Strona 6 z 27
: 20 cze 2015, 22:47
autor: Administrator
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ból wciskał się w jej skórę, wpełzał głębiej w mięśnie i kości żuchwy. Samiec chyba sam nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo bolał jego uścisk. Buntowała się całym swoim jestestwem na przejaw takiego bestialstwa. Nie czuła, aby zasłużyła sobie na taką surową naganę i chłodne traktowanie. Przecież tylko chciała go zaskoczyć! Nie wyszło jej, ale przecież to nie był powód, aby próbować ją poniżyć. Mimowolnie w jej ślepiach zabłysły na krótką chwilę łzy. Pierwszy raz poczuła się malutka, nie wiele znacząca i słaba. Nie umiała się obronić. Czy sprawiało mu przyjemność dominując nad słabszym smokiem, smoczycą?
Przełknęła ciężko ślinę, czując, jak coś w jej gardle urosło, jakby zakrztusiła się kostką szczura.
Kiedy zwolnił uść, potrząsneła gwałtownie pyskiem, chcąc pozbyć się tego nieprzyjemnego wrażenia nacisku na delikatny kościec. Odsunęła się o krok, zniżając łeb, patrząc na niego nieufnie. Nie rozumiała go. W jednej chwili pałał tym szaleństwem, jakby chciał ją wypatroszyć, niczym królika, a w następnej chwili...
–
Nie, nic mi nie jest – wyszeptała, zapominając o swej dumie.
Umknęła spojrzeniem gdzieś w bok, kołysząc nerwowo czerwonym ogonem.
–
Nauczysz mnie, jak robić to umiejętniej? – dodała nieco niepewnym tonem, zerkając na samca kątem ślepia.
: 20 cze 2015, 22:58
autor: Niebieski Kolec
Co ja najlepszego zrobiłem... Prawie zabiłem to niewinne pisklę tylko dlatego, że się bawiło... Musiałem to naprawić tylko nie wiedziałem jak. Nie chcem by później była tym czym ja- szaleńcem o dwóch różnych duszach. ~ Przepraszam ja naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić... Widzisz bo ja mam dwie osobowości i tej złej strony czasem nie kontroluje, ale teraz już nie musisz się bać nic złego ci nie zrobię.~ Powiedziałem z nadzieją, że mi uwierzy i jakoś zdołam naprawić to co się dopiero stało. ~ Oczywiście, że cię naucze. Powiedz mi tylko na początek na co musimy podczas skradania uważać i do czego jest nam potrzebne?~ Spytałem uśmiechając się do niej pokrzepiająco.
: 20 cze 2015, 23:05
autor: Administrator
Samiczka uważnie kątem ślepi obserwowała samca, wiedziała, jakie sprawiała wrażenie i była z siebie dumna. Udało jej się odpędzić strach, a teraz rozkoszowała się widokiem dorosłego smoka proszącego ją o wybawienie.
Tak, będziesz się przede mną płaszczył i błagał, abym ci wybaczyła – pomyślała z zaskakująco mściwą nutą.
Chciała, aby i on czuł się upokorzony, tak jak ona, gdy przyszpilił ją, odbierając jej całą pewność siebie.
Westchnęła cichutko, a następnie skinęła złotym pyszczkiem, łaskawie pokazując mu, że nie chowa urazy. Żarłoczność wiążąca się z chęcią zyskania nowego wykształcenia w tej chwili wygrywała. Kiedy padły pytania z trudem powstrzymała się przed przewróceniem ślepiami, przecież to było łatwe. No, może dlatego, że uczyła się tego dwukrotnie i tylko do tych etapów dochodziła.
– Śledzenie jest umiejętnością odnajdywania tropów zwierząt i innych, nawet smoków. Ale również uczy nas podążania za śladami, dostrzegania ich tam, gdzie początkowo zdawało się, że są nie widoczne. Trzeba kierować się zapachem, ale i śladami w ziemi, na korze, gałązek, trawy, mogą to być odchody, stratowane krzewy, czy też dźwięki, które wydają – odpowiedziała jednym ciągiem.
: 22 cze 2015, 18:41
autor: Niebieski Kolec
Walczyłem przez ten cały czas z swoją drugą naturą. Młoda nawet nie wiedziała co teraz dzieje się w moim łbie. Złapałem się za łeb czując, że zaczyna mnie boleć. ~ Dobrze. Teraz pokaż mi dogodną pozycję i zacznij szukać tropów.~ Powiedziałem mrużąc ślepia z bólu. Po chwili potrząsnąłem łbem i zacząłem czekać na odpowiedź samicy.
