Strona 6 z 34

: 03 gru 2014, 20:18
autor: Spiżowa Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jak to czasem bywa, gdy w większości jest mniejszość o odmiennym charakterze to często jest wykluczane z grupy. Jednak gdy to większość ma bardziej agresywny charakter, a mniejszość uległy... bywa źle. Theakra miała przed sobą kilka dróg i nie spadła na tę najróżowszą. Z góry była na tej węższej pozycji. Ojciec wychowywał ją twardą łapą. Nie zaznała więc wielu czułości. W wieku siedmiu księżycy dowiedziała się, że wychowywał ją brat, bratanek nie dość empatyczny ją prześladował nabawiając lęków, gdy chciał zdobyć większą niż ona uwagę rodziciela. Do biologicznego ojca nigdy nie pałała sympatią i chciała trzymać się od niego z daleka, więc starała się zatrzeć kontakt z nimi przez wytłumaczenie treningami. I odpoczynkiem we własnej samotni. Inna smoczyca Cienia próbowała ją utopić (choć raczej nie świadomie, to Theakra tak to pamięta!). No i było kilka wypadków, o których lepiej nie wspominać.
Theakra skinęła zachowując ciszę, kiedy Zbawienie zaczęła znów mówić do niewielkiej Theakry. Zerkała na pysk Zbawienia i nieco rozluźniła się na widok jej spojrzenia. Ten wzrok oznaczał, że samica nie ma złych zamiarów. Tylko jeden smok obdarzał ją podobnym spojrzeniem. Spojrzała na kota, kiedy Słodycz go przedstawiła. Nagle wydał się mniej niebezpieczny. Jeżeli zbiera zioła musi być naprawdę mądry. Pomyślała z nadzieją w owej myśli. Żbik stał się mniej straszny i sama lekko się rozluźniła, a ogon jej drgnął. Tym lepiej się poczuła, gdy zobaczyła odruch kota, gdy uzdrowicielka go głaskała. Nagle zrobił się łagodny jak baranek. Niestety koty mają to do siebie, że gdy chce się poznać ich emocje to trzeba patrzeć na oczy. Reszta „twarzy” nie jest na tyle ruchoma i inne takie. Mimo wszystko Theakra wolała się nie zbliżać do tego kota. Mimo, że był tak puchaty i ładny, to jego wąska źrenica o kocie oko podpowiadały jej, że lepiej nie zaczepiać żbika.
Od zamyślenia wyrwał ją głos uzdrowicielki. Westchnęła cicho opuszczając znowu wzrok. Potem spojrzała na Zbawienie z ulgą i wdzięcznością. Zwłaszcza z wdzięcznością, ale i zmieszaniem. – Bo ja... nic nie mam, a inna smoczyca wymagała... – Mruknęła ściszonym głosem. Potem się lekko uśmiechnęła. – Będę się starać jak tylko umiem. Ale... zupełnie nic nie wiem na te tematy. Nigdy się nie przyglądałam Rhan gdy leczyła i tylko tyle wiem, co dowiedziałam się o ziołach. – Powiedziała cicho znowu opuszczając wzrok. Była pewna, że będzie się starać, że chce to robić, bo czuła, że do niczego innego się nie nadaje. I to mogłoby podnieść jej pozycje w stadzie. Khantar i Kheldar umniejszali pozycje samic. Były dla nich nie ważne. I to przeszło na nią, że czuła się gorsza od takowych samców, czy nawet od niewiele młodszego od niej bratanka.

