OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie lubił gdy smoki darzyły go szacunkiem.Albo inaczej – oczywiście że lubił. Jego ego potrzebowało okazjonalnego bandażu na zadawane mu rany, lecz problem w tym, że w większości przypadków owy bandaż był od spodu pokryty pokrzywami i cierniami. Wolał już z dwojga złego, żeby muchy zajęły się jego obrażeniami, niż zaufać czyjejś fałszywej, nietrwałej postawie.
Kusiło go by się w tym na chwilę zapomnieć, ale wiedział że nie może, gdyż bańka komfortu, na którą zresztą i tak nie zasługiwał, mogła pęknąć w każdej chwili, gdy powie jedno słowo nie tak, jakby sobie Ziemisty tego życzył.
– Indywidualizm śmiertelników nakazuje im słuchać własnej myśli, zamiast posilać się czyjąś wiedzą. Wychodzę z założenia iż źródło nie przyjdzie ku spragnionemu, więc to jego rzecz, jeśli odwodni się, wodę mając w zasięgu łapy – odparł, tym razem jednak zdradzając w tonie więcej słyszalnej, nawet jeśli nie przesadnie podkreślonej urazy.
Nie potrzebowali go przywódcy, nie potrzebowały go normalne smoki, nie potrzebowali go bogowie. Ranga w kwestii społecznej pozycji nie oferowała mu nic, poza okazjonalnym szacunkiem od fanatyków, którym i tak byle wiatr w ślepia potrafił zmienić poglądy.
Nawet jeśli tłumaczył sobie stale, że na to zasługiwał, że taka była jego kara, bo dlaczego bogowie mieliby wesprzeć jednostkę, która wyrządziła za życia tyle zła – tak jego egoistyczna strona osobowości, zawsze była w tym zakresie pełna zawodu.
Ah. Po co tak kombinował z odpowiedziami? Nic co powie nie uczyni go przecież mniejszym mordercą, mniejszym prześladowcą, kłamcą, obleśnym, skrzywionym indywiduum, które życia trzymało się jedynie na złość.
– W przeszłości byłem bardziej aktywny. Zarówno doświadczenie, jak personalna pokuta sugeruje jednak, iż pasywna postawa jest najbardziej właściwą strategią wykorzystania mej profesji – niemal ugryzł się w język, gdy zakończył wypowiedź. Niepotrzebnie wspomniał o pokucie, ale nagła fala negatywnego samopoczucia sprawiła iż miał potrzebę w jakiś sposób sobie umniejszyć.
Jakim prawem w ogóle starał się namalować dla siebie jakiś korzystny portret? Czyżby wyrzuty sumienia, które odczuwał istniały w próżni, budząc się, tylko kiedy mu to pasowało?
Powstrzymał lekki grymas, który niemal zawładnął jego ekspresją i na moment odwrócił wzrok w stronę posągu Immanora.
– Jestem też.. manifestacją wielu bardzo złych decyzji. Ostrzeżeniem w jakim kierunku nie podążać – wrócił do samca spojrzeniem, a jego ton zrobił się odrobinę ostrzejszy, mimo zachowanej oficjalności.
– To jednak rzadziej perspektywa, na którą śmiertelnicy są gotowi. Krótkie życia wolą samodzielnie parzyć się w łuski – podsumował.
Była to jednak smutna rzeczywistość. Oznaczała że całe to doświadczenie, cała pseudo wartość którą przypisywał swoim złym uczynkom nie miała faktycznego znaczenia, jeśli nie mógłby uczynić z tego lekcji. A nie mógł, jeśli mało kto miał ochotę się uczyć. Tkwił zatem na rozdrożu, targany między potrzebą wydrapania sobie ścieżki do godności, jednocześnie nie sądząc, że powinien to czynić.
Pielgrzym Światła