: 22 cze 2015, 23:37
autor: Bezkresna Galaktyka
Miała ochotę zamrozić tą chwilę do końca życia. Nie chciała odsuwać się, kończyć tego spotkania. Dzięki Kaszmirowi poczuła coś, co myślała, że już dawno temu utraciła. Rodzinę, nie tą stworzoną z Leśnym i Paraliżem, lecz tą poprzednią, w której się urodziła. Dawne Życie, które wydawało się teraz tak odległe. Pomimo wcześniejszego wybuchu teraz obecność Kaszmira koiła jej nerwy.
Zamruczała cicho. – Zrobię wszystko, co będę mogła, by z wami nie walczyć. Może da się znaleźć jakiś sposób... Może przeoczyliśmy jakąś możliwość... – Szeptała z desperacją. Wszystko się w niej burzyło na myśl tego, co się ostatnio działo. Nienawidziła Słowa, postrzegała go jako źródło wszystkich problemów, choć prawda była taka, że w Życiu źle się działo już od dawna...
–Problem w tym, że nie da się połączyć wszystkich stad w jedno. To by się bardzo źle skończyło, co widać. Słowo tak bardzo chciał pokoju, a pierwsze, do czego doprowadził, to rozłam stada, którego dopiero co stał się przywódcą. Brakuje mu zdolności przywódczych... Jednak w ogóle rozwiązaniem nie jest łączenie stad... To bardziej chodzi o kontakt z określonym smokiem. Ja na przykład z Wichurą zawsze miałam bliższą więź, niż z własnymi rodzicami. Nawet jak już odeszła z Życia. Ja też bym chciała, by tamto nigdy się nie wydarzyło. Ale niestety życie jest pełne wyzwań i nie wszystko toczy się tak, jak byśmy chcieli. – Powiedziała, powstrzymując ból psychiczny.
–Nie obwiniaj się... Już na to za późno. Ale nie jest za późno na wszystko. Teraz wszystko zależy od nastawienia smoków zaangażowanych w przyszłą... wojnę. Słowo nic nie zrobi, jeśli jego stado nie będzie chciało walczyć. A Leśny Szept chętnie uniknąłby wojny z Życiem, jeśli tylko byłoby to możliwe. – Powiedziała, głaszcząc brata po barku. Tak bardzo nie chciała, by się obwiniał! Bolało ją także to, że Oczywisty traktował ją z taką niechęcią.
Westchnęła ciężko, słysząc i widząc jego prośbę. Ona także nie chciała się z nim rozstawać. Tylko co mogła zrobić? Jej partnerzy i potomstwo byli w Wodzie, przywódcy Życia nienawidziła z całego serca, a spośród Życiowych smoków zależało jej jedynie na dwójce młodszego rodzeństwa. Rodzice nigdy się nią szczególnie nie przejmowali, a ona sama czuła, jak więź z nimi waha się na granicy całkowitego zaniknięcia.
–Choćby nie wiem co, zawsze będę przy was. Z odległością można sobie poradzić. – Powiedziała cicho.
: 30 cze 2015, 14:24
autor: Administrator
Promiennołuska samica wyraźnie dostrzegała grymas bólu na pysku samca. Mięśnie jego łap drżały, a ogon falował na boki, bijąc wściekle o ziemię. Przyglądała mu się zaintrygowana, mając dziwne wrażenie, że ten samiec musi być chory, czy też jego umysł wypaczony. To nie było normalne, aby ktoś bił się z własnymi myślami tak, jak on. Przemilczała jednak swoje uwagi, odsuwając się dla niepoznaki kilka kroków na bok i do przodu, aby znaleźć się poza zasięgiem jego szponów. Nie ufała mu ani na jotę, a jej duma nie wytrzyma kolejnego upokorzenia.
Przyjęła postawę, którą wyuczyła się podczas biegów, skoków i wielu innych szkoleń. Skoro była stosowana we wszystkim, musiała przydać się i teraz. Stanęła na rozstawionych łapach, jedne nieco przed drugimi. Ugięła je delikatnie w kolanach, a tak, dla zachowania płynności, a także równowagi. Długi, czerwony ogon uniósł się nieco nad ziemią, a skrzydła ułożyły dogodniej po bokach, nie krępując ruchów. Szyję nieco wyciągnęła.
Obwiodła pyszczek jęzorkiem, a potem zabrała się do pracy, mamrocząc:
– Sądzę, że w tej chwili powinnam wykorzystywać wszystkie zmysły, zarówno węch, słuch, wzrok...
Ruszyła powoli ku drzewom Puszczy, ale nie szła na wprost, a bardziej po takiej niby spirali. Raz w prawo, raz w lewo, a potem znowu prosto. Przy tym za każdym razem węszyła, zniżała łeb do ziemi, obserwowała uważnie ziemię, krzewy, a także kamienie. Wąchała ziemię i mijane przedmioty. Potem łeb unosiła i nasłuchiwała. Szukała odcisków w ziemi, zadrapań na korze i kamieniach, odchodów, piór bądź futra. Szukała innych woni niż te, które ich otaczały i nasłuchiwała, czy gdzies nie buszuje jakieś stworzenie.