: 05 sty 2015, 23:00
autor: Niecna Łuska
Muszę przyznać, że nauka z tą dość parszywą gadziną na coś mi się przydała. Dzięki temu teraz przybiegłam sobie na tereny wspólne, chcąc pobyć z dala od tych wszystkich głupich jaszczur, które uważają się za nie-wiadomo-kogo. Z cichym westchnięciem, zadowolona, że już tak nie dyszę, przysiadłam na pierwszej z brzegu łące. Teraz i tak wszystkie pokryte są śniegiem, a ta wydawała się dość przyjemna. Rozejrzałam się wokół. Żadnej gadziny. No, może trafi się jakaś nowa zabaweczka. Jeszcze trochę i znowu spotkam się z Hipnotyzującą. Och, z tą, to dopiero będzie ubaw! Nie ma co. Oblizałam pysk, przeciągając się. Po chwili odgarnęłam ogonem śnieg z podłoża i ponownie usiadłam. Kontemplując.

: 06 sty 2015, 10:19
autor: Rozsądny Kolec.
Z terenów stada znów wymknęło się pisklę. To już nic nowego i ani rodzice, ani Przywódca nie zwracali na to większej uwagi. Szczególnie, że rodzice mieli piskląt po uszy.
Haru nie bardzo wiedział, dlaczego szukał ciszy. Trudno było mu się skupić w Obozie, gdzie co rusz natykał się na kogoś albo ktoś natykał się na niego i nie miał ani chwili spokoju, pierwsza hipoteza. Druga... brak mu było nieznanego. Szukając ciszy, znajdował ją i kogoś. Zwykle. Nie działało to zawsze.
Tym razem jednak bezbłędnie. Dotarł do miejsca, gdzie alarmująco mocno czuć było ostrą woń innego stada. Zawahał się. Cienia? Prawdopodobnie, pomyślał, zauważając niedaleko prawie że jego rówieśniczkę. Przystanął. Zaraz go zauważy. Jak się to potoczy?
W jego umyśle przemknęły różne możliwości rozpoczęcia rozmowy – kto ją zacznie, jak, którym ze standardowych pytań. Doszedł do wniosku, że sam powinien wyjść z powitaniem.
– Witaj, Cienista – mruknął cichym, niemalże zrezygnowanym tonem, podchodząc nieco bliżej. Nie usiadł, ale i nie miał zamiaru odchodzić; ostrożna, neutralna pozycja.

: 06 sty 2015, 10:32
autor: Niecna Łuska
Siedziałam sobie, wpatrując się w śnieg, który iskrzył się promieniami Złotej Twarzy. Czasami bywało za jasno, ale mnie się podobało. Nie przepadam za ciemnością. Nie tą taką dosłowną. Charakter to coś innego. Moje rozmyślania, o dziwo nie krwawe, przerwało czyjeś przybycie. Najpierw pomyślałam, że moja cudowna nowa zabaweczka mnie odnalazła. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że zapach nie jest dosłownie taki sam. Czyli Życie. Ale nie Hipnotyzująca. Odwróciłam łeb. I dostrzegłam pisklę. Wydawało się być nieco wycofane. Chociaż podeszło. Moje serce zabiło szybciej. Niebieski północny. Jakiś taki mały. Może to rasa? Nie wyglądał na młodziutkiego. Znowu szybsze uderzenia serca. Co prawda futra nie zjem, ale fajnie się będzie do niego przytulić w chłodne dni. Kolejne, szybsze bicie serca. Przez krótką chwilę rozważałam, czy zacząć od milutkiej, czy od siebie normalnej. Doszłam jednak do wniosku, że środek. Z tamtą beksą zadziałało. Uniosłam lekko kąciki pyska w uśmiechu. Ale nie takim zwykłym. Nieco drapieżnym. – Jeden, który potrafi się zachować w obecności samicy. – powiedziałam z uznaniem, przyglądając mu się. – Alyssa. – dodałam, unosząc łeb, prezentując moją smukłą szyję.

