Smoczyca walczyła z nagłymi emocjami. Przeważnie próbowała nad sobą panować, chociaż zdarzało się, że poddawała się skrajnym emocjom takim, jak entuzjazm czy irytacja, gdy ktoś robił wszystko, aby wyprowadzić ją z równowagi.
Tym razem jednak było gorzej, bo pierwszy raz zaczęła w siebie wątpić. Jak zachować wiarę w siebie, kiedy całe jej Stado, a przede wszystkim najważniejszym smok w grupie mówi jej, że może nie podołać sztuce Uzdrowicielskiej? Dlaczego łudzono ją szansą, a za jej plecami szukano drugiego kandydata na miejsce, o którym marzyła od pisklęcia?
Nadęła policzki, wpijając błyszczące, karminowe szpony w miękką glebę, rozdzierając ją w kilku bruzdach. Zadrżała, unosząc wyżej łeb. A co, jeżeli Uzdrowicielka Życia również nie zechce jej pomóc, jeżeli się w jakiś sposób do niej zraziła? Ach, nienawidziła tego stanu niepewności! Zawsze była dumną samiczką, nawet jeżeli często robiła wiele poz na pokaz.
Nozdrza zafalowały, kiedy ciepły podmuch wiatru przyniósł jej znajomą woń, a serce zabiło w piersi raźniej, jakby gubiąc rytm. Dostrzegła pośród koron drzew jaskrawą sylwetkę. Obserwowała lazurowymi ślepiami, jak smoczyca wdzięcznie podchodzi do lądowania.
Uniosła się na łapach, zbliżając się powoli do Uzdrowicielki, a następnie skłoniła przed nią złoty łeb, próbując wmawiać sobie, że nie wyczuwa od niej niechęci i pewnego rodzaju zawodu. Musiała walczyć z hańbiącymi dowodami słabości, które nie wiedzieć kiedy rozbłysły pod jej powiekami podejrzliwą wilgocią. Pociągnęła nosem, prostując się, próbując przegnać strach i niepewność.
– Witaj, Jesieni Bzów, dziękuję, że pojawiłaś się tak szybko – przemówiła z pewną godnością, ale przede wszystkim z autentyczną wdzięcznością dźwięczącą w jej głosie.
Odetchnęła nieco drżącym haustem powietrza, które zdawało się nie potrafić znaleźć drogi do płuc. To było uciążliwe, zupełnie obce jej uczucie.
– Nie chciałam odrywać cię od twoich zajęć, jednak potrzebuję twojej pomocy, nie wiem do kogo innego się zwrócić. Mój Przywódca wątpi we mnie, a jeszcze bardziej, gdy nasza Uzdrowicielka odmówiła mi szkoleń. Chcę pokazać swemu Stadu i wszystkim, że jestem gotowa i odpowiedzialna, że sztuka uzdrowicielska jest tą jedyną drogą. Nie wyobrażam sobie innego życia. Od pisklęcia, gdy tylko poznałam białołuską, a potem ciebie, wiedziałam, kim chcę być. Z początku... nikt nie miał obiekcji, ale coś się zmieniło, czuję to... proszę, pomóż mi – mówiła nieco nieskładnie, wiele słów na raz, jakby się nimi zachłystując. Nigdy o nic nie błagała, ale miała nadzieję, że Uzdrowicielka ją zrozumie, kto jeżeli nie ona?
Licznik słów: 385
[ ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE | ■ WAŻKA ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.