OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Khart kiwnął lekko łbem.– Wybacz jeśli to źle zabrzmiało. Nie chciałem zasugerować niczego nieprzyjemnego.
Samiec cicho westchnął. Ta rozmowa była trudna, bo balansowała na granicach jego wiedzy. Wyraził to również czymś tak banalnym jak kilkukrotnym uderzeniem pazurem o ziemię w geście zastanowienia. Nie każdy lubił przyznawać się do pokrewieństwa tak oficjalnie i chociaż wiedział, iż Erlyn jest dumna z Bogskiego dziadka, nadal wolał jej dać możliwość czy wybiera bardziej Abellę na opiekunkę czy Viliara.
– W takim razie jeśli się zgodzisz pójdę do twojego dziadka i poproszę go o zgodę.
Stwierdził spokojnie i odwrócił na chwilę wzrok.
– Istnieje spora różnica. Jeśli ich nie zaakceptujesz teraz, dasz mi wprost do zrozumienia, że nie widzisz we mnie potencjalnego partnera dla siebie. W takim przypadku nie będę już nękał Cię spotkaniami, które nie będą miały formalnego charakteru. Nadal oczywiście pozostaniesz moją przyjaciółką, jednak będę musiał uszanować fakt, że nigdy nie będę godnym Ciebie.
Chwilę zamilkł, aby przemyśleć konsekwencje drugiej drogi jaką mogli obrać.
– Jeśli odrzucisz nasze zaloty w ich trakcie, będę wiedział, że zaakceptowałaś możliwość bycia moją partnerką i rozważałaś również urodzenie moich dziedziców. Starałbym się spełnić twoje oczekiwania jak i lepiej poznać twoje zwyczaje.
Zrobił niewielki krok w tył. Pozostawał skupiony i z pyska wydawał się być przygnębiony. Zaczynali brnąć do spraw o których wiedział najmniej.
– Myślę, że spotykalibyśmy się częściej i częściej przebywalibyśmy ze sobą. Ponadto starałbym się poznać lepiej twój charakter, zwyczaje i charakterystyczne zachowania, które umożliwiałyby nam współpracę bez słów. Być może też nabrałabyś większego zaufania do mnie i moich działań. W rezultacie tego wszystkiego zapewniłbym Ci godny byt, a oboje zapewnilibyśmy Pladze przyszłość w postaci naszych dziedziców.