: 06 sty 2015, 10:44
autor: Rozsądny Kolec.
Zmierzył rozmówczynię pozornie obojętnym spojrzeniem. Zauważył parę rzeczy, które zaprowadziły go do ciekawych wniosków. Jak na przykład, że spodziewała się kogoś – ale nie jego. Natomiast chyba kogoś z Życia, tego jednak nie był do końca pewny.
– Haru – odpowiedział, teraz już siadając. Słyszał coś niecoś o temperamencie Cienistych i nie dało się nie zauważyć, że jest odrobinę spięty, zbyt czujny.
Milczenie nagle zaczęło go drażnić. Podążył za wzrokiem Alyssy, jakby usiłując zgadnąć, na co patrzyła. Jednocześnie porównał swój wzrost względem niej i zacisnął szczęki, powstrzymując westchnienie. Jakim cudem niemal nie urósł od 3 księżyca?! Ojcze, matko, dlaczego daliście mi takie geny?!
– Kogo spodziewałaś się spotkać? – zapytał. Może dlatego, że chciał przerwać milczenie, a może dlatego, że, jak każdego rozmówcę, testował Cienistą. Jej inteligencję, usposobienie, umiejętność odgadywania różnych cech z wyglądu i reakcji. Przeniósł na nią lekko pytające spojrzenie, uważnie obserwując każdy ruch.

: 06 sty 2015, 10:49
autor: Niecna Łuska
Jego pytanie sprawiło, że w moich ślepiach pojawił się drapieżny błysk. I mógł to dostrzec. Pokręciłam lekko łbem, spoglądając w niebo i chmury, które się zbierały. – Spotkałam taką jedną, z waszego stada. Pomyślałam, że to ona. – wzruszyłam niedbale barkami. Właściwie, nie było dla mnie istotne kogo spotykam. O ile mogę się zabawić, to czemu nie. Popatrzyłam na niego, i zaśmiałam się cicho. Nie dość, że mały, to jeszcze tak strasznie spięty! – Możesz się wyluzować. Głodna nie jestem. Jeszcze. – mówiąc to oblizałam kły, jakbym patrzyła na jakiś smakowity kąsek. Uśmiech stał się nieco bardziej drapieżny i niebezpieczny. Ale wydawałam się być rozluźniona. Jakby całe życie spędzała z takimi, jak on. Nie mając żadnych problemów w rozmowie z innymi. Cóż ja powiem, dar!

: 06 sty 2015, 11:00
autor: Rozsądny Kolec.
Nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu na widok jej miny. Ona. Kto włóczy się po Wspólnych? Przed jego ślepiami przemknęły obrazy kilku samic. Wreszcie parsknął pod nosem. Po eliminacji pozostały dwie możliwe smoczyce, obydwie jego siostry.
– Pierzasta czy Hipnotyzująca? – spytał, marszcząc lekko pysk. Nie, żeby miał coś przeciwko utarczkom międzystadnym, szczególnie pomiędzy młodymi (do których sam się zaliczał), ale... nie uśmiechała mu się wizja konfliktu.
Odwrócił wzrok, szukając czegoś za horyzontem. Kolejne słowa Cienistej przywołały w powrotem jego zielonożółte ślepia, teraz z widocznym kpiarskim rozbawieniem wbite w pysk Alyssy.
– A ty naprawdę sądzisz, że dałbym ci się tknąć? – rzucił w powietrze. W układzie jego szczęk znowu pojawił się charakterystyczny dla niego wyraz. – Widać wyraźnie, że dorównujesz mi umiejętnościami. Czy raczej ich brakiem.
Wzruszył barkami. Zresztą, raczej by się nie odważyła.

: 06 sty 2015, 11:22
autor: Niecna Łuska
Pytanie o samicę w gruncie rzeczy zignorowałam. Wzruszyłam jedynie barkami z tym samym wyrazem pyska. A po chwili znowu się zaśmiałam. Tym razem jednaknieco dłużej i głośniej. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, jakby był królikiem, którego złapał i umieściłam we własnej grocie, obserwując jego zachowania. Zachowywał się jak spłoszone zwierzę, które robi wszystko, by przetrwać. – No patrzcie, patrzcie. Taki malutki, a taki pyskaty. – powiedziałam, szczerząc kły. Obróciłam się do niego pyskiem, uginając lekko przednie łapy. Cóż, na zadnich siedziałam. – Wiesz, to nie ja siedzę tutaj i drżę, jakby stał nade mną co najmniej niedźwiedź. – wyprostowałam się i uśmiechnęłam drapieżnie, oblizując kły. – Choć, może właśnie zgłodniałam?