: 30 cze 2015, 18:48
autor: Niebieski Kolec
Czy nauczyciel był jej na prawdę potrzebny? Jak na razie nie miałem się do czego przyczepić. Obserwowałem tylko czy coś znalazła i to właśnie się jej udało. Natrafiła na prawie znikomą woń jelenia, która z każdym jej krokiem stawała się mocniejsza. Tylko czy uda się jej ustalić właściciela zapachu?
: 30 cze 2015, 18:59
autor: Administrator
Heulyn przykładała się do swego zadania z wrodzoną sobie godnością, a także zapalczywością. Musiała we wszystkim, co robiła, zbliżać się ku ideałowi. W ten sposób być może rekompensowała sobie pewne braki, których sama nie mogła nadrobić. Nad treningami jednak miała swoistą władzę, co dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Sunąc tak nisko ziemi, pilnując ogona, aby nie wywijał na boki. Rozglądała się zatem uważnie, niespiesznie, nadstawiając łeb tak, by móc lepiej słyszeć wszystkie dźwięki do niej dochodzące. Nozdrza poruszały się delikatnie, kiedy wciągała i wypuszczała powietrze, aż zatrzymała się zaskoczona, gdy wyczuła inną, niż reszta wonie.
Jęzorek zwilżył gadzie wargi, gdy lazurowymi ślepiami zlustrowała otoczenie tuż koło śladu zapachowego. Kąciki tychże warg nawet uniosły się dumnie, z zadowoleniem. Tak się składało, że rozpoznawała tą woń, a ta świadomość bardzo jej się podobała. Zapewne, gdyby nie nauki z Trzeba Odcieniami nie wiedziałaby, co to za zwierzę tędy musiało przechodzić. Złotooka uczyła ją o zwierzynie łownej, ale nie zagłębiała się ponad nazewnictwo.
Zatrzymała się przy kamyku porośniętym gęstym, zielonym łbem, z rozmysłem zniżając pysk, aby wciągnąć raz jeszcze zapach, jakby zastanawiając się, cóż to by mogło być, a potem wygięwszy szyję spojrzała za siebie.
– Jeleń? – rzuciła niewinnym, słodkim głosikiem.
: 30 cze 2015, 22:13
autor: Niebieski Kolec
Wiedziałem, że zapach ją zaciekawi lecz nie sądziłem, że go rozpozna. Ale po co dłużej trzymać ją w nadziei, że to polowanie? Nagle przed jej pyskiem wylądował kawałek jeleniej skóry z jeszcze cieknącą krwią. ~ Tak, ale jak widzisz jest niezbyt żywotny.~ Powiedziałem z lekkim uśmiechem i poprawiłem skrzydła. ~ Z tropienia to już wszystko. Coś jeszcze?~
// Raport
: 14 sie 2015, 15:03
autor: Dwoisty Kolec
Nowe miejsce. Tym razem miałem zaczerpnąć nauk umiejętności łowieckich. Było już kilku nauczycieli, którzy zaoferowali pomocną łapę, ale wystawili mnie na wiatr. Nie winiłem ich. Samemu by mi się nie chciało nikogo uczyć. Zwłaszcza, że nie miałem bladego pojęcia o polowaniu. Och, myślę, że masz doprawdy spore pojęcie, Kolos... nie pamiętasz moich lekcji? Lekcja pierwsza. Zero litości.
Polana była niewielka, ale zawsze dało się wychodzić poza jej teren. Miałem nadzieję, że Oddech Pustyni wkrótce się zjawi, tak jak zapowiadała. Ległem pod drzewem niczym głaz i ziewnąłem, odsłaniając kły. Uderzyłem ogonem o ziemię. Przymknąłem ślepia, odpływając powoli w błogi sen.
: 14 sie 2015, 15:43
autor: Oddech Pustyni
//Możemy uznać, że umówili się telepatycznie? Dziwnie mi się zaczyna kiedy niby nie było spotkania, ale jednak było xD
Cienisty wybrał sobie wyjątkowo ciasne miejsce na naukę, więc zanim Oddech wylądowała, zrobiła nad polanką kilka kółek. Kiedy określiła swoje lądowisko, pacnęła łapami delikatnie o grunt i złożyła ogromne skrzydła na grzbiecie. Powitała się z młodszym skinieniem łba, a potem przyjrzała mu się dokładnie, żeby zrozumieć w pełni z kim ma do czynienia. Ciekawiło ją jaki ma styl walki, jak się porusza i jak bardzo jest wytrzymały. Na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby stworzony był do powalania przeciwników jednym ciosem, samemu będąc odpornym na jakiekolwiek, siłowe działania. W zasadzie był całkowitym przeciwieństwem Piaskowej. Ciemny i uzbrojony w twarde kolce, w dodatku, pomimo, że nie pachniał jak dorosły smok, wyróżniał się okazałym rozmiarem. A teraz ona, smoczyca z patykowatymi łapami, drobną i gładką łuską oraz nie licząc rogów, bez kompletnie żadnych kostnych wypustek, miała stanąć z nim do walki. Treningowej, ale jednak. Gdyby potrafiła, uśmiechnęłaby się w zadowoleniu, że przyszło jej szkolić tego właśnie gada.
