Strona 6 z 31

: 30 lis 2014, 12:47
autor: Echo Odwetu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

// Straszna różnica wielkości, hm? ;) http://pl.tinypic.com/view.php?pic=6jpkxl&s=8

Piekielna Łuska... ciekawy dobór imienia. Chyba już Zmiana rozumiała czemu takie, a nie inne. Młoda miała charakterek po Jadzie, bez dwóch zdań. Może nawet odrobinę ostrzejszy? To się okaże. Na razie zdanie Zmiany o siostrze było neutralne.
– Hmm... chyba tą ceremonię akurat przegapiłam. Jak ci się żyje jako adeptka? Jak ci idą treningi? – spytała przekrzywiając delikatnie łeb i przyglądając się siostrze. – Poza tym, Shierr się uspokoił, czy dalej rzuca się na cudze ogony? – co tu dużo mówić, dawno nie spotykała się z nikim z rodziny, aby porozmawiać. Częściej ich widywała na ceremoniach i zebraniach, musi to naprawić.

: 30 lis 2014, 12:59
autor: Piekielna Łuska
//Owszem, różnica jest spora, ale nie gigantyczna, jak w przypadku pisklak – dorosły x)

Cóż, Lilith z pewnością była kopią ojca w kwestii charakteru... A nawet gorszą, bliższą Uśmiechowi, zwłaszcza po tym co miało miejsce ostatnio.
– Treningi jak na ten czas mam za sobą, teraz czekam tylko na test – odparła zgodnie z prawdą.
– Shierr już się na ogony nie rzuca, aczkolwiek uważa że prowadzimy jakiś absurdalny wyścig na to, kto pierwszy dostanie rangę. Nie zdziwiłabym się, gdyby to on był pierwszy, w końcu jest starszy o trzy czy cztery księżyce – powiedziała z kpiną i cynizmem w głosie. W życiu nie sądziła, że będzie miała tak głupiego brata.

: 30 lis 2014, 13:23
autor: Echo Odwetu
Cóż, czarodziejka odrobinę się zdziwiła, słysząc, że Piekielna czeka już na test. Chociaż dziwić się nie powinna, sama też szybko osiągnęła dorosłą rangę. Może to było rodzinne, jeśli chodzi o samice w tej rodzinie?
– Denerwujesz się przed testem? – spytała przekrzywiając odrobinę łeb. Test Zmiany skończył się niezbyt dobrze, nie mogła latać, walczyć i polować przez pewien czas. Dość dobrze to pamiętała, wszędzie musiała chodzić pieszo, było to co najmniej irytujące. – Cóż... nie mogę powiedzieć, że ci nie kibicuję, w takim razie. Chętnie zobaczyłabym, jak ktoś uciera mu nosa. Należy mu się. – Mruknęła cicho. Tak, wciąż była zła na brata. Zła nawet może być zbyt łagodnym określeniem, będzie musiał się wysilić, aby odpuściła mu akcję z Runą i elfami.

: 30 lis 2014, 13:31
autor: Piekielna Łuska
Słysząc pytanie Zmiany pokręciła przecząco łbem.
– Stres to jeden z największych wrogów. Nie oczekuję wygranej, bo mało kto zwyciężył z Jadem, ale może zadam mu kilka małych ran. Albo jedną dużą – powiedziała z drapieżnym błyskiem w oku,na samą myśl o walce.
– Wszystko zależy od wyniku testu, bo i on na niego czeka. Jeśli on nie zda a ja tak... To będę pierwsza. Ale nie zamierzam bawić się w wyścigi, tak jak on – mruknęła wzruszając niedbale barkami.
– A Ty z kim walczyłaś podczas testu? – zapytała.

