Strona 6 z 23

: 10 lis 2014, 13:56
autor: Wizja Zniszczenia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ba, że nie będzie miała! W końcu była córką Jadu! Dlatego też, gdy tylko ojciec zakończył swoje polecenia, mała ugięła kończyny, aby wykonać skok. Swój pierwszy, oficjalny skok. W zasadzie nie widziała w tym nic problemowego, więc tylko skupiła się na mięśniach i odbiła się energetycznie od podłoża, prostując kończyny. Tak, jak mówił Jad, balansowała ogonem i lekko przechylała ciało, aby utrzymać równowagę. Skrzydła trzymała przy ciele, bo inaczej wiedziała, że nie skończy się dobrze, gdy pozwoli im się otworzyć. A gdy zaczęła opadać, Wizja po prostu wyprostowała kończyny w stronę ziemi, a gdy te dotknęły podłoża, ugięła je, lądując miękko na ziemi. No i oto pierwszy skok za nią!

: 11 lis 2014, 10:04
autor: Jad Duszy
Jego córka i z tym zadaniem poradziła sobie bez problemów. Ale z drugiej strony nie było czym się dziwić, w końcu w jej żyłach płynęła jego krew. Oczywiście bez zbędnej skromności.
Teraz skok do przodu. Wybijasz się mocniej z tylnych łap, aby skoczyć nie w górę, a bardziej w przód. W czasie lotu wyginasz ciało w lekki łuk, z przednimi łapami wyciągniętymi przed siebie. To one jako pierwsze dotkną ziemi i będą musiały utrzymać ciężar całego twojego ciała, wiec musisz na to uważać. oczywiście ugnij je lekko, aby zamortyzować lądowanie. balansowanie ciałem jest takie samo jak przy skoku w górę – wytłumaczył Wizji, nie spuszczając jej z oczu.

: 11 lis 2014, 23:51
autor: Wizja Zniszczenia
Skok to była pestka! A przynajmniej póki co tak mała Wizja uważała. Dlatego z drapieżnym uśmiechem podeszła do kolejnego zadania jakim był skok w przód. W sumie różnił się tylko troszkę. Mała przyjęła odpowiednią pozycję. A więc rozstawiła delikatnie łapki i je ugięła, a następnie przycisnęła skrzydła do ciała i uniosła delikatnie ogon. W tej pozycji czuła się bardzo stabilnie i teraz patrzyła przed siebie, na miejsce, gdzie miała zamiar wylądować. Zaraz potem odbiła się najpierw z przednich łap, prostując je, ale zaraz potem i tylne mocno odepchnęły jej ciałko od podłoża. Lekko wyprostowała się, jakby chcąc położyć się w powietrzu i wyciągnęła przednie łapki przed siebie. Tylne delikatnie podkuliła, a w czasie bycia nad ziemią jej ciało delikatnie balansowało wraz z ogonem utrzymując ją w jednej, niezachwianej pozycji. No i w końcu, gdy przyszło jej lądować, gdy tylko poczuła pod przednimi łapami podłoże, delikatnie ugięła przednie łapy, by zamortyzować upadek, ale nie tak, by wyryć pyszczkiem w ziemię, a zaraz potem dołożyła do nich i tylne. No i wykonała dość długi sus do przodu. A wszystko w oka mgnieniu, no ładnie! Pochwaliła samą siebie.

: 12 lis 2014, 12:42
autor: Jad Duszy
No, niech chwali sama siebie, gdy coś jej wychodziło. Nie chcemy tu przesadnych skromnisiów.
Teraz skok na boki. przyda ci się zwłaszcza w przyszłości, gdyż służy on często w walce do odskakiwania. Aby skoczyć w lewo musisz odbić się mocniej łapami po prawej stronie ciała, przy czym możesz pomóc sobie odpowiednim wyrzutem ciała w lewo w chwili wyskoku. Analogicznie jest ze skokiem w prawo – powiedział do córki. nie było to nic trudnego, było czy raczej będzie natomiast bardzo przydatne w przyszłości.

: 12 lis 2014, 15:16
autor: Wizja Zniszczenia
Skupiła się na słowach ojca i pokiwała głową.
– Czyli innymi słowy przydatne do unikania ciosów, warto zapamiętać.
Powiedziała raczej sama do siebie, niż do Jadu, by móc sobie wszystko ułożyć w główce i zapamiętać to, co najważniejsze. Właśnie, walka...ciekawe kiedy będzie mogła stanąć po raz pierwszy do walki, chciała w końcu być taka, jak ojciec. Czyli raczej zostanie wojownikiem, a z naturalnym uzbrojeniem, będzie to chyba piekielnie łatwe. Mała Wizja ugięła natychmiast łapy i przygotowała się do skoku. Uniosła delikatnie ogon i poprawiła ponownie skrzydła na ciele, by czasem się nie otworzyły, ale i tak by nie utrudniały jej ruchów. Zaraz potem skupiła się na prawych kończynach, by to na nich skupić siłę wyskoku. I gdy tylko była gotowa, energicznie wybiła się, wychylając jednocześnie ciało w lewą stronę, a siłę skoku oparła na prawych kończynach. Zaraz jednak przyszedł czas na lądowanie i teraz musiała skupić się na lewych kończynach, bo to one pierwsze dotknęły podłoża i to je ugięła, zaraz potem dostawiając prawe kończyny. Ogon w tym czasie balansował w sposób, który umożliwił jej równe ustawienie ciała. Zaraz jednak wybiła się ponownie, tym razem siłę skoku przenosząc na lewe kończyny, a przy lądowaniu skupiła się na prawych. I w taki oto sposób zrobiła dwa szybkie, płaskie skoki raz na lewą, raz na prawą stronę.