–Każdą naukę, a w szczególności tą związaną z wysiłkiem fiz-fizycznym, warto zacząć od teorii– zaczęła, spokojnym, ale wypranym z emocji głosem –Masz jakieś uwagi, zanim zaczniemy? Przykładowo, czy chcesz uczyć się wszystkiego od pod-podstaw, czy może chcesz pominąć ten etap jako, że wiesz już nieco o walce?– ciemnołuski nie wydawał się bezbronny, więc z pewnością coś już przyswoił. Tak czy inaczej warto było zapytać. Ognista usiadła i wyczekiwała jego odpowiedzi.
: 14 sie 2015, 16:10
autor: Dwoisty Kolec
Usłyszałem dźwięk łopotu skrzydeł i leniwie przewróciłem się na bok, podnosząc łeb w górę, aby przyjrzeć się przybyszowi. Samica. Wyglądało na to, że Oddech Pustyni przybyła w samą porę. Mlasnąłem językiem, po czym podniosłem się z ziemi. Ogon zakończony kolczastą maczugą przecinał powietrze, sennie się kołysząc.
Przyjrzałem się smoczycy. Jej łuski były fascynujące. Przywodziły mi na myśl piasek, który widziałem jakiś czas temu na Piaskowym Brzegu. Zlustrowałem uważnie całe jej ciało. Nie była niewielka, jak większość tutejszych. Jej ogon odznaczał się niezwykłą długością. Spojrzałem na swój własny niepewnie. Nikt nie miał takiego ogona, jak ja, oprócz mojego ojca.
– Walka – powiedziałem, wypuszczając ze świstem powietrze. Można powiedzieć, że walczyłem. Myślę, że to było polowanie, Kolosiku. Mmm. Ta lekcja mi się podoba. Mogę się dołączyć? Poczułem, jak moje ciało samo rusza do przodu, zbliżając się do Oddechu, aby przyjrzeć jej się nieco. Stanąłem. Jak to możliwe, że przejął kontrolę tak nagle? Rósł w siłę. Martwiło mnie to. Ta nauka mogła nie skończyć się dobrze.
Uśmiechnąłem się lekko do Oddechu – a przynajmniej spróbowałem, bo moja mina była dość dwuznaczna i skrzywiona. Nie czułem się dobrze. Głód próbował sterować nawet moją mimiką. Na Immanora, siedziałeś cicho podczas nauki magii. Możesz spróbować się zamknąć choć na chwilę?
– Walka – powtórzyłem, patrząc się dość dziwnie na Oddech. – Jak już słyszałaś, pochodzę z Klanu. Żyliśmy w podziemiach. Kryliśmy się niczym szczury przed równinnymi. Nie mieliśmy tyle szczęścia, co wy. Bogowie nas nie chronili. Nikt między sobą nie walczył.
Przełknąłem ślinę, zastanawiając się jeszcze chwilę.
– Władza przechodziła z samca alfa na kolejnego. Ja sam byłem najsilniejszym synem przywódcy. Ale tak, czasem... czasem walczyliśmy. O przywództwo. Ale to było bardziej instynktowne. Im ktoś większy, tym większe miał szanse na wygraną. Walka to starcie kłów, kolców, ogonów... każdych kończyn, które się na to nadają. Wszystko, byle jak najbardziej zranić przeciwnika, by stracił siły. A ci mniej wytrzymali szybciej polegną.
Mówiąc to, skupiałem się na wspomnieniach z oddali. Pamiętałem to. Widok mojego ojca, który staczał pojedynek z trzema samcami. Nie miał szans.
– Siła to klucz. Ale ważne też jest, aby wiedzieć, gdzie trafić. Są miejsca, w których szybciej się wykrwawiają. Jeśli złamiesz komuś kark... już nie piśnie. I zniknie z tego świata. Są też inne sposoby, aby kogoś zmieść z powierzchni tego świata – mówiąc to, nie odrywałem błędnego wzroku od Oddechu, mrużąc ślepia niczym kot i przeciągając się lekko w świetle słonecznym. – Szyja. Tam krwawią najszybciej albo tracą oddech.
Mlasnąłem.
– Mm, dawno mnie tu nie było.