: 30 lis 2014, 13:52
autor: Echo Odwetu
Piekielna wydawała się być pewna siebie. To dobrze, ale nigdy nie wolno lekceważyć przeciwnika, a Jad potrafił naprawdę zaskoczyć. Przynajmniej takie miała zdanie Zmiana, po treningach z walki fizycznej. Nienawidziła co prawda tych lekcji, ale dzięki temu nie musiała polegać jedynie na magii.
– Uważaj. Nawet zwykła walka jako test, może się źle skończyć. – Mówiła z doświadczenia. Czasami po prostu nie jest pisane wygrać, nie bez ran. Ćmienie zwyciężyła, bo kontratakowała. Jak Zmiana skończy z nią naukę, może spróbuje rewanżu. W końcu teraz jest starsza i wie więcej niż wtedy.
– Cóż, będzie zabawnie, jak oboje zdacie i będziecie mieć wspólną ceremonię. – Smoczyca wyszczerzyła zęby w odrobinę złośliwym uśmiechu. O tak, mina Niepokornego byłaby bezcenna. Już ją widziała w myślach. – Tak czy siak, to dobrze, że oboje czekacie na test. Jak zdacie, wzmocnicie stado i będziecie mogli nauczać pozostałych chętnych na zostanie wojownikiem. – Dużo smoków pragnęło być wojownikami, o wiele mniej wybrało profesję czarodzieja, a jeszcze mniej łowcy. Z jednej strony do dobrze, w razie walki byli silniejsi. Z drugiej jednak Niepamięć była osamotniona w karmieniu tych, co nie mają mięsa czy owoców.
– Walczyłam z Ćmieniem Maddary, bo miałyśmy wtedy podobny poziom wyszkolenia. Teraz mnie przewyższa umiejętnościami, ale zgodziła się mnie nauczyć tego co wie. Jest dobrą czarodziejką.

: 30 lis 2014, 13:57
autor: Piekielna Łuska
Skinęła lekko łbem, delikatnie mrużąc pomarańczowe ślepia.
– Wiem, aczkolwiek lepiej stracić przykładowo możliwość lotu, niż życie – mruknęła. Wiedziała, że Jad nie będzie celował w tętnicę czy inne delikatnie części organizmu, bo nie chciałby zabijać innego smoka. Dlatego nie sądziła, by skończyło się to dla niej śmiercią.
– Wspólnie mieliśmy już ceremonie na adeptów, więc ciekawie by było wspólnie awansować na wojowników... – dodała z drapieżnym błyskiem w ślepiach.
– Dobrze wiedzieć, że mamy w stadzie dobrze walczące smoki. Runa Ognia, Jad Duszy, Ćmienie Maddary. I chętnie sprawdzę kiedyś Twoje umiejętności na arenie, siostro – mruknęła z szyderczym uśmiechem.

: 30 lis 2014, 14:13
autor: Echo Odwetu
– No nie wiem, jak nie latałam, to cały czas chodziłam naburmuszona i zła na cały świat. To jest naprawdę męczące i irytujące, mieć skrzydła, ale nie móc latać przez własną głupotę. – No może nie głupotę, bo nie miała właściwie jak uniknąć tego zdarzenia, ale co się powiedziało, to się powiedziało, nagle czasu nie cofnie. Co do Jadu, raczej nie próbowałby zabić własnej córki, która mogła wzmocnić stado. Chociaż kto to tam wie, jeśliby go czymś rozwścieczyła...
– Mogę się założyć, że wyszedłby z siebie. Chociaż Lunarny pewnie też, jest od was starszy i pewnie wolałby wcześniej uzyskać dorosłą rangę. – Współczuła mu. Naprawdę. A to rzadkość u tej smoczycy.
– Chętnie przyjmę to wyzwanie, kiedyś. – Odpowiedziała czarodziejka z podobnym uśmiechem. Jak na razie dobrze im się rozmawiało, może Shierr był wyjątkiem? Jak na razie jedynie on w całej rodzinie zalazł smoczycy za skórę. – A co myślisz o smokach z Życia? Trwa w końcu wojna i ktoś z nich przekroczył naszą granicę i ukradł zioła Słodyczy... ale nie wydaje mi się, żeby to planowali. Ci z którymi rozmawiałam, wydawali się nic o tym nie wiedzieć.

: 30 lis 2014, 21:01
autor: Piekielna Łuska
Na wzmiankę o smokach z Życia w ślepiach Lilith pojawiła się dezaprobata i niechęć. Uznawała ich za słabych, pokojowych, tchórzliwych... I w pewnym sensie miała rację, ale nie całkowicie.
– Nie znam żadnego smoka z Życia, więc niewiele mogę powiedzieć. Ale nie sądzę, by to był ktoś z Cienia lub Życia. To ktoś obcy, kogo nie znamy, tak sądzę. W końcu smok nie byłby zdolny by ukraść zioła prosto spod nosa uzdrowicielki, czyż nie? – spytała retorycznie.
– Cóż, na razie niewiele mogę powiedzieć. Zobaczymy co wyjdzie z "śledztwa" – mruknęła z delikatną kpiną w głosie.

