na ten widok aż wytrzeszczyła oczy, spodziewając się, że to ostatnie chwile "wujka"! A jednak jego gest okazał się pomocny! Driada ugięła się pod jego ciężarem, ale wydawała się być pozytywnie nastawiona, bo nawet go pogłaskała!
Coraz lepiej potrafiła wczuć się w sytuację driad. Już nie przeżywała faktu, że próbowały ją porwać. Wyobraziła sobie, co by było, gdyby ktoś zabił Sztorm, Fena, Awanturę, Axarusa, Dymiącego lub kogoś jeszcze innego? Nawet za Kaskadą by płakała i chciałaby ją pomścić! Gdy uwolniła się całkowicie od korzeni, mięśnie lekko rozluźniły się, a samiczka zaczęła używać mózgu, a nie tylko kierować się wzburzeniem i strachem!
Pisklaki rozpaczające pod Milknącym Szeptem również były ciężkim widokiem. Chciała to ukrócić, podobnie jak na pewno uczyniłaby to Sztorm. Nawet Fen postanowił wziąć sprawy w swoje łapki! Na moment zawahała się, gdy ją pozostawił.
Nawet uciążliwy ból głowy zaczął ustępować! Co prawda mało ją obchodził w kontraście z nieprzyjemnym dotykiem korzeni na własnym ogonie, a jednak odetchnęła z ulgą, gdy skończyły się krzyki! A potem... smoki jeden po drugim zaczęły się przełamywać. Każdy podchodzący chciał dać trochę z siebie, by wspomóc nasionko... Zapłonęła zazdrością, świadoma, że kompletnie nie wie, jak się w ogóle zabrać za czarowanie! A tak bardzo chciała też mieć w tym swój udział! Empatia zeszła trochę na dalszy plan, gdyż uwaga małej skupiła się na jednym z najważniejszych momentów jej życia. Pierwszej próbie... czarowania.
Tak, właśnie w tym momencie przestała słuchać prośby Fena. Zupełnie wręcz o niej zapominając, ożywionym krokiem potruchtała do nasionka, które każdy po kolei dotykał. Ustawiła się przy Loreleiu, zachęcona tym, że był równie młody jak ona. Gdy tylko zwolniło się miejsce dla jej łapki, uniosła ją ufnie, kładąc na powierzchni umierającego nasionka. Dobra, ale co dalej? Nie widziała, by czarujące smoki cokolwiek robiły, co było przyczyną urzeczywistniania się tworów!
Zawahała się, marszcząc czoło. W końcu zrobiła jedyną rzecz, na jaką mogłaby wpaść... Wyobraziła sobie własne wyobrażenie o czarowaniu. O tym, jak pochłania ją wspaniała moc o wyglądzie wzburzonych fal, pomiędzy którymi przemykają drobne błyskawice! A potem... brakowało jej wiedzy, jak tą moc użyć, więc po prostu wyobraziła sobie, że moc sama dobrze wie, jak zadziałać i po prostu robi coś by pomóc nasionku! Nawiedziły ją tak podniosłe emocje, że aż z przejęcia przygryzła wargę!

: 26 sie 2019, 18:38
autor: Spuścizna Krwi
Nie zwróciła uwagi na to "coś". I tak nie zamierzała dawać driadom swojej maddary.
Nadete jak ropuchy na wiosnę – zaśmiała się w kierunku driad, prosto w twarze wyśmiewając się z ich "cosia". Gdyby chciała spaliłaby je teraz. Albo lepiej, spaliłaby ich nasionko. Nie musiałaby nawet wstawać. Miała w końcu swoja magie, prawda? I smoczy płomień, którego nie powstydziłby się żaden dorosły smok. Uśmiechnęła się jedynie drapieżnie, nadal podskubując mięso, a potem syknęła w kierunku Griko. Nawet wstała na chwilę, chwytając malca w szpony, a przy okazji skrzydłem zgarnęła Scorpię, przysuwając pisklaki bliżej siebie. Nie żeby ich bronić, ale po to, by nie narobiły jej takiego wstydu, jak te wszystkie naiwne pisklęta – a nawet kilka durnych Adeptów. Przewróciła oczami
Ani się ważcie im pomagać – mruknęła do piskląt. Na czerwone łuski Viliara, dlaczego nikt tego nie widział? No, prawie nikt. Nacisk na kark Griko zmalał, nie przytrzymywała też Scorpii, ale jej spojrzenie sugerowało, że nie życzy sobie widzieć, aby pisklęta z Ognia zachowywały się jak bezmózgie psiaki. Dajcie, bo chcemy? Ha, też coś.
