Strona 6 z 34
: 12 wrz 2015, 0:27
autor: Oddech Pustyni
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Podziękował? Nie komplementowała jego, bardziej jego twór, a przynajmniej w swoim mniemaniu, ale skoro mu się to podobało... w zasadzie bez różnicy. Liczyło się tylko to, że odzew był pozytywny, a oni moli kontynuować rozmowę. Chociaż Pustynia nie rozumiała emocji, z pewnością pasja była czymś co potrafiła wyczuć. Sama w końcu jakąś miała, chociaż nie koniecznie pałała do maddary tą samą sympatią co Shiro.
–
Uważam, że jest bah-bardzo praktyczna, ale fakt, jej możliwości są naprawdę wielkie i jedyne co może nas ograniczyć w jej wyk-wykorzystaniu, to nasza kreatywność– powiedziała, przypominając sobie swój trening magii z Runą. Może warto do tego wrócić?
Z jego następnym ruchem delikatnie się spłoszyła i oddaliła od rozmówcy o dodatkowy krok. Nie lubiła kiedy ktoś się do niej zbliżał.
Nietrafionym było też mówienie w przenośni, gdyż wszelkie tego typu wyrażenia wprawiały Pustynię w zadziwienie i ni wnosiły nic konkretnego do rozmowy. Oczywiście smoczyca starała się zatuszować to, że nie ma pojęcia co oznacza "obraz duszy" czy "bycia narzędziem maddary", przytakując "inteligentnie" łbem.
–
Maddaowy twór? Nie sądzę. Jeżeli wiele smoków potrafi korzystać to jej efekty nie m-mogą być już ah-arcydziełem. Nie umniejsza to jednak jej wartości, maddara jest w końcu piękna sama w sobie. Ja wolę polegać na własnej sile i swoim ciele, ale rozumiem jak bardzo wyćwiczeni muszą być ma-magowie, żeby w pełni podporządkować sobie maddarę. Walczyłeś już kiedyś z jej użyciem?
: 25 wrz 2015, 22:02
autor: Słodki Kolec
Poslalem jej mily uśmiech
–Własna siła, to jest piękne. Ja nie jestem zbyt silny i do tego brzydki. Jedyne co umiem robić to sklejać ranne smoki. Walka mi źle zawsze szła zawszę. – wyraźnie posmutniałem
/sorki, ze tak krótko i ze zapomniałem o tej fabu
: 27 wrz 2015, 17:20
autor: Oddech Pustyni
Obrażanie samego siebie, jakaś nowa forma wypowiedzi? Tego jeszcze Pustynna nie słyszała. Podrzuciła nerwowo ogonem, ale jej ślepia pozostały wpatrzone w błękitnookiego. Nie wiedziała czy ma go pocieszać, nie szczególnie się na tym znała, a poza tym, nie wiedziała czy tego potrzebował
–Skoro tak twierdzisz– powiedziała początkowo, ale potem skupiła się na jego ostatnich zdaniach, przez co dodatkowo się zdezorientowała. Sklejać ranne smoki? To, to znaczy... po co je sklejać? –Po co sklejasz rannych?– zapytała otwarcie, nie wiedząc, że pasiasty miał na myśli po prostu leczenie –Żeby lepiej walczyć, musisz po prostu, więcej ćwiczyć– dorzuciła, bo miała wrażenie, że swoim pytaniem mogła w jakiś sposób go urazić.
: 27 wrz 2015, 17:30
autor: Słodki Kolec
Na jej pytanie na moim pysku pojawił się uśmiech
–Mam na myśli leczyć ranne smoki, jeśli są w opłakanym stanie to można powiedzieć, że je sklejam. – kolejne pytanie mnie trochę posmuciło – Szczerze to ja nienawidzę walczyć, a jak już muszę to mój demon to robi. Nie ja... Mnie walka obrzydza. Tak.. Wiem to śmieszne, ale ja naprawdę nie potrafię walczyć – towarzyszka pewnie nie zauważyła, ale płakałem. Mogła tego nie zauważyć. Maska częściowo zasłaniała me łzy
: 27 wrz 2015, 18:05
autor: Oddech Pustyni
Opłakanym stanie..... er... no dobrze, powiedzmy, że Pustynia zrozumiała kontekst. Skinęła łbem, żeby pokazać mu, że wie co ma na myśli, dwa razy pod rząd nie powinna pytać o takie rzeczy.