: 06 sty 2015, 11:30
autor: Rozsądny Kolec.
Pierzasta kryza zadrżała. Z irytacji, nie strachu. Szkoda, ze go zignorowała... był ciekaw, która siostra pogrywa sobie z Cienistymi.
Nie odezwał się ani nawet nie spojrzał na Alyssę, słuchając jej głosu. Podpuszcza go, spryciara. Dzięki niej jednak dostrzegł swoje napięcie i zmusił ciało do rozluźnienia się. Z trudem, ale poradził sobie. Milczał jeszcze dłuższą chwilę.
– Nie moja wina, że jestem mały – niemalże warknął, chociaż brzmiał raczej na smutnego niż podenerwowanego. – Niedźwiedź, smok... jaka różnica? Gdybym spotkał cię na polu walki, zachowałabyś się równie dziko jak drapieżnik.
Rzucił. Zmarszczył brwi, a na jego pysk wypłynął wyraz jednoznacznie świadczący o złych zamiarach.
– Ale może pokażesz mi, jak powinienem się zachować? Jak szybko musiałbym uciekać? – spytał, czując, jak zadrżała mu tylna łapa. Nie rwał się do biegu, jakkolwiek chętnie pohasałby sobie z tą Cienistą. Pierwsza samica, która nie traktuje go jak nieporadne pisklę niepotrafiące same o siebie zadbać.

: 06 sty 2015, 11:38
autor: Niecna Łuska
Popatrzyłam na niego. Niemal ze współczuciem. Wydawał się być inny, niż większość smoków. Niby bojaźliwy, ale jednak ogarnięty. Może będą z niego smoki? Zmrużyłam lekko ślepia. – Wzrost możesz nadrobić. Charakterem, umiejętności. Spraw, żeby był to twój atut. – wzruszyłam barkami. Miałam plan. Chciałam mu pomóc. No dobra, pomóc jemu, żeby pomóc sobie. Ale jednak zrobiłabym coś prawie dla niego. Jednak jego słowa sprawiły, że moja krew zawrzała. Oblizałam się drapieżnie. – Mylisz się. Drapieżniki zachowują się tak, jak się zachowują, żeby przetrwać. Ja pewnie unieszkodliwiłabym cię i zaczęła wyrywać twoje niebieskie pióra. Nacięłabym zgięcia twoich łap, żeby pić twoją krew. Z pewnością nie zachowałabym się jak drapieżnik. – dodałam, znowu niedbale wzruszając barkami. Udało mi się przegonić wizję picia krwi tego smoka, dzięki czemu krew się uspokoiła. A ja mogłam dalej z nim rozmawiać. Po chwili jednak popatrzyłam na niego z dezaprobatą. – No naprawdę. Chyba sobie żartujesz, że jeszcze tego nie potrafisz?

: 06 sty 2015, 12:46
autor: Rozsądny Kolec.
Podchwycił jej spojrzenie z lekkim zdezorientowaniem. Współczucie! Dlaczego ona mu współczuje?
– Mam zamiar dobrze przyjrzeć się magii, której używają uzdrowiciele. Ingerują w smocze ciało, więc... zawsze istnieje możliwość, że da się dzięki niej zmienić pewne rzeczy. Budowę, kolor futra czy oczu – rzekł w odpowiedzi, zamyślony.
A następnie był świadkiem zdarzenia, które jemu zdało się niezwykłe. Usłyszał coś na kształt żarliwości, kiedy ona mówiła o... okrucieństwie? Śmierci? Zmarszczył brwi. Zaczął zdawać sobie sprawę z różnic charakterów, dostrzegając nie tylko subtelnie odmienne usposobienie Życia, ale i tak diametralnie inne jak Cienia.
– Są i takie, które by ci dorównały – odparł możliwie obojętnie, intensywnie rozmyślając. Miał na myśli demony; słyszał o nich parę rzeczy. Niezbyt miłych, nawiasem mówiąc.
Potrząsnął łbem, rozbawiony.
– Nie, nie umiem. Ale jeśli nie jesteś na to zbyt dumna, możesz mnie nauczyć, wielka pani – rzucił z ewidentną kpiną. Zerwał się na równe łapy, oczekując jakiejś, bądź co bądź, gwałtownej reakcji.