Przed chwilą próbowały was porwać, teraz nagle są wielkimi przyjaciółkami. Groziły porwaniem i śmiercią, a w nagrodę dostają ich maddarę. Ciekawe, co z nią zrobią, skoro poza nimi nikt nie może potwierdzić słów o śmierci ich koleżanki z łap smoka. Kurhan Ognia jest dla smoków, nie ich wrogów – powiedziała, podsuwając w stronę maluchów resztki swojego mięsa. Niech też pooglądają sobie przedstawienie. Czyż nie była dobrą "ciocią"? Zwróciła spojrzenie na Mahvran.
Jak ci się podoba teatrzyk? Driady nie dbają o własne drzewa, udając jedność, chociaż zazwyczaj to drzewa, a nie inne driady są dla nich najważniejsze. Żyją w rozproszeniu, tłuką się między sobą jak niejedno smocze stado walkach o tereny, zazwyczaj mijają się, jakby się nie widziały a teraz... Emisariuszki? Jedność, siła lasu, strzeżcie się ich gniewu. Br, koszmar, makabra, pogubiłam łuski ze strachu. Od kiedy stworzenia, które nie radzą sobie z jednym smokiem mają siłę powstrzymać całą smoczą rasę? I skoro są tak potężne, to dlaczego nie dają rady zasadzić jednego głupiego nasionka? Skoro nasza maddara jest potężniejsza od ich maddary i może je "ocalić", to skąd pomysł, że mogłyby powstrzymać chociażby garstkę Adeptów, tutaj? Zabawne – Nie zniżała głosu, snuła sobie zwykła rozmowę. Jak ktoś, kto ogląda walkę dwóch smoków i zwyczajnie komentuje ich ruchy – ale bez tego entuzjazmu, jaki towarzyszył oglądaniu walki smoków. Tak, to z pewnością był komentarz dla teatrzyku. I nie, nie mówiła do driad. Były dla niej elementem otoczenia. Rozmawiała z Mah. Siostra, co? Może być i siostra.
Od początku takie miało być rozwiązanie. Teraz zabiorą maddarę, odejdą szczęśliwe, zasadza nasiono. Przyjazne i milusie pisklęta zostaną nagrodzone, złe i mroczne Adeptki zostaną zignorowane, bo nie poszły zgodnie z założeniami. Milknący Szept nagle się obudzi, walnie nam pogadankę, jak to doskonale sobie poradzili, przyjaźń i miłość są silniejsze od wszystkiego, w życiu powinniśmy kierować się właśnie tym, jednoczyć się przeciwko wrogom, a konflikty rozwiązywać jedynie słownie, bo przecież siła jest be. Zabawne, że ostateczne"rozwiązanie" zostało wymuszone właśnie siłą – ostatnie zdania wypowiadała już ze znudzeniem. Na początku było wesoło. teraz zrobiło się nudno. Tak, scenariusze z jednym zakończeniem są nudne. Takie przedstawienia nie wywoływały oklasków bardziej doświadczonej części widowni. Przeciągnęła się ze znudzeniem. A może by tak podgrzać atmosferę? Spalic im to nasionko? Albo nie, miała lepszy pomysł. Złote ślepia znieruchomiały, wbite w driady i ich nasionko, a ich wyraz zapowiadał, że Rakta jeszcze nie skończyła. Jej pokrętny umysł nie znosił spokoju.

: 26 sie 2019, 19:00
autor: Infamia Nieumarłych
Gdy Rakta podsunęła jej przekąskę, nie mogła odmówić. Skubała w spokoju mięso, obserwując kłócące się smoki, jęczące i chlipiące pisklęta oraz rozpłakane, żałosne driady. Były niczym w porównaniu do mrocznych elfów. Mahvran wybitnie tęskniła za tymi istotami. Żałowała, że odeszły z Wolnych Stad... Ale może wrócą.
Gdy pojawiła się sugestia dzielenia się maddarą wywerna parsknęła hienowatym śmiechem. Pokręciła rogatym łbem i rzuciła Pokrzykowi szybkie spojrzenie. Lepiej, by dopilnowała, aby dzieciaki się w to nie angażowały. Inaczej Szyderca zerwałby łuski z ich ciał.