: 12 lis 2014, 16:43
autor: Jad Duszy
Jad uniósł ogon, usztywniając go tak, że znajdował się równolegle do ziemi, tworząc przeszkodę nad głową córki. Wystarczająco wysoka, by stanowić dla niej wyzwanie, ale na tyle niska, by była w stanie ją przeskoczyć.
Przeskocz nad moim ogonem – powiedział do Wizji. Było to jedynie ćwiczenie utrwalające, ale wystarczające, aby mieć pewność, że młoda smoczyca opanowała podstawy tej umiejętności.

: 12 lis 2014, 22:17
autor: Wizja Zniszczenia
Spojrzała na czerwony ogon ojca i wyszczerzyła drapieżnie kiełki. Zaraz jednak potem skupiła się na wykonaniu zadania i po prostu ugięła mocno łapy, ale nie tak, by brzuch dotykał podłoża. Lekko zbliżyła do siebie przednie i tylne łapy, jednocześnie unosząc lekko zad i ogon. W ten sposób nada sobie dodatkowego impetu do skoku. Gdy była już gotowa, mała, kolczasta kulka odbiła się energicznie, prostując kończyny, główną siłę kładąc na zadnie kończyny, a ciało wyciągnęła ku górze. By skoczyć jak najwyżej. No i jak się okazało, wyleciała w powietrze bardzo wysoko. Przycisnęła mocniej skrzydła do ciała, by następnie wygiąć ciało w mały łuk i skierować swoje cielsko na ziemię. Ogon oczywiście cały czas balansował, utrzymując jej równowagę. Gdy mała zbliżała się do ziemi, wyciągnęła przed siebie przednie łapki i gdy tylko dotknęły ziemi, ugięła je lekko i dostawiła zadnie. W ten sposób wylądowała po drugiej stronie ogona Jadu i wykonała chyba dobry i wysoki skok.

: 13 lis 2014, 11:34
autor: Jad Duszy
Opuścił ogon, z zadowoleniem patrząc w stronę córki. No, można było poczuć dumę na widok tak obiecującej smoczycy z jego krwi.
Dobrze, podstawy skoku masz już opanowane – oznajmił Wizji. Młoda smoczyca uczyła się szybko i nie popełniała błędów, a przynajmniej jakichś karygodnych. Ciekawe, jak będzie dalej.
Na razie jesteś za młoda na latanie czy inne nauki. Ewentualnie mógłbym ci pomóc podszkolić już zdobyte przez ciebie umiejętności. chyba, ze chcesz poćwiczyć sama – powiedział do Wizji, przekrzywiając lekko głowę.