: 06 sty 2015, 12:57
autor: Niecna Łuska
Zmrużyłam ślepia. Nie sądziłam, że ta nędzna kreatura, która zniosła moje jajo kiedykolwiek mi się przyda. – Nie pomogą ci. Uzdrowiciele mogą jedynie naprawiać to, co było uszkodzone. Nie mogą zmieniać. Nawet, jeśli muszą coś odtworzyć, to musi to być takie samo, jak wcześniej. Inaczej nie będziesz funkcjonował jak trzeba. – Nie, jednak nie. Ona mi się nie przydała. Przydało mi się to, co zasłyszałam w jej grocie. Ale ona, nie. Nie ma mowy. Słysząc o demonach, znowu się zaśmiałam. – O ile jest czyimś kompanem, to tak. Na ogół żadne stworzenia, poza równinnymi, nie torturują. Zwykle zabijają, żeby się najeść. Albo mieć jedzenie dla młodych czy na później. – wzruszyłam barkami i przyjrzałam mu się uważnie. Co prawda mi się nie chce. Ale będę miała pretekst. Ten mały, choć nie młody, będzie mi coś winien. – Wiem, co może mi się kiedyś przyznać. To znacznie lepsze wyjście, niż bycie dumnym. – stwierdziłam, oblizując kły. I przyjrzałam mu się uważnie. – Łapy lekko rozstaw i ugnij. Musisz mieć stabilną postawę. Ogon unieś. Niech będzie luźny, ale nie pozwól mu się plątać. Łeb nieco pochyl, a skrzydła luźno przy sobie. To podstawa. – zauważyłam, drapiąc się pazurem po szyi.

: 06 sty 2015, 14:32
autor: Rozsądny Kolec.
Spojrzał na nią z chwilowym zaskoczeniem, które szybko przerodziło się w zabawny wyraz zrozumienia. Musiała mieć bliski kontakt z uzdrowicielem albo uzdrowicielką, to oczywiste. Ale dlaczego go – lub jej – nienawidzi?
Wysłuchał spokojnie jej opinii.
– Każda dziedzina wiedzy się rozrasta, pojawiają się nowe zagadnienia, nowe możliwości. Jedyne, czego trzeba, to osoba, która ma pomysł i umiejętność, a także odwagę, by go wypróbować – odparł z niezachwianą wiarą. Cóż, zakładając, że to ta prawda jest dla niego życiowym mottem, to może zajdzie daleko... albo szybko skończy, zabierając się za eksperymenty.
Jej w miarę spokojną reakcję przyjął niemalże z rozczarowaniem. Skinął jednak głową, jednocześnie wdzięczny, że zgodziła się wprowadzić go w podstawy. Powtórzył w myślach instrukcję i zabrał się do jej wykonania. Łapy ugięte, ogon lekko uniesiony, napięty tylko do tego stopnia, by nie zmieniał swojego położenia bez 'rozkazu'. Rozłożył skrzydła, machnął nimi lekko i złożył ponownie, jak najwygodniej, przy bokach. Gdy skończył z tym, obniżył łeb zgodnie z poleceniem, zamieniając to w groteskowy ukłon w stronę Cienistej. Zawarł w nim jednocześnie pewność, że nawiązali między sobą coś na kształt wypaczonej przyjaźni (jedyny rodzaj więzi w jego wieku, jaki mógł zawrzeć ze smokiem Cienia), jak i pokazał, że jest gotów, by przejść dalej.

