Strona 6 z 36
: 23 paź 2014, 23:16
autor: Posępny Czerep
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wysłuchał jego słów i skłonił łeb.
– Miło mi Was poznać. Dagr i Naudir – uśmiechnął się już nieco swobodniej.
– Gdy byłem w Waszym wieku, nazywałem się Chłód.. A przyjaciele mówili na mnie po prostu Sopel. Jestem adeptem stada Ognia.
"Zamerdał" uszami, starając się jakoś przekonać do siebie młode. Nigdy nie miał z nimi zbyt wiele do czynienia.. a gdy miał, to kończyło się to na warczeniu i niemiłych incydentach.. Ale Lunarny potrafił rozpoznać smoki, z których coś wyrośnie spośród tych, które są na życie za słabe. Te należały do pierwszej grupy i właśnie dlatego należało ich strzec.. Nawet jeśli nie należą do jego stada.
– Nocować.. Hmh.. Czemu nie jesteście ze swoim opiekunem? W sumie, rzeczywiście robi się ciemno.. Nie wiem skąd jesteście, ale nie mógłbym Was tam zawieźć – granic nie wolno przekraczać. Tak więc.. Mogę strzec waszego bezpieczeństwa. Mnie mało co zagraża.
: 24 paź 2014, 14:21
autor: Pierwotny Instynkt
Obserwował całą tą scenę z uśmieszkiem na pysku. Skrzydlaci...typowi skrzydlaci. Zachowywali się jak ssaki, te skrzydła po prostu odejmowały im gadziego dostojeństwa i to właśnie sądził młody, dlatego też nie zbliżał się do trójki smoków niżej rasy. Po prostu nie miał na to ochoty, a widząc jak ten olbrzym robi z siebie pajaca, byle nie wystraszyć tych smarkaczy, po prostu nie wytrzymał i roześmiał się, szczerym, acz zimnym tonem. Jego pysk lekko przechylił się na bok, gdy jeden ze skrzydlatych spojrzał na niego. Od razu odwrócił wzrok i skierował go na wodę. Nie chciał się z tymi stworami jednoczyć, co to, to nie. Przybył tu w innych celach.
: 25 paź 2014, 13:21
autor: Karmazynowy Kolec.
Na drobnym, obsypanym łuskami pyszczku pojawił się delikatny uśmiech. Z każdą chwilą młody smok otwierał się coraz bardziej przed innymi przełamując wewnętrzny niepokój i obawy. W porównaniu z resztą gadów jakie spotkali z bratem do tej pory ten był jedynym który nie życzył im źle, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie od samego początku ich wspólnej przygody. Dagr usiadł wygodnie na chłodnej kępie pożółkłej trawy, niewielki jak na razie ogon owinął dookoła przednich jak i tylnych łap i zadwarszy łebek ku Chłodowi rzekł z nutą niepewności i wstydu skrywanego w póki co delikatnym głosie. -Nie mamy opiekunów...Żaden ze smoków z naszego stada... Tutaj zatrzymał się by wziąć wdech w drobne płuca. – Tych które spotkaliśmy, nie wyraził chęci choćby zainteresowania się nami a co dopiero opieki. Przyznał z rezygnacją zerkając na zdaje się że przysypiającego brata.
: 25 paź 2014, 13:45
autor: Posępny Czerep
z wymalowanym na pysku zdziwieniem słuchał słów malca. Naprawdę nikt się nimi nie opiekuje? Jeszcze rozumiał, jakby dołączyli jako adepci.. Ale przygarnąć jaja i zostawić pisklęta na pastwę losu? Z rezygnacją pokręcił łbem. W jego ślepiach błysnęło coś na kształt współczucia. Im więcej dowiadywał się o tym stadzie, tym bardziej go nie rozumiał i tym większą czuł do niego niechęć. Ale dla Chłodu nie liczyły się nacje, a należące do nich smoki, dlatego nie odnosił się wrogo do malców.