Wysłuchała opinii SKRWAWIONEJ, uśmiechając się cynicznie. Miała rację i doskonale podsumowała to, co się właśnie rozgrywało. I z pewnością celnie przepowiedziała przyszłość, wystarczyło wytrzymać do końca i tylko słuchać, jak jej wizja staje się rzeczywistością.

– Smoki wolnych stad są słabe. Manipuluje się nimi z tak dziecinną łatwością... Spójrz. Jest tutaj ile smoków? Dwadzieścia. Połowa to adepci, z pewnością zdolni do walki. A jednak dali się podporządkować trójce rozpłakanych miłośniczek natury. Nic tylko czekać, aż zjawią się Równinni a oni będą tańczyć i śpiewać dla nich wieczorami, a nad ranem sprzątać im jaskinie. – Oblizała pysk, po czym zastanowiła się przez chwilę. Wpadł jej do głowy pewien pomysł i tym razem zdała się na szept. Ból głowy, chociaż osłabł, nadal utrudniałby mentalną rozmowę. – Pomyśl sobie, jaka moc będzie skupiona w tym nasionku. Gdyby tak ją odebrać... Niekoniecznie teraz. Pozwolić drzewu urosnąć, a następnie odebrać mu moc. Jeżeli się nie da, to zniszczyć, bo nie będzie komukolwiek potrzebne, jedynie będzie symbolizować to małe zwycięstwo żałosnych driad nad parodią smoczego gatunku. – Pysk miała za potylicą Rakty, a słowa były wypowiadane tak cicho, że nawet siedzące obok niej pisklęta nie miałyby szans tego usłyszeć – o reszcie zebranych nie wspominając. Cofnęła głowę i spojrzała na młodszą samicę. Skusi się na zabawę?

: 26 sie 2019, 21:28
autor: Czerwony Świt
Reakcja driad na jego wystąpienie trochę go zażenowała, liczył raczej na wybuch ich agresji, co pozwoliło by mu na przedłużenie rozmowy, lub na to że driady dadzą się wciągnąć w dyskusję o ich naturze, wystarczająco długą, żeby przybyły posiłki i zrobiły tu porządek, w każdym razie nie miał najmniejszej ochoty spełniać swojej obietnicy.
Tej małej faktycznie było mu szkoda, ale takie jest życie, nikt jej tej smutnej prawdy nie nauczył, a sądząc po reszcie driad, cały ich gatunek ma problemy emocjonalne, może przynajmniej ona będzie inna, choć zapewne wróci do lasu i reszta nauczy ją płakać nad każdym umarłym zwierzątkiem i rozdeptanym robakiem.
Dalej było tylko gorzej, smok z zielonymi łuskami okazał się jeszcze lepiej udawać idiotę niż się Griko zdawało, zalał przybyszki oznakami miłości i zrozumienia tak bardzo, że spuściły one gardę i dały się przekonać, że nasiono też da się uzdrowić.
Tworzące klatkę korzenie rozpadły się na jego oczach, ale zanim zdołał przetworzyć nowe informacje biała łapa zabrała go bliżej jaj posiadaczki.
Uśmiechnął się do Scorpi Nic ci nie jest? – Pokiwał łbem z aprobatą – Masz ty determinację nie ma co.
Wysłuchał co Rakta ma do powiedzenia i częstując się podsuniętym mięsem ( Dobre. Ciekawe co to. ) wysłuchał rozmowy samic.
Przegryzał, słuchał, obserwował scenkę i rozmyślał co właściwie się tu stało, w końcu złożył to po swojemu w całość.
Ja to rozumiem tak – Przełknął kawałek mięsa, oblizał pazury i zaczął mówić do trzech smoczyc z którymi siedział – Ich ta cała przyjaciółka faktycznie może nie żyć, może było tak jak mówią, choć równie dobrze mogło ją zabić cokolwiek, od pioruna, na chorobie kończąc.
Usłyszały gdzieś kiedyś o tym jakimi uzdrowicielami są smoki, ale zamiast poprosić o, co niekoniecznie musiało się udać, postanowiły przyjść tutaj, i pograć na emocjach żeby zyskać pomoc od młodzików, do starszych by nie poszły, bo młodymi łatwiej manipulować, do tego dorośli słysząc groźby zrobiliby to co mówi Rakta, puściliby las z dymem i do wyginięcia naszej rasy driady byłyby obiektem polowań.
