Strona 6 z 6
Młode Spotkanie XVIII
: 09 gru 2022, 13:06
autor: Strażnik
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Orzeł
([mention]Aie[/mention], [mention]Tygrys[/mention])
O ile na początku lot orła zdawał się zdradzać wyłącznie nerwowość, gdy tak krążył nad Aie i Tygrysem ciasnymi pętlami, akompaniując to pojedynczym ptasim wrzaskiem, tak ostrożna postawa smoków oraz ich przyciszone głosy, w końcu osiągnęły swój pożądany rezultat.
Stopniowo ptak wzbił się nieco wyżej, pozornie pozostawiając młodych samym sobie, jak gdyby stracił nimi zainteresowanie. Nie ulegając jego prowokacji, Aie pozwoliła żywiołakowi samodzielnie ocenić pozostałe warunki otoczenia, a w tym także elementy mocniej przyciągające uwagę. Nie licząc błysku kamienia szlachetnego, który rzucił mu się w oko, mgliste stworzenie nie mogło zignorować doganiającej go melodii. Zwierzęce zainteresowanie zjawiskiem, połączone z cierpliwością Słonecznego pisklęcia, pozwoliło orłu na ponowne zapikowanie ku drzewu. Tym razem jednak, szpony nie zahaczyły o gałąź, a bezpośrednio drapnęły grunt.
Nawet złożywszy skrzydła, z bliska ptasia postać wciąż wyglądała majestatycznie. Jej kremowy ostro zakończony dziób zdawał się łagodnie przepuszczać światło, sprawiając że zarówno on, jak i spore, zakrzywione szpony wyglądały niczym grube szkło.
Łypiąc ku obu pisklętom białymi jak chmury ślepiami, żywiołak podszedł niepewnie, kręcąc łbem w różne strony, żeby lepiej ocenić scenę. Wydawał się po równo zainteresowany jedzeniem, jak i tajemniczym dźwiękiem, dlatego choć nie podjął jeszcze żadnej decyzji, jego ciekawość była wstępem do sukcesu.
([mention]Narwana Łuska[/mention])
Nim Narwana wyruszyła w stronę pożywienia, a następnie ku wilkom, skierowała do Strażnika istotne pytania. Najpewniej zatrzymałby ją na dłużej, gdyby nie fakt, że na podobne zagadnienia odpowiadał już po wielokroć, nawet jeśli zawsze w jakiś sposób odświeżając formę. Tak też uczynił i tym razem.
– Tak. Chcę żebyście szukali prawdy – podjął zdecydowanie, chociaż z bardziej słyszalną iskrą sympatii w szorstkim głosie. Wolał smoki ordynarne i surowe, ale zainteresowane realnymi konsekwencjami i strukturą świata, niż jednostki spokojne, które nie miały nic do powiedzenia. Oczywiście ponieważ prawd było wiele, interakcja z innymi poszukiwaczami czyniła jego życie cholernie nieznośnym, ale czego nie robiło się dla idei.
– Ponadto czasem nawet bogowie nie mają wielu dostępnych opcji – skwitował drugie pytanie, by później cierpliwie odprowadzić ją wzrokiem. Nie zamierzał oszukiwać się, że gdyby rywalizował z kimś pokroju Dzikiej Gwiazdy, miałby jakiekolwiek szanse.
[mention]Sekcja Zwłok[/mention]
Pytanie młodej nie było jednak tak denerwujące w zestawieniu z Sekcją, na którą aż westchnął bezsilnie.
–Nie byłem jeszcze świadkiem okoliczności, w której bogowie wspierają tego rodzaju działalność śmiertelnika. Być może odpowiednio przekonany, Uessas udzieliłby pomocnej łapy. W praktyce to w końcu korzyść zarówno dla smoczej społeczności, jak i bogów – Naturalnie z egoistycznych względów preferował by odmówił, ale tym już nie musiał się dzielić.
– Spróbuj sama pomyśleć, Sekcjo – mruknął w odpowiedzi na ostatnie pytanie, korzystając że byli już sami. Zazwyczaj nie przeszkadzało mu adresowanie wielu zagadnień, ale przecież nie chciał się z nią spoufalać. Wyraźnie drażniła go też idea bezpośredniego porównania do Dzikiej, nie dlatego że z fundamentu była niepoprawna, czy nie miała sensu, a ponieważ Sekcja była tą, która odważała się to spostrzeżenie przedstawiać.
Kwestii żywiołaka nie zaadresował, być może celowo zostawiając to na później.
Wilki
([mention]Topniejący Kolec[/mention], [mention]Narwana Łuska[/mention])
Nim do wilków dołączyła Verhu, Szron zdołał zwalczyć wewnętrzne demony i dostosować się do sytuacji. Podczas gdy kremowy wilk kontynuował zaciekawiony obserwowanie jego działalności, jego kulący się towarzysz minimalnie rozluźnił mięśnie. Ogon wciąż miał ewidentnie dociśnięty do tylnych łap, ale smok kładący się na grzbiecie był na tyle nietypowy, że nawet nerwowego wilka musiał w jakiś sposób ostudzić. Co innego, że było to dość ryzykowne przy dwóch, mimo wszystko drapieżnikach.
Przyjemny zapach mięsa niewątpliwie smyrał powonienie i kusił o reakcję, choć oba ssaki wstrzymały się z nią, gdy świst krzewów zapowiedział przybycie drugiego smoka. Bystre ślepia futrzaków szybko powędrowały w jego stronę. Narwana przywitana została warkotem, podobnie jak Szron – nieco głośniejszym ze strony czekoladowego i bardziej odruchowym, gardłowym od kremowego z naderwanym uchem.
~ Weźcie pod uwagę, że w naturze nadejście drugiego smoka mogłoby zdestabilizować sytuację. Teraz wilki wiedzą, że jedynie trenujecie i nie macie innego wyboru, ale w innej okoliczności, każdy dźwięk może mieć decydujące znaczenie. Ponadto kładzenie się na plecach jest dobrym znakiem, lecz wykonany za wcześnie, może stanowić duże ryzyko. Jeśli drapieżnik nie jest w zupełności przekonany, a stanowi zagrożenie podobnej rangi do was, lepiej zachować tę postawę na sam koniec, gdy macie więcej pewności, że nie odsłaniacie się na atak. ~ Mentalną wiadomością prorok znów odezwał się do wszystkich uczniów, choć Szron mógł poczuć, że słowa są wyraźnie kierowane do niego. Kto wie jakim sposobem Strażnik był w stanie go obserwować, ale niewątpliwie nie przeszkadzała mu roślinna bariera. Może same wilki miały w tym swój udział?
Odczekawszy dłuższą chwilę, kremowy wilk wykonał w końcu niepewny krok w stronę mięsa ułożonego przez Szron. Nim to uczynił, wyraźnie jednak spojrzał na Narwaną i jej podarek, jakby również w jakiś sposób go rozważał. Kolejne dwa kroczki poprzedził zarzuceniem głowy w stronę puszącego się wilka, a następnie wskazaniem nosa na kupkę mięsa ułożonego przez czerwone pisklę. Ciemniejszy towarzysz wahał się, więc nie podjąwszy żadnej akcji, zaczepił spojrzenie złotych ślepi na nowej sylwetce.
Odważniejsze zwierzę prędzej czy później dotarło na tyle blisko pachnącego daru, że było w stanie obwąchać jego krawędź. Głowę trzymało nisko, wyraźnie broniąc szyi i obserwując, ale jego pewność siebie nieco wzrosła, biorąc pod uwagę nieco luźniejszą postawę reszty ciała i ogon w naturalnej pozycji.
Kruk
([mention]Kwietny Kolec[/mention], [mention]Hrasvelg[/mention])
Podczas gdy inne smoki musiały jakoś dostosować się do drapieżnej natury zwierząt, kruk wyraźnie docenił mieniący się w świetle kryształek w towarzystwie kolorowego pierza. Kwietny i Hrasvelg mogli się o tym przekonać, nie tylko dlatego, że na dłużej odwrócił ku niemu głowę, ale ponieważ gdy obiekt znalazł się nieco bliżej drzewa, po dłuższej chwili namysłu, nietypowo ubarwiony ptak zapikował ku ziemi, żeby go lepiej ocenić. Pióra miał trochę nastroszone, w odruchowej, zwierzęcej niepewności, lecz i tak skocznym krokiem zbliżył się do skarbu. Z bliska oczywiście łatwiej było mu także docenić zapach owoców i mięsa, choć nim je skosztował, łapą przysunął do siebie kolorową kupkę, a następnie umieściwszy ją pewnie między pazurami, odleciał ku gałęzi drzewa. Najwyraźniej większy był z niego kolekcjoner, niż łowca, choć gdy kryształek i kolorowe piórka zakleszczył między pomniejszymi gałązkami, powrócił po kolejną, bardziej sycącą zdobycz.