– To dziwne.. U nas nigdy nie ma piskląt bez nadzoru. Nie mam jednak wpływu na Wasze stado. Mogę Wam jedynie zaoferować wsparcie z mojej strony i naukę, gdy tylko zdobędę odpowiednie umiejętności. Co Wy na taki układ? – Uśmiechnął się do Dagra przyjacielsko, ciesząc się, że zdołał w miarę opanować nerwy. Ponownie położył swój kanciaty łeb na trawie, blisko malca, obserwując go swym lewym okiem. Sam czuł lekką senność, jednak nie zamierzał pozwolić jej ze sobą wygrać.
: 25 paź 2014, 14:20
autor: Karmazynowy Kolec.
Zamrugał kilkakrotnie z wyraźnym zdziwieniem, nie miał pojęcia jak wyglądają stosunki między smokami w innych stadach, tak właściwie nawet nie wiedział jak wyglądają one w grupie do której przynależy wraz z bratem. Nie mniej układ dorastania samemu co czynili do tej pory wydawał mu się owszem dziwny lecz jak najbardziej normalny, trudno się dziwić skoro innego życia nie znali. Zerknął na śpiącego brata i szybko pomyślał o tym jak wyglądałyby koleje jego losu gdyby walkę z życiem przyszło mu toczyć tylko w pojedynkę. – Będziemy bardzo wdzięczni... Wymamrotał pod nosem strapiony zaistniałą sytuacją, gdyby brat nie spał z pewnością zacząłby się stawiać i fukać że dadzą sobie radę sami... Oboje przecież doskonale wiedzieli że na dłuższą metę to słomiany zapał który w skutkach może okazać się tragiczny. – To tak w ogóle można? Mam na myśli, jesteś z innego stada czy to nie będzie dla Ciebie problemem? Bo utrapieniem z pewnością. Syknął z rozbawieniem odwracając wzrok ku śpiącemu bratu.
: 25 paź 2014, 14:38
autor: Posępny Czerep
Zaśmiał się cicho, gardłowo.
– Gdyby się tak nie dało i gdybym nie chciał.. Na pewno nie usłyszałbyś tej propozycji. Wiele smoków udziela lekcji pobratymcom z obcych stad. Często jednak żądają za to zapłaty. Od Was nie zamierzam jej oczekiwać. Nie będę Was też niańczył, bo nie jestem babą. Ale uczyć? Czemu nie, to potrafi być całkiem zabawne. – uśmiechnął się z wyraźną kpiną. Dobrze pamiętał swoje pierwsze lekcje.. Były pełne gaf. Ale na pewno nie przypominały obecnych morderczych treningów. Lunarny spojrzał w ciemniejące niebo i cicho westchnął. Księżyc, który wznosił się nad drzewami, miał dziś kolor bladego złota. Wokół niego zaś jarzyło się szerokie halo. "No tak.. Wschody Księżyca potrafią przyćmić wszystko.." mruknął pod nosem, wracając myślami do maluchów. Naudir chyba usnął na dobre. Nie dziwił mu się.
– Może Ty też powinieneś pójść spać? Będę Was strzegł. Powiedz tylko, czy osłonić Was skrzydłem przed otoczeniem, czy też wolicie trochę prywatności. Nie obrażę się.
Chuchnął lodowatym powietrzem w przestrzeń przed sobą. Jego zimny oddech otulił źdźbła trawy szronem. W myślach wrócił do ostatnich nauk.. Cieszył się, że wreszcie umie wydobyć z paszczy coś więcej, niż tylko ten dym.
: 25 paź 2014, 14:58
autor: Karmazynowy Kolec.
Wysłuchał go uważnie analizując każde słowo, wyglądał przez to na nieco starszego niż był w rzeczywistości gdyż przesadnie dostojna i poważna postura o wiele bardziej pasowała do dorosłych gadów wiedzących już coś o życiu niżeli do kompletnego świerzawska nie potrafiącego nawet latać. Szybko zauważył że Lunarny przygląda się rdzawo-złotej płycie księżyca, on również skupił na niej bystry wzrok tak różny barwą od oblicza luny, uśmiechnął się delikatnie lecz uśmiech znikł z jego pyska równie szybko jak się pojawił, posmutniał. – Dobry pomysł. Przyznał mu szerze układając się wygodnie do snu. – Jeśli to nie problem... Mruknął speszony i zasnął przytulony do brata.