: 30 lis 2014, 21:10
autor: Echo Odwetu
– Lepiej poznać swojego wroga, jak to mówią. – Mruknęła samica spoglądając na siostrę. Może Zmianie nie o to chodziło, gdy poznawała swoich przyjaciół z Życia, lub gdy uczyła Cienistych, ale przynajmniej coś wiedziała o pozostałych stadach. Nie opierała się jedynie na plotkach i historii, chociaż coraz bardziej skłaniała się ku odcięciu od Życia. Ich przywódca wydawał się być... dziwny. No i Słowo Prawdy, jeszcze chwila na wyzwaniu, a by się na niego zwyczajnie rzuciła z zębami, wbrew rozsądkowi. Ten smok zwyczajnie doprowadzał do furii tą gadką o "złych Ognistych i biednych smokach Życia". Na samo wspomnienie tego prychnęła, albo raczej warknęła.
– Ktokolwiek ukradł zioła, wiedział dokładnie jak pachnie smok z Życia. – Powiedziała po chwili ciszy. – Nawiązałaś już jakieś przyjaźnie, czy obrałaś życie samotnika?

: 05 gru 2014, 20:25
autor: Piekielna Łuska
Słysząc pytanie siostry pokręciła łbem.
– Widzisz, w moim wypadku jest to trochę skomplikowane. Z jednej strony lubię prowadzić życie samotnika. Mam ciszę, spokój. Ale Runa uświadomiła mnie iż muszę mieć kogoś, komu mogę zaufać bezgranicznie, kogoś kto będzie dla mnie... Wsparciem? Przyjacielem? Kogoś, kto przybędzie mi na pomoc w krytycznej sytuacji. Ale nikogo takiego nie mam, pewnie ze względu na mój charakter – mówiła trochę ochryple, a na ostatnie słowa uśmiechnęła się drapieżnie, co tylko potwierdzało owe zdanie.

: 24 sty 2015, 12:02
autor: Lwia Łuska
Lwia leciała nad terenami Wolnych Stad, rozkoszując się lotem. Od kiedy Hipnotyzująca nauczyła ją latać, był to ulubiony sposób poruszania się młodej.
Dostrzegłszy majaczące w oddali skały, Lwia skierowała się w tamtą stronę. Przed skałami zatoczyła kręgi i wylądowała. Złożyła skrzydła i przeczesała wzrokiem teren. Na polanie nikogo oprócz niej nie było. Ciszę zakłócał jedynie świszczący wiatr, który czasem prześlizgiwał się pomiędzy zalesionym terenem. Dobre warunki do treningu samodzielnego.