: 06 sty 2015, 15:07
autor: Niecna Łuska
Doszłam do wniosku, że po prostu jeszcze nic nie wie o świecie. Nie można sobie tak po prostu próbować zmienić tego, co jest stałe. Nie da się zmienić płuc w naszym ciele. To nierealne. Mimo to nie zamierzałam się z nim sprzeczać. Niech sobie myśli, co chce. Nie muszę słuchać mojego zwierzaczka. Grunt, żeby robił co mu się każe. Zmrużyłam lekko ślepia, przyglądając się jego postawie. Całkiem nieźle. – Teraz zacznij przebierać łapami. Naprzemiennie, prawa przednia i lewa zadnia. I na odwrót. Jak podczas chodzenia. Więc po prostu zacznij iść. I staraj się stawiać łapy coraz szybciej. Aż będziesz biec. Łapy będą cię bolały, płuca paliły przez to zimne powietrze. Ale biegnij. – moje polecenia były raczej proste. Nie powinien mieć kłopotów z ich zrozumieniem. Oby.

: 06 sty 2015, 17:04
autor: Rozsądny Kolec.
Skrzywił się, zauważywszy, że mu nie wierzy. Albo nie chce uwierzyć. Jak zwykle w takich chwilach – przecież nie była pierwszym takim smokiem – irytacja zmieniła się w determinację. Jeszcze jej pokaże.
Po chwili skinął łbem. Uniósł lewą łapę i poruszył palcami zdrętwiałymi od zimna. Postawił ją na ziemi kawałek dalej; zaczął iść. Spokojne, miarowe kroki. Jego chód może i nie był specjalnie zgrabny, ale dało się wyczuć w nim charakterystyczny dla Życia i łowców pewność siebie i swobodę na otwartym terenie, w naturze. Poruszył lekko ogonem, analizując, w jaki sposób wpływa to na przechył jego ciała. Skinął do siebie łbem i przyspieszył, teraz skupiając się na pracy łap. Podpatrując inne smoki zdążył dowiedzieć się, w jakim takcie powinien biec, i teraz wykorzystał ten urywek wiedzy. Prawa przednia, lewa tylna, lewa przednia, prawa tylna. Lekkie machnięcie ogonem. Dalej.
Zadowolony z dotychczasowych efektów, zwolnił nieco i obejrzał się na Alyssę.

: 07 sty 2015, 14:37
autor: Niecna Łuska
Patrzyłam na niego, aby wiedzieć czy wszystko robi tak, jak trzeba. O dziwo szło mu całkiem nieźle. Nie idealnie, ale nie najgorzej. – Nie obracaj się. – ofuknęłam go z grymasen na pysku. – Jest ślisko, dopiero się uczysz. Nie kombinuj. – dodałam, mrużąc ślepia. – Spróbuj biec tak szybko, jak tylko potrafisz. I nie machaj tak ogonem na wszystkie strony. Gdy zaczną cię piec łapy zatrzymaj się i obróć. Wtedy opowiem ci o skręcaniu. – poleciłam. Na szczęście mój pierwszy uczeń nie okazał się jakimś strasznym debilem. Uff. Oby był ostatnim.