: 28 paź 2014, 13:57
autor: Naudir
Obudził się wcześnie, wraz ze wschodem słońca. Ziewnął przeciągle i rozejrzał się po okolicy. Wielki, lodowy smok gdzieś zniknął, a Dagr drzemał smacznie u jego boku. Pamiętał jak przez mgłę, że brat rozmawiał z ich nowym, potężnym sprzymierzeńcem; nie potrafił jednak odgonić od siebie morderczego zmęczenia, które poprzedniego wieczoru skleiło jego powieki niczym lep pajęczej sieci. Dopiero teraz uświadomił sobie, że śnili mu się jego towarzysze; przywołał oczyma wyobraźni obrazy wspólnej zabawy i nauki, które ofiarował im lodowy gad. Podrapał się za uchem, rozważając ten sen. Może nie powinien być tak ufny...? To był pierwszy smok, który ich nie odrzucił i darzył nawet czymś w rodzaju sympatii. Ale nie zmieniało to faktu, że był od nich sporo większy, silniejszy i mógł zakończyć ich życia jednym, niedbałym pacnięciem potężnej łapy. Mimo to.... Pamiętał o jego ciepłym, dobrym spojrzeniu, które po raz kolejny nie pozwalało mu zwątpić w dobre intencje olbrzyma. Znużony rozmyślaniem szturchnął brata łebkiem w bok.
– Dagr, wstawaj... – mruknął, dla pewności szturchając go raz jeszcze.
: 28 paź 2014, 14:59
autor: Karmazynowy Kolec.
Drgnął nieznacznie nadal otulony ciasno całunem barwnych snów, dopiero gdy brat szturchnął go po raz kolejny gwałtownie otworzył ślepka i podniósł łebek penetrując otoczenie spłoszonym, nadal śpiącym spojrzeniem. – C-co? Coś się stało? Ziewnął przeciągle prezentując niewielki arsenał białych kłów, mlasnął z niesmakiem mimowolnie przymykając zaspane ślepka. – Nie śpię! Rozłożył pewniej łapki ułożone przed sobą w pozycji sfinksa starając się własnym, podniesionym tonem głosu odegnać sen sprzed oczu.
: 28 paź 2014, 15:13
autor: Naudir
– Co się stało? Noc już dawno się skończyła, a ty nadal śpisz! – uśmiechnął się i skoczył na brata, przewrócił i zbliżył łapki do jego oczu, otwierając mu je szerzej. Pognębił go jeszcze przez chwilę, po czym usiadł i znów rozejrzał się dookoła. Na horyzoncie nie było nikogo. Rzeka szumiała nieopodal, przypominając o straszliwej, wczorajszej przygodzie. Wzdrygnął się na myśl o zimnie i bliskiej śmierci. Gdyby nie Dagr... Zerknął na niego z miłością. Po chwili jednak spoważniał.
– Musimy znaleźć coś do jedzenia – oświadczył, czując narastający głód.
: 28 paź 2014, 15:46
autor: Karmazynowy Kolec.
Odepchnął go zdecydowanym ruchem silnych, tylnych nóg i ogona. – Hmm masz rację...Tylko jak my coś złapiemy? Zadał to pytanie bardziej sobie niż bratu, dopiero teraz gdy rozmawiali o zdobywaniu pożywienia przypomniał sobie o Chłodzie, fakt że zniknął nieco go zaniepokoił, westchnął więc zrezygnowany. – Moglibyśmy poprosić Chłód by coś dla nas złapał...Był tak miły, z pewnością by nam nie odmówił, ale skoro go nie ma. Wstał na równe łapki i otrząsnął ciałko, trawa na której leżał do tej pory zaczynała się leniwie prostować ku niebu. – Możemy liczyć tylko na siebie! Rzucił ochoczo co było do niego trochę nie podobne, chciał jednak podbudować morale zarówno barat jak i swoje. Lecz zanim wyruszyli w poszukiwaniu prowiantu młody smok postanowił odwdzięczyć się bratu za zdecydowanie niepodeszłą mu próbę postawienia go na nogi gdy był ospały. Zaczaił się nieporadnie przytulając brzuszek do podłoża i naskoczył na grzbiet brata tarmosząc jego ucho z uśmiechem na pysku.