: 14 sie 2015, 22:54
autor: Oddech Pustyni
Wysłuchała krótkiego streszczenia na temat jego historii. Sama nigdy nie brała udziału w wojnie, ani nie widziała boskich interwencji, więc niewiele mogła powiedzieć z własnego doświadczenia. Wiedziała jednak, że Wolni nie trwali pod osłoną patronów od zawsze i ilekroć ktoś wspominał jak łatwo im się teraz żyje, Ognista czuła dziwne ukłucie w sercu. Czuła się tutaj przynależna, nie tak, jakby stado było jej rodziną, ale jednak wystarczająco aby bronić jego dobrej opinii.
–Wolni również walczyli z Równinnymi, również ginęli. Patroni wkho-wkroczyli dopiero później, ale i tak większość dobrego wydarzyła się dzięki inicjatywie zwykh-zwykłych smoków– powiedziała spokojnie, zupełnie nie zwracając uwagi na mimikę towarzysza. Lubiła na nią patrzeć, ale interpretacja czyjegoś pyska stanowiła dla niej wieczną trudność. Uśmiechał się czy szczerzył zęby, śmiał się czy warczał, nie robiło jej różnicy. Żadne z nich nie miało sensu.
–Masz rację w kwestii tego czym możemy zadawać obrażenia. Całe ciało jest naszą bronią; łapy, łeb, ogon, wszystko co w danej chwili wyda się eff-efektowne. Oprócz tego jest jeszcze nasz oddech, zależnie od tego czym się posługujesz– Zamilkła. Ostatnie słowa Kolosa wydały jej się czymś różnić, jakby smok celowo zmienił ton. Nie znała dokładnie jego charakteru, więc nie mogła stwierdzić czy było to normalne zjawisko. Zapamiętała to, ale póki co nie poświęcała temu większej uwagi –Siła ani znajomość celu nie jest wystarczająca. Musimy jeszcze wiedzieć jak zadać cios oraz kiedy jest on opłacalny. Po za tym jest jeszcze wytrzymałość o kh-której wspomniałeś, równie istotna podczas potyczki. Kluczem jest więc wiele czynników. Jeżeli będziemy się do nich stosować nasza walka nie będzie jedynie instynktowna. Stanie prawdziwą, skuteczną walką– Nie dało się ukryć, że Oddech uwielbiała walczyć właśnie ze względu na zadawane rany. Ślepo zadane ciosy nie były w stanie dać jej tyle samo satysfakcji co te przemyślane, ciągnące za sobą większe konsekwencje. Ze słów Kolosa nie dało się jeszcze wywnioskować jego strategii, ale Ognista mogła przeczuwać, że nie walczy on w oszczędny dla przeciwnika sposób.
–Złamać kark można małemu zwierzęciu, trudno to zrobić podczas walki, kiedy przec-przeciwnik jest ruchliwy i w każdym momencie może wyph-wyprowadzić swój cios. Szyja jest dobrym przykładem ale podczas nauki lepiej żebyś tego nie uogólniał. Przecięcie tętnicy spowoduje obfite krwawienie, doprowadzające przeciwnika do nieprzytomności. Możesz celować też w tchawicę, której przebicie utrudni oddychanie i również uzyskasz podobny efekt– tłumaczyła –Jakie jeszcze znasz czułe punkty?–
: 15 sie 2015, 8:26
autor: Dwoisty Kolec
Mlasnąłem. To wszystko była prawda. Tak, walka jest cudowną sztuką. Pamiętałem, jak niegdyś sam zaczerpnąłem jej nauk, jak wyprowadzałem kolejne ciosy, wgryzałem się w ciała przeciwników i smakowałem krew z rozkoszą. W tym ciele nie było tak źle, choć było znacznie powolniejsze i leniwsze. Dopiero zastrzyk adrenaliny mógł ruszyć tą kupę mięsa, aby zaczęła łamać kości.
– Czułe punkty... – mruknąłem w zastanowieniu, spacerując po Skalnym zakątku. Nie lubiłem długo stać w miejscu. Ruchy Kolosa były z natury kocie i zwinne, choć jego ciało było stworzone do rzucania się na wojowników w wojennym szale. Zapewne tak będzie robił. Wiedziałem, jak wykorzystać go w najefektywniejszy sposób.
– Dzięki temu ogonowi bez trudu mogę złamać delikatniejsze kości – powiedziałem, patrząc w zastanowieniu na maczugę – jeśli uderzysz w pysk, to przeciwnik nie będzie mógł dalej walczyć tak sprawnie. Będzie się dławił własną krwią.
Dalej. Trzeba było wymyślić coś ciekawszego. Uśmiechnąłem się z lubością i oblizałem językiem wargi.
– Większość smoków ma delikatne podbrzusze – myślałem, wspominając coś. Spojrzalem w niebo. – Jeśli uda ci się do niego dostać i wgryźć się, organy wewnętrzne wypadają.