Ugięła łapy i lekko je rozstawiła, ogon uniosła lekko nad ziemią, łeb pochyliła, skrzydła przytuliła do boków. Na pierwszy ogień poszedł bieg. Zaczęła przebierać nogami naprzemiennie: prawa przednia, lewa tylna, lewa przednia, prawa tylna. Utrzymywała spokojne, równe tempo, nie patrzyła pod nogi. Po jakimś czasie spokojnego biegu, Lwia zaczęła przyspieszać, szybciej poruszać łapami. Rozpędziła się do tego stopnia, że świat zaczął się nieco rozmywać. Wreszcie, po jakimś czasie szaleńczego biegu, młoda zwolniła nieco. Zawróciła, wyginając ciało w lewo, podpierając się prawymi kończynami, aby nie upaść. Ogonem utrzymywała równowagę, kierując go w prawo. Po zakręcie wyrównała postawę i ruszyła na karłowate krzaczki, rosnące w równej linii, w niedalekich odstępach od siebie. Zamierzała wykonać slalom. Wygięła ciało tym razem w prawo, lewymi łapami podtrzymując ciężar ciała, ogon kierując w lewo. Po tym skręcie natychmiast wygięła się w lewo, prawymi kończynami podpierając się, ogon przekładając na przeciwległą stronę. Potem znów skręciła w prawo, później w lewo. Kiedy dotarła do końca toru, zawróciła i jeszcze raz pokonała całą trasę, tym razem w odwrotnej kolejności.
Następnie podbiegła na środek polanki. Skręciła w prawo, lewymi łapami podtrzymując ciężar ciała, ogon skierowała w lewo. Po skręcie wyprostowała ciało, biegnąc przed siebie. Po około ogonie długości wygięła się w lewo, prawymi łapami utrzymując ciężar swego ciała, utrzymując równowagę ogonem wygiętym w stronę przeciwną. Wykonała szeroki zakręt, po czym wyprostowała się, biegnąc przez chwilę prosto. Znów wykonała skręt w prawo, wyginając ciało w stronę, w którą chciała skręcić, łapami przeciwległymi podtrzymując resztę ciała, ogon kierując w lewo. Zakończywszy ósemkę, zatrzymała się.
Na koniec postanowiła zrobić jeszcze parę okrążeń wokół polanki. Podeszła do jej krańca, tuż przy skałach. Ugięła łapy i rozstawiła je, ogon ułożyła na równej linii z kręgosłupem, unosząc go nad ziemię, głowę pochyliła, skrzydła przyłożyła do boków. Zaczęła przebierać nogami na zmianę. Na początku poruszała się statecznym tempem, po chwili zaczęła przyspieszać. Po chwili widziała tylko niewyraźny zarys otoczenia i jedynym co widziała, była droga bezpośrednio przed nią. Tuż przed końcem polany, Lwia zwolniła nieco, wygięła ciało w lewo, prawymi łapami podtrzymując ciężar ciała, ogon kierując w prawo. Po skręcie natychmiast wyprostowała ciało i gwałtownie przyspieszyła. Przed kolejnym zakrętem znów wychyliła się w lewo i powtórzyła poprzednie działania. Wyprostowała się i ponownie przyspieszyła. Przed nią znów pojawił się zakręt, więc zwolniła i wygięła się w lewo, powtarzając poprzednie czynności. Wreszcie zatrzymała się w miejscu, gdzie zaczęła swój wyścig z samą sobą. Dyszała ciężko, więc usiadła na śniegu i wyrównała oddech.

Kiedy już odpoczęła, mogła przystąpić do poprawienia umiejętności lotu. Znalazła niezbyt wysoki kamień, tylko trochę wyższy od młodej. Wspięła się nań i rozpoczęła od krótkiej rozgrzewki. Zaczęła wykonywać okręgi skrzydłami, najpierw poruszając nimi w górę i w dół, później do tyłu i do przodu. Kiedy była już gotowa, ugięła łapy i rozstawiła je, ogon ułożyła na równi z kręgosłupem, łeb pochyliła. Zeskoczyła ze skały, odbijając się od niej najpierw tylnymi nogami, po chwili unosząc przednie. Błyskawicznie rozłożyła skrzydła i zaczęła nimi machać w górę i dół. Powoli wnosiła się coraz wyżej. Wreszcie znalazła się na wysokości paru ogonów nad podłożem. Teraz postanowiła poćwiczyć trochę skręcanie. Odchyliła głowę w prawo, w ślad za nią przesunęła szyję, tułów i ogon. Wykonywała przy tym ruchy w przód i w tył. Wyrównała lot i spróbowała skręcić w lewo. W tym celu skierowała głowę w lewo, za nią podążyła reszta ciała. Poćwiczyła jeszcze trochę skręcanie, po czym stwierdziła, że musi spróbować czegoś nieco bardziej ekstremalnego. W powietrzu wywróciła się brzuchem do góry i zaczęła spadać. Tuż nad ziemią błyskawicznie obróciła się znów plecami ku górze i skierowała ciało w górę, mocno machając skrzydłami w przód i w tył. Będąc już na odpowiedniej wysokości, mocno obróciła ciałem, wykonując w powietrzu beczkę. Balansowała przy tym ogonem, skrzydła przysuwając nieco bliżej ciała, aby zmniejszyć opór powietrza. Po tej akrobacji, zatrzymała się w powietrzu, utrzymując się dzięki ruchom skrzydeł w górę i w dół. Teraz przyszła pora na trudniejsze lądowanie, o którym mówiła jej Hipno. W tym celu Lwia wychyliła cię mocno do przodu i silnie uderzyła skrzydłami. Zaczęła spadać w dół. Przytuliła skrzydła do boków, aby nie stanowiły żadnej przeszkody. Cięła powietrze, a w oczach poczuła łzy, wywołane pędem powietrza. Tuż nad ziemią, Lwia wyrównała lot i przez chwilę leciała tuż nad podłożem. W odpowiedniej chwili wyciągnęła łapy, wbijając szpony w śnieg i składając opierzone skrzydła.

