OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zauważyła, że do kupra kiwi przylepiło się kilka niesfornych liści. Westchnęła bezgłośnie i ostrożnie ściągała je palcami, uważając by nie zranić przy tym delikatnego ciała kompana. Może powinna go jednak trochę potrenować? Osobiście nie przeszkadzało jej to, że był darmozjadem ale niektórzy miewali z tym kłopot. Otworzyła pysk żeby coś do kiwi powiedzieć, jednak zaalarmowało ją szeleszczenie tuż z boku. Ściągnęła brwi w zastanowieniu i obróciła pysk w tamtym kierunku tylko po to by ujrzeć coś, czego się nie spodziewała zobaczyć.Dzięki bogom za bycie jaskiniową, nocną sową której wzrok był znacznie lepszy w ciemności niż jakiegokolwiek innego smoka. Mimo całkiem jasnej poświaty księżyca nadal panował tu względny półmrok. Może gdyby przybysz był o ciemnej łusce to trudniej byłoby go zauważyć, ale samiec wręcz się świecił jak pół tyłka zza krzaka. Był biały. Dlaczego miała tą dziwną przypadłość wpadania na smoki o białym kolorze? To jakaś klątwa.
A zauważyła całkiem sporo, pomimo późnej pory. Smok był większy od niej, co jednak nie było zaskoczeniem – wychowały ją przecież olbrzymy i półolbrzymy. W pewnym sensie przypominał jej dziadka ale...Przesilenie nie miał tylu blizn na ciele. A może to tylko dziwny odblask i niefortunne ułożenie łusek? Nie twoja sprawa, nie interesuj się tak. Obca maddara zawibrowała w powietrzu. Nie była silna i nachalna, więc nie miała na celu jej zagrozić. Tym bardziej się zdziwiła słysząc po prostu słowa. Oh . Babcia kiedyś rozmawiała w podobny sposób, maddarą. Czyżby ten osobnik nie mógł mówić?
Pytanie zbiło ją z pantałyku. Nie miała pojęcia o pochodzeniu nieznajomego i zasadniczo imię jej kompana można było rozumieć dwojako. Nazwała go przecież po bogu. Nie żeby Panu Łowów to przeszkadzało – to Viliar czy Kammanor ukręciłby jej i kompanowi kark za taką 'bezczelność'.
– Uh – zacięła się wpół słowa, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć na to zbyt ogólne pytanie. – Nie, to nie on. Tylko nazwałam tak po nim kompana bo też jest um, rosły. – Lepiej nie wytykać bogom tuszy, nigdy nie wiadomo kiedy ci słuchali.
Kiwi wszedł pod brzuch swojej smoczycy. Jak zawsze tchórzył, nie lubił kontaktów z innymi smokami lub kompanami. Jego długi dzióbek wychylał się czasem spomiędzy przednich łap czarodziejki, łypiąc nieufnie na plagijczyka.