–Demon?– wyrwało się jej. Kolejna przenośnia, jaki demon? –Jedni potrafią, inni nie, przynajmniej jesteś dobry w leczeniu. Tak czy ina-inaczej, co masz ny myśli móf-mówiąc o demonie?– zauważyła, że młodszy płacze, więc zaczęła zastanawiać się nad przyczyną. Może chciał jej coś w ten sposób przekazać albo podkreślić, że temat o którym mówią jest dla niego drażliwy? Skoro tak, dlaczego zdradzał jej coraz więcej szczegółów? –Dlaczego płaczesz?– zapytała w końcu.
: 27 wrz 2015, 18:21
autor: Słodki Kolec
Hee... Sam nie wiem czemu płacze. Spojrzałem w jej oczy.
–Płacze z własnej żałosności, a co do demona to pozostałość po ataku Aluzji na mnie. Nie tylko zmasakrowała mi pysk to jeszcze zaszczepiła we mnie tego potwora – byłem żałosnym smokiem. Jestem ie wart złamanego grosza
: 03 paź 2015, 22:25
autor: Oddech Pustyni
Pustynia cofnęła się. Wszystko co mówił było jakieś takie dziwne, że za nic nie mogła tego pojąć. Demon, jako pozostałość po Aluzji? W jakim sensie? To znaczy, że za pomocą maddary można było zrobić coś takiego? –Zmasakrowała cie? Wszczepiła demona? Dh-dlaczego miałaby to robić? Jak to zrobiła?– pytania same się z niej wyrwały, bo chociaż Pustynia teoretycznie nie lubiła się wtrącać, to ciekawość wygrywała i pchała ją dalej niżby sobie tego Wojowniczka życzyła. Zresztą była na tyle skonsternowana, że musiała czymś to zastąpić, bo gdyby nic nie mówiła, zapewne wynikłaby z tego jedynie niezręczna cisza, przerywana okazjonalnie chlipaniem pasiastego.
: 08 lis 2015, 21:46
autor: Słodki Kolec
Słyszałem jej pytanie, które dochodziło jakby z oddali. Przez pryzmat przeszłości, bólu i strachu. Nastała cisza przerywana mym szlochem. Próbowałem się uspokoić. Spojrzałem na Piaskową z smutkiem, żalem i bezradnością.
–J-ja je-jej ni-nic n-nie zro-zrobiłem. Popro-stu mnie zaatakowała. Zaczęła mnie torturować. Powoli rozcinała moje małe pisklęce ciało, pokazywała mi straszne wizje jak morduje całą moją rodzinę. Jak ich rozrywa na skrzepy, zarzyna i tak w kółko. Wszystkich których kocham. Nie wiem ile to trwało. Może dzień, dwa. Czy kilka uderzeń serca. Ja nic nie mogłem zrobić. Torturowała mnie fizycznie i psychicznie... – mówiłem i coraz mocniej szlochałem. – Żałośny jestem. Jestem śmieciem, który nie potrafi nawet się obronić. – powiedziałem po długiej przerwie z pustką, może smutkiem w glosie. Ja juz nie umiem tego określić
: 08 lis 2015, 22:05
autor: Oddech Pustyni
Przyglądała się mu w milczeniu. Nie wiedziała kiedy może zabrać głos, bowiem kiedy samczyk przerywał mówienie, zaczynał głośniej płakać, potem znowu mówić. Te przerywniki były jakieś takie nieokreślone, chaotyczne, że Oddech bała się chociażby pisnąć, żeby nie przerwać mu jakiejś ważnej myśli. Nie wiedziała po co pozbywał się całej tej wody z oczu, ale wolała nie pytać, żeby go nie stresować. Kwestia Aluzji nadal była dla niej zagadką, więc obrała sobie za punkt honoru, spotkać się z nią i zapytać wprost dlaczego to zrobiła. Nie lubiła takich nieokreślonych sytuacji, a sprawa Oczywistego i Shiro jasno dawały znać, że trzeba się nimi zająć. W prawdzie smocze prawo nie mówiło nic o okaleczaniu, ale pewne moralne zasady wypadałoby przestrzegać.