Oba smoki musiały mieć dla niego swój urok, choć pierw kruk skusił się na parę kroków w stronę mięsa, które mimo innych możliwości, bardziej cenił w swojej diecie.
Wydra
([mention]Muza Fal[/mention])
Jako, że Mene poprzedziła swoją wizytę drobną zapowiedzią, olbrzymia wydra zdołała oddalić się kawałek od przestrzeni w której zanurkowała. Zarówno ona, jak i smoczyca, miały wygląd mocno dostosowany do otoczenia, choć żywiołakowi, znacznie łatwiej było pozornie zniknąć na niebieskim tle. Jeśli jednak kontur jego półprzezroczystego tułowia zdawał się zanikać, niewątpliwie zdradzały go jadowicie zielone ślepia, które badały sylwetkę Mgielnej, ze stosownej odległości. Jej pełne wigoru, figlarne nastawienie, wyraźnie trafiło do niebezpiecznego, acz ceniącego aktywność drapieżnika, który po dłuższej chwili obserwacji, również zakręcił się w wodzie, sprawnie wymachując przednimi łapkami i ciągnąc za sobą swój gładko zakończony ogon. Była jednak pewna gwałtowność w jego postępowaniu, gdyż nakręcony własną energią, żywiołak wydawał się bardziej skłonny do zwinięcia sobie rybki podstępem. Podwodna zauważyła, że sporych gabarytów wydra chętnie okrąża jej postać, spoglądając przy tym na szprotkę. Obok swojej głowy przy pomocą magii, uformowała dwie, rozwarte łapki, nie licząc kryształowej tekstury, wyglądające jakby należały do szczura. Nawet jeśli żywiołak nie był specjalnie zainteresowany mięsem, zabieranie czegoś tak po prostu nie było ponad niego.
~ Jeśli drapieżnik czuje się zbyt pewny siebie, musicie znaleźć sposób żeby nie pozostał przesadnie podekscytowany. Przy obcym zwierzęciu, nawet początkowo przyjazna interakcja, może niechcący przerodzić się w rywalizację, która nieodpowiednio przeprowadzona, w najlepszym przypadku zakończy się ucieczką, a w najgorszym, krwawą potyczką. ~ kolejna mentalna wiadomość do wszystkich, choć Mene mogła najlepiej utożsamić się z jej treścią. Dopiero kolejna informacja zdała się znacznie bardziej spersonalizowana, jakby prorok miał jakąś metodę na obserwację jej działań.
~Jeśli chcesz zainteresować żywiołaka pożywieniem, powinien to być kamień szlachetny
A czy miała takowy? Może nie od razu! Jakimś sposobem, w swojej prawej łapce wyczuła spoczywający między palcami, niewielki ciężar. Lśniący szmaragd, pojawił się tam, jakby zupełnie znikąd.
Jednorożec
([mention]Keni[/mention])
Mimo buchającej wewnątrz energii, jednorożec stopniowo uspokoił się, wraz z bezczynną obserwacją owoców. Ewidentnie był nimi zainteresowany, gdyż co jakiś czas spoglądał na nie kątem ślepia, choć jako roślinożerca, nawet jeśli potężny dzięki magii, wciąż na pierwszym miejscu stawiał swoje bezpieczeństwo. Czujne spojrzenie stale zatem wracało do Keniego, by śledzić każdy jego krok i gest.
Koń pozostał w oddali, gdy smok ruszył ku jedzeniu i choć z zazdrości aż postukał racicami, nie odważył się przerwać jego posiłku. Dopiero późniejsza inicjatywa, gdzie drapieżnik zapewnił go, że ma ochotę dzielić się tym, co sam chętnie wsadzał do pyska, zainteresowała go na tyle, że postawił ku niemu parę spowolnionych, ostrożnych kroków. Jego mięśnie były napięte, jak gdyby w każdym momencie był gotów zerwać się do skoku, lecz zapach kusił jego łapczywą naturę.
~ Pamiętajcie o tym jak dużą rolę, zarówno dla drapieżników, jak i roślinożerców odgrywa wasze spojrzenie. To gdzie patrzycie i jak intensywnie, może zdradzać zarówno waszą czujność, jak i gotowość do walki.
Pozostańcie zatem uważni, lecz unikajcie natarczywego spoglądania w oczy. Jeśli będziecie łagodnie się rozglądać, zdradzicie że nie czujecie się zagrożeni, a także sami nie macie w planach ataku. ~ mentalny głos proroka znów dotarł do wszystkich.
***
O ile młodzi zachowali w międzyczasie właściwą postawę, mogli przejść do następnego etapu. Zwierzęta zauroczone zapachami albo kuszącym wyglądem jedzenia, gotowe były uszczknąć go w każdej chwili, choć każdy w indywidualnym czasie.
~ Ostatnim etapem oswajania pozostaje założenie więzi. ~ podjął, ściągając uwagę młodych ku kolejnemu zadaniu. Na szczęście nie mieli styczności z prawdziwymi drapieżnikami, więc chwila nieuwagi nie mogła im zaszkodzić.
~Gdy zwierzę jest rozluźnione, czemu dobrze służy zapełniony żołądek, jest to najstosowniejszy moment. Ponieważ uspokajanie dzikiego zwierzęcia może zakończyć się w nieprzewidywalny sposób, w praktyce podczas drugiego etapu, również towarzyszyć wam będzie pewne ryzyko. Wasza magia w umyśle innej istoty jest czymś intruzywnym, ale może odbić się konsekwencjami także na was, jeśli nie będziecie dość skupieni.
Gdy wasze umysły zostaną połączone, źródło zadziała już niezależnie od was, niczym przedmiot wprawiony w ruch. Podczas procesu scalania, wasze jaźnie na chwilę przytłoczy wymiana odczuć i myśli, które od tej pory będziecie ze sobą dzielić – zależnie od zakresu na który przyzwolicie.
Sam proces zakładania więzi jest wyjątkową, smoczą zdolnością, która mimo swego powierzchownego skomplikowania, wymaga zaledwie właściwej metody i cierpliwości. ~ tutaj przerwał, jakby dłużej się nad czymś zastanawiając. Zdążył nawet pazurami wystukać konkretny rytm, chociaż tego mogli być świadkiem już tylko ci, którzy nie zajmowali się przydzielonymi zadaniami. Nie licząc faktu, że sam musiał poukładać w głowie parę spraw, dał im czas na przetworzenie nowych informacji.
W końcu jednak kontynuował, lekko podrasowawszy plany.
~ Ci z was, którzy wiedzą jak korzystać z mentalnych wiadomości, zapewne słyszeli już o tym od swoich nauczycieli, ponieważ przekazywany przez pokolenia sposób oswajania, nosi znamiona tych samych cech.
Proces zakładania więzi powinniście rozpocząć od bardzo stabilnego wyobrażenia sobie długiej, cienkiej liny. Nie będzie to obiekt stworzony fizycznie, lecz musi być wyraźnie podtrzymany w waszych umysłach, więc nie pozwólcie by cokolwiek was rozkojarzyło.
Zacznijcie od oplecenia pierwszego krańca wokół własnego umysłu. Uczynicie to poprzez wyobrażenie sobie otwartej, szerokiej pętli, która stopniowo zamyka się wewnątrz waszej głowy, jakby była obiektem przenikającym waszą czaszkę i niknącym w jej centrum. ~ praktyczną instrukcję przekazywał znacznie wolniej, akompaniując ją prostym, mentalnym obrazem. Umysły wrażliwsze na magię, mogły być najpewniej trochę podrażnione, ale nie powinno być to zbyt wiele do zniesienia.
~ Drugi koniec liny, również zakończony otwartą pętlą, wyobraźnią skierujcie w stronę głowy zwierzęcia i dopiero potem, stopniowo zacieśnijcie, aż do zamknięcia pętli. Starajcie się podtrzymać całość, a to znaczy początek, zakończenie i samą drogę liny, jak najdłużej potraficie, aż poczujecie obce doświadczenia napływające do waszej jaźni.
...