: 28 paź 2014, 15:59
autor: Naudir
– Aaałaaa! – zapiszczał, ale uśmiechnął się, odpłacając się bratu kopniakiem.
– Zawsze mogliśmy liczyć tylko na siebie... – dodał po chwili i westchnął ciężko. Nagle podniósł głowę, kiedy jego ucho pochwyciło szelest nieopodal. Zaledwie kilkanaście metrów dalej stał dorodny jeleń, samiec, o pięknym, rozłożystym porożu, które kształtem nieco przypominało ich własne rogi. Spostrzegł dwa drapieżniki i czmychnął w bok. Pyszczek Naudira rozjaśnił powoli ten sam łobuzerski uśmieszek, który był zwiastunem nowej przygody (a więc najczęściej – kłopotów). Zbliżył się szybko do brata.
– Chodźmy za nim, może doprowadzi nas do reszty stada! – aż podskoczył z ekscytacji.
: 28 paź 2014, 16:07
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa wracała do Obozu po udanym leczeniu jednej z cienistych smoczyc. Była zadowolona, wszak pomimo niepełnej rangi radziła sobie jak pełnoprawny uzdrowiciel. Wracała pieszo z racji zimnego, porywistego wiatru, który hulał na wysokościach i targał koronami drzew. Paskudna pora roku. Zbliżały się chłody, a ona prawdopodobnie właśnie w czasie chłodów będzie miała na głowie swoje pisklęta... Jak to powiedzieć Marzeniu? Zamyślona szła powoli wzdłuż rzeki mając zamiar pokonać ją niskim lotem w odpowiednim miejscu. Kątem oka dostrzegła bawiące się pisklęta i uśmiechnęła się cierpko. Miała mieszane uczucia... Nie zatrzymała się, wolała być już w jaskini i zakopać się w miękkie skóry. Obecna pogoda nico ją przygnębiała.
: 28 paź 2014, 16:12
autor: Pierwotny Instynkt
Nie widział kiedy, a sam również przysnął. Obudziły go głosy, głosy tych dziwnych piskląt. A gdy się rozejrzał, nie zauważył w pobliżu tego obcego, co to zachowywał się jak pajac. Wzruszył barkami i rozprostował kończyny, bo nieco się zastały. Noce były zimne, ale jemu to nie przeszkadzało, posiadał dość grubą skórę i dwa księżyce samotnego życia jakoś zahartowały jego duszę. Wtem ktoś rzucił na niego cień i zauważył zbliżającą się łapę, puszystą łapę smoka opierzonego. Prychnął i czmychnął w bok.
-Mogłabyś uważać jak chodzisz!
Pisnął niezadowolony z tego, że ta samica miała czelność go nie zauważyć.
: 28 paź 2014, 16:28
autor: Karmazynowy Kolec.
– Co takiego? Zastrzygł uchem spinając mięśnie całego ciała dosłownie w ułamku sekundy, nie dlatego że był gotowy do pościgu za chmarą, nie. Dlatego że rosły byk z łatwością mógł stratować ich kopytami nie wspominając o porożu...Które w obecnej chwili było niemal tak wielkie jak rogi co poniektórych gadów. A co jeśli wyczuł ich? Stali z z wiatrem więc pewnym było że chmara czmychnęła własnie dlatego że zwietrzyła ich woń niesioną narowistymi podmuchami chłodu. – Ej Naudir! Zawołał za nim stojąc w miejscu jak kołek. – To nie jest dobry pomysł. Zaczął grę z czasem domyślając się że nim skończy swój wywód brat będzie już przemierzał zarośla tropem jeleni, zresztą...Co on sobie takiego myślał!? Będąc wielkości cielęcia sarny chciał sam stawić czoła stadu jeleni, parsknął kpiąco czując że nachodzi go gniew.
