OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Polubiła Chybioną. I nie były to czcze słowa, powiedziane pod wpływem chwili, ponieważ dobrze jej się rozmawiało z zielonołuską i sprawiała wrażenie sympatycznej samicy. Naprawdę ją polubiła. Choć praktycznie jej nie znała, poczuła, że jest ona jej bardzo bliska i mają wiele wspólnego. Jak na przykład strata. Wichura stykała się z nią od najmłodszych lat, jeszcze kiedy była w Życiu. I nie była to strata taka jak teraz, utracenie bliskich. Tamta miała inne, bardziej psychologiczne podłoże, które odbiło piętno na umyśle Tehanu. Dlatego też nic dziwnego, że odczuwała głębokie zrozumienie dla Chybionej Łuski. Nie wiedziała jaką tamta miała dokładnie osobowość, tylko po swojej mniemanej opinii, nie wiedziała co tamta lubi, czy tak samo jak Wichura kocha latanie, a może jest doskonałą pływaczką? Woli mięso, czy owoce? Jednak czy te pytania były teraz takie ważne? Och, jakże łatwo można się do kogoś przywiązać! Nic dziwnego, że serce od zawsze mi krwawi.– pomyślała, przypominając sobie swoje młodzieńcze zauroczenie. Co też się z nim stało? –Dobrze. Będę Cię nazywać Nocą.– powiedziała z smutnym uśmiechem, łapą ocierając zamglone od łez ślepia. Nagle poczuła jak młoda samica przybliża się do niej. Poczuła jak jej ciepła szyja, a także szczęka ociera się o jej czoło, a pokaźne skrzydło, wystające z krępej, mocno zbudowanej sylwetki samicy, okrywają ją. Nadciągająca poczuła się jak pisklę, które szukając pocieszenia wtula się w dużo większego od siebie smoka, który dla niego symbolizuje bezpieczeństwo. Ta rola, mimo, że była trochę zażenowana jej teraz bardzo odpowiadała. Chciała, żeby ten uścisk trwał wieczność. Jednak wszystko co piękne kiedyś się kończy i adepta w końcu poprzestała tylko na okrywaniu skrzydłem tej drobnej, dużo starszej od niej wojowniczki. Jednak to i tak był piękny gest, a sympatia do Chybionej zwiększyła się jeszcze bardziej. –Tak. Mam jego.– szeptem powtórzyła jej słowa. –Chyba nie zdziwisz się, kiedy powiem, że w ostatnim czasie straciłam dwie córki. Jedna po drugiej. Nie wiem, czy żyją czy nie. Po prostu zniknęły. A ta niepewność jest najgorsza. – pociągnęła nozdrzami, po czym głośno westchnęła. –Jeśli możesz, powstrzymaj się od pytań. Pewnie mnie rozumiesz, sama musiałaś wiele wycierpieć. To widać. Masz smutne oczy. – stwierdziła ze smutkiem. Jej przenikliwe, jasne jak lód ślepia patrzyły gdzieś w przestrzeń, a ona sama jakby oderwała się od rzeczywistości. Dopiero słysząc słowa samiczki, wróciła do "żywych". Zaśmiała się cichutko, ale z szczerym zadowoleniem słysząc jej pochwałę. –Czy ja wiem? Moi nauczyciele twierdzili co innego. Ale co będę ukrywać, wiem, że nie jestem najgorsza i myślę, że naprawdę dobrze walczę.– powiedziała z nieskrywaną u niej chełpliwością. Nawet w przypływie tak bezdennej rozpaczy, w jej duszy potrafiła się odezwań ta próżna nuta, która świadczyła, że ta wcale nieidealna wojowniczka miała wygórowane mniemania o sobie. Mimo to komentarz Nocy miał na nią zbawienny wpływ, bowiem już prawie całkowicie zatraciła swoje dawne ja, lubując się w swojej melancholii i żalu. Jej kolejne pytanie jeszcze bardziej ją uszczęśliwiło. –Mistrzem? Ojej, nigdy nie byłam niczyim mistrzem. Jednak myślę, że mogłabym spróbować. Co do stad, to się nie przejmuj. Mistrzynią mojej przyjaciółki była najbardziej znienawidzona przez inne stada samica, oraz mój największy wróg. Ja sama nigdy nie miałam swojego mistrza. Podobno był nim Złudzenie, ale z nim mam złe wspomnienia. Poza tym skoro nie złożyłaś przysięgi stadu, to myślę, że nikt się nie musi o tym dowiedzieć. To będzie między nami.– zaczęła mówić z nietypowym dla niej ostatnio ożywieniem. –Ja mogę zaczynać od zaraz, a Ty?/b]// To uczymy się których, którego w końcu poziomu walki? :P