Na dziś zakończyła swój trening. Zadowolona ze swoich postępów, odbiła się łapami od ziemi i ponownie wzbiła się w powietrze. Teraz już nic jej nie zatrzyma.

: 27 lut 2015, 15:59
autor: Dwuznaczna Aluzja
Bliźniacze Skały. Wiele smoków twierdzi, że znajduje się tutaj tak zwane drugie połówki. W opinii Dwuznacznej to idiotyzm, dlatego nie zwracała uwagi że znalazła się na tym terenie.
Śnieg skrzypiał pod jej łapami, splamionymi częściowo wyschniętą krwią, gdzieniegdzie widać było kilka kropel także na klatce piersiowej. Lecz nie była to jej krew – ona była nieskazitelnie czysta, bez zadrapania. Była to krew innych smoków.
Przyszła nad Podnóże Skał. Bez specjalnego celu, raczej dla zwyczajnego spaceru. Nie miała nic innego do zrobienia, czemu by więc nie poszukać ofiary na terenach wspólnych?
Wędrowała wydeptaną przez inne smoki ścieżką, nie zatrzymując się, idąc przed siebie, czujna i ostrożna.

: 27 lut 2015, 16:09
autor: Pasterz Kóz
W tymże samym celu, czyli dla spaceru, przybył tutaj Bezchmurny. Nie mógł polować, ostatnio nikt nie męczył go o nauki, więc miał sporo czasu dla siebie. Spotkanie tej dwójki smoków mogło źle się zakończyć, ale niekoniecznie. Raczej. W każdym razie, Niebo wędrował z przeciwnej strony do Cienistej, więc gdy tylko ją zauważył, szybko się namyślił. Wykorzystać umiejętności kamuflujące i zniknąć z pola widzenia? Nie, za późno, na pewno już go zauważyła. Musi zatem wyjść jej naprzeciw, choć niezbyt mu się to uśmiechało. Był przecież świadom tego, co smoczyca zrobiła Zapomnianemu, a co według niego było niehonorowe. Nie powinien jednak wymagać honoru od Cienia... w końcu to Cień.
-Witaj- powiedział, powoli zbliżając się do niej. Z daleka zauważył zaschniętą krew na jej ciele, ale przemilczał to, póki co. Czy to przypadek, iż w miejscu, gdzie znajduje się drugie połówki, spotkali się akurat Bezchmurny i Dwuznaczna?

: 27 lut 2015, 16:21
autor: Dwuznaczna Aluzja
Przypadek. Aczkolwiek nie miało to znaczenia. Dwuznaczna miała bowiem swoją... Ekhm, drugą połówkę. Nawet zdradziła, oddając się ognistemu adeptowi, ale nie to było obecnie istotne.
Wyczuła znajomą woń. Mech, żywica, las. Smok Życia. A także subtelna woń posoki, co oznaczało iż smok lubuje się w zabijaniu, aczkolwiek nie smoków. Tak więc łowca.
Bezchmurne Niebo.
Cienista spojrzała na samca, który właśnie wychodził jej naprzeciw, chociaż początkowo znajdował się z tyłu. Posłała mu złośliwy uśmieszek.
– Cóż sprowadza łowcę Życia w takie opuszczone miejsce? – spytała z błyskiem w oku.

: 27 lut 2015, 16:39
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny podniósł łeb do góry i wpatrzył się w niebo, niby zastanawiając się nad odpowiedzią. Trwał tak chwilę, aż w końcu znowu skierował swój wzrok ku Dwuznacznej.
-Nic wielkiego. Chęć spaceru, ewentualnie znalezienie jakiegoś towarzystwa, choćby jakiejś pięknej samicy, która lubuje się w okaleczaniu i zabijaniu- odpowiedział z ironicznym uśmiechem. Potrafił słodzić kiedy tylko chciał. -A cóż tutaj robi taka niewinna i bezbronna istota jak Ty? Nie boisz się przebywać tutaj sama? Nie potrzebujesz jakiegoś odważnego samca do ochrony, chociażby mnie?– spytał retorycznie, by potem znów się uśmiechnąć, choć nieco wymuszenie. Ciężko przecież zatrzeć wrażenie o jakimś smoku, zwłaszcza jeśli ten się o to nie stara. Wolał być jednak miły albo coś w tym stylu, bo walczyć tutaj i tak nie mogli. W sumie to mogli, ale prawa Wolnych Stad twierdziły co innego.