–Ale to przecież nie ma znaczenia. To tylko wizje, nieph-nieprawdziwe maddarowe twory w twoim um-umyśle. Nie trzeba się nimi przejmować– odezwała się w końcu, kiedy wydało jej się, że płacz nieco ucichł –Postaram się dowiedzieć... to znaczy... tak, dowiedzieć dlaczego to zh-zrobiła– dodała, a potem skłoniła się, jakby to było przyrzeczenie –Mówiłeś, że byłeś wtedy młody. Aluzja żyje już wiele kh-księżyców, to że cie wtedy dopadła nie ś-świadczy o twojej beznadziejności. Pokonała cie, a to było naturalne– w końcu czemu młodszy smok miałby oczekiwać, że byłby w stanie mierzyć się z fioletowołuską. Oddech nadal nie potrafiła wyobrazić jej sobie podczas okaleczania smoka bez żadnego powodu, ale może to dlatego, że pustynna nie potrafiła postrzegać innych jako złych.
Miała nadzieję, że swoimi słowami jakoś ułagodzi pasiastego, że młodszy przestanie już marnować cenne płyny.
: 08 lis 2015, 22:28
autor: Słodki Kolec
Spojrzałem na nią ponownie. Przestałem już płakać.
–Moze masz rację, ale wtedy miałem niecałe 8 księżyców. Bylo to dla mnie zbyt dużo. Zostawiła po sobie znak, część siebie. Te okrutną część. Która pozwala pozwala mi na to czego ja nie potrafiłem zrobić. Pozwala mi na walkę, która mnie brzydzi. Której nie umiem się podjąć. Ja nędzny slaby smok. Nawet nie umiem zabić zwierzyny dla jedzenia. Hee... Jestem tylko nędzną imitacją czegoś co ma przypominać smoka. – powiedziałem to z pustką, żalem. Magiczne światełko całkowicie zgaśli. Była tylko ciemność, smutek i żal
Bogowie czemuś stworzyliście takiego marnego smoka
: 11 lis 2015, 8:56
autor: Oddech Pustyni
Pustynia nie była mistrzynią pociechy, przynajmniej nie według własnej oceny, więc nieco niekomfortowo czuła się, kiedy nie mogła nic młodemu poradzić. Chociaż nie pojmowała smutku, wiedziała czym się przejawiał, a te żałośnie brzmiące wywody ino to pogłębiały. Spróbowała przeanalizować dokładnie to co powiedział i według jej ostatecznego, wewnętrznego werdyktu, wypadło, że Shiro wyszedł korzystnie ze spotkania z Aluzją. Sam w końcu stwierdził, że nie potrafił walczyć, a teraz mu się udaje.
–Spróbuj w takim razie wykorzystać tę n-nową część na swoją korzyść. Płacz nie pomoże ci się wzmocnić, musisz zacząć się przyss-przyzwyczajać do tej nowej cząstki– szkoda, że nie chodziło tu o ułamany pazur albo ząb, gdzieś pomiędzy łuskami pasiastego. Wtedy nie byłoby problemu z interpretacją –Zacznij od podstaw, znajdz korzyści z tego, że spotkałeś ją i ps-przetrwałeś. Nie ma znaczenia cokolwiek złego w tobie zostawiła, jeżeli pot-potrafisz nad tym zapanować– Przystanęła z łapy na łapę –Co takiego brzydzi cie w walce?– zapytała, jakby wszystko o czym wspomniała wcześniej, nie miało żadnego znaczenia. Nieco przymknęła ślepia, kiedy maddarowe światełko zgasło, ale potem znowu je otworzyła –Nie czujesz się mocniejszy, skoro te-teraz jesteś w stanie to robić?
: 13 lis 2015, 12:11
autor: Słodki Kolec
Słuchałem jej uważnie. Przeanalizowałem vo powiedziała. Troche mnie to pocieszyło. Ściągnąłem maskę, otarłem łzy i z powrotem założyłem. Spojrzalem na nią, kiedy zadała mi te dziwne pytanie.