Któraś z ich zwiadowców zobaczyła, że młode zbierają się w jednym miejscu i postanowiły to wykorzystać.
widziałyście jak reagowały na wspaniałomyślne propozycje, moje pytanie wyminęły, podnieciły się dopiero na propozycję wyleczenia tego nasiona, a skąd wiemy że to nie jest serce jej koleżanki i że to nie tak chcą ją przywrócić do życia.
Te żałosne żebraczki dzisiaj dostały to po co przyszły i na pewno wrócą, gdy będą chciały jeszcze czegoś.
– Spojrzał zawistnym wzrokiem na driady – Powinniśmy je zabić, nie dla zemsty, ale dla przykładu, jeśli wieść "Jakie to smoki są dobre i wspaniałomyślne" rozejdzie się po świecie, zaraz każdy kto ma jakiś problem będzie brał zakładników i odstawiał takie chore scenki. – Spojrzał z przestrachem na Raktę i Mahvran , właśnie dotarło do niego co właściwie powiedział. – MUSIMY to zrobić bo będziemy mieć poważny problem.
Ostatnie słowa niemal wykrzyczał, ale w ostatniej chwili zniżył ton, gdyby ktoś to usłyszał, w powszechnej euforii politowania dla "bidulek z lasu", pewnie zostałby zrugany za to że nie jest wdzięczny za porwanie, sponiewieranie i groźby umieszczenia z dala od domu.
Ale nie teraz, bo narobimy sobie biedy – Uśmiechnął się niczym oszalały morderca – Na pewno jakaś się nawinie, na naszym terenie, czy przy granicy... Albo kawałek dalej.
Wojownicy patrolują granicę, więc już wiem co będę w życiu robił

Istotnie, był za mały, żeby coś zdziałać, ale driady poczekają, w końcu same mówiły że są długowieczne.

: 27 sie 2019, 13:23
autor: Trująca Jagoda
Wszystkie smoki powoli zaczęły się rozchodzić, lecz Scorpia miała coś przed ślepiami. Dziwne coś co weszło w ziemie i jakby ciągnęło się do czegoś i gdzieś dalej. Scorpia prychnęła. Te... Wróżki, driady, a najpewniej niestabilne istoty o umyśle mniejszym niż ziarenko które trzymają w rękach, chciały ich pomocy, a co zrobiły? Uwięziły najsłabsze ogniwa, a reszta smoków na to pozwoliła. Jedynie jej brat, a nawet smoczyca o oczach ciemnych jak najstraszliwsza noc nie dały się oślepić tym stworzeniom i im sztuczkom. Można to było załatwić negocjacjami, załatwić spokojnie i elegancko, lecz to ZDRADY, DRIADY CHCIAŁY JĄ ZABIĆ, ją i tego drugiego smoka! Pisklęta! Nie umiejące walczyć! A reszta chciała z nimi spokojnie rozmawiać i im współczuć bo były osobami o mniejszym poziomie inteligencji! Współczucie jest dobre, JEŚLI AKURAT NIE CHCE CIE UGRYŹĆ W KUPER I ZABIĆ TWOICH DZIECI.
Scorpia nie chciała oddawać tego, co jej. To co było JEJ DANE. TO, CO MIAŁY SMOKI. Bogowie nie dali Driadom maddary, więc czemu oni mieli ją dawać? Driady jakby udawały, że nie wiedzą co to maddara, a może jest za tym intryga? Może jest powód, dlaczego jej nie mają? Maddara była potężną mocą... W jednym miejscu. Scorpia uniosła brewke. Jakby tak pozwolić tej magii się rozwinąć... Plus to dziwne połączenie Driad i natury... Scorpia miauknęła w stronę brata z którym miała zamiar później porozmawiać, a sama czerwonołuska wyciągnęła łapkę w stronę ziarenka... A przynajmniej tak chciała. Dopóki nie została zatrzymana przez większe skrzydło.
Skrzydło nie trzymało jej w żaden sposób, lecz Scorpia poczuła lekki dreszczyk emocji gdy poczuła na sobie łuski innego smoka.
Była to białoczerwona smoczyca, która teraz też trzymała Griko. Białoczerwona smoczyca zaczęła coś do Scorpii mówić, lecz Scorpia tylko zaczęła machać łapkami w stronę brata.
Najpierw klatka, a teraz to. Ona już tylko chciała wrócić do rodziny. Do matki, do brata.
Scorpia tylko upadła i rykła z żalem. Cemu oni zabierali ją od jej mamy i brata?