: 27 lut 2015, 16:48
autor: Dwuznaczna Aluzja
Dwuznaczna nie przestrzegała praw Wolnych Stad. Były idiotyczne, ograniczały swobodę, instynkty. Wszystko co smocze, należało tłumić. Drapieżnictwo zanikało, zamieniając się w coś zupełnie nieistotnego.
– Nic się nie zmieniłeś. Poza tym, że zestarzałeś – stwierdziła z gardłowym chichotem, nie krępując się ani trochę.
– Jednego już mam. Nie potrzeba mi drugiego łowcy do ochrony, radzę sobie doskonale – rzekła, oblizując wargi. Co prawda ostatni raz widziała Antrasmera ładne kilka księżyców temu, ale to nie było istotne. W międzyczasie poznała adepta Ognia, który okazał się zaspokoić jej żądze, mimo różnicy wieku. Ale to nie miało znaczenia.

: 27 lut 2015, 17:03
autor: Pasterz Kóz
-Zestarzałem? Cholera, myślałem, że wciąż jestem w kwiecie wieku! Ty za to młoda i piękna jak zawsze- odparł z lekkim uśmiechem, prawdziwym, nie sarkastycznym czy sztucznym! Właściwie to Dwuznaczna była młodsza o kilka księżyców, ale na pewno oboje nie byli starymi prykami, którzy ledwo się ruszają.
-Gdyby Ci się znudził, wiesz gdzie mnie szukać- zaoferował. -Za to chyba nie dba o Ciebie, wciąż masz na sobie krew. Kto tym razem padł ofiarą Twoich zgrabnych łap?– spytał. Jak tak dalej pójdzie to nie dość, że Wojowniczka zawalczy z każdym żywym smokiem to jeszcze niektórych uśmierci i okaleczy, a jej jedynymi przeciwnikami będą Ci zesłani od Viliara.

: 27 lut 2015, 17:08
autor: Dwuznaczna Aluzja
– Skąd te komplementy? Czyżby Twoja partnerka kopnęła w kalendarz? – rzekła prosto z mostu, wręcz chamsko. Ale co się dziwić... To w końcu Dwuznaczna Aluzja, czyż nie? Uosobienie tych wszystkich najgorszych cech, jakie zna świat.
– Kilka smoków z Twojego stada. Jeden oślepiony, drugi na skraju śmierci... I kilka trochę poharatanych. Ale się jakoś wykurują – stwierdziła raczej bez entuzjazmu, zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie.
– A jak tam sytuacja w Życiu? – spytała jakby od niechcenia. Wątpiła, by otrzymała jakieś pomocne dla jej planu informacje, w końcu Bezchmurny nie był głupi. Chyba że tak się zauroczył cienistą, że zgodzi się na wszystko...

: 27 lut 2015, 17:27
autor: Pasterz Kóz
-Nie, trzyma się świetnie, na moje szczęście i nieszczęście samic, które patrzą na mnie pożądliwie- odparł, całkowicie nie urażony słowami Aluzji. -Słyszałem o Twoich ofiar. Mam nadzieję, że kiedyś ich pomszczę- odpowiedział ze złośliwym uśmiechem. Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Choć z drugiej strony, był tylko Łowcą, nie jakimś Złudzeniem czy Uśmiechem, znanymi na arenie z którymi lepiej było nie walczyć.
-Bardzo dobrze, nic ciekawego się nie działo- działo się, działo, ale jakoś nie zamierzał mówić o słabościach swojego stada, zwłaszcza, gdy ostatnimi czasami wojny były coraz częstsze. Mogliby to wykorzystać, prawda?
-A w Cieniu? Cisza, spokój, morderstwa, krew i to co tam u Was zawsze jest?– spytał.

