OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Podkładhttps://open.spotify.com/track/6vXceKic ... f38bd24462Czerwień połyskiwała w złotych źrenicach, a spojrzenie Uzdrowicielki zarówno stało się matowe, jak i ostre, niczym smoczy szpon, zdolny przeciąć delikatną powłokę mgławicy istoty, gdy wlepiała je w białe ślepia Retwarha.
Uśmiechnęła się lekko, wyzywająco, dostrzegając jego wściekłość.
Gdy otoczyła ich lodowata wściekłość, powietrze zatrzeszczało, zderzając się z gorącą aurą, która epatowała od zielonołuskiej, a którą dotąd strachliwie chowała pod swoją skórą.
Teraz jednak jej łuski rozbłysły od środka ciemną czerwienią, uwypuklając karykatury blasku pod łuską i w złotych kryształach. Właśnie z ów kwarcowych gór na jej plecach zaczęły sączyć cię stróżki lepkiej czerwieni, gorące, gęste, niemal czarne, jakby coś roztwarło się w niej... Toń zmarszczyła się, niczym w czerwonym błocie, a zeń wysunęły się stopniowo czarne skręcone rogi, gdy lód ustąpił miejsca mgle, wijącej się między nimi, niczym węże.
Nozdrza smoczycy rozdęły się, gdy jego pazury zacisnęły się u podstawy jej czaszki, zaś ad nią wychyliła się wiotka humanoidalna sylwetka. Skłębiona burza czarnych loków otulała jej plecy i pośladki, rozsypując się na bokach smoczycy, rogi oplatały karminowe paciorki, a labastrową skórę znaczyły skomplikowane czarne i czerwone wzory tatuaży, sięgające jej żuchwy. Pokryte czarnym pancerzem dłonie, zwieńczone karminowymi szponami sięgnęły ku Retwarhu, a błyszczące czerwone ślepia przecięte błękitną źrenicą spojrzały na niego, gdy składał swój śliski pocałunek na pysku smoczycy. Pochwyciła w szpony jego głowę, uśmiechając się szeroko, ukazując rzędy ostrych zębisk. Długi, czarny, fasetkowany ogon machnął nad zadem smoczycy. Ciecz lała się na podłogę, gorąca, parująca, niczym świeża posoka i nią pokryta zdawała się nie do końca materialna istota.

Pogładziła palcami skroń Retwarhu, obejmując jego polik.
Biedny... uwięziony... cień – syczący szept, drgnięcie smoczego ciała. Czarny ogon przesunął się, opadając na barki granatowej mgławicy. To nie jesssst jej czasss.
Głowa kobiety pochyliła się nad Retwarhu, obserwując, jakby z zaciekawieniem. Sama Sea zdawała się nie dostrzegać tego, co z niej wychynęło, gdy przymknęła ślepia, zaciskając szczęki, a potem je rozluźniając.
Łapa smoczycy przebiegła jednocześnie od nadgarstka istoty do jego łokcia, uchyliła złote powieki, przesuwając kufę po jego twarzy.
– Jeszcze – szepnęła, a jej karmazynowy cień wyprostował się z pomrukiem zastanowienia, kładąc szponiaste łapy na jej głowie, splatając palce z tymi ukrytymi pod grzywą smoczycy.