Zwierzęta z którymi mierzycie się teraz, nie są zwyczajne, lecz możecie bez obaw podjąć próbę stworzenia więzi, żeby zobaczyć, czy dobrze radzicie sobie z konsekwentnym podtrzymaniem wyobrażenia. Pamiętajcie, że o ile smok może stworzyć więcej, niż jedno połączenie, zwierzę nie będzie w stanie być kompanem dwóch smoków jednocześnie. Obecne stworzenia wyłącznie ocenią waszą praktykę ~ Na tym etapie sam nie był pewien, co czeka młodych, jeśli podejmą się zleconej próby, ale postanowił zaufać siłom wyższym. Sama sugestia mogła być jednak pewnym rodzajem informacji dla Sekcji, że nie tylko wydra, ale i pozostałe zwierzęta, nie były wyłącznie iluzją. Najwyraźniej sam nie nadążał – lub nie chciał nadążać, co było ewidentną prawdą w tym przypadku, za tym, z czym miał do czynienia.
Ostatnia tura – Zakładanie więzi
Wstępnie odpisy do środy wieczór.
– W pierwszej części posta napiszcie dalszą próbę oswajania/reakcję na zwierzę, a w drugiej sam proces zakładania więzi (z założeniem, że zwierzęta są gotowe)
Jest to ostatni etap potrzebny do mojego podsumowania, więc mój kolejny post będzie już z nagrodami.
Potem przejdziemy do nieobowiązkowej części fabularnej, jeśli ktoś będzie mieć jakieś pytania na zakończenie, ale formalnie spotkanie będzie już zakończone.
Młode Spotkanie XVIII
: 09 gru 2022, 16:40
autor: Znamię Bestii
Aie obserwowała orła z ziemi, jednocześnie spinając nieznacznie mięśnie, kiedy nad nimi krążył. Był spory, mógł pewnie porwać pisklę i zjeść! Tygrys co prawda mówił, że żywiołak jadał tylko kamienie, ale kto go tam wie? Właśnie, skoro o kamieniach mowa...
– Daj mi to. – sięgnęła do samczyka i zabrała szmaragd, z którym ten najwyraźniej zupełnie nic nie robił. Furknęła i zerknęła na orła, ponownie zaczynając gwizdać, udając ptasie trele. Delikatnie rzuciła przed siebie klejnot, biorąc ostrożny zamach od dołu i celując mniej więcej pół ogona od łap drapieżnika.
Pogwizdując wesoło i dalej leżąc na boku, by wydawać się przyjazną i zrelaksowaną, poczekała aż zwierzę zainteresuje się pożywieniem – jeśli można było szlachetny kamień nazwać jedzeniem. Dziwne były te żywiołaki.
W głowie odtwarzała polecenia Strażnika. Wyobrażanie sobie liny, takiej nie istniejącej naprawdę, ale istniejącej nie-naprawdę. Z pętlami na końcach i zaciskającej się najpierw na niej, a potem na orle...
Westchnęła. Nie umiała jakoś ogarnąć tego własną głową. Poddała się i patrzyła jak orzeł dziobie kamyk. W życiu nie widziała liny, przynajmniej póki prorok nie pokazał jej jak wygląda w mentalnej prezentacji. Przypominała trochę grube splecione gałązki. To jak zaciskały się pętle pewnie zależało od rodzaju ich wiązania... Kolejna niewiadoma, Aie przecież tylko kopała wilcze doły na pułapki. Rosło w niej zirytowanie, gdy zerknęła na innych jak sobie radzą.
Młode Spotkanie XVIII
: 09 gru 2022, 17:41
autor: Bezczas Gwiazd
Jakoś tak wszystko potoczyło się dalej, a stojące blisko niej smoki rozpierzchły się, zainteresowane nowo przybyłymi stworzeniami... I nim się obejrzała, każde zwierzę zostało oblegnięte przez pisklęta i adeptów, a rozmowy toczyły się głównie w podgrupkach. Tylko jednorożcem zajął się pojedynczy smok... Spojrzenie Arel zatrzymało się tam dłużej. Podziwiała majestat zwierzęcia, słuchając przy tym instrukcji, które przesyłał jej prorok.
Może spróbuje praktyki innym razem.
Spojrzała z zastanowieniem na [mention=Strażnik Gwiazd]Strażnika[/mention], odnotowując przy okazji obecność Ziemnej piastunki. Podeszła trochę bliżej, żeby nie musiała podnosić zanadto głosu.
– Czy... – zaczęła z pewną dozą wahania, ostrożnie, kierując się do proroka. – Czy to nie problem tworzyć taką więź z innym magicznym stworzeniem? Czy nie mają sposobu, by oprzeć się cudzej magii? Mistrzyni mi mówiła, że maddara drapieżników i innych stworzeń jest jakby... nie do końca taka sama jak nasza. Odleglej spokrewniona. – Wzruszyła lekko barkami w próbie rozproszenia odczuwanego napięcia, mając ogromną nadzieję, że nie mówi niczego głupiego. – A czy da się stworzyć magiczną więź z innym smokiem?
Młode Spotkanie XVIII
: 11 gru 2022, 10:16
autor: Światła Północy
I o tak, nagle, ni stąd ni zowąd, przylazła jakaś czerwona gnida - nie dość, że praktycznie na gotowe, jako że On już z większością problemów się uporał, to jeszcze swoją nierozwagą ponownie zaalarmowała wilki. Miał ochotę przywalić jej prosto w gębę, a to mięso, które rzuciła na środek, wcisnąć głęboko w zad, coby się nim wypchała. Wróć na ziemię, Szron.
Odchrząknął. Wziął głęboki wdech. Za szybko się denerwował. Za bardzo się nakręcał. Za dużo o tym myślał. Przecież nie zrobiła tego specjalnie, nie? To był czysty przypadek. Zatrzymała ją rozmowa ze Strażnikiem. Najwidoczniej nie każdy starszy jest mądrzejszy, tsk tsk. Skończ.
Słowa tłoczące się w jego głowie - obce, przynależące do Proroka - pomogły mu skupić zmysły na czymś innym. Ważniejszym. Obecnym. Tak, tak. Potarł prawe oko knykciem palca. Niezależnie od tego czy udało mu się nieco ukoić nerwy czekoladowego wilka, czy nie, Verhu i tak na powrót je zszargała - na szczęście na chwilę. Zwierzęta nie były zwyczajne i dzikie. Wiedział, że w normalnych warunkach prawdopodobnie już mieliby kły na gardłach. Przejmował się tym? Nie, Strażnik chrzanił jakieś farmazony, którymi syn Poranka się nie przejmował. Odsłanianie się na atak teraz nie miało większego znaczenia - w przyszłości zaś brawurę skwitowałby czarem, którym urwałby drapieżnikowi łeb. To jest... takiemu drapieżnikowi. Przed demonem, hydrą, czy ammitem, nie rozkładałby się niczym żaba na liściu. Ha, tak, miał zdecydowanie zbyt wygórowane mniemanie o sobie. No i co?
Ostatni etap nie miał dla niego większego znaczenia, bowiem był za młody na choćby naukę magii. Nie czuł jej jeszcze w sobie, nie potrafił odnaleźć źródła, nie potrafił niczego wytworzyć. Mimo wszystko postanowił przynajmniej wykonać ćwiczenie - wszak wyobraźnia stanowiła ważny element. W przyszłości, dzięki temu, nie będzie musiał się zastanawiać, a przyjdzie mu to szybko, naturalnie.
Spojrzał na zajętego mięsem kremowego wilka i wyobraził sobie właśnie to, o czym mówił strażnik. Linka była cienka, niczym pajęcza nić, biała, jakoby materializacja samego światła, któremu towarzyszyła lazurowa łuna, upstrzona migoczącymi drobinami, których często poszukiwał w należących do rodziców kamieniach szlachetnych. Powoli okręcała się dookoła rogatej głowy, w poziomie, falując delikatnie niczym fale na spokojnym morzu. Zaciskała się coraz bardziej i bardziej, sprowadzając do umysłu smoka przyjemny chłód, którego obecność wypierała nieproszone w tej chwili myśli - do momentu zaciśnięcia się na umyśle.
Następnie wyobraził sobie, jak z niewielkiego, luźno związanego supła uwolnił się ogon nici - na tyle długi, by móc sięgnąć zwierzęcia. Świetlista linka przesmykiwała się przez powietrze zwinnie, jakoby była wężem, choć o pędzie młodej jaskółki. Wyobrażenie minęło drapieżnika z prawej jego strony, co by okrążyć głowę i po powrocie zawiązać drugi supeł, który począł ściągać utworzoną w ten sposób pętlę - powoli i ostrożnie, uważając na każdy gwałtowny ruch oraz poruszenie wilka, a jednocześnie sukcesywnie oraz bez zawahania. Interesująca zabawa. Stwierdził, porzucając wszystkie te myśli. utworzona nić prysła, jej droga również, a umysły stały się wolne. Przestrzeń, która podczas kreacji jakoby pociemniała, nagle otworzyła się na nowo. Przecież nie miał magii. Nie potrafił tchnąć maddary w to, co właśnie było na wpół rzeczywiste.
