A: S: 2| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 1
U: B,Pł,A,O,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| MP,MO,L: 2| MA:3
Atuty: Pełny Brzuch, Chytry Przeciwnik, Mistyk
Popełnił błąd mając nadzieje że gdy naprowadzi ich wszystkich na właściwą drogę, wszystko zacznie samo się układać. W tym wszystkim najbardziej irytująca była bariera językowa. Co by zrobił by rozumieć słowa proroka, a nie tylko luźne tłumaczenie Kizoku. Była wszystkim na czym mógł polegać, był więc jej poniekąd wdzięczny, ale co robić gdy egzekucja planu powoli zaczyna się rozsypywać..?
Jako osobnik cierpliwy, oczekiwał po innych jakiegoś rozsądnego zaangażowania się. No trudno, nie stało się tak, ale przynajmniej też nie było absolutnie źle.
Jako smok czujnie obserwujący to co się dzieje dookoła, widział próbę podjęcia kontaktu przez inne stado. Po cóż innego ten pszczeli smok zwrócił się w ich stronę? Kazzakus z najbardziej kamiennym wyrazem pyska spoglądał na "przywódcę", oczekując jakiejś reakcji. Nie zamierzał znowu interweniować, czekając aż to wreszcie każdy przyjmie swoją rolę. Jako wartownik więc pilnował go.. i to mocno.
Nic z tego.
Przygotowania zaś trwały dalej. Wyglądało na to że to wciąż nie była właściwa część tej gry, ale wkrótce mogła się zacząć. Dla niego wszystko to było jasne. Brązowołuski zebrał ich tu w celu przekazania pewnej wartości – wyjątkowej, bo pod okiem Bogów. Skoro był prorokiem, to przynajmniej tego się spodziewał. Nie kwestionował jego powiązania z nimi. To znaczyło że powinni wyciągnąć jak najwięcej z wyzwania jakie im rzucono, sprostać trudnościom, próbować cokolwiek, chociaż tylko po to by poznać skutki swoich działań w bezpiecznym środowisku.
I cóż, to niestety też działało i na niego. Pójście i poproszenie o jakieś błogosławieństwo by wszyscy go rozumieli.. Nie było gwarancji że nawet jeśli o taką rzecz poprosi to tak się stanie, ale to samo w sobie byłoby zapewne przeciwne temu jaki był zamysł tego wydarzenia – by dokonać czegoś pomimo trudności.
Miał nadzieję więc że idzie to w jakimś kierunku, nawet jeżeli niezbyt obiecującym, to zawsze można było to pokierować w lepszą stronę. W pewnym momencie jednak Arachran się właściwie poddał, a Kizoku postanowiła wesprzeć morale.. jakąś zabawą?
Przecież to była zabawa! Decyzje, walka, śmierć! A nie jakieś.. Nawet nie wiedział co to właściwie było.
Zażenowany słuchał instrukcji swojej siostry. Język utkwił mu w gardle, czuł że powinien się zakopać w ziemi, a może wymknąć się jeszcze póki to było możliwe..
Ale nie! Wycofać się? Prędzej zmieni drużynę..
Głośno więc wypuścił powietrze przez nozdrza, pomrukując w pełni niezadowolony.
Powinien oświecić ich w końcu.
– Deva teo po vudo onine de nu kape, de resam, kora de im zaramenu? Häse daje arome radamka, una eisae hamnol. Yummo ke mist al zakeo, keo lonis sewid. Te arachran ümete bohi, sewid omi mie nerol. Hatrer dio mäsevë kecame al tebi yakern, te kunef ne sëwet. Itamo ka yakern al radamke hatrer. – Wymówił niezadowolony, już nie patrząc czy to cokolwiek rozwiąże. Kij nawet z całą tą obecnością proroka i bogów, oni zupełnie odwrócili się od tego wydarzenia, i to jako jedyni..
– Lo te Kizoku resamte al miri kora sato toke.. – Powiedział z pełną reprymendą, zwrócony w jej stronę, ale z uniesionym łbem i przymkniętymi ślepiami – już nawet nie mógł na to patrzeć. Stukał w surowym rytmie pazurami lewego skrzydła o ziemię, dając jej znać by wzięła się w garść. To była ostatnie ostrzeżenie przed gorszymi skutkami, które Kizoku mogła boleśnie odczuć na swojej głowie.. już wkrótce.
Licznik słów: 536