//raport skok I

: 27 lis 2014, 12:57
autor: Cętkowane Pióro
Mimo że wciąż był zmęczony wieloma wcześniejszymi treningami, nie zamierzał jeszcze odpoczywać. Jego wysiłkowi uświęcał jeden cel, prymitywny jednak wystarczający by zmotywować go do wysiłku jakim był kolejny trening, tym razem jednak nie zamierzał prosić nikogo o pomoc a samemu podszkolić się w tym czego potrzebował.
Powoli przybył nad rzekę zastanawiając się czy uda mu się znaleźć tutaj cokolwiek? Zamierzał spróbować dlatego pierwszym co zrobił było wytężenie wszystkich zmysłów. Uszy czujnie postawił, niczym dwa małe, postrzępione radary, mające za zadanie wyłapywać każdy najmniejszy dźwięk świadczący o obecności jakiejś żywej istoty w okolicy. Kolejną ważną rzeczą był węch. Ustawił się tak by wiatr przynosił przeróżne zapachy wprost do niego. Podczas skradania było to utrapieniem jednak teraz gdy stał pod wiatr i szukał czegoś? Każdy podmuch był niczym dziesiątki informacji o tym co go otacza i co może być w okolicy. Pozostało mu jednak skupić się też na trzecim a zarazem chyba najważniejszym zmysłem. Na wzroku.
Rozejrzał się czujnie po okolicy, obserwując ziemie, drzewa, krzaki, nawet brzeg rzeki, byleby tylko dostrzec wskazówkę która naprowadzi go na jakiś trop.
By zwiększyć swoje szanse zaczął poruszać się po okręgu tak jak radził ojciec, stopniowo coraz bardziej oddalając się od jego środka.
Nie trwało długo nim znalazł pierwszy ślad. Było to wgniecenie w zeschniętej trawie. Ciągnęło się prosto, dlatego niemal na początku skreślił podejrzenie o tym że ślad zostawił jakiś wąż. Po dłuższych oględzinach wokół wgniecionego pasa trawy dostrzegł też kilka mniejszych śladów przypominających łapy smocze, jednak nieco inne. Były to ślady jakiegoś gada który najwyraźniej ciągnął brzychem po ziemi, albo ogonem. Gady były mięsożerne, mogły stanowić dla niego zagrożenie jednak nie za bardzo go to obchodziło.
Powoli ruszył tym tropem, wyglądając przy okazji dość zabawnie gdy tak się wpatrywał na wgniecenia w trawie, jednak nie obchodziło go to, wręcz przeciwnie, poczuł lekkie podekscytowanie na samą myśl czyj to może być ślad. Starał się jednak zachować spokój. Nie chciał przez przypapdek zgubić śladu, a taka wgnieciona trawa mogła być tropem starym, już nie aktualnym. Powoli podążał jej śladem aż w końcu znalazł się całkiem blisko brzegu rzeki. Tutaj jego podejrzenia o tym że cel jest gadem się potwierdziły. Piasek przy brzegu rzegi był znaczony czteroma śladami pazurzastej łapy. Gad sprawiał wrażenie być nieco mniejszy od niego, jednak wciąż nie był w stanie rzetelnie stwierdzić za czyim śladem podąża, a co gorsza slady tutaj się urywały, jednak po kierunku w którym były zwrócone ślady łap, można było być pewnym że gad wpełzł do rzeki. Pewnie przeszed albo przepłynął ją. Shierr zmarszczył nos zdając sobie sprawę jak głupim pomysłem była rezygnacja z nauki pływania, nie zamierzał jednak tutaj się poddać.
Zaznaczył owe miejsce tak by go nie zgubić, a następnie zaczął rozglądać się za jakimś płytszym miejscem rzeki. Najpłytsze miejsce jakie znalazł sięgało mu do brzucha, jednak było w miarę blisko miejsca gdzie jak podejrzewał, powinny być kolejne ślady gada.
Szybko przekroczyl rzeke otrząsając się z wody i ponownie rozglądajac się za śladami. Ku swojej złości nie dostrzegł jednak nic. Warknął cicho sam do siebie, powoli ruszając brzegiem rzeki, tak by znaleźć ślady łap gada, jednak zamiast tego znalazł coś lepszego. Aż krew w nim zawrzała.
Do jego nozdrzy doszła słodka, kusząca woń krwi. Czyżby jaszczur którego tropem podążał, równierz tropil jakąś ofiarę? Sądząc po zapachu krwi chyba z powodzeniem mu to szło, w przeciwieństwie do ognistego który wciąż nie widział swojego celu.
Niebiesko łuski samiec powoli ruszył za zapachem, węsząc uważnie i w skupieniu, tak by nie zgubić tego jakże cennego tropu. Powinien być blisko, chociaż niesforny wiatr nie ułatwiał mu poszukiwań. Zapach co chwilę urywał się i wracał, Shierr miał wielkie szczęście że udawało mu się nim cały czas podążać. Zapach krwi stawał się coraz intensywniejszy aż w końcu znikl niespodziewanie, porwany przez silniejszy podmuch wiatru.
Shierr zaklął cicho w duchu. Nie podobało mu się to. Czuł że jest już bardzo blisko, wręcz tuż tuż jednak nie miał żadnego tropu. Ani śladu łap, ani zapachu. Wiatr o tej poże roku był zbyt zdradliwy by podążanie za zapachem było efektywne jednak skoro nie mógł znaleźć nic na ziemi ani w powietrzu. Pozostała mu ostatnia deska ratunku. W myślach poprosił boga polowań o wsparcie po czym wytężył słuch, poruszając delikatnie postrzępionymi uszami. Ignorował dźwięki takie jak szelest suchych liści, cykanie świerszczy czy świergot ptaków latających nad jego łbem. Starał się wyłapać te dźwięki które mogły by go naprowadzić na trop zwierzyny. Z początku usłyszał jedynie ciche szuranie i mlaskanie, zignorował to jednak uznając to za wytwór wyobraźni, gdy jednak nie ustawało, zwrócił swój łeb w stronę z której owe mlaskanie dochodziło. Powoli i ostrożnie ruszył ruszył za dźwiękiem zdając sobie sprawę, że skoro go słyszy, to znaczy że musi być naprawdę blisko. Krew w nim aż zawrzała. Uniósł lekko łeb, wygladając zza jednego z bezlistnych krzaków a jego ślepiom ukazał się sporych rozmiarów bazyliszek. Zwierze właśnie rozszarpywało brzuch młodego jelenia, pożerając jego wnętrzności.
Shierr nie zamierzał go atakować. Musiałby być glupi by wyskakiwać przeciwko takiej bestii gdy jego umiejętności były takie nikłe, zamiast tego powoli zaczął wycofywać się w tył, myśląc jedynie o tym by pozostac niezauważonym. Dopiero gdy spowrotem znalazł się nad rzeką, odsapnął z ulgą nie mając już zbytnio ochoty na dalsze poszukiwania. Tyle chyba wystarczyło na ten etap treningu.