: 28 paź 2014, 16:44
autor: Naudir
Przeciwnie do oczekiwań brata i własnych przystanął, przypomniawszy sobie wczorajszą "przygodę" z rzeką. Wbił skruszone spojrzenie w żółtawą trawę, którą delikatnie gniótł łapkami. Poczłapał do brata nadal nie patrząc mu w oczy.
– Dobrze, chodźmy w drugą stronę. – powiedział smutnym głosem, i zaczął wolno iść przed siebie. W pewnej chwili dostrzegł coś małego i zielonego, schowanego w trawie nieopodal. Gnany instynktem zakradł się blisko stworzenia po czym skoczył i zatopił pazury i kły w ciele zwierzęcia. Po chwili odskoczył ; jak się okazało, pomylił znajomego bezskrzydłego z przerośniętą jaszczurką....
– To... ty... – burknął, mierząc go złotymi ślepiami. Zawarczał cicho, rzucając ogonem na boki jak wściekł tygrys. Przez jego umysł przepłynęła gładko potworna myśl o tym, by dobić irytujące stworzenie... wyobraził sobie dokładnie jego agonię i swoją chorą satysfakcję, kiedy oblizywał szpony z krwi nieporadnego pisklęcia... Po chwili jednak otrząsnął się. Było mu wstyd, że pomyślał o czymś tak okropnym, ale nie dał tego po sobie poznać, wypinając dumnie pierś przez zielonym gadem. Kidy rozłożył skrzydła wydawał się większy i potężniejszy.
: 28 paź 2014, 16:54
autor: Karmazynowy Kolec.
Zamrugał kilkakrotnie powiekami, nie dało się zaprzeczyć i nie zauważyć że nie był zaskoczony zachowaniem brata bo przecież, od kiedy jego brat go słuchał? No cóż. Postanowił nie zastanawiać się nad tym zbyt długo. Usatysfakcjonowany z obrotu sytuacji pochylił łebek ku ziemi, nieco strapiony faktem że to jego decyzja była źródłem smutku i niezadowolenia Naudira... Jednak chwilę potem był już tuż obok niego, obwąchał ostrożnie przerośniętą jaszczurkę która wzbudziła w nim wiele pozytywnych emocji, pewnie dlatego że jak do tej pory postanowiła się nie odzywać i wyglądała nieco jak kaleki żółw z potłuczoną skorupą. Raz widział żółwia, więc wiedział jak to zwierze wygląda a jeszcze bardziej rozbawił go fakt gdy przypomniał sobie jak powoli się porusza. Zamachał ogonem jak zaciekawiony kocur przyglądający się zdechłej myszy i przechylił rogaty łeb na bok.
– Masz jakieś imię żółwiu? Parsknął nie spuszczając rozbawionych ślepi z bezskrzydłego w oddali zauważył też innego smoka, kompletnie odstającego aparycją od ich własnej czy tej która posiadał kaleki żółw.
: 28 paź 2014, 17:41
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa spojrzała pod łapy nieco zaskoczona. Faktycznie będąc tak zamyśloną, kompletnie nie zwróciła uwagi na śpiące w trawie pisklę. Zmarszczyła pyszczek i ominęła młodego bokiem. Pachniał Cieniem. Obecnie Liliowa miała na łapach zapach ich ziem, ale jakie to miało znaczenie? W sumie nawet nie zwróciła uwagi na to, że pisklę nie ma skrzydeł. Dopiero po chwili coś ją tknęło. Nie widziała jeszcze smoka bezskrzydłego.
– Wybacz. – Szepnęła uśmiechając się krzywo. Przyjrzała się pisklęciu, a potem rozejrzała wokół. Były tu jeszcze dwa inne, więc pewnie się znają i mały się nie zgubił, a nawet jeśli, to nie w kompetencjach Liliowej leżało zamartwianie się o pisklęta z obcych stad. Ruszyła dalej.