Westchnął, przekrzywiając delikatnie głowę na bok. Wyciągnął resztę mięsa, którego nie było jakoś szczególnie dużo, jednakowoż nie miał potrzeby z nim wracać.
– Masz – fuknął do Narwanej Łuski, uznając, że dodatkowa zachęta mogłaby jej się przydać. Ona wciąż miała nieco roboty do odwalenia, a jemu, w gruncie rzeczy, nie przeszkadzał jej potencjalny sukces. Być może poradzi sobie lepiej.
Cofnął się o kilka kroków, po czym, mając pewność, że wilki za nim nie podążą, odwrócił się i odszedł w kierunku centrum spotkania, czyli do Strażnika, nieopodal którego już wkrótce usiadł. Bez słowa jednak. Nie miał przecież niczego, czym chciałby się podzielić.
Młode Spotkanie XVIII
: 12 gru 2022, 18:09
autor: Żucza Łuska
Malutka Quetza znajdowała się przy Strażniku, podziwiając wszystkie zwierzęta. Właśnie się wykluła, więc nie należała do najbardziej kontaktujących, ale z pewnością wiele rzeczy mimo wszystko gdzieś tam zapisywało się w jej głowie. Mimo iż nie wykorzysta tego w żaden sposób teraz, to będzie dla niej dostępne w przyszłości, bezpiecznie zachowane w szufladce! Patrzyła najpierw na Orła, duże do takie nawet i pierzaste, nic do nich nie miała, ale zdecydowanie bardziej spodobał jej się kruk. Ładny, czarny, majestatyczny, nie przerażał Quetzy, cały z jednolitego koloru. Patrzyła na niego z szeroko rozwartymi oczami. Zauważyła, że dwa, śmieszne smoki dały mu coś świecącego, a on to docenił chyba i był zadowolony. W małej głowie Quetzy pojawiło się coś na wzór równania: "Świecidełko + zwierzątko = szczęśliwe zwierzątko!". Smoki dały mu coś jeszcze, ale nie do końca zarejestrowała, co takiego. Na pewno... coś ładnego! Skupiła się jednak przede wszystkim na świecidełkach.
Tak ją to pochłonęła, że zgubiła z oczu wszystkie zwierzątka, dlatego ponownie się rozejrzała! Kruk wydawał się już szczęśliwy, wydra zniknęła gdzieś pod wodą, a jednorożec jakiś taki za duży i straszny! Rozejrzałą się za czymś świecącym i naturalnie pierwszą rzeczą, którą dostrzeże, będąc obok Strażnika, będzie jego obroża. Dlatego skakała, próbowała jej sięgnąć i ją zabrać, żeby móc zanieść wilczkowi. Wspinała się po Strażniku, a raczej próbowała, co ostatecznie musiało się zakończyć jakimś stopniem klęski. Dlatego młoda wydała z siebie, dziwny niezadowolony dźwięk. Rozejrzała się wokół. Skały Pokoju musiały być pełne małych kamyków, prawda? Nie znajdzie tutaj szlachetnego oczywiście, ale malutka Quetza dała z siebie wszystko, żeby znaleźć najładniejszy kamyczek w okolicy, taki najbardziej świecący. Spróbowała zanieść go wilczkowi, żeby on był tak samo szczęśliwy jak kruk!
Poruszała się powoli, żeby nie wystraszyć wilczka. Najpierw położyła przed nim znalezione wcześniej świecidełko, a potem jeżeli stworzonko jej pozwoliło, to spróbowała je delikatnie przytulić, patrząc pięknej istocie w oczka! Czy będzie szczęśliwe? Nadal nie rozgryzła, co tamta dwójka smoków dawała krukowi, ale ładnie pachniało. Będzie musiała nad tym pomyśleć, bo kamyczek ładnie wyglądał, ale nie pachniał! Może jednak mimo wszystko wilczek doceni starania Quetzy? Liczą się chęci!
Młode Spotkanie XVIII
: 13 gru 2022, 13:02
autor: Ostatnie Mrozy
Su obrócił głowę w stronę Strażnika Gwiazd, słuchając uważnie o procesie zakładania więzi. Czuł pewne wątpliwości – sam opis zaklęcia nie wydawał się być przesadnie skomplikowany, ot standardowe wyobrażenie tylko że bez cielesnej manifestacji co dodatkowo ułatwiało całą sprawę. Jak wobec tego owo zaklęcie utrzymywało stały efekt, gdy wszystkie inne potrzebowały ciągłego podtrzymywania? Nurtowało go to pytanie.
Szaropióry spojrzał na brązowego kruka i gdy zwierzę wróciło, tym razem żeby zainteresować się pożywieniem, obraz wokół Su zafalował, jak gdyby stał on w rozgrzanym powietrzu. Adept wyobraził sobie jak pomiędzy jego umysłem oraz głową ptaka rozciąga się niewidoczne połączenie. Nie nadawał mu widocznej, fizycznej formy, skupił się na uzyskaniu jednej, konkretnej cechy: umożliwieniu przepływu myśli w obu kierunkach. W swoim umyśle widział to jako prostą, linię przypominającą pajęczą nić. Po jej górze miały wędrować jego myśli oraz odczucia, po spodzie myśli i odczucia kruka. Zaskakująco ułożenie tego w głowie było dla niego trudniejsze niż zakładał – określanie fizycznej formy znacznie ułatwiało zaklęcia, ponieważ był w stanie powiedzieć że coś ma być twarde, miękkie, gorące lub zimne. Każda z tych cech związana była z konkretnymi odczuciami, które potrafił dobrze odtworzyć.
Jak powinien odtworzyć przepływ myśli? W jaki sposób powinien on działać? Postanowił skupić się na tym by więź umożliwiała komunikację w sposób podobny do mentalnych wiadomości. Mógł układać swoje myśli w słowa, zdania, przesyłać obrazy oraz odczucia z danego momentu w którym się znajdował. Otwierał na to swój umysł, by to samo mogło do niego docierać od strony kruka jako kompana. Nie miał za to pojęcia jak uzyskać w zaklęciu stałość, to by działało ono ciągle. Postanowił więc potraktować je jak każde inne – podtrzymywać je swoją mocą aż poczuje lub zobaczy efekty.
Młode Spotkanie XVIII
: 13 gru 2022, 16:00
autor: Znamię Bestii
Ona ćwierkała wesoło, próbując podtrzymać ptasie trele i spokój pod drzewem, a inni tymczasem wydawali się albo zasypywać proroka pytaniami, albo wybałuszać ślepia na swoje cele, zapewne sugarując się poleceniami. Aie westchnęła i powróciła wzrokiem na orła. Zajadał się zapewne kamieniem, jeśli już nie skończył go szamać i miał dużo przyjaźniejsze odczucia w strosunku do smoków. Młoda samiczka znała się na magii.. Odrobinę. Postanowiła więc spróbować po swojemu.
Lina nie przychodziła jej naturalnie, za to dużo naturalniejsze i całkiem do liny podobne były dla Aie jelita. Do tego nielicho wytrzymałe, co było oczywistym dla kogoś, kto kiedykolwiek próbowałby je rozerwać bez przecinania wpół. Ona próbowała, używając do tego wnętrzności jelenich. Testy sideł na polowaniu. Trzymały się doskonale!
Do tego w jej wyobraźni połączenie między smokiem, a kompanem musiało być "żywe". Miały przez nie płynąć myśli w obie strony i miało egzystować po tym jak ona przestanie skupiać się na czarze. Dlatego korzystanie z metafory flaków o ile wydawało się sensowne, nie spełniało tej "dwukierunkowej" funcji.
Wtedy przyszła jej do głowy rzecz, którą nie mieli jako jaszczury, ale wiedziała o jej istnieniu pośród ssaków. Coś na wzór jelita, ale pozwalającego karmić młode wewnątrz brzucha matki, zanim z niej nie wypezłnie. Nie była kandydatem na kleryka, więc umykały jej szczegóły, ale minimalną wiedzę posiadała. Ten specjalny rodzaj jelita łączył samicę i jej młode, pozwalając na wymianę płynów w obie strony. I było żywe tak długo, jak było potrzebne. Póki oba organizmy nie miały już dosyć i następowały narodziny. Czy było coś, co lepiej ilustrowałoby więź?
Zadowolona z własnej dedukcji przypomniała sobie nazwę, którą ktoś napomknął w jej obecności. "Pępowina". Dokładnie to musi sobie wyobrazić.