: 07 sty 2015, 19:23
autor: Rozsądny Kolec.
Skrzywił się. Nie poruszył się cały, właściwie nie przestawił nawet łapy: obrócił tylko łeb!
– Jest ślisko, właśnie. Sądzisz, że najszybsze tempo jest mniej niebezpieczne niż obejrzenie się do tyłu? – rzucił zrzędliwie, przyglądając się śniegowi z mieszanką irytacji i niepokoju. Już wystarczająco utrudniał mu życie, sięgając prawie że do barków. Tutaj było go odrobinę mniej: poziom do połowy łydek był do przejścia. Jednym wysokim susem wyzwolił szpony z zaciskającego się na nich śniegu i wylądował w miejscu, gdzie prawie widział ziemię. Westchnął lekko i zabrał się do wykonania polecenia. Czy miał jakiś wybór?
Znów zaczął od niespiesznego chodu, tym razem jednak ruszył w stronę Alyssy i znacznie szybciej przeszedł do kolejnego 'biegu'. Powolny trucht. Łagodne poruszenie ogona (zignorował upomnienie Cienistej, przynajmniej chwilowo), korekta położenia skrzydeł. Szybciej... niemalże kłus. Ciągłe poruszanie zdrętwiałych z zimna i wysiłku łap chwilowo nie jawiło mu się szczególnie sensownym. Nie narzekał jednak, a spróbował pozbyć się ograniczeń i zobaczyć, jak potrafi biec.
Był to błąd. Nie znając odpowiedniego układu łap dla najszybszego tempa natychmiast okazało się, że sam nie potrafi go odnaleźć. Czując dziwnie nieadekwatne do jego wyobrażeń wypadki, rozłożył skrzydła, chcąc szybko się zatrzymać. To okazało się jeszcze większym błędem. Przewrócił się na grzbiet i pchany siłą rozpędu, uderzył w bok Alyssy. Ocknął się ze zdziwienia z pyskiem na jej szyi, niemal obejmując ją skrzydłami. Szybko się cofnął i obniżył nieco łeb, jakby się kłaniał.
– Wybacz – powiedział raczej z zaskoczeniem niż wstydem. – Nie tak miało wyjść – dodał, jakby myślał, że ona może tak podejrzewać.
Znów uniósł łeb. Zapewne wypadek już odesłał w przeszłość, czekając na kontynuację nauki.

: 08 sty 2015, 15:05
autor: Niecna Łuska
Mlasnęłam jęzorem z szerokim uśmiechem, na jego komentarz. Oczywiście, że szybki bieg po śniegu i lodzie nie jest prosty. Ale czy ten samiec che do końca swojej marnej egzystencji być ofermą? Jego bieg był pasmem niepowodzeń. Albo głupoty. Ja stawiałabym na to drugie. Rozkładać skrzydła? Przy takim wietrze? W takiej pozycji? Gdybym tylko wiedziała jak, uniosłabym go w powietrze. Ale to na troszkę za wcześnie. Niestety. Znowu mlasnęłam jęzorem, nie spodziewając się, że przejedzie po śniegu tak daleko. Nim wstał kłapnęłam zębiskami tuż przy jego łbie. – Co ty sobie wyobrażasz, podróbko gada? – warknęłam w jego stronę. – Powiedziałam ci, jak masz biec. Na kiego Aterala rozkładasz skrzydła w taką pogodę i przy takim wietrze? – znowu mlasnęłam jęzorem, po chwili kłapiąc zębiskami. Otoczona przez debili. Pięknie. – Słuchaj, co mówię, albo leź się uczyć gdzie indziej. – ofuknęłam go, unosząc dumnie łeb. Niech wie gdzie jego miejsce.

: 08 sty 2015, 16:24
autor: Rozsądny Kolec.
Uśmiechnął się cierpko.
– Musisz przejść na inne typy wyzwisk, jeśli chcesz mnie obrazić – rzucił lekko, z rozbawieniem przyglądając się samiczce. – Chciałem zahamować – dorzucił na drugą wypowiedź i wzruszył barkami. Sama powinna się domyślić.
Jej foch jedynie go rozbawił. Zaśmiał się pod nosem i podszedł do niej szybkim krokiem, by ukłonić się z teatralną przesadą przed samym pyskiem.
– Wybacz, wielka pani, że śmiałem naruszyć twoją nietykalną cielesność i uraziłem twą dumę niezrozumieniem i debilizmem – jął zawodzić uniżonym, jękliwym głosem. Wyprostował się i zmierzył ją figlarnym spojrzeniem. Dobrze się z nią bawił... na razie.