: 27 sie 2019, 17:36
autor: Berius
Płomienny prawie dostał zawału serca gdy Zatracony kolec podszedł do driady na taką odległość, już miał ruszyć by go odciągnąć ale potem zauważył że adept po prostu przytulił driadę. Czerwonooki nie mógł wydusić z siebie słowa był sparaliżowany tym jak głupi i niebezpieczny ruch wykonał. Jednak o dziwo to podziałało "Czemu zawsze najryzykowniejsze i najgłupsze pomysły zawsze działają przecież to sensu nie ma" Pomyślał gdy patrzył na zielonołuskiego z wielkimi oczami. Całe szczęście nic mu nie zrobiły. Gdy ujrzał jak w oczach driad pojawiła się nadzieja, a klatki z uwięzionymi smokami zaczęły się rozpadać poczuł niesamowitą ulgę że wszyscy są już w miarę bezpieczni. Pod naporem odchodzących emocji łapy się pod nim ugięły i mimowolnie musiał usiąść na zadzie, śmiejąc się w duchu że pisklakom nic nie grozi. Spojrzał spokojnymi oczami na Tradycyjną Łuskę i się uśmiechną po czym znów spuścił wzrok na ziemię i słuchał jak reszta uzgadnia jak można pomóc driadom i nasionku.
Maddara, słyszał o niej ale nigdy nie wgłębiał się w ten temat, jednak skoro miało pomóc to zażegnać ten bezsensowny konflikt zrobi wszystko by tak się stało.
Ja też podzielę się swoją Maddarą i chociaż nigdy tego nie robiłem to postaram się jakkolwiek pomóc
Wstał i znów popatrzył na swoją przyjaciółkę.
Pokażesz mi jak mam to zrobić bo nie mam bladego pojęcia jak w ogóle mam się za to zabrać
Wyszeptał do niej tak by nikt tego nie usłyszał.

: 27 sie 2019, 22:53
autor: Kuszenie Diabła
Pokrzyk westchnęła cicho, gdy Ilun wyrwał się spomiędzy jej łap. Nie wiedziała skąd w latorośli Khagara tyle chęci do niesienia pomocy przybyszkom z lasów, ale być może po prostu chciał udowodnić, że potrafi. Widząc spiskujące nieopodal Mahvran i Raktę, zmrużyła nieco ślepia. Nie słyszała o czym mówiły, ale znała tą pierwszą już na tyle, aby podejrzewać, że nie układały razem wierszyków. Ale hej, przynajmniej coś się działo! Klatki zniknęły, co w sumie obeszło ją jak zeszłoroczny śnieg, ale... ból głowy przeminął, skomlące pisklęta zdołały udobruchać driady, a to spotkanie prawdopodobnie dobiegało już końca. Długo rozważała nad tym, czy przekazanie kapki swojej maddary przyniosłoby jej jakieś realne korzyści, a spójrzmy prawdzie w ślepia, tylko na tym jej zależało. Chciała żeby już wracały tam skąd przyszły, a maddarowe wypierdki tej dzieciarni mogły nie być wystarczające. Zebrała się w sobie, aby zaraz skupić swoją energię na ziarenku tkwiącym w rękach driady. Posłała w jego stronę niewielką wiązkę czystej mocy.

: 27 sie 2019, 22:57
autor: Eskalacja Konfliktu
Eurith nawet poszłaby w ślad brata, ale zaalarmował ją śmiech siostry z drugiego końca polany. Ona chyba nic od siebie nie dawała? A Pokrzyk? Nie, chyba jednak dawała. Skonfundowana samiczka biła się długo z myślami, ale ostatecznie nie postanowiła od siebie nic dodawać. Zarówno nie potrafiła za dobrze się skupiać w stresujących sytuacjach, ale też nie widziała powodu aby pomagać. Nie była altruistką, a na pewno nie zamierzała dawać cząstki siebie by zmieszała się z resztą smoków. Nasionko było według niej brudne, skoro wchłaniało energię innych zebranych tu smoków. Skrzywiła się.
Usiadła i przytuliła się po prostu do lewej przedniej łapy białej opiekunki. Chciała już sobie stąd pójść, przytłaczał ją ogrom towarzystwa i ilość dobroci. Ona tak nie potrafiła. Była zbyt interesowna i chciwa.