Najpierw jednak sięgnęła do własnej głowy, bowiem zanim kogoś się do groty zaprosi, trzeba chociaż trochę ogarnąć. Dlatego wzięła się za porządkowanie myśli. Kiedy oczyściła umysł, skupiła się z kolei na sobie. Jak wyglądał umysł Aie? Zajrzała do swojego źródła i po raz kolejny odkryła, że w jej mniemaniu wizualizacją jej wnętrzowego ja była potężna biała bestia o rozmytym mgłą kształcie. Czasem pokryta była szczeciną futra, kiedy indziej sterczały łuskowate łapy. Skrzydeł brak. Za to w niewyraźnych oparach kształtowały się szpony, kły i puste ślepia – jedno jadowicie złote, drugie niebieskie jak toksyna. Tak, to był umysł Aie. Wyglądał jak zawsze, od pierwszej lekcji nauki magii. Zadowolona kontynuowała.
Bestia jej myśli wyciągnęła jedną z wielu kończyn i zaczęła formować coś, co wyglądało jak długie, grube jelito. W odmętach jej wyobraźni, była to silna i warta zaufania więź, zdolna przetrzymać ataki z zewnątrz i której przerwanie nastąpi dopiero, gdy obie strony będą na to gotowe. Niczym pępowina, miała działać w obie strony. Jej zadaniem było nieść jej myśli i do celu i powracać z obrazami i myślami do niej. Do tego żyć, pulsować, dostosowywać się swoimi zwojami do dwóch bardzo indywidualnych umysłów, jakie będzie łączyć. Związać je, jak wymiana mentalnej krwi, na jakimś duchowym poziomie tworząc z nich prawie jedno istnienie.
Tak umagiczniona, nie istniejąca naprawdę poza jaźnią Aie żywa-lina pełzła w stronę jaźni orła, stając się prawdziwą w sferze umysłu, pozostając nieistniejącą w formie fizycznej. To przyniosło samicy najwięcej problemów, próba kontrolowania swojej maddary tak, by "więź" była prawdziwa, ale nie była fizyczna. Nawet nie niewidoczna – to dalej sprowadzało ją do sfery ciała. Musiała być eteryczna, ale jak najbardziej realna.
Zajęło jej kilka razy, zanim udało jej się wypchnąć zwoje mentalnej pępowiny z objęć Bestii. W końcu jednak zaczęła sunąć w stronę umysłu orła, okrążając go z największą ostrożnością i sięgając delikatnie od tyłu, nie chcą spłoszyć ani zaalarmować żywiołaka. Aie wpół niewidzącymi ślepiami, próbując patrzeć tutaj-i-tam jednocześnie, czekała na moment gdy orzeł wydawał się zupełnie zrelaksowany, żeby wykonać ostatni manewr – sięgnąć naprzód żywio-liną i doczepić ją do umysłu żywiołaka. W jej wyobraźni były do liczne przyssawki, które oplotły umysł jak pająk siadający odwłokiem na paszczy dwunoga, wyciągający osiem łapek by objąć policzki. Jej więź zaciskała się na nim silnie, macki złączyły się po przeciwnej stronie, ale bez niepotrzebnej agresji czy raptowności. Pępowina zaczęła sączyć przyjemne myśli Aie, jak ostrożną radość, czułość, ciepło. Powitanie podobne do tego, jakie poznają świeżo wyklute pisklęta... No przynajmniej te pisklęta, które nie były jej rodzeństwem, wyklutym w grocie Lawy. Na tą myśl nieco odruchowo przekazała po więzi również lekkie rozbawienie.
Jednocześnie pępowina zaczęła delikatnie "zasysać" myśli żywiołaka, próbując oddać je w stronę Aie. Samiczka skupiła się, sprawdzając siłę swojego tworu i gdy była pewna, że działa powoli zostawiła go samemu sobie, licząc że więź już zostanie.
Młode Spotkanie XVIII
: 14 gru 2022, 9:47
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Nie znam Dzikiej, prócz jej pomnika ustawionego w bojowen pozycji w Gaju, więc za bardzo nie mam na czym się oprzeć. Nie chcę spekulować i wyciągać wniosków z samych domysłów, kiedy dalej żyje smok który ją pamiętał. Chyba ją pamiętałeś, a przynajmniej tak by można było wywnioskować z kolejności przywódców.
Potem obróciła łeb ponownie w stronę zebranych, zastanawiając się nad czymś. Kuropatwa siedziała na jej ramieniu, rozglądając się po okolicy.
– Czy nienaturalnie długie życie może wywrzeć negatywny wpływ na kompana? Mokradło był kompanem Honi jeszcze długo przed tym jak się wyklułam i ma już grubo ponad sto trzydzieści księżyców. Czy TAKIE długie życie, wykraczające poza smocze zakresy, które smoki wyniszcza, kompanom też może zaszkodzić?
// [mention]Strażnik Gwiazd[/mention]
Młode Spotkanie XVIII
: 14 gru 2022, 11:45
autor: Czereda Czerwi
- Gdy jednorożec w końcu podszedł i zaczął jeść, Keni był aż głupio szczęśliwy. Gdyby nie miał tak ściśniętego gardła, to pewnie wydałby jakiś okrzyk radości (dobrze więc się zdarzyło, że był zbyt zestresowano-podekscytowany, żeby wydać jakikolwiek dźwięk). Zdenerwowany lekko zaciskał i rozprostowywał lewą łapę. Och, na motylkowe skrzydełka, z bliska ten jednorożec wyglądał jeszcze bardziej... niesamowicie. Smoczątko przyglądało się jednorożcowi, jego kopytkom, jego sierści, jego grzywie i... po prostu było w pełnym podziwie, aż tu nagle w jego głowie zabrzmiał głos. Głos bardzo przypominający ten od Gwiezdnego Strażnika: było to tak niespodziewane, że Keni ledwo powstrzymał się od skoku na cztery łapy ze strachu.
Oj oraz oh. Szybko opuścił wzrok. Ah też przy okazji. Głos miał rację, smok też by się czuł nieprzyjemnie, gdyby ktoś się tak na niego gapił, jak on teraz na jednorożca.
Keni zmusił się, żeby klapnąć na ziemi i popatrzył... gdzieś. W lewo. W prawo. Do góry. NIby patrzył, ale nie potrafił skupić na niczym wzroku, za bardzo myślał o stworzonku tuż obok niego. Czy to był odpowiedni moment na panikę? Keniemu wydawało się, że to jest odpowiedni moment na panikę.
-Hehe- zaczął cicho i niepewnie -Przepraszam, za gapienie się. Po prostu... po prostu.... nie wiem, bardzo ładny jesteś. Tak naprawdę. Ładniejszy od Szronu. – kontynuował delikatnym głosem, czasem tylko zerkając kątem oka na zwierzę, czy je, czy wygląda na pewniejsze, oraz żeby być może przyjżeć się po prostu detalom takim jak róg. Popodziwiać z bliska, nie gapiąc się.
Nadeszły kolejne Słowa. Słowa... których Keni nie do końca rozumiał. Źródło? Linia? Pętle? Uhhhhhh... Czy to... były jakieś magiczne rzeczy? Jeśli tak, to Keni nie potrafił jeszcze w magię. Wiedział tylko, że istnieje, ale z jak to działa, to już trochę gorzej.
Jednak pisklak, mimo konsternacji, się nie poddawał! Głos kazał wyobrazić sobie cienką linię, to Keni wyobrazi sobie cienką linię!
Spojrzał ostatni raz na jednorożca i oscentacyjnie zamknął oczy, żeby lepiej się skupić. Lina. Długie i cienkie to to. Keni chyba bawił się tym w domu. Dobra, widział coś długiego i cienkiego, jednak nie miało to żadnej faktury, ani.. niczego w sumie. Tylko było zabarwione na niebiesko? Albo brązowo? Biało? Na pewno nie na żółto, ani nie na czernono.
Znajdowało się też w absolutnej nicości
Teraz umysł! Czaszka!
Przez chwilę smok widział po prostu czaszkę smoka obok długiej linki, gdy do niego doszło, ze nie ma pojęcia co znajduje się wewnątrz takiej czaszki, żeby móc to opleść. Ani jak wygląda umysł.