Dalej. Coś interesującego. Było tego dużo.
– Skrzydła. Skrzydła są bardzo ukrwionym narządem, a w dodatku bardzo ważnym. Wystarczy zacisnąć zęby na miejscu, gdzie łączą się z resztą ciałem, aby je amputować. Zad jest niezwykle ukrwiony i przebicie się przez skórę łączy się z dużym krwotokiem.
Przestałem. Tak, to było wszystko, co zapamiętałem jak do tej pory. Cudowne wspomnienia, piękne fontanny krwi. ...Kim jesteś?
: 15 sie 2015, 10:58
autor: Oddech Pustyni
Przyglądała się wędrującemu smokowi. Sama siedziała niczym wykuta z kamienia, chociaż łbem nadal wodziła za towarzyszem. Młodszy co jakiś czas przestawał mówić, jakby w zastanowieniu, ale Pustynia nie zamierzała mu przerywać. Widać, że dużą uwagę przywiązywał do krwawienia przeciwnika, ale nawet jeśli takie się wydawało, nie koniecznie zawsze było skuteczne.
Smoczyca powoli się uniosła, delikatnie rozstawiła łapy i zaryła pazury w ziemi dla dodatkowej stabilności. Zadnie kończyny podkurczyła, skrzydła mocno docisnęła do boków. Swój ogon naprężyła, ale ułożyła go na ziemi, za sobą. Dopiero na końcu, wygięła szyję w łuk, dzięki czemu osłoniła kark, a łeb zagarnęła do siebie, wystawiając rogi w kierunku Kolosa.
–Przeciwnik staje przed tobą, gotowy na twój atak. Nie możesz uderzyć go w pysk, bo narażasz się na kon-kontakt z rogami, nie dosięgniesz podbrzusza, ponieważ osłonięte jest przez tylne łapy, nie opłaca ci się zaatakować ogona, ponieważ kiedy leży na ziemi, trudniej trafić, żeby zadać mu obh-obrażenia. Zadu nie dosięgniesz, ponieważ smok stoi frontem do ciebie. Jedynym opłacalnym celem z tych które wymieniłeś są twh-teraz skrzydła, ale podobnie jak pysk, łatwo wybronić je z tej pozycji– wymieniła po kolei. Teraz nie patrzyła już na swojego ucznia, jedynie go czuła i słuchała –Nie zawsze musisz dążyć do krwawienia przeciwnika. Podczas walki, zapominamy o bólu, nasze działania jak na złość starają się szybsze i precyzyjniejsze. Nawet krew, chociaż powinna tryskać z ran, przestaje na chwile, krzepnie, dopóki nie skończymy walki. Tak jak wss-wspomniałeś, niektóre kości możesz z łatwością połamać za pomocą ciosu. Czasem może ps-przynieść to lepszy skutek niż otwarta rana. Nie licząc oczu, skh-skroni i nozdrzy, które również powinieneś zapamiętać, co jeszcze możesz uszkodzić, żeby uth-utrudnić przeciwnikowi walkę?–
: 15 sie 2015, 11:12
autor: Dwoisty Kolec
Przyjrzałem się krytycznie pozycji Oddechu Pustyni, przekrzywiając łeb i unosząc go wyżej. Uśmiechałem się nieco ironicznie. Fakt. W takiej sytuacji nie było wielu miejsc, które mógłbym zranić i narażałem się na szarżę ze strony smoczycy.
– Nikt nie przybrałby takiej pozycji w ciągu walki. Póki jesteś w pełni sił i krew jeszcze nie zawrzała w żyłach, ktoś może tak przysiąść. Wtedy powinienem krążyć wokół przeciwnika, aż straci czujność i zaatakować albo poczekać na jego atak – mówiłem, tworząc w umyśle ten bujny, zachwycający obraz. Poczułem dreszcz ekscytacji przechodzący przez cały mój grzbiet. – W trakcie walki, kiedy kły i pazury ze sobą się starły, wątpię byś dała radę to zrobić. Zresztą, zawsze mogę zionąć ogniem.
Czułem obecność Kolosa, który tym razem nie szarpał się, próbując wyzwolić się spod mojej mocy. Słuchał mnie. Widziałem jego strach. Widziałem, jak próbuje mnie ocenić, poznać. Miałem nad nim tą przewagę, że znałem jego myśli, a on moich nie. Kim jesteś? Zignorowałem go ponownie.
– Łapy oraz ogon. Ogon kontroluje równowagę ciała i jest niezwykle istotny.