: 28 sie 2019, 17:29
autor: Rytm Lasu
Sio obserwował uważnie dalszy tok zdarzeń. Chyba się uspokajało.. To dobrze.. To bardzo dobrze.. Cały ten nawał agresji emanującej od niektórych smoków, przekrzykiwań, gróźb i tym podobnych przytłaczał go. A mama nadal nie była sobą.. Ale będzie. Pisklę czuło, że są na dobrej drodze.
Samczyk popchnięty przez brata, ruszył naprzód, zerkając co chwilę ku siostrze. Chciał, żeby szli razem, ale jeśli Istra odmówi, nie będzie jej zmuszał. Jednak on, ośmielony troszkę postępowaniem Loreleia, opuścił miejsce pod łapami matki i podszedł z wolna do nasionka. W przeciwieństwie do niektórych obecnych, nie widział złych konsekwencji oddania swojej maddary. Dla niego była to czysta pomoc driadom, które tej pomocy potrzebowały. Być może był zbyt ufny i zbyt naiwny, ale dopatrywanie się wrogości w każdym stworzeniu nie było jego cechą.
Podchodząc, spojrzał z troską na zieloną driadę, a następnie na jej towarzyszki. Pomyślał sobie, że dały się ponieść emocjom i tym zawiniły u niektórych smoków. Pomyślał także, że na pewno nie miały złych intencji, skoro chciały ratować nasionko.
Za to myśl, że stworzenia wykorzystałyby pozostałość po umierającej towarzyszce do jakiś pokrętnych, nieczystych celów była dla niego po prostu zbyt irracjonalna. Być może przeanalizuje to pod tym kątem za jakieś pięć, sześć księżyców, ale teraz uważał że rację mają ci, którzy pomagają. Bo w jego mniemaniu, pomagać było po prostu trzeba.
Przysiadł przy Loreleiu i Nanshe, która też do nich podeszła i utkwił wzrok w nasionku, uśmiechając się do niego. Nie zamierzał być czarodziejem, więc mógłby dać mu tyle magii, ile by zdołał. Szkoda tylko że nie umiał jej jeszcze przekazywać. Przymknął więc ślepka i skupił się na dobrych emocjach. W myślach zaczął opowiadać sobie o nim jak o szczęśliwym pisklęciu, pod opieką mamy, najlepiej z gromadką rodzeństwa, bawiącym się beztrosko. Wyobrażał sobie to właśnie w ten sposób, tylko zamiast pisklęcia było nasionko, które hasało po łące na maciupcich smoczych łapkach.
Położył łapkę na jego powierzchni, wzorem Nanshe i uśmiechnął się.
-Chcę, ziebyś było szczęśliwe, małe nasionko. – Stwierdził. Sam również czuł się jakby lepiej od tego, co robił. Podobało mu się, że może coś zdziałać. Niezależnie od tego jaki to przyniesie skutek.

: 28 sie 2019, 18:38
autor: Przesilenie Północne
Przyglądał się scenie, wpatrzony w Axarusa przytulającego driady, a potem urzeczony ich prośbą. Ha! Maddara! Wiedział, że nie mogą być złe, był tego pewien od samego początku. Miał też rację pod innym względem – że skoro potrzebują piskląt, to wyłącznie smoki mogą im pomóc, a teraz mieli działać razem; zupełnie tak, jak zaproponował.
Wychylał się w przód, okazjonalnie stawiając krok lub dwa; zauroczony podchodzącymi kolejno smokami i dopiero, gdy przemknęła przed nim Nanshe, ocknął się.
Nanshe!
Wstał, a ton miał rozkazujący. Chociaż nie był pewien, dlaczego miałaby być ostrożna; prawdopodobnie chciał ją zatrzymać wyłącznie dlatego, że nie posłuchała jego wcześniejszych zaleceń.
Sam też podszedł bliżej ziarenka, ostrożnie, wpatrzony w nie, oszołomiony nagle realizacją, że tak jak i pozostałe smoki i on sam powinien dołożyć do niego cząstkę skrytej w nim magii. Rozejrzał się, spanikowany; kolejne smoki podchodziły bliżej i przykładały łapy. Niektóre z nich pytały o to, jak to zrobić, inne działały śmiało, chociaż wyraz ich pyska sugerował, że nie wiedziały, co robią; a najsprawniej zdawało się iść pisklętom.
Wpatrywał się osłupiały w Nanshe, która z niemożliwym skupieniem i zmarszczonym pyszczkiem przelewała maddarę w ziarno, przegryzając wargę. Tak dobrze jej szło, a była przecież młodsza!