: 20 lut 2015, 12:58
autor: Dwuznaczna Aluzja
Po wygraniu z chochlikiem i odzyskaniu przytomności musiała pozbyć się rany. Z nią nie da rady walczyć. Była zdecydowanie zbyt dokuczliwa, nie mówiąc już o bólu.
Cienista przyleciała do Źródła Rzeki. Miała z tym spore problemy, bowiem przy każdym silnym podmuchu wiatru czy machnięciem skrzydeł czuła silny ból w przebitym mostku. Znaczy, prawie przebitym.
Wylądowała niezdarnie na śniegu i donośnym rykiem, chociaż nieco rozdartym z powodu oczywistego, wezwała Słodycz Zbawienia. Po raz kolejny. Jedyna uzdrowicielka Wolnych Stad. I nieobecna wiecznie Gałązka.

: 20 lut 2015, 13:02
autor: Słodycz Zbawienia
Słysząc kolejne wezwanie czułam, że to kolejny pacjent. Ten ryk znałam. A gdy zjawiłam się na miejscu, nie pomyliłam się. Już ostatnio miałam do czynienia z tą samicą. Wylądowałam nieopodal, łagodnie, aby nie zasypać śniegiem ani siebie, ani smoczycy. Podeszłam do niej. Dość wolnym krokiem. Ale ostatnio nie miałam siły poruszać się szybciej. Wolałam się oszczędzać na sam proces leczenia, bo ostatnio jedyne co robiłam, to latałam z miejsca na miejsce i leczyłam. – Tak? – zapytałam, przyglądając się Aluzji.

: 20 lut 2015, 13:06
autor: Dwuznaczna Aluzja
Czekała na Słodycz z niecierpliwością. Nie mogła jednak nic zrobić, tylko stała przy Źródle wyczekując jej przybycia. Widząc znajomą sylwetkę uzdrowicielki tylko kiwnęła jej łbem. Następnie odsłoniła ranę. Niezbyt ciekawa. Dziura w ciele i widoczne problemy z poruszaniem się.
– Słowa są chyba zbędne – rzekła ochryple i sucho. Była przyzwyczajona do bólu jako wojownik, aczkolwiek to naprawdę było wkurzające. Oblizała lubieżnie pysk, który był beznamiętny, nie przyozdobiony przebiegłym uśmiechem jak to miała w zwyczaju.

– rana magiczna; 2x ciężka ]

: 25 lut 2015, 16:52
autor: Słodycz Zbawienia
Odchrząknęłam cicho widząc wszystkie jej rany. Podeszłam i położyłam łapę na jej barku, wysyłając wgłąb ciała magię. Zmrużyłam nieprzyjemnie ślepia i kilka iluzji ziół pojawiło się przed samicą. Zaczekałam aż dostałam zioła i zabrałam się za ich wykorzystanie. Najpierw uwarzyłam napar z melisy i gdy nieco przestygł podałam Cienistej do wypicia. – Uspokoi cię, a mnie ułatwi pracę. – wyjaśniłam. Po chwili zgniotłam liście babki i nałożyłam na każdą ranę po kolei. Po chwili uwarzyłam także napar z lawendy i podałam samicy. Liczyłam na to, że zapobiegnie zapaleniu i infekcji w całym jej organizmie. Wzięłam do łap liście babki i zgniotłam, po czym wraz z sokiem, który puściły nałożyłam na każdą ranę po kolei. Podałam samicy trzy jagody jałowca. – Pogryź i połknij. – poleciłam. Uwarzyłam dwa napary z jemioły, każdy podzieliłam na cztery części. Po jednej z każdej miseczki podałam samicy do wypicia. Trzy części pierwszego nałożyłam na szyję, aby powstrzymać krwawienie, a resztę gęstego naparu z drugiej miseczki nałożyłam na szramę na pysku. Płatki ostróżeczki sparzyłam, a gdy nieco przestygły nałożyłam na ślepia samicy, lekko przechylając jej łeb aby nie spadły. Na sam koniec zmiażdżyłam gałązki macierzanki i nałożyłam na ranę na szyi.
Odetchnęłam głęboko i znowu położyłam łapę na jej barku po czym wysłałam wgłąb ciała magię. Zaczęłam od zamknięcia wszystkich uszkodzonych naczyń krwionośnych, po czym oczyściłam każdy uszkodzony obszar jej ciała. Z tego co martwe, uszkodzone, niepotrzebne, także z odłamków kości. Po chwili odnowiłam połączenia krwionośne i otworzyłam te, które zamknęłam, by zregenerować także uszkodzone nerwy. Przy pomocy magicznych łap ustawiłam złamaną kość na swoim miejscu i połączyłam tak, aby organizm wojowniczki mógł sprawnie funkcjonować. Sprawdziłam także obojczyki, odpowiednio je ustawiając i odnawiając wszelkie uszkodzenia. Gdy kość była na swoim miejscu zajęłam się odnawianiem uszkodzonych mięśni, a także odtwarzaniem ubytków w ślepiach Aluzji. Regenerowałam to, co zostało wydarte albo co sama usunęłam zaczynając od najgłębiej położonej warstwy. Nie szłam dalej, niż wszystko co niżej nie było wyleczone. Mięśnie, wszystkie inne tkanki, wyspecjalizowane komórki.
Proces leczenia odbywał się równocześnie w przypadku wszystkich trzech ran. Złagodziłam ból, sprawiłam, że obrzęki miały się wchłonąć. Źródło ropy zlikwidowałam, oczyściłam i nawilżyłam. Zadbałam też o odpowiednie nawilżenie ślepi, by po dojściu do warstwy skóry upewnić się, że niczego nie pominęłam, wszystko jest zregenerowane jak być powinno, a wszystkie komórki mają odpowiednie właściwości. Na sam koniec zregenerowałam komórki skóry i przyspieszyłam wzrost łusek, po czym zabrałam łapę i przysiadłam na zadzie z głośnym westchnięciem.