I to miała być jego czaszka, nie po prostu czaszka. Więc nagle kość zmieniła się w po prostu.. żółtą głowę Keniego. Bez niczego. Latająca w przestrzeni głowa. Pisklę zadrżało. Nie. Oj nie nie, to mu się nie podobało. Do głowy przyczepiła się reszta ciała, i teraz w ciemnej przestrzeni jego wyobraźni stał młody Keni w całej jego okazałości, oraz latała chyba biała finalnie linka, której to jeden koniec nagle zaczął pełznąć w stronę głowy wyobrażenia smoka. Końcówka dotarła do głowy... i co teraz? Jak wejść do głowy? Bo przez pysk, to potem idzie po prostu do brzuszka. Przez nos do piersi... przez.... oczy? Linka ruszyła w stronę oczu Keniego i powoli zaczęła wpełzać pod powiekę lewego oka. Wchodziła głębiej i głębiej. Dobrze, chyba już wystarczy? Młodzik wyobraził sobie jeszcze, że ta linka dosięga jakiejś niezidentyfikowanej świecącej kulki w jego głowie i oplata się wokół jej. Dobrze, wystarczy.
(Smok tego nie wiedział, ale w skupieniu wystawił język w prawdziwym świecie)
Czas na jednorożca! Więc w przestrzeni nagle pojawił się wręcz świecąco biały nie-koń. Lekko zdenerwowany, grzebiący racicą w ziemi. Drugi koniec liny zaczął podpełzać i do niego, jednak Keni się zawahał. Tu mu coś oko nie pasowało, nie wiedział czemu, ale hmmm... Na końcu liny pojawiła się szeroka pętla, unosząca się w przestrzeni. Powoli dosięgnęła głowy jednorożca i jeszcze wolniej zaczęła zaciskać się na jego rogu. W końcu zacisnęła się w pełni.... i co teraz? Wyobrażenie było, miał... miał je po prostu podtrzymywać teraz? No więc będzie je podtrzymywał, siebie z linką niczym wąż oplatającą się wokół świecącej mózgo-kulki, wypełzajacej spod powieki, oraz jednorożca, z drugim końcem linki zaciśniętym na jego rogu.
Młode Spotkanie XVIII
: 14 gru 2022, 22:18
autor: Wrząca Krew
Verhu w istocie była zbyt zaaferowana, aby zauważyć, że Topniejący już skupiał się na jej upatrzonym wilku. Sęk w tym, że wcale nie podobał jej się brunatny, mniej śmiały towarzysz białego wilka i to nie jego umysłu zamierzała dotykać. Całe szczęście, że samiec z Ziemi uświadomił sobie swoją porażkę zanim ona przystąpiła do działania, bo pewnie by się pobili, a potem zaatakowałyby ich wilki.
Prychnęła tylko na jego słowa, po przecież miała już swoje rybki i wilk wydawał się być gotowy na kolejny etap. Tylko… czym była lina? Rozejrzała się wokół, szukając smoków równie zagubionych jak ona. Pętla… Lina… Poszukała wzrokiem Aie, która wydawała się głęboko zanurzona w swoich myślach.
Zrozumiała ogólny kontekst słów Proroka. Miała stworzyć między swoim umysłem, a tym wilka jakieś połączenie. Pierwszym co przyszło jej na myśl było splatanie się ogonami z rodzeństwem. Wyobraziła sobie więc ich umysły jako dwa ogony zwinięte w ruloniki. Ogon stanowiący jej umysł wyciągnął się następnie w kierunku tego wilczego, próbujàc się z nim spleść i nawiązać to… połączenie o którym mówił Strażnik. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że musi sięgnąć do swojego źródła, aby to wyobrażenie nie pozostało tylko w jej głowie. Zawsze miała z tym problem, bo maddara wymagała od niej skupienia, które po prostu nie było jej mocną stroną. Spróbowała jednak, mocno zaciskając powieki, skupić się na magii, a następnie przelać ją w to wyobrażenie.
Jedno oko ostrożnie otworzyła, szukając jakichś zmian w zachowaniu białego wilczura.
Młode Spotkanie XVIII
: 15 gru 2022, 1:38
autor: Kwiat Uessasa
Pozytywnie zaskoczyła mnie reakcja brązowego, boskiego zwierzęcia. Było łase na kawałek mego kryształu. Jedynie co mogłem zrobić to w spokoju podziwiaj majestatycznego króla niebios. Przyjemnie się oglądało jak światło odbija się w jego błyszczących piórach...
Gdy dopiero się najadł miałem czelność wypowiedzieć cicho i spokojnie kolejne słowa:
– Czy smakowało? – zapytałem kruka, po skonsumowaniu wątroby. Nie liczyłem na odpowiedź, lub inną reakcję. W ten w mojej głowie pojawił się po raz kolejny znajomy głos staruszka. Próba podjęcia, nawet próbnej więzi jest czymś niespotykanym i cennym. Szkoda, że nie zostaną naszymi kompanami. Ja sam ubolewałem, że jestem za młody i nie potrafię jeszcze władać maddarą. Westchnąłem jedynie smutno i spojrzałem z lekką tęsknotą na dopiero co poznane zwierzę.
Gdzieś z tyłu głowy, między rogami, nadal cicho odbijała się myśl z samym wyglądem zakładania więzi. Nadal nie umiałem tego w pełni pojąć, czy jakkolwiek wyobrazić. Złapać umysł zwierzęcia na pętlę stworzoną z magicznej, myślowej liny...
Chociaż nie mogłem tego wykonać to zamknąłem obie pary oczu i spróbowałem się skupić. Wyobrażając sobie jak miałaby wyglądać taka lina co odchodzi z naszej głowy, idzie do kruka i tam powoli zaciska się wokół jego umysłu. Podtrzymanie takiego obrazu w mojej świadomości było nad wyraz ciężkie. Ciągle ten obraz mi uciekał, rozmywał się lub moje myśli skakały nieświadomie na inny bodziec. Starałem się ze wszystkich sił sobie to wyobrazić. Jak tak wygląda zawsze magia, to mogę jej nie polubić.
Niestety moja mentalna siła się skończyła, a ja z lekkim zmęczeniem otworzyłem oczy. Kątem oczu widziałem zapracowanego towarzysza i byłem zdziwiony, gdyż zaczął przede mną i nadal miał siłę by kontynuować to ćwiczenie.
Nurtowało mnie pytanie czy czegoś w teorii nie robiłem źle, bo czy sama taka pętla wystarczy? Może jeszcze powinienem wysyłać do takiego zwierzęcia myśli lub obrazy by go jeszcze bardziej uspokoić? Na te pytania pewnie nie dostanę prędko odpowiedzi, może nigdy... Bo mieć na swoim sumienie nie tylko swoje życie, ale życie istoty, która jest słabsza, kruchsza i bardziej podatna na jakąkolwiek krzywdę...
Rozejrzałem się na towarzystwo, co ćwiczyło zawzięcie, lub myślało nad rozwiązaniem. Uśmiechnąłem się lekko zrezygnowany i spojrzałem na strażnika milcząco.
Młode Spotkanie XVIII
: 15 gru 2022, 13:53
autor: Tchnienie Mrozu
Tygrys spojrzał krótko na smoczycę, ale nie protestował, a nawet podsunął jej szmaragd. Proszę bardzo, niech się częstuje. Przecież nie miał z nią o co rywalizować, a jeśli tylko żywiołak się naje i będzie zadowolony, Tygrys też będzie zadowolony. Lubił, gdy wszyscy wokół niego mieli dobre nastroje.
Czujnie obserwował zwierzę, bacząc czy nie spróbuję ich zaatakować. W razie czego był gotów się wycofać, gdyż nie zamierzał nawet próbować walczyć z orlem. Nie dlatego, że był słaby (choć istotnie był i nie miałby szans w starciu z takim przeciwnikiem); sama wizja skrzywdzenia zwierzęcia odstraszała go i sprawiała, że robiło mi się niedobrze.
Tygrys odetchnal głębiej. Nie chciał przeszkadzać Aie, dlatego nie wcinał się w nic, co robiła, żeby jej nie rozproszyć. Sam po chwili sięgnął do źródła i wyobraził sobie lianę, zieloną, długą, giętką. Już kiedyś to robił z Sintel, dlatego wyobrażenie nie było dla niego trudne, więcej pracy wymagało skupienie się i nie rozpraszanie pomimo piękna zywiolaka.
Liana istniała wyłącznie w jego umyśle. Jeden jej koniec był owinięty wokół jego jazni, natomiast drugi powoli miał oplesc się wokół umysłu zywiolaka. Liana pełzła niczym wąż, cicho, powoli, i owijała się delikatnie i stopniowo, mając w ten sposób połączyć Tygrysa z magicznym zwierzęciem. Samiec był łagodny w swoich działaniach, nie naciskał. Jeśli zauważał, że orzeł się stresuje lub zamierza reagować agresywnie, cofał się i dawał mu kilka uderzeń serca nim przystąpił do działania po raz kolejny. Byl cierpliwy i nie spieszył się, najważniejszy był dla niego komfort orła.
Tygrys przez całą procedurę trwał nieruchomo, jedynie jego ogon bujał się na boki, a z gardła wydobywał się cichy, uspokajający pomruk.