Podszedł więc bliżej, niepewnie stojąc przy ziarenku. Wpatrywał się w nie przez chwilę, aż nie wytrzymał.
Jak to zrobiłaś? – szepnął do różowogrzywej dziwnie zmieszany. A potem, przełamując się w końcu, sięgnął do ziarna… i nie stało się zupełnie nic.
Rozejrzał się znów, przestraszony, że ktoś zauważył, że nie wie, co robić – no ale skąd miał wiedzieć, co robić? Zamknął więc ślepia i je zmrużył, starając się ignorować niektóre z szepczących lub głośnych smoków nie pozwalającym młodym na pomoc – absurd!
Wyciszył się i uspokoił, chociaż nadal nie działo się nic. Zmarszczył czoło, tak samo jak Nanshe, a nawet przegryzł wargę na chwilę, a potem zrezygnował, bo uznał, że to już może zakrawa o przesadę; i ostatecznie zdecydował się rozmówić ze swoim własnym organizmem.
Maddara tkwiła w każdym z nas, prawda? Nie powinno więc być trudnym, sięgnięcie do niej… Skupił się na tej myśli, sięganiu do niej – przedzierał się w głąb siebie, próbując odnaleźć to tajemnicze źródło mocy, o którym już tak wiele słyszał. I chociaż wciąż niewiele się działo, a on nie odczuł żadnego ciepła rozlewającego się w jego głębi, ani żadnego wzmocnienia, żadnej sugestii, że do ów źródła dobrnął – skupił się dalej, starając się w ziarno odrobinę magii… wlać. Nie był pewien, czy jest to odpowiedni termin, ale miał dla niego sens; przelewał ją niczym wodę, z jednego naczynia do drugiego! Nawet zaczęło mu się wydawać, że coś czuje, coś w nim wędruje, ożywił się nagle i podekscytował, ale to uczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło; i nawet on musiał przyznać, że być może był to muskający go wiatr, a nie przepływająca przez niego magia.
Bez względu na to, czy mu się udało, czy nie, po dłuższej chwili otworzył ślepia i wrócił do Nanshe, napuszony, jakby poczuł rodzący się w nim nowy talent, ustępując miejsca pozostałym chętnym gotowym do niesienia pomocy.

: 28 sie 2019, 18:41
autor: Heroiczna Łuska
Mama... ona przemówiła!
Czy raczej, ku zrozpaczeniu Istry, nie mama przemówiła, a jakaś inna siła, stojąca również za zmianą barwy głosu Milknącego Szeptu. Co prawda nie wychodziło na to, żeby miała niedobre intencje, a wręcz sposób, w jaki odezwała się do Loreleia był... miły. Mimo to samiczka podchodziła do niej z wielką nieufnością. Ktokolwiek przemówił przez Rek – duch, czy może ta złota smoczyca – Istra uważała tą osobę za złą, gdyż śmiała okraść mamę z jej własnego ciała.
Nagle poczuła lekkie pchnięcie. Lorelei? A co on nagle zaczął się tak jąkać?
Pokręciła głową. Nie chciała nigdzie iść, musiała pilnować mamy. Dlaczego w ogóle wpadł im do głowy taki pomysł? Pomóc wrogowi? W życiu!
Ale... no właśnie: ale. Czy one na pewno były wrogami? Straciły jednego ze swoich. Ich zachowanie nie mogło być przesadą. Nie, jeśli dotyczyło śmierci kogoś bliskiego.
To nasionko... to jedyne, co zostało po ich przyjaciółce.
Istra westchnęła cicho. Podążyła za swoimi braćmi, trochę się ociągając.
Przycupnęła obok Sio i poczekała, aż oboje skończą rozczulać się nad nasionkiem. Gdy przyszła kolej na nią, położyła na nim łapkę, tak, jak to zrobili poprzednicy.
Wtedy też wyobraziła sobie drzewo. Silne i niezłomne, któremu nie zaszkodzi wiatr, susza, ani powódź. Drzewo niezwyciężone, niemal tak silne, jak Istra.
Wyrośnij duzie, nasionku. Nikty siem nie poddafaj. – Mruknęła pod nosem. W jakiś sposób nawet ją to zadowoliło. Cieszyła się, że mogła przekazać komuś swoją siłę. Nawet, jeśli sprawa dotyczyła jakiegoś nasionka...