: 15 maja 2015, 13:51
autor: Zorza Północy
Smoczyca czuła, że się udusi, jeżeli nie opuści brzegów Jeziora Naksary, Srebrzystego Wodospadu i grot będących czymś w rodzaju kurhanów dla dawnej świetności nie istniejącego już Stada, którego krew jednak nadal płynęła w żyłach co poniektórych smoków życia, w tym i w jej. Kropelka zaledwie.
Leciała na skrzydłach wiatru, wyłapując intensywne prądy powietrza, aby zużyć mniej i tak wątłych sił. Tak, zdecydowanie musiała odsapnąć i poukładać sobie w głowie pewne sprawy, zweryfikować poglądy i zastanowić się, co ma robić, co bardziej przybliży ją do celu. Miała tak mało informacji... A Ważka sprzymierzyła się z jej bratem. Tylko nie wiedziała, co to oznacza. Czy zrezygnowała z planów odrodzenia na rzecz pokoju, by zapewnić godne życie własnym młodym, czy może jej brat, w co trudno było jej uwierzyć, mógł jej zagwarantować to, z czym wyszła ku niej sama Ailla? Dlaczego się od niej odwrócili?
Westchnęła, zniżając lot, aż opadła pomiędzy skałami, nieopodal srebrzącego się strumienia. Otrząsnęła się gwałtownie, jakby coś ją zabolało i zniżyła wyschły pysk ku krystalicznie czystej wodzie, zgarniając ją w kilku łykach, aby zwilżyć spragnioną gardziel.

: 15 maja 2015, 14:02
autor: Tejfe
Tehanu wyszła z groty. Musiała nieco przewietrzyć myśli, zostając sama ze sobą. Kochała swoje dzieci, bardzo mocno, ale czasami musiała od nich odpocząć. Choć na chwilę. Miała coraz mniej czasu na latanie. A teraz kiedy nadeszła wolna chwila, w której mogłaby dać upust swoim emocjom, które pomimo dręczącej jej choroby, wydawały się w miarę pozytywne... Zrezygnowała. Nie miała ochoty, ani motywacji. Pierwszy raz zdarzyło jej się, że odmówiła sobie tak wielkiej przyjemności. Czyżby się starzeje?– pomyślała, a ta myśl przeraziła ją tak bardzo, że od razu ją od siebie odsunęła. Także szła tak w melancholijnym nastroju, rozmyślając nad ostatnim wspólnym spotkaniem. Oni chyba nigdy mnie nie zaakceptują.– pomyślała, przypominając sobie szydzące z niej smoki Ognia. Pocieszała ją myśl, że nie wszyscy z nich tacy są. Poza tym, nie żałowała swojej decyzji o odejściu ze stada. Kocha Życie, ale to Ogień jest jej domem. I kiedy nauczyła się, żyć z tą myślą, stała się szczęśliwsza. Szkoda tylko, że inni tego nie rozumieją.– pomyślała. Miała iść dalej, kiedy nagle zobaczyła ją. Sylwetka tak dobrze jej znana, tak kochana, tak uwielbiana. O mało serce nie podskoczyło jej do gardła. –Aill.– wyszeptała, podchodząc bliżej...

: 15 maja 2015, 15:06
autor: Zorza Północy
Przymknięte powieki pozwalały jej chronić ślepia przed intensywnym blaskiem Ognistego Ślepia, którego żar spływał na jej odsłonięty grzbiet. Ciepło było niezbyt przyjemne dla smoka, który w całości pokryty był futrem, nawet jeżeli ostatnio skończyła lenieć, zmieniając futro na mniej gęste, krótsze.
Wypuściła mroźne powietrze przez nozdrza, aż utworzyło mgiełkę wokół jej pyska, parując w kontakcie z nagrzanymi prądami. Uniosła w końcu smukły pysk ociekający wodą, kiedy posłyszała zgrzyt piasku pod czyimiś łapami, szelest traw ugniatanych z każdym krokiem.
Uchyliła wolno powieki, nastawiając długich uszu, kierując spojrzenie w stronę dźwięków.
Srebrzysto błękitne łuski iskrzyły się bajecznie w złocistych promieniach, wydobywający z nich tęczowe refleksy.
Gadzie wargi drgnęły, kiedy rozpoznała we wdzięcznej sylwetce Hipnotyzującą. Serce Czarodziejki drgnęło radośnie.
Kiedy smoczyca zbliżyła się ku niej, odsunęła się od brzegu i postąpiła krok ku przyjaciółce.
Tehanu – zamruczała, ciesząc się, że ją widzi. Wyciągnęła smukły łeb i musneła nim polik Ognistej.
Cieszę się, że cię widzę. Pięknie wyglądasz, czas odrodzenia wyraźnie ci służy – dodała, uśmiechając się nieco szerzej.