: 28 paź 2014, 23:19
autor: Pierwotny Instynkt
Miał już coś rzec do tej większej smoczycy, coś zapewne kąśliwego, gdy nagle coś na niego wpadło. Wydarł z siebie gardłowy pomruk ostrzegawczy, po czym spojrzał gniewnie na jednego z tych dwóch pokrak, co to wpadały do rzeki przy pierwszym lepszym wiaterku, chucherka...ocenił szybko i prychnął widząc zachowanie tego imbecyla ze skrzydłami. Zero dostojeństwa gada.
-Byłem tu pierwszy, więc nie czuj się zaskoczony.
Odepchnął pisklę używając przy tym pazurów, nie dbając o to czy wyrządzi temu drugiemu krzywdę, czy nie. Na domiar złego doczłapał się do nich jeszcze ten drugi. Keith wywrócił ślepiami i westchnął ciężko.
-Nie rozmawiam z bezmózgimi ptasimi wyp.ierdkami.
Odparł bez cienia emocji w głosie, choć fakt faktem...czuł się tu nieco samotny. Ale nie będzie bratał się z niewolnikami. Zaraz potem odwrócił się do nich plecami i zostawił za sobą idąc za tą z futrem. Gdy z trudem ją dogonił, w końcu nie posiadał tak długich łap, stanął przed nią i by ją zatrzymać oparł się łapkami o jej łapę.
-Stój. Chyba nie myślisz, że po prostu pozwolę Ci tak przejść?! Prawie mnie zdeptałaś!
Odparł buńczucznie, nie zwracając już uwagi na dwójkę przybłędów, bardziej zainteresowany starszą smoczycą, pomimo że przynależała do rasy, za którą zupełnie nie przepadał, to miał nadzieję na coś i chciał to dostać.
: 29 paź 2014, 13:34
autor: Naudir
Zamrugał z oburzeniem.
– Bezmózgimi...? Co? – wydukał, warcząc groźnie. Zielony jaszczur podrapał go mocno, co odczuł mimo pancerza czerwonych łusek. Jeszcze bardziej rozsierdził go fakt, że mały pseudożółw odwrócił się do nich plecami i odszedł, obrzuciwszy dziecinnymi obelgami. Próbował się uspokoić, ale nie potrafił... Zaczął wolno kroczyć w kierunku zielonego pisklęcia, wyrywając szponami kawałki ziemi. Łebek miał pochylony, złote oczy roziskrzyły się niezdrowo; mruczał gardłowo i rzucał na boki ogonem, wyglądając jak miniaturowy, wściekły tygrys. Kiedy dopadł pisklaka pociągnął go za ogon, obrócił ku sobie i przydusił łapą jego szyję do trawiastego podłoża, zbliżając zębaty pysk bliżej jego pyska.
– Powtórz to co powiedziałeś ... chyba, że obleciał cię strach. – uniósł łapkę i pacnął go w policzek, pozostawiając na nim delikatne zadrapania, które nie były groźne, ale z pewnością musiały rozwścieczyć drugiego gada.
: 29 paź 2014, 15:39
autor: Karmazynowy Kolec.
Bełkot tej pyskatej, przerośniętej jaszczurki wyprowadził go z równowagi jak mało co. Najeżył się cały i fuknął zajadle przez zaciśnięte zęby, dumnie wznosząc rogaty łeb ku niebu. Z dziką satysfakcją i nie małym rozbawieniem obserwował co też wyczynia z kalekim żółwiem Naudir. Przeszło mu nawet przez głowę by dołączyć do brata i zacząć podgryzać dziwolągowi ogon lub łapy, ostre pazury choć groźne nie zdałyby się jaszczurowi na wiele dopóki Dagr trzymałby je zdała od swoich oczu i błon skrzydeł, odsunął się nieco bu dać bratu trochę więcej przestrzeni "na zabawę". – Ej Naudir. A może go zjemy...? Nie wygląda na smoka... A przecież jaszczurki są całkiem smaczne i pożywne, przyda nam się trochę kalorii na zimę! Zastrzygł żwawo uszami i otrzepał ciałko składając skrzydła wzdłuż boków korpusu z drobnego pyszczka wysunął się długi, oblepiony śliną jęzor i zatoczył koło po rampie górnej szczeki.