–Co mnie obrzydza w walce? Sama walka. Ta brutalność, która jest nieuzasadnionia. Ja się jej boję, może walczyć umiem to nadal jej się boje. Dla mnie jest ona zbyt straszna by brać w niej udział. He... Ja nic nie czuje z tym demonem. Tyko obrzydzenie jeszcze większe do walki. – zamilkłem zrezygnowany i smutny
: 24 lis 2015, 18:01
autor: Oddech Pustyni
Kiedy ściągnął maskę, Oddech zesztywniała jeszcze bardziej niż zwykle, zaskoczona i podekscytowana widokiem tego co kryło się pod nałożoną na pysk kością. Z podziwem przyglądała się jak samiec znów ją zakłada i zaczęła się zastanawiać, czy nadal odczuwa ból –A co jeżeli polubiłbyś wal-walkę? Może wtedy mógłbyś pogodzić się z tym co...– abstrakcja –siedzi w tobie?– chęć pomocy i poznania problemu Wiecznego coraz bardziej się nasilały. Trudno powiedzieć skąd to się brało, ani czy do wszystkich podchodziła podobnie –Walka jest naturalna, jest częścią przeżycia i th-tak naprawdę wcale nie musi być brutalna. Można jedynie osłabić przeciwnika, naf-nawet nie trzeba go ranić. Wszystkie metody możesz dostosować pod siebie– szczerze mówiąc tego jeszcze nie próbowała, ale jak o tym mówiła to zastanawiała się czy nie zastosować tego w następnym pojedynku. W prawdzie lubiła krew i rozrywanie łusek, ale nie oznaczało to, że była to jedyna dobra metoda. Ciekawe czy gdyby udało jej się go przekonać, mogliby spróbować jakiegoś małego sparingu. Chyba, że to zły moment?
: 26 gru 2015, 13:29
autor: Brak Słów
//event świąteczny
Wrzos już z góry widziała Bliźniacze Skały i poprosiła mamę, by tutaj wylądowała. Gdy matka usiadła na ziemi, mała ześlizgnęła się niezdarnie z jej pleców i wpadła beznadziejnie w śnieg. Ale nic, to nic! Już stała na czterech łapach i już była gotowa.
Informacja od dorosłych, że na tych terenach są schowane jakieś skarby nauczyciela, strasznie pobudzała tą małą kupę łusek. Dla niej, w jej łebku, miała być to świetna zabawa – szukanie skarbów! No jak to cudownie brzmiało!
Mała od razu skoczyła w stronę skał i co znalazła? Od razu dziura w ziemi! Ależ to oczywiste, że jakiś złośliwy chochlik mógł tam coś schować! Podreptała chwilę na granicy skały, po czym sturlała się po pochyłości do niej prowadzącej.
Jednak dobrze, że na zewnątrz jest śnieg. Odbijał on dużo światła, więc w grocie było dużo jaśniej, niż byłoby normalnie. Ale mała o tym nie myślała – szybciutko pozbierała się z ziemi i zaczęła krążyć po grocie, przewracać kamyki na ziemi i świdrować wszystko ciekawskim wzrokiem, szukając błysku skarbu.
: 27 gru 2015, 18:56
autor: Przedwieczna Siła
Mała samiczka była bardzo odważna, że sama zabrała się za poszukiwania. Pisklęca przygoda, czemu by nie! Grota była ukryta i... faktycznie mogła coś skrywać. Kusiła bardziej, niż jakiekolwiek inne miejsce. Wrzos weszła do jaskini i krążyła po niej, przeszukując każdy jej kawałek – zdawałoby się – bardzo dokładnie.
Wtem usłyszała na zewnątrz jakieś krzyki! Może czas, by się schować?
Głosy zdawały się być coraz bliższe, chociaż mała nic z nich nie rozumiała. Były po prostu przypadkowymi głoskami, raczej wykrzykiwanymi piskliwymi głosikami przez zapewne niewielkie istoty. W końcu nawet echo zaczęło nieść ten harmider, a więc... wkroczyły. Okazały się to być... chochliki! Dwa, tej samej wysokości, jeden bardziej zielonkawy, a drugi niebieskawy. Widocznie kłóciły się o coś, może chowały do siebie urazę? Póki co, nie zwróciły uwagi na smoka, który dosłownie chwilę przed nimi wkroczył do niewielkiej groty. Co teraz pocznie Wrzos?
: 27 gru 2015, 19:36
autor: Brak Słów
Wrzos nastawiła uszy. Hałas, tak blisko! Nie była przyzwyczajona do zagrożenia, a i była na niezbyt dzikich terenach, więc niespecjalnie się przestraszyła. Wstrząsała nią tylko przemożna ciekawość, czyje są te głosy. Pisklaki?
Wtem do groty weszły małe stworki. Mała nigdy wcześniej takich nie widziała. Dziwnie chodziły, wydawały dziwne dźwięki, miały dziwne kolory... A ich kształt, jaki dziwaczny! Wrzoskowi brakowało słów na to, by choćby opisać je sobie w myśli. Czy to to są te chochliki?! One były tymi, które ukradły skarb Nauczycielowi!