: 15 sie 2015, 15:11
autor: Oddech Pustyni
–Wiem, że możesz si-zionąć ogniem, ale póki jesteśmy w teorii, musimy wyszukać wszystkie czułe punkty. Ogień był już wymieniony ja-jako sposób atakowania– pouczyła go, chociaż jej ton, nie stał się ani chłodniejszy, ani sroższy –Jedni przeciwnicy będą nieuchwytni, a drudzy uczepią się gruntu i nie pozwolą się z niego ruszyć. Żadnego ustawienia nie powinno się lekceważyć– uniosła łeb i rozprostowała powoli łapy, rezygnując z poprzedniej pozycji –Był to jednak przykład, żebyś zauważył, że nie zawsze masz na wyciągnięcie łapy to, co chciałbyś zaatakować. Chodziło wh-właśnie o łapy. Konkh-konkretniej o stawy, łatwo je wybić, ponieważ są delikatne– Kiedy skończyła, zamilkła na chwilę, jakby myślała nad kolejnym tematem który powinna poruszyć. W końcu znowu się odezwała –Przed potyczką zawsze stajemy w pozycji gotowości. Dzięki niej, możemy sprawniej przejść do ataku lub uniku. Podobna jest do tego co zrobiłam przed chwilą, ale różni się pah-paroma detalami. Wiesz jak wygląda i mógłbyś teraz ją ph-przybrać?– Nie było potrzeby, żeby dłużej zostawać przy teorii. Jeżeli samiec zdecydował się zapamiętać o czym omówili, Pustynia zobaczy to w praktyce.
: 15 sie 2015, 15:33
autor: Dwoisty Kolec
Pozycja gotowości... Moja pamięć szwankowała. Każdy smok po ponownych narodzinach w nowym ciele przeżywał coś takiego. Tyle że ja byłem inny. Ja byłem niezwykłym przypadkiem. Co nie znaczyło, że pamiętałem wszystko. Frustrowało mnie to. Czułem coś, czego nie mogłem określić ani nazwać. Pamiętałem, ale nie widziałem. Jedyne, czego byłem świadom, to to, że skazano mnie na karę. Nie wiem, jakie grzechy musiałeś popełnić we wcześniejszym wcieleniu, że wcisnęli mnie do tego ciała, Kolos.
Stan gotowości. Tak. Może lepiej zrobić to instynktownie? Wyobraź sobie, że ci pozwalają. Nie, nie muszę sobie wyobrażać. Z taką chęcią rzuciłbym się jej do gardła. Odsłoniłem lekko kły, cofając się błyskawicznie. Moje łapy były rozstawione teraz nieco szerzej, a ogon uniósł się w górę. Lekko poruszałem nim, jak radarem, który pilnował każdego ruchu Oddechu Pustyni. Głowę przytuliłem do siebie, tak, że rogi na naszej... mojej głowie były skierowane w jej stronę, ale wciąż widziałem. Bacznie obserwowałem jakiekolwiek następne poczynania wojowniczki. Moje łapy nieco się ugięły. Ta postawa miała pozwolić na ewentualny uskok w bok, ale nie tylko. Mogłem gwałtownie unieść się na tylnych łapach, które ugiąłem nieco bardziej, odpychając przeciwnika, który spróbował mnie uderzyć. Przednie trzymałem luźno. W każdej chwili powinny się przysłużyć ewentualnemu blokowaniu wyprowadzonego ciosu.
: 18 sie 2015, 12:07
autor: Oddech Pustyni
Przyjrzała się jego pozycji –Najlepiej będzie tej poz-pozycji, jeżeli wyprostujesz ogon wzdłuż kręgosłupa. Skrzydła dociśnij do boków. Ważne jest też osłanianie karku odpowiednim ułożeniem sz-szyi– możliwe, że przypomniała młodszemu to co już wiedział, ale wolała się upewnić, że niczego nie pominą. Sama przyjęła podobmą postawę. Odległość pomiędzy nią a jej uczniem była niewielka, ale nie na wyciągnięcie łapy.
–Pora zacząć trening praktyczny. Póki co, nie korzystaj z oddechu, ale nie powstrzymuj się przed innymi atakami– poruszyła przednimi łapami, jak kot chcący umościć się w swoim legowisku. Niektórzy uczniowie niepotrzebnie zwalniali łapę przed ciosem, albo chowali pazury. Nie o to chodziło w treningu. Pomimo, że nie dążyli do ran, a tym bardziej ona nie zamierzała skrzywdzić nauczanego smoka, to udawane ciosy były czymś, czego naprawdę nie lubiła. W razie braku obrony towarzysza, oczywiście potrafiłaby wyhamować, ale kolczasty jeżeli się przyłoży, warto żeby już teraz nauczył się jak wygląda taka walka.
: 18 sie 2015, 12:58
autor: Dwoisty Kolec
Zgodnie z jej słowami, począłem naśladować niektóre elementy pozycji Oddechu Pustyni. Skrzydła docisnąłem do boków, a głowa teraz miała osłaniać kark. Ogon też działał.