: 15 maja 2015, 17:05
autor: Tejfe
Zamruczała cicho, czując na swoim pysku dotyk przyjaciółki. –Mnie również cieszy twój widok.– powiedziała, a kiedy usłyszała komplement, zachichotała. –Może to dlatego, że na naszym ostatnim spotkaniu byłam pokryta bliznami, a teraz mam zaledwie dwa cienkie zadrapania?– spytała retorycznie, ciesząc się, że ktoś pochwalił jej wygląd. Nikt prócz Pożeracza tego nie robił. –Ty również pięknie wyglądasz. Z każdym księżycem wydajesz się coraz ładniejsza.– powiedziała, patrząc na Aill, swoimi szklistymi ślepiami. Była rada z tego, że ją spotkała. A jeszcze bardziej uszczęśliwiał ją fakt, że się pogodziły, że nie musiały przechodzić tej trudnej rozmowy ponownie. –Jak Ci się żyje? Jak sobie radzisz ze stratą, no sama wiesz kogo?– spytała nietaktownie. Nie robiła tego, żeby sprawić przykrość przyjaciółce, albo dlatego, że była ciekawska. Ona chciała jej pomóc, chciała dowiedzieć jak się czuje. Wspomnienie była dla niej bardzo ważną samicą. Łączyła je dziwna więź. Ni to siostrzana, ni przyjacielska, ni rodzicielska, ale więź silna jak wszystkie te wymienione. Tehanu po prostu kochała swoją Aill.

: 18 maja 2015, 15:12
autor: Zorza Północy
Odsunęła się o krok, uśmiechając się lekko, spokojnie, chociaż gdzieś na dnie morskich ślepi, gdyby przyjrzeć się uważniej, można było dostrzec troskę bliską powolnej agonii, jakby coś zżerało ją od środka, pochłaniając cały jej optymizm i dawną radość z życia.
Zmarszczyła nos, kryjąc coś w rodzaju śmiechu, gdy usłyszała jej słowa. Przekornie przekrzywiając jednak smukły łeb, odparła:
Tak, zdecydowanie nie wyglądałaś w tamtym czasie kwitnąco, ale cieszę się, że już ktoś się tobą zajął.
Komplement przyjaciółki zaskoczył znacznie Czarodziejkę. Spuściła łeb, kładąc nieco po sobie uszy. W ostatnim czasie nie koniecznie wierzyła w swoje wdzięki. Chociaż, gdyby miała być ze sobą szczera, nigdy w nie nie wierzyła.
Odchrząknęła.
Jesteś bardzo uprzejma – zamruczała niemrawo, a kolejne pytanie zbiło ją nieco z tropu.
Zaszurała niepewnie ogonem po ziemi i westchnęła głęboko.
Jakoś się trzymam, chociaż moje życie uczuciowe to jeden wielki chaos, a ostatnio jeszcze bardziej wszystko pokomplikowałam – wyznała cichym głosem, nie patrząc na przyjaciółkę.
Związałam się ze Słowem Prawdy. Chociaż słowo związałam jest tutaj nieco nad wyrost. Lubię go, naprawdę, ale moim celem było posiadanie piskląt, on jednak... wziął to bardzo na poważnie, a chociaż żadne słowa nie padły... Zamieszkaliśmy razem. Może to i dobrze, pomoże mi przy młodych – mówiła cicho, nieprzerwanie, jakby chcąc to z siebie wszystko wyrzucić. – Mamy trójkę piskląt, sami synowie. Najstarszy o imieniu Shiro ma pięć księżyców, a nie dalej, jak wczoraj wykluli się Nixlun i Naxis. Przygarnęłam też młode samczyka o imieniu Tsunami – westchnęła.
Zerknęła na Hipnotyzującą.