Ale musiała coś począć teraz... Ale co? Nie bała się ich, była raczej zmieszana ich obecnością. No i jak tu zagadać...? Wyszła kilka kroczków do przodu, wychodząc im naprzeciw. Była wyprostowana, z nastroszonymi łuskami. Dla lepszego efektu rozwinęła lekko skrzydła, by wydawać się większa.
– Witajcie. Co tu robicie? – spytała poważnym głosem.
Jej uważne, zielone ślepia świdrowały chochliki, szukając w nich reakcji, emocji. A może coś ukrywały? Zerknęła na ich łapy, by sprawdzić, czy aby tam nie mają błyskotek.
: 28 gru 2015, 23:33
autor: Przedwieczna Siła
Chochliki nagle zamilkły, kiedy zobaczyły małe pisklę. Cóż, nie wydawały się przestraszone – po prostu zwyczajnie uznały, że tak młody smoczek nie stanowi dla nich zagrożenia! Chwilę tak gapiły się na młodą, a potem podskoczyły na dźwięk jej głosu. Chyba... nigdy wcześniej żaden smok do nich nie mówił – co dziwnym nie jest.
I wtedy się zaczęło... na nowo! Kłótnia wybuchła, ponownie między dwoma chochlikami, ale jeszcze gwałtowniejsza, głośniejsza i może nawet... groźniejsza? Po chwili jakby zapomniały o obecności Wrzosu. Samiczka wtedy przyjrzała im się – nie minęło dużo czasu, kiedy dostrzegła w łapie jednego z nich, tego zielonkawego, kamień! Szlachetny, wartościowy, cenny skarb Nauczyciela!
Z (być może) chwilowego zamyślenia wyrwał ją chochlik, ten niebieskawy. Wskazał brzydką, krzywą łapką prosto na nią i wydobył z siebie dziwny dźwięk. Ton był zdecydowanie rozkazujący. Czego mógł chcieć?..
Zaraz potem powiedział coś jeszcze i wskazał na drugiego chochlika, potem na siebie, znowu na tamtego, a na koniec... na kamień i na nią! Czyżby obiecywał jej nagrodę za... uspokojenie tego drugiego? Pogodzenie ich? Tak, tak Wrzos mogła odczytać jego zachowanie.
: 30 gru 2015, 21:32
autor: Brak Słów
Jej oczy przez chwilę biegały od chochlika do chochlika, momentami zjeżdżając na kamień w łapie jednego z nich. Miała przymrużone powieki, wyraźnie próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Ach, jak ciężko było się odnaleźć, kiedy jej zabrali mowę! W sumie to jej nie zabrali... Ale po co jej ona, gdy jej nie rozumiano?
Wrzosek powoli pokleiła fakty i wolno kiwnęła łbem. Chyba zrozumiała! Pogodzić ich? Och... To słodkie! Uśmiechnęła się mimowolnie.
Zrelaksowała się znacznie. Opuściła "groźnie" rozłożone skrzydełka i nie prostowała się już jak struna. Wciąż miała przymrużone ślepia, ale nie marszczyła się już w konfuzji – zamiast tego dawała wrażenie spokojnej i niezachwianej.
Lekkim, wolnym krokiem podeszła do chochlików. Usiadła między nimi i swoimi przednimi łapkami złapała ich łapy, spokojnym pociągnięciem dając im znać, iż chce, by też usiadły. Odczekała po tym chwilę i odchrząknęła.
Naprawdę nie miała innego pomysłu, niż to. Dorośli mówią, że muzyka łagodzi obyczaje, prawda?
Zaczęła nucić cichutko. Najpierw była w tym bardzo nieśmiała, a wolne, nie do końca poukładane nutki kleiły się do siebie jakby chciały, a nie mogły. Zajęło jej chwilę i wymagało nie lada skupienia, by zmienić ton. Mruczała teraz melodię, nie za głośną, nie za cichą, a senne nuty wypływały z jej gardła i błądziły między ścianami groty. Śpiewała, a jednak tylko nuciła, składając ze swoich pomruków coś na kształt kołysanki.
Większość czasu patrzyła w ziemię, albo na wejście do groty, jednak gdy melodia i w niej nawet uśpiła wszczęty w duchu alarm, wszelkie poczucie zagrożenia, zerknęła na chochliki obok niej. Ściszała już nuty. Zakończyła piosnkę niskim, przyjemnym mrukiem, który przypominał jej mruczenie matki, gdy ta zasypiała ze swoimi dziećmi.