//Zapomniałem, że jestem nudny fabularnie xD

: 10 maja 2015, 17:02
autor: Cichy Potok
Leśny znalazł cztery duże kamienie rozstawione blisko siebie. Wskoczył na pierwszy z nich mając już w głowie ćwiczenie, które poprawi jego umiejętności skoku. Ustawił się prawą stroną do kolejnego kamienia. Popatrzył nań i wzrokiem spróbował wymierzyć, czy uda mu się doskoczyć tak daleko i wysoko. Po stwierdzeniu , że tak ugiął łapy przycisnął skrzydła do boków i wybił się mocniej łapami z lewej strony. Lądując przewrócił się w stronę w którą leciał wstał po czym spróbował wrócić na ten kamień z którego zaczynał. Ustawił się tym razem lewą stroną do skały, by następnie wybić się mocniej łapami po prawej stronie. Uważał na to by tym razem sztywno utrzymać łapy i ugiąć je dopiero przy zetknięciu z podłożem, lądowanie tym razem mu się udało. Dobra, to może tym razem do tyłu – pomyślał. Po czym odwrócił się tyłem do jednego z kamieni i odbił się wszystkimi łapami mocno od podłoża, aby wybić się wysoko do góry. Wygiął ciało, szukając zadnimi łapami podłoża i zaraz potem ugiął je delikatnie lądując. Na koniec akrobacji chciał się nauczyć tego, co już umiał w powietrzu mianowicie – salta. Cały czas stojąc na kamieniu odwrócił się przodem do ziemi skupił się i po chwili wybił się używając tylnych łap w locie używając ogona starał się przekręcić do tyłu ,a następnie wylądować na łapy co niezbyt mu się udało i boleśnie upadł na brzuch. Podniósł się po chwili i znów wskoczył na skałę. Obity brzuch przestał już trochę boleć więc spróbował znowu. Ustawił się tak jak poprzednio i wybił używając tylnych łap, tym razem jednak mocniej. Lądowanie wyszło całkiem pomyślnie, bo teraz ładnie zamortyzował upadek, obracając się dokładnie tak, jak chciał. Ponownie wskoczył na skałę. Tym razem zamierzał powtórzyć swój wyczyn tym razem jednak skacząc w przód wybił się przednimi łapami i podczas lotu odkręcił do przodu, by na koniec lekko wylądować na ziemi. Udało się pomyślał ucieszony, a potem wrócił do legowiska.

: 30 cze 2015, 20:02
autor: Administrator
Samiczka była niezwykle zadowolona z nauki z Trzema Odcieniami. Pomogło jej to zrozumieć lepiej rolę, jaką pełnili Łowcy, a jednocześnie nauczyło ją czegoś na przyszłość. Przynajmniej miała pewność, że gdyby Stadni łowcy zawiedli, ona umiałaby o siebie zadbać w dostatecznym stopniu, aby nie zdechnąć z głodu.
Udało jej się również przekonać Ognistego do szkolenia w następnym dniu, tym razem umiejętności, która pomogłaby jej zamaskować kolor łusek. Nie podobało jej się to wcale, a wcale, bo miała najpiękniejsze łuski na całym smoczym świecie i ani myślała ich ukrywać, ale to też mogło się przydać, jeżeli zechce się przed kimś ukryć.
Mamrocząc coś pod nosem doszła do samych Bliźniaczych Skał, czy też ich podnóża porośniętego wysokimi, zielonymi trawami i rozgałęziającymi się krzewami. Krew krążyła żwawo w jej żyłach, bo wiedziała, że teraz nie osiądzie na łapach, tylko będzie uczyć się czegoś, co fascynowało ją w równym stopniu co zioła i posoka. Wiedziała, że miał być to samiec pochodzący z Wody, tak jak ten Shiro, który kleił się do niej, niczym rzep do futrzastego ogona. Fuknęła cicho na jego wspomnienie, a następnie uniosła złoty pyszczek i rozejrzała się lazurowymi ślepiami dookoła, próbując wypatrzyć jakąś sylwetkę. W sumie nie wiedziała, jak samiec wygląda prócz tego, że ma białe łuski, przynajmniej tyle powiedział jej ten cały Shiro, gdy go o to pytała. Zastanawiała się mimowolnie, czy każdy z Wodnych był biały...
Chociaz może to tylko przypadek, bo Lśniąca też była biała, a była Klerykiem Cienia.