: 18 maja 2015, 18:20
autor: Tejfe
Tak. Słodycz to chyba najlepsza uzdrowicielka jaką poznałam, zna się na swoim fachu.– powiedziała, choć w duchu było jej przykro, że już nigdy nie będzie mogła zaczerpnąć odrobiny mocy uzdrowicielskiej od Gałązki Jaśminu. Jednak nie wspomniała o tym, gdyż bała się, że jej mała Aill wybuchnie płaczem, co było mało prawdopodobne, gdyż tylko ona zachowywała się tak dziecinnie, ale Liliowa była przecież matką Wspomnienia. –A wiesz co u Velum?– spytała, przypominając sobie tą kolorową kulkę, którą uwielbiała kiedy niańczyć. Ach! Tehanu żałowała, że Seraficzna w porównaniu ze swoją siostrą nigdy nawet nie spróbuje jej wybaczyć tej szalonej ucieczki, która okazała się najlepszą decyzją jej życia. Zerknęła w stronę swojej rozmówczyni i poczuła do niej tak silne uczucie, że, aż zachciało jej się płakać nad nieszczęściem przyjaciółki. Biedna Aill. Widać było, że coś ją trapi, a Hipnotyzująca za wszelką cenę chciała dowieść co. Chyba nie chodziło wyłącznie o sprawę z Śnieżnym. Co prawda jej komplement był prawdziwy, gdyż Tehanu jej przyjaciółka faktycznie wydawała się jakaś ładniejsza, niż zwykle; może zawsze taka była, a ona dopiero teraz to zauważyła?; ale wyraz jej pyska, nawet skryty pod uśmiechem mówił, że coś jest nie tak. –Co się stało?– spytała, od razu waląc prosto z mostu. Odruchowo jej łapa zbliżyła się do przyjaciółki. Cofnęła ją kiedy to spostrzegła. Wtedy samica o turkusowej grzywie podjęła swoją opowieść. Tehanu wysłuchała ją w milczeniu, a potem zdała się na lekki uśmiech. Z taką czułością mówiła o swoich dzieciach, musiała je chyba kochać równie mocno jak ona swoje własne. Może kiedyś zrobię damskie spotkanie, z dziećmi Ulotnej, Pierzastej i jej własnych? Byłoby fajnie. –Synów? To wspaniale. Chyba się cieszysz co? Ja ma same córeczki, choć ostatnio przybłąkał się do mnie syn mojej zaginionej siostry. Kojarzysz Lilię?-spytała nie pamiętając, czy Ulotna kiedykolwiek widziała jej wiecznie optymistyczną siostrę. O Słowie nie chciała wspominać, ale nie potrafiła ugryźć się w język. –Ty go nie kochasz, prawda?– spytała, przypominając sobie pysk brązowego samca. Oschły dyplomata. – sprecyzowała Słowo, przypominając sobie o ich wspólnym układzie. Kiedyś przypominał jej Złudzenie. Siedziała tak chwilę, czekając na odpowiedź swojej nieoficjalnej siostry, kiedy nagle coś sobie uświadomiła. –Zapomniałam się pochwalić. Dostałam awans na wojowniczkę.– powiedziała, lecz w jej głosie nie było słychać takiego entuzjazmu na jaki liczyła.

: 18 maja 2015, 19:24
autor: Zorza Północy
Tak, słyszała, że Słodycz zbawienia radziła sobie naprawdę dobrze. Była jedyną wyszkoloną Uzdrowicielką w Wolnych Stadach, a niebawem, jak czuła, Seraficzna miała podzielić jej los. Ailla ucząc się wiedzy, dowiedziała się, że to nie pierwszy przypadek, gdy Wolne Stada borykały się z brakiem uzdrowicielskich umiejętności. Z niejakim chyba rozbawieniem skonstatowała, że nad tą profesją ciąży jakaś klątwa.
Pomyślała mimowolnie o swej matce. Nie tylko tutaj zdawały się działać jakieś mroczne siły, ojciec też musiał być przeklęty, skoro nie mógł utrzymać żadnej z partnerek przy życiu. Czy był aż tak toksyczny w związku, iż każda smoczyca umierała będąc z nim?
Skrzywiła się lekko na tą myśl. Nadal nie wiedziała, co czuje do ojca. W sumie był dla niej tylko tym, dawcą życia, niczym więcej. Nigdy nie brał udziału w jej życiu, nie miała z nim dobrych wspomnień, prócz tego jednego na spotkaniu, gdy ukrył ją pod swym skrzydłem jako malutkie pisklę. Od tego czasu to Hipnotyzująca się nią zajmowała, a Dwuznaczna Aluzja szkoliła. Czy to nie ironia?
Pytanie o siostrę wyrwało ją z zamyślenia.
Zamrugała delikatnymi powiekami i skierowała morskie ślepia na srebrzystołuską.
Velum... – imię siostry wyrzekła z jakimś zastanowieniem. – Wydaje mi się, że jakoś sobie radzi. Jest coraz bliżej osiągnięcia awansu. Leczy i uczy. Boli ją sytuacja, która zaistniała w życiu, ten rozłam podczas wyborów nowego Przywódcy. Mamy trzech kandydatów. Słowo Prawdy – tutaj uśmiechnęła się nieco gorzko – Leśny Szept i... Seraficzna właśnie. Chyba w ten sposób chciała... zmniejszyć szanse samego Słowa. Nie wiem, jak to się skończy, ale węszę kolejne komplikacje w kolejnych księżycach – wyznała mgliście.
Dostrzegła ruch łapy przyjaciółki, na co uśmiechnęła się niemrawo, a następnie oparła się o jej łuskowaty, nagrzany od promieni Ognistego Ślepia, bok. Tak, przy niej czuła się lepiej. Och, ileż by oddała, aby móc kogoś innego tak przytulić, kogoś nieosiągalnego, kogoś... kto ją niebawem znienawidzi. Nie wątpiła, iż Paraliżująca wyzna prawdę Ważce, pomimo tego, że jej samej kazała nic nikomu nie mówić. To płoche stworzenie, chociaż wydawało się niewinne... zrobiłoby wszystko, tak jak i Ulotna, aby nie stracić Ważki. Z tymże, Czarodziejka przeczuwała, że to na niej najbardziej wszystko się odbije.
Nie wiedziała, co ją wtedy opętało, gdy analizowała czasem tą sytuację uznawała, że jej umysł spowiła jakaś czarna siła... Zacisnęła szczęki, wtulając pysk w bark smoczycy.
Tak, cieszę się, chociaż ta radość jest podszyta pewną goryczą – przyznała, nie unosząc pyska znad barku Hipnotyzującej.
Kiedy padło imię Lilia, abstrakcyjnie pomyślała o swej matce, ale dopiero po chwili zrozumiała, że przecież to nie możliwe. Uniosła pysk i zerknęła na przyjaciółke, kręcąc łbem na boki.
Przykro, ale nie. Chyba nigdy nie miała sposobności jej poznać – odrzekła. – Syn? To chyba dobrze, prawda? Przynajmniej wiesz, że jakiś ślad pozostał po twej siostrze – dodała po chwili, uśmiechając się lekko.
Wieść o awansie Hipnotyzującej wprawił ją w nieco lepszy nastrój. Zastrzygła uszami.
To fantastycznie! W końcu się doczekałaś, czas najwyższy, bo już się martwiłam, że na zawsze pozostaniesz Adeptką ze swoim pechem do długiego jęzora – zażartowała i pacneła ją ogonem w zadnią łapę.
W morskich slepiach odmalowało się zainteresowanie.
To jak teraz mam się do ciebie zwracać, Wojowniczko? – mówiąc to, zachichotała, nie mogąc całkowicie zachować powagi.