Po skończeniu swego małego utworu zakłopotała dię trochę. Ach, tak dużo siebie pokazała! Tak dużo za dużo! A jeśli spotka ją śmiech? To by bolało, bolało, bo Wrzosek się przecież tak obnażyła!
Starała się ukryć swoją nagłą, wewnętrzną panikę, szukając emocji w sylwetkach jej... towarzyszy. Czy to pomogło? Czy wyśmieją?
: 30 gru 2015, 23:08
autor: Przedwieczna Siła
Chochliki, kiedy Wrzos do nich podeszła, w pierwszym momencie nawet nie zwróciły na nią uwagi... zbyt zajęte własną kłótnią. Jednak kiedy była już bliżej nich, spojrzały na nią uważnie – dokładnie w tym samym momencie. Mrużąc małe ślepka w niepewności i braku zaufania, obserwowały pisklę, które wepchało się między nie i usiadło. Dały objąć się za własne łapki i – jakby zaczarowane – usiadły jak "poprosiła" je bezgłośnie samiczka.
A potem zaczęła nucić. Cóż mogło być piękniejszego od pisklęcego śpiewu? Nucenie kołysanki, spokojnej, relaksującej, kojarzącej się z domem, ciepłem, bezpieczeństwem... Objęcia matki, dobry sen.
W pewnym momencie, kiedy Wrzos mogła już przyjrzeć się uważnie chochlikom, oba były... niemalże identyczne! Czyżby coś w rodzaju... rodzeństwa? Chyba tak... skłóceni bracia, teraz nie patrzyli już nawet na smoczycę. Patrzyli sobie głęboko w oczy, wzruszone i przepełnione uczuciem... miłości!
Chwycili się za łapy i wstali. Przed odejściem spojrzeli na Wrzos, dokładnie w tej samej chwili odwracając się. Pokiwali głowami z wdzięcznością i odeszli... a Cienista w tym momencie poczuła coś obok łapy. Nefryt, część skarbu Nauczyciela! Co zamierza z nim teraz zrobić? Zwrócić, czy może jednak zachować dla siebie? Cóż, stary smok wcale nie kazał oddawać ich sobie z powrotem... zależało mu tylko, by w ogóle odszukać kamienie!
+ nefryt dla Wrzosu, o ile zechce go zatrzymać, a nie oddać Nauczycielowi
: 15 sty 2016, 21:47
autor: Złuszczona Łuska
Młoda, po tej krótkiej przepychance, wstała powoli i spojrzała na Koszmarnego kolca. Był na prawdę miły, ale wydawało jej się, że nieco się denerwował. Do tego na polance pojawiły się inne smoki. Posłała im zaciekawione spojrzenie, ale nie miała ochoty do nich podchodzić. W końcu przyszła tu dla tego ciekawego smoka z cienia. Nagle przyszedł jej do głowy pomysł.
Zobaczymy, jak sobie radzi w powietrzu....
– Robi się tu nieco tłoczno... znalazłam kiedyś jaskinię, która z racji swojej niewielkiej popularności, jest raczej pusta. Pokazać ci ją? – Spojrzała na niego z błyskiem w oliwkowych oczach, szukając potwierdzenia, a potem wzięła krótki rozbieg i wzniosła się w powietrze. Uwielbiała latać, dlatego cieszyło ją, że ta jaskinia jest tak daleko.
Kilka machnięć skrzydłami i już wzniosła się ponad las. Silny, zimny wiatr łopotał błonami jej uszu, jednak nie przesadzało jej to w uchwyceniu głosu samca. Poddała się wiatru, miękko wzlatując i opadając w rytm jego podmuchów.
: 16 sty 2016, 16:41
autor: Wirtuoz Iluzji
Niechętnie, ale jednak wzniósł sie w powietrze. Nie lubił latać za bardzo. Woli być w powietrzu – ale na drzewach.
Poleciał za nią, lżejszy staje się wtedy nacisk powietrza. Gdy wylądowali Krav rozejrzał się ciekawie. Było tu cicho, przyjemnie i nikogo wokół oprócz nich.
Przysunął się do niej, wymiatając z ziemi drobne kamyki ogonem. Usadowił się wygodnie ii zamknął oczy. Grzał się chwilę w słońcu które wychnęło zza chmur, apotem zwrócił się ku niej.
– Wiesz.. Ładna jesteś. – Rzekł trochę nieśmiało, uśmiechając się lekko.