: 08 sty 2015, 21:48
autor: Niecna Łuska
Przechyliłam łeb na bok patrząc na niego, jak na totalnego debila. W moich ślepiach wręcz błyszczała irytacja i dezaprobata. Ateralu, dlaczego skazałeś mnie na egzystowanie obok takich ciemnot? – Dobra rada. Następnym razem nie zachowuj się tak przy kimś inteligentnym. Wyglądasz tak, jakby ktoś podstawił kozę na miejsce smoka. – warknęłam i zmrużyłam niebezpiecznie ślepia. – Albo wracasz się uczyć, albo wysmaruję się twoją krwią po tym, jak wgryzę ci się w gardziel. – dodałam. Bezczelne stworzenie. Przynajmniej łatwo będzie go przy sobie zatrzymać. Westchnęłam cicho, z przesadnym jękiem. Wiedziałam, że wybierze naukę. – Gdy biegniesz i chcesz skręcić musisz się wygiąć. W tą stronę w którą zamierzasz skręcić. Ogon wygnie się tak samo. Powędruje na przeciwną stronę, gdy będziesz się prostować, a później wróci do pozycji wyjściowej. Niech cię to nie zdziwi. Zwolnij przed skrętem. Pochyl delikatnie ciało w tą stronę, w którą skręcasz. I łapy zewnętrzne będą się musiały bardziej napracować. A teraz zacznij biec. Skręt w prawo, w lewo i powrót do mnie. A tylko spróbuj znowu coś popsuć, a naprawdę, będę miała czym się żywić! – dodałam poirytowana jego głupotą.

: 10 sty 2015, 16:05
autor: Rozsądny Kolec.
Zagryzł wargę, powstrzymując jawny wybuch wesołości. Zatem rościła sobie pretensje do miana inteligentnej! Ciekawe. Starał się wyglądać poważnie, co zapewne tylko pogarszało sprawę.
Na kolejne zdanie mina mu zrzedła. Nie dlatego, że się przestraszył – bądź co bądź, samiczka była młodsza – ale tego typu deklaracja nie podniosła mniemania Haru o Cienistej. Wysłuchał spokojnie instrukcji, nic się nie odzywając. Jej groźby zaczynały go irytować; obnosiła się ze swoją domniemaną krwiożerczością, której nie dane jej będzie pokazać jeszcze długi czas, nim rozpocznie walki czy polowania. I tego nie skomentował. Zabrał się za to do pracy.
Po doświadczeniach z innymi naukami wiedział już, że do wytycznych należy podchodzić z lekką rezerwą, toteż przyjął w miarę swobodną postawę: łapy lekko ugięte, ale niespecjalnie napięte, skrzydła stabilnie przy bokach, ogon jedynie uniesiony. Obniżył jeszcze nieznacznie łeb i rozpoczął bieg, jak zwykle, od marszu. Postanowił wykonać ćwiczenia na niespiesznym truchcie, nie chcąc narazić się na jakieś nieprzyjemności związane z trudnością przy rozgryzaniu nowego manewru przy wyższej prędkości. Oddaliwszy się nieco od Alyssy zmienił tor biegu, przednimi łapami stąpając bardziej w prawo. Wygiął przy tym ciało w odpowiadający kierunkowi łuk i, uważając przy tym na sprawiające kłopoty skrzydła, skręcił dość płynnie, wykonując naziemny 'nawrót'. Poczuł to, o czym mówiła mu samiczka: ogon wygiął się samoistnie i tym samym uchronił go od upadku. Samiec wyrównał chód i powrócił do tempa, odrobinę zwolnionego poprzednim manewrem. Teraz przednie łapy powędrowały w lewo, za nimi zaś zgięty już tułów i ogon. Prawe łapy faktycznie miały odrobinę dłuższą "drogę", jednak bez większych już trudności samcowi udało się skręcić. Zakończył manewr zgrabnym machnięciem ogona i podbiegł spokojnie do Cienistej.