: 22 maja 2015, 17:45
autor: Tejfe
Kiedy Aill mówiła o Velum, jej serce jakby zaczęło obrastać twardym kamieniem, który pękał nagle, niespodziewania i pozastawiał na jej duszy dziwną pustkę. Nie żal, czy tęsknotę, tak jak wtedy kiedy wspominała swoją kuleczkę, gdy tamta była dzieckiem. Nie. Nie odczuwała nic. Tak jakby Seraficzna, właściwie ją nie obchodziła. Chyba już jej nie kocham. – pomyślała, lecz nie była to do końca prawda. Ponieważ kochała Velum, ale tą dawną. Kochała jej wspomnienie, nie to kim się stała, a może zawsze była tylko ona tego nie zauważała? Jednak kiedy Aill mówiła o swojej siostrze, Tehanu nie spodziewała się, że tak bardzo można być obojętnym w stosunku do kogoś. Nawet nie czuła potrzeby, aby z nią porozmawiać. Wystarczały jej te piękne wspomnienia, z maleńkości kleryczki. To chyba była pewnego rodzaju ucieczka. Zawsze uciekam. Nie kontynuowała tematu, jedynie co to powiedziała z nietypową miną na pysku. Mam nadzieję, że wygra Słowo.– powiedziała niemrawo, jakby zadowolona z tego, że ten brązowowłosi samiec kandyduje. I wprowadza swój plan w Życie. Ciekawe czy mu się uda? Kandydatura Prawdy jednak nie była najważniejszym tematem rozmowy jej i Aill... A potem Aill ją dotknęła, zaraz po tym jak ta nasunęła na nią łapę, a potem ją odwróciła. Ale ten dotyk... Niby niepozorny, ale taki dziwnie intymny. Tehanu się podobał. Przyjrzała się Ulotnej. Zwracała uwagę na najmniejszy szczegół. Na każde drżenie łba, każde mrugnięcie. Patrząc na nią, chłonęła wszystkie informacje o niej, które mogłyby... No właśnie co by mogły? Czego pragnęła Aill? Czego ja pragnę? Potem Wspomnienie znowu zaczęło mówić. A raczej odpowiadała na jej pytanie. –Szkoda tylko, że nie wiem czy wciąż żyje.– spuściła łeb. –Jesteście zupełnie inne.– porównała samicę, do swojej siostry. Na jej twarzy pojawiło się jakieś hm... rozbawienie. Szybko odzyskała humor. Spostrzegła, że czarodziejka uniknęła odpowiedzi na jedno z jej poprzednich pytań. Nie naciskała, odpowiedź była oczywista. Kiedy usłyszała jej następne pytanie, nie mogła powstrzymać lekkiego chichotu. Chichotu, który nie brzmiał jak śmiech słyszany, gdy ktoś jest w pełni szczęśliwy. Obecność Odrodzonej, przyprawiała ją o dziwną melancholię, której tak potrzebowała. –Zwij mnie Nadciągającą Wichurą. Chyba łatwo domyślić się skąd to imię?– spytała, podsycając głośność swego śmiechu.