Młode Spotkanie XVIII
: 21 gru 2022, 11:29
autor: Strażnik
Choć większość młodych zabrała się za interpretację ćwiczenia we własnym zakresie, prorok nie pozostał bez towarzystwa. Pierw rozproszyło go uzbrojone w pasiaste rogi pisklę, które zauroczone złotymi odblaskami na jego szyi, spróbowało sięgnąć lśniącego, śliskiego materiału. Istotnie, na żadne wspinaczki sobie nie pozwolił, jedną łapą udaremniając wszelkie próby małego smoka.
– Nie wszystkie umysły są zdolne przyjąć więź – skierował do Motylej Łuski, gdy pisklę poddało się ze swoimi próbami stworzenia relacji z jego obrożą.
– Czasem wynika to ze specyfiki czyjegoś źródła albo jego braku, tak jak wspomniałem wcześniej – nie przeszkadzało mu aż tak, by odpowiadać na podobne pytania, ale nie mógł powstrzymać się z uwagą, że mogła coś przeoczyć wyłącznie z własnej winy.
– Samej więzi nie da się też utworzyć siłą, więc odepchnięcie czyjejś próby jest bardzo proste i nie wymaga bycia magicznym stworzeniem. Już sam brak zaufania albo niechęć mogą uczynić połączenie niemożliwym.
Więź z innym smokiem nie jest natomiast w zakresie waszych możliwości. Być może dlatego, że smocze wnętrza są na tyle skomplikowane i niezależne, że zestawione energie zaczynają się wykluczać – Choć sam nie wiedział wszystkiego, tak zobrazowana odpowiedź zdawała mu się najbardziej logiczna.
– Istnieje w prawdzie rytuał między smokami, który w pewnym stopniu zbliża się do istoty więzi, lecz łączy się on z ingerencją silniejszych bytów i nie każdy może sobie na to pozwolić – dodał, być może celowo by pobudzić jej ciekawość.
Na komentarz o Dzikiej, który padł w międzyczasie od Sekcji , nie odpowiedział już nic, choć gdy samica zwróciła uwagę na problematykę wydłużonego żywota kompanów, na chwilę spuścił wzrok. Zastanawiał się nad tym czasami, lecz nigdy na tyle, by dojść do definitywnych wniosków. Zapewne dlatego, że nie były dla niego zbyt wygodne.
– Zakładam, że to zależy – odparł wymijająco, choć nie był tym szczególnie usatysfakcjonowany. Mógł być nerwowy, ale nie chciał by postrzegała go za osobę, która boi się odpowiadać. Teraz zwyczajnie nie miał na to głowy.
– Porozmawiajmy o tym później – sprostował, chcąc skupić się na pisklętach.
Więź
Topniejący, Robaczywy, Hrasvelg
Choć zdawałoby się iż myśli Szronu, Keniego czy nawet niezdecydowane Hrasvelga nie mają żadnego znaczenia, pod koniec ich wysiłków poczuli jak otacza ich znajoma, choć jak dotąd najłagodniejsza nuta wiśniowej słodyczy.
Czyżby nie byli sami wewnątrz swych umysłów, mimo iż nie byli w stanie dotknąć nimi jaźni swoich zwierzęcych nauczycieli?
W przypadku Szronu, jeszcze nim zdążył się oddalić, poczuł jak jego umysłu dotyka cieniutka, srebrna nić. Dziwne, trudne do logicznego opisania uczucie, jak gdyby coś połaskotało go wewnątrz czaszki, manifestując swą dokładną postać, wyłącznie gdy zamykał powieki. Niemalże ta sama, a jednak na swój sposób realniejsza pętla, jaką wyobraził sobie jeszcze przed chwilą, śmignęła tuż przed nim, ślizgając się po powietrzu, a następnie znów zniknęła, zostawiając w jego głowie przyjemne, choć obce ciepło.
W przypadku Keniego doświadczenie zdawało się jeszcze bardziej namacalno-psychodeliczne. Miał wrażenie, jak gdyby niewidzialna dłoń sięgnęła do jego głowy, przenikając ciało i czaszkę, a następnie ujęła wyobrażoną przez niego świetlistą kulę. Chwilę potem, coś innego pociągnęło za wystającą z niej i wychodzącą przez oczodół linkę, tak iż doświadczył napięcia z tyłu gałki ocznej. Choć niewątpliwie należało to do odczuć dziwnych, nie wiązało się z bólem, a jedynie krótkim mrowieniem i łaskotaniem.
Ponieważ Hrasvelg zdawał się mieć największy problem z podtrzymaniem mentalnej manifestacji, gdy zupełnie odpuścił starań, dostrzegł że za każdym razem gdy przymyka oczy, w czerni jawi mu się wyraźny kontur srebrnej, cienkiej jak włos liny. Nie zbliżała się do niego, a jedynie krążyła, formułując przeróżne, proste kształty. Prędzej czy później i ona zaczęła zanikać, choć miał wrażenie, jakby sięgnięcie po ów wizję ponownie, miało się wydać prostsze, przy następnej próbie.
Kwietny, Tygrys
Forma połączenia z żądnym wrażeń krukiem była jedną z prostszych, nieco ograniczonych metod, ale Kwietny i tak zdołał zahaczyć o najważniejszy fragment zleconego mu zadania. Początkowo jednak miał wrażenie, że manifestowana przez niego więź, wymknęła mu się spod kontroli, bowiem coś z przeciwnej strony pochwyciło ją i zaczęło bezceremonialnie przyciągać ku sobie. Ów ciąg porównać mógł wyłącznie do niewidzialnych łap chwytających go za głowę i próbujących wydostać jej zawartość, jednocześnie nie naruszając niczego na zewnątrz.
Poczuł się przez to trochę słabiej, jakby sennie, choć chwilę przed tym jak mroczki w zupełności zalały jego wizję – wszystko wróciło do normy. Otoczył go też przyjemny, słodki zapach, jakby w ramach nagrody.
Nie utworzył więzi z krukiem, lecz miał wrażenie, jak gdyby zdołał go... dotknąć.
Podobne doświadczenie spotkało także Tygrysa. Dobrze przytwierdzony początek pętli powędrował ku obcemu umysłowi, a gdy zdawać by się mogło iż go objął, obca energia łapczywie pociągnęła za jego wnętrze, na parę uderzeń serca zabierając mu sił. Na szczęście nie było to nic groźnego, a nieprzyjemny efekt szybko zastąpiła mgiełka słodkiej woni i mrowiącego ciepła.
Wyklęta
Specyficzna, iście do drapieżnika dopasowana twórczość Aie również nie pozostała bez odpowiedzi. Choć na co dzień umysł dzieliła wyłącznie ze sobą i obdarzoną kolorowymi ślepiami Bestią, miała wrażenie, jak gdyby coś obcego wstąpiło do jej wnętrza. Niby nieproszone, ale też w żaden sposób niepowstrzymane, jakby nie było sposobu, aby mu odmówić. Obecność wzmocniła abstrakcyjne uczucie, jak gdyby utworzona pępowina rzeczywiście uczepiła się jaźni smoczycy, a potem pociągnęła za nią delikatnie, zabierając to, co w niej skrywała. Doświadczenie trwało zaledwie chwilę, napełniając ją sennym odrętwieniem, a gdy się rozmyło, pozostawiło za sobą dziwne wrażenie ciepła i nutę słodyczy unoszącą się w powietrzu, tuż przed pisklęcym nosem.
Narwana
Metoda Narwanej, podobnie jak w przypadku Aie, miała bardzo niestandardową formę. Przez chwilę nie czuła nic nadzwyczajnego, jak gdyby niedostatecznie ugruntowała wyobrażenie we własnym umyśle, a także samej głowie zwierzęcia, która miała stanowić główny cel. Nim jednak jej starania zdały się pójść na marne, doświadczyła dziwnego ciągu, jak gdyby coś pochwyciło ją tuż za żuchwą, przy samej nasadzie łba i łagodnie skierowało ku wilkowi. Nie wyczuła żadnych nowych emocji zapełniających jej głowę, choć zdołała zauważyć obecność puszczonej przez jej umysł, iskry obcej magii. Początkowo osłabiła ją, wywołując senność i giętkość łap, lecz gdy zniknęła, zaledwie w parę uderzeń serca, pozostawiła za sobą wyłącznie delikatne wrażenie ciepła, a także dobrze poznany przez innych, słodki zapach.
Gdy zwierzęta pożywiły się ofiarowanymi im darami, nadszedł moment na podjęcie decyzji. Być może rywalizacja między pisklętami nie była najlepszą metodą na socjalizację, ale to już problem do zaadresowania w przyszłości.
