OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jej ruch był szybki, acz nie błyskawiczny – i nie mógł jej za to winić. Ciężko było sprawnie uderzyć drugiego smoka po oczach (nawet jeśli ten się podstawiał), jednocześnie będąc przygwożdżonym do ziemi. Jego organizm zareagował sam, kiedy z lekkim zaskoczeniem na pysku wycofał łeb, a pojedyncze ziarenka co najwyżej uderzyły go po nozdrzach. Psiknął potężnie i pociągnął nosem.– Dobra, tego się nie spodziewałem – zaśmiał się w głos, a na jego pysku powrócił cień uśmiechu, który po chwili szybko się poszerzył. Co prawda na uderzenie serca się rozproszył, lecz nie tak łatwo było spod niego wyjść. Ale spokojnie, sam by jej na to pozwolił. Niech wyjdzie. I tak w każdej chwili może znowu ją przygwoździć.
– Co mogę, co nie mogę, nie rozumiem co tam kłapiesz – powiedział do niej ze zmęczonym westchnięciem. No i weź się tu smoku dogaduj. – To skoro już wyszłaś, to teraz broń swojej wolności. My walka! Bitwa! Atak! – wymienił głośno, znów na nią szarżując. Czuł, że nie pochodziła ze stad. I że do żadnego nie należała. Niby taki niebezpieczny samotnik, co? A nawet się obronić przed byle wojownikiem nie potrafi. Wyszczerzył się szeroko. Biegnąc swój krótki bieg postanowił zatrzymać się przed nią a swoją głową, własnym czołem, wycelować prosto w jej własne czoło, a raczej tak drogocenną maskę, którą starała się chronić.
Prip