A więc dobrze. Czas było na nasz pierwszy atak. Oddech Pustyni mogła mieć rację co do hamowania łap – ale tylko w przypadku Kolosa. Ja nie byłem tchórzem. Uśmiechnąłem się półgębkiem. Czas na trening praktyczny, młoda pani? Niech będzie i praktyka. Czas wyzwolić te mięśnie spod wszystkich barier społecznych i dać im okazję do rozruszania się. Czułem energię przepływającą przez całe moje ciało, rozgrzewającą łapy. Byliśmy jeszcze słabi, a jednocześnie tak silni i pełni wiary.
Cały nastroszyłem swoje kolce. W ten sposób wydawałem się większy i budziłem o wiele większy respekt, a ponadto... cóż, w tym momencie nie było już wiele miejsc, w które można celować. Ja sam miałem zaatakować. A więc dobrze. Ku zaskoczeniu Oddechu, w ruch nie poszły łapy. Chciałem najpierw zrzucić ją z nóg i dopiero potem się do niej dobrać. Kolce na moich bokach były do tego doskonałą okazją, przy okazji rozrywającą delikatne łuski młodej smoczycy. Ruszyłem do przodu miękko, hamując tuż przed Oddechem i wykorzystując to, aby w biegu się obrócić, uginając łapy, aby uchronić się przed nadzianiem na rogi. Miałem wtedy podnieść się, gdy będę dostatecznie blisko i uderzyć z całej siły w pysk moim zestawem kolców. Tego nie ugryzie. Pilnowałem w tym czasie swojej równowagi, ale głównie był to atak nastawiony na siłę. Uderzyć jak najmocniej i zwalić ją z nóg, przy okazji raniąc pysk.
: 20 sie 2015, 16:25
autor: Oddech Pustyni
//Wybacz, że ostatnio tak beznadziejnie odpisuje. Muszę się ogarnąć xD
Co do samego ataku, może ja jestem jakaś nie tego, ale opisuj dokładniej czym atakujesz. Z postu zrozumiałam, że zadajesz cios bokiem, ale przy "podnoszeniu się" nie wiem jak dosięgnąłby do jej pyska. Chyba, że stanął dęba, no nie wiem. Wybacz za nieogar
Nie była szczególnie doświadczona. Miała już swoje księżyce, wcale nie tak wiele, ale jednak wystarczająco, żeby jako tako się czegoś nauczyć. Wiedziała jak bardzo uwielbia walkę, jak ceni sobie oryginalność przeciwników, ponieważ to właśnie dzięki nim rozwijała swoje umiejętności. Chociaż wspominała, że całe ciało smoka jest bronią, nie miała jeszcze okazji spotkać się z tego typu rozwiązaniem. Była zadowolona, że Kolos zdecydował się je wykorzystać.
Błędnym byłoby jednak myślenie, że Oddech była zaskoczona. Niczego po czarnym nie zakładała, w końcu nie znała go zbyt dobrze, ale nawet jeżeli nie spotkała się z podobnym atakiem, nie czuła zdezorientowania. Nie przewidywała ruchów przeciwników, po prostu na nie reagowała.
Widząc ja Kolos ugina się na łapach, a także z jaką lekkością odwraca się do niej bokiem, kalkulowała jaką obronę mogłaby zastosować. Nie lubiła unikać, zręczność nie była w końcu tym na czym zamierzała polegać. Odwróciła się do ciemnołuskiego. Zdawałoby się, że robi to niczym w lustrzanym odbiciu, ale jednak zdecydowała się na krótszy, mniej ryzykowny ruch. Nie zamierzała przyjmować jego ciosu na pysk czy bark, sama chciała uderzyć. Rozpędziła ogon i zadała cios tam, gdzie łuska stawała się drobniejsza, aby nie utrudniać gadowi ruchu. Po zewnętrznej stronie jego stawu skokowego, prosto w piętę. Po szybkim odwrocie, środek ciężkości samca padł zapewne na łapy po stronie Oddechu, więc wytrącenie z równowagi jednej z nich, bez problemu mogło zburzyć jego stabilną pozycję. Ognista uderzyła grubą częścią ogona i kiedy już wydawałoby się, że potraci wszystkie zęby, zad samca opadł gwałtownie, kiedy podtrzymująca go łapa zgięła się niemalże do siadu. Pustynia odeszła kawałek, żeby znaleźć się od Kolosa na podobną co wcześniej odległość. Nie odezwała się. Ponownie stanęła przodem do niego, w pozycji gotowości.
A tak na marginesie. Staraj się opisywać ruch ogona i innych, ważnych w pozycji gotowości części ciała. Nie jest to najważniejsze, ale raczej warto o tym pamiętać, żeby nie było, że ci się potem ogon pomiędzy nogami zaplątał :D