Podsumowanie
Wilki
Kremowy wilk spojrzał na swojego czekoladowego towarzysza i zamerdał do niego ogonem, na co skulony drapieżnik jedynie prychnął pod nosem. Nawet jeśli to dobrze, że młodzi mieli preferencję do bardziej otwartego osobnika, nie wyglądał na zachwyconego ćwiczeniem. Nie był to w każdym razie ich problem.
Pewniejszy siebie wilk wrócił ciepłym spojrzeniem ku oddalonemu kawałek Szronowi i Narwanej, a następnie pobiegł ku samczykowi, by bezceremonialnie się z nim zderzyć!
Oczywiście żadna bolesna kolizja nie miała miejsca, gdyż zwierz rozpłynął się w powietrzu, jak gdyby nigdy nic, zaledwie łuskę od ciała Szronu.
Pozostawił po sobie wyłącznie pożółkły kieł, który jak gdyby nigdy nic spadł przed pisklęce łapy.
Orzeł
Następnie decyzję podjął orzeł, który spojrzał czujnie ku obu pisklętom, jak gdyby je oceniał. Nim zdążyliby się oddalić, machnął potężnymi skrzydłami, tak iż pęd powietrza owiał zarówno pysk Tygrysa, jak i Aie. Uderzenie serca potem, gdy już ustabilizował swą pozycję, zapikował ku pozbawionej skrzydeł samiczce i chwilę przed kolizją jego ciało przemieniło się w dym i rozpłynęło. Jedynie pojedyncze, srebrne pióro swobodnie opadło u jej łap.
Jednorożec
Zapatrzony w skupionego Keniego jednorożec również w końcu powrócił do żywych, energicznie kręcąc łbem. W przeciwieństwie do innych magicznych stworzeń, nie zaszarżował ku smoczkowi, a jedynie podszedł ku niemu parę kroków, by następnie ułożyć się na ziemi. Jego kontury zaczęły zanikać, a szklista faktura rogu stopniowo objęła całą resztkę. Przez chwilę leżący jednorożec w całości przypominał wyrzeźbioną, błyszczącą figurę. Gdy całkowicie zniknął, Keni mógł dostrzec leżący na ziemi błyszczący pukiel białego włosia. Na pierwszy rzut oka wydawał się zwyczajny, choć pod odpowiednim kątem, włosy lśniły różnymi kolorami.
Kruk
Najdłużej niezdecydowany pozostał jedynie kruk, który pierw obejrzał się na stworzoną wspólnie błyskotkę, a następnie podarowany mu posiłek. Powiedzieć, że oboje zwyciężyli trochę nie wypada, bo i nie tak sobie prorok zaplanował, ale nikt mu za to magicznego kupra nie urwie.
Ubrany w ciepłą szatę ptak, poderwał się do lotu, a następnie zakołował radośnie nad łbami Kwietnego i Hrasvelga, by finalnie zapikować ku przestrzeni między nimi. Zderzywszy się z ziemią, rozpadł się w piach, a pozostały po nim jedynie dwa wzniesione przez wiatr, lśniące brązowe piórka.
Tak oto zniknęły wszystkie, w tym i wydra, która niespodziewanie po prostu scaliła się z wodą wokół. Podobnie zaczęły dematerializować się także elementy otoczenia, od krzewów i drzew po szczelinę. Oczywiście mrok nie pochłonął Muzy, więżąc na zawsze w litej skale i nim się zorientowała, coś wyciągnęło ją na zewnątrz.
Strażnik poruszył się niespokojnie.
Okropnie dużo magii. Wyglądało to może lepiej niż zwyczajne spotkanie, ale było dziwne, wcale nie tak przyjemne gdy stało się z boku, próbując zrozumieć z czego właściwie składał się świat.
Odchrząknął głośno, przywołując oddalonych uczestników, a następnie odczekawszy moment, postanowił zakończyć spotkanie.
– Wielu z was będzie musiało jeszcze przećwiczyć styl zakładania więzi, lecz każde z was, włącznie ze smokami tymczasowo niezdolnymi do czarowania, jest na dobrej drodze. Pamiętajcie, że dzisiejsze zdarzenie było możliwe nie tylko dzięki jednemu z patronów Wolnych – Uessasowi, lecz i wam, ponieważ odpowiedzieliście na wezwanie i uczestniczyliście w spotkaniu – skinął im głową wyraźnie, w ramach oficjalnego podziękowania.
– Możecie się rozejść, choć zostanę tu jeszcze przez jakiś czas, w razie pytań. Zachowajcie przedmioty, które otrzymaliście, gdyż wiele niepozornych obiektów może skrywać dodatkową wartość – Myśl o kwiecie Uessasa zabolała go odrobinę, ale był w stanie ją przełknąć.[/color]
Zasady!
– PU tylko do drugiego poziomu i na zwykłe umiejętności!
– rodzaj pożywienia wybrać przy składaniu raportu/powiadomienia
– jeśli PU nie jest przydatne, każdy punkt można zamienić na 4/4 pożywienia
Z fabularnego punktu widzenia, nagrody możecie znaleźć w miejscu, które najczęściej odwiedza wasza postać, bądź przed samym nosem, tuż po przebudzeniu kolejnego dnia
[mention]Topniejący Kolec[/mention]
+ wilczy kieł, 10/4 pożywienia, 2PU, rodonit, (ew.+Wiedza II)
[mention]Robaczywy Kolec[/mention]
+ pukiel z grzywy jednorożca, 10/4 pożywienia, 2PU, heliodor, (ew.+Wiedza II)
[mention]Kwietny Kolec[/mention]
+ brązowe krucze pióro, 8/4 pożywienia, 2PU, różowa perła (ew.+Wiedza II)
[mention]Wyklęta Łuska[/mention]
+ srebrne, orle pióro, 8/4 pożywienia, 2PU, różowy opal (ew.+Wiedza II)
[mention]Hrasvelg[/mention]
+ brązowe krucze pióro, 8/4 pożywienia, 1PU, turkus, (ew.Wiedza II)
[mention]Narwana Łuska[/mention]
+ stępiony wilczy kieł, 8/4 pożywienia, 1PU, akwamaryn, (ew.Wiedza II)
[mention]Tygrys[/mention]
+ 6/4 pożywienia, 1PU (ew.Wiedza II)
[mention]Muza Fal[/mention]
+ 6/4 pożywienia (ew.Wiedza II)
[mention]Ilo[/mention]
+ 6/4 pożywienia (Wiedza I)
[mention]Horrendalny Kolec[/mention]
+ 6/4 pożywienia
[mention]Ćmia Łuska[/mention]
+ 6/4 pożywienia
[mention]Motyla Łuska[/mention]
+ 6/4 pożywienia
[mention]Piaskowy Kolec[/mention]
+ 2/4 pożywienia
[mention]Przeklęty Kolec[/mention]
+ 2/4 pożywienia
[mention]Opiekunka Yraio[/mention]
+ 2/4 pożywienia
[mention]Akacjowy Kolec[/mention]
+ 2/4 pożywienia
Młode Spotkanie XVIII
: 21 gru 2022, 14:20
autor: Znamię Bestii
To było... Nieoczekiwane. Myślała, że to ona zdominuje umysł stworzenia, a zamaist tego nie tylko odpowiedział jej brak oporu, ale nawet coś wpełzło jej do łba. Aie przełknęła ślinę, czując się dziwnie naga, jakby pozbawiona piór, futra i skóry, cała na pokaz przed jaźnią w jej głowie.
Gdy uczucie zniknęło, samica pokręciła łbem z niechęcią. Orzeł spłyną na nią tak nieoczekiwanie, że nie zdążyła zareagować. Zamknęła tylko ślepia, kiedy orzeł przeleciał przez nią na wskroś. Wiatr jaki niósł pachniał krwią i górami, jak wyobrażała sobie zapach prawdziwego orła. Westchnęła cicho i rozejrzała się, widząc pod łapami piórko. Uniosła je delikatnie i chwilę obracała w szponach, pogrążona w myślach.
Wyrwał ją z zadumania głos proroka. Uniosła spojrzenie na Strażnika i skinęła łbem, przyjmując jego uwagi. Spotkanie wydawało się skończone, więc odnalazła wzrokiem dwójkę braci, raczej pasywnych na tym zebraniu klonów jej samej.
– Przeleciał mnie orzeł mnie czuję się dobrze... Wróćmy do groty? – zapytała cicho. Kręciło jej się we łbie, a jaźń czuła się pogwałcona prawie przez obcą interwencję. Ruszyła w stronę terenów Słońca.
// zt